Wpisy archiwalne w kategorii
Góry
Dystans całkowity: | 4577.11 km (w terenie 234.97 km; 5.13%) |
Czas w ruchu: | 09:04 |
Średnia prędkość: | 19.78 km/h |
Maksymalna prędkość: | 58.50 km/h |
Suma kalorii: | 472295 kcal |
Liczba aktywności: | 233 |
Średnio na aktywność: | 19.64 km i 2h 16m |
Więcej statystyk |
4/4 ZT Wałbrzych => Wielka Sowa 1015m n.p.m.
-
DST
10.60km
-
Kalorie 1016kcal
-
Aktywność Wędrówka
Poniedziałek, 24 stycznia 2022 | dodano: 31.01.2022
Ufff, już w sumie tydzień od wycieczki, no ale czasu na pisanie nie ma heh. Najlepsze w sumie jest to, że Łukasz nawet filmiku nie zaczął :D. Usprawiedliwiony jestem ୧(^ 〰 ^)୨ :P.
Taktycznie, klasycznie, jak wracamy z zimowych wyjazdów, to dajemy se jeden dzień na odpoczynek. Tym razem również był taki zamysł, no ale godzina wymeldowania się z mieszkania (max godzina 12:00) trochę zniweczyła te plany. W sumie to oprócz mnie, nikomu się nie śpieszyło heh. Też w sumie nie protestowałem :D. Urlop, to urlop :P
Taktycznie, klasycznie, jak wracamy z zimowych wyjazdów, to dajemy se jeden dzień na odpoczynek. Tym razem również był taki zamysł, no ale godzina wymeldowania się z mieszkania (max godzina 12:00) trochę zniweczyła te plany. W sumie to oprócz mnie, nikomu się nie śpieszyło heh. Też w sumie nie protestowałem :D. Urlop, to urlop :P
Plan jednak był niezagrożony ...
... :DDDDDD
Oki, szybki (około czterdziesto-minutowy) dojazd autem na przedmieścia Walimia i rura na szczyt ... pierw w dół xD. Na końcu mieliśmy podchodzić hahaha :D.
Zaplanowany szlak miał być najkrótszy na tym wyjeździe, więc ogarmeliśmy go na mega spokojnie ^_^. Ot, taki spacerek we mgle, i nawet nas zgubienie szlaku nie zdemontowało :P. Tym razem (jak i w sumie podczas całego tego wyjazdu) z piwkiem delikatnie, a Michał nawet w ogóle :P. Po co denerwować kierowcę, który to nawet jak sam stwierdził mógł se wziąć przynajmniej jakąś "zerówkę"? ಠ_ಠ.
Zanim doszliśmy na nasz cel, to spotkaliśmy po drodze może z 5 osób. Poniedziałek heh. Na górze już ktoś się kręcił, ale też bez szaleństw :P. Piwko, fotki, popas, i w dół. To znaczy nie do końca, bo poszliśmy na początek źle ¯\_(ツ)_/¯. Czas jednak był, kierowcy pilnowaliśmy, to na spokojnie drugi raz na wierzchołek (swoją drogą, ciekawe kiedy tam w ogóle wejdę na tą wieżę xD) i szlakiem właściwym w dół ʘ‿ʘ.
Proszę Państwa => petarda!!! Peeeeeetarda, normalnie najlepszy zimowy odcinek od paru lat. Kapitalne paręnaście minut - las - teren otwarty - maras - i do auta <( ̄︶ ̄)>. Podziękował serdecznie, i (z wyjazdem oczywiście) do zobaczenia za rok 。◕‿◕。
Trasa:
Fotki:
Tam idziemy ( ͝° ͜ʖ͡°)ᕤ
Klasycznie :D
A tu już zrobiliśmy se mały postój ʘ‿ʘ
Klimatyczne heh
Autor BeeSa podczas wykonywania owego zdjęcia ¯\_(ツ)_/¯
I ekipa na szczycie
Tu już też kiedyś byłem heh :P
I w dół ;]
Ale nie tędy xD
O tędy :D
Będzie na materiał :)
Końcówka :(
I marasem ...
... na parking ;]
A w aucie nowy sezon egzorcysty :P
W domu meldujemy się po 18:00, czyli w sumie po 15:00 => kulturalni wczasowicze, kulturalni wczasowicze, kulturalni wczasowicze ... i nie dokończę 〜(꒪꒳꒪)〜.
Doklejam filmik ... dla przyszłych pokoleń ;))
===========
I z głupa wychodzi mi podsumowanie miesięczne heh. Rowerowo ... 80km. Butnie? W normie ᕙ(⇀‸↼‶)ᕗ
Górki plus nie napiszę kto jeszcze się do tego przyczynił :D
=========
A poza tym, to na pełnej (xD) wróciliśmy do normalności :D
Kategoria Góry
3/4 ZT Wałbrzych => Waligóra 936m n.p.m.
-
DST
15.07km
-
Kalorie 1445kcal
-
Aktywność Wędrówka
Niedziela, 23 stycznia 2022 | dodano: 29.01.2022
Dziś już spałem trochę mniej heh. Wczorajszy zapas zdecydowanie mi wystarczył, ale jakoś, pierwszy do wstawania i tak nie byłem :P. W sumie to i tak nawet nie było takiej potrzeby, bo w niedzielę na początek naszego szlaku, dojeżdżały bezpośrednio ino cztery sztuki jednej linii autobusowej. Ten jedyny rozsądny ... był grubo po godzinie 10:00 => jak dla mnie miody :P 〜(꒪꒳꒪)〜
Wyszliśmy jednak i tak ze sporym zapasem czasowym, a tam, sklep z płazem w logo ... jeszcze zamknięty ಠ_ಠ. Trudno, jakieś śniadanie się zjadło, jakieś
Podróż? No nie powiem ... monotonna => ale za 4zł można było się przemęczyć :P. Na sam start => schronisko, i cześć wybrała zupę chmielową, cześć żur, a Łukasz myknął se pakiecik :D. Bo niby czemu by nie? ;)
Ogarnięci mogliśmy ruszyć więc w kierunku szczytu tytułowego. Czas wg oznaczeń: 20 minut czy 15? Już nie pamiętam :P. Nie ze mną jednak te numery, bo na Waligruszce byłem już dwa razy i pamiętam tamtą stromiznę xD. Ponownie trochę dłuższym wariantem, pierw spokojną pożarówką, a później super klimatycznym szlakiem docieramy na kolejny szczyt z KGP ^_^.
