Lapec prowadzi tutaj blog rowerowy

Rowerowo-górski blog cyniczno-ironiczny ;]

Wpisy archiwalne w kategorii

Góry

Dystans całkowity:4528.27 km (w terenie 234.97 km; 5.19%)
Czas w ruchu:09:04
Średnia prędkość:19.78 km/h
Maksymalna prędkość:58.50 km/h
Suma kalorii:467613 kcal
Liczba aktywności:231
Średnio na aktywność:19.60 km i 2h 16m
Więcej statystyk

Choč (1608m) na Krokusy ;]

  • DST 26.15km
  • Kalorie 4036kcal
  • Aktywność Wędrówka
Sobota, 21 kwietnia 2018 | dodano: 23.04.2018
Uczestnicy



Choć w sumie trzeba uczciwie napisać że krokusy były tylko bonusem niespodziankowym, aczkolwiek mega sympatycznym :)
=================================
Na start jednak trzeba przyznać moim kompanom mega duże plusy => po a) Filipowi za znalezienie tego szlaku, a po b) Łukaszowi który nakłonił mnie że opłaca się tam jechać. A dlaczego miał nakłaniać? A no dlatego że do tego szczytu mieliśmy aż 3 godziny jechania - średnio trochę, no ale w sumie wyszło że wyjazd na 2 dni jest bez sensu więc stwierdziliśmy że jakoś przeżyjemy podróż :)

Umówiliśmy się standardowo pod moim blokiem o godzinie 7:10 (czy tam 7:15, mniejsza o to :P) i mogliśmy wyruszyć (poprzez pit stop w Kauflandzie) do miejscowości Likavka (520m n.p.m.) koło Rużomberka na Słowacji. Tam bardzo sprawnie udało się zaparkować i mogliśmy wyruszyć w kierunku naszego celu :)

Co do szlaku to pierw trochę monotonnie przez miasto, następnie wkroczyliśmy do lasu gdzie ... zgubiliśmy szlak. No nie powiem było trochę technicznie - skakanie przez drzewa, ślizganie się na liściach i w sumie dopiero przed rozwidleniem (sedlo Spuštiak; 1095 m. n.p.m.) weszliśmy na prawidłową ścieżkę. Później już spokojnie, gaworząc leniwie przeszliśmy obok Małego Chocza, pooglądaliśmy krokusy i doszliśmy do Strednej poľany (1255m. n.p.m.) gdzie jak ktoś myślał że to koniec atrakcji to był w błędzie => dopiero wtedy zaczęliśmy wspinaczkę, na odcinku może 2 kilometrów mieliśmy niecałe 400 metrów przewyższenia czyli było stromo. No ale w sumie udało się wejść - dobrze że był kremik (dla dzieci xD) bo jednak ryjek by się ładnie zjarał heh. Na szczycie standardowa sesja fotograficzna i mogliśmy zacząć schodzenie domykając jako-taką pętlę. 

No to była droga przez mękę, ja pierd dawno takiego męczącego zejście nie miałem => ten szlak się nie kończył xD Do tego trochę gorzej bo niestety Słowacy nie mają ministra Szyszki i drzewa w skutecznie zasłaniały widoki. Malutkim plusikiem był słonecznik bo trochę zajął ręce i jednak umilił czas :) Na prostych nogach doszliśmy (pożarówką) do auta i mogliśmy zamykać wycieczkę.

Co do drogi to w sumie 6 godzin w aucie trochę zmęczyło - Morfeusz jakoś nie chciał współpracować (:D), aczkolwiek nie powiem że dwa razy nie pamiętam jak przekraczamy granicę, a po stronie Polskiej uciekł mi odcinek z Goczałkowic do Brynowa => lubię tą moją supermoc heh :D

Na koniec szczególne podziękowania dla Łukasza który postanowił pobawić się w Mikołaja i nie skasować nas za drogę => serdeczne ukłony :)
====================================================================
Trasa => https://www.relive.cc/view/e1104986082

Fotki:
Coś na start => Hrad Likava

Nie było obawy o odwodnienie :P

Zamek już zostawiony grubo w dole :)


Na szlaku (a raczej koło szlaku) Golas + ekipa goniąca :)


Technicznie :D

Ole, ponownie na właściwej ścieżce ;]

Są i gwiazdy wspomniane w tytule :)


Cel coraz bliżej ... 


... jeszcze łańcuchy (bardziej dla ozdoby) ...

... i na celu :)


https://www.youtube.com/watch?v=SERPrg7xozc&featur...


https://www.youtube.com/watch?v=-A4mTPecqzY&featur...


Koniec miesiąca więc trzeba oszczędzać fotki, łapcie dwa filmiki z czubka :)

Dołożę ino zdjęcie ekipy wyjazdowej ...

... i mój ślad w książce :)

Z zejścia - Filipa żelazko chyba najładniejsze zdjęcia robiło, szkoda że tak mało ich było ;]

Miało być już stabilnie wiec piwo - a tu taka niespodzianka xD

Już spokojnie, do tego można było ryjek umyć :)

Umilacz na pożarówce

Coś artistico od Łukasza

i od Filipa - zdjęcie z końcówki :)

Godnie było, do tego wręcz wymarzona pogoda i widoczność => oby więcej takich tripów :)))))
==================================
Podobne miałem na końcówce :D


Kategoria Góry

Miód - malina ;)

  • DST 19.90km
  • Kalorie 2888kcal
  • Aktywność Wędrówka
Niedziela, 25 marca 2018 | dodano: 26.03.2018



Co do genezy to w sumie nie ma o czym pisać, wszystko zostało wyjaśnione w dwóch poprzednich wpisach (-:

Zgodnie z planem o godzinie 7.15 pod moim blokiem zjawiali się Diobeł i Grzegorz i z lekką obsuwą (durna zmiana czasu) mogliśmy wystartować do Żabnicy, po drodze jeszcze zahaczając o Kauflanda w celu zapatrzenia ^_^ Na parking w Żabnicy Skałce dojechaliśmy o godzinie 9.15 i mogliśmy udać się w kierunku Hali Boraczej. Plan był robić pętle od drugiej strony ale przekręciłem bo z Rysianki były dwie (a nawet trzy) opcje zejścia. Mieliśmy w schronisku zobaczyć jak się będziemy czuli.

