Wpisy archiwalne w kategorii
Rower
Dystans całkowity: | 44261.94 km (w terenie 886.24 km; 2.00%) |
Czas w ruchu: | 2155:33 |
Średnia prędkość: | 20.38 km/h |
Maksymalna prędkość: | 68.44 km/h |
Suma kalorii: | 22255 kcal |
Liczba aktywności: | 978 |
Średnio na aktywność: | 45.26 km i 2h 14m |
Więcej statystyk |
DPD 11/2020
-
DST
29.34km
-
Czas
01:28
-
VAVG
20.00km/h
-
Sprzęt Szkodnik
-
Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 1 kwietnia 2020 | dodano: 01.04.2020
Kolejny dzień dojazdu do roboty i kolejny ranek z temperaturą (-4*C) przypominającą człowieka wykonującego czynność wiadomą. To jednak nie była największa "atrakcja" poranku gdyż ... zaspałem xD. Żeby spokojnie dojechać do Szopienic i jakieś foty porobić muszę ruszyć z Piotro między 6:10 a 6:15. Wstałem jednak o 06:08, ruszyłem o 6:20 więc prawie o czasie :D.
Fotek oczywiście brak, trasa wiadomo przez Upadowy i gdyby mi buty do pedałów nie przymarzły to może nawet zdarzył heh. Byłem jednak (bez konsekwencji) o 7:02. Co lepsze jak wracałem z bułkarni o 7:20 to lista ciągle była na portierni - nie musiałem się więc spieszyć, no ale kto mógł wiedzieć? ;]
Po robocie bez kombinowania wróciłem na chatę, robiąc jeszcze fotkę z dedykacją dla Trollkinga czyli DDR-ka z kostki + wiatr w pysk + za chwilę podjazd ... po DDR-ce z kostki z wiatrem w pysk :D
Oraz ofociłem pewnien krzyż ...
... z dedykacją dla Morsa, który to rozsądnie ostatnio nie pchał się "na szóstego" do kościoła. Brawo Ty!! :-)
===================================
Co do podsumowania miesiąca to w końcu jakieś coś godne opisania wpadło :). Były jakieś wycieczki mniejsze lub większe, a do tego konsekwentnie nie kupuje biletu miesięcznego, co "zmusza mnie" do kręcenia do roboty ;].
Na kwiecień by już się jakaś setka przydała bo odstaje heh ;)
Butnie tragedia ale co zrobić? Ani jednego szlaku w górach, służbowo w teren nie chodzę (i nie wiadomo czy w ogóle będę chodził w tym roku) więc nie było gdzie uzbierać "do trzech stówek".
Co gorsza ... coś mi się zdaje że będzie jeszcze gorzej heh xD.
Co do podsumowania miesiąca to w końcu jakieś coś godne opisania wpadło :). Były jakieś wycieczki mniejsze lub większe, a do tego konsekwentnie nie kupuje biletu miesięcznego, co "zmusza mnie" do kręcenia do roboty ;].
Na kwiecień by już się jakaś setka przydała bo odstaje heh ;)
Butnie tragedia ale co zrobić? Ani jednego szlaku w górach, służbowo w teren nie chodzę (i nie wiadomo czy w ogóle będę chodził w tym roku) więc nie było gdzie uzbierać "do trzech stówek".
Co gorsza ... coś mi się zdaje że będzie jeszcze gorzej heh xD.
Kategoria Rower
DPD 10/2020
-
DST
29.92km
-
Czas
01:28
-
VAVG
20.40km/h
-
Sprzęt Szkodnik
-
Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 31 marca 2020 | dodano: 31.03.2020
Wczoraj tak jak podejrzewałem rano nie dość że się zabieliło, to jeszcze wystąpiła "szklanka" na drodze wiec wygrała opcja pociąg (xD) do pracy ;)
Dziś temperatura również spadła poniżej zera (co jak widać na powitałce nie wszystkim przeszkadza - kaloryfer rulez), ale przynajmniej było sucho! Zaopatrzony więc w niezbędny sprzęt/sprzęty ...
... ruszyłem do roboty ;]
Ogólnie to nie mam nic przeciwko (a nawet pochwalam!) poranne badanie temperatury na portierni ale fakt, że każdy musi listę podpisać swoim długopisem to już lekkie przegięcie. To nic że żeby się na niej (liście) znaleźć trzeba przewertować parę kartek, które to nie wiadomo ile razy były lizane => wspólnego długopisu nie damy ... bo niesterylny xDDD.
