Lapec prowadzi tutaj blog rowerowy

Rowerowo-górski blog cyniczno-ironiczny ;]

Wpisy archiwalne w miesiącu

Wrzesień, 2018

Dystans całkowity:999.09 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:44:22
Średnia prędkość:21.62 km/h
Maksymalna prędkość:60.68 km/h
Suma kalorii:6030 kcal
Liczba aktywności:17
Średnio na aktywność:58.77 km i 2h 57m
Więcej statystyk

Babia Góra, męką pisana ;)

  • DST 14.51km
  • Kalorie 2813kcal
  • Aktywność Wędrówka
Niedziela, 30 września 2018 | dodano: 03.10.2018
Uczestnicy



W związku z faktem że w końcu zaczynam odzyskiwać pełną władzę w nogach, a wątroba po fazie finałowej Mistrzostw Świata w siatkówce mężczyzn, powoli wraca na swoje miejsce ...

... to czas na parę słów ode mnie z niedzielnego wypadu w górki ;]

Co do genezy, to nie ma się co rozpisywać bo ...

... więc wiadomo :)

Zresztą ten szczyt już planowaliśmy od dość dawna. Ja z Łukaszem już tam byliśmy nie raz, nie dwa (moje, co pamiętam na szybko) => we mgle (Młody) ...


Swoją drogą za dużo się nie zmieniło od pierwszego wejścia w lipcu 2011r. :P

... zimą w śniegu (z Kuzynostre), słonko (Filip, Łukasz), kolejna zima (Zenek, Łukasz), podnamiotowo (Filip), no ale moja Siostra i Marzena ( dzięki za lizaka ;] ) jeszcze tego nie miały odhaczonego, a warto, więc trzeba iść :)

Także udało się nam bezproblemowo zgrać na niedzielę, więc miałem aż cztery dni coby namówić Gochę :)
No niestety, Gocha jest podobny "zmarzluch" co ja, więc się nie udało - nadrobimy ... może za rok :D

Siostra woli latem, no chyba że jest za ciepło, albo zbyt umiarkowanie :D

:PPPPPPPPP

Na całe szczęście miejsce w aucie się nie zmarnowało: Diablasty, również miał w planach Diablak na ten rok, więc się mu trafiło jak ślepej kurze ziarno :) Reasumując: do ekipy wyjazdowej załapali się prócz mnie, Marzena, Łukasz [ dzięki "za firmę" ;) ] i Marcin.
=========================================
W takim oto składzie chwile po godzinie 8:00 rano, mogliśmy się zameldować przy aucie na parkingu na Brynowie. Na miejsce docelowe, którym dziś była przełęcz Krowiarki (1012m n.p.m.) dotarliśmy (tak, tak, Łukasz wiem - po zakupach w czterech sklepach :P) przed godziną 11:00 i ze słonecznikiem w ręku, mogliśmy ogarnąć "bilety do lasu" i ruszyć szlakiem niebieskim w kierunku schronu, coby na miejscu przemyśleć od której strony zrobimy "atak szczytowy". Ja tam miałem swój plan, ale nie chciałem zapeszać, dostosował się bym do większości ;]

Kilka słów o szlaku początkowym: no nie spodziewałem się że będzie aż tak fajny (idealny do piwka heh), bo o tym że będzie przeludniony to wiedziałem xD.
Co jak co, poszedł płynnie i mogliśmy na Markowych Szczawinach (około godziny 12:40) ogarnąć jakiś popas i zdecydować co robimy. A, no i mogliśmy się znów połączyć w jedną grupę - Diobeł tak wystartował że wystarczy nam mu ino podziękować, że za dużo kurzu po sobie nie zostawił :D

Pojedliśmy, (ja się również przebrałem w termoaktywną koszulkę) i mogliśmy się chwilę cofnąć, żeby rozpocząć konkretne wchodzenie Percią Akademików, czyli tak jak se założyłem :) Pierw lasem (Marcin zaś się odłączył, tym razem se zwolnił :P), później już w komplecie, pośród kapitalnych widoków i w sumie nie najludniejszej trasy, do góry. Były i postoje, łańcuchy, lód i wuchta dobrego humoru, i co najważniejsze => bez ofiar ... choć trochę wiało ;)

Na szczycie zameldowaliśmy się po godzinie 15:00 gdzie na start wiadomo, chwila dla reporterów, później czas wolny plus jakieś piwko i mogliśmy schodzić już pospolicie, szlakiem klasycznym, czyli czerwonym. Tym razem jednak aż za Kępę (1521m n.p.m.) widoki były takie że aż się schodzić nie chciało. Trzeba było ino uważać, żeby się nie zapatrzeć i orła nie wywinąć ;) Potem klimatycznie na Sokolicę (1367m n.p.m.), a potem ... to już nieważne. Schody mnie wykończyły i chciałem ino jak najszybciej dostać się na parking, zresztą jak każdy heh.

