Lapec prowadzi tutaj blog rowerowy

Rowerowo-górski blog cyniczno-ironiczny

Morski urlop czas start - Prolog

  • DST 5.52km
  • Czas 00:16
  • VAVG 20.70km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 11 października 2017 | dodano: 12.10.2017



W końcu urlop :) choć wiadomo że nie mogło się odbyć bez gonitwy która trwała w sumie trzy dni xD
Wszystko przez prośbę mojego Kierownika który 20-go wyprawia dla naszego skromnego działu 50-te urodziny. Szkoda ino że powiedział mi to dopiero jak mu urlop od 16-go dawałem do podpisu xD Szybka wymiana telefonów i smsów z Łukaszem który już zaklepał siebie wolne między 18-tym a 20-tym i na całe szczęście ku uciesze mojego Kierasa udało mu się pozamieniać te dni. Dzięki jeszcze raz!! :)

Szkopuł w tym że zostało nam trochę ponad 3 dni do odjazdu a każdy miał swoje zobowiązania i oboje przecież normalnie pracowaliśmy. U mnie wiadomo babuszka gdzie trzeba było się mocno napocić coby przeżyła te 6 dni bez wnuka => panika choćbym na rok do woja szedł :D Finalnie zakupy porobione, mieszkanie ogarnięte, rowery naprawione, części dokupione i nic ino jechać. No ale żeby nie było za kolorowo po tych szalonych dniach trzeba było jeszcze... jakoś dojechać nad te morze xD Pal licho nas, kłopot był z rowerami. Polski Bus a i owszem (to była najlepsza, najszybsza i mocno najtańsza możliwość) bierze rowery za "bóg zapłać" no ale musi być miejsce w luku bagażowym, pociąg hmm przesiadka Częstochowa lub Wrocław / Poznań do wyboru. Trzecia możliwość to był transport autem ale to wiadomo ostateczność.

Nastał czwartek i jazda do pracy a po niej znów w biegu pierw na obiad później dopakowanie i jazda na spotkanie z Łukaszem. Na zbiórce meldujemy się niecałe półtorej godziny przed odjazdem. Demontaż pedałów, owijanie Krossiwa jak cukierka i nerwowe odliczanie czy wpuści czy nie wpuści. WPUŚCIŁ juhu. Pozdro z Polskiego Busa :-)

Fotki za duże kśiołomi robi więc później dodam (-:

EDIT: Ooooo jedno się udało ;-)
Cukierki w transporcie heh

============================================
Jak nie chwycę jakiegoś kompa to raczej do środy ;)
A puki co czytającym życzę co poniżej ;)



DPD 29/2017

  • DST 25.39km
  • Czas 01:13
  • VAVG 20.87km/h
  • Sprzęt Krossiwo
  • Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 9 października 2017 | dodano: 09.10.2017



Po sobotniej deszczowej przejażdżce przyszła niedziela która ... była jeszcze bardziej deszczowa. Wykorzystałem ją więc na leżenie w wyrze do 17.15 (:D) a później do Janiola na mecza ;] Mecz zakończył się wynikiem zadowalającym no ale na świętowanie nie było za bardzo okazji bo Daga już mocno w stanie błogosławionym a i mi się zachciało rano DPD => okienko pogodowe to trzeba wykorzystać :) W sumie jedno drugiemu nie przeczy ale smerfy lubią po takich szpilach stać i czaić się na pieniądze podatników którzy za bardzo świętowali dzień wcześniej więc ryzykować nie było sensu ;)

A co wyjazdu to poranek po ciemku, w parku Kościuszki prawie byłem osobą która pomogła w samobójstwie wiewiórki znudzonej życiem (wyhamowałem) "nafukałem" na Panią w ćmikarni i dojechałem do Szopienic. Spieszę z wyjaśnieniem: Pani w kiosku sobie w najlepsze rozmawia przez telefon a ja niedobry ( po ok 90 sekundach czekania ) ośmieliłem się zapukać w szybkę, chamstwo w czystej postaci normalnie. 

Powrót już bez przygód przez Zawodzie, D3S i ul. Kępową.
Fotek i trasy brak bo nic nowego a poza tym oszczędzam na urlop :-P
Oby było z czego wrzucać bo pogoda jest taka jak widać xD 
==============================
Przypomnę ino że mamy sezon grypowy :P


Kategoria Rower

Wesoła, hałda Murcki

  • DST 51.17km
  • Czas 02:24
  • VAVG 21.32km/h
  • Sprzęt Krossiwo
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 7 października 2017 | dodano: 08.10.2017



Minął tydzień, dość nudny tydzień choć na plus ponieważ w końcu udało się znaleźć czas na ogarnięcie piwnicy u babuszki yyy u mnie :-) A tak poza tym to bez żalu bo pogoda istnie w klimatach HWDP(og) i nie licząc środy gdzie jeszcze szło coś pokręcić to można było się na spokojnie zająć zarabianiem pieniążków, wizytami na Piotrowicach i ogólnym obijaniem się w wolnych chwilach :) Jedyną rzeczą zrobioną z myślą o mojej kondycji rowerowej było czwartkowe planowanie weekendu. Diobeł (w sobotę) był zajęty sprawami rodzinnymi no ale Grzegorz i Łukasz - otwarci na propozycję. Ok, o ile pogoda pozwoli (a dokładnie wiemy że ponownie jak rok temu pogoda się buntuje niczym Macierewicz pytany o Smoleńsk) to kręcimy na Dziećkowice i dokładamy do tego Łysinę w Bieruniu i Tychy. W sumie ok 80km więc miło ;]