Zapytałbym co złego może zrobić jeden mały długopis, ale jesteśmy w trakcie kampanii wyborczej więc się powstrzymam :)))
=======================
Co do samej jazdy to zimno dało się trochę oszukać ubierając się "na cebulkę", ale kolejnego genialnego rozwiązania niestety już nie. Przy pustych drogach stałem na KAŻDYCH możliwych światłach. Dosłownie!!
Ludzie ruszają masowo na spacery, babcię na kwarantannie jeżdżą do wnuków na chrzciny, w sklepach tłumy, a my zginiemy od długopisów i przycisków na światłach, których to nie można wciskać np. przez rękaw, łokciem, dupą lub nawet przez papierek lub chusteczkę xD.
Plusy samej jazdy oczywiście też były => zdążyłem (podpisywałem się o 6:56) do pracy, 10 zł (pociągowe) zostało "w kieszeni" i jak to bywa przy jeździe w mrozie (było ok -4*C) => można zaobserwować milutkie wschody słonka ;].
Ten akurat z ul. Ceglanej wszak D3S zamknięta.
Giry trochę zmarzły, ale ponownie jestem sam w robocie więc mam piekiełko w biurze ;]
=================
Co do piekiełka (tym razem tego negatywnego) plan na powrót do domu był oczywisty. Wczoraj wieczorem Gocha podesłała mi linka z którego to wynikało że spłonęła "Rybaczówka" na Giszowcu!! Ta obok której przejeżdżam najczęściej na popołudniowej części DPD.
Tak często ją oglądałem że ostatnie zdjęcie jej znalazłem ... z października!
Oto one:
Trzeba było więc to sprawdzić i oto fotki z dziś ...
... czyli bez zmian xD.
Co za gamoń to pisał to sam nie wiem => pewno jakaś mała budka w lesie (szkoda również i jej) poszła z dymem. Ośrodek stoi nienaruszony - melduje wykonanie zadanie ;]
Pozostała część drogi spłynęła bez przygód i po obiedzie moim iść do sklepu.
Święta blisko czy jak??
xDDDDDDD
Kategoria Rower
Ćwiartka lokalna
-
DST
25.51km
-
Czas
01:19
-
VAVG
19.37km/h
-
Sprzęt Szkodnik
-
Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 29 marca 2020 | dodano: 29.03.2020
... i proszę mój Panie myszka dla Ciebie ... nie pomyślała Majka nigdy xD. Kot po prostu nie może spać w wyrze bez jakieś zabawki heh ;). Ma to oczywiście swoje plusy, bo przynajmniej przestała mnie wieczorem i rano lizać po nadgarstku :]
========
Wczoraj zgodnie z planem zrobiłem dzień dla mieszkania => 3x zakupy, 3x pranie, umyłem okna, ogarnąłem podłogi i kuchnie i takie tam różne ;). Mniejsza o to - na dziś byłem umówiony z Filipem na jazdę na hałdę Ziemowit. Malutkie przeoczenie na messengerze i na godzinę przed założonym spotkaniem na Murckach kolega melduję że czeka xD.
Trudno, Gizmo pojechał sam, a ja miałem czas ... na nicnierobing :]
Kości rozprostować jednak trzeba było więc około 16:30 ruszyłem z misją wykonania gluta. Pierwotnie miałem pojechać na hałdę Kostuchna, ale dzięki informacji od kolegi że po a) wieje tak że szkoda gadać, a po b) widoków i tak nie ma, postanowiłem pojeździć sobie ot tak, bez celu.
Pierw Piotrowice, następnie Podlesie i ... faktycznie chciało łeb urwać xD. Jedynym rozsądnym wyjściem była ucieczka do lasu. Tak też (przez kąsek Mikołowa) zrobiłem i mogłem kręcić w kierunku chaty. Do gluta dokręcać mi się nie chciało :P
Trasa:
Fotki:
Miłe przesłanie w okolicach mojego domostwa heh
Akcja - komin (słabo dym widać) po lewej stronie
I reakcja - czyli "piękne" zadymienie pff
Leśnie
Starganiec
I wurw!
