Dojazd + poznański glut startowy
-
DST
31.01km
-
Czas
01:33
-
VAVG
20.01km/h
-
Sprzęt Szkodnik
-
Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 9 października 2018 | dodano: 09.10.2018
Witam ... Powitałki puki co nie będzie, bo jestem bez kompa :]
Ehhh, z fona to ciężko nawet tekst wyśrodkować xD
=======================
Dziś ino na szybko napiszę, że dojechałem do Poznania :-) W sumie to miałem ten urlop spędzić zgodnie z planem w Rumunii, no ale co tam. To nie mogło wyjść ... i nie wyszło xD Zresztą mniejsza o to :P => jakieś pięknie kraje phi, lepiej se pojeździć rowerem z PKP, o tak:

Wagon rowerowy xDDD
Dobrze że to był jedyny (wagon się popsuł i musieli dać zastępczy) problem z jazdą. Do Opola pogadałem z Panią z Bielska o górkach, później BeeS, Morfeusz i takie tam i ... w sumie zleciało te pięć godzin, dość szybko ^_^
Wysiadłem ...

... no tego agenta nie spotkałem, ale postanowiłem jeszcze coś delikatnego zrobić, coby się później nie ruszać z Wichrowych.
Po sobotnim rowerze, górach w niedzielę, wczorajszym załataniu miliona spraw dla babci, z dużym plecakiem i tak bym daleko nie zajechał heh. Padło więc klasycznie na okolice Rynku, Maltę (super było dziś, przejezdne xD), Wartostradę i Park Cytadela ;-) Można uznać że było idealnie, czy nie można? No oczywiście że nie => ponarzekam :-P
Otóż, pierw przyjechałem na Dworzec, który no nie do końca jest przystosowany do rowerzystów, później wpadłem na remont (na ulicy Święty Marcin), następnie musiałem mieć oczy z każdej strony głowy, bo poznańscy ciągle myślą że czerwony kolor na sygnalizatorze jest dla ozdoby xD W ogólne to Pyry, ciągle myślą że cała droga jest jednym wielkim przejęciem dla pieszych, także ten tego heh. Do tego obowiązkowo telefon w ręce i nos w nim - co się zemściło na rondzie Śródka, gdzie koleś mi wlazł w rower, podczas czekania mojego na zielone, galotami w napęd, wczoraj smarowany => nie na za co :-P
Żeby nie było że tylko straty pieszych, to ja również zaparkowałem w barierkach na moście bodajże Chrobrego. Otóż pan jegomość, nie raczył się nawet o centymetry przesunąć, więc zostałem kołem w barierkach. Witam w Wielkopolsce, przynajmniej moja rodzina jest nadal normalna heh ;-)
============================================================
Trasy:
Katowicka => https://www.relive.cc/view/e1211449343
Poznańska => https://www.relive.cc/view/e1211607840
Fotki:
Jeszcze Katowice i taki oto widok miałem przed godziną 10:00 w Parku Kościuszki

A tu już Poznań ^_^
Szkodnik w Pyrlandii

Rynek ..

... a na nim ktoś se został obiad na jutro :-D

O taką Polskę "walczę" :-P

Malta, ha!! Drugi raz w tym roku, biedaki :-P:-P

Obowiązkowa trasa na pierwszy dzień, czyli Wartostrada ^_^

Cytadela, tu se trochę pokręciłem ...

... i znalazłem pokrewny humor ;-)

===================================================
Za błędy stylistyczne, sorki :-P
Ehhh, z fona to ciężko nawet tekst wyśrodkować xD
=======================
Dziś ino na szybko napiszę, że dojechałem do Poznania :-) W sumie to miałem ten urlop spędzić zgodnie z planem w Rumunii, no ale co tam. To nie mogło wyjść ... i nie wyszło xD Zresztą mniejsza o to :P => jakieś pięknie kraje phi, lepiej se pojeździć rowerem z PKP, o tak:

Wagon rowerowy xDDD
Dobrze że to był jedyny (wagon się popsuł i musieli dać zastępczy) problem z jazdą. Do Opola pogadałem z Panią z Bielska o górkach, później BeeS, Morfeusz i takie tam i ... w sumie zleciało te pięć godzin, dość szybko ^_^
Wysiadłem ...

... no tego agenta nie spotkałem, ale postanowiłem jeszcze coś delikatnego zrobić, coby się później nie ruszać z Wichrowych.
Po sobotnim rowerze, górach w niedzielę, wczorajszym załataniu miliona spraw dla babci, z dużym plecakiem i tak bym daleko nie zajechał heh. Padło więc klasycznie na okolice Rynku, Maltę (super było dziś, przejezdne xD), Wartostradę i Park Cytadela ;-) Można uznać że było idealnie, czy nie można? No oczywiście że nie => ponarzekam :-P
Otóż, pierw przyjechałem na Dworzec, który no nie do końca jest przystosowany do rowerzystów, później wpadłem na remont (na ulicy Święty Marcin), następnie musiałem mieć oczy z każdej strony głowy, bo poznańscy ciągle myślą że czerwony kolor na sygnalizatorze jest dla ozdoby xD W ogólne to Pyry, ciągle myślą że cała droga jest jednym wielkim przejęciem dla pieszych, także ten tego heh. Do tego obowiązkowo telefon w ręce i nos w nim - co się zemściło na rondzie Śródka, gdzie koleś mi wlazł w rower, podczas czekania mojego na zielone, galotami w napęd, wczoraj smarowany => nie na za co :-P
Żeby nie było że tylko straty pieszych, to ja również zaparkowałem w barierkach na moście bodajże Chrobrego. Otóż pan jegomość, nie raczył się nawet o centymetry przesunąć, więc zostałem kołem w barierkach. Witam w Wielkopolsce, przynajmniej moja rodzina jest nadal normalna heh ;-)
============================================================
Trasy:
Katowicka => https://www.relive.cc/view/e1211449343
Poznańska => https://www.relive.cc/view/e1211607840
Fotki:
Jeszcze Katowice i taki oto widok miałem przed godziną 10:00 w Parku Kościuszki

A tu już Poznań ^_^
Szkodnik w Pyrlandii

Rynek ..

... a na nim ktoś se został obiad na jutro :-D

O taką Polskę "walczę" :-P

Malta, ha!! Drugi raz w tym roku, biedaki :-P:-P

Obowiązkowa trasa na pierwszy dzień, czyli Wartostrada ^_^

Cytadela, tu se trochę pokręciłem ...