Na dolę nie było nawet co myśleć, ino trzeba było gonić na finał MŚ. Co mnie zdziwiło? Zero Morfeusza!! Czego się nauczyłem? Nie puszczać Łukaszowi pewnego typu muzyki, bo później jest zmierzły jak w Oświęcimiu :P

Mamy wtorek, godzinę 17:20, 19:00, 21:20, 23:50, MAMY ŚRODĘ 07:40 a ja ciągle zakwasy czuję xD To bankowo było ino 15 kilometrów??:>

No mniejsza o to. Dzięki wielkie za towarzystwo ;))
==================================================
Do 1525 razy sztuka => w końcu się udało tego BeeSa opublikować - dobrze że już kopie robię, bo zaś mi usunęło cały wpis pffff

Trasa => https://www.relive.cc/view/e1206667452
Endo oszukało, jak to lubi mieć w zwyczaju pieszych wędrówek ;)



Fotki:
Jest słonecznik, jest (będzie) impreza :D

Super trasa => dobrze że autem robiona a nie rowerem, bo pagórkowato heh

Możemy ruszać ;]

Szlak niebieski Krowiarki - schron => niespodziewanie bardzo sympatyczny

Nie tylko myśmy wpadli na ten (górkowy) plan ;)
Schronisko (a racze hotel) PTTK Markowe Szczawiny 1180m n.p.m.

Rura na szczyt Babiej Góry 1725m n.p.m. => pierw lasem ;)

Widoczki niższe i wyższe z trasy za lasem ;]


Jest dobrze :D

Łańcuchy i fotka z butem dla Janiola heh

Moi kompani, za skałami schowani ;))

Ciągle do góry, takie małe Taterki ;)

Koszulka termoaktywna się przydała (rękawiczka na zejściu też) heh


Już blisko :)

Ekipa wyjazdowa w komplecie

Jeszcze jakiś kolaż ze szczytu i ...

... schodzimy czerwonym, klasycznie

Widok na Taterki => czyli główny cel wyjazdu

Jak komuś tęskno do zimna to bardzo proszę :)
Łukasz z poświęceniem, Devil pewno też szukał ujęcia :))

Majestatycznie :D

Coraz niżej

Końcówka, schodów (nawet jakbym miał jakieś super zdjęcie) nie wkleję, nie chce wspominać tego odcinka :D


Filmik od Łukasza, jako "wisienka na torcie" :)




====================================================================================
W sumie to nie wiem kiedy się mi uda wsiąść na rower, więc poprzedni miesiąc se podsumuję teraz :)
No był udany i to bardzo!!!!

Prawie tysiąc kaemów wyszło, gdzie wizualnie przedstawia się (dodam że w tym miesiącu było jeszcze oczywiście morze) o tak :)
Przez kręcenie zaniedbałem trochę chodzenie i pierwszy raz nie udało mi się "ćwiartki" wydreptać ;/
No trudno, przeżyję :P

=======================================================
Zaczyna się!!!!!!!!!! XDDD


Kategoria Góry

Warpie towarzysko

  • DST 61.52km
  • Czas 02:36
  • VAVG 23.66km/h
  • VMAX 54.59km/h
  • Sprzęt Szkodnik
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 29 września 2018 | dodano: 01.10.2018


Ponownie na start muszę zacząć od wstępu!
Wczoraj po powrocie od babuszki, zahaczyłem jeszcze o spotkanie z (długo nie widzianym) Zientasem, a później pognałem do sklepu z płazem w logo, po jakieś chrupanie. Przechodząc przez "pasy" zobaczyłem zbliżającego się pedalarza (xD), przebiegłem więc szybko, żeby chłopina nie musiał hamować. I co się okazało => nie dość że usłyszałem głośne "dzięki" to jeszcze gość gestem ręką pozdrowił. A ja głupi zawsze myślałem że kolarze na Śląsku mają ręce przyklejone do kierownicy:-D Taka niespodzianka!!

W sumie na palcach jednej ręki mógłbym policzyć, ile razy taki mi odmachał na trasie. Oczywiście, o ile bym se rękę obciął ... a nie odetnę, bo je lubię, zwłaszcza prawą ;)
=============================================
A co do dzisiejszej jazdy, to bardzo po głowie mi chodziła wspomniana ostatnio Pszczyna, ale jednak w czwartek stara znajoma zapraszała na jakąś pizzę i chwilę rozmów. Pszczyna nie zając, nie ucieknie ^_^

Wystartowałem więc i przez "Trzy Garby", dostałem się na Giszowiec, następnie przez Mysłowice, odwiedziłem Trójkąt Trzech Cesarzy (kajaki działają) i mogłem przez sosnowiecką ulice Wojska Polskiego, dostać się przez Dańdówkę, Klimontów, Pekin i Zagórze do Dąbrowy Górniczej, gdzie odbiłem na tytułowe Warpie. U Żanety niecałe półtorej godziny zostało spożytkowane na klachach, słabym piwie, kawie i ... nazot przez okolice izby wytrzeźwień (xD) Pogoń, Borki i klasycznie przez D3S do Żubra heh.

Jutro Królowa Gór, relacja w poniedziałek, ewentualnie we wtorek ;]

Trasa => https://www.relive.cc/view/e1206196394
Endo dziś prawie spoko. Auto-pauza ino na pauzę wróć pałę!!!



