Zastępczo - towarzysko
-
DST
40.71km
-
Czas
02:04
-
VAVG
19.70km/h
-
Sprzęt Krossiwo
-
Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 6 czerwca 2018 | dodano: 07.06.2018

Zawsze po dobrej imprezie (góry) przychodzi kac (życie), i tym razem nie było inaczej. W poniedziałek prócz załatwienia miliona spraw u babki, wczoraj (inwentura Ronda standardowo najfajniejsza xD => https://www.relive.cc/view/e1134358635) i dziś ogarniałem teren służbowy. Dobrze że już jesteśmy z kumplem w okolicach połowy, bo polekku mam odruch wymiotny jak muszę iść gdzieś, coś pomierzyć. Tyle tytułem wstępu.
Dziś po terenie, byłem w spółdzielni w celu dopytania się o pewną sprawę, potem zjadłem wcześniejszy obiad i w sumie to zgodnie z planem miałem jechać na Piotrowice. Miałem, ale nie musiałem ... mogłem, ale nie chciałem. Jutro mnie ta niewątpliwa "przyjemność" już nie ominie, ale choć o jeden dzień ten fakt odłożyłem.
Co do celu to już wczoraj byłem telefonicznie umówiony na ploty o "gnojach życiowych" z Diobłem. Spotkanie na Batorym miało się odbyć późnym popołudniem, a ja miałem jeszcze chwilkę czasu, tak więc stwierdziłem że pojadę zobaczyć czy woda w stawach nie wyschła na zespole przyrodniczo-krajobrazowym "Żabie Doły" :) Znaczy puki co zespole, bo obszar ten już od jakiegoś czasu stara się o status rezerwatu - wg mnie słusznie.
Ładnie tam nie powiem, lecz dojazd był masakryczny dziś, czemu? ano przez wiatr, który nie dość że duł strasznie, do tego prosto w twarz - odbierając resztki przyjemności z pierwszej od 10 dni wycieczki rowerowej. Przemordowałem i mogłem przez Chorzów nawracać w kierunku Batorego. Przygoda: jedna, na zjeździe kierowca dostawczaka se drzwi otworzył, nie patrząc w lusterko - na szczęście wyhamowałem Krossiwem, które to dziś pełniło funkcję transportową. "Dziadek" spisał się całkiem, całkiem, lecz zaś coś skrzypi w pedałach przy mocniejszym nacisku, hmmm homoseksualisty czy suport? W wolnej chwili pomyśle nad tym :)
Później już spotkano z Marcinem i jazda na Rybaczówke, gdzie jeszcze dojechała Siostra ma, ze śpiworkiem mym => jeszcze raz dzięki za pranko :) Pogadali, sposmucili, poopowiadali, po planowali i mogli wracać, każdy w stronę swą.
Humor 3/10, Forma 5/10, Chęć zostania przejechanym przez TIRa mocne 8/10 - i na tym zakończę ....
========================================================================================
Trasa => https://www.relive.cc/view/e1135158161
Fotki:
Park Śląski i niesamowita fotka, pusto!!!!!

Jak na Chorzów to całkiem ładnie, obyło się bez pany - zainteresowani wiedzą o co chodzi xD

A tu trafiłem na ładny mural z legendą Ruchu Chorzów - szanuje w sumie

Ostatnie foto czyli standardowy widok na Starych Panewnikach, nie zgubił ktoś pieska???? :)

==========================================
Pomożemy?

===================================================
Zaczyna to jakoś wyglądać heh


Kategoria Rower
Podnamiotowo cz.3 => PTTK "Przegibek" - Rajcza + Kato
-
DST
28.90km
-
Kalorie 4938kcal
-
Aktywność Wędrówka
Niedziela, 3 czerwca 2018 | dodano: 06.06.2018

