Z Czarnej na Barana do Czarnej ;]
-
DST
20.05km
-
Kalorie 2711kcal
-
Aktywność Wędrówka
Niedziela, 16 lutego 2020 | dodano: 19.02.2020
Dodaje zaległy wpis z gór.
Śmiechy se daruje, a tekst (który był napisany grubo przed wczorajszą psią informacją) zostawię taki jaki był.
Wczorajsza gonitwa i moja i Łukasza (rodzina tour) miała na celu jedno => wykorzystać niedzielę na jakieś górki i jeszcze trochę pooglądać te białe coś, co leży (albo powinno leżeć) zimą na ziemi heh. Ogólnie to dość nieźle wychodzi bo po śniegu w tym sezonie chodziłem chyba więcej od Morsa :DDD
===================
Ustawka u mnie i rura do miasta znanego z Małysza, ciulatego rynku, dość sympatycznych górek i ponoć ... ze śniegu zimą xD
Jak nic dwa metry :P
Co do szlaku to wybraliśmy opcje wejścia z Wisły Czarne na Baranią Górę, gdyż ani ja ani kolega nie mieliśmy tego odcinka odhaczonego na mapie.
O takie coś wymyśliłem:
Ja już w sumie kiedyś tym szlakiem szedłem (Kuzyn na pewno kojarzy akcję z nowoczesną lateksową skarpetką xD), no ale wtedy nie istniało jeszcze Endomondo. Trzeba było więc coś z tym zrobić :). Kurde, człowiek to wspomina jakby nie wiadomo jak dawno temu odbył się ten wyjazd, który to zapoczątkował nasze zimowe tripy :)
========================
Droga autem do Wisły spłynęła gładko, a później niestety zaczęły się jakieś objazdy które to spowolniły nas w stopniu znacznym xD.
Łukasz przynajmniej zimówki se przetestował heh :D
Parking (darmowy) również się udało fajnie zlokalizować (ten trochę dalej był płatny - 6 zł) i mogliśmy ruszyć jak się wydawać miało nudnym asfaltem. Na całe szczęście ów asfalt był pokryty śniegiem więc nawet całkiem sympatycznie przeszło się do szlaku właściwego, gdzie pozostało nam mozolnie nabierać wysokości i po około dwóch godzinach zameldować się na szczycie ;].
Super że od tej strony drzewa robią doskonałą robotę jako wiatrochron, bo tylko słyszeliśmy jak nam nad głowami wiatr duje xD. Można rzec że gdybyśmy poszli od Węgierskiej Górki to pewno by nas wróciło z powrotem do auta heh. Tamtą stronę zaatakował kornik i niestety ogromne ilości lasu zostały wycięte.
Co się odwlecze to jednak nie uciecze więc na szczycie wystaliśmy tylko parę chwil i nastąpiła ucieczka.
Kolejny odcinek do schroniska na Przysłupie to już bardzo spokojny dukt z milionem osób nas mijających, ale za to z kapitalnym widokiem na Tatry :-). Oczywiście jak sikałem to "zza winkla" musiała się jakaś laska wynurzyć xD.
Kolejnym punktem był odpoczynek schronisku i popas. Łukasz kupił sobie ponoć dość dobry żurek, a ja miałem zrobione w domu hamburgery z colą. Bardzo dobre, aczkolwiek wolałbym żebym jadł i popijał Colą, a nie hamburgery nasączone Colą xD. Rada dla wszystkich: jak już nosicie raki w plecaku to jednak lepiej jest wybrać też opakowania szklane, a nie plastikowe. Nie wnikajcie - czerwony plecak już uprany sobie w łazience schnie xDDD.
Po wizycie w schronie nastąpiło mycie wnętrza plecaka w śniegu i mogliśmy zacząć schodzić. Bardzo fajnie się szło, szlak też jakoś do wyjątkowo stromych nie należał i nie wiedząc kiedy znowu weszliśmy na jakąś pożarówkę wiodącą wzdłuż rzeczki (giry oczywiście zamoczone :p) i weszliśmy na nudny asfalt, którym to domknęliśmy pętlę. Ten odcinek od rzeczki do auta niestety już się bardzo dłużył ...
O ile część butna się dłużyła, to nie wiem co napisać o wyjeździe z Wisły xD. Korek gonił korek, a poluzowało się oczywiście w chwili gdy szedłem sobie obok auta => dzięki Łukasz za poczekanie, darmowy transport, ściepę na karmę dla kotków i oczywiście towarzystwo :-).
