Lapec prowadzi tutaj blog rowerowy

Rowerowo-górski blog cyniczno-ironiczny ;]

Wpisy archiwalne w miesiącu

Maj, 2024

Dystans całkowity:193.45 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:10:55
Średnia prędkość:17.72 km/h
Maksymalna prędkość:57.50 km/h
Liczba aktywności:4
Średnio na aktywność:48.36 km i 3h 38m
Więcej statystyk

Filmik + podsumowanie maja ಠ⁠ω⁠ಠ

  • DST 0.01km
Czwartek, 30 maja 2024 | dodano: 31.05.2024


Abika to jeszcze chyba nie dawałem na "WITAM" heh. Pies(ek) sąsiada doskonale jednak obrazuje moje ostatnie tygodnie ಠ⁠﹏⁠ಠ 

Po prawie (xD) udanej wycieczce dookoła Tatr, Szkodnika ruszyłem tylko z sypialni do dużego pokoju w celu wyczyszczenia gripów. Znaczy to Magda czyściła :D 

Jak ma stać i się kurzyć to niech choć ładnie wygląda :P. Dziesięć metrów do dystansu rocznego to zawsze coś heh. 

Nawet bym tego nie pisał, ale nie wiem czy będzie mi się chciało dalej prowadzić BeeSa (o tym później) i może to być ostatnia okazja żeby przemycić produkcję Szpilberga ᕙ⁠ ⁠(⁠°⁠ ⁠~⁠ ⁠°⁠ ⁠~⁠). Nigdy tak łatwego podsumowania miesiąca chyba nie miałem. Proszę ^⁠_⁠^ 

Mój udział (rowerowy oczywiście) zakończył się po ośmiu i pół minutach filmiku, na takim oto śladzie ... 

... ale to już przecież wiecie. 

Maj butnie? Pierw na dwóch nogach ... 

... potem trzech ... 

... a docelowo na czterech ಠ⁠ ⁠೧⁠ ⁠ಠ 

STATYSTYKI BYŁY NIEUBŁAGANE => 

=> czyli klasyczny kibel ¯⁠\⁠_⁠ಠ⁠_⁠ಠ⁠_⁠/⁠¯ 


Jazdy po lekarzach (dzięki Marzena jeszcze raz!!) ... 

... grill na Brynowie, leżing, małocorobing, oglądanie awansu GieKSy do ekstraklasy, rehabilitacja w której to ... 

... kotek próbował pomagać heh.

Co do kotka jeszcze to jak Pancio sobie wyleczył ostatniego ząbka ... 

... to Pchła postanowiła sobie złamać kła. Maj idealny ಠ⁠ ⁠೧⁠ ⁠ಠ

Pęknięcie rzepki co prawda się zakleja ... 


(BTW: pan doktor :D) 


... ale (dopiero!!) w ostatni czwartek dowiedziałem się, że to nie jest największym problemem. Naderwał się przyczep mięśniowy co spowoduje kolejne L4 na długości od czterech do sześciu tygodni. Jak jest niefajnie dowiem się dopiero ... 

... na wizycie w poniedziałek. 

Mogę więc już podsumować rowerowy czerwiec => 0km.

Obojętne ile będzie trwało L4, rehabilitacja takiego czegoś to około 6 tygodni. Mogę więc już podsumować rowerowy lipiec => 0km. 

Z plusów to na pewno fakt, że wątroba odpoczęła na antybiotykach. Z minusów cała reszta. Mega szkoda takiej pogody ಠ⁠﹏⁠ಠ. Nic się jednak nie zrobi, trzeba się wykurować!! A pisać to w sumie nie trzeba - BeeS i tak już dawno temu umarł. Dobrze poinformowani wiedzą że to i tak jest mój ostatni BeeS w życiu ... 

Polecam filmik i wyjazdu nie żałuję, bo był super! To ja jestem ciamajda. xD 

============ 
No tak będzie xDDD 



Kategoria Inne

Objazd (no prawie xD) Tatr 3/3 => Kieżmark - Śtrba

  • DST 37.59km
  • Czas 02:24
  • VAVG 15.66km/h
  • Sprzęt Szkodnik
  • Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 3 maja 2024 | dodano: 09.05.2024


Powitałka już z dnia czwartego, ale humor miałem tego dnia podobny do niej ¯⁠⁠(⁠°⁠_⁠o⁠)⁠/⁠¯ 

Trzeci dzień muszę jednak zacząć odpisywać od końcówki dnia drugiego. Wieczorem jedliśmy z Magdą sałatkę z trochę przejrzałym pomidorem ... 

