DPD 7/2020
-
DST
31.94km
-
Czas
01:35
-
VAVG
20.17km/h
-
Sprzęt Szkodnik
-
Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 18 marca 2020 | dodano: 18.03.2020

Na dzisiejszą jazdę wszystko przygotowałem już wieczorem => wystarczyło ino rano wrzucić śniadanie do plecaka i w drogę ;]. Taki obrót sprawy, plus fakt że już wczoraj postanowiłem że pojadę przez Upadowy sprawił że mogłem pospać aż do godziny 05:35. Jupi :))).
Jak zaplanowałem tak wykonałem i o 06:56 zameldowałem się w pracy a tam ... zaś mierzenie temperatury ;/. Jak w poniedziałek "strzelali" w czoło, to tym razem wkładali termometr do ucha. Aż strach pomyśleć gdzie będą chcieli włożyć go następnym razem xD.
Wynik na poziomie 35,8*C dawał mi jednak możliwość heheszek z przełożoną: że niby jestem osłabiony i nie mogę pracować, ino muszę odpocząć i naładować baterię :P. Niestety, jej wskazało 34,5*C xD => termometr jak widać w stanie podobnym co nasza służba zdrowia. Aż strach to napisać ale .. no jest do dupy :DDDD.
Fotki ranne:
A po prawej stronie czai się ... (kamienny) żubr :]

Staw Upadowy

Po godzinie 15:00 nastąpił nawrót na chatę. Miałem pojechać klasycznie, ale niestety ... korek na Szopienickiej. Skręciłem więc w ul. Górniczego Dorobku i nazot na D3S, a tam ... masakra jakaś!! Wirus? Jaki wirus? Skoro pogoda jest, to myk z bombelkami na dwór. A później będzie ...

... sorki za brutalność => ale już wolę tych ludzi w lesie, aniżeli "milion" osób w skupisku na parkingu przy Dolinie!! :-\
Reszta trasy już na spokojnie: ul. Huberta, ul. Rolna, Panewniki i do lasu :]
Po piwku regeneracyjnym odstawić koło, zjeść kotleta, ogarnąć kota i na rura spacer z Marzeną i Łukaszem, którzy to podeszli/podjechali na Akademiki :]. Dzięki za odwiedziny: sam w domu (dzięki Filip za telefon), praktycznie sam w biurze, to choć się tu pogadałem i zaś jadłem pizze xD ;)))
Fotki popołudniowe:
Ponownie ładna pogoda - Nikisz :]

Chwila spokoju ...

... i nie spokoju ...
... i spokoju ;)
=====================
XDDDD :)

Kategoria Rower
DPD 6/2020
-
DST
29.81km
-
Czas
01:27
-
VAVG
20.56km/h
-
Sprzęt Szkodnik
-
Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 17 marca 2020 | dodano: 17.03.2020

Wczoraj po rowerze nawet obiadu nie zjadłem ino szybko wyciągłem transporter z szafy, następnie kota spod łóżka (:D), po czym udałem się z buta do kotologa. Tam szybka diagnoza że rana się dobrze zagoiła (git majonez kielecki-świętokrzyski!!) i można usunąć szwy => znaczy to co z nich zostało xD. Po wizycie jeszcze szybkie piwko z Gochą i rura na chatę gotować królewski obiad. Tak, był makaron (rarytas w obecnych czasach :D) z sosem Napoli "z tytki" :DDD
Kot znów w 100% do głaskania, ale pierw spanie :)

Co do dzisiejszej jazdy to w dalszym ciągu
Wyspany, wystartowałem jakieś 5 minut wcześniej niż zwykle co było dobrym pomysłem, bo stałem chyba na wszystkich możliwych czerwonych światłach xD.
Do roboty dojechałem jednak z dość sporym zapasem czasowym i tym razem nawet gir do kaloryfera nie musiałem przykładać. Było po a) cieplej (ok 2*C), a po b) jestem sam w biurze, więc na noc se nastawiłem kaloryfer na prawie maxa i wszedłem w sumie ... do sauny :P. Mega lubię cierpiełko ;)
Poranek na Zadolu:

Po robocie pogoda (ok 16*C) wręcz idealna, ale niestety nie wszystkie moje ciuchy z rana mieszczą mi się do plecaka ;/. Trochę się zgrzałem, ale do domu (poprzez slalom gigant w lesie xD) wróciłem. Przy okazji zobaczyłem co z krokusami przy kapliczce Świętego Huberta :]
Kwiatków jeszcze nie ma, ale będą :)

