Lapec prowadzi tutaj blog rowerowy

Rowerowo-górski blog cyniczno-ironiczny ;]

Wpisy archiwalne w kategorii

Góry

Dystans całkowity:4528.27 km (w terenie 234.97 km; 5.19%)
Czas w ruchu:09:04
Średnia prędkość:19.78 km/h
Maksymalna prędkość:58.50 km/h
Suma kalorii:467613 kcal
Liczba aktywności:231
Średnio na aktywność:19.60 km i 2h 16m
Więcej statystyk

Góra Żal (761m n.p.m.)

  • DST 17.61km
  • Aktywność Wędrówka
Sobota, 23 lipca 2016 | dodano: 25.07.2016


Witam ;]



No dobra Żar, a nie Żal albo jeszcze inaczej, Jaworzyna ... bo była wyższa :P Tytuł wyjaśni się później :) Od początku więc => na starcie na ul. Gallusa chwilę po godzinie 7.00 w sobotni poranek zjawiają się prócz mnie Marzena, Daga i Janiol. I tak zapakowani w Opla sprawnie docieramy do Międzybrodzia, gdzie misja sklep i fruuu na szlak. Wyszło coś w ten deseń ;]

Międzybrodzie Żywieckie (320m n.p.m.) - Potok Głęboki (396m n.p.m.) - Las Czarnoci (567m n.p.m.) - skrzyżowanie szlaków pod Kościelcem (711m n.p.m.) - Kościelec (736m n.p.m.) - Jaworzyna (864m n.p.m.) - przełęcz Isepnicka (698m n.p.m.) - przełęcz Przysłop (795m n.p.m.) - Kiczera (831m n.p.m.) - Żar (761m n.p.m.) - Międzybrodzie Żywieckie (320m n.p.m.)



Pierwszy etap wycieczki (dodam że gorąco było) po odcinku przez miasto i asfalt - stromy ale dziewczyn nie zniechęcił :-) Dzielnie się wspinały heh. Przemęczyli podejście i po osiągnięciu przełęczy już spokojny spacerek po lesie można rzec ;-) Przerwy, klachy, wylewanie (niby przypadkowe taaa) męskich piw przez kobiety (:D), zdjęcia, kolejne szczyty, przełęcze, spotkanie z Panem żmiją ... który hmm chciał się przywitać >> Daga raczej nie była zainteresowana :D << i takie tam różne.

Po około 4,5 godzinie docieramy do góry Żar która ... no kto by pomyślał (xD), była opanowaną przez Januszy i Grażyny oraz ich dzieci, które krzyczały i płakały z ważnych powodów np: że ich frytki były polane keczupem lub że piłeczka spadła pod stół xD JPierd kwintesencja moich koszmarów => piwerko więc na szybko i schodzimy (uciekamy) do parkingu wzdłuż kolejki :)

Zejście sprawne, a że auto zostawione było przy wypożyczalni rowerów wodnych, godzina była młoda to jeszcze na parę chwil wpływamy na jezioro tak żebym przypadkiem nie miał weekendu bez pedałowania :-D Godzinka minęła szybko (dobrze że się trochę żołądek uspokoił ;]) więc autem do sklepu i na domek zbierać siły na dzień jutrzejszy :-)

Góra Żar czy tam Żal zdobyta, ale czy tam wrócę hmm wątpię choć wypadało by tam rowerem wjechać bo głupio tak :-D Najważniejsze że ekipa i pogoda na plus :)

PS: standard :D jak jest kolejka lub wyciąg to na szlaku pustki a na szczycie pół metra kwadratowego człowiek nie znajdzie :)
PS2: koniec miesiąca a ja jeszcze tyle mega na foty beesowe mhmmm to można czaskać heh choć szkoda że ino ode mnie i Dagi, najwyżej dokopuje jak jeszcze coś na @ przyjdzie :))

Jazda z fotkami ;]

=========================================
Początek szlaku - kremik na ryjek ido góry :)

Pierwsze widoczki i ekipa prawie uśmiechnięta :D
Stan chwilowy na szczęście :))



Widać cel ;]

Nie mam pomysłu na podpis heh
Malowniczy szlak po pięknych terenach :)


Najwyższy punkt sobotniej wycieczki :)

Trochę po prostym ... trochę w dół ... trochę pod górę ot taka se grań :)

Lepsiejszy aparat pokazał niebo jakie nam towarzyszyło :)

Widok na Porąbkę - oczywiście na żywo milion razy lepszy :)


Góra Żar z Kiczery i...

Kiczera z Góry Żar :D

Laski chyba zadowolone :)) Cel zdobyty :)

Tłumy, tłumy i pan który miał prawie tak samo jak ja fajną koszulkę ... "kaloryfer" ino zapowietrzony lekko miał :D


Widoczki "na zejściu"
PS: Coś albo zmiejszacz albo BeeS rozjaśnia te fotki jak rany ...


