Lapec prowadzi tutaj blog rowerowy

Rowerowo-górski blog cyniczno-ironiczny ;]

DPD 2/2021

  • DST 30.74km
  • Czas 01:34
  • VAVG 19.62km/h
  • Sprzęt Szkodnik
  • Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 23 lutego 2021 | dodano: 23.02.2021



No i proszę - jeszcze wczoraj pisałem że będzie miesiąc bez roweru, a tu już dziś coś wpadło :P. Wczoraj po prostu usnąłem trochę wcześniej niż zwykle (23:15) i wstałem już chwile po godzinie 05:00 rano :]. Mem więc ...

... nieaktualny, bo o tej porze miałem już ogarniętego /ᐠ。ꞈ。ᐟ\, przyszykowane śniadanie, spakowany plecak, i wystarczyło ino posmarować trochę łańcuch i jechać zrzucić trochę kurzu ze Szkodnika :D. Majka została (jak widać) pilnować płytek :P

Co do samej jazdy, to pierw prawie się zabiłem pod blokiem (zamarznięte koleiny), a później ... już za dużo nie widziałem xD. Jechać jednak trzeba było :D

Wjazd na Trzy Stawy również nie zachęcał, ale tu się choć troszkę już rozgrzałem i czułem się już mega bezpieczny, gdyż do mojej mega spokojnej i ostrożnej jazdy doszły elementy dźwiękowe. Tarcze hamulcowe tak mi już piszczały (od wilgoci), że wystraszyłem chyba całą zwierzynę z okolicy :D. Ogólnie to ... ponownie Morsowałem (ktokolwiek widział, ktokolwiek wie?) i starałem się jak najmniej hamować :DDD.

Nie obyło się oczywiście bez klasycznie-zimowego widoku na D3S => wody gruntowe ponownie wylały i zamarzły. Dziękujemy (jak co roku) KWK "Staszic"¯\_(ツ)_/¯.


Reszta to klasyczny dojazd do roboty przez Zawodzie ;]. A w niej (prócz pracowitości), rozwinął się temat PPK i musiałem podejść (po prysznicu :P) do kadr, po broszurę informacyjną. Rozwijał tematu nie będę - każdy zrobi jak będzie uważał za stosowne. Ja (jak ponoć 3/4 rodaków) z tego rezygnuje :P


Po pracy "główna misja" to OBI, więc nie kombinowałem i wróciłem mega podobnie jak przyjechałem ;]. Różnica była ino ponownie przy "lodowisku" na D3S gdzie zobaczyłem, że sugerują (wiem, średnio widać) obejść to miejsce ...

... obejść, objechać, jeden czort :p ...


... chyba? :D

Później już klasycznie przez ...

... na Ligotę, gdzie to na miejscu jednego z moich ulubionych graffiti, "zrobili" tablice upamiętniającą m.in. mojego kolegę ze Stromej z Brynowa: Klucznika vel Świni

Ino czy samobójstwo jest godne aż takiego upamiętnienia? Każda śmierć boli, ale te na własne życzenie, jakoś (mnie) trochę mniej ...

==================
Dziś bez śmiecha, ale za to z propozycją "do kawusi".
Kto mnie zna ten wie, że jak coś słodkiego mam, to "Jeżyki" - i dobre, i słodkie, i można pomóc ... jeżom :)))


Polecam ^_^


Kategoria Rower

Czupel (933m.n.p.m.) bez raków :D. Bo Raków jest w Częstochowie :P

  • DST 15.11km
  • Kalorie 2810kcal
  • Aktywność Wędrówka
Niedziela, 21 lutego 2021 | dodano: 22.02.2021



Kolejny weekend, kolejne góry :D. Bardzo umiejętnie dążę do tego, coby zakończyć pierwszy miesiąc od jakoś 2016 roku bez grama kręcenia na rowerze heh :D.

A tak to łazienka ciągle rozwalona (ale coś już przynajmniej widać xD) ...

... więc można było na spokojnie, choć trochę się na szlaku odstresować (◍•ᴗ•◍).

==========
Co do genezy tego wyjazdu, to tym razem zaskoczyła mnie moja Magdalena, która to napisała (bodajże w czwartek) że jej brat chciałby pojechać w góry na jakiś szlak ༼⁰o⁰;༽. Mi jak wiadomo dwa razy powtarzać nie trzeba (każdy przecież potrzebuje jakiejś odskoczni od życia codziennego), więc po sobotnim skręcaniu mebli (dzięki!!), z tym kolegą co umiejętnie mnie nie chce przyjąć do grona znajomych ...

... mogłem już wieczorem udać się na nocleg (dzięki kolejne za pranie i ogólnie :* ❤) do Sosnowca ^_^. 

===========
Czy się wyspałem? No nie sądzę, ale na pociąg o 8:36 (pędzący z Częstochowy do Zwardonia) trzeba było zdążyć :P. Rano nastąpiło więc szybkie śniadanko w formie (wygranego) Żubra, bułki z szynką i kabanosów ... z tektury xD

ಠ_ಠ

BTW: co za debil opisuje tak produkty??? Jestem ciekaw czy jakby była marchewka z kurczaka, opisana jako marchewka, to też by było OK! Co za różnica przecież? Kończąc ten wątek, w smaku były ujowe xD. 

==========
Dobra, do konsensusu. Jakimś cudem, na jakieś 40 sekund przed odjazdem udało się nam zdążyć na pociąg, około półtorej godziny jazdy, i meldujemy się Wilkowicach-Bystrej. Pierw oczywiście sklep z płazem logo, a później już na szlak ᕙ( • ‿ • )ᕗ.

Nie kombinowałem zbytnio i na start wybrałem szlak zielony => pierwotnie mieliśmy iść do Straconki, ale mamy odwilż i nie chciałem żebyśmy na początek zmoczyli sobie buty, więc stanęło na asfalcie 。◕‿◕。.

Trochę pod górę, trochę się poślizgaliśmy, ale udało się nam dojść do wyżej wymienionego asfaltu i już na spokojnie dojść do Magurki (909m.n.p.m). Tam około miliona osób więc coś ponownie trzeba było zdecydować! Hmmm? Zaplanowałem Gaiki, ale że wyskoczyło mi powiadomienie na Facebooku że Marzena z Łukaszem są na koronnej Mogielicy ...
(BTW: polecam filmik z ich zachodu!! ←_←) 

... to ja też chciałem coś koronnego :P. Czupel był blisko heh.

Trasą pół pieszą, pół narciarską, doszliśmy na szczyt gdzie nastąpił ... popas w postaci tostów i (już normalnych) kabanosów
<( ̄︶ ̄)>.

Pojedzeni, mogliśmy pomyśleć jak schodzić do pociągu ^_^. Padło na szlak czerwony do Łodygowic gdzie na początek ... trochę się poślizgaliśmy heh. Na całe szczęście skończyło się tylko na moich dwóch, niegroźnych "glebach" ...

... i myśleniu (na przełęczy) na który pociąg lecimy :P. 1,15h w dół ... do zuga albo 0'55 albo grubo trochę dwie godziny xD. No nic, co ma być, to będzie - czas i tak był niezły ;) heh. 

