Lapec prowadzi tutaj blog rowerowy

Rowerowo-górski blog cyniczno-ironiczny ;]

Wpisy archiwalne w miesiącu

Listopad, 2018

Dystans całkowity:350.75 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:11:40
Średnia prędkość:22.08 km/h
Maksymalna prędkość:51.96 km/h
Suma kalorii:13032 kcal
Liczba aktywności:11
Średnio na aktywność:31.89 km i 1h 56m
Więcej statystyk

Pogorie "Czy" + atrakcję

  • DST 75.09km
  • Czas 03:29
  • VAVG 21.56km/h
  • Sprzęt Krossiwo
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 25 listopada 2018 | dodano: 26.11.2018
Uczestnicy



Alarmmmmmm => https://www.sadistic.pl/no-i-sie-zaczelo-vt481900.... nastąpił drugi dzień z rzędu, gdzie temperatura sięgła zawrotnych sześciu stopni powyżej zera!! No jak nic trzeba było coś pokręcić :))

Co do genezy tego wyjazdu to nie ma się co specjalnie rozpisywać. Pod koniec tygodnia zapukał do mnie Filip (wczoraj się ino potwierdził) że chciałby sobie wjechać na górkę Środula w Sosnowcu. A że ja tam miałem w planach ofocić mural na Zagórzu, to się nieźle złożyło bo oba cale dzieliło jedynie jakieś niecałe trzy kilometry. 

Umówiliśmy się na godzinę 11:00 przy Akademii Ekonomicznej coby się na spokojnie wyspać. No niestety, moi rodzice mieli dziś emerycką wycieczkę na Jasną Górę, więc uprzejmie obudzili mnie przed godziną 7:00 rano. Juhu, psia mać. No ale przynajmniej był czas żeby se ogarnąć internet, zrobić porządne śniadanie i wyruszyć tak żeby się nie spóźnić ;]

Początkowy, samotny odcinek to istne zdublowane DPD, następnie nastąpiła chwila rozmowy na Zawodziu z kolegą i rura w pięknym słonku w kierunku Sosnowca. Przejechaliśmy granice między Śląskiem a Zagłębiem Dąbrowskim ... i słonko zgasło xD Nie będę wyciągał wniosków czemu tak się stało :-D:-D

Kolejno poprzez misje sklep ogarnęliśmy nasze oba cele i co by tu teraz? Gizmo zaproponował Pogorie na co przestałem. Po dojechaniu na "plażę", zrobiliśmy sobie Pitt Stop na bezalkoholowe przy "dwójce" i poprzez ścieżki (przeludnione) przy "trójce" i  "czwórce" oraz jakieś okoliczne wioski dostaliśmy do Czeladzi. Później już klasycznie przez Milowice do bazy, po drodze rozdzielając się na końcówce D3S.
Podziękował serdecznie, bo tak jak sam mój kolega napisał obyło się bez jakiegokolwiek marudzenia ;-)

Nawet się nie spodziewałem że w ten weekend uda się ogólnie setkę ogarnąć :) Od jutra niestety ponowna zmiana pogody (pizgawica) więc mogę wrócić do mojego ulubionego ostatnio zajęcia czyli ... jesiennej depresji xD

====================================================
Trasa => https://www.relive.cc/view/e1233851131


Fotki:
Odcinek katowicki sobie odpuszczę, bo jednak nie raz, nie dwa, nie osiemdziesiąt razy go opisywałem.

Sosnowiec - kopcą tak jak u nas, tak i u nich ...

Polecam Walaszka, temat na czasie => uwaga na głos w 1:36 => nie ma za co :)


Sosnowiecki pomnik kurczaka z rożna :-D:-D:-D


Cel Filipa i on wjeżdżający na górkę, ja podziękowałam heh

Mój cel=>no nie powiem robi wrażenie, brawa dla autora/ów :-)

Fakt, tło takie se ale jeszcze niedawno było tam takie coś:

"Zagórze
Rycerskie Tradycję
Osiedlowa Rzeczywistość"

Tył konia w barwach Zagłębia Sosnowiec + herb na tarczy

Teraz jest lepiej :)))

Pogoria 3

Pogoria 2 (użytek ekologiczny - https://pl.wikipedia.org/wiki/Pogoria_II_(Dąbrowa_...) i gwałt na Krossiwie xD

Z powrotu => jakieś spokojne (też po oczach szczypało) wioski ;]

Będzin - nitowa wieża ...

... którą mają uratować za ponad pól miliona złotych :)
Może być ładnie.

Pożyjemy, zobaczymy ;]

I na koniec Czeladź ... skąd trzeba było uciekać, bo 30 zł za godzinę postoju raczej nas nie satysfakcjonowało :-D


Do następnego ;]
==================================================
Kraków ponownie na ustach wszystkich :DDD



Kategoria Rower

Pojeździć po kałuży

  • DST 31.62km
  • Czas 01:31
  • VAVG 20.85km/h
  • Sprzęt Krossiwo
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 24 listopada 2018 | dodano: 25.11.2018



I nie, nie ma literówki w tytule.
Dziś choć kałuż było dość sporo (po wycieczce wyglądałem podobnie do "powitałki") to jednak jedna kałuża jest najgorsza i myślę że temat tej osoby długo nie zejdzie z ust części osób mieszkających na Śląsku.