Piątkowy ICM już wskazuję żebyśmy się nie wygłupiali i pod kocykiem zostali joł. No ale są okienka pogodowe, do tego koledzy twardo jadą więc co mi pozostaję?:) Również twardo wyruszam w deszczu na garaż. Zmieniłem ino buty na nieprzemakalne, kask na czapkę, rękawiczki na takie z palcami i dołożyłem se pas na nerki heh => zmiany kosmetyczne :-D A jeszcze kaleson bieliznę termoaktywną miałem z zapasie w plecaku. Tak ubrany doszedłem na Stromą gdzie przeczekałem oberwanie chmury, odpaliłem maszynę i .... po 140m byłem już pod wiatą KZK GOP bo lało. Koledzy dalej twardo, do tego Grzegorz już czekał na Zawodziu pod mostem. Ehhh komu w drogę temu trampki i z prysznicem spod kół na twarzy (przestało padać z nieba przynajmniej) dojeżdżam do miejsca spotkania gdzie zaczęły się dylematy. A no żeby nie było że zapomniałem o Łukaszu który zrobił nawrót z Brzezinki to nie, nie zapomniałem :D

Na Zawodziu chwila rozmów o sensie istnienia (i w sumie kręcenia) i po ćmiku decydujemy się odwiedzić kolegę u niego na Wesołej. I tak w pogodzie jak to się mówi chujowej ale stabilnej poprzez Giszowiec dojeżdżamy do garażu Łukasza gdzie soczek i ... zaczęło świecić słońce. A że Łukasz uparty i pazerny na choć 30km więc stwierdziliśmy że chociaż Hałdę ogarniemy :-) Na Murcki dojeżdżamy gruntowo oglądając jeszcze po drodze dokonania kolegi Ksawerego i mogliśmy sobie zrobić półgodzinną przerwę na katowickim Giewoncie heh. Przerwę z której skorzystali z niej wszyscy prócz endo które wciąż dzielnie liczyło :-D

Po wietrznym przystanku gdzie o dziwo nawet górki się pokazały zaczęło kropić więc ucieczka najszybszą drogą przez Cegielnie na garaż. Jakieś 8km więc względnie blisko, każdy już czuł piwo :D No ale pogoda (HWDP) standardowo na końcu Ziołowej (ok 3,5km do garażu) zaświeciła nam słońce i praktycznie bezchmurne niebo. Szkoda wracać więc okręcam jeszcze ekipę przez Piotrowice i Zarzecze do Kamionki. A skoro Kamionka to KFC gdzie popas i karmienie frytką wróbelka który za nic miał ze pałaszujemy jego kolegów :-D Co lepsze zawołał swoich ziomków w celu w sumie nie wpierdolu (który braliśmy pod uwagę) ino układu my - wam życie a wy nam frytkę :-D Ptaszki poleciały konsumować łup a my do bazy. I lunęło xD No ale jak to dziś przez cały dzień ino chwilowo i pozostałą część trasy wiodącej przez Akademiki i Kokociniec udaje się już po suchemu ogarnąć.

Na garażu piwo i lunęło - jak rany co za durna pogoda, choć tym razem chociaż pod dachem :-) Po ok pół godzinie kolejne okienko i moi compadres (w słonku) do domów a ja na myjnie i do siostry :-)

U siostry miał być grill no ale pogoda standardowo dziś miała inne plany i żywy ogień zastąpił piekarnik heh. I tak pojadłem więc luz :-)
=============================
Trasa tym razem tak, średnia ino zaniżona o czym pisałem => https://www.relive.cc/view/e1014028507
Fotki:
Gościnnie na innym garażu, trochę dziwnie :D
W tle wiadomo :)


Przeszkody heh


A to zdjęcie w klimacie wylądowało u mnie na fonie na tapecie :) Bym na Facebooka wrzucił no ale pewno by się parę osób znalazło którym by się "mój stojak" nie spodobał ...

... choć w sumie po wczorajszych doniesieniach nie wiem co myśleć :P

Samojebka na górce Grzegorza aparatem => od razu widać który ma refleks i zdążył schować :D

Beskid Niski w tle i powód naszej ucieczki xD

Końcówka leśna
odcinek Owsiana - Śląska


Garaż => różnica czasowa między jednym a drugim zdjęciem to około 30 minut - norma dziś xD


Krossiwo umyte bo aż szkoda było patrzeć na nie ;)
Do następnego ;]
=================================================================
=================================================================
Oddawać takie temperatury!!!
A i omijać Toruń bo tam nie wiem czemu jakoś piekielnie :D


Kategoria Rower

Wisła w 90% na beztalenciu

  • DST 90.02km
  • Czas 04:21
  • VAVG 20.69km/h
  • Sprzęt Krossiwo
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 1 października 2017 | dodano: 03.10.2017
Uczestnicy



