DPD 1/2019
-
DST
25.73km
-
Czas
01:25
-
VAVG
18.16km/h
-
Sprzęt Krossiwo
-
Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 31 stycznia 2019 | dodano: 31.01.2019

W sumie to już wczoraj planowałem po pracy ruszyć na jakiegoś gluta, ale niestety moje eldorado wolności od babuszki, skończyło się prędzej niż się zaczęło. Do niektórych spraw jestem tam niezbędny, więc po obiedzie trzeba było pojechać na Piotro - autobusem oczywiście, bo na sześć kilometrów nie chciało mi się ubierać :P
Do faktu że opiekunka weekendowa w niedzielę odeszła, zdarzyłem się przyzwyczaić. Niespodzianką była informacja, że ta z tygodnia, też rzuca "ten biznes" - dziś (środa) był jej ostatni dzień. Ehhhh. Jak MOPS nic nie załatwi, to będąjazzy dżezy, bo Toli niestety (prócz wiadomych problemów zdrowotnych) zaczyna siadać psychika :- / Oj, nie wyszła człowiekowi ta starość, nie wyszła ...
====================================
Co do kręcenia, to dziś już nic nie stało na przeszkodzie coby się ruszyć. Znaczy stał - mój leń, ale na całe szczęście wczoraj wieczorem się już spakowałem i byłoby bez sensu rano przekładać "klamory" z plecaka do torby na ramię ;]
Wyjechałem więc (tym razem o jakieś 6-7 minut wcześniej niż zwykle) z garażu (przy dwóch stopniach na minusie) i przez jakieś dwa kilometry było nawet przyjemnie. Później wpadłem na lodowisko w Parku Kościuszki ...


... następnie przez w miarę spokojnie ulicę: Ceglaną, Francuską, Lotnisko i Pułaskiego, dostałem się do DDR-ki i ... jeszcze gorszego lodowiska aniżeli w P.K. Średnia na poziomie 7km/h i tak była mega :D
Następnie przejechałem ulicą (olewając śliską śmieszkę) przez Zawodzie i dotarłem ... ino dwie minuty spóźniony do roboty. Lista była, więc bez tłumaczenia :)
Przepracowałem swoje i musiałem kombinować powrót. Zawodzie odpadało, gdyż przez budowę centrum przesiadkowego (wracam inną nitką niż rano) jest tam w pizdu marasu. Z opcji Nikiszowiec albo staw Upadowy, padło na to drugie.
Pomysł okazał się kapitalny (pfff) ...

... i tak jak T-king pisał wczoraj o trasach dla Justyny Kowalczyk, to ja mam niezłą propozycję dla Zbigniewa Bródki xD Spodziewałem się że będzie biało, ale w tym miejscu zrobiłem minę podobną do równouprawnionej Melisy xD.
Trochę przejechślizgałem, trochę przeszedłem i na całe szczęście obyło się bez zbierania zębów z poziomu gruntu :) Fajnie!! :)))
Następnie przez ul. Porcelanową na D3S, gdzie boczkiem już się dało w miarę spokojnie jechać ;]

Choć z tym byłoby łatwiej :P
Do faktu że opiekunka weekendowa w niedzielę odeszła, zdarzyłem się przyzwyczaić. Niespodzianką była informacja, że ta z tygodnia, też rzuca "ten biznes" - dziś (środa) był jej ostatni dzień. Ehhhh. Jak MOPS nic nie załatwi, to będą
====================================
Co do kręcenia, to dziś już nic nie stało na przeszkodzie coby się ruszyć. Znaczy stał - mój leń, ale na całe szczęście wczoraj wieczorem się już spakowałem i byłoby bez sensu rano przekładać "klamory" z plecaka do torby na ramię ;]
Wyjechałem więc (tym razem o jakieś 6-7 minut wcześniej niż zwykle) z garażu (przy dwóch stopniach na minusie) i przez jakieś dwa kilometry było nawet przyjemnie. Później wpadłem na lodowisko w Parku Kościuszki ...


... następnie przez w miarę spokojnie ulicę: Ceglaną, Francuską, Lotnisko i Pułaskiego, dostałem się do DDR-ki i ... jeszcze gorszego lodowiska aniżeli w P.K. Średnia na poziomie 7km/h i tak była mega :D
Następnie przejechałem ulicą (olewając śliską śmieszkę) przez Zawodzie i dotarłem ... ino dwie minuty spóźniony do roboty. Lista była, więc bez tłumaczenia :)
Przepracowałem swoje i musiałem kombinować powrót. Zawodzie odpadało, gdyż przez budowę centrum przesiadkowego (wracam inną nitką niż rano) jest tam w pizdu marasu. Z opcji Nikiszowiec albo staw Upadowy, padło na to drugie.
Pomysł okazał się kapitalny (pfff) ...

... i tak jak T-king pisał wczoraj o trasach dla Justyny Kowalczyk, to ja mam niezłą propozycję dla Zbigniewa Bródki xD Spodziewałem się że będzie biało, ale w tym miejscu zrobiłem minę podobną do równouprawnionej Melisy xD.
Trochę prze
Następnie przez ul. Porcelanową na D3S, gdzie boczkiem już się dało w miarę spokojnie jechać ;]

Choć z tym byłoby łatwiej :P

Długo jednak się jazdą nie nacieszyłem (plus, że choć się dało to objechać) - dziękuje(my) po raz kolejny KWK "Staszic" ...

... bo jak wiadomo, kopalnie nie mogą normalnie zasypywać wyrobiska piachem - taniej jest oczywiście metodą "na zawał". Kij z tym że pół miasta się zapada, grunt że fedrujemy. Nic nie napiszę i użyje ino ogólnego skrótu, na który składa się dwudziesta czwarta litera alfabetu łacińskiego, którą graficznie przedstawia się jako "X" oraz czwartą litera alfabetu, którą graficznie przedstawia się jako "D", celem wyrażenia mojej wdzięczności za demolowanie mi lasów xD
A tu już chwilkę dalej, żwirku trochę dali - miło z ich strony ;]

Reszta to asfalty, na które nie ma co transferu marnować => od jutra odwilż, więc nadejdzie czas i na nie (asfalty) :)
===================================
Debiutanckie odbębnione, ale mam wrażenie że to nie jest pora na dojazdy do roboty xD Szkoda że mam dojazd taki a nie inny, bo albo jadę tak jak przed chwilą opisałem ... albo wpadam w ścisłe Centrum, gdzie kręcę przez ogromną ilość postojów na światłach => spóźnienie gwarantowane iksD. Popołudniu natomiast albo mnie zabiją, albo przejadą, bo przecież wracam w godzinach szczytu xD
Mniejsza o to: rok temu było czterdzieści pięć wyjazdów - zobaczymy jak będzie w tym ;]
Po rowerku nastąpił Żuberek, w takich oto klimatach :))))

=============================
Podsumowując ten miesiąc, w sumie jestem mega ucieszony. Rowerowo wyszło więcej niż rok temu, a do tego fajne górki się udało zrobić :-)
Mapka ogólna ...

... I zbliżenie na "moje okolice" ^_^

Endo => tak biegałem ...i więcej "chyba" nie będę :P

A butnie w normie :))))))))))))))))))

=========================
Wpis powinien być opublikowany około godziny 18:00, ale niestety musiałem jechać na Piotro xD
Kij z tym :PPPPP Pierdu pierdu, dawać wiosnę :P

... bo jak wiadomo, kopalnie nie mogą normalnie zasypywać wyrobiska piachem - taniej jest oczywiście metodą "na zawał". Kij z tym że pół miasta się zapada, grunt że fedrujemy. Nic nie napiszę i użyje ino ogólnego skrótu, na który składa się dwudziesta czwarta litera alfabetu łacińskiego, którą graficznie przedstawia się jako "X" oraz czwartą litera alfabetu, którą graficznie przedstawia się jako "D", celem wyrażenia mojej wdzięczności za demolowanie mi lasów xD
A tu już chwilkę dalej, żwirku trochę dali - miło z ich strony ;]

Reszta to asfalty, na które nie ma co transferu marnować => od jutra odwilż, więc nadejdzie czas i na nie (asfalty) :)
===================================
Debiutanckie odbębnione, ale mam wrażenie że to nie jest pora na dojazdy do roboty xD Szkoda że mam dojazd taki a nie inny, bo albo jadę tak jak przed chwilą opisałem ... albo wpadam w ścisłe Centrum, gdzie kręcę przez ogromną ilość postojów na światłach => spóźnienie gwarantowane iksD. Popołudniu natomiast albo mnie zabiją, albo przejadą, bo przecież wracam w godzinach szczytu xD
Mniejsza o to: rok temu było czterdzieści pięć wyjazdów - zobaczymy jak będzie w tym ;]
Po rowerku nastąpił Żuberek, w takich oto klimatach :))))

=============================
Podsumowując ten miesiąc, w sumie jestem mega ucieszony. Rowerowo wyszło więcej niż rok temu, a do tego fajne górki się udało zrobić :-)
Mapka ogólna ...

