Lapec prowadzi tutaj blog rowerowy

Rowerowo-górski blog cyniczno-ironiczny ;]

Wpisy archiwalne w miesiącu

Styczeń, 2018

Dystans całkowity:164.67 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:02:55
Średnia prędkość:21.32 km/h
Suma kalorii:16078 kcal
Liczba aktywności:8
Średnio na aktywność:20.58 km i 1h 27m
Więcej statystyk

Konserwacja + D3S

  • DST 17.47km
  • Czas 00:54
  • VAVG 19.41km/h
  • Sprzęt Krossiwo
  • Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 31 stycznia 2018 | dodano: 01.02.2018



Zgadza się, takie zdziwienie może u was wystąpić ale naprawdę wszedłem na rower :D

Po tam paru górskich wpisach w stylu opowieści dziwnej treści postanowiłem (w sumie jutro) zobaczyć co tam w garażu u Krossiwa, ewentualnie smarnąć co nieco a później wykonać jazdę do babuszki w celu kontroli. No niestety jutro ma padać (jupi jego mać) tak więc po pracy szybka analiza, sprawdzanie dostępności mej i wyszło że między 17.30 a 19.00 jest okienko. Chęci były dość średnie ale po pseudo serwisie z opcji: 2 piwa na garażu a szybką godzinkę kręcenia wybrałem drugą możliwość. Po 19.00 przecież i tak szedłem z Marzeną na złoty trunek :-)

Opisywać samej jazdy raczej nie na co bo dystans kosmiczny :-D Wystartowałem, przejechałem przez Ptasie na D3S (nawet jeden rowerzysta był widziany xD) zrobiłem nawrót ścieżką przy stawach Ozdobnym i Kajakowym i wróciłem przez Park Kościuszki do bazy. Zgranie czasowe z koleżanką mieliśmy idealnie więc bez czekania szło się zrelaksować przy czymś zimnym w czymś ciepłym ;]
============================================================================
Trasa => https://www.relive.cc/view/e1064862660

Fotek cały szał :-P
Jedno ale w klimacie - staw Kajakowy

=======================
Nawet Endo tego treningu nie uwzględniło bo poruta :-D
Co oczywiście nie zmienia faktu że styczeń zakończyłem z 60 kilometrami na koncie xD.
Brawo Wstyd Ja :-P


=============================================
Dziś bez śmiecha, za to z ostrzeżeniem!!
Mamy luty, nowy miesiąc więc macie być grzeczni bo później różnie to bywa :-P


Kategoria Rower

Rawki Dwie ... (1304 & 1267m n.p.m.)

  • DST 20.45km
  • Kalorie 3162kcal
  • Aktywność Wędrówka
Niedziela, 28 stycznia 2018 | dodano: 30.01.2018


https://l.facebook.com/l.php?u=https://1drv....




Tym razem pierw jest link do filmiku ze zdobywania wyższego szczytu a teraz mogę dojść se do opisu xD Rawki dwie ... czyli dokańczamy co założyliśmy i przełożyliśmy wczoraj ;]

Wyjście ponownie nastąpiło w okolicach godziny 11.00 tym razem po mniej obfitym śniadaniu. Pierw co było wiadome: znowu drałujemy asfaltem przez tam dość długi odcinek. Ponownie bez stopa się musiało obejść xD Parę minut po 12.00 zeszliśmy na szlak właściwy czyli niebieski w kierunku Wielkiej Rawki :) Szlak ponownie bardzo dobrze oznaczony, yyy? no dobra aż do załamania pogody. Miały być śnieżyce ale nie było => było mgliście a do tego na końcowym podejściu zaczęło wiać. Nie to żeby poprzednie wycieczki nie były wietrzne (no dobra, wczoraj było nieźle) ale dziś już przeżyliśmy armagedon. Do tego zawiało resztki szlaku i trzeba było się mega pilnować coby śladów na śniegu nie zgubić bo by było TOPR, GOPR, LSD, KGB, AWS i inne xD

Szczyt udało się zdobyć jak zresztą widać na filmiku z początku po 2.5h. Niezłe - godzinę ze szlaku ucięliśmy :) Po kolejnych pół godzinie z wiatrem w (o dziwo) plecy i lewy policzek zdobyliśmy Małą Rawkę i mogliśmy schodzić a raczej ponownie zjeżdżać do Bacówki.