Ekipa w komplecie :)

Można było i leniwie :D
Być może parę osób skorzystało, bo na górze milion osób ... a na szlakach pusto :P


====================================================
Góry górami - fajnie, ale relaks też ważny :)


Zadowolone że na dole chyba?:> albo że pedałować nie trzeba :D


Regeneracja :D
Dobrze że grillo-ognisko było duże, bo byśmy do rana siedzieli :D

Około północy każdy padł i odpoczywał => jutro walczyliśmy dalej.
=========================================
Śmiecha i lecim dalej :)
Ja do lekarza nie chodzę ... profilaktycznie stosuje :P


Kategoria Góry

Malé Nocľahý => 1000m n.p.m.

  • DST 9.00km
  • Aktywność Wędrówka
Piątek, 24 czerwca 2016 | dodano: 01.07.2016





No u nas było z rana podobnie :) ale przynajmniej pranie gibko wyschło :D
========================
Ostatni dzień, nogi na wymarciu ale hmm ciepło i w sumie szkoda dnia :-) podleczenie się żubrem, śniadanie, pakowanie i na coś małego na szybko. Decydujemy się na Skałki widziane przez całą wycieczkę i z domku i ze szlaków bo fajne i blisko :) Zanim jednak trafiamy na niebieski szlak misja - parking heh:

  • pod restauracją nie - groźba od holowania 
  • pod zakładem jakimś tam też średnio - był jakiś znak ale po ichszemu więc nie było co ryzykować ;)
  • na polnej krzyżówce - hmmm też średnio niby był plac ale za blisko skrzyżowania
 W końcu trafiamy na urocze pobocze. Ok auto bezpiecznie ( no w miarę :-D ) więc można zacząć się wspinać... ale że aż tak? Wycieczkę rozpoczynamy w należącej administracyjnie do Terchova osadzie Vyšné Kamence i po ok półkilometrowym odcinku asfaltu na odcinku ok 2km następuje niecałe 500m przewyższenia xD Pierwszy etap wędrówki wiódł dnem doliny, w drugim z kolei wspinamy się na szczyt wśród dolomitowych skał i porastającego ich zbocza lasu. W kilku lekko eksponowanych miejscach zamontowano poręcze i łańcuchy - ponownie uroczo ale i męcząco - pogoda znów daje nieźle popalić :) Całe szczęście nie spieszy się i poprzez tam jakieś pitt stopy osiągamy szczyt .... który okazał się innym niż pierwotnie myśleliśmy heh. Skałki są/były niestety tylko dla alpinistów. Szkoda ale i tak fajnie :) teraz czas na dół luknąć na Janosika. Zejście ponownie techniczne - liny, łańcuchy i schodów wuchta. Na całe szczęście znowu bezpiecznie osiągamy asfalt który prowadzi do miasta. Następnie poprzez sklep oraz pomnik górala ( gdzie niedobre piwo i chipsy paprykowe bez przyprawy paprykowej konsumuje ) zostaje nam już ino dojście miastem do auta - sauny :D

Trasa:
Vyšné Kamence (497m n.p.m.) - Poddolina - Dolina Obšívanka (630m n.p.m.) - Malé nocľahý (1000m n.p.m) -Tiesňavy (567m n.p.m.) - Terechova (518m n.p.m.) - Vyšné Kamence (497m n.p.m.)


Singielek - idealny na rower :P

Terechova z ok 900m n.p.m.

Mój cel => Łukasz se jeszcze poszedł zobaczyć na Sokolie Hreben - 1022m ale ponoć dooopy nie urywał :D Ja zostałem na ławeczce żubra pilnować żeby nie uciekł :D

Zejście prawie jak Orla :D


Moja ulubiona poza do fotek - Łukaszowi coś się mniej podobała, nie wiem czemu :D

Ostatni pitt stop, no prócz KFC w Czechowicach :)

=========================================
Mega udany wyjazd ;]

Wnioski:
  • Fatra jest w dechę :)
  • Znów poszło ponad 7600 kalorii - nadrobione wiadomo :P
  • Wrócę tu na bank ino ze zdrowymi nogami :-D 
  • Spanie na Słowacji zamiast w Zwardoniu było mega dobrym posunięciem
  • Szkoda że nie da się muzyki z megafonu wkleić bo miażdżyła :DDDDD
Dzięki Łukasz za towarzystwo, transport i pomysł :) Do następnego => Jagody i Tatery czekają w kolejce ;]
===============================
Śmiechy dwa tym razem, żeby nie było że dyskryminacja :P

=====================================================================================

tzw "z zycia wzięte" :D


Kategoria Góry

Malý (1343m n.p.m.) & Veľký Rozsutec (1610m n.p.m.)

