Lapec prowadzi tutaj blog rowerowy

Rowerowo-górski blog cyniczno-ironiczny ;]

Wpisy archiwalne w kategorii

Góry

Dystans całkowity:4528.27 km (w terenie 234.97 km; 5.19%)
Czas w ruchu:09:04
Średnia prędkość:19.78 km/h
Maksymalna prędkość:58.50 km/h
Suma kalorii:467613 kcal
Liczba aktywności:231
Średnio na aktywność:19.60 km i 2h 16m
Więcej statystyk

Nocnie na Babiej (1700+) Górze

  • DST 15.54km
  • Aktywność Wędrówka
Niedziela, 23 maja 2021 | dodano: 25.05.2021


Znowu mi się zrobiła luka w pisaniu, ale jak widać po kurzu na kocie, wciąż się dzieją sprawy remontowe. Trudno, w sumie i tak się już pogodziłem że rowerowo w tym roku 5000km nie będzie - kij z tym :P. Będzie, ile będzie :PP. Zresztą i tak nie mam za bardzo jak wyjechać ze Szkodnikiem, bo klamory mi się panoszą po całej chacie xD. A do tego pogoda jest taka, jaka jest. Dodam tylko że po ostatnich opadach ... prawie mi Ślepiotka wylała:

xDD

Poza tym, to prawie nic ciekawego. Musiałem ino wybrać jeden dzień urlopu (w środę), bo jakiś ubek na mnie zakablował do administracji o trochę gruzu pod śmietnikiem ಠωಠ. Wycieczka więc na trasie: dom - robota (wydrukować potwierdzenie że przelałem 5 zł za zaświadczenie xD) - spółdzielnia - MPGK (po worek) i na końcu latanie po OBI w Katowicach i Tychach (dzięki Łukasz jeszcze raz!!) kupić płytki i zamówić szafki do kuchni ᕙ(⇀‸↼‶)ᕗ.

Jeszcze co do gruzu, to okej - worek po zwrocie kaucji jest darmowy, ale po a) było tego tyle, co kot napłakał:

a po b) no trzeba było to załatwić.

Jakież było moje zdziwienie w piątek rano jak się zorientowałem że ktoś mi dorzucił gruzu o_O. Ubek leniuszek czy jakiś cwaniak? Tego się pewnie nie dowiem xD. Z tego miejsca tak czy siak chciałbym go pozdrowić ...

... tak samo jak panią Beatę z administracji, która co chwilę zawracała cztery litery "mojemu" fachowcowi :P.

==========
Przed górami jeszcze w piątek spacerek po pracy do eM w takich oto klimatach ...


... a co do samej genezy sobotnio-niedzielnego wyjazdu, to już tydzień temu odezwał się do mnie Bartek i zaproponował męski wyjazd w góry. Ok, ja zaproponowałem wschód słońca na Babiej Górze, Bartek do wyjazdu zaproponował Piotrka, a ja dodatkowo Łukasza i Janiola. I mieliśmy komplet ^_^.

Wyjazd jednak wymagał lekkiej logistyki: w sobotę z dwiema pobudkami, i finalnym obudzeniu się chwilę po godzinie 14:00 (pozdro Trollking - da się :p) udałem się do Magdy na obiad. Do niej pod wieczór przyjechali Łukasz z (nocującą tamże) Marzeną (babski comberek z żoną i córką Bartka na placu zabaw w niedzielę :D), a my nazot do auta i na Piotrowice nakarmić kitku. Później pizza na Brynowie i po przybyciu Michała (i nakarmieniu drugiego kitku xD) misja => dworzec :]. Dobrze że był on zadaszony, bo zaczęło lać i grzmieć - perspektywy były więc (choć prognozy były w Zawoi stabilne) co najmniej "urocze" ಠ_ಠ. 

W Sosnowcu meldujemy się chwilę po północy, Bartek z delikatną obsuwą przywozi nam siebie i Piotrka, i możemy ruszyć na trochę ponad dwu-godziną podróż na przełęcz Krowiarki.


Początek szlaku z mojej strony niemrawy - młodzież uciekła heh xD.

Ale co się odwlecze, to nie uciecze => na ostatnim odcinku sobie odbiłem :P.

Dość sympatycznie się szło, ale ze względów oczywistych - nie było nawet co fotek robić heh.


Dopiero u góry zaczęły się miody:


Tatry niestety bardzo nieśmiałe =_=

Szczyt ...


... i czekamy ᕙ(⇀‸↼‶)ᕗ

Łukasz przy okazji kręcił materiał ...

... do tego oto filmiku:
POLECAM!!

Jest i wschód ᕙ( • ‿ • )ᕗ


Mieliśmy jakieś pół godziny zapasu czasowego więc optymalnie ^_^

Po seansie pora schodzić ...

... i dość mocno zmarznąć xD. O rękawiczkach w maju oczywiście nikt nie pomyślał xD.

Widoki jednak ciągle rozpieszczały ◉‿◉.


Poranek <( ̄︶ ̄)>

Ciągłe schodzimy ^_^
I ... śnieg O_o.
Akurat nie tu ...

... ale trochę niżej, zaliczyłem ślizg na tym białym czymś pfff.

BTW:

XDD

Na całe szczęście ja się nie otarłem, ino pojechałem jakieś 50m po ścieżce (a nie po zboczu) w dół => bez zniszczeń i strat w ciele i w ubraniu. Ujdzie ;).

Dalej więc idziemy w kierunku schronu ʘ‿ʘ


Przełęcz Brona (1408m.n.p.m)


Lód ...

... śliskie kamienie ...

... i spokojnie już (6km) aż do auta ^_^

Uciec od opłaty parkingowej (15zł) oczywiście się nie udało :D. Nikogo to chyba nie zdziwiło :DDDD.

Powrotu już wcale nie pamiętam - duże piwo dla Morfeusza heh :P. Ja nie pamiętam, bo spałem. Mój telefon nie pamiętał za to szlaku ... bo się popsuł xD. Na całe szczęście ślad mogę ukraść od Łukasza :P


W Sosnowcu meldujemy się o godzinie 10:30, pociąg o 11:18, Łukasz z Michałem (dzięki wam za fotki) wysiadają na Brynowie, a ja na Piotro. Wieczór z Magdą i Majką, choć to chyba za mocne słowo ... bo padłem o 21:00 :D. I to by było na tyle. Podziękował serdecznie ekipię i przede wszystkim kierowcy za spokojną drogę ^_^. Było godnie ←_← :-).

=========
A W DOMU KLASYCZNIE /ᐠ。ꞈ。ᐟ\


I DO NASTĘPNEGO ;]


Kategoria Góry

Ostre WSE ( ◜‿◝ )

  • DST 15.00km
  • Aktywność Wędrówka
Niedziela, 9 maja 2021 | dodano: 12.05.2021


Co do genezy, to nawet nie chce mi cofać ileś tam lat wstecz. Każdy wie, że góry kocham i uwielbiam więc gdzieś w czasach ery dinozaurów znajomi z uczelni zaczęli mnie zagadywać ┗(•ˇ_ˇ•)―→ o jakiś szlak ;). Dogadać szczegóły i umówić ekipę ze studiów (i nie tylko!!) udało mi się dopiero teraz heh xD.

