Lapec prowadzi tutaj blog rowerowy

Rowerowo-górski blog cyniczno-ironiczny ;]

Wpisy archiwalne w kategorii

Góry

Dystans całkowity:4528.27 km (w terenie 234.97 km; 5.19%)
Czas w ruchu:09:04
Średnia prędkość:19.78 km/h
Maksymalna prędkość:58.50 km/h
Suma kalorii:467613 kcal
Liczba aktywności:231
Średnio na aktywność:19.60 km i 2h 16m
Więcej statystyk

Stożek (978m n.p.m.) Wisły po raz n-ty ◉‿◉

  • DST 13.84km
  • Kalorie 1327kcal
  • Aktywność Wędrówka
Niedziela, 22 sierpnia 2021 | dodano: 23.08.2021



No dokładnie :P

=======================================
A u nas po grillu zostały już tylko wspomnienia ...


... (no i pewnie trochę oponki na brzuchu heh), a dziś testy. Nie, nie testy oponki - ino butów w góry, które to kupiliśmy sobie w piątek ^_^.

Jako cel, w końcu mogłem ustawić rodzinne miasto Adasia Małysza *\0/*. Cały czas czekałem z tymi terenami na Łukasza, ale on liznął ich trochę podczas naszego (z Magdą) pobytu w Bieszczadach ʘ‿ʘ. Tak czy siak, jeszcze tam pojedziemy, więc za bardzo nie kombinowałem ze szlakiem (zwłaszcza że szła z nami czterolatka) i wymyśliłem ino taką szybką pętelkę na tytułowy Stożek do/i z Wisły Głębce (◍•ᴗ•◍).

Co to ekipy wyjazdowej, to tym razem początkowo ino dwie osoby => przynajmniej nie trzeba było kombinować ze spotkaniem ... bo moja towarzyszka spała obok :D. To ułatwiło pojawienie się na dworcu w Piotrowicach o godzinie 9:10 i ogarnięcie pierw pociągu do Skoczowa, a później przesiadki na autobuso-pociąg (o taki) ...

(BTW: Tak też można :P)

... do miejsca docelowego ◉‿◉

Środek transportu był taki jaki był, ale choć przyjechał punktualnie, i dopiero później zaczęło się komplikować ಠ﹏ಠ. W związku z wprowadzoną komunikacją zastępczą przyjechały dwa autobusy (jeden do Ustronia, drugi do Wisły) i jeden busik - do Goleszowa. Kierowca (chamski, ale kij z nim) jeszcze ryczał że ten autokar jedzie do Wisły, a kto do Ustronia, to do tego z tyłu. Nasz był puściutki, tamten zawalony po brzegi. Wniosek Grażyn? Przesiadamy się do tego pustego, a później będziemy ryczeć że chcemy do Ustronia i kropka xD. Kierowca zirytowany, ale podjechał na parking koło stacji "Ustroń", parę osób wysiadło, a kolejna śmieszka mu wyjechała ze ona chce jednak na "Ustroń Polana" xDD. Dooooobra (xD), ale później już na całe szczęście prosto do Wisły ;]. Taaaaa, znaczy prosto w korek w Wiśle (), bo oczywiście jak się remontuje tory, to trzeba też łatać jedyną drogę dojazdową od strony Skoczowa :O. Logiczne c'nie? Mogliśmy w sumie wysiąść, kupić magnesy na lodówkę, przejść ze dwa kilometry i ponownie do niego wsiąść, ale kto wiedział heh
¯\_( ͠° ͟ʖ °͠ )_/¯

Dojechaliśmy jednak do Głębiec i kolejne dwie niespodziewanki xD. Druga część ekipy (Aneta, Gosia, Bartek, Lili i pies Tofik) są gdzieś, i będą za około godzinę, a do autobuso-pociągu który gwarantował nam powrót na bilecie 10h (18zł) mieliśmy 4'52". Przypomnę że szlak był prognozowany na 4 godziny 11 minut. Kibel, ale nic nie zrobimy => sklep więc ಠಿ_ಠ. Cóż, nieczynny xDDDD. Na całe szczęście 200m dalej była już otwarta sieciówka i udało się ogarnąć artykuły pierwszej potrzeby :P.

Spóźnione "gwiazdy" z Zagłębia w końcu dojechały (autem) i mogliśmy zacząć naszą wędrówkę od stacji kolejowej :-). Na sam start, pojawiła się nawet niewielka szansa że uda się nam wyrobić z tym szlakiem, bo malutka Lilianka od razu wyraziła chęć ... bycia noszoną :D. Bartek zahartowany w noszeniu swojego uroczego osiemnaście kilo więc kto wie? => może ogarniemy ʘ‿ʘ. No nic z tych rzeczy: Gosia z Anetą szły se powolutku i radośnie z tyłu, więc już nawet przestałem się łudzić (◠‿◕). Kolejne dwa razy po 18zł to też przecież nie jest jakaś kwota, dla której trzeba psuć sobie dzień :P. 

Szliśmy leniwie, a ja co chwilę zerknąłem na telefon, bo zaczynała się "Święta Wojna"!! Gosia i Bartek (plus oczywiście Lily i Tofik) mieszkają w Sosnowcu, Kwiatek w Dąbrowie Górniczej, a Magda ... jak wiadomo również pochodzi z Sosnowca. Mecz więc katowickiej GieKSy z Zagłębiem Sosnowiec to było to, co elektryzowało!! Znaczy w sumie ino mnie (xD), no i może Tofika, ale on się nie przyznawał :PP.

