Podnamiotowo cz.1 => Zwardoń - Sól
-
DST
15.26km
-
Kalorie 3582kcal
-
Aktywność Wędrówka
Czwartek, 31 maja 2018 | dodano: 04.06.2018
Dzień dobry. Sorka za obsuwę w pisaniu :P
Tak, niedziela była leniwa, nie żałuje :P
============================================================
Do konkretów.
Od czego by tu zacząć? w sumie chyba najlepiej od genezy.
Tak więc już przy końcu zeszłego tygodnia zostało ustalone że ja i Siostra ma, mamy wolny piątek (Gocha nawet kapkę więcej niż ino piątek xD) i można by coś wykombinować ;]
Od paru lat już w sumie tradycją stało się że na okres "bożociałówki" wyjeżdżam w górki - w tym roku więc nie mogło być inaczej :) Oczywistą również sprawą było że jedziemy pod namiot, rok temu było fajnie to i w tym powtórzymy i przynajmniej nie będzie trzeba noclegu załatwiać :)
Szlak wstępnie został ustalony na trasę: Zwardoń - W. Racza - Przegibek - Rycerzowa - Soblówka - Krawców Wierch ewentualnie Lipowska i Milówka - 66km, a jak nie będzie sił to z Krawcowa do Złatnej i na busik do Rajczy - 51km. Wystarczy, bo po a) po co gonić?, a po b) jednak z ciężarem i domkiem na plecach pójdziemy, więc nie ma co się forsować:)
==================
Prawie wyszło, ale od początku. Start został ustalony na godzinę 7:30 na pociąg do Tychów Lodowiska, coby w Piotrowicach przesiąść się na cug właściwy, odjeżdżający o godzinie 7:42. Wstałem sobie po 6:00 rano i ........... ponownie (sorki jeszcze raz) usnąłem, po czym zostałem brutalnie obudzony telefonem przez Gochę o 7:40 xD No powiedzmy że średnio, choć na całe szczęście za godzinę był następny, tym razem jadący już ode mnie z wioski, ale coby nie denerwować jeszcze bardziej Siostry wsiadłem we wcześniejszy i poczekaliśmy już wspólnie w Piotrowicach.
Pociąg przyjechał planowo i w sumie mogliśmy rozpocząć naszą grubo ponad dwu-godzinną podroż do miejsca docelowego. Żeby obyło się bez komplikacji, też nie mogę napisać. To że pociąg przyjechał zawalony ludźmi, to się spodziewałem (długi weekend) i założyłem że do Bielska może być ścisk. Był, ale był też Żuberek, tak więc spokojnie jechaliśmy aż do okolic Żywca, gdzie usiedliśmy ... a obok nas przysiadła się atrakcja czyli
Także ten tego, przemęczyliśmy drogę i w Zwardoniu wyruszyliśmy na szlak czerwony w kierunku Wielkiej Raczy. Szlak już nam znany, bo kiedyś go robiliśmy aczkolwiek tym razem kolejną atrakcją był rajd rowerowy, który se tam nas mijał co chwilę i trzeba było uciekać na boki żeby nie zostać rozpłaszczonym. Czyli standardowo - szlak, szlakowi nie równy heh.
Doszliśmy do jakiegoś tam punktu wodno - kontrolnego i niestety przegraliśmy z deszczem => trochę pod parasolem, trochę pod namiotem, po przymusowej przerwie ruszyliśmy dalej ale ... już bez szlaku. Jak już go ponownie znaleźliśmy (nawet na jakimś słowackim szczycie, wynika z Reliva) to zeszliśmy w złą stronę :-D Poznaliśmy się po paru chwilach na polance gdzie odpoczywaliśmy ;) No trudno podchodzić się nie chciało, do tego Raczę i tak chce kiedyś zrobić od słowackiej strony (mam nadzieję że Łukasz to czyta :D) tak więc zmieniliśmy plan i poszliśmy w kierunku Soli, gdzie miał nastąpić nocleg. Nie wnikajcie, ale napisze ino że ten odcinek był dosyć ciężki w stylu "na lewo most, na prawo most" czyli trochę chwiejnie było hehehe :D
Coś takiego wyszło heh
Znaleźliśmy sklep (na dzwonek), ogarnęliśmy jakieś ziemniaki, wuszty oraz inne dobroci i ruszyliśmy w górę z nadzieją na jakąś polankę, żeby się gdzieś się po cichu rozbić z namiotem. I co? znowu nam się upiekło, bo łąka super klimatyczna, a do to jeszcze w naszym miejscu gdzie mieliśmy spać czyli na schronisku na przełęczy Przegibek następnego dnia lało - zobaczyliśmy to dopiero z rana, ale byśmy ładnie zmokli :) Jedynym gnojem były całe moje poharatane nogi bo niestety przechodziliśmy przez jeżyny, no ale tak to ogólnie w dechę: prosto, ładny widoczek, ognisko, nawet drzemka była (:P), kartofle, śpiewy starych dobrych polskich hitów grubo w nocy i mogliśmy się udać się na odpoczynek ;]
=============================================================
Trasa => https://www.relive.cc/view/e1131931986
Fotki:
Pociąg skończył, my ruszamy ;]
Ekipa wyjazdowa na pierwszej górce :)
Pozytywne (i smaczne) atrakcję ...
... i te trochę mniej, choć rowerzyści grzeczni
Chwila spokoju :) ...
... pewno przez to że tu parę osób utknęło, nie dziwie się i winszuje temu co walczył "na młynku" ;]
Popas w klimacie standardowym :)
Ekipa na granicy, za Gochą kolejna atrakcja :D
No my tak nie umiemy ;)
Daliśmy radę inaczej ;)
Każdy orze jak może :D
W górę gruntowo ...
... w dół już asfaltem ...
... i nic już nam na głowy nie spadło :)
Bonus z polanki => tęcza się nam zrobiła i jeszcze dodatkowo dodała uroku :)
Popas właściwy, kiełbasy już zjedzone heh
Pojedli, umyli się ... i do spanka :)
Druga część (z trzech) może nawet dziś, puki co bikestats wariuje, a i babuszka czeka ...
===============================================================
My akurat mogliśmy :P
PS: Siostra, do nich nam jeszcze daleko :D
Kategoria Góry
komentarze
Mazia | 11:58 wtorek, 5 czerwca 2018 | linkuj
Mmm ziemniaczki mniam :D Chyba trzeba Ci sprawić na urodziny jakiś porządny budzik ;)
Trollking | 20:29 poniedziałek, 4 czerwca 2018 | linkuj
Fajny wpis, a Relive widocznie pozytywnie chwiejny :)
Nie kumam, czemu po wstaniu się nie zorganizowałeś, tylko poddałeś - przecież były jeszcze dwie minuty! :)
Nie kumam, czemu po wstaniu się nie zorganizowałeś, tylko poddałeś - przecież były jeszcze dwie minuty! :)
Łukasz | 19:09 poniedziałek, 4 czerwca 2018 | linkuj
No jakże bym miał nie czytać, ogarniemy ;) Heh, no rano musiało być gorąco. Troszku bym się zdenerwował jakbym wstał na ustaloną godzinę a potem przez półtorej godziny nie umiał się dodzwonić :P No ale dobrze, że udało się wyjechać. Troszku zmoknięci ale za to ognisko się udało. Czekam na resztę.
Komentuj