Lapec prowadzi tutaj blog rowerowy

Rowerowo-górski blog cyniczno-ironiczny ;]

Wpisy archiwalne w miesiącu

Czerwiec, 2020

Dystans całkowity:617.29 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:27:25
Średnia prędkość:21.13 km/h
Maksymalna prędkość:53.56 km/h
Suma kalorii:7185 kcal
Liczba aktywności:15
Średnio na aktywność:41.15 km i 2h 06m
Więcej statystyk

DPD 33/2020

  • DST 34.25km
  • Czas 01:35
  • VAVG 21.63km/h
  • Sprzęt Szkodnik
  • Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 30 czerwca 2020 | dodano: 30.06.2020



W niedzielę wybory i nicnierobing, wczoraj deszcze niespokojne, a dziś już mega wczesny wyjazd na DPD gdyż .... zostałem obudzony (chwile przed 05:00) przez wiadomo przecież co:

Majka ma nową zabawkę ...
(o taką:)

... z którą na krok się nie rozstaje. Szkoda ino że rano placem zabaw było ... moje wyro, a jak nawet mysze odrzucałem, to Majkos aportowała ją nazot xD. Nie narzekam jednak, bo przecież mogło być jeszcze GORZEJ!! :D. No albo tak jak na powitałce ;).

No nic, wolne (tym razem) ogarnięcie się i na spokojnie do roboty, gdzie prócz trasy wmordesłonkowo-standardowej (przez D3S) ...

... zobaczyłem se jeszcze co słychać na stawie Morawa ;]

Nic ciekawego (:P), ale płacą mi przecież od 7:00 więc po co być 15 minut wcześniej(?) hehehe :P

================
Podczas pracy miałem jechać po bilet miesięczny, ale księgowość se wymyśliła że pocztę wewnętrzną mamy im wrzucać do skrzynki na listy (przed biurami), bo jedna z koleżanek miałem przez 0,00000001 sek. styczność z osobą zarażoną Covid-em. To nic że z inną laską z tego działu jeżdżę prawie codziennie pociągiem do/i z roboty xD. Dyrektor ustalił że tak będzie bezpieczniej.

Poczekam wiec aż ktoś inny to za mnie załatwi (:P), a ja będę miał motywację do DPD ;]. I oczywiście zero wychodzenia w teren, bo nie mam jak dojechać, czyli kolejny malutki  plusik ;].
=================

Po robocie natomiast postanowiłem zaryzykować i pojechać jak zawsze przez Giszowiec, gdzie jak wiadomo (albo i nie) popsuła się nam trochę mocno droga krajowa. Info jakby co => o tu

Zdziwiłem się mega, bo dzięki temu wypadkowi ... ruch na Szopienickiej zmalał heh. Jest delikatny kłopot wyjechać na boczną Mysłowicką, ale ogólnie jest git!

W oddali widać popsuty wiadukt ...

... ale to tak ino dla ciekawostki, bo jechało się fajnie (prócz wiatru w pysk) i po prostu nie mam nic innego do wklejenia heh.

====================================
Rowerowy czerwiec (a raczej deszczec) na mapie wygląda o tak:

A co do podsumowania butnego to po raz kolejny bez szału => oszczędzam podeszwy :P


===========
Jutro nowy miesiąc, nowe wycieczki i ... nowe memy w sieci

:DDDDDDDDD


Kategoria Rower

Babia (1725m) z babkami :] ❤️

  • DST 20.60km
  • Kalorie 4198kcal
  • Aktywność Wędrówka
Piątek, 26 czerwca 2020 | dodano: 28.06.2020



Genezy wyjazdu to tym razem nie będzie :P. Łukaszowi, Marzenie i Gośce po prostu kończyły się "długie" urlopy, a zwiedzali praktycznie ino ... markety budowlano-spożywcze xD.

Taki smutek:


Zmienić to trzeba było, więc Łukasze wyjechały od siebie po 7:00 i na "dzień dobry" dostali misję ... obudzenia mnie xD. Budzik miałem nastawiony na 5:20, ale pewno go Majka wyłączyła hehehe :D. Kot na całe szczęście naprawił swój błąd (xD) i jak tylko Łukasz z Marzeną zaczęli walić mi do drzwi to ... przebiegła mi po twarzy xD.