W niedzielę chwilę po godzinie 9:00 rano, przyjmujemy więc z Magdą na Piotrowicach ekipę w składzie: Bartek i Gosia z córką Lilianką, Anetę (wsio, no prócz dziecka WSE), Piotrka (niezmiennie brat Magdy) i ... Tofika. Jego akurat niezmiennie Majka nie darzy szczególną sympatią :P.

Szybkie WC i w drogę!!!
Fajnie się jechało, a potem ... korki xD.

Jakoś się jednak udało dojechać do miejscowości Lipowa-Ostre i po opłaceniu parkingu za 20 zeta (maskara - pierdyliard aut tam przejechało i zaparkowało xD) mogliśmy ruszyć na szlak ◉‿◉.

Początek dość leniwy, ale o to poprosili mnie znajomi, coby ich córka miała na początek jakiś asfalt do jazdy na hulajnodze. Oczywiście jak się okazało ... zapomnieli jej zabrać - znaczy hulajnogi, o dziecku nie zapomnieli żeby nie było :DDD.

Najważniejsze jednak że człowiek pooddychał ...

... i choć na chwilę odłączył się od życia codziennego <( ̄︶ ̄)>. Zdecydowanie tego potrzebowałem ^_^.

I tak się szło, i szkło tym asfaltem, później szutrem, aż nagle, zobaczyłem że coś mi nie gra ...

... żółty szlak gdzieś uciekł xD.

Ale to wszystko było dla naszego zdrowia psychicznego (:P), bo na planowanym Skrzycznem była na bank masa ludzi, a na "naszych" pożarówkach prócz rowerzystów nie było praktycznie nikogo - co się chwali, bo szło na spokojnie i pogadać i powspominać :).

Poza tym opisywać nie mam za bardzo co, bo po prostu szliśmy sobie przed siebie. Raz ino się rozłączyliśmy i poszliśmy na dziko ostro pod górkę, co nie spodobało się pikawce Anetki więc nie było co ryzykować :). Zdrowie najważniejsze!!

Finalnie wyszło takie oto coś:

Strava dała ciała i mi zrobiła ślad od czasu gdzie mi się rozładował telefon, aż do Piotro. Dystans więc orientacyjny ¯\_(ツ)_/¯

A Fotki prezentują się następująco:
Już na miejscu ;]

Klasycznie ;]

Pakiet oczywiście obecny ʘ‿ʘ

Znaczy kto mógł alkoholowe, ten mógł :D


Tak, czy siak - idziemy ...

... albo nosimy :D. Bartka trzeba było czasem zmienić ...

... choć Lili dość dużą część szlaku dreptała sama => brawo ona :)))


Cel, kąsek dalej od nas xDDDD

I atrakcja :D

No dobra, domek był za moimi plecami :DDDD

Dzikie wejście na Magurkę Radziechowską (1108m n.p.m.) - tak jak pisałem, ja zszedłem na dół, a Bartek, Piotrek, Lili i Tofik dzielnie wchodzili dalej do góry

A my w dół :P
BTW: zapasy jak na majówkę :D


Przed samym asfaltem i dublowanym odcinkiem, ponowne połączenie sił i ... atrakcja => przeprawa przez rzeczkę

U mnie jak widać dwukrotna, bo ... pies za wodą ponoć nie przepada :D

BTW 2: XD


Końcówka to tak jak pisałem dubel. Magda coraz częściej gada o kupnie nowego plecaka => nie rozumiem ...

... ten jest całkiem porządny :DDDD


A na końcu relaks w cieniu ...

... i zachodzik słonka z drogi powrotnej :)



Podziękował - w końcu super ciepełko było :))). Idzie lepsze :))))

=========================
A w domu klasycznie :D


Do następnego więc ;] <( ̄︶ ̄)>


Kategoria Góry

Hokus (1366m n.p.m.) Krokus :P

  • DST 17.77km
  • Aktywność Wędrówka
Poniedziałek, 3 maja 2021 | dodano: 05.05.2021



Po piątkowym rowerze i spacerze z Siostrą ciut w sobotę zaspałem, ale zdążyłem na spokojnie dojechać pociągiem do Sosnowca, zgarnąć Magdę, odwiedzić jej rodziców na ogródku, i pooglądać (procentowo ←_← :p) parapety jej brata na nowym kwadracie ^_^. Wróciliśmy na Piotro chwilę po północy, sen, sklep, i w niedzielę nastąpiły pierw odwiedziny moich rodziców, a następnie naszych wspólnych znajomych z m.in mojej byłej uczelni.

Obowiązków rodzinnych więc wystarczy i ...

... ustawka z Państwem O. na poniedziałek ^_^. Cel: krokusy!!

Tak prezentowały się dzień po naszej wizycie ...

... a co myśmy zastali? ¯\_(ツ)_/¯. Zapraszam do relacji ^_^

========
Gosia, Bartek, Tofik (tak - pies, tak - zjadł Majce chrupki xD) i Lilianka wyjechali ode mnie dopiero w okolicach północy. Z Łukaszem ustaliliśmy wcześniej, że wyjedziemy o 8:30 ale bez sensu => pół godziny później brzmiało (przynajmniej dla trzech z czterech osób) lepiej heh :P.

Dojazd (bez Morfeusza!!!) do miejscowości Sopotnia (brak śladu szlaku na mapie i u mnie i u Łukasza) i rura. Na samym początku, delikatne problemy z parkingiem ale udało się jakoś zaparkować i ruszyć oglądając oczywiście na początku morsów-karateków i (przynajmniej ja) wodospad:

A później nastąpił nudny asfalt, dość średnia pogoda ...

... ale za to kolejne, klimatyczne wodospadziki ^_^


A tu już było wiadomo, że słonka i suchości to raczej "na górze" nie zaznamy xD

Trzeba było jednak iść ᕙ(⇀‸↼‶)ᕗ

I nagle ...

... sypnęło śniegiem XD.
Fajnie tak na majówkę xD

Łukasz jednak dzielnie nadawał tempo ...

(nawet kąsek Tatr zauważył)
... i meldujemy się pod schroniskiem na Rysiance ;)

Tu już oko Magdy dostrzegło cel: czyli krokusy ^_^ => dzięki :*


W schronie tym razem tylko symbolicznie po herbatce i małym "lagunie" ...

... i rura dalej, bo widoki (jak widać), były marne ಠ﹏ಠ

Kolejny cel: czyli Romanka (po prawej), a po drodze takie sprawy ᕙ( • ‿ • )ᕗ


I jeszcze jedno (ostatnie) znalezisko eM:


Cel (widać na krokusowym zdjęciu powyżej) przed nami, ale ... 

... no na początek się szło średnio ಠ_ಠ

A później już luz :P



Na szczycie natomiast nie wiedziałem które zdjęcie dodać: te normalne, czy te "głupkowate" => dałem więc kolarz - o taki ...

... a Magrzene (błehahaha) dziewczyny dostały na priv, choć kusiła jej publikacja mega >.< :DDDD

BTW:

Oki, już będę normalny ᕙ(⇀‸↼‶)ᕗ

Schodzimy => artistico:

Dalej po śniegu ...


BTW 2:

Dobra, dobra - już będę poważny :p

Im niżej, tym niestety gorzej xD

Kij z widokami, oddawać badyle ujeeee pfff

A pozostałość to już ino mój dobry humor, miasto ...