=================
W przeciwieństwie do takiej sytuacji => takowej już nie będzie :P

Teraz czekamy za Krajką - fartuszek już wyprany ;)
Kategoria Rower
DPD 5/2020
-
DST
29.45km
-
Czas
01:28
-
VAVG
20.08km/h
-
Sprzęt Szkodnik
-
Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 16 marca 2020 | dodano: 16.03.2020

Nowy tydzień, nowe możliwości można by było rzec. U mnie tydzień jak tydzień => do pracy trzeba jechać, no ale jak dwa wpisy temu pisałem za tydzień mam wolne więc biletu miesięcznego nie kupuje :P. Jazda komunikacją miejską kosztuje, poza tym można "złapać wirusa", albo napotkać się na inne "atrakcję" ...

xDDDDDDDDDD
Rower jest zdecydowanie bezpieczniejszy, tak więc o 6:15 wyjechałem z chaty zabierając ze sobą bryle przeciwsłoneczne. Oj, to była (jak widać) zdecydowanie dobra decyzja :)

Niedobra była za to temperatura, ale pewnych rzeczy się nie przeskoczy xD

Do pracy dojechałem (prócz skostniałych stopek) bez atrakcji, za to jak tylko wyszedłem z portierni to ... oberwałem termometrem po czole xD. Wynik na poziomie 36,6*C nie dawał żadnych złudzeń na wolne i po przywitaniu się z kolegami mogłem zabrać się do roboty. Oczywiście nie od razu :P.

Sam sobie w biurze siedzę wiec mogę :PPPP
=========================
Z roboty wyszedłem dziś godzinkę wcześniej bo o 16:00 byłem umówiony z Gochą u Weta. Trasa tak samo jak poranna (przez D3S i Zawodzie) była klasyczna. Szopienice, okolice Nikiszowca, Giszowiec, Ochojec i na Piotro ;]. Prócz tego że prawe nie wjechałem na Szopienicką (bo wiało tak że gołębie w locie zawracało) i jednej symfonii z klaksonu od pana z Opla, to nic specjalnego się nie działo. Selfik więc na koniec :P

BTW: Na powrocie 14*C, a jak xD
==============================
Potwierdzam => wszytko jest :)))

Kategoria Rower
Browarnie *\0/*
-
DST
34.85km
-
Czas
01:44
-
VAVG
20.11km/h
-
Sprzęt Szkodnik
-
Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 15 marca 2020 | dodano: 16.03.2020

Plan na dziś był prosty => ustawka z Diobłem. Wstałem na spokojnie po 8:00, napisałem BeeSa (wasze nadrobię jutro => wszak jestem sam w biurze, a do tego interesanci mają bana na "odwiedziny" :P), zjadłem obiad, pooglądałem telewizję, posprzątałem i ... po 14:30 zadzwoniłem do Marcina. Cóż mogę napisać? Wyścig żółwi trwa i wciąż nie wiadomo kto pierwszy wystartuje w 2020 roku; on czy Gocha heh :DDDD
Trudno, stwierdziłem że choć samotnie gluta wykręcę. Piotrowice, Podlesie, "Sopelek", Czułów, browar Tychy, Mąkołowiec, Podlesie, Piotrowice, Manhattan i do piwa ;). Nie powiem że dobrze mi się jeździ, ale formy szukać trzeba ^_^.
Ogólnie to wyjazd bez przygód ;]
Trasa:
Fotki:
Estadio de Piotrowice na ul. Dereni :P

Widok na Podlesie z ul. Podleśnej => choć chyba lepiej by mi się widziała nazwa Nadleśna ;))

(płasko)Leśnie ;]

Musicie mi uwierzyć na słowo - za Tychami ukazały się górki :)

Na celu.
Słonko, nie słonko - w łapki ma być ciepło :P

Między Tychami a Katowicami klasyczna chwila przerwy ;]

Piotrowice i kolega znany z moich terenów służbowych :)

Atrakcja :D

A na koniec nowa DDR-ka na Armii Krajowej - całkiem godna :)

Do szybkiego następnego bo DPD wpadło ;]
=================================
Tak jist :))))))

Kategoria Rower
Mr. M. + Żabie Doły
-
DST
51.94km
-
Czas
02:32
-
VAVG
20.50km/h
-
Sprzęt Szkodnik
-
Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 14 marca 2020 | dodano: 15.03.2020

