Lapec prowadzi tutaj blog rowerowy

Rowerowo-górski blog cyniczno-ironiczny ;]

Wpisy archiwalne w miesiącu

Czerwiec, 2018

Dystans całkowity:848.17 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:35:49
Średnia prędkość:22.06 km/h
Maksymalna prędkość:59.60 km/h
Suma kalorii:8544 kcal
Liczba aktywności:14
Średnio na aktywność:60.58 km i 3h 15m
Więcej statystyk

Na pociąg do Oświęcimia

  • DST 173.66km
  • Czas 07:56
  • VAVG 21.89km/h
  • VMAX 53.59km/h
  • Sprzęt Szkodnik
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 30 czerwca 2018 | dodano: 01.07.2018
Uczestnicy



Po poniedziałkowych jagódkach, nastąpił okres mieszany to jest: wtorek babuszka, środa teren służbowy, czwartek babuszka, piątek teren służbowy, a w przerwach między tymi jakże miłymi atrakcjami padało xD Na całe szczęście ciągle miałam w głowie zaplanowany na sobotę trip na Palowice i Rudy Raciborskie, który ... finalnie nie wypalił xD. Komplikacja wynikała z faktu, że do konwersacji dołączył Diobeł, który był chętny na sobotę ale nie koniecznie chciał dublować odcinek rybnicki. No dobra, może być nowy plan => więc albo Bielsko-Biała i Wisła albo Kraków i Oświęcim.
Finalnie zdecydowaliśmy się na wariant drugi, bardziej płaski [jak się okazało, niekoniecznie ;)] czyli fajnie, ale trzeba było wyjechać około 6:00 rano, czyli trochę mniej fajnie xD

Wstałem, ogarnąłem się ...

xD


... i o godzinie 5:40,mogłem wyruszyć z garażu na umówione spotkanie pod kościół Mariacki. Na zbiórce porozmawialiśmy chwilę i ruszyliśmy na tytułowy pociąg do Oświęcimia. Ostatni Zug odjeżdżał o 19:50 więc w sumie bez obaw byśmy zdążyli, gdybyśmy nie jechali ... przez Kraków :-D Pierw na Zawodzie, Szopienice (gdzie skończyłem się bawić z Endomondo, zepsuło się na amen xD, dzięki Filip za pilnowanie śladu) Mysłowice, Sosnowiec, Niwkę, a później już standardowym śladem na Sosinę. Następnie w większości gruntowo (zaczęły się górki) przez większe lub mniejsze wioski, wpadliśmy na rynek do Trzebini, gdzie w Pitt Stop cygaretowy :-)

Kolejny cel czyli ruiny zamku w Tenczynie ogarnęliśmy w takich oto klimatach => 
https://pl.m.wikipedia.org/wiki/Tenczyński_Pa... po raz kolejny gaworząc delikatnie :-) Za zamkiem, singiel zjazdowy i mogliśmy usiąść na izobronku, gdzie wpadł nam kolejny plan - omijamy centrum Krakowa, a zamieniamy to na podmiejskie KFC :)
Cel został ogarnięty, tylko z jedną małą przygodą - na zjeździe dość szybkim ... zgubiłem ekipę xD A konkretnie nie wiedziałem czy "uderzyli" drogą główną czy zjechali na czerwony szlak. Przymusowy postój (dodatkowo, brak zasięgu) i po chwili widzę że moi kompadres wrócili po zbłąkaną owieczkę :-D 

Pierwsza część wycieczki zakończyła się około godziny 12:30 i podsumować mogę ją tak: było pagórkowato. O ile długich wjazdów się spodziewałem, to nie wiedziałem że aż tak bardzo dadzą po nogach xD No ale w sumie obyło się bez kryzysów i w dość sympatycznym tempie, zaliczając konkretną ilość bardzo szybkich zjazdów (do 45km/h bez pedałowania) udało się ogarnąć obiad ;]
===========================
Po opędzlowaniu dziesięciu skrzydełek w pakiecie z fryteczkami, mogliśmy wyruszyć na mój faktyczny cel tego wyjazdu czyli Krakowsko-Oświęcimski odcinek tego, o tego => https://www.malopolska.pl/narowery/trasyrowerowe/v...
O pierwszej części nawet się nie będę rozpisywał, bo daremna, że szczególnym gnojem w miejscowości Skawina. Później trochę przyjemniej (chodź minimalnie) i tak aż do Pitt Stopu piwnego, we wiosce Odwiśle, gdzie choć ładne zdjęcie Wisły udało się zrobić. Następnie w miarę spokojnymi wnioskami, częściowo w deszczu, z jednym kryzysem (odcięło mi prąd xD), wpadliśmy na zaporę w Łączanach, od której trasę już znałem z tej oto wycieczki => http://lapec.bikestats.pl/1591233,W-koncu.html

Po chwili, gdzieś tam w połowie wjazdu (długiego i durnego) ogarnęliśmy sklep i poprzez zjazd, wpadliśmy na typowe płaskostopie poznańskie. Tym razem nawet bardzo typowe, gdyż w pakiecie do mega fajnych widoków na Beskidy, dostaliśmy dość konkretny wmordewind :-\ No nie powiem sił zabrał, ale ja i tak byłem mega zadowolony z tego szlaku bo widoki jednak były mega godne. Szkoda że ino ja hehe. Następnie z dwoma tam krótkimi postojami, wpadliśmy do Oświęcimia gdzie mieliśmy jeszcze spokojne 40 minut do odjazdu pociągu ;] Pociąg odjechał punktualnie, a związku z tym że przyjechał "stary kibel" to szło spokojnie se piwo wypić i nie tylko heh.