... i reszta ... jak prawie zawsze, bez Morfeusza :-P

Pozostaje mi tylko więc ponownie podziękować, i polecić się/nas na przyszłość ◉‿◉. 

BTW xyz: mnie też (pomimo smarowania) nogi bolały :P. Przez to we wtorek urlop i leżing, a dziś (środa) miał być rower, ale padało => a IĆ Pan z tą wiosną xD.

Na koniec jeszcze trasa:


I miejsce na filmik od Szpilberga :P 
IN PROGRESS!! :-)

======
Oki, krokusy były choć ...


... a teraz poważnie => ODDAWAĆ UPAŁY!! :PPPP


Kategoria Góry

Riplej (1078m.n.p.m), riplej!!

  • DST 19.79km
  • Kalorie 3800kcal
  • Aktywność Wędrówka
Sobota, 10 kwietnia 2021 | dodano: 13.04.2021



Cudny weekend to był ...

... szkoda ino że zaś pizgać będzie
(ノ•̀ o •́ )ノ ~ ┻━┻

==========
Co to wycieczki, to już w piątek jak kręciłem po pracy na rowerze, to będąc u Magdy, poprosiłem ją żeby zabrała ze sobą buty w góry. Wiosna, wiosną, ale śniegu można jeszcze przecież poszukać ^_^.

W piątek więc po umyciu Majkowego ryjka ...

... wodą z szarym mydłem (kontrolowała smar z łańcucha Szkodnika ... dwukrotnie ¯\_(ツ)_/¯ że dodam xD) dość szybko poszliśmy spać =_=.

Pobudka chwilę po godzinie 7:00 rano i mogłem zacząć wszystko ogarniać, dając Magdzie trochę odespać ranne (też miałem takowe!!) zmiany. Śniadanko, kawka i wyszliśmy sobie na pociąg, który to odjeżdżał dopiero o 9:46 ◉‿◉ => nie było sensu jechać wcześniej :-). Półtorej godziny spokojnej jazdy i meldujemy się w ... Radziechowym-Wieprzu xD. Tak, postanowiłem wykonać tytułowy replay i uderzyć dokładnie na ten sam szlak, co nam zimą "kapkę" nie wyszedł. Żywiec nocą jednak polecam - jak zacząłem wspominać to eM zaczynała mieć złowrogą minę, więc przestałem :P.

Na miejscu sklep (DINO, a jak), później ponownie 4km przez miasto (nie kopcili z kominów - pozdro Diobeł :D), i meldujemy się na szlaku niebieskim ᕙ( • ‿ • )ᕗ. To że w połowie stycznia ten odcinek nam (mi) w ogóle nie wyszedł, nie oznacza oczywiście że nigdy nim nie szedłem. Czy to z Żanetą i Gruchą, czy z Gochą, więc kojarzyłem że nie powinno być żadnych utrudnień ←_←. W sumie to szlak niczym mnie nie zaskoczył i tak na początek asfaltem, później trochę przez malutkie przysiółki dostaliśmy się do lasu. A tam pierw rozmowa z jakimiś turystami i ... w wodę. No niestety, mamy kwiecień to i roztopów się spodziewałem heh. Buty przemoczyliśmy, ale jakoś nie zrobiło to na nas specjalnego wrażenia :P. Z dołu na górę mieliśmy iść 2'25h i tyle szliśmy - szczyt Magurki Radziechowskiej odpuściliśmy, bo i czasu trzeba było pilnować i w sumie to nic tam nie ma :P.

BTW: no chyba że on

:PPP

Chwila przerwy, jakieś fotki, szybka rozmowa z turystami spotkanymi poniżej, i skierowaliśmy się na szlak czerwony. Było chwilę przed godziną 15:00, pociąg 17:55 i wg znaku 2'45h (klasycznie zawyżony) do stacji kolejowej. Luzik :P.

Ruszyliśmy pierw singlową ścieżką wydeptaną w śniegu, następnie zaś w wodzie, a na końcu w pięknej słonecznej wiośnie dotarliśmy do miasta z około godzinnym zapasem czasowym. Węgierską Górkę zdecydowanie polecam na urlop - chyba nikt w maseczce nie chodził xD. Widocznie tam wirus nie jest groźny :D. Czasu została nam cała masa więc jeszcze coś się zjadło, jakiegoś Żubra obróciło, i mogliśmy wracać do Kato :). Podziękowania mega dla Magdy => 20km, buty mokre, a nawet pół marudo-narzekania nie usłyszałem mhmmmm :))))

A co w domu było, to zostanie w domu :DDDDD


W niedzielę ino czterokilometrowy spacer na Brynów w celach towarzyskich i roztrenowania girek ;]. Nasi najlepsi znajomi już chyba będą wiedzieć, że jak nas się zaprasza na sobotę, to trzeba mówić DRUKOWANYMI literami :DDDD.

Trasa => https://www.relive.cc/view/vxOQrD3AE26


Fotki:
Dworzec jak najbardziej znamy :D

Ponownie miastem ;]


A to chyba najbardziej znany przystanek w Radziechowym :DDD

BTW: tym razem nikt o nazwisko nie pytał :D

Już na szlaku - widoczna Golgota Beskidów, ale tam Łukasz chce pojechać osobno, to olaliśmy :P


Widoczki i Babia Góra ◉‿◉

Kto co lubi :P => rózga dla sklepu DINO za brak Żubra w puszce :D

Tu ostatnio skończyłem szlak :D ...

... tym razem jednak poszliśmy dalej :DD


Humory (i wiatr) oczywiście dopisywały
<( ̄︶ ̄)>


Szlaczek zróżnicowany ᕙ(⇀‸↼‶)ᕗ

I na celu ;]




Wracamy czerwonym do Węgierskiej Górki

Tatry obecne ...

... poza też :P


I jeszcze panoramka z tego miejsca ;]

〜(꒪꒳꒪)〜

Idziemy dalej ;]




A tam musieliśmy dojść :)


Oki więc :))))

Jesteśmy <( ̄︶ ̄)>


Do pociągu jeszcze pół godziny ;]. Były późniejsze, pogoda piękna, ale co bilet dziesięciogodzinny (za osiemnaście zeta) to bilet dziesięciogodzinny :P. Udowodnione więc zostało, że dało się to zrobić w 10h ^_^.

===================
Różnica XDDD

BTW => żart :D

Dobra, do następnego ...

... kij wie kiedy pfff.


Kategoria Góry

Rycerzowa (1226m n.p.m.) + "kiblówka" :P

  • DST 14.04km
  • Kalorie 2543kcal
  • Aktywność Wędrówka
Sobota, 13 marca 2021 | dodano: 16.03.2021



Co do genezy, to po raz kolejny odezwał się do mnie Łukasz, który to korzysta jak tylko może z ostatków wolności kawalerskiej :D. I dobrze, żadne panienki ino grzecznie w górki - chwale, cenie i szanuję <( ̄︶ ̄)>. I co najważniejsze: Magda załatwiała swoje sprawy u mamy, więc nie musiałem jej (przy Łukaszu) mieć na oku ...

