Lapec prowadzi tutaj blog rowerowy

Rowerowo-górski blog cyniczno-ironiczny ;]

Wpisy archiwalne w kategorii

Góry

Dystans całkowity:4528.27 km (w terenie 234.97 km; 5.19%)
Czas w ruchu:09:04
Średnia prędkość:19.78 km/h
Maksymalna prędkość:58.50 km/h
Suma kalorii:467613 kcal
Liczba aktywności:231
Średnio na aktywność:19.60 km i 2h 16m
Więcej statystyk

Krawców Wierch 1065m.n.p.m + namiotowo ^⁠_⁠^

  • DST 30.89km
  • Kalorie 2962kcal
  • Aktywność Wędrówka
Sobota, 31 sierpnia 2024 | dodano: 02.09.2024



No i fajnie 〜⁠(⁠꒪⁠꒳⁠꒪⁠)⁠〜
Planowanie wyjazdu pod namiot zaczęło się w sumie już w marcu. Szwagier (no wtedy jeszcze nie) dostał od nas bowiem w prezencie urodzinowym nowy śpiwór i samopompującą się karimatę. Miało być biwakowane!! Z wiadomych względów nie było ತ⁠_⁠ʖ⁠ತ. Było? Minęło 〜⁠(⁠꒪⁠꒳⁠꒪⁠)⁠〜 

Nocleg na dziko od razu odrzuciłem, ale nawet jakbym tego nie zrobił ... to zrobiła by to moja żona :D. Magda lubi się wyspać a nie nasłuchiwać co hasa koło namiotu heh ;). No to zostało ino pytanie gdzie jechać. Pogrzebałem trochę po mapach i odkryłem że w okolicach Soblówki jest nowy szlak żółty, a nim można dojść na ten odcinek, którego to nie mam podeptanego :P 


Brzmiało jak plan na takie oto coś ...
 
... z noclegiem o tu: 

No nie wyszło zgodnie z planem ale o tym później :P 

Poranek, Magda delikatnie przegrywa z budzikiem, ja ogarniam, Piotrek w gotowości. Nie śpieszyło się nam w ogóle bo opcje i tak mieliśmy dwie. Jedna to ten nowy szlak na około 16,5km, a druga (też w sumie jeszcze nie przedreptana) na około dziesięć ʘ⁠‿⁠ʘ. 

Nogi na pedały ... 

... jazda do Sosnowca i przez postój w sklepie z płazem w logo (klasycznie w Węgierskiej Górce) meldujemy się w Soblówce ᕙ⁠ ⁠(⁠°⁠ ⁠~⁠ ⁠°⁠ ⁠~⁠). Nie powiem, naprawa klimy w Kropce naprawdę się przydała heh ;) 

Dobra, nieważne. Chwilę przed godziną 14:00 meldujemy się na parkingu przy kościele i mogliśmy ruszać na ten krótszy wariant ʘ⁠‿⁠ʘ 





Z takim obciążeniem na plecach nie było sensu się zajechać pierwszego dnia.

No to stromo w górę przy mega palniku xD










Kąsek miasteczka z kapitalnym placem zabaw :D 




No i znowu do góry => gonić Piotrka ;] 



Albo nie gonić :D 

Oki, ja też miałem dość (patrz bezrękawnik) tego podejścia heh :D. Łukasz polecam na rower :DDDD 

Idziemy jednak dalej => drogą krzyżową heh






Krótszy wariat miał też plus taki, że była duża szansa zdążyć na mecz Zagłębia Lubin z GieKSą. No nie zdążyliśmy, ale można było choć posłuchać pierwszych piętnastu minut transmisji ;) 

I pooglądać jak coś się działo ciekawego ;)))) 


Na miejscu ←⁠(⁠*⁠꒪⁠ヮ⁠꒪⁠*⁠)  

W przerwie ino opłacić nocleg (nawet tanio bo 25zł za osobę) i na drugą połowę ... przegranego meczu (⁠┛⁠◉⁠Д⁠◉⁠)⁠┛⁠彡⁠┻⁠━⁠┻ 

Zapamiętam też dobroć pani która wysyła mnie do banku żebym se wymienił 20 zł. O takie: 

Szwagier się kapnął dopiero po fakcie, jak rozwiał rulonik z tą dwudziestką ಠಿ⁠_⁠ಠ 
(BTW: dziś już ją wymieniłem przy załatwianiu innej sprawy)

Obóz tym razem rozbijali Piotrek z Magdą, a ja się wkurzałem na wiatr ... który to ciągle wieszał mi transmisję ಠ⁠ω⁠ಠ. Do tego temperatura spadła myślę gdzieś o jakieś odczuwalne 15°C (⁠┛⁠ಸ⁠_⁠ಸ⁠)⁠┛⁠彡⁠┻⁠━⁠┻ 



Po meczu jeszcze z piwkiem w ręku poszedłem sobie (bez obciążenia) na szczyt Krawców Wierchu (nie istnieje) i punkt widokowy - daremny :P

To ino końcówka zachodu ʘ⁠‿⁠ʘ 


Nocka nawet spokojna. Oczywiście dzieci się darły, psy szczekały, ponoć po 1:00 w nocy człowieki rzygały. Normalka, ale było spoko ;). Zresztą ja tam od razu usnąłem hehehe :D 

========================= 
Poranek ...

... widok na bacówkę (xD) chwilę po szóstej rano ... 

... a to już po finalnej pobudce w okolicach godziny dziewiątej ⊙⁠.⁠☉ 


Geneza powitałki heh. Sonia (wyczytane z medalika) była ewidentnie zainteresowana naszą konserwą heh. Trochę dostała, puszkę wylizała, a wieczko ukradła xDDDDDDDD. Do tego uparte to było jak osioł :P


Im później tym mocniej zaczynało smażyć to ... 

... pakowanie, kawusia i podziękowali <⁠(⁠ ̄⁠︶⁠ ̄⁠)⁠>. Cała trójka w pełni usatysfakcjonowana noclegiem ^⁠_⁠^ 


Pierw do lasu i mijając pierdyliard turystów do przejścia granicznego ... 

... i tu finalna olewka wcześniej założonego szlaku niebieskiego. Będzie po co wrócić, ale tym razem z większym zapasem wody. Brakło - była niby karczma na granicy ale pewnie płyny za miliony euro czyli phi :PPP 


No to asfaltem (tego śladu też nie miałem :P) ... 

... do chyba trzech nieczynnych w niedzielę sklepów ... 

... XD 

Wpadło kolejne chyba 7km (mogłem spokojnie zacząć pisać BeeS-a), w tym przez dubel z dnia wczorajszego ... 

... i ścieżko-chodnik (w Glince) z którego się uśmiałem :D. Powodzenia w mijaniu się :DDD 


Dopiero niezawodny w niedzielę sklep z płazem w logo w Ujsołach uratował nam podniebienia ಠ⁠◡⁠ಠ 


Jeszcze jedną przyczyną decyzji o zmianie szlaku był stan naszych nóg. Moje coś na zejściu z bacówki chrupały ... 

... Piotrek ma swoje problemy, a Magda sama w las pchać się zapewne nie chciała. A pewnie jako jedyna by dała radę heh. 

No i płynnie przechodzimy do ostatniego etapu. Magdzie nogi wchodziły w "de", jej brat nie chciał szarżować żeby nie pogłębić awarii łydki, to zasugerowałem że mogę sam iść po auto i po nich podjechać ^⁠_⁠^. U mnie się trochę naprawiło kolano a do tego mogłem iść bez obciążenia na plecach ʘ⁠‿⁠ʘ. Minusik? Ponad 5,5km. MINUS?? Zaczęło grzmieć ಠ⁠﹏⁠ಠ. Izo w dłoń ... 

... i rura ←⁠_⁠←

Udało się ino troszeczkę zmoknąć ... 

... i domknąć takie oto coś ʘ⁠‿⁠ʘ 


Zostało ino odebrać rodzeństwo i wrócić przez pierdyliard korków pierw do Sosnowca (na obiadokolację u teściów), a potem już do kitku. Dodam że obrażonego kitku (⁠ ̄⁠(⁠エ⁠)⁠ ̄⁠)⁠ノ 

Wszystkim się (ponoć) podobało i może się jeszcze uda na szybkości w tym roku powtórzyć :). Ino chyba już nie w górach. Chociaż? ... 

=============== 
A dziś już klasycznie ;) 


Chyba że kiedyś ;) 

Pozdro! 


Kategoria Góry

Klasyka górska po kontuzji heh

  • DST 12.38km
  • Kalorie 1187kcal
  • Aktywność Wędrówka
Sobota, 10 sierpnia 2024 | dodano: 10.08.2024




W zasadzie to już coraz mocniej czuć starość ... 

