Lapec prowadzi tutaj blog rowerowy

Rowerowo-górski blog cyniczno-ironiczny ;]

Wpisy archiwalne w miesiącu

Luty, 2019

Dystans całkowity:414.88 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:18:52
Średnia prędkość:20.77 km/h
Suma kalorii:2878 kcal
Liczba aktywności:11
Średnio na aktywność:37.72 km i 1h 53m
Więcej statystyk

DPD 6/2019

  • DST 31.28km
  • Czas 01:32
  • VAVG 20.40km/h
  • Sprzęt Szkodnik
  • Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 27 lutego 2019 | dodano: 27.02.2019



Tak, po wczorajszym DPD miałem bardzo podobną minę do powitałki xD Rozkmina poszła jednak dość konkretna i wywnioskowałem że kij Krossowi (na jakiś czas) w szprychy - jadę po Szkodnika :P. Chwilę przed 20:00 wpakowałem się w autobus i podjechałem na Ochojec, gdzie pierw nastąpił malutki spacer, później smarowanie napędu i mogłem (dystans dodany do dzisiejszego) wrócić na nowym/starym kole na garaż. Mega dziwnie się jechało - tak z przerzutkami :D

Reasumując => Football's Szkodnik Coming Home ^_^
========================================
Wczorajszy odcinek to było jednak tylko trochę ponad pięć kilometrów, więc postanowiłem dnia następnego pojechać ponownie do pracy. Lekko zniechęcił mnie poranny szron na autach, ale co tam => strefa mroku (poniżej) mówiła wyraźnie - jedź :-)

Klasycznie dojechałem do Zawodzia, gdzie spojrzałem na zegarek i stwierdziłem że mam czas, więc podjechałem sobie zrobić takie oto zdjęcie wschodu słońca z okolicy dworca kolejowego. Fota oczywiście nie oddaje w całości klimatu :) W pracy zameldowałem się około pięciu minut "przed dzwonkiem" - czyli idealnie ^_^



Po pracy natomiast wiedząc że napęd jest okej postanowiłem, zobaczyć co słychać na stawie Upadowym. Pominę fakt że z lodowiska (o tego) zrobiło się błotowisko i napiszę ino że staw wyglądał ... no o wiele lepiej niż zimą ;)

Następnie ulicą Porcelanową dotarłem do D3S, gdzie ku mojemu zaskoczeniu nasza strefa wiecznego lodu została (wiedz że coś się dzieje) ogrodzona tasiemką => w sumie spoko, przynajmniej w miarę legalnie mogłem przejechać przez o to to ...

... i zostało mi ino Ptasie Osiedle i do bazy ;]

Dziś jechało się super (prócz wmordewindu na powrocie - phi, normalka), no ale jednak jakieś tam zastrzeżenie muszę mieć. Wczoraj rano jak jechałem do pracy miałem +6*C, wracając +12*C, jadąc wieczorem od Gochy już +2*C, dziś rano 2*C ale na minusie, a jak wracałem to 10*C. Jutro rano zapowiadają -1*C, po południu natomiast +11*C.  I jak (się ubierać) żyć?????????

BTW: Prawda!!!!!!!!!!!!!!


===============================================
EDIT: w sumie to miałem dziś znów pokręcić do roboty, no ale potwór łóżkowy mnie zatrzymał :P. O ten taki:

Padło więc na opcję autobus+tramwaj, no i ... nie pospalałem pączusi :P

A co do kończącego się miesiąca, to wyszło o wiele lepiej (rok temu w lutym przejechałem 69km xD) niż się spodziewałem. Baaa, nawet setunia wpadła ;-). Pogoda pozwalała i takiej samej (albo cieplejszej) życzę sobie za rok ;]

Ucierpiały za to kilometry butne, no ale tłumaczę se faktem że miesiąc krótki :P. Jakby luty miał choć 30 dni, to by wypadało na piątek - sobota, więc raczej bym dodreptał ;]


Kategoria Rower

Wstydliwe DPD 5/2019

  • DST 27.58km
  • Czas 01:17
  • VAVG 21.49km/h
  • Sprzęt Krossiwo
  • Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 26 lutego 2019 | dodano: 26.02.2019



Tak jak wczoraj zamierzyłem, tak wykonałem ;] Dzisiejsze poranne sześć stopni na plusie było wręcz wymarzoną temperaturą, zważywszy na to że przed (sobotnimi) górkami, również miałem sześć stopni ... ino że na minusie xD