Fotki:
Ulica 73-go Pułku Piechoty

Szlak z Trójkąta Trzech Cesarzy - idealny dla szosowców :P

Sosnowieckie DDR-ki, ciąg dalszy - lubię ;]

Widok na górki (o ile będzie cokolwiek widać :P) z Sosnowca

Zagórze

Elektrownia "Będzin Łagisza" z dwóch perspektyw

Cel ;]

Nazot w stronę zachodzącego słońca ... dosłownie ;)

Na koniec, yyy końcówka zachodu z Zawodzia :)


======================================================
W sumie zawsze mogło być na minusie :)
Cieszmy się z drobiazgów :P


Kategoria Rower

Siewierz + Zendek

  • DST 105.52km
  • Czas 04:36
  • VAVG 22.94km/h
  • VMAX 56.16km/h
  • Sprzęt Szkodnik
  • Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 27 września 2018 | dodano: 28.09.2018



Do kwestii wiatru przejdę później, a puki co zacznę nomen omen od d*py strony heh. Po wycieczce rowerowej czas był bardzo dobry, więc postanowiłem odwiedzić Siostrę i ogarnąć spacer z piesełem. Jutro niestety natłok roboty u Babki, więc mógłbym się nie ogarnąć na spacer i klachy ;/
Spacer był najnormalniejszy (o taki => https://www.relive.cc/view/e1205287012), z taką różnicą że na końcówce byliśmy światkami rekordu świata w ubieraniu się :D Chłopak z dziewczyną (chyba xD) na tylnym siedzeniu auta się koszulkami wymieniali (no bo co innego można robić na dzikiej leśnej ścieżce w lesie?) i coś mi się zdaję że przerwaliśmy heh. Dobrze, zdecydowanie poprawiło mi to humor :P Do domu, a nie się gzić na naszym standardowym leśnym dukcie :D

:PPPPP


Wracamy do sedna wpisu ;]
W sumie to miały być górki i jakiś delikatny szlak na szybko, ale skoro Marzena napisała że w niedzielę wybieramy się na Babią, to góry mogą poczekać. Także dziś rower, ale i tak nie zamierzam odpuszczać widoku na nie (góry), więc wymyśliłem sobie Wisłę i ... się zobaczy, albo opcjonalnie Pszczynę tam i nazot.
==========================================================
Wstałem normalnie, jak do roboty i co odczułem? A na to, że wieje dość mocno z południa na północ, więc zmieniłem koncepcję => olałem leśne dukty (zrobię se je w czasie jakiegoś ładnego jesiennego dnia) i stwierdziłem że pojadę sobie asfaltem na zamek w Siewierzu. 

Jak pomyślałem, tak zrobiłem :-)
Na dzień dobry dostałem wiatrem po plecach i nawet nie wiem kiedy dotarłem do Sosnowca, później dmuchawa lekko ucichła, ale jednak ciągle było przyjemnie. Na Pogorii 4 wymyśliłem że pojadę sobie trochę inaczej i zobaczę jakąś nową opcję dojazdową do zamku. Trasa w sumie nie głupia (wiatr już boczny), ale jednak trochę pagórkowata => dobrze że ruchu samochodowego nie było praktycznie wcale, więc wjazdy i zjazdy wybaczam ;]

Na zamku Pitt Stop na kanapkę, i co by tu teraz? Pierwszą myślą jaka mi wpadła do głowy, to taka że może zahaczę o miejscowość Woźniaki. No ale przecież tak kolorowo być nie może. Niestety, wiatr zmienił kierunek i wybrałem opcje ino lekko objazdową (Tuliszów pewnie i tak zrobię w tym roku, bo lubię tą trasę) i ogarnąłem jakieś wioski, plus Zendek, plus okolice lotniska w Pyrzowicach i z wiatrem ciągle wiejącym w twarz, wróciłem sobie przez okolice Rogoźnika i Siemianowic Śląskich do bazy. Co prawda miałem jeszcze w planach kebaba na Załężu, ale 20 minut nie chciało mi się czekać aż się mięsko "na kiju" ogrzeję. Zjadłem na Ochojcu ;]

Trasa:
DZIŚ WYJĄTKOWO POLECAM => https://www.relive.cc/view/e1205003553, BO (jednorazowo) Z MUZYCZKĄ ;)

Fotki:
DDR-ka w Sosnowcu (Park Sielecki)
Zamek Będzin, po raz kolejny w tym miesiącu, może jeszcze o niego "zahaczę" w sobotę, jak Pszczyna nie wypali

Pogoria IV (Kuźnia Warężyńska) => bez ludzi nawet sympatycznie ;]

Zjazd

Cel ;]

DDR-ka w Siewierzu

Niby Dziewki, a sytuacja taka sama jak z Laskami xD 

Dłuższy postój, ale mam wytłumaczenie - czekałem na jakiś start i zrobienie fotki pod Janiola ;]

Wjazd - widok ze "szczytu" 

DDR-ka w Dobieszowicach




(...)



:DDDDDDDDDDDDDDDDDD




A na koniec najlepsza z DDR-ek - wiadomo, Katowice :)
========================================================
Może nie do końca aż tyle, ale coś w tym jest :DDD
W pozytywnymi negatywnym znaczeniu :)


Kategoria Rower

Smutna Góra (284,5m n.p.m.)

