Lapec prowadzi tutaj blog rowerowy

Rowerowo-górski blog cyniczno-ironiczny ;]

Wpisy archiwalne w miesiącu

Maj, 2024

Dystans całkowity:193.44 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:10:55
Średnia prędkość:17.72 km/h
Maksymalna prędkość:57.50 km/h
Liczba aktywności:3
Średnio na aktywność:64.48 km i 3h 38m
Więcej statystyk

Objazd (no prawie xD) Tatr 3/3 => Kieżmark - Śtrba

  • DST 37.59km
  • Czas 02:24
  • VAVG 15.66km/h
  • Sprzęt Szkodnik
  • Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 3 maja 2024 | dodano: 09.05.2024


Powitałka już z dnia czwartego, ale humor miałem tego dnia podobny do niej ¯⁠⁠(⁠°⁠_⁠o⁠)⁠/⁠¯ 

Trzeci dzień muszę jednak zacząć odpisywać od końcówki dnia drugiego. Wieczorem jedliśmy z Magdą sałatkę z trochę przejrzałym pomidorem ... 

... ale wieczorne atrakcję żołądkowe załatwiła mi pewnie ta konserwa z polskiego sklepu. Rano w sumie brzuch już nie bolał, ale za to bolały krzyże =⁠_⁠=. Pierwszego dnia łóżka były mięciutkie, a te tutaj, no bez komentarza jak dla mnie ಠ⁠ω⁠ಠ. Równie dobrze mogłem wziąć pościel i iść się wyspać przed nocleg xD


Tia, pobudka? A jak 05:30 - dziękuję ci organizmie :P. Wstrzymałem trochę wstanie, ale jak zobaczyłem że w łóżku obok śpi tylko Marzena, to zacząłem kombinować z finalną pobudką. A tu nagle słyszę głosu Łukasza (wspólna sypialnia), bo Marzena w nocy się przeniosła do drugiego pokoju xDDD  

No dobra wstałem, za oknem na naszych słowackich Malediwach (nieczynny jeszcze w tym roku basen miejski xD) zza chmur zaczyna wyłaniać się słońce. Leniwie, co rozumiałem :P. Śniadanie, ogarnięcie się, pożegnanie się z Magdą (też chyba doceniła komfort łóżka) i rura przez pierw miasto ... 



... a potem już mega klimat z Tatrami naprzeciwko nas ʘ⁠‿⁠ʘ 






Fajny chłodek od rzeczki gratis, bezwietrznie, nudno jak na plotku ...

... atrakcja(?????) ...


... dłuższy pitt - stop, ocena sytuacji i kulamy się dalej ... już z kontuzją ರ⁠╭⁠╮⁠ರ 

O tym odcinku tylko wspomnę, no ale był beznadziejny, a do tego częściowo remontowany :/ 

Muszę też napisać, że Słowaccy kierowcy są o wiele lepsi niż ci nasi - grzecznie czekali aż przejedziemy, nie trąbili, a jeden nawet mnie wpuścił przed siebie. Toż to szok ⊙⁠.⁠☉ 

No i dojechaliśmy do Popradu. Też średnie miasto, niby ze ścieżkami, ale podstawowym zadaniem było z niego uciec heh 



Skubane jeszcze na końcu nas zaskoczyło (jednym z miliona) remontem mostu i kicaniem z DDR-ki na DDR -kę przez ulicę. A potem ... pitt - stop decydujący czy jedziemy dalej czy ogarniamy szpital w Popradzie. Już nie puchło i ogólnie mega źle nie było => to jedziemy ᕙ⁠ ⁠(⁠°⁠ ⁠~⁠ ⁠°⁠ ⁠~⁠)


Do tego tereny (jak będzie widać poniżej) były w miarę płaskie, bólu nie czułem praktyczne wcale (ino dyskomfort), wszystko w nodze działało, ale i tak meeeeeega spokojnie kulaliśmy się do przodu (⁠•⁠‿⁠•⁠). Po takich oto terenach: 








Kolejny pitt - stop kontrolny miał być za trochę za ponad 10km, na oblewanie okrągłych cyferek. I oczywiście z tego wszystkiego przestrzeliłem :P 


Chwila przerwy, chłodna głowa, i już wiedziałem że być może i bym przejechał (+ cześć wepchał) całość, ale nie było sensu hamować Łukasza tempem na poziomie 14-15km/h. Kolega się tylko spytał czy dałbym radę przekręcić jeszcze 8km żeby dziewczyny miały lepszy dojazd do mnie. No oki ◉⁠‿⁠◉ 



To powyżej to był już wypych miasta Śtrba. Tamże sympatyczna wizyta w sklepie i mogłem już praktycznie zakończyć jazdę xD. Łukasz pomknął w siną dal (upewniwszy się oczywiście że sobie poradzę), a ja na miejsce spotkania ^⁠_⁠^. Nie najgorzej wyszło bo dziewczyny robiły sobie rundkę wokół Szczyrbskiego Jeziora ...