Łukasz z fochem (choć Gocha przypominam że ma zapasowy klucz do mojego domostwa!) ale jakoś w ciszy i spokoju udało się nam dotrzeć (przez postój w sklepie - tym razem bez płaza w logu) do Zawoi Markowe :].

Na sam start, tym razem wyjątkowo bez misji szukania miejsca parkingowego. Czemuż to? Otóż parking był płatny 15 zł od auta :D. Zaparkowaliśmy i zapłaciliśmy więc i zaczęliśmy wędrówkę od szlaku najlepszego ... czyli tego, który omijał płatne (6 zeta) wejście do lasu :P.

Co do samego iścia to w sumie od samego początku zrobiły się nam dwie grupy. Na początku wędrowali Marzena z osobnikiem zdecydowanie zarażonym (niestety objawowo xD) marudo-wirusem (:P), a my z Siostrą z uwagi na jej niedawno dopiero wyleczoną kontuzję stopy na spokojnie za nimi heh. 

Co do szlaku to hmmm? No kapitalny był!! Dobrze że wyjechaliśmy te 30 minut później, bo pewno byśmy szli w tłumie, a tak to na odcinku od auta do schroniska spotkaliśmy chyba ... ze pięć osób ^_^. Nie ma za co :P. Przy schronienie chwila na popas (jogurt i chleb z Łukaszka :D) i rura na Perć Akademików!! Uwielbiam ten odcinek => ale co jest do wejścia, to jest ;).

"Młodzi" polecieli przodem, a ja z Gochą na spokojnie, mozolnie, nabieraliśmy wysokości. Gocha pewno kryzys miała niejeden, ale mając że pamięci że jej syn zdobył ten szczyt, walcząc z własnymi słabościami wlazła na górę *\0/*. Tam w planach miałem piwo, ale niestety wiało tak że łeb chciało urwać xD. Super że Marzena zabrała olejek do opalania, bo pewnie by nas tam nieźle zjarało ;).

Szybkie fotki i zaczęliśmy "uciekać" granią w kierunku przełęczy Brona (1408m n.p.m), na której nastąpił ostatni dzisiaj podział => ja przodem, a reszta tym razem ze mną ;]. Po niecałej pół godzinie meldujemy się drugi raz przy schronisku na Markowych Szczawinach robiąc "iksa" na naszej dzisiejszej trasie.

Czyli zupełnie jak tak jak ja dzisiaj:

ᕙ(⇀‸↼‶)ᕗ

Wracając do mojej pewno już monotonnej opowieści, to na schronie nastąpił ostatni na szlaku papas, a Łukaszowi po wypiciu napoju z chmielem w składzie od razu wrócił humor. I dobrze :P. Pozostało nam więc ino jeszcze godzinne na zejście do auta. Tu już wszyscy "w kupie" i ponownie bez ludzi na szlaku (30 minut!! - nie ma za co :P) z moim moczeniem stópek w rzeczce, ogarnęliśmy szlak zielony i mogliśmy z postojem w McDonaldzie wrócić do Kato (◍•ᴗ•◍)❤.

Klimat w trasie powrotnej? Oczywiście wiadomy => chmielno-rozśpiewany :D.

Dzięki wszystkim, dzień uważam za mega dobrze wykorzystany :))

Trasa:



Fotki => tym razem ino od dziewczyn, bo ja z pośpiechu zostawiłem telefon w domu, a Łukasz (pewno z wkurwu) w aucie ;]

Początek - jest piwko, jest impreza :D

Cudny szlak ;]

I nawet jak się piwko skończyło, to szło nalać darmowej źródlanki ;]

Widoczki i ...

... schron po raz pierwszy ;]
Pozdro Kuzyn ;)


Ruszamy z Percią Akademików:

Widoki że "ohhh, ahhh" i te badyle mmhmmmm


Cudnie ...

... choć jak widać męcząco :P

Dobrze że Gocha miała kijek heh 

Idziem dalej ;]

Pozy również być musiały :P


A Łukasz na spokoju :)))


Już blisko ....

