Lapec prowadzi tutaj blog rowerowy

Rowerowo-górski blog cyniczno-ironiczny ;]

Wpisy archiwalne w miesiącu

Sierpień, 2017

Dystans całkowity:548.64 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:19:42
Średnia prędkość:21.31 km/h
Maksymalna prędkość:49.36 km/h
Suma kalorii:20937 kcal
Liczba aktywności:16
Średnio na aktywność:34.29 km i 1h 58m
Więcej statystyk

3/3 Trzy Korony & Sokolica

  • DST 14.10km
  • Kalorie 2730kcal
  • Aktywność Wędrówka
Poniedziałek, 28 sierpnia 2017 | dodano: 01.09.2017

Nowy transfer, nowe możliwości więc jazda z ostatnią częścią naszego wyjazdu do Bukowiny.

Wieczór po Krywaniu już był trochę bardziej towarzysko - alkoholowy (przynajmniej w moim przypadku :P) no ale to przez fakt że było już praktycznie bez stresów.  A że w górach sączy się przyjemniej to gdyby nie nagły atak snu to mogło by się skończyć "niezłą klepą" :D A czemu napisałem że bez stresów? wynikało to z faktu że z opcji które nam zostały mieliśmy ino dwie możliwości - Pieniny lub "Krokiew" (1378m n.p.m.) w Tatrach. Krokiew dałem w cudzysłów dlatego że sam szczyt jest niedostępny dla turystów - szlaki wiodą jego zboczami ale właśnie te zbocza są przyjemne :) Interesował mnie przede wszystkim czarny z Zakopanego na którym znajduje się Sarnia Skała którą bym chciał zrobić ;] Do tego ludzie polecają i Ścieżkę pod Reglami i Dolinę Białego a szlak nie należy ani do najdłuższych ani do najtrudniejszych. No ale wszystkiego na raz zrobić się nie da więc padło na opcję pierwszą. Co do szczytów obyło się również bez nieporozumień gdyż ja chciałem na Trzy Korony a Łukasz na Sokolice a że te szczyty są blisko siebie to dublując delikatnie mały odcinek można podczas jednej wycieczki bez zbędnego trudu zrobić oba ;]

Padło na taki wariant ;]


I tak po nocy która ponownie zleciała za szybko, poranek, śniadanie, pakowanie się i odjazd do Krościenka w którym meldujemy się trochę po godzinie 11.00, ogarniamy parking za dychę (nie chciało się szukać darmowego :P) i fru na tripa. A szlak pomimo faktu że górki malutkie uroczy (-: Bankowo chyba numer jeden żeby pokazać obcokrajowcom, wytyczone ścieżki które jednak nie psują górskiego klimatu są tam bardzo sympatycznie poprowadzone :-) Co do "towarzystwa" to o ile na starcie było luźno to im dalej w gorę tym więcej ludzi (nawet się nie spodziewałem bo to przecież był poniedziałek) ale na całe szczęście wszyscy mili więc fajnie :) Aż strach pomyśleć co tam się w weekend działo heh. Na szlaku z ciekawostek odhaczyłem sobie dobry uczynek :) Pamiętając sytuację z Wisły i załatwieniu przez Bartka nam piwa na drogę postanowiłem wyrównać rachunki i również pewnemu Panu odstąpić Żubra => oczka miał jak Kot za Shreka do tego coś tam marudził do żony że tego brakuje :D Dobrze że miałem zapas :P 

Wracając do spaceru - oba cele zostały zdobyte bez żadnych obawień tym razem już legalnie (no prawie leśnik mi zwrócił uwagę przy Trzech Koronach) z piwkami w ręku :) Widoki bardzo przyjemne i miła niespodzianka że oba szczyty szło zobaczyć na jednym bilecie :-) czyli 2.50 za sztukę => opłacało się. Później jeszcze ino w dół szlakiem koło Dunajca pooglądać Flisaków, do sklepu na loda i prowiant na drogę i powrót (ok 17.00) na Śląsk zahaczywszy jeszcze dwukrotnie o KFC i kubełek dla jednej osoby za dychę i około 22.00 zamykamy wycieczkę.

Wyjazd na bank na plus, pokój jak za 30 zeta mega fajny, pogoda postraszyła ale dała radę, negatywów brak :D Teraz planowane dwa dni odpoczynku i może jakieś DPD zobaczymy ;] Martwi fakt że ponoć pogoda na weekend się delikatnie kaszani więc zobaczymy czy się uda coś większego pokręcić. W sumie jestem ciekaw jak tam forma rowerowa i ile z niej zostało :-D
=======================================
Cele:
1) https://pl.wikipedia.org/wiki/Trzy_Korony_(szczyt)
2) https://pl.wikipedia.org/wiki/Sokolica_(Pieniny)
Trasa:
Przewyższenia zaś szlag trafił, wariuje jak widzę na postojach, będzie trzeba chodzić z auto pauzą :)
Zgodnie z endo Łukasza było ok 1280m przewyższenia

Fotki:

Początkowy widoczek :)

W tym miejscu byliśmy dwa razy :) Miło było posłuchać jak ludzie się zastanawiają gdzie iść a co olać :D

Widok na Tatry z Trzech Koron - wiało tu dość godnie xD
Na szczyt oczywiście nie odbyło się bez kolejki :D 


Zakosiłem z Wikipedii zdjęcie szczytu z trochę innej perspektywy sesese :P

===========================================================================
Dodam trochę zdjęć szlaku bo mega ładny i chyba chce go kiedyś zimą zrobić :)




=======================================================================
Nieśmiertelna sosna na przed szczytem ciągle ma się dobrze ;]


Widok ze szczytu Sokolicy

O tam jest spływ Dunajcem :P
Widok z góry ...


... i dołu ;]
Mało klientów, mało dudków ... Chyba smutek :D


W połowie września o ile pogoda pozwoli ponownie uderzamy w Taterki :-) Tym razem już polska strona coby sobie łańcuchy przypomnieć :-) Mam nadzieję że jakiś śnieg niespodziewany nie spadnie XD
===============================
Nic nie poradzę :D


Kategoria Góry

2/3 Kriváň 2494m n.p.m.

