Lapec prowadzi tutaj blog rowerowy

Rowerowo-górski blog cyniczno-ironiczny ;]

Wpisy archiwalne w kategorii

Góry

Dystans całkowity:4528.27 km (w terenie 234.97 km; 5.19%)
Czas w ruchu:09:04
Średnia prędkość:19.78 km/h
Maksymalna prędkość:58.50 km/h
Suma kalorii:467613 kcal
Liczba aktywności:231
Średnio na aktywność:19.60 km i 2h 16m
Więcej statystyk

mogę umierać :) Krawców z buta zrobiony :))

  • DST 25.76km
  • Aktywność Wędrówka
Sobota, 2 stycznia 2016 | dodano: 02.01.2016
Uczestnicy




W sumie to daleko nie było :P
http://lapec.bikestats.pl/1263829,Pizdzilsko.html
Ponad rok temu Pilsko dziś okolice Pilska, pogoda podobna afkors względem temperatury ;)




Ekipa z składzie: debiutancko eeee w końcu Grześ i dwóch tzw nie do zajechania :D
Brygada RR zjawiała się u mnie po 7 rano i jazda na cel wg mnie zacny ... w końcu... bacówka Krawców Wierch :) a że bez sensu tak ino tam (blisko trochę :P) ... to przez Rysiankę ;] Krawców zawsze za mną chodził ... ino jakoś zawsze było nie po drodze ;/ dziś się w końcu udało :) Wyjazd na milion % udany :))
W tripach z gór wiadomo: czort z opisem :D bez zdjęć bez sensu ... enjoy ;]
-----------------------
cytując Filipa on ma 25 dni urlopu a ja tyle samo co on czyli 26 ;)) pease :D

Początek mocny, wypruli jak by karpia dawali za freeko na górze :D
PS: mróz o dziwo nie przeszkadza wcale ;]


pułapki na szlaku - pomału i "boczkiem, boczkiem" :)

sem ałtor ;]]

kąsek szlaku: zostałem z Łukaszem, Filip z Grześkiem poza zasięgiem ;)

eee to białe? damy na zagadkę czo to :P
dziwne pytanie jak na 02 stycznia ale co zrobić :P sorry taki mamy klimat :D


Hala Lipowska, ociepliło się :))

moje jedno z trzech ulubionych schronisk, to akurat nie za obsługę ale za ułożenie i widoki :)
śmiecha musiałem dodać :D ohhhh ahhh :D



Z Babsztylem w tle :)

Semja ;]
Jedna z nielicznych chwil bez ludzi, imprezowicze sylwestrowi ruszyli w góry :) oczywiste jest że czarnym szlakiem bo najkrótszy :D


Trzy Kopce
I od tego miejsca 3h wg znaku na Krawców :)





i mój cel okraszony mielonką, bagietką i yyyy czymś zielonym :P
Grześ stwierdził że jego palec jest niezbędny w tym wydarzeniu :D



Po celu już ino molestowanie sierściucha i yyyy ...

... poprzez popsuty wodospad ...

do auta i do KFC... no w Czechowicach już głaskać nie było czego :D

---------------------------------------
Zaczynamy????


Kategoria Góry

Diablak 1725m n.p.m.

  • DST 19.82km
  • Aktywność Wędrówka
Niedziela, 1 listopada 2015 | dodano: 02.11.2015
Uczestnicy



No mądre i prawdziwe :)
Poranek z Zakopcu, pakowanie, śniadanko z gyrosem i sałatką i jazda na następny cel. Nie udało mi się kolegów namówić na Pieniny :P ale zamysł mi wyszedł. Chciałem Tatry pooglądać spoza Tart :D I się udało, oj udało :D
Jako cel wybrana została Babia Góra która już była zdobyta przez każdego z nas no ale nikt nie szedł od Papików strony :)

Trasa:

Początek wycieczki :)

Pogoda ponownie idealna ;]

Pierwsze widoki na Tatery :))