... i znalazłem pokrewny humor ;-)

===================================================
Za błędy stylistyczne, sorki :-P
Dbam o bezpieczeństwo

Kategoria Rower
RPM + BRTS
-
DST
27.51km
-
Kalorie 4081kcal
-
Aktywność Wędrówka

No i proszę, kolejne górki się trafiły ^_^
Co do genezy, to ponownie nie będzie ona jakoś super skomplikowana => tym razem koło środy, zapukał do mnie i Łukasza, Filip z propozycją zrobienia naszego zaległego szlaku na tytułową Hale R(ysiankę), P(ilsko) i Halę M(iziową) - BRTS to po prostu szczyt słowacki, który ponoć po naszemu się nazywa Palenica, no ale nikt tego nazewnictwa nie używa heh. Palenica to jest w Tatrach :-P
=========================
Do męskiej części ekipy dołączyła ponownie Marzena co cieszyło, bo już myślałem że z mojego chytrego planu będą nici, albo nawet na nim przegram. Otóż patrząc na ich rozwijający się związek, zakładałem że Łukasz zarazi swoją dziewczynę górami ... wyszło na odwrót i w sumie to Łukasz przestał jeździć xD
Dobrze że wszystko wraca do normy, a Sąsiadka wykazuje zdecydowanie górskie perspektywy :-)
========================
Umówiliśmy się więc na godzinę 8:00 rano, coby 10 minut później, podjechać pod siedzibę (:-D) Filipa i rozpocząć prawie bezproblemową podróż do wsi Sopotnia Mała Kolonia, "zaliczając" jeszcze Biedronkę, po zakupy. Czemu znowu prawie bezproblemową? Ano dlatego że mieliśmy podobną sytuację na DK86 przed Tychami xD
https://www.sadistic.pl/deer-collins-vt481433.htm
Łukasz wyhamował, także obyło się bez strat w zwierzynie, a i mechanik nie zarobił :-)
=======================
Na miejscu zjawiliśmy się chwilę po godzinie 10:00 i mogliśmy wyruszyć, pierw asfaltem, a później bardzo sympatycznym, jesiennym, szlakiem niebieskim do naszego pierwszego celu którym było moje ulubione schronisko czyli Rysianka.
BTW: dało się iść dalej tym asfaltem

Tam niestety, ale Tatry schowały się dość mocno za chmurami, więc zrobiliśmy sobie tylko jakoś małą przerwę na coś do picia i jedzenia (wiało xD) i ruszyliśmy w kierunku szlaku na halę Miziową. Delikatną sinusoidą doszliśmy w komplecie na BRTS, gdzie po chwili rozmowy mógł nastąpić podział. Czyli zakochańce poszli po prostu na schronisko, a ja z Filipem uderzyliśmy na najwyższy(?) nieformalnie szczyt Śląska (sam szczyt jest w Słowacji, parę chwil za granicą) czyli Pilsko.

Na początku było całkiem nieźle, Dziadek Łapeć z Filipem, dość fajnie uciekł Cioci Marzenie i Łukaszowi, no ale im wyżej tym gorzej i tuż przed Halą Słowikową, dostałem z odcięcia po nogach. Na całe szczęście po szybkim odpoczynku, udało się mi dogonić czekającego na mnie kolegę na Górze Pięciu Kopców :-). Później został już mam tylko odcinek przez błoto na najwyższy punkt dzisiejszego dnia :]
Tam kilka fotek (Filip, nie marudź :-P) i pierw po zdublowanym odcinku, a następnie szlakiem żółtym spotkaliśmy się ponownie z ekipą przy schronisku.
Zostało więc nam ino zejście do auta ... dwugodzinne, gdzie moje zapasy wyglądały następująco: dwa ćmiki i jedno piwo heh. Jakoś dałem radę, cała reszta również ( BTW: ten szczyt z krzyżem przy namiotach to Buczynka - 1205m) i w sumie bardzo spokojnym tempem doszliśmy do asfaltu, gdzie jeszcze się łudziliśmy że będzie jakiś sklep => no nie było xD
PS: nie kupujcie telefonów w Euronetach, licho gwarancję dajo :-D:-D:-D
Trasa:


Filmik:
Fotki:
Pierw asfaltem

Później lasem

Jesienne klimaty, w sumie lubię, choć zawsze lepiej wiosna wygląda, bo wiem że zaraz będzie ciepło ;-)

Przed-szczytowo ;]


Rysianka i popas

Schronisko z dołu :)

Widok z oficjalnej kamerki :P
Filip uciekł heh

Ze szlaku Rysianka - BRTS


BRTS - z góry i z dołu

Przed-kryzysowo ...

... ale skoro oni dali radę, to ja też dam ;)

Zakochani w między czasie mieli czas wolny :)

A ja dzielnie szczytowałem ;]


Zejście szlakiem żółtym


Ponownie w komplecie i jakieś zdjątko grupowe

Zielonym do asfaltu

I końcówka ;]

Z drogi powrotnej mogę tylko opowiedzieć że jakieś pół godziny po wejściu do samochodu, zaczęło padać hehe ÷> idealnie oraz to że jednak udało się znaleźć sklep i poprzez KFC i wuchtę korków dojechać do domu ^_^
No takie rozpoczęcie urlopu to ja rozumiem :) Po raz kolejny dzięki wszystkim i czekamy na listopad, i gdzie myślę że znowu coś się uda zrobić, W końcu Wielka Racza czeka ;-)
=====================================
Obowiązuje również a samochodach :P

Kategoria Góry
Portfel cały wypchany ...
-
DST
55.56km
-
Czas
02:46
-
VAVG
20.08km/h
-
VMAX
54.08km/h
-
Sprzęt Szkodnik
-
Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 6 października 2018 | dodano: 06.10.2018
dolaaaaara ............... i dokumentamiiiii, a Ty .......... a Ty, oddaj mnie xD