  • DST 16.26km
  • Kalorie 4033kcal
  • Aktywność Wędrówka
Niedziela, 27 sierpnia 2017 | dodano: 30.08.2017

Krywań przede wszystkim jest symbolem odrodzenia narodowego Słowacji, ponadto znajduje się w ich hymnie narodowym oraz na monetach 1, 2 i 5 eurocentowych - to tak z ciekawostek czemu często spotyka się takie określanie. Ponoć tak jak u nas na Giewont, to u nich każdy musi raz w życiu wejść na Krywań.



Po nocy i imprezie malutkiej jazda na kolejny cel. I choć wieczorem zapasów alkoholu było w nadmiarze to fakt że Łukasz rano "robił za kierowce" a ja w sumie wolałem się przykleić do popielniczki i burze oglądać (:D) to nie poszło tego jakoś ogromnie dużo ;] Wódeczka amerykańska w sumie też bardzo słabo szła (zwolennikami "czystej" nie jesteśmy) więc dobrze ze istnieje piwerko które urozmaiciło mi podgląd balangi u Zeusa heh. No ale co jak co główny cel mitingu (czyli szlak na kolejny dzień) udało się nam dość szybko ustalić :) Z pętlących mi się po głowie szczytów typu: Mała Wysoka, Koprowy, Jagnięcy Szczyt ustaliliśmy ... że jednak znienacka że idziemy na "Słowacki Giewont" :) W sumie już tam byłem z Kuzynostre ale na szczycie było mleko, Łukasz natomiast w ogóle nie był więc postanowione ;] Dopiliśmy co mogliśmy, prysznic i spać.

Poranek nastąpił błyskawicznie, kawa, kanapka z konserwą i przed 8.00 do auta. Po chwili jeszcze sklep (drogi psia mać) i mogliśmy ponownie udać się na Słowację. Na miejscu meldujemy się około godziny 9.15 gdzie parkujemy (tym razem już za 4,90 Ojro) na dawnym miejscu Važeckiej chaty (1182m n.p.m.) czyli po prostu schroniska Ważeckiego które .... spłonęło w 1999roku. Okienko pogodowe było w miarę pewne do około godziny 17.00-18.00 a szlak zaplanowany na 8 godzin :D
W dechę ... no to zasuwamy na narodową górę Słowaków która w sumie jest ino 5m niższa niż nasze Rysy heh.
===================================================================
Z parkingu piwo w dłoń i jazda szlakiem czerwonym, dlaczego ten? Tu zdecydował fakt odczytania nachylania szlaku a ten był zdecydowanie bardziej płaski (od powrotnego) i nogi się mogły ponownie przyzwyczaić :) Przez około 4 kilometry (wśród Wierzbówki Kiprzycy i delikatnych ostatków jagód - uroczy fragment) robimy ponad 250m przewyższenia i odbijamy na Jamskim Plesie (1448m n.p.m.) na niebieski gdzie już mozolnie pniemy się do góry. Po raz kolejny szlak mega widokowy, po raz kolejny pogoda wytrzymała więc pomału nabieramy wysokości żeby poprzez Krivánsky žľab (2140m n.p.m.) zdobyć górkę.

Na szczycie meldujemy się o godzinie 13.40 czyli z planowych 5 godzin wyszło nam ino 3.5h :) Doliczając jeszcze tłumy na ostatnim szczytowym kilometrze to całkiem niezły wynik. A co do ostatniego odcinka => godzinny etap (trudność na ok 4/10 bym określił) gdzie idzie więcej Polaków niż Słowaków i oczywiście każdy mądrzejszy. Teksty w stylu "kijki schowaj", "idzie deszcz, wracaj" puszczałem co chwile mimo ucha :D Pogoda była stabilna a z kijkami w ręku umiem się wspinać :)
Na Krywaniu skoro mieliśmy zapas czasowy to przerwa :) Tym razem już bez oazy i innych pielgrzymek :D Ino hmm teraz co, głupio tak piwo otwierać i ćmika zapalić xD Wykonuję lekka wizję lokalną i co? Na szczycie ponowne kolonie rodaków i ... większość z piwem :-D Jestem wśród swoich hehe. Szybki Żuberek i możemy się rozkoszować widokami m.in na ... Giewont (:D) ale również Kasprowy, Rysy i wiele innych :) Schodzenie rozpoczęliśmy około godziny 14.15 z informacją że deszcze się przesunęły w okolice godziny 18.00 tak więc kolejna zmiana garderoby (chyba ze 3 razy się przebierałem xD) i po kamyczkach oraz "telewizorach" w stronę dołu. Dodam ino że "atak szczytowy" był lekko ekspozycyjny więc pomału zmierzaliśmy ku Wielkiemu Żlebowi Krywańskiego. Później już ino do auta. Skromne 2.10h które poszły sprawnie wśród kosodrzewiny (dominowały oczywiście limby i kosówki) i jedynym urozmaiceniem był bunkier partyzancki z czasów II wojny światowej. Nic szczególnego z wyjątkiem wzmianki że w marcu 1945 zginął tam Štefan Morávka. Jego imieniem nazwano schronisko przy Popradzkim Stawie - to tak ino w ramach kolejnej ciekawostki ;]

Przy aucie opadów ani widu ani słychu więc piwo, później dwa na drogę i do McDonald's do Zakopanego => drugi raz na kolację w Bukowinie się nabrać nie damy :P I na tym postanowiliśmy skończyć Słowacka cześć dłuższego weekendu, dzień wykupionego ubezpieczenia niech se zainwestują :-P
Kolejny sympatyczny szlak, trochę ino wiatr na grani przeszkadzał no ale nie takie wichury się przerabiało :D Pojedli i na pokój gdzie jakiś alkohol i nyny ... jutro Pieniny :-P
========================================================================
Cel => https://pl.wikipedia.org/wiki/Krywań
Trasa:
Nie patrzeć na liczbę przewyższeń :P
Choć tu i tak nie było najgorzej, na Sławkowskim wyliczyło mi ponad 22km w górę :D
Dystans ukradziony od Łukasza, przewyższeń ok 1600m powinno być, wczoraj 1800m
Fotki:
Cel ponownie widziany już z parkingu :)

Pierw delikatna wspinaczka a raczej spacerek :)

Obiad :D

Koniec drzew i ponownie widoczki miażdżą ;]

 Widok na Malý Kriváň - 2334m n.p.m.
PS: Wiadomo atrapa :)


Rzut oka na szlak powrotny + skaliste zbocze Wyżniej Przehyby (Vyšná priehyba, 1982m n.p.m.)

