Lapec prowadzi tutaj blog rowerowy

Rowerowo-górski blog cyniczno-ironiczny

Pierwszy Trollking wiosny (raczej) nie czyni :)

  • DST 50.19km
  • Czas 02:25
  • VAVG 20.77km/h
  • Sprzęt Szkodnik
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 15 lutego 2020 | dodano: 17.02.2020


Nowa jednostka miary już na dobre się w Katowicach przyjęła :D



Piątek tym razem upłynął mega spokojnie => ogarnąłem se na chacie i trochę odpocząłem przed zbliżającym się aktywnym weekendem :]

Poza tym wziąłem przykład od najlepszych ;]


Dziś musiałem wstać jak na mnie o mega nieludzkiej porze bo przed 8:00 rano. Niestety, między 9:00 a 10:00 miałem zapowiedzianą wizyta kominiarza, następnie byłem umówiony z Łukaszem na jakąś lajtową pięćdziesiątkę, a popołudniu zgrałem się z Gochą na spacer po lesie. Było więc co robić :)

Pogoda była bardzo satysfakcjonująca, ale stety/niestety oboje mieliśmy czas maksymalnie do godziny 14:00, więc na cel ustaliliśmy Chudów ...

... bo jak trzeba zobaczyć, to trzeba :). To że po raz 67554 to inna spawa, nieważne :P

Wystartowaliśmy o godzinie 10:00 i trasą prawie klasyczną dojechaliśmy do zamku. Urozmaiceniem był ino fakt, że na DDR-ce w Śmiłowicach "wyrosła" furtka z kłódką więc musieliśmy pokombinować trochę inaczej coby wjechać do Paniowych.

W Chudowie uzupełnienie płynów i rura nazot. Brakło by nam do "pięćdziesiątki" jakbyśmy wracali klasycznie, więc minęliśmy Borową Wieś, Halembę, Kochłowice (i ich durny podjazd xD) i wylądowaliśmy na Rybaczówce gdzie ustalił się plan na niedzielne góry => BeeS pewno jutro :). Po nawodnieniu jeszcze chwila razem i na Ligocie każdy pojechał w swoją stronę - Łukasz na Brynów, a ja dokręcając jeszcze do założonego dystansu na Piotro ;]

Trasa:

Fotki:
Akademiki i sklep :P

Klasycznie => warunki w lesie dobre ;]



KWK Halemba ze szlaku

Śmiercionośne drzewa przed Chudowem :P

I na celu ;]


Kolejny las (Halemba - koło Biedry) zaczął odrastać ;]

BTW: da się? DA!!

Dwie fotki z Rudy Śląskiej ...


... i ostatnie "klachanie" na panewnickiej Rybaczówce :)

Tu niestety las jeszcze nie odrasta ;/


===============================
Po rowerze na szybko do domu odstawić Szkodnika i ...

... jazda na autobus do Gochy i psa na tuptańsko po krzokach :D

Trasa:

Fotki:




Było by :]
===============================
Przed śmiechem poruszę jakże ważny temat dofinansowania TVP, albo nie ... nie poruszę bo i po co?
Taki pasek se napisali (ponoć) na początku piątkowych wiadomości. No JPierd ... !




BTW: ruszyła kampania wyborcza :DDD



========================
Dobra tam, mamy ważniejsze sprawy aniżeli TVP i el Prezidente ;]
Wszystkim kociarzom i kotkom wszystkiego najlepszego z okazji Międzynarodowego Dnia Kota ;)))

BTW: Pozdro dla Pchłoznania :DDDDD


Kategoria Rower

DPD 3/2020

  • DST 29.45km
  • Czas 01:33
  • VAVG 19.00km/h
  • Sprzęt Szkodnik
  • Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 13 lutego 2020 | dodano: 13.02.2020



Podobne oczy i wyraz yyy pyska(?) miałem wczoraj jak zobaczyłem prognozy i stwierdziłem że wichury się uspokoiły heh. Na całe szczęście ostatnie dni i tak miałem zarezerwowane (dzięki Janiol jeszcze raz) na sprawy związane z TV ;].

Telewizor wisi na ścianie, szafka poskładana (Ikea i tak ssie) więc można było wrócić do bardziej aktywnego stylu życia zwłaszcza że ... Majce się chyba ruja zaczęła xD. Raz nic ino głaskaj, raz a spadaj ode mnie, piszczy, miauczy, marudzi i nom stop trzeba uważać coby jej nie nadepnąć, bo tarza się po podłodze dosłownie wszędzie xD. Za około miesiąc sterylizacja, ale ten pierwsze "okres" trzeba przeczekać ;]

======================================
Budzik na 5:30, ogarnięcie się i 6:10 ruszyłem w kierunku roboty. 
Take ponad pięć minut zapasu było zbawienne bo ...

... no ślisko było ;)

Spokojnie, bez gonitwy dojechałem (klasycznie) do Szopienic gdzie fotka ...