Na górze było trochę inaczej niż zwykle, bo spotkały się dwa tripy - nasz męski, i liczniejszy damski heh. Pierw my im zrobiliśmy zdjęcie zbiorowe, potem one nam. I jak tu nie wierzyć że kobiety są z Wenus, a mężczyźni z Marsa? Otwieramy piwo - one zdziwione ಠ‿ಠ. Panie mówią że schodzą (tak samo jak myśmy weszli), bo ... na dole czekają naleśniki z czekoladą. Aha ಠ‿ಠ xD. W górach jednak nikt nikogo nie osądza heh :D.
Nasz wariant z górki na (dupki) pazurki udało się jednak ponownie przejść bez kontuzji, i drugi raz, meldujemy się w schronisku Andrzejówka :]. Tam kolejny posiłek (dzięki Zientas za trzy fryty "na smaka") i rura ze stoku dla dzieci w ... mgłę xD. Myślałem że będzie gorzej, ale po chwili (jak to zobaczycie w fotorelacji) zrobiło się błogo, i (bo ilości ludzi na szlaku była minimalna) cicho ʘ‿ʘ.
Na temat tego odcinka raczej się jednak nie rozpisze => ot, taki szlak przez las heh. Przynajmniej na spokojnie mogliśmy sobie pogadać i powspominać ^_^. Nie ma nic przecież ważniejszego na zimowych, męskich wyjazdach ;).
Jeszcze w genezie mogłem napomnieć, że do tej Głuszycy chcieliśmy pójść ze względu na bar mleczny. Placki były tam genialne!! No ale oczywiście było zamknięte, a do tego zaliczyliśmy dość długi odcinek asfaltowy ಠ﹏ಠ.
Jedno, ostatnie piwko wypite na czworo (jeszcze raz dzięki Zientas!), następnie skakanie przez rzekę i ... prawie wpadliśmy w depresję przez te (Głuszyca) miasto xD.
Sklep (zero czegoś pożywnego w sklepie) i misja przystanek. A i jeszcze piwo pod wiatą autobusową, która to ... nie była przystankiem xD. Dobrze że autobus przyjechał punktualnie (i Janiol z Łukaszem ogarneli jego lokalizację), bo bym się powiesił tam heh xD.
Droga, integracja, ble, ble, ble i do konkretów:
Trasa:
Fotki:
Środek transportu + pierwsze metry ;]
I schron ...
... + jego okolice :)
Już na szlaku (◠‿◕)
Postój tym razem odpuściliśmy :D
Najlepszy odcinek wycieczki :)
BTW:
I szczyt sesese ;]
Mogę potwierdzić, że Janiol ma kurtkę TYLKO na zimowe tripy :D => rok 2013
Inna perspektywa tabliczki :DDDDD
:DDDDDDDD
Oki, w dół - stromo, ale względnie (pozdro Michał :D) stabilnie :)
Po drugim odpoczynku w schronie, ucieczka przed piskiem dzieci ...
... w mgłę xD
A następnie już na spokojnie po lesie ;]
I koniec dzisiejszego białego proszku => komuś potrzeba zadzwonić z drzewa? :DD
A na koniec przeprawa (nie, nie w tym miejscu) przez rzeczkę ...
... i do już mega depresji xD
Więcej zdjęć z Głuszycy nie mam - i dobrze xDDD
======================
Kończąc, no cóż, rozwaliło mnie haha :D
Kategoria Góry
2/4 ZT Wałbrzych => Borowa 853m n.p.m.
-
DST
14.07km
-
Kalorie 1349kcal
-
Aktywność Wędrówka
Sobota, 22 stycznia 2022 | dodano: 28.01.2022
Drugi dzień zimowego wyjazdu zaczął się od delikatnego bólu pleców => szesnaście godzin snu zrobiło jednak swoje :D. Na całe szczęście mieliśmy już opracowany plan na ten dzień (Janiol dodatkowo ogarnął komunikację miejską), więc pozostało tylko zjeść śniadanie i się zebrać. A no i oczywiście zahaczyć o sklep z płazem w logo :P. Autobus z przesiadką na kolejny autobus i meldujemy się na obrzeżach Wałbrzycha ᕙ( • ‿ • )ᕗ.
Tam już kiedyś byłem z Kuzynostre, ale wtedy i pogoda nam nie dopasowała, i nie istniała jeszcze wieża widokowa ʘ‿ʘ. Czyli w sumie wszyscy szli nie wiedząc co ich czeka na górze heh. Na szczycie meldujemy się ponownie dwóch grupach => pierw ja, a potem ludzie w rakach :P. Dodam ino że długo na kompanów nie czekałem
<( ̄︶ ̄)>.
Na szczycie klasyczna chwila dla fotoreporterów i powrót. Pierw ... najgorszym zejściem tego wyjazdu xD. No był armageddon, ale na całe szczęście skończyło się bez kontuzji ᕙ(⇀‸↼‶)ᕗ. Później już na spokojnie, z fajnymi widokami odwiedzamy platformę widokową, i ruszamy dalej w kierunku malutkich szczytów - Niedźwiadków ^_^
Na nich kolejna chwila przerwy i już ze sztucznym światłem w ręku (i na czole) mogliśmy ruszyć w kierunku naszego bezpośredniego autobusu miejskiego do domostwa :-). Żeby jednak nie było tak prosto, to pierw zobaczyliśmy wałbrzyski rynek, a później uzupełniliśmy kalorie popularnym włoskim plackiem z mięsem i jalapeno. A później do już domku ... na integrację => a jak! 〜(꒪꒳꒪)〜.
Fajny to był dzionek, ale jak było widać po powitałce, w moim uznaniu chyba najzimniejszy ;)
XDDDDDDDDD
Trasa:
Fotki:
Początek szlaku ;]
I pierwsze podejście ...
... a chwilę po tym momencie ... opuściłem ekipie "alpinistów" :P
Samotnie (nikt nie pomógł :D) ...
... ale za to mega klimatycznie 〜(꒪꒳꒪)〜
Przed fotkami ze szczytu, Kuzynostre przypomni jak tam wyglądało 9 lat temu O_o
No nie było niczego :D
A teraz :)))))
Ogólnie to mega polecam!!
Nie polecam za to zejścia ze szczytu zimą :D
Oczywiście fotka wypłaszczona, ale było mega ślisko :P
Już po najgorszym zejściu ...
... i na spokojnie :)
BTW: dokładnie :P
Jeszcze widok z platformy widokowej na Wałbrzych ...
... na chwilę do miasta ...
... i na nocne Niedźwiadki :]
Ostatnie foto to miasto, więc nie mogło się skończyć inaczej :D
Pozdro Zientas :DDDDD
=======================
A to ma sens :DDDD
Kategoria Góry
1/4 ZT Wałbrzych => Chełmiec 850m n.p.m.