I rozpoczynamy wspinaczkę ...

... na szczyt gdzie w nagrodę za rozplatanie flagi ... nią obrywam xD

A przy rozplątywaniu miałem takie coś pod nogami ... niewdzięczna flaga
"Drzewiec" w prawym dolnym rogu


Z góry na Tatry Wysokie => Rysy, Hruby, Mięguszowiecki oraz Dolinę Ważecką z czwartym pod względem głębokości stawem Tatr Słowackich - Zielonym Stawem Ważeckim (Zelené pleso Krivánske 2017 m n.p.m.). Niedostępny dla turystów – rejon doliny podlega ścisłej ochronie.

Schodzimy w kierunku Krywańskiej Przełączki

Prężniej trochę nudnawo wśród kosodrzewiny, końcówka już typowo w stylu beskidzkim ;)

Jeszcze delikatne (1 minuta) zejście ze szlaku w celu zobaczenia bunkra partyzanckiego ...

... i do auta :)
===============================
A tu moje foto ze sklepu :D Upominki hehehe a w prawym dolnym informacja że loda nawet można za darmola zarobić :D

PS: przerwa techniczna do piątku ;]


Kategoria Góry

1/3 Na Sławka 2452m n.p.m.

  • DST 19.36km
  • Kalorie 4396kcal
  • Aktywność Wędrówka
Sobota, 26 sierpnia 2017 | dodano: 29.08.2017


A dzień dobry, po hattricku DPD i piątkowych ogarnięciach spraw bieżących nastał poranek wróć trwała noc (:D) podczas której wystartowaliśmy z Łukaszem w stronę szczęścia ^_^ Co poniektórzy delikatnie wątpili w moje wstanie ok 3.30 w nocy ale się udało :) Krzywe te ścieżki na Ochojcu mają jak rany xD
==========
I tak o 4.30 rano ruszyliśmy autem w kierunku Tatr. Nowy Targ (z tam dwoma pitt stopami) udaje się nam ogarnąć w okolicach godziny 7.00, Biedronka i na szlak do słowackiej miejscowości Stary Smokovec (1023m n.p.m.) gdzie obieramy kierunek na główny cel tego wyjazdu czyli Sławkowski Szczyt.

Rok temu podczas tego wypadu http://lapec.bikestats.pl/1499463,Czerwona-Lawka-2... widzieliśmy że musimy zrobić tą górkę ze względu na widoki. I od samego początku wiedzieliśmy że się nie zawiedziemy :-) Widoki petarda i Tatry i Poprad i Niżne Tatry a zresztą ci ja będę opowiadał, zdjęcia pokażą uroki tej ścieżki (-:

Szczyt po około czterech godzinach udaje się osiągnąć ... nie powiem że bez przeszkód. W okolicach 1800m n.p.m. chwytam dość mocny kryzys który na całe szczęście zostaje spokojnie przeczekany. No dobra Łukasz troszeczkę pomarudził ale kolega i tak mega wyrozumiały :P Na dachu chwila na Zdrowaś Mario (jakaś oaza z Polski doszła) i małe co nieco alkoholowe. Następnie odczekaliśmy chwilkę aż pielgrzymka zacznie schodzić, parę fotek i mozolnie w dół. Trochę kibel że pętli nie szło zrobić ale ... co zrobić (-: Ino na dole poszliśmy przez kolejkę (Hrebieniok - 1285m n.p.m.) nadrabiając trochę dystansu. No i na ostatnim pół godzinnym odcinku szlaku zaczęły się atrakcje :-D Chmury naszły na wierzchołki nasze, zaczęło grzmieć i rura do auta :-D Lunęło jak przyjechaliśmy możne ze 3 kilometry :-)
=============================
Idealnie wliczone, cały szlak na sucho, dzień słoneczny (kremu do opalania zapomnieliśmy xD) a później deszczyk i do tego tym razem nie było Pana od biletów więc 3 Ojro w kieszeni heh. Po tripie niecała godzina jazdy do Bukowiny Tatrzańskiej i myk na piwko i coś amerykańskiego :-)
Cel => https://pl.wikipedia.org/wiki/Sławkowski_Szcz...
Trasa:

Fotki ;]
Świnna Poręba w końcu zalana i taki oto widok w sobotę rano nam się trafił ;]

Nasz cel już w zasięgu wzroku ... miło ... prawie bo 5,15h na czubek :D

Punkt widokowy z taką atrakcją hmmm

Widok na Łomnicę

I delikatny opis => Łukasz apkę testował ;]

Pitt stop nawadniający, do szczytu jeszcze daleko ....

A tu była dobra akcja :D Pies w butach :D
Swoją drogą bardzo grzecznie szedł.


I cel tj: Slavkovský štít => mistrz trzeciego planu przez całą sesję się nie przesunął :D

Atrapa :P

Z powrotu: myśliciel, marzyciel? ... albo po prostu zaś na mnie czeka :P

Koziceły przyjazne :)

A tu nasz cel który z tej perspektywy już się taki płaski nie wydaję ;)

Jeszcze odcinek wzdłuż kolejki i ....

