Lapec prowadzi tutaj blog rowerowy

Rowerowo-górski blog cyniczno-ironiczny

Nope, nope, nope!!!

  • DST 17.76km
  • Czas 00:53
  • VAVG 20.11km/h
  • Sprzęt Krossiwo
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 25 lutego 2018 | dodano: 26.02.2018



Także ten tego ;) Ten weekend miał być inny czyli towarzyski, miły i z jak najmniejszą aktywnością fizyczną ... ino miłość można by rzec ;-) Wyszło inaczej - cóż zrobić. Zacznijmy od tego że pomysł wyjścia na rower przy arktycznej temperaturze nie był najgłupszy na który wpadłem w ten weekend, oj nie. W sobotę wieczorem po tym oto spacerze:

w takim stylu:
           
I spotkaniu takiego czegoś :-D


Wpadłem na plan że sobie w góry pojadę w niedziele. Budzik zadzwonił o 6.00 rano, zobaczyłem warunki i ... wróciłem do wyra. Czy to była dobra decyzja to w sumie nie wiem bo kamerki na Rysiance ... zamarzły xD

Udało się ino znaleźć fotkę ze Zwardonia ...

... oraz informację bezpośrednio ze schroniska

NOOOPE!!!!!!!!!!!!!
================================================================================

Wstałem więc po raz drugi o godzinie 10.00, obiad i bijąc się z myślami skusiłem się na malutką wycieczkę. Kolega w pracy nie skomentował :D No co? Stabilnie było :D



Mróz w sumie nie był najgorszy, gorzej że zimno po oczach dawało a łzy z miejsca zamarzały. Trudno, i tak miałem dwie godziny do strzałek które już chyba zostaną niedzielną tradycją :)

Pojechałem więc pierw po lasach na Uroczysko Buczynę (niezła ślizgawka) a później na Rybaczowkę (ponownie) i poprzez Akademiki do bazy. Tam szybki Żubr i do wanny się grzać heh.

A tak to z newsów chyba zapadła decyzja nt: mojego nowego roweru (obadamy w środę) i coś mi się zdaję że ponownie będziemy kołować grupę rowerową od wiosny na spokojne tripy wokół komina ;]

BTW: wiosna już tuż, tuż :P


Trasa => https://www.relive.cc/view/e1076721159



Fotki:

Warunki idealne pod niszczenie opon :D

Tu mi się przykleiła kierownica do drzewa :D Cóż, chyba mróz ;) 

I Staw na Rybaczówce, tym razem nawet pochodzić się po nim dało ;)

=======================================
W sumie miesiąc się kończy to można podsumować, obrazek też da radę za podsumowanie :D



Bez gór oczywiście ;]
============================
Co zrobić jak nic się nie zrobi :P


Kategoria Rower

Starganiec

  • DST 16.48km
  • Czas 00:47
  • VAVG 21.04km/h
  • Sprzęt Krossiwo
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 18 lutego 2018 | dodano: 19.02.2018



Ale petardę odpaliłem co nie?



No ale na więcej czasu nie było, wstałem, poobijałem się, zacząłem tam BeeSa z wczorajszych gór smarować, obiad, mała drzemka i była 16.00. Na 17.30 byłem umówiony z Marzeną i Łukaszem na strzałki więc ino pół gluta udało się zrobić :)

Najważniejsze sprawy jednak udało mi się skontrolować: czyli Krossiwo ciągle jeździ, choć przednia przerzutka sama się nie naprawiała (xD) i kolanko jednak działa w 100% także ten tego ... na plus (-: 

A i oczywiście dzięki za dwie walentynki od wieczornych towarzyszy ^^
==========
Trasa => https://www.relive.cc/view/e1073342893
Fotki:
Szkoda było się nie ruszyć :)

Starganiec i chwycony sympatyczny zachód słonka ;]

Warunki leśne

DOKŁADNIE!!

====================================
Z innej beczki, w środę niestety znów nie wybrali papieża ;(((
============================================
Jeszcze dwa obrazki z cyklu ....


... i do następnego :)


Kategoria Rower

Czantoria (995m n.p.m.)

  • DST 19.72km
  • Kalorie 2379kcal
  • Aktywność Wędrówka
Sobota, 17 lutego 2018 | dodano: 19.02.2018







Powalentynkowo ;)