Zaczęliśmy asfaltem i bardzo sprawnie zdobyliśmy ową hale. Tam pifko, rozmowy i dalej w kierunku hali Redykalnej - miło w śniegu ku górze. Trochę się obawiałem że niskie buty okażą się złym pomysłem - na szczęście niesłusznie :-) Po Hali już ekspresem do schronu :-) Jak było? Polecam zdjęcia pogadać ;-)

W schronisku szybki obiad i decydujemy się że idziemy najdłuższą możliwością - czas był dobry, nogi zdrowe a poza tym po prostu było szkoda szybko opuszczać górki :-) Poszliśmy więc w stronę Romanki, olaliśmy szczyt (większość wie dlaczego heh) i na hali Pawlusiej odbiliśmy w las na czerwony. Jeszcze kombinowałem coby w Płonym skrócić trochę no ale moi kompani pilnie chcieli zobaczyć Słowiankę :-) Tam więc doszliśmy (uwaleni z błota), po piwku (kto jak kto) i do auta które osiągamy o godzinie 16.45 czyli idealnie ;)

No było godnie, coby tu ukrywać ;-) Jedyny zgrzyt to chyba za krótki Morfeusz w drodze powrotnej, no ale i KFC się zjadło a i Grzegorz pruł aż miło :-D Dobra do konkretów:
Trasa => https://www.relive.cc/view/e1088968767


I Fotki ;]
Start wycieczki, warunki miodzio i już wiadomo że wypad był dobrym planem :)

Tu już za Halą Boraczą - przedtem nie było klimatu do fotek 

Warunki na szlaku - okularów przeciwsłonecznych i kremiku na ryjek ino brakowało :)


Hala Bieguńska i te poświęcenie mojej osoby coby ładne zdjęcie cyknąć heh.


Idziemy dalej ...

... przez Schronisko na Lipowskiej ...

... do celu czyli Rysianki ;]

Schronisko całe w ludziach aczkolwiek udało się usiąść
Na dworze średnio z ławkami :D


Autor mega zadowolony :)))))


Schodzimy i kierujemy się w stronę Romanki


Ekipa wyjazdowa na Hali Pawlusiej

Warunki ciągle idealne - szlak udeptany więc ino jeden zjazd na dupie wyszedł :D


Delikatnie pod górkę a "na dole" sesja :)

No i nawet łańcuchy były, niestety szedłem pierwszy i ... ich nie zauważyłem :D

Widok na Płone, tam był tam skrót do auta ;)

Przed Halą Kupczykową

No co? Jak Diobeł to Diobeł :P

Koniec śnieżku i "czystego" szlaku

Najfajniejsza rzecz w górach - pierdzący motokrosowcy xD
A w tle po prawej Romanka

Słowianka i Czarny bez => dobry ino pewno mega zdradziecki :D

I na dół, maras był ino do "pożarówki" ale to wystarczyło żeby na dole ...

... wyglądać tak xD

Jeszcze maszket w Czechowicach i kończymy imprezę ;]


Trochę szkoda że Tatr nie było widać, znaczy było ale średnio bardzo. Odsyłam tu => http://lapec.bikestats.pl/1537171,Schrony-dwa.html jakby ktoś był ciekaw jak tam może być zimą ;)

============================
Po dwóch rowerach i górkach mam podobny plan na dziś jak nasz kot służbowy :D


==================================
A że już nie planuje zimowych górek to ... Dobitnie - aczkolwiek ocenzurowane :)


Kategoria Góry

A co to się stało?

  • DST 35.98km
  • Kalorie 3502kcal
  • Aktywność Wędrówka
Sobota, 17 marca 2018 | dodano: 19.03.2018


Sorki za obsuwę, wczoraj był leń :P

====================================================
Najlepszy wstęp jaki znalazłem - idealnie pasuje do tego co się dzieje na dworze xD => https://web.facebook.com/bezcenzury.eu/videos/1773...



A miał być rower, przynajmniej tak planowaliśmy (około 3 minuty) na garażu w zeszła niedziele xD Później sprawdziliśmy prognozy które stety niestety się sprawdziły => na weekend miała wrócić zima. Więc cóż, wstępnie ustaliliśmy że ewentualnie mogę być górki (-:

Diobeł wiedział co się szykuje więc odpuścił, Łukasz kombinował ale też się nie udało, w tygodniu Zientas zagadał ale też nie wyszło, Janiol kombinował udanie i tak prócz pewnego Grzegorza i mnie udało się uzyskać ekipę wjazdową. Teraz nic ino myślenie nad celem. W sumie mi do pełni zimowego szczęścia brakuje Rysianki no ale z tym poczekam tam 2-3 tygodnie na kolegę z Wesołej. Zobaczymy, najwyżej zrobię singla :-) Wracając do nas padło w sumie niezłe stwierdzenie że można zrobić Klimczok gdzie już byłem w tym roku => no ale w sumie innym szlakiem więc mogę zaś ^_^ I tak nie miałem nic lepszego do roboty bo babuszka ogarnięta wczoraj :-)

Pobudka, fasolka i jazda za zug o 6.55 z o dziwo Brynowa ^_^ Na pieron podstawił się popularny kibel i mogliśmy z piwkiem w łapie pojechać trochę ponad godzinę do Bielska Leszczyn. Tam pierw w ciszy robimy zaopatrzenie (niezawodna Biedronka) i ruszamy w kierunku szlaku czerwonego. W sumie miałem inny plan ale Grzegorz się uparł i na początek ... przestrzeliliśmy szlak xD Trudno, za pomocą internetu po chwili wracamy na ścieżkę i możemy rozpocząć "wspinaczkę". Szło się nieźle gaworząc już dość konkretnie, a ja przy okazji mogłem zobaczyć na co Grzegorz chce mnie zabrać żeby w górach przetestować Szkodnika. Telewizorów nie było więc pewno koło lipca zrobię ten szlak już na dwóch kółkach ^_^

Wracając do opisu (minęliśmy nawet rowerzystę xD) doszliśmy do schroniska na Szyndzielni gdzie postój na jedzenie i coś normalnego do picia. Janiol ino biedny bo miał sam alkohol :-D

Odpoczęli i w mega piździawie mogliśmy pójść na nasz główny cel czyli Krupniok Klimczok. Tam po setuni i jazda na dół bo ani widoków, ani sensu nie było - wiało i ogólnie było średnio. Następny cel: Błatnia który ... no co by tu dużo mówić, myślałem że będzie bliżej :-D Schron został olany bo każdy piwo miał (w przeciwieństwie od jedzenia) i postanowiliśmy schodzić od razu do Brennej w nadziei na busa. Miło się szło w dół - przynajmniej nie wiało :-P Do tego poruszone zostały tematy piłkarskie i w sumie nie wiem kiedy znaleźliśmy się na asfalcie. Busa oczywiście brak, to znaczy był ale za milion lat xD



