Wieprzkowo
-
DST
42.55km
-
Kalorie 5000kcal
-
Aktywność Wędrówka
Sobota, 16 stycznia 2021 | dodano: 19.01.2021

Wyjazd się nawet nie skończył, a ja już mogę zacząć opisywać. Mamy godzinę 01:13, a ja se kwitnę w Żywcu, przy takim oto (termicznym) czymś ...

... oki, jednak nie popiszę, bo przestaje czuć palce u rąk xD.
====================
Dobra, mamy już niedzielę wieczór, siedzę sobie w cieplutkim domku i na całe szczęście nic mi nie ma ;]. Przynajmniej jak na razie heh :).
Co do samej genezy, to już w poprzednią sobotę zagadał do mnie Zientas o wyjazd w góry .. z noclegiem. A obostrzenia zapytałem? Jest chatka pod Baranią Górą co można spać za darmo - odpowiedział kolega. O taka:

Dziękuję, toster już kupiłem. Ale jest i kominek i można napalić i będzie ciepło i przytulnie - namawiał kolega dalej:

Wiertarkę również już posiadam!! I nawet jest miejsce do spania pod dachem!!:

Dziękuję ponownie, kombinerek też nie potrzebuje!! :P. Zientarski jednak nie przestawał namawiać i niechętnie dałem się namówić, że pojadę ino kawałek ich odprowadzić i wrócę do Kato na około 17:30.
=============
W czwartek odwiedziłem jeszcze rodziców, a po wizycie w domu rodzinnym poszedłem do Łukaszów i wyszło że Marzena ma przymiarkę kiecki ślubnej - Łukasz więc również zgłosił chęć wyjazdu. Ja byłem ciągle sceptyczny, ale co mi tam: Magda i tak szła (a jak się okazało jednak nie szła) do pracy w sobotę na rano. Będąc już w domu zadzwoniłem jeszcze do Diobła i on również zgodził się jechać, a w piątek do składu dołączył Janiol. Niby ekipa zacna, ale mi ciągle coś nie pasowało - jakieś przeczucie czy coś?
Skoro już jednak powiedziało się "a", to trzeba było powiedzieć "b". Wstałem ...


... i udałem się na dworzec na Piotro, gdzie czekali już Michał i Łukasz, a po chwili zjawił się Bartek.
Pociąg przyjechał minimalnie spóźniony, Diobeł już nim jechał, a ostatnia osoba (czyli Grzegorz) miała wsiąść w Tychach. Miała, ale nowy znajomy pomylił pociągi i dołączył do nas dopiero w Pszczynie xD. Reszta trasy zleciała w sympatycznej atmosferze i po 1:20h meldujemy się w tytułowym Radziechowym Wieprzu.

Na "dzień dobry" miły akcent, gdyż Pan kierowca jadący pługiem podniósł to coś co odśnieża dzięki czemu, nie uwaliliśmy się już na starcie. Pozdrawiam jeszcze raz i dzięki za odmachanie - jak jakimś cudem to przeczytasz ;)).
I tu się kończą (w moim przypadku) pozytywy. Pierwsze cztery kilometry to spokojny, cztero-kilometrowy spacer przez miasto.



Nawet ładna zima, ale co mi po tym, skoro w Katowicach mamy to samo?

XD.
Na początku szlaku właściwego Diobeł (chodzący na chwilę obecną o wiele więcej niż ja) pokazał nam plecy i tyle go było widziano :D. My natomiast postanowiliśmy wykonać sesję zdjęciową i popróbować specyfików (tego tyskiego już nigdy nie ruszę!!), które to każdy posiadał. Po dłuższej chwili ruszyliśmy szlakiem niebieskim.
Szlak jak szlak - widoków malutko, taki jakiś zwykły był, ale choć przetarty - dzięki ludzie ... i Dioble ;)








Ciągle bez jakiejś większej satysfakcji (z mojej strony) szliśmy ku górze, ale niestety im wyżej, tym robiły się coraz większe "frytki". Z peletonu oderwali się Łukasz i Grześ, a my w trójkę zaczęliśmy się coraz mocniej ślizgać na szlaku.

Ślizganie to jedno, choroba filipińska Janiola to drugie. Zientas mi poleciał do przodu (bo nocleg) i zostaliśmy w dwójkę xD. Sam miałbym ciężko Michała sprowadzić, więc do pomocy zszedł Łukasz i ponownie tym samym szlakiem (fotek brak) wróciliśmy do miasta. W mieście dogonił nas Marcin i mogliśmy wracać - oczywiście ponownie w dwóch grupach. Łukaszowi się spieszyło bo był umówiony, a Michała czekała (potwierdzam - żyje) rozmowa z żoną :D. Mi się jakoś ogólnie średnio szło - pewno to przez te nieodśnieżone chodniki ;). Oni pojechali po 18:00, my jakąś godzinę po nich, a Zientas i Grzegorz ostatecznie odpuścili nocleg w chatce (dobrze, bo mogłoby się skończyć podobnie tragicznie jak w Sudetach => info o tu), zadzwonili po szwagra Bartka i pojechali do niego.
Tym zdaniem powinienem kończyć opisywanie szlaku ... ale nie. To był dopiero początek jak się okazało (●__●). Jeszcze na PKP zadzwoniłem sobie do Magdy, a że z Łukaszem dokończyliśmy przed miastem to co mieliśmy wzięte na szlak, i zostałem rozpracowany xD. "OPR" słuszny jak najbardziej, ale rozkojarzyłem się na tyle, że w pociągu stwierdziłem że nie mam telefonu :O. Szybka analiza - musiał zostać na dworcu, kolejna analiza: i w Wilkowicach wysiadam! Zaraz coś przecież pojedzie pomyślałem. Taaaa, dobre 50 minut czekania (do poprzedniego do Wieprza zabrakło mi około kwadransa) i przyjechał pociąg ... ino do Żywca ;/. No nic, tu była choć poczekalnia, nieogrzewana, ale zawsze. Tam co? Godzina czekania!! Coraz bardziej zły, ale co zrobić? 21:28 jadę, o 22:15 wracam - luzik. Zjadłem, napiłem się kawki z automatu, i na trzy minuty przed planowanym odjazdem słyszę komunikat ... że pociąg jest opóźniony o conajmniej 40 minut. Nosz do nie napiszę czego. Cztery kilometry iścia i jak się uda że ten pociąg jedzie ze Zwardonia/Rajczy, to ogarnę powrót na chatę.
Szybki spacerek i melduje się na PKP - telefon grzecznie leżał na ziemi, więc albo nie trafiłem do kieszeni (w nowych galotach), albo ktoś go podniósł i rzucił na ziemie ¯\_(ツ)_/¯. Najważniejsze jednak, że jak się później okazało działał (choć był rozładowany - dzięki Łukasz za powerbanka, oddam w 100% naładowany), ekran nie był pęknięty i mogłem go (po oczywiście wcześniejszym ogrzaniu) podładować. Następnie na szybko sprawdziłem rozkład, no i niestety - ostatni pociąg jechał jednak z Żywca
.·´¯`(>▂<)´¯`·.
Godzina 22:10, zero opcji noclegowych, kolejny zug o ... 04:47, do tego wokoło pola i ponad dwucyfrowy mróz. Ehhh, jedyne na co rozsądnego wpadłem to wrócić się swoimi śladami do Żywca, zjeść jakiegoś kebaba, i poczekać do pociągu który odjeżdżał o godzinie 3:57. Tak zrobiłem, otwartego kebaba oczywiście nie znalazłem, ale wpadłem na stację benzynową po jakieś chrupki, zapalniczkę (moja oczywiście się popsuła - bo jak!!), hot doga i zaopatrzyłem się w bilon do automatu z herbatką w poczekalni na dworcu. Generalnie spoko - jakoś wytrzymam te cztery godziny. Co mogło pójść jednak nie tak? ¯\_(ツ)_/¯.