Kolejny tydzień minął i zaś mogę doliczyć 0km rowerowych do statystyk :D Pogoda pomału robi się znośna (no dobra, przedobrzam) ale to jeszcze nie te temperatury ... choć na ten weekend była mała nadzieja gdyż widziałem światełko w tunelu na delikatne kręcenie. Plan popsuł jednak Janiol który stęskniony za wędrowaniem dość mocno nalegał że dziś w górach będzie przesympatycznie i trzeba jechać. Cóż, już w sumie nie pamiętam kiedy ostatnio gdzieś (nie licząc barów i meczy) byliśmy eee razem? więc czemu nie => pieron wie kiedy kolejną "dyspense" od żony i pracy dostanie :D Na cel ustaliliśmy (no dobra, ja ustaliłem) Wielką Czantorię od Ustronia strony, czyli miał dojść do skutku mój plan sprzed Bieszczad który wówczas został zmieniony na średnio udane towarzyskie Skrzyczne.
==================================
Pobudka, jakieś śniadanie, ustawka na PKP i jazda na pociąg o 7.29. Wspominałem że na mojej wiosce standardowo fajne pociągi się nie zatrzymują? :D No to przejechaliśmy dwie stacje i mogliśmy pól godziny ze złotym płynem poczekać na przesiadkę w jakże nowym miejscu dla mnie - Katowicach Piotrowicach. Następnie już ekspresem w półtorej godziny znaleźliśmy się na PKP Ustroń Zdrój gdzie poprzez Żabkę udaliśmy się żółtym szlakiem w kierunku naszego celu :)

Pogoda była idealna - lekki mrozik, słonko i zero wiatru :-) Pierw więc ochoczo w dwójkę z piwkiem w łapie nabieramy wysokości coby po pitt stopie zrobić klasyczne frytki heh. Trochę ja na przodzie, trochę Michał i tak aż do szczytu Małej Czantorii. Następnie wspólnie poprzez stok i nieudaną próbę ogrzania się w schronisku zdobywamy cel.

Warunki na ścieżce sympatyczne, miło ubite więc stuptuty które były w pogotowiu nie były potrzebne :) Kolejna kwestia - ludzie hmm różnie, względnie aż do góry bo wiadomo ... kolejka zasrana. Nie raz pisałem jak uwielbiam takie szczyty => Janusze i Grażyny w raju :-D

Wróćmy jeszcze na chwilę do tematu schroniska gdzie i tak nie było miejsca ale przywitała nas tam kartka na drzwiach z napisem "zakaz konsumpcji własnych napoi i posiłków" ehhh druga taka sytuacja w mojej karierze. Pierwsza była w Górach Kamiennych (schronisko Andrzejówka) przy Waligórze. Trudno, obiad zjedliśmy na Czantorii przy wieży i było nawet sympatycznie a do tego psa dokarmiliśmy :) Po jedzonku i napojeniu się postanowiliśmy wydać 6zł i zobaczyć co słuchać na wieży. Szczyt miał 995m więc głupio by było na tysiąc nie wejść :-D

Widoki z góry miody - bankowo na fotkach będą :-)

Po widokach misja powrót gdzie na start zahaczyliśmy jeszcze o karczmie (tu akurat dla kontrastu byliśmy sami) na Żubra i mogliśmy schodzić. Pierwsza część zejścia bez atrakcji, no chyba że do takich należy zaliczyć mojego dzwona i zaś walniecie się w (no bo przecież jak?) w prawe kolano :-D Dobrze ze Misiek właśnie przez wideo z żoną gadał xD Muszę dbać coby Daga miała się z czego śmiać joł, joł heh. Później już coraz niżej i .. coraz bliżej skoku Stocha. No cóż, prowadził tak więc trzeba było zorganizować telewizor i przy piwku pooglądać naszego orła :-)

Potem po chwili osiągamy asfalt i trzeba było zacząć kombinować obiadokolacje. Doszliśmy do Ustronia i czas na pizze, prawie ... niestety na taki plan wpadło pewno połowa turystów i musieliśmy obejść się smakiem. Wiadomo był jeszcze bar kebab znany z tego wyjazdu http://lapec.bikestats.pl/1625035,Wisla-w-90-na-be... no ale aż tak bardzo głodni nie byliśmy :-D Urodziła się za to koncepcja kebab w Pszczynie na którą przystał mój kompan. Tak więc niecała godzina do pociągu umilona wiadomo czym :-)

Pociąg przyjechał, ja standardowo Morfeusz i meldujemy się w Pszczynie gdzie doszły dodatkowe 4 kilometry iścia do ogółu. Pojedli, wsiedli do pociągu i dojechaliśmy do Ligoty gdzie ostatnia już przesiadka. Ja jeszcze odwiedzam Biedronkę bo zachciało mi się sałaty i w ratach do bazy :-) Dobra, rozpisałem się, konkrety heh.

A jeszcze dodam że rozgrzewkę miałem w piątek połączona z odwiedzinami Siostry i Zientasa ;]

=============================================================================
Trasa => https://www.relive.cc/view/e1072499017


Fotki:
Początek szlaku ;]

Ustroń już w dole, Równica miło widoczna :)

I jazda




Widać wieże :) W sumie to praktycznie od początku mogliśmy ją oglądać :)

Ekipa wyjazdowa

Ciągle do góry

Widoczki ;]


https://pl.wikipedia.org/wiki/Schronisko_na_Czanto...
 => czyli jednak mieli takie prawo bo to nie jest oficjalne schronisko





Kogoś (nie nas) wena poniosła heh
Jeszcze jeden widoczek i ...


... tadam :))))



http://joemonster.org/art/19404/Prawdziwa_ostoja_k...