Start ponownie nastąpił (ze względu na stan roweru) trochę wcześniej niż zwykle. Po przejechaniu przez Park Kościuszki i okolice D3S do Zawodzia (zaliczyłem między innym jeden wypych xD) zauważyłem że mam jeszcze chwilę czasu, więc przekręciłem bonusowo przez Burowiec gdzie ... prawie zaliczyłem dmuchanie. Prawie, bo oczywiście pan policjant machnął mi że mogę jechać - pewno jakbym mocniej nadepnął (choć nie mogę, bo kołowrotkuje xD) to by mnie zatrzymał i skontrolował. Mniejsza o to i tak by nic nie wyszło :P

Po pracy natomiast nadeszła tytułowa strefa wstydu. Otóż jak tylko wyjechałem z biura to zauważył mnie mój rowerowy kolega, który postanowił przekręcić ze mną (pierwszy raz od mega dawna) lwią część dystansu i pogadać o górach. No fajnie - oprócz tego że Krossiwo jest w stanie takim, a nie innym to doszedł do tego jeszcze hamujący wiatr, który ... zresztą co ja się będę powtarzał xD

STANDARD!

Kolega przycisnął, ja nie chciałem być gorszy i wyszło. Napęd kula się jak kula, pod górkę mocno średnio, strzelam, hałasuje - wstyd na maksa. W takich oto mało radosnych klimatach (ok, miejscami było spoko) dojechaliśmy pod OBI gdzie kolega ruszył w kierunku Piotrowic, ja natomiast ciągle chrobocząc pojechałem przez ul. Rolną do bazy, coby na końcu piznąć (jeszcze delikatnie) Krossem o drzwi garażowe. No średnio - teraz nastąpi gruba "rozkmina" co robić ...

=====================================================
Trasa => klasyczna
Fotka =>
jedna - poranna. Mijam to co wyjazd do pracy i ciągle nie wiem jak to opisać??? yyyy Dziękuję, będę przestrzegał  :DDDD

No średnio było xDDD
=======================
BTW: Zawsze można Szkodnika ściągnąć i brać do kieszeni xD


Kategoria Rower

Przedskokowo

  • DST 34.02km
  • Czas 01:40
  • VAVG 20.41km/h
  • Sprzęt Krossiwo
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 24 lutego 2019 | dodano: 25.02.2019



Jako że wczoraj w Rycerce sklepu nie znalazłem, a po katowickiej zapiekance piwa mi się już nie chciało, to wstałem dzisiaj zdrowiutki. Możliwości więc były dwie: mogłem albo uzupełnić promile w krwi, albo coś "przyglucić" - oczywiście została wybrana opcja numer dwa ;]. Zaprzęgłem więc Krossiwo i mogłem ruszyć w sumie bez celu, gdzie założyłem se ino że muszę wrócić na skoki ;]

Aaaa i w piątek odwiedziłem Szkodnika ...


... coś bez humoru jest :DDDDD

Wracając do dzisiejszej jazdy to pojechałem pierw na Kokociniec, później lasem na Panewniki, następnie ponownie do lasu, gdzie ... się załamałem i wróciłem na asfalt. Nie dość że wycinki, to jeszcze obecny napęd na dukty leśne się nie nadaje xD Co gorsza, jest ponoć jakiś gnój z częściami więc raczej nie prędko nastąpią korekty w rowerze pfff. Zobaczymy => Diobeł walczy heh ;)

Przejechałem ul Owsianą, później Zarzecze, Podlesie, okolice Murcek i na Ochojcu ... wpadłem na Siostrę, która to wyszła na rundkę z psem. Dłuższa chwila rozmowy i przy tragedii Aryi (jak to bez spaceru????) wróciłem do bazy ;]

Co do skoków to, no cóż xD


Trasa => https://www.relive.cc/view/e1273781366


Fotki:
Niby fajnie bo te białe gów*o zeszło ...

... no ale w lasach jeszcze idzie się poślizgać xD

A tu ...

... i tu, nie skomentuje ;/

Cyferki na drzewach wzdłuż ulicy Owsianej też raczej niczego dobrego nie sugerują - ale ta sytuacja akurat mnie mniej po oczach kuje niż wycięte "placki" w lesie.

Wracając do rzeczy pozytywnych - patrz Tomek też mam zielono hehe

Podlesie i kolejny prawie pozytywny widok dziś czyli nowa DDR-ka w ciągu ulicy Armii Krajowej - niestety później klasycznie asfalt miesza się z kostką więc ... pfff, będziemy raczej (kostkowe fragmenty) omijać ;)

Widok z Podlasia na Kamionkę

A na koniec patyczkowy potwór z Ochojca heh

Dziś (poniedziałek) Piotro, a jutro może DPD - pogoda ponoć do czwartku wymarzona, a później to się zobaczy ;]
Zaległości B(ee)S-owe nadrobię wieczorem. Pozdro :)
==============================
No mam nadzieję heh ;))