... ale docenia się również fakt, że zaśnięcie w piątek przed 19-tą ma swoje mega plusy - nie trzeba na przykład iść na dicho :D 

Pewnie bym spał dalej ale coś nie dawało mi spokoju /⁠ᐠ⁠。⁠ꞈ⁠。⁠ᐟ⁠\ 

Ehhh, dobrze że choć było już przed siódmą ಠಿ⁠_⁠ಠ. Szybka analiza, żona śpi i niech śpi bo była po rannych zmianach, to rower czy w góry? ¯⁠\⁠(⁠°⁠_⁠o⁠)⁠/⁠¯. Obie opcje kuszące ale jednak na rowerze już troszkę pojeździłem ... 

... to może coś przyjemniejszego heh. Czas mega ograniczony (bo mecz o 13:00) ale Kozia nie brzmiała głupio (⁠.⁠ ⁠❛⁠ ⁠ᴗ⁠ ⁠❛⁠.⁠). Szybkie śniadanie i rura na pociąg do Bielska - Białej odjeżdżający z Piotrowic o godzinę 07:44. Dla jednej osoby się nie opłaca Kropki (już z działającą klimą, uboższy o ponad tysiaka xD) odpalać ;) 

============= 
W pociągu ... no niestety (w porównaniu z autem) miejsc brak ¯⁠\⁠_⁠(⁠ツ⁠)⁠_⁠/⁠¯ ... 

... ale to była ino troszkę ponad godzina jazdy za niecałe trzy dychy w obie strony ;) 

No to testy kolana ୧⁠(⁠^⁠ ⁠〰⁠ ⁠^⁠)⁠୨ 




Nie odpadło? ¯⁠\⁠_⁠(⁠ツ⁠)⁠_⁠/⁠¯ => to do lasu Tureckiego Cygańskiego :P 

Kurde, szedłem tym odcinkiem milion razy (oczywiście w większości na Szyndzielnię) ale dziś "smakował" on ciut inaczej ;) 




Hopsasa i na szczycie: 

O tym (⁠ʘ⁠ᴗ⁠ʘ⁠✿⁠) 


W końcu jakieś miasto (B-B) widziane z góry (⁠✷⁠‿⁠✷⁠) 


〜⁠(⁠꒪⁠꒳⁠꒪⁠)⁠〜 

Byłem dumny, ale też i wolny ಠ⁠,⁠_⁠」⁠ಠ. Podczas przechodzenia przez tereny schroniska Stefanka zauważyłem że mam 45 minut do pociągu. No nie udało się finalnie ....

... ale choć mogłem się pośmiać z wariatów => pozytywna ekipa heh xD 



Finalnie myślę że brakło około 10 minut, a skoro do kolejnego pociągu była godzina to do robala :P 


A potem nawodnienie w cieniu i rura ... 

... na chatę


Poranek w dechę, meczycho do dopy. Wanna zakwitła ... 

... to moczenie odbyło się dopiero wieczorem :P 

Po takim oto czymś: (⁠◍⁠•⁠ᴗ⁠•⁠◍⁠) 


================== 
A co będzie jutro to zobaczy ;). Muszę się naładować - kot zresztą też :D 



Kategoria Góry

Jałowiec => PIN: 1111, hasło: ◖⁠⚆⁠ᴥ⁠⚆⁠◗ MARSHALL

  • DST 19.38km
  • Kalorie 1851kcal
  • Aktywność Wędrówka
Sobota, 6 kwietnia 2024 | dodano: 08.04.2024



Nad genezą się nie na męczę, bo pisałem o niej przy z okazji ostatniego DPD. Miały odpocząć oczy, a ja miałem odpocząć od świata. O! Taka geneza :P

Na dzień dobry ... no nie odpocząłem, bo jeszcze bym pospał ;). Wyjazd i tak późny, ale o siódmej rano trzeba było wstać heh ;) 

Kropka w ruh, o 08:20 po Gochę i psa, o 09:10 po Szwagra, i o 11:30 na szlak 〜⁠(⁠꒪⁠꒳⁠꒪⁠)⁠〜. Na minus dojazdu => Wadowice: ronda, roboty drogowe, korki ತ⁠_⁠ತ. Na plus fakt, za końcówki nie musiałem jechać rowerem :P 

A co jeszcze do rowerów, to imbecilusy kolarskusy oczywiście obecne (⁠⊙⁠_⁠◎⁠). Klaksonu nie użyłem, ale jakby miał wyrzutnie rakiet, to kto wie co by się stało ¯⁠⁠\_⁠(⁠ツ⁠)⁠_⁠/⁠¯ :PPP 


Dobra tam, jakoś się dojechało ... i za darmo zaparkowało heh 

Można ruszać ... a nie, jeszcze nawodnienie :P 

I przez sklep na szlak niebieski (⁠✿⁠^⁠‿⁠^⁠) 






Postój! W imię Lassie i wszystkich psich świętych, spraw żeby znowu konserwa znalazła się w misce :D 



A my dalej góra - dół 〜⁠(⁠꒪⁠꒳⁠꒪⁠)⁠〜 






Piesek ciągle zadowolony ... 

... kotek trochę gorzej :DDD 

A w ogóle to ... 

... :DDD 

Atrakcja - wodospad Roztoki ;] 








No to idziemy dalej ... 

... albo nie ;) ... 

... albo tak :P 

Srogo pod górkę było na końcu xD 

Ale był i szczyt ... 







...i miejsce na (bezalkoholowe) nawodnienie ... 

... i choć marnie, to i były gwiazdy wyjazdu :))) 




To w dół ◉⁠‿⁠◉ 

Czy zmoknęliśmy? Owszem, troszkę =⁠_⁠= ... 



... ale ino troszkę, a końcówka to już idealne warunki (⁠✷⁠‿⁠✷⁠) 

Marshall chyba miał dość, przez to zresztą w aucie był taki spokojny xD 

A co jeszcze do auta, to oczywiście nie mogło obyć się bez atrakcji ಠ⁠ω⁠ಠ. Ja tylko włączyłem silnik, to zapaliła mi się kontrolka. Błąd świateł ತ⁠_⁠ತ. Nie działała prawa lampka służąca do podświetlania tablicy rejestracyjnej. Finalnie oczywiście okazało się, że błąd był na innym reflektorze, no ale nie świeciła ta od tablic. Na pierwszej stacji Pani powiedziała mi że powinna taka żarówka być, ale nie ma xD. Na drugiej już (za całe 2zł xD) była. Ole, ino zamontuj ją teraz jak plastik z obudowy rejestracji zasłaniał osłonę tej żarówki xD. Udało się jednak - świeciła. Błąd co prawda nie zniknął, ale można było jechać ᕙ⁠(⁠⇀⁠‸⁠↼⁠‶⁠)⁠ᕗ. Pierw odwiozłem Gochę i zaspanego psa, później Piotrka, a na końcu zameldowaliśmy się w Piotrowicach z Magdą tuż przed godziną 23:00 (⁠⊙⁠_⁠◎⁠) 

Jeszcze trasa ogólna ... 

... i można wyciągać wnioski ^⁠_⁠^. Mi się bardzo te rejony podobają (a byłem tam pierwszy raz) i z całą pewnością jeszcze nie raz tam wrócę. Fajnie że dużo osób tam nie chodzi, można odpocząć, są nawet miejsca pod namiot, no ale ... szczerze? Nie spodziewałem się takich stromizm heh ;). Było minęło. Historia => bateryjki podładowane ;) 

================ 
Niedziela miała być leniwa, ale Morfeusz coś nie działał, to poszedłem sobie na spacer :P. O taki => rozprostowywujący 〜⁠(⁠꒪⁠꒳⁠꒪⁠)⁠〜 

Wpadło kolejne 13km, i dopiero na ostatniej stacji benzynowej dostałem brakującą żarówkę pfff. Co wydreptałem jednak to moje :P 








Oczywiście ona nie była błędem, bo padło mi prawe światło postojowe. Oczywiście na półtorej tygodnia przed przeglądem. No bo jak? ¯⁠\⁠_⁠(⁠ツ⁠)⁠_⁠/⁠¯. Się ogarnię -⁠ᄒ⁠ᴥ⁠ᄒ⁠-. A wpis opóźniony bo wczoraj zajętość, a dziś praca + zębolog. Zębatki w korbie są drogie, ale to w paszczy jeszcze droższe xD

============== 
Ogólnie to coś w tym jest :P 



Kategoria Góry

Kiczora (761m) + Jastrzębica (758m n.p.m.)

