Lapec prowadzi tutaj blog rowerowy

Rowerowo-górski blog cyniczno-ironiczny ;]

Wpisy archiwalne w kategorii

Góry

Dystans całkowity:4528.27 km (w terenie 234.97 km; 5.19%)
Czas w ruchu:09:04
Średnia prędkość:19.78 km/h
Maksymalna prędkość:58.50 km/h
Suma kalorii:467613 kcal
Liczba aktywności:231
Średnio na aktywność:19.60 km i 2h 16m
Więcej statystyk

1/3 Orla Granatnia

  • DST 23.33km
  • Kalorie 3446kcal
  • Aktywność Wędrówka
Sobota, 9 września 2017 | dodano: 13.09.2017


No i możemy zacząć opowiadać jak nam było w Kościelisku :) Na początek jednak trzeba napisać piątkowe przygody więc praca po której delikatnie na rower, następnie babuszka i spotkanie pierw z Zientasem a później z Anią i Diobłem. Tak się sympatycznie gadało że wylądowałem w domu grubo po północy xD a że wyjazd był zaplanowany na 3.30 rano (przełożony z 4.00) to już się spać nie opłacało :D I by było zgodnie z planem ale kto nie ryzykuje ten szampana nie pije. Zapukałem na mesendżerze do moich kompanów wyjazdu i wyszło że Michał już nie śpi a Łukasz ... no cóż, się obudził :D I tak wyjazd przyśpieszony, ruszyliśmy w stronę Wesołej już o godzinie 2.45 :) Odbiór Łukasza i ląduje w objęciach Morfeusza na całą drogę, no oki na siku mnie obudzili :D Takim oto sposobem już o 6 rano (po uiszczeniu 20 zeta na parking, a jak!) mogliśmy wyruszyć na szlak i ominąć opłatę parkową ;]

A szlak do Murowańca w końcu urozmaicony bo startowaliśmy z Brzezin a nie jak zawsze z Kuźnic. Już nie raz opisywałem jak uwielbiam ten odcinek xD Po półtorej godzinie (po kocich łbach - przez Dolinę Suchej Wody która jest ponoć najmniej ciekawą spośród wszystkich na Halę Gąsienicową) osiągamy schronisko gdzie przerwa śniedaniowo-herbatkowa. Mi tam cały odcinek leśny nie przeszkadzał a sam potok Suchej Wody (płynący częściowo pod ziemią stąd nazwa) bardzo sympatyczny. Następnie poprzez Staw Gąsienicowy (łatwy marsz po kamiennych płytach) osiągamy Kozią Dolinkę gdzie rozpoczynamy zabawę :) I w tym miejscu chciałbym przeprosić z całego serca wiatr który opisywałem nie raz, nie dwa. Tam wiało tak że głowę chciało urwać ... do tego standardowo zapomniałem opaski na łeb xD Z zimna i wiatru aż mnie kręgosłup zaczął boleć - całe szczęście Łukasz miał zapasowy komin który został przerobiony na opaskę i radę dał :)

Co do samego odcinka głównego to mega fajny był, osób również stosunkowo mało wiec się nie korkowało :) Pierw przez piarżysko dochodzimy do ściany (Rysy Zaruskiego) następnie musieliśmy wspiąć się na kilka wielkich głazów, które prawie cały rok są mokre i śliskie co trochę komplikowało wspinaczkę. Później pojawiły się pierwsze sztuczne ułatwienia czyli łańcuch i metalowa poręcz. I tak do góry aż po naszej lewej stronie pojawia się narysowana trupia czaszka czyli czas na 20-metrowy komin który też na całe szczęście również był dobrze ubezpieczony łańcuchem. Dalej mijamy kolejne ułatwienia dzięki którym przepaście wydają się jakoś mniej straszne i tak docieramy do szlaku czerwonego. Orla jak orla tym razem zawróciła nam Łukasza który po osiągnięciu Żlebu się wrócił - widocznie spodobał mu się ten czarny po łańcuchach hehe. No ale dziwić się nie ma co, 25-metrowy komin Czarnego Mniszka potrafi zrobić wrażenie choć finalnie nie jest jakoś mega skomplikowany do przejścia :) Jeden wariat mnie tam nawet wyprzedził xD Do Zadniego prócz dość ciekawej przepaści raczej bez problemów, następnie trawersujemy zbocze bardzo wąską ścieżką. Dochodzimy pod Pośrednią Sieczkową Przełączkę, później trochę na łapkach, Pośredni Granat - znów łapki idą w ruch, szczelina, mała rynna i zdobywamy Skrajny Granat na którym już ino dwie opcje były do wyboru => albo dalej walczymy Orlą aż do przełęczy Krzyżne albo żółty do Stawu Gąsienicowego.

Padło finalnie na tą drugą opcję i po popaczeniu na kapitalne widoki jak i na Dolinę Gąsienicową jak i popularną "piątkę" czyli Dolinę Pięciu Strawów zaczynamy schodzenie szlakiem żółtym który ciągnął się dość długo. Do tego oczywiście cały czas wiało xD Całkiem sympatyczny trip, bankowo prostszy niż ten przed rokiem => http://lapec.bikestats.pl/1504856,Orla-Perc-Zwarat... choć po tyłku dostałem ;] W schronisku ponownie spotykamy się z Łukaszem, ogarniamy jakieś piwko i tą samą drogą co rano do auta, McDonald i do pokoju. Pogoda była dobra, towarzystwo zacne, jutro dalsza część wyjazdu więc jakieś piwko i nyny regeneracyjne :)
=================================================================
Trasa:
https://www.relive.cc/view/e998778652

Odcinek schronisko - schronisko => reszta lasem więc nudno

Fotki:
Piątkowe smakołyki ;]

I już konkrety ;] Początkowy odcinek wczesną porą :D

Chwila przed stawem i pierwsze zaglądania na grań które delikatnie mówiąc nie zachęcały

Wiadomo ;]

I staw z górki, warunki wietrzne widoczne xD

Jeszcze wyżej ...