Oj będzie zwierzęco dziś. Może faktycznie zmienić nazwę tego bloga na "Lapec wśród zwierząt"? :D
Na początku raport Majkowy czyli o kocie który prawie został lampą xD. Otóż z niedzieli na poniedziałek futro nauczyło się ściągać fartuszek. Metoda => pierw chwycić za materiał, później tylne łapki wyciągnąć, przesunąć szmatkę bliżej łebka, wyciągnąć przednie łapki i przez łeb ku wolności ... gdzie mogło nastąpić LIZZAAAAAAANKO. Samo mycie się nie przeszkadzało ani mi, ani weterynarzowi ale niestety franca se zaczęła sama szwy usuwać, co nie było spoko. Całe szczęście reprymenda ustna pomogła i finalnie ko(to)łnierz nie był potrzebny :)
Kot dochodzi do ciebie i nawet sobie selfi strzela :D

W poniedziałek ściągamy szwy - w końcu!!! Majka nie mogąc się polizać i lizała mnie => przed spaniem obie ręce od łokcia do nadgarstka miałem umyte xD.
Jako drugi wątek muszę wyjaśnić kwestie powitałki. Otóż od piątku Marshall jest nasz ... znaczy Gochy :)))). Mój będzie z częstotliwością taką samą jak Gocha odwiedza Majkę - czyli trzy razy na pół roku :PPP. Endo niestety dojechało z nami aż do Ochojca, więc tylko zdjęcia z odbioru (bezproblemowego) wrzucę :]. Co do świętowania to nic nie napiszę, bo było grubo heh. Dzięki Gocha za pizze urodzinową ;)
Tak już nie będzie!!! :)


Będzie tak:

A może nawet i tak :D

Zobaczymy ^_^

Teraz co? Rowerowe Żabki heh.
Plan na dzień dzisiejszy był zgoła odmienny bo po a) miałem spotkać się z Diobłem na delikatnego gluta, coby sprawdzić rower po przeszczepie napędu i butów. Niestety, Marcin postanowił do 5:00 rano nie spać heh. Zresztą i tak by nie pojechał bo jako warunek dał że ma nie wiać. A wiało :P. Po b) na rower musiałem wyjść i tak, bo w czwartek skończył mi się bilet miesięczny. No cóż: o godzinie 9:40 próbował do mnie zadzwonić Kierownik (w sobotę bez gór hahaha!!!) ale się nie udało. Jak wstałem grubo po 12:00 to oddzwoniłam i usłyszałem że zaczynamy pracę w urzędzie w systemie rotacyjnym. Pół załogi na pół, bo jakoś wirus szaleje xD.
BTW: xD

Dowiedziałem się również że wszystkie miejsca na kolejny tydzień są zajęte i mam się normalnie w poniedziałek zgłosić do pracy. Ino teraz po co mi bilet? Od 1 kwietnia i tak mam darmowy bilet służbowy :P. Zawsze więc mogę trochę pojeździć na jednorazowych, albo rowerem (motywacja do DPD!!!), a później wolne - 120zl przy kotkowym miesiącu piechotą nie chodzi ;)
Ruszyć się jednak i tak planowałem bo musiałem wykonać testy nowego napędu i opon. Na start na Brynów, później Tysiąclecie, następnie Park Śląski i melduję się na Żabich Dołach. Po chwilowym postoju ruszam nazot przez Bytom, Świętochłowice, Batory, Kochłowice oraz katowickie Panewniki, Podlesie do Piotrowic. Oj, formy nie ma xD
Trasa:
Fotki:
Szkodnik po przeróbkach. Dzięki Diobeł jeszcze raz ^_^

Staw Maroko - 1000-lecie

Wiadomo - Kocioł Czarownic

Na celu

Świętochłowice

A tu DDR-ka w Rudzie Śląskiej ...

... i tak lepsza niż ta na Owsianej xD

Starganiec i złe (42% lasów) Katowice xD


Na koniec niestety zgrzyt. Ja naprawdę nie mam nic do tego że młodzież szkolna (wyrzuciłem trzy bongi) ma wolne. Ale nosz do kurwy nędzy mogliby po sobie sprzątać!!!!

Teren oczywiście ogarnąłem ^_^

Do następnego ^_^
==================
xD

Dlaczego niepojęte?