-
DST
13.83km
-
Kalorie 1325kcal
-
Aktywność Wędrówka
Piątek, 21 stycznia 2022 | dodano: 27.01.2022
W ubiegłym roku jakoś się nie złożyło że pojechaliśmy na zimowy wyjazd z chłopakami, ale już w tym, wróciliśmy do tej zacnej tradycji <( ̄︶ ̄)>. Co dziwne, nawet nie przypominam sobie że były prowadzone jakieś rozmowy dotyczące planowania xD. Chyba ten jeden wyjazd (do którego to nie wracamy) nam na rok 2021 wystarczył :D.
Termin ustalił tym razem zmieniający pracę Zientas, i mogliśmy zacząć kombinować co i jak w składzie: on, ja, Janiol i Łukasz ᕙ(⇀‸↼‶)ᕗ. Padło na depresyjny Wałbrzych ...
... ale trzeba uczciwie przyznać, że jako baza wypadowa był godny ;). Cel? No coś z Korony Gór Polskich bo koledzy ciągle zbierają szczyty ;).
Tym razem wyjazd nastąpił już wczoraj (po pracach naszych), a nie jak zwykle następnego dnia wcześnie rano. Cóż, zawsze się cieło koszt jednego noclegu, ale trzeba spojrzeć prawdzie w oczy => jesteśmy już (no z wyjątkiem Łukasza) Panami przed czterdziestką xD. Komfort zaczyna się liczyć hahaha :D.
BTW: choć ...
... :DDDDD
Jeszcze w ramach genezy trzeba pochwalić Łukasza, który to w ogóle się skusił na ten wyjazd. Powrót z ciepłego kraju dziś w południe, a już wieczorem był w Sudetach. Sześć godzin różnicy czasu było przeszkodą, ale chyba mniejszą aniżeli zamiana temperatury z +30*C ... na odczuwalne prognozowane minus 15 xD.
Na temat dojazdu nie mam za bardzo co więcej pisać, bo bardzo fajnie udało się nam zorganizować, a i Michał nie oszczędzał na paliwie na autostradzie ;). Wałbrzych, zameldowanie, integracja, prysznic i do wyra :P.
==============
Na pierwszy dzień był zaplanowany szlak, który to nie wymagał żadnego dojazdu. Ot, taki spod domostwa heh. Trzeba było wybrać ino kierunek iścia 。◕‿◕。. Wybrałem jedno, poszedłem drugie - bywa ¯\_(ツ)_/¯. Na całe szczęście było to typowe wszystko jedno - więc nic nie straciliśmy :P
... to co powyżej heh xD.
Trochę na około (czas był w sumie bardzo dobry) doszliśmy na nasz pierwszy tego wyjazdu (choć błędny, bo wysokość góry policzyli razem z masztem xD) szczyt z Korony Gór Polskich ... w dwóch grupach. Zientas ino został trochę z tyłu, bo miał swoje prywatne sprawy do załatwienia ʘ‿ʘ.
Na szczycie chwila dla fotoreporterów i zeszliśmy szlakiem, w którym to mieliśmy wejść :P. Nieważne, też był fajny hehehe ;). Na dole sklep i część na obiad, a cześć do domu odgrzewać gotowe jedzenie przywiezione yyyy z domu :].
Trasa:
Fotki:
Początek wycieczki - tak jak pisałem ... depresyjny xD
Tu już lepiej :P
I nasza kochana Polska cała ¯\_( ͠° ͟ʖ °͠ )_/¯. Tak, to był SZLAK!!
Psa nie mieliśmy, ale mieliśmy papierosy :P
Widać cel ...
... i najlepiej <( ̄︶ ̄)>
Tu już było ślisko (xD) ...
... więc wybór padł na wariant dłuższy
O taki:
I szczyt <( ̄︶ ̄)>
(A ja już tam kiedyś byłem ;) ...
... chyba z trochę większą ilością włosów xD)
Zejście ʘ‿ʘ ...
... a miasta po raz kolejny nie skomentuje ಠωಠ
BTW:
Później już ino kolejna integracja, trzy osoby na basen, a jedna zapadła w szesnasto-godziny sen zimowy. Nie zgadnięcie która :D
=========
Było gratis :P
===========
Kolejne części wkrótce - ino nie mam za bardzo kiedy pisać ... bo Ochojec zwiedzamy :D
Kategoria Góry
Czeski debiut (1082m n.p.m.) Kropki
-
Teren
22.77km
-
Aktywność Wędrówka
Sobota, 11 grudnia 2021 | dodano: 12.12.2021
Na początek smutne podsumowanie powitałki. Niestety, kot dostał leki które średnio pomagały, więc planowaną piątkową wizytę musiałem przełożyć na środowe popołudnie. Jak wróciłem z pracy to kot praktycznie ledwo zipiał O_o. Mój weterynarz ma czynne do 17:00, więc o pomoc poprosiłem Marzenę i Łukasza, których to kotolog jest czynny całą dobę. Tym razem już wiedziałem że jest źle, bo futro nawet nie protestowało przed transportem :/. Złapałem co łapłem, i rura do przychodni na Brynów. Diagnoza? ...
... najgorsza z możliwych - białaczka. Co niestety przy wynikach krwi od Majki, mogło oznaczać tylko jedno :( . Szok dla wszystkich - kot dwa i pół roku i wyrok.
Mogłem ją oczywiście od razu uspać, ale byłoby to nie fair w stosunku do Magdy, Łukasza i Marzeny. Dopłaciłem więc za mocny steryd i mając jeszcze nadzieje że coś magicznie się zmieni, wróciliśmy na Piotrowice => na wódkę, bo co nam zostało? Żeby nie było oczywiście do pracy następnego dnia nie szedłem - urlop i miłe słowa od Kierownika. Jak zawsze szanuję go w opór, zresztą tak samo, jak Anię która to Majkę znalazła w Bielsku. Do samego końca ją informowałem co się dzieje, i nawet pomimo tego że od dwóch lat jej na oczy nie widziała, to była w stanie wysłać mi pieniądze na leczenie O_o. Oczywiście obeszło się bez tego, ale takich ludzi już praktycznie nie ma!
Poranek, i szybko do kota. Jak wczoraj miała temperaturę na poziomie 40,6 stopni (na początku leczenia miała 40.2, następnego 39.6) Celsjusza, to dziś miała pewno powyżej 41 =_=. Wyszedłem więc na szybki, samotny spacer, oswoiłem się z myślą, zadzwoniłem jeszcze do mojego weterynarza (niestety, na samym wstępie mi powiedział że przy jej wynikach z białaczką mam co jej nie męczyć jak ją kocham), poleżałem się z nią trochę na łóżku, i ostatnia droga. Zimno było, ale pokazałem jej jeszcze trochę Brynowa - co mogło się przecież stać? Grypa? XD.