... mogło zacząć padać :P

Jutro być może kolejny opis, a końcówka już jak nowy transfer BeeSa :P
=========================
Coś w tym jest :)


Kategoria Góry

DPD 20/2017

  • DST 25.73km
  • Czas 01:11
  • VAVG 21.74km/h
  • Sprzęt Krossiwo
  • Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 24 sierpnia 2017 | dodano: 24.08.2017


Imprezy żałobnej zafundowanej przez graczy GKS-u Katowice nie było więc DPD ;] Co do meczu to szału w sumie też nie było no ale skromnym 1-0 byłem usatysfakcjonowany :-)
===================================================
Noc spokojna i nastał poranek podczas którego patrzę w termometr i widzę że sierpniowa temperatura sięga granicy letniego delikatnego absurdu. Człowiek tu liczy na krótkie spodenki a polar z szafy wyciąga :D Niby było te 9*C więc marudzić nie ma co ale znowu pół plecaka ciuchów trzeba wozić bo popołudniu oczywiście ok 24-25*C xD Rano trasą standardową melduję się więc w Szopienicach gdzie "robię swoje" następnie powrót przez masaż tyłka czyli staw Upadowy. Na garażu jeszcze konserwacja łańcucha i pora się pakować. Jutro już za bardzo czasu nie będzie bo to teren służbowy, później misja okna u babuszki a na koniec pewno psie kilometry po lesie :-) 

A z rzeczy dziwnych wczoraj ze spadł śnieg w Tatrach xD potwierdzone foty => http://natatry.pl/artykuly/snieg-w-tatrach-23.08.2... i od razu przypomina się ta wycieczka => http://lapec.bikestats.pl/1230052,Tatery-piechota-... heh. Dobra koniec, ja tam jestem optymistą i wierze w moc słonka ^_^
====================================
Poranek na D3S

================================
A tym pozytywnym akcentem żegnam się do wtorku lub środy :)



Kategoria Rower

DPD 19/2017

  • DST 26.16km
  • Czas 01:11
  • VAVG 22.11km/h
  • Sprzęt Krossiwo
  • Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 23 sierpnia 2017 | dodano: 23.08.2017


A jednak deszcze niespokojne zagościły na osiedlu mym wczoraj wieczorem i ... ponoć w nocy. Kij wie (takie rzeczy mnie nie budzą :P), rano było ok :) Co to trasy rowerowej to wyszedł najpopularniejszy klasyk o którym nawet nie ma co pisać. Ścieżka jest już tak nudna że Tychy czy Chudów zaczynam traktować jako wycieczkę krajobrazową :D

No ale główna misja dnia dzisiejszego (prócz tej zarobkowej) została ogarnięta -  urlop na poniedziałek podpisany (-: Szkopuł ino w tym że pogoda na weekend się kaszani => znaczy są rozbieżności i to dość spore, niby idzie ocieplenie ale zaś coś może spaść z nieba. Jak Zeus nie będzie "patykami rzucał" to OK ale kolejnej burzy w Wysokich Tatrach przeżyć nie chce heh. I choć Sławkowski jest jeszcze w deszczu do zrobienia (choć 10h iścia na mokrego jest średnią opcją) to jednak burza na łańcuchach jest raczej mało zachęcająca i dyć ponoć troszkę niebezpieczna xD No nic pierwszy szlak jest, co do pozostałych dwóch zobaczymy- zamawiać biletów do lasu wcześniej nie trzeba :-) Najwyżej zrobimy wycieczkę po barach w Bukowinie Tatrzańskiej :-D

Jutro może jeszcze skoczę na rower ale to się okaże po wieczornej prognozie i ... wrażeniu jakie pozostawi dziś GieKSa z Chojnicami. Jak będzie piach to raczej przed snem coś wypije na uspokojenie i jutro przeproszę się z komunikacją miejską :-P

PS: Jak się nie uda pokręcić to tygodniowa przerwa ;]
====================================
D3S z buta ptaka :P

====================
Jadymy, bez wątpliwości :)


Kategoria Góry

DPD 18/2017

  • DST 26.47km
  • Czas 01:13
  • VAVG 21.76km/h
  • Sprzęt Krossiwo
  • Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 22 sierpnia 2017 | dodano: 22.08.2017


A po weekendzie wychodzi słońce :)
I o ile jeszcze wczoraj motywacji porannej nie było (przynajmniej znów "służbówkę" z buta nadgoniłem) to dziś już udało się po godzinie 5.30 wstać i zrobić poranne kilometry ;] W drodze do garażu ustaliłem z samym sobą że dziś wypadku nie planuje a temperatura w okolicach +11*C obliguje mnie to podmiany kasku na opaskę na uszy. Nic nie poradzę że jestem ciepłolubny :P A tak to trasa standardowa przez Park Kościuszki, Zawodzie oraz bonusowo Burowiec.

Po pracy (z przyjętym cukrem w postaci dwóch ciastek z kremem) wróciłem przez Zawodzie, D3S i ul. Rolną. Komplikację hmmm nie, problemy? nie ... wiatr => no przecież wiadomo xD Już któryś raz z rzędu jak z rana mam głuszę i ciszę to od 14.00 robi magiczny nawrót (pewno z poznańskiego) i od 15.00 towarzyszy mi aż do Brynowa gdzie ... milknie. Chyba muszę zacząć myśleć nad kupnem mieszkania w Sosnowcu, Mysłowicach lub jakimś innym Jaworznie, bym miał "w plecy" do domu :D
Choć w sumie nie ma co tak kombinować, gnida wietrzna jest złośliwa i pewno by się rozmyśliła z tym kierunkiem jak by doszło co do czego heh.
===============================
Smutek z powrotu:
Biedny wielpłont :( => nie dość że w niewoli, garby ucięli to chyba jest na dragach bo się cieszy :D

============
Jutro plan podobny, no chyba że dziad z deszczem przyjdzie ;)


Kategoria Rower

W poszukiwaniu spokoju

  • DST 59.81km
  • Czas 02:47
  • VAVG 21.49km/h
  • Sprzęt Krossiwo
  • Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 18 sierpnia 2017 | dodano: 19.08.2017



Po powrocie w górek - dzień urlopu który zaplanowałem sobie na ogarnięcie namiotu (oraz innych spraw związanych z biwakowaniem), delikatną przejażdżkę oraz tzw nicnierobing. Początkowy plan wyszedł nawet git, majonez .... ale później zaliczyłem wizytę u babuszki która mi przypomniała że nie opłaca się wyjeżdżać bo potem trzeba nadrabiać XD To tyle w kwestii środowej jazdy. Piotro, pranie, Ochojec, Piotro, sprzątanie, zakupy, inne pierdoły i padnięcie na wyro. Tak se odpocząłem :-D