Widać już nasz cel ;]

Rozpoczynamy zabawę heh


Komin


Ściana (wejście na Czarny Mniszek) która pozamiatała Łukasza, w sumie mega pozytywnie: jak się nie czuje to po co ryzykować :)

Orla Perć


Skrajny Granat, ostatnie podejście i zostanie INO droga w dół

Na celu samojebka :P
Opaska wymiata D


Tam idziemy :D


Relax z widokiem na Kościelec ;]


Nosiłem i nosiłem aż w końcu nadszedł ten moment :D

Później dublowanie odcinka więc zaoszczędzę se transfer. Ludzi w schronie ino pierdyliard :D
==========================================
Taka sytuacja hmmmm

Chyba coś niedouczony jestem :P


Kategoria Góry

3/3 Trzy Korony & Sokolica

  • DST 14.10km
  • Kalorie 2730kcal
  • Aktywność Wędrówka
Poniedziałek, 28 sierpnia 2017 | dodano: 01.09.2017

Nowy transfer, nowe możliwości więc jazda z ostatnią częścią naszego wyjazdu do Bukowiny.

Wieczór po Krywaniu już był trochę bardziej towarzysko - alkoholowy (przynajmniej w moim przypadku :P) no ale to przez fakt że było już praktycznie bez stresów.  A że w górach sączy się przyjemniej to gdyby nie nagły atak snu to mogło by się skończyć "niezłą klepą" :D A czemu napisałem że bez stresów? wynikało to z faktu że z opcji które nam zostały mieliśmy ino dwie możliwości - Pieniny lub "Krokiew" (1378m n.p.m.) w Tatrach. Krokiew dałem w cudzysłów dlatego że sam szczyt jest niedostępny dla turystów - szlaki wiodą jego zboczami ale właśnie te zbocza są przyjemne :) Interesował mnie przede wszystkim czarny z Zakopanego na którym znajduje się Sarnia Skała którą bym chciał zrobić ;] Do tego ludzie polecają i Ścieżkę pod Reglami i Dolinę Białego a szlak nie należy ani do najdłuższych ani do najtrudniejszych. No ale wszystkiego na raz zrobić się nie da więc padło na opcję pierwszą. Co do szczytów obyło się również bez nieporozumień gdyż ja chciałem na Trzy Korony a Łukasz na Sokolice a że te szczyty są blisko siebie to dublując delikatnie mały odcinek można podczas jednej wycieczki bez zbędnego trudu zrobić oba ;]

Padło na taki wariant ;]


I tak po nocy która ponownie zleciała za szybko, poranek, śniadanie, pakowanie się i odjazd do Krościenka w którym meldujemy się trochę po godzinie 11.00, ogarniamy parking za dychę (nie chciało się szukać darmowego :P) i fru na tripa. A szlak pomimo faktu że górki malutkie uroczy (-: Bankowo chyba numer jeden żeby pokazać obcokrajowcom, wytyczone ścieżki które jednak nie psują górskiego klimatu są tam bardzo sympatycznie poprowadzone :-) Co do "towarzystwa" to o ile na starcie było luźno to im dalej w gorę tym więcej ludzi (nawet się nie spodziewałem bo to przecież był poniedziałek) ale na całe szczęście wszyscy mili więc fajnie :) Aż strach pomyśleć co tam się w weekend działo heh. Na szlaku z ciekawostek odhaczyłem sobie dobry uczynek :) Pamiętając sytuację z Wisły i załatwieniu przez Bartka nam piwa na drogę postanowiłem wyrównać rachunki i również pewnemu Panu odstąpić Żubra => oczka miał jak Kot za Shreka do tego coś tam marudził do żony że tego brakuje :D Dobrze że miałem zapas :P 

Wracając do spaceru - oba cele zostały zdobyte bez żadnych obawień tym razem już legalnie (no prawie leśnik mi zwrócił uwagę przy Trzech Koronach) z piwkami w ręku :) Widoki bardzo przyjemne i miła niespodzianka że oba szczyty szło zobaczyć na jednym bilecie :-) czyli 2.50 za sztukę => opłacało się. Później jeszcze ino w dół szlakiem koło Dunajca pooglądać Flisaków, do sklepu na loda i prowiant na drogę i powrót (ok 17.00) na Śląsk zahaczywszy jeszcze dwukrotnie o KFC i kubełek dla jednej osoby za dychę i około 22.00 zamykamy wycieczkę.

Wyjazd na bank na plus, pokój jak za 30 zeta mega fajny, pogoda postraszyła ale dała radę, negatywów brak :D Teraz planowane dwa dni odpoczynku i może jakieś DPD zobaczymy ;] Martwi fakt że ponoć pogoda na weekend się delikatnie kaszani więc zobaczymy czy się uda coś większego pokręcić. W sumie jestem ciekaw jak tam forma rowerowa i ile z niej zostało :-D
=======================================
Cele:
1) https://pl.wikipedia.org/wiki/Trzy_Korony_(szczyt)
2) https://pl.wikipedia.org/wiki/Sokolica_(Pieniny)
Trasa:
Przewyższenia zaś szlag trafił, wariuje jak widzę na postojach, będzie trzeba chodzić z auto pauzą :)
Zgodnie z endo Łukasza było ok 1280m przewyższenia

Fotki:

Początkowy widoczek :)

W tym miejscu byliśmy dwa razy :) Miło było posłuchać jak ludzie się zastanawiają gdzie iść a co olać :D

Widok na Tatry z Trzech Koron - wiało tu dość godnie xD
Na szczyt oczywiście nie odbyło się bez kolejki :D 


Zakosiłem z Wikipedii zdjęcie szczytu z trochę innej perspektywy sesese :P

===========================================================================
Dodam trochę zdjęć szlaku bo mega ładny i chyba chce go kiedyś zimą zrobić :)




=======================================================================
Nieśmiertelna sosna na przed szczytem ciągle ma się dobrze ;]


Widok ze szczytu Sokolicy

O tam jest spływ Dunajcem :P
Widok z góry ...


... i dołu ;]
Mało klientów, mało dudków ... Chyba smutek :D


W połowie września o ile pogoda pozwoli ponownie uderzamy w Taterki :-) Tym razem już polska strona coby sobie łańcuchy przypomnieć :-) Mam nadzieję że jakiś śnieg niespodziewany nie spadnie XD
===============================
Nic nie poradzę :D


Kategoria Góry

2/3 Kriváň 2494m n.p.m.

  • DST 16.26km
  • Kalorie 4033kcal
  • Aktywność Wędrówka
Niedziela, 27 sierpnia 2017 | dodano: 30.08.2017

Krywań przede wszystkim jest symbolem odrodzenia narodowego Słowacji, ponadto znajduje się w ich hymnie narodowym oraz na monetach 1, 2 i 5 eurocentowych - to tak z ciekawostek czemu często spotyka się takie określanie. Ponoć tak jak u nas na Giewont, to u nich każdy musi raz w życiu wejść na Krywań.