No co mogło pójść nie tak?. EHHH, faaajnie. W tym samym czasie Magda mi odchodziła od zmysłów, Łukasz, Marzena i Diobeł usilnie szukali kogoś (w sumie nie wiem po co heh, ale dzięki!!), kto by mógł po mnie ewentualnie pojechać, a najlepsze jest jednak to, że finalnie okazało się, że Zientas spał u teścia ... jakieś 10-15km ode mnie. Kto mógł jednak wiedzieć? XD.
Oki, byłem ubrany "na górsko" (dobrze być zmarzluchem => wysokie buty, dwie pary skarpet, góra i dół termoaktywne, polar itp.) więc termicznie czułem się nie najgorzej, ale ciągłe chodzenie i lekka senność trochę dokuczały, więc przycupnąłem sobie na przystanku autobusowym dając na chwilę odpocząć nogom. Po chwili ... miałem towarzystwo Panów z radiowozu heh xD. Zobaczyli siedzącego na przystanku, to pewno pomyśleli, że odwiozą sobie kolesia na nocleg ze szklanką wody rano w pakiecie xD. No nie, nawet przez chwilę po nawrotce nie pomyślałem o alkoholu, i po chwili rozmowy Panowie stwierdzili że do Katowic nie jadą i pojechali se w siną dal xD.
Później już generalnie chodziłem i co chwilę włączałem telefon, bo trochę gorzej znosił mrozy ode mnie :P. Finalnie więc dystans z sobotnio - niedzielnego "spacerku" ściągłem z opaski:


W niedzielę ino poszedłem po dziewczynę mą na dworzec i wróciłem jak ją odprowadziłem. Dzięki ogólnie za wyrozumiałość i troskę :*
Wracając do już w sumie niedzielnej nocy, to coś z sobą trzeba było robić. Najbardziej rozsądnie było zahaczyć o kolejne dwie stacje benzynowe na gorącą herbatkę. Oczywiście nie nadużywając gościnności ◉‿◉.
(BTW: Żywiec nocą ;])

Herbatka, 20 minut na ogrzanie, spacer na kolejną, powtórka, i mamy godzinę 03:00, gdzie skład mojego pociągu stał już na peronie od północy.
Pokręciłem się więc w okolicach poczekalni i samego pociągu, w nadziei że mnie zobaczą i trochę wcześniej "otworzą" skład.


BTW:

:P
Tak się stało - pociąg "otwarli' już(?) o 03:20!! Z radością poleciałem oczywiście do załogi podziękować za owy gest (•‿•). Jak się okazało, normalnie tego nie robią, ale mnie obserwowali i stwierdzili, że skoro nie jest pijany, to niech nie marznie :]. Chwilę pogadaliśmy i mogłem kupić nowy bilet (xD) i wrócić do kitku /ᐠ。ꞈ。ᐟ\. W sumie to jej mi było najbardziej szkoda, bo dostała racje żywieniowe "do wieczora" :/. Na całe szczęście jak wróciłem to jeszcze miała, więc głodna nie była ^_^.
A tu już zdjęcie z godziny 9:00.

Co mogę napisać prócz tego że był to jeden z najgorszych wyjazdów ostatnich lat? Planowałem wszystko ogarnąć na bilecie dziesięcio-godzinnym, a tu => tam 18zł, nazot 14.45, po telefon 5.95, i do domu 13.60zł. Bym już prawie (cenowo) dojechał do Jeleniej Góry i z powrotem. Szlak do bani, nawet nie wiem ile go było, a w niedzielę (się nie przyznałem :p) ledwo chodziłem :D. Poza tym tak jak pisałem wcześniej, ostatni raz tykam cytrynówki na bazie bimbru. Każdy kto jej spróbował w jakimś stopniu "się pozamiatał" - i tu info dla kobiet: tego naprawdę dużo nie było!! Rakietfiul jakiś czy co¯\(°_o)/¯? Pfff.
A co najlepsze jak teraz myślę (poniedziałek) to to, że przecież koło dworca jest postój taksówek. Z Żywca do telefonu miałem jakieś 4 km, w dwie strony no niech będzie nawet 10 km. Pojechać, zapłacić te nawet 30zł i wrócić. Mądry człowiek ... na całe szczęście nie po szkodzie ;).
Następnym razem jak będę miał przeczucie to nikaj nie jadę!! ... I zostaje przy Żubrze :P
Godzina 22:10, zero opcji noclegowych, kolejny zug o ... 04:47, do tego wokoło pola i ponad dwucyfrowy mróz. Ehhh, jedyne na co rozsądnego wpadłem to wrócić się swoimi śladami do Żywca, zjeść jakiegoś kebaba, i poczekać do pociągu który odjeżdżał o godzinie 3:57. Tak zrobiłem, otwartego kebaba oczywiście nie znalazłem, ale wpadłem na stację benzynową po jakieś chrupki, zapalniczkę (moja oczywiście się popsuła - bo jak!!), hot doga i zaopatrzyłem się w bilon do automatu z herbatką w poczekalni na dworcu. Generalnie spoko - jakoś wytrzymam te cztery godziny. Co mogło pójść jednak nie tak? ¯\_(ツ)_/¯.

No co mogło pójść nie tak?. EHHH, faaajnie. W tym samym czasie Magda mi odchodziła od zmysłów, Łukasz, Marzena i Diobeł usilnie szukali kogoś (w sumie nie wiem po co heh, ale dzięki!!), kto by mógł po mnie ewentualnie pojechać, a najlepsze jest jednak to, że finalnie okazało się, że Zientas spał u teścia ... jakieś 10-15km ode mnie. Kto mógł jednak wiedzieć? XD.
Oki, byłem ubrany "na górsko" (dobrze być zmarzluchem => wysokie buty, dwie pary skarpet, góra i dół termoaktywne, polar itp.) więc termicznie czułem się nie najgorzej, ale ciągłe chodzenie i lekka senność trochę dokuczały, więc przycupnąłem sobie na przystanku autobusowym dając na chwilę odpocząć nogom. Po chwili ... miałem towarzystwo Panów z radiowozu heh xD. Zobaczyli siedzącego na przystanku, to pewno pomyśleli, że odwiozą sobie kolesia na nocleg ze szklanką wody rano w pakiecie xD. No nie, nawet przez chwilę po nawrotce nie pomyślałem o alkoholu, i po chwili rozmowy Panowie stwierdzili że do Katowic nie jadą i pojechali se w siną dal xD.
Później już generalnie chodziłem i co chwilę włączałem telefon, bo trochę gorzej znosił mrozy ode mnie :P. Finalnie więc dystans z sobotnio - niedzielnego "spacerku" ściągłem z opaski:


W niedzielę ino poszedłem po dziewczynę mą na dworzec i wróciłem jak ją odprowadziłem. Dzięki ogólnie za wyrozumiałość i troskę :*
Wracając do już w sumie niedzielnej nocy, to coś z sobą trzeba było robić. Najbardziej rozsądnie było zahaczyć o kolejne dwie stacje benzynowe na gorącą herbatkę. Oczywiście nie nadużywając gościnności ◉‿◉.
(BTW: Żywiec nocą ;])

Herbatka, 20 minut na ogrzanie, spacer na kolejną, powtórka, i mamy godzinę 03:00, gdzie skład mojego pociągu stał już na peronie od północy.
Pokręciłem się więc w okolicach poczekalni i samego pociągu, w nadziei że mnie zobaczą i trochę wcześniej "otworzą" skład.


BTW:

:P
Tak się stało - pociąg "otwarli' już(?) o 03:20!! Z radością poleciałem oczywiście do załogi podziękować za owy gest (•‿•). Jak się okazało, normalnie tego nie robią, ale mnie obserwowali i stwierdzili, że skoro nie jest pijany, to niech nie marznie :]. Chwilę pogadaliśmy i mogłem kupić nowy bilet (xD) i wrócić do kitku /ᐠ。ꞈ。ᐟ\. W sumie to jej mi było najbardziej szkoda, bo dostała racje żywieniowe "do wieczora" :/. Na całe szczęście jak wróciłem to jeszcze miała, więc głodna nie była ^_^.
A tu już zdjęcie z godziny 9:00.

Co mogę napisać prócz tego że był to jeden z najgorszych wyjazdów ostatnich lat? Planowałem wszystko ogarnąć na bilecie dziesięcio-godzinnym, a tu => tam 18zł, nazot 14.45, po telefon 5.95, i do domu 13.60zł. Bym już prawie (cenowo) dojechał do Jeleniej Góry i z powrotem. Szlak do bani, nawet nie wiem ile go było, a w niedzielę (się nie przyznałem :p) ledwo chodziłem :D. Poza tym tak jak pisałem wcześniej, ostatni raz tykam cytrynówki na bazie bimbru. Każdy kto jej spróbował w jakimś stopniu "się pozamiatał" - i tu info dla kobiet: tego naprawdę dużo nie było!! Rakietfiul jakiś czy co¯\(°_o)/¯? Pfff.
A co najlepsze jak teraz myślę (poniedziałek) to to, że przecież koło dworca jest postój taksówek. Z Żywca do telefonu miałem jakieś 4 km, w dwie strony no niech będzie nawet 10 km. Pojechać, zapłacić te nawet 30zł i wrócić. Mądry człowiek ... na całe szczęście nie po szkodzie ;).
Następnym razem jak będę miał przeczucie to nikaj nie jadę!! ... I zostaje przy Żubrze :P
=============
A śmiech dziś z życia wzięty :D.
Pierwszy raz od bardzo długiego czasu, zapobiegawczo wziąłem czapkę na trip - no przydała się ...

