Lapec prowadzi tutaj blog rowerowy

Rowerowo-górski blog cyniczno-ironiczny ;]

Wpisy archiwalne w kategorii

Rower

Dystans całkowity:45141.55 km (w terenie 886.24 km; 1.96%)
Czas w ruchu:2199:41
Średnia prędkość:20.37 km/h
Maksymalna prędkość:68.44 km/h
Suma kalorii:22255 kcal
Liczba aktywności:1006
Średnio na aktywność:44.87 km i 2h 13m
Więcej statystyk

DPD 3/2019

  • DST 26.81km
  • Czas 01:19
  • VAVG 20.36km/h
  • Sprzęt Krossiwo
  • Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 15 lutego 2019 | dodano: 15.02.2019


W sumie to narzekać nie mogę!! To nic że od ostatniego weekendu można było w sumie po robocie tylko flaszkę otworzyć i patrzeć z domku na naszą ekhem przepiękną śląską zimę. Śnieg, deszcz, deszcz ze śniegiem, mgła, wiatr, smog, i tak od poniedziałku do środy. W czwartek zaczęło być lepiej, no ale w walentynki łóżko nie pozwoliło mi się ruszyć na DPD.

Coś w ten deseń :-P


Trochę było mi szkoda (okazało się później że niesłusznie, bo jak wracałem to mżyło), ale w zanadrzu miałem weekend, na który zapowiadali słonko i plus dwucyfrowy :-). Tak więc ... narzekać (na pogodę) nie mogłem.

==========================
Przed weekendem jednak wypadałoby trochę kości rozruszać, więc opcja Dom-MZUiM-Dom brzmiała idealnie.

Wyspany, wystartowałem dziś sporo wcześniej niż zwykle, coby wyjątkowo ominąć Park Kościuszki i okolice Doliny Trzech Stawów => błotko i ślizgawka do mnie rano nie przemawiały heh.

Pojechałem więc przez Katowice gdzie ... wpadłem na pierdyliard czerwonych świateł (xD) - no ale miałem zapas czasowy, z którego "na mecie" zostało mi ponad dziesięć minut. Idealnie? No nie koniecznie. Niestety Krossiwo już ledwo źipi, do tego kompletnie rozleciała się przednia przerzutka więc piłowałem "na blacie", a dokładając do tego fakt że cały czas mi łańcuch tańczy po napędzie, to jest jest gryfnie ... inaczej xD

Poranne Katowice




Po pracy chcąc, niechcąc (zważywszy na awarię roweru) musiałem pojechać przez nieszczęsne Zawodzie, gdzie pierwsze sześć kilometrów to była istna katorga, podczas której ino jakieś 634 razy miałem ochotę rzucić Krossa w krzaki i pójść na banę!! Napęd co chwilę robił mi kołowrotek, a do tego hałasował tak że wszystkie okoliczne wiewiórki popitały xD

Później nie wiadomo co się stało i Krossiwo wrzuciło sobie kadencję, na której już w miarę spokojnie (oczywiście kołowrotki się zdarzały) udało mi się dojechać klasycznie do bazy.
Oczywiście nie obyło się bez przygód które człowiek, człowiekowi zgotował :/

Popołudniowe ładne D3S i ...

... i brzydkie + zbliżenie xD


Jak myślicie że to było najgorsze to polecam popatrzeć na to ;///// 
BTW: żadnej drugi dopuszczonej do ruchu samochodowego nie ma w pobliżu



DZIĘĘĘĘ - KUUU - JEEEE - MYYY (cytując Kapitana Bombę) Tępe ch*uje ...

Jutro nie wykluczone że gdzieś się ruszę, ale pewno koszty mnie nie ominą - na Szkodnika jeszcze za wcześnie xD. Diobeł po 14:00 przyjeżdża na diagnostykę.

======================================
Z innej beczki: Po roku używania opaski nadszedł czas na małe podsumowanie.
Przez rekordową ilość wypadów górskich i standardowe kilometry służbowe, plus sprawy babuszkowe i psie spacery => wyszło dość godnie :-)

Tylko we wrześniu (239km), październiku (217km) i łączonym lutym (2018 - 113km i 2019 - 99km) nie udało się zrobić jak się okazało jedynego słusznego dystansu czyli ćwiartki tysiąca :] Sklepy obuwnicze - lubią to :-D

BeeS napisany, teraz ino babuszkowe sprawy i weekend :)
Ogólnie to szkoda że Ciotka nie przyjechała na dłużej - bym się mógł przyzwyczaić do takiej ilości wolnego czasu :)))

==================
Dziś śmiecha nie będzie. Będzie za to przesłanie motywacyjne dla pewnej osoby ode mnie, Łukasza i Marzeny :D

:DDDDDDDDDDDDDDDD


Kategoria Rower

Zalew przeczycko-tuliszowski

  • DST 100.48km
  • Czas 04:52
  • VAVG 20.65km/h
  • Sprzęt Krossiwo
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 9 lutego 2019 | dodano: 10.02.2019
Uczestnicy



Tak wiem, miały być góry. Szlak był mniej więcej ustalony, pociągi zgrane, ale coś nas tknęło coby nie zmarnować takiej fajnej wiosny w lutym - góry można zrobić zawsze ... jak się nie będzie dało jeździć ;) A prognozy na dziś mówiły wyraźnie, że nawet super się będzie dało pojeździć ;]

Co to celu, również nie mieliśmy wątpliwości - zaległy Tuliszów czekał i aż się prosił o odwiedzenie heh.