... I zbliżenie na "moje okolice" ^_^

Endo => tak biegałem ...i więcej "chyba" nie będę :P

A butnie w normie :))))))))))))))))))

=========================
Wpis powinien być opublikowany około godziny 18:00, ale niestety musiałem jechać na Piotro xD
Kij z tym :PPPPP Pierdu pierdu, dawać wiosnę :P

Kategoria Rower
Cieślar(920m n.p.m.)stycznie
-
DST
21.76km
-
Kalorie 2923kcal
-
Aktywność Wędrówka

Trzeci, ale chyba najfajniejszy górsko-zimowy wyjazd w tym roku się odbył :-) Genezę w sumie nakreśliłem wczoraj, więc przejdę od razu "do rzeczy".
Pobudka około godziny 6:30, szybkie śniadanie i rura na pociąg do Katowic. Spotykamy się (jednak w trzyosobowym składzie) już w pociągu docelowym i zmierzamy w kierunku Wisły. Oj długa to była droga, bo nie dość że szyny były złe, to jeszcze hultaje mi Żabkę w centrum remontowali, więc trzeba było przejechać o suchości heh.
Chwilę po 10:00 wysiedliśmy w Wiśle Dziechcińce, ogarnęliśmy sklep i mogliśmy zacząć szukać szlaku niebieskiego. Chwilę chodnikiem, następnie zawianą polanką, ponownie ulicą i weszliśmy na już typowo zimowy dukt leśny :-) Było wszystko => zapadanie się po tyłek, gubienie szlaku, piwo, rozmowy, czyli wszystko to, za co lubię zimowe spacery w górach. Jedyny błąd jaki zrobiłem tego dnia, to fakt że choć wziąłem ze sobą stuptuty ... to ich nie założyłem.
Pocieszał mnie ino widok Grzegorza który ... szedł w dżinsach ... i do tego prowadził :D
W tym miejscu muszę zaznaczyć że wyjazdy na Wisłę lub Ustroń są fajne, bo pociąg wyjeżdża z Katowic o godzinie 7:55, a wraca o 17:37, więc jest idealny pod kątem biletu dziesięcio-godzinnego :) Niestety z tej puli są odcięte cztery godziny na dojazd, więc o ile latem jest okej, to zimą trzeba ścisnąć poślady i gonić - a w lesie odcinek gdzie przecieraliśmy szlak, Endo wyliczyło czas: kilometr w ... 30 minut xD Na całe szczęście później weszliśmy na pożarówkę, gdzie się trochę nadrobiło :) Radośnie doszliśmy więc Małego Stożka (843m n.p.m.) i zostało nam tylko pół godziny do założonego celu czyli Wielkiego Stożka. Heh, tylko i aż xD Po przejściu około 30 metrów, zwątpiliśmy, bo warunki masakra. Osiemdziesiąt centymetrów nieudeptanego śniegu skutecznie namówiło nas do obrania odwrotnego azymutu :-D
Padło na tytułowy Cieślar i Soszòw, co okazało się (nie licząc debili na skuterach śnieżnych) decyzją słuszną. Doszliśmy do schroniska, gdzie niestety czas naglił, więc rozpoczęliśmy od razu schodzenie ponownie szlakiem niebieskim. O dziwo szlak nie tylko ciągle był uroczy, ale i szybki, więc w Wiśle zameldowaliśmy się z godzinnym zapasem czasowym. W Żabce po hot-dogu i coby tu? Czekać na pociąg się nie opłacało, więc piwo w dłoń i jazda na kolejną stacje. Zawijasa dobrze widać na rilajfie :)
Na peronie mieliśmy jeszcze około 15 minut zapasu :-) Idealnie wręcz :-) Pociąg przyjechał punktualnie, chwila rozmowy i Morfeusz :D Później już ino pobudka w Tychach, szybka przesiadka w Piotrowicach, spotkanie na garażu z Janiolem i do wanny ;]
Dzięki panowie => Filip do następnego, a Grzegorz do jutra heh.
Trasa:
Fotki:
Ruszamy

Początkowy odcinek ;]

Ekipa w komplecie :)

Idziemy dalej

Nawodnienie również było obecne, i co najlepsze ... to nie mój Żubr :D

Odcinek spokojny ...

... i ten mniej spokojny :)

Ale choć po piwko się schylać nie trzeba było :P

Najcięższy odcinek wycieczki :)

Ponownie przyjemną pożarówką ;]


Na Cieślarówkę było zdecydowanie sympatyczniej :P

Niespodziewana śnieżyca heh

Główny Szlak Beskidzki ...

... i widoczek na Ustroń :P


Idziemy dalej w takich oto klimatach

Ostatni cel czyli Soszów (886m n.p.m)


Z zejścia

I już w mieście gdzie ...

... no, nie możemy być gorsi od Wielkopolski :D

To by było na tyle względem soboty ;]

Telefon stworzył mi filmik => nie mylić z produkcjami Łukasza :D
=========================
W niedzielę, choć warunki pod rower były idealne, to postawiłem jednak na poranne roztrenowanie (4km po lesie) i towarzyską wizytę na Batorym :) Byłoby idealnie, gdyby nie wieczorny telefon od Kuzynki, która to dzwoniła do Babci. Babuszka popłakana i posmarkana, stwierdziła że nikt jej nie odwiedza i w ogóle i szczególe. Fajnie, zwłaszcza że ostatnio tam siedzę na okrągło xD. Przy okazji kolejna osoba mi powiedziała że to moje mieszkanie, i ja MUSZZZZĘ!! No to zobaczymy - biorę urlop do piątku, przynajmniej teraz nie będzie kłamać że sama siedzi :P

Kategoria Góry
Babuszka na okrągło
-
DST
24.74km
-
Czas
01:23
-
VAVG
17.88km/h
-
Sprzęt Krossiwo
-
Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 25 stycznia 2019 | dodano: 26.01.2019

Zacznę od raportu z zeszłego tygodnia. Dobra, koniec.
Warunki klimatyczne na Śląsku wciąż żyć nie dają, bo o ile skończyły się śnieżyce i zaspy, to zaczęły się mega mrozy, podczas których dopełni komfortu brakuje mi ino jakiś czterdziestu stopni Celsjusza xD
DPD więc odpadało, (a z resztą) ...