  • DST 21.00km
  • Aktywność Wędrówka
Czwartek, 23 czerwca 2016 | dodano: 01.07.2016

Nowy pakiet na zdjęcia - nowe możliwości :D
Czas na zaległości ;] Wróćmy więc do gór - dobrze że zrobiłem opisy wcześniej bo już mało co pamiętam :D
=====================================
No i nastal kolejny dzień, zmęczeni dniem poprzednim ( no przynajmniej ja :) ) i wieczorną imprezą zbieramy się na leniwie na kolejny szlak :-) Coś ciężko się jakoś że schodów schodziło - nie wiem czemu :-D No ale do rzeczy: czas był - tak jak pisałem wcześniej szlak pod nosem więc wychodzimy dopiero ok godz. 11 i poprzez słowackie nuty ludowe lecące z .... megafonów xD docieramy na parking który tu już kosztuje 3 ojro => zaś zaoszczędzone :-P Czas zrobić takie coś:

Nasz szlak:
Terechova (518m n.p.m.) - Biely Potok (575m n.p.m.) - Ostrvné (646m n.p.m) - Dolné diery - Podžiar (715m n.p.m.) - Horné diery - Pod Tesnou Riznou (?m n.p.m. => ciemno było, ale pod górkę :P) - Pod Tanečnicou (1186 m n.p.m.) -Medzirozsutce (1200 m n.p.m.) - Veľký Rozsutec (1610m n.p.m.) - Sedlo Medziholie (1185 m.n.p.m.) - Medzirozsutce (1200 m n.p.m.) - Malý Rozsutec (1343m n.pm.) - Osada Podrozsutec (780m n.p.m) - Biely Potok (575m n.p.m.) - Terechova (518m n.p.m.)


Prawdę mówiąc ( pisząc ) patrząc po szlaku jakim szliśmy te 3€ miało sens => wodospady, drabinki, schodki, przejścia między skałami niszczyły system - miody! Na Dierach pierw lekkie tłumy ale z każdą chwilą coraz mniej ludzi i .... stromej heh. Dochodząc do rozdroża (pifko pitt stop) najpierw wybieramy trudniejszy Wielki Rozsutec. No i na podejściu kryzysy zaczęły łapać ;/ ... do tego gorąco i cały czas pod górkę - dobrze że Łukasz wyrozumiały ;-) Zdobycie szczytu zajęło nam ok godzinę czasu więc chyba aż tak źle nie było :] Na górze rezygnujemy z izo bo coś stromo było to po a) po b) na szczycie prócz nas czwórka Czechów? Słowaków? no nieważne i jakoś tak głupio pierw browar a potem na łańcuchy :P Zejście na polankę ( Medziholie ), izo + odpoczynek, ominięcie góry i ponownie z Medzirozsutca idziemy na Małego - 20 minut iścia więc tragedii nie ma a poza tym mamy tam szlak dzięki któremu nie zdublujemy odcinka. Na szczycie chwila na zdjęcia i rura na dół gdyż czas już goni. Po "technicznym" zejściu poprzez osy, łańcuchy i inne pierdoły osiągamy jakąś tam wioskę ( Podrozsutec ) gdzie zastaje nas uroczy zachód słońca. Teraz już bezpiecznie lasem do asfaltu i przy zmroku osiągamy baze gdzie usypiam z nogami na parapecie :-D Ale co ja będę pisał - foty :D

Trasa:

Diery:


Nie ma takiego iścia cały czas :D

Cel późniejszy => Malý Rozsutec (1343m n.p.m.)

Widok na Wielkiego za szlaku

Takie atrakcje w górę: - Mały już poniżej nas :)

 I na Dachu :)

I w dół, raczej dobrze że bez wspomagacza :D

Techniki zejścia hmmm jedni wolą o łańcuchach inni wolą pozjeżdżać na tyłku hehe

W końcu trochę płaskiego :)

A na Małego znowu zabawa :)

Wielki z Małego :)

I miłe zakończenie ( no prawie ) udanej wycieczki :)

Godnie, cicho i spokojnie po raz drugi ;]
=========================================================
Mielibyśmy coś podobnego gdyby nie kremik z filtrem 30 :D


Kategoria Góry

Veľký Kriváň => 1709m n.p.m.