Siakieś artistico wyszło :)

Ze szlaku :)



Fajna akcja ogólnie była na szlaku. Słowacy widząc nas z piwem w ręku, witają jak swoich, częstują kieliszkiem ichszej wódeczki, my im oferujemy jako gift nasze EB i po chwili każdy w swoją stronę :) znaczy my na górę a oni zostali pić :D

Pięknie mhmm


I cel ;]


Nazot :) niestety odcinek przez mękę miałem przez podkręconą kostkę ale mięśnie rozgrzane tak więc bez przymusowej pauzy się obejdzie :)





A na tym szczycie byłem pierwszy raz :) 2,25h do Slanej Vody czyli miejsca postoju auta ;]





Powrót lekko po ćmoku, tu już na piątym biegu żeby jak najszybciej skończyć wycieczkę bo kostka p[pulsuje a i człowiek już głodny heh

Popas w Żywcu i jazda do domu. Dzięki za wypad i do kolejnego :)) Krawców czeka ;]
-----------------
Cóż by to :D

To dopiero kara :DDDDDDDD


Kategoria Góry

Kopa Kondracka 2005m n.p.m

  • DST 20.32km
  • Aktywność Wędrówka
Sobota, 31 października 2015 | dodano: 02.11.2015
Uczestnicy

... przez Giewont i Kasprowy :D Szczyty przez mnie oklepane ale koledzy nie byli to czemu i nie :) Najważniejsze że udało mi się namówić Filipa i Łukasza to zrobienia tych szczytów jednego dnia co mi dało możliwość odhaczenia Kopy Kondrackiej na której jeszcze nie byłem :) No ale od początku ;]



Weekend już od dłuższego czasu zapowiadał się uroczo więc było wiadome że coś zrobię :)
Start u mnie z osiedla o 5.10 rano, poranne izo zafundowane przez Pana F. i w okolicach Oświęcimia zasypiam, budzę się w Poroninie :D taki transport to ja rozumie :D Szybki meldunek i w okolicach godziny 9 ruszamy na Giewka. Pogoda wymarzona, ludzi trochę, człowiek tylko czekał na widoki :) Widoki jakie były zobaczycie poniżej, aparat działa więc i zdjęcia ładne ;]
A z resztą co będę pisał bezsensu :P zdjęcia i opisy wszystko wyjaśnią :D Dzień kończy pizza i Soplica orzeszkowa :))

Trasa:

Hotel PTTK Kalatówki

Na szlaku


Schronisko PTTK na Hali Kondratowej

 Cel nr 1 na ... celowniku :)

Popas :D

Giewont




Kopa na celowniku, po prawej Małołączniak

Na widokówkę :)

Zaczyna byś ślisko ;]

Cel nr 2 - najwyższy punkt dziś :)

Kolejna widokówka

:D

Taka dygresja: zawsze mi się zdawało że ten odcinek (Giewont - Kasprowy Wierch) jest prosty a on jednak po tyłku mi dał heh

Filip milion kilometrów przed nami :D Standard kryzys musiał być a poza tym czas był dobry tak więc można było zwolnić i widoki pooglądać ... czy tam pod nogi popatrzeć żeby dzwona nie było ;]

Cel nr 3 ;]


A tu z zejścia: cel nr 1 z dziś w tle natomiast cel na jutro :)

Zdjęć z zejścia za dużo nie ma gdyż trzeba było się trzymać, tyłki obite :D w ilości "gleb" wyszło coś 8-7-5 czy coś takiego. Masakra - odcinek Kasprowy - Myślenickie Turnie zrobiony w 1,20h zamiast planową godzinę

A tam już niebawem, my już za pierwszą lekcją :D
Łukasz się jeszcze uratował :)

Gizmo pod pozował :D

Ogólnie zejście po widnemu, latarki się nie przydały :) W Zakopanym free time, sen i na Słowację :)
-----------
Skoro ostatnio śmiech się podobał to jeszcze taki dam :D