Po nocy i imprezie malutkiej jazda na kolejny cel. I choć wieczorem zapasów alkoholu było w nadmiarze to fakt że Łukasz rano "robił za kierowce" a ja w sumie wolałem się przykleić do popielniczki i burze oglądać (:D) to nie poszło tego jakoś ogromnie dużo ;] Wódeczka amerykańska w sumie też bardzo słabo szła (zwolennikami "czystej" nie jesteśmy) więc dobrze ze istnieje piwerko które urozmaiciło mi podgląd balangi u Zeusa heh. No ale co jak co główny cel mitingu (czyli szlak na kolejny dzień) udało się nam dość szybko ustalić :) Z pętlących mi się po głowie szczytów typu: Mała Wysoka, Koprowy, Jagnięcy Szczyt ustaliliśmy ... że jednak znienacka że idziemy na "Słowacki Giewont" :) W sumie już tam byłem z Kuzynostre ale na szczycie było mleko, Łukasz natomiast w ogóle nie był więc postanowione ;] Dopiliśmy co mogliśmy, prysznic i spać.

Poranek nastąpił błyskawicznie, kawa, kanapka z konserwą i przed 8.00 do auta. Po chwili jeszcze sklep (drogi psia mać) i mogliśmy ponownie udać się na Słowację. Na miejscu meldujemy się około godziny 9.15 gdzie parkujemy (tym razem już za 4,90 Ojro) na dawnym miejscu Važeckiej chaty (1182m n.p.m.) czyli po prostu schroniska Ważeckiego które .... spłonęło w 1999roku. Okienko pogodowe było w miarę pewne do około godziny 17.00-18.00 a szlak zaplanowany na 8 godzin :D
W dechę ... no to zasuwamy na narodową górę Słowaków która w sumie jest ino 5m niższa niż nasze Rysy heh.
===================================================================
Z parkingu piwo w dłoń i jazda szlakiem czerwonym, dlaczego ten? Tu zdecydował fakt odczytania nachylania szlaku a ten był zdecydowanie bardziej płaski (od powrotnego) i nogi się mogły ponownie przyzwyczaić :) Przez około 4 kilometry (wśród Wierzbówki Kiprzycy i delikatnych ostatków jagód - uroczy fragment) robimy ponad 250m przewyższenia i odbijamy na Jamskim Plesie (1448m n.p.m.) na niebieski gdzie już mozolnie pniemy się do góry. Po raz kolejny szlak mega widokowy, po raz kolejny pogoda wytrzymała więc pomału nabieramy wysokości żeby poprzez Krivánsky žľab (2140m n.p.m.) zdobyć górkę.

Na szczycie meldujemy się o godzinie 13.40 czyli z planowych 5 godzin wyszło nam ino 3.5h :) Doliczając jeszcze tłumy na ostatnim szczytowym kilometrze to całkiem niezły wynik. A co do ostatniego odcinka => godzinny etap (trudność na ok 4/10 bym określił) gdzie idzie więcej Polaków niż Słowaków i oczywiście każdy mądrzejszy. Teksty w stylu "kijki schowaj", "idzie deszcz, wracaj" puszczałem co chwile mimo ucha :D Pogoda była stabilna a z kijkami w ręku umiem się wspinać :)
Na Krywaniu skoro mieliśmy zapas czasowy to przerwa :) Tym razem już bez oazy i innych pielgrzymek :D Ino hmm teraz co, głupio tak piwo otwierać i ćmika zapalić xD Wykonuję lekka wizję lokalną i co? Na szczycie ponowne kolonie rodaków i ... większość z piwem :-D Jestem wśród swoich hehe. Szybki Żuberek i możemy się rozkoszować widokami m.in na ... Giewont (:D) ale również Kasprowy, Rysy i wiele innych :) Schodzenie rozpoczęliśmy około godziny 14.15 z informacją że deszcze się przesunęły w okolice godziny 18.00 tak więc kolejna zmiana garderoby (chyba ze 3 razy się przebierałem xD) i po kamyczkach oraz "telewizorach" w stronę dołu. Dodam ino że "atak szczytowy" był lekko ekspozycyjny więc pomału zmierzaliśmy ku Wielkiemu Żlebowi Krywańskiego. Później już ino do auta. Skromne 2.10h które poszły sprawnie wśród kosodrzewiny (dominowały oczywiście limby i kosówki) i jedynym urozmaiceniem był bunkier partyzancki z czasów II wojny światowej. Nic szczególnego z wyjątkiem wzmianki że w marcu 1945 zginął tam Štefan Morávka. Jego imieniem nazwano schronisko przy Popradzkim Stawie - to tak ino w ramach kolejnej ciekawostki ;]

Przy aucie opadów ani widu ani słychu więc piwo, później dwa na drogę i do McDonald's do Zakopanego => drugi raz na kolację w Bukowinie się nabrać nie damy :P I na tym postanowiliśmy skończyć Słowacka cześć dłuższego weekendu, dzień wykupionego ubezpieczenia niech se zainwestują :-P
Kolejny sympatyczny szlak, trochę ino wiatr na grani przeszkadzał no ale nie takie wichury się przerabiało :D Pojedli i na pokój gdzie jakiś alkohol i nyny ... jutro Pieniny :-P
========================================================================
Cel => https://pl.wikipedia.org/wiki/Krywań
Trasa:
Nie patrzeć na liczbę przewyższeń :P
Choć tu i tak nie było najgorzej, na Sławkowskim wyliczyło mi ponad 22km w górę :D
Dystans ukradziony od Łukasza, przewyższeń ok 1600m powinno być, wczoraj 1800m
Fotki:
Cel ponownie widziany już z parkingu :)

Pierw delikatna wspinaczka a raczej spacerek :)

Obiad :D

Koniec drzew i ponownie widoczki miażdżą ;]

 Widok na Malý Kriváň - 2334m n.p.m.
PS: Wiadomo atrapa :)


Rzut oka na szlak powrotny + skaliste zbocze Wyżniej Przehyby (Vyšná priehyba, 1982m n.p.m.)

I rozpoczynamy wspinaczkę ...

... na szczyt gdzie w nagrodę za rozplatanie flagi ... nią obrywam xD

A przy rozplątywaniu miałem takie coś pod nogami ... niewdzięczna flaga
"Drzewiec" w prawym dolnym rogu


Z góry na Tatry Wysokie => Rysy, Hruby, Mięguszowiecki oraz Dolinę Ważecką z czwartym pod względem głębokości stawem Tatr Słowackich - Zielonym Stawem Ważeckim (Zelené pleso Krivánske 2017 m n.p.m.). Niedostępny dla turystów – rejon doliny podlega ścisłej ochronie.