W przechodni nawet się nie bawiłem w dodatkowe badania, tylko od razu stwierdziłem że usypiamy. Majka już była bez życia (jak widać powyżej) i ku mojemu zaskoczeniu, po podpisaniu "eutanazji" Pani Doktur stwierdziła że dziękuję, przykro mi, i do widzenia. Jakie kurwa do widzenia??? Ja nie jestem jak jakieś Janusze i Grażyny - idę oczywiście z nią!! Schodami w dół, zastrzyk (mega szybko poszło), schodami do góry, i praktycznie prosto na spotkanie z Gochą i Marshallem. Praktycznie, bo z tego wszystkiego ... zapomniałem zapłacić xD.
Ogarnięte jednak zostało wszystko, a czy kot miał dobry dom - to nie mnie oceniać. Niech teraz grzeje kolana mojej babci, ona zawsze narzekała że marzną :DDDD. Jeszcze tylko muszę napisać w ramach rozgrzeszenia, że była malutka szansa żeby Majka ciągle była z nami. Transplantacja krwi, co około (kiedy się krew zużyję) plus minus 3 tygodnie - cena? Pomiędzy 800 a 1000zł za dawkę. Płacilibyśmy, jak by to mogło cokolwiek pomóc na dłuższą metę. Nie mogło, a za bardzo kochałem tego stwora żeby ją męczyć i narażać na takie stresy.
I wujek Trollking się nie martwi - my wiemy co w takiej sytuacji trzeba zrobić ;).
=============
A co do genezy wyjazdu to tym razem na szybko, bo tak też się zresztą wczoraj umówiliśmy. Magda na popołudniową zmianę, a mi trochę średnio było na rękę siedzieć cały dzień sam w domu =_=.
Bardziej może ciekawić tym razem środek transportu. Szalejącą inflacja w połączeniu z faktem, że kolega który w lipcu kupił Fiata i nie mógł się do niego kompletnie przyzwyczaić, sprzedał mi go w okazyjnej cenie => i tak, niecały miesiąc temu, stałem się właścicielem popularnej "kropki" :].
Mogłem ją oczywiście od razu uspać, ale byłoby to nie fair w stosunku do Magdy, Łukasza i Marzeny. Dopłaciłem więc za mocny steryd i mając jeszcze nadzieje że coś magicznie się zmieni, wróciliśmy na Piotrowice => na wódkę, bo co nam zostało? Żeby nie było oczywiście do pracy następnego dnia nie szedłem - urlop i miłe słowa od Kierownika. Jak zawsze szanuję go w opór, zresztą tak samo, jak Anię która to Majkę znalazła w Bielsku. Do samego końca ją informowałem co się dzieje, i nawet pomimo tego że od dwóch lat jej na oczy nie widziała, to była w stanie wysłać mi pieniądze na leczenie O_o. Oczywiście obeszło się bez tego, ale takich ludzi już praktycznie nie ma!
Poranek, i szybko do kota. Jak wczoraj miała temperaturę na poziomie 40,6 stopni (na początku leczenia miała 40.2, następnego 39.6) Celsjusza, to dziś miała pewno powyżej 41 =_=. Wyszedłem więc na szybki, samotny spacer, oswoiłem się z myślą, zadzwoniłem jeszcze do mojego weterynarza (niestety, na samym wstępie mi powiedział że przy jej wynikach z białaczką mam co jej nie męczyć jak ją kocham), poleżałem się z nią trochę na łóżku, i ostatnia droga. Zimno było, ale pokazałem jej jeszcze trochę Brynowa - co mogło się przecież stać? Grypa? XD.
W przechodni nawet się nie bawiłem w dodatkowe badania, tylko od razu stwierdziłem że usypiamy. Majka już była bez życia (jak widać powyżej) i ku mojemu zaskoczeniu, po podpisaniu "eutanazji" Pani Doktur stwierdziła że dziękuję, przykro mi, i do widzenia. Jakie kurwa do widzenia??? Ja nie jestem jak jakieś Janusze i Grażyny - idę oczywiście z nią!! Schodami w dół, zastrzyk (mega szybko poszło), schodami do góry, i praktycznie prosto na spotkanie z Gochą i Marshallem. Praktycznie, bo z tego wszystkiego ... zapomniałem zapłacić xD.
Ogarnięte jednak zostało wszystko, a czy kot miał dobry dom - to nie mnie oceniać. Niech teraz grzeje kolana mojej babci, ona zawsze narzekała że marzną :DDDD. Jeszcze tylko muszę napisać w ramach rozgrzeszenia, że była malutka szansa żeby Majka ciągle była z nami. Transplantacja krwi, co około (kiedy się krew zużyję) plus minus 3 tygodnie - cena? Pomiędzy 800 a 1000zł za dawkę. Płacilibyśmy, jak by to mogło cokolwiek pomóc na dłuższą metę. Nie mogło, a za bardzo kochałem tego stwora żeby ją męczyć i narażać na takie stresy.
I wujek Trollking się nie martwi - my wiemy co w takiej sytuacji trzeba zrobić ;).
=============
A co do genezy wyjazdu to tym razem na szybko, bo tak też się zresztą wczoraj umówiliśmy. Magda na popołudniową zmianę, a mi trochę średnio było na rękę siedzieć cały dzień sam w domu =_=.
Bardziej może ciekawić tym razem środek transportu. Szalejącą inflacja w połączeniu z faktem, że kolega który w lipcu kupił Fiata i nie mógł się do niego kompletnie przyzwyczaić, sprzedał mi go w okazyjnej cenie => i tak, niecały miesiąc temu, stałem się właścicielem popularnej "kropki" :].
Uważać więc na te tablice rejestracyjne na drodze :P. Listek (po koledze) se jednak zostawię jeszcze na jakiś czas :PP.
Rozpisałem się na wstępie dość mocno, ale na całe szczęście, ze szlakiem właściwym będzie tym razem krócej => bo to był po prostu spacer po lesie xD. Nieznamy tych rejonów, to nie widzieliśmy też co nas czeka heh. A punktów gdzie można było jakieś widoki pooglądać (na które to nawet pogoda nie pozwoliła) były może ze trzy xD. O, na przykład takie:
Parę szczytów zaliczonych i to ponad 22km meldujemy się na parkingu. Powrót, i na pizzę ^_^.
Trasa:
Fotki:
Początek szlaku ...
... i 10km takiej trasy ಠ ͜ʖ ಠ
A tu już fajniej - dobrze że Łukasz miał stuptuty heh
Pozdro dla Babiego xD ...