... ale wieczorne atrakcję żołądkowe załatwiła mi pewnie ta konserwa z polskiego sklepu. Rano w sumie brzuch już nie bolał, ale za to bolały krzyże =⁠_⁠=. Pierwszego dnia łóżka były mięciutkie, a te tutaj, no bez komentarza jak dla mnie ಠ⁠ω⁠ಠ. Równie dobrze mogłem wziąć pościel i iść się wyspać przed nocleg xD


Tia, pobudka? A jak 05:30 - dziękuję ci organizmie :P. Wstrzymałem trochę wstanie, ale jak zobaczyłem że w łóżku obok śpi tylko Marzena, to zacząłem kombinować z finalną pobudką. A tu nagle słyszę głosu Łukasza (wspólna sypialnia), bo Marzena w nocy się przeniosła do drugiego pokoju xDDD  

No dobra wstałem, za oknem na naszych słowackich Malediwach (nieczynny jeszcze w tym roku basen miejski xD) zza chmur zaczyna wyłaniać się słońce. Leniwie, co rozumiałem :P. Śniadanie, ogarnięcie się, pożegnanie się z Magdą (też chyba doceniła komfort łóżka) i rura przez pierw miasto ... 



... a potem już mega klimat z Tatrami naprzeciwko nas ʘ⁠‿⁠ʘ 






Fajny chłodek od rzeczki gratis, bezwietrznie, nudno jak na plotku ...

... atrakcja(?????) ...


... dłuższy pitt - stop, ocena sytuacji i kulamy się dalej ... już z kontuzją ರ⁠╭⁠╮⁠ರ 

O tym odcinku tylko wspomnę, no ale był beznadziejny, a do tego częściowo remontowany :/ 

Muszę też napisać, że Słowaccy kierowcy są o wiele lepsi niż ci nasi - grzecznie czekali aż przejedziemy, nie trąbili, a jeden nawet mnie wpuścił przed siebie. Toż to szok ⊙⁠.⁠☉ 

No i dojechaliśmy do Popradu. Też średnie miasto, niby ze ścieżkami, ale podstawowym zadaniem było z niego uciec heh 



Skubane jeszcze na końcu nas zaskoczyło (jednym z miliona) remontem mostu i kicaniem z DDR-ki na DDR -kę przez ulicę. A potem ... pitt - stop decydujący czy jedziemy dalej czy ogarniamy szpital w Popradzie. Już nie puchło i ogólnie mega źle nie było => to jedziemy ᕙ⁠ ⁠(⁠°⁠ ⁠~⁠ ⁠°⁠ ⁠~⁠)


Do tego tereny (jak będzie widać poniżej) były w miarę płaskie, bólu nie czułem praktyczne wcale (ino dyskomfort), wszystko w nodze działało, ale i tak meeeeeega spokojnie kulaliśmy się do przodu (⁠•⁠‿⁠•⁠). Po takich oto terenach: 








Kolejny pitt - stop kontrolny miał być za trochę za ponad 10km, na oblewanie okrągłych cyferek. I oczywiście z tego wszystkiego przestrzeliłem :P 


Chwila przerwy, chłodna głowa, i już wiedziałem że być może i bym przejechał (+ cześć wepchał) całość, ale nie było sensu hamować Łukasza tempem na poziomie 14-15km/h. Kolega się tylko spytał czy dałbym radę przekręcić jeszcze 8km żeby dziewczyny miały lepszy dojazd do mnie. No oki ◉⁠‿⁠◉ 



To powyżej to był już wypych miasta Śtrba. Tamże sympatyczna wizyta w sklepie i mogłem już praktycznie zakończyć jazdę xD. Łukasz pomknął w siną dal (upewniwszy się oczywiście że sobie poradzę), a ja na miejsce spotkania ^⁠_⁠^. Nie najgorzej wyszło bo dziewczyny robiły sobie rundkę wokół Szczyrbskiego Jeziora ...

... czyli miały (co było ustalone wcześniej) do mnie jakieś 15-20 minut jazdy autem ;]

Miało być przeważnie płasko - nie było. Czasu (ani chęci) na dokulanie się na dworzec kolejowy też nie, ale czas na piwko i malutkie co nieco (na parkingu, koło cmentarza) już był :P 

No to na nocleg ᕙ⁠ ⁠(⁠°⁠ ⁠~⁠ ⁠°⁠ ⁠~⁠) 




Dziś finalnie ujechałem ino tyle ...