Schodzimy w kierunku Krywańskiej Przełączki

Prężniej trochę nudnawo wśród kosodrzewiny, końcówka już typowo w stylu beskidzkim ;)

Jeszcze delikatne (1 minuta) zejście ze szlaku w celu zobaczenia bunkra partyzanckiego ...

... i do auta :)
===============================
A tu moje foto ze sklepu :D Upominki hehehe a w prawym dolnym informacja że loda nawet można za darmola zarobić :D

PS: przerwa techniczna do piątku ;]


Kategoria Góry

1/3 Na Sławka 2452m n.p.m.

  • DST 19.36km
  • Kalorie 4396kcal
  • Aktywność Wędrówka
Sobota, 26 sierpnia 2017 | dodano: 29.08.2017


A dzień dobry, po hattricku DPD i piątkowych ogarnięciach spraw bieżących nastał poranek wróć trwała noc (:D) podczas której wystartowaliśmy z Łukaszem w stronę szczęścia ^_^ Co poniektórzy delikatnie wątpili w moje wstanie ok 3.30 w nocy ale się udało :) Krzywe te ścieżki na Ochojcu mają jak rany xD
==========
I tak o 4.30 rano ruszyliśmy autem w kierunku Tatr. Nowy Targ (z tam dwoma pitt stopami) udaje się nam ogarnąć w okolicach godziny 7.00, Biedronka i na szlak do słowackiej miejscowości Stary Smokovec (1023m n.p.m.) gdzie obieramy kierunek na główny cel tego wyjazdu czyli Sławkowski Szczyt.

Rok temu podczas tego wypadu http://lapec.bikestats.pl/1499463,Czerwona-Lawka-2... widzieliśmy że musimy zrobić tą górkę ze względu na widoki. I od samego początku wiedzieliśmy że się nie zawiedziemy :-) Widoki petarda i Tatry i Poprad i Niżne Tatry a zresztą ci ja będę opowiadał, zdjęcia pokażą uroki tej ścieżki (-:

Szczyt po około czterech godzinach udaje się osiągnąć ... nie powiem że bez przeszkód. W okolicach 1800m n.p.m. chwytam dość mocny kryzys który na całe szczęście zostaje spokojnie przeczekany. No dobra Łukasz troszeczkę pomarudził ale kolega i tak mega wyrozumiały :P Na dachu chwila na Zdrowaś Mario (jakaś oaza z Polski doszła) i małe co nieco alkoholowe. Następnie odczekaliśmy chwilkę aż pielgrzymka zacznie schodzić, parę fotek i mozolnie w dół. Trochę kibel że pętli nie szło zrobić ale ... co zrobić (-: Ino na dole poszliśmy przez kolejkę (Hrebieniok - 1285m n.p.m.) nadrabiając trochę dystansu. No i na ostatnim pół godzinnym odcinku szlaku zaczęły się atrakcje :-D Chmury naszły na wierzchołki nasze, zaczęło grzmieć i rura do auta :-D Lunęło jak przyjechaliśmy możne ze 3 kilometry :-)
=============================
Idealnie wliczone, cały szlak na sucho, dzień słoneczny (kremu do opalania zapomnieliśmy xD) a później deszczyk i do tego tym razem nie było Pana od biletów więc 3 Ojro w kieszeni heh. Po tripie niecała godzina jazdy do Bukowiny Tatrzańskiej i myk na piwko i coś amerykańskiego :-)
Cel => https://pl.wikipedia.org/wiki/Sławkowski_Szcz...
Trasa:

Fotki ;]
Świnna Poręba w końcu zalana i taki oto widok w sobotę rano nam się trafił ;]

Nasz cel już w zasięgu wzroku ... miło ... prawie bo 5,15h na czubek :D

Punkt widokowy z taką atrakcją hmmm

Widok na Łomnicę

I delikatny opis => Łukasz apkę testował ;]

Pitt stop nawadniający, do szczytu jeszcze daleko ....

A tu była dobra akcja :D Pies w butach :D
Swoją drogą bardzo grzecznie szedł.


I cel tj: Slavkovský štít => mistrz trzeciego planu przez całą sesję się nie przesunął :D

Atrapa :P

Z powrotu: myśliciel, marzyciel? ... albo po prostu zaś na mnie czeka :P

Koziceły przyjazne :)

A tu nasz cel który z tej perspektywy już się taki płaski nie wydaję ;)

Jeszcze odcinek wzdłuż kolejki i ....

... mogło zacząć padać :P

Jutro być może kolejny opis, a końcówka już jak nowy transfer BeeSa :P
=========================
Coś w tym jest :)


Kategoria Góry

DPD 19/2017

  • DST 26.16km
  • Czas 01:11
  • VAVG 22.11km/h
  • Sprzęt Krossiwo
  • Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 23 sierpnia 2017 | dodano: 23.08.2017


A jednak deszcze niespokojne zagościły na osiedlu mym wczoraj wieczorem i ... ponoć w nocy. Kij wie (takie rzeczy mnie nie budzą :P), rano było ok :) Co to trasy rowerowej to wyszedł najpopularniejszy klasyk o którym nawet nie ma co pisać. Ścieżka jest już tak nudna że Tychy czy Chudów zaczynam traktować jako wycieczkę krajobrazową :D

No ale główna misja dnia dzisiejszego (prócz tej zarobkowej) została ogarnięta -  urlop na poniedziałek podpisany (-: Szkopuł ino w tym że pogoda na weekend się kaszani => znaczy są rozbieżności i to dość spore, niby idzie ocieplenie ale zaś coś może spaść z nieba. Jak Zeus nie będzie "patykami rzucał" to OK ale kolejnej burzy w Wysokich Tatrach przeżyć nie chce heh. I choć Sławkowski jest jeszcze w deszczu do zrobienia (choć 10h iścia na mokrego jest średnią opcją) to jednak burza na łańcuchach jest raczej mało zachęcająca i dyć ponoć troszkę niebezpieczna xD No nic pierwszy szlak jest, co do pozostałych dwóch zobaczymy- zamawiać biletów do lasu wcześniej nie trzeba :-) Najwyżej zrobimy wycieczkę po barach w Bukowinie Tatrzańskiej :-D

Jutro może jeszcze skoczę na rower ale to się okaże po wieczornej prognozie i ... wrażeniu jakie pozostawi dziś GieKSa z Chojnicami. Jak będzie piach to raczej przed snem coś wypije na uspokojenie i jutro przeproszę się z komunikacją miejską :-P