Początek wiadomy - my asfaltem, a wynik:

Chwilę potem 0-1, minął następny kwadrans 0-2 (a mecz w Katowicach) i przerwa ಠ﹏ಠ. Na całe szczęście skończyło się 3-2 więc mają wybaczone stresowanie mnie :P. Próbowałem trochę dokuczać, ale bez rezultatu :D. 

Co do szlaku to raz prowadził Bartek z córką na rękach, raz Magda (jak się rozpędzi, to się nie zatrzymuje :D), a na końcu też i ja heh. Stało się to jednak tylko dlatego, że w końcu Gosia puściła mój plecak i przestałam być ciągnącym :DDD.

Finalne podejście pod schronisko przeszliśmy już samotnie z eM, gdzie weszliśmy sobie jeszcze na tytułowy szczyt, i przy popasie nastąpił podział ekipy.

Śpiewał jak Bercik nie będę (:PPP), ale reszta się zgadza!! Dawno już to widziałem :D

Geneza powrotu? Po prosto podczas pałaszowania kurczaka (Liliana też jadła - znaczy że był dobry :D) kątem oka, zobaczyłem na horyzoncie działający wyciąg. Ogólnie to nimi gardzę, ale do odjazdu 1h20", szlakiem 1'50", no chyba że nazot tak samo ... to 9 minut krócej. Pewno byśmy zdążyli, ale szkoda było stracić taką atrakcję za całe ... 10zł od osoby heh :D. 

Fajnie było, a po zjeździe już ino na szybko (z przerwą na siku :P) do parkingu i dubel tego co szliśmy popołudniu, a że z Magdą mamy trochę szybsze tempo niż przeciętne (na płaskim), to jeszcze poczekaliśmy sobie trochę na odjazd autokaru :P. 

PKS (czy jak to się tam zwie) luźny, usiedliśmy sobie z tyłu, i mogliśmy ino czekać (no ok - mnie trochę wyjątkowo Morfeusz zaatakował :D) na Ustroń xD. A w nim ... masakra => pierdyliard ludzi heh. Zdecydowanie dzień "zrobiła mi" pewna maDka, która pierw staranowała wszystkich wózkiem z bąbelkiem, a na końcu powiedziała tekst, który kończy wszelakie dyskusje: "TROCHĘ KULTURY, TU SĄ DZIECI!!!!". Nie wnikałem, bo siedziałem, i byłem/ byliśmy daleko :D.

Reszta trasy (po przesiadce na pociąg) już bez atrakcji i o godzinie 19:14 meldujemy się na Piotrowicach (◍•ᴗ•◍). Bilet 10h wykorzystany więc 101% (bo brało minuty), ale na Katowice mamy miesięczne, więc obyło bez zbrodni i oszustwa ;) :p.

Ale się rozpisałem xD. Oki, już nie marnuje wam oczu i na koniec ino dodam że opłacało się gonić to połączenie. Resztę ekipy dublowała (zdecydowanie wolniej niż my) cały odcinek i wracała do Sosnowca ... grubo ponad trzy godziny xD

Do konkretów => Trasa:


Fotki:

Nowy czerwony nośnik - stary, sentymentalny, został w domu i czeka na godne pożegnanie ←_←. Łukasz, Marzena, Magda, reszta ... Tatry chce ... ale nie te z procentami :P

Już "na szlaku"




Liliana przeważnie "na leniwca" :DDD

Widoczki ...

... i frytki :P

Już blisko ...

... i szczyt ;]

Klasyczne być musiało :P

Żyły zaś wariują - dzięki Madziu za masaż po powrocie ❤

Schronisko i pożegnanie 〜(꒪꒳꒪)〜


I na lenia :DDDDDD


I końcóweczka :)


Czasu tyle że nawet na popas wystarczyło :))))


Co do następnego wpisu, to dziś deszcze niespokojne, jutro też, w środę (ma nie padać) teren służbowy, a w czwartek i piątek dla odmiany deszcze niespokojne. Ale choć nie ma upałów ;).

============
A w domu (jeśli chodzi o mnie) klasycznie ...


... były zapiekanki ( ◜‿◝ ) :P


Kategoria Góry

Kształcić nowe (884m n.p.m.) pokolenie ^_^

  • DST 11.14km
  • Kalorie 1068kcal
  • Aktywność Wędrówka
Sobota, 14 sierpnia 2021 | dodano: 15.08.2021


Ja wcale nie śpię!! Taaa, czyli tak samo jak ja dziś rano idąc na pociąg heh. Zaspany, ale skoro rodzinka z podpoznańskiego Skórzewa urlopuje się w moich okolicach, to spotkać się przecież trzeba było ^_^

Pociąg (ziew) o 7:06 i po niecałej półtorej godzinie melduję się Pietrzykowicach Żywieckich, gdzie już czeka z Kuzyn i już nie taka mała Tosia xD. Dzięki za podwózkę, i kawkę, i klachy => pominę fakt, że wylądowałem w więzieniu na 10 lat - dzieci :D.