  • DST 67.78km
  • Czas 03:06
  • VAVG 21.86km/h
  • VMAX 49.82km/h
  • Sprzęt Krossiwo
  • Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 25 września 2018 | dodano: 26.09.2018



Po wczorajszym niespodziewanym urlopie, cel na dziś był jasny i klarowny - DPD. Niestety, poranne +4*C zniszczyło moje marzenia xD

Ubrałem się więc "na bałwanka" (tak, jestem ciepłolubny heh) i podążyłem na autobus, coby po przesiadce na tramwaj, dość grubo przed godziną 7:00 "wylądować" w Szopienicach.
I co się okazało? Ano to, że znów cierpię że mam najdłuższego ... stoła (:D) na zakładzie. Kibel, szkolenie => wynocha w teren! xD

Ehhh rozstrzelone to było jak nie wiem co, ale w mojej głowie zrodził się iście szatański plan. To co "w kupię" to zrobię, a ulice Wolności (Murcki) i Plac pod Lipami (Giszowiec) idzie przecież zrobić kołem, z wykorzystaniem ulic Lędzińskiej i Beskidzkiej. Dobra, jest opcja połączenia przyjemnego z pożytecznym :-)
===================
Do rowerowej części zostało zaproszone tym razem Krossiwo, bo do końca nie wiedziałem czego się spodziewać w lasach. Finalnie dobrze zrobiłam, bo jednak był gnój, błoto i mokro - błotniki rulez ;]

Po przejechaniu Brynowa, Ochojca i Murcek, zrodził mi się w głowie dodatkowy plan odwiedzenia Hałdy Ziemowit, który to ... olałem na Zamościu xD Przypomniało mi się że przecież jeszcze "mi wisi" szczyt (z dość średnią historią) o nazwie Smutna Góra, znajdujący się w Chełmie Małym. Do poczytania tak w ogólnie => http://www.polskaniezwykla.pl/web/place/43102,chel... Byłem już tam ponoć po Tatrach (pozdro Morfeusz), ale nie zakodowałem heh. A skoro temperatura podskoczyła do szalonych 12 kresek powyżej zera, to czemu by i nie zrobić tego dzisiaj?

Drogę mało co pamiętam - ostatnio częściej mam głowę kaj indziej, także całkiem spoko że dojechałem i nie jebłem w jakąś brzozę czy coś xD Ogólnie to poprzez Górki dotarłem do miejsca docelowego, gdzie Pitt Stop i obserwowanie nieba, bo coś średnio wyglądały te chmury przede mną. Na całe szczęście obyło się bez prysznicu i poprzez Imielin, mysłowickie Ławki i Wesołą oraz wspomniany Giszowiec, dotarłem do bazy.

Robota zrobiona, dzień fajnie spędzony, ino szkoda Krossiwowego amora, bo coś się blokuje => albo dziadek się kruszy, albo Wdowa ostatnio coś mi poprzestawiał ;/
========================================================================
Trasa => https://www.relive.cc/view/e1204082550

Fotki:
Ostatnie chwilę dworca (Murcki) na Tartacznej :(

Odpoczynek w miejscu wiadomym heh

Dzielnica Lędzin - Górki i nowa DDR-ka, później już klasyczna kostka prefabrykowana o szerokości jednego metra pfffff

Cel

Sympatyczne widoki i dość mało gościnne przesłanie heh

Trochę średnio wyglądał widok na Bieruń

Widok z okolic szczytu na Zbiornik Dziećkowice

Wiadomo

I akcent z Brynowa na zakończenie


=========================================================
W czwartek zaś szkolenie, może zaś z urlopu zapodać? W górach śnieg, idzie się poślizgnąć i łbem o kamień pisnąć? Żart oczywiście ale tak, jesień idzie zdecydowanie, więc powodzenia ze mną :P

Tak optymistycznie na koniec ;]


Kategoria Rower

W świecie Disneya?

  • DST 38.49km
  • Czas 01:46
  • VAVG 21.79km/h
  • Sprzęt Szkodnik
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 22 września 2018 | dodano: 24.09.2018



Po wczorajszym dniu, gdzie jednak o jakimkolwiek kręceniu nie było mowy, bo ślub znajomych o 15:00 ...

Zdjęcie poglądowe :D


... to dziś już musiałem się ruszyć, choć na jakiegoś gluta.
Glut finalnie wyszedł ... późnopopołudniowy, gdyż choć za imprezę weselną podziękowałem, to spotkanie z Diobłem i piwa wypite na Rybaczówce, na garażu i na oś Witosa, zagryzione kebabem, poskutkowały porannym prawie jednym promilem xD
========================================================
Co do genezy to zainspirowało mnie to o to zdjęcie. Może to nie jest(?) do końca Wielki Piec "Huty Pokój" (widok z niej u naszego śląskiego człowieka pająka => https://www.youtube.com/watch?v=r6juHLDkSzI) ...

... ale jednak dawno w Rudzie Śląskiej nie byłem ;]

Ustawka z Diobłem na 14:40 nie wyszła, bo uciekł mu autobus, na autobus godzinę później zaspał i zostało mi jechać samemu xD Także przed 16:00 wystartowałem i przez Ligotę, Panewniki i Kochłowice dotarłem do jakże górkowatej Rudy, dostając w międzyczasie informację o poprawinach, które odbywały się na de facto "moich" działkach. Ofociłem więc kilka ciekawych miejsc i zabrałem się do powrotu. Dodam że wiało i to dość mocno, do tego zaczęło siąpić (ino w Chorzowie xD) i poprzez jedno delikatne zgubienie szlaku, dotarłem przez Batory i Witosa do bazy, gdzie jeszcze na chwilę wstąpiłem na wyżej wymienioną salę celem zobaczenia co i jak ;]

Trasa => https://www.relive.cc/view/e1203227755


Fotki:
Coraz bliżej jesieni, niestety ...