Coś mi jednak było za dużo tych wyciętych drzew, a za mało "wolnych" przestrzeni!!!
Pojechałem więc poszukać docelowej wycinki.
Oczywiście znalazłem:
Żeby jednak nie było aż tak pesymistycznie (a jednak będzie) na koniec, to pod moją piwną miejscówką pod chatą w końcu pojawili się rozsądni ludzie
Dodatkowo jakiś ktoś se z recyklingu kupi jakieś np: "dwie wisienki" :)
Brawo oni!!!! :-)
=========
EDIT: z wieczora.
Jutro (na pięć dniówek, później zaś wolne) idę/jadę do roboty. Niestety nie rowerem, bo póki co wygląda to tak:
A jeszcze w nocy ma "przyjść" przymrozek.
Ślizgawka gwarantowana :/
=============
Ciekawe czy pociąg będzie pobłogosławiony???
Kable :DDDDDD
Kategoria Rower
Palowicko-towarzysko :]
-
DST
88.76km
-
Czas
04:03
-
VAVG
21.92km/h
-
VMAX
52.23km/h
-
Sprzęt Szkodnik
-
Aktywność Jazda na rowerze
Kwarantanna xD
Na początek mała historyjka o tym, jak po rowerze to poszedłem se wieczorem na Zadole po piwo. Otóż, Żubra (w ilości sztuk dwóch) zakupiłem, ale doniosłem jednak ino jednego bo ... wyrżnąłem się na schodach koło Ślepiotki i jedno się strzaskało. Powód? A no taki chrumkający, który zaś pomylił tereny leśne z osiedlem mieszkalnym :-\. Jeden mnie pogonił chwilę, ale na szczęście zrezygnował i wrócił do stada. Będąc już w bezpiecznej odległości naliczyłem osiem takowych sztuk po około 80kg. Ile ich było dokładnie sam nie wiem. Pewno się narażę, ale już za dużo miałem przygód z tym gównem. Dzik który opuszcza (notorycznie!!) las powinien być odstrzelony albo wystrzelony w Bieszczady!! Sorki i nie trafiają do mnie tezy że to człowiek wyrzuca jedzenie ble ble ble itp. Miejsce dzika jest w lesie, zoo, rezerwacie, zagajniku ... albo na talerzu => choć sam nigdy dziczyzny nie jadłem ;).
Żeby jednak nie było tak drastycznie (pranie wszystkiego nastąpi jutro), to znalazł się jeden pozytyw. W rozwalonej butelce stwierdziłem że co mi szkodzi i choć zobaczę czy przypadkiem nie wygrałem. Cóż: xD
Co do genezy wyjazdu to szło by dużo pisać. W poniedziałek Filip bardzo mocno rozważał chęć wzięcia jednego dnia urlopu i wykonania jakiejś wspólnej wycieczki. Trochę zdania pozmieniał - raz może, raz nie może, ale finalnie w czwartek rano napisał że dostał piątek wolny :-). Cel: palowickie lasy i jeziorka :]
Zresztą moi czytający co śledzą moje wycieczki dokładnie wiedzą czemu mam sentyment do tych regionów. Nowi mogą za to pod tym linkiem zobaczyć jak można uchronić się przed mega ulewą heh xD.
================
Rano wstałem i tylko czekałem na wiadomość o jakiej nieludzkiej porze startujemy xD. Kolega zaproponował jednak start na godzinę 11:30 (z Akademików) co mi bardzo odpowiadało heh.
Na zbiórce chwila rozmowy i ruszamy. Pierw lasem na Mikołów, następnie miastem, później góra-dół-góra-dół (xD) zjechaliśmy z głównej drogi i mogliśmy już na spokojnie dokręcać do naszego celu. Chwaliłem już śląskich kierowców? Są mega kozaki - praktycznie wszyscy omijali nas szerokością całego pasa. Jak to któryś przeczyta to dziękuję, a jak to przeczyta któryś z kierowców poznańskich ... to się uczcie!! :P
Przez Zgoń, Królówkę, Woszczyce (szybki Pitt Stop), piachy, blota, żwiry i Żabkę w Żorach meldujemy się na celach, czyli pierw w okolicach "domku Shreka", a następnie domku na wodzie gdzie zrobiliśmy dłuższą przerwę.