Info ze środy: "Wojciech Kałuża kandydował do sejmiku w okręgu rybnickim. Rekomendowała go Nowoczesna, otrzymał pierwsze miejsce na liście i zdobył 25 109 głosów (...) Radny Wojciech Kałuża (wybrany z Koalicji Obywatelskiej) ma być wicemarszałkiem woj. śląskiego. Właśnie przedstawił go wiceminister Grzegorz Tobiszowski. (...) Dzięki Kałuży większość (23 mandaty) w sejmiku przejmuje PiS"

A bardzo proszę:


Ponoć zrobił to dla dobra Ślaska, kredyt na prawie pół bańki we frankach i zero oszczędności pewno nic nie zmieniły.


xD

====================================
A co do samej jazdy, to dziś już po 9:00 rano profilaktycznie dmuchłem (bardziej z przyczajenia) w alkomat. Trzy zera pokazały że śmiało mogę ruszać. No niestety, łóżko miało inne plany na poranek więc wystartowałem grubo po 13:00 xD

Jednak wczorajsze kilometry gruntowe (https://www.relive.cc/view/e1233159397) zrobione z Siostrą (plus ogarnięcie spraw babuszkowych) spowodowały dość dużego porannego lenia ... czyli można powiedzieć że nic się nie zmieniło w porównaniu z zeszłym tygodniem gdzie (po pracy) więcej leżałem aniżeli robiłem coś aktywnego :P Cóż, babuszce żołądek niestety "wysiada" i ostatnio więcej niż ja była tam Matka, co w sumie jest hmmmm normalne? Dobra, mniejsza o to.

Zgodnie z prognozami miałem ino jakieś niecałe dwie godziny w suchości, bo później prognozy mówiły jasno - deszcz. Tak więc było wiadome że nie mogę się za bardzo oddalać od Brynowa, coby ewentualnie móc szybko uciec do bazy. Padło na D3S i w sumie główny plan żeby zobaczyć jak wygląda ta ścieżka, gdzie niby jest zakaz jazdy rowerem. W taką pogodę i tak pewnie będą pustki. Jak pomyślałem tak się stało i ogarnąłem ten niby zakazany odcinek, po czym zrobiłem parę kółeczek po okolicznych ścieżkach i przez Park Kościuszki wróciłem na garaż na chwilę przed (mocniejszymi) opadami. Idealnie :-)

Trasa => https://www.relive.cc/view/e1233536265
Endo niestety nie ogarnęło dwóch odcinków i ... auto-pauzy


Fotki:

Na start - wyciskacz łez, część pierwsza

A tutaj właśnie niby święte miejsca rolkarzy xD 

No czterech liter nie urywa, choć sympatycznie

Park Kościuszki i "pingiel" heh
Oj, dużo pozytywnych wspomnień ;)

Na koniec - wyciskacz łez, część druga.
Ale o tym mogę przynajmniej trochę więcej napisać, gdyż po wyjściu z garażu wpadłem na dobrego znajomego Kwochę, który mieszka w tamtych okolicach. Michał opowiedział mi (niestety) co nieco o tej patologicznej rodzinie, która jakby to napisać? ma układ z firmą przeprowadzkową, która dostarcza im stare meblościanki do palenia, no zajebiście ...

... ponadto groźby oraz mandaty nie działają ;/ Ehhhh, bez komentarza.

===============================================================================
Dziś było +6*C, ale w tygodniu zmarzłem ...

... choć narzekać nie mogę xD


Kategoria Rower

Spacerro

  • DST 5.42km
  • Czas 00:16
  • VAVG 20.32km/h
  • Sprzęt Szkodnik
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 18 listopada 2018 | dodano: 19.11.2018



Dojazd niby krótki, ale jednak dał po palcach xD Jako plus mogę napisać ino że nowy zakup czyli rękawiczki z Decathlonu dały radę heh. Pięć złotych droższe niż te które gdzieś się podziały, ale termicznie (choć szkoda że nie obsługują ekranu telefonu) są o niebo lepsze. Jak na cenę 25zł to jestem mega zadowolony ;]

========================================
BTW:  Paczka zaparkowana
BTW2: Mam nadzieję że cennik nieaktualny ;)))



=========================================
Później ino wieczorna ustawka z Siostrą i do lasu coby zrobić jakieś psie kilometry, bo ostatnio coś Arje zaniedbuje. Wyszło w sumie w porządku (niecałe jedenaście kilometrów) ino po tabletach to pies wprowadził nas ... a nie na odwrót :D 

I tak, ŻYJEMY, choć mogło być różnie :-D


Obawiam się że będzie i to z uśmiechem na ustach, nie lubię myśliwych ;/

============================
I do kolejnego ... kiedyś tam => oddawać choć te odczuwalne temperatury dodatnie xD
A puki nie oddacie to ogarniamy akcję babuszowe, nadrabiamy seriale i rozkoszujemy się depresją jesienną JUUUUUUPI


===================================

... i na następne dni iksDy


Kategoria Rower

Wielka Racza 1236m n.p.m.

  • DST 18.54km
  • Kalorie 2756kcal
  • Aktywność Wędrówka
Sobota, 17 listopada 2018 | dodano: 19.11.2018
Uczestnicy


... krowy, owce i barany (:P) i oczywiście was moi wspaniali, cudowni i kochani czytelnicy ;-)

Plan na ten wyjazd ułożył się w sumie dopiero weekend temu, ale w głowie miałem go już od początku roku. Była to druga po Rysiance i Pilsku z Sopotni najważniejsza jak dla mnie beskidzka wycieczka roku 2018.