  • DST 16.81km
  • Aktywność Wędrówka
Środa, 22 czerwca 2016 | dodano: 26.06.2016



Witam. Po morzu .... odespaniu pociągu i dwóch dniach względnego spokoju nastąpił czas na górki :) Łukasz wymyślił Mała Fatrę i skubany trafił ;] Ale od początku => strzała pt:Renault Clio podjeżdża pod mój blok o 7.30 i poprzez sklep na Brynowie - gdzie odbieram zasłużone żubry za kapselki oraz postój w Biedronce w Milówce kierujemy się na Słowację w celu zwiedzenia w/w pasma ;]
>> https://pl.wikipedia.org/wiki/Mała_Fatra <<
Po ok 3h jazdy zostawiamy auto na parkingu (za darmola :-P), robimy szybkie izo i kierujemy się w stronę schroniska na Gruni przez które prowadził szlak na najwyższe szczyty tutejszych górek. Z dziewięciu (wg Wikipedii) udało się podeptać cztery => Mały Krywań i Suchy zostały świadomie ominięte gdyż zdecydowaliśmy się nie dublować odcinka, Rozsutece natomiast były przewidziane na dzień następny czyli wynik w sumie dobry :) Wracając do Wikipedii nie wiem czy im ufać czy nie => czemu w spisie nie ma Stenów czy Pekelnika zdecydowanie wyższych od Małego Rozsuteca hmmm? Mniejsza o to :) wiemy co jest najwyższe więc jazda :) Pierw spokojnie przez las w stylu beskidzkim a potem (od schroniska) już mega podejście => cóż żeby dostać się na grań trzeba było to ogarnąć. Endomondo wyliczyło mi kilometr w 40 minut więc samo przez się rozumie co to było ;/ Później już klasycznie granią góra - dół po drodze zdobywając przy okazji parę mniejszych (poniżej opisanych) górek i po niecałych dwóch godzinach udaję się osiągać cel :)
Ludzi na szlaku trochę było ale na szczycie prócz nas dwie osoby - przerwa regeneracyjna wskazana jak nic, zwłaszcza że ... widoki niszczą system :) Ok pół godzinki mija szybko i trzeba złazić. Pierw w miarę przyjemnie tracimy metry na grani, potem poprzez ścieżkę wśród jagód yyy których nie ma xD następnie poprzez sosenki aż do najgorszego odcinka ;/ pierw korzenie potem wyschnięta rzeka => kamienie, telewizory, kłody, drzewa obalone ... no nie polecam. Dobrze że minęło :) Po tym odcinku już kawałek do auta i jazda na nocleg i ... alko :D. Była okazja do imprezy gdyż jutrzejszy odcinek prowadził z domku, auto więc mogło zostać na parkingu :-)
Dzień dał popalić ale było warto :-)
==========================
Wykaz z Wiki:
"Mała Fatra Krywańska - w której najwyższe szczyty to:
============================
Nasz szlak:
Vrátna (750m n.p.m.) - Chata na Grúni (970m n.p.m.) - Poludňový grúň (1460m n.p.m.) - Severný vrchol (1535m n.p.m.) - Sedlo v Stenách "Protáhlé sedlo" (1480m n.p.m.) - Steny "Jużny vrchol" (1572m n.p.m.) - Sedlo za Hromovým (1606m n.p.m.) - Hromové (1636m n.p.m.) - Chleb (1646m n.p.m.) - Snilovské sedlo (1524m n.p.m.) - Pekelník (1609m n.p.m.) - Veľký Kriváň (1709m n.p.m) - Pekelník (1609m n.p.m.) - Sedlo Bublen (1510m n.p.m) - Chrapaky (1417m n.p.m.) - Sedlo za Kraviarskym (1230m n.p.m.) - Stara Dolina (700m n.p.m.) - Vrátna (750m n.p.m.)


I parę fotek:
Po ogarnięciu schroniska pierwsze widoczki:


Veľký & Malý Rozsutec - cele na czwartek :)

Już na grani:


Widok na Ratkovo

A tu ze szczytu na okolice Parnicy

Jedyny dzień z kijkami - był plac w aucie to se zabrałem :P

Cel

Zejście - te przyjemne akurat ;]

Wg mnie był stabilny :D Łukasz jednak przeszedł dołem :D
PS: Taki był mniej więcej ten ostatni odcinek heh


=========================
Standardowo na koniec miesiąca mi brakło pamięci na zdjęcia więc relacje z kolejnych górskich dni w piątek => sorka - nie da się dokupić na pakietu :P Mogłem oszczędnie zdjęcia na 3 B(ee)Sy rozdzielić ale szkoda by było ;]
Koniec urlopu, jutro jazda "do interesu" :))

PS: ta kolejka chyba faktycznie działa :D => http://www.lanovka-vratna.cz/cenik/
============
Strach się bać przez neta pisać :P


Kategoria Góry

Lysá hora (CZ) + Równica & Orłowa (PL)

  • DST 26.92km
  • Aktywność Wędrówka
Niedziela, 5 czerwca 2016 | dodano: 06.06.2016
Uczestnicy