... a ogólnie tyle :(


Na noclegu zjawiamy się praktycznie w tej samej chwili co Łukasz (ponoć mega długi odcinek zjazdowy był chwilę po tym jak odpuściłem), zameldowanie się, i jazda do sklepu + lekarena (apteki) po rzeczy potrzebne. Z plusów wieczorny grill ... 

... z minusów poranna noga -⁠ᄒ⁠ᴥ⁠ᄒ⁠- 


Łukasz oczywiście dokręcił całość => gratulacje :)))






>>>>>> TU ZAREZERWUJEMY MIEJSCE NA FILMIK (⁠ʘ⁠ᴗ⁠ʘ) <<<<<<<<


Ostatniego dnia kolega wyjechał jakoś po 7:00, ja wstałem chwilę po nim i gapiłem się w góry, później wstała Magda, na końcu Marzena :). Pakowanie się, śniadanko i chwilę po godzinie 10:00 (z komplikacjami katowickimi xD) ruszyliśmy na wspólne spotkanie w środowym punkcie początkowym. Do domu Kropkował już Łukasz ʘ⁠‿⁠ʘ. On też pomagał Magdzie wnieść bagaże na chatę i z tego co słyszałem Pchła się oburzyła :D 

Nie ten chłop chyba => ten ze stanem zapalnym lepszy i cieplejszy :DDDDDDD


W sumie to opuchlizna zaczęła schodzić mi już w sobotę, może ktoś zauważył parę zdjęć powyżej że zaczął się robić siniak, ale po L4 do przechodni i tak musiałem iść. Wsio oki, lekarz od giry umówiony na 27.05 tego roku(!!!!) i do domku. Jeszcze byłem w Żabce, Biedronce i nagle telefon z przychodni że mam przyjechać po zdjęcie RTG bo jest podejrzenie złamania rzepki ಠ⁠﹏⁠ಠ.

Aż tak źle jednak nie było ;)))))


Dzięki uprzejmości Marzeny wylądowałem na półtorej godziny w szpitalu w Murckach. Tamże ściąganie 90ml krwi z kolana i jego okolic, EKG stawu kolanowego, kontrola wiązadeł i ścięgien i wyszło chyba okej.

Jeszcze w przyszły poniedziałek kontrola i doktor musi ino potwierdzić że mam rzepkę dwudzielną, a nie złamaną. Ogólnie to jednak nie polecam ;) 

Przynajmniej kot towarzysko nadrabia ... albo i nie ;)))


Podziękował wszystkim za wyjazd i towarzystwo - ja tam i tak twierdzę że było mega fajnie (⁠✷⁠‿⁠✷⁠). A resztę pętli się dokręci :P 

=================
Wracam, oby jak najszybciej ... bo już krzyże od tego leżenia mnie bolą ...


... :PPPPPPPP


Kategoria Rower

Objazd (no prawie xD) Tatr 2/3 => Nowy Targ - Kieżmark

  • DST 84.22km
  • Czas 04:48
  • VAVG 17.55km/h
  • VMAX 57.50km/h
  • Sprzęt Szkodnik
  • Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 2 maja 2024 | dodano: 08.05.2024


Choć w sumie źle ¯⁠⁠\(⁠°⁠_⁠o⁠)⁠/⁠¯ 

Bo do jazdy było nas dwóch heh :P. Nie chciało się, łóżko było ogromne i miękkie, kwatera super ... to tym bardziej się nie chciało ಠ⁠﹏⁠ಠ. Obrazek po lewej jednak motywował ;) 

Nie ma to jak urlop w czwartek, problem w tym, że jak się pracuje niecałe dwadzieścia lat na jedną zmianę to organizmu to nie obchodzi xD. Pobudka o 05:20!! Wstawaj do roboty leniu :P.

