Wisła w 90% na beztalenciu
-
DST
90.02km
-
Czas
04:21
-
VAVG
20.69km/h
-
Sprzęt Krossiwo
-
Aktywność Jazda na rowerze
Wracamy do roweru ;] Po "Koparkach" nastąpił dzień biegania po aptekach w sprawach babuszkowych. Tego dnia miałem odpocząć a wyszło że zrobiłem błąd że nie włączyłem endo bo bym uzbierał niezłe kilometry dla chorych dzieci (xD), sobota Ojców i dziś miała być Wisła skisła która ... prawie skisła. Wszystko przez portfel który przypomniał sobie że lubi spać poza domem. Plus taki że było ino jedno miejsce gdzie mógł mi wypaść i na całe szczęście tym razem dziad grzecznie czekał na Pana (-: Jedna sprawa była wyjaśniona, druga jeszcze "wisiała" a konkretniej wynik na alkomacie który wyraźnie wskazywał że dziś powinienem się zająć hodowlą jedwabników a nie kręceniem :-D
Było "kapkę" powyżej 0,2 promila xD No ale ekipa czekała, do tego szlak wiedzie w większości (prócz początku) przez lasy więc w krzakach chyba stać nie będą. I oczywiście na skrzyżowaniu w Ligocie minąłem patrol który se pojechał w prawo (w stronę Akademików) więc ja pojechałem se prosto :D Nie będę kusił losu :) Przez takie oto dwie sytuację zaliczam obsuwę i zjawiam się na miejscu zbiórki około 45 minut spóźniony. Szkoda że ino Łukasza był na czas, ja wiadomo, Marcin ok 10 minut spóźnienia, Grzegorz koło 20 ... a najlepsze jest to że Łukasz miał najdalej :-D
Przyjechałem, chwila rozmowy i mogliśmy ruszać (peryferia + lasy) w stronę mostku na Podlesiu gdzie zimne bezalkoholowe trochę postawiło mnie na nogi i chwilowo rozwiązało problem :) Chwilowo bo ... ciągle miałem ok 80km do przejechania i zero weny. No ale kto Grzegorza zna ten zna i byłoby mi wypominane przez długi czas jak bym nie pojechał albo się wycofał heh. Tak więc gramolę się (w ciszy) za "wesołą" małomówną ekipą aż do okolic Kobióra gdzie owocowe i przystanek w środku lasu :) I tam puściło do końca i jak już wystartowałem to ... znów oglądałem plecy kolegów. Jednak o ile głowa odpoczęła to nogi ciągle nadawały się do pchania karuzeli xD Najgorsze jest to że nawet nie miałem co pomarudzić i ponarzekać bo moi koledzy zawsze byli paręnaście metrów przede mną. Wpadamy do Przyczyny i co? Pociąg? Powrót na kole nie wchodził w grę bo bym wykręcił jeszcze więcej niż planowo więc trzeba cisnąć dalej :) I tak poprzez tamę aż do słynnego baru gdzie wszystko puściło i można było w końcu normalne jechać ;-) W Skoczowie Grzesiek wygania mnie naprzód i już niezłym tempem ogarniamy Ustroń gdzie następują misje bankomat i popas. I o ile z bankomatem kłopotu nie było to jedzenie zasługuje na osobny akapit :-D
Magdzie Gessler by tam zwrotów zabrakło xD Ale od początku: wpadamy do sprawdzonej pizzerii i niestety dostajemy informację że na zamówienie czeka się około godziny ;/ Do pociągu (przedostatniego) zostało nam półtorej i do tego trzeba jeszcze 6km podjechać, średnio ale bystre oko Diobła dostrzegło po drugiej stronie ulicy bar "zapiekanka i kebab".
