Lapec prowadzi tutaj blog rowerowy

Rowerowo-górski blog cyniczno-ironiczny ;]

Wpisy archiwalne w kategorii

Góry

Dystans całkowity:4528.27 km (w terenie 234.97 km; 5.19%)
Czas w ruchu:09:04
Średnia prędkość:19.78 km/h
Maksymalna prędkość:58.50 km/h
Suma kalorii:467613 kcal
Liczba aktywności:231
Średnio na aktywność:19.60 km i 2h 16m
Więcej statystyk

Debiutanckie górki z Marshallem

  • DST 11.33km
  • Kalorie 1874kcal
  • Aktywność Wędrówka
Niedziela, 26 lipca 2020 | dodano: 27.07.2020



Co do genezy powitałki, to Majka miała troszkę stresujący poranek heh. Gocha posiadająca klucze do mojego domostwa (tak jak ja do jej), postanowiła dopilnować tego, cobym na bank wstał z wyra i nie zaspał na pociąg :D. Budzik miałem nastawiony na 08:00, a Siorka z psem przyszli o 07:55 i zostali na "dzień dobry" ... ofuczeni przez kota :D. Co prawda później pitła pod skrzynkę, następnie została zamknięta w kiblu, a na końcu za namową Siorki wylądowała (jak widać) na górze drapaka. Co się jednak najeżyła, to jej heh :). Kot obronny normalnie :D



Jeżeli chodzi o góry, to z Gochą umówiliśmy się już w piątek. Mając na uwadze fakt, że w sobotę będziemy z Janiolem u Kęsego w Mysłowicach, to domyślałem się jak to się może skończyć (%。 :D), i że z roweru i tak nic nie wyjdzie heh. Promile i pizza górą, GieKSa yyy dołem, ale o tym już pisałem i nie mam zamiaru się znowu denerwować. Jutro (wtorek) baraż (jeden z dwóch - finałowy ewentualnie w piątek) o 20:05. Oczekiwania? Brak, są daremi xD.

Co do samej wycieczki, to tak jak pisałem, Gocha zjawiła się u mnie przed 8:00 rano i po szybkich klachach udaliśmy się na dworzec w Piotrowicach, skąd o 8:51 odjeżdżał pociąg do Zwardonia. Minus był taki, że podstawili krótki skład, ale przynajmniej pozwolili usiąść w strefie zamkniętej przez wirusa i Marshall mógł komfortowo (na końcu składu) pierwszy raz przejechać się pociągiem <( ̄︶ ̄)>.

Trochę ponad godzina jazdy szybko minęła (chodź pociąg miał 10 minut spóźnienia), ale w tym miejscu muszę napisać że małe, ukraińskie dziecko o wiele lepiej orientowało się w sprawach maseczek, aniżeli większość Januszy i Grażyn z kicholami na wierzchu xD. W drodze powrotnej było to samo - ale to już stwierdziłem że też olewam i pojadłem se popcornu jak nikt nie widział :-P.

Dobra, bo to miał być szybki, krótki wpis a ... wychodzi jak zawsze heh.

Wysiedliśmy w Wilkowicach-Bystrej i cóż, sklep, i rura w górę. Średnio lubię ten odcinek Beskidów: bo po a) przechodzony, po b) mało widokowy, a po c) stromy heh. No ale zawsze było tam dużo jagodzin, więc pojechaliśmy :].

Szło się jednak mega przyjemnie, ludzi nie za dużo (jagód w sumie też pfff) i w sumie to była tylko jedna "atrakcja", a był nią ... Marshall :D. Piesek spuszczony ze smyczy witał się z wszystkimi na szlaku i bez marudzenia dawał się wszystkim głaskać ▼・ᴥ・▼ heh. No normalnie towarzyski jak nie wiem co :D. Gocha trafiła idealnie, tak samo zresztą jak ja z moim kotem heh.

Góra, sklep, schron, dół i w sumie samego szlaku nie ma co opisywać :P. Około kilograma jagód jednak zebraliśmy, więc bilet praktycznie się zwrócił :p.

Trasa:


Fotki:
Już na szlaku ;]

Spokojnie pod górkę ...

... i popas + pierwsze jagody :)))


Idziemy dalej ;]


Druga (za nami) polanka jagódkowa i psia radocha :P

W drodze do ...

... sklepu :)

Lodzik z czekoladą za 6 zeta, Żubr w puszcze tyle samo. Ehhh, a tam był taki fajny, tani sklep - uwielbiałem go, a teraz nim gardzę xD :p.

BTW: :D


xDDDDDDDD

Schron i miliony ludzi xD

Schodzimy => Kwiatuszek (:D) .... i jakiś badyl z czymś różowym :))) :D

Szlak rowerowy - Panowie walczą dzielnie :D


Nam by się pewnie nie chciało, no chyba że zjechać, to tak :DDDD.

:P


Coraz niżej ;]

Jeszcze chwilka ...

... i miasto


Malutki deszczyk ...

... i ten większy

Ale my byliśmy minutę od PKP ...

... więc idealnie 〜(꒪꒳꒪)〜.


 Bardzo dobrze że nie kombinowaliśmy z dłuższym szlakiem, bo ja można przeczytać (o tu), to nieźle później tam lało :).

Trochę czekania z piwkiem w ręku (i popcornem - ale miałam smaka!!) mieliśmy, pociąg przyjechał, wróciliśmy na Piotro, gdzie Gocha zaliczyła spacerek do domu, a ja prawie z miejsca poszedłem spać. Usnąłem o 18:00, wstałem o 05:00 :D. Odespane heh. Prania ino nie wyciągłem (:P), ale to nic się nie stało. Prał się praktycznie ino czerwony plecak - bo piwo mi się w nim wylało heh :).

Podziękował za wypad => piesek górki ogarnia, więc jeszcze pewnie nie raz z nami pojedzie :)

==========================
I dokładnie :P



Kategoria Góry

Babia (1725m) z babkami :] ❤️

  • DST 20.60km
  • Kalorie 4198kcal
  • Aktywność Wędrówka
Piątek, 26 czerwca 2020 | dodano: 28.06.2020



Genezy wyjazdu to tym razem nie będzie :P. Łukaszowi, Marzenie i Gośce po prostu kończyły się "długie" urlopy, a zwiedzali praktycznie ino ... markety budowlano-spożywcze xD.