I obiecane widoki z wieży 


Macie pozdro, standardowo o Siostrach, Diobłach, Zientasach i wuchcie innych zapomniałem ale byłem wzięty z zaskoczenia :P =>  https://www.youtube.com/watch?v=uUov8DRwFsI&featur... Janiol uratował nagranie bo powiedział że dla wszystkich odwiedzających :P


Janusze, Grażyny, Kartyny, Sebki i inne paście :) Całe szczęście ino przez chwile ;]

Pitt Stop

I na dół :)


A tu skoki ...

... jak zwykle fascynujące :D

Asfalt i ...

... do Pszczyny

Mhmm
Kubek się ułamał, nie gryzłem go :D


====================================================
A dziś mi taka oto informacja na Onecie wyskoczyła :P

"Z prognozy Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska w Katowicach wynika, iż dziś w dolinach beskidzkich istnieje nie tylko ryzyko wystąpienia przekroczenia wartości progowej 200 mikrogramów na metr sześc. pyłu zawieszonego PM10 w powietrzu, ale także przekroczenia poziomu alarmowego 300 mikrogramów.
Bardzo zła jakość powietrza - według opublikowanej wczoraj prognozy - spodziewana jest w części powiatu bielskiego (gminy Buczkowice, Szczyrk i Wilkowice), części powiatu cieszyńskiego (gminy Brenna, Istebna, Ustroń, Wisła) oraz w powiecie żywieckim"

Dziś se może :P
============================
A co do kebaba :D


Kategoria Góry

Oszast-ali nas?

  • DST 21.30km
  • Kalorie 3670kcal
  • Aktywność Wędrówka
Sobota, 10 lutego 2018 | dodano: 11.02.2018



No i mamy kolejny weekend :) Podczas poprzedniego jeszcze ogarnąłem spacer (11km) na Witosa w celu piwa z Diobłem i miałem pauzę. Przymusową bo już w niedziele zaczęło sypać, skończył się wiatr, przyszedł dziadek mróz, a do tego wszystkiego doszedł jeszcze smo(k)g wawelski Śląski i było potrenowane xD

Ostatnie dni były coś w ten deseń :P

:D

Plusem tego wszystkiego był fakt że w głowach już się kotłował plan na dzisiejsze górki :)
I tak od niedzieli sobie spokojnie kombinowaliśmy, każdy ogarniał swoje sprawy zawodowe - u mnie wiadomo doszły jeszcze trzy dni dodatkowego (bezpłatnego) etatu w Piotrowicach i czekaliśmy na sobotę. A w sobotę aż mi się miło (no dobra żartuje, łóżko ponownie miało przyciąganie o podwyższonej mocy heh) wstawało gdyż w zakończonym tygodniu miałem aż dwa dni laby po pracy, szaleństwo normalnie - nadrobiłem leżenie i internet co skutkowało że nogi same chciały pochodzić :)

Poranek, śniadanko i w drogę tym razem na Słowację i nasz cel czyli Rezerwat Oszast + jakaś tam kolejna sympatyczna wieża którą wynalazł niezawodny w tej kwestii Filip. Do kompletu mieliśmy wiadomo Łukasza który melduje się u mnie pod blokiem trochę po godzinie 7.00 i ruszamy w kierunku Biedronki w Milówce po której został już ino około godzinny odcinek do jakiejś wiochy na Słowacji.

Zajechali (zahaczając jeszcze o pitt stop na granicy) i mogli radośnie w towarzystwie rytmów rok polo i Sławomira iść ku celowi. Pierw spokojne nabieranie wysokości pożarowką i rozmówki na tematy różne, później już hmm atak szczytowy? No zwał jak zwał ale tu już musiałem muzykę odpalić bo szedłem samemu (koledzy uciekli) i nastąpił pierwszy kryzys. Pizza z Biedry dodała trochę werwy i Oszasta udało się zdobyć w jakże miłych zimowych warunkach (-: Na celu chwila samotnej refleksji i mogliśmy schodzić. Wróć kto schodził ten schodził ja sobie zjechałem dwa razy na reklamowce heh :-D

O tak :) => https://youtu.be/uIiWjZ9nxsw

Później granicą która o dziwo była dość pagórkowata i zaś schodzenie. Również samotne xD bo po co się spieszyć :-D Spotkaliśmy się ponownie za wieży gdzie co było wiadome w sumie ale nas oszukali, widoki miały być a było to co zobaczycie na relacji fotograficznej xD No trudno kawałek zeszliśmy razem i znów byłem na ogonie ale ... przynajmniej końcówkę skoków na telefonie zobaczyłem :-)

Gorzej ze już mi się nie chciało, do tego nie było płynu rozweselającego i palenia - zapałki się skończyły :'( Iść jednak trzeba było i tak przy ponownie muzyce, poprzez wysępienie ognia od jakiegoś Słowaka dotarłem do auta gdzie już czekali moi kompadres. Widzieliśmy ten sam wypadek więc chyba długo nie czekali :-)

