Lapec prowadzi tutaj blog rowerowy

Rowerowo-górski blog cyniczno-ironiczny ;]

Wpisy archiwalne w kategorii

Góry

Dystans całkowity:4690.27 km (w terenie 234.97 km; 5.01%)
Czas w ruchu:09:04
Średnia prędkość:19.78 km/h
Maksymalna prędkość:58.50 km/h
Suma kalorii:483141 kcal
Liczba aktywności:242
Średnio na aktywność:19.38 km i 2h 16m
Więcej statystyk

Pierwsze koty za płoty

  • DST 11.30km
  • Kalorie 2456kcal
  • Aktywność Wędrówka
Niedziela, 21 stycznia 2018 | dodano: 22.01.2018



No i tak jakoś wyszło że jeszcze przed Bieszczadami wpadł kolejny szczyt. Już koło wtorku (swoją drogą nie wiedziałem i tak jak z czasem będzie bo był zajob u babki) miałem wiadomość od Filipa że robią z Łukaszem Skrzyczne ale ... trasą która mi średnio odpowiadała gdyż szedłem nią tam o - w tym wątku => http://lapec.bikestats.pl/1533873,Przeminelo-ze-Sk....

Cóż, wpadłem więc na plan Czantorii z Ustronia. Na sobotę, wymyślony i nie przemyślany do końca xD Wspominałem że w piątek zrobiłem "budzikom śmierć"? W robocie się mnie nie doczekali ale za to wszystko było ogarnięte i szło pomyśleć nad relaksem. Sobota rano i jak szybko wstałem tak szybko padłem xD Wyspany do godziny 12.30 (sic! - choć nie, potrzebne to było) zrobiłem se dzień lenia i przy okazji ustaliłem z Siostrą górki na dziś. W sumie to górki same się ustaliły bo na FB wyskoczyło nam zaproszenie do wydarzenia - wejście na Skrzyczne xD Ewidentnie ten szczyt mnie prześladował w ten weekend :-D Tak więc zgodnie z naszym noworocznym postanowieniem które brzmiało szukamy nowych osób do aktywności (... nie tylko fizycznej :-P) spotkaliśmy się na PKP Piotrowice (oczywiście każdy fajniejszy pociąg omija moją wioskę) i mogliśmy wsiąść do pociągu na Bielsko.

Dojechaliśmy do Bielska - Białej i nastąpiła misja BUS. Misja, która jak się okazało nie była wcale taka prosta xD Polataliśmy po centrum, jeden uciekł bo się mu zmieniło miejsce startu, drugi chyba nie przyjechał, trzeci się spóźniał ale w końcu przyjechał i najbrudniejszym ever autobusem (dobrze że ino na zewnątrz - ciapatych nie liczę sesese :P) dojechaliśmy do Szczyrku na początek szlaku niebieskiego.

Już na samym starcie zobaczyliśmy pewną ekipę (był kontakt a my mieliśmy spóźnienie więc uznaliśmy żeby nie czekali ino niech idą a my dogonimy) i domyśliliśmy się że to muszą być nasze single. Puściliśmy jednak ich przodem gdyż było jeszcze siku oglądanie widoków w planach a przy nowych kolegach i koleżankach tak trochę głupio. No to my se postaliśmy a ekipa praktycznie w miejscu dreptała xD No ale czego się spodziewać skoro spora część wycieczki to dzieci i dwa pieseły? Fajnie co nie? Doszliśmy do w/w grupy i przywitały nas w sumie 2 osoby (z 20), reszta raczej olała i mogliśmy iść wspólnie ... przez może 20 minut. Madki, ciotki i wujkowie w wieku grubo po czterdziestce, do tego pitt stopy co 3 metry na machanie do ludzi na wyciągu xD Ja tam bym w nich kamieniami rzucał no ale ja dziwny jestem :D - to żart oczywiście żeby nie było. Jeszcze jakoś siostra próbowała nawiązywać kontakt ale na Jaworzynie już ja miałem dość i zacząłem ratować ten wyjazd. Postanowiliśmy z Gośką iść sami i poczekać na nich w schronisku na czubku ;] I to był dobry plan bo prócz kapitalnego szlaku (ino 5 razy przecinaliśmy stok narciarski - śmierć w oczach xD) to bardzo ładna zima się nam otworzyła tak od 1100m n.p.m. Zresztą fotki to fajnie powinny pokazać :-)

Na szczycie oczywiście schron,odpoczynek i popas tym razem w formie szynki szlachetnej, "tomatów" i sałaty jakiejś tam zdrowej. Odpoczynek? no ba, nawet się usiąść udało a to takie proste nie było :) Osób pierdyliard - tradycyjnie zostały zniszczone moje wyobrażenia o schronisku ale po dłuższej chwili zjawiła się w nim również owa ekipa. Zrobiliśmy miejsce a oni se poszli dwa stoliki dalej i ogarniają swoje sprawy, widać że zgrani i nie znają się od dziś. Ok, kumam, szanuje nawet ale na jakiego grzyba piszą ogłoszenie? Ogólnie to jestem mega ciekaw czy jakakolwiek wolna (nie liczę tych co z samego dołu od dzieci uciekły bo ich ... nie zlokalizowaliśmy xD) osoba tam była. Jak część wie, a część się dowie prowadziłem se rowerowe Pikniki i raczej nie było do pomyślenia że nowe osoby się olewa, oni tak zrobili więc po jedzeniu zrobiliśmy angielskie wyjście (:P) i misja w dół zielonym szlakiem przez ponownie parę stoków.

Nic nas nie przejechało, do tego klimat strefy mroku więc miło i w towarzystwie jednego dzwona nazot do Szczyrku :-) Zejście w sumie bez historii: obgadali ekipę, pośmiali się i wpadliśmy w sumie na BUSa do Bielska => minuta czekania heh. W Bielsku gibko na dworzec po bilety ... 4 minuty czekania i pociąg.

Za bardzo nie wiem jak to podsumować? Pierwsze koty za płoty? Następnym razem będzie lepiej? hmm. Podsumuje to jednak tak że wyszedł super wyjazd z Siostrą :-) Sam bym pewno żałował bo ten szlak bardzo dobrze znam a tak to choć mega uroczą zimę zobaczyliśmy i Gochę przewietrzyłem :-) Jutro wracamy do interesu ale na szczęście ino na 3 dni bo  ... Bieszczady jupi (-:

Klasyk ;]

Trasa => https://www.relive.cc/view/e1059670274
Dystans i przewyższenia oczywiście wiadomo, jak to Łukasz napisał "ciągle w formie jestem" :D Od siostry są prawidłowe

I fotki:
Start czyli Szczyrk dobrze że BUS był od razu przy szlaku bo bardzo lubię te komercyjne miasto xD

Ekipa w dole, znaczy część w dole, cześć nie doszła, cześć poszła przodem, cześć miała pitt stop itp, itd

A tu poszli jeść i na piwo, Gocha jeszcze wierzy :-D

I już sami => szlak idealny heh



Miły odcinek w rynnie ze śniegu przez las ;]

Ekipa wyjazdowa :P

I coś z ostatniej pół godziny przed szczytem



Widok na Żywiec, przynajmniej nie wiało :) Temperatura na górze minus 3 *C

Góra zdobyta :)

Kolega :))

Schronisko i dobroci


Szczyt i słupek ukradli 
=> 1257m n.p.m.
O ten, Filip? Łukasz? macie coś do powiedzenia ??:>

Dobra nie wnikam, w dół - widoki ciągle miażdżą, Gocha potwierdza :D

A tu odpoczywa :DDDDD Poślizg bez kontuzji więc to dobry poślizg :D

Powrotny szlak częściowo dublowany więc ino sympatyczne przejście i ....