... :)))))))
PS: Po pracy ponownie postałem sobie 1:40h w Szopienicach na dworcu, bo mój pociąg był opóźniony o godzinę - ODDAWAĆ UPAŁY!!
Kategoria Góry
Ćwiartka odstresowująco-rozprostowywująca :P
-
DST
25.89km
-
Czas
01:18
-
VAVG
19.92km/h
-
Sprzęt Szkodnik
-
Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 4 stycznia 2021 | dodano: 05.01.2021

Końcówka tamtego i początek tego roku to istny nicnierobieng. Jedynie co, to pojechaliśmy z Magdą (pociąg + tramwaj) na Sylwestra do znajomych do Sosnowca, z którego to ... Gosia z Bartkiem i powitałką (czyli Tofikiem) odwieźli nas na Piotro autem xD. A tak to leniwe dni w domku :P. Aaaa i nawet nie pracując, zarobiłem 2 złote ᕙ(⇀‸↼‶)ᕗ :DDD. Zawsze coś :D.
Wczoraj już natomiast odliczałem godziny do powrotu do pracy, ale jak wracałem wieczorem ze stacji do domu, to zobaczyłem na drzwiach wejściowych do klatki kartkę z informacją: 04.01.2021 - od 10:00 do 17:00 wymiana wodomierzy - "być w dom". Wniosek: zaczynamy rok od telefonu do szefa z prośbą o urlop - fajnie. Cóż jednak zrobić? ¯\_(ツ)_/¯ => Majka ciągle nie potrafi drzwi otwierać xD.
BTW: :P

Wstałem po 8:00, dokończyłem ogarnianie chaty, i praktycznie w jednej chwili (po 12:00) zjawili się fachowcy i fachowiec (ustalić szczegóły remontu) od łazienki. Choć tyle! Zrobią szybko pomyślałem i mykam na rower, coby dzień urlopu nie był do końca "zmarnowany". Taaaa, o ile z wodomierzem w łazience nie mogło być kłopotu, to ten w kuchni był poezją xD. Otóż: był za lodówką, którą trzeba było odsunąć, od której kabel "szedł" za zlewozmywakiem, do gniazdka, które było przyciśnięte kuchenką, do której dostać się można było tylko ... odsuwając zmywarkę. Czyli ogólny ... => powstrzymam się od brzydkiego słowa heh.
I tak sobie głośno myśląc: zaczynam kochać moją spółdzielnie. Rok temu za trochę jakieś 70zł wymienili mi działające podzielniki na kaloryferach, na nowe działające podzielniki na kaloryferach. W tym już nawet nie pamiętam za co zapłaciłem coś 80zł - pewno też działało. Teraz za zmianę działających wodomierzy, na nowe działające wodomierze, chcą ponad 200zł. Kurde, muszę kota chować, bo przecież też działa, ale co z tego? XD.
Wracając do meritum, jak to wszystko ogarnąłem i poustawiałem ... to było już ciemno.

Jechać do jednego sklepu jednak musiałem więc wyciągłem Szkodnika ;].
Sklep, Manhattan (trochę jak Seattle :D), Podlesie, nazot Piotrowice, kąsek Brynowa (z Marzeną "na słuchawkach"), Ligota i na chatę bo ... zmarzłam heh.
Finalnie wyszło coś takiego:

Dwa razy na Jankego ino prawie zginąłem => raz przez blachosmroda, a raz przez kierowce autobusu 297 - klasyk ಠ_ಠ.
A tak to - nowa ulica z DDR-ką w okolicach ul. Spółdzielczości ...

... fajnie że z normalnym wjazdem na nią.
Łącznik ulic Tunelowej i Wspólnej

Klasycznie jak na to miejsce XD

A tu (łącznik ul. Hetmańskiej i Kłodnickiej) pochwała - pierwszy raz mogłem przetestować na rowerze nową pochylnie:

Jak dla mnie bomba, tak samo jak oznakowanie nowej DDR-ki na Piotrowickiej :DDD

Tyle :P. Nie składałem jeszcze życzeń więc ... wszystkiego najdłuższego? :)))


XDDDDDD
Kategoria Rower
DPD 55/2020 + podsumowanie 2020
-
DST
30.15km
-
Czas
01:28
-
VAVG
20.56km/h
-
Sprzęt Szkodnik
-
Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 29 grudnia 2020 | dodano: 30.12.2020

Na start, chciałbym klasycznie podziękować meteorologom => "MOŻLIWE opady tylko w nocy, między godzinami 2:00 a 6:00 usłyszałem". Wstaje o 5:30, patrzę przez okno - suchutko, OKI, spakowałem plecak, 6:10 wychodzę i ... zaczyna kropić. Dobra, czapka zamiast opaski i można jechać ;]. Taaa można (xD)


Do biura wszedłem mokry jak szczur, więc "na start" wypiłem coś na wzmocnienie - tak na wszelki wypadek heh :P.

W pracy kolejny wkurw (xD), bo gdzie tylko próbowałem przytulić moje mokre ciuchy to ... wyłączali mi kaloryfer. Pogadamy w lato, jak im te klimy popsuje przy +30*C :P => i tak się nimi nie dzielą, więc co mnie to :P.
Na całe szczęście, przez osiem godzin w biurze wszystko nawet fajnie wyschło i mogłem wracać tym razem przez Giszowiec, coby się dobrudzić, i pojechać z czystym (czy ubrudzonym? ¯\_(ツ)_/¯) sumieniem na myjnię.
Choć już było sucho i w sumie w miarę przyjemnie ◉‿◉

Graty dla inżynierów za podjazd dla wózków dziecięcych przy DK-86 <( ̄︶ ̄)>.

O tych nic nie napiszę

A tu już czyścioch ...

... I Kolejarz "z łysym" :P

Prostsza część za mną xD
========================
Podsumowanie grudnia se daruje :P



========================
W kwestii podsumowania 2020r, to zacząłem jeździć "ala Trollking" już ... pierwszego stycznia :D. Chęci na codzienne kręcenie skończyły mi się jednak ... drugiego dnia tego roku :DDD.
DPD zacząłem 10.01 <= taką jazdą, a skończyłem dzisiaj. Finalnie zatrzymując się na liczbie 55,5, czyli o pięć i pół raza więcej, aniżeli co roku planuje ;]. Miody ᕙ(⇀‸↼‶)ᕗ.
A tak to pierwsza pięćdziesiątka miała miejsce dzień po walentynkach, wycieczką z Łukaszem na Chudów, później coś się jeździło, nastąpiły psie (smutne i szczęśliwe) sprawy, kocie ruje i sterylizację ...

(u Majkosa oczywiście wsio oki :P)
...i uderzyła w nas pandemia. Między jednym dojazdem rowerem (3x 5dni - sępienie na miesięcznym :P) do pracy a drugim, udało mi się jeszcze pojechać z Filipem na Palowice i wykonać ... Tour de Piotrowice :D

Na tym wyjeździe pyknął mi pierwszy 1000km w tym roku ;]. Później dalej kręciłem - więcej do Szopienic i nazot, bo i lasy zamknięte i ogólna panika heh. Były też dwie pany (moja na Kłodnickiej i Gochy - o tu, więcej my chyba z SiS nie jeździli), czyli tak samo jak z Diobłem z którym to ino o tu przejechałem kawałek xD. Przed tą wycieczką jednak też się coś (prócz "miliona" DPD) działo => znaleźliśmy m.in. z Łukaszem cmentarz na Wesołej, wykonaliśmy dziewicze testy nowego roweru od Marzeny ...

... byłem w Tychach (xD), a pod koniec kwietnia odezwał się kolega Phanton, który to "pomęczył" trochę wycieczkami po-pracowymi. Takimi jak np to lub o ten wyjazd, gdzie pękła mi pierwsza rowerowa setka ...