... i z trzyminutowym zapasem czasowym zameldowałem się w robocie. Na plus bankowo fakt że, coraz więcej jeżdżę "po widnemu" i cudowna zielona fala => zatrzymałem się ino dwa razy ... fotki zrobić :D. O temperaturze nic nie napiszę bo wiadomo :P

Po robocie nazot do domu przez Nikisz, Gisz, lasem ...

... przez DK-81 ...

... coby na końcu "skrótem" (xD) Łukasza ...

... dotrzeć do bazy :]

Jutro (możliwe opady między 14:00 a 16:00) pewno pojadę pociągiem, ale na weekend jak wszystko wypali to ustrzelę hattricka => rower, spacer i góry :))). Ognisko se poczeka sesese :p

=============================
Jutro walentynki więc zakochanym dużo miłości życzę :)
U mnie klasycznie :DDDDDDDD



Kategoria Rower

Myjnia

  • DST 31.25km
  • Czas 01:38
  • VAVG 19.13km/h
  • Sprzęt Szkodnik
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 8 lutego 2020 | dodano: 10.02.2020



Od ostatniego wpisu praktycznie mnie w domu nie było xD. W czwartek dentysta (całe szczęście Pani znalazła tylko trzy ubytki, więc za około miesiąc będę miał "ryj czysty" ;p), w piątek pierw wizyta u rodziców, a później rundka z psem. Dzisiejszy dzień postanowiłem więc wykorzystać na chwilę z kotem, którego to ostatnio trochę zaniedbałem. Majka została wygłaskana w stopniu znacznym, po czym poszła spać więc uznałem że zostałem zwolniony z kocich obowiązków sesese ;).

Naczelnym planem na dziś było pożegnanie na Batorym Grzegorza, który to wraca do dojczów. No ale to dopiero o 16:30 więc miałem chwilę coby sobie umyć rower ;]. Skoro jednak rower i tak "szedł" do prania to obowiązkiem wręcz było jeszcze mocniejsze go uwalenie => oki, las :D. Kurtka i galoty przecież też były do prania ;)

Na start pomyślałem o Chudowie, ale wyliczyłem że może mi czasu braknąć a gonić się nie zamierzałem. Pokręciłem więc po okolicy, uwaliłem się od stóp do głów i zadowolony wróciłem na chatę, gdzie szybkie ogarnięcie kota ...

... i rura na autobus ;].

Rowerowo w sumie nic ciekawego się nie działo. Jeden facet w Oplu ino mi coś na ul. Owsianej gadał przez szybę => pewno o tym że w lesie mam dukt rowerowy po czym ... zajechał mi drogę. Debil xD. Olałem, bo i tak nic nie słyszałem - jechałem w słuchawkach :P

W niedzielę pierw się wyspałem, następnie zrobiłem i zjadłem obiad, później kolejne psie kilometry ...

... i pojechałem na spotkanie do Łukasza i Marzeny - męczący to był weekend xD. Na końcu nawet gadać mi się nie chciało xDDDD.

Trasa:



Fotki:
Leśnie ;]

KWK Halemba i polanka po odwiedzinach dzików ;]

Nazot do lasu :)

Następnie zobaczyłem jak idzie budowa domku Arka Milika na Starych Panewnikach ;]

I nazot do lasu => w końcu (po roku!!) drzewka posadzili :)

Się działo

Czyścioch :)

Piotrowice - okolice Kolejarza => posprzątali miejsce na ognicho :)
Kiedy coś palimy? Kartofla bym zjadł :P


Druga część dnia i obiad w formie na szybko :)


Mój był bez hrabonszcza :D

Zachodzik z Chorzowa

I na sam koniec wklejam mega rzadkie zdjęcie Diobła z kielonem :DDDD


====================================
Dziś miało być DPD, ale nie wyszło => i dobrze bo warunki jak poniżej :D



Kategoria Rower

Glut zachodzącego ... bagna

  • DST 31.91km
  • Czas 01:39
  • VAVG 19.34km/h
  • Sprzęt Szkodnik
  • Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 5 lutego 2020 | dodano: 06.02.2020

Ogłoszenie (na początek :P) parafialne:
Na końcu poprzedniego wpisu zamieściłem (jakiś czas temu) filmik od Łukasza z wyjazdu zimowego => jak ktoś ma wolne niecałe cztery minutki (i jeszcze nie widział) to polecam :)
Koniec ogłoszeń :P



Nareszcie jakiś rower wpadł heh :). W sumie to planowałem się ruszyć już w weekend ale odwiedził mnie Grzegorz, który to na parę dni zjechał z Niemiec.

Było jak było, co widać po stole i ... nie widać w siatce heh :P


Spotkanie skutkowało tym że, choć rano alkomat wskazał nam między 0,3 a 0,4 promila i po odczekaniu około dwóch godzin mogłem pokręcić, to jednak z roweru zrezygnowałem. Odprowadziłem kolegę na autobus i postanowiłem udać się na Ochojec odwiedzić tą oto ... SUKĘ!! :D


XDDD

Spacer wyszedł godnie (trasa i fotki o tutaj ;]), wróciłem na chatę i stwierdziłem że widoczny na drugim zdjęciu telewizor zrobił się "kaput". Niby jeszcze coś tam odbiera, ale niestety musiałem mega pomyśleć o kolejnej inwestycji. Najlepiej jak wiadomo się myśli "na kole" więc postanowiłem że w niedziele już bankowo się ruszę ;].