... Szczyrk xD

Podziękował i do następnego, pewno już w przyszłym tygodniu ;))
=====================================================================
Dokładnie :)


Kategoria Góry

Beskid Śląski klasycznie

  • DST 23.66km
  • Kalorie 2773kcal
  • Aktywność Wędrówka
Sobota, 13 stycznia 2018 | dodano: 15.01.2018



Na start jeszcze się wytłumaczę z poprzedniego wpisu w którym to planowałem że wyjadę dnia następnego zobaczyć jak miasto wstało rowerowo. Otóż taki wał, co będę sprawdzał skoro piesek stęskniony a i buty prosiły się o wybieg? Wyszło godnie, do tego strzałki i kebab i w niedziele z nóg i z głowy nie było co zbierać :P

Lecęęęęę xD

:P
========================================
Dziś natomiast zostałem namówiony przez Łukasza na góry. Proste prawda? Jakiś czeski szczyt co Filip zaproponował który nawet sympatycznie na zdjęciach wyglądał. Szkopuł w tym że wasz Łapeć se zrobił (w sumie już przed sylwestrem) podsumowanie mijającego roku i sam se głowę zniszczył. Cóż zrobić, życie uczuciowe na poziomie ekstraklasy i jedyne czym mogę się pochwalić to faktem że zmarnowałem wuchte tlenu i to by było na tyle. Reasumując: żeby jeszcze komuś uszu nie kaleczyć moim marudzeniem puściłem chłopaków samych na te Czechy. Ja natomiast po kolejnej średnio przespanej nocy i kolejnej wizycie u zabierającej życie Otylii "pomóżcie mi umrzeć" Małyszek wystartowałem o 6.58 z Brynowa w kierunku Beskidu Ślaskiego. Skoro tak se wymyśliłem to tak będzie!! Celowałem w Skrzyczne ale w pociągu po sprawdzeniu możliwości zdanie zmieniłem i postanowiłem podjechać dwie stacje dalej i pójść klasykiem (no dobra większy być może klasyk jest na szlaku Czantoria - Stożek, ale ten chyba mu w niczym nie ustępuje) na Szyndzielnię i Klimczok. Pociąg minął szybko (plus Katowic :) godzina i za 10zl człowiek jest w górach) i mogłem ruszyć w kierunku szlaku który już kiedyś z Janiolem robiłem.

Jako nutę na ucho zostało wybrane Hey bo nikt jak Nosowska (w CV mam wódkę zrobioną z nią xD) nie umie wprowadzić w bardziej depresyjny nastrój xD Przeszedłem miasto w poszukiwaniu Żabki a znalazłem się Biedronka, no jeszcze lepiej - pierwszy plusik :-) Po zakupach ponownie przez miasto wśród padającego śniegu doszedłem do rozwidlenia gdzie szlakiem żółtym miałem iść 2.45h do schronu na Szyndzielni. No na bank (:P) w schronie melduję się po niecałych 2 godzinach :) I teraz co? wchodzić czy nie? Durna kolejka która wyjeżdża praktycznie do schronisko gwarantuje bardziej zapach perfum aniżeli tego co oczekuje. A oczekuje krwi, bólu i potu bo od tego są schrony - dla zdobywców (w mega cudzysłowiu) a nie dla lansu - ot tak rzecze. No nic na całe szczęście na półpiętrze były dwa stoliki które dawały mi opcje samotnego popasu w formie parówek i bagietki :-) Cześć pierwsza zjedzona, druga po Klimczoku do którego miałem raptem ok pół godziny a do schronu około 40 minut :-)
Pies to widzi
Nie teraz piwo, BeeSa piszę xD

I potem są obsuwy w publikacjach :D
Najwyższy punkt wycieczki zdobyłem trochę prędzej niż było to napisane na znaku i mogłem odpalić tradycyjną miętę w ilości 0.1 litra :-) Przy okazji zostałem pochwalony przez sympatyczną Panią która stwierdziła że ten to umie z zimnem walczyć heh. Później z górki na pazurki do ostatniego dziś schronu. A tam popas który dość szybko zleciał bo zaprosiłem pewną parę do stolika. Ludzi wuchta miejsca nie ma więc czemu nie? Dobry Polak po szkodzie, ich nie było dwoje ino 9-cioro xD Dziękuję, piwa się napije na dworze :-D I tak rozpocząłem schodzenie tym razem juz klasycznie z Within Temptation na słuchawkach. Dwie godziny czterdzieści pięć minut i praktycznie tyle mi to zajęło. Dlaczego? A no bo Marcin zagadał się z kuzynka z Poznania przez telefon i na około piętnastym kilometrze szlak przestrzelił heh. Więc trochę przez las, trochę na przestrzał, trochę "pożarowkami" i trafiłem do asfaltu, później dla odmiany przy rozmowie z Diobłem znów delikatnie zbłądziłem ale finalnie znalazłem się tak jak chciałem w Wilkowicach. Że tak powiem wszystko zgodnie z planem :-D No prawie w sumie bo liczyłem na jakieś piwo na PKP ale było 8 minut do zuga więc ino na ćmika był czas, trudno w pociągu się napije. No też prawie wyszło bo było jednak trochę osób nim jechało więc lekka poruta. Cóż napije się na oś. I tak się stało, a do tego Łukasz się odezwał z Pszczyny więc jeszcze zrobiliśmy wspólnie alko z w/w, Filipem i Janionem który se dziś pracował, biedny nieszczęśliwy xD
Do konkretów.
Trasahttps://www.relive.cc/view/e1055873517

I fotki:
No to ruszam :)

Warunki komfortowe :) Lubie ten stan: piwo, ja i czas :D

No i witamy w Bielsku - Białej

Klimczok 3h15 minut więc luzik ;]

Trasa na Szyndzielnię(715m podejścia, no cóż że tak określę du*y nie urywała

Choć widoki jakieś tam były => jezioro Żywieckie na wprost

Zbocza pierwszego celu i zaczął się klimat :)

Jeden z trzech wariatów spotkanych na kołach xD

I końcu zima :)

Aż HD se odpaliłem heh

Pierwszy pitt stop


I jazda w strefę mroku :)


Klimczok 1117m n.p.m.


Jan Szyszko nie lubi tego święta :P

Prawie 3 godziny do stacji ale klimat daje radę :)



Ślisko xD

I końcówka już nudnym asfaltem

Cóż rzec, pomogło, dołek przeszedł, mózg zrestartowany :-) Z jednej strony Marzena na rację bo fajnie że znajomi się interesują ale ja to ja, trzeba mi dać czas cobym docenił to co mam a nie wydziwiał to czego nie mam.
A poza tym to żyjemy w Polsce, tu nie ma na co narzekać :D

Do tego doszła mroźna ale słoneczna niedziela i taki oto spacer :-P
Ponownie odrzutowiec :P

Tym razem bez kąpieli w stawiku :D

Sympatycznie naładowali się słońcem i ustalili że jak nic ino trzeba się do jakiejś nowej grupy znajomych wbić bo inaczej do końca świata będziemy z psem po lesie łazić. A latka lecą xD
=======================
Jest w tym jakaś mądrość :)))


Kategoria Góry

Ognisko z dzikami + podsumowanie 2017

  • DST 24.21km
  • Czas 01:19
  • VAVG 18.39km/h
  • Sprzęt Krossiwo
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 31 grudnia 2017 | dodano: 01.01.2018


Zgodnie z obietnicą, wracam do pedałowania i opisów tematycznych na Bikestats :-P

Po górskim tripie na Czechy, wróciła w oczy me nasza "piękna" polska zima, ale to dobrze, bo na dziś było zaplanowane ognisko pożegnalne od naszych dwóch wiodących ekip rowerowych czyli Wycieczek Rowerowych Śląsk i Bytomskich Renegatów. Spotkanie (zgodnie z wytycznymi na Facebooku) miało nastąpić około godziny 11.30 (i trwać do 16.00), no ale wiadomo z doczekaniem się potem na miejsce przy smażalni kiełbasy mogło być średnio, więc umówiłem moich znajomych na 13.30 => ot tak bezpieczniej :-)