... a zaraz po niej (ponownie w Tychach), na liczniku pojawiły się cyferki: dwa i trzy zera ;].
Nastał czerwiec, jakieś kolejne DPD, i poznałem Jarka i jego słynny kijek :D

Szkoda że ino raz jechaliśmy razem - zdecydowanie do nadrobienia w 2021r. :). A skoro już jesteśmy przy czerwcu to nie mogło się obyć bez klasyka na Bieruń (częściowo z Marzeną i Łukaszem, którzy to chwile później ratowali kitku) a później popsułem manetkę i ponownie nie wiadomo z czego strzeliły trzy tysiące ...

... heh :D.
Dalej był już lipiec zaczęty od Pszczyny, pokarmiłem biednego kotka na Klemensie, Oświęcim z Łukaszem, Imielin oraz samotne kręcenie się po Mikołowach, Bujakowach i Zabrzach.
W sierpniu pierw sympatycznie (+31*C) topiłem się w biurze, popatrzyłem se na Tour de Polonge ...

... a parę dni później mogliśmy testować nowy rower Łukasza ;]. Po tej wycieczce zaczęły się komplikację z fachowcem od łazienki, ale też pojechałem na grilla do Dąbrowy Górniczej, po którym to, reszta jest wam raczej znana :). Chwilę później podczas wycieczki z Filipem po Leśnej Rajzie pykło 4k km - więc już było blisko :).
Ostatni tysiąc zaczął się od podjazdu (i wpychania) Szkodnika na ...

... górę Żar, a później nastąpił urlop i objeżdżanie okolic Augustowa gdzie ... no drwali nie pozdrawiamy :P. Końcówka to jakieś orzeszki, Rybnik z kontuzją, hałda Ziemowit ...

... dobijając do 5000km podczas wycieczki na Racibórz :)
Niby nie lubię pisać tych podsumowań (czasochłonne to), ale choć można fajnie powspominać ^_^. Trochę się dziwiłem skąd te cyferki powstały, a teraz ... no ino trochę mniej się dziwie heh. Nie było nocnego, nie było Krakowa, Częstochowy, Wisły, Bielska (pozdro Łukasz), była za to cała masa ognisk - co szanuję heh.
Kończąc trochę statystyk: kleszcze ino trzy (ole!!), wyjazdów ponad stukilometrowych - 10, wpisów (góry + rower) - 146 (23+123), średnia z roweru - 20,99km/h ;]
Suma KaeMów:

Mapka Południowa:

Inne są na końcu tego wpisu => http://lapec.bikestats.pl/1898247,DPD-462020-Kato....
I moja topka:
1. MIŁOŚĆ - temperatura idealna, w brzuszku pizza z PIZZY HUT, ideał => http://lapec.bikestats.pl/1882490,W-koncu-znalazle...



2. Najlepsze w tym roku zaspanie do pracy :)))) => http://lapec.bikestats.pl/1855569,zaSpiochowa-Setk...



3. Leśnie z Filipem => http://lapec.bikestats.pl/1885788,LR-Bibiela-GS-4k...



4. Pszczyna ... z powózką na końcu :D => http://lapec.bikestats.pl/1867466,Pszczyna-na-szyb...



5. Siewierz - ot, tak => http://lapec.bikestats.pl/1859639,Siewierz.html



Jeszcze chodzone na dzień 30.12.2020

Cele na przyszły rok? Hmmm 50x DPD, 5000km rowerem i 3000km z buta - czego się spodziewaliście? :P <( ̄︶ ̄)>.
=========
3mta się ciepło!!

:PPPPPPP

... I Kolejarz "z łysym" :P

Prostsza część za mną xD
========================
Podsumowanie grudnia se daruje :P



========================
W kwestii podsumowania 2020r, to zacząłem jeździć "ala Trollking" już ... pierwszego stycznia :D. Chęci na codzienne kręcenie skończyły mi się jednak ... drugiego dnia tego roku :DDD.
DPD zacząłem 10.01 <= taką jazdą, a skończyłem dzisiaj. Finalnie zatrzymując się na liczbie 55,5, czyli o pięć i pół raza więcej, aniżeli co roku planuje ;]. Miody ᕙ(⇀‸↼‶)ᕗ.
A tak to pierwsza pięćdziesiątka miała miejsce dzień po walentynkach, wycieczką z Łukaszem na Chudów, później coś się jeździło, nastąpiły psie (smutne i szczęśliwe) sprawy, kocie ruje i sterylizację ...

(u Majkosa oczywiście wsio oki :P)
...i uderzyła w nas pandemia. Między jednym dojazdem rowerem (3x 5dni - sępienie na miesięcznym :P) do pracy a drugim, udało mi się jeszcze pojechać z Filipem na Palowice i wykonać ... Tour de Piotrowice :D

Na tym wyjeździe pyknął mi pierwszy 1000km w tym roku ;]. Później dalej kręciłem - więcej do Szopienic i nazot, bo i lasy zamknięte i ogólna panika heh. Były też dwie pany (moja na Kłodnickiej i Gochy - o tu, więcej my chyba z SiS nie jeździli), czyli tak samo jak z Diobłem z którym to ino o tu przejechałem kawałek xD. Przed tą wycieczką jednak też się coś (prócz "miliona" DPD) działo => znaleźliśmy m.in. z Łukaszem cmentarz na Wesołej, wykonaliśmy dziewicze testy nowego roweru od Marzeny ...

... byłem w Tychach (xD), a pod koniec kwietnia odezwał się kolega Phanton, który to "pomęczył" trochę wycieczkami po-pracowymi. Takimi jak np to lub o ten wyjazd, gdzie pękła mi pierwsza rowerowa setka ...

... a zaraz po niej (ponownie w Tychach), na liczniku pojawiły się cyferki: dwa i trzy zera ;].
Nastał czerwiec, jakieś kolejne DPD, i poznałem Jarka i jego słynny kijek :D

Szkoda że ino raz jechaliśmy razem - zdecydowanie do nadrobienia w 2021r. :). A skoro już jesteśmy przy czerwcu to nie mogło się obyć bez klasyka na Bieruń (częściowo z Marzeną i Łukaszem, którzy to chwile później ratowali kitku) a później popsułem manetkę i ponownie nie wiadomo z czego strzeliły trzy tysiące ...

... heh :D.
Dalej był już lipiec zaczęty od Pszczyny, pokarmiłem biednego kotka na Klemensie, Oświęcim z Łukaszem, Imielin oraz samotne kręcenie się po Mikołowach, Bujakowach i Zabrzach.
W sierpniu pierw sympatycznie (+31*C) topiłem się w biurze, popatrzyłem se na Tour de Polonge ...

... a parę dni później mogliśmy testować nowy rower Łukasza ;]. Po tej wycieczce zaczęły się komplikację z fachowcem od łazienki, ale też pojechałem na grilla do Dąbrowy Górniczej, po którym to, reszta jest wam raczej znana :). Chwilę później podczas wycieczki z Filipem po Leśnej Rajzie pykło 4k km - więc już było blisko :).
Ostatni tysiąc zaczął się od podjazdu (i wpychania) Szkodnika na ...

... górę Żar, a później nastąpił urlop i objeżdżanie okolic Augustowa gdzie ... no drwali nie pozdrawiamy :P. Końcówka to jakieś orzeszki, Rybnik z kontuzją, hałda Ziemowit ...

... dobijając do 5000km podczas wycieczki na Racibórz :)
Niby nie lubię pisać tych podsumowań (czasochłonne to), ale choć można fajnie powspominać ^_^. Trochę się dziwiłem skąd te cyferki powstały, a teraz ... no ino trochę mniej się dziwie heh. Nie było nocnego, nie było Krakowa, Częstochowy, Wisły, Bielska (pozdro Łukasz), była za to cała masa ognisk - co szanuję heh.
Kończąc trochę statystyk: kleszcze ino trzy (ole!!), wyjazdów ponad stukilometrowych - 10, wpisów (góry + rower) - 146 (23+123), średnia z roweru - 20,99km/h ;]
Suma KaeMów:

Mapka Południowa:

Inne są na końcu tego wpisu => http://lapec.bikestats.pl/1898247,DPD-462020-Kato....
I moja topka:
1. MIŁOŚĆ - temperatura idealna, w brzuszku pizza z PIZZY HUT, ideał => http://lapec.bikestats.pl/1882490,W-koncu-znalazle...



2. Najlepsze w tym roku zaspanie do pracy :)))) => http://lapec.bikestats.pl/1855569,zaSpiochowa-Setk...



3. Leśnie z Filipem => http://lapec.bikestats.pl/1885788,LR-Bibiela-GS-4k...



4. Pszczyna ... z powózką na końcu :D => http://lapec.bikestats.pl/1867466,Pszczyna-na-szyb...



5. Siewierz - ot, tak => http://lapec.bikestats.pl/1859639,Siewierz.html



Jeszcze chodzone na dzień 30.12.2020

Cele na przyszły rok? Hmmm 50x DPD, 5000km rowerem i 3000km z buta - czego się spodziewaliście? :P <( ̄︶ ̄)>.
=========
3mta się ciepło!!