Wypuszczony na wolność jednak zostałem i po około 20 minutach jazdy (+ sklep z płazem w logo), meldujemy się na parkingu w okolicach przełęczy kocierskiej ʘ‿ʘ. Szlak praktycznie w te i nazot, ale maluchy super dała radę ᕙ(⇀‸↼‶)ᕗ. Dziś zdecydowanie nie chodziło nam o kilometry, tylko żeby bajtle miały uciechę ;)

Wleźliśmy więc na Potrójna, tam pierw na punkt widokowy sam, później z ekipą, później schronisko (na lody) ... i w dół ^_^. Końcówka w dwóch grupach heh => przodem ja i Antonina, a "gonili" nas: Kuzyn, Magda (popularne imię w naszej rodzinie :D) i Leon (nie, nie samochód zaprzyjaźnionych) :D.

Po złączeniu sił szybka analiza i wyszło mi że powinniśmy zdąrzyć na mój zaplanowany pociąg, i zamknąć koszty wyjazdu w bilecie 10h. Jakoś specjalnie mi nie zależało, ale skoro była możliwość, to czemu nie skorzystać? ¯\_(ツ)_/¯

Trasa => Marzeny rodzinne strony?? XD

Fotki:
Początek ^_^

I szlak 〜(꒪꒳꒪)〜

Szczytowo heh




Coś z zejścia - jagód i malin wuchta ◉‿◉



Podziękował za towarzysko, klachy, odbiór i odwóz do Pietrzykowic, i oczywiście dzięki dla Kuzyna za napój na drogę :D. Udało się go wypić, a później Morfeusz :D. Budzik był nastawiony, ale obudziłem się już w Żwakowie - w sumie wystarczyło :D

===========
Po powrocie miałem jeszcze w planach polatać trochę kukizem po podłogach, ale jest weekend i olałem :PPPP


Dzięki i to następnego  >.<


Kategoria Góry

Atrakcje lepsze od cycka ;)

  • DST 10.38km
  • Kalorie 996kcal
  • Aktywność Wędrówka
Sobota, 31 lipca 2021 | dodano: 06.08.2021



Aczkolwiek cycki będą w tym wpisie obecne :)



Trzeci dzień był zaplanowany albo na wejście na Słonecznik + schronisko Samotnia (pomysł Łukasza), albo Słonecznik + przełęcz karkonoska (pomysł mój), a do tego Marzena chciała zobaczyć kościółek Wang, czyli nasz wspólny początek szlaku na Słonecznik
ᕙ( • ‿ • )ᕗ

Co wyszło? Ano to, że słonecznik to sobie podłubaliśmy przed spaniem na chacie heh. Ale sąsiadki (wyrozumiałej, bo chciała nas puścić samych) męczyć (i na siłę wyciągać na szlak) nie było sensu, a do tego moja Madziulka miała w nogach wychodzone grubo ponad 100km podczas tego urlopu, więc nastąpiła zmiana planów :P.

Mi się z miejsca odpaliła wizja Rudaw Janowickich (czyli tytułowych cycków) i ich najwyższego szczytu. Łukasz jednak pokombinował i wymyślił coś o wiele ciekawszego - góry Sokole, oraz ich dwa najwyższe szczyty czyli: Krzyżną Górę (654 m n.p.m.) oraz Sokolik (644 m). No i dobre :P.

Dojazd autem szybki i bezproblemowy, parking darmowy, pogoda wyśmienita - czego chcieć więcej? ◉‿◉. Szybko więc na szlak i klasycznie po jakimś czasie => panowie na lewo (na najwyższy :P), panie na prawo ... na ławeczkę heh :D. Szlak na Krzyżną Górę i tak odbijał i trzeba było się wrócić swoimi śladami, więc przymusu iścia nie było ;).

Po męskim szczytowaniu (xD), ponowne połączenie sił i ruszyliśmy na największą (ponoć) atrakcję tego masywu ᕙ(⇀‸↼‶)ᕗ. No nie powiem, było stromo (a też już swoje w nogach miałem) ale udało się sprawnie zameldować na początku ... drabinki na szczyt => fajnej takiej heh ʘ‿ʘ. Tam (na górze) chwila dla fotoreporterów i nazot do auta, praktycznie tym samym śladem i ... praktycznie bez przygód. Dziewczyny wybrały najkrótszą opcje dojścia na parking, a ja z Łukaszem chcieliśmy jeszcze trochę opętlić. Cóż to jednak byłby za urlop bez choćby jednej malutkiej "zdrapki"?? xD. Durna szyszka :P.

Trasa 1/2


Fotki:

Okolice miejsca darmowego parkingu - szanujemy :D

Pierwszy cel - Krzyżna Góra ...

... i widoczek ;]

Stromizna na cel numer dwa, a Szpilberg zbiera materiały do filmiku ;]

Ponoć montaż idzie opornie, ale idzie heh :)))

I oto on (Sokolik) => po schodkach :)

Widoczki z "dachu"



I po raz kolejny komplecik nas - tak, zaś wiało :P

Cel "z dołu"

A za tym schroniskiem ...

... się rozdzieliliśmy => dziewczyny szybko do auta, a ja w tym miejscu ...

... za 5 sekund złapałem zająca ಠ_ಠ :P


DOBRA, CZAS NA OBIECANE CYCKI!!





PROSZĘ

:PPP

=======================
Po ponownym połączeniu sił na parkingu, szybka dezynfekcja kolanka i co by tu? Hmmm?? Godzina młoda, to postanowiliśmy jeszcze odwiedzić Kolorowe Jeziorka które to znajdowały się w okolicy. O (fotki z internetu) te:


Poprzez postój na stacji benzynowej (monopolowy :P) ...