Nastał dzień dzisiejszy i co? Od rana leje ;/ No jak rany, jak na złość, a miało być tak pięknie: delikatne słonko i plus 8*C => no kibel, ekipa zniechęcona, ale próbujemy że tak dodam wbrew zdrowemu rozsądkowi imprezę ogarnąć xD

=========
Wycieczka właściwa zaczęła się od małej korekty planów i zamiast spotkania z Łukaszem na Panoramie, spotykamy się na Ochojcu koło Siostry mej, która to ... tak jak przez cały rok się spóźniła, to tym razem ... też się spóźniła :-P Już mnie to nawet dziwić przestało ;)


Się przywykłem :P

No ale już przyjechaliśmy, autobusami jadą już Marzena i Grzegorz, więc cóż zrobić? Trza jechać choćby na chwile, wbrew zdroworozsądkowymi planami mojej nieocenionej czasem Siostry która to, proponowała stabilnego grilla pod daszkiem :P

=======================
Wyjechali, przejechali Manhattan i voila przestało padać :-) Lekko na około dojeżdżamy więc na miejsce imprezy, a tam rechot żab xD Ekipa wystraszona deszczem uciekła przed 13.00 (na filmiku z eFBe było ok 50 osób), choć mieli być (przypominam) do 16.00!! Cóż, ognisko się tliło więc starym dobrym sposobem, zapukałem do gospodarzy Rybaczówki czy nie mogli byśmy wykorzystać resztki ogniska do celów wiadomych :-) Państwo się zgodzili ... i nawet dali kijek na wuszty (3 złote w pytę zaoszczędzone heh) i mogliśmy w skromnym cztero-osobowym gronie poświętować sylwestra z yyy dzikami :D. No cóż, kto jest z Katowic to wie, że dzik nie jest straszny, dzik nie jest zły, no chyba że to Locha => madki ponoć tak mają :-P

Impreza się udała, pojedli i po ćmoku (Grzegorz dzięki za piwo) mogli wracać :-) A wracali niby ino 6km przez lasy, kałuże i inne takie tam paście, coby jeszcze na garażu mym obrócić po sztuce, złożyć życzenia i wrócić do hmmm normalności? No nie sądzę - w końcu sylwester i czas na picie, spotkanie ze znajomymi ;))
Ogólnie to sorki za obsuwę z podsumowaniem :P Wiem że minimum trzy osoby na nie czekały ;)

Trasa => https://www.relive.cc/view/e1049873973
I Foty:
Początkowy odcinek i miłe złego początki

Później - tu już bez deszczu, stabilnie (-:

Dojechali ;]

I coś z ogniska - zwierzyniec



I hmmm Janusze

Durś kursowały wokół nas :) a my swoje ;]


I szczęśliwego nowego roku krossiwo, choć to pewnie jak nekrolog brzmi :p.


=======================================
Tadammmmmmm Podsumowanie :))))
Co do roku konkretnego można go uznać za dobry, parę fajnych misji się zrobiło i jak w zeszłym roku po krótce je opiszę. Zaczęło się więc od 22-go na Szopkę i 28-go stycznia i jazdy do Mysłowic przy lekkim mrozie (-8), no ale podsumowywać mogę w sumie od marca i tych dwóch wyjazdów http://lapec.bikestats.pl/1562257,Sladem-waskotoro...http://lapec.bikestats.pl/1564275,Likendu-poczatek... a skończywszy na rajzie http://lapec.bikestats.pl/1629780,Lesno-Rajza-Chec... Wynik ogólny to ponownie piątka z przodu z czego się cieszę bo plan bym na max 3000 które osiągnąłem ... 8-go sierpnia. Znoooooooooowu w życiuuuu mi nie wyszło :D Pewno bym może nawet do 6-tki dokręcił no ale brakło wyjazdów choćby krótkich w tygodniu, prócz weekendów w sumie ino kręciłem po pracy, czemu? Cytując Tadeusza Sznuka "nie wiem, ale się domyślam" xD

DPD o dziwo bo zgodnie z planem (pierw robota, później rower) ruszyłem z nimi dopiero 19-go maja zostało poprawione o 13 wycieczek więcej niż w roku poprzednim. A jak już jesteśmy przy pracy to trzeba wspomnieć o urlopach i moich dwóch wyjazdach podczas których udało się ogarnąć ponad 700km - wypas :) Był Poznań i chyba wyjazd ten był najlepszy ( i dzielny kuzyn setkę zrobił :) ) http://lapec.bikestats.pl/1573168,Poznan-Trip-cz2-..., było i morze i dzień 4-ty http://lapec.bikestats.pl/1628347,Mosze-mosze-Vol-... który okazał się bankowo najlepszy :) Reszta odbyła się już raczej lokalnie, tak więc:
Były standardy typu (w kolejności) Łysina => http://lapec.bikestats.pl/1565318,Bierunski-plemni... Siewierz => http://lapec.bikestats.pl/1567681,Setka-Siewierska... Orzesze => http://lapec.bikestats.pl/1579031,Do-babuszki-prze... Rybnik => http://lapec.bikestats.pl/1593424,Jezioro-Rybnicki... Pszczyna => http://lapec.bikestats.pl/1607209,Dawno-w-Pszczyni... Wisła => http://lapec.bikestats.pl/1625035,Wisla-w-90-na-be... czy Tuliszów => http://lapec.bikestats.pl/1630698,Jesienna-klasyka...

Był i REKORD => http://lapec.bikestats.pl/1591233,W-koncu.html i tu się zrealizował mój plan na w końcu 150km+ i przy okazji się przekonałem że 200km nie jest nieosiągalne, nawet tego dnia było spokojnie do dokręcenia ino miałem spotkanie umówione :P Na przyszły rok będzie przynajmniej cel ;]

W ramach specjalnej wspominajki wymienię wszystkie tripy z siostrą mą:
http://lapec.bikestats.pl/1560472,Spokojny-Stargan...
http://lapec.bikestats.pl/1562996,Lokalnie-na-spon...
http://lapec.bikestats.pl/1583154,Bierun-bo-gorko....
http://lapec.bikestats.pl/1620444,Pogaduchy-z-sios...
Już :D Choć to i tak o cztery więcej od moich wyjazdów z na przykład Janiolem. Dziwny trend który Michał zaczął: kupić nowy rower i ... przestać jeździć xD On zapoczątkował, Kuzyn przejął, a ostatnimi czasami Diobeł też się niezłe obijał po zakupie nowych dwóch kółek. Aż strach wymieniać Krossiwo :D
=========================================
Nie będę taki i tym razem jako the bast off podam ino moje singlowe wjazdy, każdy z wyjazdów gdzie ktoś mi towarzyszył miał w sobie coś fajnego także nikogo nie wyróżnię :P
1. Upalne Pyrzowice => http://lapec.bikestats.pl/1602849,Ejpotr.html
2. Pustynia Błędowska => http://lapec.bikestats.pl/1604818,Kluczem-po-piach...
3. Koparki => http://lapec.bikestats.pl/1623992,Do-trzech-Kopare...
3.
Prawie Pszczyna => http://lapec.bikestats.pl/1580629,Jankowice-Bojszo...
A co do masówek jeszcze - to dziwny był to rok. Gocha zrobiła olewkę .... Grzegorz się połamał, Diobeł coś tam próbował, Łukasz przerwa na USA, Janiol miał ważniejsze sprawy, Sojer raz się pojawiał raz znikał no ale przynajmniej nikt nie zamulał i nikt nie gonił :) Słuchawki na uszach też dawały radę a i nie było pokus piwnych. Swoją drogą to jestem ciekaw czy ekipa się przyzwyczai kiedykolwiek do nowego mnie :P Puki co idzie różnie bo szatany mają swoje sposoby ;) 

Wyjazdy grupowe (hmmm mega grupowe?) trafiły się jednak, aż dwa: jeden krajowy (http://lapec.bikestats.pl/1585641,Peletonem-do-Kra... ) i jeden międzynarodowy (http://lapec.bikestats.pl/1582416,Tour-de-Ostrava-...) na które za rok pewno się też zapiszę, ino większą ekipę od nas skombinuje bo wyjazdy stricte do rozmów są organizowane heh. Pisząc o Czechach oczywiście nie można zapomnieć o tym => http://lapec.bikestats.pl/1599631,Do-Czech-razy-sz... i to by pewno było w mega czołówce rocznej gdyby ... tam nie pogoda. Jak Diablasty roboty nie zmieni to pewnie za rok również bym zagadywał o akcję "Wahadło" bo jest tam potencjał a i w tym roku zaś do Bohumina nie dojechałem. Misja na 2018r może być z Cieszyna :)

Poza tym na przyszły rok co? A to!!