Ostatecznie udało się nam zdążyć na tą wcześniejszą opcję i już o 15:07 (no, z pięcio minutową obsuwą pociągu) rozpoczęliśmy powrót do domów ^_^. Dziękuję więc rodzeństwu za towarzystwo ... oby nie ostanie, bo było fajnie! Znaczy chyba , bo mogę pisać tylko za siebie ;).

Trasa:



Fotki:
Wilkowice - urocza pogoda (。♡‿♡。)


:DDDD

Zaczynamy podejście

I już na szlaku leśnym ᕙ( • ‿ • )ᕗ

Zadowoleni jak widać ^_^

Szlak rowerowy na Magurkę, z buta potraktowany :]. Witamy też plecy Piotrka, które to debiutują na BeeSie heh.


A tu już szczyt Magurki i ...

... ucieczka :P


Widok na koronne Skrzyczne ...

... klimatyczne <( ̄︶ ̄)> ...

... a tu (na drugim planie) Góra Żal, czy tam Żar


xD

I na górze ᕙ(⇀‸↼‶)ᕗ.
Zdjęcie może zawierać lokowanie produktu hehehe :D



Schodzimy


BTW: Mogło być gorzej:
A u nas luzik ... i kolejne plecki siostry i brata heh ^_^


Nawodnienie - kto co lubi oczywiście ;)

Końcówka śniegowo ...

... mokra ◉‿◉

Atrakcja => Diabli Kamień

:PPPPPPP

:PPP x100 :D

A tu chyba jedyny (ból nóg Magdzie przejdzie :D) niesmak wyjściowy - Piotrek za chwilę wejdzie w krzak róży - ten co jest przed nim ... kurtka do lekkiego szycia pfff

I końcówka (╯︵╰,)


Podziękował jeszcze raz, a wasze wpisy (a psik, a psik, a psik) nadrobię jutro >.<.

=============
Dyć!!!! ◉‿◉



Kategoria Góry

Błatnia(917m.n.p.m.)stycznie

  • DST 15.68km
  • Kalorie 2551kcal
  • Aktywność Wędrówka
Sobota, 13 lutego 2021 | dodano: 16.02.2021



Po raz kolejny, tego wyjazdu miało nie być => łazienka ciągle rozwalona (dzięki Łukasz za płytki dziś!) ...
(BTW: ktoś, coś? XD)

... walewtynki, sobotnie spotkanie u znajomych w Sosnowcu itp.

Łukasz jednak odezwał się w czwartek z informacją że ma "okienko" do 16:00 i ... że ma plan heh. Jaki? 

Sprytny!! <( ̄︶ ̄)>.

Plan był oczywiście górkowy, a że Magdę miałem akurat koło siebie (a ona wie że nasze wyjazdy zawsze kończą się dobrze ^_^ :D) to również dostałem "zielone światło" na wyjazd ;). Byle ino wrócić koło wspomnianej godziny 16:00, po 18:00 być już po prysznicu (u niej oczywiście - mój ... yyy ...ciągle nie istnieje xD), a przed 19:00 zameldować się wspólnie u naszych wspólnych znajomych ◉‿◉. Do zrobienia :).

==============
Co do wyjazdu, to finalnie do ekipy dołączył jeszcze Diobeł i ... się zaczęło. Łukasz ciągle lata z zaproszeniami na ślub, a Marcin nie miał jak dojechać na 7:00 na Brynów. Start więc nastąpił dopiero o godzinie 7:45 spod mojego bloku i ruuuuura(taaa)aa ...

... jak widać, o godzinie 8:30(?) ... nazot na Brynów XD. Auto kaput ...

... telefon (do Marzeny) tak! Ogólnie w tym momencie polecam odcinek Chojraka z "auto kaput" heh.

Nastąpiła więc wymiana fury ...

... odwiezienie Marzeny do miejscowości Piasek, i spóźnieni ponad godzinę mogliśmy jechać w góry xD. Finalnie nawet się cieszę, bo gdyby nie upartość Łukasza, zrobilibyśmy ... hałdę Kostuchna w Katowicach heh. Dojechaliśmy jednak na miejsce (sklep oczywiście musiał być, bo w sumie to jechałem na czczo) i mogliśmy ruszyć na najbardziej fajny szlak w tym roku 〜(꒪꒳꒪)〜. Przecudna zima, szlak wydeptany (choć stuptuty były na nogach), pod nogami skrzypiało, tak że ... aż chciało się iść ʘ‿ʘ.

Prócz tego co na zdjęciach, to raczej bez przygód. No, Diobeł przy końcu żółtego szlaku wpadł na genialny plan oprószyć nas śniegiem z drzewa znad głowy, no ale że akurat między nami pojawiła się jakaś dziewczyna ... to jej się prawie oberwało :D. Romantyk :DDD.

W schronie szybkie piwko i ucieczka na dół, bo zaczęło być zimno xD. Póki byliśmy na szlaku to ciągle szło się genialnie, a na końcu pojawiły się nawet jakieś widoki :). Malutka(?) łyżeczka dziegciu w beczce z miodu pojawiła się dopiero na końcu, gdzie domykaliśmy pętlę przez miasto. Błoto pośniegowe, zero sklepów, nudne pięć kilometrów, zero sklepów i dobrze że Diablasty choć radio włączył bo byśmy umarli z nudów heh :). A do tego nie było sklepów :-) :P. Powrót autem prócz jednaj kolizji na trasie, bezproblemowy ;].

Podziękował za towarzystwo ;))))

Trasa => https://www.relive.cc/view/vXvLddnQB7v

Fotki:
Początkowy odcinek

Miałem kolażować zdjęcia ... ale w sumie po co? ¯\_(ツ)_/¯ :P
Zimowo :))))

Widoczek i ...


... poza "buchnięta z FB", bo mi nikt nie przesłał fotki :((

Nierealne jak +18*C przez cały rok, ale ja bym mógł mieć na przemian tak (-10*C): ...

... albo +35*C ←_← :-)))

20 minut do schronu, takim oto szlakiem :)



I na miejscu :)

Zimno ...


... ale gacie termojądrowe były na nogach :DDD
(◍•ᴗ•◍)

W dół

BTW: czapka tym razem też obecna :). I rękawiczki - nie lubię zimna :P

"Frytki" i odcinek zawiany

Szlak czerwony i warun śnieżny 〜(꒪꒳꒪)〜



Gleba :P


Dyć!! :D

Naturalny tunel ;]

A na koniec widoczek ...

... koniec szlaku ...


... i durne miasto ಠ_ಠ.



==================
Po szlaku powrót na Piotrowice (dzięki Łukasz za darmowy transport - na koniec roku, klasycznie się nie wypłacimy :P) i zaczęła się misja dojazdu do Sosnowca. Normalnie z Piotrowic do Magdy potrzebuję jakiś max czterdziestu minut. Taaaa, dwie godziny jechałem - Zwardoń uciekł, Gliwice się popsuły (1h spóźnienia), do tramwaju pół godziny, ogólnie milusio xD. Aaaa na końcu (u Gosi i Bartka) moją nogę chciał zgwałcić pies xD. Czy (ogólnie) było źle? Nie, nie było :P. Weekend mega pozytywny prócz (a psik) ciągłego bajzlu na chacie pfff ;).