Dobra, o portfelu będzie później. Pierw do genezy.
Po tygodniu bez kręcenia, na który złożył się wyjazd w górki (niedziela), ból mięśni (poniedziałek-wtorek), deszcze niespokojne (wtorek-środa), początki grypy (środa-piątek), dziś już gardło było zdrowe, katar lał się w sposób kontrolowany, więc można by coś "zrobić", skoro pogoda była bajeczna .... jak na październik. W końcu zacząłem urlop, więc jak mogło być inaczej? heh.
Po wczorajszym i środowym maratonie u babuszki, zapukałem wieczorem do Siostry w celu zagadania co i jak - jednak bałem się nawrotu choroby ( rower brzydnie, a w niedzielę górki => co nigdy nie zbrzydnie ;] ), a na wczorajsze klachy i tak nie było czasu, bo pranie na Piotro (xD) => a tak to i pogadamy i się nie spocimy. Obopólna korzyść heh.
Umówiliśmy się więc na godzinę 13:30, coby pierw po moim spóźnieniu, a później po Gochy spóźnieniu, wystartować o 14:00 na nasz cel którym dziś były Wrotki-Paprotki ^_^
Jak ruszyliśmy, tak zaliczyliśmy pierwszy postój. Moja (Sokole Oko) Siostra znalazła zabłąkany na ulicy portfel z chyba największą ilością dokumentów, jaką widziałem na oczy. Było też w nim jakieś dwa złote, 30 dolarów (amerykańskich) i jakieś azjatyckie (będą na foto-relacji) "złotówki".
No nic, facet lat 33, z dzieckiem, bez żadnych dokumentów swoich, (brakowało ino legitymacji jakiegoś honorowego yyyy "członka" na jakiejś stronce porno), dziecka, auta, itp, itd => no kibel, trzeba jakoś oddać. Sznupiemy, jest adres - hmm Mikołów, oki można podjechać, na FB typa nie ma i .......... olllle jest wizytówka z numerem. Gocha dzwoni, koleś odbiera i wie że zawalił :-D Podczas zapinania syna (w pasy!!!!, zboczuchy), bajtlik został mu na dachu i podczas jazdy spadł xD
Obywatelskie oddanie mienia nastąpiło na Mąkołowcu, gdzie Pan stwierdził że nie ma kasy (nikt tego nie wymagał) na znaleźne (wiadomo, dolar nie pieniądz :-D) ale da nam likierek :-) Zawsze to lepsze aniżeli piernik za telefon, Gocha coś o tym wie :-D
======================================
Pojechaliśmy więc dalej zgodnie z planem, coby przed Żwakowem zaliczyć postój ... na sprawdzenie wartości prezentu :-P Zaspokoję więc też waszą ciekawość i napiszę że koszt "likierku" to ok 80 zł => jest rozgrzeszony, choć bardziej dla nas się liczył dobry uczynek, bo byłoby mi meeeeeeega żal synka (wizytówka biznesowa), jakby miał to wszystko załatwiać xD

Jemu nie wyszło :PP
Wróćmy więc do tripu. Dojechaliśmy przez wizytę w sklepie ABC, do Paprotek, gdzie nastąpiła przerwa na pogaduchy i konsumpcje piwka owocowego :)
Później wracaliśmy w miarę podobną trasą, gdzie wiadomo .... nie obyło się bez komplikacji. Ja wystartowałem trochę przodem, coby się przebrać z krótkich "galot" w długie, a Gocha stwierdziła ......... że zobaczy co słychać na innej ścieżce. Tak, to było planowane, prawie :P
Wróciłem się na nasz ostatni punkt, gdzie widziałem Siostrę i okazało się (a jak!! :D) że jej tam nie ma, więc telefon i zacząłem ją (Google mówiło o 7 minutach różnicy) gonić. Takim zacząłem gonić (pięć minut czekałem na przejeździe na ul. Niezapominajek) że, przegoniłem :P Minęliśmy się gdzie w okolicach Kostuchny i do garażu wróciłem sam xD Gocha jak się okazało, pojechała do domu xDDDDD
Czekanie na garażu w sumie mi zbrzydło, więc poszedłem sobie do lasku na piwko. Oj to było ciężkie piwko xD Już odpisuje dlaczego. Podszedł do mnie potencjalny przyszły radny miasta. Mateusz Lasik, takkkk "Longer" Marzena może coś więcej powie na temat tego człowieka, ale fakt, ogólny kosmos :-D Nie wnikajcie :DDDDDDDDDDDDDDDDD
===============================================================
Trasa => ucięło trochę, jak widać => https://www.relive.cc/view/e1209896127
Fotki:
Jest i Siostra ;]

Śmieszny "pienionc" (4,77zł), przeźroczysty taki :P

Rodzinny komplet ;]



To tak, BTW :PPP
========================================================
Lasy między Stacją Tychy a Tychy Żwaków

Nowa DDR-ka w Tychach Wilkowyjach => OMG, może jest jeszcze nadzieja? xD

"Gift", za dobry uczynek ;]

Cel ;]

Z powrotu zdjęć nie mam, Siostrę goniłem xD => Foto spod garażu ;)))

===================================
Jutro zaś góry ... i zaś bez kościoła i "Bożi" ehhhh, dobrze że jest jeszcze opcja dla mnie ;)

:PPPPPPPPPPPPPPP
Kategoria Rower
Babia Góra, męką pisana ;)
-
DST
14.51km
-
Kalorie 2813kcal
-
Aktywność Wędrówka

W związku z faktem że w końcu zaczynam odzyskiwać pełną władzę w nogach, a wątroba po fazie finałowej Mistrzostw Świata w siatkówce mężczyzn, powoli wraca na swoje miejsce ...

... to czas na parę słów ode mnie z niedzielnego wypadu w górki ;]
Co do genezy, to nie ma się co rozpisywać bo ...

... więc wiadomo :)
Zresztą ten szczyt już planowaliśmy od dość dawna. Ja z Łukaszem już tam byliśmy nie raz, nie dwa (moje, co pamiętam na szybko) => we mgle (Młody) ...

Swoją drogą za dużo się nie zmieniło od pierwszego wejścia w lipcu 2011r. :P
... zimą w śniegu (z Kuzynostre), słonko (Filip, Łukasz), kolejna zima (Zenek, Łukasz), podnamiotowo (Filip), no ale moja Siostra i Marzena ( dzięki za lizaka ;] ) jeszcze tego nie miały odhaczonego, a warto, więc trzeba iść :)
Także udało się nam bezproblemowo zgrać na niedzielę, więc miałem aż cztery dni coby namówić Gochę :)
No niestety, Gocha jest podobny "zmarzluch" co ja, więc się nie udało - nadrobimy ... może za rok :D
Siostra woli latem, no chyba że jest za ciepło, albo zbyt umiarkowanie :D