... tak samo jak jazda po pracy => dziwnym trafem po wyjściu Toli ze szpitala, Matkę trafiła grypa (która coś dziwnie się przeciąga ...), więc nawet nie było mi szkoda roweru, bo większość czasu po pracy i tak spędzam w Piotrowicach :/
================================
Wczoraj jednak w robocie stwierdziłem że w sobotę trzeba wyjść na rower. Co na to pogoda? No chyba se jaja robisz - włączam mrożenie! Trudno, Filip zagadywał o góry, więc niech będą Beskidy ... a rower na niedzielę. Dziś zadzwonił Grzegorz ostatnio widziany o TU, który zjechał ze Szkopów na urlop i zagadał o piwo w ... niedzielę => no przecież nie odmówię.
Szybkie spojrzenie na termometr i widzę TYLKO -4*C. Źle, ale nie tragicznie - można jechać ... do Babci (a jak!!!!) rowerem.
Około 17:30, ruszyłem więc z ambitnym zamiarem okręcenia czegoś więcej niż tylko "DBD". Wybór padł na Starganiec, i o dziwo po beznadziejnych pierwszych dwóch kilometrach, gdzie prawie palce u rąk mi odpadły, łzy w oczach spokoju nie dawały, do tego jechałem w korku, a na drodze było takie lustro .... że mógłbym spokojnie się w nim przejrzeć, to później jechało się całkiem spoko ;]
Ligota, Bema, Panewniki i znalazłem się na moim celu. Tam chwila na dymka i rura przez Zarzecze do miejsca docelowego.
Na Piotro standard i mogłem wracać. Wpadł mi jeszcze (po ogrzaniu się) do głowy plan, żeby odwiedzić D3S. Niestety, tylna lampka domagała się prądu, więc zahaczyłem tylko o nową g(ów)alerie, coby skontrolować nowe DDR-ki. Wiecie co? Nie wypowiem się!
Trasa => rilajf
Fotki:
Start w warunkach normalnych ... jak na ten rok xD

Starganiec w Mikołowie

Mam nadzieję że widoczna szklanka?
Dziś o dziwo dwa razy stałem na przejeździe xD

Z powrotu:
Tak, Libero lubi rowerzystów ^_^

===============================
Jutro góry => "Szpilberk" woli wódkę, więc filmiku nie będzie :P Mój durny opis, pewno pojawi się w poniedziałek => wszystko w wątrobie Grześka. Jak jutro pojedzie w góry "to nadrobimy zaległaśći" i w niedzielę albo rower, albo Ochojec, albo Batory - czas pokaże :P
==================================================
TĘSKNIEEEEEEEEE !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

Kategoria Rower
Styczniowe Koparki
-
DST
71.82km
-
Czas
03:30
-
VAVG
20.52km/h
-
VMAX
37.34km/h
-
Sprzęt Krossiwo
-
Aktywność Jazda na rowerze

Na początek tego wpisu, chciałbym jednak napisać parę słów o naszej polskiej służbie zdrowia. To że ciekawie nie będzie, to wiadomo!
Otóż w piątek, Babcia dostała wypis ze szpitala. I chociaż ja byłem w pracy, to Ojciec wyszedł z założenia że ją odbierze. Dostał zjebę. Bo nie wolno, bo nie chodząca, więc musi ją odwieźć pogotowie. Proszę czekać w domu o 13:00, my ją odwieziemy. Matka pojechała na mieszkanie, a Babkę przywieźli ... chwilę po 18:00, bo nie było karetek. Fajnie. Ale przynajmniej z receptą przyjechali, które wyjątkowo (lekarstwa) miałem na wyczerpaniu. Zawsze jak to Toli zmieniają leki, to mam pół szuflady "cukierków" do wyrzucenia ;/
Wczoraj, nie dość że miałem mieć odwiedziny rodziny (nie poznańskiej) z Wielkopolski, to jeszcze trzeba było te leki wykupić. I jakie było moje zdziwienie w aptece, gdy się okazało że wszystkie leki były nierefundowane. Łat de fak?! Rura z powrotem na szpital, gdzie dowiedziałem się od lekarza prowadzącego, że owszem recepty wypisują, ale refundacje musi podpisać lekarz rodzinny. Co mam zrobić zapytałem? A no proszę pojechać do rodzinnego i niech tą receptę przepisze XDDDD. Wróciłem więc do Babci, ogarnąłem sklep, pogadaliśmy trochę gdzie każdy wypił to co lubi, czyli: ja piwo, a Babka kefir brzoskwiniowy i mogłem wracać na osiedle. Oj były smaki na coś więcej (niedyspozycja żołądkowa po piątkowym spacerze i spotkaniu z Zientasem skończyła dokuczać), ale byłem już umówiony na dziś z Filipem. Start około dwunastej, cel nie wiadomo => do picia została więc wytypowana mocna ... herbata :D
Wiem, wiem to rozwiązanie nie ma racji bytu, ale czasem bym chyba chciał ...

Dopiero rano około 8:00 ustaliliśmy że ruszamy na jedno z fajniejszych miejsc na Śląsku czyli jaworznickie Koparki. Spotykamy się koło Filipa domu i ruszamy w kierunku Szopienic. Następnie Mysłowice, Sosnowiec, Browar i zostały tylko Maczki. Tylko i aż ... bo po nich był podjazd (będzie na fotkach), dość konkretny xD W bólach i w mękach podjechałem, następnie nastąpił zjazd do Szczakowej do Żabki (niedziela niehandlowa) ...
Wychodzi że lepiej w niedziele zostawić pieniążki w kościele, aniżeli w sklepie - Państwo skorzysta ;)))

... później nawrót i rura na cel. Tam chwila przy czymś orzeźwiającym, standardowa sesja fotograficzna i mogliśmy wracać ... a że Filip chciał jeszcze mi pokazać nowy odcinek Velostrady, to najkrótszej trasy nie wybraliśmy. Po tej atrakcji już standardowo, z taką tylko różnicą, że Gizmo sobie jechał spokojnie, ja natomiast jechałem na rzęsach xD. Łubowiec, Sosnowiec Jęzor, Mysłowice, Rymera, Szopienice, Zawodzie i w miejscu startu, się żegnamy. Dzięki za wyjazd i wyrozumiałość :-D
Od Mariackiego został mi tylko (i aż) odcinek z Centrum na Brynów. Przemęczyłem go i mogłem "rozkoszować się" Żubrem na garażu :-) No dobra, żart, nie rozkoszowałem się, bo temperatura spadła ponownie do trzech kresek poniżej zera. W najcieplejszym okresie mieliśmy około jednego stopnia na plusie. Fajnie że choć nie wiało ;]
================================================================
Trasa => o tu ;] bądź poniżej
Przedwstęp z osiedla
Troll na wysokim poziomie :))))))))))))

Mi rączki nie marzły, więc zdjęć będzie sporo heh
Fotki:
Początkowy odcinek i jazda przez Park Kościuszki


Tak, tego zdecydowanie mi brakowało xD
Miejsce spotkania

Później klasycznie (jak do pracy) i aż do Sosnowca ...

... gdzie celowałem bane na moście - niestety trochę brakło czasu ;/

Fragment na którym się spodziewałem takiego czegoś, okropny odcinek bleeee

Tu już ładnie, nawet w lasach bez zalegającego śniegu :)

Durny podjazd (po Maczkach), ale na powrocie (Jaworzno - Centrum) mieliśmy nawet 10% ... w dół :)

Jaworzno Szczakowa ...

... i ichrza DDR-ka

Przed celem => zima nie daje o sobie zapomnieć xD


Dotarli do miejsca docelowego i sesja :)

Wariaty - płetwonurki :-P


Widok z góry na Szczakową, okno życia i fachowo zamontowaną tabliczkę :D

Velostrada i mój kompan - tu jeszcze przejezdna, później niestety śnieg, lód i ogólnie "pała" dla zarządzających!!

Początek zachodu przed Sosnowcem

I po zachodzie - Szopienice

Słonko zaszło, a łysy sobie odpoczywał ;]

Na koniec jeszcze raz lodowisko i do bazy :-)

=======================================
BTW: nie zapomnijcie => nie zapomnijcie, dziś ostatni dzień :DDDD
=======================================
BTW 2: Podczas słania do Poznania, tego oto zdjęcia (zrzut z kamerki Rysianki) z gór ...

... gruchnęła do mnie informacja, że nie tylko pewien Niemiec w drużynówce nie ustał w sobotę w Zakopanem ;/ Komentujący tu Kuzynostre, niestety również zaliczył bliskie spotkanie z białym dziadostwem i dostał taką oto gipsową skarpetkę ...

... na okres półtorej miesiąca. Zdrowiej tam Miszczu!!! :))
===================================================
A reszta tam uważać!!!!!!!!!