Poleżałem, nadrobiłem BeeSy i usłyszałem że na dole ktoś się trzaska ʘ⁠‿⁠ʘ. Tak, to oczywiście był Łukasz i jak zaplanowaliśmy pobudkę na 7:00 rano (i wyjazd na 8:00), to wstaliśmy w okolicach szóstej i na spokojnie ruszyliśmy pół godziny przed założoną godziną ^⁠_⁠^ 

Jeszcze przed śniadaniem zrobiłem kontrolę pogody na zewnątrz w długich spodniach, ale było komfortowo :]. No to krótkie spodenki!! Do tego oczywiście koszulka, polar, kurtka i opaska na uszy :DDD. Ciągle jestem ciepłolubny :P

Ruszamy i (nawet mając w głowie dzisiejsze podjazdy) największy gnój. Nazywał się on Nowy Targ heh


Korki, kostka na chodnikach, światła, trochę gubienia się, ale udało się wydostać na genialny (paro kilometrowy) odcinek szutrowy ◉⁠‿⁠◉ 

Częściowo już przejechaliśmy go o tutaj ^⁠_⁠^ 

No to kierunek Kacwin ←⁠(⁠*⁠꒪⁠ヮ⁠꒪⁠*⁠) 

Szpilberg ogarnia relacje, a my dalej :) 

Asfaltowo przejeżdżamy Gronków (granica wsi centralnie w polu XD), Nową Białą, (dziurawe jak ser szwajcarski) Krempachy i polami docieramy na szczyt pierwszego większego dziś podjazdu gdzie następuje drugi pitt - stop (⁠.⁠ ⁠❛⁠ ⁠ᴗ⁠ ⁠❛⁠.⁠) 

W tym momencie też dziewczyny wstały i zaczęły realizować swój plan. A my swój ¯⁠⁠\_⁠(⁠ツ⁠)⁠_⁠/⁠¯ 

Podjazdy ...



... widoczki ...

... zjazdy :)


Tego nie brakowało:)))))

Owieczek też nie zabrakło :P


One już były zobaczone po zakupach w sklepie w miejscowości Łapsze Niżne ʘ⁠‿⁠ʘ. Swojskim "dej mnie tego syra, ale by dobry był!!" takim :D

Zrobiło się stromo, trochę ciężko na plecach, ale nie było co ryzykować bo bez nawodnienia i prowiantu byśmy licho wyglądali ;). Nie ryzykowaliśmy z Kacwinem żeby nie zostać z niczym ;) 

My więc pod górkę (dzięki Łukasz za wyrozumiałość), a dziewczyny dojeżdżały do swojego planu pieszego - o tu gdzieś ʘ⁠‿⁠ʘ 


To może (skoro już patrzyliśmy na nie z góry, z wysokości około 700m nad poziomem morza) słówko o nich ;). Trochę narzekały na rowerzystów (hehehe) ale ponad 10km wydreptały po VELO DUNAJEC w okolicach Czerwonego Klasztoru na Słowacji ^⁠_⁠^ 



Tam też kręciliśmy rowerami dwa sezony temu upppps (⁠✿⁠^⁠‿⁠^⁠)

Wracamy trochę wyżej, ale u nas to już w sumie niżej => czyli zjazd do Kacwina ... 

... i samo miasteczko 。⁠◕⁠‿⁠◕⁠。.

Sklepów czynnych oczywiście były ... ze trzy heh ;). Czynna była również atrakcja na granicy czyli wodospad ⊙⁠.⁠☉. Po zimowym na Islandii jednak wrażenia nie zrobił :D 


No i nazot na Słowacji :]


I był zapomniał (⁠・ั⁠ω⁠・ั⁠). Czy wiało? Tak, cały czas mocno po ryjku ತ⁠_⁠ʖ⁠ತ. Miało się to zmienić dopiero jutro. O tym jednak => tak, w części trzeciej :P 

Udało się dojechać do takiej (dłuuuuugiej) wioski, po której nastąpił popas, chwila przerwy i ... 


... ten obiecany najgorszy odcinek całego wyjazdu -⁠ᄒ⁠ᴥ⁠ᄒ⁠- 

W sumie to nie był tragiczny, "wjechanie" pół kilometra w linii prostej do góry zajęło nam 70 minut <⁠(⁠ ̄⁠︶⁠ ̄⁠)⁠> 





Choć ja troszeczkę oszukiwałem hehe ;)

Zjazd króciutki, ale za to mega szybki. Ogólnie to dnia dzisiejszego ponad 50 km/h jechałem chyba milion razy. Tu też - oczywiście z zachowaniem bezpieczeństwa (⁠.⁠ ⁠❛⁠ ⁠ᴗ⁠ ⁠❛⁠.⁠). Na zakrętach niejednokrotnie (tu i wcześniej) pojawiał się piach i kamyczki ಠ⁠ω⁠ಠ 

Mandatu jednak nie dostałem :P 


Dobrze że udało się wyhamować bo byśmy w Tatry walnęli :DDD


Następnie zjazd przez Zdiar ...