:PPPPPPPPP
Na całe szczęście miejsce w aucie się nie zmarnowało: Diablasty, również miał w planach Diablak na ten rok, więc się mu trafiło jak ślepej kurze ziarno :) Reasumując: do ekipy wyjazdowej załapali się prócz mnie, Marzena, Łukasz [ dzięki "za firmę" ;) ] i Marcin.
=========================================
W takim oto składzie chwile po godzinie 8:00 rano, mogliśmy się zameldować przy aucie na parkingu na Brynowie. Na miejsce docelowe, którym dziś była przełęcz Krowiarki (1012m n.p.m.) dotarliśmy (tak, tak, Łukasz wiem - po zakupach w czterech sklepach :P) przed godziną 11:00 i ze słonecznikiem w ręku, mogliśmy ogarnąć "bilety do lasu" i ruszyć szlakiem niebieskim w kierunku schronu, coby na miejscu przemyśleć od której strony zrobimy "atak szczytowy". Ja tam miałem swój plan, ale nie chciałem zapeszać, dostosował się bym do większości ;]
Kilka słów o szlaku początkowym: no nie spodziewałem się że będzie aż tak fajny (idealny do piwka heh), bo o tym że będzie przeludniony to wiedziałem xD.
Co jak co, poszedł płynnie i mogliśmy na Markowych Szczawinach (około godziny 12:40) ogarnąć jakiś popas i zdecydować co robimy. A, no i mogliśmy się znów połączyć w jedną grupę - Diobeł tak wystartował że wystarczy nam mu ino podziękować, że za dużo kurzu po sobie nie zostawił :D
Pojedliśmy, (ja się również przebrałem w termoaktywną koszulkę) i mogliśmy się chwilę cofnąć, żeby rozpocząć konkretne wchodzenie Percią Akademików, czyli tak jak se założyłem :) Pierw lasem (Marcin zaś się odłączył, tym razem se zwolnił :P), później już w komplecie, pośród kapitalnych widoków i w sumie nie najludniejszej trasy, do góry. Były i postoje, łańcuchy, lód i wuchta dobrego humoru, i co najważniejsze => bez ofiar ... choć trochę wiało ;)
Na szczycie zameldowaliśmy się po godzinie 15:00 gdzie na start wiadomo, chwila dla reporterów, później czas wolny plus jakieś piwko i mogliśmy schodzić już pospolicie, szlakiem klasycznym, czyli czerwonym. Tym razem jednak aż za Kępę (1521m n.p.m.) widoki były takie że aż się schodzić nie chciało. Trzeba było ino uważać, żeby się nie zapatrzeć i orła nie wywinąć ;) Potem klimatycznie na Sokolicę (1367m n.p.m.), a potem ... to już nieważne. Schody mnie wykończyły i chciałem ino jak najszybciej dostać się na parking, zresztą jak każdy heh.
Na dolę nie było nawet co myśleć, ino trzeba było gonić na finał MŚ. Co mnie zdziwiło? Zero Morfeusza!! Czego się nauczyłem? Nie puszczać Łukaszowi pewnego typu muzyki, bo później jest zmierzły jak w Oświęcimiu :P
No mniejsza o to. Dzięki wielkie za towarzystwo ;))
==================================================
Do 1525 razy sztuka => w końcu się udało tego BeeSa opublikować - dobrze że już kopie robię, bo zaś mi usunęło cały wpis pffff
Trasa => https://www.relive.cc/view/e1206667452
Endo oszukało, jak to lubi mieć w zwyczaju pieszych wędrówek ;)


Fotki:
Jest słonecznik, jest (będzie) impreza :D

Super trasa => dobrze że autem robiona a nie rowerem, bo pagórkowato heh

Możemy ruszać ;]

Szlak niebieski Krowiarki - schron => niespodziewanie bardzo sympatyczny

Nie tylko myśmy wpadli na ten (górkowy) plan ;)
Schronisko (a racze hotel) PTTK Markowe Szczawiny 1180m n.p.m.

Rura na szczyt Babiej Góry 1725m n.p.m. => pierw lasem ;)

Widoczki niższe i wyższe z trasy za lasem ;]


Jest dobrze :D

Łańcuchy i fotka z butem dla Janiola heh

Moi kompani, za skałami schowani ;))

Ciągle do góry, takie małe Taterki ;)

Koszulka termoaktywna się przydała (rękawiczka na zejściu też) heh


Już blisko :)

Ekipa wyjazdowa w komplecie

Jeszcze jakiś kolaż ze szczytu i ...

... schodzimy czerwonym, klasycznie

Widok na Taterki => czyli główny cel wyjazdu

Jak komuś tęskno do zimna to bardzo proszę :)
Łukasz z poświęceniem, Devil pewno też szukał ujęcia :))

Majestatycznie :D

Coraz niżej

Końcówka, schodów (nawet jakbym miał jakieś super zdjęcie) nie wkleję, nie chce wspominać tego odcinka :D

Filmik od Łukasza, jako "wisienka na torcie" :)
====================================================================================
W sumie to nie wiem kiedy się mi uda wsiąść na rower, więc poprzedni miesiąc se podsumuję teraz :)
No był udany i to bardzo!!!!

Prawie tysiąc kaemów wyszło, gdzie wizualnie przedstawia się (dodam że w tym miesiącu było jeszcze oczywiście morze) o tak :)
Przez kręcenie zaniedbałem trochę chodzenie i pierwszy raz nie udało mi się "ćwiartki" wydreptać ;/
No trudno, przeżyję :P

=======================================================
Zaczyna się!!!!!!!!!! XDDD

Kategoria Góry
Warpie towarzysko
-
DST
61.52km
-
Czas
02:36
-
VAVG
23.66km/h
-
VMAX
54.59km/h
-
Sprzęt Szkodnik
-
Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 29 września 2018 | dodano: 01.10.2018

Ponownie na start muszę zacząć od wstępu!
Wczoraj po powrocie od babuszki, zahaczyłem jeszcze o spotkanie z (długo nie widzianym) Zientasem, a później pognałem do sklepu z płazem w logo, po jakieś chrupanie. Przechodząc przez "pasy" zobaczyłem zbliżającego się pedalarza (xD), przebiegłem więc szybko, żeby chłopina nie musiał hamować. I co się okazało => nie dość że usłyszałem głośne "dzięki" to jeszcze gość gestem ręką pozdrowił. A ja głupi zawsze myślałem że kolarze na Śląsku mają ręce przyklejone do kierownicy:-D Taka niespodzianka!!
W sumie na palcach jednej ręki mógłbym policzyć, ile razy taki mi odmachał na trasie. Oczywiście, o ile bym se rękę obciął ... a nie odetnę, bo je lubię, zwłaszcza prawą ;)
=============================================
A co do dzisiejszej jazdy, to bardzo po głowie mi chodziła wspomniana ostatnio Pszczyna, ale jednak w czwartek stara znajoma zapraszała na jakąś pizzę i chwilę rozmów. Pszczyna nie zając, nie ucieknie ^_^
Wystartowałem więc i przez "Trzy Garby", dostałem się na Giszowiec, następnie przez Mysłowice, odwiedziłem Trójkąt Trzech Cesarzy (kajaki działają) i mogłem przez sosnowiecką ulice Wojska Polskiego, dostać się przez Dańdówkę, Klimontów, Pekin i Zagórze do Dąbrowy Górniczej, gdzie odbiłem na tytułowe Warpie. U Żanety niecałe półtorej godziny zostało spożytkowane na klachach, słabym piwie, kawie i ... nazot przez okolice izby wytrzeźwień (xD) Pogoń, Borki i klasycznie przez D3S do Żubra heh.
Jutro Królowa Gór, relacja w poniedziałek, ewentualnie we wtorek ;]
Trasa => https://www.relive.cc/view/e1206196394
Endo dziś prawie spoko. Auto-pauza ino na
Fotki:
Ulica 73-go Pułku Piechoty