Namiocicho (karimata w pokoju, śpiwór na balkonie) skąpane słońcem schnie se w tle boiska Rozwoju coby jakaś pleśń nie wyskoczyła przy kolejnym spaniu w plenerze :)

=====================================
Na czwartek i piątek patrząc na zaistniałą sytuacje i fakt że moi kompani z biura się urlopują (a mi szkoda urlopu :P) to zabrałem się za dość długo odwlekaną służbową inwentaryzacje części Drogi Krajowej nr 79. Wyczułem pismo nosem i wykorzystałem fakt iż Kieras dał mi na tą misję dwa dni. W czwartek nadgoniłem, dziś ino zostało mi dokończyć (finalnie kilometrowo wyszło 18km do 6,5km) i między jedną wizytą u babuszki a drugą udało się coś pokręcić. Tak na marginesie to zapomniałem powiedzieć babci że wcześniej skończyłem, no co za niedopatrzenie ;)

Padło początkowo na kierunek Dziećkowice no ale... skąd taki tytuł wpisu? Nie dość że ul. Bagienna jest jedną z najbardziej ruchliwych ulic Katowic gdzie świst aut pędzących ponad 100km/h dobrze mi na uszy nie zrobił to jeszcze wczoraj wracałem komunikacją miejską z dwoma wrzeszczącymi bachorami => ok mogły być chore, głodne czy coś tam, kuj mnie to => mam słuchawki. No ale sytuacja z dziś już mnie rozwaliła. Gówniak (lat mało) krzyczy a matka z koleżanką klapią pierdoły i ino buja ten wózek ... nogą i wypowiada słowa "Hmm w domu nic nie płakał? Phi zmęczy się to przestanie". Rozmawiać z takimi nie ma sensu bo MM (Młode Matki) cie zabiją od razu słowami w stylu:



Tak więc zmiana koncepcji (a dodatkowo pierw autobusu) i jadę lasami na Chudów. Wyjazd ok 13.30 więc w miarę na spokojnie idzie pokręcić :-) I tak pierw na Ligotę ogarnąć prośbę matki mej, a później już bez żadnych obawień na Akademiki, Rete Śmiłowicką (dziękuje środkowym palcem za nową nawierzchnie jezdni), Paniowy na zamek gdzie chwila na ćmika, złapanie oddechu i odjazd bo co tam robić? Na powrocie podjeżdżam jeszcze kiedyś tam poznaną ścieżką na Przyszowice gdzie chwila telefonicznej rozmowy z Zenkiem i kręcę nazot.

I już na początku mijam się z moją pierwotną koncepcją i wpadam na DK 44 => tak jakbym miał mało 79 :-D No ale szerokie pobocze plus chwila dobrego orzeźwiającego wiatru pozwala odpocząć i po chwili melduje się w Halembie i z powrotem do lasu. A w lesie ... omijam zjazd, cóż pomyślałem - przynajmniej poznam nową ścieżkę do domu :-) Ale nic z tych rzeczy :P Wbijam po wertepach (trasą delikatnie wiodącą do góry) i na końcu trafiam na .... DK 44 w okolicach Straconej Wioski, nosz ..... (wykropkuje), oki z powrotem => przynajmniej będzie zjazd. Wracam więc do miejsca trasy standardowej (z której zjeżdżam żeby ino zobaczyć gdzie jest jej połączenie z moją trasa coby było na przyszły raz ^_^) i do bazy.
Dalszą część również sobie urozmaiciłem i pojechałem przez lasy do Starych Panewnik => wnioski: hmmm dziury, ostatni raz :- P Później już ino tam ok 5km do babci które ogarniam częściowo lasem oraz przez Akademiki od strony szpitala.

Tak to wyglądało całościowo na Relive => https://www.relive.cc/view/e985712443

Na miejscu w mej głowie pojawił się chytry plan (byłem 1,5h wcześniej niż zwykle) coby ogarnąć wsio do tam ok 19.00 i kopnąć się jeszcze na jakiś 40 km :) No niestety rzeczywistość po raz kolejny walnęła mnie mocno po głowie. Mamy godzinę 21.30, kwitnę dalej na Piotro, cóż przynajmniej BeeSa se pisze :) Ale jeszcze ino Apel Jasnogórski i luzik "jedź se pojeździć, ino jutro o 8.00 bądź" heh no dzięki xD Mam chyba za miękkie serce i gorzej ze z dupą twardą zaczynają się problemy. Nudzą już ino teksty typu "se żonę znajdź", no bardzo śmieszne skoro na okrągło kursuje między robotą a nią a jak się już uda urwać na trochę to muszę wyjechać żeby nie być za blisko bo przecież można dzwonić i ściągnąć na chwile ... na cztery godziny. Ale jak zamknę oczy to będziesz miał spokój, szkopuł w tym że zaczynam się poważnie zastanawiać kto pierwszy zamknie? Ona czy Ja :D

Powrót przez wykorzystanie DDR-ki na ul. Jankego, pętle brynowską i ul Rolną i coby tu? warunki idealne plus 23*C, bezchmurne niebo i zerowy wiatr, oj to była chyba ostatnia możliwość nocnego kręcenia i ją zaprzepaściłem :-/ Za tydzień przecież Zakopane i Tatry a później jeden weekend (na bank będzie padać) i znowu Tatry.
Za rok (psia mać) również będzie okazja ...

PS: Aha pojawił się jeszcze plan na jutro i zrobienie 120 km meczu 6.00 rano a 12.00 czyli hipotetyczne przed planowanymi burzami no ale jak? Tadam!

Dobra koniec marudzenia w sumie przynajmniej od dzieci odpocząłem :-D
=============================
Trasa: Dzięki Trollking :))))) Masz piwo przy okazji mojej wizyty w Poznaniu ;]
Fotki:
Kapitalna nowa nawierzchnia na Recie, dzięki Mikołów!!!