Na dworcu pożegnanie z Filipem => on do domu, a my na klachy w okolicach dworca Katowice Załęże. Później to już tylko dojazd na garaż na spokojnie, patrząc dookoła, coby jakiś ktoś w niebieskim przypadkiem nie polował na dodatkowe fundusze w budżecie państwa :-D
====================================================================
Trasa => https://www.relive.cc/view/e1149511487
Brak odcinków Brynów - Centrum - Załęże - Brynów
<iframe src="https://www.endomondo.com/embed/workouts?w=pPSbyYOmsiY&width=680&height=600" width="680" height="600" frameborder="0" scrolling="no" ></iframe>

Fotki:
Start, nieludzka godzina wręcz xD

Nowy singiel za Maczkami xD

Jeziorko Sosina

Na szlaku ;]

Trzebinia Rynek - tak wiem, widelec do mycia :P

Po podjeździe na zamek, (który wjeżdżałem na przełożeniu 1x3) taka oto nagroda widokowa ^_^
Zdjęcie (pomniejszone do tego) wiadomo nie oddaje zajebistości :)

Ruinki i moi kompani dziś ;]

Pitt Stop

Jedyna atrakcja na początkowym fragmencie szlaku - nie powiem sympatyczna :-)


Gorszy odcinek xD
Gocha wykrakała, tyłek mokry xD

A tu Szkodnik, "zobaczył" to samo co Krossiwo rok temu ;)

Widoczki ze szlaku





No niestety, infrastruktury zero, przepraszam ZERO!!!

I dziękujemy, wracamy do Kato ^_^


Czwarty kolejny weekend z "setką" odhaczony, w przyszły pierniczę, ewentualnie Rybaczówka i ... ze 20h snu xD
===============================================================
==============================================
Podsumowanie => w końcu jakoś to wygląda :)))


Chodzone ;]

==========================
Jest moc :P


Kategoria Rower

Ja-gut Trip

  • DST 9.60km
  • Aktywność Wędrówka
Poniedziałek, 25 czerwca 2018 | dodano: 26.06.2018




https://m.youtube.com/watch?v=cii80-o10nc


Witam nietypowo ^_^
Dziś korzystając z dnia wolnego, który był zaplanowany pod niedzielne jagody ... pojechałem na jagody :-D W sumie to faktycznie mieliśmy jechać wczoraj, ale Siostrę mą chyba trochę wystraszyła pogoda, która w sumie była względna, no ale kto co lubi :) Zrobiłem za to sobie spacer na mecza, o taki był => https://www.relive.cc/view/e1145997744 => wyjątkowo ze zdjęciami, bo się transfer kończy heh. O meczu ... no co by tu hmmmm

A poza tym to ...

======================
Balonik pękł, a ja wyspany w poniedziałkowy poranek wstałem po 8:00 rano, i mogłem na spokojnie wyjść na pociąg do Wilkowic, który odjeżdżał o godzinie 9:38. Po 73 minutach jazdy (lubię to) dojechałem na miejsce i wyruszyłem na łowy, oczywiście nie odpuszczając sklepu po zaopatrzenie :-D
Rozpocząłem wycieczkę czarnym szlakiem w kierunku Magurki. Szybki, potwierdzony szlak który miał mi planowo zająć trochę ponad trzy i pół godziny (około jedenastu kilometrów) więc luzik :-) Do tego miałem cynka:

I w sumie wyszło na moje. Pierw czarnym aż do Chatki na Rogaczu czyli odcinek mega pod górkę, gdzie jednak koszulka termoaktywna nie była moim sprzymierzeńcem - było mega parno i bezwietrznie xD Później ogarnięcie jednego czy drugiego pola jagódkowego i rura na schronisko na Magurce. Następnie już ino gonitwa na pociąg, coby się załapać na bilet dziesięcio-godzinny. W tej właśnie chwili postanowiłem olać iście na Smoczą Jamę i zamiast czarnym, zejść szybszym zielonym. Misja zakończona sukcesem i poprzez planowaną wysiadkę w Pszczynie do bazy. Wysiadka w Pszczynie finalnie jednak nie wyszła, gdyż w pociągu odpalił się Morfeusz ... który obudził mnie dopiero w Piotrowicach. Cóż, nie narzekam, kebab w Katowicach też był dobry :D
=========================================
Trasa => https://www.relive.cc/view/e1146336547 - Endo zaś wariowało i wyszło trochę ponad dziewięć kilometrów przewyższenia :D


Fotki:
Wystartowałem, parasol w plecaku na szczęście się nie przydał ;]

Początkowe widoczki ;]

Pierwszy punkt kontrolny


Filip, na kolejny trip? Ino do Jonosfery, później już płasko :D

Szczyt i widoczek z jego okolic ;]


Godne miejsce, w sumie na naszej klasycznej polance nie byłem, ale ogólnie to kibel z jagodami w lesie ...