================
Bez śmiecha na koniec dziś, ale za to z przesłaniem ;)


ᕙ(⇀‸↼‶)ᕗ


Kategoria Góry

Poczwórnie na Potrójnej (884m n.p.m.) ;]

  • DST 15.44km
  • Kalorie 3290kcal
  • Aktywność Wędrówka
Sobota, 6 lutego 2021 | dodano: 09.02.2021


Sorki za opóźnienie tego wpisu, ale zanim wyjaśnię "dlaczemu" tak się stało, to powitałka :P => /ᐠ。ꞈ。ᐟ\  ▼・ᴥ・▼.

Macie w końcu nasze rodzinne, katowickie, zwierzaki w komplecie heh. Nie zabijają się - Marshall jak na faceta przystało, wyjadł Majce całe żarcie (klasyk), a ona bez powodu (chyba że chodziło o to przez to żarcie którego i tak już nie chciała xD ¯\_(ツ)_/¯) na niego nafuczała, no ale jednak da się żyć ... jak pies z kotem heh :D.

===========
Gocha była u mnie (wszystkiego dobrego na "innej" drodze życia :P) wczoraj (poniedziałek) zobaczyć co i jak, i trochę poplotkować ^_^. A jak jest? A no tak jest ...

... XD i ... xD

Oby tak nie było - nie chce tanio i szybko, oszczędzać też (zbytnio heh! :P) nie zamierzam :D. Proszę trzymać kciuki!!

Zaczęło się, ale najważniejszy jest fakt, że udało mi się w pracy załatwić dostęp do prysznica 〜(꒪꒳꒪)〜. Mogłem oczywiście poprosić Magdę, Gochę (Diobeł czy Łukasz z Marzeną też by bankowo nie odmówili) czy nawet do rodziców pojeździć, ale ja nie lubię być problemem ♥ :P. I w sumie  ¯\_(ツ)_/¯ wychodzi na to, że nawet będę trochę ... Morsował (xD) => bo chciałem się kąpać przed (albo po pracy), ale wtedy myją się inni pracownicy i ja mogę na szybko się ogarnąć w czasie pracy. Na czas remontu oczywiście ◉‿◉. Czyli woda i gaz za darmo, a jeszcze mi (jakby nie patrzeć) będą ... za to płacić, cobym nie śmierdział - w sumie rozumie ... i szanuję :D.

Aaaaa jeszcze na koniec (tak wiem, zaś się rozpisuje xD) info od Gochy do Poznania. Durny macie ten "chlebak" przy PKP :P. Nie dość że kible płatne, to jeszcze trafić do nich nie można heh :D.

==========
Dobra, do konkretów, a psik, a psik, a psik, a psik (durny kurz na chacie!! ಠ_ಠ), a psik ಠಿ_ಠ, to planowałem ... rower!! Magda miała sobotę pracującą (finalnie ją odwołali), a do tego Łukasz z Marzeną nic się nie odzywali, więc założyłem, że znowu jadą gdzieś z zaproszeniami na ślub. No jednak nie jechali (a mieli góry w planach!!), więc można było siły połączyć, i coś się wspólnie przespacerować ^_^. Kombinowaliśmy pojechać do Wisły, albo gdzieś w okolice Magurki, ale padło na Andrychów i Rzyki ◉‿◉.

Umówiliśmy się na start gdzieś koło godziny 8:00 na Piotro, i o dziwo, nawet to się udało!! Magda od samego rana ...

(BTW: nawet huk jej nie obudził :D)


.... była tak podekscytowana górami ...

... że jestem pełen podziwu że wszystko ogarnęła i Łukasz nie musiał się denerwować z rana heh :D.

Reszta drogi bez przygód, i ino trochę się martwiłem o ... warunki śnieżne. Na trasie był istny marzec - bez sensu!! Albo zima konkretna (jak teraz) albo ODDAWAĆ UPADŁY :P.

Im jednak dalej, tym było sympatyczniej, i po sklepie dojechaliśmy do w sumie miejsca docelowego. A tamże ... 20zł za parking xD. Stwierdziliśmy więc że pojedziemy dalej ... i tym razem się choć raz udało, bo kąsek dalej ...  był darmowy parking :P.

==========
A co do samego szlaku, to klasycznie nie będę się rozpisywał (od tego jest relacja foto) ale był bardzo fajny i na pewno na niego wrócę ^_^. Zresztą jak się okazało, to jego część też (POZDRO Łukasz i Filip) dublowałem - jak znajdę link, to dokleję w relacji foto ;).

Godny podkreślenia był na pewno postój w chatce pod Potrójną. Klimatyczne miejsce, ceny ok (nocleg 35zl/os, piwo w puszce 6zł itp.), ludzie spoko, i nawet Łukasz ... zrezygnował z prowadzenia Leona w drodze powrotnej ;) hehehe :D. Skusiło Tyskie :D

Reszta to już historia :P

Nie przedłużam, a jak o czymś zapomniałem, to pisać w komentarzach - głowę mam w chmurach ... dosłownie (a psik!!!), kurzowych ←_← xD.

Trasa => relive


Fotki:
Początek szlaku i od razu ... lodzik xD :). Wszyscy na całe szczęście cali i zdrowi - to najważniejsze :).

A tu już stabilnie i do góry. Nie śpieszyło się nam zbytnio, bo i po co? ;]


Tłumów z dziećmi oczywiście uniknąć się nie dało xD ⊙﹏⊙. Jakby się choćby o pół metra w bok na szlaku przesunęli, to by mojej miny w tym miejscu nie było:

Spokojnie <( ̄︶ ̄)>

I jeden z trzech albo czterech szczytów (punktów) wyższych aniżeli nasze miejsce docelowe

BTW: a tu już byłem jednak i znalazłem :P => http://lapec.bikestats.pl/1421821,Bialy-Leskowiec...

Idziemy dalej po rezerwacie "Mladahora"



Najlepszy (najbardziej zimowy) odcinek :))))




Pompon :P ...

... i schronisko - polecam bo i klimat, i ceny dobre :)

Jeszcze chwilka ...



... i ekipa na szczycie ;]. Magda już w zimowym obuwiu (◍•ᴗ•◍)❤. Wie co ją czeka ;)


Schron nr. 2 => ino jednak w kwestii toalety heh

Ogólnie fajnie było w tamtych rejonach :))

A tu już zaczęła się ponownie ślizgawka - ponownie wszyscy cali :)

Na koniec górski klasyk - stópki do mycia :))). Łukasz stwierdził ... że to nie dla niego :)))


I do bazy ...

... kończąc wyjazd w niedziele na wieczór na Brynowie :). Klasycznie podziękował :)) :*

===============================
Stycznia w kwestii rowerowej oceniał nie będę - dwa wyjazdy na łączną długość troszkę ponad jednego Trollkinga :P. Ale kto by się przejmował? Butnie było normalnie => i to najważniejsze (chyba?:P) w kwestii sportu ;).

Miłego i zdrowiego (wiem, późno coś xD) Helmikuu wam życzę ^_^.

Napisane, idę leżeć :-P



Kategoria Góry

Łukasz Kozioł Pierwszy xD

  • DST 10.83km
  • Aktywność Wędrówka
Sobota, 30 stycznia 2021 | dodano: 30.01.2021



Coś średnio mam wenę do pisania, więc ino na szybko (dojedzam do Środy Wielkopolskiej) z tym wpisem.