- Częstochowa
- Wrocław
- góra Żar plus ewentualnie ta Hrobacza którą niedawno z buta robiłem.
- może coś z noclegiem na Jurze Krakowsko-Częstochowskiej
- zbiornik Świnna-Poręba
- Okolica Zakopanego się urodziły co w końcu dzięki połączeniu KŚ jest możliwe :) Za 26 zł mamy połączenie Katowice Ligota - Zakopane p. Żywiec.
- w Poznaniu te Wronki wiszą, Łódź od Trollkinga, jezioro Niepruszewskie z Kuzynem.
- nad morzem Krynica Morska i dokończenie wybrzeża + zamek Malbork

Ale to za rok a puki co ten wygadał tak:

Poznań i Morze podsumowałem mapkami tu:
http://lapec.bikestats.pl/1575008,Poznan-Trip-cz5-...
http://lapec.bikestats.pl/1628484,Mosze-mosze-Vol-...
Kato nieźle obstrzelane :P


I wynik ;]


Poza tym zmokłem ino ze sześć razy i zaliczyłem ze 2-3 gleby :P A i udało się zrobić te tripy: http://lapec.bikestats.pl/1564899,Gora-Zborow-462m... &   http://lapec.bikestats.pl/1625175,Ojcow-potraktowa... które były za fajne żeby je ominąć a nie mam ich do czego wsadzić :P
=================================================================
Co do gór to również udany rok. Wyjazdy mniej częste ale dłuższe => trzykrotnie Tatry, wyjazd pod namiotowy w Beskidy (ogólnie fajne wspomnienia, no ale ten dzień był chyba najlepszy => http://lapec.bikestats.pl/1611032,33-Prawie-Kiczor... i tu chyba miałem największą radość ze znalezienia sklepu :D), zimowy w Sudety, w końcu mega nocny wyjazd wyszedł (http://lapec.bikestats.pl/1550748,Nocna-Rycerzowa-...) no oki, w sumie to mega średnio wyszedł ale coś się tam zdobyliśmy :P Fajnie że również się udało Pieniny ogarnąć a teraz trzeba czekać na rok 2018 gdzie priorytetem będą styczniowe Bieszczady i Śnieżne Kotły, nie wiem kiedy ale będą najważniejsze :P No nic, nowy pakiet urlopowy, nowe możliwości :)
I jeszcze kłis przed śmiechem. Kto wygrał konkurs romantyków? Skrobek od Orzeszka czy Wierny Gumiś od Osiołka? :D


=================================
Tak, czyli każdy :) DoSiego Roku Kochani !!!!!!!!!! ;]


Kategoria Góry, Rower

Kąsek Czechów z buta ogarnięty

  • DST 19.46km
  • Kalorie 3070kcal
  • Aktywność Wędrówka
Sobota, 30 grudnia 2017 | dodano: 31.12.2017


Tym razem urlop internaszynal. Że dodam w moim klimacie bo do tej wycieczki nawet palca nie dołożyłem heh. Tak po prostu dostałem propozycję, uznałem ją za ciekawą więc nic nie stało na przeszkodzie żeby o godzinie 7.00 rano przywitać się w aucie z Łukaszem i Filipem i rozpocząć prawie dwugodzinny dojazd do miejscowości Rožnov pod Radhoštěm i spróbować zdobyć tam takie coś:

A to takie coś się zwie Velký Javorník, pol. Wielki Jawornik (918 m n.p.m.) czyli szczyt górski w Beskidzie Śląsko-Morawskim który do tego jest najwyższym szczytem tzw. Veřovickéj vrchyny ... cokolwiek to jest ;]
======================
Co do samej jazdy to na start napiszę że droga bardzo miła gdyż ponownie Morfeusz mnie objął dość mocno. Wyjaśnienie macie w "śmiechu", ja się tam ino trzymam reguł :P Dodam również po raz kolejny: dzięki Łukasz za transport i wyjście z opresji ślizgawkowej xD A co to za opresja? Nic innego jak lód na drodze do planowanego parkingu gdzie Clio niestety nie podołało. Poślizgali się, nie wyjechali ale jakoś zjechali i zwrócili na inną opcję. No tu już poszło bez żadnych obawień i udało się nawet znaleźć kąsek parkingu u Pani pod blokiem :-)

A później już myk w buty i jazda ma Wielki Jawornik i w sumie tyle mogę o tym szlaku napisać. Nie wiem, nie patrzyłem nawet (no może prócz ogólnego zarysu) jak mamy iść :P Tak na szybko to mogę ino podzielić wycieczkę na cztery etapy. Pierwszy samotny gdzie zobaczyliśmy może tam może parę osób na szlaku ale najbardziej słoneczny i cieplutki choć wg mnie temperatura minusowa utrzymywała się cały dzień. Etap szczytowy czyli pierdyliard osób i z pitt stopu nici. Ba, nawet z ćmika nici bo wpizdu dzieci i o dziwo psów => chyba to jakiś ich naczelny szlak ma który każdy piesek wejść musi :-P Etap trzeci czyli ślizgawka w dół z mega głośno piszczącymi bajtlami na końcowym odcinku. Najlepiej było słychać jak jakiś dzieciak chyba w drzewo przydzwonił i się popłakał :P Miód dla uszu mych => tak wiem jestem potworem :-P A jeszcze wyjaśnienie gdzie zjeżdżał. A no tam kilkanaście osób chyba specjalnie szło na szlak z jabłuszkami/dupolotami czy jak to się tam zwie żeby se pozjeżdżać. No super frajda ino gamonie szlak wyślizgali (i okolice koło szlaku bo skróty robili se) i jedyne co było trzeba robić to zbiegać do drzew i się ich chwytać coby dzwona nie zaliczyć i tyłka nie obić xD I ostatni etap czyli jakieś tam pagórki robione raczej w ciszy i spokoju ale również przy pogarszającej się pogodzie i jednak delikatnie malejącej sile w nogach. Tu również nie polegliśmy i udało się dotrzeć do auta (słuchając ino przy końcu warkotu motorów "które se jeździły" po zboczu) w okolicy godziny 14.00 i udać się w dalszą drogę :-) Przepiękny wyjazd zimowy (przynajmniej w tej ważniejszej części) wyszedł i niech Zakopane się schowa - no może prócz szczytu i pierwszego zejścia ;))

Trasa => https://www.relive.cc/view/e1049326412
Liczba przewyższeń jak zawsze w formie :P 1080m w górę było.
=================================================
Fotki:
Clio podjazd płaczu - no niestety rady nie dało, przynajmniej dobrze że kierowca dał radę(-:

I zaprowadził nas tu:

A później takie klimaty :-) mhmm no jeden z topów w tym roku :-)


Pierwsze dalsze widoki

I więcej klimatów




I wieża na Wielkim Jaworniku ;]

I widok z niej



Potwierdzenie zdobycia celu i nieodzowny widok na szlaku - piaseł :-)

Coś z powrotu, tu ogólnie za dużo nie robiłem bo bardziej patrzyłem pod nogi coby orła nie wywinąć heh

Podczas zdobywania drugiej góry trafiło się nam praktycznie przecieranie szlaku - bywa, odwrotu nie było :)

Widoki się pogorszyły ale tu już mogły :)

Końcówka => zgubiłem kolegów na chwilę - oni byli dalej ale to ja miałem Tatrę :P

======================================================
I niby mógł by być koniec ale nie :P W drodze powrotnej zahaczyliśmy jeszcze o Štramberk

Trasa => https://www.relive.cc/view/e1049519133
Półtorej kilometra szlaku a trzy zdjęcia wrzucę :P
Fotki:

Tu również było klimatycznie i ... ślisko xD

A miasto urocze ;] => https://pl.wikipedia.org/wiki/Štramberk

Kamieniołom ...