Kategoria Rower
Tola "tour"
-
DST
12.34km
-
Czas
00:38
-
VAVG
19.48km/h
-
Sprzęt Krossiwo
-
Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 17 stycznia 2019 | dodano: 17.01.2019

Zima w dalszym stopniu jest upośledzona xD
W niedzielę nawet nie myślałem o kręceniu, bo po górach sprzątałem u Babci. W poniedziałek odpoczywałem. Zerowy wynik następnych dni wyjaśnią poniższe zdjęcia ...


Fajnie, co nie? xD
====================================
Dziś natomiast wracając z roboty tramwajem, zauważyłem pierwszy raz w tym roku czarne jezdnię. Wiedziałem też, że muszę zjawić się (u Toli) w szpitalu. Nie kolidowało to jednak z faktem, że nie mogę dojechać do niego rowerem :-)
Klasycznie (przez Kalwarię) podjechałem pod Kolejowy i ... jednak nie zdecydowałem się zostawić roweru przypiętego do płotu, bo dość średnie "towarzystwo" się tam kręciło ;/
Podjechałem więc (przez ślizgawce w Parku Zadole) na mieszkanie me, zostawiłem Krossiwo, podszedłem z buta do Babki, ogarnąłem temat, wróciłem po koło i przez Ochojec wróciłem do bazy. Niby nic, a jaka radocha :-)
Trasa => była o taka ;]
Fotki:
Grząsko

Ślisko

Idealnie ...

... i do bazy :-P

==========================================
A po rowku nastąpiła "kolacja" w towarzystwie sympatycznym :-)

Głodny nie wyszedłem :DDD
Ale przed to też dziś na premierowe DPD nie pojechałem - dobrze się stało, bo bym jechał w śnieżycy, choć opadów tego białego gówna nie zapowiadali xD
==============================================
EDIT: dobrze że nie pojechałem (:D) => na powrocie wiatr, mróz i deszcz ze śniegiem :)
EDIT2: bo mnie rozbawiło hehehe

EDIT 3: bo mnie BARDZO rozbawiło :D

Kategoria Rower
Opawskie (890m n.p.m.) po raz kolejny
-
DST
11.79km
-
Kalorie 2752kcal
-
Aktywność Wędrówka

Minął kolejny tydzień i chcąc nie chcąc, trzeba było ponownie uderzyć na górki :)
Niestety warunki od zeszłego tygodnia nie zmieniły praktycznie wcale, więc o rowerze można było co najwyżej pomarzyć ;/
Ładne zdjęcia udało się za to zrobić rano we wtorek ...

... i w środę po robocie ;]

A poza tym naprzemiennie - mocne opady śniegu, odwilż, mróz, mocne opady śniegu, odwilż, mróz, powtórz. Wychodziło że jak już ktoś się zdecydował ruszyć rowerem, to miał do wyboru: wrócić cały mokry i brudny, zamarznąć, albo być uczestnikiem kolejnego odcinka programu "Gwiazdy tańczą na lodzie" xD
W środę wieczorem uformował się zatem taki oto sztab ...

... który to ustalił że zaplanowane na kolejne zimowe wyjazdy Polica i Rycerzowa, se poczekają bo:
- Polica mogłaby być dla Marzeny zbyt stroma, jak na debiut zimowy
- Rycerzowa natomiast była średnio przetarta ... oczywiście jak na zimowy debiut Sąsiadki mej :D
Poza tym oba te szczyty chyba chce Filip, tak więc poczekają se na niego :-)
Do konkursu na miejsce docelowe zostały więc wyłonione: Biskupia Kopa w Górach Opawskich oraz Leskowiec w masywie Beskidu Małego. Wygrała opcja numer jeden ;]
=======================================================
Opis zacznę jednak nie od górek, tylko od dnia wczorajszego. Szalony był to dzień, bo o ile w pracy było normalnie, to po niej umówiłem się na spokojny spacer z Siostrą i psem. Zanim jednak dotarłem do Ochojca, musiałem na chwilę wpaść do Piotrowic do Babci - przypomniało się jej po prostu że jeszcze w tym tygodniu "nie umierała" xD Przyjechałem do niej i stwierdziłem że jej stan jest co najmniej dobry, a niby duszenie i brak możliwości oddychania ustąpiły, jak zwykle po tym jak pół ludzkości zaalarmowała. Na wszelki wypadek zmieniła mnie jednak Matka, a ja mogłem podjechać na Ziołową. Po leśnym spacerku pojechałem do Biedronki po zaopatrzenie na dzisiejszy trip, gdzie otrzymałem telefon od rodzicielki że jednak profilaktycznie wysyłamy Tolę do szpitala na badania. Wróciłem więc na Piotrowice po rzeczy osobiste i higieniczne, podszedłem do Szpitala Kolejowego, następnie odprowadziłem Matkę na autobus i wróciłem się po raz trzeci do Piotrowic, po jeden lek którego szpital nie daje. Finalnie butny piątek wyszedł ... no tak jak Endo pokazało xD

Na tą chwilę czyli niedziela około godziny 18:00 info jest takie że babuszka jest zdrowa i zmieniło się ino to że zamiast nas, to terroryzuje obsługę szpitala. Normalnie każą jej jeść samej i obracać się na bok którego nie lubi. Także ten tego XE
==========================================
Co do wpisu właściwego, to odbył się bez najmniejszych problemów. Znaczy problem by był, gdyby mnie rano Łukasz nie obudził - przespałem dwa budziki i telewizor heh.
Spotkaliśmy się o godzinie 8:00 na parkingu pod blokiem gdzie, no nie znalazłem prezentu,

(pewno była za duża kolejka modlących się xD)

skąd poprzez badanie oddechu Łukasza przez pana w niebieskim, dotarliśmy do Biedronki na Batorym, coby zrobić zakupy i zgarnąć Diobła. Po zakupach ruszyliśmy do naszego miejsca docelowego czyli Jarnołtówka. A jako że nie było dziś z nami Filipa, to w aucie nastąpiła cisza, która spowodowała oczywistego Morfeusza heh. Ja obudziłem się w Prudniku, Marcin natomiast przespał praktycznie całą drogę :D
Po dojechaniu na miejsce, nie wiem czy bardziej się ucieszyłem że udało się znaleźć jakiś parking, czy z tego że zobaczyłem śnieg!! W Prudniku nie było go wcale!!
Po zaparkowaniu auta, pierw zeszliśmy kawałek asfaltem, coby po odnalezieniu szlaku czerwonego zacząć ... gonić Marzenę. Koleżanka ładnie się rozpędziła na początku heh. I tak po trochę ponad godzinie, dotarliśmy do schroniska, gdzie nastąpił popas i relaks. Oj, uwielbiam schroniska na zimowych tripach - w schronie było może 10 osób i królik :-)
Po odpoczynku obraliśmy misje szczyt, do którego mieliśmy zgodnie ze znakiem 20 minut. Poszło sprawnie i szybko i znaleźliśmy się przy odrestaurowanej wieży szczytowej ... na którą nie do końca miałem ochotę wchodzić.
BTW: ujeee budkę z piwem popsuli, ehhh ;/
Już ni ma :(((
Oddawać Radegasta!!! xD

Niecałe siedem złotych to jednak nie majątek, więc weszliśmy sobie na górę, porobiliśmy jakieś zdjęcia, nakręciliśmy filmik i ... prawie zamarzliśmy, bo wiało (co widać na filmiku) tam niemiłosiernie xD
Pozostało wrócić do auta.
I tu po zejściu ze szlaku dla leni (do czeskiej przełęczy Petrovy Boudy), weszliśmy na najbardziej fajny odcinek dnia dzisiejszego, czyli szlak czerwony + żółty, który już był mocno beskidzki. Śniegu aż miło, więc Marzena mogła przynajmniej swoje różowe stuptuty przetestować, a ja ... mogłem poskakać po śniegu :-)
Zadowoleni doszliśmy do jakieś tam zasypanej pożarówki, którą to doszliśmy aż do skrótu. Myślałem że ten skrót będzie płaski, a tu kolejna niespodzianka czyli laga w dół. Trochę na dupach, trochę wspomagając się drzewkami zeszliśmy do drogi, po czym ... nastąpiła laga w górę i poprzez niespodziewaną sympatyczną drabinkę doszliśmy do auta :-)
Niby mało kilometrów, ale dycha była, wystarczy, dzięęękuuuje :)))
Trasa: Relive se zdjęcia wrzuciło, pomieszane - więc dziś ino mapka.
Fotki:
Po krótkim odcinku asfaltowym, rura na czerwony


Tak jak pisałem początkowo - Marzena na desancie, chopy za nią :D

Ogólnie pierwszy odcinek był monotonny, dopiero gdzieś odtąd ...