... i ole!!! Gocha na Diablaku :))))

Pitamy, bo wieje :P

O tak :)))


Przełęcz Bronia tuż, tuż.
Badyli brak :P


Zdjęcie schronu już było, więc coś z zejścia ;]



No i po transferze na ten miesiąc :P

Dziś miał być rower, ale odsypiałem. A jutro burze xD. Choć w sumie to nieźle, bo mam taki bajzel na chacie że masakra :P

==================
BTW: Dobrze że choć jeszcze na śmiecha wystarczyło :P


Myśmy na całe szczęście mieliśmy dobre piwko na szlaku :DDDDD


Kategoria Góry

Myjnia - towarzysko

  • DST 18.01km
  • Czas 01:01
  • VAVG 17.71km/h
  • Sprzęt Szkodnik
  • Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 25 czerwca 2020 | dodano: 26.06.2020


W sumie jest to kontynuacja dzisiejszego wpisu z serwisu i testowania nowej manetki => nie chce mi się po prostu tamtego edytować :P.

Co do delikatnej genezy, to Łukasz jeszcze w pracy napisał do mnie czy nie wychodzę po południu na jakiś rower. Szkopuł w tym, że jak kolega planował wystartować (około godziny 16:00) na swojego "Trollkinga" to ja ... już byłem (prawie) po nim heh. Łukasz więc pojechał pokręcić pierw sam, a ja miałem czas na obiad i inne pierdoły na chacie ;].

Myjnie jednak i tak miałem w planach więc ustawiliśmy się u mnie pod blokiem w okolicach godziny 19:00.

Po szybkim przywitaniu, pierw ogarnęliśmy kilometry leśne, następnie nawodnienie na Stargańcu (skąd jaszczurkowata powitałka), późnij odhaczyłem jedną ulicę służbowo, umyliśmy rowery i po ostatnim nawodnieniu przy osiedlu Zadole ...

(BTW :P)

... każdy pojechał w swoją stronę :]

Trasa emerycko-gadatliwa :P



Fotki:
Starganiec gdzie odważni się kąpali xD.

A tu już przed ...

... i po myjni ;]

Byłoby :)

=====================
Miłego piątku i weekendu wszystkim :)


Kategoria Rower

DPD 32/2020 + serwis M-ce i testy

  • DST 47.52km
  • Czas 02:21
  • VAVG 20.22km/h
  • VMAX 52.11km/h
  • Sprzęt Szkodnik
  • Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 25 czerwca 2020 | dodano: 25.06.2020



W końcu coś(!!) => jak rany z tą pogodą ostatnio xD. Cały czas padało, a jak już na chwile przestało, to albo robota na chacie ... =>

(BTW: dzięki jeszcze raz dla Marzeny i Łukasza za odbiór paczek i pomoc w zmianie aranżacji kociej części mieszkania ...

... "kobrę" z góry zignorujcie :P)

=> ... albo goście, albo trzeba było pochodzić po terenie służbowym.

Tu akurat i nadrobiło się kilometry butne (około trzydziestu w dwa dni) i pogadało się z Siorką z korzyścią ... no przede wszystkim dla niego :)


Pies nie marudził (:D) tak samo jak ja na dzisiejsze poranne +13*C. Zawsze to lepsze aniżeli deszcze niespokojne, choć o tej porze roku powinno być przynajmniej +25*C (rano) pfff ;].

BTW:


Wystartowałem (z uwagi na jednak brak manetki) trochę wcześniej, nie goniąc się i uważając coby blokady "wózka" nie stracić, pojechałem klasycznie przez Brynów ...

... D3S, Zawodzie (+ zahaczyłem o bułkarnie) do Szopek.

Jechało się hmmm ... okropnie, ale humor wrócił mi od razu jak wszedłem do biura. Kierownik wiedząc że mam kask w ręku zapytał czy rower już naprawiony?. Otóż ... nie xD. Zaproponował więc żebym zapytał się w serwisie do którego sam jeździ, dokładając do tego, że mogę wyjechać o 12:00 cobym nie był tam w "godzinach szczytu" xD. Git, majonez, kielecki świętokrzyski warmiński heh.

Odliczamy:

xDDDD

Nadeszła (uczciwie przepracowana - nie tak jak powyżej heh :P) wyczekiwana godzina i po 5km jazdy byłem pod serwisem, gdzie miły Pan stwierdził że to zamontuję i ustawi co chce ale ... odbiór za godzinę.

Cóż, myślałem że odbiorę Szkodnika po pracy ale po rozmowie przez telefon z szefem, dowiedziałem się żebym sobie poczekał, do roboty nie wracał, ale mam za to zobaczyć jakiś "nowy" chodnik na końcu ul. Kołodzieja na Murckach. Budżet obywatelski tam coś wyremontował, a nikt nie wie co xDDD.