W niedzielę Morfeusz jednak przytulił mnie dość mocno i finalnie wstałem (Trollking ucz się :P) po godzinie 13:00. Oki => obiad, ogarniecie się i jak już się zbierałem to zobaczyłem (na czeskim Mereoradarze) że pojeżdżone. Cóż, taką mamy zimę że aż ja się załamuje => od czasu zimowego wyjazdu durś pada, albo pada i wieje ;/. Tym razem nie było inaczej, zostałem więc w domku i zacząłem analizować rynek RTV.

Finalnie kupiłem TV (+ uchwyt anty-Majkowy) firmy TCL z (się zdziwiłem) mega dobrymi "bebechami" za rozsądną cenę jak na 43 cale ;]. 

===================================
Kurier miał dziś czas do godziny 20:00 coby mi go przywieść, ale na całe szczęście zadzwonił jak byłem ... jakieś dwie minuty od chaty po pracy :D. Towar sprawdzony i odłożony, słonko ciągle fajnie świeciło więc postanowiłem odpuścić obiad i w końcu się ruszyć choćby na gluta.

Pierwotny plan zakładał zachód słonka na hałdzie Kostuchna, ale jak ino wyjechałem to już wiedziałem że nie zdążę ;/. Inna opcja więc czyli okolice Podlesia ;]. 

Spokojnie dojechałem na miejsce, chwilka przerwy na fotki i pojechałem dalej => kierunek Tychy. Pierw spokojnie (choć wiało mocno) przez Armii Krajowej, później Wilkowyje, na Mąkołowcu (po odczekaniu "swojego" na przejeździe kolejowym) nawrotka do lasu i ... gnój xD. Bagno jakich mało na czerwonym szlaku rowerowym ;/. Uwalony, zły, w końcu się poddałem i "poszedłem na grzyby" do lasu omijając dukt. Jakoś się wydostałem z tego czegoś i zostało mi pokręcić się po asfaltach, coby koła z błota wyczyścić.

Podlesie, Piotrowice, Ochojec, Brynów, Ligota i tym razem bez izo w plenerze ląduje w domu. Końcówka to już zamarzające i kałuże i moje łzy płynące na wietrze heh :D. W domku giry do kaloryfera, herbatka do ręki (Żuberek był później sesese), następnie do gorącej wanny i do wyra ;].
Trasa:
Auto-pauza ciągle na wczasach, a do tego telek mi się w parku Zadole rozładował z zimna XD
Po zbliżeniu wyszedł mi jakiś kosmita w czapce heh


Fotki:
Głębokie, choć mogli se to u siebie na chacie na ścianie napisać ... ;/

Zachodzik


Tychy gruntowe xD

pOstojec i najlepsza DDR-ka ... dla kół uwalonych błotem ;)

I na koniec Panewniki skoro już się tak sakralnie na BeeSie robi ;]

Weekend zapowiada się sympatycznie więc może w ten coś pojeżdżę? Zobaczymy, choć do faktu że piszczę Grzegorz zauważył że hamulec ociera o tarcze i mi koło samo hamuję pfff. No cóż, powiedzmy że trenuję i zwiększyłem sobie obciążenie xDDDD

===============================
Utylizacja elektrośmieci w Media Expert działa na takiej zasadzie że stary telewizor mi się chyba prędzej sam w kącie rozłoży aniżeli oni się odezwą (xD), a odpowiedni wniosek (o wywóz) oczywiście złożyłem ehhh. Polska ekologia stoi! xD

BTW:


:DDDDDDD

===========================================

Co do podsumowania stycznia to o pięć (rowerowych) kilometrów mniej aniżeli w styczniu 2019. Butnie za to o ponad czterdzieści więcej ;]. Pomału zaczynam odczuwać głód jazdy, ale jeszcze nie ma krytycznie :)

Aaaaaaa ... i oddawać upały :P


Kategoria Rower

3/3 S.Z.T. => Dumbier 2043m n.p.m + noclegi

  • DST 9.31km
  • Kalorie 2571kcal
  • Aktywność Wędrówka
Niedziela, 26 stycznia 2020 | dodano: 31.01.2020



Ostatnia część Słowackiego Zimowego Tripu będzie wpisem łączonym z trzech dni. Bez sensu byłoby robić trzy oddzielne, skoro każdego dnia przechodziłem ino ... około trzech kilometrów :D. Ogólnie to łącznie nie wyszło więcej niż 10km a takich BeeSów nie pisze, ale tego by było po prostu szkoda ;] Poza tym mogłoby się to dla mnie skończyć śmiercią lub trwałym kalectwem ze strony uczestników :D

Mapka z dni 26-28.01.2020


Niedziela 26.01.2020 czyli już troszkę grubsza misja aniżeli wczorajsze leniuchowanie, bo ktoś nas jednak musiał przewieźć autem (niecałe 100km) do centralnej Słowacji na kolejny punkt wycieczki. Słowacy niestety mają karygodny (hehe) dopuszczalny wskaźnik spożycia alkoholu na poziomie trzech zer. Łukasz poczęstował alkomatem i wyszło że mogliśmy skorzystać z noclegu troszkę dłużej niż planowaliśmy, ale to nic się nie stało :P. Pogadałem sobie z właścicielem, zdałem (bez szkód) piętro, poczęstowałem polskim piwem i jak już Michał był w stanie jechać to z jedną wizytą w słowackim Lidlu (o boszeszzzz jakie tam mają dobre ceny xD) dojechaliśmy na bezpłatny parking (o boszeszzzz jak fajnie) i mogliśmy wyruszyć na szlak wiodący do naszego noclegu, którym to tym razem było Schronisko Stefanika zlokalizowane na 1728m n.p.m.