W tygodniu dograliśmy tylko szczegóły i mogliśmy umówić się na godzinę 6:30 na Brynowie i przez Centrum wyruszyć w dwugodzinną podróż ("zaliczając" jeszcze milówkową Biedronkę) do miejscowości Oščadnica - Lalik (570m n.p.m.) na Słowacji. 
Po wyjściu z samochodu pierw poszliśmy asfaltem (w dość konkretnej pizgawicy), a później w pięknym słoneczku spokojnie szutrem zaczęliśmy nabierać wysokości aż do szczytu Kikula (1087m n.p.m). Po drodze minęliśmy dzisiejsze "powitałki" i weszliśmy se na jakiś tam domek obserwacyjny, poza tym nic godnego większego opisywania się nie wydarzyło ;]

Po Kikuli nastąpił średnio lubiany przeze mnie (a ostatnio nawet niedokończony :D => http://lapec.bikestats.pl/1677975,Podnamiotowo-cz1...) odcinek graniczny. Na całe szczęście i humory dopisywały i nawet Tatry się nam na końcu pięknie pokazały, więc szlak ma wybaczone :) Na spokojnie, raz w całości, raz w grupach, trochę pod górę, trochę w dół, trochę singlami, doszliśmy na nasz cel czyli szczyt Wielkiej Raczy. Oj, ostatnie podejście trochę zmęczyło heh. Dobrze że szlak omijał Małego i Wielkiego Przysłupa, bo wchodzić się tam raczej nikomu nie chciało (:P), zwłaszcza że szczyt według Wikipedii jest zalesiony, więc i tak byłoby to raczej bez sensu :)

Na szczycie trochę zdjęć, chwila w schronisku i mogliśmy zacząć schodzić w dół. Napisałbym że powrót odbył się bez atrakcji, ale niestety przez własną głupotę popsułem sobie kąsek kciuka (chcąc postawić flaszkę z piwem na ziemi i zawiązać sznurowadło ... rozbiłem ją o kamień xD) i ulało się co nieco krwi heh. Dzięki Marzena za chusteczki :-)

Takie "psińco" a pół ręki mi zakrwawiło xD


Poza tym z zejścia jeszcze mogę wspomnieć że raz nieudolnie "próbowałem" skręcić se kostkę, zaliczyłem kontrolowanego dzwona (oczywiście na lewe kolano, bo jak!), zaliczyłem lekkie zjeżdżanie na d*pie, czyszczenie siebie i ciuchów w rzeczce (szczytowa "małpka", nogi popsuła :D) i mogliśmy wsiąść do auta i pojechać na ostatni cel tego wyjazdu czyli Trójstyk Trzech Granic, na którym mnie jeszcze nie widzieli. Po nim na obiad do Karczmy Ochodzita i do bazy :-)

PS: o ile rano Morfeusz nie zadziałał, to na powrocie spisał się wręcz wybornie heh :D
=====================================================
Trasa => https://www.relive.cc/view/e1230452732



Filmik:

==================================
Fotki:
Wkraczamy na ziemie obce heh :)

Początek szlaku ...

... i każdy pije to co lubi, przy okazji można zauważyć kto będzie kierowcą w drodze powrotnej :D

Idziemy szlakiem żółtym, pogoda jak widać ;]

Łukasz dba żeby się nie opalić za bardzo ...

... a Marzena ogląda jakąś tam bliżej nieokreśloną słowacką wioskę  - z mapy wychodzi że mogą to być Košariská

Kikula z dalsza i z bliższa

Pierwsza część szlaku granicznego

Chyba moje ulubione zdjęcie z wyjazdu - widok na Rycerkę Kolonię i Praszywkę Wielką - 1043m n.p.m.

A tu nastąpiła maseczka błotna dla mojego lewego buta heh

Widoczek ...

... ostatnie podejście ...

... i szczyt :)
Tak, nastąpiły niedawno pewne zmiany u mnie heh



Widok na Tatry ze szczytu i ze schronu


Widok z wieży widokowej => bliżej prawej Rycerzowe - Duża i Mała, po środku Praszywka Wielka, po lewej natomiast szczyt Zabawa, znajdujący się w okolicach Milówki

Żółwik przy tabliczce ...

... chwila dla zakochańcow ...

... koło tego czegoś ...

... zmierzamy ku zachodzącemu słońcu :)

A, no i było jeszcze strome zejście po zboczu ...

... i bonusy powrotne ;]


Dzięki za wyjazd, ponownie :)

Można powiedzieć że teraz raczej nastąpi przerwa z górami, choć w sumie zostały nam Czantoria i Polica do zrobienia, ale to już chyba bym chciał w klimatach śnieżnych ;-)
==============================================
Kuzynowi i Janiolowi się pewnie śmich spodoba :D

BTW: Nie wiem co mnie bardziej przeraża?
Tytuł główny, czy ten górny o kozach :DDDDD



Kategoria Góry

DPD 42/2018

  • DST 26.87km
  • Czas 01:14
  • VAVG 21.79km/h
  • Sprzęt Szkodnik
  • Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 14 listopada 2018 | dodano: 14.11.2018



Dzisiejsze DPD wpadło mega niespodziewanie. Usnąłem około pierwszej w nocy, a chwilę po godzinie piątej byłem wyspany jak nigdy xD Kontrola balkonowa - rześko (wieczorem padało), bezwietrznie, temperatura +7*C => no nie szło nie skorzystać :)