No niestety, my byliśmy skazani na Równicę (a mój bilet 10-cio godzinny na lądowanie w koszu) i 10-kilometrowy spacerek do Ustronia. Ehh no tu już miałem dość, niby ino pięćset metrów przewyższenia ale po sznurówkach dało :) Szczyt olaliśmy (i tak tam nic nie ma), schronisko również i ostatnie już zejście, gdzie zostały zaliczone (na całe szczęście niegroźne) małe dzwony. Żubry coś nogi plątały ;) W Ustroniu, na szybko jakaś przekąska, do pociągu, standardowy Morfeusz i już po ćmoku roztajemy się. Mi jeszcze ino została misja kebab w Katowicach i koniec wycieczki. Dobra popisałem teraz statystyki i rzeczy istotne - fotki i filmik :)
===============================================
TRASA: https://www.relive.cc/view/e1085340959





Filmik => https://www.youtube.com/watch?v=EIvxiVmm_b4&featur... wrzucę bo Janiol nie dołożył ostatniej części, za co dzięki :P 

Fotki:
Piątek i powrót z Piotrowic - było wiadome że w górach będzie biało :)

A tu już Bielsko - Biała i kopnięty znak xD

Warunki lodowe, oj trzeba było uważać coby tyłka se nie obić ;)

Ścieżka właściwa - nawet niegłupia na koło ;]

Mozolnie do góry


My jednak z inną zwierzyną, taką do ręki :P

Szyndzielnia + schronisko



Klimat wędrującej mgły, na filmiku lepiej widać ;]

Odrobina radości - Klimczok już blisko :)

Szczyt zdobyty ;]

I w dół

Szlak chwilowo zgubiony

Warunki stabilne :P


Tego szczytu akurat nie znałem ;)

Ekipa wyjazdowa


Schronisko i okolice



Brenna i chwilowy odpoczynek od lasu

Sratatata :PPPP

Szlak na Równice

Nie ma źle :D

Michał cyknął sarenkeła ....


... a ja orła :P

Później już ciemno było więc jeszcze fotka maszketa i kończę ;]

=======================================================================
Pomoże ktoś?:P

=========================
W niedzielę był plan na koło no ale ....


... smole taki interes :DD


Kategoria Góry

Czantoria (995m n.p.m.)

  • DST 19.72km
  • Kalorie 2379kcal
  • Aktywność Wędrówka
Sobota, 17 lutego 2018 | dodano: 19.02.2018







Powalentynkowo ;)

Kolejny tydzień minął i zaś mogę doliczyć 0km rowerowych do statystyk :D Pogoda pomału robi się znośna (no dobra, przedobrzam) ale to jeszcze nie te temperatury ... choć na ten weekend była mała nadzieja gdyż widziałem światełko w tunelu na delikatne kręcenie. Plan popsuł jednak Janiol który stęskniony za wędrowaniem dość mocno nalegał że dziś w górach będzie przesympatycznie i trzeba jechać. Cóż, już w sumie nie pamiętam kiedy ostatnio gdzieś (nie licząc barów i meczy) byliśmy eee razem? więc czemu nie => pieron wie kiedy kolejną "dyspense" od żony i pracy dostanie :D Na cel ustaliliśmy (no dobra, ja ustaliłem) Wielką Czantorię od Ustronia strony, czyli miał dojść do skutku mój plan sprzed Bieszczad który wówczas został zmieniony na średnio udane towarzyskie Skrzyczne.
==================================
Pobudka, jakieś śniadanie, ustawka na PKP i jazda na pociąg o 7.29. Wspominałem że na mojej wiosce standardowo fajne pociągi się nie zatrzymują? :D No to przejechaliśmy dwie stacje i mogliśmy pól godziny ze złotym płynem poczekać na przesiadkę w jakże nowym miejscu dla mnie - Katowicach Piotrowicach. Następnie już ekspresem w półtorej godziny znaleźliśmy się na PKP Ustroń Zdrój gdzie poprzez Żabkę udaliśmy się żółtym szlakiem w kierunku naszego celu :)

Pogoda była idealna - lekki mrozik, słonko i zero wiatru :-) Pierw więc ochoczo w dwójkę z piwkiem w łapie nabieramy wysokości coby po pitt stopie zrobić klasyczne frytki heh. Trochę ja na przodzie, trochę Michał i tak aż do szczytu Małej Czantorii. Następnie wspólnie poprzez stok i nieudaną próbę ogrzania się w schronisku zdobywamy cel.

Warunki na ścieżce sympatyczne, miło ubite więc stuptuty które były w pogotowiu nie były potrzebne :) Kolejna kwestia - ludzie hmm różnie, względnie aż do góry bo wiadomo ... kolejka zasrana. Nie raz pisałem jak uwielbiam takie szczyty => Janusze i Grażyny w raju :-D

Wróćmy jeszcze na chwilę do tematu schroniska gdzie i tak nie było miejsca ale przywitała nas tam kartka na drzwiach z napisem "zakaz konsumpcji własnych napoi i posiłków" ehhh druga taka sytuacja w mojej karierze. Pierwsza była w Górach Kamiennych (schronisko Andrzejówka) przy Waligórze. Trudno, obiad zjedliśmy na Czantorii przy wieży i było nawet sympatycznie a do tego psa dokarmiliśmy :) Po jedzonku i napojeniu się postanowiliśmy wydać 6zł i zobaczyć co słuchać na wieży. Szczyt miał 995m więc głupio by było na tysiąc nie wejść :-D

Widoki z góry miody - bankowo na fotkach będą :-)

Po widokach misja powrót gdzie na start zahaczyliśmy jeszcze o karczmie (tu akurat dla kontrastu byliśmy sami) na Żubra i mogliśmy schodzić. Pierwsza część zejścia bez atrakcji, no chyba że do takich należy zaliczyć mojego dzwona i zaś walniecie się w (no bo przecież jak?) w prawe kolano :-D Dobrze ze Misiek właśnie przez wideo z żoną gadał xD Muszę dbać coby Daga miała się z czego śmiać joł, joł heh. Później już coraz niżej i .. coraz bliżej skoku Stocha. No cóż, prowadził tak więc trzeba było zorganizować telewizor i przy piwku pooglądać naszego orła :-)

Potem po chwili osiągamy asfalt i trzeba było zacząć kombinować obiadokolacje. Doszliśmy do Ustronia i czas na pizze, prawie ... niestety na taki plan wpadło pewno połowa turystów i musieliśmy obejść się smakiem. Wiadomo był jeszcze bar kebab znany z tego wyjazdu http://lapec.bikestats.pl/1625035,Wisla-w-90-na-be... no ale aż tak bardzo głodni nie byliśmy :-D Urodziła się za to koncepcja kebab w Pszczynie na którą przystał mój kompan. Tak więc niecała godzina do pociągu umilona wiadomo czym :-)

Pociąg przyjechał, ja standardowo Morfeusz i meldujemy się w Pszczynie gdzie doszły dodatkowe 4 kilometry iścia do ogółu. Pojedli, wsiedli do pociągu i dojechaliśmy do Ligoty gdzie ostatnia już przesiadka. Ja jeszcze odwiedzam Biedronkę bo zachciało mi się sałaty i w ratach do bazy :-) Dobra, rozpisałem się, konkrety heh.