W sumie na tym bym mógł zakończyć pierwszą część opowieści bo iście z bagażem pełnym żarcia, ciuchów, kosmetyków, alkoholu i tym podobnym zmęczył mnie masakryczne. Niby latem to tylko niecałe dwie godziny marszu, ale zimą muszę przyznać że podejście było godne gdzie ... po raz kolejny muszę pochwalić samego siebie za inwestycję w raki :].

Śląsk miał być pierwszy a reszta (po paru zjazdach) miała dojechać później. Na stoku jednak była za duża ilość turystów i z parkingu (godz. 14) wystartowaliśmy około pół godziny za nimi. W schronie byli pierwsi bo .. no cóż (:D) nam ponownie się nie spieszyło heh. Co najlepsze nasza czwórka finalnie podzieliła się na trzy grupy i w równie długich odstępach czasowych na noclegu zameldowali się kolejno: Łukasz, później ja, a na końcu Janiol i Zientas xD

Zdjęcia:
Początek i ponowna dyskryminacja rowerzystów:

BTW: sorki Mors, ale i tak nikt by tam (a zimą szczególnie) raczej nie wjechał xD

Obładowani ...

... ale zadowoleni heh

Idziemy dalej


26 STYCZNIA :DDDD


2% czego???? :DDDD
Trochę wypite reszta do schronu, a my już w grupach do góry :)

Ostatki Łukasza - my za widnego nie doszliśmy ;)

Zachodzik (ponownie od Łukasza) z okolic schronu

Domostwo - dobrze że zdjęcia zapachu (jutrzejszego) nie oddają :D



Tak :P

=====================================================
W poniedziałek 27.01.2020 po wieczornej kolejnej integracji gdzie alkomat (Łukasza) szalał jak chyba nigdy wcześniej, poszliśmy spać z mocnym nastawieniem że rano idziemy na wschód słońca na najwyższy szczyt Niżnych Tatr.

Jak na taką imprezę to całkiem sprawnie rano/w nocy pozbieraliśmy się z prycz z wyr i o godzinie 6:00 wyruszyliśmy w kierunku szczytu do którego wg map mieliśmy (latem) około 40 minut drogi. Całkiem stromo ale stabilnie się szło i na Dumbierze zameldowaliśmy się jakieś 20 minut przed słonkiem. Im bliżej głównej atrakcji tym mocniej mnie spanie brało co skutkowało (joł, joł) że już o jasności jako pierwszy wróciłem do schronu. Jak ma się coś robić na siłę i się zmuszać to lepiej olać i iść spać :D

Wróciłem tą samą drogą, zjadłem gratisowe śniadanko i się położyłem. Chłopaki poszli na Chopok więc byłem przekonany że mam co najmniej sześć godzin raju dla mnie - nieprzyzwyczajonego do aż tak licznego towarzystwa.

Heh, tak mi się ino wydawało bo do naszego pokoju zawitał Gajus który zaliczył skręcenie kostki:

To nie jego stopa :P Jego trochę spuchła, ale na całe szczęście niegroźnie ;]. Towarzysz oczywiście mi nie przeszkadzał i pospałem sobie do 14:00 dając odpocząć wątrobie. Chwile później wróciła ekipa, chwilę pogadaliśmy i wpadł mi do głowy plan coby sie rozprostować gdzieś na tamtych szlakach (:D)

Chcieć a wykonać to jednak dwie różne spawy heh

:DDD
Skończyło się na rozmowach, śmiechach itp.
Dzień zakończył się oglądaniem gwizdek ...

... i nicnierobingiem ;]

Fotki:
Jazda na szlak ;]



Cel i ...

... Taterki ;]

Czy się opłacało wstawać i męczyć możecie ocenić sami ;)

Gajus i zaefajne zdjęcie :)

Schodzę samotnie, choć mieliśmy wykupione ubezpieczenie to jednak nie ryzykowałem że zasnę na szlaku i coś se zrobię ;)

Nocleg po prawej stronie


==================================
We wtorek 28.01.2020 rano pierwsza część pakowania, następnie gratisowa jajecznica ...

... toaleta, dokończenie pakowania i mogliśmy wracać na parking.

Warunki?? Hmmm no były trochę inne od tych co mieliśmy do tej pory ale i one szczególnie nikomu nie przeszkadzały ;]. Było po prostu inaczej heh. Już raczej z minimalną dawką alko we krwi ruszyliśmy za Kuzynami, Sołtysem i Gajusem, którzy to wyszli (dłuższa droga autem na chatę + kostka Gajusa) trochę wcześniej. 