... i też dla drzewa ¯\_ಠ_ಠ_/¯
Idziemy dalej ^_^ ...
... i w mrok xD
Choć tragedii nie było :)
I najwyższy punkt wycieczki: ᕙ(⇀‸↼‶)ᕗ
Zejście ...
... a na końcu, to już gonitwa za Łukaszem i do auta ;)
Szlak zero-chmielny - czyli taki inny xD
========
Śmiecha oczywiście brak, ale wrócą, tak samo jak nowy /ᐠ。ꞈ。ᐟ\. W piątek z Łukaszem zdezynfekowaliśmy wszystko po Majce, a w niedzielę wysprzątaliśmy prawie (jutro dokończymy) całe mieszkanie z Magdą => trzeba być przygotowany (myślę że do końca roku ogarniemy) na nową lokatorkę ;). Choć Majki pewno długo nie zapomnę ... bo to był kot, z grupy tych genialnych :-/.
Kategoria Góry
Marshall-scy (1117m n.p.m) :P
-
DST
20.08km
-
Kalorie 1925kcal
-
Aktywność Wędrówka
Piątek, 12 listopada 2021 | dodano: 13.11.2021
Wujek Trollking będzie dumny z tego wpisu bo na takim oto wczorajszym spacerze ...
... Gocha zaproponowała, coby drugi raz (za naszej kadencji oczywiście) pokazać dobremu pieskowi górki ◖⚆ᴥ⚆◗ ^_^. Wystarczyło więc ino namówić Magdę (co trwało pięć sekund :D), i umówić się na pociąg odjeżdżający z Piotro o godzinie 8:59 ^_^.
XDDDDDDDDD
Oczywiście dobry piesek bez zjedzenia kocich chrupek sił by nie miał, więc ustawka nastąpiła jednak u mojego kitku na kwadracie :D.
Chwilka na klachy, bieg na pociąg (bo przecież po co czekać na peronie? ¯\_(ツ)_/¯ :D) i po niecałej godzinie meldujemy się w Wilkowicach-Bystrej ʘ‿ʘ.
Na "dzień dobry" Siostra ma informuje swojego kierownika że bez niej też se mogą pracować (:P) ...
... zaliczamy sklep z płazem w logo, i możemy zacząć iście na nasz główny cel => czyli Klimczok ʘ‿ʘ.
Odcinek miejski oczywiście przemilcze, i ino jakieś fotki ...
... a później yyy ... dupa xD
Ekipa jednak zadowolona ...
... widoków nie ma i raczej nie będzie ...
... aż tu nagle 。◕‿◕。
No coś niesamowitego <( ̄︶ ̄)>. Chmury zostały w mieście, pojawiło się słońce, a my szybko do schronu na popas ...
... i rura na szczyt :D
Bajka, mili czytelnicy!! Nawet zdjęcia nie oddadzą tego klimatu, ale oczywiście je zamieszczę :P
Najwyższy punkt wycieczki ...
... i zamiast schodzić bezpośrednio do Wilkowic, postanowiłem jeszcze pokazać dziewczyną Szyndzielnię ...
... (wuchta wiary na szlaku xD) i zejść żółtym przez przełęcz Kołowrót
Najwyższy punkt wycieczki ...
... i zamiast schodzić bezpośrednio do Wilkowic, postanowiłem jeszcze pokazać dziewczyną Szyndzielnię ...
... (wuchta wiary na szlaku xD) i zejść żółtym przez przełęcz Kołowrót
<( ̄︶ ̄)> ...
... zaś we mgłę xD
Odcinek miejski ponownie przemilczę ...
... ale choć Żubra można było w kiosku kupić :DDD
Nie przemilcze za to pizgawicy na dworcu ಠ﹏ಠ:
Dobrze że miałem kalesony i nie mam szklanych kulek => bo bym je potrzaskał między nogami :DD
Na koniec jeszcze gwiazda wpisu ...
... trasa ...
... i do następnego ◉‿◉
==========
Plan na górki jeszcze jakiś jest, gorzej że eM się trochę nogi popsuły xD
Kategoria Góry
WG - Prusów (1010m n.p.m.) - Boracza - Golce :P
-
DST
19.86km
-
Kalorie 1856kcal
-
Aktywność Wędrówka
Niedziela, 7 listopada 2021 | dodano: 08.11.2021
BTW:
xDDD
Wczoraj był plan na mycie okien - nie wyszedł xD. Był też plan na dojazd rowerem do Katowic po bilet miesięczny - no też nie wyszedł xDD. Wyszedł za to plan odbioru odkurzacza do zamiatania po kitku. No to się udało, ze skutkiem oczywistym ...
... oj, Xiaomi będzie miało trochę roboty w domu :D. OJJJJJ, będzie miauo /ᐠ。ꞈ。ᐟ\ :DDD
Plan na dziś również się udał => wstaliśmy, ogarneliśmy się (i kota oczywiście heh) i mogliśmy ruszyć w poszukiwaniu resztek jesieni w Beskidzie Żywieckim ᕙ(⇀‸↼‶)ᕗ. W sumie to jak mamy gadać cały dzień w kuchni, to lepiej zapłacić te niecałe 40zł i pojechać sobie w górki pogadać :PP.
Ruszyliśmy pociągiem chwilę przed godziną 9:00 rano, i o 10:32 zameldowaliśmy się w Węgierskiej
To co w nas w Poznaniu oszczędziło, tu oddało z mega zdwojoną siłą xD. Trudno, iść trzeba było ᕙ(⇀‸↼‶)ᕗ.
Pierwszy odcinek to nudny asfalt, ale do rozwidlenia trzeba było go pokonać. Jeszcze przed samym odbiciem na szlak niebieski, pojawił mi się w głowie plan iścia na Rysiankę bo przy takim wietrze bankowo by się nam Tatry odsłoniły ^_^. Plusy: widoki, minusy: jednak plus około 8km dreptania (a zapomniałem zabrać latarki), i pewne tłumy. Innym razem więc ;).
Na spokojnie więc zaczęliśmy podejście, a z każdym krokiem zaczęły nam się pojawiać coraz ładniejsze widoki. Polecam galerie ←_← :-). Prócz tego że szlak na Prusów jest ogólnie genialny, to najważniejsze że jest mało uczęszczany ʘ‿ʘ. Ludzi może około 20-30 + dwa psy, które to się nie polubiły xD.
Mega spokojnie (choć w niezłym tempie) docieramy do schroniska na Hali Boraczej, gdzie mieliśmy ustalić czy idziemy na Rajczę czy do Milówki, a do tego, zjeść sobie obiad ʘ‿ʘ. No niestety - obłożenie 100% a na hali to już ogólnie pizgało złem heh.