Rano jako że Filipa swędziały cztery litery, to umówiliśmy się o godzinie 10:30 u mnie na garażu. Chwila rozmowy z (przypadkowo spotkanym) Alanem i rura w kierunku pierw Parku Śląskiego, a następnie przez Siemianowice i Gołąsze do celu. 
Jechało się nawet spoko - było bezwietrznie, drogi z małymi wyjątkami suche, a do tego "Bozia" dała nam całe pięć stopni powyżej zera. Dziękuję ... i proszę o więcej heh.

Na miejscu po piwku (wygrałem dwa szybkie Żubry :P) i mogliśmy obrać azymut na Dąbrowę Górniczą, na którą to dostaliśmy się ... prawie bezproblemowo. Gnój zrobił ino jeden debil na będzińskich blachach, który to pierw odtrąbił Filipa, a później poczęstował mnie wodą z kałuży. Tak od kolana do buta xD Nic złego jednak o nim nie napiszę, karę już ma - jest z Będzina :-P

Radośnie dojechaliśmy do początku P4 i nastąpił rozdział. Gizmo pojechał sobie tylko znaną ścieżką, ja natomiast postanowiłem jechać klasycznie. I co by tu o tym odcinku? Grząsko, mokro, a do tego słońcem i wiatrem po ryju dostałem!! Super XDDD. Jeszcze na chwilę zatrzymam się przy kwestii wiatru, którego to raczej nie krytykuje, ale za dziś ... powinien dostać porządny wpierdol!

Wymęczony dojechałem do Łagiszy i wśród podmuchów kołyszących mnie na boki (albo hamujących do 5km/h) dojechałem do Będzina. Na liczniku 67km, do domu około 20-22km hmmm? Ambicja (plus namowy kolegi) nie pozwoliły mi pojechać inaczej niż przez Sosnowiec (próba oszustwa wiatru - CHWILOWO udana), Milowice, Dąbrówkę Małą, Zawodzie, Katowice, Załęże (na kebaba :-D), po czym wykonałem objazd osiedla Tysiąclecia po którym na liczniku przy garażu pokazały się najlepsze cyferki z możliwych - czyli takie trzy-cyfrowe heh. Na mecie pierw klachy z Alanem, a potem z Żanetą. Setka w lutym => no tego jeszcze nie grali :-D 
Mega dumny jestem i ... mam dość :-D

Jutro spacer z Aryą, a potem w końcu popatrzę se na "Kler" :P
=========================================
Trasa:


Fotki:
Park Śląski - u nas to chyba zerowy poziom puszku to będzie ... koło maja :D
PS: taaaaa, na każdą pogodę xD

Najlepszy widok (po lewej) dnia dzisiejszego ]:->

:-)

Siemce i ...

... klasyk ...
... :P

=================================
Chwila spokoju ...

... i nazot xD

Dobrze że  choć "zaparkować" szło ;]

Już blisko ...

... i maszyna (psująca się xD) na celu

Niby ładnie, ale jednak wolę upały!!! heh

=====================================================
Opuszczamy zacne strony ;]

xD
Chyba zacznę kolekcjonować te tabliczki heh

A odtąd już samotnie ... i wolno, choć ...

... klimatycznie :)


Palce mówią jedno, a kurtka bawiąc się z cieniem ... zrobiła ze mnie księdza :D

Jadziem dalej => zamek Będzin słońcem skąpany ;]

A tu już moje Kato ...

... kolacja ...

... i klimaty powrotne :))


Tu dy nekst tajm :P

===================================
Jakbym nie pokręcił nic do czwartku, to miłych czwartkowych obchodów :D

Pozdro .......... :)

===============================================
Edit: Spacer poranny się udał, opaska wyliczyła wynik 13,2km ;]


Fotki:
Rakieta już się cieszy :P

Idziemy w mega dobrych klimatach :)


Mrówkojad :P

Do 13:00  mega uroczo :)

A później już gorzej xD Mniejsza o to :)

Na koniec przesłanie od Atomówek :D


Kategoria Rower

DPD 2/2019

  • DST 25.41km
  • Czas 01:22
  • VAVG 18.59km/h
  • Sprzęt Krossiwo
  • Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 7 lutego 2019 | dodano: 07.02.2019


Na plan kręcenia dziś do pracy rowerem, wpadłem dopiero wczoraj na Piotrowicach => Filip po prostu wymyślił fajny plan na sobotnie górki (o ile oczywiście padać nie będzie), więc nie pojeżdżę. Na niedzielę zapowiadają natomiast deszcze niespokojne. A właśnie, Piotro, zatrzymajmy się na chwilę w tamtych klimatach. Tola po wtorkowej agonii, dziś zdrowie 8/10, humor 11/10, głód 52754/10 - cóż to się stało, moglibyście zapytać? Otóż dostała potwierdzenie że córeczka z poznańskich Wichrowych Wzgórz, jest już w pociągu. Wypłakała, terrorystka (nie moje słowa) jedna!! Teraz pewnie kolejny spektakl w poniedziałek albo we wtorek, jak Ciotka będzie odjeżdżać. Oskar za najbardziej dramatyczną postać, przyznany już na początku roku xD.