... :DDDD

A tak na poważnie to ustawka na Piotrowicach o 7:30 i rura do wioski Soblówka, gdyż kolega nie miał stamtąd śladu na mapie => cel: Wielka Rycerzowa w Beskidzie Żywieckim :]. Czy wspominałem że poszedłem spać po 02:00 w nocy? Pewno nie ¯\_(ツ)_/¯. Kto by się jednak przejmował spaniem? XD.


=============
Trasa spłynęła szybko, wysiedliśmy z auta ... i zobaczyliśmy że pada deszcz i ogólnie jest dość średnio ಠ_ಠ. No nic, godzina i czterdzieści minut jechania na marne pójść nie mogły więc jazda w górę ᕙ(⇀‸↼‶)ᕗ. I tu bym mógł zakończyć opisywać spraw związanych z opadami - trochę nas jeszcze skropliło ... na końcu przy parkingu :P. Ogólnie duży plus dla pogody, choć straszyć nas nie musiała ;).

Szlakiem żółto-niebieskim po chwili iścia doszliśmy do rozwidlenia, gdzie to Łukasz postanowił oleć wydeptany szlak, i skierować się na dukt prowadzący na przełęcz Kotarz (975m n.p.m.). Dobry to był plan ... no ale zmęczył heh. W sumie to aż do schroniska nie spotkaliśmy nikogo, i nawet spoko że śniegu było tyle ile było, bo wspominając pierdyliard wyjazdów do Andrzeja wiem, że tam można się dość nieźle zakopać xD.

W schronisku popas i fru na ulubiony szczyt Janiola :D. Niby szybki (15-20 minut) odcinek, ale przez widoki (patrz: fotki) i sesję zdjęciową zeszło ciut dłużej heh :-). Chwilka na szczycie i mogliśmy zacząć schodzić, ponownie tak jak sobie Łukasz zażyczył ;). Mi było obojętne ze względu na częste nocowanie na Mladej Horze ◉‿◉. Tu już minęliśmy paręnaście osób, a kolega zaliczył dwie niegroźne gleby :P.

Dość sprawnie (ale czy legalnie?) doszliśmy do auta i zahaczając o sklep z płazem w logo mogliśmy zacząć wracać na Śląsk ... czy tam Zagłębie Dąbrowskie heh. O tym jednak na końcu ^_^.

Trasa:



Fotki:
Parking i lekka załamka

Ale idziemy i póki kierowca jeszcze mógł, to konsumujemy ◉‿◉

Ciągle tak se


A tu już ładnie(j) ;]

Szlak jak widać (po cenzurze) dalej niebieski ;)

Przełęcz ... i góra-dół (•‿•)

A tu kiedyś był las :(((

Do celu jednak coraz bliżej ;]


I już na Hali Rycerzowej - główny cel przed nami

Schron i okolica


BTW:

XDDDDDDDDDDDDD


Kto co lubi xD


A my na ostatnim (fajnie widokowym) podejściu



Rozsutec też dobrze widoczny ;]

Końcówka ataku (błahaha) szczytowego

I najwyższy punkt dzisiejszej wycieczki ;]



Schodzimy


Łukasz już oczywiście na 0% ;]

Legalnie czy nielegalnie - oto było pytanie?
Ze szlaku oczywiście nie schodziliśmy



A na koniec szlak zielony do ...

... ponownie deszczowej Soblówki :))


=========================
Po górach pojechaliśmy prosto do Sosnowca po Magdę i przy okazji po moje pranie. Podwózka do Piotrowic (dzięki!!), Łukasz pojechał po narzeczoną i odstawić auto, i mogliśmy się spotkać ...

BTW: potwierdzam


... u mnie na imprezie. Dziękuję za prezenty i płyny do kąpania - jak zużyje to może przykładem Tomka ...

... znajdzie się miejsce na te płatki :DDD.

Fotek z imprezy brak - ale to chyba dobrze, bo coś ciężko mi się wstawało (◠‿◕) :pppp.

Najważniejsze jednak ... że w łóżku ;).

Memów na dziś wystarczy =>DZIĘKI I DO NASTĘPNEGO /ᐠ。ꞈ。ᐟ\.


Kategoria Góry

Czupel (933m.n.p.m.) bez raków :D. Bo Raków jest w Częstochowie :P

  • DST 15.11km
  • Kalorie 2810kcal
  • Aktywność Wędrówka
Niedziela, 21 lutego 2021 | dodano: 22.02.2021



Kolejny weekend, kolejne góry :D. Bardzo umiejętnie dążę do tego, coby zakończyć pierwszy miesiąc od jakoś 2016 roku bez grama kręcenia na rowerze heh :D.

A tak to łazienka ciągle rozwalona (ale coś już przynajmniej widać xD) ...

... więc można było na spokojnie, choć trochę się na szlaku odstresować (◍•ᴗ•◍).

==========
Co do genezy tego wyjazdu, to tym razem zaskoczyła mnie moja Magdalena, która to napisała (bodajże w czwartek) że jej brat chciałby pojechać w góry na jakiś szlak ༼⁰o⁰;༽. Mi jak wiadomo dwa razy powtarzać nie trzeba (każdy przecież potrzebuje jakiejś odskoczni od życia codziennego), więc po sobotnim skręcaniu mebli (dzięki!!), z tym kolegą co umiejętnie mnie nie chce przyjąć do grona znajomych ...

... mogłem już wieczorem udać się na nocleg (dzięki kolejne za pranie i ogólnie :* ❤) do Sosnowca ^_^. 

===========
Czy się wyspałem? No nie sądzę, ale na pociąg o 8:36 (pędzący z Częstochowy do Zwardonia) trzeba było zdążyć :P. Rano nastąpiło więc szybkie śniadanko w formie (wygranego) Żubra, bułki z szynką i kabanosów ... z tektury xD

ಠ_ಠ

BTW: co za debil opisuje tak produkty??? Jestem ciekaw czy jakby była marchewka z kurczaka, opisana jako marchewka, to też by było OK! Co za różnica przecież? Kończąc ten wątek, w smaku były ujowe xD. 

==========
Dobra, do konsensusu. Jakimś cudem, na jakieś 40 sekund przed odjazdem udało się nam zdążyć na pociąg, około półtorej godziny jazdy, i meldujemy się Wilkowicach-Bystrej. Pierw oczywiście sklep z płazem logo, a później już na szlak ᕙ( • ‿ • )ᕗ.

Nie kombinowałem zbytnio i na start wybrałem szlak zielony => pierwotnie mieliśmy iść do Straconki, ale mamy odwilż i nie chciałem żebyśmy na początek zmoczyli sobie buty, więc stanęło na asfalcie 。◕‿◕。.

Trochę pod górę, trochę się poślizgaliśmy, ale udało się nam dojść do wyżej wymienionego asfaltu i już na spokojnie dojść do Magurki (909m.n.p.m). Tam około miliona osób więc coś ponownie trzeba było zdecydować! Hmmm? Zaplanowałem Gaiki, ale że wyskoczyło mi powiadomienie na Facebooku że Marzena z Łukaszem są na koronnej Mogielicy ...
(BTW: polecam filmik z ich zachodu!! ←_←) 

... to ja też chciałem coś koronnego :P. Czupel był blisko heh.

Trasą pół pieszą, pół narciarską, doszliśmy na szczyt gdzie nastąpił ... popas w postaci tostów i (już normalnych) kabanosów
<( ̄︶ ̄)>.

