DPD 28/2017
-
DST
25.40km
-
Czas
01:09
-
VAVG
22.09km/h
-
Sprzęt Krossiwo
-
Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 27 września 2017 | dodano: 28.09.2017

Taka radość że za drugim podejściem się udało linkę z przerzutki ogarnąć :D
W poniedziałek w rowerowym "pocałowałem klamkę" z powodu inwentaryzacji a we wtorek już bez problemowo facet na Rolnej ogarnął temat i szło dziś pojechać do pracy. Dodatkowo se wyczyściłem napęd, pogoda była bardzo sympatyczna więc nawet nie wiem kiedy rano ogarnąłem Szopienice przez Zawodzie :) Powrót klasyką przez D3S i również nudy z budy gdzie jedyną dziwną sytuacją było podziękowanie awaryjnymi przez wyjeżdżającego z zatoczki kierowcę autobusu. Albo nowy albo pijany => https://www.youtube.com/watch?v=RAazexE50Rw nie wiem o co chodzi? :D
Jutro korzystając z dnia wolności może coś ambitniej pokręcę cobym nie padł na twarz na tej Wiśle ;)
================================
Poranny wschód słońca na Szopkach ;]

============================================================================
A po meczu sympatyzującego z Ruchem Naprzodu Janów z Tauron KH GKS Katowice (3-9) taka oto sytuacja :D

Nie wklejam już płaczu że miasto nie daje pieniążków na chorzowsko-katowicki klub bo bez sensu :D
Kategoria Rower
Stare, dobre? czasy :)
-
DST
63.21km
-
Czas
02:57
-
VAVG
21.43km/h
-
VMAX
53.56km/h
-
Sprzęt Krossiwo
-
Aktywność Jazda na rowerze

Tym razem powitałka zaobserwowana na żywo :D
Po ostatnich dwóch DPD nastały chwilę gdzie z nieba leciało czymś innym niż promieniami słonecznymi więc odpoczynek :) W środę natomiast ogarnąłem sprawy związane z babuszką w takim stopniu coby mieć względny spokój w piątek gdzie było okienko pogodowe i można było pomyśleć o wycieczce na Koparki w Jaworznie. I byłoby idealnie gdyby nie zbiorowy napływ propozycji i sugestii od ojca :-D Marcin są grzyby, Jedziemy na wieś? Yyy nie no cho na jeden dzień yyy nie ale są, duże ładne (tak, nie jadam grzybów xD) fajne lasy nooo yyy nie. No ale ... dobra co ty chcesz? No ... nie chce mi się autem jechać. W końcu jakiś konkret :D Ale OK 70 lat, rozumiem => urlop klepnięty i tyle było z mojego kręcenia :-D Wyjazd o 5.00 rano (kto mnie zna to wie jak lubię autem jeździć heh => zuooooo konieczne :-D) do Łopuszna w świętokrzyskim i jazda na 15km spacer łowiecki po lesie.
Grzybnia taka że masakra: maślaki, kozaki, kanie i starsze szlachetne grzyby albo zostawały olane albo z buta dostawały :-D
Malutka relacja plus fotka części zbiorów :)
Malutka relacja plus fotka części zbiorów :)

- Około 33kg prawdziwka
- 3 kg rydza - nie tego toruńskiego :P
- Kilo kozaków
- I jakieś 3 kg paści :P
W sumie to jak dobrze szanujący się Janusz powinienem za dobry pinionc opchnąć je w jakimś skupie :-D no ale człowiek gupi i łasy na komplementy to nadwyżkę się rozdało dobrym ludziom ^_^ Powrót nastąpił ok 18.00 bo ojciec mając szofera po swojej stronie jeszcze musiał posmakować lokalnych nalewek :-D na zdrowie mu (-:
===================================================================
=================================================================================
Dobra pochwaliłem się, można popisać o istocie BeeSa ;]
W sobotę zaś pogoda była pod psem więc nicnierobing, babuszka i spacer .... z psem. Choć co jak co przynajmniej w tym nicnierobingu udało się namówić Grzegorza i Marcina na małą wycieczkę w niedziele :) Moja próba przemycenia Koparek się nie powiodła, Diobeł zagadywał o Tuliszów więc stanęło na ..... Rogoźniku heh.
Ustawka pod Żyrafą w Parku Chorzowskim o 10.30 i o 11.20 mogliśmy ruszyć trasą standardową nad jeziorko. Mity o Grzegorza "bezformiu" można było po ok 5km włożyć do kieszeni i tak w dość przyjemnym tempem osiągamy cel gdzie pitt stop na owocowe (kto jak kto:D) i misję pt: skrócanie mojego łańcucha ;]
Jednym słowem jesień idzie ... :(

Rogoźnik ;]

Po ponad godzinie ustaliliśmy że wracamy przez Piekary Śląskie więc ponownie "na koń" i ponownie w przyjemnym tempie dojeżdżamy poprzez Żabie Doły do Szynku gdzie po raz pierwszy zostaje zmuszony "do złego" heh. No skoro już było przyniesione i nalane to cóż zrobić xD Dzięki Grzesiu.
Żabie Doły i mega miły szybki odcinek :)

Ekipa w komplecie na ścieżce gdzie dętki same pękają :D
PS:Tak popełniłem maszynkę, musicie się od nowa przyzwyczajać :-P