Co do genezy, to o babuszce już wiecie, ale że wyjazd do Poznania wymyśliłem sobie dopiero o 18:00, więc był czas na górki z rana. Towarzysz ...

... no bo kto inny? (●__●)

Trasa tym razem pod kolegę, gdyż ja rzygam Kozią, ale skoro Żukasz tam nigdy nie był, to można było się skoczyć
<( ̄︶ ̄)>
To zawsze on nam idzie na rękę, więc tym razem, zamiana heh.

7:11 do pociągu, powrót (na farcie) do BB grubo przed 12:00, w domu obiadek ... i mam dwadzieścia minut (pojechałem jednak o 15:00) do Poznania. Cóż, raczej bym wolał spać z Majką w łóżku, ale co zrobić? Poznań też ponoć ładny o tej porze roku ;).



Trasa:


Fotki:
Najładniejsza, czyli ... od Łukasza z Brynowa xD

A tu już na trasie ...
... był i słonecznik...

... a poza tym ... to nudy: P


I już na szlaku:




Schron ....

... i szczyt ᕙ(⇀‸↼‶)ᕗ






I w dół:





Miasto ...


... i Ci pa :-P


Kategoria Góry

DPD 1/2021

  • DST 29.91km
  • Czas 01:33
  • VAVG 19.30km/h
  • Sprzęt Szkodnik
  • Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 26 stycznia 2021 | dodano: 26.01.2021



Debiutanckie w nowym roku kręcenie do roboty posiada niestety mega smutną genezę. Wczoraj bowiem o godzinie 13:00 w wieku 88 lat, zmarła w Pobiedziskach często i gęsto opisywana na tym blogu moja babuszka Tola :(. Życia ... i śmierci się niestety nie oszuka ;/.

Wczoraj więc całe popołudnie i wieczór "wisiałem" na telefonie, a o godzinie 21:30 usnąłem. Przebudziłem się chwilę przed pierwszą w nocy, na chwilę jeszcze zasnąłem i o 04:30 już było "pospane". Ogarnąłem więc mieszkanie [i powitałkę oczywiście (też jakoś bez humoru wczoraj)], spakowałem plecak i mogłem o 06:05 ruszyć w kierunku Szopienic - choć trochę oczyszczyć umysł.  

Termicznie było całkiem spoko - take tam 0*C, wiatru praktycznie nie było, i ino nawierzchnie pod Schwalbe denerwowały. Pod blokiem (pozdro Diobeł) prawie gleba, następnie ślizgawka, mokre asfalty (z błotem pośniegowym) na Ligocie i Brynowie, biała D3S, mokro, ślisko, Upadowy, i do samej roboty mokro. Do zapomnienia => czyli coś takiego:




Po pracy normalnie bym wracał przez Giszowiec, ale tym razem bałem się, że cały się ubrudzę syfem z okolic krawężnika więc padło na Zawodzie i ... się zaczęło - tu jeszcze pruszyło ...

... tu już padało ...

... a tu sypało xD.

Oczywiście nie muszę pisać jaki był kierunek wiatru ¯(°_o)/¯. Widoków nie opiszę, bo jechałem ze wzrokiem skierowanym na kierownicę pfff.

Na koniec jeszcze przejechałem się nową śmieszką przy CP "Brynów" ...


... gdzie ... no graty za rozwiązanie skrzyżowania: całkiem fajne miejsce coby tramwaj musiał poczekać (na czerwonym świetle) na przejazd autobusów ( ˘ ³˘)♥.

Reszta to Jankego, Kolejowa, Stalowa, Kościuszki DK-81 (chodnikiem), nawodnienie, i ul. Gdańską do bazy. 

Styczeń to jednak nie jest dobry miesiąc na rower. Tak samo jak ... na jednodniowy przyjazd do Poznania na początku (chyba?) przyszłego tygodnia. Z przyczyn oczywistych dziś bez śmiecha.


Kategoria Rower

Wieprzkowo

  • DST 42.55km
  • Kalorie 5000kcal
  • Aktywność Wędrówka
Sobota, 16 stycznia 2021 | dodano: 19.01.2021



Wyjazd się nawet nie skończył, a ja już mogę zacząć opisywać. Mamy godzinę 01:13, a ja se kwitnę w Żywcu, przy takim oto (termicznym) czymś ...

... oki, jednak nie popiszę, bo przestaje czuć palce u rąk xD.

====================
Dobra, mamy już niedzielę wieczór, siedzę sobie w cieplutkim domku i na całe szczęście nic mi nie ma ;]. Przynajmniej jak na razie heh :).

Co do samej genezy, to już w poprzednią sobotę zagadał do mnie Zientas o wyjazd w góry .. z noclegiem. A obostrzenia zapytałem? Jest chatka pod Baranią Górą co można spać za darmo - odpowiedział kolega. O taka:

Dziękuję, toster już kupiłem. Ale jest i kominek i można napalić i będzie ciepło i przytulnie - namawiał kolega dalej:

Wiertarkę również już posiadam!! I nawet jest miejsce do spania pod dachem!!:

Dziękuję ponownie, kombinerek też nie potrzebuje!! :P. Zientarski jednak nie przestawał namawiać i niechętnie dałem się namówić, że pojadę ino kawałek ich odprowadzić i wrócę do Kato na około 17:30.

=============
W czwartek odwiedziłem jeszcze rodziców, a po wizycie w domu rodzinnym poszedłem do Łukaszów i wyszło że Marzena ma przymiarkę kiecki ślubnej - Łukasz więc również zgłosił chęć wyjazdu. Ja byłem ciągle sceptyczny, ale co mi tam: Magda i tak szła (a jak się okazało jednak nie szła) do pracy w sobotę na rano. Będąc już w domu zadzwoniłem jeszcze do Diobła i on również zgodził się jechać, a w piątek do składu dołączył Janiol. Niby ekipa zacna, ale mi ciągle coś nie pasowało - jakieś przeczucie czy coś?

Skoro już jednak powiedziało się "a", to trzeba było powiedzieć "b". Wstałem ...


... i udałem się na dworzec na Piotro, gdzie czekali już Michał i Łukasz, a po chwili zjawił się Bartek.

Pociąg przyjechał minimalnie spóźniony, Diobeł już nim jechał, a ostatnia osoba (czyli Grzegorz) miała wsiąść w Tychach. Miała, ale nowy znajomy pomylił pociągi i dołączył do nas dopiero w Pszczynie xD. Reszta trasy zleciała w sympatycznej atmosferze i po 1:20h meldujemy się w tytułowym Radziechowym Wieprzu.


Na "dzień dobry" miły akcent, gdyż Pan kierowca jadący pługiem podniósł to coś co odśnieża dzięki czemu, nie uwaliliśmy się już na starcie. Pozdrawiam jeszcze raz i dzięki za odmachanie - jak jakimś cudem to przeczytasz ;)).

I tu się kończą (w moim przypadku) pozytywy. Pierwsze cztery kilometry to spokojny, cztero-kilometrowy spacer przez miasto.




Nawet ładna zima, ale co mi po tym, skoro w Katowicach mamy to samo?

XD.

Na początku szlaku właściwego Diobeł (chodzący na chwilę obecną o wiele więcej niż ja) pokazał nam plecy i tyle go było widziano :D. My natomiast postanowiliśmy wykonać sesję zdjęciową i popróbować specyfików (tego tyskiego już nigdy nie ruszę!!), które to każdy posiadał. Po dłuższej chwili ruszyliśmy szlakiem niebieskim.