Ruda Śląska

Jak widać ;]

Parafia pw. Świętego Pawła Apostoła

Cel ;]

Z powrotu, Chorzów LOVE??? xD


===========================================================================
Młodym gratuluje :)
Tak samo jak sobie za poranne zaspanie do roboty i wzięcia "eNŻetki" :D

Rozwodowe na dzień dobry :P

A na poważnie:
Tomku, nadszedł twój czas :DDDD




Ja se jeszcze poczekam :D


Kategoria Rower

Róża Wiatrów + szczyt, szczyt :-D

  • DST 131.53km
  • Czas 05:51
  • VAVG 22.48km/h
  • VMAX 52.62km/h
  • Sprzęt Szkodnik
  • Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 20 września 2018 | dodano: 21.09.2018



Witam z szerokim uśmiechem => przepiękna prognoza, fantastyczny dzień i jak tu nie kochać pogody, skoro w drugiej połowie września funduje nam trzydziesto- stopniową temperaturę :)

Oj nie, ja w takich warunkach bankowo pracować nie będę i myk z dnia urlopu :-) Tak wiem, jestem inny, ale ten obrazek dobitnie określa mnie ... i jednego kolegę komentującego tu (dzięki) od czasu do zawsze :-D



Wolne w sumie miałem oszczędzać na babuszkę, no ale sorry :-P Zły wnuk jestem :-D
============================
Rano żeby sobie nie rozstrajać organizmu, postanowiłem że nie będę zmieniać ustawień budzika. Wstałem więc tak jakbym normalnie ruszał na DPD, coby bez stresu chwilę po 7:00 rano zjawić się na zakładzie, celem nie ruszania niczego i napicia się kawy xD

Po godzinie 8:15, temperatura (rano jechałem w długich spodniach) zaczęła się klarować do w miarę normalnych wartościach (19*C), więc mogłem ruszyć na odkładany gdzieś od około półtorej miesiąca wyjazd na Róże Wiatrów (pozdro Filip), znajdującą się w pobliżu Pustyni Błędowskiej, czyli miejsca którego rok w rok również nie mogę ominąć ;) Klasyczne dwie pieczenie na jednym ogniu, chodź wróć, nawet trzy pieczenie, WRÓĆ cztery!!!! Ale o tym za chwilę :-)

Na start obrałem standardową trasę na jezioro Sosina, czyli pojechałem przez okolice giełdy samochodowej w Mysłowicach, Niwkę i Browar, a później zamiast jechać na Jaworzno, odbiłem se na Sławków :-) Tu się trochę wlekło, ale przynajmniej wiedziałem gdzie jechać heh. Później stety/niestety musiałem co chwilę sprawdzać mapę, żeby zobaczyć czy na pewno kieruje się w odpowiednią stronę - na całe szczęście obyło się bez zawirowań. Bez zawirowań? powiedzmy heh, sinusoida była tam dość niezła! :-D

Wpadłem na mój zamierzony cel, gdzie popas, oszukane piwo (czytaj owocowe xD) i relaks :) Kolejne punkty mojego tripu określały się w sumie same, bo skoro i tak musiałem wracać, to bez sensu byłoby ominąć na przykład punkt widokowy w miejscowości Chechło. Tak też zrobiłam, odwiedziłem i zabrałem się do powrotu. 

Pierw super cudowny zjazd (który niestety zakończył się mega długim podjazdem xD), następnie pojechałem trochę drogą nr 790, no i coby tu rzec? Na 85 km mnie odcięło, ale tak że po prostu zaczynałem powątpiewać w moje możliwości i zaczynałem kombinować z powrotem pociągiem z DG ;/

Dobry Sneakers, przegryziony bułką z zymftem i wusztem, chwila pogapienia się w internet i co się okazało? A na to, że byłem jakieś trzy kilometry od najwyższego szczytu Dąbrowy Górniczej ... słynnego Łeverestu, który również widniał na mojej tablicy na ten rok :) No idealnie, ino jak na niego trafić? Trochę gruntowo, trochę po pokrzywach oraz jeżynach, z rowerem na plecach, udało mi się finalnie znaleźć wierzchołek. Szkoda że jakiegoś owocowego izo nie miałem, bo zacnie tak zdobyć najwyższy szczyt okolicy heh.

Po szczytowaniu (nadeszły nowe siły), Endo zaczęło zaczęło wariować, ale to nieistotna sprawa. Bardziej istotne było to że musiałem jakoś wrócić, a trafiłem wręcz idealnie, bo było chwilę po 15:00, więc cała załoga Huty Katowice (która jak sama nazwa wskazuje, znajduje się w Dąbrowie Górniczej) wyjeżdżała ze zmiany. OK przeżyłem, więc fajnie, ale ruch na drogach był taki, że niestety musiałem plany pozmieniać - bez sensu było się pchać na Centrum. Niby minus ale plus, bo w planach na ten rok miałem również Pogorię :) Przekręciłem więc przez Gołonóg, następnie koło jeziorka, Park Zielona i przez Będzin i Sosnowiec ( durna DDR-ka ) ...



... do katowickiej ulicy Sosnowieckiej i poprzez okolice mojej pracy oraz Zawodzie, dojechałem do D3S gdzie ... prawie zdechłem xD Trudno, trzeba było przemęczyć te ostatnie 6 km i udać się na zasłużonego Żubra na garażu.