PS: Jak się nie uda pokręcić to tygodniowa przerwa ;]
====================================
D3S z buta ptaka :P

====================
Jadymy, bez wątpliwości :)


Kategoria Góry

3/3 => Prawie Kiczory

  • DST 27.08km
  • Kalorie 2791kcal
  • Aktywność Wędrówka
Wtorek, 15 sierpnia 2017 | dodano: 18.08.2017
Uczestnicy


Taka tam mała podśmiechujka na start :D Patrząc że "leją" ich Azerowie którzy później dostają 5-0 od Szkotów, Niecieczanie a inne wynalazki z Mołdawii wywożą z Warszawy remis to .... ahahaha :D
==============================
Dobra do rzeczy, kończymy relację z Beskidów ;] Kolejny i ostatni już poranek tego wyjazdu => noc w końcu gwieździsta i po raz kolejny o w miarę przyjemnej temperaturze :) I jak po porannym siku myślałem że se poleżę trochę to jednak Bartek już zaczął dawać sygnały heh. Ogólnie kolega całkiem w porządku ale chyba owsiki ma :-D No nic leniwie się zbieramy, ogarniamy ściernisko zwane potocznie polem namiotowym na Przysłupie, śniadanko (oczywiście w formie kubka z Lidla) i ponownie na ścieżkę :-)

Tym razem ponownie rozpoczynamy zejściem gruntowym, następnie trochę asfaltu (żeby nogi odpoczęły) i mamy pierwszy dylemat? Czy jednak Stecówka czy odbić do Wisły Czarnej. Po małych przemyśleniach decydujemy się nie kombinować i poprzez mały szczytek dochodzimy do schroniska na Stecówce (760m n.p.m.), mijając jeszcze po drodze wuchte rowerzystów którzy musieli uważać na żwirek :-D

Kurde chyba tam ze 6 lat nie byłem i już zapominałem jak tam jest przyjemnie :) Piwko z piwnicy i po odpoczynku olewamy szlak i ponownie drogą twardą, mając kolejny pierdyliard rowerzystów trafiamy na Szarculę (740m n.p.m.) gdzie przy drugim piwku ustalamy co następuje: jak na Kubalonce (761m n.p.m.) uda się zaopatrzyć w artykuły pierwszej pomocy (:D) to idziemy na Stożek i kombinujemy dalej, jak nie to misja Wisła. Na przełęczy zaopatrzenie na poziomie wystarczającym więc jednak jeszcze szczytujemy sobie :) I tak powstał mój plan żeby w końcu na Kiczory wejść :-)

Pierw idziemy sobie dość żwawo wspólnie, mijamy Beskid (824m n.p.m.), później dochodzimy do przełęczy Łączecko (774m n.p.m.) i standardowo zmieniamy plan w którym .... olewamy Kiczory xD. No dobra wejdę tam kiedy indziej. Tradycji wyjazdowej stało się zadość :P Od tego miejsca już jak frytki na talerzu każdy osobno, każdy swoim tempem zdobywamy kolejne metry. Ja z Bartkiem po około trzech kilometrach łączymy siły i idziemy na schronisko, Diobeł natomiast lekko gwizda kierunki i dochodzi praktycznie do ... Kiczory :-D Dobrze że jakoś strasznie daleko nie zaszedł i wczas się kapnął że coś jest nie tak, ot nasz błąd, trzeba było poczekać na końcu podejścia ;/

Po wspólnym odpoczynku i zasięgnięciu informacji na temat pociągów które odjeżdżają dopiero z Wisły Obłaziec (z Głębiec zastępcza) oraz ilości osób które były na Stożku (978m n.p.m.) olewamy Czantorie czy tam choćby Soszów i schodzimy szlakiem zielonym do Głębiec. Każdy już szedł szlakiem (Stożek - Czantoria) => to chyba najpopularniejszy szlak województwa Śląskiego, do tego wuchta "pikników" wjeżdżających kolejką więc bez sensu. A nasze zejście mega przyjemne :-) Ładny widoczek plus yyy jedna śliczna pani :D I tak sobie idziemy (ok 35 minut) aż do płyt i zaś asfaltu. No jeszcze na końcu liźnięte trochę gruntu ale to już było dojście do PKP gdzie ... nastąpiło szukanie zastępczego busa i błagalnego szukania wzrokiem sklepu w celu zakupu jakiegoś izo do pociągu. Zakończone fiaskiem że dodam ale od czego mam Diobła który miał jedno "zachomikowane" i Bartka który ogarnął jakieś w pociągu. Ogólnie to by się na skrzydłowego nadał, ogarnął milion rzeczy na tym tripie :-D 
=========================
Trasa => Schronisko PTTK "Przysłup" - Wisła Głębce

Fotki:
Pole namiotowe psia mać xD

Dobra, zapomnienie => znów na szlaku :)

Miało być pół godziny do piwa a byliśmy dopiero tu, zaś oszukany xD

Okolice Stecówki

I widoczek => pierwszy z wielu dziś :)

Szarcula i taki kolega - już ok 30 zeta na piwo miał heh

Ciekawe czy podobnie się skończyło? :D

Widać cel czyli Stożek
Sesja foto przy okazji przerwy ;]


Milutko :)

Ostanie metry do mielonki którą od Katowic nosiłem :D

Z powrotu - widok na Soszów ...
  ... i Beskidy
Mega uroczo :))))


Jeszcze fotek mostu w Głębcach i do Kato ;]

===================
W Katowicach jeszcze szybkie piwko na Stawowej, kebab i kończymy wycieczkę.
W sumie trochę szkoda formy rowerowej bo nogi ostatnio nieźle podawały no ale jest sezon na góry i nie żałuje :)) W sumie nie wiem kiedy mi się odmieniło, zawsze rower był ino przygotowaniem do gór a teraz? góry w przerwie od roweru heh. No nic, co chciałem sprawdzić to sprawdziłem :-) Giry dobrze też w górach pracują więc można odliczać do pierwszego tripu Tatrowego => 8 dni heh.
========================
Nasza trasa ogólna:

I do następnego, chyba już rowerowego :)
==========================


Kategoria Góry

2/3 => Prawie Barania Góra

  • DST 29.83km
  • Kalorie 3776kcal
  • Aktywność Wędrówka
Poniedziałek, 14 sierpnia 2017 | dodano: 17.08.2017
Uczestnicy