Na szlaku spotkałem w sumie siedem(!!) osób, a ten Pan był mega rozgadany, to sobie około pół godzinki pogadaliśmy przy jagodach i piwku :)

Sklepu na Magurce, oczywiście sobie odmówić nie mogłem ;)))

Najwyższy punkt wycieczki

Zielony z powrotu


Łup końcowy :)))

I wasza kebabowość :D


Dziś lało, jutro i w piątek teren służbowy, więc rower dopiero raczej w sobotę gdzie planowane są Rudy Raciborskie oraz Palowice ;]

======================================================
Coś w tym jest heh ;))


Kategoria Góry

Noční výlet

  • DST 105.25km
  • Czas 04:53
  • VAVG 21.55km/h
  • VMAX 51.32km/h
  • Sprzęt Szkodnik
  • Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 22 czerwca 2018 | dodano: 24.06.2018
Uczestnicy



A jednak nocny wyjazd doszedł do skutku i to nawet ze Szkodnikiem między nogami :)
========================
Pogoda okazała się nadmiar łaskawa i wszystkie nasze wątpliwości zostały rozwiane przez piątkową prognozę, która jasno mówiła że jeżeli nawet coś spadnie z nieba to będzie to jedynie chwilowe. Minusem niestety była temperatura, która miała oscylować w granicach 10*C. Jak dla mnie o jakieś 15*C za mało, no ale co zrobić, rozgrzewał mnie za to widok Filipa który przyjechał w krótkich galotach i z gołymi rękami xD

Tak więc, zgodnie z wcześniej założonym planem umówiliśmy się o 20:00 przy Panoramie, i w składzie ja, Filip i Diobeł mogliśmy wyruszyć w kierunku naszych południowych sąsiadów.

Pierwszy odcinek był mega towarzyski, gdzie rozmawiając, wjechaliśmy do Mikołowa ... dość żwawo, gdyż tempo musiało być zachowane coby dać nam możliwość zdążenia przed 22:00 do Biedronki. Szkopuł w tym że dojazd do Orzesza jest niestety typowym dojazdem góra - dół i tu można śmiało napisać drukowanymi GÓRA - DÓŁ xD No ale z nóżki na nóżkę, czasem z płucami na wierzchu udało się nam około godziny 21:15 zdążyć do sklepu gdzie ogarnęliśmy resztki pieczywa i nasze wcześniej założone kiełbaski na ognisko :-) Po zakupach, wjechaliśmy już na klasyczną drogę do Rybnika... która była typowym płaskostopiem poznańskim :-D W tym miejscu nadmienię również nasz mega fart. Otóż po chwili jak wyjechaliśmy z Biedry, asfalt zaczynał być coraz bardziej mokry, żeby po chwili zmienił się bardzo mokry xD Było więc jasne za chwilę przed naszym pojawieniem się w tych rejonach przeszła tam dość potężna ulewa, która na całe szczęście nas ominęła :-) Jedynym minusem był ino mokry tyłek => cóż brak błotników zrobił swoje heh.

Pomimo tej niedogodności odcinek ten został przejechany w dość sympatycznym tempie z jednym malutkim Pitt Stopem. W sumie to nawet musieliśmy go pokonać dość żwawo, gdyż brakowało nam jeszcze kilku produktów, które mieliśmy zakupić w Rybniku w sklepie z płazem w logo. No niestety na miejscu minęliśmy dwie Żabki ... koło żadnej z nich się nie zatrzymując xD Zostaliśmy więc na lodzie i praktycznie aż do samego Radlina misja było jedna: znaleźć jakiś 24-godziny sklep lub tanksztele. Sklep na całe szczęście udało się znaleźć i poprzez zakupy mogliśmy uderzyć na dalszą jakże płaską (taaaaa :D) część naszej wycieczki.

Poprzez małą przygodę z panami w niebieskich mundurkach, dotarliśmy do jakiś wiosek i mogliśmy ruszać z kolejną misją czyli znaleźć kąsek lasu pod ognisko. No i niestety kolejny kibel, zero miejsc które by choć przynajmniej przypominały znane nam miejsca, których niemało jest w Katowicach. Coraz mocniej zbliżyliśmy się do granicy, tempo nam spadło, wjechaliśmy w jakąś w boczną drogę która prowadziła do totalnego wypizdowa, więc znów w oczy zajrzała nam wizja z Gdyni, czyli jedzenie kiełbas na zimno xD W akcie desperacji wjechaliśmy w jakąś drogę gminną, później w drogę polną i po naszemu zdziwieniu i radości natrafiliśmy na przecudowne miejsce przy stawie, z nawet placem przygotowanym pod ogień :-) Chłopaki po drewno, ja do rozpalania i mogliśmy zacząć relaksacyjną część naszej wycieczki , która nomen omen trwała dobre 3 godziny ^_^

Ognisko wyszło mega fajnie i niechętnie mogliśmy ruszać (już przy temperaturze jednocyfrowej xD) w kierunku naszego kolejnego celu czyli wieży widokowej na Meandrach Odry. Najpierw kąsek Polski , później wjazd do Pepików, następnie ponownie Polska i zameldowaliśmy się na wyżej wymienionej wieży. Ze strat: zgubiłem pół paczki fajek, no ale i tak to był najmniejszy kłopot, gdyż wschód słońca z platformy był obłędny => fotki niestety nie okażą skali zajebistości :-)

Po chwili odpoczynku, urodził się plan odwiedzenia Orlenu w celu doopatrzenia. Cel został zrealizowany i mogliśmy wróć do Czechów, gdzie mieliśmy jeszcze spokojnie ponad godzinę do pociągu. No niestety, nasz plan zwiedzania Bohumina legł w gruzach poprzez nagłą zmianę warunków atmosferycznych. Trudno, lekko zmoczeni dojechaliśmy do dworca i mając około godziny do odjazdu pociągu, mogliśmy na spokojnie sobie wyschnąć i skupić się na znalezieniu odpowiedniego peronu ... który nie był tak oczywisty, jak się to wydawało :D