Niewiadomą było ino czy będą błotniki potrzebne więc z domu na garaż ruszyłem trochę wcześniej niż zwykle. Diagnoza - ulice w sumie były mokre, ale nie do tego stopnia coby się bawić w przekładanie gratów z jednego koła do drugiego. Przynajmniej pojechałem se na mega spokoju, tak dla odmiany, bez gonitwy :)

Wróciłem jak przyjechałem przez Zawodzie, ale już w o wiele gorszej pogodzie :-\ Wiatr, mżawka i ogólnie wszystko na nie!! Bywa że pogoda sprawdzana rano na kiblu, nie wypala. Pech heh :-) 

Czyżby aura dawała mi znaki że to koniec z dojazdami do pracy? Pożyjemy, zobaczymy.

Trasa:


Fotki:
Poranne, niewyraźne klimaty na Brynowie - dziś w przeciwieństwie do piątku było przynajmniej krzyż widać heh

Z powrotu => D3S i przynajmniej ludzi nie ma, dobre i tyle

===========================================================
Kończę i lecę do marudy mej Piotrowskiej. Jutro wolne od większej aktywności fizycznej (strzałki ino), w piątek może DPD, w sobotę góry, a poza tym to ...


Kategoria Rower

RoDo + zaległości

  • DST 81.98km
  • Czas 03:31
  • VAVG 23.31km/h
  • VMAX 51.96km/h
  • Sprzęt Szkodnik
  • Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 12 listopada 2018 | dodano: 13.11.2018


Dzień dobry po w sumie dwudniowym lenistwie.

Po piątkowym DPD, w sobotę z rana były delikatne plany na jakiegoś gluta z Łukaszem, no ale niestety sytuacja na Piotrowicach zmusiła mnie do odstresowania się i sobotniej pobudki po 13:00 (xD) ...

... a że na 16:00 mieliśmy umówione ognisko na Stargańcu, to było pokręcone heh.
=====================================
Ognisko pod kryptonimem "zakończenie sezonu rowerowego" (oczywiście, nie dosłownie) prócz tego że było miło, sympatycznie ...

BTW => Hymn został odśpiewany, choć gdzie nam tam do katowickiego "Spodka" xD


... i wesoło jak zwykle, to niestety zrobiło się jak to sam zainteresowany określił ogniskiem pożegnalnym mojego roweru. Niestety, Koza nie poczekała przez noc (przypięta do barierki) na Diobła ;/

A żeby złodziejowi łańcuch spadł i se głupi ryj rozwalił!

=======================================

Co do opisu właściwego, to tak jak pisałem na wstępie, wczoraj odpoczywałem więc dziś mogłem śmiało na godzinę 10:15 umówić się (poprzez ucieczkę z garażu od "kolegi" Żaka) na spotkanie za przejazdem kolejowym na Brynowie z Łukaszem celem pokręcenia. Na nasz cel został wybrany Rogoźnik, coby na powrocie zahaczyć jeszcze o Dorotkę (stąd tytuł) i wrócić na bazę o ile się da "za widnego". Trasa w sumie istny klasyk, pierw przez Park Śląski, następnie Siemianowice, Wojkowice do celu, kolejno nawrót przez jakieś pagórkowate wiochy (żeby nie dublować odcinka) na Dorotkę. Tam delikatnie nawodnienie i jazda na Brynów przez Będzin, Sosnowiec, Szopienice, Zawodzie i D3S.

Na granicy Ptasiego Osiedla Łukasz na bazę, a ja postanowiłem jeszcze wykręcić ten Starganiec co go zamierzałem zrobić wczoraj.

No nie było nawet możliwości żeby ten rower tam został. Złodzieje zamiast męczyć się z zapinką, po prostu wyrwali barierkę ehhh, przez grzeczność ich nie nazwę, choć pewne epitety się cisną na usta.

Powrót na garaż ponownie (lasy + Akademiki) klasycznie.

Trasa => https://www.relive.cc/view/e1228192430


Fotki:
Z soboty => ognisko przynajmniej bezproblemowo się odpaliło

Ekipa: Łukasz, mła, Marcin, Malwina, Ania, Tomek ... i Marzena, która tu akurat robiła za Marcina Tyszkę :)

================================================
Z poniedziałku => poranne pożywności ...

... i w trasę

Okolicę Dąbrówki Wielkiej


Jak widać Wojkowice, niebo było dziś w dechę => u Filipa kapitalne zdjęcie Cavum ;]

Pierwszy cel czyli Rogoźnik ...

... i drugi czyli Dorotka

BTW: jak bym nie musiał kości rozprostować, to nie wiem czy bym jazdę zaryzykował => smog widoczny, można kroić jak tort ;/

W mediach cały czas trąbią o ekologii, a ludzie i tak swoje. Segregacja? Tak, na pół: jedna połowa do pieca, druga do zakopania ... a "dupa" od telewizora do lasu pfff

Z powrotu:
Szopienice (w wolny dzień też mnie prześladują :D) i staw Morawa

D3S

I już z samotnej jazdy.
Centrum przesiadkowe "Ligota" => jak za ponad 9 mln złotych to cóż ... tyłka nie urywa xD


Starganiec wieczorną porą ...