Taki smutek:


Zmienić to trzeba było, więc Łukasze wyjechały od siebie po 7:00 i na "dzień dobry" dostali misję ... obudzenia mnie xD. Budzik miałem nastawiony na 5:20, ale pewno go Majka wyłączyła hehehe :D. Kot na całe szczęście naprawił swój błąd (xD) i jak tylko Łukasz z Marzeną zaczęli walić mi do drzwi to ... przebiegła mi po twarzy xD.

Łukasz z fochem (choć Gocha przypominam że ma zapasowy klucz do mojego domostwa!) ale jakoś w ciszy i spokoju udało się nam dotrzeć (przez postój w sklepie - tym razem bez płaza w logu) do Zawoi Markowe :].

Na sam start, tym razem wyjątkowo bez misji szukania miejsca parkingowego. Czemuż to? Otóż parking był płatny 15 zł od auta :D. Zaparkowaliśmy i zapłaciliśmy więc i zaczęliśmy wędrówkę od szlaku najlepszego ... czyli tego, który omijał płatne (6 zeta) wejście do lasu :P.

Co do samego iścia to w sumie od samego początku zrobiły się nam dwie grupy. Na początku wędrowali Marzena z osobnikiem zdecydowanie zarażonym (niestety objawowo xD) marudo-wirusem (:P), a my z Siostrą z uwagi na jej niedawno dopiero wyleczoną kontuzję stopy na spokojnie za nimi heh. 

Co do szlaku to hmmm? No kapitalny był!! Dobrze że wyjechaliśmy te 30 minut później, bo pewno byśmy szli w tłumie, a tak to na odcinku od auta do schroniska spotkaliśmy chyba ... ze pięć osób ^_^. Nie ma za co :P. Przy schronienie chwila na popas (jogurt i chleb z Łukaszka :D) i rura na Perć Akademików!! Uwielbiam ten odcinek => ale co jest do wejścia, to jest ;).

"Młodzi" polecieli przodem, a ja z Gochą na spokojnie, mozolnie, nabieraliśmy wysokości. Gocha pewno kryzys miała niejeden, ale mając że pamięci że jej syn zdobył ten szczyt, walcząc z własnymi słabościami wlazła na górę *\0/*. Tam w planach miałem piwo, ale niestety wiało tak że łeb chciało urwać xD. Super że Marzena zabrała olejek do opalania, bo pewnie by nas tam nieźle zjarało ;).

Szybkie fotki i zaczęliśmy "uciekać" granią w kierunku przełęczy Brona (1408m n.p.m), na której nastąpił ostatni dzisiaj podział => ja przodem, a reszta tym razem ze mną ;]. Po niecałej pół godzinie meldujemy się drugi raz przy schronisku na Markowych Szczawinach robiąc "iksa" na naszej dzisiejszej trasie.

Czyli zupełnie jak tak jak ja dzisiaj:

ᕙ(⇀‸↼‶)ᕗ

Wracając do mojej pewno już monotonnej opowieści, to na schronie nastąpił ostatni na szlaku papas, a Łukaszowi po wypiciu napoju z chmielem w składzie od razu wrócił humor. I dobrze :P. Pozostało nam więc ino jeszcze godzinne na zejście do auta. Tu już wszyscy "w kupie" i ponownie bez ludzi na szlaku (30 minut!! - nie ma za co :P) z moim moczeniem stópek w rzeczce, ogarnęliśmy szlak zielony i mogliśmy z postojem w McDonaldzie wrócić do Kato (◍•ᴗ•◍)❤.

Klimat w trasie powrotnej? Oczywiście wiadomy => chmielno-rozśpiewany :D.

Dzięki wszystkim, dzień uważam za mega dobrze wykorzystany :))

Trasa:



Fotki => tym razem ino od dziewczyn, bo ja z pośpiechu zostawiłem telefon w domu, a Łukasz (pewno z wkurwu) w aucie ;]

Początek - jest piwko, jest impreza :D

Cudny szlak ;]

I nawet jak się piwko skończyło, to szło nalać darmowej źródlanki ;]

Widoczki i ...

... schron po raz pierwszy ;]
Pozdro Kuzyn ;)


Ruszamy z Percią Akademików:

Widoki że "ohhh, ahhh" i te badyle mmhmmmm


Cudnie ...

... choć jak widać męcząco :P

Dobrze że Gocha miała kijek heh 

Idziem dalej ;]

Pozy również być musiały :P


A Łukasz na spokoju :)))


Już blisko ....

... i ole!!! Gocha na Diablaku :))))

Pitamy, bo wieje :P

O tak :)))


Przełęcz Bronia tuż, tuż.
Badyli brak :P


Zdjęcie schronu już było, więc coś z zejścia ;]



No i po transferze na ten miesiąc :P

Dziś miał być rower, ale odsypiałem. A jutro burze xD. Choć w sumie to nieźle, bo mam taki bajzel na chacie że masakra :P

==================
BTW: Dobrze że choć jeszcze na śmiecha wystarczyło :P


Myśmy na całe szczęście mieliśmy dobre piwko na szlaku :DDDDD


Kategoria Góry

Gorc (1228m n.p.m.) + Ćwilin (1072m n.p.m.)

  • DST 17.33km
  • Kalorie 2987kcal
  • Aktywność Wędrówka
Sobota, 6 czerwca 2020 | dodano: 08.06.2020

Na start sorki za obsuwę => wczoraj (niedziela) było mega towarzysko, a dziś no cóż, trzeba było popracować i trochę swoje odchorować heh. Wasze wpisy będę sukcesywnie nadrabiał ale pierw mój, bo już się upominają :-)


Wczorajszy dzień (klasycznie) stanął pod znakiem deszczu, ale to nie przeszkadzało mi nic a nic. Zrobiłem zakupy, pogłaskałam kota i ogólnie odpocząłem, a przy okazji .... zobaczyłem latającego superbohatera

Ꮚ˘ ꈊ ˘ Ꮚ


Co do genezy dzisiejszego tripu to tym razem będę miał łatwo, gdyż Łukasz miał nieodzowną chęć przejechania się swoim nowym samochodem w jakąś dłuższą trasę, aniżeli do Biedry i z nazot :D. Praca zdalna ma jednak więcej minusów niż plusów heh xD.