Kolejne brawa dla tego miasta za ostrzeżenie na "śmieszce"

Cel

I coś z powrotu ;]

======================
Nie ma co narzekać, inni też łatwo nie mają :D


Kategoria Rower

3/3 => Prawie Kiczory

  • DST 27.08km
  • Kalorie 2791kcal
  • Aktywność Wędrówka
Wtorek, 15 sierpnia 2017 | dodano: 18.08.2017
Uczestnicy


Taka tam mała podśmiechujka na start :D Patrząc że "leją" ich Azerowie którzy później dostają 5-0 od Szkotów, Niecieczanie a inne wynalazki z Mołdawii wywożą z Warszawy remis to .... ahahaha :D
==============================
Dobra do rzeczy, kończymy relację z Beskidów ;] Kolejny i ostatni już poranek tego wyjazdu => noc w końcu gwieździsta i po raz kolejny o w miarę przyjemnej temperaturze :) I jak po porannym siku myślałem że se poleżę trochę to jednak Bartek już zaczął dawać sygnały heh. Ogólnie kolega całkiem w porządku ale chyba owsiki ma :-D No nic leniwie się zbieramy, ogarniamy ściernisko zwane potocznie polem namiotowym na Przysłupie, śniadanko (oczywiście w formie kubka z Lidla) i ponownie na ścieżkę :-)

Tym razem ponownie rozpoczynamy zejściem gruntowym, następnie trochę asfaltu (żeby nogi odpoczęły) i mamy pierwszy dylemat? Czy jednak Stecówka czy odbić do Wisły Czarnej. Po małych przemyśleniach decydujemy się nie kombinować i poprzez mały szczytek dochodzimy do schroniska na Stecówce (760m n.p.m.), mijając jeszcze po drodze wuchte rowerzystów którzy musieli uważać na żwirek :-D

Kurde chyba tam ze 6 lat nie byłem i już zapominałem jak tam jest przyjemnie :) Piwko z piwnicy i po odpoczynku olewamy szlak i ponownie drogą twardą, mając kolejny pierdyliard rowerzystów trafiamy na Szarculę (740m n.p.m.) gdzie przy drugim piwku ustalamy co następuje: jak na Kubalonce (761m n.p.m.) uda się zaopatrzyć w artykuły pierwszej pomocy (:D) to idziemy na Stożek i kombinujemy dalej, jak nie to misja Wisła. Na przełęczy zaopatrzenie na poziomie wystarczającym więc jednak jeszcze szczytujemy sobie :) I tak powstał mój plan żeby w końcu na Kiczory wejść :-)

Pierw idziemy sobie dość żwawo wspólnie, mijamy Beskid (824m n.p.m.), później dochodzimy do przełęczy Łączecko (774m n.p.m.) i standardowo zmieniamy plan w którym .... olewamy Kiczory xD. No dobra wejdę tam kiedy indziej. Tradycji wyjazdowej stało się zadość :P Od tego miejsca już jak frytki na talerzu każdy osobno, każdy swoim tempem zdobywamy kolejne metry. Ja z Bartkiem po około trzech kilometrach łączymy siły i idziemy na schronisko, Diobeł natomiast lekko gwizda kierunki i dochodzi praktycznie do ... Kiczory :-D Dobrze że jakoś strasznie daleko nie zaszedł i wczas się kapnął że coś jest nie tak, ot nasz błąd, trzeba było poczekać na końcu podejścia ;/

Po wspólnym odpoczynku i zasięgnięciu informacji na temat pociągów które odjeżdżają dopiero z Wisły Obłaziec (z Głębiec zastępcza) oraz ilości osób które były na Stożku (978m n.p.m.) olewamy Czantorie czy tam choćby Soszów i schodzimy szlakiem zielonym do Głębiec. Każdy już szedł szlakiem (Stożek - Czantoria) => to chyba najpopularniejszy szlak województwa Śląskiego, do tego wuchta "pikników" wjeżdżających kolejką więc bez sensu. A nasze zejście mega przyjemne :-) Ładny widoczek plus yyy jedna śliczna pani :D I tak sobie idziemy (ok 35 minut) aż do płyt i zaś asfaltu. No jeszcze na końcu liźnięte trochę gruntu ale to już było dojście do PKP gdzie ... nastąpiło szukanie zastępczego busa i błagalnego szukania wzrokiem sklepu w celu zakupu jakiegoś izo do pociągu. Zakończone fiaskiem że dodam ale od czego mam Diobła który miał jedno "zachomikowane" i Bartka który ogarnął jakieś w pociągu. Ogólnie to by się na skrzydłowego nadał, ogarnął milion rzeczy na tym tripie :-D 
=========================
Trasa => Schronisko PTTK "Przysłup" - Wisła Głębce

Fotki:
Pole namiotowe psia mać xD

Dobra, zapomnienie => znów na szlaku :)

Miało być pół godziny do piwa a byliśmy dopiero tu, zaś oszukany xD

Okolice Stecówki

I widoczek => pierwszy z wielu dziś :)

Szarcula i taki kolega - już ok 30 zeta na piwo miał heh

Ciekawe czy podobnie się skończyło? :D

Widać cel czyli Stożek
Sesja foto przy okazji przerwy ;]


Milutko :)

Ostanie metry do mielonki którą od Katowic nosiłem :D

Z powrotu - widok na Soszów ...
  ... i Beskidy
Mega uroczo :))))


Jeszcze fotek mostu w Głębcach i do Kato ;]

===================
W Katowicach jeszcze szybkie piwko na Stawowej, kebab i kończymy wycieczkę.
W sumie trochę szkoda formy rowerowej bo nogi ostatnio nieźle podawały no ale jest sezon na góry i nie żałuje :)) W sumie nie wiem kiedy mi się odmieniło, zawsze rower był ino przygotowaniem do gór a teraz? góry w przerwie od roweru heh. No nic, co chciałem sprawdzić to sprawdziłem :-) Giry dobrze też w górach pracują więc można odliczać do pierwszego tripu Tatrowego => 8 dni heh.
========================
Nasza trasa ogólna:

I do następnego, chyba już rowerowego :)
==========================


Kategoria Góry

2/3 => Prawie Barania Góra

  • DST 29.83km
  • Kalorie 3776kcal
  • Aktywność Wędrówka
Poniedziałek, 14 sierpnia 2017 | dodano: 17.08.2017
Uczestnicy


Przynajmniej u mnie, hipotetycznie syndrom dnia poprzedniego :D Choć u Diobła przyszedł nawet wcześniej (:D) bo przed świtem koń (hasający czy tam patatający po polance) postanowił się pobawić jego namiotem :P Przestawić się mu go nie udało ale obudzić mieszkańca już i owszem :D
Poranne klimaty, koń pitnął, sąsiedzi byli ale bardziej na skraju, ogólnie wuchta przestrzeni, cisza i spokój  ... do czasu heh

A tak to ogólnie noc spłynęła gibko i nawet jakoś zimno nie było ;] Spaliśmy osobno od razu zaznaczę, coby nie było niedomówień :P
===========================
I nastał poranek i co zobaczyliśmy? Widoki takie se więc w sumie dobrze => Rysianki było trochę mniej żal. Przetarli oczy, zapalili ćmika, chcieli się jeszcze trochę poobijać i ... Bartek zaczął "stygnąc" xD. No ale na kompromisy trzeba iść więc pakowanie biwaku bez pośpiechu, śniadanko w formie dwóch kubków z Lidla, prysznic i mogliśmy ruszać w drugą część wycieczki :-)
Nasz budzik wystartował :D

Najbliższy cel tj: schronisko na Hali Boraczej (854m n.p.m.) udało się (w dwóch grupach) ogarnąć dość sprawnie. Nogi dobrze szły albo do piwa goniły? nie wiem, mniejsza o to :-P I o ile pierwszego dnia ludzi na szlaku było marnie to na tym odcinku już trochę się namnożyło - wszyscy mili jak to w górach :) W schronisku chwila rozmów z kimś innym niż Bartek (który chyba w izolatce by głowę rozbił o ścianę :-D) i poprzez delikatne zejdzie terenem docieramy do asfaltu. Tam mając w pamięci że przed Milówką jest sklep ponownie idziemy tempem dość niezłym :) W sklepie następuje uzupełnienie płynów, no Diobeł se też uzupełnił portfel drobnymi z frotki i ruszamy w kierunku pizzy. W mieście obiad, urozmaicony oczekiwaniem na bankomat przez Marcina => dziadek wypłacający "geld" był najlepszy (:-D) i do tej pory nie wiem co on kombinował tam tyle czasu.
Zjedli (częściowo) obiad, uzupełnili zapasy i mogli ruszać dalej w kierunku Kamesznicy. Dość nudny odcinek asfaltu gdzie Bartek gadał (już się przyzwyczaiłem i nawet miło się słuchało ;]) a Diobeł umierał zakończył się na polance gdzie zaistniało ryzyko końca wycieczki albo rozbicia namiotu u kogoś na łące xD Bartek widząc chęci Marcina do dalszego iścia miał w oczach lekką konsternacje i nawet zaczął lekko kombinować powrót do domu. Ja natomiast na spokojnie znając kolegę ogarnąłem miejsce na odpoczynek :)) Zgodnie z moimi przypuszczeniami po ok 40 minutach i piwku na spokojnie ruszyliśmy dalej. Dalej ... nudnym asfaltem ale jednak do przodu. Tu był niestety zrobiony błąd bo szło ten cały asfalt przejechać busikiem z Milówki no ale trudno przyszliśmy go i z powrotem do lasu. Cel został przełożony na później, pierw schronisko :-) Z małą pomocą traktora za 2 piwa (Bartek załatwił ^_^ - szacun) dochodzimy do schronu. I było dłużej niż panowie mówili => w pół godziny to ewentualnie na tym koniu od Devila z poprzedniej nocy byśmy dojechali :D Panowie mają minus! No ale cel :) gdzie ogrzewana pizza (Bartek załatwił xD), piwko i nocleg. Bo na Baraniej przecież każdy był XD I co by tu o noclegu napisać? daremny jak nigdzie, trzeci raz jestem na Przysłupie i same złe skojarzenia, jak na Lipowskiej nocleg za 10zł to tu 15zł, jak tam cała polanka nasza to tu kąsek nie wiem jak to nazwać, ceny z kosmosu i ino plus za obsługę bo sympatyczna. A widok z "pola", no widok na traktor (psia mać) który dobrze ze fakt że miał kluczyki w środku zobaczyliśmy dopiero rano bo chyba w nocy byśmy nim uciekli xD
Bartek do pokoju Czeszki molestować a my do namiotów i do jutra :-P
================================================================
Trasa poniedziałkowa => Hala Lipowska - Schronisko PTTK "Przysłup"

Początkowy szlak zielony na trasie Lipowska - Boracza => bardzo sympatyczny :)

Widok ze szlaku

Hala Boracza


Niby pozowali a coś niewyraźni :D

Milówka i jedna nuta w głowie :D Golce wiecznie żywi heh

Obiados który lepiej smakował niż wyglądał ;]

Opisywany nudny asfalt ...

... i pitt stop => wszyscy zadowoleni :P

A tu gdzieś w okolicach tego skrętu (tak, to była pizza na wynos :P) ominęliśmy czarny szlak ...

... którego mi w ogóle szkoda nie było bo ten odcinek ...