Kategoria Rower

Wspomnienie starych dobrych (górskich) czasów - Muńcuł

  • DST 23.01km
  • Kalorie 2878kcal
  • Aktywność Wędrówka
Sobota, 23 lutego 2019 | dodano: 25.02.2019
Uczestnicy


To tak: w środę rano padało, a popołudniu wiało. W czwartek rano było spoko, ale po pracy lało ... i tak do piątku rana, gdzie padać przestało. Niestety DPD ponownie w grę nie wchodziło, bo musiałem pierw zarobić trochę pieniążków w pracy, później pojechać wydać trochę więcej pieniążków na nowy telefon (stanęło na Samsungu A8), następnie do fryzjera po którym udałem się do Siostry na spacer o taki: z takimi oto zdjęciami psa, któremu na starość zachciało się patyków :D:D:D:D ...


xD


... później porobiliśmy PIT-y, kolejno na spotkanie z poznańską Ciotką (ustalenia babuszkowe) i do bazy na sen, coby dziś na spokojnie ... zaspać na autobus w góry. Na całe szczęście udało się ogarnąć pociąg (z Brynowa), ale mały stresik i bieg na dworzec był heh.

A czemuż to góry moglibyście zapytać. Ano temu że choć śniegu nie było, to wiatr i temperatura dość mocno dawały po mojej (ciepłolubnej) doopie => a kysz, oddawać 30+ :P 
Rower poczeka ewentualnie do jutra ;]

Wracając do wpisu to spotkanie z Filipem nastąpiło jak wcześniej napisałem w pociągu, gdzie tym razem na bogato (bilet 12h za 24zł) dostaliśmy się do Rajczy. Na start trzeba było ogarnąć sklep i chwycić Mareckiego, znanego z tego o to czegoś. Zgodnie z epodróżnikiem miał przyjechać o 10:15 był o ... 10:08 czyli standard. Niby na rozkładzie ktoś poprawił markerem godzinę wyjazdu, ale jakbyśmy nie mieli zapasu czasowego, to byśmy "gwizdali" ponad cztery kilometry durnym asfaltem z buta xD.

Co do tytułu wpisu to na miejscu skierowaliśmy się na dobrze mi kiedyś znany szlak zielony, którym to doszliśmy przez Muńcoł do tego oto miejsca. Wspomnień czar, ognisko gdzie Arya (:D) była jeszcze malutka i na chleb mówiła "bep" :DDD 

Uprzedzając pytania - pieseł jak wytrzeźwiał, to walczył dalej :D


Szlak był wręcz kapitalny, choć nie powiem (początkowo) troche śliski. Trud podejścia wynagrodził nam widok Tatr z Hali na Muńczole :) Przecudownie się nam Taterki otworzyły!! Następnie nastąpiło przecieranie szlaku, coby finalnie wylądować u mojego dawnego kolegi. U Andrzeja chwila odpoczynku przy herbatce z prądem (Endrju skusił się na herbatkę z prądem ... bez herbatki :D) i mogliśmy wspiąć się pierw drogą na Mładą Hore, później zejść do Rycerki i finalnie wylądować na Praszywce.

Na szczycie nic ciekawego nie zobaczyliśmy, więc mogliśmy tak jak kiedyś z Gochą ruszyć w kierunku dyliżansu. Co ja pisze ruszyć - żeby zmieścić się w bilecie dwunasto-godzinnym musiałem podbiec!! I to tak konkretnie xD Filip którego wysłałem przodem już czekał na stacji, a ja doleciałem minutę przed pociągiem i mogłem ponownie z kolegą poczekać kolejnych 40 minut zanim szanowny pociąg raczył się zjawić ...

Brawa dla KŚ i za opóźnienie i za brak umiejętności odbierania telefonu xD


Trasa => https://www.relive.cc/view/e1273500548


I dużo Fotek, bo koniec miesiąca :D
Mijanka w miejscu widocznym - dobra dla płuc hehe

A tu już na celu (Rajcza Centrum) i wspomnienie Saluchy :))


Rozpoczynamy szlak właściwy z jedynym właściwym płynem ;)


Początkowy śliski odcinek




Widoczki :)

Rysianka i Lipowska na wprost ... a raczej za naszymi plecami ;]

I Pilsko, takie płyny też ujdą - kompromisowo heh.

Jedyny śnieg jaki toleruje - górski :))



Filip na tle sympatycznego nieba ...

... oraz autor na Hali na Muńczole - Taterki w bonusie :)

Chwila szlakiem i ...

... najwyższy szczyt dzisiejszej wycieczki

Najfajniejszy odcinek ;]


Przecieranie szlaku i Tatry ponownie :)

Nazot w lesie

Miejsce w/w ogniska czyli szczyt Kotarz (1113m n.p.m.) :)

Marzenie rozpalacza ogniska :D

Potok Danielka przez którego musieliśmy przejść coby ...