Szlak jak szlak - widoków malutko, taki jakiś zwykły był, ale choć przetarty - dzięki ludzie ... i Dioble ;)









Ciągle bez jakiejś większej satysfakcji (z mojej strony) szliśmy ku górze, ale niestety im wyżej, tym robiły się coraz większe "frytki". Z peletonu oderwali się Łukasz i Grześ, a my w trójkę zaczęliśmy się coraz mocniej ślizgać na szlaku. 


Ślizganie to jedno, choroba filipińska Janiola to drugie. Zientas mi poleciał do przodu (bo nocleg) i zostaliśmy w dwójkę xD. Sam miałbym ciężko Michała sprowadzić, więc do pomocy zszedł Łukasz i ponownie tym samym szlakiem (fotek brak) wróciliśmy do miasta. W mieście dogonił nas Marcin i mogliśmy wracać - oczywiście ponownie w dwóch grupach. Łukaszowi się spieszyło bo był umówiony, a Michała czekała (potwierdzam - żyje) rozmowa z żoną :D. Mi się jakoś ogólnie średnio szło - pewno to przez te nieodśnieżone chodniki ;). Oni pojechali po 18:00, my jakąś godzinę po nich, a Zientas i Grzegorz ostatecznie odpuścili nocleg w chatce (dobrze, bo mogłoby się skończyć podobnie tragicznie jak w Sudetach => info o tu), zadzwonili po szwagra Bartka i pojechali do niego.

Tym zdaniem powinienem kończyć opisywanie szlaku ... ale nie. To był dopiero początek jak się okazało (●__●). Jeszcze na PKP zadzwoniłem sobie do Magdy, a że z Łukaszem dokończyliśmy przed miastem to co mieliśmy wzięte na szlak, i zostałem rozpracowany xD. "OPR" słuszny jak najbardziej, ale rozkojarzyłem się na tyle, że w pociągu stwierdziłem że nie mam telefonu :O. Szybka analiza - musiał zostać na dworcu, kolejna analiza: i w Wilkowicach wysiadam! Zaraz coś przecież pojedzie pomyślałem. Taaaa, dobre 50 minut czekania (do poprzedniego do Wieprza zabrakło mi około kwadransa) i przyjechał pociąg ... ino do Żywca ;/. No nic, tu była choć poczekalnia, nieogrzewana, ale zawsze. Tam co? Godzina czekania!! Coraz bardziej zły, ale co zrobić? 21:28 jadę, o 22:15 wracam - luzik. Zjadłem, napiłem się kawki z automatu, i na trzy minuty przed planowanym odjazdem słyszę komunikat ... że pociąg jest opóźniony o conajmniej 40 minut. Nosz do nie napiszę czego. Cztery kilometry iścia i jak się uda że ten pociąg jedzie ze Zwardonia/Rajczy, to ogarnę powrót na chatę. 

Szybki spacerek i melduje się na PKP - telefon grzecznie leżał na ziemi, więc albo nie trafiłem do kieszeni (w nowych galotach), albo ktoś go podniósł i rzucił na ziemie ¯\_(ツ)_/¯. Najważniejsze jednak, że jak się później okazało działał (choć był rozładowany - dzięki Łukasz za powerbanka, oddam w 100% naładowany), ekran nie był pęknięty i mogłem go (po oczywiście wcześniejszym ogrzaniu) podładować. Następnie na szybko sprawdziłem rozkład, no i niestety - ostatni pociąg jechał jednak z Żywca
.·´¯`(>▂<)´¯`·.

Godzina 22:10, zero opcji noclegowych, kolejny zug o ... 04:47, do tego wokoło pola i ponad dwucyfrowy mróz. Ehhh, jedyne na co rozsądnego wpadłem to wrócić się swoimi śladami do Żywca, zjeść jakiegoś kebaba, i poczekać do pociągu który odjeżdżał o godzinie 3:57. Tak zrobiłem, otwartego kebaba oczywiście nie znalazłem, ale wpadłem na stację benzynową po jakieś chrupki, zapalniczkę (moja oczywiście się popsuła - bo jak!!), hot doga i zaopatrzyłem się w bilon do automatu z herbatką w poczekalni na dworcu. Generalnie spoko - jakoś wytrzymam te cztery godziny. Co mogło pójść jednak nie tak? ¯\_(ツ)_/¯. 

No co mogło pójść nie tak?. EHHH, faaajnie. W tym samym czasie Magda mi odchodziła od zmysłów, Łukasz, Marzena i Diobeł usilnie szukali kogoś (w sumie nie wiem po co heh, ale dzięki!!), kto by mógł po mnie ewentualnie pojechać, a najlepsze jest jednak to, że finalnie okazało się, że Zientas spał u teścia ... jakieś 10-15km ode mnie. Kto mógł jednak wiedzieć? XD.

Oki, byłem ubrany "na górsko" (dobrze być zmarzluchem => wysokie buty, dwie pary skarpet, góra i dół termoaktywne, polar itp.) więc termicznie czułem się nie najgorzej, ale ciągłe chodzenie i lekka senność trochę dokuczały, więc przycupnąłem sobie na przystanku autobusowym dając na chwilę odpocząć nogom. Po chwili ... miałem towarzystwo Panów z radiowozu heh xD. Zobaczyli siedzącego na przystanku, to pewno pomyśleli, że odwiozą sobie kolesia na nocleg ze szklanką wody rano w pakiecie xD. No nie, nawet przez chwilę po nawrotce nie pomyślałem o alkoholu, i po chwili rozmowy Panowie stwierdzili że do Katowic nie jadą i pojechali se w siną dal xD.

Później już generalnie chodziłem i co chwilę włączałem telefon, bo trochę gorzej znosił mrozy ode mnie :P. Finalnie więc dystans z sobotnio - niedzielnego "spacerku" ściągłem z opaski:


W niedzielę ino poszedłem po dziewczynę mą na dworzec i wróciłem jak ją odprowadziłem. Dzięki ogólnie za wyrozumiałość i troskę :*

Wracając do już w sumie niedzielnej nocy, to coś z sobą trzeba było robić. Najbardziej rozsądnie było zahaczyć o kolejne dwie stacje benzynowe na gorącą herbatkę. Oczywiście nie nadużywając gościnności ◉‿◉.

(BTW: Żywiec nocą ;])

Herbatka, 20 minut na ogrzanie, spacer na kolejną, powtórka, i mamy godzinę 03:00, gdzie skład mojego pociągu stał już na peronie od północy.

Pokręciłem się więc w okolicach poczekalni i samego pociągu, w nadziei że mnie zobaczą i trochę wcześniej "otworzą" skład.


BTW:

:P

Tak się stało - pociąg "otwarli' już(?) o 03:20!! Z radością poleciałem oczywiście do załogi podziękować za owy gest (•‿•). Jak się okazało, normalnie tego nie robią, ale mnie obserwowali i stwierdzili, że skoro nie jest pijany, to niech nie marznie :]. Chwilę pogadaliśmy i mogłem kupić nowy bilet (xD) i wrócić do kitku /ᐠ。ꞈ。ᐟ\. W sumie to jej mi było najbardziej szkoda, bo dostała racje żywieniowe "do wieczora" :/. Na całe szczęście jak wróciłem to jeszcze miała, więc głodna nie była ^_^.