Misja zakończona sukcesem i 6:43 udaliśmy się w kierunku Kato. Co mogę powiedzieć o trasie pociągu? W sumie mało, bo Morfeusz zaatakował dość mocno i jedyne co zapamiętałem to wyjazd z Rybnika i stację Katowice Ligota, gdzie zostałem obudzony :-D

Klasycznie :D


Po wyjściu z pociągu jeszcze Izobronek z Marcinem i mogłem zamknąć wycieczkę ... Żubrem na garażu ... czyli klasycznie :-D
===================================================================
Trasa => https://www.relive.cc/view/e1145165795

Fotki:
Mikołów i Strefa Kibica - ciekawe jak będzie jutro hehe

Nocne klimaty ;]

A tu widzimy przygodę Filipa, panowie wyrozumiali na szczęście i w sumie o dziwo obyło się bez dmuchania,
 Zresztą i tak wszyscy trzeźwi .... jak zwykle na naszych nocnych tripach błehahaha

Sympatyczne, niespodziewane atrakcje czyli fontanny w Pszowie

Zbliżenie

Ognisko...

... I klimaty po nim ^_^

Wschód z wieży
o tej => http://www.dziennikzachodni.pl/wiadomosci/raciborz...

Zbliżenie :)

I na celu :-)


Po raz kolejny dzięki, chodź (prawie) wszystko było idealnie to jednak niedosyt nocnego pozostał, bo co to za nocny bez kąpania się na waleta w stawie przy ponad 20 stopniach Celsjusza? :-D:-D:-D
=====================================================
Oddawać lato i upały, plany mi się sypią xD

Żubra nie dokleiłem, ale to w końcu oczywiste :P


Kategoria Rower

DPD 20/2018 + Lędziny

  • DST 54.96km
  • Czas 02:27
  • VAVG 22.43km/h
  • Sprzęt Szkodnik
  • Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 21 czerwca 2018 | dodano: 22.06.2018



O meczu naszych "orłów" nie będę pisał bo jaki był taki każdy widział. Grunt, że największy winowajca według doniesień internetu został ukarany. I dobrze mu tak :-P



Dziś natomiast dość niespodziewane wpadło DPD. Czemu niespodziewane? Ano dlatego że dziś miałem być w terenie. Szkopuł w tym że kolega wziął na czwartek i piątek urlop, więc w terenie byłem wczoraj (o takim => https://www.relive.cc/view/e1143591169), a jutrzejszy dojazd do pracy nie wchodził w grę, gdyż od zeszłej niedzieli (po wyjeździe do Lublińca) obmyślaliśmy mega fajny piątkowy nocny rajd do naszych południowych sąsiadów :)
==================================================================
Także budzik został nastawiony parę chwil wcześniej i wyruszyłem trasą standardową (czyli przez Zawodzie) do Szopienic. Po pracy natomiast nie mogłem być stratny i wyruszyłem na tradycyjne piątkowe (a tym razem wyjątkowo czwartkowe) kółeczko po okolicy. Na cel obrałem coś szybkiego, coby się nie zmęczyć a jedynie trochę nogi rozruszać. Pojechałem więc na Lędziny. Trip ten był sponsorowany przez wiatr który wiał z kierunków H,W,D i ponownie W. Rozszyfrujcie sobie to sami xD 

Wymordo(windo)wany, dotarłem do miejsca docelowego przez Nikiszowiec, Giszowiec, Starą Wesołą oraz Ławki i poprzez chwilowy Pitt Stop na miejscu widokowym, wróciłem jak zwykle przez Zamoście, lasy murckowskie oraz Ochojec do bazy. Prócz przygód z wiatrem oraz jednej małej dobro-uczynkowej w sumie bez atrakcji ;]

Od jutra pogoda zmienia się na gorszą - jak zawsze jak coś fajnego nocą się szykuje to temperatura musi spaść o 10*C xD Do tego jakieś małe opady są prognozowane, więc nie wiadomo czy "setuni" nie ogarnie Krossiwo. O ile w ogóle wystartujemy ...
================================================
Trasa => https://www.relive.cc/view/e1144369529
Endo nie ogarnęło, na trzech odcinkach policzyło mi czas a nie dystans ... Mniejsza o to ;]

Fotki:
Pozdro wiatr

Na celu :)
Górki dość ładnie się pokazały, więc przynajmniej taki pożytek z wiatru...

W lasach niestety bez zmian, do tego gamoń (po lewej stronie) mnie okurzał aż do samej Beskidzkiej xD

Przygoda z powrotu: pan Sikorka albo pani (nieważne) odpoczywał/a sobie środku Cegielni Murcki przed Ochojcem, także nawrót i kontrola. Skrzydełka działają, pazurki się wbijają więc chyba nie był/a po dzwonię, ino odpoczywał/a ... w kapitalnym miejscu xD

Pan/i ptaszek dostał/a wody mineralnej z nakrętki i został przetransportowany (wraz z wodą na tzw. drugą nóżkę) do cienia w lesie ^_^

====================================================
Małe spostrzeżenie (uderzając do przedostatniego zdjęcia) na koniec.
Niestety ....