Przynajmniej u mnie, hipotetycznie syndrom dnia poprzedniego :D Choć u Diobła przyszedł nawet wcześniej (:D) bo przed świtem koń (hasający czy tam patatający po polance) postanowił się pobawić jego namiotem :P Przestawić się mu go nie udało ale obudzić mieszkańca już i owszem :D
Poranne klimaty, koń pitnął, sąsiedzi byli ale bardziej na skraju, ogólnie wuchta przestrzeni, cisza i spokój  ... do czasu heh

A tak to ogólnie noc spłynęła gibko i nawet jakoś zimno nie było ;] Spaliśmy osobno od razu zaznaczę, coby nie było niedomówień :P
===========================
I nastał poranek i co zobaczyliśmy? Widoki takie se więc w sumie dobrze => Rysianki było trochę mniej żal. Przetarli oczy, zapalili ćmika, chcieli się jeszcze trochę poobijać i ... Bartek zaczął "stygnąc" xD. No ale na kompromisy trzeba iść więc pakowanie biwaku bez pośpiechu, śniadanko w formie dwóch kubków z Lidla, prysznic i mogliśmy ruszać w drugą część wycieczki :-)
Nasz budzik wystartował :D

Najbliższy cel tj: schronisko na Hali Boraczej (854m n.p.m.) udało się (w dwóch grupach) ogarnąć dość sprawnie. Nogi dobrze szły albo do piwa goniły? nie wiem, mniejsza o to :-P I o ile pierwszego dnia ludzi na szlaku było marnie to na tym odcinku już trochę się namnożyło - wszyscy mili jak to w górach :) W schronisku chwila rozmów z kimś innym niż Bartek (który chyba w izolatce by głowę rozbił o ścianę :-D) i poprzez delikatne zejdzie terenem docieramy do asfaltu. Tam mając w pamięci że przed Milówką jest sklep ponownie idziemy tempem dość niezłym :) W sklepie następuje uzupełnienie płynów, no Diobeł se też uzupełnił portfel drobnymi z frotki i ruszamy w kierunku pizzy. W mieście obiad, urozmaicony oczekiwaniem na bankomat przez Marcina => dziadek wypłacający "geld" był najlepszy (:-D) i do tej pory nie wiem co on kombinował tam tyle czasu.
Zjedli (częściowo) obiad, uzupełnili zapasy i mogli ruszać dalej w kierunku Kamesznicy. Dość nudny odcinek asfaltu gdzie Bartek gadał (już się przyzwyczaiłem i nawet miło się słuchało ;]) a Diobeł umierał zakończył się na polance gdzie zaistniało ryzyko końca wycieczki albo rozbicia namiotu u kogoś na łące xD Bartek widząc chęci Marcina do dalszego iścia miał w oczach lekką konsternacje i nawet zaczął lekko kombinować powrót do domu. Ja natomiast na spokojnie znając kolegę ogarnąłem miejsce na odpoczynek :)) Zgodnie z moimi przypuszczeniami po ok 40 minutach i piwku na spokojnie ruszyliśmy dalej. Dalej ... nudnym asfaltem ale jednak do przodu. Tu był niestety zrobiony błąd bo szło ten cały asfalt przejechać busikiem z Milówki no ale trudno przyszliśmy go i z powrotem do lasu. Cel został przełożony na później, pierw schronisko :-) Z małą pomocą traktora za 2 piwa (Bartek załatwił ^_^ - szacun) dochodzimy do schronu. I było dłużej niż panowie mówili => w pół godziny to ewentualnie na tym koniu od Devila z poprzedniej nocy byśmy dojechali :D Panowie mają minus! No ale cel :) gdzie ogrzewana pizza (Bartek załatwił xD), piwko i nocleg. Bo na Baraniej przecież każdy był XD I co by tu o noclegu napisać? daremny jak nigdzie, trzeci raz jestem na Przysłupie i same złe skojarzenia, jak na Lipowskiej nocleg za 10zł to tu 15zł, jak tam cała polanka nasza to tu kąsek nie wiem jak to nazwać, ceny z kosmosu i ino plus za obsługę bo sympatyczna. A widok z "pola", no widok na traktor (psia mać) który dobrze ze fakt że miał kluczyki w środku zobaczyliśmy dopiero rano bo chyba w nocy byśmy nim uciekli xD
Bartek do pokoju Czeszki molestować a my do namiotów i do jutra :-P
================================================================
Trasa poniedziałkowa => Hala Lipowska - Schronisko PTTK "Przysłup"

Początkowy szlak zielony na trasie Lipowska - Boracza => bardzo sympatyczny :)

Widok ze szlaku

Hala Boracza


Niby pozowali a coś niewyraźni :D

Milówka i jedna nuta w głowie :D Golce wiecznie żywi heh

Obiados który lepiej smakował niż wyglądał ;]

Opisywany nudny asfalt ...

... i pitt stop => wszyscy zadowoleni :P

A tu gdzieś w okolicach tego skrętu (tak, to była pizza na wynos :P) ominęliśmy czarny szlak ...

... którego mi w ogóle szkoda nie było bo ten odcinek ...


... bym dublował z tej oto wycieczki => http://lapec.bikestats.pl/1314585,Barania-Gora-122...
========================
Kamiesznica i Marcin dzielnie walczący :)
Uparty jak zwykle :P choć tu akurat ta cecha była plusem :)


Moje buty wraz z moimi towarzyszami na podwózce.
Ogólnie Bartek (kolejny Bartek po Zientasie :D) to by chyba litrową zimną cole na środku pustyni załatwił :DDDD


Z powrotem z buta poprzez Karolówkę (931m n.p.m.) i moje "odcięcie" do schroniska (900m n.p.m.) ;]

A w schronie kolega się spóźnił na odgrzewaną pizze i chyba nie był zadowolony :P

Jakoś się skojarzyło z tym powyżej :D

Zostało coś? :D
==========================================================================
Dobrzy ludzie są wszędzie :)

A ja na ostatnią część zapraszam jutro bo babuszka czeka ;]


Kategoria Góry

1/3 => Prawie Pilsko

  • DST 22.21km
  • Kalorie 3211kcal
  • Aktywność Wędrówka
Niedziela, 13 sierpnia 2017 | dodano: 17.08.2017
Uczestnicy