Pojedzeni, mogliśmy pomyśleć jak schodzić do pociągu ^_^. Padło na szlak czerwony do Łodygowic gdzie na początek ... trochę się poślizgaliśmy heh. Na całe szczęście skończyło się tylko na moich dwóch, niegroźnych "glebach" ...

... i myśleniu (na przełęczy) na który pociąg lecimy :P. 1,15h w dół ... do zuga albo 0'55 albo grubo trochę dwie godziny xD. No nic, co ma być, to będzie - czas i tak był niezły ;) heh. 

Ostatecznie udało się nam zdążyć na tą wcześniejszą opcję i już o 15:07 (no, z pięcio minutową obsuwą pociągu) rozpoczęliśmy powrót do domów ^_^. Dziękuję więc rodzeństwu za towarzystwo ... oby nie ostanie, bo było fajnie! Znaczy chyba , bo mogę pisać tylko za siebie ;).

Trasa:



Fotki:
Wilkowice - urocza pogoda (。♡‿♡。)


:DDDD

Zaczynamy podejście

I już na szlaku leśnym ᕙ( • ‿ • )ᕗ

Zadowoleni jak widać ^_^

Szlak rowerowy na Magurkę, z buta potraktowany :]. Witamy też plecy Piotrka, które to debiutują na BeeSie heh.


A tu już szczyt Magurki i ...

... ucieczka :P


Widok na koronne Skrzyczne ...

... klimatyczne <( ̄︶ ̄)> ...

... a tu (na drugim planie) Góra Żal, czy tam Żar


xD

I na górze ᕙ(⇀‸↼‶)ᕗ.
Zdjęcie może zawierać lokowanie produktu hehehe :D



Schodzimy


BTW: Mogło być gorzej:
A u nas luzik ... i kolejne plecki siostry i brata heh ^_^


Nawodnienie - kto co lubi oczywiście ;)

Końcówka śniegowo ...

... mokra ◉‿◉

Atrakcja => Diabli Kamień

:PPPPPPP

:PPP x100 :D

A tu chyba jedyny (ból nóg Magdzie przejdzie :D) niesmak wyjściowy - Piotrek za chwilę wejdzie w krzak róży - ten co jest przed nim ... kurtka do lekkiego szycia pfff

I końcówka (╯︵╰,)


Podziękował jeszcze raz, a wasze wpisy (a psik, a psik, a psik) nadrobię jutro >.<.

=============
Dyć!!!! ◉‿◉



Kategoria Góry

Błatnia(917m.n.p.m.)stycznie

  • DST 15.68km
  • Kalorie 2551kcal
  • Aktywność Wędrówka
Sobota, 13 lutego 2021 | dodano: 16.02.2021



Po raz kolejny, tego wyjazdu miało nie być => łazienka ciągle rozwalona (dzięki Łukasz za płytki dziś!) ...
(BTW: ktoś, coś? XD)

... walewtynki, sobotnie spotkanie u znajomych w Sosnowcu itp.

Łukasz jednak odezwał się w czwartek z informacją że ma "okienko" do 16:00 i ... że ma plan heh. Jaki? 

Sprytny!! <( ̄︶ ̄)>.

Plan był oczywiście górkowy, a że Magdę miałem akurat koło siebie (a ona wie że nasze wyjazdy zawsze kończą się dobrze ^_^ :D) to również dostałem "zielone światło" na wyjazd ;). Byle ino wrócić koło wspomnianej godziny 16:00, po 18:00 być już po prysznicu (u niej oczywiście - mój ... yyy ...ciągle nie istnieje xD), a przed 19:00 zameldować się wspólnie u naszych wspólnych znajomych ◉‿◉. Do zrobienia :).

==============
Co do wyjazdu, to finalnie do ekipy dołączył jeszcze Diobeł i ... się zaczęło. Łukasz ciągle lata z zaproszeniami na ślub, a Marcin nie miał jak dojechać na 7:00 na Brynów. Start więc nastąpił dopiero o godzinie 7:45 spod mojego bloku i ruuuuura(taaa)aa ...

... jak widać, o godzinie 8:30(?) ... nazot na Brynów XD. Auto kaput ...

... telefon (do Marzeny) tak! Ogólnie w tym momencie polecam odcinek Chojraka z "auto kaput" heh.

Nastąpiła więc wymiana fury ...

... odwiezienie Marzeny do miejscowości Piasek, i spóźnieni ponad godzinę mogliśmy jechać w góry xD. Finalnie nawet się cieszę, bo gdyby nie upartość Łukasza, zrobilibyśmy ... hałdę Kostuchna w Katowicach heh. Dojechaliśmy jednak na miejsce (sklep oczywiście musiał być, bo w sumie to jechałem na czczo) i mogliśmy ruszyć na najbardziej fajny szlak w tym roku 〜(꒪꒳꒪)〜. Przecudna zima, szlak wydeptany (choć stuptuty były na nogach), pod nogami skrzypiało, tak że ... aż chciało się iść ʘ‿ʘ.

Prócz tego co na zdjęciach, to raczej bez przygód. No, Diobeł przy końcu żółtego szlaku wpadł na genialny plan oprószyć nas śniegiem z drzewa znad głowy, no ale że akurat między nami pojawiła się jakaś dziewczyna ... to jej się prawie oberwało :D. Romantyk :DDD.

W schronie szybkie piwko i ucieczka na dół, bo zaczęło być zimno xD. Póki byliśmy na szlaku to ciągle szło się genialnie, a na końcu pojawiły się nawet jakieś widoki :). Malutka(?) łyżeczka dziegciu w beczce z miodu pojawiła się dopiero na końcu, gdzie domykaliśmy pętlę przez miasto. Błoto pośniegowe, zero sklepów, nudne pięć kilometrów, zero sklepów i dobrze że Diablasty choć radio włączył bo byśmy umarli z nudów heh :). A do tego nie było sklepów :-) :P. Powrót autem prócz jednaj kolizji na trasie, bezproblemowy ;].

Podziękował za towarzystwo ;))))

Trasa => https://www.relive.cc/view/vXvLddnQB7v

Fotki:
Początkowy odcinek

Miałem kolażować zdjęcia ... ale w sumie po co? ¯\_(ツ)_/¯ :P
Zimowo :))))

Widoczek i ...


... poza "buchnięta z FB", bo mi nikt nie przesłał fotki :((

Nierealne jak +18*C przez cały rok, ale ja bym mógł mieć na przemian tak (-10*C): ...

... albo +35*C ←_← :-)))

20 minut do schronu, takim oto szlakiem :)



I na miejscu :)

Zimno ...


... ale gacie termojądrowe były na nogach :DDD
(◍•ᴗ•◍)

W dół

BTW: czapka tym razem też obecna :). I rękawiczki - nie lubię zimna :P

"Frytki" i odcinek zawiany

Szlak czerwony i warun śnieżny 〜(꒪꒳꒪)〜



Gleba :P


Dyć!! :D

Naturalny tunel ;]

A na koniec widoczek ...

... koniec szlaku ...


... i durne miasto ಠ_ಠ.