Witam ponownie, chyba mnie nogi bolą po weekendzie - nie mam pojęcia dlaczego :D Genezy znowu braknie gdyż o tym że jedziemy na górkowniki dowiedziałem się w sobotę rano :) Nawet dylematu nie było, pogoda dobra to czemu by nie. Cel? no były ze trzy => stanęło a jak że - na najwyższym :D


Wyjazd o 6.40 i torpeda Łukasza strzałą na Czechy przez 2 tanksztele i Cieszyn. Czechów oczywiście mało co pamiętam bo się mi drzymneło :D
Sam szlak hmmm stromy, początkowo mocno się zastawiałem po co mi to, od razu na ok 2 kilometrze mały kryzys się trafił ;/ Udało się go opanować i dość sprawnie dociekamy na szczyt. Atrakcje => nie wiem czy Pani po mnie krzyczała czy pytała czy co? Ale chyba zdziwiona co koleś na szlaku robi z piwem w jednej i ćmiku w drugiej łapie :D Nie paniemaju co ona fanzoliła ale z uśmiechem to chyba oki ;] Na szczycie popas i kombinowanie jak tu wrócić bo weny nie było na kolejne podejścia ;/ Zeszliśmy się w miarę szybkim odcinkiem gdyż podchwyciłem temat Równicy. Przy aucie w okolicach godz. 13 i jazda na Ustroń :)

Ogólny widok trasy:

Czechy:

Pierwszy znaczek

Polanka - zdjęcie oczywiście wypłaszczone ;]

Taki uroczy "domek" a Łukasz z Filipem pogardzili pitt stopem :D

Widoczek na nasz szlak

Cel już blisko :)


i góra :)

Widoczek na Babią Górę, Pilsko ... i Pepików :D

I nazot



Do auta i wracamy do Polski. Oczywiście zaś na Czechach film urwany - senność :D Budze się w Ustroniu, ogarniamy Żabkę i na górę. Równica zawsze mi uciekała, bardzo skomercjalizowany szczyt - ale mam ją już z głowy, góra Żar ino została.
--------------------------------
Tym razem i my po łatwości, wjazd autem, bezpłatny parking za 8 zł i fru na górę. Po 15 minutach zdobywamy Równice :D i decydujemy się jeszcze atakować Orłową. Godzina młoda a i chmury burzowe zaczęły jakoś uciekać od nas wiec czemu nie :) Szlak spacerowy, Orłowa doopy nie urwała, powrót lekko przekombinowany ale grunt że jakaś pętla wyszła ;]


Mi sie podobało, grunt że pogoda wytrzymała, teraz morze potem Fatra ;]

Polska:

Ustroń z burzą w tle.

Widok z Orłowej

Do auta zamiast granią se iść zeszliśmy na sam dół żeby tak czy siak tą Równice z doły zdobyć :D - zamierzone jak po byku :D

Wiadomo - postój Goczałkowice być musiał bo by nam kierowca umarł z głodu :D

================================
============================
========================
Dziś wygrały Harnasie :))

==========================
Choć swoją drogą polewy by nie było bez dzieci :D


Kategoria Góry

Biskupska Kupa :D

  • DST 21.47km
  • Aktywność Wędrówka
Sobota, 21 maja 2016 | dodano: 23.05.2016
Uczestnicy