BTW: tu100 XD

... docieramy na wyżej wymienione miejsce, i cóż ... kibel xD. Kolorków nie było ¯\_ಠ_ಠ_/¯, ale szkoda było nie sprawdzić heh.

Spacerek wykonany, i choć jeszcze mieliśmy w planach i ten kościółek (Wang) i zamek (Chojnik) to postanowiliśmy pojechać na domostwo na grilla, a te atrakcje zostawić sobie na ostatni dzień wyjazdu. 

Trasa 2/2


Fotki:

Rzeczywistość :D


Bronił się ino szlak ...

... i jedno z jeziorek ;]




I oczywiście wieczorna klasyka gatunku :)))




===========
Ostatniego dnia wyjazdu jednak wyszło jak wyszło. Sorki Trollking, ale jednak nie pozdrowiłem Placu Ratuszowego :(. Jelenia jednak (przynajmniej z auta) średnio mi się podobała i jakoś nie miałem weny do spacerowania tam :P.

Nie licząc zobaczenia domku na sprzedaż (co go opisywał zagubiony gdzieś w akcji Mors) ...

... miasto jedynie zwiedził trochę Łukasz (w sobotę), jak sobie poszedł pobiegać z rana. Mi Jelenia nie przepadła do gustu od samego początku w (nieogarniętym) McDonaldzie xD. A zapamiętam z niej w sumie tylko tyle, że czułem się jak dziwak, bo chyba tylko my chodziliśmy w maseczkach w sklepach => czwarta fala pozdrawia xD.

A tak to gólnie brzydko było od samego rana, spakowaliśmy się, pojechaliśmy odebrać Zientasowi paczkę w Wojdzieszycach (dziwna akcja, ale choć załatwiona) i do domu ←_←.

Lało całą drogę ...

... korki, a do tego wizja powrotu w poniedziałek do pracy. Rozgadani to myśmy nie byli ¯\_(ツ)_/¯ :P.

Podziękował jednak najlepszym za fajny wyjazd, i ogólnie Magdzie za cały super urlop :)))❤

==================================
Na początku miesiąca nawet nie myślałem że się uzbiera 200 km, a tu proszę :P


==================================
I pozdro z Katowic dla wszystkich ^_^


Teraz ino czekamy na prezentacje Leo na Bukowej :DDDDDDDDDD

A z rzeczy przyziemnych to po powrocie do pracy ... stałem się fanem Arnolda 

xDDDDD

=====
EDIT: filmik się ukończył <( ̄︶ ̄)>


Kategoria Góry

Śnieżką w tłumy xD

  • DST 16.77km
  • Kalorie 1608kcal
  • Aktywność Wędrówka
Piątek, 30 lipca 2021 | dodano: 05.08.2021


Wczorajszy maszketnik do kiełbasy ze smutnymi oczkami ...

... ale swoją porcje oczywiście dostał/a :D

=======================
Drugi dzień wyjazdu był od samego początku zaplanowany => Śnieżka ^_^. Ja z Łukaszem nie byliśmy tam jeszcze latem, a dziewczyny w ogóle. Wyjścia (czy tam wejścia :D) więc nie było ¯\_(ツ)_/¯ heh :P.

Noc słynęła szybko, ale dzięki wczorajszym negocjacjom z Łukaszem mogliśmy trochę dłużej poskrzypieć znaczy pospać => łóżka i drzwi z kibla na kwaterze reagowały na każdy nawet najmniejszy ruch xD. Dodatkowo, udało się nawet zobaczyć cały mecz polskich siatkarzy z japończykami ʘ‿ʘ. W dobrych humorach (3-0) ruszyliśmy więc w pół godzinną drogę autem do Karpacza.

(BTW: pisze to dwa dni po ćwierćfinale, którego ... no szkoda ⊙﹏⊙)

Na miejscu niestety trzy zgrzyty. Pierwszy to cena za parking (30zł ಠ_ಠ), trzeci to cena za wejście do lasu (8zł - Tatry są nawet tańsze xDD), a drugi to Karyna przy parkingu, która to beształa swoje może dwuletnie dziecko za to że nie chce iść. W domu pewno też wesoło ma:

Szacun dla Marzeny że nie poszła do niej i nie powiedziała tego co myślała ...

... xD

Co do samego szlaku, to na początku bardzo beskidzki, a później (za nieczynnym schroniskiem) się zaczęło fajne (•‿•). Takie tam spokojnie wspinanie się z ciągłym widokiem na nasz cel <( ̄︶ ̄)>. Słonko super grzało (3/4 wycieczki wysmarowane kremikiem do opalania bo jeden nie potrzebuję :P), szło się leniwie, i tak aż do Domu Śląskiego. Nazwa niby fajna, no ale było niefajnie xD. Ludzi kupa (już nie raz pisałem że gardzę wyciągami), kolejki do WC masakra, ceny w schronie też i ... wiatr. W tym miejscu już wiedziałem gdzie najgorzej wieje:
1) okolice Poznania :DDDDDD
2) Śnieżka

3) na wczorajszej Ślęży
4) środek tornada
5) miejsce u Gochy w pracy koło wiatraczka :P


Dobrze że choć moi kompanii mnie posłuchali i każdy zabrał coś dodatkowego do okrycia ;). A poza tym ... to tłumy heh.

(choć w sumie, to aż tak źle nie było :D)


Zdobyć szczyt (z jednym opierczem od Magdy do mnie) się jednak udało, i mogliśmy znaleźć kąsek wolnego miejsca na popas ←_←.