Przywitał mnie ponownie Sławomir który już chyba zostanie hymnem gór i mogliśmy uderzyć pierw na sklep (dzięki Filip, wiszę ci dobre piwo) a później na pizze do Rajczy gdzie została zachowana kolejna tradycja heh. Pojedli i jazda do domu tam ok dwóch godzin. Nie pamiętam nic, pozdro Morfeusz :-D obudzili mnie na parkingu pod domem :-D

No takie powroty to ja lubię ;-);-)

I co by tu podsumować? Łapie się na tym że już się chyba górami przejadłem, nic z tego wyjazdu nie zakoduje, ot taki spacer. To że widoków nie było, było też wiadome bo ludzie ciągle mają w dupie środowisko i palą czym popadnie, ale tu i tak było mało miejsc gdzie szło coś poobserwować. Plan na Oszasta i tak był więc się zrobił, dobre piwo (już drugie) dla Filipa że znalazł krótsza opcje niż graniczną która miała tam ponad 30 kilometrów a do tego się dublowała. I to nie jest tak jak pisałem w opisie że szedłem sam, coś tam myśmy pogadali heh. Dzięki za wypad, Łukasz standardowo podziękował za dojazd i hmm do następnego? No zobaczymy bo znów jest coś ze mną nie tak, ostatnio najlepiej się czuję w pracy a to nie wróży nic dobrego :-D
======================================================
Trasa => https://www.relive.cc/view/e1069226750


Fotki:
Witamy w Bielsku i to raczej nie mgła xD

Pitt Stop

Punkt startowy i ...

...w drogę

Spryciarz :P

Ostatnie podejście ...

i ... pierwszy z celów

Warunki śnieżne dobre (-:
Zima - dobrze!! niech se w górach zostanie ;-)



I graniczny



Także ten tego :-D
Mam swój czerwony plecak :D

Walczymy dalej

Spokojnie, leżałem :D


A tu widzimy długość szlaku na Rycerzową, naiwny myślałem że jeszcze jedno z moich ulubionych schronisk ogarniemy, o gupi ja :-D

Schodzimy/schodzę :P

I wieża czyli cel nr 2 i widoki z niej xD


Kolorowo :D

Samotność ale też i cisza i spokój :)

Coś dla leni

Szczęście w nieszczęściu - mieli ognia :P

I nagroda za wysiłek ;-)

==========================
I najlepsze info z weekendu - zgadnijcie co wróciło :D



Kategoria Góry

Program FORMA przestał działać ...

  • DST 35.62km
  • Czas 01:46
  • VAVG 20.16km/h
  • Sprzęt Krossiwo
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 3 lutego 2018 | dodano: 03.02.2018


I znów się udało coś pokręcić, choć było ciężko :P
Wczoraj byłem blisko pierwszego DPD w tym roku no ale nie wyszło, wyszedł za to spacer z Siostrą mą. O taki:

I co on oznaczał? A no ino nic innego jak poranek z monotlenekiem diwodoru (xD), choć to akurat nie był główny składnik opóźnienia(?) Ogólnie po tym jak Diobeł się nie odezwał nie miałem weny na nic, ot tak zawinąć się  kocyk i poczekać na śmierć :) Tak więc od 10.00 pooglądałem sobie internet, zrobiłem kartofle w oleju z dodatkiem chlorku sodu i ok 14.00 mogłem ruszyć na jakiegoś gluta. Chemicznie coś się zrobiło? heh. Ogólnie wczoraj mi się studia przypomniały i chemia którą w sumie lubiłem. Nie umiałem, ale lubiłem :P Inne wspomnienia były z ... Biochemią, toż to było zło wcielone - największy mój życiowy koszmar senny => siedzę sobie w pustej sali, profesor Kowalski nawija o roślinkach a w tle lecą hity ABBY - tak na marginesie metrowy topór w plecy szwedom za to gufno xD. Brrrrry, aż mnie ćwiartki przeszły, a na dworze +4*C i okienko pogodowe do około godziny 16.00. Cel hmmm chyba żaden bo ten Mikołów poczeka na Devilka :)

====================================================================
Tak mi się przynajmniej wydawało że ruszę bo miałem obsuwę związaną ze spotkaniem hmm kolegi? z osiedla. Łukasz jak to określił wraca do pierdla ale niestety do Katowic (chlip, chlip), w Strzelcach Opolskich to było fajnie: dobra siłownia, telewizor a tu jest gorzej ponoć xD Ja tu narzekam że laski znaleźć nie mogę a tuż pod moim nosem takie tragedię się odbywają :-D