Kategoria Góry

Wielkie => Racza - Rycerzowa - Bendoszka

  • DST 38.14km
  • Kalorie 4646kcal
  • Aktywność Wędrówka
Piątek, 2 października 2015 | dodano: 05.10.2015
Uczestnicy


Na dzień dobry, sorka za obsówkę, organizm musiał odżyć bo wiadomo :D
Na drugie dzień dobry a w sumie nawet pierwsze, graty dla czytelnika i kolegi mego :) Niech Kamil rośnie wam zdrowo!! :) Ino mi z niego kibica Ruchu nie zrobić tam na tym Batorym!!:D

Co do wyjazdu samego, mega się ucieszyłem że chłopaki o mnie pomyśleli. Ekipa silna, dystans zacny, pogoda miała być idealna. Wyszło wszystko ... no prawie Andrzeja nie spotkałem więc opcja "grzyby" zagrożona niestety ;/
Aparat też chyba jeszcze do lekkiej korekty ale na spokoju, 3 miechy gwarancji :)

Szlak:


Ale pomału od początku ;]
Filip i Łukasz zjawiają się u mnie zgodnie z planem o 6,10 rano. Łukasz niestety stety kierowca więc poranne piwko musiał odpuścić :D I co do jego prowadzenia hmm albo ma auto na paliwo rakietowe albo zrobił rekord na odcinku Katowice - Rajcza :D Po drodze robimy jeszcze sklep po izo (no niestety przyjazd chrzestnej zobowiązywał żeby w piątek coś dziabnąć :D) i jakieś 40 minut przed planowanym startem ruszamy na W. Racze. Na szlaku pusto ... dziwnie, mega dziwnie ;O Ale nic nam do tego, nawet lepiej :) Kanapki były zrobione zapas piwka (bo przecież wiadomo, jak biorę więcej to Wolnego nie było, jak bym wziął cztery to by 2 wysępił) i tak połykaliśmy kilometry. Pięcio - godzinny odcinek Racza - Rycerzowa nawet nie wiem kiedy minął. Przy schronisku, fotki, relax i szukanie Andrzeja :) Nie było, ponoć kajś koło Przegibka urzęduje ;/
No nic czas był ograniczony więc szybkie spaghetti z kubka "u Cycuf" i ku zachodzącemu słońcu :D najlepsze że dwa razy niegroźnie bo niegroźnie szlak pokićkałem :D Młada => Rycerka => Przegibek i przez błąd czyli o jedno/dwa Tyskie za dużo :D na Bendoszkę. Ale co mi się ubzdurało że Łukasz piwo chce to nie mam pojęcia :D No nic bez ofiar, zdrapek wszyscy zdrowi meldujemy się na parkingu przy aucie :) Mega fajny dzień który poprzez KFC w Bielsku kończę w Mysłowicach. Czas jeszcze rower podgonić i o tym Krawcowie pomyśleć ... tym razem z mniejszą ilością piwa bo niedziela była okropna :D
3 tygodnie zostały i no niestety :(

Dobra bo fotki najważniejsze :D
----------------
Pogoda jak widać, marzenie :)


Pierwszy z celów, na szczycie pusto :)


Tatery towarzyszyły nam całą drogę :))

Autor też się doda :PP

Widoczek

Ulubiony szczyt Janiola :D

Ekipa ...

... której humor dopisywał :D

Relax przy schronisku :)

Okolice bacówki na Małej Rycerzowej

Heh Andrzejowo, niestety klamka pocałowana ;/ dobrze że Dawid był i choć wrzątkiem poratował :)

Bendoszka Wielka czy tam Będoszka (1144 m) - różnie mówią :)
Jeden z bardziej niedocenianych szczytów w Żywieckim ... a szkoda ;]


Ostatki słońca ... ostatki szlaku ... ostatki autora :)

---------------------------
[*]



Kategoria Góry

Zaległy Mitikas 2918m n.p.m.