... czyli miały (co było ustalone wcześniej) do mnie jakieś 15-20 minut jazdy autem ;]

Miało być przeważnie płasko - nie było. Czasu (ani chęci) na dokulanie się na dworzec kolejowy też nie, ale czas na piwko i malutkie co nieco (na parkingu, koło cmentarza) już był :P 

No to na nocleg ᕙ⁠ ⁠(⁠°⁠ ⁠~⁠ ⁠°⁠ ⁠~⁠) 




Dziś finalnie ujechałem ino tyle ...

... a ogólnie tyle :(


Na noclegu zjawiamy się praktycznie w tej samej chwili co Łukasz (ponoć mega długi odcinek zjazdowy był chwilę po tym jak odpuściłem), zameldowanie się, i jazda do sklepu + lekarena (apteki) po rzeczy potrzebne. Z plusów wieczorny grill ... 

... z minusów poranna noga -⁠ᄒ⁠ᴥ⁠ᄒ⁠- 


Łukasz oczywiście dokręcił całość => gratulacje :)))






>>>>>> TU ZAREZERWUJEMY MIEJSCE NA FILMIK (⁠ʘ⁠ᴗ⁠ʘ) <<<<<<<<

Ostatniego dnia kolega wyjechał jakoś po 7:00, ja wstałem chwilę po nim i gapiłem się w góry, później wstała Magda, na końcu Marzena :). Pakowanie się, śniadanko i chwilę po godzinie 10:00 (z komplikacjami katowickimi xD) ruszyliśmy na wspólne spotkanie w środowym punkcie początkowym. Do domu Kropkował już Łukasz ʘ⁠‿⁠ʘ. On też pomagał Magdzie wnieść bagaże na chatę i z tego co słyszałem Pchła się oburzyła :D 

Nie ten chłop chyba => ten ze stanem zapalnym lepszy i cieplejszy :DDDDDDD


W sumie to opuchlizna zaczęła schodzić mi już w sobotę, może ktoś zauważył parę zdjęć powyżej że zaczął się robić siniak, ale po L4 do przechodni i tak musiałem iść. Wsio oki, lekarz od giry umówiony na 27.05 tego roku(!!!!) i do domku. Jeszcze byłem w Żabce, Biedronce i nagle telefon z przychodni że mam przyjechać po zdjęcie RTG bo jest podejrzenie złamania rzepki ಠ⁠﹏⁠ಠ.

Aż tak źle jednak nie było ;)))))


Dzięki uprzejmości Marzeny wylądowałem na półtorej godziny w szpitalu w Murckach. Tamże ściąganie 90ml krwi z kolana i jego okolic, EKG stawu kolanowego, kontrola wiązadeł i ścięgien i wyszło chyba okej.

Jeszcze w przyszły poniedziałek kontrola i doktor musi ino potwierdzić że mam rzepkę dwudzielną, a nie złamaną. Ogólnie to jednak nie polecam ;) 

Przynajmniej kot towarzysko nadrabia ... albo i nie ;)))


Podziękował wszystkim za wyjazd i towarzystwo - ja tam i tak twierdzę że było mega fajnie (⁠✷⁠‿⁠✷⁠). A resztę pętli się dokręci :P 

=================
Wracam, oby jak najszybciej ... bo już krzyże od tego leżenia mnie bolą ...


... :PPPPPPPP


Kategoria Rower

Objazd (no prawie xD) Tatr 2/3 => Nowy Targ - Kieżmark

  • DST 84.22km
  • Czas 04:48
  • VAVG 17.55km/h
  • VMAX 57.50km/h
  • Sprzęt Szkodnik
  • Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 2 maja 2024 | dodano: 08.05.2024


Choć w sumie źle ¯⁠⁠\(⁠°⁠_⁠o⁠)⁠/⁠¯ 

Bo do jazdy było nas dwóch heh :P. Nie chciało się, łóżko było ogromne i miękkie, kwatera super ... to tym bardziej się nie chciało ಠ⁠﹏⁠ಠ. Obrazek po lewej jednak motywował ;) 

Nie ma to jak urlop w czwartek, problem w tym, że jak się pracuje niecałe dwadzieścia lat na jedną zmianę to organizmu to nie obchodzi xD. Pobudka o 05:20!! Wstawaj do roboty leniu :P.