Zaś oczywiście miałem się nie rozpisywać, a wyszło jak zwykle :D
Trasa:
Fotki:
Początkowy odcinek
I tu już zaczyna się zabawa ;)
Wodospadzik ;]
Milusio :]
Wariaty xD
Dalej szlakiem :)
Tartaki po raz pierwszy
Szczyt
Wiało xD
Jak wiatru nie słychać to o tu => https://www.youtube.com/watch?v=yNfqtHn1MtU&featu... proszę :)
Ponownie Tatry
A my dalej szlakiem
Schron
I w dół ^_^
Asfalt, znaczy chyba ;)
No dobra - asfalt ;)
Moczenie stupek
I do auta :)
Śmiechy se daruje, a tekst (który był napisany grubo przed wczorajszą psią informacją) zostawię taki jaki był.
Wczorajsza gonitwa i moja i Łukasza (rodzina tour) miała na celu jedno => wykorzystać niedzielę na jakieś górki i jeszcze trochę pooglądać te białe coś, co leży (albo powinno leżeć) zimą na ziemi heh. Ogólnie to dość nieźle wychodzi bo po śniegu w tym sezonie chodziłem chyba więcej od Morsa :DDD
===================
Ustawka u mnie i rura do miasta znanego z Małysza, ciulatego rynku, dość sympatycznych górek i ponoć ... ze śniegu zimą xD
Jak nic dwa metry :P
Co do szlaku to wybraliśmy opcje wejścia z Wisły Czarne na Baranią Górę, gdyż ani ja ani kolega nie mieliśmy tego odcinka odhaczonego na mapie.
O takie coś wymyśliłem:
Ja już w sumie kiedyś tym szlakiem szedłem (Kuzyn na pewno kojarzy akcję z nowoczesną lateksową skarpetką xD), no ale wtedy nie istniało jeszcze Endomondo. Trzeba było więc coś z tym zrobić :). Kurde, człowiek to wspomina jakby nie wiadomo jak dawno temu odbył się ten wyjazd, który to zapoczątkował nasze zimowe tripy :)
========================
Droga autem do Wisły spłynęła gładko, a później niestety zaczęły się jakieś objazdy które to spowolniły nas w stopniu znacznym xD.
Łukasz przynajmniej zimówki se przetestował heh :D
Parking (darmowy) również się udało fajnie zlokalizować (ten trochę dalej był płatny - 6 zł) i mogliśmy ruszyć jak się wydawać miało nudnym asfaltem. Na całe szczęście ów asfalt był pokryty śniegiem więc nawet całkiem sympatycznie przeszło się do szlaku właściwego, gdzie pozostało nam mozolnie nabierać wysokości i po około dwóch godzinach zameldować się na szczycie ;].
Super że od tej strony drzewa robią doskonałą robotę jako wiatrochron, bo tylko słyszeliśmy jak nam nad głowami wiatr duje xD. Można rzec że gdybyśmy poszli od Węgierskiej Górki to pewno by nas wróciło z powrotem do auta heh. Tamtą stronę zaatakował kornik i niestety ogromne ilości lasu zostały wycięte.
Co się odwlecze to jednak nie uciecze więc na szczycie wystaliśmy tylko parę chwil i nastąpiła ucieczka.
Kolejny odcinek do schroniska na Przysłupie to już bardzo spokojny dukt z milionem osób nas mijających, ale za to z kapitalnym widokiem na Tatry :-). Oczywiście jak sikałem to "zza winkla" musiała się jakaś laska wynurzyć xD.
Kolejnym punktem był odpoczynek schronisku i popas. Łukasz kupił sobie ponoć dość dobry żurek, a ja miałem zrobione w domu hamburgery z colą. Bardzo dobre, aczkolwiek wolałbym żebym jadł i popijał Colą, a nie hamburgery nasączone Colą xD. Rada dla wszystkich: jak już nosicie raki w plecaku to jednak lepiej jest wybrać też opakowania szklane, a nie plastikowe. Nie wnikajcie - czerwony plecak już uprany sobie w łazience schnie xDDD.
Po wizycie w schronie nastąpiło mycie wnętrza plecaka w śniegu i mogliśmy zacząć schodzić. Bardzo fajnie się szło, szlak też jakoś do wyjątkowo stromych nie należał i nie wiedząc kiedy znowu weszliśmy na jakąś pożarówkę wiodącą wzdłuż rzeczki (giry oczywiście zamoczone :p) i weszliśmy na nudny asfalt, którym to domknęliśmy pętlę. Ten odcinek od rzeczki do auta niestety już się bardzo dłużył ...