  • DST 18.00km
  • Aktywność Wędrówka
Piątek, 11 września 2015 | dodano: 21.09.2015




Witam. Skoro już byliśmy z Kuzynem w Grecji, to przecież było wiadomo, że zaatakujemy najwyższy szczyt :D
Wyprawa zaplanowana była na dwa dni, tak więc leniwy start nastąpił dopiero około godziny 12:00 z parkingu "Prionia" w pobliżu miejscowości Litochoro. Nastawienie wiadomo jakie, skoro robimy w ok. 4h (ponoć, nie wiem co za dekiel to opisywał) prawie 2000m przewyższenia, to było jasne że będzie stromo. Nie zawiedliśmy się, szlak (dzięki Janiol) pierw po ścieżkach przypominających nasze Beskidy cały czas piął się w górę ...

Po ponad 2h marszu dotarliśmy do schroniska, które cóż by tu powiedzieć - raczej nie było urocze xD. Tu nastąpiło pierwsze rozmyślanie nad noclegiem:
- wysokość ok 2100m n.p.m.
- cena 4 ojro/namio/os.
- dodatkowo 1.6 ojro jeżeli ..... chcesz zjeść swój prowiant xD.

Bez sensu - idziemy dalej, ścieżka stawała się jedna coraz bardziej wysokogórska, coraz gorzej o spanie "na płaskim" => cóż życie trzeba iść dalej :D
Na wysokości ok 2500m n.p.m zaczęły się pojawiać pierwsze "polanki" poniżej szlaku i tu był jeden z wielu błędów tego dnia, trzeba było korzystać, a nie atakować Skale.

No ale Skala (2866m n.p.m) została zdobyta, a z niej już było widać dach Grecji. Tu znaleźliśmy także w miarę odpowiednie miejsce (do dopieszczenia) na nocleg w namiotto :)
Ciuchy zostawione i ok 30-to minutowy atak (na pusto) na Mitikasa.

Szczyt zdobyty i ...... chwyta nas burza. Grad, pioruny, skakanie na mokrych skałach - ojj było niebezpiecznie. Zeus się wkurzył czy jak??:>. Ubranie całe mokre, rzeczy zostawione w bazie mokre, a nas miał czekać jeszcze około jedenasto-godzinny nocleg na kamieniach ;/. Taaaak to była długa, zimna noc ;/ Rzeczy przemoczone, w namiocie mokro, śpiwory mokre, a nad nami błyska .... Do tego te oczekiwanie na poranek, telefony wyłączone i nie wiesz czy jest 23.00 czy 4.15? Żeby było zabawniej temperatura oscylowała w granicach ok 8*C
Jakoś jednak doczekujemy do świtu, zmarznięci zbieramy bazę, chwilka na słońcu z piwnym izo i na dół na spotkanie z Kuzyna żoną tym samym szlakiem. Jakoś dziwnie ludzie patrzyli na nas, wszyscy wchodzą a dwa głupki schodzą :D

Wnioski:

- widoki o poranku bajkowe :)
- nie kozacz w górach
- szlaki oznaczone beznadziejnie
- Greki to lenie, na szlaku sami obcokrajowcy a no i psy :D

Zdjątek kilka:
Początek szlaku

Transportowce :D

Oznaczenia mają fatalne no ale radzić se trzeba było jakoś ;]

Na szlaku:





Docelowy nocleg

Cel + ścieżka na niego :)


Cisza przed burzą ...
Czerwone kropki wyznaczają szlak


U Zeusa na kolanach

Skala => Poranek + zdjęcie bazy bo burzy :D


Nagroda w Litochoro :)
PS: Nie, dziecko nie było nagrodą :P



W sumie to śmiech musi być :))


Kategoria Góry

Tatery #2 Czerwone Wierchy

  • DST 19.20km
  • Aktywność Wędrówka
Sobota, 8 sierpnia 2015 | dodano: 11.08.2015