==================
Po szlaku powrót na Piotrowice (dzięki Łukasz za darmowy transport - na koniec roku, klasycznie się nie wypłacimy :P) i zaczęła się misja dojazdu do Sosnowca. Normalnie z Piotrowic do Magdy potrzebuję jakiś max czterdziestu minut. Taaaa, dwie godziny jechałem - Zwardoń uciekł, Gliwice się popsuły (1h spóźnienia), do tramwaju pół godziny, ogólnie milusio xD. Aaaa na końcu (u Gosi i Bartka) moją nogę chciał zgwałcić pies xD. Czy (ogólnie) było źle? Nie, nie było :P. Weekend mega pozytywny prócz (a psik) ciągłego bajzlu na chacie pfff ;).

================
Bez śmiecha na koniec dziś, ale za to z przesłaniem ;)


ᕙ(⇀‸↼‶)ᕗ


Kategoria Góry

Poczwórnie na Potrójnej (884m n.p.m.) ;]

  • DST 15.44km
  • Kalorie 3290kcal
  • Aktywność Wędrówka
Sobota, 6 lutego 2021 | dodano: 09.02.2021


Sorki za opóźnienie tego wpisu, ale zanim wyjaśnię "dlaczemu" tak się stało, to powitałka :P => /ᐠ。ꞈ。ᐟ\  ▼・ᴥ・▼.

Macie w końcu nasze rodzinne, katowickie, zwierzaki w komplecie heh. Nie zabijają się - Marshall jak na faceta przystało, wyjadł Majce całe żarcie (klasyk), a ona bez powodu (chyba że chodziło o to przez to żarcie którego i tak już nie chciała xD ¯\_(ツ)_/¯) na niego nafuczała, no ale jednak da się żyć ... jak pies z kotem heh :D.

===========
Gocha była u mnie (wszystkiego dobrego na "innej" drodze życia :P) wczoraj (poniedziałek) zobaczyć co i jak, i trochę poplotkować ^_^. A jak jest? A no tak jest ...

... XD i ... xD

Oby tak nie było - nie chce tanio i szybko, oszczędzać też (zbytnio heh! :P) nie zamierzam :D. Proszę trzymać kciuki!!

Zaczęło się, ale najważniejszy jest fakt, że udało mi się w pracy załatwić dostęp do prysznica 〜(꒪꒳꒪)〜. Mogłem oczywiście poprosić Magdę, Gochę (Diobeł czy Łukasz z Marzeną też by bankowo nie odmówili) czy nawet do rodziców pojeździć, ale ja nie lubię być problemem ♥ :P. I w sumie  ¯\_(ツ)_/¯ wychodzi na to, że nawet będę trochę ... Morsował (xD) => bo chciałem się kąpać przed (albo po pracy), ale wtedy myją się inni pracownicy i ja mogę na szybko się ogarnąć w czasie pracy. Na czas remontu oczywiście ◉‿◉. Czyli woda i gaz za darmo, a jeszcze mi (jakby nie patrzeć) będą ... za to płacić, cobym nie śmierdział - w sumie rozumie ... i szanuję :D.

Aaaaa jeszcze na koniec (tak wiem, zaś się rozpisuje xD) info od Gochy do Poznania. Durny macie ten "chlebak" przy PKP :P. Nie dość że kible płatne, to jeszcze trafić do nich nie można heh :D.

==========
Dobra, do konkretów, a psik, a psik, a psik, a psik (durny kurz na chacie!! ಠ_ಠ), a psik ಠಿ_ಠ, to planowałem ... rower!! Magda miała sobotę pracującą (finalnie ją odwołali), a do tego Łukasz z Marzeną nic się nie odzywali, więc założyłem, że znowu jadą gdzieś z zaproszeniami na ślub. No jednak nie jechali (a mieli góry w planach!!), więc można było siły połączyć, i coś się wspólnie przespacerować ^_^. Kombinowaliśmy pojechać do Wisły, albo gdzieś w okolice Magurki, ale padło na Andrychów i Rzyki ◉‿◉.

Umówiliśmy się na start gdzieś koło godziny 8:00 na Piotro, i o dziwo, nawet to się udało!! Magda od samego rana ...

(BTW: nawet huk jej nie obudził :D)


.... była tak podekscytowana górami ...

... że jestem pełen podziwu że wszystko ogarnęła i Łukasz nie musiał się denerwować z rana heh :D.

Reszta drogi bez przygód, i ino trochę się martwiłem o ... warunki śnieżne. Na trasie był istny marzec - bez sensu!! Albo zima konkretna (jak teraz) albo ODDAWAĆ UPADŁY :P.

Im jednak dalej, tym było sympatyczniej, i po sklepie dojechaliśmy do w sumie miejsca docelowego. A tamże ... 20zł za parking xD. Stwierdziliśmy więc że pojedziemy dalej ... i tym razem się choć raz udało, bo kąsek dalej ...  był darmowy parking :P.

==========
A co do samego szlaku, to klasycznie nie będę się rozpisywał (od tego jest relacja foto) ale był bardzo fajny i na pewno na niego wrócę ^_^. Zresztą jak się okazało, to jego część też (POZDRO Łukasz i Filip) dublowałem - jak znajdę link, to dokleję w relacji foto ;).

Godny podkreślenia był na pewno postój w chatce pod Potrójną. Klimatyczne miejsce, ceny ok (nocleg 35zl/os, piwo w puszce 6zł itp.), ludzie spoko, i nawet Łukasz ... zrezygnował z prowadzenia Leona w drodze powrotnej ;) hehehe :D. Skusiło Tyskie :D

Reszta to już historia :P

Nie przedłużam, a jak o czymś zapomniałem, to pisać w komentarzach - głowę mam w chmurach ... dosłownie (a psik!!!), kurzowych ←_← xD.

Trasa => relive


Fotki:
Początek szlaku i od razu ... lodzik xD :). Wszyscy na całe szczęście cali i zdrowi - to najważniejsze :).

A tu już stabilnie i do góry. Nie śpieszyło się nam zbytnio, bo i po co? ;]


Tłumów z dziećmi oczywiście uniknąć się nie dało xD ⊙﹏⊙. Jakby się choćby o pół metra w bok na szlaku przesunęli, to by mojej miny w tym miejscu nie było:

Spokojnie <( ̄︶ ̄)>

I jeden z trzech albo czterech szczytów (punktów) wyższych aniżeli nasze miejsce docelowe

BTW: a tu już byłem jednak i znalazłem :P => http://lapec.bikestats.pl/1421821,Bialy-Leskowiec...

Idziemy dalej po rezerwacie "Mladahora"



Najlepszy (najbardziej zimowy) odcinek :))))




Pompon :P ...

... i schronisko - polecam bo i klimat, i ceny dobre :)

Jeszcze chwilka ...



... i ekipa na szczycie ;]. Magda już w zimowym obuwiu (◍•ᴗ•◍)❤. Wie co ją czeka ;)


Schron nr. 2 => ino jednak w kwestii toalety heh

Ogólnie fajnie było w tamtych rejonach :))

A tu już zaczęła się ponownie ślizgawka - ponownie wszyscy cali :)

Na koniec górski klasyk - stópki do mycia :))). Łukasz stwierdził ... że to nie dla niego :)))


I do bazy ...