No nic wracamy do skromnego mła (-: Udało się uciec od kolegi i mogłem jechać w sumie bez celu pilnując ino coby się za daleko nie oddalić od garażu i nie wracać w niekorzystnych warunkach. Co się udało jak dodam bo ... jak patrzę (już z garażu) przesunęła się linia opadów na noc xD Dobra tam i tak bym ambitniej nie pojechał, nie ta forma xD
Co do samej jazdy to wyszły prawie dwie pętle, pierwsza przez D3S i cześć mojego DPD (bez drugiego D), następnie przez Giszowiec i miały być Murcki, no ale na ul. Solskiego jest podjazd a ja ciągle jeżdżę bez przedniego przełożenia - na samym "blacie" dość średnio się robi podjazdy heh. Pojechałem więc standardowo przez las na Ligotę, ogarnąłem małą sprawę służbową przy okazji i rozpocząłem druga pętle która wiodła przez Panewniki (prawie się zabiłem o spłaszczoną wiewiórkę), obwodnicę i Kokociniec do bazy gdzie ryczały już dwa szybkie żubry :-P

Forma znikła jak śnieg, ale wróci yyy jak śnieg ^_^

Trasa => https://www.relive.cc/view/e1066081423
Kszałomi jak zawsze dobrze podjazdy liczy ;))
Fotki:
Kąsek przed D3S, wiatr delikatny choć po Rawkach, Granatach i Śnieżce chyba każdy będzie delikatny :D

Staw Upadowy, upadł i zamarzł ;]
Nie mam nic na kierownicy, hasiok się ładnie wkomponował :D

Lasem

A tu mamy ulubiony rowerowy skrót Gochy i Devila - no niestety ulica Kolejowa (powiatowa) zamknięta kij wie do kiedy :-P

Obwodnica i jak rany pozamiatali śmieszkę xD
Piwo (flaszka) nie moje moje ...

... moje czekały, hmm w sumie wierne bydlęta zawsze czekają :-D


Tak na marginesie - pewno woli polskie :P

===========================================================================================
A teraz czas (jupi jego mać hurej) na

PS: Są plusy, słyszałem że Kraków jest piękny o tej porze (grzewczej) roku :-D



Kategoria Rower

Konserwacja + D3S

  • DST 17.47km
  • Czas 00:54
  • VAVG 19.41km/h
  • Sprzęt Krossiwo
  • Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 31 stycznia 2018 | dodano: 01.02.2018



Zgadza się, takie zdziwienie może u was wystąpić ale naprawdę wszedłem na rower :D

Po tam paru górskich wpisach w stylu opowieści dziwnej treści postanowiłem (w sumie jutro) zobaczyć co tam w garażu u Krossiwa, ewentualnie smarnąć co nieco a później wykonać jazdę do babuszki w celu kontroli. No niestety jutro ma padać (jupi jego mać) tak więc po pracy szybka analiza, sprawdzanie dostępności mej i wyszło że między 17.30 a 19.00 jest okienko. Chęci były dość średnie ale po pseudo serwisie z opcji: 2 piwa na garażu a szybką godzinkę kręcenia wybrałem drugą możliwość. Po 19.00 przecież i tak szedłem z Marzeną na złoty trunek :-)

Opisywać samej jazdy raczej nie na co bo dystans kosmiczny :-D Wystartowałem, przejechałem przez Ptasie na D3S (nawet jeden rowerzysta był widziany xD) zrobiłem nawrót ścieżką przy stawach Ozdobnym i Kajakowym i wróciłem przez Park Kościuszki do bazy. Zgranie czasowe z koleżanką mieliśmy idealnie więc bez czekania szło się zrelaksować przy czymś zimnym w czymś ciepłym ;]
============================================================================
Trasa => https://www.relive.cc/view/e1064862660

Fotek cały szał :-P
Jedno ale w klimacie - staw Kajakowy

=======================
Nawet Endo tego treningu nie uwzględniło bo poruta :-D
Co oczywiście nie zmienia faktu że styczeń zakończyłem z 60 kilometrami na koncie xD.
Brawo Wstyd Ja :-P


=============================================
Dziś bez śmiecha, za to z ostrzeżeniem!!
Mamy luty, nowy miesiąc więc macie być grzeczni bo później różnie to bywa :-P


Kategoria Rower

Rawki Dwie ... (1304 & 1267m n.p.m.)

  • DST 20.45km
  • Kalorie 3162kcal
  • Aktywność Wędrówka
Niedziela, 28 stycznia 2018 | dodano: 30.01.2018


https://l.facebook.com/l.php?u=https://1drv....




Tym razem pierw jest link do filmiku ze zdobywania wyższego szczytu a teraz mogę dojść se do opisu xD Rawki dwie ... czyli dokańczamy co założyliśmy i przełożyliśmy wczoraj ;]

Wyjście ponownie nastąpiło w okolicach godziny 11.00 tym razem po mniej obfitym śniadaniu. Pierw co było wiadome: znowu drałujemy asfaltem przez tam dość długi odcinek. Ponownie bez stopa się musiało obejść xD Parę minut po 12.00 zeszliśmy na szlak właściwy czyli niebieski w kierunku Wielkiej Rawki :) Szlak ponownie bardzo dobrze oznaczony, yyy? no dobra aż do załamania pogody. Miały być śnieżyce ale nie było => było mgliście a do tego na końcowym podejściu zaczęło wiać. Nie to żeby poprzednie wycieczki nie były wietrzne (no dobra, wczoraj było nieźle) ale dziś już przeżyliśmy armagedon. Do tego zawiało resztki szlaku i trzeba było się mega pilnować coby śladów na śniegu nie zgubić bo by było TOPR, GOPR, LSD, KGB, AWS i inne xD

Szczyt udało się zdobyć jak zresztą widać na filmiku z początku po 2.5h. Niezłe - godzinę ze szlaku ucięliśmy :) Po kolejnych pół godzinie z wiatrem w (o dziwo) plecy i lewy policzek zdobyliśmy Małą Rawkę i mogliśmy schodzić a raczej ponownie zjeżdżać do Bacówki.