O czym to ja miałem na końcu ostatniego wpisu, a już wiem:
Dobra, kto rano wstaje, temu się daje, czy jakoś tak => mogliśmy zacząć działać.
Plan był prosty, ponieważ oba telefony były dość średnio naładowane (a do tego powerbanki się skończyły), trzeba było podkraść trochę energii ze Schronu ;] Kij tam z moim Kśiałomi, który z Kśiałomi wyssał jeszcze jakieś 43% ale Siostry już pomału kwiczał, a musieliśmy mieć pewność że choć jeden wytrzyma dzisiejsze Endo. Tak więc płeć piękna do środka szykować śniadanie, a część brzydsza składać bajzel :D U nas w rodzinie na tripach się nie bawimy w równouprawnienie, choć miałem dobrowolną pomoc w składaniu namiotu muszę przyznać :)
Śniadanie, plan na trip i jazda w trasę - wszak pogodę zapowiadają kapryśną ;/ Ruszyliśmy w kierunku Wielkiej Rycerzowej z celem zdążenia na 13:30 na BUSik z Soblówki do Rajczy, gdzie mieliśmy już bez stresu ocenić pogodę i do niej dostosować pociąg powrotny ;]
Wystartowaliśmy i w sumie ... brakło chmur burzowych, ciepło, sympatycznie (wśród kolejnego rajdu, tym razem pieszego), szliśmy moim jednym z ulubionych szlaków granicznych aż do rozwidlenia, gdzie Gocha olała szczyt i poszła (raczej słusznie) od razu do Schronu, zająć miejsce. Ja natomiast wdrapałem się na naszą najwyższą górkę tej wycieczki, po czym ponownie mogliśmy się spotkaliśmy, tym razem przy małym (ciepłym) piwku :) Jak wiadomo w Bacówce na Rycerzowej nie istnieje takie pojęcie jak prąd, no ale przy deficycie wody taki napój był i tak godny polecenia :D
Milutko się siedziało, zwłaszcza że mam ogromy sentyment do tego miejsca (w sumie tu zaczynałem przygodę z górkami), no ale zaczęło popadywać, niebo zaczynało się barwić w czarnych kolorach a i do BUSa zostało 1,40h. Szlaku zostało trochę ponad półtorej godziny, tak więc w dół ... ino zaś dwie opcję heh. Obie czasowo takie same, no ale żółtym już szedłem, a czarnym mogłem ponownie z Gochą zadebiutować :) Wniosek: żółty, przez mniejszą ilość luźnych kamieni (które mega spowalniają) jest szybszy xD
Schodząc i mijając się z pierdyliardem ludzi idących (na szczyt) prosto na burzę, na rozwidleniu, przed asfaltem wynikało że będziemy około 4-5 minut przed odjazdem.
I tak było, i co kur*a wyszło? że pan Marecki se pojechał za wcześnie, takie info przynajmniej na nas czekało w sklepie - do tego przed samym deszczem. Do pełni szczęścia doszedł fakt, że w sklepie terminal nie działał a nasz budżet wynosił trochę ponoć 11 złotych xD Ale trzeba przyznać że było fajnie, lokalni jegomoście mi polali dwa kielichy, Gocha dostała kwiatki z bramy weselnej, ogarnąłem bro na miejscu, do tego udało się kupić jakieś cygarety na sztuki, colę, piwo na drogę i mając przed sobą perspektywę ulwy mogliśmy ruszyć z buta te brakujące osiem kilometrów :) Wracając jeszcze na chwilę do pana (specjalnie z małej) Mareckiego to co za debil, minęliśmy go jeszcze potem raz w Ujsołach jak jechał nazot, ale nawet się na na przystanku nie zatrzymał - chyba się bał zjeby :D
Wyszliśmy, kwiatki coby się nie zmarnowały do flakonika przy kapliczce i ... lunęło, a nam się "oświecił" przystanek z zadaszeniem pośrodku niczego :D No przecież idealnie przeczekaliśmy (a lało tak że grypa murowana), popiliśmy i o suchości (do tego znajdując 5 złotych na poboczu) do Ujsoł, gdzie sklep (już z terminalem) po ciasto i pooglądać włości po dość średnio udanych (http://www.eska.pl/news/ujsoly_-_zajazd_w_straznic...) Kuchennych Rewolucjach Pani Magdy G. :D Do Rajczy prócz jednaj minimalnie stresującej sytuacji z przyjeżdżająca Policją z piwkiem w ręku, po jednym pitt Stopie doszliśmy na pizze :) Obiad wszedł bardzo dobrze, potem sklep, mycie butów w Solę, ponownie sklep (mhmmm, ogórki :D) i na mega spokoju "na berze", gdyż w związku że jeszcze mieliśmy wolną niedzielę w zapasie, na godzinę odjazdu wybraliśmy pociąg dopiero o 20.13 ;]
Na peronie jeszcze drobne upomnienie młodzieży że nie rzuca się śmieci na tory, chwila rozmowy z znajomymi ze szlaku i ... mogłem odpalać Morfeusza ... oczywiście po opróżnieniu zapasów :D Zostałem obudzony (a raczej wyrwany z fazy "REN" :D) pod Piotrowicami gdzie stwierdziłem że jeszcze zrobimy malutki spacer z psem, a ja uczynię se delikatne roztrenowanie. Tak też się stało, Siostra odprowadziła na przystanek, no ale po takim wysiłku jeszcze mi się zachciało McDonalda, po którym mogłem uderzać w kierunku wanny ;]
Wystarczyło ;)

==============================================
Trasy => Z Rycerzową ale ino do Soblówki => https://www.relive.cc/view/e1132442482
Oraz całość ... bez Rycerzowej xD
+ Kato, bez Reliva bo uciekł ;]
Fotki:
Poranek, a po przeciwległej stronie - kurnik xD

Jazda czerwonym


Widok na nasze cele tego dnia => po prawej Wielka (1226m n.p.m.), a po lewej Mała (1207m n.p.m.) Rycerzowa

Myk na górze, lekko spocony :)

Siostry widok na szczyt ...

... oraz mój widok na Bacówkę ;]

Następnie na czarny, który w początkowej fazie był super, później kamienie i aż do ...

... asfaltu xD

Jeszcze ino delikatnie podmokły przystanek zbawienny:D

Wiadomo

I nad Sołą skończyliśmy :)

============================================================
Nie żałuję niczego, w sumie zakładałem 70 kilometrów a wyszło prawie 64km z czego 59 poza Katowicami :)
Bardzo dobry wyjazd, gdzie naprawdę choć na chwilę wszystkie gnoje życiowe które się ostatnio zbierały zostały olane, a teraz wracamy do życia ... i gnoi xD
O takie toto wyszło

========================================================================
Co do poranka, to może była jednak grubsza sprawa? :D

Kategoria Góry
Podnamiotowo cz.2 => Sól - PTTK "Przegibek"
-
DST
19.62km
-
Kalorie 3606kcal
-
Aktywność Wędrówka
Piątek, 1 czerwca 2018 | dodano: 05.06.2018