Pierw przez śnieżycę (pizdziło), później stromo w dół (raz mnie plecak przeciążył xD) i tak aż do końcówki zejścia gdzie połączyliśmy siły i wspólnie doszliśmy do parkingu śmieci powyrzucać. Następnie drugie pożegnanie i każdy w swoją stronę ;]. Dzięki wszystkim za wyjazd, wątroby się ponoć regenerują ;))))))

Fotki:
Na początek małe porównanie niedziela i poniedziałek kontra wtorek xDDDDD
Schron ...



... i ławeczki koło niego xD


Janiol jednak zwarty i gotowy :))))

Łukasz też ;]

Ciągle zapakowani maksymalnie ;]

Udało się - można oblewać ;]

Już na spokojnym "płaskim" ole!!!

Parking i ...

... Polski Cieszyn :DDDDD


Co do drogi powrotnej do jechało się długo, ale jakoś bezpiecznie się dojechało ;]

FILMIK: ;]


NA KONIEC WIELKIE, OGROMNE, NAJBARDZIEJ SZCZERE PODZIĘKOWANIA DLA KASI (SĄSIADKA Z KLATKI OBOK) I MARZENY (TŁUMACZYĆ NIE MUSZĘ) ZA OPIEKĘ NAD MAJKĄ :)))). DZIĘĘĘĘĘKKKKKKKUJJJJJE :*****

=============================================

Teraz się można ogrzewać :D


Kategoria Góry

2/3 S.Z.T. => Mnich 1110m n.p.m.

  • DST 11.73km
  • Kalorie 2370kcal
  • Aktywność Wędrówka
Sobota, 25 stycznia 2020 | dodano: 31.01.2020



Drugi dzień rozpoczął się od tego że ... no nigdzie się nam nie śpieszyło :P. Wielkopolanie pierw pojechali po Kuzyna do Zakopanego, potem mieli w planach Świnice, a my? My nie chcieliśmy narażać jednego z nas na kierowanie autem, więc postanowiliśmy zrobić sobie pętlę wokół komina. Godzina wyjścia na szlak? A co to kogo obchodzi (:P) => jak się zachce to wyjdziemy :D

BTW: :DDDD


Finalnie wyszliśmy chwilę po 15:00, a do zrobienia było tam około dwunastu kilometrów z maksymalną wysokością na poziomie trochę powyżej 1100m n.p.m ;]. Brzmi banalnie co nie? No i w sumie tak było, nie licząc tego że pierw przecieraliśmy się przez błoto (drwalbile), a później trochę zapadaliśmy się w śniegu. Cel finalnie udało się po malutkich bólach i mękach osiągnąć i mogliśmy zejść (raki rulez) po stoku do miasta na kolejną integrację ^_^

BTW: Pyrki również były zadowolone z dnia dzisiejszego bo szczyt zdobyli :). Problemów z wjazdem kolejką na Kasprowy nie mieli, pogoda im również dopisała i nikt nie spadł => same plusy :]. Jakby ktoś chciał zobaczyć jak się im się szło po wysokościach to O TU można pooglądać przewie dwudziestominutowy materiał :)

Dobra wracamy do nas :P
Trasa:


Fotki:
 Tym razem już z balkonu było widać nasz dzisiejszy cel :)

Zuberec

Jeszcze widoczek na fajny domek i ...

... przez parking ...

... meldujemy się na szlaku, na którym to na "dzień dobry" widzimy takie oto ostrzeżenie:

Ale dzielnie idziemy - strzałów nie było słychać ;)


No tak, jak nie myśliwi to kto? No kto???

Mają rozmach sku$%@&*, choć w sumie ...

... to po co nam drzewa? xD

Szlak się trochę popsuł ... 

... ale my idziemy dalej ;]

Później jeszcze jakieś klachy, piwkowanie i skończył się nam dzionek - nocka była jednak w mega klimacie :)



Latarkami musieli powkurzać - a tak ładnie było gwiazdki widać ;))

No i na celu ;]
Pozostało ino zejść do bazy :)


:P
=======================
A na koniec bankowo nie zgadniecie kogo bardziej szanuje? ...


Kategoria Góry

1/3 S.Z.T. => Grześ (Lucna) 1653m n.p.m.