Dobra pochwaliłem się, można popisać o istocie BeeSa ;]
W sobotę zaś pogoda była pod psem więc nicnierobing, babuszka i spacer .... z psem. Choć co jak co przynajmniej w tym nicnierobingu udało się namówić Grzegorza i Marcina na małą wycieczkę w niedziele :) Moja próba przemycenia Koparek się nie powiodła, Diobeł zagadywał o Tuliszów więc stanęło na ..... Rogoźniku heh.
Ustawka pod Żyrafą w Parku Chorzowskim o 10.30 i o 11.20 mogliśmy ruszyć trasą standardową nad jeziorko. Mity o Grzegorza "bezformiu" można było po ok 5km włożyć do kieszeni i tak w dość przyjemnym tempem osiągamy cel gdzie pitt stop na owocowe (kto jak kto:D) i misję pt: skrócanie mojego łańcucha ;]
Jednym słowem jesień idzie ... :(

Rogoźnik ;]

Po ponad godzinie ustaliliśmy że wracamy przez Piekary Śląskie więc ponownie "na koń" i ponownie w przyjemnym tempie dojeżdżamy poprzez Żabie Doły do Szynku gdzie po raz pierwszy zostaje zmuszony "do złego" heh. No skoro już było przyniesione i nalane to cóż zrobić xD Dzięki Grzesiu.
Żabie Doły i mega miły szybki odcinek :)

Ekipa w komplecie na ścieżce gdzie dętki same pękają :D
PS:Tak popełniłem maszynkę, musicie się od nowa przyzwyczajać :-P

Następnie jadę znów nie wiem za bardzo gdzie i ląduje w Świętochłowicach na Skałce. Coś mi świtało czemu właśnie tam zajechaliśmy xD No ale fakt przeważnie kończymy u mnie na garażu więc nawet fajnie że teraz Grzesiek na relaksie pod domem posiedział :) A no tu ponownie byłem namawiany dość nachalnie (stosując nie do końca uczcie zagrania :D) i skutecznie do grzechu chmielowego. Pogadali, pożegnali Grzegorza i rura na Batory gdzie kolejny pitt stop i .... zaczęło padać xD Gocha wykrakała :D A jak szło uniknąć deszczu? A no nie fandzoląc godzinę w szynku w Chorzowie albo półtorej godziny Świętochłowicach no albo na Batorym pół godziny i bozia pokarała => pierw mega ulewą a powiem awaria która zmieniła moje Krossiwo w hulajnogę po deszczu sunącą xD

Urwało się badzestwo które jakoś w czerwcu wymieniałem ehhh, do tego podczas oberwania chmury .... cóż z cukru nie jestem :)
Teraz trzeba gibko naprawiać bo ustalił się Ojców na sobotę (z buta z samochodowym dojazdem) i Wisła Skisła czyli rowerowa "setka" na niedzielę. Miło tak mieć na początku tygodnia weekend klepnięty .... ino żeby pogoda se jaj nie robiła heh ;)
===================================================
Trasa:
Teraz trzeba gibko naprawiać bo ustalił się Ojców na sobotę (z buta z samochodowym dojazdem) i Wisła Skisła czyli rowerowa "setka" na niedzielę. Miło tak mieć na początku tygodnia weekend klepnięty .... ino żeby pogoda se jaj nie robiła heh ;)
===================================================
Trasa:
Niczego nie żałuje było fajnie :)
PS: Jak ktoś szuka dobrej pogodynki do opadów to polecam Siostrę mą :D Cały dzień pogodny i ino wieczorem mnie zlało. A tu to akurat było zapowiadane więc bez niespodzianki :)
============================================================================
No i znowu mam najmniejszego ;(
:D

=======================================
[*]

[*]

Kategoria Rower
DPD 26/2017 + DPD 27/2017
-
DST
52.19km
-
Czas
02:23
-
VAVG
21.90km/h
-
Sprzęt Krossiwo
-
Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 18 września 2017 | dodano: 18.09.2017

Tak że ten tego, dobrze wyczułem pismo nosem z tym tripem w piątek bo o ile jeszcze w sobotę można było minimalnie pokręcić to już wczoraj była masakra z nieba. No ale sobota po piątkowych ustaleniach z Grzegorzem była już wstępnie zarezerwowana na szoping, spacerro z psem (zakończone grzybobraniem) i sprawy babuszkowe więc rower nieruszony. Niedziela jak wcześniej pisałem - leje więc pierw marnuje 5zł na transmisję partaczy biegających w koszulkach GieKSy a później do "Szynku" na pyszności prosto z kokotka :-) Tak aktywnie było xD
Dziś rano natomiast wstałem dość wcześnie, następnie następuje kontrola pogody, dmuchanie (dla pewności) które wykazało oczywiście trzy zera więc nie pozostało nic innego jak misja garaż i do roboty. I tak w rześkich klimatach z dobrym zapasem czasowym wpadam na zakład żeby po ośmiu godzinach zrobić nawrót. Na początek deszczowo później już przyjemnie do D3S gdzie chwytam pasażera na gapę na placach. A że osoba się nie dała zgubić to... zgubiłem się ja na niespodziewanym zakręcie :-P Później już standardowo przez ul. Lubiny do bazy. Nudy jednym słowem :)
Może do jutra? 8-)
==============================
Revile grzybkowy => https://www.relive.cc/view/e1002890553
I zbiory :)