===========
Grubo ponad dwie i pół godziny jazdy (o dziwo bez Morfeusza xD) spłynęły dość szybko i mogliśmy z Łukaszem "odpalać" wspólne (życie pasażera wymiata :P) nawodnienie, bo jak wiadomo:

:DDD

Ogólnie szlak (a raczej pożarówka, bo oficjalnie to nie był szlak) całkiem sympatyczny. Szło się błogo, a do tego jak zwykle cały czas fajnie gadaliśmy => dobre towarzysko to podstawa (•‿•).

W sumie bez przygód, meldujemy się jak się okazało na naszym pierwszym celu: czyli wieży widokowej na Gorcu, którą to chyba ze trzy lata mieliśmy w planach xD.

Co ważne: jagódki (nie uznaje zwrotu "borówka" :p) robią się coraz ładniejsze. W tym roku miałem na nie nie jechać, ale chyba innego sposobu na wyciągnięcie Gochy w góry nie znajdę :D


Po chwili relaksu na szczycie (ośnieżone Tatry się pięknie ukazały) mogliśmy zacząć schodzenie do auta gdzie, nie licząc ostatniego asfaltowego odcinka (stromo) również bardzo sympatycznie się szło :].

Co do parkingu, to i tak super że w ogólnie udało się gdziekolwiek zaparkować xD.

Trasa cz.1:


Fotki:

Początek szlaku


Już blisko ᕙ(⇀‸↼‶)ᕗ


I myk, na celu ^_^

W dole polanka na której ...

... nastąpił relaks heh ;)


Komarów nie było, na całe szczęście ... kleszczy też nie ;)

BTW: idealnie pod namiot => niestety nie udało mi się Łukasza i Marzeny namówić na taki wyjazd :D

Pozostałości z powrotu:



I już przy Leonie ;)


Namówić na namiot moich towarzyszy mi się nie udało, ale na ognisko to i owszem
( ◜‿◝ )

Niecała godzinka jazdy (z zakupami) i meldujemy się w okolicach domostwa Justyny Kowalczyk, czyli zamieniliśmy Gorce na Beskid Wyspowy :]. Czemu właśnie tam? Ano, jakieś 10 lat temu przy okazji zdobywania Korony Gór Polskich, przechodziłem przez Ćwilin i zapamiętałem tam cudowną polankę z widokiem na Tatry :). Taka dobra pod ognisko i ... kolejne próby pokazania że jednak namiot może nie jest taki do końca zły!! Ponownie nieudane że dodam :-D.

Polankę oczywiście zapamiętałem wzorowo, podejście na nią już niekoniecznie :D. No cooo? Pisało 28 minut? Pisało :P.

Zapatrzeni jednak w dodatkowe nawodnienie ...

... (nie, gitary nie mieliśmy :D) wchodzimy na szczyt i niech rozpocznie się uczta. Znaczy w sumie to to nie było takie proste => czemu? A no temu xD

Wiało masakrycznie (do tego brak badyli na szczycie) i rozpalić to coś to była katorga, podobna do tej ... ze Szklarskiej. Na całe szczęście dzięki pomocy moich znajomych udało się (jak widać powyżej) rozpalić i zjeść dość konkretnie :].

Później zostało nam już tylko zejście do auta (uważając żeby po drodze się nie zabić xD) i powrót na parking w okolicach baru "pod Cyckiem". Tym razem nie weszliśmy do środka, ale mogę zagwarantować że o ile Pani która stała tam kiedyś za ladą się nie zmieniła, to nazwa jak najbardziej ma rację bytu :D

Powrotu nie pamiętam - usnąłem i obudziłem się (a raczej zostałem obudzony) na Piotrowicach :DDD. Lubię i szanuję - opłacało się Marzenie trochę plecak ponosić, bo jechała (chyba :D) wzorowo :D

Trasa cz. 2

I fotki
:
Start

Szlakiem - tym razem niebieskim

Przed ...

... i na celu:

Ognicho że oho ho!! (◍•ᴗ•◍)❤




A tak z Beskidu Wyspowego ←_←


Mhmmmm

I kończymy .·´¯`(>▂<)´¯`·.


Udanie, o Panie ... udanie. Dzięki za towarzysko Panie i Pani!! :)


========
A schodząc na ziemię ...


"– Bon turystyczny będzie emitowany tak jak 500+. To będzie 500 zł na każde dziecko do wykorzystania na potrzeby wypoczynku turystycznego – wyjazdów, kolonii, wczasów. Skorzystają na tym polscy przedsiębiorcy świadczący usługi turystyczne – mówił prezydent Duda na spotkaniu z wyborcami w Stalowej Woli.

Przypomnijmy, że kilka tygodni temu rząd zapowiadał bon wakacyjny w wysokości 1000 zł dla każdego zatrudnionego na umowę o pracę, jednak świadczenie, wg zastępcy rzecznika PiS Radosława Fogla, będzie wyglądać inaczej – będzie to właśnie kolejne 500+ zapowiedziane przez prezydenta." Źródło uciekło - ale wszędzie o tym piszą :P

Dzięki, urlop na Czechach, a po Rysach jazda na nocleg na Słowację. Ewentualnie słoneczne Katowice, namiot albo Poznań. Ludzie (najemcy) będą przecież chcieli się odkuć - ceny tak polecą w górę że masakra ... XD.



==========
Na koniec jednak pozytywy:


Diobeł dostał info że trwałego urazu nie będzie miał i wróci "do żywych" po rehabilitacji - najlepiej ^_^. A no i jest filmik z dziś ^_^


Pozdro i do następnego!! ᕙ( • ‿ • )ᕗ


Kategoria Góry

Testy Leona

  • DST 12.75km
  • Kalorie 2120kcal
  • Aktywność Wędrówka
Niedziela, 17 maja 2020 | dodano: 18.05.2020



Geneza tego wyjazdu była jedna: czyli ta zawarta w tytule ;). Łukasz z Marzeną nieśmiale przymierzają się do wymiany swoich dwóch wysłużonych (choć ciągle jeżdżących - Mors pewno pogardzi heh) samochodów (których to łączna liczba lat jest porównywalna do mojego wieku :D) na coś nowego. Ogólnie to pewnie chcą zwiększyć mój komfort jazdy w góry, ale jakoś tego na głos nie chcą powiedzieć :P

Do kupna jeszcze daleka droga, ale moi compadres postanowili wykorzystać możliwość weekendowej jazdy próbnej, którą to oferuje Seat ^_^. Cel: Bielsko, bo pojeździć (i po testować) można, ale z limitem 200km. Cóż, nam wystarczy wszak na miejsce docelowe mieliśmy około godziny ...