Wracamy do roweru ;] Po "Koparkach" nastąpił dzień biegania po aptekach w sprawach babuszkowych. Tego dnia miałem odpocząć a wyszło że zrobiłem błąd że nie włączyłem endo bo bym uzbierał niezłe kilometry dla chorych dzieci (xD), sobota Ojców i dziś miała być Wisła skisła która ... prawie skisła. Wszystko przez portfel który przypomniał sobie że lubi spać poza domem. Plus taki że było ino jedno miejsce gdzie mógł mi wypaść i na całe szczęście tym razem dziad grzecznie czekał na Pana (-: Jedna sprawa była wyjaśniona, druga jeszcze "wisiała" a konkretniej wynik na alkomacie który wyraźnie wskazywał że dziś powinienem się zająć hodowlą jedwabników a nie kręceniem :-D



Było "kapkę" powyżej 0,2 promila xD No ale ekipa czekała, do tego szlak wiedzie w większości (prócz początku) przez lasy więc w krzakach chyba stać nie będą. I oczywiście na skrzyżowaniu w Ligocie minąłem patrol który se pojechał w prawo (w stronę Akademików) więc ja pojechałem se prosto :D Nie będę kusił losu :) Przez takie oto dwie sytuację zaliczam obsuwę i zjawiam się na miejscu zbiórki około 45 minut spóźniony. Szkoda że ino Łukasza był na czas, ja wiadomo, Marcin ok 10 minut spóźnienia, Grzegorz koło 20 ... a najlepsze jest to że Łukasz miał najdalej :-D

Przyjechałem, chwila rozmowy i mogliśmy ruszać (peryferia + lasy) w stronę mostku na Podlesiu gdzie zimne bezalkoholowe trochę postawiło mnie na nogi i chwilowo rozwiązało problem :) Chwilowo bo ... ciągle miałem ok 80km do przejechania i zero weny. No ale kto Grzegorza zna ten zna i byłoby mi wypominane przez długi czas jak bym nie pojechał albo się wycofał heh. Tak więc gramolę się (w ciszy) za "wesołą" małomówną ekipą aż do okolic Kobióra gdzie owocowe i przystanek w środku lasu :) I tam puściło do końca i jak już wystartowałem to ... znów oglądałem plecy kolegów. Jednak o ile głowa odpoczęła to nogi ciągle nadawały się do pchania karuzeli xD Najgorsze jest to że nawet nie miałem co pomarudzić i ponarzekać bo moi koledzy zawsze byli paręnaście metrów przede mną. Wpadamy do Przyczyny i co? Pociąg? Powrót na kole nie wchodził w grę bo bym wykręcił jeszcze więcej niż planowo więc trzeba cisnąć dalej :) I tak poprzez tamę aż do słynnego baru gdzie wszystko puściło i można było w końcu normalne jechać ;-) W Skoczowie Grzesiek wygania mnie naprzód i już niezłym tempem ogarniamy Ustroń gdzie następują misje bankomat i popas. I o ile z bankomatem kłopotu nie było to jedzenie zasługuje na osobny akapit :-D

Magdzie Gessler by tam zwrotów zabrakło xD Ale od początku: wpadamy do sprawdzonej pizzerii i niestety dostajemy informację że na zamówienie czeka się około godziny ;/ Do pociągu (przedostatniego) zostało nam półtorej i do tego trzeba jeszcze 6km podjechać, średnio ale bystre oko Diobła dostrzegło po drugiej stronie ulicy bar "zapiekanka i kebab".

No kebab by też ogarnął temat :-) Szkopuł w tym że w kebabie ... nie było kebaba choć się kręcił xD Kolejny że w zapiekance z oscypkiem nie było oscypka i pani do tego nawet drobnych nie miała. Grzegorz i Marcin postawili na tortille (13zł) która ... no była mała ale ponoć niezła smakowo. Ja z Łukaszem natomiast poszliśmy w mięso i zamówiliśmy po burgerze (18zł) który i tak zjebali. Łukasz dostał serowego bez sera ale miał dwie górne części bułki. Ja natomiast dostałem dwie dolne i jakiś śmieszny sos ... a i ser dostałem który no nie był dobry xD Ogólnie gówno, czemu wy trujecie ludzi itp to za mało żeby ten szajs opisać. Plus za frytki belgijskie (ok 11 sztuk dostałem) i w sumie tyle, mocne 2/10 xD



Po wyjściu z lokalu który zasługuje przynajmniej na 15 gwiazdek Michelin został nam sześciokilometrowy odcinek spod PKP do... PKP heh. Niby szło wracać z Ustronia ale widząc ilość osób czekających i jadących poprzednim pociągiem i fakt że jednak byliśmy z czterema rowerami wyjścia raczej nie było. Do tego dużym plusem był fakt że z Głębiec do Obłaźca jednak nadal jeździ komunikacja zastępcza czyli wpadamy na początkową stacje :-) No ale żeby nie było kolorowo minusy też były: zaczęło pizgać a sił moim kompanom (dla odmiany) zostało na styk. Na cel dojeżdżamy (przed busikiem zastępczym) około 10 minut przed odjazdem więc bym czas na jakiegoś ćmika, pakowanie rumaków i piwo które tym razem udało się kupić wcześniej :-)