Szlak z Trójkąta Trzech Cesarzy - idealny dla szosowców :P

Sosnowieckie DDR-ki, ciąg dalszy - lubię ;]

Widok na górki (o ile będzie cokolwiek widać :P) z Sosnowca

Zagórze

Elektrownia "Będzin Łagisza" z dwóch perspektyw

Cel ;]

Nazot w stronę zachodzącego słońca ... dosłownie ;)

Na koniec, yyy końcówka zachodu z Zawodzia :)

======================================================
W sumie zawsze mogło być na minusie :)
Cieszmy się z drobiazgów :P

Kategoria Rower
Siewierz + Zendek
-
DST
105.52km
-
Czas
04:36
-
VAVG
22.94km/h
-
VMAX
56.16km/h
-
Sprzęt Szkodnik
-
Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 27 września 2018 | dodano: 28.09.2018

Do kwestii wiatru przejdę później, a puki co zacznę nomen omen od d*py strony heh. Po wycieczce rowerowej czas był bardzo dobry, więc postanowiłem odwiedzić Siostrę i ogarnąć spacer z piesełem. Jutro niestety natłok roboty u Babki, więc mógłbym się nie ogarnąć na spacer i klachy ;/
Spacer był najnormalniejszy (o taki => https://www.relive.cc/view/e1205287012), z taką różnicą że na końcówce byliśmy światkami rekordu świata w ubieraniu się :D Chłopak z dziewczyną (chyba xD) na tylnym siedzeniu auta się koszulkami wymieniali (no bo co innego można robić na dzikiej leśnej ścieżce w lesie?) i coś mi się zdaję że przerwaliśmy heh. Dobrze, zdecydowanie poprawiło mi to humor :P Do domu, a nie się gzić na naszym standardowym leśnym dukcie :D
:PPPPP

Wracamy do sedna wpisu ;]
W sumie to miały być górki i jakiś delikatny szlak na szybko, ale skoro Marzena napisała że w niedzielę wybieramy się na Babią, to góry mogą poczekać. Także dziś rower, ale i tak nie zamierzam odpuszczać widoku na nie (góry), więc wymyśliłem sobie Wisłę i ... się zobaczy, albo opcjonalnie Pszczynę tam i nazot.
==========================================================
Wstałem normalnie, jak do roboty i co odczułem? A na to, że wieje dość mocno z południa na północ, więc zmieniłem koncepcję => olałem leśne dukty (zrobię se je w czasie jakiegoś ładnego jesiennego dnia) i stwierdziłem że pojadę sobie asfaltem na zamek w Siewierzu.
Jak pomyślałem, tak zrobiłem :-)
Na dzień dobry dostałem wiatrem po plecach i nawet nie wiem kiedy dotarłem do Sosnowca, później dmuchawa lekko ucichła, ale jednak ciągle było przyjemnie. Na Pogorii 4 wymyśliłem że pojadę sobie trochę inaczej i zobaczę jakąś nową opcję dojazdową do zamku. Trasa w sumie nie głupia (wiatr już boczny), ale jednak trochę pagórkowata => dobrze że ruchu samochodowego nie było praktycznie wcale, więc wjazdy i zjazdy wybaczam ;]
Na zamku Pitt Stop na kanapkę, i co by tu teraz? Pierwszą myślą jaka mi wpadła do głowy, to taka że może zahaczę o miejscowość Woźniaki. No ale przecież tak kolorowo być nie może. Niestety, wiatr zmienił kierunek i wybrałem opcje ino lekko objazdową (Tuliszów pewnie i tak zrobię w tym roku, bo lubię tą trasę) i ogarnąłem jakieś wioski, plus Zendek, plus okolice lotniska w Pyrzowicach i z wiatrem ciągle wiejącym w twarz, wróciłem sobie przez okolice Rogoźnika i Siemianowic Śląskich do bazy. Co prawda miałem jeszcze w planach kebaba na Załężu, ale 20 minut nie chciało mi się czekać aż się mięsko "na kiju" ogrzeję. Zjadłem na Ochojcu ;]
Trasa:
DZIŚ WYJĄTKOWO POLECAM => https://www.relive.cc/view/e1205003553, BO (jednorazowo) Z MUZYCZKĄ ;)
Fotki:
DDR-ka w Sosnowcu (Park Sielecki)


Pogoria IV (Kuźnia Warężyńska) => bez ludzi nawet sympatycznie ;]

Zjazd

Cel ;]

DDR-ka w Siewierzu

Niby Dziewki, a sytuacja taka sama jak z Laskami xD

Dłuższy postój, ale mam wytłumaczenie - czekałem na jakiś start i zrobienie fotki pod Janiola ;]

Wjazd - widok ze "szczytu"

DDR-ka w Dobieszowicach

(...)
:DDDDDDDDDDDDDDDDDD

A na koniec najlepsza z DDR-ek - wiadomo, Katowice :)
========================================================
Może nie do końca aż tyle, ale coś w tym jest :DDD
W pozytywnymi negatywnym znaczeniu :)

Kategoria Rower
Smutna Góra (284,5m n.p.m.)
-
DST
67.78km
-
Czas
03:06
-
VAVG
21.86km/h
-
VMAX
49.82km/h
-
Sprzęt Krossiwo
-
Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 25 września 2018 | dodano: 26.09.2018