Schron bardzo przyjemny ale po szybkim obiedzie trzeba było uciekać bo zbliżała się godzina 16.00 i ponowna ciemność. Asfalt po raz kolejny pokonany i ponowny (sorki) rozdział ekipy => chłopcy poszli do knajpy, ja natomiast do domku bo oczy mi już się same zamykały. Poza tym dzięki Łukasz za próbę placka i kuzynowi za fasolkę :) Pojadłem trochę i z miejsca w jakimś tam wolnym pokoju poszedłem z Morfeuszem poobcować. Reszta to już historia. Pogadali jeszcze chwile, umyli się, usnęli, rano wstali (Zientas dzięki za ćmiki), posprzątali i mogli wracać. Długo i monotonnie że napiszę, ale to było wiadome - alkohol schodził powoli, każdy pomału myślał o pracy i obowiązkach a i ile można gadać - wuchte tematów wykończyliśmy hehe. Dzięki wszystkim więc i poznaniaków pozdrowię. Mało się widzieliśmy ale treściwie :)))
=====================================================
Trasa => https://www.relive.cc/view/e1063415380

Fragment uciekł bo telefon się obraził xD

Fotki:

Domek ;]
Ten z tyłu :D


Ruszamy z miejsca wiadomego i ponownie asfalt

Ten znak mnie zmartwił trochę, liczyłem że to bliżej będzie ;)

Ekipa znów w komplecie ;]

Uroczy mostek na początku szlaku i wiadomy pitt stop :D

Las jeszcze uroczy ...

... i rozpoczynamy strefę mroku xD

Którą kontynuujemy heh

Trochę lepiej ;)

I atak szczytowy :D


Idziemy (lecimy) na Małą Rawkę :P




I drugi cel :)

Schodzimy

I schronisko  http://bieszczady.land/5-rzeczy-ktore-warto-wiedzi...


Koteły, dwa z trzech i ich stosunek do warunków na dworze :D
Tu była dyskryminacyjna :P




Kot i tak by nie był zainteresowany :P
Ostatnie fotki przed asfaltem który już znamy :)


I to by było na tyle sesese ;))
============================================================
Ogólnie to wyglądało tak, niecałe 70km :))))

===================================================
Wracamy do normalności, choć .... :P


Kategoria Góry

Kruhly Wierch (1297m n.p.m.)

  • DST 16.52km
  • Kalorie 2777kcal
  • Aktywność Wędrówka
Sobota, 27 stycznia 2018 | dodano: 30.01.2018



Kolejny dzień i tym razem już mega słabe wstawanie xD Jednak co za dużo to nie zdrowo i po raz kolejny nie udało się wyjść z poznaniakami, choć tu trzeba uczciwie przyznać że Arek bardzo się starał żebyśmy zdarzyli heh. Pożegnaliśmy się więc z ekipą pyrdałów kochanych kolegów i zbieraliśmy siły coby ich gonić gdyż część szlaku mieliśmy taka samą. Od razu napiszę że nie dogoniliśmy xD

Coś w tym stylu :D


Wystartowaliśmy więc w okolicach godziny 11.00 i ... spóźniliśmy się do sklepu xDDDDD Niezłe co nie? Już śpieszę z wyjaśnieniem, oczywiście sklepy były dwa hmmm? a może trzy no nie wiem bo na jednym była kłódka jakby tam nikogo milion lat nie było. Zostały dwa, jeden który był czynny do 14.20 oczywiście od poniedziałku do piątku + sobota do 11.00 (sic!) a drugi (czynny cały tydzień) miał super godziny otwarcie 8.00-10.00 - praca marzenie normalnie ehehe. No trudno jakoś damy radę, zresztą wyjścia nie było bo pogoda idealna a i cel był zacny => Połonina Caryńska + ewentualnie Wielka Rawka - mieliśmy zdecydować wciągu dnia czy robimy oba czy rozdzielamy :)
===================================
Na dzień dobry szlaku czerwonego zrobiliśmy sobie postój na jakieś maszkety a później już ponownie na tym tripie zaczęliśmy nabierać wysokości, i już w początkowej fazie uznaliśmy że Rawki przekładamy na jutro. Siedzenie w domku mogło powodować takie oto coś:



Nie ma co ryzykować ino cieszyć się dniem :)
A jaki był dzień to ponownie odsyłam do relacji fotograficznej. Sił trochę zabrał ale to był najlepszy dzień widokowy tego wyjazdu :) Ludzi nawet trochę na szlaku ale wszyscy mili i tak sobie przeszliśmy wszystkie cztery kulminację połoniny, zaliczając oczywiście (trochę nie po naszym szlaku) tę najwyższą :)

Coś się gadało ale raczej każdy się cieszył widokami ;] Z resztą tego dnia mi się chyba najlepiej szło tak więc często prowadziłem wycieczkę. Jak miałbym narzekać to ino brakło tego:

Ale i tak nie będę narzekał :) Zejście ponownie w formie ślizgu :D Jedni na butach, Zientas na swoich workach na śmieci wzbogaconych tym razem polarem heh. Później już ino sześciokilometrowy odcinek asfaltem i myk do baru na jakieś lokalne piwko i do pokoju na karaoke :D
========================================================================
Trasa => https://www.relive.cc/view/e1062827425
Fotki:
Widok z naszego noclegu :) Łukasz fajnie trafił nasz cel dzisiejszy :)

Początek wycieczki i wieża która była moim ulubionym punktem Ustrzyk, zwłaszcza wieczorami :)

Coś ze szlaku czyli piękna zima :)



Mega dobrze mają te szlaki tam opisane, znaki co chwile

Niebo widoczne :) Wiaterek delikatny :)))

Postój jakiś malutki z widokami na nasza wczorajszą wycieczkę ;]

Z grani / połoniny :))



Pierwszy cel

Lodowo w klimacie a przed nami Kruhly Wierch


Nie wiem, lecimy dalej :D


Coraz bliżej i ...

... na celu głównym :)




Panorama

Schodzimy, w Bacówce będziemy jutro ale do asfaltu trzeba się ...


... poślizgać :D Łukasz w akcji :D

Koniec terenu tak więc piwko w dłoń i myk asfaltem do ...

... o tu! :)

i tu :P

Jeszce ino jeden odcinek do zmielenia mi został, dzielny ja :P
=======================================
W sumie mądre :P


Kategoria Góry

Tarnica (1346m n.p.m.)

  • DST 20.76km
  • Kalorie 3456kcal
  • Aktywność Wędrówka
Piątek, 26 stycznia 2018 | dodano: 30.01.2018



Poranek dnia następnego. Co jak co to trzeba napisać że się wyspaliśmy heh. Do tego ekipa kuzynów wyszła z założenia że zrobią se wschód słońca na Tarnicy i wyszli w rejonach godziny 3.00. Próby obudzenia nas oczywiście zakończyły się fiaskiem tak więc nasze wyjście rozpoczęło się po spokojnym śniadaniu i kawce w okolicach godziny 11.30 :-)


Pyrki nam na całe szczęście dały pospać i w nagrodę mieli takie oto coś :)


Wróćmy jednak do nas. Pierw misja sklep, następnie na samym początku szlaku zrobiliśmy kuzynowego maszkieta i mogliśmy zacząć podchodzić na najwyższy punkt naszej wycieczki czyli zaliczaną do Korony Gór Polskich - Tarnicę :-) Pierw las i mozolnie nabieranie wysokości a następnie grań i hmmmm po raz kolejny wiatry niespokojne xD Było z czym walczyć ale choć poznaniaki mieli podobnie … jak nie gorzej :-D Szczyt jednak został zdobyty dość sprawnie (przy kapitalnych widokach) i zaczęła się sesja fotograficzna przy krzyżu ^_^ Przez chwilę jeszcze myśleliśmy coby na zachód słońca poczekać ale warunki były dość zmienne i nie chcieliśmy ryzykować.

Misja „w dół” odbyła się również dość przyjemnie i szybko i już po ćmoku (w sumie takie było założenie więc latarki były „w pogotowiu”) meldujemy się we wsi Wołosate. Wszystko można rzec zgodnie z planem ;] Został ino asfalt który okazał się najbardziej mozolną częścią wycieczki bo dłużył mi się niesamowicie;/ Przynajmniej Straż Graniczna nam go uatrakcyjniała cały czas krążąc wokół nas :D Później jeszcze spotkanie z drugą ekipa, jakiś alkohol, obiad, prysznic i czas wolny :)
==========================
Trasa => https://www.relive.cc/view/e1062826809
Fotki:
Sklepy w Ustrzykach :D - o niech napisze w kolejnym wpisie xD 

Ponad trzy godziny do celu, w tle karczma która ratowała piwem :)

W rękach oczywiście atrapy :P

Wiata i chwila relaksu ;]

Chyba za dużo tego relaksu było bo w tyle zostałem :D

Połowa wspinaczki

Widoczki :) Miody to mało powiedziane :)


Ekipa Śląska na szlaku ;]

Dobra, widoki ładniejsze ;)


Blisko, bliżej ...

Pitt Stop :P

Widać cel :)


Końcówka


I szczyt - po raz drugi :)




Dobrze to pamiętam, po deszczu, ostatni dwudziesty szósty szczyt i oblałem go wodą niegazowaną bo prowadziłem xD

Schodzimy :)



Jeszcze koledzy i na ...