Po spaniu, obudziliśmy się dość wcześnie ale jednak "klara" z nieba dała nam dość mocno popalić heh. Cali mokrzy wstaliśmy, Gośka wykorzystała opcje pogodową na opalanie się, a ja jakby nigdy nic przy zamkniętym namiocie dalej korzystałem z darmowej sauny :D Solarium i sauna normalnie za freeko heh.
=============================================================
Około 11:00 wyspany, otworzyłem se piwo i na spokojnie mogliśmy sobie patrzeć na kapitalny widok, który bankową umieszczę w galerii "fotkowej" :) Następnie, bez pospiechu posprzątaliśmy po sobie i mogliśmy znów przez jeżyny (sic!) zejść do miasta.
Po zejściu z górki pierw uderzyliśmy asfaltem do sklepu, gdyż prócz ogromnego "pypcia" na ogórki kiszone, zachciało mi się zimnej Coli - ot tak dla odmiany :) Sklep wiedziałem że jest koło dworca PKP-Sól, no ale na szczęście udało się znaleźć wcześniejszy, coby przynajmniej po 0,2l zakupić :) I tu trzeba zaznaczyć, że już miałem wychodzić z niego, gdyż jeden facet po prostu zrobił nam poranek. Takiego flegmatyka (młody synek, tak na marginesie) to już dawno nie widziałem xD
Przykład:
- Jest Keczup?
* (chwila) Jest
- A Pudliszki?
* (chwila) Tak
- A pikantny?
* (sprawdzę, chwila) Jest
- To nie chce
* XD
No dobra, nieważne. Z Colą w łapię poszliśmy w okolice w/w sklepu, zrobiliśmy zakupy => pierw trochę mniejsze (ale już z ogórkami :D), bo jednak trzeba było wejść na szczyt (do tego nie było Żubrów w puszce pfff) więc wzięliśmy tylko coś na tzw: wszelki wypadek, jakby tamten (w Rycerce Dolnej) był pozamykany i mogliśmy rozpocząć wchodzenie na Łysice. Aaaaa, jeszcze było delikatniutkie pomylenie kierunków, potok na szlaku gdzie Gośka stwierdziła że umyję se buta (:-D), popas i operacja wyciągania kleszcza z mojego uda. Lubią mnie zdecydowanie! Warto jeszcze zaznaczyć że tego samego dnia (ino później) jeszcze jeden, ale już taki konkretny po mnie łaził xD
Po "szczytowaniu" misja na dół do sklepu ... którego okazało się że już nie ma. Na całe szczęście to Beskidy, a nie jest Kotlina Kłodzka i jakieś 50 metrów dalej trafiliśmy do ABC ;] Zaopatrzeni, mieliśmy już tylko dwie opcje do wyboru: albo czarny szlak terenowy, który stety/niestety robiłem jakieś 4 lata temu i był fatalnie oznaczony, o tu http://lapec.bikestats.pl/1085073,Sol-Rajcza.html - moje mega początki na BeeSie (:D) albo po prostu nie kombinować i iść przez wioskę aż do Joneczkowych Rycerek asfaltem.
W sumie asfalt był niezłym pomysłem na mój przepakowany bagaż i jednak wybraliśmy szlak zielony, gdzie poprzez mały Pitt Stop nad rzeczką (który okazał się super w dechę) doszliśmy do końca drogi utwardzonej. Odcinek gruntowy to ino delikatne podejście które już nie raz robiłem, będąc na wakacjach w Mładej Horze. Delikatne, a jednak dało tak w kość bo już zaczynaliśmy być mega głodni.
=================================================
Wiadomo, udało się nam zamknąć szlak i wylądować na Przełęczy Przegibek, na której to mieliśmy spać pierwszego dnia xD. W Schronie pierwszą rzeczą którą zrobiliśmy to rzuciliśmy się na jakąś zupkę chińską, żeby cokolwiek zjeść. Także pierw po makaronie bolońskim, potem po jakieś tam smakowej i mogliśmy dość wcześnie zabrać się rozbijanie namiotu. Pole na start okazało się bardzo fajne, gdyż za 20 zł (w sumie) mieliśmy jeszcze dostęp do prysznica, którego w sumie brakowało, bo w chusteczki to mogliśmy się ewentualnie wysmarkać a nie się dokładnie umyć :)
Baza namiotowa postawiona i mogliśmy zająć się swoimi sprawami czyli Gośka odpoczynkiem, ja natomiast poleciałem jeszcze na Bendoszkę (1144m n.p.m.), żeby w końcu zrobić jakiś konkretniejszy szczyt tego wyjazdu ;]
Ruszyłem na szczyt (wg oznaczenia 0,20h na górę), porobiłem parę fotek, które pewno też umieszczę w relacji i mogłem rozpocząć schodzenie ...... a raczej zbieganie xD Ja pier**lę, nie wiem jak to nawet nazwać! Napiszę tak, znowu się nam udało, bo w kierunku Pilska i Babiej Góry była po prostu ściana deszczu, zaczęło grzmieć! Wiem że z rana też tam grzmoty towarzyszyły, ale tu po prostu nagle przestało nawet wiać - co wiedziałem że nie wróży nic dobrego. Zbiegłym jak najszybciej się da, wskoczyłem do namiotu i byłoby tyle w sumie .... u nas nawet kropla nie spadła :D
Mogliśmy jeszcze więc chwilę pogadać, odpalić jakieś piwko albo dwa (jedno przypadkiem wylać w namiocie xD) i prawie spokojnie udać się do spania. Czemu prawie? bo ponownie jakiś
===========
Ten "śmiech" mi niszczył BeeSa!!! Po bólach i mękach w końcu z fotkami :)))))))))
================
PS: nawet nie wiem z czego On miał siły płakać, ale tak nawalał że po prostu całe pole go słyszało. Czy to było najgorsze? nie, ale o tym w kolejnym wpisie :P
====================================
Trasa => Relive kajś uciekło, sorki xD
Fotki:
Nasza miejscówka na nocleg, niebo już przyjemne ;]

Gimbusy i fotka w lustrze :P

Gocha na yyy śliskim gruncie :D

A tu pokażemy, wejście i zejście z okolic Łysicy - 694m n.p.m.