A następnego dnia trzeba było pomyśleć bo cóż? ważny mecz GieKSy wykupiony i na godz. 18 musieliśmy wrócić do namiotu. Wybór padł na start z doliny Kościeliskiej ( w grę wchodziła ew. Chochołowska ) gdyż pod tyłkiem mieliśmy przystanek busikowy i było po prostu najszybciej :)) Szlak awaryjny ale podobał mi się :))

Pierwsza część szlaku mega Beskidy przypomniała, mozolne wbijanie do góry, pierw las potem telewizory :)





Na samym początku tuż za rozwidleniem szlaków izo które nogi rozwiązało :D a że po pierwszym dniu ( no i zwalczeniu zakwasów ) forma była wyborna to ino mi lewego migacza na szlaku brakowało :D Na Ciemniaku dopiero się zatrzymałem i zwolniłem, widoki super to po co się gonić :)
Dylemat miałem w sumie tylko na Małołączniaku gdyż Giewont się do mnie uśmiechał a było do niego ino ok 1,30h no ale co za dużo to niezdrowo :) Wygrał rozsądek i ścieżka w dół :) Nawet o kąsek łańcuchów zahaczyliśmy :D Na końcu szlaku, Janiol na Busika a ja z buta na nocleg bo nogi się zatrzymać nie chciały ;) Obiad, pifko, meczyk i w niedziele z samego rana powrót. Dobry trip, super że wyszedł :) Dzięki eMDzeJ :))

3.15 z neta na znaku 3.50 i czemu ufać? :)

Barszczu Sosnowskiego nie stwierdzono :))


Taki tam se ja ;]

Widokowy szlak czerwony

Nagroda w słonku które ....

dokładnie w tym momencie zaszło :D

Po grani, nie wiem co to za siatka. Jak ktoś wie to pisać

Ostatni szczyt na ten wyjazd ;]

Kolejka na Giewont ponoć była ale zatorów już nie

Tu mieliśmy za to zator ...

I znów Beskidzkie klimaty :)

Do wodopoju na ...

mecza :))

Niedziela rano, czas wracać, przed wyjazdem jeszcze standardowe wysłuchanie Radia Maryja. Siostry zakonne se od rana śpiewały i modliły xD

------------------------


Kategoria Góry

Tatery #1 Orla Perć

  • DST 28.66km
  • Aktywność Wędrówka
Piątek, 7 sierpnia 2015 | dodano: 11.08.2015


No a ten rok miał być bez Tatr taaa :D Spontaniczny plan, praktycznie zerowa organizacja ale wyszło wszystko :) Pole namiotowe ogarnięte, dwa dni urlopu zaklepane i w piątek o 4 rano startujemy Janikowozem do Zakopca. Trasą przez Oświęcim i Wadowice docieramy o 6,30 do celu :) Szybkie rozbijanie "kleszcza", przebierka i jazda na szlak. Z miejsca było wiadome że idziemy na Orlą gdyż rok temu nie wyszło ... bo? no właśnie :D
http://lapec.bikestats.pl/1230052,Tatery-piechota-...
Co do szlaku pisać nie będę za dużo, zdjęcia chyba dadzą radę :) Najlepszy był fakt że pojechaliśmy w najcieplejszy okres w roku, w Sudetach, nad morzem i w Kato ponoć wyjść z domu się nie dało a u nas od ok 1700m n. p.m. spokojne ok +25*C i chłodny wiaterek :))

Ślad:



Wierzbówka kieprzyca w dolinie Gąsienicowej

Ekipa ;]


Na żółtym szlaku na przełęcz Krzyżne

Niby udaje że podziwia :D



I zaczynamy zabawę na Orlej ;)









Po ponad 2h miało być zejście ale 15 minut z jednego Granatu na drugi różnicy nie robiło :P

"Piątka" w tle

Chwila na izo i na dół :))



Dzień wykorzystany do oporu!! :)

W Zakopanym obiad, spacerek do domu, jakieś izo, kąpiel w zimniej wodzie i zbieranie sił na następny dzień ....