... bym dublował z tej oto wycieczki => http://lapec.bikestats.pl/1314585,Barania-Gora-122...
========================
Kamiesznica i Marcin dzielnie walczący :)
Uparty jak zwykle :P choć tu akurat ta cecha była plusem :)


Moje buty wraz z moimi towarzyszami na podwózce.
Ogólnie Bartek (kolejny Bartek po Zientasie :D) to by chyba litrową zimną cole na środku pustyni załatwił :DDDD


Z powrotem z buta poprzez Karolówkę (931m n.p.m.) i moje "odcięcie" do schroniska (900m n.p.m.) ;]

A w schronie kolega się spóźnił na odgrzewaną pizze i chyba nie był zadowolony :P

Jakoś się skojarzyło z tym powyżej :D

Zostało coś? :D
==========================================================================
Dobrzy ludzie są wszędzie :)

A ja na ostatnią część zapraszam jutro bo babuszka czeka ;]


Kategoria Góry

1/3 => Prawie Pilsko

  • DST 22.21km
  • Kalorie 3211kcal
  • Aktywność Wędrówka
Niedziela, 13 sierpnia 2017 | dodano: 17.08.2017
Uczestnicy


Witam po małym urlopie, w sumie inaczej => witam w trakcie małego urlopu wróć z końcówki małego urlopu, dobra jednak po małym urlopie i już po pierwszej części służbowego terenu pourlopowego xD Babuszka nie dała wczoraj za dużo popisać heh (-: Ale skoro udało mi się wrócić cały i zdrowy więc parę słów ode mnie z Beskidy Trip się należą ;]
Wycieczkę zacząłem już wyjątkowo w sobotę gdzie po spacerze z Siostrą i psem pojechałem ino na Brynów po ciuchy i jazda na nocleg (na podłodze) u babuszki. W sumie mogłem jechać wieczorem, spać na chacie, rano gibko do babuszki i na pociąg ale było to w sumie opcją średnią - u babki zawsze trochę dłużej pośpię. Po nocy gdzie Tola obudziła mnie po 6.00 rano cobym się na 9.51 na pociąg nie spóźnił (xD), wysłuchaniu "Jezu ufam tobie, pamiętam" (xD - super w pytę x2) uderzyłem na PKP Piotrowice żeby po delikatnej chwili spotkać się (w Zugu) z Diobłem i rozpocząć wycieczkę właściwą :) No tak ino tam prawie 2h jechania to trochę długo? Mhmm czemu? A no temu iż pociąg miał regulaminowy postój w Bielsku Białej, prawie pół godziny? Hmmm a bar za rogiem. No nie, czasu marnować nie będziemy :-P Po małym piwku i znów rura na pociąg który z nami na pokładzie rusza ponownie i już po chwili meldujemy się w Żywcu gdzie była planowana przesiadka. Przesiadka do której się okazuje mieliśmy ... ponad półtorej godziny. Jpierd a że czasu marnować nie lubimy to pierw "jedno na wolno" potem zakupy potem "jedno na szybko" i ... prawie nam zwiał ten PKS - kolejny za dwie godziny :D
No ale się udało i chwile po godzinie 13.00 ruszamy w kierunku Korbielowa :) Półgodziną drogę każdy pożytkuje jak lubi i melduję my się z na pętli (Kamienna - 639m n.p.m.) skąd z piwkiem w ręku uderzamy w kierunku granicy na przełęczy Glinne (808m n.p.m.). Część drogowa minęła szybko i weszliśmy do lasu. I tu prosta droga prowadzona bezpośrednio na szczyt Pilska (1557m.n.p.m.) zostaje zgubiona przez przewodnika Marcina M. który zostawił mnie na moment w tyle. No ale bez stresu, ciągle na szlaku ino szczyt przez halę Miziową (1271m n.p.m.) miał być ogarnięty (-: Tak zwane nic się nie stało - przynajmniej na miłe miejsce jagodowe trafiliśmy ;] Na hali popas kabanosowy i zerknięcie w stronę szczytu. No i ... kibel => chmury zachodzą, widoków raczej zero tak więc olewamy go. W sumie jak byśmy tam nigdy nie byli to pewno byśmy poszli ale skoro każdy był to zabieramy się za gonienie Bartka czyli naszego compadres który już walczył od soboty (start w Zawoi) i nam trochę uciekł. I teraz następuje tam ok 7km odcinek Miziowa - Rysianka (1254m n.p.m.) który już robię ze piąty raz i nawet idąc w mrozie i po tyłek w śniegu mi się tak nie dłużył jak w niedziele. Hmmm? No nie wiem czemu :-D Po dotarciu na moje ulubione schronisko (no jeszcze może z nim rywalizować Roztoka w Tatrach) chwila rozmów, popaczenie na zachód i ... jazda na schronisko na Lipowskiej gdyż Bartek nie ogarnął noclegu. Z jednej strony to ino 15 minut drogi, z drugiej niestety czekałem najbardziej na nocny widok Żywca z góry i poranek z widokiem na Tatry. Nic się nie zrobi (widoki i tak byśmy mieli ciemne :P) trzeba iść na kompromisy (-: Piętnaście minut spłynęło chwiejnie ale sprawnie a na miejscu ognisko, rozbijanie namiotów i... szukanie telefonu który sprytnie na trybie samolotowym schowałem pod wejściem do namiotu. Reszta okoliczności zostanie już u nas w pamięci :-D Nocleg i ciąg dalszy nastąpi :-D
===============================================================================
Jeszcze piątkowy sympatyczny zachód nad Rozwojem :)

======================================================
Trasa niedzielna => Korbielów - Hala Lipowska

I fotki z górek:
PKP w Żywcu, jakoś zawsze tu stoję z sentymentem :)


Busik z popsutym zegarkiem i rura ...

... drogą ...

... czasem wkurzając kierowców :D ...

... do granicy ;]

Jedno z wielu, myślę że baz obciążenia by poszło lepiej :D

Jak zawsze miły przerywnik, szkoda ino że "Ja Gut" tripy pomylił xD

Dużo dobroci :)

I pierwsze widoczki ;]

Hala Miziowa i nieodzowny górski rekwizyt a w sumie nawet dwa rekwizyty :P


Chmura nad Pilskiem => wg szlaków 1:15h z tego miejsca przez szczyt na Celulową.
Potencjalnie "gówno widać" więc olewka ;]


Widok z okolic Hali Cebulowej (1304m n.p.m.)

BRDS => lubię ten szczyt :D

I Rysianka i widok z niej na Pilsko ;]


Mogło by braknąć tej godziny :DDDD
============================
Mi się jednak udało ogarnąć :D Choć próba wejścia przez zamknięte "drzwi" się również odbyła :D


Kategoria Góry