... po nim pitt - stop, trochę ujechać ...






... do ostatniego już postoju (staw Bełensky yyy RYBNIK :D) z kaczuchami :DD 


Końcówka to już bardziej podziwianie widoków niż jazda ...





... i przez obrzeża Centrum na nocleg w miejscowości Kezmarok :)


Nocleg zdecydowanie gorszy niż dnia pierwszego, ale o wiele lepszy niż zakładaliśmy ʘ⁠‿⁠ʘ. Trochę strach było ino o rowery bo stały na korytarzu pfff. A tam do wyboru ciapaci albo Ukraina xD. Na całe szczęście drzwi były zamykane na noc, ale na samym początku nie było to takie oczywiste ;) 

Zahaczyliśmy jeszcze o Lidla ... gdzie ostatecznie stwierdzam że "nasza" Ukraina to nic w porównaniu do tych brudasów z Bollywood ತ⁠_⁠ʖ⁠ತ. A fuj! Tragedia!! ಠಿ⁠_⁠ಠ 

Dzięki Łukasz po raz kolejny! To był chyba wyjazd, w którym zrobiłem najwięcej przewyższenia w historii. I ... przeżyłem (⁠✷⁠‿⁠✷⁠). Opalanie było gratis, tak samo jak dnia pierwszego :D 

I jeszcze trasa: 


============ 
Zbliżamy się nieuchronnie do dnia trzeciego. I potwierdzam => z siodełkiem lepiej, a jak się jeszcze na nim siedzi ... to w ogóle najlepiej :DDD



Kategoria Rower

Objazd (no prawie xD) Tatr 1/3 => Oravský Podzámok - Nowy Targ

  • DST 71.63km
  • Czas 03:43
  • VAVG 19.27km/h
  • Sprzęt Szkodnik
  • Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 1 maja 2024 | dodano: 07.05.2024


Prawie się udało, prawie xD. Zwłaszcza że jak Łukasz opowiadał, to tą gorszą część miałem za sobą. To co będę na łatwiznę szedł ¯⁠\⁠_⁠(⁠ツ⁠)⁠_⁠/⁠¯ :D. O tym jednak szerzej w części ostatniej. A teraz, skoro już (w niedzielę) się nawkurzałem, L4 (w poniedziałek) załatwiłem, szpital odwiedziłem, w sumie farta zaliczyłem, ortezę założyłem, aptekę odwiedziłem, w sklepie byłem (uffff), Magdę do pracy wyprawiłem, kotka ułożyłem, popcorn usmażyłem ...


... to można coś popisać :P 

BTW: no tak xD 



Geneza w sumie ciągła się od bardzo dawna. Łukasz już nie pamiętam kiedy zaczął mi mówić o planie objechania naszych (i słowackich) wysokich górek ◉⁠‿⁠◉. Pamiętając jednak wyjazd na Szaflary, dość średnio podchodziłem do tego tematu ze względu na podjazdy -⁠ᄒ⁠ᴥ⁠ᄒ⁠-. No ale namówił heh. Zresztą nawet nie musiał za bardzo namawiać bo na jesienny, coroczny wyjazd rowerowy szans w tym roku nie ma żadnych. Kolega będzie wtedy inny bolid prowadził :D. Ostatecznie potwierdziłem chęć wyjazdu w chwili kiedy na niego zdecydowały się również Marzena i Magda ʘ⁠‿⁠ʘ. W razie "W", mogłem zawsze przywołać "kobiece TAXI" i olać jazdę rowerem. Finalnie ... jazdy nie olałem, ale i tak Kropkowe SOS się przydało :\. O tym jednak? => tak, w części trzeciej :P 

Pierwszy maja, rześki poranek ...

... i już o 06:30 pod moim blokiem melduje się sam Łukasz w celu zamontowania bagażnika na rowery. Oczywiście z komplikacjami heh. Najlepsze było to, że jak wszystko było picuś glancuś ... to zauważyliśmy że bagażnik nie jest domknięty xD. Faaajnie ←⁠_⁠←. To od nowa (już sprawnie), Magda na pokład, tanksztela (plus kontrola konstrukcji), myjnia, jazda po sąsiadkę i bagaże (plus kolejna kontrola konstrukcji) i ruuuura ... 