Sztuka nowoczesna wprost z Rycerki Dolnej xD

Potok Rycerski i chyba jedyne prócz Siostry trzeźwe istoty w tamtych okolicach :D

Spokojne nabieranie wysokości

Pitt Stop w klimacie i każdy robi co lubi :P
Wyjątkowo na chwile odstawiłem piwo :D


W końcu na gruncie => godzina do Schroniska :)

Ostatni postój przed celem

Już samotne wchodzenie na ...

... na Bendoszkę Wielką (Będoszka jest również nazwą prawidłową) i ...

... szybka ucieczka, bo jak widać wyglądało to co najmniej średnio xD

Szkoda że zaś przez noc świeciły ino cztery gwiazdki na niebie (i dwie naziemne :P), no ale choć deszcz nas ponownie ominął :)
============================================
No nic, z wiekiem może mi przejdzie, ale puki co ....

Kategoria Góry
Podnamiotowo cz.1 => Zwardoń - Sól
-
DST
15.26km
-
Kalorie 3582kcal
-
Aktywność Wędrówka
Czwartek, 31 maja 2018 | dodano: 04.06.2018

Dzień dobry. Sorka za obsuwę w pisaniu :P

Tak, niedziela była leniwa, nie żałuje :P
============================================================
Do konkretów.
Od czego by tu zacząć? w sumie chyba najlepiej od genezy.
Tak więc już przy końcu zeszłego tygodnia zostało ustalone że ja i Siostra ma, mamy wolny piątek (Gocha nawet kapkę więcej niż ino piątek xD) i można by coś wykombinować ;]
Od paru lat już w sumie tradycją stało się że na okres "bożociałówki" wyjeżdżam w górki - w tym roku więc nie mogło być inaczej :) Oczywistą również sprawą było że jedziemy pod namiot, rok temu było fajnie to i w tym powtórzymy i przynajmniej nie będzie trzeba noclegu załatwiać :)
Szlak wstępnie został ustalony na trasę: Zwardoń - W. Racza - Przegibek - Rycerzowa - Soblówka - Krawców Wierch ewentualnie Lipowska i Milówka - 66km, a jak nie będzie sił to z Krawcowa do Złatnej i na busik do Rajczy - 51km. Wystarczy, bo po a) po co gonić?, a po b) jednak z ciężarem i domkiem na plecach pójdziemy, więc nie ma co się forsować:)
==================
Prawie wyszło, ale od początku. Start został ustalony na godzinę 7:30 na pociąg do Tychów Lodowiska, coby w Piotrowicach przesiąść się na cug właściwy, odjeżdżający o godzinie 7:42. Wstałem sobie po 6:00 rano i ........... ponownie (sorki jeszcze raz) usnąłem, po czym zostałem brutalnie obudzony telefonem przez Gochę o 7:40 xD No powiedzmy że średnio, choć na całe szczęście za godzinę był następny, tym razem jadący już ode mnie z wioski, ale coby nie denerwować jeszcze bardziej Siostry wsiadłem we wcześniejszy i poczekaliśmy już wspólnie w Piotrowicach.
Pociąg przyjechał planowo i w sumie mogliśmy rozpocząć naszą grubo ponad dwu-godzinną podroż do miejsca docelowego. Żeby obyło się bez komplikacji, też nie mogę napisać. To że pociąg przyjechał zawalony ludźmi, to się spodziewałem (długi weekend) i założyłem że do Bielska może być ścisk. Był, ale był też Żuberek, tak więc spokojnie jechaliśmy aż do okolic Żywca, gdzie usiedliśmy ... a obok nas przysiadła się atrakcja czyli
Także ten tego, przemęczyliśmy drogę i w Zwardoniu wyruszyliśmy na szlak czerwony w kierunku Wielkiej Raczy. Szlak już nam znany, bo kiedyś go robiliśmy aczkolwiek tym razem kolejną atrakcją był rajd rowerowy, który se tam nas mijał co chwilę i trzeba było uciekać na boki żeby nie zostać rozpłaszczonym. Czyli standardowo - szlak, szlakowi nie równy heh.
Doszliśmy do jakiegoś tam punktu wodno - kontrolnego i niestety przegraliśmy z deszczem => trochę pod parasolem, trochę pod namiotem, po przymusowej przerwie ruszyliśmy dalej ale ... już bez szlaku. Jak już go ponownie znaleźliśmy (nawet na jakimś słowackim szczycie, wynika z Reliva) to zeszliśmy w złą stronę :-D Poznaliśmy się po paru chwilach na polance gdzie odpoczywaliśmy ;) No trudno podchodzić się nie chciało, do tego Raczę i tak chce kiedyś zrobić od słowackiej strony (mam nadzieję że Łukasz to czyta :D) tak więc zmieniliśmy plan i poszliśmy w kierunku Soli, gdzie miał nastąpić nocleg. Nie wnikajcie, ale napisze ino że ten odcinek był dosyć ciężki w stylu "na lewo most, na prawo most" czyli trochę chwiejnie było hehehe :D
Coś takiego wyszło heh