... zaczęło być uroczo :)



Idziemy dalej - Marzena nie zwalnia tempa ;]

Widoki nasze ...

... i dla porównania widoki z naszych opcji xD
Po lewej - Leskowiec, po prawej Beskid Żywiecki i Rysianka => wybór okazał się słuszny!! :))

Dalej klimatycznie :)

Witamy w schronisku

Po odpoczynku, nazot na szlak

Warunki niezmiennie bardzo dobre :)

Ekipa na szlaku - Marzena w końcu dała poprowadzić :D

Końcówka

I na celu :)
Zwierzęta były obecne, i te w puszce i te do głaskania :))


Widoki z wieży ;]


Ekipa w komplecie :)))

Opuszczamy szczyt koronny

Najlepszy odcinek dzisiejszego dnia :)



Sesja przerywana :PPPP

Pożarówka i coś dla nie-kierowców :D

Ostatnie widoczki

Droga idealna pod słonecznik, którego tym razem mieliśmy pod dostatkiem :)

Skrót ...

... drabinka ...

... i do auta.
W bonusie "zaśnieżony" Prudnik xDDD

Na powrocie, po pizzy (zjedzonej PRAWIE w ciszy!!!!!!) w Prudniku, no cóż - Morfeusz :P => obudzili mnie w Chorzowie :DDD
Wole być z tyłu, bezpieczniej ...

:DDDDDDDDDDDDDDD
Filmik obecny ;]
EDIT 2) Poniedziałek godz. 18:30 - Babuszka marudzi dalej, tym razem na nogę - dzień jak co dzień heh. Podobno wszystko dobrze, ino ją chcą "wyrównać" względem cukrzycy i takich tam innych. Także ten tego xE
Kategoria Góry
Klimczok (1117m n.p.m.) na białości
-
DST
18.69km
-
Kalorie 2592kcal
-
Aktywność Wędrówka

Co się odwlecze, to nie uciecze. Wczoraj po mitingu u Łukasza, stwierdziłem że kij mi w oko i na imię - jednak chce w góry! Przy obecnych warunkach i tak nic rowerowego nie wykręcę, a dnia szkoda.
Ustawka więc w pociągu o godzinie 9:40 na Brynowie i po godzinie meldujemy się w Bielsku-Białej. Tam akcja busik (za piątaka) i myk meldujemy się w Szczyrku. Pierw sklep z płazem w logo, a następnie spokojnie nabieraliśmy wysokości (z 514m n.p.m. do 715m n.p.m.) podobno asfaltowym żółtym szlakiem. I tak w sumie aż do Chaty Wuja Toma => końcowego podejścia gruntowego nie liczę, bo było ino piętnasto-minutowe ^_^
Przy schronie drugie śniadanie i rura do góry. Oj ciężko się szło, szlak niby przedeptany, ale jednak cały czas śnieg padał i dokładał puszku pod nogami. Nie mówiąc że jak się delikatnie zboczyło z ubitej ścieżki, to wpadało się po udo :D
Do najwyższego punktu wycieczki doszliśmy po około półtorej godzinie, spotykając na szlaku chyba ze cztery osoby. Dopiero na ostatnim podejściu (z Siodła pod Klimczokiem - 1042m n.p.m) i szczycie było więcej osób. Czasu na rozmowy jednak nie było, po fotce i jazda w kierunku Szyndzielni. Tam olewamy schronisko (1002m n.p.m.), po łyczku czegoś miętowego i udajemy się ponownie na szlak żółty. Myślałem o innym wariancie zejścia, ale Filip chciał przejść przez schronisko Stefanka - w sumie było mi to obojętne, grunt żeby "wylądować" na dworcu i zdążyć wrócić na bilecie "dziesięciogodzinnym" :)
Po Koziej Górze (686m n.p.m.) popatrzeliśmy na schron i zeszliśmy tak samo jak tu.
Czasowo wyszło ... no prawie super. Brakło niecałych dziesięciu minut żeby złapać wcześniejszy pociąg xD Poczekaliśmy se więc niecałą godzinę na dworcu, gdzie jak przez cały dzień było względnie ciepło (jak na minus siedem stopni Celsjusza oczywiście), to tam już zmarzłem konkretnie heh.
Część drogi powrotnej i końcówkę czekania na peronie urozmaiciła mam gadatliwa "koleżanka" z Pszczyny, więc byłoby niegrzecznie odpalić Morfeusza, który to ... i tak się oczywiście wyłączył przed Tychami. Ale to już Patrycja wysiadła, więc było można heh.
Dobry Filip obudził mnie w Katowicach ... choć przejeżdżaliśmy przez Brynów :D. Ponoć sam chciałem :D Po tak fajnym dniu, mała to była komplikacja :). Dzięki za wyjazd, teraz czekamy na Marzenę i jej różowe stuptuty :D.
Trasa => https://www.relive.cc/view/e1250483402
Fotki:
Na dzień dobry, KŚ mi przypomniało że wyjazd był opóźniony o jeden dzień :D

Szczyrk i początek szlaku, delikatny kataklizm heh

Szlakiem przez miasto

Trzeba było zejść na ulicę, bo nie miał tam kto łopatować :P
Schodzimy z asfaltu i rozpoczynamy podejście ...

... o tu


Szlak czerwony, słonecznik obecny :)



Obecne też utrudnienia :D


My jednak poszliśmy dalej :))

Końcówka podejścia => latem chyba jest trochę bardziej widokowo :D


Szczyt :)


EDIT: Dziś 07.01.2019 było no cóż, trochę ładniej xD Ale bez klimatu, więc nie żałuję ;-)

Odcinek Klimczok - Szyndzielnia => mrozik zauważalny ;))



Drugi (z trzech) szczytów dziś

Chwila przed schroniskiem

Schodzimy żółtym

Ekipa wyjazdowa :)

Warun idealny ;]


Ostatni dziś szczyt

Znak ciągle stoi :D

Dworzec i ... do następnego ;))

======================================
Dokładnie xD

Kategoria Góry
Łiiiiii startowe
-
DST
15.62km
-
Czas
01:04
-
VAVG
14.64km/h
-
Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 4 stycznia 2019 | dodano: 05.01.2019

Na początek chodzona zaległość z grudnia.
Powyżej ćwiartki, więc git ;]

====================================================
Wracamy do teraźniejszości. Dziś po paru dniach nicnierobingu (prócz pracy, spacerów z Siostrą i Babki oczywiście) w końcu się ruszyłem. Ruszyłem się ... prawie tak jak założyłem, bo od początku roku Filip zabiegał o dzisiejszy wyjazd w góry. Zabiegał ... zabiegał, zaaaabiegał ... aż finalnie pojechał se na narty xDDD. Trudno, pojadę sam pomyślałem. Plecak spakowany, pobudka o 7:00 rano i ... automatycznie mi przeszło :P Po co szukać śniegu w górach, skoro jest go pod dostatkiem w Kato? :)
Zapukałem więc rano do Łukasza, czyby się nie skusił na jakiś delikatny rower. Kolega się zgodził, więc umówiliśmy się chwilę po 12:00 przy OBI.
Wystartowałem z garażu i na dzień dobry przemoczyłem buty, potem oberwałem z błota pośniegowego (kierowcy dziękuję), coby finalnie stwierdzić że wyjazd ten był bardzo głupim pomysłem. No ale skoro już się spotkaliśmy, to wypadałoby chociaż te D3S zrobić.
Pierw na ulicy Huberta odbył się pierwszy w tym sezonie odcinek programu gwiazdy tańczą na lodzie, a później już w miarę względnie objechaliśmy stawik przy A-4 i wykonaliśmy nawrót. Dobrze że pług tam jeździł i zrobił w miarę dobre podłoże :)
Na ulicy Gawronów rozdzieliliśmy się - Łukasz pojechał przez Park Kościuszki, a ja przez Ptasie Osiedle. Tyle. Trzeba było zamiast tego, jechać w góry (xD), choć wypadałoby uczciwie napisać, że jak się spotkaliśmy to spodziewałem się gorszej wycieczki heh.
A ze średniej jestem dumny :P
========================================================
Trasa:
Fotki:
Fragment po ślizgawce => tam i tak bardziej patrzeliśmy coby orła nie wywinąć, a nie fotki robić :D
Oczywista oczywistość => po mega fajnych opadach śniegu ... klasyczna odwilż xD

Ekipa - po Łukaszu widać, że niby odwilż a i tak zimno było ;]

D3S

Na końcówce (i początku) kolorowo jednak nie było ...