Co do drogi powrotnej to mega plus bo wyjątkowo kibel przyjechał :-) A w starym poczciwym EN-57 po a) wuchta placu "na zadku" i  po b) WC bez czujników :D I tak przy piwku, ćmiku i rozmowach te dwie godziny jazdy Zugiem minęły w oka mgnieniu i minimalnie spóźnieni (8 minut) docieramy ok 21.20 do Ligoty. Godzina młoda więc był jeszcze czas na pożegnanie piwo w dolinie Kłodnicy i każdy w swoją stronę. Dziś to ja byłem pod domem, Grzegorz i Marcin kolejno do Świętochłowic i Chorzowa a Łukasz ... do Murcek. Tym razem to on po tripie miał końcówkę na hulajnodze przez awarię xD

Weekend i wyjazd na plus, dobrze że się przemęczyłem :) Wiatr trochę pomęczył w środkowej części ale przeważnie bezwietrznie a temperatura pozwoliła nawet na chwilową jazdę w krótkich galotach sesese :)

PS: Co więcej dowiedziałem że trzeba z sikaniem (w plenerze) teraz uważać bo w naszym mądrym kraju panowie w niebieskim czyhają coby mandat wypisać, kwota takiej przyjemności ... 500zł xD
====================================
Trasa:

Lub Relive gdzie ładnie leśne odcinki widać => https://www.relive.cc/view/e1011047662 niestety za gibko dałem stwórz i fotki weszły - przeżyjecie :P
===========================
Fotki:

Kąsek naszej trasy, bez rowerzystów i innych pieszych/biegaczy - odcinki w Tychach, Pszczynie, Goczałkowicach i Ustroniu masakra przeludnione xD Każdy chwyta słonko puki może ;]

Ekipa w komplecie, za mnie krossiwo pozuje :P
Było "zagrożenie" że to jego ostatnia wycieczka ale koleś z OLX jakiś niemrawy.

Dobry sprzęt ale facet nie odpisuje, nie odbiera, odbiór z daleka, kij wie co z papierami, ogłoszenie na kolanie pisane i taki trochę "kot w worku" => olewam puki co. A wracając swoją drogą do krossiwa które Diobeł mi wycenia na około 700zł z czego ponad 450zł to były inwestycje w tym roku to raczej mi szkoda :) Pewno zmienię jak się trafi okazja ale Kross raczej zaparkuje lub w "8-ce" lub na początku garażu i se zrobię z niego zimówkę/zastępczy. Jak mam zarobić 250zł to wole żeby zardzewiał albo go po prostu zajadę do końca, czas pokaże ;]

Wracamy do wycieczki ;]

Pszczyna i szybka ucieczka - tym razem tu nie było pitt stopu.


Zbiornik Goczałkowicki

A tu już blisko ...

... bliżej i milej ...

i Skoczów artystycznie :)

I mój ulubiony odcinek :)
Choć pewnie fajniej by się od drugiej strony jechało - w relive widać że tu trzeba delikatnie cały czas podjeżdżać ...


Wisła przed Ustroniem :P

Korek z widokiem na Równice z Ustronia, po prawej nasze "bistro" i PKP Ustroń

Miała być Wisła i była :) Kij z tym że na samym początku skończyliśmy :P

===============================
======================================
Jeżeli chodzi o statystyki z września to nie zdążyłem zrobić zrzutu ale było coś ok 510km na kole, ten trip już się zalicza pod przyszły miesiąc :)


=====================================
Może przez to było cicho przez większość kręcenia xD


Kategoria Rower

Ojców potraktowany z buta

  • DST 15.80km
  • Kalorie 2218kcal
  • Aktywność Wędrówka
Sobota, 30 września 2017 | dodano: 03.10.2017


Jak to napisał Trollking "nowy pakiet zdjęć, można pisać" :) Ino miło by było jakby się znalazła dłuższa chwila na te pisanie heh. Dziś spróbuję ogarnąć Ojców a jutro dokończę Wisłę ... chyba ;)



I nastał ten moment gdzie dokończyliśmy plan rozpoczęty tu => http://lapec.bikestats.pl/1564899,Gora-Zborow-462m... Wyjazd Łukasza ino trochę go przesunął w czasie :-P
Wycieczkę rozpoczęliśmy o godzinie 9.15 i poprzez odbiór Siostry i Siostrzeńca mego dojeżdżamy jak zawsze sprawnie (pozdro kierowca i dzięki) do Ojcowskiego Parku Narodowego gdzie pierw misja pt: orzechy a później (idealnie pod Arje) spacer po okolicznych szlakach (-: Ogólnie pies już dobrze wie że jak się bagażnik otwiera to trzeba wskakiwać bo spacer się porządny szykuje :-D

W okolicach 11.30 startujemy więc od parkingu przed skrętem na Skałę ( obczajony podczas tej misji => http://lapec.bikestats.pl/1236493,OPN-okolice.html ) i w sumie tyle => mogę przestać pisać gdyż same fotki by chyba wystarczyły :D