O umówionej porze pojawiłem się ponownie w sklepie rowerowym i cóż mogę powiedzieć? Polecam gorąco!! Mysłowice ul. Katowicka (koło Kauflandu) przy DK-79 ^_^.


Nowa manetka założona (działa perfekcyjnie -  dzięki Diobeł za dobór!) więc czas na testy.

Taką oto DDR-ką ...

... dojechałem do oto czego:

Nic szczególnego, no prócz muzeum pożarnictwa - to, to bym akurat zwiedził ;)

Następnie przed Laryszem wpakowałem się w dwie "mijanki" ...

.... i zamkniętą drogę przez Starą Wesołą xD. Pokręciłem jednak pod górkę ("młynek" w końcu działa jupi) i wjechałem na trochę górski widok heh


Później ino zobaczyłem ten chodnik ...

... który to oczywiście jest u nas inwentaryzowany, ino nie przy Kołodzieja ino Solskiego (xD) i wróciłem w swoje strony

Brawo że w końcu jest tam (ognisko przy Kolejarzu) czysto!
(・o・).

================
Trasa:


A co do śmiecha: to cóż. Mega nie popieram tego co się dzieje w USA, ale pewne stereotypy istnieją, co protestujący potwierdzają więc ...

... choć jak wiadomo

:PPPPP

Testy owocne, a jutro ... burze xD. Klasyka heh
¯\_(ツ)_/¯


Kategoria Rower

Do Diabła z (tą) manetką

  • DST 28.62km
  • Czas 01:24
  • VAVG 20.44km/h
  • Sprzęt Szkodnik
  • Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 19 czerwca 2020 | dodano: 21.06.2020


Daaaaaaaaaaaawaj szyneczkę!! :DDDDD

BTW do zdjęcia:


:PPPPPPPP

Ok, do rzeczy ;].
Po wczorajszej burzy i ulewie dziś dla odmiany ... ino lało :). Na całe szczęście pociąg mi nie przeciekał i do pracy jakoś dojechałem :]. Po niej natomiast byłem umówiony na Batorym z Marcinem.

Szybko więc na chatę ogarnąć kota, podgrzać (zrobiony wczoraj) obiad i rura na spotkanie pierw z Gochą przy sklepie z wyrobami niezdrowymi xD.

Na start ... zmokłam, później przyjechaliśmy z Gochą jakieś 500m i ... zaś zmokliśmy!!


Gocha więc skierowała swoje urocze cztery litery na chatę, a ja dalej moknąć przez Podlesie, Zarzecze i Owsianą dojechałem do
Diobła, gdzie pierw chwila rozmowy, a później demontaż mojej manetki.

No owocny to on nie był, bo niestety zepsuło się o to:

 
Powrót na szybko, bo byłem umówiony z kolegą na 20:00.

Nie chcę mi się pisać więc: trasa

I fotki:
Tam



I nazot



Pozdro dla wiadomych ;)


I dobranoc :p


=========
xDDDDD


Walcz Adrian, walcz!!

a tak poważnie to wyPAD.


Kategoria Rower

Serwisie komplikacje

  • DST 11.83km
  • Czas 00:41
  • VAVG 17.31km/h
  • Sprzęt Szkodnik
  • Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 18 czerwca 2020 | dodano: 19.06.2020



Dzisiejszy dzień miał być mega spokojny, a nie był xD. Wszystko przez to, że jak wracałem na chatę z terenu służbowego to na FB wyskoczyło mi takie oto coś:

Super(!!) => w sumie to nawet nie chodziło mi o to że usługa była darmowa (zabrałem nawet ze sobą pralinki Lindora) ale bardziej mnie przekonał mnie fakt, że jakiś ktoś (co się zna) potwierdzi mi "od ręki" że w mojej awarii chodzi o linkę. Wiadomo, trochę się łudziłem że można nawet ustawi, albo coś zrobi, albo będzie można dokupić linkę i od razu ją (nawet odpłatnie) wymieni? Zresztą i tak pod Libero mam rowerem niecałe 10 minut jazdy więc co mi szkodziło spróbować ;].

Wystartowałem (bez obiadu ;/) i po chwili jazdy i rozmowy z Panem (bez kolejki) Szkodnik wylądował na stojaku ...