... ale choć przynajmniej piwko zimne :P

============================
Gocha, o tym myśmy gadali wczoraj, Magda tego nie lubi :P

Bo lepiej jest tak ... i jak się ma pienionszki

Finalnie dostanie to :DDDDDDDDDDDDDDD

==============
Na koniec, pomyślności dla mojej poznańskiej Kuzynki ulubionej :-)
Niech wam się się układa :-)

Fotki:
Fragment po ślizgawce => tam i tak bardziej patrzeliśmy coby orła nie wywinąć, a nie fotki robić :D


Ekipa - po Łukaszu widać, że niby odwilż a i tak zimno było ;]

D3S

Na końcówce (i początku) kolorowo jednak nie było ...

... ale choć przynajmniej piwko zimne :P

============================
Gocha, o tym myśmy gadali wczoraj, Magda tego nie lubi :P

Bo lepiej jest tak ... i jak się ma pienionszki

Finalnie dostanie to :DDDDDDDDDDDDDDD

==============
Na koniec, pomyślności dla mojej poznańskiej Kuzynki ulubionej :-)
Niech wam się się układa :-)

Kategoria Rower
DPD 45/2018 + podsumowanie (rowerowe) 2018
-
DST
42.58km
-
Czas
02:08
-
VAVG
19.96km/h
-
Sprzęt Krossiwo
-
Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 31 grudnia 2018 | dodano: 31.12.2018

Nawet się nie spodziewałem, że tak szybko po podsumowaniu górskim będę miał okazję opublikować podsumowanie rowerowe, ale niestety ... zmusiła mnie do tego sytuacja. Otóż dziś komunikacja wprowadziła se rozkład który obowiązuje w dni wolne od pracy. Autobus miałem o 6:03, pociąg o 5:50, samochód był potrzebny Ojcu, tak więc wyszło że najdłużej się wyśpię ... wybierając opcję rowerową :D
========================
Wstałem więc odrobinę wcześniej niż zwykle, popisałem z Diobłem i mogłem ruszyć w mżawce i delikatnym śnieżku w kierunku roboty. Jechało się przyjemnie (nie licząc mycia ryjka wodą spod kół), bo ruch samochodowy był praktycznie zerowy ;]
Po dniówce na drogę powrotną prognozy mówiły jasno, bez opadów!! Co się sprawdziło, a że dodatkowo pracę skończyłem dziś wcześniej, więc mogłem udać się na misje "ucho" ... czyli poszukać zegarmistrza, który posiada baterie pozwalającą słyszeć babuszce wnusia :-)
Pierw na Nikiszowiec, następnie Giszowiec, kolejno przez lasy na Ochojec i ... dooopa pipa, sklep zamknięty. Trudno, przez Zarzecze dostałem się na Akademiki i dotarłem do zegarmistrza na Ligocie, gdzie kupiłem to co trzeba było :-) Wróciłem przez Kłodnicką i Rolną, ogarnąłem myjnie i ... nastąpił czas na Żubra :-P Czyli to to misie lubią najbardziej heh.
Endo dziś klasycznie => cztery restarty telefonu pozwoliło na taki oto Relive
Fotki:
Poranek z garażu ... i tyle z rana :P

Z powrotu:
Nikiszowiec i słynne okna z czerwonej cegły, kto nie wie czemu z czerwonej, to niech se wygoogluje :-P

Staw Janina, miło że jeszcze w klimatach leśnych xD

Droga przez las

A tu oto widzimy (Piotrowice) piękny przykład polskiej myśli technologicznej :-D
Ogólnie to mega dziwnie => dwa razy dziś stałem na przejeździe :O

W lesie klasycznie (sorki za jakość), ani człowiek nie wie co, gdzie i kiedy xD

Na koniec, Krossiwo przygotowane do następnego roku ^_^

Pisane na szybko, więc bez wytykania błędów proszę :-P
Przechodzę do podsumowanie grudnia ... niepełnego oczywiście. Endo zjadło ze trzydzieści kilometrów xD

Butne (mniej istotne) KaeMy jutro, ale przynajmniej jest 250km, więc git ;]
=========================================================
TADAM!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
PODSUMOWANIE 2018r:
Bo skoro żyje, (stety//niestety, niepotrzebne skreślić) to wypadałoby również coś napisać o kwintesencji tej zacnej strony, czyli o wycieczkach rowerowych. Po cichu liczyłem na jakieś zmiany w życiu w tym roku (nawet konkretne plany zostawały realizowane), ale koło maja/czerwca skończyłem się łudzić i zacząłem polować na przejeżdżające kolumny rządowe. Niestety, nie udało się. Ogólnie 2018 rok kończę (jak dobrze pamiętam) ino z dwoma "dzwonkami" na koncie. Malutkimi: czyli tym po Lublińcu, gdzie Łukasz ostrzegł mnie że ... droga wolna, możesz jechać (xD) oraz tym koło Łęczycy z Kuzynem. Kontuzji lub śmierci nawet blisko nie było.

OK, tu kończę smutne smuty, bo pewno i tak mało komu się chce je czytać. Macie je przy większości wpisów :P Na zakończenie wstępu można ino dodać że jestem kolejny rok bliżej śmierci (JUPI) => od razu optymizmem zawiało :)
Rowerowo wystartowałem już 5-tego stycznia, gdzie można napisać ... że to by było tyle ze stycznia :P Luty również przespany i normalne jeżdżenie zaczęło się dopiero od pierwszego DPD z dokręceniem, czyli parę dni po tym jak do mojego garażu dokoptował się Szkodnik, który to pierwsze poważne testy przeszedł na Rogoźniku i Pogorii i sezon zamknął takim oto wynikiem:

Na start "załatwię" DPD, gdyż prócz zwiększenia o dziewięć wyjazdów (36 do 45) to nie ma co opisywać. W tym roku w pracy w terenie dużo mi pomógł kolega z biura i sprawy służbowe dało się ogarnąć prosto, łatwo, szybko i przyjemnie. Czasami oczywiście ;-)
Trzydzieści "czyściochów" + piętnaście tripów z "dokręceniem" wykonałem samotnie z jednym małym wyjątkiem czyli Koparek z Diobłem. Koparki tak w ogóle dwa razy w tym roku robiłem, bo jeszcze o tutaj pojechałem i ino jest tu jeden błąd. Hmmm, tylko gdzie? A no Siostra zaś tam (pomimo ambitnych styczniowych założeń) nie dojechała xD Zaliczyła co prawda więcej wycieczek niż rok temu (kręciła ze mną dziewięć razy), gdzie zaczęła 15-go kwietnia, a skończyła 6-go października. Pojechała też na Łysinę z Grzegorzem, na której to kolega się pożegnał, zaliczając łączne (głównie przez kontuzję) ino trzy wycieczki. Łukasz pierwsze pół sezonu stracił na "kochaniu" (ok, rozumiem), później się obudził (szacun za morze) i chwała mu za to. Diobeł solidnie, Grzegorz i Gocha tak jak pisałem coś tam próbowali ... w przeciwieństwie do Sojera, Zientasa, Zenka i Janiola, którzy zupełnie rowerowo popadli w niepamięć. Na końcu wspomnę oczywiście o Filipie, który się odnalazł po jakimś tam czasie banicji i ogarniał temat koncertowo ^_^ Dzięki jego planom udało się mega dużo fajnych miejsc odwiedzić oraz ogarnąć Personal Best jednego rowerowego dnia. Z perspektywy czasu, trochę żałuję że nie wróciłem do domu "na kolę", bo siły były. Trudno, może za rok te 200km uda się ogarnąć, choć z biegiem czasu coraz mniej mi na tym zależy. Starość nie radość heh.
Z mniejszych wycieczek, nie zabrakło tych widokowych czyli na przykład: Hałdy Skalny, Hałdy Kostuchna (z Murcek jakoś nie było mega widoków w tym roku), Smutnej Góry, Klemensa czy Dorotki w smogu. W tym wątku by szło wymieniać i wymieniać, ale se daruje :P
Na całe szczęście udał się przynajmniej jeden wyjazd nocny, który finalnie okazał się jedynym w tym roku wyjazdem międzynarodowym. Oczywiście wyjazdy do Sosnowca (hłe hłe hłe) i zahaczenie o ruską granice również się zdarzały, ale tylko ten nam wyszedł stricte internaszynal :-) Będę go na pewno miło wspominał, choć było zimno ... i do ogniska daleko. A w tym miejscu trzeba zaznaczyć że nasze wyjazdy nocne, przeważnie odbywały się w ciepełku i kończyły się sympatycznym ogniskiem, a tu taka niespodzianka :-D Oczywiście nie liczę nocnego zakończenia tego wyjazdu na stacji PKP Brynów (pozdro Diobeł), które okazało się dość mocno yyy dzienne :D
Były też i góry ze Scottem których to nie mam pojęcia gdzie "włożyć" :D
Rok zakończył klasyczny wyjazd na Chudów i tam małe popierdółki jak dzisiejsze DPD ;]
====================================
Najlepsze wyjazdy w tym roku ponownie podzielę na pół, bo nie mam serca żeby wybierać z takiej ilości wyjazdów ino trzech wycieczek xD
Z części on-tourowej czyli dwóch wykazów do rodziny do Poznania i jednego morskiego tripu, wybieram taki oto pakiet:
Topka północna
1. Jeziornie => http://lapec.bikestats.pl/1712433,JP.html, gdzie Kuzyn z nawiązką odwdzięczył się za Nikiszowiec

2. Elbląg => http://lapec.bikestats.pl/1704370,Stegna-34-Elblag...

3. Oborniki i Murowana Goślina => http://lapec.bikestats.pl/1667781,Oborniki-MG.html

Pewno wysoko byłaby też Środa Wielkopolska, ale odcinek ze Środy drogą nr 432, był chyba najgorszym odcinkiem jaki przejechałem w tym roku, zresztą podobnie jak wyjazd na Szamotuły. Chodź tu przynajmniej nie bałem się o życie xD
=============================
Co do "naszych" wyjazdów to był klasyczny wyjazd na Wisłę, był i Kraków (wspominamy personal best) i bonusowo z tego co zaplanowałem Lubliniec (będzie w TOP-ce), Libiąż Częstochowa, Tuliszów w klimatach upalnych i dodatkowo na samym końcu Bielsko Biała. Każdy (a nie tylko jeden) z tych wyjazdów mógłby być z powodzeniem w najlepszej trójce podsumowania :) Postanowiłem jednak że najlepsze będą te:
Topka południowa
1. Chechło + Everest => http://lapec.bikestats.pl/1707496,Roza-Wiatrow-szc...

2. Lubliniec => http://lapec.bikestats.pl/1682122,Lubliniec-p-Lesn...

3. Świnna Poręba => http://lapec.bikestats.pl/1697656,Zbiornik-Swinna-...

Najlepszy tekst roku, to chyba ten czas ze Stegnej
- jesteś pedałem
- nie, jestem gej artysta
- A te okulary?
- No jestem ślepy
- To jakie masz okulary
- zerówki xDDD
Cyferki:


Mapki:
Ogólna:

Wielkopolska:

Śląsko - Małopolska:

Morska znajduję się w gdańskim wpisie ;]
====================================================
Co do statystyk:
- jedenaście wyjazdów powyżej 100km oraz cztery między 90km a 100km - gdzie nie chciało się dokręcać :P
- ogólnie 114 wycieczek
- śr: 21,63km/h
Ponownie niestety nie wyszedł wyjazd rowerowy na okolice Zakopca (czy tam Pienin), oraz namiotowy trip na Jure => to chce w 2019r. Wrocław i Góra Żar (których raczej już nie chce :P) też się nie zmieściły, beż żalu :)
Co na przyszły rok?
W Poznaniu pewnie by się coś znalazło (Wronki, Gniezno), ale jeszcze nie wiem czy odwiedzę te rejony w przyszłym roku. Rododendrony ze wspomnianego tripu na Lubliniec (BTW: durne KŚ!!) bym odwiedził (kwitnące tym razem :P), rezerwat Łężczok (latem) i może fakt: coś pomyśleć o Green Velo, lub ogólnie wschodnich terenach? Zresztą, nie ma co planować :) Wszystko wyjdzie "w praniu" ]:->
Pozdrorower wszystkim :)
1. Chechło + Everest => http://lapec.bikestats.pl/1707496,Roza-Wiatrow-szc...

2. Lubliniec => http://lapec.bikestats.pl/1682122,Lubliniec-p-Lesn...

3. Świnna Poręba => http://lapec.bikestats.pl/1697656,Zbiornik-Swinna-...

Najlepszy tekst roku, to chyba ten czas ze Stegnej
- jesteś pedałem
- nie, jestem gej artysta
- A te okulary?
- No jestem ślepy
- To jakie masz okulary
- zerówki xDDD
Cyferki:


Mapki:
Ogólna:

Wielkopolska:

Śląsko - Małopolska:

Morska znajduję się w gdańskim wpisie ;]
====================================================
Co do statystyk:
- jedenaście wyjazdów powyżej 100km oraz cztery między 90km a 100km - gdzie nie chciało się dokręcać :P
- ogólnie 114 wycieczek
- śr: 21,63km/h
Ponownie niestety nie wyszedł wyjazd rowerowy na okolice Zakopca (czy tam Pienin), oraz namiotowy trip na Jure => to chce w 2019r. Wrocław i Góra Żar (których raczej już nie chce :P) też się nie zmieściły, beż żalu :)
Co na przyszły rok?
W Poznaniu pewnie by się coś znalazło (Wronki, Gniezno), ale jeszcze nie wiem czy odwiedzę te rejony w przyszłym roku. Rododendrony ze wspomnianego tripu na Lubliniec (BTW: durne KŚ!!) bym odwiedził (kwitnące tym razem :P), rezerwat Łężczok (latem) i może fakt: coś pomyśleć o Green Velo, lub ogólnie wschodnich terenach? Zresztą, nie ma co planować :) Wszystko wyjdzie "w praniu" ]:->
Pozdrorower wszystkim :)
Kategoria Rower
Orłowa + podsumowanie (górskie) 2018
-
DST
20.58km
-
Aktywność Wędrówka

Po dłuższej nieobecności.
Próżnować nie próżnowałem, bo jednak w środę i w piątek (polecam jedyną fotkę z reliva - nie ma to jak wycinać drzewa ... przy tabliczce informującej że znajdujemy się w rezerwacie xD) coś tam z Siostrą podeptałem, ponadto popracowałem trochę zawodowo oraz ... zacząłem pisać podsumowania roczne :-) Pogoda i tak nie pozwalała na choćby małego gluta rowerowego.