... czy tam 60 minut jazdy :DDD

Poprzez kompilacje ze znalezieniem sklepu (i parkingu!!) dojeżdżamy w okolice zapory w Wapiennicy i ruszamy ścieżką, którą to Łukasz znalazł na czeskich mapach. Trochę stromo się wchodziło, zostały poruszone tematy 30-tek ...
(BTW: pozdro Łukasz :P)

... ale bez przygód i atrakcji udało się nam "wejść" na szlak zielony, omijając durny okrężny odcinek asfaltowy. Później na spokojnie dreptany w kierunku schronu na Szyndzielni, co chwile monitorując pogodę bo coś straszyli przelotnymi opadami ;/

Deszczyk (niegroźny) finalnie dopadł nas już pod schronem, tak więc szło się schować i napić piwka o suchości ;].

Długo jednak tam nie zabawiliśmy (bombelki płaczące) i minimalnie ryzykując poszliśmy dalej. W głowie miałem oczywiście Klimczok i Błatnią, ale Marzena stwierdziła, ze bardziej się jej podoba opcja 1:30' do parkingu od tej prawie czterogodzinnej :D. Mi jakoś szczególnie też nie zależało więc udaliśmy się pierw na szczyt Szyndzielni, a następnie na szlak żółty ;].

Decyzja była jak najbardziej słuszna, bo Marzenie na końcu już nogi się trzęsły heh. Przed Rysami trzeba jeszcze trochę poćwiczyć ;).

Po spacerku do auta (dzięki za KOLEJNY darmowy przejazd!!) i w rytmach wiadomych (:D) ...
... tym razem na popas do Pszczyny ;]

Dzięki za towarzystwo - autko bardzo fajnie, pewnie będzie dobre też do spania :P. Morfeusza jeszcze nie testowałem, choć koło domu było już blisko senności :D

Trasa:


Fotki:

Sprawca "zamieszania" :)

Początkowy odcinek => taki pod piwko (oczywiście nie dla Marzeny :D) i słonecznik, którego w końcu nie zabrakło :)

Widoki na Bielsko :)


Dalej szlakiem - im bliżej schroniska tym więcej ludziuf => durna kolejka pfff.
Na celu nr. 1 :)

Przelotne opady ;]

Cel nr. 2 i ekipa wyjazdowa :)

Zakochańce trochę jak hobbici przy mnie wyszli :D

Schodzimy => poniżej wieża widokowa i górna stacja kolejki

I nazot w lesie


Koniec ...

... a tą ścieżką się trzeba przejechać kiedyś :)


==========================
Weekend na mega plus, a dziś .... XDDDD



Kategoria Góry

Dla spokoju Janola heh

  • DST 20.71km
  • Kalorie 2536kcal
  • Aktywność Wędrówka
Sobota, 2 maja 2020 | dodano: 04.05.2020


Makabra ten wpis. Jakbym był tam sam, to ... bym go olał. Pierw tekst się usunął, później jakieś linki mi się potworzyły, następnie zdjęcie "się popsuły" => ogólnie poezja xD. 

Finalnie udało się jednak coś napisać ^_^


:PPPPPP

No co za niemądra istota :P

========================
Po samym tytule można wywnioskować genezę tego tripu. Michał już w poniedziałek, zagadał do mnie o sobotę w górach!! :-). A co mi szkodzi pomyślałem, a do tego kot też nie wyrażał dezaprobaty - znaczy chyba nie wyraził/a heh. Trzeba było czekać ino na pogodę i jechać: P

Do duetu w późniejszym czasie dołączył Łukasz i pozostało nam (pogoda była sprzyjająca) tylko ogarnąć jakiś szlak, który to będzie wszystkim odpowiadał. A kobiety głosu nie miały, bo nie jechały :P

Padło na yyy w sumie nic. Mi było wszystko jedno, innym też, więc stanęło na Porąbce i szlaku, którego brakowało mi na GPS workout xD. 

==============================
Dzięki uprzejmości Łukasza na miejsce dostaliśmy się szybko, ale wyjazd o 8:00 rano raczej mnie nie ucieszył. Gorzej że koledzy chcieli wyjechać już o 7:00 xD. Ja bym pewnie chciał wyjechać około 10:00, ale wtedy bym zmoknął, albo nie "zjadł" ogniska. DZIĘKI WIĘC PANOWIE ZA NAMOWĘ ^_^

Godzina drogi (z postojem w sklep jest płazem z logo) i meldujemy się na miejscu, gdzie na sam początek wygonił nas "z parkingu" jakiś cwel yyy pan xD. Że to niby jego teren prywatny - szkoda ino że nigdzie tego nie zaznaczył xD. Taki oto teren prywatny, bez oznaczenia. Przeparkowaliśmy (dla świętego spokoju) auto (znaczy Łukasz przeparkował :P) jakieś 100 metrów dalej i mogliśmy w końcu wyruszyć ;)

Można powiedzieć że bardzo się zszokowałem, bo spodziewałem się nudnego szlaku, a tu od razu były widoki i ... sklepy z widokiem xD.

I tak spokojnie gadając weszliśmy (z jednym postojem na popas) góra-dół, góra-dół aż na nasz cel, którym dziś finalnie była Kiczera. Tam chwila relaksu i mogliśmy schodzić do auta. Tyle :P.

Mogę ino dodać że las pięknie "pachniał" po deszczu oraz fakt, że nam się pogoda udała bo w Kato co chwile padał deszcz heh :).

TRASA:


FOTKI:
Ruszamy

Początkowy odcinek

Idziemy dalej ;]
Om nom, nom mhmmmmm :)

Idziemy dalej

I szczyt ;]



Schodzimy - miejscami było stromo xD

I już na dole ;]

Został nam jeszcze sympatyczny odcinek przy rzece Soła ...