  • DST 13.25km
  • Kalorie 1270kcal
  • Aktywność Wędrówka
Poniedziałek, 26 lutego 2024 | dodano: 26.02.2024



W czwartek załatwianie spraw istotnych, w piątek padało, ale na weekend los zgotował nam fantastyczną (jak na luty oczywiście) pogodę (⁠.⁠ ⁠❛⁠ ⁠ᴗ⁠ ⁠❛⁠.⁠) 

W sobotę nie było mowy o wyspaniu się (przyjechali panowie od mebli podłączyć LED-y), to zapukałem do Siostry z zapytaniem czy nie ma ochoty na poranny spacer. Ani Gocha, ani tym bardziej powiatłka nie miałem nic przeciwko (⁠✷⁠‿⁠✷⁠) :D 


No to takie oto coś przespacerowaliśmy - fajnie (⁠◍⁠•⁠ᴗ⁠•⁠◍⁠)⁠❤ 


Później wizyta w OBI i w Biedronce i leżing. Też trzeba heh ;). W dodatku w wersji praktycznie bezalkoholowej - została bowiem podjęta decyzja że jutro z rana ruszamy w górki ʘ⁠‿⁠ʘ. "Cześfym" trzeba być było ;) 

============= 
Niedzielny poranek mega spokojny, bo i czas wstania dobry (chwilę przed godziną 8:00), ponadto byliśmy spakowani i przygotowani z prowiantem ... no i nie było opcji żeby transport nam uciekł :D 

Siedemdziesiąt minut jazdy (z jednym postojem) i meldujemy się w miejscowości Świnna nieopodal Żywca. Tamże klimatyczny(?) parking ... przy cmentarzu => grunt że pusty i darmowy heh 〜⁠(⁠꒪⁠꒳⁠꒪⁠)⁠〜 

Rozpakowanie, zmiana obuwia i po chwili asfaltu meldujemy się w lesie. I do góry ᕙ⁠(⁠⇀⁠‸⁠↼⁠‶⁠)⁠ᕗ. Całkiem fajnie nabieraliśmy wysokości, pojawiły się widoczki, termicznie też spoko, i tak doszliśmy do ... dylematu. Nasz szlak żółty odbijał sobie spokojnie w prawo, ale była jeszcze opcja zejścia z niego i zobaczenia jakiegoś krzyża z widokiem. Nie powiem, ślisko i stromo do góry, ale się opłaciło ʘ⁠‿⁠ʘ. Był chyba najlepszy punkt wycieczki ◉⁠‿⁠◉. Po tościku i w dół. I to był chyba najgorszy odcinek wycieczki xD. Koleżanka z pracy która wychowała się w Ślemieniu (10km za Świnną) mówi, że to jest już tam plaga. A co? Quady i motokrosy ತ⁠_⁠ʖ⁠ತ. Trzeba było omijać szlak (pieszy!!!), albo i przed nim (nimi) uciekać. Może by nie zabili, ale na pewno by ochlapali błotem (⁠ꏿ⁠﹏⁠ꏿ⁠;⁠) 

Debili nie sieją, a my dalej ślizgaliśmy się do przodu. Drugi tytułowy szczyt osiągnięty i w dół. Był plan na 16km, ale ponownie dzięki uprzejmości w Stravy znalazłem skrót, a zarazem ucieczkę z tego gówna błota ತ⁠_⁠ತ. Później już ino asfaltowo do auta.

Co jak co, to odpocząłem (⁠.⁠ ⁠❛⁠ ⁠ᴗ⁠ ⁠❛⁠.⁠). Magda chyba też, choć dziś wstać nie mogła ;) => nadrobimy zaległości kondycyjne, bo wiosna idzie (⁠☞⁠^⁠o⁠^⁠)⁠ ⁠☞ (⁠✿⁠^⁠‿⁠^⁠) 


A jeszcze przed tym miłym dniem ... "Fotkuf" milion :P 
Na miejscu => Kropka przy cmentarzu, ale choć zostawiliśmy ją z sympatycznym widoczkiem ;] 

Odcinek leśny nudnawy ... 

... to ino fotka ekipy wyjazdowej ^_^ 


No tak :DDDDDDDDDD 

Pierwsze widoczki :) 


Nabieramy wysokości ... 


... i kolejny cmentarz :D 

Im bliżej Boga tym lepiej? xD 

A tu mamy nasz (niespodziewany) najwyższy punkt wycieczki ... 


... jakie to polskie? XD 

Widoczki za to genialne - tu na przykład na drzewo ... 


... i na mnie :P 



Na zejściu, na nerwy :DDD


Tia ... 


... nie krępujcie się ತ⁠_⁠ತ 

Ehhhhh 

Szczyt Jastrzębicy za to godny ... 


... i ten widoczek mhmmm ^⁠_⁠^ 


To w dół => rowerowym ... 

... raczej nie polecam xD 




No to ucieczka do ... 

... (BTW: a tam byliśmy) ... 

... Przyłękowa ʘ⁠‿⁠ʘ 


Nawodnienie ... 

... kitku ... 

... i wiosna (⁠.⁠ ⁠❛⁠ ⁠ᴗ⁠ ⁠❛⁠.⁠)



I do auta i do domku przez Żywiec: 

Trochę dłużej wracaliśmy przez stłuczki, ale i tak bez tragedii. Na drodze również bez tragedii ;). Także fajnie ;))) 

Jeszcze szlak ... 

... i do następnego ᕙ⁠(⁠⇀⁠‸⁠↼⁠‶⁠)⁠ᕗ 

=============== 
Oooooo, tak ʘ⁠‿⁠ʘ 



Kategoria Góry

Skała 946m n.p.m. + podsumowanie górskio - butne 2023

  • DST 18.16km
  • Kalorie 1741kcal
  • Aktywność Wędrówka
Sobota, 10 lutego 2024 | dodano: 11.02.2024


Ponad dwa i pół miesiąca bez gór ತ⁠_⁠ತ. No może ten szlak (trzeciego dnia na Islandii) na ciepłą rzekę można do takowych zaliczyć, ale był króciutki. Nie liczy się :P 

Po deszczowym czwartku i piątku w końcu zrobiło się jakieś okienko pogodowe. Magda po nocce, to widziałem, że nie mogę przeszkadzać i trzeba będzie się ruszyć z domu ʘ⁠‿⁠ʘ. Zresztą i tak mnie "nosi" ostatnio ... to było mi to na rękę ;). O rowerze nawet nie pomyślałem, bo tak jak na wstępnie napisałem ... tęskniłem za górkami 〜⁠(⁠꒪⁠꒳⁠꒪⁠)⁠〜 

Tęsknota to jedno, możliwości to drugie :P. Musiałem pomyśleć nad szelakiem, który nie będzie za krótki, ale też nie będzie wymagający bo się zasiedziałem zdecydowanie. Mapy Łukasza nie działają, ale nie pamiętam żebym cokolwiek robił z Cięciny ¯⁠\⁠_⁠(⁠ツ⁠)⁠_⁠/⁠¯ :P. A że za dużo możliwości to tam nie ma - to padło na szlak zielony. Kombinowany oczywiście, ale o tym za chwilkę ^⁠_⁠^. 

Pobudka, ogarnięcie kota, szybkie przywitanie z narzeczoną, wymiana ko(to)szulek znaczy wymiana osób śpiących w łóżku z kotem i rura na pociąg o 07:42. Tamże analiza: 

Całego zielonego i tak nie planowałem, ale i tak było ciasno czasowo. Do planowanych powrotnych pociągów miałem albo 4.5h, albo 6.5h => szlak idealnie wyśrodkowany xD 

Półtorej godziny jazdy zugiem i melduję się w w/w miejscowości Cięcina: 

No i co? 

Dokładnie :D. Ale choć było cieplutko bo jakieś niecałe dziesięć stopni powyżej zera 〜⁠(⁠꒪⁠꒳⁠꒪⁠)⁠〜 




Ogólnie do Cięcina jest bardzo sympatycznym miasteczkiem ◉⁠‿⁠◉. Fajnie się szło, czy tam tuptało, wierzyłem w siebie ... 

... ale w końcu trzeba było zacząć nabierać wysokości: 




Abramów (tu w sumie mnie nie miało być) ... 

... i kitki => tym razem raczej nie głodne :P. Zabrana saszeta została na zaś :P 


Z góry założyłem, że powyżej tysiąca metrów nad poziomem morza nie wchodzę (bo pewnie była by ślizgawka) ale aż takiej "kąpieli błotnej" to się nie spodziewałem xD 


Udało się choć nie wywalić, przegapić skręt (taki tam dodatkowy kilometr czy dwa iścia) i wpaść ... w pierw ślizgawkę ... 