  • DST 23.19km
  • Kalorie 2654kcal
  • Aktywność Wędrówka
Piątek, 24 stycznia 2020 | dodano: 30.01.2020



Na start sorki za opóźnienia z pisaniem ale:
=> po a) we wtorek po powrocie było ogarnianie się, pranie, sklepy itp.
=> po b) w pracy (w środę) jednak kazali pracować xD
=> po c) na początek chciałem jednak wysłać swoje zdjęcia do innych
=> po d) niespodziewanie wczoraj wyskoczyła nam z Gochą wizyta z Aryą u weta ;/
=> a po xyz) cholerka, musiałem odpocząć i po nadrabiać Wasze wpisy :)

============================================
Co do samej genezy, to tym razem nie można napisać że cokolwiek było na spontanie. W zeszłym roku pierwszy raz od chyba dziesięciu lat odpuściłem zimowy trip i skończyło się to ... trzymiesięczną kontuzją Kuzyna sieroty (:D) => tym razem dopuścić do tego nie mogłem :)))
W sumie to ogólnie dość dużo myślenia nie było i chyba każdy doszedł do wniosku że wyjazd w Niżne Tatry będzie planem idealnym. Szkopuł ino w tym, że tam nie było za bardzo co do chodzenia i lepiej było "porozbijać" ten wyjazd na dwa miejsca docelowe. Noclegi udało się załatwić na kwarterach w Zubercu (43zł/noc) i w schronisku Stefanika (90zł/noc + śniadanie) na 1728m n.p.m. W Zubercu liczyłem na Siwy Wierch, ale niestety po tej stronie Tatr większość szlaków jest na zimę zamknięta. Do wyboru mieliśmy więc wcześniej uzgodnione dwie opcję polskie ;]

Tyle tytułem genezy, czas na konkrety. Na dzień przed planowanym wyjazdem zrobiliśmy zakupy w sklepie z owadem w tle i kolejnego dnia punktualnie o 4:00 zjawił się pod moim blokiem Zientas. Szybkie pakowanie, zgarnięcie z Brynowa pozostałej dwójki naszych kompanów z katowickiej ekipy i rura w kierunku okolic Zakopanego ;]

Droga jak zwykle spłynęła płynnie (czasem nawet gorzko-płynnie :P) i meldujemy się na miejscu. Parking udało się ogarnąć bez problemu i w temperaturze trochę bardziej sympatyczny niż ta, która "minęła nas" na drodze ...

... rozpoczęliśmy radosnym krokiem wycieczkę nasz tytułowy cel.

W opcjach był jeszcze Suchy Wierch (pętla), ale jednak pogoda była na tyle przyjazna (pod kątem widokowym) że postanowiliśmy wejść troszkę wyżej :). Szlak (prócz jednego nieplanowanego strzaskania tyłka) spłynął jak to zwykle bywa w mega fajnej atmosferze i po minięciu schroniska w dolinie Chochołowskiej i półtora godzinnej "wspinaczce" zameldowaliśmy się na szczycie Grzesia. Czemu tam? A bo jeszcze śladu tam nie miałem :P. Powrót stety/niestety nastąpił ... tą samą trasą ;/

Nie powiem akurat mi się bardzo fajnie szło i ten dzień mogę śmiało określić jako najlepszy z całego wyjazdu. Atmosfera się zgadzała, kilometry też, a o widokach najlepiej"opowiedzą wam" Fotki ;) => wrzucę ich dużo, bo mi wuchta transferu została :P

Start ;]



Warunki bardzo dobre, choć mogło być troszkę "więcej" na termometrze ;)



Przezorny zawsze ubezpieczony ...


... :DDDDDDDDDDDDD

Szlakiem => fajnie bo jakoś mega dużo (jak widać) ludzi nie szło ;]

A tu zostałem brutalnie zaatakowany z zaskoczenia od tyłu heh


Ja akurat spadłem centralnie na kość ogonową => czuje ją do tej pory xD

Chochołowska i to właśnie tu (i w sumie na szczycie) kręciło się najwięcej turystów


I w końcu na szlaku właściwym


No już, na pewno :P

Delikatnie ale monotonnie pod górkę ...

... przynajmniej było trochę cieplej :)

Im jednak mniej drzew tym więcej wiatru i zimniej ...


... ale dzięki temu były widoczki => np. Babia Góra w tle ;]

Ostatnie z podejścia i ...

... szczytujemy



Jak już zjawił się ostatni ze zdobywców (xD) to ...


... nastąpiła wspólna fotka z rąsi :)

I jeszcze panoramka ;]

Odhaczone i mogliśmy wracać. Fotek z powrotu praktycznie brak, bo robiliśmy "węża" ;]
O takiego:

Jedno ino wrzucę z końcówki wycieczki ;)

Zgodnie z planem mieliśmy wyjść około 7:00 - 7:30 => była jednak obsuwa czasowa więc nic więcej nie zapętlaliśmy i autem pojechaliśmy na nocleg do Zuberca. O nim jednak w kolejnym odcinku. Bywajcie :D
===================================
BTW: Miśka nie spotkaliśmy ;]


Kategoria Góry

Hala Koziorka (koło Rysianki - 1322m n.p.m.) na białości

  • DST 18.10km
  • Kalorie 2701kcal
  • Aktywność Wędrówka
Sobota, 18 stycznia 2020 | dodano: 20.01.2020



W piątek po rowerze odwiedziłem sobie jeszcze znajomych na Hołdzie (Gocha ciągle na trybie oszczędnym :D) i dziś prawie punktualnie o godzinie 8:00 mógł do mnie na chwilę zawitać Łukasz, gdzie po krótkiej chwili ruszyliśmy w kierunku Żabnicy.