No kebab by też ogarnął temat :-) Szkopuł w tym że w kebabie ... nie było kebaba choć się kręcił xD Kolejny że w zapiekance z oscypkiem nie było oscypka i pani do tego nawet drobnych nie miała. Grzegorz i Marcin postawili na tortille (13zł) która ... no była mała ale ponoć niezła smakowo. Ja z Łukaszem natomiast poszliśmy w mięso i zamówiliśmy po burgerze (18zł) który i tak zjebali. Łukasz dostał serowego bez sera ale miał dwie górne części bułki. Ja natomiast dostałem dwie dolne i jakiś śmieszny sos ... a i ser dostałem który no nie był dobry xD Ogólnie gówno, czemu wy trujecie ludzi itp to za mało żeby ten szajs opisać. Plus za frytki belgijskie (ok 11 sztuk dostałem) i w sumie tyle, mocne 2/10 xD
Po wyjściu z lokalu który zasługuje przynajmniej na 15 gwiazdek Michelin został nam sześciokilometrowy odcinek spod PKP do... PKP heh. Niby szło wracać z Ustronia ale widząc ilość osób czekających i jadących poprzednim pociągiem i fakt że jednak byliśmy z czterema rowerami wyjścia raczej nie było. Do tego dużym plusem był fakt że z Głębiec do Obłaźca jednak nadal jeździ komunikacja zastępcza czyli wpadamy na początkową stacje :-) No ale żeby nie było kolorowo minusy też były: zaczęło pizgać a sił moim kompanom (dla odmiany) zostało na styk. Na cel dojeżdżamy (przed busikiem zastępczym) około 10 minut przed odjazdem więc bym czas na jakiegoś ćmika, pakowanie rumaków i piwo które tym razem udało się kupić wcześniej :-)
Co do drogi powrotnej to mega plus bo wyjątkowo kibel przyjechał :-) A w starym poczciwym EN-57 po a) wuchta placu "na zadku" i po b) WC bez czujników :D I tak przy piwku, ćmiku i rozmowach te dwie godziny jazdy Zugiem minęły w oka mgnieniu i minimalnie spóźnieni (8 minut) docieramy ok 21.20 do Ligoty. Godzina młoda więc był jeszcze czas na pożegnanie piwo w dolinie Kłodnicy i każdy w swoją stronę. Dziś to ja byłem pod domem, Grzegorz i Marcin kolejno do Świętochłowic i Chorzowa a Łukasz ... do Murcek. Tym razem to on po tripie miał końcówkę na hulajnodze przez awarię xD
Weekend i wyjazd na plus, dobrze że się przemęczyłem :) Wiatr trochę pomęczył w środkowej części ale przeważnie bezwietrznie a temperatura pozwoliła nawet na chwilową jazdę w krótkich galotach sesese :)
PS: Co więcej dowiedziałem że trzeba z sikaniem (w plenerze) teraz uważać bo w naszym mądrym kraju panowie w niebieskim czyhają coby mandat wypisać, kwota takiej przyjemności ... 500zł xD
====================================
Trasa:
Lub Relive gdzie ładnie leśne odcinki widać => https://www.relive.cc/view/e1011047662 niestety za gibko dałem stwórz i fotki weszły - przeżyjecie :P
===========================
Fotki:
Kąsek naszej trasy, bez rowerzystów i innych pieszych/biegaczy - odcinki w Tychach, Pszczynie, Goczałkowicach i Ustroniu masakra przeludnione xD Każdy chwyta słonko puki może ;]
Ekipa w komplecie, za mnie krossiwo pozuje :P
Było "zagrożenie" że to jego ostatnia wycieczka ale koleś z OLX jakiś niemrawy.
Dobry sprzęt ale facet nie odpisuje, nie odbiera, odbiór z daleka, kij wie co z papierami, ogłoszenie na kolanie pisane i taki trochę "kot w worku" => olewam puki co. A wracając swoją drogą do krossiwa które Diobeł mi wycenia na około 700zł z czego ponad 450zł to były inwestycje w tym roku to raczej mi szkoda :) Pewno zmienię jak się trafi okazja ale Kross raczej zaparkuje lub w "8-ce" lub na początku garażu i se zrobię z niego zimówkę/zastępczy. Jak mam zarobić 250zł to wole żeby zardzewiał albo go po prostu zajadę do końca, czas pokaże ;]
Wracamy do wycieczki ;]
Pszczyna i szybka ucieczka - tym razem tu nie było pitt stopu.
Zbiornik Goczałkowicki
A tu już blisko ...
... bliżej i milej ...
i Skoczów artystycznie :)
I mój ulubiony odcinek :)
Choć pewnie fajniej by się od drugiej strony jechało - w relive widać że tu trzeba delikatnie cały czas podjeżdżać ...
Wisła przed Ustroniem :P
Korek z widokiem na Równice z Ustronia, po prawej nasze "bistro" i PKP Ustroń
Miała być Wisła i była :) Kij z tym że na samym początku skończyliśmy :P
===============================
======================================
Jeżeli chodzi o statystyki z września to nie zdążyłem zrobić zrzutu ale było coś ok 510km na kole, ten trip już się zalicza pod przyszły miesiąc :)
=====================================
Może przez to było cicho przez większość kręcenia xD
Kategoria Rower