:PPPPPPP
Kategoria Rower
Psia Łąka (828m)... bez orientacji (xD) + górskie podsumowanie 2020
-
DST
12.48km
-
Kalorie 2283kcal
-
Aktywność Wędrówka
Niedziela, 27 grudnia 2020 | dodano: 28.12.2020

Trochę mnie tu nie było, ale jak to zwykle bywa przy końcu roku, rozważam sens pisania tego czegoś heh xD. Poza tym wylądowałem na "pracy zdalnej" na 3 dni, zmokłem w terenie na DK-81, no i święta były trochę inne niż dotychczas ...

... bo trzeba było po rodzicach "pojeździć" :P.
I to właśnie między wizytą u moich rodziców, a wizyta u Magdy, odezwał się Łukasz z chęcią obgadania opcji pojechania z dziewczynami w góry. Sugestia? (patrząc po prognozach pogody) jak najbardziej słuszna, ale sprawa miała jednak drugie dno ...

... jedno nazwisko choć proste do zaszyfrowania :DD.
Dziękujemy za zaproszenie i sorki za taką skromność na stole - przygotowani nie byliśmy/ok!! nie byłem ;) :P.
Spotkaliśmy się w drugi dzień świąt, coś się wypiło, a następnego dnia rano [po tym, jak ktoś prawie dostał zawału od mojego (no prawie :D) niezawodnego budzika :P], mogliśmy chwilę po godzinie 8:30, wyruszyć w drogę w kierunku Kóz Małych. Nie obyło się oczywiście bez Morfeusza, ale i tym razem ... bez sklepu z płazem w logo (・o・). Dziwne rzeczy się dziać zaczynają (brak otwartych sklepów heh), co oczywiście nie oznaczało, że nie mieliśmy z Łukaszem po jakimś Izobronku skitranym :D. Gorzej że bez słonecznika (no kolega jedno ziarenko w kieszeni znalazł :D) byliśmy xD.
Co do samego wyboru trasy, to też nie kombinowaliśmy zbytnio => moją drugą połówkę jeszcze czeka wizyta w Decathlonie, po jakieś w miarę normalne górskie buty i ciuchy więc postanowiliśmy iść ino(?) na (C)Hrobaczą Łąkę. Ot tak, bo dojazd szybki (ok 1h), szlak w miarę płaski (taaa), i ogólnie bez pośpiechu mogliśmy sobie na spokojnie poszukać zimy ◉‿◉.
Na pewno szkoda trochę Rysianki, bo widok z kamerki prezentował się o tak: ...

... ale co zrobić - zniechęcać nie zamierzyłem ;).
===============
Zaparkowaliśmy pod kościołem i ruszamy ku górze. Od samego początku, dało się wyczuć że nie będziemy jedynymi ssakami na tym szlaku bo co chwilę szedł ktoś z psem heh. Dobrze, bo przecież czemu nie?
Bez pośpiechu dotarliśmy pierw do przełęczy u Panienki, a następnie zostało nam ino pół godziny "iścia" na szczyt. Na nim jakaś szybka sesja fotograficzna i nazot ... do Panienki xD. Były jeszcze plany schroniskowe, ale podawali tylko na wynos - bez sensu więc xD.
Żeby nie było jednak aż tak nudno, to postanowiliśmy zejść ze szlaku do źródła maryjnego. Żenada (xD), ale choć z Łukaszem mogliśmy zobaczyć punkt orientacyjny dla zawodników biegających w jakich zawodach. I wcale nie jestem okropny!! Już piszę - tam był znak SZ. Nie dziękujcie, wszyscy których mijałem i co szukali :DD.
Druga część wycieczki to raczej część płaska i można było na spokojnie pogadać i rozkoszować się tą porą roku, która to powinna se zostać w górach :P. Piwko - Gaiki (808m n.p.m.) - i w dół => na całe szczęście obyło się bez ofiar w ludziach i pośladkach :D. Po zejściu do miasta, szybka droga przez nie i do auta => kobiety do przodu (i jedna do kierowania :D), faceci (wypatrujący sklepu) do tyłu :P. Reszta to klasyk :D. Podziękował i za towarzystwo i za gratisowy przejazd :* heheh :D.
Trasa:

Filmik :P
Fotki:
Początek - tam idziemy ;]
Trasa:

Filmik :P
Fotki:
Początek - tam idziemy ;]


:PPPP
Rura (xD) w górę

W końcu trochę zimowo ;]

Przełęcz u Panienki ᕙ(⇀‸↼‶)ᕗ (739m n.p.m.) + (patrz flaga) warunki wietrzne ;]

Widoczek - średnio mi ta fotka wyszła ;/

I pierwsze (lecz nieostatnie, bo dzielnie szła) wspólne szczytowanie z eM :D


Na powrocie (dublowaliśmy odcinek) - opisywane źródełko maryjne ...

... no bez szału :D
Idziemy dalej - zimowo :)



Ciiiii :DDD

Tak, Magdę czeka Decathlon wkrótce :D
Ostatnia fotka "z góry"

I schodzimy => ciekawe toto :P


Ogólnie w klimacie ;]


Śliskość ...

... i dwa światy :)

Bobry (╯ರ ~ ರ)╯︵ ┻━┻ pfff!!

I to by było na tyle - zakochańce (◍•ᴗ•◍)❤ w mieście ;]
Chwile przed tą fotką miałem (na całe szczęście kontrolowany) poślizg na lodzie - nie wnikajcie dlaczego :P


Dyć :PPP

======================
Co do podsumowania rocznego, to najważniejszy cel udało się osiągnąć => Marzena z Gochą wlazły na Rysy ^_^. A co do innych celów, to niestety po raz kolejny nie udało się ogarnąć Karkonoszy => w przyszłym roku myślę że to będzie mój główny cel ;].
A tak to wszystko zaczęło się już czwartego stycznia samotnym wyjazdem na Orłową, skończyło wczoraj powyższym wpisem - w sumie 22 wycieczki na łączną długość prawie 400 km :). Zimowy się udał, Tatry trzy razy wpadły, były też wycieczki trochę do zapomnienia czyli: Czantoria z Poznaniem, Wisła z Zientasem, Kozia z Diobłem, Staw Smreczyński z Janiolem, czy drugi szlak na w/w zimowym - o ten :P.
Rysianki (mój ulubiony schron) były dwie, z czego ta niedawno była taka se, a ta z początku roku to już miód zima ;]

Nie można też zapomnieć o tym, że Marshall był debiutancko w górach => http://lapec.bikestats.pl/1875590,Debiutanckie-gor... :).
Poza tym to "wpadły" klasyki takie jak: Szyndzielnia, Babia (ze zmierzłym Łukaszem :P) Góra, Malinowska Skała, przełęcz Salmopolska i .... dzień po otwarciu lasów, przez miłościwie nam rządzących Magurka :D
Mapka (bez Słowacji):

Najładniejsze zdjęcie to bankowo to ze wschodu słońca na Słowacji ;]

Topka Beskidzka:
1. Bezapelacyjnie wygrywa wycieczka na Gorc i Ćwilin - wszystko mi pasowało tam :) => http://lapec.bikestats.pl/1856908,Gorc-1228m-npm-C...



2. Zaskoczenie jak nic, bo na drugim miejscu znalazła się ... nudna i często odwiedzana Barania Góra. Byłem tam milion razy, ale wtedy po prostu miałem paskudny humor, byłem zalatany, zmęczony, a i zimy w mieście nie było => http://lapec.bikestats.pl/1825280,Z-Czarnej-na-Bar...



3. Też lekkie zdziwienie bo na trzecim miejscu znalazła się Kiczera koło góry Żar.Czemu? Ot tak :P => http://lapec.bikestats.pl/1845226,Dla-spokoju-Jano...



Topka wyższo-górska ;]
1. Grześ ;]. Jednak ta wycieczka mi się najbardziej podobała, bo był to początek zimowego, więc i człowiek zrelaksowany, i zadowolony, a i ludzi na szlaku malutko :) => http://lapec.bikestats.pl/1822115,13-SZT-Grzes-Luc...