A jeszcze dodam że rozgrzewkę miałem w piątek połączona z odwiedzinami Siostry i Zientasa ;]

=============================================================================
Trasa => https://www.relive.cc/view/e1072499017


Fotki:
Początek szlaku ;]

Ustroń już w dole, Równica miło widoczna :)

I jazda




Widać wieże :) W sumie to praktycznie od początku mogliśmy ją oglądać :)

Ekipa wyjazdowa

Ciągle do góry

Widoczki ;]


https://pl.wikipedia.org/wiki/Schronisko_na_Czanto...
 => czyli jednak mieli takie prawo bo to nie jest oficjalne schronisko





Kogoś (nie nas) wena poniosła heh
Jeszcze jeden widoczek i ...


... tadam :))))



http://joemonster.org/art/19404/Prawdziwa_ostoja_k...


I obiecane widoki z wieży 


Macie pozdro, standardowo o Siostrach, Diobłach, Zientasach i wuchcie innych zapomniałem ale byłem wzięty z zaskoczenia :P =>  https://www.youtube.com/watch?v=uUov8DRwFsI&featur... Janiol uratował nagranie bo powiedział że dla wszystkich odwiedzających :P


Janusze, Grażyny, Kartyny, Sebki i inne paście :) Całe szczęście ino przez chwile ;]

Pitt Stop

I na dół :)


A tu skoki ...

... jak zwykle fascynujące :D

Asfalt i ...

... do Pszczyny

Mhmm
Kubek się ułamał, nie gryzłem go :D


====================================================
A dziś mi taka oto informacja na Onecie wyskoczyła :P

"Z prognozy Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska w Katowicach wynika, iż dziś w dolinach beskidzkich istnieje nie tylko ryzyko wystąpienia przekroczenia wartości progowej 200 mikrogramów na metr sześc. pyłu zawieszonego PM10 w powietrzu, ale także przekroczenia poziomu alarmowego 300 mikrogramów.
Bardzo zła jakość powietrza - według opublikowanej wczoraj prognozy - spodziewana jest w części powiatu bielskiego (gminy Buczkowice, Szczyrk i Wilkowice), części powiatu cieszyńskiego (gminy Brenna, Istebna, Ustroń, Wisła) oraz w powiecie żywieckim"

Dziś se może :P
============================
A co do kebaba :D


Kategoria Góry

Oszast-ali nas?

  • DST 21.30km
  • Kalorie 3670kcal
  • Aktywność Wędrówka
Sobota, 10 lutego 2018 | dodano: 11.02.2018



No i mamy kolejny weekend :) Podczas poprzedniego jeszcze ogarnąłem spacer (11km) na Witosa w celu piwa z Diobłem i miałem pauzę. Przymusową bo już w niedziele zaczęło sypać, skończył się wiatr, przyszedł dziadek mróz, a do tego wszystkiego doszedł jeszcze smo(k)g wawelski Śląski i było potrenowane xD

Ostatnie dni były coś w ten deseń :P

:D

Plusem tego wszystkiego był fakt że w głowach już się kotłował plan na dzisiejsze górki :)
I tak od niedzieli sobie spokojnie kombinowaliśmy, każdy ogarniał swoje sprawy zawodowe - u mnie wiadomo doszły jeszcze trzy dni dodatkowego (bezpłatnego) etatu w Piotrowicach i czekaliśmy na sobotę. A w sobotę aż mi się miło (no dobra żartuje, łóżko ponownie miało przyciąganie o podwyższonej mocy heh) wstawało gdyż w zakończonym tygodniu miałem aż dwa dni laby po pracy, szaleństwo normalnie - nadrobiłem leżenie i internet co skutkowało że nogi same chciały pochodzić :)

Poranek, śniadanko i w drogę tym razem na Słowację i nasz cel czyli Rezerwat Oszast + jakaś tam kolejna sympatyczna wieża którą wynalazł niezawodny w tej kwestii Filip. Do kompletu mieliśmy wiadomo Łukasza który melduje się u mnie pod blokiem trochę po godzinie 7.00 i ruszamy w kierunku Biedronki w Milówce po której został już ino około godzinny odcinek do jakiejś wiochy na Słowacji.

Zajechali (zahaczając jeszcze o pitt stop na granicy) i mogli radośnie w towarzystwie rytmów rok polo i Sławomira iść ku celowi. Pierw spokojne nabieranie wysokości pożarowką i rozmówki na tematy różne, później już hmm atak szczytowy? No zwał jak zwał ale tu już musiałem muzykę odpalić bo szedłem samemu (koledzy uciekli) i nastąpił pierwszy kryzys. Pizza z Biedry dodała trochę werwy i Oszasta udało się zdobyć w jakże miłych zimowych warunkach (-: Na celu chwila samotnej refleksji i mogliśmy schodzić. Wróć kto schodził ten schodził ja sobie zjechałem dwa razy na reklamowce heh :-D

O tak :) => https://youtu.be/uIiWjZ9nxsw

Później granicą która o dziwo była dość pagórkowata i zaś schodzenie. Również samotne xD bo po co się spieszyć :-D Spotkaliśmy się ponownie za wieży gdzie co było wiadome w sumie ale nas oszukali, widoki miały być a było to co zobaczycie na relacji fotograficznej xD No trudno kawałek zeszliśmy razem i znów byłem na ogonie ale ... przynajmniej końcówkę skoków na telefonie zobaczyłem :-)

Gorzej ze już mi się nie chciało, do tego nie było płynu rozweselającego i palenia - zapałki się skończyły :'( Iść jednak trzeba było i tak przy ponownie muzyce, poprzez wysępienie ognia od jakiegoś Słowaka dotarłem do auta gdzie już czekali moi kompadres. Widzieliśmy ten sam wypadek więc chyba długo nie czekali :-)