Witam po małym urlopie, w sumie inaczej => witam w trakcie małego urlopu wróć z końcówki małego urlopu, dobra jednak po małym urlopie i już po pierwszej części służbowego terenu pourlopowego xD Babuszka nie dała wczoraj za dużo popisać heh (-: Ale skoro udało mi się wrócić cały i zdrowy więc parę słów ode mnie z Beskidy Trip się należą ;]
Wycieczkę zacząłem już wyjątkowo w sobotę gdzie po spacerze z Siostrą i psem pojechałem ino na Brynów po ciuchy i jazda na nocleg (na podłodze) u babuszki. W sumie mogłem jechać wieczorem, spać na chacie, rano gibko do babuszki i na pociąg ale było to w sumie opcją średnią - u babki zawsze trochę dłużej pośpię. Po nocy gdzie Tola obudziła mnie po 6.00 rano cobym się na 9.51 na pociąg nie spóźnił (xD), wysłuchaniu "Jezu ufam tobie, pamiętam" (xD - super w pytę x2) uderzyłem na PKP Piotrowice żeby po delikatnej chwili spotkać się (w Zugu) z Diobłem i rozpocząć wycieczkę właściwą :) No tak ino tam prawie 2h jechania to trochę długo? Mhmm czemu? A no temu iż pociąg miał regulaminowy postój w Bielsku Białej, prawie pół godziny? Hmmm a bar za rogiem. No nie, czasu marnować nie będziemy :-P Po małym piwku i znów rura na pociąg który z nami na pokładzie rusza ponownie i już po chwili meldujemy się w Żywcu gdzie była planowana przesiadka. Przesiadka do której się okazuje mieliśmy ... ponad półtorej godziny. Jpierd a że czasu marnować nie lubimy to pierw "jedno na wolno" potem zakupy potem "jedno na szybko" i ... prawie nam zwiał ten PKS - kolejny za dwie godziny :D
No ale się udało i chwile po godzinie 13.00 ruszamy w kierunku Korbielowa :) Półgodziną drogę każdy pożytkuje jak lubi i melduję my się z na pętli (Kamienna - 639m n.p.m.) skąd z piwkiem w ręku uderzamy w kierunku granicy na przełęczy Glinne (808m n.p.m.). Część drogowa minęła szybko i weszliśmy do lasu. I tu prosta droga prowadzona bezpośrednio na szczyt Pilska (1557m.n.p.m.) zostaje zgubiona przez przewodnika Marcina M. który zostawił mnie na moment w tyle. No ale bez stresu, ciągle na szlaku ino szczyt przez halę Miziową (1271m n.p.m.) miał być ogarnięty (-: Tak zwane nic się nie stało - przynajmniej na miłe miejsce jagodowe trafiliśmy ;] Na hali popas kabanosowy i zerknięcie w stronę szczytu. No i ... kibel => chmury zachodzą, widoków raczej zero tak więc olewamy go. W sumie jak byśmy tam nigdy nie byli to pewno byśmy poszli ale skoro każdy był to zabieramy się za gonienie Bartka czyli naszego compadres który już walczył od soboty (start w Zawoi) i nam trochę uciekł. I teraz następuje tam ok 7km odcinek Miziowa - Rysianka (1254m n.p.m.) który już robię ze piąty raz i nawet idąc w mrozie i po tyłek w śniegu mi się tak nie dłużył jak w niedziele. Hmmm? No nie wiem czemu :-D Po dotarciu na moje ulubione schronisko (no jeszcze może z nim rywalizować Roztoka w Tatrach) chwila rozmów, popaczenie na zachód i ... jazda na schronisko na Lipowskiej gdyż Bartek nie ogarnął noclegu. Z jednej strony to ino 15 minut drogi, z drugiej niestety czekałem najbardziej na nocny widok Żywca z góry i poranek z widokiem na Tatry. Nic się nie zrobi (widoki i tak byśmy mieli ciemne :P) trzeba iść na kompromisy (-: Piętnaście minut spłynęło chwiejnie ale sprawnie a na miejscu ognisko, rozbijanie namiotów i... szukanie telefonu który sprytnie na trybie samolotowym schowałem pod wejściem do namiotu. Reszta okoliczności zostanie już u nas w pamięci :-D Nocleg i ciąg dalszy nastąpi :-D
===============================================================================
Jeszcze piątkowy sympatyczny zachód nad Rozwojem :)

======================================================
Trasa niedzielna => Korbielów - Hala Lipowska

I fotki z górek:
PKP w Żywcu, jakoś zawsze tu stoję z sentymentem :)


Busik z popsutym zegarkiem i rura ...

... drogą ...

... czasem wkurzając kierowców :D ...

... do granicy ;]

Jedno z wielu, myślę że baz obciążenia by poszło lepiej :D

Jak zawsze miły przerywnik, szkoda ino że "Ja Gut" tripy pomylił xD

Dużo dobroci :)

I pierwsze widoczki ;]

Hala Miziowa i nieodzowny górski rekwizyt a w sumie nawet dwa rekwizyty :P


Chmura nad Pilskiem => wg szlaków 1:15h z tego miejsca przez szczyt na Celulową.
Potencjalnie "gówno widać" więc olewka ;]


Widok z okolic Hali Cebulowej (1304m n.p.m.)

BRDS => lubię ten szczyt :D

I Rysianka i widok z niej na Pilsko ;]


Mogło by braknąć tej godziny :DDDD
============================
Mi się jednak udało ogarnąć :D Choć próba wejścia przez zamknięte "drzwi" się również odbyła :D


Kategoria Góry

Ja Gut!

  • DST 24.81km
  • Kalorie 3025kcal
  • Aktywność Wędrówka
Niedziela, 30 lipca 2017 | dodano: 31.07.2017


Wczoraj było rowerowo więc dziś spacer coby nie było monotonnie (-: 
I tak od początku. Poranek na mega leniu no ale przed godziną 6.00 udaje się zebrać cztery litery i poprzez kolejną nadprogramową wizytę u babci mej (psia mać) udaje się mi w towarzystwie Gochy złapać pociąg o 7.52 i jazda do miejscowości Łodygowice. Dużo złego można na Katowice powiedzieć ale na bank nic nt: lokalizacji :-) Uwielbiam ten manewr że za niecałe 13 zeta i trochę ponad godzinę jazdy jestem w górach heh.
Pociąg sprawnie dojeżdża do celu na którym pierw misja szukanie sklepu (znalazła się Biedra) a następnie jazda na coroczną misję jagody :) Jako szlak wybieramy kolor czerwony i po około półtorej godzinie meldujemy się na szczycie koronnego Czupla gdzie określamy co następuje yyy nie ma jagód xD No nic trudno przyjemniej górki i widoki zostają xD Na całe szczęście na grani jednak trochę było więc coś tam uzbierać się udało :-) Później standardowo sklep na Magurce i misja dół szlakami czerwonym i czarnym. Oj zejście dało standardowo w podeszwy heh. W Bielsku Mikuszowicach jeszcze szukanie sklepu i poprzez kolejny tym razem zatłoczony pociąg wracamy do Piotrowic gdzie w nagrodę wpada kebab :-)
Intensywny to był weekend czyli zgodnie z planem, po pracy bym chyba końcówkę dnia przespał gdyby nie.... babuszka psia mac razy dwa heh :D Jutro teren służbowy a potem odpoczynek ;]
===================================================================
Trasa i plus minus profil:


Fotki:
No i zaczynamy wycieczkę ;]

Pierwsze widoczki :)

Ładny szlak ....