Trasa z dziś (poniedziałek) .... i nic ciekawego do foto nie było ;]
==========================================
============================================================
EDIT: Nie ma co mieszać i nowego "posta" pisać bo i trasa standardowa i atrakcje takie same :P
Wtorek: Rano piździło, popołudniu wśród w sumie przyjemnej mżawki do bazy, reasumując ........ pogoda bardzo dobra :)
Jutro leje więc "dychamy" i podobnie jak dziś po pracy (prócz spraw babuszkowych) nic nie robimy ;)
Trasa => wtorek, na Burowiec z rano ino czasu brakło heh
===========================================================

Kategoria Rower
DPD 25/2017 + Zbiornik Dziećkowice
-
DST
74.77km
-
Czas
03:19
-
VAVG
22.54km/h
-
Sprzęt Krossiwo
-
Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 15 września 2017 | dodano: 16.09.2017

I jak było pomyślane tak zostało wykonane (-: Choć myślę że jakby jutrzejszy wyjazd z rekonwalescentem Grzegorzem miał dojść do skutku to bym temat pracy ogarnął inaczej bo oczywiście przyciąganie łóżka było gorsze aniżeli przyciąganie niektórych polityków do swoich stołków xD Także spóźniony gibko na garaż i rura w stronę Szopienic gdzie na zakład wpadam .... minute przed czasem :-) Podziękowania dla wiatru który był łaskawy i popchał trochę <3
Po rzetelnej, sumiennej i jakże ciężkiej pracy urzędnika dokładając do tego fakt że na weekend zapowiadają deszcze niespokojne (których nie lubimy) wiedziałem że trzeba coś dokręcić. Opcje w głowie kotłowały się dwie; albo koparki w Jaworznie albo "mysłowickie" Dziećkowice. Daje w cudzysłów bo zbiornik w sumie (prócz oczyszczalni znajdującej się administracyjnie w Chełmie Śląskim) znajduje się w Imielinie ;] Padło na opcję numer dwa bo naiwnie wierzę że Siostra się skusi na ognisko na kamieniołomie => nadzieja matką głupich :-D
I tak z Szopienic poprzez całe Mysłowice (przy bez wietrze) z jak na moje możliwości dość niezłą średnią docieram do celu gdzie racze się 2% Lechosławem smakowym i nazot. Żeby kolorowo nie było to tu oczywiście wiatr zabrał co dał rano heh. Wracałem więc opornie (z muzyką na uszach) przez Imielin, Lędziny i Ławki aż do Wesołej gdzie olewam standardowy szlak przez Giszowiec i męczę ulice Beskidzką. Później przez durny podjazd na Kostuchnę, zjazd Sołtysią coby zrealizować nieudany wczorajszy plan powrotny ... który oczywiście modyfikuje heh. Owsiana, kąsek DDR-ki w kierunku Chorzowa i zjeżdżam do lasu gdzie łapiąc trochę gruntu i kamieni pod kołami dojeżdżam do garażu gdzie misja sklep i weekend :-D
Oj forma uciekła, niby ino dwa weekendy zostały poświęcone (i słusznie) na górki i trzeba budować kondycję na nowo. Opcja morze na bank też nie teraz => bym się zasapał heh. Chyba że olać to wszystko o pitnąć z jakimś "lastem" w ciepłe kraje? Taki drink z parasolką i mieć wyjebane? Nie, bym chyba oszalał przez dwa tygodnie
==================================
Trasa:
Fotki:
Dotarłem (:P) i nawet górki było widać :)

Piaski na posadzki górnictwo wybrało no ale wyrobisko zmieniło się w jedno z najczystszych (ponadto czwarte względem wielkości) jezior na Śląsku do tego z takim uroczym widokiem :)

To akurat Kopalnia "Wesoła" (kierunek autobusów: Wesoła Kopalnia zawsze śmieszny xD) no ale jakieś parę kilometrów na północ możemy minąć Kopalnie "Murcki - Staszic" która potrafiła zapewnić takie atrakcje => http://nettg.pl/news/144804/gornictwo-potezny-wstr... jak ostatnio. Całe szczęście bez ofiar i do tego budzik skuteczny :D

========================================================
Co do mojej formy to chyba dużo wyjaśnia ... xD

Kategoria Rower
Pogaduchy z siostrą
-
DST
32.46km
-
Czas
01:47
-
VAVG
18.20km/h
-
Sprzęt Krossiwo
-
Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 14 września 2017 | dodano: 14.09.2017

A po górach wracamy do normalności czyli kręcimy od nowa (-:
I tak o ile we wtorek pogoda i deszcze niespokojne na nic nie pozwoliły (zresztą organizm też raczej w formie nie był :P), w środę jednak trzeba było babuszkowe sprawy ogarnąć to dziś już miało być DPD. Miało być ... ale poranny leń skierował mnie prosto do autobusu xD Niestety żałowałem tej decyzji od samego wyjścia z klatki schodowej - co prawda wiało ale temperatura była wręcz idealna i z każdym krokiem byłem po prostu coraz bardziej zły.
No ale co się odwlecze to nie uciecze i popołudniu postanowiłem zrobić choć symbolikę :-) Wyszedłem z pracy z mocnym nastawieniem na lasy i praktycznie z miejsca mi się przypomniało że Gocha się urlopuje więc można zapukać ^_^ Siostra się zgodziła na mały tripek więc wyjeżdżam z garażu (w kierunku Ochojca) i już wiem że na duży nie było żadnych szans. Wiatr hulał aż
=============================================
Próbka z Orlej dzięki uprzejmości Janiola => https://www.youtube.com/watch?v=7Bux0Yu_bF8&featur... i to nie była jego największą moc, na grani to dopiero nami rzucał heh. Poza tym uwaga - wale sucharem :P