O ile część butna się dłużyła, to nie wiem co napisać o wyjeździe z Wisły xD. Korek gonił korek, a poluzowało się oczywiście w chwili gdy szedłem sobie obok auta => dzięki Łukasz za poczekanie, darmowy transport, ściepę na karmę dla kotków i oczywiście towarzystwo :-).
Zaś oczywiście miałem się nie rozpisywać, a wyszło jak zwykle :D
Trasa:
Fotki:
Początkowy odcinek
I tu już zaczyna się zabawa ;)
Wodospadzik ;]
Milusio :]
Wariaty xD
Dalej szlakiem :)
Tartaki po raz pierwszy
Szczyt
Wiało xD
Jak wiatru nie słychać to o tu => https://www.youtube.com/watch?v=yNfqtHn1MtU&featu... proszę :)
Ponownie Tatry
A my dalej szlakiem
Schron
I w dół ^_^
Asfalt, znaczy chyba ;)
No dobra - asfalt ;)
Moczenie stupek
I do auta :)
Kategoria Góry
komentarze
Trollking | 22:54 środa, 19 lutego 2020 | linkuj
Ja tam się nie znam, nawet nie próbuję :) Ale tu widzę dowody, tym bardziej szacuneczek, że u osoby lubiącej ciepełko :)
mors | 22:48 środa, 19 lutego 2020 | linkuj
T-king: przecież pływałem tej zimy. ;p
Raz w jeziorze przy +6 i huraganie a drugi raz w Sylwka, w nocy, przy +2 za to w rześkim wodospadzie. ;p
No ale pewnie znasz się lepiej. ;) ;p
Raz w jeziorze przy +6 i huraganie a drugi raz w Sylwka, w nocy, przy +2 za to w rześkim wodospadzie. ;p
No ale pewnie znasz się lepiej. ;) ;p
mors | 22:45 środa, 19 lutego 2020 | linkuj
Ciepłe dłonie to dla mnie największa zagadka ludzkości :) Widziałem rowerzystów jeżdżących bez rękawiczek nawet przy -20 i wilgotności :OOO podczas gdy ja przy kilku na plusie jeszcze muszę je mieć :/
Trollking | 22:43 środa, 19 lutego 2020 | linkuj
Uderz w lód, kły się naostrzą :)
Lepiej nie mieć w nazwie morsa, a zamoczyć tegorocznej zimy choć nogi, niż... :)
Lepiej nie mieć w nazwie morsa, a zamoczyć tegorocznej zimy choć nogi, niż... :)
mors | 22:06 środa, 19 lutego 2020 | linkuj
Raczej : to się nazywa anty-morsowanie. ;]
"nie znam się, to się wypowiem" - motto Januszy internetowych komentarzy. ;]
Już tłumaczyłem: morsuje (hartuje) się wszystko, oprócz stóp (stup? xDD). Akurat stopy (i trochę dłonie) marzną zawsze i są ciemną stroną morsowania. ;)
"nie znam się, to się wypowiem" - motto Januszy internetowych komentarzy. ;]
Już tłumaczyłem: morsuje (hartuje) się wszystko, oprócz stóp (stup? xDD). Akurat stopy (i trochę dłonie) marzną zawsze i są ciemną stroną morsowania. ;)
Trollking | 19:53 środa, 19 lutego 2020 | linkuj
No, to się nazywa prawdziwe morsowanie :)
A ten... to białe to co to? Bo nie pamiętam? :)
A ten... to białe to co to? Bo nie pamiętam? :)
Łukasz | 17:21 środa, 19 lutego 2020 | linkuj
Nie miałem pojęcia jakich warunków się spodziewać, ale okazało się, że na górze całkiem sympatycznie i był śnieg zamiast błota. A za moczenie stópek szacun xD
Roadrunner1984 | 16:23 środa, 19 lutego 2020 | linkuj
E no ładnie posypane, pośmigał bym rowerem w tych śnieżnych wąwozach.
A te buty to nie przypadkiem Quechuły INUIT? jak tak to miałem takie i żałuje że wiecej par nie kupiem :( tanie i dobre
Komentuj
A te buty to nie przypadkiem Quechuły INUIT? jak tak to miałem takie i żałuje że wiecej par nie kupiem :( tanie i dobre