... gdzie po chwili otrzymałem diagnozę: ma Pan luzy w pedałach(!!), a ja mam tu do sprzedania bardzo dobre takie za 129 zeta - proszę sobie pooglądać xD. Stwierdził nawet że od razu zamontuję. Bajerancko, ale co z manetką?
=> no na to nic nie poradzę, ale znam temat: proszę w domu popsikać WD-40 i po paru naciśnięciach brud wyleci i będzie "cacy"
=> ale tam jest linka skrzywiona!
=> och, no to zobaczę

Odkręcił, coś podłubał, coś ponaciskał, zrobił se fotkę (xD) i wysłał na chatę.
Na czekoladki oczywiście nie zasłużył, a do tego jak przed jego ingerencją prowadnica łańcucha jeszcze jako tako działała ... no to już nie działała. Manetka też latała luźno i do tego z kadencji ustawił się "młynek". Pomłynkowałem więc (o tędy) zły do domu:

A w domu no nie uwierzycie? WD-40 pomogło na tyle, że mam go teraz mniej w opakowaniu xD. Motyw z odpięciem linki i próby jej wyciągnięcia i włożenia od nowa również nie zadziałał, bo linka się zakleszczyła. Do tego, od tego naciskania se rozwaliłem [chyba? - jutro (piątek) Diobeł chce ją jeszcze zobaczyć] manetkę ;/. Genialnie wręcz pffff.

Już ani prowadnica ani manetka nie działały, więc obiad musiał ponownie poczekać (;/),a ja pomłynkowałem sobie do najbliższego (nielubianego przeze mnie) serwisu na Jankego. Tam Pan potwierdził że to zyebana manetka i stwierdził że rower przyjmie do naprawy, ale z odbiorem około ... drugiego lipca!!. Dzięki, kalesony na zimę już kupiłem. 

Cały czas "pachniało" burzą, ale było jeszcze względnie stabilnie więc pojechałem na Manhattan do innego rowerologa, po drodze spotykając jeszcze Gochę i Marshalla :). Czasu na rozmowy zbytnio jednak nie było i ino chwile żeśmy pogadaliśmy.

Na miejscu kolejny fachowiec potwierdził że manetka idzie do kosza, a on mi to zrobi zaraz po tym, jak tylko przypomnę sobie model (już wiem Deore SL M591) i umówimy się na telefon co do daty wymiany => Pan wszak nie ma gdzie trzymać rowerów. W sumie to nawet lepiej ;].

Miałem jeszcze dwa serwisy do objechania, ale już grzmiało, buczało i waliło piorunami także nie ryzykowałem. Dostałem ino w gratisie stary, zużyty klocek hamulcowy, dzięki któremu mogłem zablokować prowadnicę na środkowym przełożeniu. Dobre i tyle ;].

A niebo koło serwisu wyglądało o tak:

Dojechałem (ok 3km) o suchości i nawet zdążyłem jeszcze do sklepu podlecieć ...

... (BTW) ...

... a później lunęło xD.

Co do roweru to będę kombinował dalej, ale za dobrze to nie wygląda ;/. Zresztą tak samo ... jak prognozy na najbliższe dni ;/////

============
Ok, coby nie było tak pesymistycznie to na koniec kolejne brawa dla Marzeny :). Moja ex (:P) sąsiadka będąc u siebie na Brynowie usłyszała "z dołu" przenikliwe miauczenie kota. Nie zastanawiając się ani trochę ruszała na poszukiwania i po chwili już wiedziała co się stało => kotek wpadł do wanny na ogródku i nie mógł (pewno od dłuższego czasu) się wydostać. Szybki telefon do swojego Ojca, sprowadzenie sąsiada, otwarcie ogródka, ratunek kitku, ogrzanie go na chacie, nakarmienie i do weterynarza. Następnie koleżanka z własnej kieszeni opłaciła Wodnikowi-Szuwarkowi nocleg, leki, witaminy i już następnego dnia ... znalazła NOWEGO WŁAŚCICIELA :). Brawo za akcję i dzięki za fotkę kitku ;]

Już spokojnie ...

... a Krajce rogi rosną 

:DDDDDDDDDDD


Kategoria Rower

DPD 31/2020

  • DST 30.45km
  • Czas 01:23
  • VAVG 22.01km/h
  • Sprzęt Szkodnik
  • Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 16 czerwca 2020 | dodano: 16.06.2020



Kolejne DPD - tym razem "kadencyjnie".
Już bankowo wiem, że to wina linki - albo zgubiłem zatyczkę, albo linka się skrzywiła w manetce, albo się zyebała. Jeździć się jednak da i nawet tak jak dziś z przyzwyczajenia docisnę do blatu, to siłowo (czymś cienkim i twardym) mogę ją wcisnąć nazot. Kicham - manetki nie zamierzam rozkręcać :P.