BTW :DDDD

Kategoria Rower
NOSPR wieczorną porą
-
DST
32.25km
-
Czas
01:41
-
VAVG
19.16km/h
-
Sprzęt Szkodnik
-
Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 6 marca 2020 | dodano: 07.03.2020

Kolejne malutkie kręcenie za mną, ale pierw raport Majkowy ;)
Cóż, po sterylizacji pierwsze kroki po "głupim Jasiu" były (patrz poniżej) dość średnie, ale kotek pomału wraca do zdrowia :]
Co do samej jazdy to już w pociągu sprawdziłem sobie pogodę i stwierdziłem że w sobotę raczej nie pojeżdżę :/. Zrezygnowałem więc z tradycyjnego piwa po pracy i po szybkich warzywach na patelni postanowiłem wykręcić chociaż gluta. Celu sobie nawet nie ustaliłem i po prostu pojechałem przed siebie :]
Pierw Brynów (Żak ciągle szuka jeleni do pożyczenia kasy), następnie Załęże, Tysiąclecie i melduję się w Parku Śląskim. Nawet było tam całkiem sympatycznie (nie było dużo ludzi) ale nie zabawiłem tam zbyt długo, bo wpadłem na plan odwiedzenia NOSPR-u.
Zanim jednak tam dojechałem to nastąpiła mała atrakcja bo prawie zostałem "skasowany" przez autobus ... wyjeżdżający z zatoczki bez kierunkowskazu!! Muszę jednak uczciwie przyznać że Pan kierowca zachował się OK i "przeprosił" awaryjnymi - nie do wiary xD.
Przy Spodku chwila na fotki i mogłem wracać. Napisałbym że klasycznie przez D3S ogarnąłem piwo na Piotro ale ... nie mogę. Misja przenosin jeża z trasy biegaczy do lasu to było nic - gorzej że wracałem z awarią tylnego koła. Coś się zakleszczyło, coś popsuło, nie wiem - nie wnikam. Jak tak dalej pójdzie to będę zmuszony wyciągnąć Krossiwo z garażu, bo chyba one jest bardziej sprawne heh ;).
Trasa:
Fotki:
Brynów dalej kopci xD

Żyrafa i jakoś niebieski pasek. Ozdoba? XD

Lamy też musiały się znaleźć w relacji heh

Szwedzki z postoju na czerwonym świetle ;)

NOSPR + UuuuuFO



Z powrotu:
DDR-ka z kostki, ale za podstawkę na światłach mega plus ;)

Widać, że nic nie widać heh

D3S => puściutko, aż dziwne :)

A na koniec jeż, co jesz? :P


Dobrze że miałem rękawiczki, kolega wrócił do lasu :)
===============
Pomimo awarii miałem jeszcze siły żeby coś dokręcić, no ale wiadomo ...

... Majka ma dwa razy dziennie tabletki do zjedzenia.
Mamcia czuwa :DDDD
Kategoria Rower
Na śniadanie
-
DST
23.54km
-
Czas
01:11
-
VAVG
19.89km/h
-
Sprzęt Szkodnik
-
Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 4 marca 2020 | dodano: 04.03.2020

No i nastał dzień wolny od pracy - tym razem przymuso(koto)wy. Ja jak najbardziej rozumiem fakt, że satyryczny pomysł jednej z grup na Facebooku pod tytułem: 500+ na każdego kota nie MIAU racji bytu, no ale już ten jeden dzień opieki nad zwierzakiem domowym mogliby uchwalić :D. Bombelki mają takowe dwa, a przynajmniej u mnie w firmie i tak jest to traktowane jako dwa dodatkowe dni urlopu do puli, bo przecież jak dziecko chore ... to się bierze L4 na dziecko, a nie wolne wykorzystuje xD. Kandydat na prezydenta (nie, PAD nie) który to zaproponuje ma mój głos :]
Nieważne - jeden dzień urlopu mnie nie zbawi, kolejna kasa (+ -330zł) zostawiona u weterynarza też nie! Wiecie co jest najgorsze? Na zabieg sterylizacji umawiałem się w mega (Arya) średnich okolicznościach i pewno Pan Kotoktor mi gadał że Majka ma być na czczo, ale ... uciekło xD. Oczywiście nie byłbym sobą jak bym sobie nie poczytał co i jak, więc wczoraj po pracy szybki telefon na Prusa i oczywista oczywistość => "obiad" skromny, a od około 19:00 post bo to przecież zabieg na otwartym brzuchu. I teraz bądź tu człowieku mądry: kot który absolutnie nic nie zrobił i grzecznie sobie spał, dawał się drapać, nagle zostaje odcięty od pożywienia xD. Dziecku wytłumaczysz i albo będzie ryk, albo foch, albo co, a kot się patrzy i nie wie co się dzieje xD.
Przechodzimy więc do meritum. Noc nawet spoko spłynęła, wstaję rano i ... czuję głód. Ehhh, człowiek by w kiblu zjadł albo zamknął się w małym pokoju za zamkniętymi drzwiami, no ale zapachy zostaną. Nie mogłem tego zrobić kotu heh.
BTW: wszystkie kwiatki wylądowały na szafie/szafach xD