Ja tam nie nazywałem tego szczytu :D Dla mnie to zawsze była Biskupia Kopa, zaliczana do Korony Gór Polskich jako najwyższy szczyt gór Opawskich :) to tak ino z kuli wyjaśnienia tytułu ;]
=====================
Od początku :) Ucieszony że udało mi się namówić chłopaków (Łukasz & Filip) na te pasmo startujemy u mnie pod blokiem o 6.10 ... misja nr. 1 => na Ochojec po siostrę :) Skompletowani ok godziny ... 6.40 :D wyruszamy na trip. Po tam 2h "z kawałkiem" i postoju na Biedronkę w Prudniku meldujemy się w okolicach czeskich Petrovic gdzie na parkingu zostawiamy auto i stresy i uciekamy na pierwszy z dwóch celów jakim był Příčný vrch. Szczyt ten prócz tego że jest najwyższym szczytem całych gór Opawskich jest yyy żadny :D Chwilkę po szczycie następuje malutki popas w jagodach, których w tym roku będzie znowu multum - tak, tak Czupel czeka heh. Następnie już widząc główny cel kierujemy się do miasta przez drogę krzyżową (dosłownie - nie mylić z hasiokiem :P) z taką różnicą że od doopy strony - od końcowej stacji do pierwszej. W mieście strefa mroku, ładna pogoda, ciepełko a w mieście może z 10 osób. Mijamy je więc dość sprawnie, kombinując jeszcze ze szlakiem i rozpoczynamy mozolne podejście pod Kopę wróć Kupę :D Niby malutki szczyt ale po tyłku dał :)) choć w sumie widząc zajechaną / zafochaną panią Polkę która se z kolegami na rower pojechała to wcale tak źle nie było :D Na celu pifko (taniutko jak na knajpie w górach) i podziwianie widoków z wieży w towarzystwie siostry i Zlotego Bażanta :) Następnie na spokoju już jedzonko, chipsy, ciastka, orzeszki i takie sprawy, do auta zostało ino 1,5km w dół wiec istny chill :)
Podczas drogi powrotnej Łukasz dał nad popuszczać muzykę i mi zrobić izo więc droga nazot nawet nie wiem kiedy uciekła. W Katowicach meldujemy się o takiej porze że jeszcze spokojnie na 5,5km psa wylatać po lesie szło :)
-----------------------
Patrząc po ich oznaczenia to wyjazd wyglądał mniej więcej tak:
Petrov Boudy (706m) – Pod Vetrnou (740m) – Hermanovice (715m) – Pricny Vrch (975m) – Vyr (795m) – Medena Stola (515m) – Hadi Louky (455m) – ZLATE HORY – Svaty Rochus (515m) – Hoffmanova Lavicka (760m) – Biskupska Kupa (891m) – Pod Rudolfsheimem (885m) – Na Baźine (740m) - Petrov Boudy (706m)
A po naszemu tak :)

Góry jak góry - nie ma co się rozpisywać, trzeba zdjęcia dawać ;)
Początek a zarazem koniec wycieczki:

Bydzie ;]

Szlaki urozmaicone, raz single, raz drogi pożarowe ...

... nawet asfalt był 
Z widokiem na Pradziada


Czeskie Janusze i Grażyny :D

Pierwsze widoki - już po pierwszym szczycie xD

Miasto widmo z widokiem na naszą górkę

Widok na Zlate Hory ... po mym przymusowym pit stopie :D

Kąsek szlaku, zdjęcie oczywiście wypłaszczone

I obijanie na górze :) lubimy to!!



Pamiętny zagajnik gdzie spałem po namiotem w 2012 roku :)

Chwila obijania i rura do auta. Dzięki i do następnych górek. Raczej już po Morskim Tripie - choć kto wie ;)
===================
Nie mam pomysłu na podpis :D


Kategoria Góry

Czernica 1083 m n.p.m.

  • DST 18.86km
  • Aktywność Wędrówka
Sobota, 20 lutego 2016 | dodano: 22.02.2016


No i nastał dzień numer trzy :)
Wstajemy, look przez okno i co? słonko :) Czernica korciła mnie mega (w sumie blisko pierwszego dnia byliśmy :D) bo pogoda była fajna co dawało możliwość pooglądania widoków z wieży na szczycie. Szkopuł w tym że reszta ekipa miała zaległe koronne szczyty z Bielic do zdobycia i trzeba było jakoś to wymyślić żeby "wilk był syty i owca cała". W dni wolne i tak PKSy nie jeżdżą (dlatego mój pierwotny szlak miał wyglądać Stronie Śl. -Czernica -Stronie Śl.) więc ja swój szlak trochę zmodyfikowałem, telefon na TAXI i ok 12.00 znowu meldujemy się na bielickiej pętli :D Tam po chwili klachów ja na Czernice, reszta pierw na Kowadło a potem na Rudawiec :) Oba szczyty znaleźli i zdobyli tak więc wyjazd ostatecznie udany ;]

Kowadło

Rudawiec


U mnie spokojnie, ino malutki błąd zrobiłem na początku przez co se sam utrudniłem podejście xD Szczyt bardzo fajny odnowiony, szlak przetarty aż do szczytu :) Izo na wieży i żółtym na dół w kierunku Stronia. No niestety tylko zszedłem z czerwonego na żółty i zobaczyłem świeży śnieg, zero śladów więc szybki nawrót i wracam do czerwonego w kierunku Gierałtowa ;] Wycieczkę kończę asfaltem, jeszcze myśląc że może mi się uda chłopaków w TAXI złapać ...taaa ja wracałem z buta (przez biedre) oni taryfą i byłem ok ... 6 godzin przed nimi :-D Se chłopaki imprezę zrobili xD
Pizze przynieśli "mają wybaczone" hehehe :D


Pogoda z okolic domku :)

5h do Stronia - tak to miało wyglądać :)

Jeszcze kąsek wspólnej rozmowy i dzielimy się na dwie grupy :)

I ze szlaku mego coś :)


Widać szczyt :)))

Czernica po raz pierwszy ... sam na szczycie ;)



Szlak czerwony

Żółty szlak, nieprzetarty ... nawrót na czerwony :DDD

I po raz drugi ;)

Coś maja pokręcone z tymi wysokościami ...