A tak to poranek i jazda (przez Zawodzie) bez komplikacji. Baaa, nawet super się jechało bo ze średnią na poziomie 23,1km/h ;].

No maluteńką komplikacją był ino sam wyjazdu z chaty ...

... ale i tą "przeszkodę" pokonałem, bez ubytku w futerku :D

W pracy pierw dokończyłem co miałem dokończyć, potem szybki teren służbowy (po którym to ... zaczęło padać) i nastąpił obiadek od (nie "z" !!) Kierownika ;]. 

To już niestety drugi i ostatni obiad w pracy i jutro trzeba wrócić do gotowania na chacie. Szkoda :D

Tu był minus, plusami były natomiast kolejne bonusy od Spiża ...

... i fakt, że po 14:00 przestało padać :).

Jechać lasem jednak nie było sensu i wróciłem ponownie trasą (ostrożnie, bo z załadowanym plecakiem :P) przez Zawodzie, D3S ... 


... i Zadole ;].

Prócz ciągłej niemożliwości zmiany biegów na korbie, to był (jest!!) zdecydowanie dobry dzień ^_^.

==============
Łukasz? Może jakieś Bieszczady w weekend? :D


Kategoria Rower

DPD 30/2020

  • DST 30.84km
  • Czas 01:26
  • VAVG 21.52km/h
  • Sprzęt Szkodnik
  • Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 15 czerwca 2020 | dodano: 15.06.2020



Nowy tydzień, (stary prezydent) ...

... ale i nowe kręcenie ;]. Pozytywów trzeba szukać heh.

Rano w sumie nic do opisania: dalej radośnie jechałem (przez Upadowy) ino "na trójce" na przedniej przerzutce => ale ogarniam ;].

Na D3S za to miałem "zająca" na odcinku może 1,5km ;]. Czarny piesek nadawał mi tempo ... aż do oczka wodnego, które to było fajniejsze od mojego towarzystwa!!

W pełni rozumiem ;)

======
W pracy tym razem na początku ... nadrabianie kalorii po weekendzie => pierw dwa ciacha z krymem ...

... a później gwiazda popołudnia: czyli kebabik ze średnio-ostrym sosem od mojego kolegi z biura, który to w czwartek skończył 40 lat ^_^.

BTW: pozdro Kuzyn => i z racji wieku i kebaba :D.

Najlepsze jest to, że jutro ... Kieras stawia obiad - no tak to bym mógł (za darmola) na okrągło się stołować :p.

======
Prócz oczywiście ciężkiej urzędniczej pracy (:P) przy końcu dniówki, popisałem trochę z Diobłem i chyba doszliśmy do tego co jest złego z moją manetką. Otóż: albo linka się zj*bała, albo poluzowała. Ręcznie ją jednak przestawiłem na "kadencję" i tak wróciłem (przez Gisza) na Piotro.

Ponownie bez atrakcji, nie licząc "prezentu" od Żubra na koniec :-)


=========
Na całe szczęście na świecie ciągle jest "normalnie" ;)


^_^

EDIT: => Świeżynka xDDDD

2500+ na start ^_^


Kategoria Rower

Tempa dwa, awaria jedna xD

  • DST 55.10km
  • Czas 02:55
  • VAVG 18.89km/h
  • Sprzęt Szkodnik
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 14 czerwca 2020 | dodano: 15.06.2020



Po ostatnim Siewierzu nastąpiły dwa dni towarzyskie. W piątek odwiedziliśmy z Gochą w Chorzowie Diobła, a potem wróciłem se "z buta" (Siorka jechała obok mnie na kole) praktycznie na chatę. Wieczorem miałem gości, a w sobotę (po spotkaniu z sąsiadami) przespacerowałem się z Szopienic do Mysłowic do Kęsego na (w końcu wygrany) mecz GieKSy :). Po nim również nastąpił malutki spacerek na autobus. Rowerowo wiec nic nie doszło, ale za to nadrobiłem trochę butne kaemy ;].