Szybko więc galoty na tyłek i wyprowadzam Szkodnika przez Ligotę i Panewniki na Rybaczowkę. Plan na trasę miałem trochę inny, ale wycinka i kupa marasu więc nawrót. Na celu popas i nazot przez Zarzecze do bazy. Nic (rowerowego) do opisywania. W domu szybko kota do transportera i rura na Ochojec.
Trasa:
Fotki:
A miałem pojechać od strony Obwodnicy - no cóż ...

BTW xD

Rybaczówka

Starganiec

Ops ...

I na Piotro

=====================
Bobery, liczę na was :D

PS: Godzinę czekam z na umówioną z kotem na 13:00 wizytę xD
GryPAPA (prawie) więc Kamionka i ... PAna xD
-
DST
33.82km
-
Czas
01:41
-
VAVG
20.09km/h
-
Sprzęt Szkodnik
-
Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 1 marca 2020 | dodano: 02.03.2020

Dość niespodziewanie zrobiła mi się "dziura" w treningach rowerowych, ale w sumie jest ona usprawiedliwiona. Pierw musieliśmy ogarnąć psie spawy, później nie było humoru do jazdy, następnie ogarnialiśmy misje schroniskowe, a po tym wszystkim ległem w wyrze z grypą pfff. Nagrzałem sobie w domu gdzieś do miliona stopni co jak widać po powitałce komuś zupełnie nie przeszkadzało :D. Dobrze że choć po a) i tak warunków do jazdy zbytnio nie było, a po b) kot skorzystał :]
BTW:

Ja tam takich problemów nie mam :P
===============
Już wczoraj (sobota) mega mnie korciło coby wsiąść na rower ale ogromna ilość bakterii, która podczas ostatniego tygodnia pewno rozwinęła się do małej cywilizacji zmusiła mnie do wywietrzenia mieszkania (szyby se przy okazji umyłem sesese) i zrobienia ze trzech prań xD. Później już było późno, więc stwierdziłem że w sumie to mi się chce ogniska :)

Ognisko które to jak się okazało prawie wszyscy olali (Łukasz na gotowe przejechał :D => i tak dzięki! :]) się jak widać udało. Pojadłem i przez wannę udałem się do wyra :).
====================================
Od piwa przez ból gardła trochę się odzwyczaiłam i na ognisku wypiłem tylko dwa, więc w sumie od rana mogłem kręcić. Mogłem, ino po co? :P. Wyspałem się, wypiłem kawkę, zjadłem obfite śniadanko i ubrany jak Eskimos na temperaturę w granicach -100*C mogłem przed godziną 13:00 wyruszyć ...

(xDDDDD)
... w sumie nie wiem gdzie.
Pierwotnie obrałem kierunek na Mikołów i Tychy, no ale powiedzmy że coś mnie zablokowało xD:

Przed centrum Mikołowa skręciłem na DK-44, następnie 81 i postanowiłem pierwszy raz w historii zobaczyć jak wygląda Wzgórze Kamionka - 327m n.p.m. Aż dziwne bo mieszkam tu tyle lat, tą górkę widzę praktycznie od zawsze, a nigdy na jej "szczycie" nie byłem. Skandal :P
Wjechałem, zobaczyłem i w sumie ... to chyba więcej tam nie będę heh.
Później zjechałem ponownie do Katowic, przejechałem Panewniki i postanowiłem nie wracać do domu bo całkiem przyjemnie się jechało. Dojechałem na ... ul. Kłodnicką w Ligocie i poczułem tańcowanie tyłka. Tym razem to nie był jednak tyłek Majki ...