... dojść do Andrzeja ;]

Ze spraw smutnych - nie ma już Krzysia :(

Po wizycie i herbatce Młada Hora z widokiem na Kotarz

Zejście do Rycerki, fajne ale ...

... wole takie :P


A na końcu zejścia - ślizgawka. W dzwonach 2-1 dla mnie :D

Po krótkim odcinku asfaltowym wracamy na szlak coby zdobyć szczyt, który bardzo fajnie uchwyciła Marzena przy okazji Wielkiej Raczy czyli Praszywka Wielka (1043m n.p.m.)

Tu już byłem lekko zmęczony, ale co zrobić(?) skoro milutko :)



Szczyt i widok na smog xD


Rozpoczynamy gonitwę na pociąg - tym razem już szlakiem ;)

Zachodzik

Ostatnie górskie zdjęcie (potok Krężelka) od Filipa - ja jeszcze byłem daleko za afroamerykamani :D

Z pociągu - Morfeusz atakuje znienacka :D

I kolacja - wybrany klasycznie numer sześć :D

Cała się nie zmieściła ;)

Mega ostra nie była ... znaczy aż do rana, gdzie drugie pieczenie było już konkretne :DD
Dzięki Gizmo za wyjazd - było godnie :))))

===============================================
A na sam koniec już poważnie => zima spadaj do Afryki i dawać wiosnę :D


Kategoria Góry

DPD 4/2019 + dzwonek xD

  • DST 27.18km
  • Czas 01:18
  • VAVG 20.91km/h
  • Sprzęt Krossiwo
  • Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 19 lutego 2019 | dodano: 19.02.2019



Na start napiszę że kolega z roboty dał się sierściuchowi wygrzać do końca => wszak mogło być gorzej

:PPPPPPPPPPPPPPPPPPPP

===================================================================
Taki luty jak ostatnio chciałbym zatrzymać jak najdłużej!! :)
Niestety, prognozy mówią wyraźnie że jutro kończy się słoneczne eldorado, tak więc planowałem sobie wczoraj pokręcić symbolicznie do babuszki. Na planach ... się jednak skończyło :P W zamian wymyśliłem sobie że jutro (czyt. dziś) pojadę na DPD ;]

Tu już obyło się bez niespodzianek i w mało komfortowej (jak na mnie) temperaturze (około 0*C) dojechałem klasycznie przez Park Kościuszki i Zawodzie do roboty. Nie działo się nic ciekawego, a i nawet Krossiwo dobrze się kulało :). Mało komfortowy jest ino fakt, że jeżdżę na dwóch (2-3, 2-7) przełożeniach xD. Póki co musi wystarczyć heh.

Poranne D3S i szron na łące ...

... i chwila przed wschodem na Szopienicach ;]


Po pracy już w przyjemnej temperaturze na chatę, gdzie o ile w początkowej fazie jazdy (przez Zawodzie) nie działo się nic szczególnie ciekawego (wiało w twarz - ale to standard), to po wjeździe na D3S (przy "prezencie" od KWK Staszic), zaliczyłem tytułowego, debiutanckiego w tym roku dzwonka. Normalnie omijam te lodowisko chodnikiem, ale tym razem zauważyłem że rowerzyści robią przejazd przez środek tego czegoś. Dwóch przede mną przejechało, więc stwierdziłem że też spróbuję. Wyjechałem i zobaczyłem przed sobą parkę idącą środkiem ścieżki (!!!!) rowerowej. Facet gadał przez telefon, babka była zdecydowanie myślami gdzieś indziej. Próbowałem ominąć, koło chwyciło lód, a ja mogłem podziwiać świat z poziomu gruntu lodu xD Do końca szli prosto na mnie - skręciłem niecałe dwa metry przed nimi xD

Upadając (jechałem może z 10-12km/h) chyba od razu wskazałem facetowi drogę, bo od razu uciekł na chodnik. Pani natomiast zaaferowana, zaczęła się pytać czy zdrowy i takie tam inne. Odpowiedziałem zgodnie z prawdą że spoko, nic mi nie jest. Pani (o ile dobrze usłyszałem) przeprosiła, pożyczyliśmy sobie miłego dnia i prawie zapomniałem o całej sytuacji. Prawie ... bo upadając wpadłem tyłkiem w kałużę, więc końcówka przez ul. Rolną była trochę mniej komfortowa niż zwykle ;-)
Oby ino takie upadki - tego sobie i Wam życzę :]

Cykłem zdjęcie pamiątkowe - legendy głoszą że facet (jest godzina 19:15) ciągle gada xD


Od czwartku deszcze niespokojne ;/
Co do jutrzejszego DPD - okaże się dopiero rano. POZDRO :-)
==================================================
A co do komentarzy z soboty ... ŻOOODNYCH rurek :D