Kategoria Rower

DPD 19/2018

  • DST 27.98km
  • Czas 01:13
  • VAVG 23.00km/h
  • Sprzęt Szkodnik
  • Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 19 czerwca 2018 | dodano: 19.06.2018



I żegnam od razu, bo mecz ;-)
Tak napiszę tylko na szybko, że rano pojechałem przez Zawodzie oraz wyjątkowo przez ulicę Magazynową ... bo miałem czas :-)  Wróciłem natomiast przez D3S oraz ulicę Kłodnicką, coby zobaczyć czy zajęli się tym znakiem, który zgłosiłem w zeszłym tygodniu ^_^ Nic ciekawego poza tym :P
==========================================
Trasa => Relive się tworzy heh ...

Fotki:

Ścieżka wzdłuż DK 79 wciąż bez zmian, ten sam kibel co był ... to jest xD

A to słynne znaki, znane z tego tripu => http://lapec.bikestats.pl/1680958,DPD-172018.html ogarnięte, choć tamte miały klimat :-D

=====================================================================
Zwycięzcę znamy, teraz ino ciekawe jaki dokładny wynik. Stawiam 2-1 :-)


Kategoria Rower

Lubliniec p. Leśno Rajza

  • DST 122.68km
  • Czas 05:34
  • VAVG 22.04km/h
  • Sprzęt Szkodnik
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 16 czerwca 2018 | dodano: 18.06.2018
Uczestnicy



Zacznijmy od tego że w końcu wpis nie będzie dotyczył moich problemów, czy tam innych zawirowań rodzinnych. Wczoraj u babki ogarnąłem wszystko co mogłem ogarnąć i dziś już myślami odciąłem się od wszystkiego skupiając się na samym sobie ;] Choć w sumie przez pierwsze kilometry ciągle w głowie kłębiły się różne gnoje życia codziennego xD

Dobra do konkretów! Plan na wyjazd utworzył się gdzieś około wtorku, gdzie na Messengerze zapukał do mnie Filip. W sumie oprócz hałdy w Łaziskach, to dawno nic konkretnego myśmy nie zrobili. Nawet bardzo dawno. Trzeba to zmienić, więc po delikatnych konsultacjach wyszło że Gizmo zaproponował mi plan wyjazdu na Lubliniec, coby zaliczyć co nieco kilometrów gruntowych. Spoko, pasuje mi, do tego dając informację na BeeSie po środowym DPD odezwał się Łukasz, który również był chętny na tego typu „wypoczynek”. Do kompletu w piątek napisał do mnie Diobeł czy coś nie kręcę w sobotę, no kręcę … ale o nie ludzkiej godzinie xD Finalnie kolega Marcin również się skusił na wyjazd, ale od początku …


Wystartowałem lekko po godzinie 8:00 i po niecałych dwóch kilometrach mogłem zgarnąć Łukasza, coby przez Centrum dojechać na spotkanie z Filipem. Po chwili zjawił się również Diobeł i mogliśmy wyruszyć w kierunku Bażantarni w Siemianowicach. Później chwilę Krajówką i wpadliśmy na standardową trasę w kierunku Rogoźnika i innych tam paści. Ten odcinek przejechany był leniwie, mało komu chciało się gadać, tak więc zrobiliśmy go w dość fajnym odstępie czasowym, po czym … wjechaliśmy na najgorszą ścieżkę rowerową jaką kiedykolwiek widziałem xD. Dobrze że ino chwilę na niej byliśmy, bo miazga :D Następnie po dziurach i wertepach dotarliśmy do miejscowości Wymysłów gdzie nastąpił Pitt Stop pod sklepem. Rozmowy zaczęły się kleić, do tego mieliśmy jakiś tam mały zapas na kolejny postój, więc bez stresu ponownie ruszyliśmy przed siebie. Wpadliśmy na Ossy, później zjazd w dół do miejscowości Niezdara, przerwa na nawodnienie i rura naprzód. A tu już jechaliśmy samymi gruntówkami, których finalnie wyszło ponad 50 km, tak więc w dechę, miło, przyjemnie. Były i szutry, były piachy i czego tylko dusza zapragnęła. Spróbuję w galerii przynajmniej cząstkę tego oddać co przejechaliśmy :)

Na samej Rajzie mieliśmy zaplanowane trzy albo cztery atrakcje. Na pierwszą została wyznaczona była kopalnia w środku lasu => http://www.totutotam.katowice.pl/index.php/zatopiona-kopalnia-bibiela o ta :) No powiedzmy że szału nie było, ale chciałem już dawno te dość słynne jeziorko zobaczyć. Co się udało ;] Znowu "na koń" i ponownie lasami dojechaliśmy do miejscowości Miotek k/Kalet gdzie dzięki uprzejmości Filipa wyszedł Pitt Stop na piwo i lody :) Odpoczęli i mogli ruszyć w stronę kolejnej atrakcji którą było źródełko Krywałd, które było najfajniejszym miejscem naszej dzisiejszej wycieczki. Kapitalny plac na wyjazd pod namiot https://youtu.be/emytKlvm6tg <= o tutaj trochę pokażę jak to mniej więcej wyglądało ;] Średnią sprawą był ino fakt że do najbliższego sklepu było coś ponad tam 5 km :D Jakby brakło gumek to kaplica :D

Po źródełku, choć mieliśmy tylko 14 kilometrów do Lublińca, to zostało też dość dużo czasu do ostatniego pociągu, więc Filip postanowił pokazać nam ostoje rododendronów. Dobra, w sumie nogi jeszcze zdrowe - można pojechać. Na miejsce dostaliśmy się (zahaczając jeszcze o sklep) poprzez kolejne kilometry gruntowe oraz spokojne asfalty. Pech ino chciał że kwiatki przekwitły :D No trudno, przynajmniej zaczynało być coraz bardziej śmiesznie i można było w spokoju i ciszy obrócić kolejne piwo heh.
Później został nam ino dojazd do miasta na jakiś obiad, na który standardowo na takich tripach została wyznaczona pizza. Na tym odcinku prócz mojego przepięknego wymuszenia i zamkniętym na milion lat przejedzie kolejowym, nic ciekawego się nie działo. Choć nie powiem, jazda za traktorem była w dechę, jechał około 30km/h i idealnie ułatwiał przez jakiś czas jazdę :)