Po wczorajszym niespodziewanym urlopie, cel na dziś był jasny i klarowny - DPD. Niestety, poranne +4*C zniszczyło moje marzenia xD
Ubrałem się więc "na bałwanka" (tak, jestem ciepłolubny heh) i podążyłem na autobus, coby po przesiadce na tramwaj, dość grubo przed godziną 7:00 "wylądować" w Szopienicach.
I co się okazało? Ano to, że znów cierpię że mam najdłuższego ... stoła (:D) na zakładzie. Kibel, szkolenie => wynocha w teren! xD
Ehhh rozstrzelone to było jak nie wiem co, ale w mojej głowie zrodził się iście szatański plan. To co "w kupię" to zrobię, a ulice Wolności (Murcki) i Plac pod Lipami (Giszowiec) idzie przecież zrobić kołem, z wykorzystaniem ulic Lędzińskiej i Beskidzkiej. Dobra, jest opcja połączenia przyjemnego z pożytecznym :-)
===================
Do rowerowej części zostało zaproszone tym razem Krossiwo, bo do końca nie wiedziałem czego się spodziewać w lasach. Finalnie dobrze zrobiłam, bo jednak był gnój, błoto i mokro - błotniki rulez ;]
Po przejechaniu Brynowa, Ochojca i Murcek, zrodził mi się w głowie dodatkowy plan odwiedzenia Hałdy Ziemowit, który to ... olałem na Zamościu xD Przypomniało mi się że przecież jeszcze "mi wisi" szczyt (z dość średnią historią) o nazwie Smutna Góra, znajdujący się w Chełmie Małym. Do poczytania tak w ogólnie => http://www.polskaniezwykla.pl/web/place/43102,chel... Byłem już tam ponoć po Tatrach (pozdro Morfeusz), ale nie zakodowałem heh. A skoro temperatura podskoczyła do szalonych 12 kresek powyżej zera, to czemu by i nie zrobić tego dzisiaj?
Drogę mało co pamiętam - ostatnio częściej mam głowę kaj indziej, także całkiem spoko że dojechałem i nie jebłem w jakąś brzozę czy coś xD Ogólnie to poprzez Górki dotarłem do miejsca docelowego, gdzie Pitt Stop i obserwowanie nieba, bo coś średnio wyglądały te chmury przede mną. Na całe szczęście obyło się bez prysznicu i poprzez Imielin, mysłowickie Ławki i Wesołą oraz wspomniany Giszowiec, dotarłem do bazy.
Robota zrobiona, dzień fajnie spędzony, ino szkoda Krossiwowego amora, bo coś się blokuje => albo dziadek się kruszy, albo Wdowa ostatnio coś mi poprzestawiał ;/
========================================================================
Drogę mało co pamiętam - ostatnio częściej mam głowę kaj indziej, także całkiem spoko że dojechałem i nie jebłem w jakąś brzozę czy coś xD Ogólnie to poprzez Górki dotarłem do miejsca docelowego, gdzie Pitt Stop i obserwowanie nieba, bo coś średnio wyglądały te chmury przede mną. Na całe szczęście obyło się bez prysznicu i poprzez Imielin, mysłowickie Ławki i Wesołą oraz wspomniany Giszowiec, dotarłem do bazy.
Robota zrobiona, dzień fajnie spędzony, ino szkoda Krossiwowego amora, bo coś się blokuje => albo dziadek się kruszy, albo Wdowa ostatnio coś mi poprzestawiał ;/
========================================================================
Trasa => https://www.relive.cc/view/e1204082550
Fotki:
Ostatnie chwilę dworca (Murcki) na Tartacznej :(

Odpoczynek w miejscu wiadomym heh

Dzielnica Lędzin - Górki i nowa DDR-ka, później już klasyczna kostka prefabrykowana o szerokości jednego metra pfffff

Cel

Sympatyczne widoki i dość mało gościnne przesłanie heh

Trochę średnio wyglądał widok na Bieruń

Widok z okolic szczytu na Zbiornik Dziećkowice

Wiadomo

I akcent z Brynowa na zakończenie

=========================================================
W czwartek zaś szkolenie, może zaś z urlopu zapodać? W górach śnieg, idzie się poślizgnąć i łbem o kamień pisnąć? Żart oczywiście ale tak, jesień idzie zdecydowanie, więc powodzenia ze mną :P

Tak optymistycznie na koniec ;]
Fotki:
Ostatnie chwilę dworca (Murcki) na Tartacznej :(

Odpoczynek w miejscu wiadomym heh

Dzielnica Lędzin - Górki i nowa DDR-ka, później już klasyczna kostka prefabrykowana o szerokości jednego metra pfffff

Cel

Sympatyczne widoki i dość mało gościnne przesłanie heh

Trochę średnio wyglądał widok na Bieruń

Widok z okolic szczytu na Zbiornik Dziećkowice

Wiadomo

I akcent z Brynowa na zakończenie

=========================================================
W czwartek zaś szkolenie, może zaś z urlopu zapodać? W górach śnieg, idzie się poślizgnąć i łbem o kamień pisnąć? Żart oczywiście ale tak, jesień idzie zdecydowanie, więc powodzenia ze mną :P

Tak optymistycznie na koniec ;]
Kategoria Rower
W świecie Disneya?
-
DST
38.49km
-
Czas
01:46
-
VAVG
21.79km/h
-
Sprzęt Szkodnik
-
Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 22 września 2018 | dodano: 24.09.2018

Po wczorajszym dniu, gdzie jednak o jakimkolwiek kręceniu nie było mowy, bo ślub znajomych o 15:00 ...
Zdjęcie poglądowe :D

... to dziś już musiałem się ruszyć, choć na jakiegoś gluta.
Glut finalnie wyszedł ... późnopopołudniowy, gdyż choć za imprezę weselną podziękowałem, to spotkanie z Diobłem i piwa wypite na Rybaczówce, na garażu i na oś Witosa, zagryzione kebabem, poskutkowały porannym prawie jednym promilem xD
========================================================
Co do genezy to zainspirowało mnie to o to zdjęcie. Może to nie jest(?) do końca Wielki Piec "Huty Pokój" (widok z niej u naszego śląskiego człowieka pająka => https://www.youtube.com/watch?v=r6juHLDkSzI) ...

... ale jednak dawno w Rudzie Śląskiej nie byłem ;]
Ustawka z Diobłem na 14:40 nie wyszła, bo uciekł mu autobus, na autobus godzinę później zaspał i zostało mi jechać samemu xD Także przed 16:00 wystartowałem i przez Ligotę, Panewniki i Kochłowice dotarłem do jakże górkowatej Rudy, dostając w międzyczasie informację o poprawinach, które odbywały się na de facto "moich" działkach. Ofociłem więc kilka ciekawych miejsc i zabrałem się do powrotu. Dodam że wiało i to dość mocno, do tego zaczęło siąpić (ino w Chorzowie xD) i poprzez jedno delikatne zgubienie szlaku, dotarłem przez Batory i Witosa do bazy, gdzie jeszcze na chwilę wstąpiłem na wyżej wymienioną salę celem zobaczenia co i jak ;]
Trasa => https://www.relive.cc/view/e1203227755
Fotki:
Coraz bliżej jesieni, niestety ...