Szybka decyzja i schodzimy najkrócej jak się da, a więc do rodzinnego miasta braci Pierdolec :P. Pierw spokojnie lasem, później ponownie asfaltem, a na samym końcu .... już mnie mega zamuliło ಠ_ʖಠ. Wstawanie w sobotę chwilę po godzinie 7:00 rano nie było jednak dobrym pomysłem ತ_ತ. Trzymała mnie jednak myśl, że w Milówce jest bardzo dobra pizzeria. No to już nie ma ¯\_ಠ_ಠ_/¯. W Węgierskiej plajta, tu też. Ehhhh, ino Rajcza została i się jakoś trzyma ᕙ(⇀‸↼‶)ᕗ. Kolejny hot dog więc i na dworzec.
Mieliśmy dłuższą chwilę czekania, ale finalnie spokojnie udało się wyrobić na pociąg po 16:00. I to w jakich warunkach ◉‿◉
Ja ponownie zapraszam do galerii (ostanie dwie fotki), a drogi powrotnej wam nie opiszę, bo Morfeusz utulił mnie do Tychów :DDD.
Fajny to był dzionek, a Magda oczywiście bez zmęczenia wróciła xD. Zaczynam się bać że nawet we własnym domu po górach najlepiej nie chodzę :D. Dobrze że kot nie chce z nami jeździć :DDD.
BTW: w nosie mam wasze góry :P
Fajny to był dzionek, a Magda oczywiście bez zmęczenia wróciła xD. Zaczynam się bać że nawet we własnym domu po górach najlepiej nie chodzę :D. Dobrze że kot nie chce z nami jeździć :DDD.
BTW: w nosie mam wasze góry :P
Trasa:
Fotki:
Początkowy odcinek - na takie, najlepszy słonecznik <( ̄︶ ̄)> heh
Już milutko ʘ‿ʘ
Podejście z dołu ...
... i z góry ^_^
Trzeba było się na chwilę zatrzymać ;)
No nie ma za co hehehe :DDD
Wrzosy (✷‿✷).
Jeden taki (sklepowy) w domu nam rośnie ^_^
Mega niedoceniany szlak - i w sumie dobrze :P
Odpoczynek na ławeczce 〜(꒪꒳꒪)〜
Dalej szlakiem ...
... poza (trochę inna heh) ...
... i Magda z Żubrem :D
No dobra, to mój heh :D
Dalej niebieskim ...... i już na celu głównym
Dalej wiało ಠ﹏ಠ
Schodzimy
Dalej szlakiem ...
... poza (trochę inna heh) ...
... i Magda z Żubrem :D
No dobra, to mój heh :D
Dalej niebieskim ...... i już na celu głównym
Dalej wiało ಠ﹏ಠ
Schodzimy
Końcówka ponownie asfaltowa, w towarzystwie żelków i Żubra ;)
A na koniec ... obiecany bonusik z dworca w Milówce ◉‿◉
I do następnego ←_←
===========
W domu wanna, ale w sumie, to komu to potrzebne? ¯\_(ツ)_/¯
W domu wanna, ale w sumie, to komu to potrzebne? ¯\_(ツ)_/¯
Kategoria Góry
Jesienne u Bacy ^_^
-
DST
21.55km
-
Kalorie 2066kcal
-
Aktywność Wędrówka
Niedziela, 17 października 2021 | dodano: 18.10.2021
Planowanie weekendu zaczęliśmy z Magdą już w czwartek. W jej pracy kończyła się bowiem cewka, i istniała dość duża szansa że jej sobotę odwołają. No niestety: cewkę dosłali, eM poszła zarabiać pieniądze, ja na rower, i to by było na tyle z planowania wyjazdu dwudniowego z opcją noclegową ಠ_ಠ. Pozostało więc wymyślić szlak na jeden (niedzielny) dzień =_=.
Od razu do głowy przyszedł mi plan odwiedzenia kolegi z gór i w przypadku zastania go w domu (pracuję naprzemiennie w trzech schroniskach), zapytania się czy nie moglibyśmy w najbliższym czasie przyjechać do niego (razem ze znajomymi) i się przespać <( ̄︶ ̄)>. O dzwonieniu na Mladą (brak zasięgu) można tylko pomarzyć. Tyle genezy :P.
Wczoraj po Tuliszowie, jeszcze misja sklep, wanna, takie tam różne, i chwila po godzinie 21:30 już "w bety" :P. Pobudka o 6:30, kawka/piwko, pakowanie, ogarnięcie kota, ząbki i rura na pociąg odjeżdżający z Piotrowic o godzinie 7:45 ʘ‿ʘ. Z tym pakowaniem jednak trochę nam do końca nie wyszło xD. Zapomnieliśmy bowiem spakować ... chleb heh. A i ja zapomniałem zabrać maseczki ಠ﹏ಠ. Na całe szczęście przyjechał podwójny pociąg, osób malutko, a i tak nos i usta zakrywało może z 5% składu ¯\_(ツ)_/¯.
Co do pociągu, to jednak muszę stwierdzić że z wycofaniem biletu 10h nawet nie wyszło źle. Poczytałem, i odkryłem opcję biletu dobowego - Silesia24. O takiego:
Jadąc samemu się średnio opłaca, ale w opcji parzystej już konkretna ulga => 19,50zł/os + totalny brak pilnowania czasu!! Taką zniżkę mogę przyjść :P.
Dwie godziny jazdy i meldujemy się w Rajczy ᕙ(⇀‸↼‶)ᕗ. Miała być w sumie Rycerka, no ale bez pieczywa, to tak trochę średnio :P. Po bułki więc do sklepu z płazem w logo, chwila asfaltu i na szlak ^_^. Sentymentalny że dodam, bo często go deptałem z różnymi fajnymi (Robuś i Grucha się nie liczą :D) osobami heh. Plusem jego jest na pewno mała ilość osób nim chodzących (może z 20-tu nas minęło), a minusem - dość mała ilość punktów widokowych. Jesień (zapraszam do galerii) jednak nam wszystko wynagrodziła (◍•ᴗ•◍)❤.
Według Mapy Turystycznej było 2"45' iścia, ale my chyba ogarneliśmy to trochę szybkiej, i meldujemy się na Mladej Horze skąd do Andrzeja jest już ino piętnasto-minutowe zejście lasem ... znaczy kiedyś było lasem ಠ_ಠ
Ehhh, nic się nie zrobi pff. Najważniejsze że jak ino zapukałem do drzwi to usłyszałem że ktoś się w środku rusza heh. Andrzej wyraźnie zaskoczony (i podchmielony xD), ale ucieszony zaprosił nas do środka gdzie nastąpiła konsumpcja alko (my 0,2l wódeczki na pół, a Magda winko grzane z termosu + kawka) i trzeba było się zawijać ;). A wyjść było ciężko (:D) => praktycznie już nam pokój szykował i ogrzewanie puszczał :DD. Bankowo jeszcze tam w tym roku wrócimy (jest oficjalne zaproszenie 。◕‿◕。) ale trzeba było wracać, bo jutro do roboty ←_←.