A tu już zdjęcie z godziny 9:00.


Co mogę napisać prócz tego że był to jeden z najgorszych wyjazdów ostatnich lat? Planowałem wszystko ogarnąć na bilecie dziesięcio-godzinnym, a tu => tam 18zł, nazot 14.45, po telefon 5.95, i do domu 13.60zł. Bym już prawie (cenowo) dojechał do Jeleniej Góry i z powrotem. Szlak do bani, nawet nie wiem ile go było, a w niedzielę (się nie przyznałem :p) ledwo chodziłem :D. Poza tym tak jak pisałem wcześniej, ostatni raz tykam cytrynówki na bazie bimbru. Każdy kto jej spróbował w jakimś stopniu "się pozamiatał" - i tu info dla kobiet: tego naprawdę dużo nie było!! Rakietfiul jakiś czy co¯\(°_o)/¯? Pfff.

A co najlepsze jak teraz myślę (poniedziałek) to to, że przecież koło dworca jest postój taksówek. Z Żywca do telefonu miałem jakieś 4 km, w dwie strony no niech będzie nawet 10 km. Pojechać, zapłacić te nawet 30zł i wrócić. Mądry człowiek ... na całe szczęście nie po szkodzie ;).

Następnym razem jak będę miał przeczucie to nikaj nie jadę!! ... I zostaje przy Żubrze :P

=============
A śmiech dziś z życia wzięty :D.
Pierwszy raz od bardzo długiego czasu, zapobiegawczo wziąłem czapkę na trip - no przydała się ...


... :)))))))

PS: Po pracy ponownie postałem sobie 1:40h w Szopienicach na dworcu, bo mój pociąg był opóźniony o godzinę - ODDAWAĆ UPAŁY!!


Kategoria Góry

Ćwiartka odstresowująco-rozprostowywująca :P

  • DST 25.89km
  • Czas 01:18
  • VAVG 19.92km/h
  • Sprzęt Szkodnik
  • Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 4 stycznia 2021 | dodano: 05.01.2021



Końcówka tamtego i początek tego roku to istny nicnierobieng. Jedynie co, to pojechaliśmy z Magdą (pociąg + tramwaj) na Sylwestra do znajomych do Sosnowca, z którego to ... Gosia z Bartkiem i powitałką (czyli Tofikiem) odwieźli nas na Piotro autem xD. A tak to leniwe dni w domku :P. Aaaa i nawet nie pracując, zarobiłem 2 złote ᕙ(⇀‸↼‶)ᕗ :DDD. Zawsze coś :D.

Wczoraj już natomiast odliczałem godziny do powrotu do pracy, ale jak wracałem wieczorem ze stacji do domu, to zobaczyłem na drzwiach wejściowych do klatki kartkę z informacją: 04.01.2021 - od 10:00 do 17:00 wymiana wodomierzy - "być w dom". Wniosek: zaczynamy rok od telefonu do szefa z prośbą o urlop - fajnie. Cóż jednak zrobić? ¯\_(ツ)_/¯ => Majka ciągle nie potrafi drzwi otwierać xD.

BTW: :P


Wstałem po 8:00, dokończyłem ogarnianie chaty, i praktycznie w jednej chwili (po 12:00) zjawili się fachowcy i fachowiec (ustalić szczegóły remontu) od łazienki. Choć tyle! Zrobią szybko pomyślałem i mykam na rower, coby dzień urlopu nie był do końca "zmarnowany". Taaaa, o ile z wodomierzem w łazience nie mogło być kłopotu, to ten w kuchni był poezją xD. Otóż: był za lodówką, którą trzeba było odsunąć, od której kabel "szedł" za zlewozmywakiem, do gniazdka, które było przyciśnięte kuchenką, do której dostać się można było tylko ... odsuwając zmywarkę. Czyli ogólny ... => powstrzymam się od brzydkiego słowa heh.

I tak sobie głośno myśląc: zaczynam kochać moją spółdzielnie. Rok temu za trochę jakieś 70zł wymienili mi działające podzielniki na kaloryferach, na nowe działające podzielniki na kaloryferach. W tym już nawet nie pamiętam za co zapłaciłem coś 80zł - pewno też działało. Teraz za zmianę działających wodomierzy, na nowe działające wodomierze, chcą ponad 200zł. Kurde, muszę kota chować, bo przecież też działa, ale co z tego? XD.

Wracając do meritum, jak to wszystko ogarnąłem i poustawiałem ... to było już ciemno.

Jechać do jednego sklepu jednak musiałem więc wyciągłem Szkodnika ;].
Sklep, Manhattan (trochę jak Seattle :D), Podlesie, nazot Piotrowice, kąsek Brynowa (z Marzeną "na słuchawkach"), Ligota i na chatę bo ... zmarzłam heh.
Finalnie wyszło coś takiego:

Dwa razy na Jankego ino prawie zginąłem => raz przez blachosmroda, a raz przez kierowce autobusu 297 - klasyk ಠ_ಠ.

A tak to - nowa ulica z DDR-ką w okolicach ul. Spółdzielczości ...

... fajnie że z normalnym wjazdem na nią.

Łącznik ulic Tunelowej i Wspólnej

Klasycznie jak na to miejsce XD

A tu (łącznik ul. Hetmańskiej i Kłodnickiej) pochwała - pierwszy raz mogłem przetestować na rowerze nową pochylnie:

Jak dla mnie bomba, tak samo jak oznakowanie nowej DDR-ki na Piotrowickiej :DDD


Tyle :P. Nie składałem jeszcze życzeń więc ... wszystkiego najdłuższego? :)))


XDDDDDD


Kategoria Rower

DPD 55/2020 + podsumowanie 2020

  • DST 30.15km
  • Czas 01:28
  • VAVG 20.56km/h
  • Sprzęt Szkodnik
  • Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 29 grudnia 2020 | dodano: 30.12.2020



Na start, chciałbym klasycznie podziękować meteorologom => "MOŻLIWE opady tylko w nocy, między godzinami 2:00 a 6:00 usłyszałem". Wstaje o 5:30, patrzę przez okno - suchutko, OKI, spakowałem plecak, 6:10 wychodzę i ... zaczyna kropić. Dobra, czapka zamiast opaski i można jechać ;]. Taaa można (xD), całą drogę (przez D3S i Zawodzie) lało. Coś w takim klimacie:


Do biura wszedłem mokry jak szczur, więc "na start" wypiłem coś na wzmocnienie - tak na wszelki wypadek heh :P.


W pracy kolejny wkurw (xD), bo gdzie tylko próbowałem przytulić moje mokre ciuchy to ... wyłączali mi kaloryfer. Pogadamy w lato, jak im te klimy popsuje przy +30*C :P => i tak się nimi nie dzielą, więc co mnie to :P.

Na całe szczęście, przez osiem godzin w biurze wszystko nawet fajnie wyschło i mogłem wracać tym razem przez Giszowiec, coby się dobrudzić, i pojechać z czystym (czy ubrudzonym? ¯\_(ツ)_/¯) sumieniem na myjnię.