==========================================================
Wczoraj wszystko (łącznie z lekarzem babuszkowym) zostało załatwione, do tego zasnąłem przed kompem dość wcześnie i mogłem po 6:00 rano wyruszyć z garażu w stronę roboty. Przy okazji mogę pokazać piękno Katowic (niech zobaczą co stracili) dwójce moich komentujących tu znajomych którzy, kąpią się z jeziorze (jakby wanny w domu nie mieli hue hue) ...

... i oglądają zgniłe niebo ...

... gdzieś pod Radomiem xD. Także ten tego - ukradli mi jedno z moich największych marzeń, na zdrowie :) Mi się może uda zorzę zobaczyć (na żywo) ... w następnym wcieleniu heh.

==========================================================
Co do samej jazdy, to prócz tego że o mało nie zamarzyłem ...

i zębów (na lodzie) nie straciłem, to było całkiem spoko. Rześko (i smogowo) tak, ... o tak xD



Po robocie (było już trochę cieplej) wiedziałem ino że ponownie nie mogę pojechać przez Zawodzie, bo wiadomo.
Padło tym razem na przejazd przez Nikiszowiec ...

... skąd przez ul. Gospodarczą dostałem się na D3S, gdzie panowały takie oto warunki ...

... oczywiście ino przez około dwieście metrów :DDDD
Później już ino lodowa klasyka, Ptasie i do bazy na nagrodę :)


Planowałem jutro też jechać, ale póki co mi się odechciało. Może chęci wrócą, choć wątpię xD
========================================
BTW: a Piotrowicach już walentynkowo => ściana niedawno zamalowana, więc data to pewno rocznica jakaś.

Całe szczęście Joe Monster już dziś pomyślał i o mnie. Dziękuje ... :)

BTW2: Trzeba zawsze szukaj pozytywów ;]


Kategoria Rower

Po co mi to było?

  • DST 24.63km
  • Czas 01:14
  • VAVG 19.97km/h
  • Sprzęt Krossiwo
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 3 lutego 2019 | dodano: 04.02.2019


Ehhhh, szkoda palce marnować na takie wpisy, ale co zrobić - trzeba odbębnić swoje.

Niby gdzieś przy końcu zeszłego tygodnia, Filip namawiał mnie na dzisiejszy trip na Tuliszów - niestety, wczorajsza przejażdżka określiła moją formę (kondycyjną i zdrowotną) na mocno niedostateczną, więc nie było co porywać się z motyką na słońce. Podziękowałem więc i zostało mi do ustalić czy jechać (samemu) na jakiegoś gluta rano i wrócić na 13:00 na obiad, czy zjeść i dopiero wtedy wyjechać, pamiętając o tym żeby zdążyć przed 16:00 i prognozowanymi opadami. Padło na opcję drugą.

Wyjechałem chwilę przed godziną 14:00 w przecudnym mrocznio-mglistym klimacie (temperatura około 5*C), przejechałem Brynów, Ochojec i lasem dojechałem do Murcek, na mój założony cel czyli tamtejszą hałdę. Wjeżdżać na nią się nie opłacało, więc po chwilowej przerwie ruszyłem w kierunku Giszowca (coby domknąć pętle) i .... się zaczęło!!

Pierw z wilgoci oszalał mi telefon, później jedna ze słuchawek przestała działać, następnie licznik zaczął wariować, zaliczyłem kałużę która zalała mi lewego buta, następnie zaczęło kropić, więc wpadłem na genialny plan coby sobie skrócić drogą lasem. Dzięki tej decyzji prócz jazdy rowerem zaliczyłem ... spacer przez dukty leśne - jechać po tym czymś się nie dało!!! Przechodzony odcinek dobrze widać na Relive. Po butnych kilometrach na krajówkę i w deszczu na garaż. Super w dechę ... i po co mi to było? xD

Idzie w pizdu z tą zimą, ODDAWAĆ UPAŁY!!!!!! hehehe
Trasa:

Fotki:
Początki na Brynowie

Ochojec

A tu już w lesie, wilgoć mocno dawała się we znaki, ale w takich klimatach ma wybaczone :-)

Mój założony cel, znaczy jest gdzieś tam przede mną :D

Tu się zaczęły atrakcje dnia dzisiejszego

Janina, mgłą skąpana ;]

A dotąd dojechałem => niby się dało jechać, ale szybciej szedłem po tej mokrej i śliskiej ścieżce xD

Z garażu ...