A na koniec "w nagrodę" za wycieczkę, Izobronek w towarzystwie Stratocumulusów podświetlonych promieniami zachodzącego słonka ;]


Wszystko fajnie, ino zaś mi coś (od czasu, do czasu) piszczy w pedałach. Nie to żeby przeszkadzało, ale drażni. A Szkodnik świeżo po serwisie xD
==============================================
Zawsze to jakiś plan heh


Kategoria Rower

DPD 41/2018 + Park Śląski

  • DST 36.57km
  • Czas 01:39
  • VAVG 22.16km/h
  • Sprzęt Szkodnik
  • Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 9 listopada 2018 | dodano: 10.11.2018


... ponownie z siodła :-)

Na początku tygodnia, choć pogoda była wymarzona to niestety nic nie pokręciłem bo jednak nie chciałem ryzykować pogłębienia przeziębienia. W środę było już względnie, ale trafił się taki oto teren służbowy => https://www.relive.cc/view/e1225840719, w czwartek natomiast przegrałem z leniem, a dziś już nic nie stanęło na przeszkodzie coby wyskoczyć sobie choć spokojne DPD ^_^

======================
Wstałem rano i już z okna wiedziałem że po prostu muszę jechać heh. Mgła robiła taki klimat że nawet temperatura okołobiegunowa, która oscylowala w granicach trzech kresek powyżej zera mnie nie mogła powstrzymać!! Szkopuł w tym, że ta mgła albo smog (niepotrzebne skreślić) mogła mnie dość mocno spowolnić więc wyszedłem na garaż trochę wcześniej niż zwykle, na którym to stwierdziłem ... że czapka i długopalczaste rękawiczki się prały i ich nie zabrałem, ehhh. No oki, jedziem. 

Pierw pojechałem przez Park Kościuszki, a później to już w sumie nie wiem xD Widoczność była na pięć, może dziesięć metrów :-D

Skoro jednak ten BeeS powstaję to znaczy że dojechałem ^_^ heh

Dniówka zleciała mozolnie ale pracowicie, a po niej postanowiłem nie jechać prosto na garaż, ino skoczyć się na Park Śląski. Wczesny zachód słońca i druga wieczorna dniówka u babki jednak nie pozwoliły mi na nic ambitniejszego. A szkoda, bo dobrze się jechało :P

=====================
Jutro ognisko, ale może, może hmmm z rana jakiegoś gluta się wykręci ;-) Chętni? :-D

Trasa => https://www.relive.cc/view/e1226919863


Fotki:
Godzina 6:25, za ostatnią latarnią stoi Krzyż Kopalni Wujek :))

 Park Kościuszki klimatycznie

Ul. Lotnisko na końcu której prawie "przestrzeliłem" skręt w ul. Pułaskiego xD

Staw Upadowy mgłą skąpany ;]


Z POWROTU:
Park Śląski. Ciekawe ile razy to omijałem (xD) ...

... a ciekawe :) Tu zbliżenie ;]

Chyba powoli koniec złotej ... ;/

A tu na koniec Kocioł Czarownic :)


===================================================
A to tak na początek (:P) długiego weekendu :)


Kategoria Rower

Z Waligóry przez W. Sowę (1015m n.p.m) do Sobótki

  • DST 14.05km
  • Kalorie 1986kcal
  • Aktywność Wędrówka
Niedziela, 4 listopada 2018 | dodano: 08.11.2018
Uczestnicy


Czwarty, ostatni ufff ;)

Przygotowania do odjazdu zaczęły się już dzień (a raczej wieczór) wcześniej, kiedy to połowę moich niepotrzebnych "klamorów" przy okazji wychodzenia na dwór przerzuciłem do auta => zawsze to parę minut więcej o poranku :P

A rano, po średnio przespanej nocy, pobudka była brutalna ale konieczna, bo mieliśmy w planach nie dość że powrót do Katowic, to jeszcze trzy małe szczyty z Korony Gór Polskich do zrobienia :-) Nie będę ich rozdzielał, ino zsumuje w jednym wpisie. Część samochodową również sobie podaruje i opisze ino górki ;-)

=======================================
Pierwszy cel wpadł mi do głowy dopiero wczoraj wieczorem, ale skoro mieliśmy jechać do miejscowości Rzeczka na Sowę, to czemu przy okazji nie przypomnieć sobie w szczytu który kiedyś robiłem z Janiolem w warunkach mocno ekstremalnych? Zwłaszcza że zdobycie najwyższego (pozdro Kuzyn) szczytu Gór Kamiennych zajmuje może trochę ponad pół godziny ... w obie strony :-D 

Dojechaliśmy chwilę po godzinie 9:00 rano do parkingu przy schronisku "Andrzejówka" (799m n.p.m.) i w warunkach mrocznych i śliskich, wleźliśmy szlakiem żółtym na górę (934m n.p.m.), po czym ... zleźliśmy tą samą drogą. Szło zostać tam trochę dłużej i zrobić albo pętlę na godzinę, albo zobaczyć nędzne ruiny zamku (http://www.polskiezabytki.pl/m/obiekt/306/Rybnica_...) ale najbardziej nam zależało na Sowie i ... czasie ;) Jedyne co mogę napisać to, to że było ślisko i choć zabrałem se Żubra, to go nie otworzyłem w obawie o swoje cztery litery :D 

Trasa: 1,26km

Fotki:
Schron początkowy - nie dojrzałem czy ciągle wisi tabliczka "zakaz spożywania własnego alkoholu" xD