ahahahaha xD
==================================================
No dobra pośmialiśmy się :P
Co do jazdy to na start rzecz jasna (standard :D) trzeba było pod bramą swoje odstać. Całe szczęście już powoli się przyzwyczajam xD Następnie (Pani zeszła :P) wpadamy w las gdzie na odcinku tam ok 15km standardowo więcej gadamy niż kręcimy :D Z drugiej strony jesteśmy dobrzy, na rowerach średnia ok 14km/h a z buta potrafimy nawet w okolicach 6-7km/h wydeptać. Łaziki jak nic :-D
Pokręcili, poopowiadali i czas wracać do bazy na obiad. Pierwotnie chciałem to ogarnąć przez Zarzecze i Akademiki no ale wiatr miał na mnie inny (wmorde)plan. Nie że mną te numery i robię nawrót na Armii Krajowej i ponownie poprzez ścieżkę na Jankego docieram do garażu przez Kłodnicką, Kalwarie i okolice ścieżki dydaktycznej przy potoku Kokociniec.
Jutro raczej DPD bo pogoda się kaszani na weekend ponownie ;/
PS: Kurde a ja mam jeszcze długi urlop do wybrania więc pogoda niech nie świruje że ciepło się kończy xD
===============================
Trasa:
https://www.relive.cc/view/e1001832460
Fotka:
Lubie ten las

============================================
Śmiech:
Dziś mogłem :P

Kategoria Rower
3/3 Sarnia Skała
-
DST
9.43km
-
Kalorie 1194kcal
-
Aktywność Wędrówka
Poniedziałek, 11 września 2017 | dodano: 13.09.2017

I tak po nocy która spłynęła mi ponownie nie wiem kiedy budzę się przed czasem żeby odwiedzić nasz pokojowy przybytek w celu drugiego pieczenia po wczorajszej pizzy :-D Później już zasypiać się nie opłacało i poszło sprawnie czyli śniadanie, łyk soczku, jakieś piwko, ćmiczek i dzięki uprzejmości Michała (który tym razem odpuścił szlak) dostajemy się na Romę gdzie po uiszczeniu haraczu parkowego (tak haraczu => w odróżnieniu od polskiego TPN, słowacki TANAP nie pobiera opłaty za wstęp) wkraczamy na szeroką ścieżkę która prowadzi nas do Doliny Strążyskiej.
Pierwsze zaskoczenie nastąpiło już przy kasie - nikogo nie ma, godzina 8.20 i pustki :) Dolina Strążyska od zawsze należy do najciekawszych i najliczniej odwiedzanych tatrzańskich dolin reglowych a tu taka niespodzianka. Tak więc "w towarzystwie" chyba trzech osób idziemy sobie z piwkiem w ręku zalesioną doliną (trasa czerwona) wzdłuż Strążyskiego Potoku, kilkukrotnie przecinając go ;] Po 20 minutach meldujemy się na polanie i omijając atrakcję w postaci popularnego Wodospadu Siklawica uderzamy od razu w górę w stronę naszego celu.
Początek szlaku (znaki czarne) to strome leśne podejście po kamiennych schodach gdzie dość szybko nabiera się wysokości i ... na tym można zakończyć :P W towarzystwie miłych zielonych akcentów po około 30 minutach osiągamy Czerwoną Przełęcz która to oddziela Sarnią Skałę od Suchego Wierchu => przyjemny choć męczący odcinek i ŻADNEGO turysty :) Z przełęczy już ino króciuteńki (10 minutowy) szlak dojściowy na Sarnią która w ranach ciekawostki kiedyś była nazywana Małą Świnicą lub Świnią Skałą i była ona masowo penetrowana przez poszukiwaczy skarbów.
A szczyt uroczy, było warto to zrobić - widok na Zakopane aż dech w piersiach zapierał :) Bankowo wrócimy tam zimą i nocą => ja tego dopilnuje :) Kapitalne widoki mieliśmy zresztą w każdym kierunku: z lewej Tatry Wysokie, z prawej Tatry Zachodnie do tego idealnie widoczny Giewont a w oddali Podhale i Beskidy :)
Po dłuższej chwili zaczęliśmy schodzenie na którym jak w drodze na szczyt nie było nikogo (no dobra jakieś 7 osób było xD) to w dół co chwilę wycieczki emerytów heh. Ale to tam akurat nam nie przeszkadzało, szlak ciągle miły i fajny :) I tak na początku dość stromę zejście, później lekkie wypłaszczenie, następnie trochę sinusoidy i ponownie zejście gdzie jedynymi zagrożeniami były miejsca o "śliskiej podłodze" czyli kamienie przeplecione z korzeniami drzew i wyślizganymi skałami. Zagrożenia jak nic po dwóch dniach w Tatrach Wysokich :D
Po około 20 minutach meldujemy się na tzw. Suchej Dolinie na której zaczyna się szlak żółty czyli założony w 1905r szlak przez dolinę Białego. Dolina wprawdzie nie jest długa gdyż ma tylko około 3km ale dostarcza turyście niesamowitych wrażeń. Polecam zdecydowanie => te 5 złotych w kasie można zainwestować :)) Formację skalne, kaskady, bogata szata roślinna a w tle "gra" Biały Potok który co jakiś czas przekraczamy dzięki drewnianym mostkom. Ino emerytów coraz więcej i co chwilę ktoś przechodził patrząc spod nosa na nasze piwo i mojego dyskretnego ćmika :-D Obyło się bez słownej reprymendy :)
Po wyjściu z doliny dalej idziemy kamiennym deptakiem niedaleko Spadowca - dzielnicy Zakopanego. Po upływie kilku kolejnych minut przechodzimy przez drewniany pomost, mijamy potok, wodospad i osiągamy mini Krupówki (xD) czyli wejście do Doliny Strążyskiej gdzie domykamy pętle. Następnie już do auta gdzie znów wielkie dzięki dla Michała za podjazd (-:
==================================================================
Później już w komplecie misja dom przez nie wiem co ... bo zaś w Słowacji poszedłem spać w aucie :D I nic by się ciekawego nie działo gdyby nie misja "telefon" który podczas robienia zdjęcia mi się wymsknął z ręki i poleciał zwiedzać ziemi obcą. Hamowanie, szukanie i jest ... bez skazy xD no dobra obudowa się porysowała => przeżyje heh. Jak na upadek przy ok 100 km/h nie jest źle :)
Następnie jak już pisałem zasypiam i budzą mnie pod KFC w Czechowicach gdzie obiad, szybka chwila do Mysłowic i do bazy gdzie chwila przerwy i do Gochy na spacer bo mało :-D
====================================
Trasa:https://www.relive.cc/view/e1000081281