... i z domu => sześć ząbków czosnku, jedna (konkretna) papryczka chilii + Teraflu na noc => jak to nie pomoże, to spodziewajcie się epidemii :DDD 
BTW: przynajmniej jak widać, samemu nie jadłem heh

==============================================================
Info z rana. Nie zaszkodziło, ale jednak trzeba walczyć (o zdrowie) dalej.
Na całe szczęście ... pogoda mi pomaga, siedzieć w domu. Pffffffffffffff.


Ładnie, ale wole lato heh ;)
====================================
Było, niestety ino jeden dzień ;////


Kategoria Rower

Wiosna, cieplejszy wieje wiatr ...

  • DST 50.83km
  • Czas 02:19
  • VAVG 21.94km/h
  • Sprzęt Krossiwo
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 2 lutego 2019 | dodano: 02.02.2019


... no dobra, z tą wiosną to trochę przesadziłem, ale co do wiatru, to na całe szczęście jest tak, jak napisałem!!

Już koło środy - czwartku, dostałem informację że zbliża się halny, czyli jedyny wiatr ... który nie tylko toleruje, ale również uwielbiam!!! Halny jak dobrze wiecie (ewentualnie odsyłam o tu) jest wiatrem fenowym, który przeuroczo podnosi nam temperaturę :) Do tego część dowietrzna znajdowała się (jak zwykle) w Słowacji więc ... niech oni się męczą z deszczem i ... deszczem ze śniegiem, a my (część zawietrzna) na spokojnie cieszmy się temperaturą w granicach 11*C, którą to zastałem dziś przed wyjazdem - czyli w okolicach godziny 12:00 ;]

W sumie to miałem wyjechać dużo wcześniej, ale łóżko miało przyciąganie takie a nie inne, a do tego trochę mnie "kulosy" bolały po wczorajszym spacerze z Siostrą i psem (zdjęcia w linku). Poleżałem następnie zjadłem szybki obiad w postaci makaronu z sosem bez mięsnym i mogłem wyruszyć w sumie nie wiem gdzie xD. Planowałem albo Tychy albo Mikołów, ale życie ... albo wmorde(halno)wind miało dla mnie inny plan.

Dojechałem przez Ligotę, Piotrowice i inne paści do punktu widokowego przed Mikołowem, po czym nawróciłem, coby złapać trochę wiatru w plecy. Plan się udał ... aż do Kostuchny, gdzie zaś mną bujało z prawej na lewą xD

Przemęczyłem, zrobiłem Pitt Stop w lesie (na bezalkoholowe) i poprzez Wesołą, Starą Wesołą, Giszowiec i "krajówkę" (z góry założyłem, że dziś nie wyjeżdżam do lasu) na Ligotę, coby wykręcić ponoć  jedyny słuszny dystans hehehe :-D

Trasa:

Fotki:
Wyjazd jak zawsze najgorszy choć dziś ... auto odwoziłem na garaż i wiecie co? Wjazd (po tym lodowisku) jednak był najgorszy :D

Ale co do roweru, to bajka :)))
W końcu jesienno-wiosenna kurteczka i rękawiczki bez palców :)))


Widok z Karkoślaskiej na Katowice ...

...i zjazd w (jak na luty) warunkach idealnych :)

Dla odmiany postój w warunkach tradycyjnych heh

Mysłowice i źródełko pw: popsutego gulika :P

Dobra, koniec żartów - Stara Wesoła i coś mi za jasno było ...


Ponoć remont za piętnaście baniek, ale szkoda i tak :((((


Tu jeszcze przez DK-81

i już na Brynowie ;]

yyyyy, a nie chwila, to sprzed dwóch tygodni!!!!
I już na Brynowie :))


===================================
Na zakończenie jeszcze anegdota. Przed samym dojazdem na garaż, musiałem zahaczyć o bankomat, bo odezwał się mój kolega Alan, któremu akurat wyjątkowo zabrakło 50 zł na yyy ... kwiatki urodzinowe dla dziewczyny xD Ja wszystko rozumiem, fajne kobiety mają już mężów, albo chłopaków, albo są pechowe (pozdro Gocha), albo są księżniczkami, które szukają faceta - metr osiemdziesiąt i przynajmniej 8000zł pensji, (przy okazji nie reprezentując sobą nic!!!), albo spotykam te, które zaniżają swoje wymogi i chcą ino mężczyzny który je pokocha (Seba się nie sprawdził) i przyjmie dar w postaci miłości jej dziecka ...
To że pogodziłem się z byciem samemu (oglądanie cycków babuszki się nie liczy) to okej, ale gdzie ja do jasnej cholery robię blont ( Mors, ten się nie liczy :)) )? XD

BTW: Alan (dobrze że tego nie czyta) kupił 2 piwa, fajki i czekoladki bo ... kwiaciarnie daleko, a i tak będą pewnie zamknięte ;))))
======================
Wiecie co? Czekam chyba na rozwój technologii


...