BTW: Wyjazd się troszkę opóźnił z przyczyn wiadomych :D



Zanim jednak przejdę do opisu szlaku - geneza. I tu raczej się nie rozpisze, bo Łukasz już około trzy tygodnie temu zarezerwował se u mnie ten termin. Do tego został nam niecały tydzień do wyjazdu zimowego i trzeba było się sprawdzić kondycyjnie!! :)

Cel był w sumie obojętny => stanęło na klasycznym szlaku na Rysiankę :]

Droga (niecałe 1:30h) z jednym postojem w sklepie z płazem w logo spłynęła szybko, parking również udało się bezproblemowo ogarnąć i mogliśmy zacząć podejście szlakiem zielonym. Na początku trochę asfaltu, a później ... ślizgawka xD. Oczywiście obydwoje mamy raki przygotowane na Słowację, no ale przecież po co je zabierać? XD. Finalnie w dzwonkach "wygrałem" 3-0 :D. 

W pięknej zimowej scenerii po niecałych dwóch i pół godzinie doszliśmy w okolice mojego ulubionego beskidzkiego schroniska, które to ... tym razem olaliśmy. Postanowiliśmy zamiast tego, zobaczyć jak wygląda prawdziwy szczyt Rysianki :). Dupy nie urwał, ale choć wpadł nowy ślad na My GPS Workouts :). Po szczytowaniu zeszliśmy do schroniska na Hali Lipowskiej, gdzie nastąpił popas. Ja spałaszowałem drożdżówki (uparcie spadające na ziemię), a mój kompan kanapki. Niestety obłożenie schroniska było dość mocne, więc jedliśmy na korytarzu xD.

Po odpoczynku kolejnym punktem kontrolnym było rozwidlenie szlaków przy schronisku na Hali Boraczej. Mieliśmy tam dwie opcje dojściowe => szybszą z badylami, albo dłuższą widokową. Padło oczywiście na opcję numer dwa ^_^. Fajnie się szło i do pełni szczęścia mi ino bryli przeciwsłonecznych brakowało :). Z atrakcji (prócz widoków) pogadaliśmy sobie trochę z góralami, którzy to również śpiewającym krokiem szli "naszym" szlakiem. Dostali do alko cztery cygarety i każdy poszedł w swoją stronę. Aaaaaa zapytali się również czy nie mamy może marihuany ale niestety, nie mieliśmy :P.

Im bliżej schroniska tym było bardziej ślisko, ale jakoś udało się bez kontuzji zejść na parking. Niestety, tak jak sobie myślałem to szlak może nie byłby aż tak mocno wyjeżdżony, gdyby nie bombelki którym matki zrobiły tam tor do jazdy na dupolocie heh.

Powrót nastąpił z zahaczeniem o McDonalda i ... nawet nie wiem kiedy do auta dosiadł się Morfeusz. A obiecałem sobie że tym razem nie usnę xD. Cóż zrobić, pobujało trochę heh :D

Trasa:



Fotki:

Parking ...

... i początek szlaku ;]

Śliskość :)


Szlak zielony


Widok na Halę Pawlusią z dołu ...

... (jeszcze chwila na widoczki ;]) ...

... i z góry ;]


Świntuchy :PP

Widoczki z okolicy schroniska

Już w okolicach szczytu - zostałem w tyle xD

W dole niestety - smogowo ;/


A my "na dziko" do schronu ;]


Po jedzonku poszliśmy mega klimatycznym odcinkiem

Poza klasyczna być musiała :P

Ostatnie spojrzenie na Taterki ...


... i w dół ;]

Wspólna fotka :P

A tam byliśmy ;]

Schronisko na Hali Boraczej ...

... które to olaliśmy i asfaltem doszliśmy do auta domykając pętlę ;]


W Katowicach zahaczyliśmy jeszcze o kantor i do domu na kiełbasę z patelni. Fajnie wyszło, bo na zapach smażonki wszedł akurat Zientas, który to od Sylwestra "bawi się" w wegetarianizm xD. Świat się kończy :D.

Reszta sobotniego wieczoru spędzona u niego, w domu przed północą i niedziela była poświęcona zdecydowanie na spanie. O 17:00 byłem po 14h snu :D. Później jeszcze meeting u Marzeny i Łukasza i w poniedziałek od nowa do roboty. Na całe szczęście tylko na 4 dni heh ;)

BTW: przy okazji zaliczyłem kolejną zdradę :P


=============================
Na koniec gorący temat - myśliwi i polowania. 


Tylko takich akceptuje :)


Kategoria Góry

DPD 2/2020

  • DST 31.12km
  • Czas 01:37
  • VAVG 19.25km/h
  • Sprzęt Szkodnik
  • Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 17 stycznia 2020 | dodano: 18.01.2020


Wstawanie do roboty o 5:15 może powodować takie oto powitałki popołudniu :D

Od ostatniego wypadu rowerowego miałem delikatną gonitwę, kot za to miał ... wyebane xD. Znaczy nauczyła się wskakiwać bezpośrednio z podłogi na parapet (średnio mi się to podoba), prawie nauczyła się wdrapywać po roletach okiennych (zerwała jedną i dostała po futrze), posmakowała jej kocia trawka (oleee, może przestanie mi wpie*dalać paprotkę) oraz zobaczyła że w wannie może być też woda nie spuszczona po prysznicu :D. Kocia ciekawość skończyła się kąpielą "po cycki" => w sumie to tym też się zbytnio nie przejęła xD. 