... a potem w trochę zimy ;) 


Cel jednak zdobyty :P 





Na tym ostatnim to się chyba komuś coś przestawiło :P. Mógł choć ten ktoś dołożyć "jedynkę" na początek, to by wyszła data założenia pewnego kochanego klubu sportowego ;) 

Dobra, widoczki ^⁠_⁠^ 




No to w dół i dedykacja do kolegi Trollinga, co uważa, że to BIKEstats i się tu wrzuca ino rzeczy rowerowe. O proszę - rower :PPP 


A ja w dół ... 

... niestety w kolejną padake ಠ⁠ ⁠೧⁠ ⁠ಠ 




Ostatni widoczek ... 

... szybkie mycie butów w Cięcince ... 

... i nazot w punkcie startowym <⁠(⁠ ̄⁠︶⁠ ̄⁠)⁠> 

Lubię te stare zegary na dworcach ^⁠_⁠^ 

Ogólnie mega mi się podobało i super odpocząłem (⁠.⁠ ⁠❛⁠ ⁠ᴗ⁠ ⁠❛⁠.⁠). Przypomniało mi się też, że kiedyś to tylko samemu chodziłem po górach i było zawsze fajnie. Zobaczymy co ten rok mi przyniesie ^⁠_⁠^ 

Na koniec pierwszej części wpisu mogę ino pokazać mapkę ogólną ... 

... i poinformować że na dworcu byłem z dwudziesto minutowym zapasem czasowym. Wykorzystałam ten fakt na nawodnienie :P 

Powrót ino trochę kombinowany bo musiałem wysiąść w Goczałkowicach koło stadionu Łukasza Piszczka ತ⁠_⁠ತ. Sprawdziłem że Wisła mi jedzie za kwadrans, a toaleta była zajęta przez Grażynę i jej bombelka ತ⁠_⁠ತ 

Cóż, rozmowa: 

- nie wyjdziesz stąd dopóki nie zrobisz kupy 
- aaaaaaa eeeee .⁠·⁠´⁠¯⁠`⁠(⁠>⁠▂⁠<⁠)⁠´⁠¯⁠`⁠·⁠. 
- nie wyjdziesz!!! 
- .⁠·⁠´⁠¯⁠`⁠(⁠>⁠▂⁠<⁠)⁠´⁠¯⁠`⁠·⁠. 

Średnio xD. Lepiej było ogarnąć siku na świeżym powietrzu niż wchodzić w dyskusję z panią ;) 

Reszta to już historia, zresztą tak samo jak podsumowanie ubiegłego roku ;). W końcu po czterech miesiącach doczekało się publikacji ᕙ⁠(⁠ ⁠ ⁠•⁠ ⁠‿⁠ ⁠•⁠ ⁠ ⁠)⁠ᕗ. I jeszcze raz podkreśle => Diobeł nie, nie przegapiłeś ;) 

======================== 
Ruszyliśmy ponownie dość wcześnie, bo już szóstego stycznia Kropkowaliśmy do miejscowości Kozy i zrobiliśmy z Łukaszem i moimi znajomymi z uczelni Hrobaczą Łąkę :). Śniegu na tej wycieczce było ekhem ... 

... tyle :D 

Na całe szczęście już po dwóch tygodniach biały puszek spadł, i można było działać ;]. Odwiedzone zostały Czechy, a coroczny klasyk w męskim gronie odbył się w tym (a dokładnie to już w tamtym) roku na Słowacji. W sumie pięć szlaków z których pewnie coś wyląduje w topce, to nie będę się tu rozpisywał :P 

Na ostatnim z nich wraz z Magdą odwiedziliśmy (jak się później okazało) ostatni raz chatkę na hali Radziechowskiej. O tą: 

Rozebrali, bo ponoć niezły śmietnik się tam zrobił ;/ 

Później była Terhova (też będzie w top) i meldujemy się w cieplejszych klimatach :) 
Ponownie odwiedzamy Czechy ... 



... a później prócz Taterków przestój aż do późno letnich grzybków ;] 


Jesiennie odwiedzone ino Muńcuł ... 



... i Stożek ... 






A zimowo => Klimczok




Tatry? Tym razem średnio => trzy ... szlaki ... emeryckie rozłożone na dwa wyjazdy i jeden nocleg. Co akurat sobie cenię bo po taniości heh :D. Plusik oczywiście za towarzystwo (⁠◍⁠•⁠ᴗ⁠•⁠◍⁠)⁠❤ 











W przyszłym roku (teraz już nie wiem czy "na bank") wrócimy ^⁠_⁠^ 


================== 
Ogniska ruszyliśmy z Diobłem na dzień przed majówką ... 



... w międzyczasie jeszcze odpaliliśmy cosik z Magdą na osiedlu ... 

... i po raz pierwszy wylądowaliśmy na jurze :) A później jeszcze dwukrotnie => tu i zakończyliśmy o tu :))) 


Mapka malutka, ale co tam => jest końcówka listopada, transferu wuchta ... to wkleję :P


A tak prezentuje się górska mapka ogólna :)

Nie do powtórzenia w tym roku ¯⁠\⁠_⁠(⁠ツ⁠)⁠_⁠/⁠¯ 

=================================== 
TOOOOOOOOOPKA:
5. Szyndzielnia - Klimczok - Brenna => jednak to ląduje też w topie!! Niby na ostatnim miejscu, ale oprócz tego że Diobeł się połamał, a Marzena musiała zejść z kanapy i po nas przyjechać ... to szlak był w dechę xD. Na końcu ino trochę nawywijaliśmy xD => http://lapec.bikestats.pl/2198739,B-B-B-B-PPP.htm...










4. Namiot koło Ujsoł
=> był jeszcze jeden namiot na Wiśle Kamiennej ...





... ale to był ten namiot w lepszej postaci (⁠.⁠ ⁠❛⁠ ⁠ᴗ⁠ ⁠❛⁠.⁠). Szkoda ino Piotrka że nie zjadł porządnego śniadania, ale ogólnie był zadowolony, więc na plus heh. My zresztą też ... choć szlaki się nam rozjechały xD. Po noclegu były nawet cycki do oglądania :D. Te damskie Pani zasłoniła, ale facet to facet ... 

... więc Magdzie pokazał wszystko co miał na górze :D. Nie wiem czy doceniła(?), ale raczej średnio :DDD => http://lapec.bikestats.pl/2211846,Rycerzowa-1226m-...








3. Janosikowe Diery => w sumie to w podsumowaniu powinien być też ten drugi dzień ...

... ale on choć zrobiony na farcie przed deszczem, i tak był ino zapełnieniem dnia środkowego. Po prostu jakbym Magdę wziął na diery drugiego dnia, to później by nie miała motywacji :P
Chyba pięć osób na szlaku spotkaliśmy, fajny techniczny szlak, obyło się bez kontuzji, a i nawet najwcześniejsze chyba w historii krokusy trafiliśmy (⁠◍⁠•⁠ᴗ⁠•⁠◍⁠)⁠❤ => http://lapec.bikestats.pl/2174269,Janosikove-chyb...









Pierwszy szlak tego wyjazdu makabryczny i do zapomnienia :DDDD 


2. Kaluzny => kolejny raz dość średnio pisać to w topce, bo zaczęło się od symbolicznego pożegnania ... Golfa Marzeny (⁠ب⁠_⁠ب⁠). Kurde, samochód tak podobny do moich, że nawet się nie musiałem się przestawiać żeby go prowadzić => a to wielka zaleta ಠ⁠◡⁠ಠ. Czas jednak mija, na szlak zawiozła nas Leonowa młodzież. A później to już piękne zimowe klimaty. 
=> http://lapec.bikestats.pl/2155524,Kaluzny-choc-nie...













1. Zadna Ostra => najfajniejszy szlak zimowego i ogólnie całego roku!! Wyspany, nakawowany, po śniadanku i piwku, do tego przepiękny zachód, zejście z Łukaszem też bardzo śmieszne i sympatyczne - ogólne wszystko zagrało :). Konkurencji nie miał zresztą dużej, bo nocny jeszcze był względny, ten z dnia trzeciego to szkoda gadać, o ostatniego dnia to ino zameczek został zbutowany :D. Mamy zwycięzcę!!!!! => http://lapec.bikestats.pl/2157976,Zimowa-24-Blatni...