Przerwa jednak nie mogła być wieczna i trzeba było zacząć wracać do Katowic. Plan powrotny mój przewodnik opracował genialnie ... bo przez płaski zjazd (xDD) w Czerwionce-Leszczynach heh. Zanim jednak płaski zjazd nastąpił, trzeba było do niego góra-dół-góra-dół dojechać. Poszło to jednak bardzo płynnie, gdyż Filip bardzo mocno (dla mnie, dziękuję jeszcze raz) powstrzymał swoje kopyto ;). W sumie ino raz dopadł mnie mini kryzys i musiałem się na pięć minut zatrzymać ^_^
Płaski zjazd jak się okazało faktycznie był płaski (takie 1-2%), ale bardzo przyjemny :]
Na koniec zahaczamy o Chudów i trasą prawie standardową docieramy do Panewnik, gdzie każdy rusza w swoją stronę. Filip przez Batory, a ja lasem na bazę. Późniejszą część historii (po jedzonku oczywiście) znacie ze wstępu xD.
Gdybym w sumie nie był głodny, nogi nie wchodziłyby mi do rzyci i nie było ciemno to możliwe że nawet i bym dokręcał. Dwa procent baterii w telefonie skutecznie jednak skierowały mnie ku domostwu - będą inne okazję ;)
Trasa:
Fotki z brzydkiego, przemysłowego, nieładnego Śląska :]
Na początek lasem
Mikołów
Chwila przed ruchliwą ulicą - tam nic nie fociłem, bo musiałem gonić Filipa :D
Już spokojnie :]
Traktur :P => jakieś 20km od Kato
Dalej po brudnym Śląsku ;]
Postój ;]
Jedziemy dalej ;]
Żory - no tu za dużo nie pozwiedzaliśmy :D
Lasy Palowickie
Wracamy ;]
Chwila przed Chudowem - fajna panoramka ze zjazdu :]
Chudów
I ostatnie 20km - znane i często opisywane przeze mnie
Dzięki jeszcze raz!!
===========
Na tym śmiechu powinienem zakończyć ale ...
... dziś zaplanowałem dzień sprzątania i tu by się jednak przydał współlokator/ka heh ;)
Na początek mała historyjka o tym, jak po rowerze to poszedłem se wieczorem na Zadole po piwo. Otóż, Żubra (w ilości sztuk dwóch) zakupiłem, ale doniosłem jednak ino jednego bo ... wyrżnąłem się na schodach koło Ślepiotki i jedno się strzaskało. Powód? A no taki chrumkający, który zaś pomylił tereny leśne z osiedlem mieszkalnym :-\. Jeden mnie pogonił chwilę, ale na szczęście zrezygnował i wrócił do stada. Będąc już w bezpiecznej odległości naliczyłem osiem takowych sztuk po około 80kg. Ile ich było dokładnie sam nie wiem. Pewno się narażę, ale już za dużo miałem przygód z tym gównem. Dzik który opuszcza (notorycznie!!) las powinien być odstrzelony albo wystrzelony w Bieszczady!! Sorki i nie trafiają do mnie tezy że to człowiek wyrzuca jedzenie ble ble ble itp. Miejsce dzika jest w lesie, zoo, rezerwacie, zagajniku ... albo na talerzu => choć sam nigdy dziczyzny nie jadłem ;).
Żeby jednak nie było tak drastycznie (pranie wszystkiego nastąpi jutro), to znalazł się jeden pozytyw. W rozwalonej butelce stwierdziłem że co mi szkodzi i choć zobaczę czy przypadkiem nie wygrałem. Cóż: xD
Co do genezy wyjazdu to szło by dużo pisać. W poniedziałek Filip bardzo mocno rozważał chęć wzięcia jednego dnia urlopu i wykonania jakiejś wspólnej wycieczki. Trochę zdania pozmieniał - raz może, raz nie może, ale finalnie w czwartek rano napisał że dostał piątek wolny :-). Cel: palowickie lasy i jeziorka :]
Zresztą moi czytający co śledzą moje wycieczki dokładnie wiedzą czemu mam sentyment do tych regionów. Nowi mogą za to pod tym linkiem zobaczyć jak można uchronić się przed mega ulewą heh xD.
================
Rano wstałem i tylko czekałem na wiadomość o jakiej nieludzkiej porze startujemy xD. Kolega zaproponował jednak start na godzinę 11:30 (z Akademików) co mi bardzo odpowiadało heh.