Znaleźliśmy sklep (na dzwonek), ogarnęliśmy jakieś ziemniaki, wuszty oraz inne dobroci i ruszyliśmy w górę z nadzieją na jakąś polankę, żeby się gdzieś się po cichu rozbić z namiotem. I co? znowu nam się upiekło, bo łąka super klimatyczna, a do to jeszcze w naszym miejscu gdzie mieliśmy spać czyli na schronisku na przełęczy Przegibek następnego dnia lało - zobaczyliśmy to dopiero z rana, ale byśmy ładnie zmokli :) Jedynym gnojem były całe moje poharatane nogi bo niestety przechodziliśmy przez jeżyny, no ale tak to ogólnie w dechę: prosto, ładny widoczek, ognisko, nawet drzemka była (:P), kartofle, śpiewy starych dobrych polskich hitów grubo w nocy i mogliśmy się udać się na odpoczynek ;]
=============================================================
Trasa => https://www.relive.cc/view/e1131931986
Fotki:
Pociąg skończył, my ruszamy ;]

Ekipa wyjazdowa na pierwszej górce :)

Pozytywne (i smaczne) atrakcję ...

... i te trochę mniej, choć rowerzyści grzeczni

Chwila spokoju :) ...

... pewno przez to że tu parę osób utknęło, nie dziwie się i winszuje temu co walczył "na młynku" ;]

Popas w klimacie standardowym :)

Ekipa na granicy, za Gochą kolejna atrakcja :D


No my tak nie umiemy ;)

Daliśmy radę inaczej ;)



Każdy orze jak może :D
W górę gruntowo ...


... i nic już nam na głowy nie spadło :)
Bonus z polanki => tęcza się nam zrobiła i jeszcze dodatkowo dodała uroku :)

Popas właściwy, kiełbasy już zjedzone heh

Pojedli, umyli się ... i do spanka :)
Druga część (z trzech) może nawet dziś, puki co bikestats wariuje, a i babuszka czeka ...
===============================================================
My akurat mogliśmy :P

PS: Siostra, do nich nam jeszcze daleko :D

Kategoria Góry
Lokalnie na gruntospontanie
-
DST
42.40km
-
Czas
01:54
-
VAVG
22.32km/h
-
Sprzęt Szkodnik
-
Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 28 maja 2018 | dodano: 29.05.2018
Jako przed-witałka, oczywiste Sto lat i wszystkiego naj dla Kuzyna :)

Jak widać pisze, tak więc Pani z MOPSu przeżyła :D Do tego była nawet całkiem sympatyczna i konkretna, więc wiemy na czym
stoimy.
Decyzje zostawiam reszcie rodziny, dla mnie zostały wyliczane alimenty na maksymalnym poziomie 317 zł netto, więc mi pasuje, a reszta niech robi co chce. Zdecydujemy się oddać babcię "fachowcom" OK, zostanie tak jak jest, też OK - w sumie licząc, powiedzmy 700 zł opłat plus 300 alimentów i tak wyjdzie mi taniej niż wynajem czegoś od kogoś obcego. No zobaczymy, na Dom Opieki i tak się czeka grubo ponad rok a Babuszka jest "na ostatniej prostej" ... (od 8 lat :D) więc nie wiadomo czy zdąży xD
Dobra koniec o głupotach, do konkretów :P
Po wizycie Pani miałem chwilę dla siebie czyli zobaczyłem sobie odcinek serialu, poczekałam na obiad, pooglądałem jakieś durne Kuchenne Rewolucje i wymyśliłem że idę na garaż wyczyścić napędy w rowerach. Cóż, na garażu wiadomo odpalił się "bakcyl na bicykl" i stwierdziłem że chodź objadę "Płonę Bagno" i zaliczę trochę kilometrów gruntowych => w sumie szkoda takiej ładnej 30 stopniowej temperatury ;-)
Minąłem pierwsze korki, później w kierunku domostwa Siostry mej, trochę terenem, trochę asfaltem na Murcki, gdzie skontrolowała została nowa ścieżka ... donikąd xD Następnie mogłem pokręcić się po lasach (wiało, a jak!) i wszystko byłoby fajnie oprócz tego że coraz więcej tłucznia zostało wysypane na duktach, dzięki serdeczne, dwumetrowy topór wam w plecy xD Później już ino ulicą Beskidzką do Kostuchny, kolejno znowu gruntem do Podlesia, podjazd na Zarzecze, nazot do lasu i rura na Akademiki. Ta rura zablokowana przez pana policjanta który se sprawdził stan mojego oddechu, tym razem nie zarobili, szukajcie sobie oszczędności kajś indziej :P Po tej "przygodzie" została jeszcze wizyta w bankomacie i do bazy ;]
=========================
Trasa => Koniec miesiąca, więc większość zdjęć będzie tym razem tu => https://www.relive.cc/view/e112942134
Fotki:
Leśnie, tu przynajmniej wiatr nie przeszkadzał, czego nie można powiedzieć o słonku które waliło prosto w oczy XD

Normalnie bym zdjęcia nie robił, no ale skoro już zatrzymali heh

========================
Mam jeszcze czas, a no i kilka eventów do zrobienia xD

Kategoria Rower
Miało być inaczej ...
-
DST
22.21km
-
Czas
01:10
-
VAVG
19.04km/h
-
Sprzęt Szkodnik
-
Aktywność Jazda na rowerze
... choć nie było źle xD