Obiadek też niczego sobie (⁠◍⁠•⁠ᴗ⁠•⁠◍⁠)⁠❤ 

============ 
Oki, dużo czytania dziś mieliście, to na koniec ino przesłanie ode mnie, nie na jutro ... tylko na cały obecny rok ;) 



Być może to było ostatnie takowe podsumowanie roczne. Długo się to piszę, człowiek się starzeje, a i plany na ten rok słabiutkie. Starość? ¯⁠\⁠_⁠(⁠ツ⁠)⁠_⁠/⁠¯


Kategoria Góry

Klimczok (1117m n.p.m.) ze Szczyrku do Szczyrku

  • DST 15.34km
  • Kalorie 1470kcal
  • Aktywność Wędrówka
Sobota, 25 listopada 2023 | dodano: 27.11.2023



Masakra jest to miesiąc ತ⁠_⁠ʖ⁠ತ 

xDDDDDDDD 

Lipcoopad spowodował że w tym miesiącu na BS-ie napisałem relacje z 32km xD. Znaczy może nie napisałem, ale opublikowałem heh. Szkoda mi transferu na fotki i po prostu napisałem już lwią część podsumowań. Po świętach zdecydowanie sobie pogratuluje heh :D 

Kilometrów oczywiście też zrobiłem więcej niż 32, ale każde okienko pogodowe wykorzystywaliśmy z kolegą na wykończenie terenu służbowego. Nie będziemy przecież w grudniu z łopatą chodzić i okopywać chodniki xD. Mamy to już jednak (raczej - oby nic nie doszło!!!) na ten rok z głowy => OLEEE ᕙ⁠(⁠⇀⁠‸⁠↼⁠‶⁠)⁠ᕗ 

Leżenie i nicnierobing po pracy jest oczywiście spoko, ale na wadze nie wiem kiedy przybyło 0.6kg xD. To pewnie przez tego kebaba i rogale świętomarcińskie co chrzestna z Poznania przywiozła jak była u nas na weekend. No bo co innego? ¯⁠⁠\_⁠(⁠ツ⁠)⁠_⁠/⁠¯ :DDD. Chyba że to te ciastka ze Szkocji co nam Marzena z Łukaszem przywieźli? Oooo, to mogło być to ←⁠(⁠*⁠꒪⁠ヮ⁠꒪⁠*⁠). Łukasz zepsuł, to niech Łukasz naprawia mi wagę :D

========== 
Pierwsze ustalenia w środę (po terenie służbowym), później piątkowe konsultacje, a w sobotę realizacja heh. Obojgu nam brakowało odcinka szlaku niebieskiego z i do Szczyrku na Klimczok ←⁠(⁠*⁠꒪⁠ヮ⁠꒪⁠*⁠) 

To moje: 

To jego: 

Jak nic trzeba było nadrobić 〜⁠(⁠꒪⁠꒳⁠꒪⁠)⁠〜 

No to nadrobione (⁠✿⁠^⁠‿⁠^⁠) 



=================== 
Skoro już wiemy że nadrobione, to trzeba to pokrótce opisać ^⁠_⁠^. Ustawka w oczywistej obawie Łukasza o akumulator Kropki (bo to ona jechała) na Brynowie chwilę po godzinie 08:15. Gryyyy spóźniłem się chwilę ┗⁠(⁠•⁠ˇ⁠_⁠ˇ⁠•⁠)⁠―⁠→ było to spowodowane faktem, że zapomniałem ... że samochód to nie rower i trzeba go odśnieżyć i szyby oskrobać xD. Później już spokojna trochę ponad godzinna jazda do tytułowego Szczyrku. Tamże udało się zaparkować na miejskim darmowym parkingu i rura na szlak ◉⁠‿⁠◉ 

BTW: jakby co, to zlikwidowali tam pierdyliard miejsc parkingowych więc jakby ktoś jechał (na narty na przykład) to raczej szukajcie parkingu gdzie indziej, albo płaćcie :P 

========== 
Dziś to Łukasz zdecydował o kierunku iścia, bo przypomniało mu się że kalorie ze złocistego napoju wcale nie są aż takie złe :D. Trzeba było więc odwiedzić sklep z płazem w logo ... 

... (+ przy okazji bankomat) i zacząć ... dość strome podejście: 



Średnio mi się podobało bo jednak były i płyty, i śliski asfalt ... no ale przynajmniej dość płynnie nabieraliśmy wysokości :) 

Sympatyczne przerywniki również się trafiały :))) 


Najważniejsze jednak że udało się i zgubić wycieczkę szkolną i wdepnąć w prawdziwą zimę. W listopadzie to rarytas <⁠(⁠ ̄⁠︶⁠ ̄⁠)⁠> 




Jeszcze trochę widoczków ... 




I już schronisko ^_^ 

A nie, nazot ... 

... bo pozy nie było :PPPP 


W schronisku (1034m n.p.m.) miał być popas w postaci tostów przygotowanych wczoraj w domu ... 

... ale tosty stwierdziły że jest za zimno na dworze i ... zostały w domu xDDDD

No nic => głodny nie byłem, do tego zawartość brzucha trzeba spalać, więc ino pół litra gorącej herbatki z termosu i rura na najwyższy punkt wycieczki ᕙ⁠(⁠⇀⁠‸⁠↼⁠‶⁠)⁠ᕗ 

I już :PPPP 



Na szczycie Klimczoka tafił się jeszcze jeden "kolega" (pewnie z Podlasia :DDD) ... 


... który mógł się czuć jak gwiazda odpowiadając na pytania turystów heh ;) 

Na szczycie chyba nawet pięciu minut nie byliśmy i zaczęliśmy schodzenie szlakiem żółtym w kierunku schroniska na Błatniej. Drzewa robiły robotę ^_^ 








Skoro już przewinąłeś/przewinęłaś to my przeszliśmy kolejne około pół kilometra i ... klimat się zmienił o 180°C. Dopadła nas pierw śnieżyca z ostrym śniegiem po ryjkach ... 

... a potem (w miejscu zmiany szlaku z żółtego na niebieski) doszła mgła 


Mrocznie (lubię 。⁠◕⁠‿⁠◕⁠。) było aż do okolic Karkoszonki ;]


Im bliżej przełęczy tym spokojniej i zostało ino przejść obok chaty Wuja Toma ...

... i do auta. Proste? Idealny asfalt w dół do auta?

No nie :D. Jeszcze jednego odcinka niebieskiego nam brakowało ... to oczywiście go nadrobiliśmy heh ;)





Na koniec jeszcze lekki dubel z rana, stromo w dół (co najważniejsze bez kontuzji) i do auta ʘ⁠‿⁠ʘ 

Droga powrotna z jednym ino (takie tam ostre hamowanie xD) małym stresem i kończymy tą wycieczkę (⁠.⁠ ⁠❛⁠ ⁠ᴗ⁠ ⁠❛⁠.⁠). Oboje zadowoleni więc chyba to najważniejsze. Paliwo (na dwóch) około 60zł - pociąg (na dwóch) 66.50 + busiki (z prawie godzinnym czekaniem) 4x 5zł = 20zł ====> 86.50zł. Nie no ... trzeba być eko xDDDDDDDD 

Miało być odczuwalne -10°C ... 

... a było optymalne ʘ⁠‿⁠ʘ. Pewnie to przez wiatr ... którego to praktycznie nie było 〜⁠(⁠꒪⁠꒳⁠꒪⁠)⁠〜. Podziękowanie dla niego, jak i dla Łukasza za towarzystwo ←⁠(⁠*⁠꒪⁠ヮ⁠꒪⁠*⁠) 

=======================
Oby!!! ;) 



Kategoria Góry

Złota yyy ... czeska jesień na Stożku (978m n.p.m.)

  • DST 13.95km
  • Kalorie 1338kcal
  • Aktywność Wędrówka
Środa, 1 listopada 2023 | dodano: 02.11.2023




A raczej Dobry Den heh ;) 

Ostatnie dni były zdecydowanie nie rowerowe. Padało albo rano, albo popołudniu ... 

... dzień krótszy, a jak już było fajnie ... to w dalszym ciągu walczymy z kolegą z terenem służbowym ತ⁠_⁠ತ. Coraz bliżej końca ale na całe szczęście już wszystkie drogi krajowe ogarnięte ;]. Średnio je lubię (⁠⊙⁠_⁠◎⁠) heh 

Takie spokojne służbowe Piotrowice jednak lubię (⁠ʘ⁠ᴗ⁠ʘ⁠✿⁠) :))) 




BTW: 

xDDDDDDDD 

Poza tym, to spotkałem się jeszcze w sobotę z powitałką i Gochą, a w niedziele wybraliśmy się z Magdą na hałdę "Kostuchna". Górki się pięknie odkryły ... 