2. No Rysy - i tu nie ma co dodawać :P => http://lapec.bikestats.pl/1877423,Rysy-2501m-npm-n...



3. Kościelec - trochę za dużo ludzi było, ale też godnie :P => http://lapec.bikestats.pl/1893504,Koscielec-2155m-...



Tyle - szkoda że ani razu się nie udało pod namiot w tym roku pojechać. Na całe szczęście i Magda nie wyklucza takiego noclegu, a i Diobeł już na lato powinien dojść do siebie - nadrobimy, prawda Marzena? :P.
Oki, bo zanudzam - jak byśmy się nie czytali to wszystkiego dobrego w nowym roku :) Oby był lepszy niż ten, choć czy ja wiem ...

==============================
BTW: :PPP


... no bez szału :D
Idziemy dalej - zimowo :)



Ciiiii :DDD

Tak, Magdę czeka Decathlon wkrótce :D
Ostatnia fotka "z góry"

I schodzimy => ciekawe toto :P


Ogólnie w klimacie ;]


Śliskość ...

... i dwa światy :)

Bobry (╯ರ ~ ರ)╯︵ ┻━┻ pfff!!

I to by było na tyle - zakochańce (◍•ᴗ•◍)❤ w mieście ;]
Chwile przed tą fotką miałem (na całe szczęście kontrolowany) poślizg na lodzie - nie wnikajcie dlaczego :P


Dyć :PPP

======================
Co do podsumowania rocznego, to najważniejszy cel udało się osiągnąć => Marzena z Gochą wlazły na Rysy ^_^. A co do innych celów, to niestety po raz kolejny nie udało się ogarnąć Karkonoszy => w przyszłym roku myślę że to będzie mój główny cel ;].
A tak to wszystko zaczęło się już czwartego stycznia samotnym wyjazdem na Orłową, skończyło wczoraj powyższym wpisem - w sumie 22 wycieczki na łączną długość prawie 400 km :). Zimowy się udał, Tatry trzy razy wpadły, były też wycieczki trochę do zapomnienia czyli: Czantoria z Poznaniem, Wisła z Zientasem, Kozia z Diobłem, Staw Smreczyński z Janiolem, czy drugi szlak na w/w zimowym - o ten :P.
Rysianki (mój ulubiony schron) były dwie, z czego ta niedawno była taka se, a ta z początku roku to już miód zima ;]

Nie można też zapomnieć o tym, że Marshall był debiutancko w górach => http://lapec.bikestats.pl/1875590,Debiutanckie-gor... :).
Poza tym to "wpadły" klasyki takie jak: Szyndzielnia, Babia (ze zmierzłym Łukaszem :P) Góra, Malinowska Skała, przełęcz Salmopolska i .... dzień po otwarciu lasów, przez miłościwie nam rządzących Magurka :D
Mapka (bez Słowacji):

Najładniejsze zdjęcie to bankowo to ze wschodu słońca na Słowacji ;]

Topka Beskidzka:
1. Bezapelacyjnie wygrywa wycieczka na Gorc i Ćwilin - wszystko mi pasowało tam :) => http://lapec.bikestats.pl/1856908,Gorc-1228m-npm-C...



2. Zaskoczenie jak nic, bo na drugim miejscu znalazła się ... nudna i często odwiedzana Barania Góra. Byłem tam milion razy, ale wtedy po prostu miałem paskudny humor, byłem zalatany, zmęczony, a i zimy w mieście nie było => http://lapec.bikestats.pl/1825280,Z-Czarnej-na-Bar...



3. Też lekkie zdziwienie bo na trzecim miejscu znalazła się Kiczera koło góry Żar.Czemu? Ot tak :P => http://lapec.bikestats.pl/1845226,Dla-spokoju-Jano...



Topka wyższo-górska ;]
1. Grześ ;]. Jednak ta wycieczka mi się najbardziej podobała, bo był to początek zimowego, więc i człowiek zrelaksowany, i zadowolony, a i ludzi na szlaku malutko :) => http://lapec.bikestats.pl/1822115,13-SZT-Grzes-Luc...



2. No Rysy - i tu nie ma co dodawać :P => http://lapec.bikestats.pl/1877423,Rysy-2501m-npm-n...



3. Kościelec - trochę za dużo ludzi było, ale też godnie :P => http://lapec.bikestats.pl/1893504,Koscielec-2155m-...



Tyle - szkoda że ani razu się nie udało pod namiot w tym roku pojechać. Na całe szczęście i Magda nie wyklucza takiego noclegu, a i Diobeł już na lato powinien dojść do siebie - nadrobimy, prawda Marzena? :P.
Oki, bo zanudzam - jak byśmy się nie czytali to wszystkiego dobrego w nowym roku :) Oby był lepszy niż ten, choć czy ja wiem ...

==============================
BTW: :PPP

Kategoria Góry
DPD 54/2020
-
DST
30.98km
-
Czas
01:32
-
VAVG
20.20km/h
-
Sprzęt Szkodnik
-
Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 15 grudnia 2020 | dodano: 15.12.2020

Jakieś chochliki dziś w nocy działały, albo inne siły nieczyste? Zasnąłem chwile przed 01:00 w nocy, a o 05:05 byłem jak nowo-narodzony, z całkowicie naładowanym akumulatorem xD. Wina tego
Plecak spakowałem, kota ogarnąłem, i po szybkim zerknięciu co się dzieje "na zewnętrznym" (mgła), postanowiłem ruszyć do roboty trochę wcześniej niż zazwyczaj, bo już chwilę po godzinie 06:00. Dobra to była decyzja, bo i mogłem pojechać sobie trochę inaczej niż zwykle => czyli: przez ul. Gawronów ...

... Meteorologów ...

... skontrolować prace nad (po co??) DDR-ką na ulicy Lotnisko ...

... i nawet na koniec zdążyłem cyknąć fotkę zjeżdżalni (:DDDD) w Parku Olimpijczyków w Szopienicach ;]

Beboków nie zauważono :P
Po pracy temperatura nie skoczyła za bardzo w stosunku do porannego Ziobry. Dalej zero, dalej dość średnio sympatycznie, ale choć stópki mi aż tak bardzo nie zmarzły ;). Wracać przez las mi się jednak nie widziało i pojechałem sobie przez D3S ^_^.
Tam pierw zobaczyłem że morsom (o tu, poniżej, na plaży) postawili ...

... znak zakazu kąpieli (xD), a później z eskortą policji (nic nie zrobiłem!!) ...

... pojechałem prosto (przed Ligotę) do kitku (=^・ェ・^=) :P.
==========
Jutro pociąg, bo skończyły mi się grube fuzekle :P. Ewentualnie sranki ... ale póki co nie zapowiadają u nas śniegu heh :DDD
Jutro pociąg, bo skończyły mi się grube fuzekle :P. Ewentualnie sranki ... ale póki co nie zapowiadają u nas śniegu heh :DDD

Kategoria Rower
Rysianka (1271m n.p.m.) po raz kolejny ;]
-
DST
12.90km
-
Kalorie 2689kcal
-
Aktywność Wędrówka
Sobota, 12 grudnia 2020 | dodano: 14.12.2020


Skrzynka najlepsza, a kocyk był w praniu :))). Tyle tytułem wyjaśnienia powitałki, a co do genezy tego wyjazdu, to nasuwa się tylko jedna osoba: Marzena :D. Koleżanka pochwaliła się naprawą pewnej rzeczy w aucie, a na moją sugestie że wypadałoby to przetestować w górach, odpowiedziała ino że ona nie, ale zapyta narzeczonego. Łukasz oddzwonił ... po około dwudziestu sekundach :DDD. Pozostało więc tylko odezwać się do Diobła (od którego chwilę wcześniej wróciłem) i w takim oto trzyosobowym składzie, wyruszyliśmy w okolicach godziny 8:00 rano z Piotrowic do miejscowości Złatna w Beskidzie Żywieckim
◉‿◉.
Normalnie pewnie byśmy pojechali do Żabnicy, ale i dzień krótki, i była misja pt: Andrzej (wrócimy do tego na końcu), a i popołudniu przejeżdżała do mnie moja luba - czasu więc za dużo nie było ;).
Droga (2h) nawet dość płynnie zleciała i mogliśmy (po odwiedzeniu sklep z płazem w logo, piekarni i zaparkowaniu), ruszyć na jak się by mogło wydawać ... szybki, krótki, i prosty szlak. Szło się jednak mozolnie, ale ciągle do góry ◉‿◉. Weszliśmy pierw na Halę Lipowską, następnie na tytułową Rysiankę, i zeszliśmy (Diobeł sam chciałeś!! :P) przez Trzy Kopce do żółtego szlaku który to przez fakt że Marcin jest ciągle kontuzjowany, trochę nam wydłużył czas schodzenia :D.
Po tym odcinku jużz bez komplikacji doszliśmy do auta, gdzie po przejechaniu około 13km, zawitaliśmy u mojego starego znajomego Andrzeja w dolinie Danielki ;). Tam (niestety bez fotek) chwila na "małego owocowego" (z pustymi rękami w gości przecież nie przyjadę xD) i po upewnieniu się że ciągle jestem tam mile widziany, mogliśmy wracać.
Miał być to wyjazd typowo rekreacyjny, a jednak w niedzielę miałem łydki masowane - starość czy jak? XD. A co do Pani masażystki, to uzyskałem zgodę na publikację wizerunku hipotetycznej, przyszłej pani Ł. ;)

Czasem ino kota podkrada, ale to dobrze - sama też przecież jest kociarą heh :D.