Wyszliśmy, po chwili wróciłem się po zapalniczkę (zwykłą, nie luksusową, ale ino jedną mieliśmy xD) ...
... i rura pierw asfaltem wiodącym do Ujsoł. Na całe szczęście dość dobrze znam te rejony i po upewnieniu się u Endrju, wróciliśmy na szlak czerwony krótką pożarówką ◉‿◉. Częściowy dubel szlaku z rana i wróciliśmy na miejsce startowe. Opcje były ponownie dwie: wcześniejszy pociąg lub pizza. Głód zdecydował za nas heh :D.
Po jedzeniu na chwilę nad Sołę i po niecałej godzinie wsiadamy do zuga (•‿•). Morfeusz (do Goczałkowic) i trochę po godzinie 20:30 meldujemy się u kitku. Ufff :-).
Trasa:
Fotki:
Dzień dobry Rajcza ^_^
I już na szlaku ᕙ(⇀‸↼‶)ᕗ
Lekko chłodnawo (wieczorem zresztą też) ...
... ale idziemy dalej ᕙ( • ‿ • )ᕗ
Nawodnienie być musiało - Magda jedno, ja resztę ;) :p
Artystycznie ^_^
Im wyżej tym ładniej ʘ‿ʘ
To tylko cztery koty - przewijaj dalej :P
Ekipa (skromna) wyjazdowa heh
Mlada Hora - lubię te miejsce => to tam dogoniłem sklep <( ̄︶ ̄)>
Cel główny - baca w formie hehehe :D.
"Porobiony", ale na chacie (no prócz łazienki) porządek - jak zawsze zresztą ←_←
Kąsek asfaltem ale klimat? Oceńcie sami ◉‿◉
Wracamy na szlak
Końcówka z widokiem ... na smog ಠ_ʖಠ
Popas i to wszystko :]
Fajny dzień ʘ‿ʘ. Szczególne graty dla lubej mej, która to po sześciu dniach w pracy ponad 20km se pykła ot tak heh. Nie zrobiło to na niej żadnego wrażenia ᕙ (° ~ ° ~). Co innego jej osoba ... na Andrzeju :D. A nieważne :DDD
========
Jutro (wtorek) raczej rower => ćwiczyć nogi trzeba bo to już jest xD
Kategoria Góry
Sivy (1805m n.p.m.) vrch
-
DST
21.74km
-
Kalorie 2084kcal
-
Aktywność Wędrówka
Niedziela, 26 września 2021 | dodano: 27.09.2021
Tak jak pisałem we wczorajszym wpisie - wyspałem się xD. Niestety wiąże się to z tym, że wstałem oczywiście połamany => SKS XD. Na całe szczęście z Panem byliśmy umówieni dopiero na godzinę 10:00, więc miałem grubo ponad dwie godziny żeby doprowadzić się do ładu i składu heh. Domek zdany, pół godziny jazdy, i meldujemy się na naszym drugim i ostatnim tego wyjazdu szlaku ᕙ(⇀‸↼‶)ᕗ.
Planowo mieliśmy tytułowy Sivy robić od trochę innego miejsca, ale po a) szło go skrócić (dublując) do 8km, a po b) ostatnie 5km było asfaltem więc można było kogoś zostawić w Zubercu i później podjechać po niego/nich autem ^_^.
A co do genezy wyboru szczytu, to chciałem na niego wejść już od jakiś dwóch lat. W końcu się udało heh ᕙ(⇀‸↼‶)ᕗ. Ale od początku: parking DARMOWY (!!!) => szacun (kolejny) dla Słowaków ʘ‿ʘ. Wejście do lasu ... również. Do tego brak wycinek - to tak się da????. I praktycznie zerowy ruch pieszy na szlaku ◉‿◉.
Szybkie zorganizowanie się i ruszamy szlakiem czerwonym. Tu wygrał zdecydowanie Łukasz, bo poszedł sobie w krótkich spodenkach a było ciepło aż miło 。◕‿◕。. Z każdym krokiem napieraliśmy wysokości, odwiedziliśmy (i zrobiliśmy sobie postój) na kapitalnym punkcie widokowym, wróciliśmy na szlak ... i nie mogło być za kolorowo :/. Delikatna kontuzja kolana spowodowała że puściłem chłopaków przodem, a sam walcząc sam ze sobą próbowałem za bardzo nie zamulić xD. Miałem czas => bo ja, Janiol i Bartek mieliśmy w poniedziałek wolne, a Łukasz zapewnił mnie że mu się szczególnie nie spieszy :-).
Tuptałem sobie więc spokojnie, a na szczycie nastąpiło połączenie sił i czas dla fotoreporterów :). Zejście (dłuuuuuugie) pierw wspólnie, a później koledzy mi znowu uciekli xD. Oczywiście później poczekali, ale bardziej niż na gonitwie za nimi, zależało mi na zdrowiu <( ̄︶ ̄)>. Zwłaszcza że ciągle czekam na "złotą polską jesień" heh.
Zeszliśmy ze szlaku, później jakiś pożarówka, mieścina, i meldujemy się administracyjnie w Zubercu gdzie misja "sklep". Łukasz na internecie zobaczył że jest jeden czynny ... no ale nie był xD. Za to ten co go na mapie nie było, yyy był ಠ﹏ಠ. Nie wiem czy do końca legalnie, bo Pan się wystraszył czy Michał ma kamerkę (to była nawigacja Garmin xD), ale był :P. Zakupy i (asfaltem) komu w drogę temu trampki :PPP.
Misja kitku, popitek piwkowy (znaczy trójka z nas :D) i te niecałe 5km nawet nie wiem kiedy spłynęło ಠಿ_ಠಿ. Przy aucie jeszcze misja gwiazdki (mega były!!!) i nazad do ojczyzny (•‿•). Droga, Morfeusz, droga, McDonald's i melduję się u Majki na chacie heh. Ponoć dała dość niezły koncert po moim wczorajszym wyjściu :D
ROZLICZENI, PODZIĘKOWAŁ, I CZEKAMY NA PRODUKCJĘ SZPILBERA <( ̄︶ ̄)>
(o tu jest miejsce na filmik :PPPPP)
EDIT: JUŻ JEST ◉‿◉
BTW: kolano rozmasowane (dzięki Madziu ❤), ale chyba sobie trochę odpocznę, bo jednak coś jest nie tak. Raczej typowy dyskomfort - ale nie ma co kusić losu (◠‿◕)
Trasa:
Fotki:
Widok z domku - Bartek nie wytrzymał, i poszedł samoloty oczywiście oglądać heh
Dojazd ^_^
I ruszamy ᕙ(⇀‸↼‶)ᕗ
Nieplanowane odbicie na punkt widokowy ...