... i wystarczy bo transferu coraz mniej a jeszcze jutrzejszy dzisiejszy ROWER będzie trzeba opisać i rok podsumować.

Ale dobry to był pitt stop a no i mega dobry cały wyjazd, dzięki panowie (-:
PS: Już nie meczę górami próbujemy wrócić do kręcenia :P
===============================
Nie, nie podawałem jedzenia, zgłaszałem chęć zjedzenia czegoś :P


Kategoria Góry

Wieki Kopieniec 1328m n.p.m. ...

  • DST 5.43km
  • Kalorie 1211kcal
  • Aktywność Wędrówka
Czwartek, 28 grudnia 2017 | dodano: 29.12.2017

... czyli kolejna z typu pierdół które kiedyś tam znalazłem i sobie wisiały i czekały na lepsze (albo gorsze) czasy.

Ale pierw parę słów o noclegu do którego trafić się nie dało. Przyjechaliśmy na wskazany adres i żadnej willi o takiej nazwie nie było xD No cóż, Łukasz poszedł na rekonesans i (chyba) miły Pan po angielsku stwierdził że to tu. Jupi i teraz opis noclegu: no ok willa hmmm szamponiki były, cukierek na poduszce, ciaputki (xD) też, no ale willą bym tego nazwał :-P Dobrze jednak że było ciepło, w miarę tanio i dało się umyć i wyspać (był nawet telewizor w szafie :D) więc uznaje to jednak za dobry nocleg (-:
=======================

Kolejny dzień, kolejne misję => tym razem dwie :)
==============
Rano choć miałem plan na dłuższe spanie to Łukasz się nudził i już przed godziną 11.00 pojechaliśmy na kolejny nasz reglowy szczyt czyli Kopieniec, zaliczając po drodze jeszcze sklep z typu PRL gdzie dobrze yyyy że było cokolwiek :-P Później już w mgnieniu oka dojeżdżamy do parkingu który był mega bo znajdował się około 30 metrów od początku szlaku (i był darmowy :P) i rozpoczęliśmy marsz ku polanie i takiemu oto celowi :-)

Szlaki net niestety nie uwzględniły pętli przy polanie ;/


Blisko, łatwo i hmmm przyjemnie? ;] Szlak w sumie taki se, ale od początku zapałki zrobiło się uroczo => przez pryzmat tego będę oceniał ten etap :) Miejsc widokowych przynajmniej cztery, panoramy raczej mroczne ale również w klimacie więc polecam każdemu, choćby na start albo na wycieczkę z dziećmi :-) Nie żałuję, było ok ^_^
===========================
Trasa => https://www.relive.cc/view/e1048617633
Fotki:
Początek szlaku

Później już zaś lodowo ...

A tu niespodzianka, kasa się zepsuła :-P wycieczka za free :-D

Ze szlaku


I podejście pod cel ;]

PS: Musiałem :P


:P
I pod górę ;]

Widokowo mhmmm

I szczyt ;-)


Okolice ze szczytu, mało iścia a oglądania było co niemiara :)
Na Zakopane i  ...

... na Tatry

I zejście hmmm średnio stabilne ale ponownie bez dzwonów i obitych tyłków :)

Polana z dołu i w/w mroczne klimaty xD

I do auta tym samym szlakiem więc bez fotek :P Oszczędzamy bo jutro góry więc ostatnią część Tatr napisze po Czechach :3 No chyba że dziś jeszcze zdążę w co wątpie :)
=============================================
A to akurat nie śmiech ino dygresja xD

Bryyyyyyyy ;/
==============
Choć to też straszne i to nawet nie wiem czy nie bardziej xD


Kategoria Góry

Wieczorne tatrzańskie 1377m n.p.m.

  • DST 14.33km
  • Kalorie 2476kcal
  • Aktywność Wędrówka
Czwartek, 28 grudnia 2017 | dodano: 30.12.2017


Czyli Sarnia Skała po ćmoku a więc kombinujemy plan na który wpadliśmy we wrześniu przy okazji tego tripu => http://lapec.bikestats.pl/1620322,33-Sarnia-Skala....

A tak idąc chronologicznie to zeszliśmy z Kopieńca i pojechaliśmy na obiad. Na stołówkę chcąc uniknąć Krupówek i innych mniej lub bardziej lubianych przeze mnie miejsc w Zakopcu wybraliśmy McDonalda. Tanio, solidnie i mało czekania więc wszystko czego oczekiwaliśmy :-) Pojedli, uzupełnili sklep i mogliśmy ruszać na gwiazdę wycieczki.
=====================================
Parking po raz kolejny udało się znaleźć darmowy, kasy już nieczynne więc ideał :) A nie czekajcie, jeszcze do tego szlaku trzeba było dojść ehhh. Pierw trochę się nam kierunki pomyliły, później wpadliśmy na jakieś targowisko pod Wielką Krokwią, na końcu lądując na stoku dla małych dzieci po przejściu którego ... pocałowaliśmy się z płotem z drutu kolczastego xD

No nic nawrót (:P) i już ze ścieżki właściwej uderzamy na Dolinę Białego gdzie mijamy wszystkich ... idących do miasta heh. Plusem było to że na bank nie spodziewaliśmy się ludzi na górze a minusem niestety fakt że chmury widziane na Kopieńcu jednak nie niosły śniegu ino deszcz. Na całe szczęście długo nie kroplo (później sypało) i cel udało się nie bez kryzysów ale ogarnąć dość płynnie.

Nam to raczej nie grozi :P

A na Sarniej dłuższa chwila na popas i oglądanie widoków których nawet w 30% zdjęcia nie oddadzą, to trzeba było zobaczyć i .... zdążyć przed chmurami ;-) Po odpoczynku dość długa misja powrót (w tabelce nie ma punktu siódmego ale szlaki.net coś pokopały) w kierunku Kaletówek. Szlak hmmmm no zaskoczył bo sinusoida mocna, cały czas góra-dół i tak praktycznie aż do rozwidlenia. Później już ino po wymianie baterii w latarce do Kuźnic a następnie do auta i do bazy :-)
======================================================================================
Trasa => https://www.relive.cc/view/e1048711001

Trasa oczywiście plus - minus.
Relive jest dokładniejsze - nie licząc dystansu i przewyższeń :P
==================
Fotki:

Oj tam, oj tam :))

Wielka Krokiew - to tam w klimacie Turnieju 4 Skoczni

A to ten mniejszy tłum xD, tak więc ...

... myk do Doliny Białego

A później już zabawa właściwa ;]

Blisko, bliżej

I widoki, aparaty z komórek oczywiście mało co ogarnęły ale coś tam widać


Droga powrotna mieszana, raz normalnie a raz we mglę
Do tego sinusoida i ślisko, wypas :P



Kuźnice (kolejka na Kasprowy) i do auta.


Powrót już mega szybki, niecałe trzy godzinki z postojem w KFC, nic nie napisze o jakości usługi i do wyra. Już swojego :-)

Dobre, szybkie trzy szlaki z głowy. Pozytywnie :)))) Dzięki :)
==============================
Instruktaż :P


Kategoria Góry

Gęsia Szyja 1489 m n.p.m.