... kończąc wyjazd w niedziele na wieczór na Brynowie :). Klasycznie podziękował :)) :*

===============================
Stycznia w kwestii rowerowej oceniał nie będę - dwa wyjazdy na łączną długość troszkę ponad jednego Trollkinga :P. Ale kto by się przejmował? Butnie było normalnie => i to najważniejsze (chyba?:P) w kwestii sportu ;).

Miłego i zdrowiego (wiem, późno coś xD) Helmikuu wam życzę ^_^.

Napisane, idę leżeć :-P



Kategoria Góry

Łukasz Kozioł Pierwszy xD

  • DST 10.83km
  • Aktywność Wędrówka
Sobota, 30 stycznia 2021 | dodano: 30.01.2021



Coś średnio mam wenę do pisania, więc ino na szybko (dojedzam do Środy Wielkopolskiej) z tym wpisem.

Co do genezy, to o babuszce już wiecie, ale że wyjazd do Poznania wymyśliłem sobie dopiero o 18:00, więc był czas na górki z rana. Towarzysz ...

... no bo kto inny? (●__●)

Trasa tym razem pod kolegę, gdyż ja rzygam Kozią, ale skoro Żukasz tam nigdy nie był, to można było się skoczyć
<( ̄︶ ̄)>
To zawsze on nam idzie na rękę, więc tym razem, zamiana heh.

7:11 do pociągu, powrót (na farcie) do BB grubo przed 12:00, w domu obiadek ... i mam dwadzieścia minut (pojechałem jednak o 15:00) do Poznania. Cóż, raczej bym wolał spać z Majką w łóżku, ale co zrobić? Poznań też ponoć ładny o tej porze roku ;).



Trasa:


Fotki:
Najładniejsza, czyli ... od Łukasza z Brynowa xD

A tu już na trasie ...
... był i słonecznik...

... a poza tym ... to nudy: P


I już na szlaku:




Schron ....

... i szczyt ᕙ(⇀‸↼‶)ᕗ






I w dół:





Miasto ...


... i Ci pa :-P


Kategoria Góry

Wieprzkowo

  • DST 42.55km
  • Kalorie 5000kcal
  • Aktywność Wędrówka
Sobota, 16 stycznia 2021 | dodano: 19.01.2021



Wyjazd się nawet nie skończył, a ja już mogę zacząć opisywać. Mamy godzinę 01:13, a ja se kwitnę w Żywcu, przy takim oto (termicznym) czymś ...

... oki, jednak nie popiszę, bo przestaje czuć palce u rąk xD.

====================
Dobra, mamy już niedzielę wieczór, siedzę sobie w cieplutkim domku i na całe szczęście nic mi nie ma ;]. Przynajmniej jak na razie heh :).

Co do samej genezy, to już w poprzednią sobotę zagadał do mnie Zientas o wyjazd w góry .. z noclegiem. A obostrzenia zapytałem? Jest chatka pod Baranią Górą co można spać za darmo - odpowiedział kolega. O taka:

Dziękuję, toster już kupiłem. Ale jest i kominek i można napalić i będzie ciepło i przytulnie - namawiał kolega dalej:

Wiertarkę również już posiadam!! I nawet jest miejsce do spania pod dachem!!:

Dziękuję ponownie, kombinerek też nie potrzebuje!! :P. Zientarski jednak nie przestawał namawiać i niechętnie dałem się namówić, że pojadę ino kawałek ich odprowadzić i wrócę do Kato na około 17:30.

=============
W czwartek odwiedziłem jeszcze rodziców, a po wizycie w domu rodzinnym poszedłem do Łukaszów i wyszło że Marzena ma przymiarkę kiecki ślubnej - Łukasz więc również zgłosił chęć wyjazdu. Ja byłem ciągle sceptyczny, ale co mi tam: Magda i tak szła (a jak się okazało jednak nie szła) do pracy w sobotę na rano. Będąc już w domu zadzwoniłem jeszcze do Diobła i on również zgodził się jechać, a w piątek do składu dołączył Janiol. Niby ekipa zacna, ale mi ciągle coś nie pasowało - jakieś przeczucie czy coś?

Skoro już jednak powiedziało się "a", to trzeba było powiedzieć "b". Wstałem ...


... i udałem się na dworzec na Piotro, gdzie czekali już Michał i Łukasz, a po chwili zjawił się Bartek.

Pociąg przyjechał minimalnie spóźniony, Diobeł już nim jechał, a ostatnia osoba (czyli Grzegorz) miała wsiąść w Tychach. Miała, ale nowy znajomy pomylił pociągi i dołączył do nas dopiero w Pszczynie xD. Reszta trasy zleciała w sympatycznej atmosferze i po 1:20h meldujemy się w tytułowym Radziechowym Wieprzu.


Na "dzień dobry" miły akcent, gdyż Pan kierowca jadący pługiem podniósł to coś co odśnieża dzięki czemu, nie uwaliliśmy się już na starcie. Pozdrawiam jeszcze raz i dzięki za odmachanie - jak jakimś cudem to przeczytasz ;)).

I tu się kończą (w moim przypadku) pozytywy. Pierwsze cztery kilometry to spokojny, cztero-kilometrowy spacer przez miasto.




Nawet ładna zima, ale co mi po tym, skoro w Katowicach mamy to samo?

XD.

Na początku szlaku właściwego Diobeł (chodzący na chwilę obecną o wiele więcej niż ja) pokazał nam plecy i tyle go było widziano :D. My natomiast postanowiliśmy wykonać sesję zdjęciową i popróbować specyfików (tego tyskiego już nigdy nie ruszę!!), które to każdy posiadał. Po dłuższej chwili ruszyliśmy szlakiem niebieskim.

Szlak jak szlak - widoków malutko, taki jakiś zwykły był, ale choć przetarty - dzięki ludzie ... i Dioble ;)









Ciągle bez jakiejś większej satysfakcji (z mojej strony) szliśmy ku górze, ale niestety im wyżej, tym robiły się coraz większe "frytki". Z peletonu oderwali się Łukasz i Grześ, a my w trójkę zaczęliśmy się coraz mocniej ślizgać na szlaku. 


Ślizganie to jedno, choroba filipińska Janiola to drugie. Zientas mi poleciał do przodu (bo nocleg) i zostaliśmy w dwójkę xD. Sam miałbym ciężko Michała sprowadzić, więc do pomocy zszedł Łukasz i ponownie tym samym szlakiem (fotek brak) wróciliśmy do miasta. W mieście dogonił nas Marcin i mogliśmy wracać - oczywiście ponownie w dwóch grupach. Łukaszowi się spieszyło bo był umówiony, a Michała czekała (potwierdzam - żyje) rozmowa z żoną :D. Mi się jakoś ogólnie średnio szło - pewno to przez te nieodśnieżone chodniki ;). Oni pojechali po 18:00, my jakąś godzinę po nich, a Zientas i Grzegorz ostatecznie odpuścili nocleg w chatce (dobrze, bo mogłoby się skończyć podobnie tragicznie jak w Sudetach => info o tu), zadzwonili po szwagra Bartka i pojechali do niego.