... i do Kóz na ognicho :P

===============================


Myśmy to w sumie połączyli heh. No prócz kierowcy :P


Taki klimat :)
BTW: jeszcze trzeba tam ponownie (jak tu) pojechać rowerem ;]. Oglądać linka, bo to on mi wpis popsuł heh :D

Trollking na chwile odwraca wzrok :)

Oczywiście błędu kitku nie popełniliśmy :D

A tu już pachniało deszczem, więc po kartoflu i do auta ;]

Zdążyliśmy, a ja mogłem odpalić Morfeusza :P

Dzieki za wyjazd i czekam na kolejne :)))

=======================
Wracamy do "normalności" xD




Kategoria Góry

W końcu ʘ‿ʘ

  • DST 18.65km
  • Kalorie 2300kcal
  • Aktywność Wędrówka
Poniedziałek, 20 kwietnia 2020 | dodano: 21.04.2020


Piasek już wie, że jak ja przychodzę to będzie spacer :P.

Ogólnie rzecz biorąc, mogę w pełni stwierdzić że Marshall jest Gochy i raczej nie chce z powrotem do schroniska :D

No ok, jest też już troszkę mój :D

Więcej fotek z sobotniego spaceru oczywiście o tu :]

Całą niedzielę spędziłem natomiast w domu :/. Problemy żołądkowe to jedna sprawa (kibel rulez xD), a drugą sprawą jest fakt, że musiałem sobie trochę posprzątać ;). Nawet sobie nie zdajecie sprawy ile bałaganu może zrobić samotny kawaler mieszkający z kotem. A nie, cześć pewno sobie zdaję sprawę, ale nie mam zamiaru pisać o polityce :P.

================================
Dziś w końcu miłościwie nam rządzący otworzyli lasy, a ja dostałem dwie dobre wiadomości z rana. Pierwsza to taka, że urząd nam daje dodatkowe 150zł do wypłaty na zakup maseczek, a druga to informacja że Kierownik wziął se dziś urlop. No, taką pracę zdalną to ja rozumiem :P. Szybkie parkowanie i rura na pociąg żeby zdarzyć jeszcze do sklepu przed godzinami emeryckimi.

BTW: I tak długo wytrzymałem (:P) ...


... bo wycelowałem na odjazd o godzinie 9:45 czyli ideał ^_^.

Po godzinie jazdy melduję się w Wilkowicach-Bystrej i miałem plan iść na Szyndzielnię i Klimczok. Tu jednak jest dość długi odcinek miejski, a mi się średnio widziało łazić w tej głupiej maseczce. Zmiana kierunku więc i ruszyłem w stronę Magurki.

Po dwóch kilometrach byłem już w lesie - juhu ;)

Spokojnym szlakiem zielonym doszedłem (po trochę ponad półtorej godzinie) do celu. I co teraz? Szybka analiza mapy i gdzie tam mnie jeszcze nie było?

Mhmmmm, okej - szlak zielony. Tam też to się udałem i po dojściu na Straconkę, miałem iść miastem na dworzec. Jednak plan był z góry bez sensu (:P) więc wróciłem ... w góry heh.

Szybka analiza co i gdzie jestem i postanowiłem pierw pójść przez przełęcz Łysą, coby dokończyć pętle i poczekać sobie spokojnie 20 minut na pociąg, który to ... nie istniał :P. Zjadłem więc obiad i wsiadłem do kolejnego zuga, coby z niego (xD) wysiąść (bilet 10h daje radę :p) i pokazać wam gdzie jest najlepsze miejsce na patrzenie na wodę i góry - zdjęcia w relacji foto ;]

W mieście Łukasza Piszczka jeszcze dochodziłem ze dwa km i mogłem wracać do Kato i koto :P

Trasa bez Goczałkowic:


Fotki:
Na start szlak zielony


I już na górze

Postój i popas w moim ulubionym miejscu - z widokiem na Skrzyczne ^_^

Taterki niestety ino minimalnie widziane :-(

Sem ja ^_^ => bez maski mhmmm ;)

Bielsko-Biała z miejsca gdzie w końcu nie było badyli. Szkoda że taka "dziura" powstała :P

A tu już okolice Straconki ..

... gdzie nie zabawiłem za długo heh.

Zlot Patryków - widok mają godny :-)

"Czill" heh ^_^

Resztówka szlaku właściwego

A tu na koniec już najładniej wg. mnie położona stacja kolejowa na Śląsku ;]

Było było - jutro/dziś rower z Łukaszem ;]
==========================
A jeszcze do sklepu musiałem iść xD



Kategoria Góry

Z Czarnej na Barana do Czarnej ;]

  • DST 20.05km
  • Kalorie 2711kcal
  • Aktywność Wędrówka
Niedziela, 16 lutego 2020 | dodano: 19.02.2020

Dodaje zaległy wpis z gór.
Śmiechy se daruje, a tekst (który był napisany grubo przed wczorajszą psią informacją) zostawię taki jaki był.



Wczorajsza gonitwa i moja i Łukasza (rodzina tour) miała na celu jedno => wykorzystać niedzielę na jakieś górki i jeszcze trochę pooglądać te białe coś, co leży (albo powinno leżeć) zimą na ziemi heh. Ogólnie to dość nieźle wychodzi bo po śniegu w tym sezonie chodziłem chyba więcej od Morsa :DDD

===================
Ustawka u mnie i rura do miasta znanego z Małysza, ciulatego rynku, dość sympatycznych górek i ponoć ... ze śniegu zimą xD

Jak nic dwa metry :P


Co do szlaku to wybraliśmy opcje wejścia z Wisły Czarne na Baranią Górę, gdyż ani ja ani kolega nie mieliśmy tego odcinka odhaczonego na mapie.

O takie coś wymyśliłem:


Ja już w sumie kiedyś tym szlakiem szedłem (Kuzyn na pewno kojarzy akcję z nowoczesną lateksową skarpetką xD), no ale wtedy nie istniało jeszcze Endomondo. Trzeba było więc coś z tym zrobić :). Kurde, człowiek to wspomina jakby nie wiadomo jak dawno temu odbył się ten wyjazd, który to zapoczątkował nasze zimowe tripy :)

========================
Droga autem do Wisły spłynęła gładko, a później niestety zaczęły się jakieś objazdy które to spowolniły nas w stopniu znacznym xD.