Wejście

Szczyt

Zejście



===============================
Następnym punktem była z góry zakładana Wielka Sowa, która to zaskoczyła mnie negatywnie, a potem pozytywnie. Czemuż to tak zapytacie? Ano temu że wchodziliśmy w warunkach Waligórskich, a schodziliśmy w Karkonoskich xD Fotki to zresztą pokażą, ale to po raz kolejny potwierdza fakt, że nigdy nie wiesz czego się w górach spodziewać ;) 

Co do samego tripu to pierw musieliśmy znaleźć parking blisko Przełęczy Sokolej (754m n.p.m.) co się udało, nawet w wersji bezpłatnej ;) Później wystarczyło już ino "wskoczyć" na szlak czerwony i przez Schroniska Orzeł (875m n.p.m.) i Sowę (900m n.p.m) dotrzeć na szczyt :)
Na Sowie, no niestety po raz drugi (czyli jak zawsze) nie udało mi się wejść na wieżę => ogromny minus dla nich i smutek dla mnie, trudno ;/ Zejście (po krótkim odpoczynku) nastąpiło pierw zdublowanym szlakiem czerwonym, następnie skręciliśmy na zielony i tak aż do Rozdroża nad Sokolcem (703m n.p.m), gdzie odbiliśmy na asfaltowy niebieski i nim doszliśmy praktycznie do auta.

Pierw w mroku, później w pięknym jesiennym słonku :) Zdecydowanie najlepszy dzisiejszy odcinek, szkoda ino tego widoku z wieży ;/

Trasa: 7,15km

Fotki:
Zapowiadało się średnio ...

... ale później było wręcz kapitalnie :)

Szczyt, szczyt :)))

Jesienne klimaty od Filipa ...

... i resztówka z zejścia ;]



================================
Ostatni tego wyjazdu trip to ponowienie naszego powrotu z zimowego Karpacza półtorej roku temu => czyli Ślęża. Tym razem dla odmiany poszliśmy spod miejscowości Sobótka i niestety ... mi nie wyszło. Choroba zaczęła się odzywać, do tego gwizdłem się ponownie w te samo kolano na które upadałem przy Harrachovie! Ehhh o ile moi kompadres zdobyli szczyt, to ja postanowiłem zrobić nawrót, zejść czerwonym szlakiem, zwiedzić sobie miasto i poczekać na parkingu. Resztę już znacie z pierwszego prologu xD

Warunki znów był zrobiły mroczne (jechaliśmy z Rzeczki tutaj trochę ponad godzinę i jakieś 50-60km xD), nie nadąży się za tą pogodą heh

Trasa: 5,64km - pewno mi zawyżyło, ale też trochę ucięło ;]

Fotki:
Klimat na szlaku xD

A na koniec (mało zdjęć było robionych, poza tym trzeba oszczędzać :P) ostatnie fotki z wycieczki => oba z godziny 15:00
Łukasz z Filipem na szczycie (nie szukajcie ich na zdjęciu :P) ...

... a ja (też nie szukajcie :D) na parkingu => klimatycznie razy dwa heh


Można rzecz że zimą mieliśmy jak to pisze Kuzyn mój "ciut, ciut lepiej" :)) => http://lapec.bikestats.pl/1546228,Sleza-7175m-npm....

====================================================
OBIECANY BONUS:
Łączny filmik od Łukasza :)

PS: Puszki lub butelki to atrapy :P
PS2: Teraz można pooglądać nasz wiaterek pierwszego dnia heh

Także ten tego, dzięki za towarzystwo i ogólnie za wyjazd, w sobotę ognisko, to powspominamy :)
A jutro już może jakieś DPD, bo ryma odpuszcza już mocno, a i tęsknie pomału za moimi pedałami eeee, hmm? :D 
=====================================
BTW: Trzeba mieć priorytety ...

... no dobra, bez przesady :D


Kategoria Góry

Poledni Kameny 1006m n.p.m.

  • DST 17.32km
  • Kalorie 2530kcal
  • Aktywność Wędrówka
Sobota, 3 listopada 2018 | dodano: 07.11.2018
Uczestnicy


Dzisiejszy BeeS będzie zdecydowanie najtrudniejszym do zredagowania bo w ogóle nie znam terenów które odwiedziliśmy. Karkonosze były odhaczone, na jutro miałem zapewnienie że jedziemy na Wielką Sowę (super), pogoda była taka se, więc ... było mi zdecydowanie wszystko jedno, co dziś robimy :-P Filip miał coś wymyślić, Łukasz miał ogarnąć dojazd, ja postanowiłem zrobić spaghetti na śniadanie, coby nie być bezużytecznym :-) Jakież było moje zdziwienie gdy pani (z premedytacją z małej) po ówczesnym poinformowaniu nas o KATEGORYCZNYM zakazie wstępu do kuchni, wyłączyła mi palnik pod kuchenką xD Fajnie, dodajemy do tego że Łukaszowi się zepsuło łóżko, standard pokoi był raczej mocno taki se, a sikało się z odchyloną głową (pomimo wolnych pokoi, ulokowali nas na poddaszu) to za cenę 40zł/os za noc ich 2.7/5 gwiazdki na FB są w pełni uzasadnione ... o ile założymy że dwie gwiazdki u każdego gościa zdobywała dzisiejsza "powitałka" xD