Choć już było sucho i w sumie w miarę przyjemnie ◉‿◉

Graty dla inżynierów za podjazd dla wózków dziecięcych przy DK-86 <( ̄︶ ̄)>.

O tych nic nie napiszę
A tu już czyścioch ...

... I Kolejarz "z łysym" :P

Prostsza część za mną xD

========================
Podsumowanie grudnia se daruje :P




========================
W kwestii podsumowania 2020r, to zacząłem jeździć "ala Trollking" już ... pierwszego stycznia :D. Chęci na codzienne kręcenie skończyły mi się jednak ... drugiego dnia tego roku :DDD.

DPD zacząłem 10.01 <= taką jazdą, a skończyłem dzisiaj. Finalnie zatrzymując się na liczbie 55,5, czyli o pięć i pół raza więcej, aniżeli co roku planuje ;]. Miody ᕙ(⇀‸↼‶)ᕗ.

A tak to pierwsza pięćdziesiątka miała miejsce dzień po walentynkach, wycieczką z Łukaszem na Chudów, później coś się jeździło, nastąpiły psie (smutne i szczęśliwe) sprawy, kocie ruje i sterylizację ...

(u Majkosa oczywiście wsio oki :P)

...i uderzyła w nas pandemia. Między jednym dojazdem rowerem (3x 5dni - sępienie na miesięcznym :P) do pracy a drugim, udało mi się jeszcze pojechać z Filipem na Palowice i wykonać ... Tour de Piotrowice :D

Na tym wyjeździe pyknął mi pierwszy 1000km w tym roku ;]. Później dalej kręciłem - więcej do Szopienic i nazot, bo i lasy zamknięte i ogólna panika heh. Były też dwie pany (moja na Kłodnickiej i Gochy - o tu, więcej my chyba z SiS nie jeździli), czyli tak samo jak z Diobłem z którym to ino o tu przejechałem kawałek xD. Przed tą wycieczką jednak też się coś (prócz "miliona" DPD) działo => znaleźliśmy m.in. z Łukaszem cmentarz na Wesołej, wykonaliśmy dziewicze testy nowego roweru od Marzeny ...

... byłem w Tychach (xD), a pod koniec kwietnia odezwał się kolega Phanton, który to "pomęczył" trochę wycieczkami po-pracowymi. Takimi jak np to lub o ten wyjazd, gdzie pękła mi pierwsza rowerowa setka ...

... a zaraz po niej (ponownie w Tychach), na liczniku pojawiły się cyferki: dwa i trzy zera ;].

Nastał czerwiec, jakieś kolejne DPD, i poznałem Jarka i jego słynny kijek :D

 Szkoda że ino raz jechaliśmy razem - zdecydowanie do nadrobienia w 2021r. :). A skoro już jesteśmy przy czerwcu to nie mogło się obyć bez klasyka na Bieruń (częściowo z Marzeną i Łukaszem, którzy to chwile później ratowali kitku) a później popsułem manetkę i ponownie nie wiadomo z czego strzeliły trzy tysiące ...

... heh :D.

Dalej był już lipiec zaczęty od Pszczyny, pokarmiłem biednego kotka na KlemensieOświęcim z Łukaszem, Imielin oraz samotne kręcenie się po Mikołowach, Bujakowach i Zabrzach.

W sierpniu pierw sympatycznie (+31*C) topiłem się w biurze, popatrzyłem se na Tour de Polonge ...

... a parę dni później mogliśmy testować nowy rower Łukasza ;]. Po tej wycieczce zaczęły się komplikację z fachowcem od łazienki, ale też pojechałem na grilla do Dąbrowy Górniczej, po którym to, reszta jest wam raczej znana :). Chwilę później podczas wycieczki z Filipem po Leśnej Rajzie pykło 4k km - więc już było blisko :).

Ostatni tysiąc zaczął się od podjazdu (i wpychania) Szkodnika na ...

... górę Żar, a później nastąpił urlop i objeżdżanie okolic Augustowa gdzie ... no drwali nie pozdrawiamy :P. Końcówka to jakieś orzeszkiRybnik z kontuzją, hałda Ziemowit ...

... dobijając do 5000km podczas wycieczki na Racibórz :)

Niby nie lubię pisać tych podsumowań (czasochłonne to), ale choć można fajnie powspominać ^_^. Trochę się dziwiłem skąd te cyferki powstały, a teraz ... no ino trochę mniej się dziwie heh. Nie było nocnego, nie było Krakowa, Częstochowy, Wisły, Bielska (pozdro Łukasz), była za to cała masa ognisk - co szanuję heh.

Kończąc trochę statystyk: kleszcze ino trzy (ole!!), wyjazdów ponad stukilometrowych - 10, wpisów (góry + rower) - 146 (23+123), średnia z roweru - 20,99km/h ;] 

Suma KaeMów:


Mapka Południowa:

Inne są na końcu tego wpisu => http://lapec.bikestats.pl/1898247,DPD-462020-Kato....


I moja topka:
1. MIŁOŚĆ - temperatura idealna, w brzuszku pizza z PIZZY HUT, ideał => http://lapec.bikestats.pl/1882490,W-koncu-znalazle...



2. Najlepsze w tym roku zaspanie do pracy :)))) => http://lapec.bikestats.pl/1855569,zaSpiochowa-Setk...



3. Leśnie z Filipem => http://lapec.bikestats.pl/1885788,LR-Bibiela-GS-4k...



4. Pszczyna ... z powózką na końcu :D => http://lapec.bikestats.pl/1867466,Pszczyna-na-szyb...



5. Siewierz - ot, tak => http://lapec.bikestats.pl/1859639,Siewierz.html




Jeszcze chodzone na dzień 30.12.2020


Cele na przyszły rok? Hmmm 50x DPD, 5000km rowerem i 3000km z buta - czego się spodziewaliście? :P <( ̄︶ ̄)>.

=========
3mta się ciepło!!


:PPPPPPP


Kategoria Rower

Psia Łąka (828m)... bez orientacji (xD) + górskie podsumowanie 2020

  • DST 12.48km
  • Kalorie 2283kcal
  • Aktywność Wędrówka
Niedziela, 27 grudnia 2020 | dodano: 28.12.2020



Trochę mnie tu nie było, ale jak to zwykle bywa przy końcu roku, rozważam sens pisania tego czegoś heh xD. Poza tym wylądowałem na "pracy zdalnej" na 3 dni, zmokłem w terenie na DK-81, no i święta były trochę inne niż dotychczas ...

... bo trzeba było po rodzicach "pojeździć" :P. 

I to właśnie między wizytą u moich rodziców, a wizyta u Magdy, odezwał się Łukasz z chęcią obgadania opcji pojechania z dziewczynami w góry. Sugestia? (patrząc po prognozach pogody) jak najbardziej słuszna, ale sprawa miała jednak drugie dno ...

... jedno nazwisko choć proste do zaszyfrowania :DD.

Dziękujemy za zaproszenie i sorki za taką skromność na stole - przygotowani nie byliśmy/ok!! nie byłem ;) :P.