Schron bardzo przyjemny ale po szybkim obiedzie trzeba było uciekać bo zbliżała się godzina 16.00 i ponowna ciemność. Asfalt po raz kolejny pokonany i ponowny (sorki) rozdział ekipy => chłopcy poszli do knajpy, ja natomiast do domku bo oczy mi już się same zamykały. Poza tym dzięki Łukasz za próbę placka i kuzynowi za fasolkę :) Pojadłem trochę i z miejsca w jakimś tam wolnym pokoju poszedłem z Morfeuszem poobcować. Reszta to już historia. Pogadali jeszcze chwile, umyli się, usnęli, rano wstali (Zientas dzięki za ćmiki), posprzątali i mogli wracać. Długo i monotonnie że napiszę, ale to było wiadome - alkohol schodził powoli, każdy pomału myślał o pracy i obowiązkach a i ile można gadać - wuchte tematów wykończyliśmy hehe. Dzięki wszystkim więc i poznaniaków pozdrowię. Mało się widzieliśmy ale treściwie :)))
=====================================================
Trasa => https://www.relive.cc/view/e1063415380

Fragment uciekł bo telefon się obraził xD

Fotki:

Domek ;]
Ten z tyłu :D


Ruszamy z miejsca wiadomego i ponownie asfalt

Ten znak mnie zmartwił trochę, liczyłem że to bliżej będzie ;)

Ekipa znów w komplecie ;]

Uroczy mostek na początku szlaku i wiadomy pitt stop :D

Las jeszcze uroczy ...

... i rozpoczynamy strefę mroku xD

Którą kontynuujemy heh

Trochę lepiej ;)

I atak szczytowy :D


Idziemy (lecimy) na Małą Rawkę :P




I drugi cel :)

Schodzimy

I schronisko  http://bieszczady.land/5-rzeczy-ktore-warto-wiedzi...


Koteły, dwa z trzech i ich stosunek do warunków na dworze :D
Tu była dyskryminacyjna :P




Kot i tak by nie był zainteresowany :P
Ostatnie fotki przed asfaltem który już znamy :)


I to by było na tyle sesese ;))
============================================================
Ogólnie to wyglądało tak, niecałe 70km :))))

===================================================
Wracamy do normalności, choć .... :P


Kategoria Góry

Kruhly Wierch (1297m n.p.m.)

  • DST 16.52km
  • Kalorie 2777kcal
  • Aktywność Wędrówka
Sobota, 27 stycznia 2018 | dodano: 30.01.2018



Kolejny dzień i tym razem już mega słabe wstawanie xD Jednak co za dużo to nie zdrowo i po raz kolejny nie udało się wyjść z poznaniakami, choć tu trzeba uczciwie przyznać że Arek bardzo się starał żebyśmy zdarzyli heh. Pożegnaliśmy się więc z ekipą pyrdałów kochanych kolegów i zbieraliśmy siły coby ich gonić gdyż część szlaku mieliśmy taka samą. Od razu napiszę że nie dogoniliśmy xD

Coś w tym stylu :D


Wystartowaliśmy więc w okolicach godziny 11.00 i ... spóźniliśmy się do sklepu xDDDDD Niezłe co nie? Już śpieszę z wyjaśnieniem, oczywiście sklepy były dwa hmmm? a może trzy no nie wiem bo na jednym była kłódka jakby tam nikogo milion lat nie było. Zostały dwa, jeden który był czynny do 14.20 oczywiście od poniedziałku do piątku + sobota do 11.00 (sic!) a drugi (czynny cały tydzień) miał super godziny otwarcie 8.00-10.00 - praca marzenie normalnie ehehe. No trudno jakoś damy radę, zresztą wyjścia nie było bo pogoda idealna a i cel był zacny => Połonina Caryńska + ewentualnie Wielka Rawka - mieliśmy zdecydować wciągu dnia czy robimy oba czy rozdzielamy :)
===================================
Na dzień dobry szlaku czerwonego zrobiliśmy sobie postój na jakieś maszkety a później już ponownie na tym tripie zaczęliśmy nabierać wysokości, i już w początkowej fazie uznaliśmy że Rawki przekładamy na jutro. Siedzenie w domku mogło powodować takie oto coś:



Nie ma co ryzykować ino cieszyć się dniem :)
A jaki był dzień to ponownie odsyłam do relacji fotograficznej. Sił trochę zabrał ale to był najlepszy dzień widokowy tego wyjazdu :) Ludzi nawet trochę na szlaku ale wszyscy mili i tak sobie przeszliśmy wszystkie cztery kulminację połoniny, zaliczając oczywiście (trochę nie po naszym szlaku) tę najwyższą :)

Coś się gadało ale raczej każdy się cieszył widokami ;] Z resztą tego dnia mi się chyba najlepiej szło tak więc często prowadziłem wycieczkę. Jak miałbym narzekać to ino brakło tego:

Ale i tak nie będę narzekał :) Zejście ponownie w formie ślizgu :D Jedni na butach, Zientas na swoich workach na śmieci wzbogaconych tym razem polarem heh. Później już ino sześciokilometrowy odcinek asfaltem i myk do baru na jakieś lokalne piwko i do pokoju na karaoke :D
========================================================================
Trasa => https://www.relive.cc/view/e1062827425
Fotki:
Widok z naszego noclegu :) Łukasz fajnie trafił nasz cel dzisiejszy :)

Początek wycieczki i wieża która była moim ulubionym punktem Ustrzyk, zwłaszcza wieczorami :)

Coś ze szlaku czyli piękna zima :)



Mega dobrze mają te szlaki tam opisane, znaki co chwile

Niebo widoczne :) Wiaterek delikatny :)))

Postój jakiś malutki z widokami na nasza wczorajszą wycieczkę ;]

Z grani / połoniny :))



Pierwszy cel

Lodowo w klimacie a przed nami Kruhly Wierch


Nie wiem, lecimy dalej :D


Coraz bliżej i ...

... na celu głównym :)




Panorama

Schodzimy, w Bacówce będziemy jutro ale do asfaltu trzeba się ...


... poślizgać :D Łukasz w akcji :D

Koniec terenu tak więc piwko w dłoń i myk asfaltem do ...

... o tu! :)

i tu :P

Jeszce ino jeden odcinek do zmielenia mi został, dzielny ja :P
=======================================
W sumie mądre :P


Kategoria Góry

Tarnica (1346m n.p.m.)

  • DST 20.76km
  • Kalorie 3456kcal
  • Aktywność Wędrówka
Piątek, 26 stycznia 2018 | dodano: 30.01.2018



Poranek dnia następnego. Co jak co to trzeba napisać że się wyspaliśmy heh. Do tego ekipa kuzynów wyszła z założenia że zrobią se wschód słońca na Tarnicy i wyszli w rejonach godziny 3.00. Próby obudzenia nas oczywiście zakończyły się fiaskiem tak więc nasze wyjście rozpoczęło się po spokojnym śniadaniu i kawce w okolicach godziny 11.30 :-)


Pyrki nam na całe szczęście dały pospać i w nagrodę mieli takie oto coś :)


Wróćmy jednak do nas. Pierw misja sklep, następnie na samym początku szlaku zrobiliśmy kuzynowego maszkieta i mogliśmy zacząć podchodzić na najwyższy punkt naszej wycieczki czyli zaliczaną do Korony Gór Polskich - Tarnicę :-) Pierw las i mozolnie nabieranie wysokości a następnie grań i hmmmm po raz kolejny wiatry niespokojne xD Było z czym walczyć ale choć poznaniaki mieli podobnie … jak nie gorzej :-D Szczyt jednak został zdobyty dość sprawnie (przy kapitalnych widokach) i zaczęła się sesja fotograficzna przy krzyżu ^_^ Przez chwilę jeszcze myśleliśmy coby na zachód słońca poczekać ale warunki były dość zmienne i nie chcieliśmy ryzykować.

Misja „w dół” odbyła się również dość przyjemnie i szybko i już po ćmoku (w sumie takie było założenie więc latarki były „w pogotowiu”) meldujemy się we wsi Wołosate. Wszystko można rzec zgodnie z planem ;] Został ino asfalt który okazał się najbardziej mozolną częścią wycieczki bo dłużył mi się niesamowicie;/ Przynajmniej Straż Graniczna nam go uatrakcyjniała cały czas krążąc wokół nas :D Później jeszcze spotkanie z drugą ekipa, jakiś alkohol, obiad, prysznic i czas wolny :)
==========================
Trasa => https://www.relive.cc/view/e1062826809
Fotki:
Sklepy w Ustrzykach :D - o niech napisze w kolejnym wpisie xD 

Ponad trzy godziny do celu, w tle karczma która ratowała piwem :)

W rękach oczywiście atrapy :P

Wiata i chwila relaksu ;]

Chyba za dużo tego relaksu było bo w tyle zostałem :D

Połowa wspinaczki

Widoczki :) Miody to mało powiedziane :)


Ekipa Śląska na szlaku ;]

Dobra, widoki ładniejsze ;)


Blisko, bliżej ...

Pitt Stop :P

Widać cel :)


Końcówka


I szczyt - po raz drugi :)




Dobrze to pamiętam, po deszczu, ostatni dwudziesty szósty szczyt i oblałem go wodą niegazowaną bo prowadziłem xD

Schodzimy :)



Jeszcze koledzy i na ...