Od razu, na wstępie, wyjaśnię że dopiero co zaczynam nadrabiać komentarze po ostatnim wpisie xD No nie było czasu, wolne zostało wykorzystane na spacer => https://www.relive.cc/view/e1128041372 i ... dyskusję rodzinne na temat babci. Głównego wątku nie będę nawet opisywał, bo nie ma po co, ale skończyło się na jednej wielkiej rodzinnej sprzeczce. Babuszka jak najbardziej może mi zwolnić mieszkanie, kosztem alimentów - no super, jutro przychodzi pani z MOPS-u i jak jakiej nie wyrzucę przez okno i nie pójdę do pierdla za morderstwo, to jeszcze będę pisał xD
================================================================
Z rzeczy pozytywnych, to w końcu nie spędziłem nocy samemu ... a jakże, w końcu ktoś mnie pokochał i przyssał się do mnie tak jak nawet Sasha Grey nie potrafi się przyssać do nie powiem czego ...
Puki co bez obwódki, także kleszcz numer milion raczej niegroźny xD

Co do samego planu na dzień dzisiejszy, to udało nam się ino ogarnąć spotkanie z Diabłem na garażu. Następnie mieliśmy (co zresztą uczyniliśmy) podjechać pod blok Siostry, poczekać pod złą bramą (xD) i wyjechać na Bieruń. No ale leń w połączenia z paskudnym humorem całej trójki pchnął nas w kierunki ... piwa. Na Giszowcu każdy się wygadał, a i płyn nawadniający zrobił swoje. Cóż, KFC :D
Szkoda nie skorzystać z takiej propozycji, także byliśmy na KFC a potem poprzez Muchowiec dojechaliśmy na Ptasie Osiedle, gdzie rozstaliśmy się z Gochą => ona do domu, a my na garaż na pogadankę o wysokich górkach na wrzesień.
Nic ino cieszyć się z życia, bo co nam innego zostało ...
================================================================
Trasa => https://www.relive.cc/view/e1128623261
Fotki:
Najbardziej fajna część tego weekendu czyli alkohol, tak tego mi trzeba ... w ilościach nadmiernych!!!

A tu jedyna atrakcja dzisiaj - dobry mostek przy DK 86
Gocha stwierdziła że paczyć nie musi :P


Przekąska ;]

==============================================================
A w ryj chcecie?:P

=====================================================
I coś z powrotu, czyli widok z ulicy Francuskiej na ... Śląsk ;]

Dziękuję, dobranoc ....
==================================
Mądrego to i dobrze poczytać xD

Kategoria Rower
DPD 14/2018 + Dziećki
-
DST
72.04km
-
Czas
03:02
-
VAVG
23.75km/h
-
Sprzęt Szkodnik
-
Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 25 maja 2018 | dodano: 26.05.2018

Od czego by tu zacząć? Chyba w sumie od tego, że wczoraj przed 22:00 zaczął mi się weekend - po czterech dniach pracy plus trzech niepłatnych etatach u babci, także ten tego ...
==================================================
Dziś już na spokojnie, po raz kolejny wystartowałem do pracy na dwóch kółkach ;] Trasy nie będę odpisywał bo standardowo, klasycznie i ... dość żwawo, bo delikatnie zaspałem i już od samego garażu liczyłem się że braknie mi około 5 minut do obowiązkowej 7:00. No co za pech, byłem nawet 2 minuty przed czasem => zielona fala i bezwiatr zrobiły swoję heh ^_^
Po odpracowaniu swojego, nawet przez myśl mi nie przeszło wracanie na garaż!! Czemu? bo wiało w stronę Sosnowca, także oberwałbym wiatrem po twarzy ;/ No tak się bawić nie będziemy, więc stwierdziłem że pojadę sobie na Dziećkowice ;] Wszystko było fajnie gdyby ... wiatr się nie zorientował że zawalił i po około kilometrze pan (specjalnie z małej) dowciapny wrócił na właściwy kierunek czyli prosto w pysk. No ale nic, słowo się rzekło to tak sobie jechałem delikatnie klnąc pod nosem ... no ale skoro powiedziało się "A" to trzeba było powiedzieć "B". Wyjechałem z Szopienic, w Mysłowicach zaliczyłem 7 na 8 możliwych czerwonych świateł (te jedyne to mega późne pomarańczowe xD), aż w końcu wyjechałem na bardziej przyjazne drogi w mysłowickiej dzielnicy Dziećkowice. Tam trochę ładnym asfaltem, trochę brzydkim, zameldowałem się na tamtejszym jeziorze i w sumie oprócz Paweła to nic ciekawego się nie działo.
Na miejscu chwila relaksu z monotlenkiem diwodoru i mogłem wracać kierunku Imielina. A jak Imielin to wiadomo że najpierw podjazdy i zjazdy, później kąsek drogi głównej (mało sympatyczniej xD), później zjazd z durnej drogi i rura na Ławki. No i tu niestety nie dość że pewnym problemem była ścieżka z kostki, to jeszcze chmury wyglądały coraz mniej fajnie xD Ogólnie mega deszcz ominąłem, no ale nie powiem, trochę mnie zlało i na Ławkach i na Wesołej - yyy? nawet podziękuję za ten deszcz, bo orzeźwił :-)
Od tego miejsca został ino podjazd pod Starą Wesołą, następnie Giszowiec, Ochojec (kontrola remontu ścieżki rowerowej na Jankego) oraz Piotrowice, Ligota i do bazy. Późnej spotkanie z Krissem, obiad, nawrót na garaż i spotkania z Diobłem i Grzegorzem, później Ania P, Łukasz i Marzena i wyszło że dziś nie jeżdżę xD Jutro Bieruń :))
=============================================================================
Trasa (kąsek ukradło) => https://www.relive.cc/view/e1127532009
Fotki
Odcinek poranny i miejski sobie dopuszczę.
A tu już Dziećkowice i ... pas rowerowy?