Kategoria Rower

DPD 1/2019

  • DST 25.73km
  • Czas 01:25
  • VAVG 18.16km/h
  • Sprzęt Krossiwo
  • Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 31 stycznia 2019 | dodano: 31.01.2019


W sumie to już wczoraj planowałem po pracy ruszyć na jakiegoś gluta, ale niestety moje eldorado wolności od babuszki, skończyło się prędzej niż się zaczęło. Do niektórych spraw jestem tam niezbędny, więc po obiedzie trzeba było pojechać na Piotro - autobusem oczywiście, bo na sześć kilometrów nie chciało mi się ubierać :P

Do faktu że opiekunka weekendowa w niedzielę odeszła, zdarzyłem się przyzwyczaić. Niespodzianką była informacja, że ta z tygodnia, też rzuca "ten biznes" - dziś (środa) był jej ostatni dzień. Ehhhh. Jak MOPS nic nie załatwi, to będą jazzy dżezy, bo Toli niestety (prócz wiadomych problemów zdrowotnych) zaczyna siadać psychika :- / Oj, nie wyszła człowiekowi ta starość, nie wyszła ...

====================================
Co do kręcenia, to dziś już nic nie stało na przeszkodzie coby się ruszyć. Znaczy stał - mój leń, ale na całe szczęście wczoraj wieczorem się już spakowałem i byłoby bez sensu rano przekładać "klamory" z plecaka do torby na ramię ;]

Wyjechałem więc (tym razem o jakieś 6-7 minut wcześniej niż zwykle) z garażu (przy dwóch stopniach na minusie) i przez jakieś dwa kilometry było nawet przyjemnie. Później wpadłem na lodowisko w Parku Kościuszki ...


... następnie przez w miarę spokojnie ulicę: Ceglaną, Francuską, Lotnisko i Pułaskiego, dostałem się do DDR-ki i ... jeszcze gorszego lodowiska aniżeli w P.K. Średnia na poziomie 7km/h i tak była mega :D

Następnie przejechałem ulicą (olewając śliską śmieszkę) przez Zawodzie i dotarłem ... ino dwie minuty spóźniony do roboty. Lista była, więc bez tłumaczenia :)

Przepracowałem swoje i musiałem kombinować powrót. Zawodzie odpadało, gdyż przez budowę centrum przesiadkowego (wracam inną nitką niż rano) jest tam w pizdu marasu. Z opcji Nikiszowiec albo staw Upadowy, padło na to drugie.

Pomysł okazał się kapitalny (pfff) ...

... i tak jak T-king pisał wczoraj o trasach dla Justyny Kowalczyk, to ja mam niezłą propozycję dla Zbigniewa Bródki xD Spodziewałem się że będzie biało, ale w tym miejscu zrobiłem minę podobną do równouprawnionej Melisy xD.

Trochę przejechślizgałem, trochę przeszedłem i na całe szczęście obyło się bez zbierania zębów z poziomu gruntu :) Fajnie!! :)))

Następnie przez ul. Porcelanową na D3S, gdzie boczkiem już się dało w miarę spokojnie jechać ;] 

Choć z tym byłoby łatwiej :P
Długo jednak się jazdą nie nacieszyłem (plus, że choć się dało to objechać) - dziękuje(my) po raz kolejny KWK "Staszic" ...

... bo jak wiadomo, kopalnie nie mogą normalnie zasypywać wyrobiska piachem - taniej jest oczywiście metodą "na zawał". Kij z tym że pół miasta się zapada, grunt że fedrujemy. Nic nie napiszę i użyje ino ogólnego skrótu, na który składa się dwudziesta czwarta litera alfabetu łacińskiego, którą graficznie przedstawia się jako "X" oraz czwartą litera alfabetu, którą graficznie przedstawia się jako "D", celem wyrażenia mojej wdzięczności za demolowanie mi lasów xD

A tu już chwilkę dalej, żwirku trochę dali - miło z ich strony ;]

Reszta to asfalty, na które nie ma co transferu marnować => od jutra odwilż, więc nadejdzie czas i na nie (asfalty) :)

===================================
Debiutanckie odbębnione, ale mam wrażenie że to nie jest pora na dojazdy do roboty xD Szkoda że mam dojazd taki a nie inny, bo albo jadę tak jak przed chwilą opisałem ... albo wpadam w ścisłe Centrum, gdzie kręcę przez ogromną ilość postojów na światłach => spóźnienie gwarantowane iksD. Popołudniu natomiast albo mnie zabiją, albo przejadą, bo przecież wracam w godzinach szczytu xD
Mniejsza o to: rok temu było czterdzieści pięć wyjazdów - zobaczymy jak będzie w tym ;]

Po rowerku nastąpił Żuberek, w takich oto klimatach :))))

=============================
Podsumowując ten miesiąc, w sumie jestem mega ucieszony. Rowerowo wyszło więcej niż rok temu, a do tego fajne górki się udało zrobić :-)
Mapka ogólna ...