Kategoria Rower

Diagnostycznie, ogniskowo i spacerowo ;]

  • DST 43.65km
  • Czas 01:59
  • VAVG 22.01km/h
  • Sprzęt Krossiwo
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 16 lutego 2019 | dodano: 18.02.2019


Po piątkowych sprawach babuszkowych można było ruszyć się na jakieś spokojne sobotnie kręcenie. Zważywszy na to, że byłem umówiony z Diobłem na ekspertyzę usterki rowerowej między godzinami 14:00 a 15:00, do tego spałem do 10:00, a z łóżka zwlekałem się po 12:00, to wiedziałem że rowerowo wykręcę conajwyżej gluta. W sumie to nawet w ogóle bym nie wychodził na koło, ale dostałem informację sms-ową że czeka na mnie paczka do odbioru - z galotami - takimi które Marzena najbardziej lubi, czyli dresowymi :D

Czasowo byłem ograniczony dość mocno, więc postanowiłem pojechać tylko na panewnicką Przystań :-)

I tak na spokojnie dojechałem przez Ligotę do celu, po czym otrzymałem telefon od Diabła, że będzie za niecałą godzinę na miejscu zbiórki. Nie pozostało mi więc nic innego niż obrać azymut odwrotny. Wróciłem drogą podobną, paczkę (przy AWF-ie) odebrałem i  zostało mi około pół godziny do przyjazdu kolegi. Wykonałem więc rundkę przez Plac Wolności i Załęże, zameldowałem się na przystanku i ... dostałem informację że Marcinowi uciekł autobus xD No cóż, stał niecałej godziny nie będę więc jeszcze okręciłem przez kąsek Chorzowa po czym ponownie zameldowałem się przy drodze A-4.

Tym razem kolega już przyjechał, wypiliśmy po piwku, pogadaliśmy z obecnym na bikestats Amigą i mogliśmy podejść na garaż ocenić stan Krossiwa. Wynik: no dwieście złotych jak nic trzeba zainwestować w napęd, coby dziadek jeszcze pojeździł xD Trudno, mam sentyment do tych dwóch kółek heh ;)

A teraz czas na najlepsze. Otóż, jak miałem plan na ognisko, tak plan się udał. Szybkie zakupy i mogliśmy udać się na Załęska Hałdę w celu popasu :-) Ognisko jak będzie widać na fotkach, się udało wybornie, ale jednak ... rozpalenie jego było totalną masakrą. Dobrze że Ślepa mieszka blisko i poratowała kartonem na rozpałkę :-D

Trasa


Fotki:
Na granicy Katowic i Rudy Śląskiej

W sumie cel :-D

Mega duży plus - w lasach zaczęły się robić (nie oblodzone) koleiny, rowerzyści to lubią :-)

Bazylika panewnicka na prosto

Widok na Kato z Bocheńskiego

I miejsce zbiórki po raz pierwszy - taka ilość śniegu mi odpowiada heh

Z oczekiwania: Chorzów ...

... i most widmo :-D:-D:-D


A tu już coś z ogniska ;-)






Rano, po ognichu alkomat podpowiadał coby rower sobie odpuścić i pójść z Siostrą na leśny spacer :) 

Jakos szczególnie długo nie chodziliśmy, ale nogi mnie bolą jak po jakimś maratonie xD Do tego pojawiły się zmęczenie i niewyspane, które mnie już mnie wczoraj atakowały. Oby nie zaś jakiś stan podgorączkowy ;/ ....



Algida, pierwsza w tym sezonie :-)



A u Łukasza malutka nagroda :)

:D


Do następnego, chyba że obecna wersja BeeSa mnie wkurzy i oleje te pisanie heh. Dla uspokojenia - wątpliwe to ;-)


Kategoria Rower

DPD 3/2019

  • DST 26.81km
  • Czas 01:19
  • VAVG 20.36km/h
  • Sprzęt Krossiwo
  • Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 15 lutego 2019 | dodano: 15.02.2019


W sumie to narzekać nie mogę!! To nic że od ostatniego weekendu można było w sumie po robocie tylko flaszkę otworzyć i patrzeć z domku na naszą ekhem przepiękną śląską zimę. Śnieg, deszcz, deszcz ze śniegiem, mgła, wiatr, smog, i tak od poniedziałku do środy. W czwartek zaczęło być lepiej, no ale w walentynki łóżko nie pozwoliło mi się ruszyć na DPD.

Coś w ten deseń :-P


Trochę było mi szkoda (okazało się później że niesłusznie, bo jak wracałem to mżyło), ale w zanadrzu miałem weekend, na który zapowiadali słonko i plus dwucyfrowy :-). Tak więc ... narzekać (na pogodę) nie mogłem.