Przywitał mnie ponownie Sławomir który już chyba zostanie hymnem gór i mogliśmy uderzyć pierw na sklep (dzięki Filip, wiszę ci dobre piwo) a później na pizze do Rajczy gdzie została zachowana kolejna tradycja heh. Pojedli i jazda do domu tam ok dwóch godzin. Nie pamiętam nic, pozdro Morfeusz :-D obudzili mnie na parkingu pod domem :-D

No takie powroty to ja lubię ;-);-)

I co by tu podsumować? Łapie się na tym że już się chyba górami przejadłem, nic z tego wyjazdu nie zakoduje, ot taki spacer. To że widoków nie było, było też wiadome bo ludzie ciągle mają w dupie środowisko i palą czym popadnie, ale tu i tak było mało miejsc gdzie szło coś poobserwować. Plan na Oszasta i tak był więc się zrobił, dobre piwo (już drugie) dla Filipa że znalazł krótsza opcje niż graniczną która miała tam ponad 30 kilometrów a do tego się dublowała. I to nie jest tak jak pisałem w opisie że szedłem sam, coś tam myśmy pogadali heh. Dzięki za wypad, Łukasz standardowo podziękował za dojazd i hmm do następnego? No zobaczymy bo znów jest coś ze mną nie tak, ostatnio najlepiej się czuję w pracy a to nie wróży nic dobrego :-D
======================================================
Trasa => https://www.relive.cc/view/e1069226750


Fotki:
Witamy w Bielsku i to raczej nie mgła xD

Pitt Stop

Punkt startowy i ...

...w drogę

Spryciarz :P

Ostatnie podejście ...

i ... pierwszy z celów

Warunki śnieżne dobre (-:
Zima - dobrze!! niech se w górach zostanie ;-)



I graniczny



Także ten tego :-D
Mam swój czerwony plecak :D

Walczymy dalej

Spokojnie, leżałem :D


A tu widzimy długość szlaku na Rycerzową, naiwny myślałem że jeszcze jedno z moich ulubionych schronisk ogarniemy, o gupi ja :-D

Schodzimy/schodzę :P

I wieża czyli cel nr 2 i widoki z niej xD


Kolorowo :D

Samotność ale też i cisza i spokój :)

Coś dla leni

Szczęście w nieszczęściu - mieli ognia :P

I nagroda za wysiłek ;-)

==========================
I najlepsze info z weekendu - zgadnijcie co wróciło :D



Kategoria Góry

Rawki Dwie ... (1304 & 1267m n.p.m.)

  • DST 20.45km
  • Kalorie 3162kcal
  • Aktywność Wędrówka
Niedziela, 28 stycznia 2018 | dodano: 30.01.2018


https://l.facebook.com/l.php?u=https://1drv....




Tym razem pierw jest link do filmiku ze zdobywania wyższego szczytu a teraz mogę dojść se do opisu xD Rawki dwie ... czyli dokańczamy co założyliśmy i przełożyliśmy wczoraj ;]

Wyjście ponownie nastąpiło w okolicach godziny 11.00 tym razem po mniej obfitym śniadaniu. Pierw co było wiadome: znowu drałujemy asfaltem przez tam dość długi odcinek. Ponownie bez stopa się musiało obejść xD Parę minut po 12.00 zeszliśmy na szlak właściwy czyli niebieski w kierunku Wielkiej Rawki :) Szlak ponownie bardzo dobrze oznaczony, yyy? no dobra aż do załamania pogody. Miały być śnieżyce ale nie było => było mgliście a do tego na końcowym podejściu zaczęło wiać. Nie to żeby poprzednie wycieczki nie były wietrzne (no dobra, wczoraj było nieźle) ale dziś już przeżyliśmy armagedon. Do tego zawiało resztki szlaku i trzeba było się mega pilnować coby śladów na śniegu nie zgubić bo by było TOPR, GOPR, LSD, KGB, AWS i inne xD

Szczyt udało się zdobyć jak zresztą widać na filmiku z początku po 2.5h. Niezłe - godzinę ze szlaku ucięliśmy :) Po kolejnych pół godzinie z wiatrem w (o dziwo) plecy i lewy policzek zdobyliśmy Małą Rawkę i mogliśmy schodzić a raczej ponownie zjeżdżać do Bacówki.

Schron bardzo przyjemny ale po szybkim obiedzie trzeba było uciekać bo zbliżała się godzina 16.00 i ponowna ciemność. Asfalt po raz kolejny pokonany i ponowny (sorki) rozdział ekipy => chłopcy poszli do knajpy, ja natomiast do domku bo oczy mi już się same zamykały. Poza tym dzięki Łukasz za próbę placka i kuzynowi za fasolkę :) Pojadłem trochę i z miejsca w jakimś tam wolnym pokoju poszedłem z Morfeuszem poobcować. Reszta to już historia. Pogadali jeszcze chwile, umyli się, usnęli, rano wstali (Zientas dzięki za ćmiki), posprzątali i mogli wracać. Długo i monotonnie że napiszę, ale to było wiadome - alkohol schodził powoli, każdy pomału myślał o pracy i obowiązkach a i ile można gadać - wuchte tematów wykończyliśmy hehe. Dzięki wszystkim więc i poznaniaków pozdrowię. Mało się widzieliśmy ale treściwie :)))
=====================================================
Trasa => https://www.relive.cc/view/e1063415380

Fragment uciekł bo telefon się obraził xD

Fotki:

Domek ;]
Ten z tyłu :D


Ruszamy z miejsca wiadomego i ponownie asfalt

Ten znak mnie zmartwił trochę, liczyłem że to bliżej będzie ;)

Ekipa znów w komplecie ;]

Uroczy mostek na początku szlaku i wiadomy pitt stop :D

Las jeszcze uroczy ...

... i rozpoczynamy strefę mroku xD

Którą kontynuujemy heh

Trochę lepiej ;)

I atak szczytowy :D


Idziemy (lecimy) na Małą Rawkę :P




I drugi cel :)

Schodzimy

I schronisko  http://bieszczady.land/5-rzeczy-ktore-warto-wiedzi...


Koteły, dwa z trzech i ich stosunek do warunków na dworze :D
Tu była dyskryminacyjna :P




Kot i tak by nie był zainteresowany :P
Ostatnie fotki przed asfaltem który już znamy :)


I to by było na tyle sesese ;))
============================================================
Ogólnie to wyglądało tak, niecałe 70km :))))

===================================================
Wracamy do normalności, choć .... :P


Kategoria Góry

Kruhly Wierch (1297m n.p.m.)