Dobra tam :) coś nabazgram żeby pusto nie było heh. Tak więc pogoda była bardzo sympatyczna i na początek poszliśmy sobie leniwie szlakiem czerwonym gaworząc przy okazji. Następnie ogarniamy kąsek asfaltu coby dojść do perełki tripu czyli szlaku zielonego który jest MEGA godny polecenia! Szkoda ino że taki krótki (ok 3,5km), łagodny, w sumie nie za mocno wymagający odcinek a widokowo petarda :) Do tego fajnie się szło bo osób towarzyszących nam na ścieżce było optymalnie. W tym miejscu trzeba jednak zaznaczyć że plan był nieco inny bo miałem zamiar poskakać sobie trochę po skałkach na dziko (finalnie sztukę ino taką zrobiliśmy) ale sam szlak już był mega widokowy i urozmaicić go nie było trzeba (-: Jakoś szczególnie nie płakałem że dodam :D Następnie ponownie asfalt (ludzie się przy knajpach i barach znaleźli :D), trochę gruntu, kolejne pifka, parę widoczków kolejnych i ... mój zjazd na dupie :D No co? ślisko było a skrótu się nam zachciało :D Dobra tam takie "dzwony" bez obrażeń mogą być a my dalej asfaltem do auta gdzie rozpoczęliśmy misję pt: obiado - kolacja.

Pewne było to że musimy uciekać z Ojcowa bo to Park Narodowy. Padło na Rabsztyn i zamkowe klimaty z zaopatrzeniem (ponownie) w Biedronce w Olkuszu. No niestety klimaty zamkowe zostały zamienione na las w pobliżu gdyż zamek se liczy 25 zeta za plac pod ognisko więc raczej bez sensu xD Poogniskowali, popili (kto jak kto :P) pojedli kartofli i wusztów i misja Katowice ... podczas której trzeba się było ze trzy razy upewnić się czy jedzie z nam pies :-D Kolejny zdecydowany plus dla mojej rodzinki bo po takim dniu ma dwa dni spokoju z psimi spacerami hehehe. Arja miała zdecydowanie dość ;)

Dzień mocno na plus, szkoda ino braku orzechów .... które se zmarzły. Dobra pisać se można (dodam że ten BeeS opornie mi szedł) ale tu są fotki istotne :)
========================================================
Trasa główna:

+
1,42km w okolicach zamku i ogniska :) Już nie będę zaśmiecał wykazem ;]
=======================================
Fotki:

Na start wystartowali na górkę heh

Ochojec wolał zostać na dole i ... przynajmniej podrapany i pokuty nie był ;)

Arja natomiast olała skałki i wybrała Prądnik w którym schłodziła podwozie :D

Ogólnie nie najgorsze miejsce na urlop :)
Ino na chlebie (18zł za sztukę) można zbankrutować :D


Nabieramy wysokości więc malutka przerwa się należała :)

=======================

Odhaczone :P
A w dole widać bramę krakowską koło której jechałem w czerwcu => http://lapec.bikestats.pl/1585641,Peletonem-do-Kr...


Jesienne klimaty, w tle natomiast dolina Prądnika ;]

Widok (u góry) na nasz szlak :)
PS: Pies chlipnął chyba - komuś szczeniaka jak by co?:P


A to kusiło mocno ;)
Po prawej była opcja wejścia xD


Widok na wieś "przed dzwonem" heh.

Resztki zamku w Ojcowie widziane z drogi głównej

Zamek Rabsztyn


I ognisko => wuszt był trzeba powiedzieć taki se ale w sumie smakował, człowiek chyba głodny heh.
Ziemniaki i miejscówka zaś mega udane i przyjemniej tym razem z solą nie było problemu :-D


Kiedyś trzeba jeszcze na jaskinie pojechać ale to już na przyszły rok :) Jutro Wisła rowerowo.
==========================================
Tak to jest z tymi owczarkami :DDD


Kategoria Z Buta

Do trzech (Koparek) razy sztuka :-)

  • DST 82.80km
  • Czas 03:48
  • VAVG 21.79km/h
  • Sprzęt Krossiwo
  • Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 28 września 2017 | dodano: 29.09.2017



Lubie jak wsio idzie zgodnie z planem :-) choć nie, wróć. Plan był taki żeby Siostrę tam zabrać no ale mam chyba uzasadnione obawy że będzie mi ciężko Gochę do Sosnowca wyciągnąć :D Korzystając więc z pogody i dnia wolnego postanowiłem ogarnąć temat sam, dokładając do tego co nieco kilometrów i spróbować jazdy na tzw pałę wykorzystując do tego z sugestię kierownika i uderzyć na Jaworzno ulicą Nowochrzanowską ;]

Wyjazd o 6.20 rano, chwila w biurze coby nawodnić się kofeiną i wszamać puszkę z dobrociami i jazda przez Mysłowice do Jaworzna gdzie po paru wyjazdach udaje mi się dotrzeć do okolic Koparek. A tam po chwili jazdy terenem ... zaczynam się topić ehh cóż zrobić => trzeba uderzać na droga stronę. Plus tego ze tam mnie jeszcze nie widzieli :)

I chyba to tam będę teraz jeździł - bez błota, durnych ścian na podjazdach/zjazdach ino delikatny podjazd i wpadamy na mega sympatyczny widok który tam na zdjęciach pokaże (-: Niestety zmaściłem bo nic do picia procentowego nie zabrałem a na ławeczce owocowe by weszło przemiło ;)