Łukasz przynajmniej zimówki se przetestował heh :D


Parking (darmowy) również się udało fajnie zlokalizować (ten trochę dalej był płatny - 6 zł) i mogliśmy ruszyć jak się wydawać miało nudnym asfaltem. Na całe szczęście ów asfalt był pokryty śniegiem więc nawet całkiem sympatycznie przeszło się do szlaku właściwego, gdzie pozostało nam mozolnie nabierać wysokości i po około dwóch godzinach zameldować się na szczycie ;].

Super że od tej strony drzewa robią doskonałą robotę jako wiatrochron, bo tylko słyszeliśmy jak nam nad głowami wiatr duje xD. Można rzec że gdybyśmy poszli od Węgierskiej Górki to pewno by nas wróciło z powrotem do auta heh. Tamtą stronę zaatakował kornik i niestety ogromne ilości lasu zostały wycięte. 

Co się odwlecze to jednak nie uciecze więc na szczycie wystaliśmy tylko parę chwil i nastąpiła ucieczka.

Kolejny odcinek do schroniska na Przysłupie to już bardzo spokojny dukt z milionem osób nas mijających, ale za to z kapitalnym widokiem na Tatry :-). Oczywiście jak sikałem to "zza winkla" musiała się jakaś laska wynurzyć xD.

Kolejnym punktem był odpoczynek schronisku i popas. Łukasz kupił sobie ponoć dość dobry żurek, a ja miałem zrobione w domu hamburgery z colą. Bardzo dobre, aczkolwiek wolałbym żebym jadł i popijał Colą, a nie hamburgery nasączone Colą xD. Rada dla wszystkich: jak już nosicie raki w plecaku to jednak lepiej jest wybrać też opakowania szklane, a nie plastikowe. Nie wnikajcie - czerwony plecak już uprany sobie w łazience schnie xDDD.

Po wizycie w schronie nastąpiło mycie wnętrza plecaka w śniegu i mogliśmy zacząć schodzić. Bardzo fajnie się szło, szlak też jakoś do wyjątkowo stromych nie należał i nie wiedząc kiedy znowu weszliśmy na jakąś pożarówkę wiodącą wzdłuż rzeczki (giry oczywiście zamoczone :p) i weszliśmy na nudny asfalt, którym to domknęliśmy pętlę. Ten odcinek od rzeczki do auta niestety już się bardzo dłużył ...

O ile część butna się dłużyła, to nie wiem co napisać o wyjeździe z Wisły xD. Korek gonił korek, a poluzowało się oczywiście w chwili gdy szedłem sobie obok auta => dzięki Łukasz za poczekanie, darmowy transport, ściepę na karmę dla kotków i oczywiście towarzystwo :-).

Zaś oczywiście miałem się nie rozpisywać, a wyszło jak zwykle :D

Trasa:


Fotki: 
Początkowy odcinek


I tu już zaczyna się zabawa ;)


Wodospadzik ;]

Milusio :]

Wariaty xD

Dalej szlakiem :)



Tartaki po raz pierwszy

Szczyt


Wiało xD 
Jak wiatru nie słychać to o tu => https://www.youtube.com/watch?v=yNfqtHn1MtU&featu... proszę :)

Ponownie Tatry


A my dalej szlakiem

Schron

I w dół ^_^



Asfalt, znaczy chyba ;)

No dobra - asfalt ;)

Moczenie stupek


I do auta :)


Kategoria Góry

3/3 S.Z.T. => Dumbier 2043m n.p.m + noclegi

  • DST 9.31km
  • Kalorie 2571kcal
  • Aktywność Wędrówka
Niedziela, 26 stycznia 2020 | dodano: 31.01.2020



Ostatnia część Słowackiego Zimowego Tripu będzie wpisem łączonym z trzech dni. Bez sensu byłoby robić trzy oddzielne, skoro każdego dnia przechodziłem ino ... około trzech kilometrów :D. Ogólnie to łącznie nie wyszło więcej niż 10km a takich BeeSów nie pisze, ale tego by było po prostu szkoda ;] Poza tym mogłoby się to dla mnie skończyć śmiercią lub trwałym kalectwem ze strony uczestników :D

Mapka z dni 26-28.01.2020


Niedziela 26.01.2020 czyli już troszkę grubsza misja aniżeli wczorajsze leniuchowanie, bo ktoś nas jednak musiał przewieźć autem (niecałe 100km) do centralnej Słowacji na kolejny punkt wycieczki. Słowacy niestety mają karygodny (hehe) dopuszczalny wskaźnik spożycia alkoholu na poziomie trzech zer. Łukasz poczęstował alkomatem i wyszło że mogliśmy skorzystać z noclegu troszkę dłużej niż planowaliśmy, ale to nic się nie stało :P. Pogadałem sobie z właścicielem, zdałem (bez szkód) piętro, poczęstowałem polskim piwem i jak już Michał był w stanie jechać to z jedną wizytą w słowackim Lidlu (o boszeszzzz jakie tam mają dobre ceny xD) dojechaliśmy na bezpłatny parking (o boszeszzzz jak fajnie) i mogliśmy wyruszyć na szlak wiodący do naszego noclegu, którym to tym razem było Schronisko Stefanika zlokalizowane na 1728m n.p.m.

W sumie na tym bym mógł zakończyć pierwszą część opowieści bo iście z bagażem pełnym żarcia, ciuchów, kosmetyków, alkoholu i tym podobnym zmęczył mnie masakryczne. Niby latem to tylko niecałe dwie godziny marszu, ale zimą muszę przyznać że podejście było godne gdzie ... po raz kolejny muszę pochwalić samego siebie za inwestycję w raki :].

Śląsk miał być pierwszy a reszta (po paru zjazdach) miała dojechać później. Na stoku jednak była za duża ilość turystów i z parkingu (godz. 14) wystartowaliśmy około pół godziny za nimi. W schronie byli pierwsi bo .. no cóż (:D) nam ponownie się nie spieszyło heh. Co najlepsze nasza czwórka finalnie podzieliła się na trzy grupy i w równie długich odstępach czasowych na noclegu zameldowali się kolejno: Łukasz, później ja, a na końcu Janiol i Zientas xD

Zdjęcia:
Początek i ponowna dyskryminacja rowerzystów:

BTW: sorki Mors, ale i tak nikt by tam (a zimą szczególnie) raczej nie wjechał xD

Obładowani ...