... I zbliżenie na "moje okolice" ^_^

Endo => tak biegałem ...i więcej "chyba" nie będę :P

A butnie w normie :))))))))))))))))))

=========================
Wpis powinien być opublikowany około godziny 18:00, ale niestety musiałem jechać na Piotro xD
Kij z tym :PPPPP Pierdu pierdu, dawać wiosnę :P


Kategoria Rower

Babuszka na okrągło

  • DST 24.74km
  • Czas 01:23
  • VAVG 17.88km/h
  • Sprzęt Krossiwo
  • Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 25 stycznia 2019 | dodano: 26.01.2019



Zacznę od raportu z zeszłego tygodnia. Dobra, koniec.
Warunki klimatyczne na Śląsku wciąż żyć nie dają, bo o ile skończyły się śnieżyce i zaspy, to zaczęły się mega mrozy, podczas których dopełni komfortu brakuje mi ino jakiś czterdziestu stopni Celsjusza xD

DPD więc odpadało, (a z resztą) ...

... tak samo jak jazda po pracy => dziwnym trafem po wyjściu Toli ze szpitala, Matkę trafiła grypa (która coś dziwnie się przeciąga ...), więc nawet nie było mi szkoda roweru, bo większość czasu po pracy i tak spędzam w Piotrowicach :/

================================
Wczoraj jednak w robocie stwierdziłem że w sobotę trzeba wyjść na rower. Co na to pogoda? No chyba se jaja robisz - włączam mrożenie! Trudno, Filip zagadywał o góry, więc niech będą Beskidy ... a rower na niedzielę. Dziś zadzwonił Grzegorz ostatnio widziany o TU, który zjechał ze Szkopów na urlop i zagadał o piwo w ... niedzielę => no przecież nie odmówię.

Szybkie spojrzenie na termometr i widzę TYLKO -4*C. Źle, ale nie tragicznie - można jechać ... do Babci (a jak!!!!) rowerem.

Około 17:30, ruszyłem więc z ambitnym zamiarem okręcenia czegoś więcej niż tylko "DBD". Wybór padł na Starganiec, i o dziwo po beznadziejnych pierwszych dwóch kilometrach, gdzie prawie palce u rąk mi odpadły, łzy w oczach spokoju nie dawały, do tego jechałem w korku, a na drodze było takie lustro .... że mógłbym spokojnie się w nim przejrzeć, to później jechało się całkiem spoko ;]

Ligota, Bema, Panewniki i znalazłem się na moim celu. Tam chwila na dymka i rura przez Zarzecze do miejsca docelowego.

Na Piotro standard i mogłem wracać. Wpadł mi jeszcze (po ogrzaniu się) do głowy plan, żeby odwiedzić D3S. Niestety, tylna lampka domagała się prądu, więc zahaczyłem tylko o nową g(ów)alerie, coby skontrolować nowe DDR-ki. Wiecie co? Nie wypowiem się!

Trasa => rilajf


Fotki:
Start w warunkach normalnych ... jak na ten rok xD

Starganiec w Mikołowie

Mam nadzieję że widoczna szklanka?
Dziś o dziwo dwa razy stałem na przejeździe xD 

Z powrotu:
Tak, Libero lubi rowerzystów ^_^



===============================
Jutro góry => "Szpilberk" woli wódkę, więc filmiku nie będzie :P Mój durny opis, pewno pojawi się w poniedziałek => wszystko w wątrobie Grześka. Jak jutro pojedzie w góry "to nadrobimy zaległaśći" i w niedzielę albo rower, albo Ochojec, albo Batory - czas pokaże :P

==================================================
TĘSKNIEEEEEEEEE !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!



Kategoria Rower

Styczniowe Koparki

  • DST 71.82km
  • Czas 03:30
  • VAVG 20.52km/h
  • VMAX 37.34km/h
  • Sprzęt Krossiwo
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 20 stycznia 2019 | dodano: 21.01.2019
Uczestnicy



Na początek tego wpisu, chciałbym jednak napisać parę słów o naszej polskiej służbie zdrowia. To że ciekawie nie będzie, to wiadomo!

Otóż w piątek, Babcia dostała wypis ze szpitala. I chociaż ja byłem w pracy, to Ojciec wyszedł z założenia że ją odbierze. Dostał zjebę. Bo nie wolno, bo nie chodząca, więc musi ją odwieźć pogotowie. Proszę czekać w domu o 13:00, my ją odwieziemy. Matka pojechała na mieszkanie, a Babkę przywieźli ... chwilę po 18:00, bo nie było karetek. Fajnie. Ale przynajmniej z receptą przyjechali, które wyjątkowo (lekarstwa) miałem na wyczerpaniu. Zawsze jak to Toli zmieniają leki, to mam pół szuflady "cukierków" do wyrzucenia ;/