... i nawet trochę kozaków do suszenia się udało znaleźć ;]


Butnie miesiąc październik wyglądał (+ 1x Jura i 1x górki) o tak :)) 



================ 
Co do samej genezy wyjazdu to Łukasz wpadł na nią wczoraj. W sumie to oboje wpadli do mnie (Magda w robocie) z Marzeną, w celu przekazania kluczy do kota, bo mają planowany wyjazd i będzie trzeba pojeździć do Krajki ;] 

BTW: my jesteśmy normalni i sobie ufamy :P

Swoja drogą mógł mu j*bnąć xDDDD 

Wracając do wpisu, to lubię miasto w którym mieszkam 。⁠◕⁠‿⁠◕⁠。. Łukasz namówił na wyjazd po godzinie 20:00, rano chwilę po 07:00 już jechaliśmy, a wróciliśmy na obiad po 14:00 :D. Jeszcze z zakupami z czeskiej Billi heh :D. Dwie i pół godziny w obie strony (⁠◍⁠•⁠ᴗ⁠•⁠◍⁠)⁠❤. Żyć, mieszkać, zwiedzać, nie umierać :DDD 

Skład wycieczki => ja i Łukasz :D. Marzena była minimalnie zainteresowana (:D), ale jak Magda napisała że chce odespać i zrobić porządek w kwiatkach na parapetach ... to stwierdziła że książka i spanie jest lepsze aniżeli górki :P 

Godzina dwadzieścia jazdy (tym razem Leon się przejechał ◉⁠‿⁠◉) i meldujemy się u naszych południowych sąsiadów. Czemu tam? Klasycznie ... bo nie mieliśmy tam obaj śladu ¯⁠\⁠_⁠(⁠ツ⁠)⁠_⁠/⁠¯. Tak na marginesie, to coraz ciężej się szuka takich szlaków heh :P

Została jeszcze ino do wyjaśnienia kwestia gdzie zaparkujemy, i ile będziemy musieli iść miastem? Lepiej się chyba nie dało znaleźć parkingu, bo zatrzymaliśmy się w okolicach pętli autobusowej na rozwidleniu naszych szlaków start-meta xD. Iść, zwiedzać, nie umierać :DDD 

To piwo w dłoń i do lasu <⁠(⁠ ̄⁠︶⁠ ̄⁠)⁠>. Wejście mega proste, bo po początkowej ścieżce szliśmy praktycznie cały czas szeroką pożarówką 〜⁠(⁠꒪⁠꒳⁠꒪⁠)⁠〜. Szło pogadać o rzeczach mało istotnych - doceniam ;). Przed (a raczej pod xD) szczytem jest jeszcze oczywiście schronisko z którego gościnności to skorzystaliśmy ʘ⁠‿⁠ʘ. Dokładnie to z ławeczek koło niego, ale do środka też szło spokojnie wejść, bo ino trzy osoby się kręciły koło niego. To też szanuje heh. Łukasz zjadł bułeczkę, łyk herbaty z termosu, i jakieś trzy minuty na szczyt xD. Po nim już ino(?) zejście. Pierw strome, a później już na spokojności ze słonecznikiem w ręku do auta. Chciałem jeszcze zahaczyć o czeski Čupel (758m n.p.m.) i to też się mi (nam) udało <⁠(⁠ ̄⁠︶⁠ ̄⁠)⁠>. Ogólnie to wszystko się udało, nawet się udało nie obudzić dziewczyn (no Magda mnie szturchnęła rano jak na budzik nie reagowałem) ... bo wstały praktycznie o tej samej porze czyli => czyli chwilkę przed dwunastą. Wszyscy zadowoleni :D 

My jeszcze po chwili jazdy do sklepu, a potem nawet nie wiem kiedy byłem już na domostwie ^⁠_⁠^. I jak tu nie lubić Katowic? ¯⁠\⁠_⁠(⁠ツ⁠)⁠_⁠/⁠¯ 

Dziś pierw fotki :) 
Widoczność podobna niż ta nasza na hałdzie, to wiedzieliśmy już z auta że będzie godnie :)) 

Wystarczyło ino dojechać o tu ... 

... i ruszyć (niebieskim szlakiem) ... w kierunku ojczyzny heh ;) 

Pierw las => na szukanie grzybów nie było czasu :) 

Na widoczki takowy oczywiście był :P 

Po dywanie z liści do góry ;] 


Ze mnąjeszcze nie ma aż tak źle ;))

Im wyżej tym widoczki miały być lepsze ...

... ale coś się popsuło :PPP 

A potem naprawiło ;))) 

W schronisku mega pustki :)). To piwko ^_^ 

Pan wziął ze mnie przykład i od razu się zaczął uśmiechać - zrozumiałe :D 

A no, zaś się popsuło :P 

Po chwili meldujemy się na najwyższym punkcie wycieczki ... 





... i stromo w dół ;]. Dziś już górskie buty zabrałem, to obyło się bez prania spodni jak ostatnio ;) 


Na prosto "nasz" dzisiejszy Stożek, a my znowu po jesiennym dywanie :)
 


Dziś to chyba nawet pięciu nie było => tak było poniżej :D 


Jeszcze jakieś widoczki na Czechy ;] 



I końcówka :) 





Tu się Marzena z Magdą obudziły :D

Na koniec jeszcze ślad ...

... fotka z auta z powrotu ... 


... i oczywiście podziękowania dla Łukasza za kierowanie ... 

... i towarzystwo ←⁠(⁠*⁠꒪⁠ヮ⁠꒪⁠*⁠) 

==================== 
Jak już butnie podsumowałem, to mogę i rowerowo. Znaczy tu w sumie nie ma za bardzo co podsumowywać ¯⁠\⁠_⁠(⁠ツ⁠)⁠_⁠/⁠¯ hahaha :D. Rybnik + 3x DPD na zwrotny łączny dystans 163km xD. Szalony ja xDDD
 


================= 

Na weekend to jeszcze nie wiem, ale wiem, że jutro ani roweru ani planowanego terenu służbowego. Leje i wieje. Faaaaajnie ಠ⁠﹏⁠ಠ 


Kategoria Góry

Muńcuł (1165m n.p.m.) i Kotarz (1107m n.p.m.)

  • DST 23.29km
  • Kalorie 2233kcal
  • Aktywność Wędrówka
Niedziela, 1 października 2023 | dodano: 04.10.2023


Wpis dość grubo opóźniony, ale zdrowie nie wybiera i po czwartkowym lub piątkowym DPD przyplątało się przeziębienie ತ⁠_⁠ತ. Chyba że zdążyła mnie koleżanka z działu zarazić => mniejsza o to ;/ 

Już w sobotę czułem się średnio, to żeby było miło ... w niedzielę dowaliłem jeszcze pewnie trochę tym szlakiem xD. Poniedziałek w sumie wyjęty z kalendarza (grzanie się m. in. powitałką po pracy), a we wtorek w trybie zombie maszerowałem sobie po terenie służbowym xDDD. Obyło się jednak bez L4 (jedna koleżanka z niego wróciła, druga poszła xD) co moje konto bankowe (brak chorobowego) bardzo cieszy :P 

============ 
Plan na wyjazd ułożył się jakoś w tygodniu, a potwierdził się na sobotnim spotkaniu u nas na Piotrowicach (⁠・ั⁠ω⁠・ั⁠). Łukasz z Małżenką (:D) wrócili do siebie do domku, Piotrek u nas spał, i można było uderzyć w Morfeusza coby rano zameldować się na dworcu i czekać na pociąg z Łukaszem na pokładzie (⁠◍⁠•⁠ᴗ⁠•⁠◍⁠). Dziewczyny jakoś nie chciały jechać - nie mam pojęcia czemu? ¯\⁠⁠_⁠(⁠ツ⁠)⁠_⁠/⁠¯ :DDD 

A na poranny pociąg zdążyłem w sumie tylko dzięki Piotrkowi, bo pewnie bym na niego zaspał, jakby mnie nie obudził (⁠.⁠ ⁠❛⁠ ⁠ᴗ⁠ ⁠❛⁠.⁠). Trochę snu nadrobiłem jednak w pociągu - dziwne u mnie c'nie? :PPP 

Wyjazd o 07:37, przyjazd na miejsce (jak widać) o 09:21 <⁠(⁠ ̄⁠︶⁠ ̄⁠)⁠> 

Wysiadka w Rajczy Centrum (też jak widać xD) i ogarniamy szlak, którego to jeszcze Łukasz nie miał na swojej górskiej mapce 〜⁠(⁠꒪⁠꒳⁠꒪⁠)⁠〜. Ja miałem, ale mi było obojętne gdzie idziemy, a zresztą lubię tamte okolice 。⁠◕⁠‿⁠◕⁠。. Zaraz, zaraz ¯⁠\⁠_⁠(⁠ツ⁠)⁠_⁠/⁠¯. Jaki szlak, jak przecież trzeba było jeszcze zakupy ogarnąć ¯⁠\⁠_⁠(⁠ツ⁠)⁠_⁠/⁠¯. Pierw czynne (wg Googla) Delikatesy Centrum. Zaskoczenie? => no nie były czynne xD. Niezawodna Żabka była jednak ciut obok naszego planowanego zielonego szlaku ᕙ⁠(⁠⇀⁠‸⁠↼⁠‶⁠)⁠ᕗ. Szkopuł w tym, że była dopiero (jakieś 4km od peronu) w Ujsołach. No nic - trzeba było odwiedzić obajtka i zakupić puszkę izotonika na Orlenie :P 