... wiadomo :)

Całe szczęście w domku dwie sztuki mi zostały ;))


Kategoria Góry

Prolog + wschód słońca (1228m n.p.m.) w Bieszczadach

  • DST 9.81km
  • Kalorie 1454kcal
  • Aktywność Wędrówka
Czwartek, 25 stycznia 2018 | dodano: 30.01.2018


Tradycji (nie wiem czy nie po raz ostatni) stało się zadość ;-)
===============
Zgodnie z tradycją zimowych wyjazdów sięgającą 2010 roku po Wiśle, Lubawce, Podgórzynie, Skoczowie, Karpaczu, Stroniu Śląskim, Limanowej (kolejność przypadkowa) tym razem przyszła kolej na przełożone rok temu z kuli kuzyna Bieszczady.

Wyjazdy zimowe stety-niestety z każdym rokiem są coraz mocniej trudne w organizacji, no ale ten już przebił wszystko. Kiedyś przez fakt że tripy te były podporządkowywanie zdobywaniem Korony Gór Polskich, do tego jechały tam max 3-4 osoby a spanie służbowe załatwiał kuzyn więc było poprostu łatwo ;] Nie tym razem jednak. Bieszczad nie znam - byłem raz (tak, Tarnica z KGB wróć KGP) do tego ponownie jechała rekordowa ilość osób (6) i każdy chciał czegoś innego. Całe szczęście z kuzynem po morderczych kombinowaniach i miliardzie opcji udało się dograć ten plan do końca, a ze działo się to w listopadzie (trzeba było szybko klepnąć nocleg) to trzeba było ino poczekać. Reklamacje do planu nie były rozpatrywane :-P

---------------------------------------------------------------------------

Nastał dzień wyjazdu i oczywiście zgodnie z planem ekipa katowicko-mysłowicka spotkała się w okolicach godziny 21.00, zaczęła wyjazd od sklepu po prowiant i wyruszyła w kierunku wioski Brzegi. W tym czasie druga załoga skórzewsko-poznańsko-pobiedziskowa już jechała w stronę Wrocławia. No nie ma co ukrywać mieli dalej i gorzej bo z dwiema przesiadkami a my ponownie dzięki uprzejmości Łukasza wygodnie autem prosto do celu :)

Droga spływała w moim odczuciu sympatycznie, choć trochę długo (kolacje, pitt stopy ... ponoć :P, pchanie auta itp.) i po praktycznie całej nocy meldujemy się na parkingu gdzie możemy rozpocząć misję pt: wschód słońca na połoninie Wetlińskiej. Czyli coś w tym stylu => https://www.youtube.com/watch?v=EFIDe6G2cJ0 A skoro już byliśmy w tej jakże zacnej okolicy to na misję wschód wybraliśmy wyżej wy-linkowane schronisko Kubusia Puchatka :-) Blisko, łatwo i raczej przyjemnie .... miało być heh. Było jak wyżej napisałem dość późno, ponadto zgubiłem telefon (był w schowku) i czerwony plecak (był w domu xD) i zdenerwowałem się na cały świat ;) Ot taki to sem ja - świeże powietrze zaszkodzić musiało :-D No ale plan trzeba było realizować więc tam w dwóch grupach doszliśmy do tego Puchatka. Warunki? hmm zimno, ciemno a na górze wiało :-D Ogólnie jeszcze był pomysł coby najwyższy punkt tej połoniny (Osadzki Wierch) zrobić ale na te warunki było to bez sensu. Z godzinkę byliśmy w schronie po czym nastąpił (w moim przypadku) zbieg do lasu gdzie nie chciało głowy urwać ;-) Później już sprawnie do auta (choć trochę szkoda że bez pętli - nie udało się szlaku bodajże czerwonego znaleźć) i na misję nocleg.

Do Ustrzyk Górnych dojechaliśmy około godziny 10.00, o 11.00 piliśmy wutkę (xD), obiad, później odsypianie. Pobudka w okolicach 17.00, chwila życia, zaś spanie i dzień w tyłek. W sumie można było na spokojnie koło 4.00 rano wyjechać z Katowic i byśmy nic nie stracili xD
=============
Trasa => https://www.relive.cc/view/e1062142654

Fotki:
Zaopatrzenie :P Jedzenie też było :D

Z nocnej części nie ma za bardzo co "wrzucać" bo wiadomo :)

Później już ładniej :)

Choć było prawie pewne że wchód nie powali na kolana

Schronisko a raczej Schron Turystyczny BdPN "Chatka Puchatka" czyli najwyżej położone schronisko w Bieszczadach



Tak se, choć ...


... Łukaszowi coś się udało pstryknąć :)

Odjazd, wietrze witaj xD



Coś w tym jest heh

Skończyła się Połonina i w lesie już uroczo i sympatycznie :)



Jeszcze tylko asfalt ...


... panoramka ...

... i autko wraz z kierowcą i pasażerami mogło odpocząć :)

============================================
Spały na całe szczęście :D


Kategoria Góry