Poleżałem, nadrobiłem BeeSy i usłyszałem że na dole ktoś się trzaska ʘ⁠‿⁠ʘ. Tak, to oczywiście był Łukasz i jak zaplanowaliśmy pobudkę na 7:00 rano (i wyjazd na 8:00), to wstaliśmy w okolicach szóstej i na spokojnie ruszyliśmy pół godziny przed założoną godziną ^⁠_⁠^ 

Jeszcze przed śniadaniem zrobiłem kontrolę pogody na zewnątrz w długich spodniach, ale było komfortowo :]. No to krótkie spodenki!! Do tego oczywiście koszulka, polar, kurtka i opaska na uszy :DDD. Ciągle jestem ciepłolubny :P

Ruszamy i (nawet mając w głowie dzisiejsze podjazdy) największy gnój. Nazywał się on Nowy Targ heh


Korki, kostka na chodnikach, światła, trochę gubienia się, ale udało się wydostać na genialny (paro kilometrowy) odcinek szutrowy ◉⁠‿⁠◉ 

Częściowo już przejechaliśmy go o tutaj ^⁠_⁠^ 

No to kierunek Kacwin ←⁠(⁠*⁠꒪⁠ヮ⁠꒪⁠*⁠) 

Szpilberg ogarnia relacje, a my dalej :) 

Asfaltowo przejeżdżamy Gronków (granica wsi centralnie w polu XD), Nową Białą, (dziurawe jak ser szwajcarski) Krempachy i polami docieramy na szczyt pierwszego większego dziś podjazdu gdzie następuje drugi pitt - stop (⁠.⁠ ⁠❛⁠ ⁠ᴗ⁠ ⁠❛⁠.⁠) 

W tym momencie też dziewczyny wstały i zaczęły realizować swój plan. A my swój ¯⁠⁠\_⁠(⁠ツ⁠)⁠_⁠/⁠¯ 

Podjazdy ...



... widoczki ...

... zjazdy :)


Tego nie brakowało:)))))

Owieczek też nie zabrakło :P


One już były zobaczone po zakupach w sklepie w miejscowości Łapsze Niżne ʘ⁠‿⁠ʘ. Swojskim "dej mnie tego syra, ale by dobry był!!" takim :D

Zrobiło się stromo, trochę ciężko na plecach, ale nie było co ryzykować bo bez nawodnienia i prowiantu byśmy licho wyglądali ;). Nie ryzykowaliśmy z Kacwinem żeby nie zostać z niczym ;) 

My więc pod górkę (dzięki Łukasz za wyrozumiałość), a dziewczyny dojeżdżały do swojego planu pieszego - o tu gdzieś ʘ⁠‿⁠ʘ 


To może (skoro już patrzyliśmy na nie z góry, z wysokości około 700m nad poziomem morza) słówko o nich ;). Trochę narzekały na rowerzystów (hehehe) ale ponad 10km wydreptały po VELO DUNAJEC w okolicach Czerwonego Klasztoru na Słowacji ^⁠_⁠^ 



Tam też kręciliśmy rowerami dwa sezony temu upppps (⁠✿⁠^⁠‿⁠^⁠)

Wracamy trochę wyżej, ale u nas to już w sumie niżej => czyli zjazd do Kacwina ... 

... i samo miasteczko 。⁠◕⁠‿⁠◕⁠。.

Sklepów czynnych oczywiście były ... ze trzy heh ;). Czynna była również atrakcja na granicy czyli wodospad ⊙⁠.⁠☉. Po zimowym na Islandii jednak wrażenia nie zrobił :D 


No i nazot na Słowacji :]


I był zapomniał (⁠・ั⁠ω⁠・ั⁠). Czy wiało? Tak, cały czas mocno po ryjku ತ⁠_⁠ʖ⁠ತ. Miało się to zmienić dopiero jutro. O tym jednak => tak, w części trzeciej :P 

Udało się dojechać do takiej (dłuuuuugiej) wioski, po której nastąpił popas, chwila przerwy i ... 