... ale zadowoleni heh

Idziemy dalej


26 STYCZNIA :DDDD


2% czego???? :DDDD
Trochę wypite reszta do schronu, a my już w grupach do góry :)

Ostatki Łukasza - my za widnego nie doszliśmy ;)

Zachodzik (ponownie od Łukasza) z okolic schronu

Domostwo - dobrze że zdjęcia zapachu (jutrzejszego) nie oddają :D



Tak :P

=====================================================
W poniedziałek 27.01.2020 po wieczornej kolejnej integracji gdzie alkomat (Łukasza) szalał jak chyba nigdy wcześniej, poszliśmy spać z mocnym nastawieniem że rano idziemy na wschód słońca na najwyższy szczyt Niżnych Tatr.

Jak na taką imprezę to całkiem sprawnie rano/w nocy pozbieraliśmy się z prycz z wyr i o godzinie 6:00 wyruszyliśmy w kierunku szczytu do którego wg map mieliśmy (latem) około 40 minut drogi. Całkiem stromo ale stabilnie się szło i na Dumbierze zameldowaliśmy się jakieś 20 minut przed słonkiem. Im bliżej głównej atrakcji tym mocniej mnie spanie brało co skutkowało (joł, joł) że już o jasności jako pierwszy wróciłem do schronu. Jak ma się coś robić na siłę i się zmuszać to lepiej olać i iść spać :D

Wróciłem tą samą drogą, zjadłem gratisowe śniadanko i się położyłem. Chłopaki poszli na Chopok więc byłem przekonany że mam co najmniej sześć godzin raju dla mnie - nieprzyzwyczajonego do aż tak licznego towarzystwa.

Heh, tak mi się ino wydawało bo do naszego pokoju zawitał Gajus który zaliczył skręcenie kostki:

To nie jego stopa :P Jego trochę spuchła, ale na całe szczęście niegroźnie ;]. Towarzysz oczywiście mi nie przeszkadzał i pospałem sobie do 14:00 dając odpocząć wątrobie. Chwile później wróciła ekipa, chwilę pogadaliśmy i wpadł mi do głowy plan coby sie rozprostować gdzieś na tamtych szlakach (:D)

Chcieć a wykonać to jednak dwie różne spawy heh

:DDD
Skończyło się na rozmowach, śmiechach itp.
Dzień zakończył się oglądaniem gwizdek ...

... i nicnierobingiem ;]

Fotki:
Jazda na szlak ;]



Cel i ...

... Taterki ;]

Czy się opłacało wstawać i męczyć możecie ocenić sami ;)

Gajus i zaefajne zdjęcie :)

Schodzę samotnie, choć mieliśmy wykupione ubezpieczenie to jednak nie ryzykowałem że zasnę na szlaku i coś se zrobię ;)

Nocleg po prawej stronie


==================================
We wtorek 28.01.2020 rano pierwsza część pakowania, następnie gratisowa jajecznica ...

... toaleta, dokończenie pakowania i mogliśmy wracać na parking.

Warunki?? Hmmm no były trochę inne od tych co mieliśmy do tej pory ale i one szczególnie nikomu nie przeszkadzały ;]. Było po prostu inaczej heh. Już raczej z minimalną dawką alko we krwi ruszyliśmy za Kuzynami, Sołtysem i Gajusem, którzy to wyszli (dłuższa droga autem na chatę + kostka Gajusa) trochę wcześniej. 

Pierw przez śnieżycę (pizdziło), później stromo w dół (raz mnie plecak przeciążył xD) i tak aż do końcówki zejścia gdzie połączyliśmy siły i wspólnie doszliśmy do parkingu śmieci powyrzucać. Następnie drugie pożegnanie i każdy w swoją stronę ;]. Dzięki wszystkim za wyjazd, wątroby się ponoć regenerują ;))))))

Fotki:
Na początek małe porównanie niedziela i poniedziałek kontra wtorek xDDDDD
Schron ...



... i ławeczki koło niego xD


Janiol jednak zwarty i gotowy :))))

Łukasz też ;]

Ciągle zapakowani maksymalnie ;]

Udało się - można oblewać ;]

Już na spokojnym "płaskim" ole!!!

Parking i ...

... Polski Cieszyn :DDDDD


Co do drogi powrotnej do jechało się długo, ale jakoś bezpiecznie się dojechało ;]

FILMIK: ;]


NA KONIEC WIELKIE, OGROMNE, NAJBARDZIEJ SZCZERE PODZIĘKOWANIA DLA KASI (SĄSIADKA Z KLATKI OBOK) I MARZENY (TŁUMACZYĆ NIE MUSZĘ) ZA OPIEKĘ NAD MAJKĄ :)))). DZIĘĘĘĘĘKKKKKKKUJJJJJE :*****

=============================================

Teraz się można ogrzewać :D


Kategoria Góry

2/3 S.Z.T. => Mnich 1110m n.p.m.

  • DST 11.73km
  • Kalorie 2370kcal
  • Aktywność Wędrówka
Sobota, 25 stycznia 2020 | dodano: 31.01.2020



Drugi dzień rozpoczął się od tego że ... no nigdzie się nam nie śpieszyło :P. Wielkopolanie pierw pojechali po Kuzyna do Zakopanego, potem mieli w planach Świnice, a my? My nie chcieliśmy narażać jednego z nas na kierowanie autem, więc postanowiliśmy zrobić sobie pętlę wokół komina. Godzina wyjścia na szlak? A co to kogo obchodzi (:P) => jak się zachce to wyjdziemy :D

BTW: :DDDD


Finalnie wyszliśmy chwilę po 15:00, a do zrobienia było tam około dwunastu kilometrów z maksymalną wysokością na poziomie trochę powyżej 1100m n.p.m ;]. Brzmi banalnie co nie? No i w sumie tak było, nie licząc tego że pierw przecieraliśmy się przez błoto (drwalbile), a później trochę zapadaliśmy się w śniegu. Cel finalnie udało się po malutkich bólach i mękach osiągnąć i mogliśmy zejść (raki rulez) po stoku do miasta na kolejną integrację ^_^

BTW: Pyrki również były zadowolone z dnia dzisiejszego bo szczyt zdobyli :). Problemów z wjazdem kolejką na Kasprowy nie mieli, pogoda im również dopisała i nikt nie spadł => same plusy :]. Jakby ktoś chciał zobaczyć jak się im się szło po wysokościach to O TU można pooglądać przewie dwudziestominutowy materiał :)

Dobra wracamy do nas :P
Trasa:


Fotki:
 Tym razem już z balkonu było widać nasz dzisiejszy cel :)

Zuberec

Jeszcze widoczek na fajny domek i ...