Pojedli, piwo (kto mógł, to mógł) wypili, i mogli zacząć wracać szlakiem okrężnym - takim jednokierunkowym. Niby oczywiste, ale oczywiście (:P) niekoniecznie => Janusze i Grażyny przecież wiedzą swoje xD. Miejsca do wyprzedzania było jednak sporo, więc bez problemu meldujemy się ponownie pod schroniskiem i mogliśmy zacząć dublować odcinek z pierwszej części dzisiejszej wycieczki. 

Doszliśmy ponownie do nieczynnego schroniska nad Łomniczką, i stamtąd wyruszyliśmy kombinacją szlaków (no plus jeden niegroźny przestrzał) żółtego i zielonego. Tu już na spokojnie doszliśmy do Leona i mogliśmy (przez wodopój, lodziarnie i sklep z magnesami na lodówkę) wrócić do domostwa, zostawić auto, i udać się na zasłużoną pizzę ◉‿◉.

Dziewczyny wykończone, a w lokalu informacja że ze względu na panujące wiadomo co, jedzenie dają tylko na wynos xD. No to ładniejsze na nocleg, a brzydsze do sklepu którego nazwa kojarzy się z prehistorią, po urozmaiczacze (jest takie słowo? hmmm?) ... wieczorne heh. Reszta to już relaks (◍•ᴗ•◍).

Dobra, do szlaku ...

... i fotek ᕙ( • ‿ • )ᕗ
Cel widoczny z drogi dojazdowej
Już na ścieżce

Coraz fajniej :)))

A z takim widokiem szliśmy praktycznie do końca ;]

Jakieś tam po drodze :P
Odpoczynek :P



Okolice schroniska "Dom Śląski" z dołu ...

... i ze szlaku xD

A tu już na szczycie ;]


Ekipa - nie, nie ta od lodów :P

I nazot


Fotka bez tłumów (・o・) heh

A tu widać nasz szlak ...

... który to dublujemy ...


... i tak aż do najdłuższego znaku jaki widziałem :D

Końcówka już leśno - miejska ...


... gdzie jak widać przed parkingiem ...

... wszyscy zadowoleni :DDDD

=====================
Pewno dziewczyny zabrały za mało słodyczy - my z Łukaszem zabezpieczeni. Tak, Marzena prowadziła w drodze powrotnej


:DDDDD


Kategoria Góry

Ślęża po raz kolejny

  • DST 8.26km
  • Kalorie 792kcal
  • Aktywność Wędrówka
Czwartek, 29 lipca 2021 | dodano: 04.08.2021

Widzę (po waszych wpisach) że nie tylko ja mam zaległości na BeeSie heh. Leniwce jak powyższy Felek (w sumie już) od rodziców Magdy :D. Nadrabiać jednak trzeba ;)))

===================
Po powrocie z Polańczyka (mega męczącym) nastąpiła ... kolejna gonitwa. W poniedziałek pierw ogarnąć pranie i sklep, później na chwilę do roboty coby zjeść ciastko urodzinowe od przełożonej (a przy okazji ponownie zabrać sobie darmowe czeresienki :P), później na obiad, i ponownie sklepy. We wtorek na Brynów (do moich rodziców na ogródek + wręczyć prezenty Łukaszowi i Marzenie "za kota" i tak ogólnie), a w środę do rodziny Magdy do Sosnowca ;]. O późniejszym wyjeździe (czyli chwilę po godzinie 8:00 rano) nie było więc mowy (musieliśmy wrócić pociągiem po 16:00), gdyż na czwartek rano zaplanowany był wyjazd na długo odwlekane Karkonosze ᕙ(⇀‸↼‶)ᕗ. Tym razem Państwo O. jechali z nami więc kluczami (i Majką) musiałem obdarować kolejno: sąsiadkę Kasie, Zientasów i Gochę, a tylko ta ostatnia ma do mnie (na stałe) klucze. Ufff - na całe szczęście wszystko udało się ogarnąć ... i nie paść przy okazji na ryjek heh.

===========
Ustawka i wyjazd o 7:00 rano (z Piotro) i w sprawie dojazdu do przełęczy Tąpadła ... to chyba wszystko. Ostatnią rzeczą jaką pamiętam, to ulica Ligocka na Brynowie xD. Morfeusz rządzi :DDD.

Na miejscu niestety rządzić nie chciał mój żołądek, który to lekko mi dokuczał podczas wynalezionego przez Łukasza szlaku (niebieskiego) na szczyt. A był godny ^_^ => o taki:






I już na szczycie ᕙ(⇀‸↼‶)ᕗ



Okolic schroniska oczywiście również nie mogło zabraknąć :P


Pomarudzić można było tylko na fakt, że schron działał ino przez okienko. Nie zarobili więc na nas nic :P

A trasa w dół to już nudne szerokie zejście ...

... szlakiem żółtym.

Może nie było jakoś mega ambitnie ...

... ale za 14 zeta (parking) się opłacało zrobić przerwę w jeździe do celu :). Jeździe, którą to ponownie przespałem :DDD. Przebudziłem się już z widokiem na Karkonosze, następnie pojechaliśmy coś przekąsić do (nieogarniętego) McDonalda i poprzez korki meldujemy się na noclegu.

Ogarnięcie kluczy, rozpakowanie się, sklep i czas wolny ...

... plus grill :P. Grill, podczas którego zadzwoniła Kasia z potwierdzeniem że u kitku wsio oki (=^・ェ・^=). Juhu ^_^.