  • DST 13.43km
  • Kalorie 2574kcal
  • Aktywność Wędrówka
Środa, 27 grudnia 2017 | dodano: 29.12.2017



No i tyle by było z mojego roweru po świętach heh. Jakiś czas temu już rozmawiałem z Łukaszem że na końcówkę roku (kiedy obaj mamy urlopy) trzeba coś wymyślić. I padło na Zakopane i porobienie jakiś reglowych pierdół na które latem po postu szkoda czasu. Proste? Oczywiste? no nie :P Jak ino zacząłem szukać jakiegoś sensownego noclegu to Bora Bora czy inne Hawaje mogą się schować przy stolicy Tatr xD Ceny na poziomie ok 200 zł za osobę za noc były normą. Do tej pory nie mogę skumać co ludzie widzą w tym mieście: korki, ceny z kosmosu, smog i Krupówki, jak dla mnie Zakopiec służy za bramę do gór no ale ja tam dziwny jestem :P

Trudno, nie będzie Tatr zrobi się Bieruń rowerowo bo ciepły okres się zbliża, dołożymy do tego jakąś śląską górkę i jakoś urlop przeleci. Stało się jednak inaczej. Łukasz drugiego dnia świąt zapukał na eFBe że znalazła się willa (zwał jak zwał :D) za 79zł za pokój więc nastąpiła kolejna szybka zmiana planów i jednak docelowo mieliśmy wylądować na Krzeptówkach.

Na start wyjazdu została ustalona godzina 7.00 rano i w takiej okolicy wyruszamy z Brynowa na parking na Palenicy Białczańskiej coby czasu nie tracić. Droga minęła tym razem dość wolno ale poprzez śliskie odcinki, wyścigi ze śmieciarkami, mgły, standardowo Biedronkę w Nowym Targu udaje się nam dojechać przed godziną 11.00 :) A na miejscu no cóż, 25 złotych za parking i 5zł/os za bilet do lasu (juhuu) i mogliśmy wyruszyć w drogę.
====================================
A plan był taki i taki udało się wykonać => lubię jak wszystko idzie zgodnie z planem :P



Wystartowaliśmy więc jak widać szlakiem niebieskim który raczej zapamiętamy nie będzie - ot takie nabieranie wysokości z piwkiem w ręku :) Jedyna dobra rzecz którą można napisać to fakt że był to inny szlak niż szlak na Morskie Oko. Koniki już czekały na Januszuf i Grażyny przy parkingu. My natomiast mijając może ze 5 osób dochodzimy do Rusinowej Polany gdzie już było więcej ludzi i ... zaczęło wiać. Nie dość że ślisko (na szczyt Gęsiej Szyi prowadzi ponoć 1180 stopni, szkopuł że były pod śniegiem :D) to jeszcze nas zwiać chciało. Czasu jednak mieliśmy multum więc spokojnie, nie spiesząc się udaje się nam wleźć na cel czyli Gęsią Szyję gdzie już chyba halny przeszedł.

Malutka przerwa i mogliśmy pomału wśród drzew uderzać na drugi cel. A takowym było Schronisko w dolinie Roztoki czyli moje ulubione w Tatrach :) Delikatne obawy miałem ino przez fakt że Roztoka po raz drugi wygrała konkurs na najlepsze schronisko http://npm.pl/artykuly/roztoka-ponownie-najlepszym-schroniskiem-w-polsce i obawiałem się tłumów.

Po raz kolejny na szlaku do asfaltu spotkaliśmy dwie osoby i w zimowej aurze przez Rówień Waksmudzką doszliśmy do Wodogrzmotów i po kolejnych 10 minutach do schronu ;] I niespodzianka => około 15 osób było w środku co utrwaliło ino moje zdanie, lepiej iść lub o zgrozo pojechać konikiem na Morskie aniżeli odwiedzić Roztokę. Cóż zrobić - ich strata. Pojedli, popili i mogliśmy wracać na MoKostradę która zrobiła się ........ lodowiskiem. Udało się dojść do auta bez dzwonów (i nie zostać rozdeptanym przez średnio pachnące koniki) w około pół godziny i mogliśmy szukać Żabki i uderzać na nocleg ;]
===============================================================
Trasa => https://www.relive.cc/view/e1048223473
Fotki:
Palenica i żywy skarb finansowy xD

Początek szlaku a w dole MoKosrada

Nasz cel na wprost, malutki jak na Tatry ale przyjemny :)

Schody się popsuły xD

Widoczki


Rusinowa a na prosto człowiek na naszym szlaku

Trochę wyżej

W połowie drogi granią

A cel przedstawiali tak:

A było tak :P i wiało

O tak.

I nazot, tu dla odmiany wiało i szło się po lodzie, a ok godziny wcześniej śmialiśmy się z Pani w rakach xD

I dalej lasem



I hopla na schron


Obiad w schronisku


xD
======================
I nawodnienie w domku i później opisze co robiliśmy dnia następnego ;]


PS: latająca owca na ścianie, trzeba mieć fantazję :D
========================================
A tu będzie bez podpisu ale ostatnia sytuacja mi potwierdziła że to były dobre czasy xD


Kategoria Góry

(C)Hrobacza Łąka 828m n.p.m.

  • DST 18.57km
  • Kalorie 3128kcal
  • Aktywność Wędrówka
Sobota, 2 grudnia 2017 | dodano: 04.12.2017



Tak że piszę co następuje, rower raczej sobie odpocznie bo Katowice ...

... se zimują a ponoć Suwałki są stolicą zimna xD 
===========================================================
No ale ruszać się trzeba więc górki. Już w poniedziałek znudzony chorobami, szkoleniami i dyżurami Łukasz zapukaj cobym posznupał za jakimś szlakiem na sobotę. Szkopuł ino w tym że tym razem ja bawiłem się w grypę i oznajmiłem że określę się dopiero w czwartek co i jak. W czwartek jednak wyszło że nie taka choroba straszna jak ją malują i można by coś delikatnie (-: Padło na Beskid Mały i cel który już kiedyś widzieliśmy przy okazji wycieczki rowerowej => http://lapec.bikestats.pl/1466573,Kamieniolom-Kozy... bo:
  • po a) jest oddalony od Kato w dość sympatycznej odległości 
  • po b) nigdy tak nie deptaliśmy :)
W piątek jeszcze zrobiłem 8km spacerku tak żeby zobaczyć jak tam kolanko me i o 7.30 mogliśmy wyjechać do miejscowości Kozy zaliczają jeszcze pszczyńska Biedronkę po prowiant ;] Po około półtorej godzinie zaparkowaliśmy na poboczu (mniejsza o to że jakieś 200 metrów dalej był parking :-D) i mogliśmy w towarzystwie mojego bolącego dalej kolana i ciągle mniej ale zawsze bolących żeber ruszyć w stronę Chrobaczej lub Hrobaczej. Obie nazwy są ponoć poprawne przez to tytuł taki a nie inny.