... wiadomo :)

Całe szczęście w domku dwie sztuki mi zostały ;))


Kategoria Góry

Prolog + wschód słońca (1228m n.p.m.) w Bieszczadach

  • DST 9.81km
  • Kalorie 1454kcal
  • Aktywność Wędrówka
Czwartek, 25 stycznia 2018 | dodano: 30.01.2018


Tradycji (nie wiem czy nie po raz ostatni) stało się zadość ;-)
===============
Zgodnie z tradycją zimowych wyjazdów sięgającą 2010 roku po Wiśle, Lubawce, Podgórzynie, Skoczowie, Karpaczu, Stroniu Śląskim, Limanowej (kolejność przypadkowa) tym razem przyszła kolej na przełożone rok temu z kuli kuzyna Bieszczady.

Wyjazdy zimowe stety-niestety z każdym rokiem są coraz mocniej trudne w organizacji, no ale ten już przebił wszystko. Kiedyś przez fakt że tripy te były podporządkowywanie zdobywaniem Korony Gór Polskich, do tego jechały tam max 3-4 osoby a spanie służbowe załatwiał kuzyn więc było poprostu łatwo ;] Nie tym razem jednak. Bieszczad nie znam - byłem raz (tak, Tarnica z KGB wróć KGP) do tego ponownie jechała rekordowa ilość osób (6) i każdy chciał czegoś innego. Całe szczęście z kuzynem po morderczych kombinowaniach i miliardzie opcji udało się dograć ten plan do końca, a ze działo się to w listopadzie (trzeba było szybko klepnąć nocleg) to trzeba było ino poczekać. Reklamacje do planu nie były rozpatrywane :-P

---------------------------------------------------------------------------

Nastał dzień wyjazdu i oczywiście zgodnie z planem ekipa katowicko-mysłowicka spotkała się w okolicach godziny 21.00, zaczęła wyjazd od sklepu po prowiant i wyruszyła w kierunku wioski Brzegi. W tym czasie druga załoga skórzewsko-poznańsko-pobiedziskowa już jechała w stronę Wrocławia. No nie ma co ukrywać mieli dalej i gorzej bo z dwiema przesiadkami a my ponownie dzięki uprzejmości Łukasza wygodnie autem prosto do celu :)

Droga spływała w moim odczuciu sympatycznie, choć trochę długo (kolacje, pitt stopy ... ponoć :P, pchanie auta itp.) i po praktycznie całej nocy meldujemy się na parkingu gdzie możemy rozpocząć misję pt: wschód słońca na połoninie Wetlińskiej. Czyli coś w tym stylu => https://www.youtube.com/watch?v=EFIDe6G2cJ0 A skoro już byliśmy w tej jakże zacnej okolicy to na misję wschód wybraliśmy wyżej wy-linkowane schronisko Kubusia Puchatka :-) Blisko, łatwo i raczej przyjemnie .... miało być heh. Było jak wyżej napisałem dość późno, ponadto zgubiłem telefon (był w schowku) i czerwony plecak (był w domu xD) i zdenerwowałem się na cały świat ;) Ot taki to sem ja - świeże powietrze zaszkodzić musiało :-D No ale plan trzeba było realizować więc tam w dwóch grupach doszliśmy do tego Puchatka. Warunki? hmm zimno, ciemno a na górze wiało :-D Ogólnie jeszcze był pomysł coby najwyższy punkt tej połoniny (Osadzki Wierch) zrobić ale na te warunki było to bez sensu. Z godzinkę byliśmy w schronie po czym nastąpił (w moim przypadku) zbieg do lasu gdzie nie chciało głowy urwać ;-) Później już sprawnie do auta (choć trochę szkoda że bez pętli - nie udało się szlaku bodajże czerwonego znaleźć) i na misję nocleg.

Do Ustrzyk Górnych dojechaliśmy około godziny 10.00, o 11.00 piliśmy wutkę (xD), obiad, później odsypianie. Pobudka w okolicach 17.00, chwila życia, zaś spanie i dzień w tyłek. W sumie można było na spokojnie koło 4.00 rano wyjechać z Katowic i byśmy nic nie stracili xD
=============
Trasa => https://www.relive.cc/view/e1062142654

Fotki:
Zaopatrzenie :P Jedzenie też było :D

Z nocnej części nie ma za bardzo co "wrzucać" bo wiadomo :)

Później już ładniej :)

Choć było prawie pewne że wchód nie powali na kolana

Schronisko a raczej Schron Turystyczny BdPN "Chatka Puchatka" czyli najwyżej położone schronisko w Bieszczadach



Tak se, choć ...


... Łukaszowi coś się udało pstryknąć :)

Odjazd, wietrze witaj xD



Coś w tym jest heh

Skończyła się Połonina i w lesie już uroczo i sympatycznie :)



Jeszcze tylko asfalt ...


... panoramka ...