Paweł xD
Mało fotogeniczny, bo na mnie nakrzyczał jak zdjęcie robiłem :D

Cel dzisiejszego wyjazdu.
Mega dobra widoczność na górki :)

Le aŁtor ;)

Powrotne chmury które na zdjęciu nie wyglądają tak strasznie jak w rzeczywistości, za to ścieżka wygląda tak jak w rzeczywistości ...

Widok na wieżę Kosztowy z Wesołej, całkiem przyjemy, bym chętnie tu częściej przyjeżdżał gdyby tylko Łukasz nie postanowił zamieszkać na Brynowie :P

Końcówka i do bazy

=============================================
Karałbym :P

Kategoria Rower
DPD 13/2018
-
DST
26.40km
-
Czas
01:09
-
VAVG
22.96km/h
-
Sprzęt Szkodnik
-
Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 24 maja 2018 | dodano: 24.05.2018

A dzień dobry :) Po wczorajszym służbowym hasaniu po terenie, dziś znowu pogoda pozwoliła na skromne DPD.
W tym miejscu w sumie mógłbym zakończyć, bo obyło się bez żadnych przygód i niespodzianek. Nawet relife nie będę wklejał, bo pojechałem mega klasycznie czyli Brynów - Park Kościuszki - Muchowiec - Zawodzie - Szopienice & Szopienice - Zawodzie - D3S - Brynów.
Jedyna rzecz godna odnotowania, to fakt że w końcu udało się rano wystartować w krótkich gablotach => co cieszyły bardzo bo dziś w pracy wypisałem urlop na przyszły piątek i być może na Bożociałówkę jakieś górki z namiotem wyskoczą? Pomyślimy, wszystko zależy wiadomo od pogody ;]
============================================
Fotek? :P
I jak tu pracować???? Dwa demotywatory xD

Przynajmniej tym razem nie spały na maskach, bo tak też umieją :D
========================================
W sumie, kto im zabroni xD

Kategoria Rower
DPD 12/2018
-
DST
30.72km
-
Czas
01:22
-
VAVG
22.48km/h
-
VMAX
54.20km/h
-
Sprzęt Szkodnik
-
Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 22 maja 2018 | dodano: 22.05.2018

Po niedzielnej Wiśle wczoraj nastąpił dzień spokoju. I to dosłownie gdyż świadomie odpuściłem szlagierowy poniedziałkowy wyjazd na Piotrowice. Babcia wszystko ma, także nie było sensu się cisnąć bo na pewno by coś wymyśliła. Dzięki takiemu obrotowi sprawy wczoraj trochę odpocząłem, wybyczyłem się i przy okazji nadrobiłem trochę zaległych seriali :-) Trudno, byłem złym wnukiem heh.
Po takim jawnym lenistwie wstałem nawet jakieś pół godziny przed budzikiem => była to w sumie nie lada sztuka było usnąłem po 1:00 w nocy, a obudziłem się chwilę po 5:00 ... wyspany jak nigdy. Nie pozostało więc nic innego jak spakować plecak i w blasku słońca uderzyć na DPD :)
========================================
Początek klasycznie, przez wjazd pod krzyż Kopalni Wujek (zmęczyło, nie powiem), później przez Park Kościuszki gdzie popaczyłem na zegarek i wyszło że mam wuchte czasu, więc mogłem zrobić pierwszy przejazd ul. Damrota której przegląd mnie czeka w najbliższym czasie. Średnio, no ale do zrobienia, wiadomo :) Następnie wyjechałem na Warszawską i pojechałem przez Zawodzie, Roździeńską, Bednorza aż do MZUM-u.
Na dniówce "wykończyłem" wszystkie sprawy bieżące ... prócz jednej małej czyli zrobić dokumentację fotograficzną małej pierdoły dla Działu Zieleni.
Mam rower, więc dużo się nie zastanawiając zgłosiłem wyjazd na miasto pół godziny przed końcem dniówki, wypisałem się w kadrach i pojechałem pooglądać drzewa na Janowie. Plus? Przynajmniej wróciłem trochę inaczej niż nudne już do granic możliwości Zawodzie :)
Po sprawach służbowych, lasem dojechałem do ulicy Mikołowskiej w Mysłowicach, następnie naszą ul. Mysłowicką i przez las do Ochojca, skąd nastąpił już klasyk poprzez pętlę brynowską i ul. Rolną do bazy.
Jutro teren a dziś w nocy już ma padać, podobnie jutro więc i tak nic by nie było z DPD xD
Czyli w sumie wykorzystam okienko w pełni ;]
=============================================================
Trasa => https://www.relive.cc/view/e1125536930
Fotki:
Poranek a jakże, ze słońcem po twarzy => Gracias dla Siebie za okulary heh

Powrót:
Słynne drzewo na pierwszym planie, całkiem zdrowe - może stać xD ...