Pierw pożarówka gdzie przy okazji pomachaliśmy sarence, później już skróty właściwe czyli szlak żółty. Nawet miła droga na rower - tu bym mógł ewentualne podjechać :-) Doszliśmy do krzyża (około 75 minut marszu) gdzie mały pitt stop przy miejscu na ognisko i następuje śliskie zejście w stronę Międzybrodzia. Winny jeszcze jestem warunki pogodowe, minus 5*C, odczuwalne ponoć w granicach -7/8*C bezwietrznie :) Wiatr pewno ciągle goni się z Tomkiem w Poznaniu (:P) więc idealnie :)

Zęby na zejściu na całe szczęście całe, następnie zwiedzamy Żarnówkę Dużą później durny asfalt, kontrola jeziora Żywieckiego i mogliśmy domykać kółeczko szlakiem niebieskim ... który, no cóż by tu rzec był gorszy od pierwszego etapu. I było mniej osób: na pierwszym odcinku całe trzy a tu ino jedna przy której oczywiście dzwona zaliczyłem :-D Tu choć dobrze ze był Łukasz i pomógł wstać bo przewrotka wcześniejsza mnie rozgniewała. Z popsutym kolanem po prostu średnio się wstaje heh ;) Później już ino mega wolno do auta i jazda do Przyczyny na obiad :-)

W aucie oczywiście mi się zasnęło, następnie udana misja bankomat, duży kebs który o dziwo wszedł bez większych obawień i do domu gdzie wpadam na rodzinna imprezkę heh. Później wanna i ok 19.00 wpadam w 14-godzinny sen :-D
Tak tego mi było trzeba :-) i gór i snu (-:
==================================================
Trasa:
https://www.relive.cc/view/e1039425378
Długość szlaku podaje od Łukasza bo mój znów gdzieś krążył po okolicy zarówno w ilości kilometrów jak i przewyższeń :D

Fotki:

Początek szlaku i takie powinny być widoki:

A takie były :-D

Ze szlaku - pożarówka

Szlak żółty

Przełęcz u Panienki (710m n.p.m.), sprawdziłem - bez błędu i to nie przełęcz tego od "Pójdźmy wszyscy do stajenki do Jezusa Ipanienki" ino u Panienki :P

A zaraz koło niej było źródełko Maryjne o którym zapomniałem xD
Dobrze że w domu wygrzebałem taką o to informację "Parę metrów dalej od Przełęczy u Panienki
znajdziemy kamienny znak z informacją: "Do źródła Maryjnego 2 min." Postanawiamy zejść stromo w dół by je zobaczyć.
Niestety jak dochodzimy już na miejsce okazuje się, że źródełko dawno wyschło i pozostały po nim tylko wspomnienia :)" więc bez żalu ;]

Wszędzie ci paparazzi :P

Strefa mroku :)

W klimacie

I szczyt i gift od lokalnej ludności.
Wszyscy wiemy że szczyty bez krzyży są bez sensu ale tu już poszli z rozmachem ;)



Platforma widokowa, z której można podziwiać Bielsko, Kozy i Czechowice Dziedzice ... taaaaa

I schronisko niestety jeszcze popsute xD
Ale jest nadzieja - 11 miesięcy temu nie było tak wesoło => http://bielsko.gosc.pl/doc/3641843.Pozar-na-Hrobac...

Warunki pogodowe powiedzmy że mocno zmienne :)
Różnica czasowa między jednym zdjęciem a drugim około 5-10 minut.


Z zejścia - znajomy płotek?



Jezior jeszcze nie zamarza ale i tak nie było warto zatrzymywać

Okropny odcinek - na szczęście nie za długi

Nazot do lasu - Niebieski 



I takie tam przeszkody heh


Ostatnia migawka z zejścia i ...

... dotarli, Łukasz się naczekał na kulawego ale na szczęście nie marudził, wzrok miał taki jaki miał ale wytrzymał :D


I obiad i dziękuję :-P

====================================
W niedziele zrobiłem cztero-kilometrowe roztrenowanie i stwierdziłem że po co w góry jeździć skoro w lesie w Katosach taka nawierzchnia heh.

=============================================
Dobitka:
A że mamy grudzień to można podsumować listopad. Ile się dało tyle się dało, dużo więcej tripów wokół komina niż coś ambitnego no ale cel się wykonał ;-) Teraz będziemy bardziej podeszwy niszczyć aniżeli koła no ale jest światełko w tunelu bo ponoć ocieplenie idzie ... pewno z deszczem no ale zobaczymy ^_^

===========================================
========================
Racja :D


Kategoria Góry

zBARANIAł z Siostrą xD

  • DST 31.23km
  • Kalorie 4406kcal
  • Aktywność Wędrówka
Sobota, 4 listopada 2017 | dodano: 06.11.2017


 Były takie plany że koledzy, że rowerowo, że albo Bielsko albo Rybnik, cuda niewidy a około godziny 23.40 nastąpił szybki telefon do Gochy i o 7.08 byłem już w pociągu żeby nadrobić kwestie górskie ... Z BUTA. Pierwotnie pomyślałem o Skrzycznym no ale Siostra nie była na Baraniej Górze więc w sumie mi tam wszystko jedno, można jechać.

Dojechali do Węgierskiej Górki, zrobili zaopatrzenie i udali się na czerwony szlak :-) Sympatycznie bo w odróżnieniu od tras w stronę Rysianki mieliśmy do pokonania ino około kilometra asfaltu. Zła wiadomość, 4.5 godziny do celu => no ale jak się chce coś zdobyć to iść trzeba :-) Po około czterech godzinach doszliśmy bez większych komplikacji do szczytu. Szlak fajny ino pogoda taka se, jesienna, raz ciepło a za chwile trzeba było czapkę/opaskę ubierać. Ludzi malutko (piwna ekipa z pociągu dość szybko wyprzedzona), dziwnie ino było przy końcu bo jakoś się tłoczno zrobiło a że Arya biegała bez smyczy to przytrzymywanie psa spowalniało to nas trochę.

Co do pogody to o ile było różnorodnie na trasie to na szczycie już kwintesencja zimna. Szybkie kanapki, łyk soku i aż było smutno patrzeć na psa bo się trzęsła jak galareta. Odczuwalne było na bank poniżej zera do tego wiatr sobie przypomniał o fakcie że powinien wiać heh. Choć na bank nie było tak zimno jak wtedy xD => http://lapec.bikestats.pl/1532238,Barania-Gora-od-...

Prognoza ... chyba na dole :D


Raz, dwa na wieże i uciekamy, tylko znowu jak? Czasu za bardzo ma planowanie nie miałem ale udało mi się znaleźć busik z Kamesznicy do Milówki a do przystanku można było dość żółtym szlakiem spod schroniska Przysłup. No właśnie schroniska Przysłup psia (sorki Arya) mać. Moje mocne top3 o ile nie najgorsze wg mnie schronisko w Beskidach. Do tego doszedł fakt że kierowca może ale nie musi zabrać pieska wiec olewamy ten plan i uderzamy na najszybszy szlak czarny. No i umoczyliśmy. Dosłownie :-D Szkoda że kajaka nie zabraliśmy bo była opcja spływu :-D I o ile idąc czerwonym mieliśmy dość strome podejście gdzie zalegająca woda mogła uciekać na boki to tu szliśmy rzeką xD Dobra mniejsza o to, obyło się bez szkód a po około 3 kilometrach wróciliśmy na ładny odcinek i tak do asfaltu gdzie już po ćmoku do BraciaGolec City. Dodam że tu już się ciężko szło :-D

W mieście jakieś sklepy, pizza na dworcu i mała prawie gleba w sumie nie wiem czemu xD Nogi bolały a i na keczupie usiąść nie chciałem heh. Czasu mieliśmy mnóstwo ale w końcu dyliżans podjechał i w sumie nie wiem kto pierwszy padł w objęcia Morfeusza ja czy pies :D Gosia budzi mnie w Podlesiu i po paru chwilach ok 21.30 ląduje w domku w wannie. No takie pociągi to ja lubię  a nie jak z rana gdzie musiałem z Brynowa jechać do Katowic bo se jakieś przyspieszone wymyślają :-D

Wyjazd zdecydowanie na plus i pierwszy śnieg w tym roku zaliczony :-)
=============================================================================
Relive => https://www.relive.cc/view/e1027456121

Trasa:
przewyższeń => 1157m, moje Endo jak zawsze w kosmos wywaliło xD

Fotki:
Pociąg odjechał do Zwardonia a my na trasę ;]

My akurat w druga stronę :)

Pierwsze podejście w jesiennych klimatach

Phi :P

Widok na Jezioro Żywieckie i na Beskid Mały

A tam jest nasz cel, historia tego zdjęcia jest krótka - każde skaleczenie idzie zatamować o ile masz sreberko z rzeczy wiadomej :D

Polanka i pies w końcu mógł pierwszy raz w tym roku śniegu posmakować :D

Widok na Bielsko i malutka przerwa na sesję

Kolejne widoczki ze szlaku - kornik nieźle tam spustoszył las ;/


Panorama i szukanie jagód :D
Pies se siadł xD


No i ekipa na szczycie - 1220m n.p.m.