Kilka słów o Lublińcu => w sumie to chyba po Poznaniu, najbardziej przyjazne miasto rowerzystom. Dużo ścieżek, dużo rowerów, zresztą podobnie jak w Kaletach w których byliśmy z Łukaszem rok temu. Pojedli, w sumie smacznie - chodź jak na pizzę Diavolo to myślę że skala ostrości nawet mojej siostry by nie powaliła. Znaczy nawet głupio napisać że tam była jakakolwiek skala ostrości :D

Do dworca mieliśmy jakieś 400 metrów, zahaczyliśmy jeszcze o szybki Lewiatan, półtorej godziny w pociągu i został mi tylko powrót z Załęża na Brynów - który nie jest ujęty w Endomondo :-)

No nie powiem sympatycznie było, bo jednak dystans przejechany był z bardzo fajną średnią, zwłaszcza że połowę dystansu krążyliśmy po dziurach w lesie. Do tego na rododendronach i na obiedzie praktycznie płakałem ze śmiechu. Dzięki wszystkim za odstresowanie ;]

Trasa => https://www.relive.cc/view/e1141052672

Fotki:
Start spod wiadomo czego :)

Jazda w kierunku Siemianowic

Widoczek na A1 w Dobieszowicach

Ruszamy na Rajzę :)

Atrakcja na niebie dla Janiola (tak na marginesie to sto lat byku!!) heh

Trochę Leśnej Rajzy

Jeziorko przy Zatopionej Kopalni Bibiela

Ponownie na dukcie :)

Autor BeeSa i naczelny fotograf wycieczki => trzeba przyznać że niezła stabilizacja jak na robienie fotki w czasie jazdy :D

Jeszcze trochę LR-ki

Dobre miejsce na Pitt Stop choć ...

... chwile później było lepsze :)
Ekipa wyjazdowa na Źródełku Krywałd

Jedziemy w stronę ...

... rododendrononów :D
Górne zdjęcie ukradzione z neta xD

Było blisko :D
A tu już końcówka i popas ;]


==========================================================
Teraz już odliczanie do meczu, o obsadę bramki jestem spokojny :)


Kategoria Rower

DPD 18/2018 + Piaski

  • DST 47.49km
  • Czas 02:04
  • VAVG 22.98km/h
  • Sprzęt Krossiwo
  • Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 15 czerwca 2018 | dodano: 15.06.2018



Po wczorajszym dniu, który miał być o dziwo mega spokojny ... zniszczyli mnie w pracy xD No ale po niej, mogłem pochytać kolejne podpunkty związane z hipotetyczną przeprowadzką.

Udane że dodam, tak więc czwartek na plus ;] Zostały mi ino i aż: gaz, prąd i prawko które jak czytam, nie jest jakoś szczególnie potrzebne, bo faktycznie ustawowo ma się 30 dni na wymianę, a faktycznie "gestapo" nie ma paragrafu i wzmianki w taryfikatorze jak karać osoby które mają nieaktualny dokument. Mogą najwyżej pogrozić palcem :D Także sprawdziłem, puki co się wstrzymam, choć w sumie coraz mocniej myślę nad wymianą bo jednak zdjęcie tam mam jak miałem 16 lat - także jest dość średnio aktualne heh. 

 Dziś nie miałem nic do załatwiania (no prócz spraw babuszkowych) tak więc wykorzystałem dość przyjemną pogodę i pojechałem do pracy na kole. Jako sprzęt został wybrany Kross, coby sprawdzić czy wczorajsze zamontowanie nowych pedałów uspokoi stukanie w nich. No nie uspokoiło, także albo ramię lewego pedała przepraszam homoseksualisty albo suport. Pomyślimy w wolnej chwili, puki co i tak to Szkodnik będzie jeździł :)
===================================================================
Pojechałem trasą zwykłą, pomału nudną do porzygu, ale przynajmniej poszło sprawnie, bo i temperatura w granicach 15 stopni Celsjusza, jak i brak wiatru zrobiły swoje :) Po robocie jak przystało na piątek zacząłem kombinować coby tu przekręcić żeby było inaczej niż standardowo. Szaleństwa nie zakładałem, gdyż to jutro szykuję się naprawdę godny trip. Pojechałem więc ino zobaczyć co słychać w Sosnowcu i Czeladzi, zrobiłem nawrotkę i przez D3S do bazy.

W sumie udany dzień, oprócz tego że swojego dnia nie miało Endo, które przynajmniej cztery razy zahamowało mi kilometry, a czas sobie radośnie mierzyło ... ale akurat to była najmniej ważna sprawa, także luz ;-)

PS: Dodatkowo na garażu Krosiwo zaliczyło prysznic, a Szkodnik smarowanie ;]
============================================================================
Trasa pi razy oko => https://www.relive.cc/view/e1140685271

Fotki:

Na odcinku porannym standardowo nic nowego, a tu już Sosnowiec i nawet nie wiedziałem że mają aż tylu kolegów,
PS: trochę dziwne że nie ma Warszawy xD

Centrum ;)

BTW => Podesłane przez Irka xD
Łort kap pełną parą heh

Czeladź i najbardziej wspaniały widok jaki mogłem dzisiaj zobaczyć. Niby ścieżka z durnej kostki, ale asfalt poprzedzający i ten który będzie mnie czekał to po prostu jedna wielka masakra xD Także dziękuję za ten kawałek heh.