U mnie tak jak pisałem trochę załatwiania, czego kulminacyjnym punktem była środowa służbowa rozprawa sądowa. "Nasza" wina była bezapelacyjna, kwota odszkodowania o jaką Pan wnioskował dość śmieszna, więc po co mnie ściągali? Nie mam pojęcia. Pogadałem niecałe pół godziny i zostałem zwolniony ... do domu :P. Kontrolowałem tą ulicę w połowie maja, zdarzenie miało miejsce w lipcu => w takim okresie mogło się wiele wydarzyć. Ja i mój dział problemów mieć nie będziemy ;].

Ogólnie ten rok póki co "na plus", choć Tom wie jak jest ...


======================================

Co do samej jazdy, to wczoraj mnie jakoś naszło coby dziś sobie pokręcić DPD. Spakowałem plecak, poczytałem prognozy i ... widziałem że muszę tym razem wyjechać trochę wcześniej niż zwykle, bo straszyli śliskością na drogach. Udało się (xD) => wyjechałem około trzy minuty wcześniej niż zwykle :D. Skutkowało to faktem, że musiałem pojechać przez średnio lubiany przeze mnie odcinek w okolicach stawu Upadowego.

Na plus fakt że dojechałem do roboty na czas, na minus wstawanie, skrzypienie hamulca i najgorszy z minusów czyli ...

... prawie minus cztery stopnie podczas kręcenia => stopki zmarzły konkretnie heh. 

W pracy profilaktycznie wypiłem se Coldrex i po 8h mogłem wracać na chatę ;]

Wróciłem przez Nikiszowiec, Giszowiec i Ochojec. Mega szkoda że wiatru nie było, bo cały syf wisi w powietrzu :-/. Dobrze że jutro jadę w górki szukać śniegu, może trochę lepiej pooddycham na wysokości heh ;)

Trasa: => Endo ciągle na Sylwestrze heh

Fotki:
Ranne ...


... i popołudniowe:
Nikisz


A na koniec leśnie


=======================================
Peszek xDDDDD


Kategoria Rower

W styczniu jak w ga(ma)rcu

  • DST 41.01km
  • Czas 01:58
  • VAVG 20.85km/h
  • Sprzęt Szkodnik
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 12 stycznia 2020 | dodano: 13.01.2020



Wczorajszy dzień zgodnie z prognozami był raczej średni. Wykorzystałem go więc ... w sumie na nic (xD) => sklep, drzemka, TV i nawet do Żabki wieczorem po piwo nie poszedłem ... bo leń :D.
Noc jednak taka spokojna nie była. Majka która nie dostała kolacji, urządziła mi prawdziwą arię operową xD. Nawet nie chodziło o to że głodna była. Z "obiadu" wylizała galaretkę, wyżarła z Whiskasa chrupki mleczne i chyba stwierdziła że nie opłaca się już jeść tego co zostało, ino poczekać na świeżą galaretkę i nowe chrupki. No już czekaj, zobaczysz nowe żarcie jak świnia niebo :D. Kot pomiauczał dobra godzinę, o 3:41 Diobeł obudził telefonem, ale jednak do 9:00 pospałem :]

Rano śniadanie (kot też dostał), szybka kawka i na chwilę na rower. Czas miałem do około 13:30 bo później Arya "zaprosiła" na spacer do lasu :].

Wyjechałem i od razu żałowałem że bryli przeciwsłonecznych nie zabrałem - słonko niezłe dawało heh. Pierw przez Piotro, następnie na Zarzecze, Wilkowyje i skoro jechałem bez Łukasza (:D) to okręciłem DK-44 i DK-81 na Kamionkę, później już ino Panewniki, Ligota, Ochojec, Piotrowice i na piwko na Kolejarz :) 

Gdyby tak nie wiało i bym nie skrzypiał z przedniego hamulca byłoby idealnie ;]

Trasa:


Fotki:
ul. Bukszpanowa

Na granicy Katowic i Tychów - górek nie widać ;]

Przed Mikołowem + widoczek ze szczytu górki

Nieplanowany postój :D

Miała być fotka w lustrze, ale coś mało widać :)

DDR-ki w Kato: ul. Panewnicka, Kolejowa i ... niepełnosprawna Jankego

Finito ;]
BTW: dziki nieźle zryły, ale z plusów to w końcu tam posprzątali :)


==================
W chacie ponownie na szybko obiad i do Gochy na takie oto coś:


Fotki:



Piesek chyba zadowolony ;]
====================================
Dzień zakończony odwiedzinami Łukasza i Marzeny którzy to popełnili zaręczyny - gratulację jeszcze raz :). Obyście się jak najdłużej cieszyli sobą, bo źle się dzieje heh


W moim przypadku bankowo prędzej doczekam się wybuchu jądrowego aniżeli zaręczyn :D


Kategoria Rower