Ruda Śląska

Jak widać ;]

Parafia pw. Świętego Pawła Apostoła

Cel ;]

Z powrotu, Chorzów LOVE??? xD

===========================================================================
Młodym gratuluje :)
Tak samo jak sobie za poranne zaspanie do roboty i wzięcia "eNŻetki" :D
Rozwodowe na dzień dobry :P

A na poważnie:
Tomku, nadszedł twój czas :DDDD

Ja se jeszcze poczekam :D

Kategoria Rower
Róża Wiatrów + szczyt, szczyt :-D
-
DST
131.53km
-
Czas
05:51
-
VAVG
22.48km/h
-
VMAX
52.62km/h
-
Sprzęt Szkodnik
-
Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 20 września 2018 | dodano: 21.09.2018

Witam z szerokim uśmiechem => przepiękna prognoza, fantastyczny dzień i jak tu nie kochać pogody, skoro w drugiej połowie września funduje nam trzydziesto- stopniową temperaturę :)
Oj nie, ja w takich warunkach bankowo pracować nie będę i myk z dnia urlopu :-) Tak wiem, jestem inny, ale ten obrazek dobitnie określa mnie ... i jednego kolegę komentującego tu (dzięki) od czasu do zawsze :-D

Wolne w sumie miałem oszczędzać na babuszkę, no ale sorry :-P Zły wnuk jestem :-D
============================
Rano żeby sobie nie rozstrajać organizmu, postanowiłem że nie będę zmieniać ustawień budzika. Wstałem więc tak jakbym normalnie ruszał na DPD, coby bez stresu chwilę po 7:00 rano zjawić się na zakładzie, celem nie ruszania niczego i napicia się kawy xD
Po godzinie 8:15, temperatura (rano jechałem w długich spodniach) zaczęła się klarować do w miarę normalnych wartościach (19*C), więc mogłem ruszyć na odkładany gdzieś od około półtorej miesiąca wyjazd na Róże Wiatrów (pozdro Filip), znajdującą się w pobliżu Pustyni Błędowskiej, czyli miejsca którego rok w rok również nie mogę ominąć ;) Klasyczne dwie pieczenie na jednym ogniu, chodź wróć, nawet trzy pieczenie, WRÓĆ cztery!!!! Ale o tym za chwilę :-)
Na start obrałem standardową trasę na jezioro Sosina, czyli pojechałem przez okolice giełdy samochodowej w Mysłowicach, Niwkę i Browar, a później zamiast jechać na Jaworzno, odbiłem se na Sławków :-) Tu się trochę wlekło, ale przynajmniej wiedziałem gdzie jechać heh. Później stety/niestety musiałem co chwilę sprawdzać mapę, żeby zobaczyć czy na pewno kieruje się w odpowiednią stronę - na całe szczęście obyło się bez zawirowań. Bez zawirowań? powiedzmy heh, sinusoida była tam dość niezła! :-D
Wpadłem na mój zamierzony cel, gdzie popas, oszukane piwo (czytaj owocowe xD) i relaks :) Kolejne punkty mojego tripu określały się w sumie same, bo skoro i tak musiałem wracać, to bez sensu byłoby ominąć na przykład punkt widokowy w miejscowości Chechło. Tak też zrobiłam, odwiedziłem i zabrałem się do powrotu.
Pierw super cudowny zjazd (który niestety zakończył się mega długim podjazdem xD), następnie pojechałem trochę drogą nr 790, no i coby tu rzec? Na 85 km mnie odcięło, ale tak że po prostu zaczynałem powątpiewać w moje możliwości i zaczynałem kombinować z powrotem pociągiem z DG ;/
Dobry Sneakers, przegryziony bułką z zymftem i wusztem, chwila pogapienia się w internet i co się okazało? A na to, że byłem jakieś trzy kilometry od najwyższego szczytu Dąbrowy Górniczej ... słynnego Łeverestu, który również widniał na mojej tablicy na ten rok :) No idealnie, ino jak na niego trafić? Trochę gruntowo, trochę po pokrzywach oraz jeżynach, z rowerem na plecach, udało mi się finalnie znaleźć wierzchołek. Szkoda że jakiegoś owocowego izo nie miałem, bo zacnie tak zdobyć najwyższy szczyt okolicy heh.
Po szczytowaniu (nadeszły nowe siły), Endo zaczęło zaczęło wariować, ale to nieistotna sprawa. Bardziej istotne było to że musiałem jakoś wrócić, a trafiłem wręcz idealnie, bo było chwilę po 15:00, więc cała załoga Huty Katowice (która jak sama nazwa wskazuje, znajduje się w Dąbrowie Górniczej) wyjeżdżała ze zmiany. OK przeżyłem, więc fajnie, ale ruch na drogach był taki, że niestety musiałem plany pozmieniać - bez sensu było się pchać na Centrum. Niby minus ale plus, bo w planach na ten rok miałem również Pogorię :) Przekręciłem więc przez Gołonóg, następnie koło jeziorka, Park Zielona i przez Będzin i Sosnowiec ( durna DDR-ka ) ...

... do katowickiej ulicy Sosnowieckiej i poprzez okolice mojej pracy oraz Zawodzie, dojechałem do D3S gdzie ... prawie zdechłem xD Trudno, trzeba było przemęczyć te ostatnie 6 km i udać się na zasłużonego Żubra na garażu.
Później jeszcze na szybko na obiad i na spotkanie z Janiolem. Na końcowym odcinku temperatura zmalała do skromnych 27*C, szkoda :D O wietrze natomiast pisać nie będę, bo po co się denerwować? Napiszę ino że czasem był i ... był niekorzystny :D
Trasa => https://www.relive.cc/view/e1201234277
Endo, prócz okolic Łosienia spisało się na piątkę ;]
Fotki
Rano klimatycznie ;]

Z trasy


Cel główny ;]

Szykuje się jakaś impreza

Punkt widokowy "Dąbrówka" - lubię to miejsce :)

Pod Pustynią, być musi ;))

Niespodzianka na szlaku - oj nie!!!! Nie dam się zaś nabrać :DDDDD

Patelnia ;)

Huta Katowice (po lewej, w dolnej strefie) z okolic Błędowa

Najwyższy szczyt Dąbrowy Górniczej i widok z niego + chaszcze :P


Huta Katowice z trochę bliższa :)

Pogoria III

Głupota prosto z Będzina - najlepszy na "Śląsku" singiel i taka akcja XD

D3S i coby tu napisać? Moje koła 2,25 są za małe, jak na ten postój. Gratulacje :DD

Jutro spokojny dzień (EDIT: 11km + fotki =>https://www.relive.cc/view/e1202088828), sobota
===================================================
No to się biorę, choć ...

... w sumie hmmm ....

:D
Kategoria Rower
Samotna na Gaikach
-
DST
25.30km
-
Kalorie 3217kcal
-
Aktywność Wędrówka
Poniedziałek, 17 września 2018 | dodano: 19.09.2018

Co do genezy, to już w niedzielę zaczynały do mnie docierać informacje, że przyszły tydzień ma być mega ciepły i ładny :) Jeszcze trochę się wahałem, ale jednak jak zawitałem w poniedziałek do roboty, odpaliłem swój służbowy program, to stwierdziłem że rzucam to wszystko i wyjeżdżam w
Poza tym taka sytuacja ...