... przez parking ...

... meldujemy się na szlaku, na którym to na "dzień dobry" widzimy takie oto ostrzeżenie:

Ale dzielnie idziemy - strzałów nie było słychać ;)


No tak, jak nie myśliwi to kto? No kto???

Mają rozmach sku$%@&*, choć w sumie ...

... to po co nam drzewa? xD

Szlak się trochę popsuł ... 

... ale my idziemy dalej ;]

Później jeszcze jakieś klachy, piwkowanie i skończył się nam dzionek - nocka była jednak w mega klimacie :)



Latarkami musieli powkurzać - a tak ładnie było gwiazdki widać ;))

No i na celu ;]
Pozostało ino zejść do bazy :)


:P
=======================
A na koniec bankowo nie zgadniecie kogo bardziej szanuje? ...


Kategoria Góry

1/3 S.Z.T. => Grześ (Lucna) 1653m n.p.m.

  • DST 23.19km
  • Kalorie 2654kcal
  • Aktywność Wędrówka
Piątek, 24 stycznia 2020 | dodano: 30.01.2020



Na start sorki za opóźnienia z pisaniem ale:
=> po a) we wtorek po powrocie było ogarnianie się, pranie, sklepy itp.
=> po b) w pracy (w środę) jednak kazali pracować xD
=> po c) na początek chciałem jednak wysłać swoje zdjęcia do innych
=> po d) niespodziewanie wczoraj wyskoczyła nam z Gochą wizyta z Aryą u weta ;/
=> a po xyz) cholerka, musiałem odpocząć i po nadrabiać Wasze wpisy :)

============================================
Co do samej genezy, to tym razem nie można napisać że cokolwiek było na spontanie. W zeszłym roku pierwszy raz od chyba dziesięciu lat odpuściłem zimowy trip i skończyło się to ... trzymiesięczną kontuzją Kuzyna sieroty (:D) => tym razem dopuścić do tego nie mogłem :)))
W sumie to ogólnie dość dużo myślenia nie było i chyba każdy doszedł do wniosku że wyjazd w Niżne Tatry będzie planem idealnym. Szkopuł ino w tym, że tam nie było za bardzo co do chodzenia i lepiej było "porozbijać" ten wyjazd na dwa miejsca docelowe. Noclegi udało się załatwić na kwarterach w Zubercu (43zł/noc) i w schronisku Stefanika (90zł/noc + śniadanie) na 1728m n.p.m. W Zubercu liczyłem na Siwy Wierch, ale niestety po tej stronie Tatr większość szlaków jest na zimę zamknięta. Do wyboru mieliśmy więc wcześniej uzgodnione dwie opcję polskie ;]

Tyle tytułem genezy, czas na konkrety. Na dzień przed planowanym wyjazdem zrobiliśmy zakupy w sklepie z owadem w tle i kolejnego dnia punktualnie o 4:00 zjawił się pod moim blokiem Zientas. Szybkie pakowanie, zgarnięcie z Brynowa pozostałej dwójki naszych kompanów z katowickiej ekipy i rura w kierunku okolic Zakopanego ;]

Droga jak zwykle spłynęła płynnie (czasem nawet gorzko-płynnie :P) i meldujemy się na miejscu. Parking udało się ogarnąć bez problemu i w temperaturze trochę bardziej sympatyczny niż ta, która "minęła nas" na drodze ...

... rozpoczęliśmy radosnym krokiem wycieczkę nasz tytułowy cel.

W opcjach był jeszcze Suchy Wierch (pętla), ale jednak pogoda była na tyle przyjazna (pod kątem widokowym) że postanowiliśmy wejść troszkę wyżej :). Szlak (prócz jednego nieplanowanego strzaskania tyłka) spłynął jak to zwykle bywa w mega fajnej atmosferze i po minięciu schroniska w dolinie Chochołowskiej i półtora godzinnej "wspinaczce" zameldowaliśmy się na szczycie Grzesia. Czemu tam? A bo jeszcze śladu tam nie miałem :P. Powrót stety/niestety nastąpił ... tą samą trasą ;/

Nie powiem akurat mi się bardzo fajnie szło i ten dzień mogę śmiało określić jako najlepszy z całego wyjazdu. Atmosfera się zgadzała, kilometry też, a o widokach najlepiej"opowiedzą wam" Fotki ;) => wrzucę ich dużo, bo mi wuchta transferu została :P

Start ;]



Warunki bardzo dobre, choć mogło być troszkę "więcej" na termometrze ;)



Przezorny zawsze ubezpieczony ...


... :DDDDDDDDDDDDD

Szlakiem => fajnie bo jakoś mega dużo (jak widać) ludzi nie szło ;]

A tu zostałem brutalnie zaatakowany z zaskoczenia od tyłu heh


Ja akurat spadłem centralnie na kość ogonową => czuje ją do tej pory xD

Chochołowska i to właśnie tu (i w sumie na szczycie) kręciło się najwięcej turystów


I w końcu na szlaku właściwym


No już, na pewno :P

Delikatnie ale monotonnie pod górkę ...

... przynajmniej było trochę cieplej :)

Im jednak mniej drzew tym więcej wiatru i zimniej ...


... ale dzięki temu były widoczki => np. Babia Góra w tle ;]

Ostatnie z podejścia i ...

... szczytujemy



Jak już zjawił się ostatni ze zdobywców (xD) to ...


... nastąpiła wspólna fotka z rąsi :)

I jeszcze panoramka ;]

Odhaczone i mogliśmy wracać. Fotek z powrotu praktycznie brak, bo robiliśmy "węża" ;]
O takiego:

Jedno ino wrzucę z końcówki wycieczki ;)

Zgodnie z planem mieliśmy wyjść około 7:00 - 7:30 => była jednak obsuwa czasowa więc nic więcej nie zapętlaliśmy i autem pojechaliśmy na nocleg do Zuberca. O nim jednak w kolejnym odcinku. Bywajcie :D
===================================
BTW: Miśka nie spotkaliśmy ;]


Kategoria Góry