Później jeszcze na szybko na obiad i na spotkanie z Janiolem. Na końcowym odcinku temperatura zmalała do skromnych 27*C, szkoda :D O wietrze natomiast pisać nie będę, bo po co się denerwować? Napiszę ino że czasem był i ... był niekorzystny :D

Trasa => https://www.relive.cc/view/e1201234277
Endo, prócz okolic Łosienia spisało się na piątkę ;]

Fotki
Rano klimatycznie ;]

Z trasy


Cel główny ;]

Szykuje się jakaś impreza

Punkt widokowy "Dąbrówka" - lubię to miejsce :)

Pod Pustynią, być musi ;))

Niespodzianka na szlaku - oj nie!!!! Nie dam się zaś nabrać :DDDDD

Patelnia ;)

Huta Katowice (po lewej, w dolnej strefie) z okolic Błędowa

Najwyższy szczyt Dąbrowy Górniczej i widok z niego + chaszcze :P


Huta Katowice z trochę bliższa :)

Pogoria III

Głupota prosto z Będzina - najlepszy na "Śląsku" singiel i taka akcja XD

D3S i coby tu napisać? Moje koła 2,25 są za małe, jak na ten postój. Gratulacje :DD


Jutro spokojny dzień (EDIT: 11km + fotki =>https://www.relive.cc/view/e1202088828), sobota weselna wróć ślubna, a nad niedzielą, to się pomyśli ^_^
===================================================
No to się biorę, choć ...

... w sumie hmmm ....

:D


Kategoria Rower

Samotna na Gaikach

  • DST 25.30km
  • Kalorie 3217kcal
  • Aktywność Wędrówka
Poniedziałek, 17 września 2018 | dodano: 19.09.2018


Co do genezy, to już w niedzielę zaczynały do mnie docierać informacje, że przyszły tydzień ma być mega ciepły i ładny :) Jeszcze trochę się wahałem, ale jednak jak zawitałem w poniedziałek do roboty, odpaliłem swój służbowy program, to stwierdziłem że rzucam to wszystko i wyjeżdżam w Bieszczady wróć Beskidy, tak choć na jeden dzień :)

Poza tym taka sytuacja ...

świat się kończy (i dobrze!!!!), więc trzeba korzystać! :-)
===========================
Po głowie kłębiły się jeszcze myśli żeby wziąć dwa, albo nawet trzy dni wolnego i trochę w tych górach zostać, ale po raz kolejny rozsądek zwyciężył i jednak wolę mieć jakąś rezerwę taktyczną na wypadek babuszkowych ekscesów.
BTW: edytując to, już wiem że nic z tego => jutro wolne i rower :P

Teraz ino jaki szlak i cel? W sumie najbardziej chciałem Rysiankę, ale to poczekam na Łukasza, bo bym dublował już znany mi odcinek ... a poza tym jednak jestem ciekaw tej drogi z Sobotni. Kolejnym planem który przemknął przez moją głowę, było przejście z Wisły do Łodygowic przez Równicę, Błatnią i Klimczok (robiłem to zimą, ino w drugą stronę => o tu: http://lapec.bikestats.pl/1655568,A-co-to-sie-stal...), ale olałem. Myślałem też o Rycerzowej i Mładej Horze (kolegi poszukać), lecz do Rajczy pociąg (z przesiadką na autobus) jedzie niecałe 2,5h czyli pięć godzin w obie strony - no, za długo ;/
Wyszło że zupełnie sympatycznym odcinkiem był też częściowo robiony przeze mnie i Diobła (o tu => http://lapec.bikestats.pl/1688248,33-Gaiki.html) szlak ze Straconki na Gaiki ... a później się pomyśli :-D 

Niby wszystko ustalone, ale jednak z rana standardowo, mózg po kawie zaczął pracować na jakiś niepoważnych obrotach i przeszedł mi przez myśl plan żeby zabrać ze sobą Szkodnika i z Gaik zrobić Czupel i górę Żar.

O nie, co to, to nie!!!!!! Relaks ma być!! :-) Także pod prysznicem głowa się trochę ostudziła i poprzez zapakowanie czterech sztuk napoju z dużym ssakiem w logo, niespodzianki z Poznania, kanapek, litra wody, coli, chipsów imitujących smak kebaba, jakiegoś izotoniku i resztek mojego pozytywnego nastawienia ruszyłem na pociąg na godzinę 8:47.

W Zugu pustki i nawet nie wiem kiedy, po trochę ponad godzinie znalazłem się w Bielsku-Białej Leszczynach :)
======================================
Na start, pierwszym planem było dojście do bielskiej dzielnicy Straconka. Szkopuł ino w tym że wzdłuż rzeki już hasałem (we wspomnianym tripie z Marcinem), więc trzeba było trochę inaczej pokombinować ^_^ Wybrałem szlak czerwony, który na pierwszy rzut oka na atrakcyjny nie wyglądał. No, nie pomyliłem się :P Pierw przez jakieś domostwa drogą asfaltową, później trochę pod górę, trochę w dół i znalazłem się na drodze prowadzącej z Bielska do Międzybrodzia Bielskiego. I tu nawet dość przyjemna niespodzianka, gdyż jakimiś tam skrótami, udało mi się ściąć dość porządny odcinek i znalazłem się w sumie tam gdzie chciałem :-) Później już ino spokojne nabieranie wysokości do mojej największej atrakcji tego dnia czyli: platformy widokowej na szlaku ze Straconki do szczytu Gaiki. W sumie to na platformie byłem ino przez chwilę (bo pszczoły xD), ale "na dole" zrobiłem se relaks :-)

Odpocząłem i ruszyłem dalej. Szło się błogo (szeroką drogą) i tak miło że ... prawie przegapiłem szczyt (808m n.p.m.) xD. Później zacząłem schodzenie (i kalkulowanie) do przełęczy . Po Przegibku (663m n.p.m.) ponowne "wejście" na schronisko (909m n.p.m.=> szlak niebieski + żółto-czerwony), wysłuchanie małżeńskiej kłótni o piwo (xD) i poprzez sklep, do szlaku zielonego ... który przestrzeliłem heh.