xD
=============
Co do genezy tripu, to w drugi dzień świąt odezwał się do mnie Filip, który stwierdził że można byłoby coś zrobić w górach w sobotę. W sumie to i tak na rower nie było zbytnio możliwości, więc czemu nie? Jako plus dodam że szlak który zaproponował Gizmo, znajdował się w okolicy w której nie miałem jeszcze śladu na GPS Workouts :-) Poza tym na dziś miałem zaplanowaną wizytę Batmana w czarnej kiecce na chacie, więc tym bardziej trzeba było się ruszyć :P
Do naszej dwójki dokopał się mój kolega Marcin z Siemianowic Śląskich (którego to nie widziałem może ze 20 lat), i w tym oto gronie spotkaliśmy się w Katowicach na dworcu, coby wsiąść do pociągu i ruszyć w kierunku Ustronia. Niestety, pociągi zmierzające w kierunku Wisły nie zatrzymują się na mojej wiosce ;/
BTW: Zawsze śmieszy mnie fakt że w każdym innym mieście jak się jedzie do Centrum to się mówi że jedzie się do Centrum. Katowice są inne, tu z Katowic ... jedzie się do Katowic :-D
=================
Po prawie dwugodzinnej jezdzie, pierw odwiedziliśmy sklep z płazem w logo, a następnie skierowaliśmy się na szlak czerwony w kierunku Równicy. Było co prawda pod górkę, ale jednak z każdą chwilą zaczęło nam dokładać się śniegu pod nogami, więc miło. Minęliśmy okolice w wyżej wymienionej Równicy, następnie Orłową, potem zobaczyliśmy sobie garbusa na miejscu wiadomym i poprzez płyty i asfalt dotarliśmy do Wisły, zahaczając jeszcze o Orlen :-)
Ogólnie było bardzo sympatycznie, do tego na plus należy nadmienić że koncertowo udało się nam ogarnąć bilet dziesięcio - godzinny, a i coś mi się zdaje że zyskałem kolejnego mega pozytywnego kompana w górach. Iśćie szlakiem z piwem i ćmikiem w ręku nie jest mu obce, ponadto pomału zaczął zagadywać o wyjazdy z namiotem "pod pachą" :-) Lubię to! :-)
Nie będę się więcej rozpisywał zważywszy że to być może mój ostatni BeeS górski ^_^
Nadmienię jednak ... że ... yyy .... powrotnej drogi z Ustronia do Tychów nie pamiętam :P. Pozdro Morfeusz heh

Nie, takiej żony nie chce, nie miałby kto mnie pilnować hehehe :-D
Trasa => https://www.relive.cc/view/e1246550088
Fotki:
Ustroń i początek szlaku => jak widać Wisła w barwach paskudnych xD

A tu już na szlaku czerwonym


Okolice Równicy

Śnieg se padał, a Gizmo zaliczył podryw :DDD

Dalej szlakiem

Chwilowy widoczek :)

Jeden ze szczytów spotkanych na dzisiejszej trasie - najwyższy 813m n.p.m.

Dalej w kierunku ...

...

... tego

Zejście nastąpiło szlakiem żółtym


I koniec - mieliśmy około 10 minut zapasu do pociągu ^_^

=========================================================
PODSUMOWANIE
Nadszedł koniec roku (gdzie po raz kolejny nie udało mi się znikąd spaść pfffff), więc nastąpił również czas podsumowań. A w tym roku będą wyjątkowo dwa :)
Zacznę od kwestii górskich, które dystansowo (26 aktywności//483km - 2017r do 37 aktywnści//741km - 2018r ) w tym roku prawie, no dobra baaaaardzo PRAWIE (:-D) się podwoiły, co jest na plus. Na minus jest niestety fakt, że udało się zrobić ino dwa i pół szlaku tatrzańskiego :-
Pogodowo Zakopane nas nie rozpieściło, ale przynajmniej choć obie wycieczki były super w dechę i nawet nie wiem która miałaby być tą lepszą bo => słowacka - była zbyt upalna, nawet jak na mnie, a polska - niczym (nawet uporem Janiola) mnie nie zaskoczyła, bo szlak znany.
I tyle narzekania o nich - uwielbiam Tatry i bankowo wrócę do nich za rok, zwłaszcza że Marzena (trzy wyjazdy w tym roku - Babia Góra, Rysianka, Wielka Racza) szykuje się na Rysy, a więc jest szansa że pociągnie za sobą Siostrę mą (sześć szlaków w 2018r. - Kiczora, namiotowe 1, 2, 3 oraz Jagody + Skrzyczne - które opiszę później) i znów razem coś pochodzą :-) Pożyjemy, zobaczymy ;]
A wracając jeszcze na chwilę do jagód, to samemu se trzy słoiczki też ogarnąłem :P
Były też dwe trzydniowe wycieczki z namiotem na plecach, z których nie wiem który był lepszy widok o poranku :-) Pomożecie? Widok na Tatry(ę) niby ładniejszy, ale co ja tam wiem :D


Czasem również nas zmoczyło, jak tu lub tu, bądź o tu, czasem chciało nas zwiać, raz słabiej, a raz mocniej (xD), były też i strefy mroku: polska i czeska. Różnorodność górska jak co roku heh.
I dziwi mnie i martwi tylko fakt, że w tym sezonie pierwszy raz od chyba 2008 roku nie udało mi się nic z Kuzynem zdobyć xD Ciekawe czy nadrobimy w tym roku heh ;-)
Ranking roczny, zdaniem mym :)
1. => http://lapec.bikestats.pl/1664947,Choc-1608m-na-Kr...

2. => http://lapec.bikestats.pl/1657397,Miod-malina.html...

3. => http://lapec.bikestats.pl/1718349,Sniezne-Kotly-14...

3. => http://lapec.bikestats.pl/1647557,Kruhly-Wierch-12...

Problemów (no dobra, malutkie - Oszast też tyłka nie urywał) nie było natomiast w wyborze najgorszego wyjazdu w tym roku. Wspomniane wyżej Skrzyczne, no ... było mocno takie se i ino końcówka szlaku w górę + towarzystwo Gochy ten trip uratowało XD Zresztą Siostra myśli podobnie :P


Czasem również nas zmoczyło, jak tu lub tu, bądź o tu, czasem chciało nas zwiać, raz słabiej, a raz mocniej (xD), były też i strefy mroku: polska i czeska. Różnorodność górska jak co roku heh.
I dziwi mnie i martwi tylko fakt, że w tym sezonie pierwszy raz od chyba 2008 roku nie udało mi się nic z Kuzynem zdobyć xD Ciekawe czy nadrobimy w tym roku heh ;-)
Ranking roczny, zdaniem mym :)
1. => http://lapec.bikestats.pl/1664947,Choc-1608m-na-Kr...

2. => http://lapec.bikestats.pl/1657397,Miod-malina.html...

3. => http://lapec.bikestats.pl/1718349,Sniezne-Kotly-14...

3. => http://lapec.bikestats.pl/1647557,Kruhly-Wierch-12...

Problemów (no dobra, malutkie - Oszast też tyłka nie urywał) nie było natomiast w wyborze najgorszego wyjazdu w tym roku. Wspomniane wyżej Skrzyczne, no ... było mocno takie se i ino końcówka szlaku w górę + towarzystwo Gochy ten trip uratowało XD Zresztą Siostra myśli podobnie :P
Zwycięzcą w ilości wejść została Czantoria na której byłem trzy razy: z Janiolem, z Filipem i z Łukaszem i Filipem.
Mapki, bez tego odcinka z dziś:
Ogólna ...

... i zbliżenie na Beskidy nasze ;))

Tekst roku w górach?
Sklep w Soli:
- Jest Keczup?
* (chwila) Jest
- A Pudliszki?
* (chwila) Tak
- A pikantny?
* (sprawdzę, chwila) Jest
- To nie chce
* XD
Mapki, bez tego odcinka z dziś:
Ogólna ...

... i zbliżenie na Beskidy nasze ;))

Tekst roku w górach?
Sklep w Soli:
- Jest Keczup?
* (chwila) Jest
- A Pudliszki?
* (chwila) Tak
- A pikantny?
* (sprawdzę, chwila) Jest
- To nie chce
* XD
Reacumujac: góry, górami, z tego nie zrezygnuje.
Czy będę jeszcze się bawił w BeeSy z nich? Nie wiem :-P
Do zobaczenia na szlaku :-)

PS: Podsumowanie (bardziej obfite) rowerowe, wkrótce :)))
Kategoria Góry