Powrót również kombinowany i zamiast pojechać trasą nauczoną przez Filipa uderzyłem ma Środule i poprzez Osiedle Juliusz, Klimontów, Sosnowiec, Stawiki, Centrum Kato i Załęże docieram do bazy. Stówa by pękła spokojnie ale po co? Skoro słonko to dwa żubry na garażu i spokój :-D => a jeszcze się poleje bo ustawka w Katowicach z Łukaszem w celu pogadania z Polskim Busem i zorientowanie się co i jak w sprawie urlopu nad morzem :-)  Dokładając tego zapro z Poznania może się uda ten urlop dobrze ogarnąć heh. Ino teraz trzeba czekać na pogodę bo ponoć wiatry niespokojne tam (Władysławowo) są xD 

W sumie kręciło się nieźle (prócz ostaniach 4 kilometrów) więc Wisła powinna pyknąć bez kłopotu, zwłaszcza że pewno Grzegorz i Diobeł zadbają o nawodnienie i dość dobrą ilość pitt stopów :-D
PS: I na moje wyszło (pozdro Diobeł) trip z Brynowa trasą zwykłą to ok 60-65km a nie setka :-) Setkę to można na garażu zrobić po wyjeździe :-P
=========================================================
Koparki odhaczone za trzecim podejściem :) Szkoda że bez ogniska ale co się odwlecze to nie uciecze, w sobotę Ojców :)))
Trasa:
Fotki:
Kolejny poranek i kolejny miły wschód tym razem przy szybie Wilson ;]

Zdjęcia z drogi utwardzonej olałem, nic ciekawego :)
Zjazd z najwyższego punktu mojej dzisiejszej wycieczki - kamienie i piach czyli tańcowanie na gruntówce plus masaż tyłka w pakiecie :D


Awaria "kanalizacji" przed samym celem :D
Miejsce docelowe (ino z drugiej strony) zostało osiągnięte ;]


Na powrocie czyli Biała Przemsza niczym Wisła :D

Niespodzianka przed Kazimierzem i zmiana planów xD

Widok na "Żyletę" z parku Środula w Sosnowcu

A tu już Katowice i witamy pana/panią z miasta wiadomego, proszę się nie krępować i częstować ścieżką rowerową xD

Katowice rynek i nasuwa się pytanie po co jechać na urlop skoro można autobusem pod palmy podjechać? :D

To by było na tyle ;] Miesięczny pakiet zdjęć wykorzystany na maxa hehe
===============================================
Podpisuje się pod obrazkiem ;]


Kategoria Rower

DPD 28/2017

  • DST 25.40km
  • Czas 01:09
  • VAVG 22.09km/h
  • Sprzęt Krossiwo
  • Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 27 września 2017 | dodano: 28.09.2017



Taka radość że za drugim podejściem się udało linkę z przerzutki ogarnąć :D 
W poniedziałek w rowerowym "pocałowałem klamkę" z powodu inwentaryzacji a we wtorek już bez problemowo facet na Rolnej ogarnął temat i szło dziś pojechać do pracy. Dodatkowo se wyczyściłem napęd, pogoda była bardzo sympatyczna więc nawet nie wiem kiedy rano ogarnąłem Szopienice przez Zawodzie :) Powrót klasyką przez D3S i również nudy z budy gdzie jedyną dziwną sytuacją było podziękowanie awaryjnymi przez wyjeżdżającego z zatoczki kierowcę autobusu. Albo nowy albo pijany => https://www.youtube.com/watch?v=RAazexE50Rw nie wiem o co chodzi? :D

Jutro korzystając z dnia wolności może coś ambitniej pokręcę cobym nie padł na twarz na tej Wiśle ;)
================================
Poranny wschód słońca na Szopkach ;]

============================================================================
A po meczu sympatyzującego z Ruchem Naprzodu Janów z Tauron KH GKS Katowice (3-9) taka oto sytuacja :D

Nie wklejam już płaczu że miasto nie daje pieniążków na chorzowsko-katowicki klub bo bez sensu :D


Kategoria Rower

Stare, dobre? czasy :)

  • DST 63.21km
  • Czas 02:57
  • VAVG 21.43km/h
  • VMAX 53.56km/h
  • Sprzęt Krossiwo
  • Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 25 września 2017 | dodano: 25.09.2017
Uczestnicy


Tym razem powitałka zaobserwowana na żywo :D

Po ostatnich dwóch DPD nastały chwilę gdzie z nieba leciało czymś innym niż promieniami słonecznymi więc odpoczynek :) W środę natomiast ogarnąłem sprawy związane z babuszką w takim stopniu coby mieć względny spokój w piątek gdzie było okienko pogodowe i można było pomyśleć o wycieczce na Koparki w Jaworznie. I byłoby idealnie gdyby nie zbiorowy napływ propozycji i sugestii od ojca :-D Marcin są grzyby, Jedziemy na wieś? Yyy nie no cho na jeden dzień yyy nie ale są, duże ładne (tak, nie jadam grzybów xD) fajne lasy nooo yyy nie. No ale ... dobra co ty chcesz? No ... nie chce mi się autem jechać. W końcu jakiś konkret :D Ale OK 70 lat, rozumiem => urlop klepnięty i tyle było z mojego kręcenia :-D Wyjazd o 5.00 rano (kto mnie zna to wie jak lubię autem jeździć heh => zuooooo konieczne :-D) do Łopuszna w świętokrzyskim i jazda na 15km spacer łowiecki po lesie. 
Grzybnia taka że masakra: maślaki, kozaki, kanie i starsze szlachetne grzyby albo zostawały olane albo z buta dostawały :-D