... ta ⟵⁠(⁠o⁠_⁠O⁠). Jasne heh :P 

Jakoś jednak te niecałe trzy godziny jazdy spłynęły, udało mi się wszystko (i wszystkich :D) dowieźć w jednym kawałku i zameldować w słowackiej miejscowości Oravsky Podzamok. Był też tam dupny zamek, co oznaczało jedno => całą masę płatnych parkingów. Takich nie potrzebowaliśmy - woleliśmy ten darmowy przy PKP :P 

Rozpakowywanie, reorganizacja, oglądanie ciekawego pociągu ... 

... i dziewczyny do auta (data z chińskiego dingdonga czyli: miesiąc-dzień-rok => godzina 12:58 po południu xD) ... 

... a my na rowery - cel: Nowy Targ ᕙ⁠(⁠⇀⁠‸⁠↼⁠‶⁠)⁠ᕗ.




Rzeka Orava w pobliżu której jechaliśmy dość długi odcinek ʘ⁠‿⁠ʘ 

Odcinek, ale za to jaki!! ᕙ⁠ ⁠(⁠°⁠ ⁠~⁠ ⁠°⁠ ⁠~⁠) 








W czasie kiedy mi nim jechaliśmy (wuchta mijanek na wąskich duktach) dziewczyny sobie dreptały (6km) na takie oto coś ...

... z takimi na przykład atrakcjami :]


Wracamy do nas jednak :)
Miasto (Podbiel) ...

... atrakcję ...



... jeszcze trochę klimatycznej Oravy ...





... i miasto :)


Kontuzja pewno zahamuję nowe wpisy to choć nie muszę oszczędzać na transferze na zdjęcia :P.
No to ekipa wyjazdowa ...


... ta brzydsza cześć oczywiście :PPPPPP

Dobra - ostatnie słowackie miasto na dziś czyli: Trstena:



Ogólnie mega mi się one podobało. Pośrodku niczego, ludzie w ogródkach piwnych z napojem bogów w ręku, zapach klasycznych zapiekanek, no ale trzeba było kręcić dalej ¯⁠\⁠_⁠(⁠ツ⁠)⁠_⁠/⁠¯ 

Praktycznie od samego początku rowerzystów była cała masa. Pierwszy dzień maja to jednak święto międzynarodowe i wolne dla wszystkich większości. Ludzie korzystali, tak samo jak my, z na przykład takiej mega fajnej DDR-ki (⁠◍⁠•⁠ᴗ⁠•⁠◍⁠)⁠❤ 

Podjazd, ale ino jakiś 1-2%. Ino że na długości 15km ಠ⁠﹏⁠ಠ. To jeszcze przecież nic. Wiatr to było to, co mnie niszczyło xD. Mocny, po ryjku, ciągle delikatnie pod górkę, wymijanie, przepuszczanie ... a w około praktycznie żadnego drzewa xD 




Zmęczyło się jednak to rowerówka ←⁠(⁠*⁠꒪⁠ヮ⁠꒪⁠*⁠) 


Chwilę po tym zdjęciu zameldowaliśmy się w kraju, w ojczyźnie ... 


BTW: no tak heh ;) 


... co zresztą widać na poniższym zdjęciu :D 


Później jeszcze odbiliśmy jak kiedyś na Czarny Dunajec do sklepu z płazem w logo po zaopatrzenie i na ostatni postój tematyczny heh ;) 



Po nim zostało nam tylko jakieś 8km ... 

... 

... do noclegu 〜⁠(⁠꒪⁠꒳⁠꒪⁠)⁠〜 

Kropka (jak widać) już czekała, tak samo jak dziewczyny. One jeszcze zrobimy sobie spacerek (trzy kilometrowy) do i z lasku przy domostwie, ale to nie mam zdjęć od Marzeny, a Magda nic nie robiła na tej "atrakcji" :P 

Mam za to mapka (mapki) z dnia dzisiejszego ... 


... i szybkie podsumowanie. Jak na warunki wietrzne, start chwilę przed godziną 13:00, no to całkiem dobrze żeśmy to ogarnęli. Miły dzionek w sympatycznym towarzystwie! Oczywiście mam na myśli cały dzień ;) 

============ 
Końcówka to już plan prosty ... 

... i do kolejnego odcinka :PPP 


Kategoria Rower