Tym zdaniem powinienem kończyć opisywanie szlaku ... ale nie. To był dopiero początek jak się okazało (●__●). Jeszcze na PKP zadzwoniłem sobie do Magdy, a że z Łukaszem dokończyliśmy przed miastem to co mieliśmy wzięte na szlak, i zostałem rozpracowany xD. "OPR" słuszny jak najbardziej, ale rozkojarzyłem się na tyle, że w pociągu stwierdziłem że nie mam telefonu :O. Szybka analiza - musiał zostać na dworcu, kolejna analiza: i w Wilkowicach wysiadam! Zaraz coś przecież pojedzie pomyślałem. Taaaa, dobre 50 minut czekania (do poprzedniego do Wieprza zabrakło mi około kwadransa) i przyjechał pociąg ... ino do Żywca ;/. No nic, tu była choć poczekalnia, nieogrzewana, ale zawsze. Tam co? Godzina czekania!! Coraz bardziej zły, ale co zrobić? 21:28 jadę, o 22:15 wracam - luzik. Zjadłem, napiłem się kawki z automatu, i na trzy minuty przed planowanym odjazdem słyszę komunikat ... że pociąg jest opóźniony o conajmniej 40 minut. Nosz do nie napiszę czego. Cztery kilometry iścia i jak się uda że ten pociąg jedzie ze Zwardonia/Rajczy, to ogarnę powrót na chatę. 

Szybki spacerek i melduje się na PKP - telefon grzecznie leżał na ziemi, więc albo nie trafiłem do kieszeni (w nowych galotach), albo ktoś go podniósł i rzucił na ziemie ¯\_(ツ)_/¯. Najważniejsze jednak, że jak się później okazało działał (choć był rozładowany - dzięki Łukasz za powerbanka, oddam w 100% naładowany), ekran nie był pęknięty i mogłem go (po oczywiście wcześniejszym ogrzaniu) podładować. Następnie na szybko sprawdziłem rozkład, no i niestety - ostatni pociąg jechał jednak z Żywca
.·´¯`(>▂<)´¯`·.

Godzina 22:10, zero opcji noclegowych, kolejny zug o ... 04:47, do tego wokoło pola i ponad dwucyfrowy mróz. Ehhh, jedyne na co rozsądnego wpadłem to wrócić się swoimi śladami do Żywca, zjeść jakiegoś kebaba, i poczekać do pociągu który odjeżdżał o godzinie 3:57. Tak zrobiłem, otwartego kebaba oczywiście nie znalazłem, ale wpadłem na stację benzynową po jakieś chrupki, zapalniczkę (moja oczywiście się popsuła - bo jak!!), hot doga i zaopatrzyłem się w bilon do automatu z herbatką w poczekalni na dworcu. Generalnie spoko - jakoś wytrzymam te cztery godziny. Co mogło pójść jednak nie tak? ¯\_(ツ)_/¯. 

No co mogło pójść nie tak?. EHHH, faaajnie. W tym samym czasie Magda mi odchodziła od zmysłów, Łukasz, Marzena i Diobeł usilnie szukali kogoś (w sumie nie wiem po co heh, ale dzięki!!), kto by mógł po mnie ewentualnie pojechać, a najlepsze jest jednak to, że finalnie okazało się, że Zientas spał u teścia ... jakieś 10-15km ode mnie. Kto mógł jednak wiedzieć? XD.

Oki, byłem ubrany "na górsko" (dobrze być zmarzluchem => wysokie buty, dwie pary skarpet, góra i dół termoaktywne, polar itp.) więc termicznie czułem się nie najgorzej, ale ciągłe chodzenie i lekka senność trochę dokuczały, więc przycupnąłem sobie na przystanku autobusowym dając na chwilę odpocząć nogom. Po chwili ... miałem towarzystwo Panów z radiowozu heh xD. Zobaczyli siedzącego na przystanku, to pewno pomyśleli, że odwiozą sobie kolesia na nocleg ze szklanką wody rano w pakiecie xD. No nie, nawet przez chwilę po nawrotce nie pomyślałem o alkoholu, i po chwili rozmowy Panowie stwierdzili że do Katowic nie jadą i pojechali se w siną dal xD.

Później już generalnie chodziłem i co chwilę włączałem telefon, bo trochę gorzej znosił mrozy ode mnie :P. Finalnie więc dystans z sobotnio - niedzielnego "spacerku" ściągłem z opaski:


W niedzielę ino poszedłem po dziewczynę mą na dworzec i wróciłem jak ją odprowadziłem. Dzięki ogólnie za wyrozumiałość i troskę :*

Wracając do już w sumie niedzielnej nocy, to coś z sobą trzeba było robić. Najbardziej rozsądnie było zahaczyć o kolejne dwie stacje benzynowe na gorącą herbatkę. Oczywiście nie nadużywając gościnności ◉‿◉.

(BTW: Żywiec nocą ;])

Herbatka, 20 minut na ogrzanie, spacer na kolejną, powtórka, i mamy godzinę 03:00, gdzie skład mojego pociągu stał już na peronie od północy.

Pokręciłem się więc w okolicach poczekalni i samego pociągu, w nadziei że mnie zobaczą i trochę wcześniej "otworzą" skład.


BTW:

:P

Tak się stało - pociąg "otwarli' już(?) o 03:20!! Z radością poleciałem oczywiście do załogi podziękować za owy gest (•‿•). Jak się okazało, normalnie tego nie robią, ale mnie obserwowali i stwierdzili, że skoro nie jest pijany, to niech nie marznie :]. Chwilę pogadaliśmy i mogłem kupić nowy bilet (xD) i wrócić do kitku /ᐠ。ꞈ。ᐟ\. W sumie to jej mi było najbardziej szkoda, bo dostała racje żywieniowe "do wieczora" :/. Na całe szczęście jak wróciłem to jeszcze miała, więc głodna nie była ^_^.

A tu już zdjęcie z godziny 9:00.


Co mogę napisać prócz tego że był to jeden z najgorszych wyjazdów ostatnich lat? Planowałem wszystko ogarnąć na bilecie dziesięcio-godzinnym, a tu => tam 18zł, nazot 14.45, po telefon 5.95, i do domu 13.60zł. Bym już prawie (cenowo) dojechał do Jeleniej Góry i z powrotem. Szlak do bani, nawet nie wiem ile go było, a w niedzielę (się nie przyznałem :p) ledwo chodziłem :D. Poza tym tak jak pisałem wcześniej, ostatni raz tykam cytrynówki na bazie bimbru. Każdy kto jej spróbował w jakimś stopniu "się pozamiatał" - i tu info dla kobiet: tego naprawdę dużo nie było!! Rakietfiul jakiś czy co¯\(°_o)/¯? Pfff.

A co najlepsze jak teraz myślę (poniedziałek) to to, że przecież koło dworca jest postój taksówek. Z Żywca do telefonu miałem jakieś 4 km, w dwie strony no niech będzie nawet 10 km. Pojechać, zapłacić te nawet 30zł i wrócić. Mądry człowiek ... na całe szczęście nie po szkodzie ;).

Następnym razem jak będę miał przeczucie to nikaj nie jadę!! ... I zostaje przy Żubrze :P

=============
A śmiech dziś z życia wzięty :D.
Pierwszy raz od bardzo długiego czasu, zapobiegawczo wziąłem czapkę na trip - no przydała się ...


... :)))))))

PS: Po pracy ponownie postałem sobie 1:40h w Szopienicach na dworcu, bo mój pociąg był opóźniony o godzinę - ODDAWAĆ UPAŁY!!


Kategoria Góry