Lapec prowadzi tutaj blog rowerowy

Rowerowo-górski blog cyniczno-ironiczny ;]

Podnamiotowo cz.3 => PTTK "Przegibek" - Rajcza + Kato

  • DST 28.90km
  • Kalorie 4938kcal
  • Aktywność Wędrówka
Niedziela, 3 czerwca 2018 | dodano: 06.06.2018


O czym to ja miałem na końcu ostatniego wpisu, a już wiem: gówniak uroczy bobasek płaczący nie był jednak najgorszym odgłosem na polu namiotowym! Od 6:00 rano zaczął nam naparzać (dość średnio wokalny => piać nie umiał) kogut, który stwierdził że obudzi całe pole. No nie zgadniecie, kto spał najbliżej kurnika? TAK, MY xD Wrzask nas obudził, ale nie zniechęcił od drzemki - zrobiła to kura, która zaczęła się chwalić jajkiem .... zmieniając koguta, do tego dzieci wstały i zaczęły się bawić. Ehhh, a było tak pięknie wczoraj ;/ ... ;)

Dobra, kto rano wstaje, temu się daje, czy jakoś tak => mogliśmy zacząć działać.

Plan był prosty, ponieważ oba telefony były dość średnio naładowane (a do tego powerbanki się skończyły), trzeba było podkraść trochę energii ze Schronu ;] Kij tam z moim Kśiałomi, który z Kśiałomi wyssał jeszcze jakieś 43% ale Siostry już pomału kwiczał, a musieliśmy mieć pewność że choć jeden wytrzyma dzisiejsze Endo. Tak więc płeć piękna do środka szykować śniadanie, a część brzydsza składać bajzel :D U nas w rodzinie na tripach się nie bawimy w równouprawnienie, choć miałem dobrowolną pomoc w składaniu namiotu muszę przyznać :)

Śniadanie, plan na trip i jazda w trasę - wszak pogodę zapowiadają kapryśną ;/ Ruszyliśmy w kierunku Wielkiej Rycerzowej z celem zdążenia na 13:30 na BUSik z Soblówki do Rajczy, gdzie mieliśmy już bez stresu ocenić pogodę i do niej dostosować pociąg powrotny ;]
Wystartowaliśmy i w sumie ... brakło chmur burzowych, ciepło, sympatycznie (wśród kolejnego rajdu, tym razem pieszego), szliśmy moim jednym z ulubionych szlaków granicznych aż do rozwidlenia, gdzie Gocha olała szczyt i poszła (raczej słusznie) od razu do Schronu, zająć miejsce. Ja natomiast wdrapałem się na naszą najwyższą górkę tej wycieczki, po czym ponownie mogliśmy się spotkaliśmy, tym razem przy małym (ciepłym) piwku :) Jak wiadomo w Bacówce na Rycerzowej nie istnieje takie pojęcie jak prąd, no ale przy deficycie wody taki napój był i tak godny polecenia :D
Milutko się siedziało, zwłaszcza że mam ogromy sentyment do tego miejsca (w sumie tu zaczynałem przygodę z górkami), no ale zaczęło popadywać, niebo zaczynało się barwić w czarnych kolorach a i do BUSa zostało 1,40h. Szlaku zostało trochę ponad półtorej godziny, tak więc w dół ... ino zaś dwie opcję heh. Obie czasowo takie same, no ale żółtym już szedłem, a czarnym mogłem ponownie z Gochą zadebiutować :) Wniosek: żółty, przez mniejszą ilość luźnych kamieni (które mega spowalniają) jest szybszy xD

Schodząc i mijając się z pierdyliardem ludzi idących (na szczyt) prosto na burzę, na rozwidleniu, przed asfaltem wynikało że będziemy około 4-5 minut przed odjazdem.

I tak było, i co kur*a wyszło? że pan Marecki se pojechał za wcześnie, takie info przynajmniej na nas czekało w sklepie - do tego przed samym deszczem. Do pełni szczęścia doszedł fakt, że w sklepie terminal nie działał a nasz budżet wynosił trochę ponoć 11 złotych xD Ale trzeba przyznać że było fajnie, lokalni jegomoście mi polali dwa kielichy, Gocha dostała kwiatki z bramy weselnej, ogarnąłem bro na miejscu, do tego udało się kupić jakieś cygarety na sztuki, colę, piwo na drogę i mając przed sobą perspektywę ulwy mogliśmy ruszyć z buta te brakujące osiem kilometrów :) Wracając jeszcze na chwilę do pana (specjalnie z małej) Mareckiego to co za debil, minęliśmy go jeszcze potem raz w Ujsołach jak jechał nazot, ale nawet się na na przystanku nie zatrzymał - chyba się bał zjeby :D