.... i brzydki szlak :D

Tak jakby cel, choć to już moje n-te wejście tam wiec fotek i dalej w trasę :)

Widoczek z okolic szczytu

Granią do przodu

Gocha podczas zbiorów, w tle po prawej stronie góra Żar

Schronisko na Magurce po raz pierwszy

I sklepik z piwkiem za 3.50zł :)

Obiad w formie Szynki Szlacheckiej ze słoika z widokiem na Skrzyczne i Bystrą :)

Miły akcent :) Da się? Da!!

Siostra malinek nie popuści nigdy :D 

Schronisko po raz drugi, już po zbiorach :)

Opcji a opcji :) My jednak zgodnie z planem na czerwony ;]

Smarowałaś się? Tak. A plecy? yyy :D

I rozpoczynamy schodzenie od którego podeszwy mnie dziś bolą xD

Widok ze szlaku na Bielsko. Był jeszcze plan na górkę po lewej ale Siorka coś nie była za mocno zainteresowana D
Żaba :D

A jednak to nie był niedokończony hotel ino jakiś szpital

Fotka z Mikuszowic i na pociąg ;]

Wstydu nie ma :)))

======================================
Koniec miesiąca więc można jakoś podsumować :) patrząc na deszczowy początek miesiąca nawet przyzwoicie ;] Dobrze że pomału się terenówka służbowa kończy więc znów będzie można trochę DPD podgonić :)


=======================================
Rozpoczynamy trzeci etap :D


Kategoria Góry

Górki ponownie + rowerek :P

  • DST 19.40km
  • Kalorie 3251kcal
  • Aktywność Wędrówka
Niedziela, 9 lipca 2017 | dodano: 10.07.2017
Uczestnicy



Opcji innej na niedziele nie było! W piątek dłuższa chwila z chrzęsną z Poznania przy czymś mocniejszym, w sobotę natomiast zgodnie z planem był czas na naprawę roweru na ogródku. No niestety ;/ wina nie leżała po stronie łańcucha i kasety (sic!) ale przynajmniej udało się towarzysko pogadać i ustalić opcje rezerwową ;] Skoro nie ma koła normalnego (tym razem już nim ciepłem o zol) to choć na wodnym trochę pojeżdżę :-) A że sam rowerek jest passe to górki i jakiś szlak do tego trzeba ^_^ 

Prostą metodą wyszedł plan na Międzybrodzie i Jezioro Żywieckie :) Teraz szlak hmmm Magurka, Czupel lub Żar? W okolicach Czupla będziemy może jeszcze w tym miesiącu więc idziemy na górę Żal Żar (761m n.p.m.). W sumie to takie były wytyczne, ok 10km na szlaku i tam 2-3h na wodzie więc się nada ;]
I o dziwo po opuszczeniu asfaltu zaczęło być stromo xD Stromo ale całkiem przyjemnie się szło => ludzi mało, jeden Pan na hamulcach na piszczącym rowerze a my ku górze. I tak raz parami raz grupą szliśmy sobie gaworząc przy okazji :) Gocha miała cukierki i jakieś dziwne mandarynki, ja z Diobłem swoje przysmaki a Ania miała aparat heh. Przed samym Żarem jeszcze standardowa chwila przerwy na Kiczerze (831m n.p.m.) na kabanosa i jazda na cel.

Żar hmm wiadomo ... ludzi cała masa więc ino po fotce i na dół. Była jeszcze opcja zjedzenia pizzy ale niestety 50 minut czekania nas zniechęciło ;/ Szlak w dół bez kombinowania wzdłuż kolejki => na górze oczywiście uciekaliśmy przed pierdyliardem leni kolejkowych :) Następnie poprzez standardowo bolące łydki, sklep, jakąś przekąskę obiadową i na rowerek czyli w sumie główny cel wyjazdu. Rowerowy dwugodzinny relaks się odbył i gdyby nie chęć Devila który sprawdził mokrość wody (humor trochę siadł) to by było bez przygód. Ogólnie to fajnie się pedałowało na wodzie, puszki ino za późno pakowaliśmy więc na przystani wyglądało to tak se heh. Powrót poprzez uciekające kurczaki z KFC w Oświęcimiu oraz spacer z Arją na Ochojcu bez zawirowań (-:
==================
Miły to był spontan ale teraz trzeba odpocząć i zadbać o wątrobę bo w ten weekend miała co robić :-D Może se padać, no niech jeden dzień zrobi przerwę bo w końcu trzeba ten rower naprawić pffff. Poza tym trochę już mi się tęskni ;-) a i dość przyjemny pomysł na internaszynal się zrodził (-: Dobra jak to gada kolega z biura dajesz zdjęcia bo opis i tak mało kto czyta :D
Trasa 1:

Fotki:
Pogoda idealna jak widać, dobry to był pomysł coby bez koszulki iść, szkoda ino że mi się "ramiączka" od plecaka zrobiły xD


Cel na widoku ;]

Zdrada :P

Nasz przyjemny choć lekko stromawy szlak

A ja się dziwie czemu tak często stopy podkręcam xD Jak łaże tak jak tu to by się wyjaśniło :D

Kiczera i widok z niej



Ekipa wyjazdowa

Zbiornik elektrowni szczytowo - pompowej Żar z daleka...

i bliska ;]

Szczyt

Koniec i kropka.

Chwila dla reporterki i na mandarynkę :P

choć w sumie ;))

Jeszcze jakieś foto => tak Aniu, tyle kilometrów do dołu zostało nie musiałaś pokazywać :P

Międzybrodzie Żywieckie i część druga :)


====================

Odpoczynek też potrzebny ;]


Do następnego...
=============================
... o ile pogoda pozwoli :P


Kategoria Góry