===============================================
Fotki:
Początek ścieżki

Krzyża na Giewoncie nie ukradli :) Jak by było więcej czasu to kto wie czy byśmy się na niego nie skoczyli ;))

Męczące wejście to jednak było, może "na świeżego" by poszło sprawniej no ale tego się już nie dowiemy, tempo i było niezłe ;)


5 minut do celu :)


Piękna panorama Podhala

Obowiązkowa samojebka :P ...

... i jakieś artistico
Na wprost północna, spadzista ściana Giewontu podobno raj dla samobójców, nie wiem, nie wnikam ;]

Dolina Białego

Do Łukasza - poczytałem o tych jaskiniach i znalazłem ;]
Na początku lat 50 XX wieku na obszarze doliny prowadzone były prace związane z poszukiwaniem rud uranu. Wykute więc zostały dwie sztolnie o długości około 500 m. Spacerując doliną w kierunku obranym przez nas, (przyp. odwrotnym do naszego) od wejścia po około 20-30 minutach dochodzimy do jednej ze starych sztolni. Po lewej stronie zbocza skały jest sporej wielkości wejście, jednak zostało ono zagrodzone drewnianą kratą. A szkoda, gdyż byłoby to świetne miejsce dla zwiedzających.

Końcówka

I jeszcze fotka ze Słowacji z auta => tu jeszcze utrzymałem telefon xD

Reasumując: trochę kilometrów (62km) i zdrowia (płuca i wątroba nie lubią takich tripów :P) poszło choć z każdym rokiem coraz mocniej se uzmysławiam że lżej nie będzie xD starość nie radość :-/ ale chuk, co zrobić jak się lubi ;)))
===================================
Po południu też obowiązuje :P

Kategoria Góry
2/3 Przełęcz pod Chłopkiem
-
DST
28.75km
-
Kalorie 3743kcal
-
Aktywność Wędrówka
Niedziela, 10 września 2017 | dodano: 13.09.2017