  • DST 16.52km
  • Kalorie 2777kcal
  • Aktywność Wędrówka
Sobota, 27 stycznia 2018 | dodano: 30.01.2018



Kolejny dzień i tym razem już mega słabe wstawanie xD Jednak co za dużo to nie zdrowo i po raz kolejny nie udało się wyjść z poznaniakami, choć tu trzeba uczciwie przyznać że Arek bardzo się starał żebyśmy zdarzyli heh. Pożegnaliśmy się więc z ekipą pyrdałów kochanych kolegów i zbieraliśmy siły coby ich gonić gdyż część szlaku mieliśmy taka samą. Od razu napiszę że nie dogoniliśmy xD

Coś w tym stylu :D


Wystartowaliśmy więc w okolicach godziny 11.00 i ... spóźniliśmy się do sklepu xDDDDD Niezłe co nie? Już śpieszę z wyjaśnieniem, oczywiście sklepy były dwa hmmm? a może trzy no nie wiem bo na jednym była kłódka jakby tam nikogo milion lat nie było. Zostały dwa, jeden który był czynny do 14.20 oczywiście od poniedziałku do piątku + sobota do 11.00 (sic!) a drugi (czynny cały tydzień) miał super godziny otwarcie 8.00-10.00 - praca marzenie normalnie ehehe. No trudno jakoś damy radę, zresztą wyjścia nie było bo pogoda idealna a i cel był zacny => Połonina Caryńska + ewentualnie Wielka Rawka - mieliśmy zdecydować wciągu dnia czy robimy oba czy rozdzielamy :)
===================================
Na dzień dobry szlaku czerwonego zrobiliśmy sobie postój na jakieś maszkety a później już ponownie na tym tripie zaczęliśmy nabierać wysokości, i już w początkowej fazie uznaliśmy że Rawki przekładamy na jutro. Siedzenie w domku mogło powodować takie oto coś:



Nie ma co ryzykować ino cieszyć się dniem :)
A jaki był dzień to ponownie odsyłam do relacji fotograficznej. Sił trochę zabrał ale to był najlepszy dzień widokowy tego wyjazdu :) Ludzi nawet trochę na szlaku ale wszyscy mili i tak sobie przeszliśmy wszystkie cztery kulminację połoniny, zaliczając oczywiście (trochę nie po naszym szlaku) tę najwyższą :)

Coś się gadało ale raczej każdy się cieszył widokami ;] Z resztą tego dnia mi się chyba najlepiej szło tak więc często prowadziłem wycieczkę. Jak miałbym narzekać to ino brakło tego:

Ale i tak nie będę narzekał :) Zejście ponownie w formie ślizgu :D Jedni na butach, Zientas na swoich workach na śmieci wzbogaconych tym razem polarem heh. Później już ino sześciokilometrowy odcinek asfaltem i myk do baru na jakieś lokalne piwko i do pokoju na karaoke :D
========================================================================
Trasa => https://www.relive.cc/view/e1062827425
Fotki:
Widok z naszego noclegu :) Łukasz fajnie trafił nasz cel dzisiejszy :)

Początek wycieczki i wieża która była moim ulubionym punktem Ustrzyk, zwłaszcza wieczorami :)

Coś ze szlaku czyli piękna zima :)



Mega dobrze mają te szlaki tam opisane, znaki co chwile

Niebo widoczne :) Wiaterek delikatny :)))

Postój jakiś malutki z widokami na nasza wczorajszą wycieczkę ;]

Z grani / połoniny :))



Pierwszy cel

Lodowo w klimacie a przed nami Kruhly Wierch


Nie wiem, lecimy dalej :D


Coraz bliżej i ...

... na celu głównym :)




Panorama

Schodzimy, w Bacówce będziemy jutro ale do asfaltu trzeba się ...


... poślizgać :D Łukasz w akcji :D

Koniec terenu tak więc piwko w dłoń i myk asfaltem do ...

... o tu! :)

i tu :P

Jeszce ino jeden odcinek do zmielenia mi został, dzielny ja :P
=======================================
W sumie mądre :P


Kategoria Góry

Tarnica (1346m n.p.m.)

  • DST 20.76km
  • Kalorie 3456kcal
  • Aktywność Wędrówka
Piątek, 26 stycznia 2018 | dodano: 30.01.2018



Poranek dnia następnego. Co jak co to trzeba napisać że się wyspaliśmy heh. Do tego ekipa kuzynów wyszła z założenia że zrobią se wschód słońca na Tarnicy i wyszli w rejonach godziny 3.00. Próby obudzenia nas oczywiście zakończyły się fiaskiem tak więc nasze wyjście rozpoczęło się po spokojnym śniadaniu i kawce w okolicach godziny 11.30 :-)


Pyrki nam na całe szczęście dały pospać i w nagrodę mieli takie oto coś :)


Wróćmy jednak do nas. Pierw misja sklep, następnie na samym początku szlaku zrobiliśmy kuzynowego maszkieta i mogliśmy zacząć podchodzić na najwyższy punkt naszej wycieczki czyli zaliczaną do Korony Gór Polskich - Tarnicę :-) Pierw las i mozolnie nabieranie wysokości a następnie grań i hmmmm po raz kolejny wiatry niespokojne xD Było z czym walczyć ale choć poznaniaki mieli podobnie … jak nie gorzej :-D Szczyt jednak został zdobyty dość sprawnie (przy kapitalnych widokach) i zaczęła się sesja fotograficzna przy krzyżu ^_^ Przez chwilę jeszcze myśleliśmy coby na zachód słońca poczekać ale warunki były dość zmienne i nie chcieliśmy ryzykować.

Misja „w dół” odbyła się również dość przyjemnie i szybko i już po ćmoku (w sumie takie było założenie więc latarki były „w pogotowiu”) meldujemy się we wsi Wołosate. Wszystko można rzec zgodnie z planem ;] Został ino asfalt który okazał się najbardziej mozolną częścią wycieczki bo dłużył mi się niesamowicie;/ Przynajmniej Straż Graniczna nam go uatrakcyjniała cały czas krążąc wokół nas :D Później jeszcze spotkanie z drugą ekipa, jakiś alkohol, obiad, prysznic i czas wolny :)
==========================
Trasa => https://www.relive.cc/view/e1062826809
Fotki:
Sklepy w Ustrzykach :D - o niech napisze w kolejnym wpisie xD 

Ponad trzy godziny do celu, w tle karczma która ratowała piwem :)

W rękach oczywiście atrapy :P

Wiata i chwila relaksu ;]

Chyba za dużo tego relaksu było bo w tyle zostałem :D

Połowa wspinaczki

Widoczki :) Miody to mało powiedziane :)


Ekipa Śląska na szlaku ;]

Dobra, widoki ładniejsze ;)


Blisko, bliżej ...