============================================
Tak więc kawka, kibel i jazda do Biedronki po prowiant :-D Następnie autem do naszych południowych sąsiadów i rura na czeskie Izery :) Dodam od razu że absolutnie nie wiedziałem gdzie jadę, jak długo idę, w którą stronę idę i po co idę => niby było gadane, ale patrz prolog :-D Na szlaku w mrocznych klimatach pierw doszliśmy tam, później trochę gdzieś indziej, a na końcu się rozdzieliliśmy. Koledzy na szczyt Jizera (1122m n.p.m.), ja na parking => widoki byłyby takie same jak wszędzie indziej, więc olałem :-P

Serio to spodziewałem się jakiegoś bezsensownego spaceru z jakimś tam pagórkiem, a tu wyszła bardzo fajna wycieczka => brawa dla Grizmola!!! ;]

Z przygód, to jak byliśmy na jakiejś tam skałce (ciężko się opowiada bez dokładnej mapy szlaku heh), zagadał do mnie po "krecikowemu" jakiś sympatyczny Pan, pokazując na mojego Żubra i dając do zrozumienia że zna i dobre, to i dostał puszkę :) Niech se facet o dobrym guście wieczorem suwenire od Polaka wypiję :)))

==========================
Wracając autem do naszej willi, zrobiliśmy jeszcze jeden plan który sobie po cichu zakładałem na ten urlop, czyli skocznie narciarską w Harrachovie. Ale o tym po relacji ze szlaku ;]

Trasa => https://www.relive.cc/view/e1223883811


Fotki:
Początek szlaku, raczej standardowy :D

Jakiś strumyk, a przed nim był jakiś bunkier - nie ma za co :P

Dalej szlakiem szutrowym, gruntowym i drewnianym - urozmaicone mają te ścieżki, cwaniaki ;]


Ekipa wyjazdowa w wersji nieocenzurowanej :P

Pierwsze skałki - tytułowe, aż dziw że były wyższe niż te drugie xD


W wolnej chwili szło sobie pooglądać widoczki ;]

A tu łoooo, atrakcje => łańcuchy i klamry :)
PS: tak, to był ino ten odcinek :D

Skałki drugie czyli Frýdlantské cimbuří 875(?)m n.p.m. => tam na górze się poślizgnąłem delikatnie, średnie uczucie xD



Z rzeczy przyjemnych: Na zejściu znaleźliśmy z Łukaszem taką oto niespodziewankę ;]
Nie skorzystaliśmy z alko, ale wpis w notesie (musiałem go wtedy pisać - będzie na filmie) pozostał :)


Tu już coś z płaskiego czyli Rozhledna na cihadle => o tym nawet ciężko znaleźć coś do poczytania heh

To że wrzosowisko z torfowiskiem, to spoko wiedziałem. Z ciekawostek dowiedziałem się ino że oczka wodne są rzekomo bramą do piekła, Czesi radzą żeby nie sprawdzać - hmmm z czymś mi się to kojarzy => https://demotywatory.pl/4777706/Jesli-myslisz-ze-j...


I końcóweczka => górne zdjęcie ze wspólnej drogi, dolne z samotnej


=======================================
https://sportowefakty.wp.pl/skoki-narciarskie/7338... => oj tam, oj tam :P Sprawdzić trzeba :D

Dojechaliśmy (niecałe pół godziny jazdy) na parking i oczywiście włączył się uparty ja! Po co mam iść szlakiem (a Łukasz mnie wolał) skoro pętli nie będzie => pójdę bez szlaku, po skarpie z mokrej trawy. Prócz ślizgania się jak Małysz na rozbiegu, i paru delikatnych gleb wdrapałem się na czubek zeskoku, popatrzyłem na miasto z trochę nielegalnego miejsca (:P) i zszedłem (no, częściowo się sturlałem) do auta którego ... nie umiałem znaleźć heh. Całe szczęście ino chwilowo, bo Łukasz oświecił mnie światłami ;]

Trasa: Reliv-a se darujemy, ale można zauważyć że pętla jest :P


Fotki:
Szlak po lewej, ja na prawo :P

Aparat oczywiście nie oddał zajebistości chwili ;]


============================================
Później ponownie Szklarska, pizza (tym razem już otra) i do bazy

Fotki:
Obiecane :)

Ogłaskane :P
Ale i było dokarmione, więc kici-miał źle nie wyszedł na tej znajomości ;)))


Dzięki za dzionek, a i Łuk dzięki za prąd :) Powerbank w Kato normalnie ładuje - pewno korki nam na noc wykręcali :D

=======================================
Gwizdanie o otwarcie drzwi z domku (tak, klucza nie było i trzeba było pilnować) w chuj późno wieczorem się nie liczy :P


Kategoria Góry

Śnieżne Kotły 1490m n.p.m.

  • DST 25.64km
  • Kalorie 3667kcal
  • Aktywność Wędrówka
Piątek, 2 listopada 2018 | dodano: 07.11.2018
Uczestnicy


Po wczorajszym ognisku, dzisiejszy dzionek zaczął się mega spokojnie, wszak szlak (xD) na główny cel tego wyjazdu mieliśmy w sumie pod nosem :-) Oczywiście też te lenistwo nie mogło być zbytnio przesadzone, bo w głowie "siedział" fakt, że około 17:00 robi się ciemno.