Wczoraj, nie dość że miałem mieć odwiedziny rodziny (nie poznańskiej) z Wielkopolski, to jeszcze trzeba było te leki wykupić. I jakie było moje zdziwienie w aptece, gdy się okazało że wszystkie leki były nierefundowane. Łat de fak?! Rura z powrotem na szpital, gdzie dowiedziałem się od lekarza prowadzącego, że owszem recepty wypisują, ale refundacje musi podpisać lekarz rodzinny. Co mam zrobić zapytałem? A no proszę pojechać do rodzinnego i niech tą receptę przepisze XDDDD. Wróciłem więc do Babci, ogarnąłem sklep, pogadaliśmy trochę gdzie każdy wypił to co lubi, czyli: ja piwo, a Babka kefir brzoskwiniowy i mogłem wracać na osiedle. Oj były smaki na coś więcej (niedyspozycja żołądkowa po piątkowym spacerze i spotkaniu z Zientasem skończyła dokuczać), ale byłem już umówiony na dziś z Filipem. Start około dwunastej, cel nie wiadomo => do picia została więc wytypowana mocna ... herbata :D

Wiem, wiem to rozwiązanie nie ma racji bytu, ale czasem bym chyba chciał ...


Dopiero rano około 8:00 ustaliliśmy że ruszamy na jedno z fajniejszych miejsc na Śląsku czyli jaworznickie Koparki. Spotykamy się koło Filipa domu i ruszamy w kierunku Szopienic. Następnie Mysłowice, Sosnowiec, Browar i zostały tylko Maczki. Tylko i aż ... bo po nich był podjazd (będzie na fotkach), dość konkretny xD W bólach i w mękach podjechałem, następnie nastąpił zjazd do Szczakowej do Żabki (niedziela niehandlowa) ...

Wychodzi że lepiej w niedziele zostawić pieniążki w kościele, aniżeli w sklepie - Państwo skorzysta ;)))


... później nawrót i rura na cel. Tam chwila przy czymś orzeźwiającym, standardowa sesja fotograficzna i mogliśmy wracać ... a że Filip chciał jeszcze mi pokazać nowy odcinek Velostrady, to najkrótszej trasy nie wybraliśmy. Po tej atrakcji już standardowo, z taką tylko różnicą, że Gizmo sobie jechał spokojnie, ja natomiast jechałem na rzęsach xD. Łubowiec, Sosnowiec Jęzor, Mysłowice, Rymera, Szopienice, Zawodzie i w miejscu startu, się żegnamy. Dzięki za wyjazd i wyrozumiałość :-D

Od Mariackiego został mi tylko (i aż) odcinek z Centrum na Brynów. Przemęczyłem go i mogłem "rozkoszować się" Żubrem na garażu :-) No dobra, żart, nie rozkoszowałem się, bo temperatura spadła ponownie do trzech kresek poniżej zera. W najcieplejszym okresie mieliśmy około jednego stopnia na plusie. Fajnie że choć nie wiało ;]
================================================================

Trasa => o tu ;] bądź poniżej


Przedwstęp z osiedla
Troll na wysokim poziomie :))))))))))))


Mi rączki nie marzły, więc zdjęć będzie sporo heh

Fotki:

Początkowy odcinek i jazda przez Park Kościuszki


Tak, tego zdecydowanie mi brakowało xD

Miejsce spotkania

Później klasycznie (jak do pracy) i aż do Sosnowca ...

... gdzie celowałem bane na moście - niestety trochę brakło czasu ;/

Fragment na którym się spodziewałem takiego czegoś, okropny odcinek bleeee

Tu już ładnie, nawet w lasach bez zalegającego śniegu :)

Durny podjazd (po Maczkach), ale na powrocie (Jaworzno - Centrum) mieliśmy nawet 10% ... w dół :)

Jaworzno Szczakowa ...

... i ichrza DDR-ka

Przed celem => zima nie daje o sobie zapomnieć xD


Dotarli do miejsca docelowego i sesja :)

Wariaty - płetwonurki :-P


Widok z góry na Szczakową, okno życia i fachowo zamontowaną tabliczkę :D

Velostrada i mój kompan - tu jeszcze przejezdna, później niestety śnieg, lód i ogólnie "pała" dla zarządzających!!

Początek zachodu przed Sosnowcem

I po zachodzie - Szopienice

Słonko zaszło, a łysy sobie odpoczywał ;]

Na koniec jeszcze raz lodowisko i do bazy :-)


=======================================
BTW: nie zapomnijcie => nie zapomnijcie, dziś ostatni dzień :DDDD
=======================================
BTW 2: Podczas słania do Poznania, tego oto zdjęcia (zrzut z kamerki Rysianki) z gór ...

... gruchnęła do mnie informacja, że nie tylko pewien Niemiec w drużynówce nie ustał w sobotę w Zakopanem ;/ Komentujący tu Kuzynostre, niestety również zaliczył bliskie spotkanie z białym dziadostwem i dostał taką oto gipsową skarpetkę ...

... na okres półtorej miesiąca. Zdrowiej tam Miszczu!!! :))

===================================================
A reszta tam uważać!!!!!!!!!