==========================
Przed weekendem jednak wypadałoby trochę kości rozruszać, więc opcja Dom-MZUiM-Dom brzmiała idealnie.

Wyspany, wystartowałem dziś sporo wcześniej niż zwykle, coby wyjątkowo ominąć Park Kościuszki i okolice Doliny Trzech Stawów => błotko i ślizgawka do mnie rano nie przemawiały heh.

Pojechałem więc przez Katowice gdzie ... wpadłem na pierdyliard czerwonych świateł (xD) - no ale miałem zapas czasowy, z którego "na mecie" zostało mi ponad dziesięć minut. Idealnie? No nie koniecznie. Niestety Krossiwo już ledwo źipi, do tego kompletnie rozleciała się przednia przerzutka więc piłowałem "na blacie", a dokładając do tego fakt że cały czas mi łańcuch tańczy po napędzie, to jest jest gryfnie ... inaczej xD

Poranne Katowice




Po pracy chcąc, niechcąc (zważywszy na awarię roweru) musiałem pojechać przez nieszczęsne Zawodzie, gdzie pierwsze sześć kilometrów to była istna katorga, podczas której ino jakieś 634 razy miałem ochotę rzucić Krossa w krzaki i pójść na banę!! Napęd co chwilę robił mi kołowrotek, a do tego hałasował tak że wszystkie okoliczne wiewiórki popitały xD

Później nie wiadomo co się stało i Krossiwo wrzuciło sobie kadencję, na której już w miarę spokojnie (oczywiście kołowrotki się zdarzały) udało mi się dojechać klasycznie do bazy.
Oczywiście nie obyło się bez przygód które człowiek, człowiekowi zgotował :/

Popołudniowe ładne D3S i ...

... i brzydkie + zbliżenie xD


Jak myślicie że to było najgorsze to polecam popatrzeć na to ;///// 
BTW: żadnej drugi dopuszczonej do ruchu samochodowego nie ma w pobliżu



DZIĘĘĘĘ - KUUU - JEEEE - MYYY (cytując Kapitana Bombę) Tępe ch*uje ...

Jutro nie wykluczone że gdzieś się ruszę, ale pewno koszty mnie nie ominą - na Szkodnika jeszcze za wcześnie xD. Diobeł po 14:00 przyjeżdża na diagnostykę.

======================================
Z innej beczki: Po roku używania opaski nadszedł czas na małe podsumowanie.
Przez rekordową ilość wypadów górskich i standardowe kilometry służbowe, plus sprawy babuszkowe i psie spacery => wyszło dość godnie :-)

Tylko we wrześniu (239km), październiku (217km) i łączonym lutym (2018 - 113km i 2019 - 99km) nie udało się zrobić jak się okazało jedynego słusznego dystansu czyli ćwiartki tysiąca :] Sklepy obuwnicze - lubią to :-D

BeeS napisany, teraz ino babuszkowe sprawy i weekend :)
Ogólnie to szkoda że Ciotka nie przyjechała na dłużej - bym się mógł przyzwyczaić do takiej ilości wolnego czasu :)))

==================
Dziś śmiecha nie będzie. Będzie za to przesłanie motywacyjne dla pewnej osoby ode mnie, Łukasza i Marzeny :D

:DDDDDDDDDDDDDDDD


Kategoria Rower

Zalew przeczycko-tuliszowski

  • DST 100.48km
  • Czas 04:52
  • VAVG 20.65km/h
  • Sprzęt Krossiwo
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 9 lutego 2019 | dodano: 10.02.2019
Uczestnicy



Tak wiem, miały być góry. Szlak był mniej więcej ustalony, pociągi zgrane, ale coś nas tknęło coby nie zmarnować takiej fajnej wiosny w lutym - góry można zrobić zawsze ... jak się nie będzie dało jeździć ;) A prognozy na dziś mówiły wyraźnie, że nawet super się będzie dało pojeździć ;]

Co to celu, również nie mieliśmy wątpliwości - zaległy Tuliszów czekał i aż się prosił o odwiedzenie heh.

Rano jako że Filipa swędziały cztery litery, to umówiliśmy się o godzinie 10:30 u mnie na garażu. Chwila rozmowy z (przypadkowo spotkanym) Alanem i rura w kierunku pierw Parku Śląskiego, a następnie przez Siemianowice i Gołąsze do celu. 
Jechało się nawet spoko - było bezwietrznie, drogi z małymi wyjątkami suche, a do tego "Bozia" dała nam całe pięć stopni powyżej zera. Dziękuję ... i proszę o więcej heh.