Wyszliśmy więc około godziny 8:30, coby pierw "uderzyć" na Netto po zaopatrzenie, po którym skierowaliśmy się już na właściwy szlak żółty. Trochę strasznie było na początku gdyż ulice były puste ... ale tak strasznie puste że aż szczypało w oczy. A nie wróć, to dym z jednego komina :P Nie zmienia to faktu że nie było ani aut, ani żywej duszy xD

Po krótkiej chwili wyszliśmy z miasta i skierowaliśmy się do lasu, gdzie po niecałych dwudziestu minutach zrobimy sobie postój na wycince. Po nim pierw po pożarówce, później po kamieniach, aż do połączenia szlaku naszego z zielonym i szczytu(?) Stara Droga, znajdującego się na wysokości 954m n.p.m. Od tego miejsca już spokojne nabieraliśmy wysokości (przy okazji pooglądaliśmy wodospadzik na Szrenickim Potoku), coby finalnie dojść do Kukułczych Skał, gdzie postanowiliśmy odpocząć. Nastąpił też czas na pierwsze ale nie ostatnie widoki tego dnia, oj nie ;-)

Kolejno (BTW: zaczęło być tłocznej) przeszliśmy obok schroniska pod Łabskim Szczytem (1170m n.p.m.) i cały czas z widokiem na Szrenice i okoliczne wioski leżące u podnóża Sudetów, doszliśmy przez Mokre Rozdroże (1260m n.p.m.) Halę pod Łabskim Szczytem oraz Mały Śnieżny Kocioł (1479m n.p.m.) do naszego celu którym był dziś Radiowo-telewizyjny Ośrodek Nadawczy "Śnieżne Kotły".

Tam mała przerwa i rura na następny punkt wycieczki (który wymyślił Filip) czyli czeskie Źródła Łaby (1387m n.p.m.). Prócz tego że zgubiliśmy Łukasza, wszystko ponownie poszło błaho :-D Zresztą miejsca te dzieliło tylko pół godziny spokojnego marszu, więc problemów być nie mogło :-)

Następne wróciliśmy (ponownie przez Ceską Budkę - 1406m n.p.m.) na polską stronę i przez Twarożnik, drogę przyjaźni Polsko-Czeskiej, Trzy Świnki (1290m n.p.m), olanie schronu na Szrenicy (schronisko przy wyciągu - za dużo wąsaczy, NIEE :-P) dostaliśmy się do schronu pod Szrenicą (1200m n.p.m.), gdzie chwila na to co każdy lubi i wizytę w miejscu gdzie król ... wiadomo ;-)

Po tym postoju, ino na gibko (z piwem w plastiku w ręku bleee) Głównym Szlakiem Sudeckim pod wodospad Kamieńczyk (atrakcja została ino z góry ofocona) i poprzez Rozdroże pod Kamieńczykiem (755m n.p.m.) i jeszcze jedną atrakcje (Krucze Skały => 718m n.p.m.) na pizzę, a potem do kota, wróć do noclegu ;-)

To miał być najlepszy dzień, i był :-) Choć nie powiem że "na górze" trochę zmarzłem - dzięki Łukasz jeszcze raz za opaskę ^_^ Główny cel ✓, a do tego udało się bez pośpiechu zejść do miasta przed zmrokiem :-)

=======================
Trasa => Relive se odpuszczę, bo wyszły takie lagi ze masakra ;/

https://mapa-turystyczna.pl/route/profile?q=50.823...

Fotki:
Początkowy odcinek

Na szlaku żółtym + marna imitacja Żubra, która i tak była lepsza aniżeli piwo bezglutenowe (xD) na końcówce heh

A tu już ręka szczęśliwego Łukasza, który był w końcu bez auta + kod do zakupu biletu, no bez jaj heh

Kukułcze Skały + szlak na nie i widok z nich ;]

Wiadomo :)

Schron coraz niżej, ostatnie zdjęcia z Hali pod Łabskim Szczytem

Widok na Szrenicę (1361m n.p.m.) i schronisko Szrenica (1362m n.p.m.) :DDDD

2/3 ekipy wyjazdowej, Filip "wystrzelił" w swoim stylu 

Okolice Łabskiego Kocioła

Już blisko :)

Widok na Wielkiego Siusi Szyszaka z celu => znalazłem informację "Wprawdzie, nie prowadzi na niego ani jeden szlak turystyczny, ale można na niego wejść od Czarnej Przełęczy po drodze wybudowanej z kamiennych tafli - drogę tę ufundowała rodzina Schaffgotschów." czyli i tak z drugiej strony aniżeli nasza, a zresztą to nie był cel na dziś :P

I poza klasyczna :D

Łabski Szczyt w tle

Pramen Labe => w sumie nic szczególnego, ale szkoda by było nie zobaczyć "źródeł" największej czeskiej (a do tego jednej z największych w Europie) rzeki :)

Szlak przyjaźni Polsko - Czeskiej

O, skałka :P Wlezę se :D

Śnieżne Kotły już daleko za nami

Opis zbędny :)

Odcinek idealny pod piwo, choć nudny heh

Kamieńczyk, nie dość że płatne to jeszcze w kasku trzeba xD Innym razem!

Krucze Skały - bardzo przyjemne miejsce na końcówce

I "bajkiem" na chatę, no oki Łukasz poprosił żebym nie wchodził ... a korciło :D


====================================
Na koniec jeszcze tylko dwa razy zawitałem do miasta i do wyra ^_^


==================================================
Świętować trzeba, a nie po górach łazić xD
Choć jedno, drugiemu nie wadzi :P



Kategoria Góry