Wyszliśmy, kwiatki coby się nie zmarnowały do flakonika przy kapliczce i ... lunęło, a nam się "oświecił" przystanek z zadaszeniem pośrodku niczego :D No przecież idealnie przeczekaliśmy (a lało tak że grypa murowana), popiliśmy i o suchości (do tego znajdując 5 złotych na poboczu) do Ujsoł, gdzie sklep (już z terminalem) po ciasto i pooglądać włości po dość średnio udanych (http://www.eska.pl/news/ujsoly_-_zajazd_w_straznic...) Kuchennych Rewolucjach Pani Magdy G. :D Do Rajczy prócz jednaj minimalnie stresującej sytuacji z przyjeżdżająca Policją z piwkiem w ręku, po jednym pitt Stopie doszliśmy na pizze :) Obiad wszedł bardzo dobrze, potem sklep, mycie butów w Solę, ponownie sklep (mhmmm, ogórki :D) i na mega spokoju "na berze", gdyż w związku że jeszcze mieliśmy wolną niedzielę w zapasie, na godzinę odjazdu wybraliśmy pociąg dopiero o 20.13 ;]

Na peronie jeszcze drobne upomnienie młodzieży że nie rzuca się śmieci na tory, chwila rozmowy z znajomymi ze szlaku i ... mogłem odpalać Morfeusza ... oczywiście po opróżnieniu zapasów :D Zostałem obudzony (a raczej wyrwany z fazy "REN" :D) pod Piotrowicami gdzie stwierdziłem że jeszcze zrobimy malutki spacer z psem, a ja uczynię se delikatne roztrenowanie. Tak też się stało, Siostra odprowadziła na przystanek, no ale po takim wysiłku jeszcze mi się zachciało McDonalda, po którym mogłem uderzać w kierunku wanny ;]

Wystarczyło ;)

==============================================
Trasy => Z Rycerzową ale ino do Soblówki => https://www.relive.cc/view/e1132442482
Oraz całość ... bez Rycerzowej xD

+ Kato, bez Reliva bo uciekł ;]

Fotki:
Poranek, a po przeciwległej stronie - kurnik xD

Jazda czerwonym


Widok na nasze cele tego dnia => po prawej Wielka (1226m n.p.m.), a po lewej Mała (1207m n.p.m.) Rycerzowa

Myk na górze, lekko spocony :)

Siostry widok na szczyt ...

... oraz mój widok na Bacówkę ;]


Następnie na czarny, który w początkowej fazie był super, później kamienie i aż do ...

... asfaltu xD

Jeszcze ino delikatnie podmokły przystanek zbawienny:D

Wiadomo

I nad Sołą skończyliśmy :)

============================================================
Nie żałuję niczego, w sumie zakładałem 70 kilometrów a wyszło prawie 64km z czego 59 poza Katowicami :)
Bardzo dobry wyjazd, gdzie naprawdę choć na chwilę wszystkie gnoje życiowe które się ostatnio zbierały zostały olane, a teraz wracamy do życia ... i gnoi xD

O takie toto wyszło

========================================================================
Co do poranka, to może była jednak grubsza sprawa? :D


Kategoria Góry


komentarze
Lapec
| 05:37 czwartek, 7 czerwca 2018 | linkuj I jednego niefarta, nie z naszej winy heh. Pozdro dla pana Mareckiego xD
Ale to prawda, udawało się ogólnie wszystko przez cały trip :)
A Pan Kogut jak robi "larmo" z żoną to niech poczeka do obiadu :P

PS: Jak mam wolne to budzikom śmierć ;)
Mazia | 22:27 środa, 6 czerwca 2018 | linkuj No właśnie, znalazł sie działający budzik ;p
Jak widze ten dzień to taka kumulacja farta :D
Trollking
| 20:30 środa, 6 czerwca 2018 | linkuj Ostatnio narzekałeś na zaspanie. Pan Kogut pewnie to przeczytał i się przejął :)
Lapec
| 20:16 środa, 6 czerwca 2018 | linkuj No wszystkiego nie spamiętam heh
Albo się rozbijaj, i miej tasak, w niedziele będzie jak znalazł xD
Gocha | 14:25 środa, 6 czerwca 2018 | linkuj A w Rajczy była jeszcze pizza gdzie zginely moje kijki xD. Podsumowując.....wyjazd był zajebiscie w deche ,a morał z wyjazdu? ....Jesli jedziesz pod namiot nie rozbijaj sie przy kurniku xD
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa bilip
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]