... i autko wraz z kierowcą i pasażerami mogło odpocząć :)

============================================
Spały na całe szczęście :D


Kategoria Góry

Pierwsze koty za płoty

  • DST 11.30km
  • Kalorie 2456kcal
  • Aktywność Wędrówka
Niedziela, 21 stycznia 2018 | dodano: 22.01.2018



No i tak jakoś wyszło że jeszcze przed Bieszczadami wpadł kolejny szczyt. Już koło wtorku (swoją drogą nie wiedziałem i tak jak z czasem będzie bo był zajob u babki) miałem wiadomość od Filipa że robią z Łukaszem Skrzyczne ale ... trasą która mi średnio odpowiadała gdyż szedłem nią tam o - w tym wątku => http://lapec.bikestats.pl/1533873,Przeminelo-ze-Sk....

Cóż, wpadłem więc na plan Czantorii z Ustronia. Na sobotę, wymyślony i nie przemyślany do końca xD Wspominałem że w piątek zrobiłem "budzikom śmierć"? W robocie się mnie nie doczekali ale za to wszystko było ogarnięte i szło pomyśleć nad relaksem. Sobota rano i jak szybko wstałem tak szybko padłem xD Wyspany do godziny 12.30 (sic! - choć nie, potrzebne to było) zrobiłem se dzień lenia i przy okazji ustaliłem z Siostrą górki na dziś. W sumie to górki same się ustaliły bo na FB wyskoczyło nam zaproszenie do wydarzenia - wejście na Skrzyczne xD Ewidentnie ten szczyt mnie prześladował w ten weekend :-D Tak więc zgodnie z naszym noworocznym postanowieniem które brzmiało szukamy nowych osób do aktywności (... nie tylko fizycznej :-P) spotkaliśmy się na PKP Piotrowice (oczywiście każdy fajniejszy pociąg omija moją wioskę) i mogliśmy wsiąść do pociągu na Bielsko.

Dojechaliśmy do Bielska - Białej i nastąpiła misja BUS. Misja, która jak się okazało nie była wcale taka prosta xD Polataliśmy po centrum, jeden uciekł bo się mu zmieniło miejsce startu, drugi chyba nie przyjechał, trzeci się spóźniał ale w końcu przyjechał i najbrudniejszym ever autobusem (dobrze że ino na zewnątrz - ciapatych nie liczę sesese :P) dojechaliśmy do Szczyrku na początek szlaku niebieskiego.

Już na samym starcie zobaczyliśmy pewną ekipę (był kontakt a my mieliśmy spóźnienie więc uznaliśmy żeby nie czekali ino niech idą a my dogonimy) i domyśliliśmy się że to muszą być nasze single. Puściliśmy jednak ich przodem gdyż było jeszcze siku oglądanie widoków w planach a przy nowych kolegach i koleżankach tak trochę głupio. No to my se postaliśmy a ekipa praktycznie w miejscu dreptała xD No ale czego się spodziewać skoro spora część wycieczki to dzieci i dwa pieseły? Fajnie co nie? Doszliśmy do w/w grupy i przywitały nas w sumie 2 osoby (z 20), reszta raczej olała i mogliśmy iść wspólnie ... przez może 20 minut. Madki, ciotki i wujkowie w wieku grubo po czterdziestce, do tego pitt stopy co 3 metry na machanie do ludzi na wyciągu xD Ja tam bym w nich kamieniami rzucał no ale ja dziwny jestem :D - to żart oczywiście żeby nie było. Jeszcze jakoś siostra próbowała nawiązywać kontakt ale na Jaworzynie już ja miałem dość i zacząłem ratować ten wyjazd. Postanowiliśmy z Gośką iść sami i poczekać na nich w schronisku na czubku ;] I to był dobry plan bo prócz kapitalnego szlaku (ino 5 razy przecinaliśmy stok narciarski - śmierć w oczach xD) to bardzo ładna zima się nam otworzyła tak od 1100m n.p.m. Zresztą fotki to fajnie powinny pokazać :-)

Na szczycie oczywiście schron,odpoczynek i popas tym razem w formie szynki szlachetnej, "tomatów" i sałaty jakiejś tam zdrowej. Odpoczynek? no ba, nawet się usiąść udało a to takie proste nie było :) Osób pierdyliard - tradycyjnie zostały zniszczone moje wyobrażenia o schronisku ale po dłuższej chwili zjawiła się w nim również owa ekipa. Zrobiliśmy miejsce a oni se poszli dwa stoliki dalej i ogarniają swoje sprawy, widać że zgrani i nie znają się od dziś. Ok, kumam, szanuje nawet ale na jakiego grzyba piszą ogłoszenie? Ogólnie to jestem mega ciekaw czy jakakolwiek wolna (nie liczę tych co z samego dołu od dzieci uciekły bo ich ... nie zlokalizowaliśmy xD) osoba tam była. Jak część wie, a część się dowie prowadziłem se rowerowe Pikniki i raczej nie było do pomyślenia że nowe osoby się olewa, oni tak zrobili więc po jedzeniu zrobiliśmy angielskie wyjście (:P) i misja w dół zielonym szlakiem przez ponownie parę stoków.