A to już pozytywniej, Katowice i jakoś o wiele przyjemniej :D => Staw Łąka

Na końcówce coś mi buczało nad uchem więc postanowiłem zobaczyć co to jest. Okazało się że to jakieś ćwiczenia(?) lotnicze - całkiem miło furgali mi nad głową ^_^



Wróciłem suchy, to tak na marginesie ;)
========================================================
Proste? ... Proste ;]


Kategoria Rower

DPD 17/2018

  • DST 26.77km
  • Czas 01:10
  • VAVG 22.95km/h
  • Sprzęt Szkodnik
  • Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 13 czerwca 2018 | dodano: 13.06.2018


Ja również, WITAM
===============================
Wczoraj zgodnie z planem pogoda była taka jaka miała być, czyli wielki szacun dla dwóch rowerzystów, którzy pomimo ogromnej ulewy jaka rano przeszła nad Katowicami, skusili się jechać na rowerach xD Ja natomiast spokojnie, autobusem, dojechałem do Placu Wolności i mogłem radośnie hasając przez kałuże rzekę na 3-go Maja, w deszczu, wsiądź do tramwaju byle jakiego ... do roboty.

Po pracy zaczęło się załatwianie. Na całe szczęście pierwsza faza udana i ... od wczoraj, nie jestem mieszkańcem Brynowa xD Jestem Piotrowiczaninem? No mniejsza o to, formalnie i tak nic się nie zmienia, no ale jednak jakbym się nie przemeldował, to państwo rządzone przez niejakiego karakana, zdarłoby maksymalnie ze mnie i z mojej rodziny w kwestii Domu Opieki dla Tolki xD
Także urząd załatwiony, alkomat w kalibracji, telefon domowy (dzięki Janiol jeszcze raz) ogarnięty, teraz ino przepisać gaz, prąd (w sumie i tak ja robię opłaty), później NFZ, WORD, TOPR, GOPR, AWS, LSD, KGB, a i Bank, w którym przez neta i telefon załatwisz wszystko ... prócz rzeczy ważnych. Po takowe zapraszają do oddziału, gdzie pewno zaś się zainteresują moimi oszczędnościami w stylu: wpłać Pan kasę na lokatę na sto lat, a jak braknie, to damy Panu kredyt na milion procent RRSO, juhu - Lubię bardzo :)

Najlepsze jest to że nie wiem czy jest sens z tym wszystkim działać, bo oprócz tego że mam dość dużo załatwiania, to babcia po roku czekania (lub więcej) może postawić "liberum veto" i tyle z tego będzie ... Puki co, chce.
PS: Nic nie napiszę o tym że Toli się aparat słuchowy popsuł (jak zawsze sam, ona nic xD) i już mam latać ... Nic, a nic nie napiszę. Szykuje się więc ciekawy tydzień heh.

Amen :DDDDDDDD

Dobrze że choć z tego wszystkiego są jakieś pozytywy :) Filip opracowuje fajną rajzę na sobotę, będzie co pstrykać sesese ]:->
=====================================
Dziś kolejna faza załatwiania, ale na całe szczęście na początku roku zostawiłem sobie tzw. pakiet S.O.S => czyli służbowy teren w okolicach mojego domu obecnego. Znaczy formalnie, już byłego xD. A skoro teren przy domu yyy rodziców, a jedną z ulic do inwentaryzacji będzie ulica, którą widzę z garażu nieraz, nie dwa w roku, to szło wystartować (coby się wpisać na listę obecności, po czym wypisać w kadrach do końca dnia xD) na kole. A, no i meldunek przy okazji podrzucić ;]
=======================
Do Szopek jechało mega spokojnie, standardowo, nie ma nawet o czym opowiadać, bo oprócz startowych problemów z Endo to nic ciekawego się nie działo. W pracy ogarnąłem kadry i rachubę, i mogłem uciekać w teren. Oczywiście wpierw musiałem do niego dojechać ... co również udało się ogarnąć bez żadnych przeszkód ;]
Praca służbowa poszła okropnie => to był jeden z najgorszych terenów jakie miałem, no ale zmogłem i po mniejszych ...

Dzięki wiatr ...
PS: wyłowiłem xD



... lub większych komplikacjach (niejednym wkurwię) udało się dobrnąć do końca. Po nim na gibko do domu, zostawić materiały i jazda na garaż ... uwaga, uwaga! odpalić auto i załatwiać dalej xD Misja pod tytułem: gaz i prąd nieudana puki co => jedno głupie przekierowanie umowy musi być potwierdzone umową zdawczo-odbiorczą, biurokracja heh. Poza tym dowiedziałem się o kolejnej fantastycznej (słusznej) sprawie czyli fakcie że Babcia jako osoba w wieku wiadomym, nie płaci abonamentu radiowo-telewizyjnego. No to po zameldowaniu, będę se płacił 23 zł miesięcznie za to że oglądam (a kysz!) cząstki różańca u ojca Dyktatora  przepraszam Dyrektora xD

Jak przez jakiś okres narzekałem na nudy, to teraz na pewno tak nie będzie heh.
================================
Pakiet na dziś:
A) Szkodnik => https://www.relive.cc/view/e1139317659
B) Teren => https://www.relive.cc/view/e1139405478
C) Blaszana puszka xD => bez Reliva, choć końcówka jest w pkt. B, bo zapomniałem wyłączyć treningu :D