... i przez Rybaczówkę do bazy ;]

Do następnego.
===============================================
Hmmmm, w sumie nawet nie głupie

xD
Kategoria Rower
Klasyk na Wisłę
-
DST
95.10km
-
Czas
04:15
-
VAVG
22.38km/h
-
Sprzęt Szkodnik
-
Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 20 maja 2018 | dodano: 21.05.2018

I tak to wygląda w tym kraju. W poniedziałek po DPD chciałem pójść "za ciosem" i ruszyć we wtorek przed babuszką na choćby Mikołów, nie zdążyłem bo na garażu mnie deszcz złapał, w środę teren służbowy i ( https://www.relive.cc/view/e1121627687 ) ... później lało, w czwartek dla odmiany ... lało (przynajmniej nie było żal pogody u babci xD) cały dzień, do tego w sobotę mecz na Bukowej. No super w dechę, jak nic trzeba DPD w piątek odpalić :)
Migawka z garażu jak przekładałem w czwartek wieczorem graty ze Szkodnika do Krossiwa xD

Także ten tego, pojeżdżonę xD Dobrze że choć po pracy udało się malutki spacer z Siostrą zrobić ;) => https://www.relive.cc/view/e1122948792
Sobota i mecz o 15.00. Nic a nic o nim nie napiszę bo ... szkoda palców xD

Po niewątpliwych emocjach dobrze że choć KFC i piwo się udało, a no i spacer => https://www.relive.cc/view/e1123463874
Widoczek na Tatry (Tatrę) z dawnego mostu kolejowego nad A-4 :)

======================================
Do konkretów:
No i nastał nowy dzień i nowe możliwości. Możliwość podstawowa nazywała się Wisła, którą Grzegorz zaproponował koło czwartku. Mi pasuje :)
Wstałem więc o nieludzkiej jak na niedzielę godzinie 6.15, zjazdem jakieś węglowodany z sosem Napoli i mogłem wyruszyć na umówione spotkanie w okolicach godziny 8.00 na Akademiki. Tam chwila rozmowy z Grzegorzem (który był w podobnej formie co ja xD) i mogliśmy ruszyć na Podlesie po ostatniego uczestnika wycieczki czyli Łukasza. Później już w komplecie ruszyliśmy pierw na Tychy, a następnie lasami poprzez Kobiór, Piasek dotarliśmy do Pszczyny. W sumie klasyczna trasa została zrobiona :)
W Pszczynie chwila przerwy na fotki i mogliśmy uderzyć w stronę Goczałkowic gdzie planowaliśmy pierwszy dłuższy postój. Wyjechaliśmy z Parku (było nawet dość przyjemnie, bo wiara chyba jeszcze nie zdążyła wyjść z kościoła albo z czegoś tam innego), następnie wjechaliśmy do Goczałkowic gdzie wybudowano w końcu w miarę rozsądne DDR-ki :)
Po chwili zahaczyliśmy jeszcze o knajpę i mogliśmy wjechać na tamę ... gdzie zostałem upomniany przez jednego "rolkowca" że nie mam "dzyń, dzyń". Cóż, wyglądał na klasycznego Janusza (do tego jeździł całą szerokością) więc go zignorowałem xD Później wjechaliśmy znowu do lasu i tu na całe szczęście nie było pierdyliarda rowerzystów tak więc w miarę przyjemnie, ciągle w dość dobrym tempie dojechaliśmy aż do Pierśca. Tam po kawałku asfaltu misja nawodnienie w miejscu wiadomym, następnie ponownie trochę asfaltem aż do Skoczowa gdzie wjechaliśmy na jedną z moich ulubionych ścieżek rowerowych.
Po raz kolejny tam siły wróciły i wzdłuż rzeki mogliśmy dojechać do kolejnego punktu kontrolnego czyli Ustronia. Cel: bankomat i zakupy. Co mogę powiedzieć o Ustroniu, jeden wielki tłum, no ale tego można się było spodziewać. Później jeszcze szybki relaks na polance koło rzeki i został nam ostatni odcinek (około dziesięcio-kilometrowy) do celu czyli Wisły.
U "Małysza" misja obiad i mieliśmy pomyśleć co dalej. Grzegorz od rana namawiał na Salmopol, ja natomiast proponowałem wrócić do Skoczowa. Co wyszło? Zjedliśmy pizzę, przeszliśmy na drugą stronę ulicy i wsiedliśmy do pociągu :-D
Do setki trochę brakło ale i tak jestem zadowolony, a do tego warunki były idealne: ok 20 stopni i wiatr, który trzeba przyznać z małymi wyjątkami nie przeszkadzał zbytnio ;-) Podziekował :)
Trasa => https://www.relive.cc/view/e1123826185
Brakujący odcinek początkowy:

Pierwszy kilometr edno mi policzyło w ... 13 minut, stąd różnica w średniej
i końcowy

Fotki:
Pierwsza część bez historii i ... fotek :-D
==================
A tu pierwsza atrakcja czyli wiata postojowa w lesie za Tychami, a nie czekaj: jakim lesie?

Później zaś klasycznie czyli lasy i lasy aż dojechaliśmy do Pszczyny gdzie wiadoma fotka :-)

Fajna ścieżka przed Goczałkowicami

Oleee! sklep, niestety nie posiadali lodówki - nie licząc coli Łukasza, no nie zarobili xD

Ponownie nową ścieżką, tym razem już góry zaczęły się pokazywać, po raz pierwszy dziś ;]

Tama - Goczałkowice

Bażant przy Zabrzegu

Zaś lasy ...

... ale były również i atrakcje, trzy ^_^

Dalej asfaltem ...

... o tu :-)

Trzeba przyznać że leją dobrze (ponad kreskę), bezalkoholowe oczywiście ;-)

Skoczów i wjeżdżamy na ścieżkę



Już blisko :-)

Czantoria z Ustronia

A tu Pitt Stop w klimacie :)

I cel: Gołębiewski, później milion osób więc jeszcze ino ...

... obiad i ...

... na Dworzec ^_^

Pociąg oczywiście się na mojej wiosce nie zatrzymywał więc Łukasz z Ligoty na bazę a ja z Grzegorzem na garaż, po rozmowie Szkodnik na myjnię i do domku :-) I proszę zauważyć że nic nie napisałem o mieszkaniu na dziewiątym piątrze, bez balkonu :DDD
================================================
Logiczne :D

Kategoria Rower