Sykło, a my zamiast iść wśród aut, to szliśmy nowo wybudowaną ścieżką rowerową. Rowerzystów nie było :PPP 

W sklepie z płazem w logo zakupy, po ciepłym psie do żołądka (no ktoś musiał kupić dwa, bo duże ┗⁠(⁠•⁠ˇ⁠_⁠ˇ⁠•⁠)⁠―⁠→ się skończyły) i na szlak właściwy!! Tamże ... no wilgotno było, to Szwagier szukał sobie grzybów (znalazł!!), a ja starałem się nie zabić xD. Co mnie pokusiło żeby iść w butach w których chodzę służbowo w teren to nie wiem ತ⁠_⁠ತ. Tam przecież bieżnik w podeszwie się starł ... gdzieś w okolicach lipca xD. O tym jednak później ;) 

Sympatycznie i dość fajnie nabieraliśmy wysokości, ale nogi zaczęły się buntować ಠ⁠ಗ⁠ಠ. Próbowałem nawet uciekać kompanom, ale roczników nie oszukasz ;). Piotrek początek 1991, Łukasz koniec 1990, a ja? No przemilczę ten fakt heh ;) 

Tuż przed pierwszym szczytem musiałem odpocząć po raz pierwszy :P. Na szczycie po raz drugi, a potem już odpoczywałem za każdym razem, za którym robiłem Zbigniewa Bródkę na bocie :D. No szlak (tym razem niebieski) się zdecydowanie popsuł po sobotnich opadach xD. Pralka to lubi heh ;) Grzyby co znalazł Piotrek i włożył mi do plecaka ... tego nie lubiły. Chyba że miały być na naleśniki!!!  To wtedy by się nadawały <⁠(⁠ ̄⁠︶⁠ ̄⁠)⁠> :DDDDD 

Zamiast więc schodzić wyżej wymienionym szlakiem, zeszliśmy korytem jednego z dopływów potoku Danielka. No też fajnie xDDD. A na końcu Bródka pod górkę, jak stwierdziłem że może mój znajomy baca będzie w domu. No nie było xDDDDDDDD. To na asfalt, na którym już oddychałem resztką podeszwy ¯⁠\⁠(⁠°⁠_⁠o⁠)⁠/⁠¯. A tu jeszcze pod górę ... żeby w sumie zaoszczędzisz trochę marszu na pociąg. Raz się prawie nawet obraziłem i chciałem wracać na ten durny asfalt, a potem szukać Mareckiego do miasta, ale kompanii dość kategorycznie mi tego odmówili. Szkoła Marzeny (że jak idziemy, to idziemy razem) chyba działa? :D 

Ponownie weszliśmy tam jakieś 100m do góry, dotarliśmy do miejsca gdzie z Magdą i Piotrkiem niedawno nocowaliśmy pod namiotem, i w sumie się ucieszyłem że tam byliśmy, bo tym odcinkiem jeszcze (chyba) Piotrek nie szedł 〜⁠(⁠꒪⁠꒳⁠꒪⁠)⁠〜. A ja zaliczyłem ostatni mega kryzys. No łatwo nie było ;))))) 

Dopiero na końcu szlaku się troszkę rozdzieliliśmy, bo na pociąg i tak nie było sensu lecieć na głodnego :P Ja do Żaby na psa (nie łączymy z polityką i jedną z partii), a reszta na kebaba. Ponoć dobry, hot dog zresztą też ^⁠_⁠^. Na dworcu zostało już nam tylko poczekać na pociąg i wypić to, co miało być dla bacy ^⁠_⁠^ 

Powrotu nie pamiętam za bardzo ... bo spałem :P. W końcu!! Szpilberg ponoć wysiadł w Tychach, a mnie Piotrek obudził tuż przed Piotrowicami. Luksus :D 

Wszyscy bezpiecznie w domu (⁠◍⁠•⁠ᴗ⁠•⁠◍⁠). A skąd wiem że wszyscy? Bo Łukasz ogarnął nasz filmik z naszego rowerowego. Klasyczne polecam poświęcić dziesięć minut ¯⁠\⁠_⁠(⁠ツ⁠)⁠_⁠/⁠¯ 


A tu nasza trasa z dziś:
 


I fotki ;] 
Początek pochmurny ... 

... ale przynajmniej nie trzeba było iść chodnikiem ;)) 


Już na szlaku właściwym :) 


Mokro i ślisko ^_^ 

A później ... pierwsze widoczki ... 

... i poza ;] 


Coś ze szlaku :)
 







Widoczki obecne, to i odpoczynek :P 



Szczytowanie ^_^ 




No to w dół na szlak niebieski 


Error :P ... 

... i kolejny error, bo kolegi nie zastałem ;/ 

Dłuższy odcinek asfaltem ... 

... (się ostatni rowerowy przypomniał :P) ... 

... i do góry o_O :P 


A tu się przypomniał tegoroczny wyjazd pod namiot :))) 


Jeszcze kąsek szlaku ... 

... i widać Rajcze ^_^ 


We wtorek jeszcze po terenie z Kropką na myjnię, później do rodziców, a na końcu ... z buta do domu xD. Kropce trzeba smarowidło i filtry (+ jeszcze tam jakaś pierdoła za 170zł wpadła) wymienić to pokręcone ... i trzeba czekać na telefon kiedy (ponoć jutro => czyli w czwartek) mogę auto odebrać z serwisu. W sumie to i tak nie mam siły na rower xDDDDDDDD. Aaaaa, w piątek teren służbowy - dobrze że szybko te DPD ogarnąłem ... bo ciężki październik z rowerem się szykuje (⁠⊙⁠_⁠◎⁠) 

===============
Ale w sumie to już daremna pogoda na rower jest :P 



Kategoria Góry

Prawie (1765m n.p.m.) Giewont :D

  • DST 13.12km
  • Kalorie 1258kcal
  • Aktywność Wędrówka
Sobota, 9 września 2023 | dodano: 10.09.2023


Powitałka jeszcze ze Piotrowic (OMG co ja pacze) ... 

... ale tym razem wpis nie będzie lokalny ^⁠_⁠^ 

Co do genezy, to jak to zawsze powtarzam przynajmniej raz w roku w Tatrach trzeba być (⁠*⁠´⁠ω⁠`⁠*⁠). Mi się zachciało jesiennych Czerwonych Wierchów, a Marzenie zalegał tytułowy Giewont na którym to jeszcze buta nie postawiła. Na czerwone kolorki na grani wyszło że jest jeszcze za wcześnie, no to został śpiący rycerz do zrobienia <⁠(⁠ ̄⁠︶⁠ ̄⁠)⁠>. O Małołączniaku (i reszcie) się pomyśli (o ile śnieg nie spadnie) pod koniec września <⁠(⁠ ̄⁠︶⁠ ̄⁠)⁠> 

=========== 
Na końcu ostatniego wpisu napisałem, że piątek miałem mega zalatany po pracy. Do tego wyjazd miał być jednodniowy, a ja miałem prowadzić ತ⁠_⁠ತ. Musiałem więc w tej gonitwie znaleźć jeszcze czas, żeby się wyspać, i jakoś Kropkować od piątej rano te tam 180km, a po szlaku ... jeszcze wrócić ಠ⁠﹏⁠ಠ 

Wymyśliłem jednak rozwiązanie idealne - po prostu wziąłem urlop na piątek :D. Proste c'nie? :D. Pobudka o 11:00, sprzątanie, sklepy, meczyk w tenisa (6-0 6-2 dla mnie) ... 

...  później pakowanie, przygotowywanie wałówki i do wyra ←⁠(⁠*⁠꒪⁠ヮ⁠꒪⁠*⁠) 

Poranek, budzik na 04:00, 04:05, 04:10, 04:15 i można było w trybie zombie się ogarniać xD. Szybka kawka, jakiś tost do ryjka i rura na Brynów po Marzenę i Łukasza, a później, już A-4 (ta niestety płatna => 26zł, w dooope se te darmowe autostrady wsadźcie) i po niecałych trzech godzinach ...