I coś z terenu:
Na Kłodnickiej został zauważony znak ekologiczny :D
Aż szkoda => no ale zgłosić muszę bo to B-18, więc dość istotny ;)
Ale miło widzieć że przyroda walczy ;]


Dla porównania w 2013r xD

=====================
Znane, też przegrywam z różańcem :D


Kategoria Rower

DPD 16/2018

  • DST 24.67km
  • Czas 01:08
  • VAVG 21.77km/h
  • Sprzęt Szkodnik
  • Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 11 czerwca 2018 | dodano: 11.06.2018



Dziś na szybko, bo i trasa do pracy (Brynów - Park Kościuszki - staw Upadowy - Szopienice) oraz po pracy (Szopienice - Zawodzie - D3S - Ptasie Oś - Brynów) standardowa, a ... i babuszka czeka, coby powydawać parę rozkazów zapotrzebowań wnuczkowi xD Poza tym jedyne o czym mogę napisać, to miłe wspomnienie poranku (jednak 20*C o 6:00 rano, to jest to!!) oraz no nie zgadniecie? Tak, na powrocie wmordewind ... no bo przecież jak inaczej? :D

Przynajmniej temperatura ciągle przyjemna :) Teraz kolejno: w nocy leje, do południa leje (później spawy urzędowo - sklepowo - służbowe), w środę leje, jak przestanie to i tak pewnie w czwartek teren ... dobrze więc że dziś się ruszyłem ;)
===============================================================================
Trasa:

Fotka:
Miły akcent na Brynowie koło Rozwoju => w końcu kończą ulice Zgody, czyli moją hipotetycznie nową drogę zjazdową z DPD na garaż, która omija mi wyjazd z Kredytowej na Ligocką oraz dziury na Załęskiej :)

==================================================
A trochę ich jest heh


PS: Kolejny trip i będzie okazja :D


Kategoria Rower

Rodzinne kaemy nad wodę

  • DST 57.56km
  • Czas 02:47
  • VAVG 20.68km/h
  • Sprzęt Krossiwo
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 9 czerwca 2018 | dodano: 10.06.2018



Po wczorajszym spotkaniu na meczu u Łukasza, zacząłem się poważnie zastanawiać co z sobą zrobić na na weekend. Myśli krążyły różne - zacząłem nawet sprawdzać połączenia nad morze, bo w sumie Gocha ma urlop, a i mi jeszcze go zostało dość dużo. No niestety kłopot był już na starcie, bo wszystkie Polskie Busy były przepełnione, także nowa strategia, może by tak na jedną noc z góry z namiotem? No fajnie, bo i Rycerzowa kusiła ... i w sumie Racza, do tego Diabeł kusił (xD) żeby przejechać się z rowerami na Szyndzielnię. Planów kupa, a po rozmowie z Siostrą wyszło że olewamy to wszystko i w sumie możemy pojechać se rodzinie na Bieruń xD

Ten plan miał jeden zasadniczy plus, wybyczenie się do 12:00 :-) Tak więc po zjedzeniu wcześniejszego obiadu ruszyłem w kierunku Ochojca. Tam chwila odpoczynku i mogliśmy leniwie ruszyć w kierunku Łysiny. Jechało się w sumie bez żadnej spiny, korzystając ponownie z palącego słonka :) Na miejsce (po ogarnięciu sklepu) dotarliśmy trochę inaczej niż planowałem. Otóż nawet Siostra zauważyła znaczek na Łysinę, no ale ja oczywiście (nie przyznam się że zrobiłam błąd heh) chciałem jej pokazać tą drugą stronę Bierunia. Tak było, nie zmyślam :-D 

Na Łysinie myślałem, że choć stopy zamoczę, no ale niestety trochę za dużo gównażerii było i ... oczywiście Pań w strojach kąpielowych o trzy rozmiary za małe xD.
Odpoczęli i mogli wracać, już trasą jak najbardziej standardową. Droga poprzez jeden Pitt Stop na mostku, spłynęła dość fajnie aż .... do skrzyżowania ulic Lędzińskiej i DK86. Cóż, wiatr, chmury i inne paści zaczęły jawnie pokazywać że może coś z tego wyjść. Tak więc, dostając zielone światło od Gochy ruszyłem w kierunku bazy coby nie zmoknąć. Udało się 99%, bo jednak parę kropel na mnie spadło, ale na szczęście obyło się bez większego zmoczenia :-) Teraz czas na clubbing :D

EDIT: z clubbingu kibel wyszedł. Lokal był mroczny i mroczno pusty (xD), do tego w klimacie Depeche Mode - czyli zdecydowanie nie naszym. Dziesięć złotych "zaoszczędzonych" na wstępnie zostało zainwestowanych w kebaba :D Na plus poprzedzająca wyjście do Klubu, domówka i nocny spacer z Centrum na Brynów ;] Do tego w końcu jakieś nowe osoby poznane ;]

Trasa => https://www.relive.cc/view/e1137001141

Fotki:
Temperatura ciągle stabilnie

Bieruń Rynek

I na celu :-)

Jeszcze inna ambitna informacja ...
No jo tysz :P

I gnój powtórny, który na całe szczęście okazał się błachy ;]


===========================================================
Dziś bez śmiecha, będzie poważne i edukacyjnie!!!!!!!!!!!!


Kategoria Rower