==========================
Przodkowie są dumni ...


:DDDDDDD

============================
BTW: teraz to Kasia wyjechała na urlop i ja mam małą osieroconą pierdołe pod opieką heheh :)


Ta raczej nie wie ... że do fotki na BeeSa trzeba się ustawić, a nie ruszać :P

BTW2: Może jeszcze dziś zdążę ze wpisem ze Śnieżki - ale to nie obiecuję ;). Szpilbera muszę jednak motywować hehehe :D


Kategoria Góry

Solina ponownie + brakujący odcinek :P + powrót

  • DST 24.47km
  • Kalorie 2346kcal
  • Aktywność Wędrówka
Sobota, 24 lipca 2021 | dodano: 26.07.2021



Dzisiejsza wycieczka miała jeden cel. Pierwszego (aktywnego) dnia wyjazdu, kupiliśmy coś w prezencie Marzenie i Łukaszowi. Magdzie się to spodobało, a w Polańczyku tego nie było xD. Niby nie było to istotne ale jednak oczka po straganach mojej lubej latały heh :D. Trzeba było się więc wrócić do miejsca zakupu.
Wyjście, dubel czerwonego szlaku i poprzez jedno sentymentalne skręcenie (od eM) nad jezioro (ciężko było!!! drzewa, kamienie - żałujcie mnie!! :D), docieramy do targowiska, gdzie zakupujemy ową rzecz i kierujemy się ku domostwu. Ja chciałem pojechać busikiem (za 5zł od sztuki), ale Magda zdecydowała że wracamy "z buta" - wyrabia się :D. 

Wróciliśmy do noclegu, rozpakowaliśmy zakupy, doopatrzyliśmy się w sklepie, i poszliśmy jeszcze na jeden szlak (pętla na 5km) którego nam brakowało (◍•ᴗ•◍). Jeden z fajniejszych odcinków to był :].

Trasa:


Fotki:
Dubel z pierwszego dnia aktywności ^_^ ...

... ale choć klimat w końcu przyjazny <( ̄︶ ̄)>

Różnica między wtorkiem a dziś (◍•ᴗ•◍)

Widok z miejsca gdzie Magda była z bratem i kuzynką, trzy lata temu, na nasze domostwo =_=

I wspomniany odcinek poza szlakiem :P

Przeszkody (heh :P) ...

... ale iść trzeba było => między innymi o tak:

Już ponownie na szlaku ◉‿◉


Widoku z tamy dać nie mogę (bo RODO :P), ale i tak nic ciekawego do fotografowania tam nie było ←_←.

Później ponowny dubel + nowy ślad => o taki:

I w domku na chwilę ...

... po czym ... pętelką wokół komina ...



... ale jakże klimatyczna <( ̄︶ ̄)>

I zejście ^_^

A na końcu wiadomo :-P


Dziś (niedziela) już ...

... ino na pizzę (najdroższą i najgorszą w smaku) do Centrum i na chatę do Kato. Męcząco, ale choć w końcu mogliśmy usiąść na tyłkach, bo swoje się pochodziło ;)



Dystans więc połączyłem, a zresztą i tak już nie mam transferu w tym miesiącu => jak jeszcze coś na urlopie wymyślimy, to nadrobię w przyszłym tygodniu ;). Pewno tak samo jak i wasze wpisy, bo czasu nie ma nic a nic heh.

BTW: Po powrocie Majka by z kolan nie schodziła (^._.^)ノ :D

===========
Dyć - ciapki mogą słychać ^_^



Kategoria Góry

Czerwony Łokieć xD

  • DST 10.09km
  • Kalorie 967kcal
  • Aktywność Wędrówka
Piątek, 23 lipca 2021 | dodano: 24.07.2021



Nie ma mięska, nie ma imprezy heh. U nas po wieczornym grillu (z mięskiem ... i niestety sąsiadami z rapsami), organizmy postanowiły się zregenerować => spaniem, tak do 12:30 :P. Wycieczkę takim oto czymś musieliśmy więc olać, kosztem innego mojego planu czyli wycieczki na Wyspę Dużą :].

 Start chwilę przed godziną 15:00 i poprzez sklep i remonty chodników doszliśmy do głównej atrakcji, czyli do przeprawy przez jezioro. Wyszło ... jak zobaczycie w galerii, no dość średnio, ale choć 12 zeta (4x3zł) w kieszeni ᕙ(⇀‸↼‶)ᕗ :P.

Zakładałem w sumie dziką przeprawę po chaszczach, a tu na "dzień dobry", zobaczyliśmy (pewno nowo wytyczony, bo nie ma go na mapie turystycznej) szlak czerwony. I tak: był dziewiczy, krzaczory świeżo wycięte, ale choć był super oznaczony ◉‿◉. Przejść się go udało, najwyższy szczyt wyspy odhaczony, źródełko zobaczone i poprzez bardziej zurbanizowane tereny wróciliśmy do przeprawy :). Później jeszcze pizza i do domku na kontrolę kleszczy. Wariatów brak
<( ̄︶ ̄)>

Trasa:

BTW: skoro my szliśmy po wodzie, to ten globus też ma sens:

:DDDDD

Fotki:

Od tej strony miasta jeszcze nie znaliśmy ^_^

Atrakcja ... popsuta :P

Ale niespodziewanie pojawił się szlak - o taki xD

I nawet kąsek widoku był :D

A później znowu "na dziko" ᕙ(⇀‸↼‶)ᕗ

Godzina później, i niby blisko ...