Kategoria Góry

Czupel + j. Żywieckie

  • DST 23.88km
  • Aktywność Wędrówka
Poniedziałek, 6 lipca 2015 | dodano: 08.07.2015

BeeS lekko opóźniony, bo zdjęcia trzeba było jednak trochę dopieścić :)
Tak więc z malutkim bólem rąk (po kajakach) czas na zaległe góry :) Dziwny trip bo po a) bez kijków - wolałem nogi pomasakrować :D po b) bez nikotyny. Jak jeszcze wczoraj dwie sztuki poszły, to dziś już "na czysto" :D Źle to nie wygląda no ale daleka droga i to dopiero mega pierwsze koty za płoty :)

No ale od początku:
Dwa dniu urlopu wzięte, a co do pogody:

Mój BeeS mogę się "ponarcyzować" :DDDDDDDD
-----------------
Start ustalamy w ....... poniedziałek rano :D Wyjazd ok godz. 8:00 => celem koronny Czupel w Beskidzie Małym. Mało ambitnie, no ale nikt nie wiedział jak na góry zareaguje Gośki kolano, a i upał był nieprzeciętny. W Wilkowicach meldujemy się o godz. 9.15 i spokojnie pniemy się w górę w stronę Magurki, po drodze uzupełniając zapasy jagodowe na szlaku i ... piwne w jednym z moich ulubionych górskich sklepów :) Na trasie z Magurki do Czupla trafiła się jeszcze jedna jagodowa polanka i udało się finanie uskrobać niecałe 3l zapasów. DOBRZE :)

Szczyt zdobyty przy przeuroczych klimatach i dwóch osobach spotkanych na szlaku :D Następny miał być szlak zejściowy - czerwony do Łodygowic, no ale skwar był mocny: ja bez koszulki, Gocha na dekolcie, kolanko działało, szkoda wracać tak wcześnie - więc stwierdziliśmy że zejdziemy niebieskim do Czernichowa i zamoczymy tyłki w Żywieckim :) Co zaplanowali to zrobili, oglądając przy okazji jeden wielki śmietnik przy zalewie ;/

Następnie już sam asfalt, połączony z szukaniem sklepu ufo :)
Wycieczkę kończymy zgodnie z planem w Łodygowicach :D Rzut oka na rozkład i wychodzi że mamy ok 20 minut do pociągu :)))

Opalanie miało być na kajakach ... było w górach ... ważne że było :D

Część bardziej terenowa:

Część bardziej asfaltowa:

Początek szlaku:

Sklepy :P

Widoki:


Cel:

Skrawki szlaku :)



Czernichów w dole

Prócz jagód pojedli malin i poziomkuf :D


Jezioro Żywieckie:


I dziękuję ;]
-------------------------------
A co?:P


Kategoria Góry

Zdjęta klątwa !!

  • DST 35.25km
  • Aktywność Wędrówka
Czwartek, 4 czerwca 2015 | dodano: 05.06.2015
Uczestnicy


Dane techniczne :P

Ekipa: Olga, Ewelina, Zientas, Filip, Dawid, Janiol, Mła i pies do kompletu :)

Trasa: Milówka (446 m) - Schronisko PTTK Hala Boracza - Schronisko PTTK Hala Lipowska - Schronisko PTTK Hala Rysianka - Romanka (1366 m) - Słowianka - Żabnica Skałka - Żabnica - Węgierska Górka (420 m)

Mapka z Endo, Janiol na bank podrzuci mi w 3D ale to później podkleję najwyżej :)


Tekst wyjazdu wg. mnie?
- Cellulitis co to kurna cellulitis?!
- jak by nie te durne reklamy to bym ciągle myślał że to jakiś grecki bóg czy coś
- :D