Pitt Stop :P

Widać cel :)


Końcówka


I szczyt - po raz drugi :)




Dobrze to pamiętam, po deszczu, ostatni dwudziesty szósty szczyt i oblałem go wodą niegazowaną bo prowadziłem xD

Schodzimy :)



Jeszcze koledzy i na ...

... wiadomo :)

Całe szczęście w domku dwie sztuki mi zostały ;))


Kategoria Góry

Prolog + wschód słońca (1228m n.p.m.) w Bieszczadach

  • DST 9.81km
  • Kalorie 1454kcal
  • Aktywność Wędrówka
Czwartek, 25 stycznia 2018 | dodano: 30.01.2018


Tradycji (nie wiem czy nie po raz ostatni) stało się zadość ;-)
===============
Zgodnie z tradycją zimowych wyjazdów sięgającą 2010 roku po Wiśle, Lubawce, Podgórzynie, Skoczowie, Karpaczu, Stroniu Śląskim, Limanowej (kolejność przypadkowa) tym razem przyszła kolej na przełożone rok temu z kuli kuzyna Bieszczady.

Wyjazdy zimowe stety-niestety z każdym rokiem są coraz mocniej trudne w organizacji, no ale ten już przebił wszystko. Kiedyś przez fakt że tripy te były podporządkowywanie zdobywaniem Korony Gór Polskich, do tego jechały tam max 3-4 osoby a spanie służbowe załatwiał kuzyn więc było poprostu łatwo ;] Nie tym razem jednak. Bieszczad nie znam - byłem raz (tak, Tarnica z KGB wróć KGP) do tego ponownie jechała rekordowa ilość osób (6) i każdy chciał czegoś innego. Całe szczęście z kuzynem po morderczych kombinowaniach i miliardzie opcji udało się dograć ten plan do końca, a ze działo się to w listopadzie (trzeba było szybko klepnąć nocleg) to trzeba było ino poczekać. Reklamacje do planu nie były rozpatrywane :-P

---------------------------------------------------------------------------

Nastał dzień wyjazdu i oczywiście zgodnie z planem ekipa katowicko-mysłowicka spotkała się w okolicach godziny 21.00, zaczęła wyjazd od sklepu po prowiant i wyruszyła w kierunku wioski Brzegi. W tym czasie druga załoga skórzewsko-poznańsko-pobiedziskowa już jechała w stronę Wrocławia. No nie ma co ukrywać mieli dalej i gorzej bo z dwiema przesiadkami a my ponownie dzięki uprzejmości Łukasza wygodnie autem prosto do celu :)

Droga spływała w moim odczuciu sympatycznie, choć trochę długo (kolacje, pitt stopy ... ponoć :P, pchanie auta itp.) i po praktycznie całej nocy meldujemy się na parkingu gdzie możemy rozpocząć misję pt: wschód słońca na połoninie Wetlińskiej. Czyli coś w tym stylu => https://www.youtube.com/watch?v=EFIDe6G2cJ0 A skoro już byliśmy w tej jakże zacnej okolicy to na misję wschód wybraliśmy wyżej wy-linkowane schronisko Kubusia Puchatka :-) Blisko, łatwo i raczej przyjemnie .... miało być heh. Było jak wyżej napisałem dość późno, ponadto zgubiłem telefon (był w schowku) i czerwony plecak (był w domu xD) i zdenerwowałem się na cały świat ;) Ot taki to sem ja - świeże powietrze zaszkodzić musiało :-D No ale plan trzeba było realizować więc tam w dwóch grupach doszliśmy do tego Puchatka. Warunki? hmm zimno, ciemno a na górze wiało :-D Ogólnie jeszcze był pomysł coby najwyższy punkt tej połoniny (Osadzki Wierch) zrobić ale na te warunki było to bez sensu. Z godzinkę byliśmy w schronie po czym nastąpił (w moim przypadku) zbieg do lasu gdzie nie chciało głowy urwać ;-) Później już sprawnie do auta (choć trochę szkoda że bez pętli - nie udało się szlaku bodajże czerwonego znaleźć) i na misję nocleg.

Do Ustrzyk Górnych dojechaliśmy około godziny 10.00, o 11.00 piliśmy wutkę (xD), obiad, później odsypianie. Pobudka w okolicach 17.00, chwila życia, zaś spanie i dzień w tyłek. W sumie można było na spokojnie koło 4.00 rano wyjechać z Katowic i byśmy nic nie stracili xD
=============
Trasa => https://www.relive.cc/view/e1062142654

Fotki:
Zaopatrzenie :P Jedzenie też było :D

Z nocnej części nie ma za bardzo co "wrzucać" bo wiadomo :)

Później już ładniej :)

Choć było prawie pewne że wchód nie powali na kolana

Schronisko a raczej Schron Turystyczny BdPN "Chatka Puchatka" czyli najwyżej położone schronisko w Bieszczadach



Tak se, choć ...


... Łukaszowi coś się udało pstryknąć :)

Odjazd, wietrze witaj xD



Coś w tym jest heh

Skończyła się Połonina i w lesie już uroczo i sympatycznie :)



Jeszcze tylko asfalt ...


... panoramka ...

... i autko wraz z kierowcą i pasażerami mogło odpocząć :)

============================================
Spały na całe szczęście :D


Kategoria Góry

Pierwsze koty za płoty

  • DST 11.30km
  • Kalorie 2456kcal
  • Aktywność Wędrówka
Niedziela, 21 stycznia 2018 | dodano: 22.01.2018



No i tak jakoś wyszło że jeszcze przed Bieszczadami wpadł kolejny szczyt. Już koło wtorku (swoją drogą nie wiedziałem i tak jak z czasem będzie bo był zajob u babki) miałem wiadomość od Filipa że robią z Łukaszem Skrzyczne ale ... trasą która mi średnio odpowiadała gdyż szedłem nią tam o - w tym wątku => http://lapec.bikestats.pl/1533873,Przeminelo-ze-Sk....