... ale łatwo nie było xD


Mamy to jednak ᕙ(⇀‸↼‶)ᕗ


Można wracać ( ◜‿◝ )


Źródełko ...

... i w końcu coś dla oka ;)


Po drodze jeszcze kolejny (xD) szczyt ...

... i poprzez kolejne chaszcze ...

... pod domek (◍•ᴗ•◍)❤


==========
Po drodze była jeszcze wspominana pizza na obiad, ale taka "normalna", bo no cóż ... ludzie mają różne pomysły
 


XDDDDDDDD


Kategoria Góry

Miasto złe, szlak 〜(꒪꒳꒪)〜 mhmmm ;)

  • DST 11.65km
  • Kalorie 1117kcal
  • Aktywność Wędrówka
Środa, 21 lipca 2021 | dodano: 21.07.2021



Kolejny raport => wczoraj po grillu potuptaliśmy ...

... no spać :P. Prywatnie :DDDD.

A co jeszcze do wczorajszej wycieczki, to ... zaległość :P 

Magda zapomniała mi przesłać klasycznej fotki, a jak widać - oczywiście była :P. Tradycje trzeba pielęgnować :D

=======================
Dziś poranek leniwy i na małym zdenerwowaniu - bo mi padła opaska (wyświetlacz) już nieaktualna bo jak wiadomo trzeba było nią ciepnać i się naprawiła sama xD, ale przecież ruszyć się trzeba było, bo bez sensu :P. Plan był ino na miasto, ale jak w tytule ... wyszło jak zawsze :P.

Trasa:


Fotki:
Widok z domostwa (za nami) w stronę "kałuży" ( ◜‿◝ )

Tłumów w Polańczyku wam oszczędzę (xD) ...

... i ino widoczki ←_← :-)


Prócz tego zakupy, pamiątki dla najbliższych, i coś z chmielem ...

... jak widać wyjątkowo w wersji x2 ◉‿◉.
Urlop się rządzi swoimi prawami heh :D

=================
Dobra, bo miasto jest nudne, a tu koło domu mamy szlak żółty co nam gospodarz polecił (też go miałem w planie) - więc oki :P

A co to za piękny widok???

Aaaa, no tak - to ja <( ̄︶ ̄)> :DDDWidoczki ze szlaku:

I sam on ʘ‿ʘ. Tak, błoto, o dziwo xD


Łowca

I oczywiście najwyższy szczyt w okolicy - no tradycja wymaga :D

W dół →_→


I już koło domku ◉‿◉


===========
Jutro w planach rowerki ... yyy ... wodne ...


... oby!!! Bo oboje pływać nie umiemy :DDDDDDDDD

===========
BTW: najważniejsze że u kitku wsio oki ino ...

... czy ja jeszcze jestem potrzebny tam? ¯\_(ツ)_/¯ :D


Kategoria Góry

Polańczyk rzeką płynący :P

  • DST 18.75km
  • Kalorie 1796kcal
  • Aktywność Wędrówka
Wtorek, 20 lipca 2021 | dodano: 20.07.2021


Chorzowską przeżyłem, chodź jak co roku były elementy "sympatyczne": 


W piątek byłem w u kolegi Mysłowicach, a co do soboty, to nie będę tego opisywał tego w osobne wwpisie=> ino polecam filmik: 


A to zdjęcie mi się po prostu podoba => zostało wykonane po grillu, na Czubatce, z widokiem na pustynię błędowska

Dzięki za spływ, i opiekę nad kitku (◍•ᴗ•◍) ... bo .. cdn ... 
===========
Niedziela spędzona na sprzątaniu i pakowaniu, a w poniedziałek (po północy) nastąpił wyjazd PKS-em na Bieszczady ◉‿◉.

Droga (przynajmniej w połowie, bo później było OK) spłynęła beznadziejnie (pasażer powyżej 140cm jest passę xD), a po przyjeździe do domostwa, zastał nas taki oto widok:
Misja więc odespanie + miłe czasu spędzanie + dużo serialu, orzeszków, chipsów i innych paluszków (pozdro Marzeny :P), a dziś już do trochę większych konkretów ᕙ(⇀‸↼‶)ᕗ.

Wyspani, pada, ale walczyć trzeba :P. Na pierwszy wypad na tym bieszczadzkim urlopie, wybraliśmy się na najbardziej klasyczny szlak (czerwony) => na tamę do Soliny i nazat. Niby mega dobrze oznaczony, niby szybki (+-14km), ale trudności było trochę ;).

Pierwszy odcinek niestety przyszliśmy w deszczu, ale w sumie na urlopie, takich rzeczy się nie zauważa heh :P

Doszliśmy więc (nie zabijając się na błocie) do Soliny, a tam ... Krupówki xD. Pierw nawet nie patrzyliśmy po sklepach, ino na szybko zrobilśmy pętelkę po drugiej stronie tamy, i wtedy ..  na targ heh. Na rękę jednak mi to było, bo i tak trzeba było jakieś prezenty zakupić ^_^ :P 

A po zakupach ... dopiero się zaczęło pfff. Szlak ponosimy bardzo fajnie oznaczony, ale to co mu zrobili drwale (i bezmózgi - urzędniki), to szkoda słów xD. Zdjęcia wszystko pokażą pfff. 