Malutka relacja plus fotka części zbiorów :)
https://video.relive.cc/7967306001_endomondo_15061...
Podsumowując:
  • Około 33kg prawdziwka
  • 3 kg rydza - nie tego toruńskiego :P
  • Kilo kozaków
  • I jakieś 3 kg paści :P

W sumie to jak dobrze szanujący się Janusz powinienem za dobry pinionc opchnąć je w jakimś skupie :-D no ale człowiek gupi i łasy na komplementy to nadwyżkę się rozdało dobrym ludziom ^_^ Powrót nastąpił ok 18.00 bo ojciec mając szofera po swojej stronie jeszcze musiał posmakować lokalnych nalewek :-D na zdrowie mu (-:
===================================================================
=================================================================================
Dobra pochwaliłem się, można popisać o istocie BeeSa ;]
W sobotę zaś pogoda była pod psem więc nicnierobing, babuszka i spacer .... z psem. Choć co jak co przynajmniej w tym nicnierobingu udało się namówić Grzegorza i Marcina na małą wycieczkę w niedziele :) Moja próba przemycenia Koparek się nie powiodła, Diobeł zagadywał o Tuliszów więc stanęło na ..... Rogoźniku heh.

Ustawka pod Żyrafą w Parku Chorzowskim o 10.30 i o 11.20 mogliśmy ruszyć trasą standardową nad jeziorko. Mity o Grzegorza "bezformiu" można było po ok 5km włożyć do kieszeni i tak w dość przyjemnym tempem osiągamy cel gdzie pitt stop na owocowe (kto jak kto:D) i misję pt: skrócanie mojego łańcucha ;]

Jednym słowem jesień idzie ... :(

Rogoźnik ;]


Po ponad godzinie ustaliliśmy że wracamy przez Piekary Śląskie więc ponownie "na koń" i ponownie w przyjemnym tempie dojeżdżamy poprzez Żabie Doły do Szynku gdzie po raz pierwszy zostaje zmuszony "do złego" heh. No skoro już było przyniesione i nalane to cóż zrobić xD Dzięki Grzesiu.

Żabie Doły i mega miły szybki odcinek :)

Ekipa w komplecie na ścieżce gdzie dętki same pękają :D
PS:Tak popełniłem maszynkę, musicie się od nowa przyzwyczajać :-P


Następnie jadę znów nie wiem za bardzo gdzie i ląduje w Świętochłowicach na Skałce. Coś mi świtało czemu właśnie tam zajechaliśmy xD No ale fakt przeważnie kończymy u mnie na garażu więc nawet fajnie że teraz Grzesiek na relaksie pod domem posiedział :) A no tu ponownie byłem namawiany dość nachalnie (stosując nie do końca uczcie zagrania :D) i skutecznie do grzechu chmielowego. Pogadali, pożegnali Grzegorza i rura na Batory gdzie kolejny pitt stop i .... zaczęło padać xD Gocha wykrakała :D A jak szło uniknąć deszczu? A no nie fandzoląc godzinę w szynku w Chorzowie albo półtorej godziny Świętochłowicach no albo na Batorym pół godziny i bozia pokarała => pierw mega ulewą a powiem awaria która zmieniła moje Krossiwo w hulajnogę po deszczu sunącą xD



Urwało się badzestwo które jakoś w czerwcu wymieniałem ehhh, do tego podczas oberwania chmury .... cóż z cukru nie jestem :)

Teraz trzeba gibko naprawiać bo ustalił się Ojców na sobotę (z buta z samochodowym dojazdem) i Wisła Skisła czyli rowerowa "setka" na niedzielę. Miło tak mieć na początku tygodnia weekend klepnięty .... ino żeby pogoda se jaj nie robiła heh ;)
===================================================
Trasa:

Niczego nie żałuje było fajnie :)
PS: Jak ktoś szuka dobrej pogodynki do opadów to polecam Siostrę mą :D Cały dzień pogodny i ino wieczorem mnie zlało. A tu to akurat było zapowiadane więc bez niespodzianki :) 
============================================================================
No i znowu mam najmniejszego ;(

:D


=======================================
[*]


Kategoria Rower

DPD 26/2017 + DPD 27/2017

  • DST 52.19km
  • Czas 02:23
  • VAVG 21.90km/h
  • Sprzęt Krossiwo
  • Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 18 września 2017 | dodano: 18.09.2017


Tak że ten tego, dobrze wyczułem pismo nosem z tym tripem w piątek bo o ile jeszcze w sobotę można było minimalnie pokręcić to już wczoraj była masakra z nieba. No ale sobota po piątkowych ustaleniach z Grzegorzem była już wstępnie zarezerwowana na szoping, spacerro z psem (zakończone grzybobraniem) i sprawy babuszkowe więc rower nieruszony. Niedziela jak wcześniej pisałem - leje więc pierw marnuje 5zł na transmisję partaczy biegających w koszulkach GieKSy a później do "Szynku" na pyszności prosto z kokotka :-) Tak aktywnie było xD