Dobry to był trip :)) pogoda super do chodzenia a jak zawszę to o nią był największy strach. I jak zawszę się myśli tylko o tym żeby nie padało to tym razem o za wysoką temperaturę były obawy. Trasa była długa i gorąc by ino odbierał siły. No ale było idealnie :) Szlak był zakładany na ok 31km, niestety skrócić się go nie dało gdyż busiki w Boże Ciało niet kursują, i trzeba było zrobić misję PKP - SZLAK - PKP :)
Poranek (budzik był zbędny gdyż był czwartek :D i i tak się obudziłem jak do pracy :D) przywitał mnie słoneczkiem, śniadanko i na PKP Brynów na spotkanie z Janiolem. Pociąg do Piotrowic gdzie "dochodzą" Zientary i Młody z Aryą. O 7.11 wsiadamy do pociągu do Zwardonia który okupują już Olga i Gizmo. Gocha macha nam chusteczką na do widzenia i odjazd w stronę Milówki.
Milówka hmm nic ciekawego napisać nie można, wielki pochwały za czynny sklep bo już były obawy że głodni i spragnieni będziemy :D Podczas podejścia na Boraczą debiutantkę Olgę zaczął ogarniać kryzys i był plan żeby zawróciła, chwała dla niej że go pokonała :). I tak idziemy i idziemy, jakieś postoję, tempo różne, grupa dzieli się na grupki i potem znowu scala, normalny aktywny relaksing :D Około godziny 15.00 docieramy na szczyt ... przeklęty szczyt :D Za czwartym podejściem w końcu się udało :) Dwa razy przegrali ze śniegiem i raz z busiem a tym razem już wszystko zagrało :) Na Romance, rozmowy, śmiechy i napój .... zacny o pojemności 0,85l :D W dół jak zawsze frytki, biedny pies musiał zaś gonić i wracać za ekipą. Ze Słowianki zrobiliśmy malutki błąd i zeszliśmy do Skałki zamiast w okolice Ficonki. Szlak jak szlak różnica ino że asfalt którego na końcowym odcinku ... Arye dopada kryzys :D No ale jakoś się udaje doczłapać do WG, popas i do pociągu do Kato. Pierwsza część podroży mija szybko na śmiechach itp druga jeszcze szybciej ... może to przez to że usnąłem :D
Super wyjazd, wszyscy wytrzymali, zdrowi (moje kolanko i kostka obite ale całe i zdrowe,) zacnie :) Kiedyś myślałem że oleję ten teren gór no ale różnorodność szlaków super i asfalt bleee i szerokie szutrowe i leśne single :) Wrócę tam wkrótce na bank :)
Ale dziś mam dość :) grill na Pogorii gdzie obrócenie mięsa na drugą stronę będzie jedną z moich nielicznych wykonanych czynności fizycznych :D
Podsumowanie:
Klatka była - Klątwy ni ma :)


Milówka - koniec asfaltu i w końcu prawdziwe góry :)

Pitt Stop

Jagód będzie wuchta w tym roku


Moje ulubione schronisko w Beskidach tym razem zostało słusznie ominięte

Szczyt => zgodnie z oczekiwaniami nie widokowy :)

Komplet ludziuf :)

Romanka

Laska jak to laska FOOOOOCH koniec już nie idę i już :D Dawid se skorzystał przy okazji :D

nagroda na koniec w Węgierskiej ;]