W sobotę (około 23:30) odezwał się jeszcze Łukasz, który to zaproponował mi niedzielny wypad na Pszczynę. Jako że jednak miał jechać z Marzeną, to postanowiłem trochę dłużej pospać i po śniadaniu dogonić ich na trasie. Niestety, rano ... alkomat "mi powiedział" że rower może poczekać (:D), a Ty se posprzątaj mieszkanie pierw :). Polecenie zostało wykonane ᕙ(⇀‸↼‶)ᕗ.

Około godziny 12:00 ekipa z Brynowa była już na celu, gdzie zaczeli wcinać pizze ...
(BTW: też jadłem w sobotę :P)

... a mi po prostu się już tam nie opłacało jechać. Umówiliśmy się więc ... w Tychach xD.

Ruszyłem chwile przed 14:00 i postanowiłem nie jechać bezpośrednio na miejsce spotkania, ino pierw zobaczyć co słychać na jeziorku Łysina w Bieruniu => tam mnie jeszcze wszak w tym roku nie widzieli :).

Jechało się fajnie ... aż do ul. Beskidzkiej - tam pierwsza wycinka, a następnie awaria manetki. Urde, zostałem "na blacie" więc z Klemensa nici, ale jechać się dało więc na miejsce dojechałem, spędziłem chwilkę nad jeziorkiem i rura na spotkanie na Paprocany.

Tam pierw trochę szukania się (klasyczny pierdyliard ludzi), chwila rozmowa i na koń już w trzyosobowym zestawieniu :). Tychy przejechaliśmy tym razem mega spokojnie - ja się nagoniłem w pierwszej części (średnia trochę ponad 22km/h) więc tu mi nie zależało, a do tego było jeszcze stosunkowo wcześnie. Przed pożegnaniem się wykonaliśmy jeszcze dwa postoje i w Parku Zadole każdy w swoją stronę. Graty przede wszystkim dla Marzeny za prawie 80km w siodle => Wisła czeka :)

Trasa:


Fotki:
Ehhh


Tu (koło mostku) się też przetrzebiło ... ;/

Widoków na górki dziś brak

A tu w końcu skończyli te może 100m DDR-ki, których to nie umieli dokończyć.
Teraz między asfaltem, a asfaltem jest takie oto coś:


GRATULACJĘ XDDDD

Łysina ;]

Tychy ładne


Paprocany ;]


I Tychy klasyczne :P

Tu już na granicy Tychów i Kato ;]

A tu uśmiechnięte drzewko mogło oznaczać tylko jedno ...

... cieszy się że jeszcze rośnie pfff


EDIT: zapomniałem że na końcu jeszcze była "akcja kolarz". Kolega podjechał pod sklep z rozładowanym telefonem i można powiedzieć że został bez butów xD. Trasy (z Piotrowic na Kochłowice) nie znał, koledzy pojechali, powerbanka brak i nawet kasy nie miał, bo karta na telefonie. Wincyjjjj elektroniki, wincyjjj!! XD.

Pierw ja go poratowałem swoim telefonem (ale nie znał numeru to kolegi), później Łukasz poczęstował go prądem i jak już miałem zacząłem myśleć żeby go poratować jakimiś drobnymi na picie, to się obrócił i pojechał. Dzięki usłyszeliśmy ... w sumie od jego pleców. Klasyka O_o.
╮(. ❛ ᴗ ❛.)╭.

=======================
BTW: Wracając do meritum (fotek), niestety coś w tym jest ...



Kategoria Rower

Siewierz

  • DST 107.82km
  • Czas 04:52
  • VAVG 22.15km/h
  • Sprzęt Szkodnik
  • Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 11 czerwca 2020 | dodano: 12.06.2020
Uczestnicy


No niestety, wczoraj takich (piwnych) widoków nie mogłem mieć heh. Coś za coś ^_^.

Tak jak pisałem podczas ostatniego wpisu, konkretnego celu na czwartek nie miałem. Nagle, znienacka, odezwało się dwóch (a docelowo nawet trzech!!!) rowerzystów, z których każdy chciał zrobić jakąś setkę rowerową. Super ʘ‿ʘ.

Roadrunner się w sumie dopiął na końcu, więc wybierałem z dwóch opcji:
- wyjazd z Dawidem na Pszczynę w zakresie czasowym => 9:00 - 13:00-14:00
- wyjazd z Łukaszem na Siewierz w zakresie czasowym => 9:00 - aż do prognozowanych opadów deszczu czyli plus minus 17:00.