Cóż, wpadłem więc na plan Czantorii z Ustronia. Na sobotę, wymyślony i nie przemyślany do końca xD Wspominałem że w piątek zrobiłem "budzikom śmierć"? W robocie się mnie nie doczekali ale za to wszystko było ogarnięte i szło pomyśleć nad relaksem. Sobota rano i jak szybko wstałem tak szybko padłem xD Wyspany do godziny 12.30 (sic! - choć nie, potrzebne to było) zrobiłem se dzień lenia i przy okazji ustaliłem z Siostrą górki na dziś. W sumie to górki same się ustaliły bo na FB wyskoczyło nam zaproszenie do wydarzenia - wejście na Skrzyczne xD Ewidentnie ten szczyt mnie prześladował w ten weekend :-D Tak więc zgodnie z naszym noworocznym postanowieniem które brzmiało szukamy nowych osób do aktywności (... nie tylko fizycznej :-P) spotkaliśmy się na PKP Piotrowice (oczywiście każdy fajniejszy pociąg omija moją wioskę) i mogliśmy wsiąść do pociągu na Bielsko.

Dojechaliśmy do Bielska - Białej i nastąpiła misja BUS. Misja, która jak się okazało nie była wcale taka prosta xD Polataliśmy po centrum, jeden uciekł bo się mu zmieniło miejsce startu, drugi chyba nie przyjechał, trzeci się spóźniał ale w końcu przyjechał i najbrudniejszym ever autobusem (dobrze że ino na zewnątrz - ciapatych nie liczę sesese :P) dojechaliśmy do Szczyrku na początek szlaku niebieskiego.

Już na samym starcie zobaczyliśmy pewną ekipę (był kontakt a my mieliśmy spóźnienie więc uznaliśmy żeby nie czekali ino niech idą a my dogonimy) i domyśliliśmy się że to muszą być nasze single. Puściliśmy jednak ich przodem gdyż było jeszcze siku oglądanie widoków w planach a przy nowych kolegach i koleżankach tak trochę głupio. No to my se postaliśmy a ekipa praktycznie w miejscu dreptała xD No ale czego się spodziewać skoro spora część wycieczki to dzieci i dwa pieseły? Fajnie co nie? Doszliśmy do w/w grupy i przywitały nas w sumie 2 osoby (z 20), reszta raczej olała i mogliśmy iść wspólnie ... przez może 20 minut. Madki, ciotki i wujkowie w wieku grubo po czterdziestce, do tego pitt stopy co 3 metry na machanie do ludzi na wyciągu xD Ja tam bym w nich kamieniami rzucał no ale ja dziwny jestem :D - to żart oczywiście żeby nie było. Jeszcze jakoś siostra próbowała nawiązywać kontakt ale na Jaworzynie już ja miałem dość i zacząłem ratować ten wyjazd. Postanowiliśmy z Gośką iść sami i poczekać na nich w schronisku na czubku ;] I to był dobry plan bo prócz kapitalnego szlaku (ino 5 razy przecinaliśmy stok narciarski - śmierć w oczach xD) to bardzo ładna zima się nam otworzyła tak od 1100m n.p.m. Zresztą fotki to fajnie powinny pokazać :-)

Na szczycie oczywiście schron,odpoczynek i popas tym razem w formie szynki szlachetnej, "tomatów" i sałaty jakiejś tam zdrowej. Odpoczynek? no ba, nawet się usiąść udało a to takie proste nie było :) Osób pierdyliard - tradycyjnie zostały zniszczone moje wyobrażenia o schronisku ale po dłuższej chwili zjawiła się w nim również owa ekipa. Zrobiliśmy miejsce a oni se poszli dwa stoliki dalej i ogarniają swoje sprawy, widać że zgrani i nie znają się od dziś. Ok, kumam, szanuje nawet ale na jakiego grzyba piszą ogłoszenie? Ogólnie to jestem mega ciekaw czy jakakolwiek wolna (nie liczę tych co z samego dołu od dzieci uciekły bo ich ... nie zlokalizowaliśmy xD) osoba tam była. Jak część wie, a część się dowie prowadziłem se rowerowe Pikniki i raczej nie było do pomyślenia że nowe osoby się olewa, oni tak zrobili więc po jedzeniu zrobiliśmy angielskie wyjście (:P) i misja w dół zielonym szlakiem przez ponownie parę stoków.

Nic nas nie przejechało, do tego klimat strefy mroku więc miło i w towarzystwie jednego dzwona nazot do Szczyrku :-) Zejście w sumie bez historii: obgadali ekipę, pośmiali się i wpadliśmy w sumie na BUSa do Bielska => minuta czekania heh. W Bielsku gibko na dworzec po bilety ... 4 minuty czekania i pociąg.

Za bardzo nie wiem jak to podsumować? Pierwsze koty za płoty? Następnym razem będzie lepiej? hmm. Podsumuje to jednak tak że wyszedł super wyjazd z Siostrą :-) Sam bym pewno żałował bo ten szlak bardzo dobrze znam a tak to choć mega uroczą zimę zobaczyliśmy i Gochę przewietrzyłem :-) Jutro wracamy do interesu ale na szczęście ino na 3 dni bo  ... Bieszczady jupi (-:

Klasyk ;]

Trasa => https://www.relive.cc/view/e1059670274
Dystans i przewyższenia oczywiście wiadomo, jak to Łukasz napisał "ciągle w formie jestem" :D Od siostry są prawidłowe

I fotki:
Start czyli Szczyrk dobrze że BUS był od razu przy szlaku bo bardzo lubię te komercyjne miasto xD

Ekipa w dole, znaczy część w dole, cześć nie doszła, cześć poszła przodem, cześć miała pitt stop itp, itd

A tu poszli jeść i na piwo, Gocha jeszcze wierzy :-D

I już sami => szlak idealny heh



Miły odcinek w rynnie ze śniegu przez las ;]

Ekipa wyjazdowa :P

I coś z ostatniej pół godziny przed szczytem



Widok na Żywiec, przynajmniej nie wiało :) Temperatura na górze minus 3 *C

Góra zdobyta :)

Kolega :))

Schronisko i dobroci


Szczyt i słupek ukradli 
=> 1257m n.p.m.
O ten, Filip? Łukasz? macie coś do powiedzenia ??:>

Dobra nie wnikam, w dół - widoki ciągle miażdżą, Gocha potwierdza :D

A tu odpoczywa :DDDDD Poślizg bez kontuzji więc to dobry poślizg :D

Powrotny szlak częściowo dublowany więc ino sympatyczne przejście i ....

... Szczyrk xD

Podziękował i do następnego, pewno już w przyszłym tygodniu ;))
=====================================================================
Dokładnie :)


Kategoria Góry