Trudno, poszedłem żółtym, z którego odchodziła pożarówka, dzięki której finalnie znalazłem się ponownie tam gdzie chciałem ;] Po niej drugi raz odwiedziłem przełęcz pod Łysą Górą (585m n.p.m.) i odbiłem na szlak czarny, który to już kiedyś "robiłem" z Gochą. O tu => http://lapec.bikestats.pl/1605418,Ja-Gut.html

Na końcu tego szlaku znajduję się jeszcze https://silesion.pl/bielsko-biala-trwa-wyburzanie-... słynny Stalownik, który to tym razem postanowiłem zwiedzić z bliska :) Niestety wejść się nie dało, ale choć dzięki pokrzywką na zboczu będę zdrowszy :D Po tej atrakcji zostało mi ino doczołgać się asfaltem do stacji i poczekać dziesięć minut na pociąg, który zapewnił mi powrót na jednym (dziesięciogodzinnym) bilecie ;] W Kato jeszcze obiad w formie ostrej pizzy i do bazy, już autobusem :)

Czemu w tytule jest napisane Samotnia? Osoby spotkane na szlaku:

- trzech grzybiarzy
- dwóch rolników na ciągniku
- (wspomniane) kłócące się małżeństwo na schronie
- rowerzysta
- Pani w sklepie
- laskę która siedziała pod sklepem i ryczała (głośno rozmawiała) do telefonu - na trybie głośnomówiącym, bo jak :P
Reszta dnia, pusto ... czyli IDEALNIE :)))

PS: Decyzja o zostawieniu Szkodnika była najlepszą decyzją dziś => pogoda mega super, temperatura również - idealnie? No nie!! wiało, i to mocno ;)
===================================================================
Trasa => https://www.relive.cc/view/e1200032003
Endo na początku i przy końcu dnia trochę wariowało - powinno wyjść około 26 kilometrów i tysiąc metrów przewyższenia ;]



Fotki:
Początek wycieczki i widok na Kozią Górę

Szlak czerwony - okolice Łysej Góry (652m n.p.m.)

Z przełęczy nad Łysą Górą do Straconki

Kąsek cywilizacji

Jesień się coraz mocniej wkrada do lasu ;/


Czerwonym na ...

... widok ;]


Szczyt ;]

Widok z tarasu schroniska na Magurce Wilkowickiej (909m n.p.m.) na górę Żar


A tu, maszkety z widokiem na Skrzyczne :))

Migawki z zejścia

Stalownik

Końcowy asfalt ;)))

A Na koniec dwie małe(?) rzeczy (nie, powerbank, nie :P), które ze mną chodziły :D

================================================================
PD: Tak, pizza była ostra xDDDDD


Kategoria Góry

Z Wiewiórem na haby

  • DST 50.16km
  • Czas 02:39
  • VAVG 18.93km/h
  • VMAX 60.68km/h
  • Sprzęt Szkodnik
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 16 września 2018 | dodano: 17.09.2018



Nadszedł ten dzień, ten dzień wyjątkowy!!
Raz do roku czy deszcz, czy plucha, czy stary rower, okres, czy najazd kosmitów to i tak nic nie powstrzyma Gochy od wyciągnięcia mnie na rower xD Gorzej ... odmowa w tym właśnie dniu, mogłaby skutkować utratą klejnotów rodzinnych, więc nie ma żartów => trzeba było brać nogi za pas i dojechać na ustawkę o godzinie 14:00 na Panoramie i rozpocząć misje orzechy. Zresztą jak co roku, choć w tym wyjątkowo nie było nawet kiedy skontrolować czy nasze drzewo dalej stoi xD
Kto nie ryzykuje, ten przekąski nie ma :-)

Po chwili rozmowy ruszyliśmy więc standardowymi leśnymi dukatami (mijając pierdyliard rowerzystów) w kierunku Rety Śmiłowickiej, gdzie odbiliśmy na Mokre i poprzez sklep i dość średnią sinusoidę (I <3 Mikołów) dotarliśmy do drzewka ... które się aż uginało od dobroci. Wiewiórka to lubi, a ja lubiłem jeden z ostatnich zjazdów, na którym pojechałem z dość sympatyczną prędkością maksymalną ^_^

Po oplądrowaniu drzewa, misja powrót.

I coby tu teraz, niby planowane było odwiedzenie zamku w Chudowie, ale jednak trochę miałem obaw czy Siostra mi pociągnie (ROWEROWO!!!!!) z takim obciążeniem. Finalnie jednak doszedłem (MENTALNIE!!!) do wniosku że Gocha jest z tych twardych, więc ogarnie :-) No i tu jednak wyszedł delikatny gnój, bo o ile kondycyjnie było spoko, to jednak ilość dzieci na zamku była jak dla nas zdecydowanie za duża. Zupełnie nie nasze klimaty, więc ewakuacja :) Klasyczną trasą (przez Borową Wieś) z jakimiś tam Pitt Stopami dojechaliśmy do Akademików, gdzie następiło rozstanie. Zostało mi więc ino dojechać na garaż i rozkoszować się Żubrem - tak już na spokojnie ;-)

Trasa => https://www.relive.cc/view/e1198914944


Fotki:
A wcale że Suche ;)))

Migawki "z akcji" ...