Nic nas nie przejechało, do tego klimat strefy mroku więc miło i w towarzystwie jednego dzwona nazot do Szczyrku :-) Zejście w sumie bez historii: obgadali ekipę, pośmiali się i wpadliśmy w sumie na BUSa do Bielska => minuta czekania heh. W Bielsku gibko na dworzec po bilety ... 4 minuty czekania i pociąg.

Za bardzo nie wiem jak to podsumować? Pierwsze koty za płoty? Następnym razem będzie lepiej? hmm. Podsumuje to jednak tak że wyszedł super wyjazd z Siostrą :-) Sam bym pewno żałował bo ten szlak bardzo dobrze znam a tak to choć mega uroczą zimę zobaczyliśmy i Gochę przewietrzyłem :-) Jutro wracamy do interesu ale na szczęście ino na 3 dni bo  ... Bieszczady jupi (-:

Klasyk ;]

Trasa => https://www.relive.cc/view/e1059670274
Dystans i przewyższenia oczywiście wiadomo, jak to Łukasz napisał "ciągle w formie jestem" :D Od siostry są prawidłowe

I fotki:
Start czyli Szczyrk dobrze że BUS był od razu przy szlaku bo bardzo lubię te komercyjne miasto xD

Ekipa w dole, znaczy część w dole, cześć nie doszła, cześć poszła przodem, cześć miała pitt stop itp, itd

A tu poszli jeść i na piwo, Gocha jeszcze wierzy :-D

I już sami => szlak idealny heh



Miły odcinek w rynnie ze śniegu przez las ;]

Ekipa wyjazdowa :P

I coś z ostatniej pół godziny przed szczytem



Widok na Żywiec, przynajmniej nie wiało :) Temperatura na górze minus 3 *C

Góra zdobyta :)

Kolega :))

Schronisko i dobroci


Szczyt i słupek ukradli 
=> 1257m n.p.m.
O ten, Filip? Łukasz? macie coś do powiedzenia ??:>

Dobra nie wnikam, w dół - widoki ciągle miażdżą, Gocha potwierdza :D

A tu odpoczywa :DDDDD Poślizg bez kontuzji więc to dobry poślizg :D

Powrotny szlak częściowo dublowany więc ino sympatyczne przejście i ....

... Szczyrk xD

Podziękował i do następnego, pewno już w przyszłym tygodniu ;))
=====================================================================
Dokładnie :)


Kategoria Góry

Beskid Śląski klasycznie

  • DST 23.66km
  • Kalorie 2773kcal
  • Aktywność Wędrówka
Sobota, 13 stycznia 2018 | dodano: 15.01.2018



Na start jeszcze się wytłumaczę z poprzedniego wpisu w którym to planowałem że wyjadę dnia następnego zobaczyć jak miasto wstało rowerowo. Otóż taki wał, co będę sprawdzał skoro piesek stęskniony a i buty prosiły się o wybieg? Wyszło godnie, do tego strzałki i kebab i w niedziele z nóg i z głowy nie było co zbierać :P

Lecęęęęę xD

:P
========================================
Dziś natomiast zostałem namówiony przez Łukasza na góry. Proste prawda? Jakiś czeski szczyt co Filip zaproponował który nawet sympatycznie na zdjęciach wyglądał. Szkopuł w tym że wasz Łapeć se zrobił (w sumie już przed sylwestrem) podsumowanie mijającego roku i sam se głowę zniszczył. Cóż zrobić, życie uczuciowe na poziomie ekstraklasy i jedyne czym mogę się pochwalić to faktem że zmarnowałem wuchte tlenu i to by było na tyle. Reasumując: żeby jeszcze komuś uszu nie kaleczyć moim marudzeniem puściłem chłopaków samych na te Czechy. Ja natomiast po kolejnej średnio przespanej nocy i kolejnej wizycie u zabierającej życie Otylii "pomóżcie mi umrzeć" Małyszek wystartowałem o 6.58 z Brynowa w kierunku Beskidu Ślaskiego. Skoro tak se wymyśliłem to tak będzie!! Celowałem w Skrzyczne ale w pociągu po sprawdzeniu możliwości zdanie zmieniłem i postanowiłem podjechać dwie stacje dalej i pójść klasykiem (no dobra większy być może klasyk jest na szlaku Czantoria - Stożek, ale ten chyba mu w niczym nie ustępuje) na Szyndzielnię i Klimczok. Pociąg minął szybko (plus Katowic :) godzina i za 10zl człowiek jest w górach) i mogłem ruszyć w kierunku szlaku który już kiedyś z Janiolem robiłem.