śmiecha?:D


Kategoria Góry

Barania Góra 1220 m n.p.m

  • DST 26.70km
  • Aktywność Wędrówka
Niedziela, 3 maja 2015 | dodano: 04.05.2015

Witam, co by tu napisać żeby nie skłamać? Już nigdy nie użyje zwrotu "zgodnie z planem" xD Zaczęło się obiecująco gdyż meteroolorzki zapowiadali deszcz przez większość majówki a tu nawet względnie było :) Na tyle że wyjazd pierwotnie piątkowy przesunął się z tzw. "dalekiej przyszłości" na niedziele. Zbiórka o 7,35 na PKP Brynów, pociąg do Zwardonia i zaczynamy zbierać po kolei ekipę z: Piotrowic, Tychów i Pszczyny. No i już w Tychach klapa, Gocha łapie zająca zmieniając skład pociągu i w niewinnie wyglądającej przewrotce (wywrotce?) uszkadza kolano ;/ Pech ogromny bo to nawet groźnie nie wyglądało a konsekwencje bardzo średnie się wydawały :/ Siostra jeszcze ambitnie kombinowała czy da radę czy nie ale zdrowy rozsądek wygrywa i opuszcza nas w Bielsku Białej. Zapewniając mnie jednocześnie że da radę sama w BB i drodze powrotnej ... lub/i nie chciała się dzielić obiadem u kolegi Karpika hmmm no nieważne wnikał nie będę :P Śmiać się możemy L4 uniknąć się nie dało oczywiście ale przynajmniej jest lżejsza o gipsowego buta który na szczęście nie był konieczny. Zdrowiej tam!! :) My natomiast docieramy do Węgierskiej Górki, misja sklep i czekamy na busik który ma nas zawieźć do Żabnicy pod szlak do przeklętej tej zimy Romanki. No i przegrywam ze szczytem po raz trzeci gdyż busik .... nie przyjeżdża. Ekipa zwarta i gotowa, bilety na powrót kupione, czasu trochę uciekło no jp! Opcja Romanka dalej była aktywna ale ok 13-kilometrowy odcinek asfaltem (ulicą) lub 2x robić ten sam szlak mi się nie uśmiechało więc jedyny wg mnie rozsądny szlak wiódł z Węgierskiej do Węgierskiej przez Baranią a zresztą Janiola mapki wsio mówią :)


lubię te mapki 3D :))



Pogoda dobra, piesek kompanie w Sole zalicza i leniwie w słonku idziemy sobie szlakiem, gaworząc przy okazji ... możliwie że przy złocistym trunku ;] Kto szedł tym odcinkiem (pierwszy etap szliśmy w stronę Kamesznicy) wie że jest fajny do czasu hmm końca lasu?
Potem już tereny coraz bardziej otwarte, no niestety kiedy przemysł rozkwitał silne drzewa wycinano a na ich miejsce sadzono młode, słabsze, nieodporne na szkodniki i choroby i teraz tak wygląda jak wygląda. No do tego wichury też swoje popsuły. Dobrze przynajmniej że coś się zaczyna dziać i możę za parenaście lat znowu tu będzie zielono?
Na szczycie ok 40 minut na obiad i czerwonym w dół.

Na starcie pogoda marzenie :)

bałem się trochę o widoki ale były i cieszyły oko :)

Feło na świeżym lufcie :D z piesełem który był grzeczny i może coś z niej w górach jeszcze będzie :)

...

szlak się popsuł na chwile, mój bolący jeszcze mały palec tego nie lubił ...

Frytki :)

ostatni chyba śnieg w tym roku

Szczyt => zaczęło pizgać więc gibko niżej uciekamy

i niżej

ale grupówka jeszcze po drodze, dobrze że Michał zauważył że nie ma
Piotrek, mła, Daga, Młody, Łukasz, Janiol


widok na Skrzyczne ... wróć na kamienie, Skrzyczne w tle ;)

widok na jagodziny ... jezioro żywieckie w tle


Przez te "frytki" na szlaku Arya chyba ze 35km zrobiła pilnując nas ;)) Super że wszyscy dali radę, choć ostatnie kilometry już na rzęsach trochę. Co jak co chyba nie było osoby króra była zła widząc most w Węgierskiej :D ... a że czasu było dość to pizzą (i frytkami Piotrka) kończymy wyjazd. Ostatni pociąg złapany :) Pies poszedł w kime, z ekipy nikt już z nikim nie gadał - każdy miał dość. Ja już też mam dość tego beesa więc dzięki i ołwer ent ałt :P

PS: Gocha smutna, śmiecha nie będzie ...  "żałoba" ;/


Kategoria Góry