świat się kończy (i dobrze!!!!), więc trzeba korzystać! :-)
===========================
Po głowie kłębiły się jeszcze myśli żeby wziąć dwa, albo nawet trzy dni wolnego i trochę w tych górach zostać, ale po raz kolejny rozsądek zwyciężył i jednak wolę mieć jakąś rezerwę taktyczną na wypadek babuszkowych ekscesów.
BTW: edytując to, już wiem że nic z tego => jutro wolne i rower :P
Teraz ino jaki szlak i cel? W sumie najbardziej chciałem Rysiankę, ale to poczekam na Łukasza, bo bym dublował już znany mi odcinek ... a poza tym jednak jestem ciekaw tej drogi z Sobotni. Kolejnym planem który przemknął przez moją głowę, było przejście z Wisły do Łodygowic przez Równicę, Błatnią i Klimczok (robiłem to zimą, ino w drugą stronę => o tu: http://lapec.bikestats.pl/1655568,A-co-to-sie-stal...), ale olałem. Myślałem też o Rycerzowej i Mładej Horze (kolegi poszukać), lecz do Rajczy pociąg (z przesiadką na autobus) jedzie niecałe 2,5h czyli pięć godzin w obie strony - no, za długo ;/
Wyszło że zupełnie sympatycznym odcinkiem był też częściowo robiony przeze mnie i Diobła (o tu => http://lapec.bikestats.pl/1688248,33-Gaiki.html) szlak ze Straconki na Gaiki ... a później się pomyśli :-D
Niby wszystko ustalone, ale jednak z rana standardowo, mózg po kawie zaczął pracować na jakiś niepoważnych obrotach i przeszedł mi przez myśl plan żeby zabrać ze sobą Szkodnika i z Gaik zrobić Czupel i górę Żar.
O nie, co to, to nie!!!!!! Relaks ma być!! :-) Także pod prysznicem głowa się trochę ostudziła i poprzez zapakowanie czterech sztuk napoju z dużym ssakiem w logo, niespodzianki z Poznania, kanapek, litra wody, coli, chipsów imitujących smak kebaba, jakiegoś izotoniku i resztek mojego pozytywnego nastawienia ruszyłem na pociąg na godzinę 8:47.
W Zugu pustki i nawet nie wiem kiedy, po trochę ponad godzinie znalazłem się w Bielsku-Białej Leszczynach :)
======================================
Na start, pierwszym planem było dojście do bielskiej dzielnicy Straconka. Szkopuł ino w tym że wzdłuż rzeki już hasałem (we wspomnianym tripie z Marcinem), więc trzeba było trochę inaczej pokombinować ^_^ Wybrałem szlak czerwony, który na pierwszy rzut oka na atrakcyjny nie wyglądał. No, nie pomyliłem się :P Pierw przez jakieś domostwa drogą asfaltową, później trochę pod górę, trochę w dół i znalazłem się na drodze prowadzącej z Bielska do Międzybrodzia Bielskiego. I tu nawet dość przyjemna niespodzianka, gdyż jakimiś tam skrótami, udało mi się ściąć dość porządny odcinek i znalazłem się w sumie tam gdzie chciałem :-) Później już ino spokojne nabieranie wysokości do mojej największej atrakcji tego dnia czyli: platformy widokowej na szlaku ze Straconki do szczytu Gaiki. W sumie to na platformie byłem ino przez chwilę (bo pszczoły xD), ale "na dole" zrobiłem se relaks :-)
Odpocząłem i ruszyłem dalej. Szło się błogo (szeroką drogą) i tak miło że ... prawie przegapiłem szczyt (808m n.p.m.) xD. Później zacząłem schodzenie (i kalkulowanie) do przełęczy . Po Przegibku (663m n.p.m.) ponowne "wejście" na schronisko (909m n.p.m.=> szlak niebieski + żółto-czerwony), wysłuchanie małżeńskiej kłótni o piwo (xD) i poprzez sklep, do szlaku zielonego ... który przestrzeliłem heh.
Trudno, poszedłem żółtym, z którego odchodziła pożarówka, dzięki której finalnie znalazłem się ponownie tam gdzie chciałem ;] Po niej drugi raz odwiedziłem przełęcz pod Łysą Górą (585m n.p.m.) i odbiłem na szlak czarny, który to już kiedyś "robiłem" z Gochą. O tu => http://lapec.bikestats.pl/1605418,Ja-Gut.html
Na końcu tego szlaku znajduję się jeszcze https://silesion.pl/bielsko-biala-trwa-wyburzanie-... słynny Stalownik, który to tym razem postanowiłem zwiedzić z bliska :) Niestety wejść się nie dało, ale choć dzięki pokrzywką na zboczu będę zdrowszy :D Po tej atrakcji zostało mi ino doczołgać się asfaltem do stacji i poczekać dziesięć minut na pociąg, który zapewnił mi powrót na jednym (dziesięciogodzinnym) bilecie ;] W Kato jeszcze obiad w formie ostrej pizzy i do bazy, już autobusem :)
Czemu w tytule jest napisane Samotnia? Osoby spotkane na szlaku:
- trzech grzybiarzy
- dwóch rolników na ciągniku
- (wspomniane) kłócące się małżeństwo na schronie
- rowerzysta
- Pani w sklepie
- laskę która siedziała pod sklepem i ryczała (głośno rozmawiała) do telefonu - na trybie głośnomówiącym, bo jak :P
Reszta dnia, pusto ... czyli IDEALNIE :)))
PS: Decyzja o zostawieniu Szkodnika była najlepszą decyzją dziś => pogoda mega super, temperatura również - idealnie? No nie!! wiało, i to mocno ;)
===================================================================
Trasa => https://www.relive.cc/view/e1200032003
Endo na początku i przy końcu dnia trochę wariowało - powinno wyjść około 26 kilometrów i tysiąc metrów przewyższenia ;]

Fotki:
Początek wycieczki i widok na Kozią Górę

Szlak czerwony - okolice Łysej Góry (652m n.p.m.)

Z przełęczy nad Łysą Górą do Straconki

Kąsek cywilizacji

Jesień się coraz mocniej wkrada do lasu ;/

Czerwonym na ...

... widok ;]


Szczyt ;]

Widok z tarasu schroniska na Magurce Wilkowickiej (909m n.p.m.) na górę Żar

A tu, maszkety z widokiem na Skrzyczne :))

Migawki z zejścia

Stalownik

Końcowy asfalt ;)))

A Na koniec dwie małe(?) rzeczy (nie, powerbank, nie :P), które ze mną chodziły :D

================================================================
PD: Tak, pizza była ostra xDDDDD

Kategoria Góry