Dziś rano natomiast wstałem dość wcześnie, następnie następuje kontrola pogody, dmuchanie (dla pewności) które wykazało oczywiście trzy zera więc nie pozostało nic innego jak misja garaż i do roboty. I tak w rześkich klimatach z dobrym zapasem czasowym wpadam na zakład żeby po ośmiu godzinach zrobić nawrót. Na początek deszczowo później już przyjemnie do D3S gdzie chwytam pasażera na gapę na placach. A że osoba się nie dała zgubić to... zgubiłem się ja na niespodziewanym zakręcie :-P Później już standardowo przez ul. Lubiny do bazy. Nudy jednym słowem :)

Może do jutra? 8-)
==============================
Revile grzybkowy => https://www.relive.cc/view/e1002890553
I zbiory :)

Trasa z dziś (poniedziałek) .... i nic ciekawego do foto nie było ;]

==========================================
============================================================

EDIT: Nie ma co mieszać i nowego "posta" pisać bo i trasa standardowa i atrakcje takie same :P
Wtorek: Rano piździło, popołudniu wśród w sumie przyjemnej mżawki do bazy, reasumując ........ pogoda bardzo dobra :)
Jutro leje więc "dychamy" i podobnie jak dziś po pracy (prócz spraw babuszkowych) nic nie robimy ;)
Trasa => wtorek, na Burowiec z rano ino czasu brakło heh

===========================================================



Kategoria Rower

DPD 25/2017 + Zbiornik Dziećkowice

  • DST 74.77km
  • Czas 03:19
  • VAVG 22.54km/h
  • Sprzęt Krossiwo
  • Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 15 września 2017 | dodano: 16.09.2017


I jak było pomyślane tak zostało wykonane (-: Choć myślę że jakby jutrzejszy wyjazd z rekonwalescentem Grzegorzem miał dojść do skutku to bym temat pracy ogarnął inaczej bo oczywiście przyciąganie łóżka było gorsze aniżeli przyciąganie niektórych polityków do swoich stołków xD Także spóźniony gibko na garaż i rura w stronę Szopienic gdzie na zakład wpadam .... minute przed czasem :-) Podziękowania dla wiatru który był łaskawy i popchał trochę <3

Po rzetelnej, sumiennej i jakże ciężkiej pracy urzędnika dokładając do tego fakt że na weekend zapowiadają deszcze niespokojne (których nie lubimy) wiedziałem że trzeba coś dokręcić. Opcje w głowie kotłowały się dwie; albo koparki w Jaworznie albo "mysłowickie" Dziećkowice. Daje w cudzysłów bo zbiornik w sumie (prócz oczyszczalni znajdującej się administracyjnie w Chełmie Śląskim) znajduje się w Imielinie ;] Padło na opcję numer dwa bo naiwnie wierzę że Siostra się skusi na ognisko na kamieniołomie => nadzieja matką głupich :-D

I tak z Szopienic poprzez całe Mysłowice (przy bez wietrze) z jak na moje możliwości dość niezłą średnią docieram do celu gdzie racze się 2% Lechosławem smakowym i nazot. Żeby kolorowo nie było to tu oczywiście wiatr zabrał co dał rano heh. Wracałem więc opornie (z muzyką na uszach) przez Imielin, Lędziny i Ławki aż do Wesołej gdzie olewam standardowy szlak przez Giszowiec i męczę ulice Beskidzką. Później przez durny podjazd na Kostuchnę, zjazd Sołtysią coby zrealizować nieudany wczorajszy plan powrotny ...  który oczywiście modyfikuje heh. Owsiana, kąsek DDR-ki w kierunku Chorzowa i zjeżdżam do lasu gdzie łapiąc trochę gruntu i kamieni pod kołami dojeżdżam do garażu gdzie misja sklep i weekend :-D

Oj forma uciekła, niby ino dwa weekendy zostały poświęcone (i słusznie) na górki i trzeba budować kondycję na nowo. Opcja morze na bank też nie teraz => bym się zasapał heh. Chyba że olać to wszystko o pitnąć z jakimś "lastem" w ciepłe kraje? Taki drink z parasolką i mieć wyjebane? Nie, bym chyba oszalał przez dwa tygodnie bez ruchu bez przemieszczania się ;-)
==================================
Trasa:

Fotki:

Dotarłem (:P) i nawet górki było widać :)

Piaski na posadzki górnictwo wybrało no ale wyrobisko zmieniło się w jedno z najczystszych (ponadto czwarte względem wielkości) jezior na Śląsku do tego z takim uroczym widokiem :)

To akurat Kopalnia "Wesoła" (kierunek autobusów: Wesoła Kopalnia zawsze śmieszny xD) no ale jakieś parę kilometrów na północ możemy minąć Kopalnie "Murcki - Staszic" która potrafiła zapewnić takie atrakcje => http://nettg.pl/news/144804/gornictwo-potezny-wstr... jak ostatnio. Całe szczęście bez ofiar i do tego budzik skuteczny :D

========================================================
Co do mojej formy to chyba dużo wyjaśnia ... xD


Kategoria Rower