... ten obiecany najgorszy odcinek całego wyjazdu -⁠ᄒ⁠ᴥ⁠ᄒ⁠- 

W sumie to nie był tragiczny, "wjechanie" pół kilometra w linii prostej do góry zajęło nam 70 minut <⁠(⁠ ̄⁠︶⁠ ̄⁠)⁠> 





Choć ja troszeczkę oszukiwałem hehe ;)

Zjazd króciutki, ale za to mega szybki. Ogólnie to dnia dzisiejszego ponad 50 km/h jechałem chyba milion razy. Tu też - oczywiście z zachowaniem bezpieczeństwa (⁠.⁠ ⁠❛⁠ ⁠ᴗ⁠ ⁠❛⁠.⁠). Na zakrętach niejednokrotnie (tu i wcześniej) pojawiał się piach i kamyczki ಠ⁠ω⁠ಠ 

Mandatu jednak nie dostałem :P 


Dobrze że udało się wyhamować bo byśmy w Tatry walnęli :DDD


Następnie zjazd przez Zdiar ...



... po nim pitt - stop, trochę ujechać ...






... do ostatniego już postoju (staw Bełensky yyy RYBNIK :D) z kaczuchami :DD 


Końcówka to już bardziej podziwianie widoków niż jazda ...





... i przez obrzeża Centrum na nocleg w miejscowości Kezmarok :)


Nocleg zdecydowanie gorszy niż dnia pierwszego, ale o wiele lepszy niż zakładaliśmy ʘ⁠‿⁠ʘ. Trochę strach było ino o rowery bo stały na korytarzu pfff. A tam do wyboru ciapaci albo Ukraina xD. Na całe szczęście drzwi były zamykane na noc, ale na samym początku nie było to takie oczywiste ;) 

Zahaczyliśmy jeszcze o Lidla ... gdzie ostatecznie stwierdzam że "nasza" Ukraina to nic w porównaniu do tych brudasów z Bollywood ತ⁠_⁠ʖ⁠ತ. A fuj! Tragedia!! ಠಿ⁠_⁠ಠ 

Dzięki Łukasz po raz kolejny! To był chyba wyjazd, w którym zrobiłem najwięcej przewyższenia w historii. I ... przeżyłem (⁠✷⁠‿⁠✷⁠). Opalanie było gratis, tak samo jak dnia pierwszego :D 

I jeszcze trasa: 


============ 
Zbliżamy się nieuchronnie do dnia trzeciego. I potwierdzam => z siodełkiem lepiej, a jak się jeszcze na nim siedzi ... to w ogóle najlepiej :DDD



Kategoria Rower

Objazd (no prawie xD) Tatr 1/3 => Oravský Podzámok - Nowy Targ

  • DST 71.63km
  • Czas 03:43
  • VAVG 19.27km/h
  • Sprzęt Szkodnik
  • Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 1 maja 2024 | dodano: 07.05.2024


Prawie się udało, prawie xD. Zwłaszcza że jak Łukasz opowiadał, to tą gorszą część miałem za sobą. To co będę na łatwiznę szedł ¯⁠\⁠_⁠(⁠ツ⁠)⁠_⁠/⁠¯ :D. O tym jednak szerzej w części ostatniej. A teraz, skoro już (w niedzielę) się nawkurzałem, L4 (w poniedziałek) załatwiłem, szpital odwiedziłem, w sumie farta zaliczyłem, ortezę założyłem, aptekę odwiedziłem, w sklepie byłem (uffff), Magdę do pracy wyprawiłem, kotka ułożyłem, popcorn usmażyłem ...


... to można coś popisać :P 

BTW: no tak xD 



Geneza w sumie ciągła się od bardzo dawna. Łukasz już nie pamiętam kiedy zaczął mi mówić o planie objechania naszych (i słowackich) wysokich górek ◉⁠‿⁠◉. Pamiętając jednak wyjazd na Szaflary, dość średnio podchodziłem do tego tematu ze względu na podjazdy -⁠ᄒ⁠ᴥ⁠ᄒ⁠-. No ale namówił heh. Zresztą nawet nie musiał za bardzo namawiać bo na jesienny, coroczny wyjazd rowerowy szans w tym roku nie ma żadnych. Kolega będzie wtedy inny bolid prowadził :D. Ostatecznie potwierdziłem chęć wyjazdu w chwili kiedy na niego zdecydowały się również Marzena i Magda ʘ⁠‿⁠ʘ. W razie "W", mogłem zawsze przywołać "kobiece TAXI" i olać jazdę rowerem. Finalnie ... jazdy nie olałem, ale i tak Kropkowe SOS się przydało :\. O tym jednak? => tak, w części trzeciej :P 

Pierwszy maja, rześki poranek ...

... i już o 06:30 pod moim blokiem melduje się sam Łukasz w celu zamontowania bagażnika na rowery. Oczywiście z komplikacjami heh. Najlepsze było to, że jak wszystko było picuś glancuś ... to zauważyliśmy że bagażnik nie jest domknięty xD. Faaajnie ←⁠_⁠←. To od nowa (już sprawnie), Magda na pokład, tanksztela (plus kontrola konstrukcji), myjnia, jazda po sąsiadkę i bagaże (plus kolejna kontrola konstrukcji) i ruuuura ... 