Jako nutę na ucho zostało wybrane Hey bo nikt jak Nosowska (w CV mam wódkę zrobioną z nią xD) nie umie wprowadzić w bardziej depresyjny nastrój xD Przeszedłem miasto w poszukiwaniu Żabki a znalazłem się Biedronka, no jeszcze lepiej - pierwszy plusik :-) Po zakupach ponownie przez miasto wśród padającego śniegu doszedłem do rozwidlenia gdzie szlakiem żółtym miałem iść 2.45h do schronu na Szyndzielni. No na bank (:P) w schronie melduję się po niecałych 2 godzinach :) I teraz co? wchodzić czy nie? Durna kolejka która wyjeżdża praktycznie do schronisko gwarantuje bardziej zapach perfum aniżeli tego co oczekuje. A oczekuje krwi, bólu i potu bo od tego są schrony - dla zdobywców (w mega cudzysłowiu) a nie dla lansu - ot tak rzecze. No nic na całe szczęście na półpiętrze były dwa stoliki które dawały mi opcje samotnego popasu w formie parówek i bagietki :-) Cześć pierwsza zjedzona, druga po Klimczoku do którego miałem raptem ok pół godziny a do schronu około 40 minut :-)
Pies to widzi
Nie teraz piwo, BeeSa piszę xD

I potem są obsuwy w publikacjach :D
Najwyższy punkt wycieczki zdobyłem trochę prędzej niż było to napisane na znaku i mogłem odpalić tradycyjną miętę w ilości 0.1 litra :-) Przy okazji zostałem pochwalony przez sympatyczną Panią która stwierdziła że ten to umie z zimnem walczyć heh. Później z górki na pazurki do ostatniego dziś schronu. A tam popas który dość szybko zleciał bo zaprosiłem pewną parę do stolika. Ludzi wuchta miejsca nie ma więc czemu nie? Dobry Polak po szkodzie, ich nie było dwoje ino 9-cioro xD Dziękuję, piwa się napije na dworze :-D I tak rozpocząłem schodzenie tym razem juz klasycznie z Within Temptation na słuchawkach. Dwie godziny czterdzieści pięć minut i praktycznie tyle mi to zajęło. Dlaczego? A no bo Marcin zagadał się z kuzynka z Poznania przez telefon i na około piętnastym kilometrze szlak przestrzelił heh. Więc trochę przez las, trochę na przestrzał, trochę "pożarowkami" i trafiłem do asfaltu, później dla odmiany przy rozmowie z Diobłem znów delikatnie zbłądziłem ale finalnie znalazłem się tak jak chciałem w Wilkowicach. Że tak powiem wszystko zgodnie z planem :-D No prawie w sumie bo liczyłem na jakieś piwo na PKP ale było 8 minut do zuga więc ino na ćmika był czas, trudno w pociągu się napije. No też prawie wyszło bo było jednak trochę osób nim jechało więc lekka poruta. Cóż napije się na oś. I tak się stało, a do tego Łukasz się odezwał z Pszczyny więc jeszcze zrobiliśmy wspólnie alko z w/w, Filipem i Janionem który se dziś pracował, biedny nieszczęśliwy xD
Do konkretów.
Trasahttps://www.relive.cc/view/e1055873517

I fotki:
No to ruszam :)

Warunki komfortowe :) Lubie ten stan: piwo, ja i czas :D

No i witamy w Bielsku - Białej

Klimczok 3h15 minut więc luzik ;]

Trasa na Szyndzielnię(715m podejścia, no cóż że tak określę du*y nie urywała

Choć widoki jakieś tam były => jezioro Żywieckie na wprost

Zbocza pierwszego celu i zaczął się klimat :)

Jeden z trzech wariatów spotkanych na kołach xD

I końcu zima :)

Aż HD se odpaliłem heh

Pierwszy pitt stop


I jazda w strefę mroku :)


Klimczok 1117m n.p.m.


Jan Szyszko nie lubi tego święta :P

Prawie 3 godziny do stacji ale klimat daje radę :)



Ślisko xD

I końcówka już nudnym asfaltem

Cóż rzec, pomogło, dołek przeszedł, mózg zrestartowany :-) Z jednej strony Marzena na rację bo fajnie że znajomi się interesują ale ja to ja, trzeba mi dać czas cobym docenił to co mam a nie wydziwiał to czego nie mam.
A poza tym to żyjemy w Polsce, tu nie ma na co narzekać :D

Do tego doszła mroźna ale słoneczna niedziela i taki oto spacer :-P
Ponownie odrzutowiec :P

Tym razem bez kąpieli w stawiku :D

Sympatycznie naładowali się słońcem i ustalili że jak nic ino trzeba się do jakiejś nowej grupy znajomych wbić bo inaczej do końca świata będziemy z psem po lesie łazić. A latka lecą xD
=======================
Jest w tym jakaś mądrość :)))


Kategoria Góry

Ruszyłem :-)

  • DST 44.70km
  • Czas 02:01
  • VAVG 22.17km/h
  • Sprzęt Krossiwo
  • Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 5 stycznia 2018 | dodano: 05.01.2018



Nowy rok, nowe możliwości ^_^
http://joemonster.org/filmy/88122/Discochomik_z_bu...