Najważniejsze jednak jest to, że Magdalena lubi chodzić => Gocha z Marzeną będą mieły na wiosnę koleżankę na szlaku ←_← :-).
Wracając do naszego wyjazdu to => trasa:

I fotki:
Początkowy odcinek dawał złudne nadzieję, że będzie ładna zima na górze :/.

Tam szliśmy najpierw ᕙ(⇀‸↼‶)ᕗ

Brak badyli (pfff - gardzę i tak) otworzył widoki


Do góry!!!. Łukasz na całe szczęście nie zapomniał o słoneczniku ◉‿◉


Schronisko na Hali Lipowskiej ...


... i widoczek ^_^

Rysianka i prawie poza klasyczna

Taterniki "otwarte" <( ̄︶ ̄)>

Popas w schronisku STOP, stolików brak STOP, a Panu musiałem głowę uciąć, bo nie wyraził zgody - znaczy się nie pytałem :P.

Ekipa pandemiczno-wyjazdowa :-)

Poza klasyczna ;)

BTW:


I też klasycznie => musieliśmy se cyknąć fotkę w kamerce :p

W dół szlakiem granicznym



Jeden z dwóch "koszmarów" Diobła xD

A tu z Łukaszem, myśleliśmy że zamoczymy sobie stópki - no ale niestety ... drwale :-(. Kij im w silnik i piłę mechaniczną!!

I już przy aucie => chwilę przed nim było genialne miejsce na ognisko, ale nam się niestety śpieszyło XD.

A powrót nastąpił w takich oto warunkach. Szacun dla kierowcy za bezpieczne dowiezienie nas do domu!!

Morfeusz? Yyyy? Obecny :D
===========
A w domu ...


... klasycznie :DDD
Dzięki Panowie i do kolejnego!! ;)
PS: a wcale że nieprawda /ᐠ。ꞈ。ᐟ

:PPPPPPPP
Kategoria Góry
DPD 53/2020
-
DST
32.52km
-
Czas
01:37
-
VAVG
20.12km/h
-
Sprzęt Szkodnik
-
Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 9 grudnia 2020 | dodano: 09.12.2020

Każdy chyba tęskni za zielenią c'nie? Majka choć cząstkę jej dostała i w ramach podziękowania ... aż mi się rzygała na słuchawki. Dziękuję, na zdrowie heh xD.
==========
W związku z tym, że na dworze jest tak jak jest, zrobiłem sobie spokojne dwa tygodnie przerwy od kręcenia, nadrabiając przy okazji zaległości towarzyskie, serialowe oraz kilometry butne ;]. Przy sporym udziale osób których imiona zaczynają się na "Ma" (Marzena, Małgosia vel Gocha, Magda, Marcin vel Diobeł) i Łukasza (następnym razem jedna będzie na cienkim - obiecuje :DDD) nie było najmniejszych problemów, coby dokończyć ostatni z moich celów założonych na ten rok. Wychodzona na dzień 08.12 została taka oto ilość KaeMów ...

... i pewno się na tym nie skończy ;] :P.
===============================
Oki, do spraw rowerowych:
W DPD celowałem już gdzieś od tygodnia, ale zawsze coś przeszkadzało ...

... i nawet nie chodziło jakoś specjalnie o temperaturę, ale bardziej, o śliskość na drogach pfff.
Wczoraj jednak przed spaniem, przeanalizowałem prognozy i wyszło że jest duża szansa na w miarę komfortową jazdę. Wstałem, spakowałem zrobione wczoraj tosty, dwie pary gaci na tyłek, skarpetki w śnieżynki na giry (:P) i ruszyłem. Na "dzień dobry" klasycznie se popłakałem (wiatr w oczy), pooglądałem sobie zaparkowane auta których szyby nadawały się skrobania, a temperatura lekko na minusie spowodowała ...
(BTW: nie, nie to :P)

... ino (na całe szczęście) zmarznięte trochę stópki :))).
Dobrze że wyjechałem chwile wcześniej, bo mogłem i cyknąć fotkę koło OBI ...

... ostrożniej niż zwykłej przejechać D3S, zahaczyć bonusowo o Burowiec, a na koniec jeszcze uwiecznić kościół w Szopienicach za którym to znajduje się mój zarząd ;]

Osiem służbowych godzin spłynęło płynnie i szybko i mogłem wracać, mając w plecaku dodatkowy darmowo-degustacyjny (0,7l xD) płyny balast.
Z trasą oczywiście nie kombinowałem (zapomniało się ocieplić) i po przejechaniu Lwowskiej, zobaczyłem co słychać na Nikiszu ...

... i klasycznie (przez Giszowiec, smutny i mroczny las ...

... i Ligotę) dojechałem do bazy 〜(꒪꒳꒪)〜.
A w domu nastąpiło próbowanie próbowanie punchu?? ...

... dobra po polskiemu: ponczu korzennego z dodatkiem (oczywiście o legalnym stężeniu poniżej 0,2% THC) ... konopnym xD. Trzeba to było podgrzać do około 60*C i się degustować. Hmmm? => nawet niezłe (może przez to że ciepłe ¯\_(ツ)_/¯ xD) ale zdecydowanie wolę piwo ;). Reszta z fotki powyżej oczywiście czeka na chętnych na degustację heh. Mam zaznaczone że to naturalne i dłużej niż 7 dni stać nie może ◉‿◉ => spieszyć się więc ;) :P.
========================
Na koniec dzisiejszego dnia, ino malutki (choć trochę smutny) śmieszek związany troszkę z ostatnim zagadnieniem :P

===========================
Wypadałoby chyba podsumować miesiąc, ale ... se odpuszczę xD


Chodzonego (jak widać powyżej) było ino w normie, choć do mistrza mi jednak sporo brakuje:

:DDDDDDD
Pozdro i do kolejnego ... nie wiem kiedy :P. Jutro rano deszcz ze śniegiem xD. Kwietniu przychodź szybko!!
Kategoria Rower
Malinowo-śniegowo
-
DST
25.82km
-
Kalorie 3274kcal
-
Aktywność Wędrówka
Sobota, 28 listopada 2020 | dodano: 30.11.2020

A mogłem sposobem Majki przykleić tyłek do kaloryfera! Ale po co? Nogi przecież ciągły do wykorzystania dnia wolnego, na jakąś aktywność na świeżym powietrzu ᕙ(⇀‸↼‶)ᕗ.
Gorzej że nogi to jedno, a temperatura na poziomie 1*C na dworze, to drugie.

Co to, to jednak nie :P. Wczoraj w pracy napisał do mnie Łukasz i zapytał czy nie skoczyłbym się z nim w jakieś górki. Planowałem w sumie jazdę na rowerze na Tuliszów, ale co tam => pojechałbym sam, a tak to przynajmniej miałem choć okazję pogadać z kimś sympatycznym ←_←.
==========
Wczoraj nastąpił jeszcze spacer z Siostrą, podczas którego odezwał się Diablasty, który również wyraził chęć zobaczenia co tam w górkach słychać ;]. No nic, nie pozostało mi nic innego, jak tylko ograć w garażu Zientasa w rzutki 4-0 (:P) ...

...i udać się do domostwa coby się wyspać i zregenerować :))).
==========
Poranek, telefoniczny budzik od Łukasza i mogliśmy ruszyć w kierunku Wisły Malinki - oczywiście zaopatrując się w sklepie wiadomym :))

Tam parking ...