Po wieczornym relaksie noc uciekła nie wiadomo kiedy :)
Poranek i znów mamy sympatyczną pogodę tak więc możemy uderzać na kolejny cel którym dziś była Mięguszowiecką Przełęcz pod Chłopkiem :) Zgodnie z planem po pobudce w okolicach 7 rano, po godzinie i śniadaniu byliśmy już w aucie i rozpoczęliśmy 40-minutową drogę do Palenicy Białczańskiej. I o ile droga spłynęła szybko to pod samą Łysą Polaną już kibel, do tego nie było już miejsc na parkingu pod kasą więc nawrót i auto poczeka sobie na Łysej => koszt 25zl a jak :-D No ale i tak się nam kalkulowało (busiki dla 3 osób z Kościeliska przez Zakopane ok 78zł) więc opłacamy i możemy ruszyć na Morskie Oko. Kochany asfalt i pierdyliard ludzi xD => trudno 9km to nie wieczność heh. Planowo miał nam ten odcinek zająć 2,20h ale wiadomo ogarnęliśmy go w 1.40h przy całkiem niezłym tempie :) Nawet był czas na piwko i delikatne wydłużenie sobie szlaku poprzez "olanie" skrótów :D
Na "MoKu" chwila popaczenia na tłumy i uderzamy na Czarny Staw obchodząc pierw wodę z prawej strony. Godzinny odcinek zaczął mi już niestety sprawiać problemy kondycyjne ;/ Pitt stop przed Szerokim Piargiem pomógł ino na chwile i od tego miejsca zaczynałem już walczyć sam ze sobą. Na górę (Czarny Staw - ok 20 minut drogi) jeszcze wszedłem ale po paru chwilach na zielonym mnie odcięło, kibel iścia nie ma :-/ i tylko upartość Łukasza i dobry duży łyk żubra dał mi siłę i ochotę żeby iść dalej. Padłeś, powstań PowerŻubr :-D Kryzys po pitt stopie zażegnany, można iść dalej :)
Następnie trochę schodów i ukazał się nam szlak który ponoć jest najtrudniejszy w Tatrach po Orlej Perci.
Że zacytuje:
Pomijając Orlą Perć, szlak na Mięguszowiecką Przełęcz pod Chłopkiem uchodzi za najtrudniejszy w polskich Tatrach, aczkolwiek jest zdecydowanie krótszy i mniej męczący choćby od trasy na Rysy. Wiele wspinaczkowych fragmentów, nieliczne zabezpieczenia (tylko klamry, brak łańcuchów) i niezwykle duża ekspozycja najlepiej charakteryzują tę wymagającą tatrzańską perć, którą zdecydowanie należy odradzić turystom z jakimkolwiek lękiem wysokości.
I faktycznie dawał radę :-) Nowe siły ale ciągle tempem żółwia przemieszczamy się coby po parunastu minutach (poprzez rumowiska skalne) dojść do ściany Kazalnicy. Następnie idziemy trawersem aż do żlebu gdzie znów łapki są niezbędne do wejścia heh. I tak przez Miedziany Kocioł coraz wyżej i wyżej i ... coraz bardziej technicznie :) Widok na Morskie Oko kapitalny ale ja wciąż nie mogłem się doczekać półeczki którą dość często widzę na "eFBe" ;]
I w końcu się doczekałem i nie powiem ładna była :-) Była nawet tak ładna że Łukasz postanowił na niej zostać :-D (i tu już nie był tak uległy jak ja poniżej :-D) no ale fakt, skoro już był na Przełęczy to po co buty niszczyć? :D
Ja natomiast dalej walczę z Janiolem (ciągle pomagając sobie trochę muzyką z telefonu) i poprzez kolejne klamry i dość niepewny odcinek "bogaty" w masę luźnych kamieni i innych stromizm zaczynamy właściwą wspinaczkę na Kazalnicę. Po bardzo sympatycznym nabieraniu wysokości w końcu osiągamy szczyt (a dokładniej kulminację bocznej, północno-wschodniej grani - tak to ładnie się zwie ;]) na którym chwila postoju i podziwianie m.in. wierzchołków Rysów oraz Mięguszowieckich Szczytów :) Następnie szlak biegnie przez moment granią w stronę Mięguszowieckiego Szczytu Czarnego a po pół godzinie, mocno widokowego szlaku osiągamy cel ;] Najfajniejsza była tzw "Galeryjka" => wąska ścieżka prowadząca przez nadzwyczajnie przepaściste i urwiste tereny - będzie fotka stamtąd :))
Nawet jakiś filmik z tego odcinka udało się znaleźć :) => https://www.youtube.com/watch?v=UJn3CdZVRx8
Jak widać :) kominy, rynny, przytulanie się do skał czyli to co najfajniejsze :)
Wracając do opisu udało się osiągnąć przełęcz, chwila na fotki i podziwiania m.in. słowackich stawów - Wielkiego i Małego Hińczowego Stawu oraz Koprowego Wierchu (2363m n.p.m.) który już czeka na przyszły rok. Miło było ale chmury zaczęły się zbierać więc i na nas przyszła pora. Tu niestety również nie udało się zrobić pętli ale co tam - wszystkie atrakcję jeszcze raz ino na odwrót :D Powrót z widokiem na Oko i Czarny bardzo przyjemny, temperatura ok, wiatr bankowo lżejszy niż wczoraj. I tak aż (po drodze zgarniamy Łukasza) do Morskiego gdzie zmieniamy stronę i schronisko ogarniamy tym razem przez okolice Czarnostawiańskiej Siklawy oraz przez mostek na Rybim Potoku. Na schronie Łukasz stawia jakieś piwko i możemy wracać na asfalt. Droga ponownie spłynęła sprawnie i ino można żałować że nie odwiedziliśmy mojego ulubionego schroniska w Dolinie Roztoki. No ale czas naglił i też trzeba było zrozumieć kierowcę (Michała) który i tak był mega wyrozumiały :-D
Powrót zrobiliśmy już z użyciem skrótów a ja do tego odwiedziłem wszystkie toi-toje które były na ścieżce => ale ta woda moczopędna :-P Na parkingu meldujemy się już po zmroku, szybkie odwiedziny na Krupówkach i poprzez obiad w formie pizzy do bazy na ostatnią nockę ^_^ Wyczerpujące te BeeSy :P
===========================
Trasa:
https://www.relive.cc/view/e999423037

Końcówka od MOka ;]

============================
Fotki:
Początek szlaku

Ilość turytów w normie :P
A "Konierze" byli zabawni na zejściu :D Normalna cena to ok 50zł, a nam za zjazd rzucili pierw 30zł, a parę metrów niżej już nawet 15zł hehehe. My jednak twardo, nieugięci do końca na nogach :)

Pani pokazuje jak jest nad Morskim :P

My jednak nie z tych turystów i w górę "po telewizorach" ;]

Ponad dwie godziny do celu a ja już "wypluty" xD

Łukasz teraz pokaże jak uroczo się wspinało :D


A tu ja na słynnej półeczce, sympatycznie ;]

Na szlaku chwila na widoki :)

Kazalnica Mięguszowiecka (2159m n.p.m.) już pod nami

Ostatni kominek ...

... i samojebka na celu :)

A tak z przełęczy wygląda Morskie Oko => o niebo lepiej niż z dołu :P

Obiecana "Galeryjka" z widokiem na wszystko ;]

Janiol na zejściu

Koledzy :)

Sem ja ponownie :) Blisko piwa więc zadowolony :P

A tu Łukasz ładnie Czarny Staw uchwycił w klimatach kosodrzewiny ;]

Jeszcze Morskie Oko z dołu i ...