Tak więc to dziś nastąpił ten dzień gdzie zaczynamy zbierać nowe kilometry i nowe wspomnienia :)

Ruszyłem leniwie ... choć plan był inny. Jako że w tym roku święto Trzech Króli wypada w sobotę to należał mi się dzień odbioru i z opcji 2gi lub 5ty styczeń wybrałem tą drugą datę => od razu po urlopie mi się nie uśmiechało ;-) Wczoraj po pracy załatwiłem babcie wróć źle brzmi, załatwiłem sprawy związane z babcią (swoją drogą prawie nie załatwiłem jej - marudzi nawet jeszcze gorzej niż w 2017 xD) i miałem wystartować skoro świt bo pogoda. Plany moje zostały jednak storpedowane przez fakt że wieczorem się dowiedziałem że na obiad mrożonki typu: pizza lub warzywa na patelnię => no ok, lubię ale to można zrobić ganz egal kiedy więc pospałem do 10.00 :-) Ogarnąłem się, i start nastąpił dopiero w okolicach godziny 12.00. Do godziny 19.00 miało nie padać, do tego i tak miałem w planach zakres 30-50km więc wszystko pod kontrolą. Wyjechałem w słonku i zmierzałem na mój cel którym była dziś wieża w Kosztowych/ Kosztowach ... a tam, w Mysłowicach. Cel osiągnąłem przez Giszowiec i Starą Wesołą w niecałe 50 minut :)

Jeszcze w kwestii wiatru, ok rozumiem Niemcy się śmiali że Rysiek Piątek nam pokaże, a to Kamil mu pokazał. Dodatkowo Bracia Pierdolec mieli zlecenie i nie ważne jak naszemu Orłowi idzie - masz zlecenie to trzeba je wykonać :-P

Szkopuł w tym że chyba ktoś im zapomniał coś powiedzieć i niestety podczas mojej drogi dalej dmuchali, choć uczciwie : trochę w przód, trochę w tył więc nie mam pretensji :-) Misja wykonana :P

Na miejscu chwila przy owocowym i nawrót przez.... roboty drogowe xD Trudno, zdublowałem odcinek i przez Wesołą i Kostuchnę dostałem się do Bażantowa. Padało, no dobra mżyło więc niech se wsadzą te Meteo tam gdzie słońce nie dociera.
Dojechałem do dalszych Piotrowic i dostałem SMSa - wiadomo babuszkowe klimaty (bo co innego) więc najkrótszą drogą przez Manhattan i Ochojec wróciłem do żubra wróć do garażu. Od Ochojca już niestety padało więc w nowy rok wszedłem w dechę :-P
=========================================================================
Trasa => https://www.relive.cc/view/e1052050282
Fotki:
Dioooooobeł patotej, a jednak się doczekałem/doczekaliśmy otwarcia :)

Kąsek lasu i o dziwo ino jeden rowerzysta spotkany, zobaczymy co będzie jutro ;-) Znaczy o ile się ruszę :P

Widać iglicę :)

I na celu


Dla leni - opowiedz w artykule => http://joemonster.org/art/37913

I yyy powrót hmmm no akurat kopali wzdłuż drogi więc kibel i nawrót

A na nawrocie nie lepiej ehhh, no ale że ja nie samochodem to szło to obejść.
Szkoda Pana w aucie bo on akurat se poczekał :-D

Jak by to cieli w nocy to luz ale po co? To Polska :-)

A z rzeczy fajnych to otworzyli sklep na # ul. Armii Krajowej i ul. Bażantów i już ludzie zrobili skrót ha! Służbowo mi się przyda ;-)

Garaż i koniec :-P



PS: Kto wie co się wpisuje (Wheel Size) w licznik 26x2.0 do Sigmy 1200 bo chyba se zrestartowałem (mam 2155 puki co) albo zaś endo wariuje xD

=====================================================================
Prosto i konkretnie w Braci Pierdolec :P
Oki, oni akurat są spoko więc już ich molestował nie będę .... chyba :P

Krtečkem w bawełnę nie owija ;)


Kategoria Rower