Spotkaliśmy się w drugi dzień świąt, coś się wypiło, a następnego dnia rano [po tym, jak ktoś prawie dostał zawału od mojego (no prawie :D) niezawodnego budzika :P], mogliśmy chwilę po godzinie 8:30, wyruszyć w drogę w kierunku Kóz Małych. Nie obyło się oczywiście bez Morfeusza, ale i tym razem ... bez sklepu z płazem w logo (・o・). Dziwne rzeczy się dziać zaczynają (brak otwartych sklepów heh), co oczywiście nie oznaczało, że nie mieliśmy z Łukaszem po jakimś Izobronku skitranym :D. Gorzej że bez słonecznika (no kolega jedno ziarenko w kieszeni znalazł :D) byliśmy xD.

Co do samego wyboru trasy, to też nie kombinowaliśmy zbytnio => moją drugą połówkę jeszcze czeka wizyta w Decathlonie, po jakieś w miarę normalne górskie buty i ciuchy więc postanowiliśmy iść ino(?) na (C)Hrobaczą Łąkę. Ot tak, bo dojazd szybki (ok 1h), szlak w miarę płaski (taaa), i ogólnie bez pośpiechu mogliśmy sobie na spokojnie poszukać zimy ◉‿◉.

Na pewno szkoda trochę Rysianki, bo widok z kamerki prezentował się o tak: ...

... ale co zrobić - zniechęcać nie zamierzyłem ;).

===============
Zaparkowaliśmy pod kościołem i ruszamy ku górze. Od samego początku, dało się wyczuć że nie będziemy jedynymi ssakami na tym szlaku bo co chwilę szedł ktoś z psem heh. Dobrze, bo przecież czemu nie?

Bez pośpiechu dotarliśmy pierw do przełęczy u Panienki, a następnie zostało nam ino pół godziny "iścia" na szczyt. Na nim jakaś szybka sesja fotograficzna i nazot ... do Panienki xD. Były jeszcze plany schroniskowe, ale podawali tylko na wynos - bez sensu więc xD.

Żeby nie było jednak aż tak nudno, to postanowiliśmy zejść ze szlaku do źródła maryjnego. Żenada (xD), ale choć z Łukaszem mogliśmy zobaczyć punkt orientacyjny dla zawodników biegających w jakich zawodach. I wcale nie jestem okropny!! Już piszę - tam był znak SZ. Nie dziękujcie, wszyscy których mijałem i co szukali :DD.

Druga część wycieczki to raczej część płaska i można było na spokojnie pogadać i rozkoszować się tą porą roku, która to powinna se zostać w górach :P. Piwko - Gaiki (808m n.p.m.) - i w dół => na całe szczęście obyło się bez ofiar w ludziach i pośladkach :D. Po zejściu do miasta, szybka droga przez nie i do auta => kobiety do przodu (i jedna do kierowania :D), faceci (wypatrujący sklepu) do tyłu :P. Reszta to klasyk :D. Podziękował i za towarzystwo i za gratisowy przejazd :* heheh :D.

Trasa:

Filmik :P


Fotki:
Początek - tam idziemy ;]


:PPPP

Rura (xD) w górę

W końcu trochę zimowo ;]

Przełęcz u Panienki ᕙ(⇀‸↼‶)ᕗ (739m n.p.m.) + (patrz flaga) warunki wietrzne ;]

Widoczek - średnio mi ta fotka wyszła ;/

I pierwsze (lecz nieostatnie, bo dzielnie szła) wspólne szczytowanie z eM :D


Na powrocie (dublowaliśmy odcinek) - opisywane źródełko maryjne ...

... no bez szału :D

Idziemy dalej - zimowo :)



Ciiiii :DDD

Tak, Magdę czeka Decathlon wkrótce :D

Ostatnia fotka "z góry"

I schodzimy => ciekawe toto :P


Ogólnie w klimacie ;]


Śliskość ...

... i dwa światy :)


Bobry (╯ರ ~ ರ)╯︵ ┻━┻ pfff!!

I to by było na tyle - zakochańce (◍•ᴗ•◍)❤ w mieście ;]
Chwile przed tą fotką miałem (na całe szczęście kontrolowany) poślizg na lodzie - nie wnikajcie dlaczego :P



Dyć :PPP


======================
Co do podsumowania rocznego, to najważniejszy cel udało się osiągnąć => Marzena z Gochą wlazły na Rysy ^_^. A co do innych celów, to niestety po raz kolejny nie udało się ogarnąć Karkonoszy => w przyszłym roku myślę że to będzie mój główny cel ;].

A tak to wszystko zaczęło się już czwartego stycznia samotnym wyjazdem na Orłową, skończyło wczoraj powyższym wpisem - w sumie 22 wycieczki na łączną długość prawie 400 km :). Zimowy się udał, Tatry trzy razy wpadły, były też wycieczki trochę do zapomnienia czyli: Czantoria z Poznaniem, Wisła z Zientasem, Kozia z Diobłem, Staw Smreczyński z Janiolem, czy drugi szlak na w/w zimowym - o ten :P.

Rysianki (mój ulubiony schron) były dwie, z czego ta niedawno była taka se, a ta z początku roku to już miód zima ;]

Nie można też zapomnieć o tym, że Marshall był debiutancko w górach => http://lapec.bikestats.pl/1875590,Debiutanckie-gor... :).

Poza tym to "wpadły" klasyki takie jak: SzyndzielniaBabia (ze zmierzłym Łukaszem :P) Góra, Malinowska Skałaprzełęcz Salmopolska i .... dzień po otwarciu lasów, przez miłościwie nam rządzących Magurka :D

Mapka (bez Słowacji):


Najładniejsze zdjęcie to bankowo to ze wschodu słońca na Słowacji ;]


Topka Beskidzka:
1. Bezapelacyjnie wygrywa wycieczka na Gorc i Ćwilin - wszystko mi pasowało tam :) => http://lapec.bikestats.pl/1856908,Gorc-1228m-npm-C...



2. Zaskoczenie jak nic, bo na drugim miejscu znalazła się ... nudna i często odwiedzana Barania Góra. Byłem tam milion razy, ale wtedy po prostu miałem paskudny humor, byłem zalatany, zmęczony, a i zimy w mieście nie było => http://lapec.bikestats.pl/1825280,Z-Czarnej-na-Bar...



3. Też lekkie zdziwienie bo na trzecim miejscu znalazła się Kiczera koło góry Żar.Czemu? Ot tak :P => http://lapec.bikestats.pl/1845226,Dla-spokoju-Jano...




Topka wyższo-górska ;]
1. Grześ ;]. Jednak ta wycieczka mi się najbardziej podobała, bo był to początek zimowego, więc i człowiek zrelaksowany, i zadowolony, a i ludzi na szlaku malutko :) => http://lapec.bikestats.pl/1822115,13-SZT-Grzes-Luc...



2. No Rysy - i tu nie ma co dodawać :P => http://lapec.bikestats.pl/1877423,Rysy-2501m-npm-n...



3. Kościelec - trochę za dużo ludzi było, ale też godnie :P => http://lapec.bikestats.pl/1893504,Koscielec-2155m-...




Tyle - szkoda że ani razu się nie udało pod namiot w tym roku pojechać. Na całe szczęście i Magda nie wyklucza takiego noclegu, a i Diobeł już na lato powinien dojść do siebie - nadrobimy, prawda Marzena? :P.

Oki, bo zanudzam - jak byśmy się nie czytali to wszystkiego dobrego w nowym roku :) Oby był lepszy niż ten, choć czy ja wiem ...


==============================
BTW: :PPP



Kategoria Góry