... która przechodzi ostatnią w swoim życiu ruje, ino moja tylna opona xD. Tak, nie jeżdżę na Dębicach to mam :D
Wymiana dętki poszła nawet dość sprawnie, ale w tym miejscu muszę napisać parę słów do Diobła, który to się śmieje że naprawy zawsze czynie w lateksowych rękawiczkach. No dziękuję, tyle psich gówien co leżało koło mnie to było jakieś mistrzostwa świata :-\
W warunkach raczej mało pachnących dokończyłem naprawę i stwierdziłem że jak nic muszę jechać na myjnię żeby te odchody zmyć z opon. Myjnie (za zeta ;p) ogarnąłem i mogłem pojechać na miejsce wczorajszego ogniska zobaczyć jeszcze do końca czy nie zostawiliśmy jakiś śmieci. Było czyściutko ^_^
Trasa:
Fotki:
A na dzień dobry w dniu dzisiejszym Pan Tateł xD


XD
Widok z Mikołowa na góry ...

... i Kato

Wzgórze Kamionka ...


... i widok z jego okolic

Pfffff


A na koniec coś z Piotrowic ...

... i z miejsca naszego ogniska ;]

Ławeczki są tam takie od zawsze :P
Ogłoszenia parafialne:
=> skoro ten wpis publikuję 02.03 to wszystkiego najlepszego dla Siostry z okazji urodzin :)))
=> gratulacje dla Kuzyna, który w końcu zakończył zdobywanie Korony Gór Polskich
=> gratulacje dla Marzeny i Łukasza za (chyba) ustalenie daty ślubu
=> gratulacje dla Gochy bo w sprawie adopcji Marshalla została tylko ona i jakiś Pan - bankowo się mniej nadaje od niej/nas :P :DDD
BTW:

=> i na koniec gratulację dla mnie ... bo dziś zaś wstałem z chrypą pfff
==========================
Co do podsumowania miesiąca to w sumie coś się przejechało, ale ciągle szału (i formy) nie ma.
Lepszy jednak rydz ... niż nic :P

Butnie bankowo się nie spodziewałem że luty zakończę z trójką z przodu, bo w górach byłem ino raz. Na wynik złożyły się jednak aż 27 dni gdzie przedreptałem mój cel z opaski czyli 8000 kroków+ ;]

Do następnego :]
====================
Mosina brzmi znajomo coś :P
Tomek zainteresowany ?:D

Kategoria Rower
DPD 4/2020
-
DST
30.00km
-
Czas
01:27
-
VAVG
20.69km/h
-
Sprzęt Szkodnik
-
Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 18 lutego 2020 | dodano: 18.02.2020
Bees z gór jest praktycznie napisany i wczoraj miałem go publikować. Niestety, kolega Zientas w czwartek (Ewelina dopiero wczoraj mnie poinformowała) wylądował w szpitalu z zatorem płucnym i oderwanym skrzepem w prawym płucu. Po pięciu dniach jest już znacznie lepiej, ale no odwiedzać kolegów w szpitalu nie lubię :\
Dziś dla delikatnego oczyszczenia głowy postanowiłem pojechać na kole do pracy.
Przepracowałem pół dnia i dostałem telefon od Gochy, gdzie padło stwierdzenie że jak możesz to się zwolnij i przyjeżdżaj na Ochojec. Niestety, wykonaliśmy czynność której każdemu właścicielowi zwierzaka nie życzę ...
Śpij słodko Arya!!! :((

Z Czarnej na Barana do Czarnej ;]
-
DST
20.05km
-
Kalorie 2711kcal
-
Aktywność Wędrówka
Niedziela, 16 lutego 2020 | dodano: 19.02.2020
Dodaje zaległy wpis z gór.
Śmiechy se daruje, a tekst (który był napisany grubo przed wczorajszą psią informacją) zostawię taki jaki był.

Wczorajsza gonitwa i moja i Łukasza (rodzina tour) miała na celu jedno => wykorzystać niedzielę na jakieś górki i jeszcze trochę pooglądać te białe coś, co leży (albo powinno leżeć) zimą na ziemi heh. Ogólnie to dość nieźle wychodzi bo po śniegu w tym sezonie chodziłem chyba więcej od Morsa :DDD
===================
Ustawka u mnie i rura do miasta znanego z Małysza, ciulatego rynku, dość sympatycznych górek i ponoć ... ze śniegu zimą xD
Jak nic dwa metry :P

Co do szlaku to wybraliśmy opcje wejścia z Wisły Czarne na Baranią Górę, gdyż ani ja ani kolega nie mieliśmy tego odcinka odhaczonego na mapie.
O takie coś wymyśliłem:

Ja już w sumie kiedyś tym szlakiem szedłem (Kuzyn na pewno kojarzy akcję z nowoczesną lateksową skarpetką xD), no ale wtedy nie istniało jeszcze Endomondo. Trzeba było więc coś z tym zrobić :). Kurde, człowiek to wspomina jakby nie wiadomo jak dawno temu odbył się ten wyjazd, który to zapoczątkował nasze zimowe tripy :)
========================
Droga autem do Wisły spłynęła gładko, a później niestety zaczęły się jakieś objazdy które to spowolniły nas w stopniu znacznym xD.
Łukasz przynajmniej zimówki se przetestował heh :D

Parking (darmowy) również się udało fajnie zlokalizować (ten trochę dalej był płatny - 6 zł) i mogliśmy ruszyć jak się wydawać miało nudnym asfaltem. Na całe szczęście ów asfalt był pokryty śniegiem więc nawet całkiem sympatycznie przeszło się do szlaku właściwego, gdzie pozostało nam mozolnie nabierać wysokości i po około dwóch godzinach zameldować się na szczycie ;].
Super że od tej strony drzewa robią doskonałą robotę jako wiatrochron, bo tylko słyszeliśmy jak nam nad głowami wiatr duje xD. Można rzec że gdybyśmy poszli od Węgierskiej Górki to pewno by nas wróciło z powrotem do auta heh. Tamtą stronę zaatakował kornik i niestety ogromne ilości lasu zostały wycięte.
Co się odwlecze to jednak nie uciecze więc na szczycie wystaliśmy tylko parę chwil i nastąpiła ucieczka.
Kolejny odcinek do schroniska na Przysłupie to już bardzo spokojny dukt z milionem osób nas mijających, ale za to z kapitalnym widokiem na Tatry :-). Oczywiście jak sikałem to "zza winkla" musiała się jakaś laska wynurzyć xD.
Kolejnym punktem był odpoczynek schronisku i popas. Łukasz kupił sobie ponoć dość dobry żurek, a ja miałem zrobione w domu hamburgery z colą. Bardzo dobre, aczkolwiek wolałbym żebym jadł i popijał Colą, a nie hamburgery nasączone Colą xD. Rada dla wszystkich: jak już nosicie raki w plecaku to jednak lepiej jest wybrać też opakowania szklane, a nie plastikowe. Nie wnikajcie - czerwony plecak już uprany sobie w łazience schnie xDDD.
Po wizycie w schronie nastąpiło mycie wnętrza plecaka w śniegu i mogliśmy zacząć schodzić. Bardzo fajnie się szło, szlak też jakoś do wyjątkowo stromych nie należał i nie wiedząc kiedy znowu weszliśmy na jakąś pożarówkę wiodącą wzdłuż rzeczki (giry oczywiście zamoczone :p) i weszliśmy na nudny asfalt, którym to domknęliśmy pętlę. Ten odcinek od rzeczki do auta niestety już się bardzo dłużył ...
O ile część butna się dłużyła, to nie wiem co napisać o wyjeździe z Wisły xD. Korek gonił korek, a poluzowało się oczywiście w chwili gdy szedłem sobie obok auta => dzięki Łukasz za poczekanie, darmowy transport, ściepę na karmę dla kotków i oczywiście towarzystwo :-).
Zaś oczywiście miałem się nie rozpisywać, a wyszło jak zwykle :D
Trasa:
Fotki:
Początkowy odcinek


I tu już zaczyna się zabawa ;)


Wodospadzik ;]

Milusio :]

Wariaty xD

Dalej szlakiem :)



Tartaki po raz pierwszy

Szczyt


Wiało xD
Jak wiatru nie słychać to o tu => https://www.youtube.com/watch?v=yNfqtHn1MtU&featu... proszę :)

Ponownie Tatry


A my dalej szlakiem

Schron

I w dół ^_^



Asfalt, znaczy chyba ;)

No dobra - asfalt ;)

Moczenie stupek


I do auta :)

Śmiechy se daruje, a tekst (który był napisany grubo przed wczorajszą psią informacją) zostawię taki jaki był.