Gierałtów i początek asfaltu ;/

Oleeeeee :) Jeszcze miasto se pozwiedzałem :)

Dzięki chłopaki mhmmm :)

---------------------------
Niedziela, wtedy już mogło se padać :D


==========================
Ponad 60 km zrobione, 4 szczyty => koniec górek na jakiś czas wracamy na koło :))))) ..... oby ;]


Kategoria Góry

Śnieżnik 1425m n.p.m.

  • DST 19.93km
  • Aktywność Wędrówka
Piątek, 19 lutego 2016 | dodano: 22.02.2016


I z takim nastawieniem powinien każdy wstawać :D
=============================================
Następnego dnia (piątek) kto nie pił za dużo wieczorem ten zdrowy :-D Planowałem w sumie wyjechać ok 8 rano no ale z leniem się nie wygra :D - 10.45 też był ok :D Zakupy w biedrze i jazda do Bolesławowa gdzie rozpoczynamy marsz na perełkę tego wjazdu czyli Śnieżnik. Pierw asfaltem do Kamienicy a potem niebieskim szlakiem do Schroniska. Była opcja żółtego szlaku ale jednak wygrał łagodniejszy niebieski :) Droga bardzo spokojna już z funflem, pieseł się do nas dokoptował i tam pomału pomału zdobył z nami szczyt heh. Zdjęcia mieszane, na samym początku coś zaś mojemu aparatowi odbiło i się popsuł tzw. kij z nim już się nie będę na niego denerwował xD W schronisku popas i na atak szczytowy. Jak przez całą drogę było w miarę ciepło, lekki śnieżek, malutki mrozik to na szczycie Syberia, wiatr, mróz co zresztą na zdjęciach widać ;] Parę fotek na szczycie i dublując trochę szlak idziemy w kierunku jaskini niedźwiedziej. Asfalt do domu przez Kletno sobie darowaliśmy - powrót Taryfą :) Super dzień :)



Widok z bazy w Stroniu Śląskim


Początek wycieczki:



I już na właściwym szlaku :) warunki marzenie.

Migawka z lasu ;]

Każdy robi to co lubi :D

....


Schronisko na Śnieżniku

Warunki "na grani"



I cel :)



Komplet przy wmordewindzie heh

Fumfel ;]

Droga w dół

i na dole - koniec tripu ;]


============================
Basta!! :P


Kategoria Góry, Rower

Rudawiec 1112 m n.p.m.

  • DST 22.80km
  • Aktywność Wędrówka
Czwartek, 18 lutego 2016 | dodano: 22.02.2016



No i nadszedł czas corocznego wyjazdu Kato + Poznań w górkowniki. Po 3 latach (przerwa na Skoczów i Limanową) wróciliśmy w Sudety :) Był już Podgórzyn, była Bukówka k. Lubawki tym razem padło na Stronie Śląskie ;]

Ekipa wyjazdowa (bo to najważniejsze) w składzie:

Start ekipy z Kato nastąpił prędzej niż Pyruf bo już ok godziny 21 - piwo ... wiadomo :D i tak przez przesiadki w Opolu i Lądku Zdrój kierujemy się na Bielice gdzie znajdowały się nasze pierwsze koronne cele :)
Ale po kolei: mityng startowy u Janioli i start, no choć nie do końca bo jeszcze o siku u Zientasa ojca na Centrum zahaczymy :-D Potem do Opola poprzez piwa Bartka - otwierał i budził innych podróżujących do Berlina :-D co tam mniejsza o nich :P W Opolu smakujemy kuchni Michała i jazda do Lądka ... a że piwo pękło w busie to wymuszony pitt stop na siku gdzieś tam na przystanku ku wielkiej uciesze Pana kierownicy :-P Czasu w Lądku hmm wuchta (1.40h) ale w sumie pitło pieron wie kiedy :-D może to znowu kuchnia Michała hmmmm? Wszystko zgodnie z planem Poznań dojechał i już wspólnie jedziemy do Bielic w celu gór a że droga kręta do mięta wróć orzech laskowy :-D i Pan kierownica się chyba wkurzył ale o tym później :-D
JPUBUSTWIAM BeeSa se pisze A TEN NIE ZAPISUJE AAA!!!!!!! no nic skoro i tak jadę w busie to można XD
Wracam do wątku :) Po około godzinie jesteśmy na starcie szlaku, jest godzina przed 7.00 rano busik powrotny o 14.00 lub 15.00 więc czasu ogrom :) Idziemy leniwie na koronne Rudawiec i Kowadło ;] Na sam strat gubi się Zientas bo sosenka, potem tracę się ja bo Garmin rządzi i coś czułem że koślawie idziemy :D I w ten sposób z jednej ekipy zrobiły się trzy. Kuzyn i Gajus schodzą na czysto z gór i łapią okazje do bazy, Janiol wraca po ubrania, Zientas gdzieś :D A co u mnie? jakimś cufalem udaje mi się zejść z żółtego szlaku i trafiłem na zielony na Rudawiec. Czemu Rudawiec zdobywałem a nie Kowadło? :-D wyższe i szlak ciekawszy wg mnie :) Szczyt zdobyty, czas w dół. I tak spokojnie w deszczu idąc dochodzę do pętli w Bielicach z zapasem ok 90 minutowym do PKS-a. A na przystanku? hmmm Zientas i Janiol który już odebrał ciuchy spod sosenki :-D Nic nie napisze o ich wyglądzie nie nudzili się - to na bank :D Pierwszy bus pitnał, chłopaki się nie zdążyli ogarnąć, następny a zarazem ostatni stwierdził że "sorki chłopaki nie tym razem" Chyba to był ten sam co rano xD No i tak wizja ok 16km do domu z buta asfaltem ... oczywiście z całym sprzętem i ciuchami xD
Po ok 10km i ognisku po drodze jakiś samochód się zatrzymał :) to już wiedziałam że Zientas złapał stopa, miły Pan podwozi nas pod domostwo :) Janiol umarł jako pierwszy, ja z kuzynem po czymś nie lepsi i w kimę jutro przecież główny cel mój - Śnieżnik :-) 

Trasa:


Początek szlaku :)

Warunki - deszcz + mgła = wypas ...


ŚLISKO :D

Migawka ze szlaku

Cel :)

Jakieś ufo po drodze znalezione :D

Bielice pętla

=======================
Pożyczyłem od jakiegoś gospodarza kąsek ognia :D


Domostwo i łoże me największe :))

=====================
:D


Kategoria Góry

Biały Leskowiec 922m n.p.m.

  • DST 24.97km
  • Aktywność Wędrówka
Sobota, 23 stycznia 2016 | dodano: 25.01.2016
Uczestnicy


Tytułem wstępu :)

Trasa: Kocoń - okolice rezerwatu Madohora - Anula - skrzyżowanie pod Smrekowicą - Targoszów - przełęcz Midowicza - schronisko PTTK Leskowiec - przełęcz Midowicza - Leskowiec (922m.n.p.m) - przełęcz Beskidek - Na Beskidzie - skrzyżowanie pod Smrekowicą - Anula - Kocoń

Albo prościej :)

Pakiet startowy:

i startowa temperatura :)


Do rzeczy :) Wyjazd zaplanowany na godzinę 8 rano spod mojego bloku. Na miejsce dojeżdżamy (postój w Biedronce wiadomo że był obowiązkowy :D) w okolicach godz. 10 i robimy spokojna trasę po Beskidzie Niskim w celu znalezienia zimy :) Trasa fajna, kupa śniegu, delikatny mrozik, zero wiatru, (przy schronisku ino się trochę włączyło) szlaki przygotowane dobrze, niezłe oznakowanie :) Ogólny wypas :) Lekkie kryzysy były no ale musiały być bo człowiek coraz starszy jest :D
------------------
Wczoraj kolejna osoba mnie uświadomiła że w moich BeeS-ach czyha ino na zdjęcia także rozpisywał się nie będę bo i po co :P Zdjęć za to będzie wuchta bo widokowo było najlepiej od dawna ;] Dzięki :)

Kocoń


I do lasu, pierw ładnie - szlak ubity ...

... ale z każdym krokiem puszku (:D) coraz więcej :)

Lekkie zboczenie ze szlaku


i nazot na właściwych torach :)

Migawki z niebieskiego szlaku



Pierwszy z dwóch razy gdzie zaobserwowaliśmy Tatry

Ekipa na przełęczy Anula


Zima znaleziona po całości :)

Targoszów

? :)
z zaskoczenia :D



Na ostatniej prostej do schroniska :))


i widoczek ;]

Po popasie w końcu zdobywamy założony cel :)

i widoczek :P

Podwieźć nie chcieli ale pomachali przynajmniej :D

Następnie na spokojnie domykamy pętlę i wracamy dublując trochę drogę z rana ;]

i zaś widoczek :)


tak, mogliśmy już wracać do domu na mecza :P
----------------
Uwaga petarda :D zresztą jak zwykle u nich :D


Pies już ocenił no ale może któraś jednak się skusi :D


--------------------------------
PS: Devil da się coś ogarnąć? chyba klocki do wymiany ;/

:D


Kategoria Góry