Dojść do asfaltu się jednak udało, a tam już luźno =>
prosto do domku na grilla ^_^. Nie chcę mi się dużo pisać, bo urlop :P. Brawa z mojej strony dla Magdy, że mnie nie zabiła za te "atrakcje" :D. Choć w sumie? ¯\_(ツ)_/¯ ... czego się po mnie spodziewała?
<( ̄︶ ̄)>

Trasa:


Fotki:

Wyjście z domku ...

... i pada ...

... ale idziemy <( ̄︶ ̄)>



Zaopatrzenie jednak jakieś było ...

... i poprzez takie klimaty ...


.... meldujemy się na celu <( ̄︶ ̄)>



Po chwili w tłumie (i pętelce) wracamy na szlak, a tam ... no cóż ... 




Szacun jeszcze raz dla eM (butki schną xD) i dwumetrowy kij w tyłek piłozjebom pfff


W końcu asfalt ...

... i w takich klimatach ...

... doszliśmy do domku na jedzonko ʘ‿ʘ




========
A od śmiechów .... też mam urlop

 :PPPPP


Kategoria Góry

Redykalne (1092 m.n.p.m) ... gorko :D

  • DST 22.03km
  • Kalorie 2110kcal
  • Aktywność Wędrówka
Niedziela, 20 czerwca 2021 | dodano: 22.06.2021


Ekipa wyjazdowa w składzie: Gocha, Marzena, Magda, Piotrek, Wojtek, Łukasz, pies i ja xD. I bądź tu mądry i pisz wiersze jak to wszystko ogarnąć heh. Myśmy z Magdą mieli najbliżej, Gocha przyszła (mega przed czasem) z Marshallem do nas, Państwo O. dojechali "Raciborzem" (górski nie zatrzymywał się na Brynowie) na Piotro i wystarczyło już tylko wsiąść do pociągu (o godzinie 8:59) w którym to jechał brat Magdy z kolegą. Ufff. Szlak? No można było kombinować, ale jak wiadomo, najważniejszy był pies
▼・ᴥ・▼

Jazda tym razem dłużyła mi się niemiłosiernie (prawie dwie godziny), ale nic się nie dało zrobić. Dobrze że chociaż w Łodygowicach szło na cygarete wyjść hehe :D.

==========
Po dojechaniu na miejsce pierw misja sklep ...

... a potem w drogę, choć już od samego początku czułem, że w taki upał długofutrzasty degustator kocich chrupek daleko nie poczłapie ;/


Nie myliłem się - trochę po końcu asfaltu, podzieliliśmy się na dwie grupy, i czekając na resztę dostałem telefon że Marshall nie wytrzyma i że część ekipy wraca nad Sołę ...
(BTW: w sumie to chyba nie narzekali :-P)


... a ja z Piotrkiem i Wojtkiem mieliśmy tylko poczekać na Magdę, która to postanowiła powalczyć i z uśmiechem (:D) na ustach ...

... cisnąć razem z nami ᕙ(⇀‸↼‶)ᕗ


Mhmmmm słoneczko (◍•ᴗ•◍)❤

Kąsek wspólnie, ale chwilę po tym zdjęciu "puściliśmy" naszych kompanów przodem ...

... bo mnie już mega ssało w brzuszku, a oni i tak chcieli jeszcze wstąpić do schroniska na Boraczej na zimnego browara ◉‿◉. Szanuję :D.

Popas w formie klasycznej (konserwa heh) został zainstalowany i mogliśmy spacerować (po patelni) dalej :P





I już widok na najwyższy punkt dzisiejszej wycieczki ...

... oraz na to, co mogliśmy podziwiać za plecami <( ̄︶ ̄)>


Cel ᕙ(⇀‸↼‶)ᕗ



Dobrze mi idzie? Hmmm? :DDD

Śmiechy, śmiechami, ale od tego miejsca trzeba było ponownie trochę logistycznie kombinować. Po pierwsze - spotkać się z chłopakami, po drugie - przynajmniej chwilę pogadać z Diobłem (który to nocował w schronie z dziewczyną), a po trzecie - zrobić tak, żeby nas burza nie złapała xD.


Deszcze niespokojne na całe szczęście nas nie złapały i wszystko udało się ogarnąć, w takich oto klimatach:



Pożegnaliśmy się z Marcinem i Agnieszką (Filip jak się okazało też tam gdzieś buszował w okolicy heh) i mogliśmy schodzić ...

... coby przez durne miasto/wieś (szlakiem nie chciałem ryzykować przez możliwe opady) ...

... dojść z dość sporym zapasem czasowym na dworzec => o tu:

Piotrek się wzbogacił ...

... a eM? No cóż, nabrała (po lekkiej obróbce obrotówce :D) barw narodowych na plecach ...

... Do boju Polsko!! :DDD. Kefir jednak nie był konieczny - dzielna dziewczyna ma :-*.

==========
Droga powrotna (ponownie w dwóch grupach => grillowicze pojechali wcześniejszym pociągiem) już bardzo fajnie zleciała (bo Morfeusz), a w domu po a) stwierdziliśmy że testy odświeżacza do butów wyszły mega pozytywne, a po b) nowe kwiatki, firanki i zasłony pozostały na swoich miejscach /ᐠ。ꞈ。ᐟ\. 

:DDD
Majka jest jednak grzeczna :))))


Jeszcze ino mapka ...

... i do kolejnego, już rowerowego wpisu z dzisiaj ;]


Kategoria Góry