... z dwoma pitt-stopami meldujemy się na parkingu pod prywatnym domkiem. Trzydzieści złotych Pani wrednej zapłacone (parking miejski cały zajęty), paragonu oczywiście brak, cały "parking" (tam chyba osiem miejsc miała) zajęty, to pewnie olała i poszła rosół gotować i liczyć dudki. Do tego wątku jeszcze wrócimy na końcu ತ⁠_⁠ತ 

My po szybkiej organizacji jazda ku wysokim górom (⁠.⁠ ⁠❛⁠ ⁠ᴗ⁠ ⁠❛⁠.⁠). Nurtowało mnie jednak, czy dam radę z obitym żebrem i niegroźnym siniakiem ... 

... utrzymać kroku pozostałym (⁠‘⁠◉⁠⌓⁠◉⁠’⁠). Pierwsze kroki mnie utwierdziły, że jednak dam radę, to do kasy ◉⁠‿⁠◉. Ekskluzywnej że dodam heh 

Niech się Słowacy uczą że trzeba kasę brać a nie za darmo xD

Pierw lasem ...



... gdzie moja Magda stwierdziła że jest w wysokiej formie i bez problemu łyknie ten szlak :D. Czy jakoś tak :DDDDD 

I postój => kierowca (jeszcze mógł) nie wielbłąd heh ¯⁠\⁠_⁠(⁠ツ⁠)⁠_⁠/⁠¯ 

Zdjęcie nie zawiera lokowania produktu, ino określa nasze położenie :DDD 

Fotki z wejścia 〜⁠(⁠꒪⁠꒳⁠꒪⁠)⁠〜 




(BTW: dobrze mówiłem, że z Siostrą tam byłem :P) 










Klasyki też być musiały ... 



... i ogólne zadowolenie ୧⁠(⁠^⁠ ⁠〰⁠ ⁠^⁠)⁠୨ 


Wdrapaliśmy się na Wyżnią Kondracką Przełęcz i ... 



... no nie => myśmy tam na Giewoncie były (ja x5, Magda x1) to poczekamy :D 

Kolejka jak nic, ale Marzena uparcie chciała wejść na górę, co się jej udało. Brawo!!! 



Sikający (chyba :D) gołoklates gratis :DDD 

Może w komentarzu mnie poprawią, ale godzina w górę i 40 minut w dół od przełęczy xD 

Myśmy za to pogadali i w tłumie ( niewidoczni po prawej) pooglądali widoczki 。⁠◕⁠‿⁠◕⁠。 


Ludzi multum, ale zadzwoniła Marzena że mamy nie czekać i schodzić a oni nas dogonią. No oki => to w dół ←⁠(⁠*⁠꒪⁠ヮ⁠꒪⁠*⁠) 






Z zejścia praktycznie zdjęć nie robiłem, bo było tak ślisko że szło zęby stracić. Mokre kamienie były naprawdę masakra, a do tego ludzie dzbany. Kwintesencją Tatr ... był zator, bo tatuś czekał aż jego synuś wykosi wszystkie pokrzywy kijkiem do nordic walking ಠ⁠_⁠ಠ. Tatry spoko, ludzie nie => normalna heh ;).

A my już na polance (tam byliśmy) ... 

... i skoro Państwo O. jeszcze schodzili to zaliczyliśmy taką oto przełęcz <⁠(⁠ ̄⁠︶⁠ ̄⁠)⁠> 

Na rozwidleniu ponowne połączenie sił i do auta ◉⁠‿⁠◉

Po szlaku wróciliśmy na pseudo parking ... i prawie byśmy na nim zostali! Jak wjeżdżałem rano, to studzienka była na prosto z poziomem drogi, ale z drugiej strony ... już wystała paręnaście centymetrów, czego ja (i nikt z obecnych) nie zauważył ತ⁠_⁠ʖ⁠ತ. O to, takie coś: 


Ze trzy razy się na wstecznym osłonką odbiłem, zanim zlokalizowaliśmy przyczynę ತ⁠_⁠ತ. No nic, dobrze że się nic nie urywało i dzięki pomocy Łukasza jakoś pierw przodem, a potem tyłem, udało się opuścić włości baby, której już nie widzieliśmy. Zapłacili, to se radźcie. Jakie to góralskie ¯⁠\⁠(⁠°⁠_⁠o⁠)⁠/⁠¯. Pewnie jakbym coś urwał, to by powiedziała że nie ma paragonu, bo staliśmy tam bez jej zgody. Jakie to polskie ¯⁠\⁠(⁠°⁠_⁠o⁠)⁠/⁠¯ 

=========== 
Reszta już bez przygód i z dwoma pitt-stopami (pod sklepem, koło którego to? ... tak, przejeżdżaliśmy z Łukaszem na rowerach :D i w lokalu z "M" w logo) do domku〜⁠(⁠꒪⁠꒳⁠꒪⁠)⁠〜 

Fotki powrotne: 
Zachód ... 

... i ładne niebo za Krakowem ◉⁠‿⁠◉ 


Jak dla mnie było super, podziękowali, czekamy na kolejne wycieczki w Tatrach ... ale raczej pierw rowerowy z Łukaszem ;) 

Filmik ^⁠_⁠^ 


=============== 
Jeszcze mapka ... 

... a w domu już na spokojnie nawodnienie heh (⁠.⁠ ⁠❛⁠ ⁠ᴗ⁠ ⁠❛⁠.⁠) 


Wiadomo :D 


Kategoria Góry

Łodygowickie grzybki + mega bonus :)

  • DST 12.10km
  • Kalorie 1160kcal
  • Aktywność Wędrówka
Niedziela, 20 sierpnia 2023 | dodano: 21.08.2023


Wpis na szybko, bo w sumie to nawet nie mam o czym pisać :P. W sobotę mieliśmy być na ślubie Młodego, ale ... pomyliliśmy soboty i jest on dopiero za tydzień xD. Gocha mnie już chyba nie czyta, bo nic nie krzyczała że daty mi (nam) się pomyliły xD 

W sobotę więc zamiast jeść w restauracji, to pierw musiałem iść do mięsnego coby coś na obiad upolować xD. A później (jeszcze przed obiadem) na trochę ponad 6km poszliśmy do "naszego" lasu pod domem ʘ⁠‿⁠ʘ. Są grzyby? 

Są ୧⁠(⁠^⁠ ⁠〰⁠ ⁠^⁠)⁠୨. To w niedzielę w góry na kolejne zbieranie ^⁠_⁠^. Do składu dołączyli jeszcze brat Magdy i ich kuzynka Justyna. Fajnie ʘ⁠‿⁠ʘ 

================ 
Pociąg chwilę po godzinie 09:00, bilet weekendowy (30zł/os/tam i nazot), 75 minut jazdy i meldujemy się w Łodygowicach Górnych. Tamże leniwe, ale całkiem sympatyczne szukanie kapeluszy (⁠.⁠ ⁠❛⁠ ⁠ᴗ⁠ ⁠❛⁠.⁠). Takie coś wydeptaliśmy ←⁠(⁠*⁠꒪⁠ヮ⁠꒪⁠*⁠) 

No takiego śladu to tam jeszcze nie miałem heh 〜⁠(⁠꒪⁠꒳⁠꒪⁠)⁠〜 :D. Po zbiorach uważam że bilet się nam zwrócił, choć ja tam i tak grzybów nie jadam :P. Wolę kotlety heh :PPP 

Jakieś fotki wrzucić trzeba ;) 



Najlepsze zbiory to jednak były kurki. Dziś Magda miała na śniadanie z jajczownicą 〜⁠(⁠꒪⁠꒳⁠꒪⁠)⁠〜 




A my w kierunku Skrzycznego dworca w Łodygowicach ...

... skąd po ponad 0.5h czekania na pociąg do domków ฅ⁠^⁠•⁠ﻌ⁠•⁠^⁠ฅ 

Oczywiście przez Cipnik ... 

... znaczy Lipnik :P ... 

... i tyle z wyjazdu ¯⁠\⁠_⁠(⁠ツ⁠)⁠_⁠/⁠¯. Fajny skwarek był :P 

================== 
BTW: Góry lepsze, ale koszulkę założyć i tak zawsze polecam ... 


... :DDDDDDD 

============ 
Na koniec bonusowe WOOOOW z dziś. Uczyłem się o tym, ale chyba pierwszy raz widziałem na żywo Cumulonimbusa (⁠⊙⁠_⁠◎⁠). Tu fotki (screeny z filmiku) z okolic Zadola i Piotrowic. Po prostu NIESAMOWICIE to wyglądało  (゚⁠ο゚⁠人⁠)⁠) 



Burza od Istebnej po Nowy Targ z epicentrum w Wiśle i Brennej (⁠@⁠_⁠@⁠)

Dziś był pociąg, a jutro też będzie. Pogoda niepewna, a i do rodziców trzeba po pracy jechać ;). Pozdro więc wszystkim (⁠◍⁠•⁠ᴗ⁠•⁠◍⁠)⁠❤ 


Kategoria Góry