Kąsek szlaku w stronę schronu xD


Perełka wyjazdu - widok na Tatry, tu akurat w dwóch odsłonach: gór i płynnej :D
Jak wszystko dobrze pójdzie to za 2 tygodnie tam będę :)


Szlak czarny, złe oblicze ... 


... i dobre :)

Później już ino nudny asfalt a w mieście już ciemno to się nie robiło zdjęć. Także do kolejnego :)
========================
Amen z Będzina :D


Kategoria Góry

3/3 Sarnia Skała

  • DST 9.43km
  • Kalorie 1194kcal
  • Aktywność Wędrówka
Poniedziałek, 11 września 2017 | dodano: 13.09.2017


I tak po nocy która spłynęła mi ponownie nie wiem kiedy budzę się przed czasem żeby odwiedzić nasz pokojowy przybytek w celu drugiego pieczenia po wczorajszej pizzy :-D Później już zasypiać się nie opłacało i poszło sprawnie czyli śniadanie, łyk soczku, jakieś piwko, ćmiczek i dzięki uprzejmości Michała (który tym razem odpuścił szlak) dostajemy się na Romę gdzie po uiszczeniu haraczu parkowego (tak haraczu => w odróżnieniu od polskiego TPN, słowacki TANAP nie pobiera opłaty za wstęp) wkraczamy na szeroką ścieżkę która prowadzi nas do Doliny Strążyskiej.
Pierwsze zaskoczenie nastąpiło już przy kasie - nikogo nie ma, godzina 8.20 i pustki :) Dolina Strążyska od zawsze należy do najciekawszych i najliczniej odwiedzanych tatrzańskich dolin reglowych a tu taka niespodzianka. Tak więc "w towarzystwie" chyba trzech osób idziemy sobie z piwkiem w ręku zalesioną doliną (trasa czerwona) wzdłuż Strążyskiego Potoku, kilkukrotnie przecinając go ;] Po 20 minutach meldujemy się na polanie i omijając atrakcję w postaci popularnego Wodospadu Siklawica uderzamy od razu w górę w stronę naszego celu.

Początek szlaku (znaki czarne) to strome leśne podejście po kamiennych schodach gdzie dość szybko nabiera się wysokości i ... na tym można zakończyć :P W towarzystwie miłych zielonych akcentów po około 30 minutach osiągamy Czerwoną Przełęcz która to oddziela Sarnią Skałę od Suchego Wierchu => przyjemny choć męczący odcinek i ŻADNEGO turysty :) Z przełęczy już ino króciuteńki (10 minutowy) szlak dojściowy na Sarnią która w ranach ciekawostki kiedyś była nazywana Małą Świnicą lub Świnią Skałą i była ona masowo penetrowana przez poszukiwaczy skarbów.
A szczyt uroczy, było warto to zrobić - widok na Zakopane aż dech w piersiach zapierał :) Bankowo wrócimy tam zimą i nocą => ja tego dopilnuje :) Kapitalne widoki mieliśmy zresztą w każdym kierunku: z lewej Tatry Wysokie, z prawej Tatry Zachodnie do tego idealnie widoczny Giewont a w oddali Podhale i Beskidy :)

Po dłuższej chwili zaczęliśmy schodzenie na którym jak w drodze na szczyt nie było nikogo (no dobra jakieś 7 osób było xD) to w dół co chwilę wycieczki emerytów heh. Ale to tam akurat nam nie przeszkadzało, szlak ciągle miły i fajny :) I tak na początku dość stromę zejście, później lekkie wypłaszczenie, następnie trochę sinusoidy i ponownie zejście gdzie jedynymi zagrożeniami były miejsca o "śliskiej podłodze" czyli kamienie przeplecione z korzeniami drzew i wyślizganymi skałami. Zagrożenia jak nic po dwóch dniach w Tatrach Wysokich :D
Po około 20 minutach meldujemy się na tzw. Suchej Dolinie na której zaczyna się szlak żółty czyli założony w 1905r szlak przez dolinę Białego. Dolina wprawdzie nie jest długa gdyż ma tylko około 3km ale dostarcza turyście niesamowitych wrażeń. Polecam zdecydowanie => te 5 złotych w kasie można zainwestować :)) Formację skalne, kaskady, bogata szata roślinna a w tle "gra" Biały Potok który co jakiś czas przekraczamy dzięki drewnianym mostkom. Ino emerytów coraz więcej i co chwilę ktoś przechodził patrząc spod nosa na nasze piwo i mojego dyskretnego ćmika :-D Obyło się bez słownej reprymendy :)

Po wyjściu z doliny dalej idziemy kamiennym deptakiem niedaleko Spadowca - dzielnicy Zakopanego. Po upływie kilku kolejnych minut przechodzimy przez drewniany pomost, mijamy potok, wodospad i osiągamy mini Krupówki (xD) czyli wejście do Doliny Strążyskiej gdzie domykamy pętle. Następnie już do auta gdzie znów wielkie dzięki dla Michała za podjazd (-:
==================================================================
Później już w komplecie misja dom przez nie wiem co ... bo zaś w Słowacji poszedłem spać w aucie :D I nic by się ciekawego nie działo gdyby nie misja "telefon" który podczas robienia zdjęcia mi się wymsknął z ręki i poleciał zwiedzać ziemi obcą. Hamowanie, szukanie i jest ... bez skazy xD no dobra obudowa się porysowała => przeżyje heh. Jak na upadek przy ok 100 km/h nie jest źle :)
Następnie jak już pisałem zasypiam i budzą mnie pod KFC w Czechowicach gdzie obiad, szybka chwila do Mysłowic i do bazy gdzie chwila przerwy i do Gochy na spacer bo mało :-D
====================================
Trasa:https://www.relive.cc/view/e1000081281


===============================================
Fotki:
Początek ścieżki

Krzyża na Giewoncie nie ukradli :) Jak by było więcej czasu to kto wie czy byśmy się na niego nie skoczyli ;))

Męczące wejście to jednak było, może "na świeżego" by poszło sprawniej no ale tego się już nie dowiemy, tempo i było niezłe ;)


5 minut do celu :)
I jest on nasz :) Mega fajnie było zmienić buty na letnie i polatać w krótkich galotach :)

Piękna panorama Podhala

Obowiązkowa samojebka :P ...

... i jakieś artistico
Na wprost północna, spadzista ściana Giewontu podobno raj dla samobójców, nie wiem, nie wnikam ;]

Dolina Białego

Do Łukasza - poczytałem o tych jaskiniach i znalazłem ;]
Na początku lat 50 XX wieku na obszarze doliny prowadzone były prace związane z poszukiwaniem rud uranu. Wykute więc zostały dwie sztolnie o długości około 500 m. Spacerując doliną w kierunku obranym przez nas, (przyp. odwrotnym do naszego) od wejścia po około 20-30 minutach dochodzimy do jednej ze starych sztolni. Po lewej stronie zbocza skały jest sporej wielkości wejście, jednak zostało ono zagrodzone drewnianą kratą. A szkoda, gdyż byłoby to świetne miejsce dla zwiedzających.

Końcówka

I jeszcze fotka ze Słowacji z auta => tu jeszcze utrzymałem telefon xD

Reasumując: trochę kilometrów (62km) i zdrowia (płuca i wątroba nie lubią takich tripów :P) poszło choć z każdym rokiem coraz mocniej se uzmysławiam że lżej nie będzie xD starość nie radość :-/ ale chuk, co zrobić jak się lubi ;)))
===================================
Po południu też obowiązuje :P


Kategoria Góry