... nie powiem => godne ʘ‿ʘ
Kierowca jeszcze mógł cztery procenty przyjąć ;)
Idziemy dalej
A tam byliśmy ...
... a tu sesja "Gandalfa" :DDDDD
Coraz ładniej 。◕‿◕。
I szczyt <( ̄︶ ̄)>
Fotki:
Widok z domku - Bartek nie wytrzymał, i poszedł samoloty oczywiście oglądać heh
Dojazd ^_^
I ruszamy ᕙ(⇀‸↼‶)ᕗ
Nieplanowane odbicie na punkt widokowy ...
... nie powiem => godne ʘ‿ʘ
Kierowca jeszcze mógł cztery procenty przyjąć ;)
Idziemy dalej
A tam byliśmy ...
... a tu sesja "Gandalfa" :DDDDD
Coraz ładniej 。◕‿◕。
I szczyt <( ̄︶ ̄)>
Schodzimy ^_^
Tam byliśmy ^_^
Nudny odcinek - i nudny ból kolana xD
Jagód ciągle pod dostatkiem hehCoraz bliżej Zubreca
Posiedzenie polskiego rządu ...
... i miasto (•‿•)Jeszcze dokarmienie jednego malutkiego kitkuBTW: faktycznie => jakby Marzena albo Magda była z nami, to bankowo ten kot by był u któregoś z nas w domu wylądował heh. Szedł dość długo za nami ;)
Końcówka już po ćmoku xD
Plus gwiazdki ^_^
W tym roku jeszcze może uda się ogarnąć Czerwone Wierchy z kobietami. Ale to się jeszcze zobaczy ;).
=============
A co do ostatnich wczorajszych komentarzy to ... :P
Choć kto wie? ¯\_(ツ)_/¯ ...
... XDDDDDDDD
Kategoria Góry
Baranec (2184m. n.p.m) bez płaczącego
-
DST
18.65km
-
Kalorie 1788kcal
-
Aktywność Wędrówka
Sobota, 25 września 2021 | dodano: 26.09.2021
Taka tradycja ( ◜‿◝ ). Jesienny wyjazd w najwyższe "polskie" górki musi się odbyć - koniec i kropka :P.
Rok temu pojechałem tylko z Janiolem, a w tym dołączyli do nas jeszcze Łukasz i Bartek 〜(꒪꒳꒪)〜.
Co do genezy, to podczas grilla na Klimontowie Bartek zagadał (w sumie to nie pierwszy raz) o jakiś weekend w górach. No to Tatry stwierdziłem :P. Termin? => ostatni weekend września ←_←. Kolega się zgodził, dodatkowo zaproponował że zapyta się jakiegoś Kuzyna, a ja Michała i Łukasza ^_^.
Kuzyn do końca nie wiedział (finalnie nie pojechał), a z moimi kolegami była w miarę klarowna sytuacja. Łukasz raczej ogarnie, Janiol raczej nie. Im bliżej jednak terminu, tym było bardziej zagmatwane ಠ_ಠ. Finalnie wyszło że eMdzeJ załatwił wolne, a Łukasz nie xD. Elastycznym trzeba jednak być, i po konsultacjach wyszło że jedziemy ino na sobota-niedziela, z założeniem, że wyjeżdżamy wczas rano, a wracamy następnego dnia późno wieczorem. No i tyle z rzeczy oczywistych, a najgorsze było to, że jeszcze dzień przed wyjazdem nie widzieliśmy dokładnie gdzie śpimy i co robimy xD.
Domek udało się jednak dość sprawnie ogarnąć i mogliśmy ruszyć (chwilę po godzinie 04:30) w kierunku wysokich górek. Jazda - Morfeusz - jazda, i chwilę przed godziną 8:30 meldujemy się na parkingu ◉‿◉. Całkiem porządnym że dodam (4€), bo tańszym niż w Karpaczu xD. Wstęp "do lasu" darmowy (brawo sąsiedzi), pierw asfaltem (coby się obudzić) i dość sprawnie meldujemy się pod schroniskiem "Ziarska Chata".
Tam chwila postoju i zaczęliśmy mozolnie nabierać wysokości ◉‿◉. Z jednym małym zboczeniem że szlaku (jeziorko => pewno Szpilberg dołoży do filmiku) docieramy do Ziarskiego Sedla (1917m n.p.m.), skąd mieliśmy iść na mój planowany Placlivy Rohac. Był on jednak niższy od tytułowego Baranca, więc odpuściliśmy iście góra - dół tym samym szlakiem :P.
Im bliżej celu, tym jednak było gorzej heh. Zmęczenie, mało snu, mgła, wiatr, ale finalnie udało się szczyt zdobyć <( ̄︶ ̄)>. Na nim spokojny popas i zaczęliśmy schodzić ;). Pierw mgła, później MEGA widokowo i z końcówką "na rzęsach" meldujemy się w aucie. Pół godziny jazdy i w domku ;). Domek również mega spoko (ponad 60m² za 47zł/os/noc O_o) a po prysznicu, no cóż ... pospałem ¯\_(ツ)_/¯
:DDDDDD
Trasa:
Fotki:
Początek szlaku ^_^
Asfaltowo =_=
I schronisko, gdzie popas <( ̄︶ ̄)>
Nazot na szlaku
Widoczki ...
... i klasyka :P
Jeszcze spoko ...
... i się zaczęło xD
Coraz bliżej ...
... już (prawie xD) widać ...
... i cel <( ̄︶ ̄)>
Ekipa wyjazdowa ←_←
Schodzimy ...
... a po około godzinie, zaczęły się nawet widoki pokazywać heh ʘ‿ʘ
Końcóweczka ...
... i poprzez Lidla do bazy w Liptowskim Mikulaszu ◉‿◉
========
Dziś bez śmiechu - ino informacyjnie. Nastał czas coby być poważnym. Długo to nam to z Magdą nie zajęło, ale pochwalić się wypada <( ̄︶ ̄)>
Pierwszy darmowy świeżak (bocian Bolek) jest nasz, teraz zbieramy na wiewiórkę :P. A poza tym, to bez zmian :PPPPPPPPPPP
Kategoria Góry