... widoczki z trasy ...

... bleeeee ...

... i na chatę ;]

==============================================
Amen :)

PS: eeee xDDDDD


Kategoria Rower

Sobotnie DPD?

  • DST 41.01km
  • Czas 02:02
  • VAVG 20.17km/h
  • Sprzęt Krossiwo
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 15 września 2018 | dodano: 17.09.2018



Nie, spoko, nie odbiło mi jeszcze i ciągle jako typowy urzędas państwowy, robotę w weekendy omijam MEEEEGA szerokim łukiem ;) Wyjazd na Szopienice był pomysłem Kuzyna mego, który chciał zobaczyć sobie Nikiszowiec, a to w sumie po drodze.
============================
Obudziliśmy się dość późno i dopiero po godzinie 12:00 mogliśmy wyruszyć w kierunku mojego garażu, coby przez Ptasie Osiedle dostać się na D3S. Droga od "alpak" hmm? no usłana różami nie była bo trzeba było omijać uczestników jakiegoś wyścigu rowerowego, ale ogarnęliśmy :) Później już klasycznie => Zawodzie, Szopienice i dostaliśmy się na Nikiszowiec, gdzie nastąpiła chwila zwiedzania ;]

Kolejny cel czyli Hałdę w Murckach "zrobiliśmy" przez Giszowiec, ul. Adama, malutki postój przy Stawie(?) Górnik i kąsek Mysłowic.

Na Śląskiej (niższej) Górce chwila rozmowy, łyczek czegoś owocowego i rura przez Kostuchnę do babuszki na kawuszkę. Na koniec pozostał nam już ino dojazd z Piotrowic na Brynów, jakiś chmiel na garażu i mogliśmy wpakować się do autobusu i pojechać do Katowic na kebab ... następnie wrócić się na Brynów po bilety i ponownie (UBER-em, bo późno xD) na nadrzędny cel Kuzynowego przyjazdu czyli Mistrzostwa Europy na Żużlu na Stadionie Śląskim :)
=========================================================================
Trasa => https://www.relive.cc/view/e1198206577


Fotki:
Trzy Stawy - oba sprzęty w końcu na wspólnej przejażdżce :)

Nikiszowiec

Coś z hałdy - górki dziś wstydliwe, zresztą wszystko jakoś niewyraźne było, łącznie ze zdjęciem xD

Na koniec jeszcze parę fotek z szuszla :)


Szkoda że tak mało się wyprzedzali, ale w sumie nie żałuję, dość sympatyczna atmosfera, hałas jakich mało i Polacy na podium. Kibel ino że nie na jego najwyższym stopniu ;/
Później na tramwaj, ponownie na kebaba, piwo na Stawowej i nocnym busem poprzez Shella zaś na garaż ^_^
Zabiegany dzień, ale pozytywny :-)
===================================================================
Nawet muchojad wie, że ćmik po kebabie na "otro" obowiązkowy :D


Kategoria Rower

DPD 37/2018

  • DST 25.62km
  • Czas 01:11
  • VAVG 21.65km/h
  • Sprzęt Szkodnik
  • Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 13 września 2018 | dodano: 13.09.2018



Kolejne (i ostatnie w tym tygodniu) DPD. Warty odnotowania jest fakt że rekordowe, gdyż w zeszłym roku licznik jazd rowerem do roboty zatrzymał się na liczbie 36 ;]

Co do sprzętu, to miało jechać Krossiwo, coby posprawdzać czy wsio działa przed sobotnią hipotetyczną wycieczką z mym zacnym gościem ze Skórzewa.
No niestety, Ojciec tak auto zaparkował że Krossa szło jedynie dźwigiem wyciągnąć, a że dźwig zostawiłem akurat w drugich spodniach, to musiał pojechać Szkodnik ;] Wiadomo, gdybym wstał wcześniej to szło się wrócić na chatę po kluczyki i przeparkować, no ale wyjątkowo (:D) jechałem "na styk".
=================================================
Rano, o dziwo przy przyjemnych +15*C i zielonej fali, dojechałem do roboty, ponownie jak wczoraj przez Staw Upadowy. Wręcz idealnie się jechało :) Po pracy wychodzę i co czuje? NIC!! zero wiatru, OMG - bym poskakał z radości, ale brzuch mnie bolał, bynajmniej nie z powodu "motylków" xD Warunki super, cieplutko (ok 26*C), bezwietrznie, a ja jakoś nie miałem radości z kręcenia. Jak nie urok, to ... ;))
Obyło się bez przygód, a "bebechy" nawet mi na piwo na garażu pozwoliły - dziękuje :)
PS: Podejrzewam pierwsze objawy uczulenia na pracę :DDD
=======================================================================
Pstrykać nie było co - "cykłem" więc Alpaki. Alpaki zawsze spoko :P

======================================
Także lecę do babuszki, bo kwiatuszki :)


Pozdro :)


Kategoria Rower