Wczorajsza gonitwa i moja i Łukasza (rodzina tour) miała na celu jedno => wykorzystać niedzielę na jakieś górki i jeszcze trochę pooglądać te białe coś, co leży (albo powinno leżeć) zimą na ziemi heh. Ogólnie to dość nieźle wychodzi bo po śniegu w tym sezonie chodziłem chyba więcej od Morsa :DDD
===================
Ustawka u mnie i rura do miasta znanego z Małysza, ciulatego rynku, dość sympatycznych górek i ponoć ... ze śniegu zimą xD
Jak nic dwa metry :P

Co do szlaku to wybraliśmy opcje wejścia z Wisły Czarne na Baranią Górę, gdyż ani ja ani kolega nie mieliśmy tego odcinka odhaczonego na mapie.
O takie coś wymyśliłem:

Ja już w sumie kiedyś tym szlakiem szedłem (Kuzyn na pewno kojarzy akcję z nowoczesną lateksową skarpetką xD), no ale wtedy nie istniało jeszcze Endomondo. Trzeba było więc coś z tym zrobić :). Kurde, człowiek to wspomina jakby nie wiadomo jak dawno temu odbył się ten wyjazd, który to zapoczątkował nasze zimowe tripy :)
========================
Droga autem do Wisły spłynęła gładko, a później niestety zaczęły się jakieś objazdy które to spowolniły nas w stopniu znacznym xD.
Łukasz przynajmniej zimówki se przetestował heh :D

Parking (darmowy) również się udało fajnie zlokalizować (ten trochę dalej był płatny - 6 zł) i mogliśmy ruszyć jak się wydawać miało nudnym asfaltem. Na całe szczęście ów asfalt był pokryty śniegiem więc nawet całkiem sympatycznie przeszło się do szlaku właściwego, gdzie pozostało nam mozolnie nabierać wysokości i po około dwóch godzinach zameldować się na szczycie ;].
Super że od tej strony drzewa robią doskonałą robotę jako wiatrochron, bo tylko słyszeliśmy jak nam nad głowami wiatr duje xD. Można rzec że gdybyśmy poszli od Węgierskiej Górki to pewno by nas wróciło z powrotem do auta heh. Tamtą stronę zaatakował kornik i niestety ogromne ilości lasu zostały wycięte.
Co się odwlecze to jednak nie uciecze więc na szczycie wystaliśmy tylko parę chwil i nastąpiła ucieczka.
Kolejny odcinek do schroniska na Przysłupie to już bardzo spokojny dukt z milionem osób nas mijających, ale za to z kapitalnym widokiem na Tatry :-). Oczywiście jak sikałem to "zza winkla" musiała się jakaś laska wynurzyć xD.
Kolejnym punktem był odpoczynek schronisku i popas. Łukasz kupił sobie ponoć dość dobry żurek, a ja miałem zrobione w domu hamburgery z colą. Bardzo dobre, aczkolwiek wolałbym żebym jadł i popijał Colą, a nie hamburgery nasączone Colą xD. Rada dla wszystkich: jak już nosicie raki w plecaku to jednak lepiej jest wybrać też opakowania szklane, a nie plastikowe. Nie wnikajcie - czerwony plecak już uprany sobie w łazience schnie xDDD.
Po wizycie w schronie nastąpiło mycie wnętrza plecaka w śniegu i mogliśmy zacząć schodzić. Bardzo fajnie się szło, szlak też jakoś do wyjątkowo stromych nie należał i nie wiedząc kiedy znowu weszliśmy na jakąś pożarówkę wiodącą wzdłuż rzeczki (giry oczywiście zamoczone :p) i weszliśmy na nudny asfalt, którym to domknęliśmy pętlę. Ten odcinek od rzeczki do auta niestety już się bardzo dłużył ...
O ile część butna się dłużyła, to nie wiem co napisać o wyjeździe z Wisły xD. Korek gonił korek, a poluzowało się oczywiście w chwili gdy szedłem sobie obok auta => dzięki Łukasz za poczekanie, darmowy transport, ściepę na karmę dla kotków i oczywiście towarzystwo :-).
Zaś oczywiście miałem się nie rozpisywać, a wyszło jak zwykle :D
Trasa:
Fotki:
Początkowy odcinek


I tu już zaczyna się zabawa ;)


Wodospadzik ;]

Milusio :]

Wariaty xD

Dalej szlakiem :)



Tartaki po raz pierwszy

Szczyt


Wiało xD
Jak wiatru nie słychać to o tu => https://www.youtube.com/watch?v=yNfqtHn1MtU&featu... proszę :)

Ponownie Tatry


A my dalej szlakiem

Schron

I w dół ^_^



Asfalt, znaczy chyba ;)

No dobra - asfalt ;)

Moczenie stupek


I do auta :)

Kategoria Góry