Obie te propozycje wiązały się z nieludzką (jak na dzień wolny) porą wstawania ...

... ale jednak jak się już wychodzi na rower, to lepiej na ciut dłużej i pojeździć sobie bez gonitwy :], Wygrała więc opcja numer dwa ^_^.

=========
Na całe szczęście organizm ludzki nie rozróżnia czy jest święto, czy nie (wstałem o 5:20 xD) i na spokojnie po kawce i śniadanku melduję się o 9:15 w okolicach stacji PKP Brynów, gdzie po krótkiej chwili dojeżdża Łukasz. Pierw tradycyjnie kierujemy się na Park Śląski, następnie na Siemianowice Śląskie, po których to zaczęliśmy myśleć o sklepie. Proste to jednak nie było, bo jak wiadomo ...

... ale w końcu zaraz po Gołąszy, natrafiamy na otwarty sklep o uroczej nazwie: Blaszaczek xD. Łukaszek więc ogarnął nawadniaczek (:D) i po krótkiej chwili mogliśmy rozkoszować się chmielem w towarzystwie ... no mocno nieproszonego gościa xD. Trochę mnie to martwi, bo gamoń wybrał Łukasza zamiast mnie => dziwne rzeczy się dzieją po/w trakcie tej pandemii hehehe :D.

Kleszcz na całe szczęście dopiero se chodził i bez komplikacji wylądował znowu w trawie, a my ruszyliśmy dalej :).

Minęliśmy Warężyn, później Przeczyce, wykonaliśmy malutkie prawie kółeczko w okolicach Tuliszowa i przez Boguchwałowice meldujemy się w Siewierzu, gdzie jest czekał Jarek => w sumie to idealna synchronizacja wyszła, bo kolega czekał tylko jakieś 5 minut ^_^.

Chwila rozmowy, odwiedzenie sklepu z płazem w logo i udaliśmy się na mały Pitt Stop pod zamkiem.

Całkiem sympatycznie się rozmawiało, ale komu w drogę temu trampki heh. Z jednym małym zgubieniem szlaku, dojechaliśmy do Pogorii i zaczął się ... armagedon.

Ludzi kupa, omijanie rolkarzy "na gazetę", ale ciągle z uśmiechem na ustach dojeżdżamy do Zielonki gdzie, no niestety Jarek chwyta "gumę" (jak czytałem nie ostatnią tego dnia xD) i mój plan jazdy przez Ksawere legł w gruzach. Lepiej było Roadrunnera przeciągnąć przez Łagiszę - bo tam jest asfalt heh ;). I w sumie nawet na dobre wyszło, bo jak teraz tak patrzę, to Łukaszowi by brakło trochę do "setki".

W Będzinie zrobiliśmy jeszcze ostatnie wspólne nawodnienie i każdy w swoją stronę => Jarek na chatę przez Czeladź, a my przez Sosnowiec i Szopienice. Muszę też dodać że na końcu trafiły się dwa malutkie kryzysy (po jednym od łapka) => pierw na Burowcu odcięło mnie, a na DTS Łukasz coś średnio jechał.

Na całe szczęście mieliśmy jeszcze po jednym izotoniku, po wypiciu którego, zadowoleni wróciliśmy do naszych kotek. Łukasz nawet wrócił ... do dwóch ;).

Alllllle się rozpisałem - dobra, do konkretów heh:

TRASA:



FOTKI:
Miejsce spotkania

Dalej-lamy, a jak wiadomo ...


Jak widać ;]

Jadziem dalej

Wodopój :P

Przed Przeczycami

Żółte kwiatki (o tej porze!) w Tuliszowie
(・o・)


Zalew Przeczycko - Siewierski

I już w mieście docelowym ;]

Niech was nie zmyli ta śmieszka - ma może 300m i kończy się ... w sumie nigdzie xD. Ale co jak co, sprawdzić trzeba to było ¯\_(ツ)_/¯.

Kolaż zamku prawie idealny heh

Wracamy już w komplecie :)

Pogoria IV ...

... i awaria po niej ;/

Jeszcze Będzin ...

... i końcówka ...

... lekko mnie skropliło na końcu, ale i tak narzekać nie mogę :-).

Dzięki Panowie (sorki, kradnę :P) za wyjazd ...

... i co Jarek? Do soboty? ;)

=========
Dobry to był dzień ;]



Kategoria Rower