Na miejscu po piwku (wygrałem dwa szybkie Żubry :P) i mogliśmy obrać azymut na Dąbrowę Górniczą, na którą to dostaliśmy się ... prawie bezproblemowo. Gnój zrobił ino jeden debil na będzińskich blachach, który to pierw odtrąbił Filipa, a później poczęstował mnie wodą z kałuży. Tak od kolana do buta xD Nic złego jednak o nim nie napiszę, karę już ma - jest z Będzina :-P

Radośnie dojechaliśmy do początku P4 i nastąpił rozdział. Gizmo pojechał sobie tylko znaną ścieżką, ja natomiast postanowiłem jechać klasycznie. I co by tu o tym odcinku? Grząsko, mokro, a do tego słońcem i wiatrem po ryju dostałem!! Super XDDD. Jeszcze na chwilę zatrzymam się przy kwestii wiatru, którego to raczej nie krytykuje, ale za dziś ... powinien dostać porządny wpierdol!

Wymęczony dojechałem do Łagiszy i wśród podmuchów kołyszących mnie na boki (albo hamujących do 5km/h) dojechałem do Będzina. Na liczniku 67km, do domu około 20-22km hmmm? Ambicja (plus namowy kolegi) nie pozwoliły mi pojechać inaczej niż przez Sosnowiec (próba oszustwa wiatru - CHWILOWO udana), Milowice, Dąbrówkę Małą, Zawodzie, Katowice, Załęże (na kebaba :-D), po czym wykonałem objazd osiedla Tysiąclecia po którym na liczniku przy garażu pokazały się najlepsze cyferki z możliwych - czyli takie trzy-cyfrowe heh. Na mecie pierw klachy z Alanem, a potem z Żanetą. Setka w lutym => no tego jeszcze nie grali :-D 
Mega dumny jestem i ... mam dość :-D

Jutro spacer z Aryą, a potem w końcu popatrzę se na "Kler" :P
=========================================
Trasa:


Fotki:
Park Śląski - u nas to chyba zerowy poziom puszku to będzie ... koło maja :D
PS: taaaaa, na każdą pogodę xD

Najlepszy widok (po lewej) dnia dzisiejszego ]:->

:-)

Siemce i ...

... klasyk ...
... :P

=================================
Chwila spokoju ...

... i nazot xD

Dobrze że  choć "zaparkować" szło ;]

Już blisko ...

... i maszyna (psująca się xD) na celu

Niby ładnie, ale jednak wolę upały!!! heh

=====================================================
Opuszczamy zacne strony ;]

xD
Chyba zacznę kolekcjonować te tabliczki heh

A odtąd już samotnie ... i wolno, choć ...

... klimatycznie :)


Palce mówią jedno, a kurtka bawiąc się z cieniem ... zrobiła ze mnie księdza :D

Jadziem dalej => zamek Będzin słońcem skąpany ;]

A tu już moje Kato ...

... kolacja ...

... i klimaty powrotne :))


Tu dy nekst tajm :P

===================================
Jakbym nie pokręcił nic do czwartku, to miłych czwartkowych obchodów :D

Pozdro .......... :)

===============================================
Edit: Spacer poranny się udał, opaska wyliczyła wynik 13,2km ;]


Fotki:
Rakieta już się cieszy :P

Idziemy w mega dobrych klimatach :)


Mrówkojad :P

Do 13:00  mega uroczo :)

A później już gorzej xD Mniejsza o to :)

Na koniec przesłanie od Atomówek :D


Kategoria Rower

DPD 2/2019

  • DST 25.41km
  • Czas 01:22
  • VAVG 18.59km/h
  • Sprzęt Krossiwo
  • Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 7 lutego 2019 | dodano: 07.02.2019


Na plan kręcenia dziś do pracy rowerem, wpadłem dopiero wczoraj na Piotrowicach => Filip po prostu wymyślił fajny plan na sobotnie górki (o ile oczywiście padać nie będzie), więc nie pojeżdżę. Na niedzielę zapowiadają natomiast deszcze niespokojne. A właśnie, Piotro, zatrzymajmy się na chwilę w tamtych klimatach. Tola po wtorkowej agonii, dziś zdrowie 8/10, humor 11/10, głód 52754/10 - cóż to się stało, moglibyście zapytać? Otóż dostała potwierdzenie że córeczka z poznańskich Wichrowych Wzgórz, jest już w pociągu. Wypłakała, terrorystka (nie moje słowa) jedna!! Teraz pewnie kolejny spektakl w poniedziałek albo we wtorek, jak Ciotka będzie odjeżdżać. Oskar za najbardziej dramatyczną postać, przyznany już na początku roku xD.

==========================================================
Wczoraj wszystko (łącznie z lekarzem babuszkowym) zostało załatwione, do tego zasnąłem przed kompem dość wcześnie i mogłem po 6:00 rano wyruszyć z garażu w stronę roboty. Przy okazji mogę pokazać piękno Katowic (niech zobaczą co stracili) dwójce moich komentujących tu znajomych którzy, kąpią się z jeziorze (jakby wanny w domu nie mieli hue hue) ...