Kategoria Rower

Tola "tour"

  • DST 12.34km
  • Czas 00:38
  • VAVG 19.48km/h
  • Sprzęt Krossiwo
  • Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 17 stycznia 2019 | dodano: 17.01.2019


Zima w dalszym stopniu jest upośledzona xD 

W niedzielę nawet nie myślałem o kręceniu, bo po górach sprzątałem u Babci. W poniedziałek odpoczywałem. Zerowy wynik następnych dni wyjaśnią poniższe zdjęcia ...


Fajnie, co nie? xD

====================================
Dziś natomiast wracając z roboty tramwajem, zauważyłem pierwszy raz w tym roku czarne jezdnię. Wiedziałem też, że muszę zjawić się (u Toli) w szpitalu. Nie kolidowało to jednak z faktem, że nie mogę dojechać do niego rowerem :-) 

Klasycznie (przez Kalwarię) podjechałem pod Kolejowy i ... jednak nie zdecydowałem się zostawić roweru przypiętego do płotu, bo dość średnie "towarzystwo" się tam kręciło ;/

Podjechałem więc (przez ślizgawce w Parku Zadole) na mieszkanie me, zostawiłem Krossiwo, podszedłem z buta do Babki, ogarnąłem temat, wróciłem po koło i przez Ochojec wróciłem do bazy. Niby nic, a jaka radocha :-)

Trasa => była o taka ;]


Fotki:

Grząsko

Ślisko

Idealnie ...

... i do bazy :-P


==========================================
A po rowku nastąpiła "kolacja" w towarzystwie sympatycznym :-)

Głodny nie wyszedłem :DDD

Ale przed to też dziś na premierowe DPD nie pojechałem - dobrze się stało, bo bym jechał w śnieżycy, choć opadów tego białego gówna nie zapowiadali xD

==============================================
EDIT: dobrze że nie pojechałem (:D) => na powrocie wiatr, mróz i deszcz ze śniegiem :)
EDIT2: bo mnie rozbawiło hehehe

EDIT 3: bo mnie BARDZO rozbawiło :D


Kategoria Rower

Łiiiiii startowe

  • DST 15.62km
  • Czas 01:04
  • VAVG 14.64km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 4 stycznia 2019 | dodano: 05.01.2019



Na początek chodzona zaległość z grudnia.
Powyżej ćwiartki, więc git ;]


====================================================
Wracamy do teraźniejszości. Dziś po paru dniach nicnierobingu (prócz pracy, spacerów z Siostrą i Babki oczywiście) w końcu się ruszyłem. Ruszyłem się ... prawie tak jak założyłem, bo od początku roku Filip zabiegał o dzisiejszy wyjazd w góry. Zabiegał ... zabiegał, zaaaabiegał ... aż finalnie pojechał se na narty xDDD. Trudno, pojadę sam pomyślałem. Plecak spakowany, pobudka o 7:00 rano i ... automatycznie mi przeszło :P Po co szukać śniegu w górach, skoro jest go pod dostatkiem w Kato? :) 

Zapukałem więc rano do Łukasza, czyby się nie skusił na jakiś delikatny rower. Kolega się zgodził, więc umówiliśmy się chwilę po 12:00 przy OBI. 
Wystartowałem z garażu i na dzień dobry przemoczyłem buty, potem oberwałem z błota pośniegowego (kierowcy dziękuję), coby finalnie stwierdzić że wyjazd ten był bardzo głupim pomysłem. No ale skoro już się spotkaliśmy, to wypadałoby chociaż te D3S zrobić.

Pierw na ulicy Huberta odbył się pierwszy w tym sezonie odcinek programu gwiazdy tańczą na lodzie, a później już w miarę względnie objechaliśmy stawik przy A-4 i wykonaliśmy nawrót. Dobrze że pług tam jeździł i zrobił w miarę dobre podłoże :)

Na ulicy Gawronów rozdzieliliśmy się - Łukasz pojechał przez Park Kościuszki, a ja przez Ptasie Osiedle. Tyle. Trzeba było zamiast tego, jechać w góry (xD), choć wypadałoby uczciwie napisać, że jak się spotkaliśmy to spodziewałem się gorszej wycieczki heh.

A ze średniej jestem dumny :P

========================================================
Trasa:


Fotki:
Fragment po ślizgawce => tam i tak bardziej patrzeliśmy coby orła nie wywinąć, a nie fotki robić :D
Oczywista oczywistość => po mega fajnych opadach śniegu ... klasyczna odwilż xD

Ekipa - po Łukaszu widać, że niby odwilż a i tak zimno było ;]

D3S

Na końcówce (i początku) kolorowo jednak nie było ...

... ale choć przynajmniej piwko zimne :P


============================
Gocha, o tym myśmy gadali wczoraj, Magda tego nie lubi :P

Bo lepiej jest tak ... i jak się ma pienionszki

Finalnie dostanie to :DDDDDDDDDDDDDDD


==============
Na koniec, pomyślności dla mojej poznańskiej Kuzynki ulubionej :-)
Niech wam się się układa :-)


Kategoria Rower