... ta ⟵⁠(⁠o⁠_⁠O⁠). Jasne heh :P 

Jakoś jednak te niecałe trzy godziny jazdy spłynęły, udało mi się wszystko (i wszystkich :D) dowieźć w jednym kawałku i zameldować w słowackiej miejscowości Oravsky Podzamok. Był też tam dupny zamek, co oznaczało jedno => całą masę płatnych parkingów. Takich nie potrzebowaliśmy - woleliśmy ten darmowy przy PKP :P 

Rozpakowywanie, reorganizacja, oglądanie ciekawego pociągu ... 

... i dziewczyny do auta (data z chińskiego dingdonga czyli: miesiąc-dzień-rok => godzina 12:58 po południu xD) ... 

... a my na rowery - cel: Nowy Targ ᕙ⁠(⁠⇀⁠‸⁠↼⁠‶⁠)⁠ᕗ.




Rzeka Orava w pobliżu której jechaliśmy dość długi odcinek ʘ⁠‿⁠ʘ 

Odcinek, ale za to jaki!! ᕙ⁠ ⁠(⁠°⁠ ⁠~⁠ ⁠°⁠ ⁠~⁠) 








W czasie kiedy mi nim jechaliśmy (wuchta mijanek na wąskich duktach) dziewczyny sobie dreptały (6km) na takie oto coś ...

... z takimi na przykład atrakcjami :]


Wracamy do nas jednak :)
Miasto (Podbiel) ...

... atrakcję ...



... jeszcze trochę klimatycznej Oravy ...





... i miasto :)


Kontuzja pewno zahamuję nowe wpisy to choć nie muszę oszczędzać na transferze na zdjęcia :P.
No to ekipa wyjazdowa ...


... ta brzydsza cześć oczywiście :PPPPPP

Dobra - ostatnie słowackie miasto na dziś czyli: Trstena:



Ogólnie mega mi się one podobało. Pośrodku niczego, ludzie w ogródkach piwnych z napojem bogów w ręku, zapach klasycznych zapiekanek, no ale trzeba było kręcić dalej ¯⁠\⁠_⁠(⁠ツ⁠)⁠_⁠/⁠¯ 

Praktycznie od samego początku rowerzystów była cała masa. Pierwszy dzień maja to jednak święto międzynarodowe i wolne dla wszystkich większości. Ludzie korzystali, tak samo jak my, z na przykład takiej mega fajnej DDR-ki (⁠◍⁠•⁠ᴗ⁠•⁠◍⁠)⁠❤ 

Podjazd, ale ino jakiś 1-2%. Ino że na długości 15km ಠ⁠﹏⁠ಠ. To jeszcze przecież nic. Wiatr to było to, co mnie niszczyło xD. Mocny, po ryjku, ciągle delikatnie pod górkę, wymijanie, przepuszczanie ... a w około praktycznie żadnego drzewa xD 




Zmęczyło się jednak to rowerówka ←⁠(⁠*⁠꒪⁠ヮ⁠꒪⁠*⁠) 


Chwilę po tym zdjęciu zameldowaliśmy się w kraju, w ojczyźnie ... 


BTW: no tak heh ;) 


... co zresztą widać na poniższym zdjęciu :D 


Później jeszcze odbiliśmy jak kiedyś na Czarny Dunajec do sklepu z płazem w logo po zaopatrzenie i na ostatni postój tematyczny heh ;) 



Po nim zostało nam tylko jakieś 8km ... 

... 

... do noclegu 〜⁠(⁠꒪⁠꒳⁠꒪⁠)⁠〜 

Kropka (jak widać) już czekała, tak samo jak dziewczyny. One jeszcze zrobimy sobie spacerek (trzy kilometrowy) do i z lasku przy domostwie, ale to nie mam zdjęć od Marzeny, a Magda nic nie robiła na tej "atrakcji" :P 

Mam za to mapka (mapki) z dnia dzisiejszego ... 


... i szybkie podsumowanie. Jak na warunki wietrzne, start chwilę przed godziną 13:00, no to całkiem dobrze żeśmy to ogarnęli. Miły dzionek w sympatycznym towarzystwie! Oczywiście mam na myśli cały dzień ;) 

============ 
Końcówka to już plan prosty ... 

... i do kolejnego odcinka :PPP 


Kategoria Rower