... po ponad 3 godzinach obiado-kolacja ;]

I do bazy na prysznic :D
========================================
Zdarzało się dziś :DDDDD

Kategoria Góry
1/3 Orla Granatnia
-
DST
23.33km
-
Kalorie 3446kcal
-
Aktywność Wędrówka
Sobota, 9 września 2017 | dodano: 13.09.2017

No i możemy zacząć opowiadać jak nam było w Kościelisku :) Na początek jednak trzeba napisać piątkowe przygody więc praca po której delikatnie na rower, następnie babuszka i spotkanie pierw z Zientasem a później z Anią i Diobłem. Tak się sympatycznie gadało że wylądowałem w domu grubo po północy xD a że wyjazd był zaplanowany na 3.30 rano (przełożony z 4.00) to już się spać nie opłacało :D I by było zgodnie z planem ale kto nie ryzykuje ten szampana nie pije. Zapukałem na mesendżerze do moich kompanów wyjazdu i wyszło że Michał już nie śpi a Łukasz ... no cóż, się obudził :D I tak wyjazd przyśpieszony, ruszyliśmy w stronę Wesołej już o godzinie 2.45 :) Odbiór Łukasza i ląduje w objęciach Morfeusza na całą drogę, no oki na siku mnie obudzili :D Takim oto sposobem już o 6 rano (po uiszczeniu 20 zeta na parking, a jak!) mogliśmy wyruszyć na szlak i ominąć opłatę parkową ;]
A szlak do Murowańca w końcu urozmaicony bo startowaliśmy z Brzezin a nie jak zawsze z Kuźnic. Już nie raz opisywałem jak uwielbiam ten odcinek xD Po półtorej godzinie (po kocich łbach - przez Dolinę Suchej Wody która jest ponoć najmniej ciekawą spośród wszystkich na Halę Gąsienicową) osiągamy schronisko gdzie przerwa śniedaniowo-herbatkowa. Mi tam cały odcinek leśny nie przeszkadzał a sam potok Suchej Wody (płynący częściowo pod ziemią stąd nazwa) bardzo sympatyczny. Następnie poprzez Staw Gąsienicowy (łatwy marsz po kamiennych płytach) osiągamy Kozią Dolinkę gdzie rozpoczynamy zabawę :) I w tym miejscu chciałbym przeprosić z całego serca wiatr który opisywałem nie raz, nie dwa. Tam wiało tak że głowę chciało urwać ... do tego standardowo zapomniałem opaski na łeb xD Z zimna i wiatru aż mnie kręgosłup zaczął boleć - całe szczęście Łukasz miał zapasowy komin który został przerobiony na opaskę i radę dał :)
Co do samego odcinka głównego to mega fajny był, osób również stosunkowo mało wiec się nie korkowało :) Pierw przez piarżysko dochodzimy do ściany (Rysy Zaruskiego) następnie musieliśmy wspiąć się na kilka wielkich głazów, które prawie cały rok są mokre i śliskie co trochę komplikowało wspinaczkę. Później pojawiły się pierwsze sztuczne ułatwienia czyli łańcuch i metalowa poręcz. I tak do góry aż po naszej lewej stronie pojawia się narysowana trupia czaszka czyli czas na 20-metrowy komin który też na całe szczęście również był dobrze ubezpieczony łańcuchem. Dalej mijamy kolejne ułatwienia dzięki którym przepaście wydają się jakoś mniej straszne i tak docieramy do szlaku czerwonego. Orla jak orla tym razem zawróciła nam Łukasza który po osiągnięciu Żlebu się wrócił - widocznie spodobał mu się ten czarny po łańcuchach hehe. No ale dziwić się nie ma co, 25-metrowy komin Czarnego Mniszka potrafi zrobić wrażenie choć finalnie nie jest jakoś mega skomplikowany do przejścia :) Jeden wariat mnie tam nawet wyprzedził xD Do Zadniego prócz dość ciekawej przepaści raczej bez problemów, następnie trawersujemy zbocze bardzo wąską ścieżką. Dochodzimy pod Pośrednią Sieczkową Przełączkę, później trochę na łapkach, Pośredni Granat - znów łapki idą w ruch, szczelina, mała rynna i zdobywamy Skrajny Granat na którym już ino dwie opcje były do wyboru => albo dalej walczymy Orlą aż do przełęczy Krzyżne albo żółty do Stawu Gąsienicowego.
Padło finalnie na tą drugą opcję i po popaczeniu na kapitalne widoki jak i na Dolinę Gąsienicową jak i popularną "piątkę" czyli Dolinę Pięciu Strawów zaczynamy schodzenie szlakiem żółtym który ciągnął się dość długo. Do tego oczywiście cały czas wiało xD Całkiem sympatyczny trip, bankowo prostszy niż ten przed rokiem => http://lapec.bikestats.pl/1504856,Orla-Perc-Zwarat... choć po tyłku dostałem ;] W schronisku ponownie spotykamy się z Łukaszem, ogarniamy jakieś piwko i tą samą drogą co rano do auta, McDonald i do pokoju. Pogoda była dobra, towarzystwo zacne, jutro dalsza część wyjazdu więc jakieś piwko i nyny regeneracyjne :)
=================================================================
Trasa:
https://www.relive.cc/view/e998778652

Odcinek schronisko - schronisko => reszta lasem więc nudno

Fotki:
Piątkowe smakołyki ;]

I już konkrety ;] Początkowy odcinek wczesną porą :D

Chwila przed stawem i pierwsze zaglądania na grań które delikatnie mówiąc nie zachęcały

Wiadomo ;]

I staw z górki, warunki wietrzne widoczne xD

Jeszcze wyżej ...