... i w drogę, pierw szlakiem żółtym:


(Skocznia Adasia Małysza być musiała;])

Już na samym początku, wiedziałem że te góry będą trochę inne niż zwykle. Diobeł po kontuzji raczej szedł sobie z kijkami na spokojnie, a Łukasz od razu wystartował z "grubej rury" heh. Ale powód miał, więc się nie odzywałem, i ino kursowałem jak elektron pomiędzy jednym a drugim ;).
(ławeczka na szlaku)

Później znów połączone siły i tak doszliśmy do słynnej polany na Cieńkowie:



Autor (o dziwo uśmiechnięty heh) na szlaku => jakbyście zapomnieli jak wygląda :P ...

... podziwianie yyyy mgły ...

... i Diobeł jako kibic Ruchu, czyta co pisze z ... przodu tablicy :DDD

Po niej (polance) ciągle Łukasza nosiło, więc wystartował przodem, ja jeszcze chwilę szedłem z Marcinem i nastąpił przedostatni podział. Diobeł został na miejscu do odpoczynku i robił swoją trasę, ja natomiast zacząłem gonić Łukasza co ... do prostych zadań nie należało :D.






Udało się to dopiero gdzieś w okolicy Zielonego Kopieca (1152m n.p.m.) ...



... (BTW: wariat :P) ...

... i razem doszliśmy do głównego celu dzisiejszego wyjazdu: czyli do Malinowskiej Skały (1152m n.p.m.).



U nas to już bardziej pod zachód podchodziło :DDDD
Tam nastąpił czas na bułkę z kurczakiem i (w moim przypadku) piwko. Dobre takie, zimne, gorzej że ... no postój mieliśmy akurat obok grupy ... Anonimowych Alkoholików, którzy to, świętowali chyba rok trzeźwości jakiegoś Andrzeja xD. Cóż (że ze Szwecji), któż mógł wiedzieć że tak wyjdzie :D.
Po regeneracji, laga w dół ...


... w kierunku salmopolskiej.
I cóż, myślę że jedyną osobą która mogłaby dogonić mojego kompana, to Justyna Kowalczyk w olimpijskiej formie heh. Puściłem więc Łukasza (raczej potrzebował takiego sam na sam z górami) szlakiem planowanym, a ja na spokojnie, zszedłem sobie asfaltem <( ̄︶ ̄)>.


Ostatnie zdjęcie przed rozładowaniem telefonu ;]

Odcinek ten dłużył się masakryczne, a do tego na szlaku, przez rękawiczki straciłem jedno piwo, którego mi na tym odcinku dość mocno brakowało. Znaczy wodą też bym nie pogardził, no ale nie miałem i tego i tego xD. Trudno, pierwszy sklep miał być mój. I był (Żabka) ale portfel zostawiłem w samochodzie - brawo (wysuszony) ja :P.
Doczłapałem się jednak jakoś do auta, Diobeł poratował zaoszczędzonym chmielem, Łukasz też się po chwili zjawił i mogliśmy wracać. Synchronizacja wyszła bardzo dobrze ;).
Chwila w ogrzanym samochodzie i dobranoc (:P) - budzę się (zostaje obudzony) tuż przed Piotrowicami heh. Szkód zero - sorki Łukasz za stresy, Diobeł opowiadał :D.
Później jeszcze Biedra, wanna, film i cóż? Tego mi (snu) ...

... było trzeba :-P.
Podziękował i do następnego :).
=====================
Trasa bez końcówki - pętla oczywiście została dopięta ;]
===========
W niedzielę leczenie zakwasów i meczycho ;]

===========
W niedzielę leczenie zakwasów i meczycho ;]

Na farcie wygrane ;)))). Nazwisko strzelca bramki dla Motoru klasycznie przemilczę ;)) :D. Poza tym => leżałem, spałem i jadłem xD.
Miłego tygodnia wszystkim ;)

Dałem jednak radę ᕙ(⇀‸↼‶)ᕗ
Miłego tygodnia wszystkim ;)

Dałem jednak radę ᕙ(⇀‸↼‶)ᕗ
Kategoria Góry
DPD 52/2020
-
DST
32.44km
-
Czas
01:33
-
VAVG
20.93km/h
-
Sprzęt Szkodnik
-
Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 24 listopada 2020 | dodano: 24.11.2020

W ubiegłą niedziele minął dokładnie rok, od momentu kiedy mogę mieszkać z Majką u niej na chacie :D. Aż trudno sobie wyobrazić, że z takiej malutkiej pierdoły ...

... wyrosła taka dama ...

... hahaha XD.
No ok, tego tu nie powinno być, ale nie mogłem się powstrzymać :DDDD.
=====================
Dobra, do spraw rowerowych :P. Wczoraj założyłem sobie kręcenie do roboty i plan wykonałem. Wstałem ze sporym (patrz powitałka) zapasem czasowym, ogarniałem się, toaleta, ząbki, śniadanie do plecaka, Szkodnik między nogi i jazda ;]. Warunki nawet całkiem spoko => niby ino +3*C, ale wiatru nie było i prócz tego, że mało było co widać ...
(BTW:)

... to na spokojnie dojechałem (przez D3S i Zawodzie) do roboty :]. Przygód brak, ciepłych stópek w biurze ... no także brak xD.
Fotki poranne:



Po pracy, nieśpiesznie wróciłem sobie na chatę oczywiście przez: Nikiszowiec, Giszowiec i Ligotę ←_←. Wiało (w pysk), ale co zrobić?
¯\_(ツ)_/¯
Jutro już niestety odczuwalnia temperatura ma być poniżej zera => czy mnie to zniechęci? Zobaczymy, ale na 90% będzie jednak pociąg - może być ślisko, a umiejętność siedzenia ... mi jeszcze miła heh :D.
Fotki popołudniowe:



BTW 2: Centrum Przesiadkowe "Brynów" rośnie w siłę ᕙ(⇀‸↼‶)ᕗ

I to by było na tyle ...

... biorę do końca dnia przykład z kota i leże ^_^. Foto oczywiście w ramach przeprosin za te z początku wpisu :P.
==========================
BTW3: Jakaś betamyszkomat-ka (?・・) zainteresowana? XDDD

Kategoria Rower
Gdzie jest krzyż?!
-
DST
23.01km
-
Czas
01:14
-
VAVG
18.66km/h
-
Sprzęt Szkodnik
-
Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 21 listopada 2020 | dodano: 21.11.2020

Ostatnio mało się działo, ale mogę się choć pochwalić zdjęciem zrobionym na granicy Katowic, Sosnowca i Mysłowic podczas środowego spaceru (po pracy) do Magdy:

Brzydki, brudny i czarny Śląsk. Zagłębie miałem za plecami :P.
Z innych ciekawostek - brawa dla Goczałkowic, za najładniejszy dworzec w Polsce => tu źródło. Zachwycałem się z resztą nim na końcu tego wpisu, ale to napisałem ino że według mnie jest najładniejszy ... na Śląsku ;).
Aaaaa, no i jeszcze z wczoraj :P


Dzięki Siostra heh => było (Marshall potwierdza) pysznie ...


... i pies chyba ... padł xD :p.

A co do dziś, to wstałem i coby tu? ¯\_ʘ‿ʘ_/¯. Wstępny plan na południe i wieczór był, ale rano przecież w domu siedział nie będę :P. Weny do jazdy w sumie też nie było, więc postanowiłem ino pokręcić się po okolicznych lasach panewnickich ;).
Fotki:
Wuchta liści i człowiek nie wie o co może się zabić xD



A tu już tytułowy krzyż ...

... fajny taki, ponad dwustuletni xD

A na koniec anegdotka xD. Jako ostatni punkt dzisiejszego wyjazdu, odwiedziłem sobie Starganiec. Tam przy piwku owocowym, pierw cykłem fotkę alternatywnego (parzystokopytnego) środka transportu ...

... a potem jakaś laska ... zaczęła się przy mnie rozbierać xD. Nie powiem, bardzo ładna kobieta, ale będąc w związku, no ... czułem się trochę średnio komfortowo xD. Kulturalnie się więc odwróciłem i usłyszałem że kobieta ... zaczyna uciekać!!. Teraz pytanie czy z moim plecakiem czy bez? XD.
Na całe szczęście gonitwa nie była potrzebna, bo jak się okazało, Pani przyszła sobie ...

... "pomorsować" heh ;).
Jak po dłuższej chwili wyszła z wody (czerwona jak nazwisko Magdy :D), ucieliśmy sobie miłą pogawędkę, podczas której, zostałem zaproszony (kiedyś tam) do wspólnej kąpieli. Moja odpowiedź (kto mnie zna, ten zna) mogła być tylko jedna ...

:DDD
=========
A w domu, bez zmian :-P

Kategoria Rower