... i oglądają zgniłe niebo ...

... gdzieś pod Radomiem xD. Także ten tego - ukradli mi jedno z moich największych marzeń, na zdrowie :) Mi się może uda zorzę zobaczyć (na żywo) ... w następnym wcieleniu heh.

==========================================================
Co do samej jazdy, to prócz tego że o mało nie zamarzyłem ...

i zębów (na lodzie) nie straciłem, to było całkiem spoko. Rześko (i smogowo) tak, ... o tak xD



Po robocie (było już trochę cieplej) wiedziałem ino że ponownie nie mogę pojechać przez Zawodzie, bo wiadomo.
Padło tym razem na przejazd przez Nikiszowiec ...

... skąd przez ul. Gospodarczą dostałem się na D3S, gdzie panowały takie oto warunki ...

... oczywiście ino przez około dwieście metrów :DDDD
Później już ino lodowa klasyka, Ptasie i do bazy na nagrodę :)


Planowałem jutro też jechać, ale póki co mi się odechciało. Może chęci wrócą, choć wątpię xD
========================================
BTW: a Piotrowicach już walentynkowo => ściana niedawno zamalowana, więc data to pewno rocznica jakaś.

Całe szczęście Joe Monster już dziś pomyślał i o mnie. Dziękuje ... :)

BTW2: Trzeba zawsze szukaj pozytywów ;]


Kategoria Rower

Po co mi to było?

  • DST 24.63km
  • Czas 01:14
  • VAVG 19.97km/h
  • Sprzęt Krossiwo
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 3 lutego 2019 | dodano: 04.02.2019


Ehhhh, szkoda palce marnować na takie wpisy, ale co zrobić - trzeba odbębnić swoje.

Niby gdzieś przy końcu zeszłego tygodnia, Filip namawiał mnie na dzisiejszy trip na Tuliszów - niestety, wczorajsza przejażdżka określiła moją formę (kondycyjną i zdrowotną) na mocno niedostateczną, więc nie było co porywać się z motyką na słońce. Podziękowałem więc i zostało mi do ustalić czy jechać (samemu) na jakiegoś gluta rano i wrócić na 13:00 na obiad, czy zjeść i dopiero wtedy wyjechać, pamiętając o tym żeby zdążyć przed 16:00 i prognozowanymi opadami. Padło na opcję drugą.

Wyjechałem chwilę przed godziną 14:00 w przecudnym mrocznio-mglistym klimacie (temperatura około 5*C), przejechałem Brynów, Ochojec i lasem dojechałem do Murcek, na mój założony cel czyli tamtejszą hałdę. Wjeżdżać na nią się nie opłacało, więc po chwilowej przerwie ruszyłem w kierunku Giszowca (coby domknąć pętle) i .... się zaczęło!!

Pierw z wilgoci oszalał mi telefon, później jedna ze słuchawek przestała działać, następnie licznik zaczął wariować, zaliczyłem kałużę która zalała mi lewego buta, następnie zaczęło kropić, więc wpadłem na genialny plan coby sobie skrócić drogą lasem. Dzięki tej decyzji prócz jazdy rowerem zaliczyłem ... spacer przez dukty leśne - jechać po tym czymś się nie dało!!! Przechodzony odcinek dobrze widać na Relive. Po butnych kilometrach na krajówkę i w deszczu na garaż. Super w dechę ... i po co mi to było? xD

Idzie w pizdu z tą zimą, ODDAWAĆ UPAŁY!!!!!! hehehe
Trasa:

Fotki:
Początki na Brynowie

Ochojec

A tu już w lesie, wilgoć mocno dawała się we znaki, ale w takich klimatach ma wybaczone :-)

Mój założony cel, znaczy jest gdzieś tam przede mną :D

Tu się zaczęły atrakcje dnia dzisiejszego

Janina, mgłą skąpana ;]

A dotąd dojechałem => niby się dało jechać, ale szybciej szedłem po tej mokrej i śliskiej ścieżce xD

Z garażu ...


... i z domu => sześć ząbków czosnku, jedna (konkretna) papryczka chilii + Teraflu na noc => jak to nie pomoże, to spodziewajcie się epidemii :DDD 
BTW: przynajmniej jak widać, samemu nie jadłem heh

==============================================================
Info z rana. Nie zaszkodziło, ale jednak trzeba walczyć (o zdrowie) dalej.
Na całe szczęście ... pogoda mi pomaga, siedzieć w domu. Pffffffffffffff.


Ładnie, ale wole lato heh ;)
====================================
Było, niestety ino jeden dzień ;////


Kategoria Rower