Widać już nasz cel ;]

Rozpoczynamy zabawę heh


Komin


Ściana (wejście na Czarny Mniszek) która pozamiatała Łukasza, w sumie mega pozytywnie: jak się nie czuje to po co ryzykować :)

Orla Perć


Skrajny Granat, ostatnie podejście i zostanie INO droga w dół

Na celu samojebka :P
Opaska wymiata D

Tam idziemy :D

Relax z widokiem na Kościelec ;]


Nosiłem i nosiłem aż w końcu nadszedł ten moment :D

Później dublowanie odcinka więc zaoszczędzę se transfer. Ludzi w schronie ino pierdyliard :D
==========================================
Taka sytuacja hmmmm

Chyba coś niedouczony jestem :P
Kategoria Góry
DPD 24/2017 + Park Śląski
-
DST
52.01km
-
Czas
02:26
-
VAVG
21.37km/h
-
Sprzęt Krossiwo
-
Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 8 września 2017 | dodano: 08.09.2017

I jeszcze jedna misja do pracy przed dużymi górkami (-: Puki jest pogoda to trzeba korzystać, choć z rana mokro było. No to by było na tyle z ciekawostek z porannego szlaku, reszta nudna jak wystąpienia Macierewicza nt: Smoleńska :-D Po pracy natomiast w głowie babuszka, pakowanie, jakaś drzemka na szybko ale jednak nałóg dopingowany słonkiem i temperaturą w okolicach 23 kresek na plusie wygrał ^_^ I tak pociągło mnie żeby za trzecim podejściem zrobić Park Śląski. Dlaczego? Nie wiem ale zawsze to był jakiś cel :P
No ale żeby nie było za szybko to pierw przez Sosnowiec później na Czeladź, następnie DK94 (gdzie się piachu najadłem) i jazda w kierunku Bażanterii w Siemcach => nawet miłe tam DDR-ki robią :-) Kolejny etap to klasyka podgórkowa aż pod TVP Katowice i do parku. Na celu chwila kręnienia i przypominam sobie czemu go nie lubię xD Dziura na dziurze, wpizdu much, ogólna tragedia a dalsze *&%$$#%^&* zachowam dla siebie :) Do bazy docieram przez Klimzowiec, Batory i Panewniki.
Na garażu standardowo Żubr (:P) i niestandardowo prysznic dla Krossiwa bo już lakieru widać nie było :-D
No nic oby do poniedziałku bo "Orle Prącie" czeka :-D Za błędy sorki - pisane na "gibko". Jeszcze dziś babuszka ew. grill z Diobłem, miting z Zientasem, pakowanie i o 3.30 ruszamy na Zakopane oby nie w celu wywinięcia orła bo może boleć .... choć nie, upadek stamtąd boli ino przez chwilę... chyba :-D
====================
Trasa:
Fotki:
Gwiazdkolarium :) Lubie i chyba muszę znowu iść na seans bo dawno nie byłem ;)


EDIT: Miszcz drogiego planu :D

==================
:P

Kategoria Rower
DPD 23/2017
-
DST
24.85km
-
Czas
01:11
-
VAVG
21.00km/h
-
Sprzęt Krossiwo
-
Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 7 września 2017 | dodano: 07.09.2017

Trochę średnie te kręcenie ostatnio :P No ale żeby zupełnie z wprawy nie wyjść to choć do pracy se pojadę :)
I dziś to była dobra decyzja gdyż coś tam grzebali przy torach na Zawodziu i bany jeździły jak chciały xD Przynajmniej w moim przypadku spóźnienia w robocie nie było. Poza tym nic ciekawego, prócz Pani jasnowidz w bułkarni :)
Co to remontu to niech naprawiają żeby nie było takiej sytuacji => https://www.youtube.com/watch?v=DqH0HDr-u0A :D
Na powrocie standardowe wiatry niedobre w twarz wiejące znów były aktywne, do tego czarne chmury nad głową się wiły <lol2>
===============================================
Plemnik z dziś :)
========================================
Jeszcze jutro i trzy dni wolnego => niby miło ale chyba mi już się chce długiego urlopu. I coraz mocniej jestem za opcją (rowerową) z bazą we Władysławowie z tripami na Hel, Łebę i Trójmiasto. Później może jakieś płaskostopie poznańskie? albo Jurę Krakowsko - Częstochowską hmmm. Ten Poznań do końca głupi nie jest na drugą część. Trochę płaskiego pod kołami złapać zawsze w cenie, zwłaszcza że i tak mi jeszcze jedno jezioro (Niepruszewskie) wisi i trip na Wronki, ewentualnie Gniezno. Ale znów Jura piękne góreczki, dolinki i zamki. W Wielkopolsce domowe przedszkole rodzinne (tak, kocham dzieci xD), Jura spokój ale czy nie za cicho? Poznań zawsze lubię i chętnie jeżdżę ale czy odpocznę? Żebym zaś się nie wykończył zamiast odpocząć hehehe. Jeszcze około miesiąca czasu na planowanie => pewno i tak plan pozmieniam i spontanicznie wyjdzie :D
=====================================
Co do dzieci => czasami najprostsze sposoby są najlepsze ;)

:P
Kategoria Rower