Na zbiórce chwila rozmowy i ruszamy. Pierw lasem na Mikołów, następnie miastem, później góra-dół-góra-dół (xD) zjechaliśmy z głównej drogi i mogliśmy już na spokojnie dokręcać do naszego celu. Chwaliłem już śląskich kierowców? Są mega kozaki - praktycznie wszyscy omijali nas szerokością całego pasa. Jak to któryś przeczyta to dziękuję, a jak to przeczyta któryś z kierowców poznańskich ... to się uczcie!! :P
Przez Zgoń, Królówkę, Woszczyce (szybki Pitt Stop), piachy, blota, żwiry i Żabkę w Żorach meldujemy się na celach, czyli pierw w okolicach "domku Shreka", a następnie domku na wodzie gdzie zrobiliśmy dłuższą przerwę.
Przerwa jednak nie mogła być wieczna i trzeba było zacząć wracać do Katowic. Plan powrotny mój przewodnik opracował genialnie ... bo przez płaski zjazd (xDD) w Czerwionce-Leszczynach heh. Zanim jednak płaski zjazd nastąpił, trzeba było do niego góra-dół-góra-dół dojechać. Poszło to jednak bardzo płynnie, gdyż Filip bardzo mocno (dla mnie, dziękuję jeszcze raz) powstrzymał swoje kopyto ;). W sumie ino raz dopadł mnie mini kryzys i musiałem się na pięć minut zatrzymać ^_^
Płaski zjazd jak się okazało faktycznie był płaski (takie 1-2%), ale bardzo przyjemny :]
Na koniec zahaczamy o Chudów i trasą prawie standardową docieramy do Panewnik, gdzie każdy rusza w swoją stronę. Filip przez Batory, a ja lasem na bazę. Późniejszą część historii (po jedzonku oczywiście) znacie ze wstępu xD.
Gdybym w sumie nie był głodny, nogi nie wchodziłyby mi do rzyci i nie było ciemno to możliwe że nawet i bym dokręcał. Dwa procent baterii w telefonie skutecznie jednak skierowały mnie ku domostwu - będą inne okazję ;)
Trasa:
Fotki z brzydkiego, przemysłowego, nieładnego Śląska :]
Na początek lasem
Mikołów
Chwila przed ruchliwą ulicą - tam nic nie fociłem, bo musiałem gonić Filipa :D
Już spokojnie :]
Traktur :P => jakieś 20km od Kato
Dalej po brudnym Śląsku ;]
Postój ;]
Jedziemy dalej ;]
Żory - no tu za dużo nie pozwiedzaliśmy :D
Lasy Palowickie
Wracamy ;]
Chwila przed Chudowem - fajna panoramka ze zjazdu :]
Chudów
I ostatnie 20km - znane i często opisywane przeze mnie
Dzięki jeszcze raz!!
===========
Na tym śmiechu powinienem zakończyć ale ...
... dziś zaplanowałem dzień sprzątania i tu by się jednak przydał współlokator/ka heh ;)
Kategoria Rower
Kontrolnie
-
DST
32.56km
-
Czas
01:34
-
VAVG
20.78km/h
-
Sprzęt Szkodnik
-
Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 25 marca 2020 | dodano: 26.03.2020
W domu nudno być nie musi, ale jednak co na dworze to na dworze ;)
Jak idzie wywnioskować z powitałki wczoraj odbył się spacer z
Co do fotek to wrzucę tylko jedno z dedykacją dla Trollkinga ...
... a resztę można zobaczyć o tu na Relive :]
==========
Rowerowo plan na dziś miałem ponownie konkretny: czyli zobaczyć co zrobili z D3S i ustalić sobie jakiś alternatywny plan na DPD.
Pierw jednak pojechałem na Ochojec, coby pokazać Grigorowi że z tym Ochójcem wcale się zbytnio nie pomylił. Stety/niestety MZUM już podmienił ten znaczek z kreseczkami nad drugim "o" i "c" ale przez pewien czas naprawdę napis widniał jako Ochójeć :D
Zanim dojechałem do kolejnego punktu wycieczki zobaczyłem o to, to:
Nadleśnictwo: płyty, parkiety, sprzedaż drewna - spoko reklama :D
Przez kąsek Mysłowic dojechałem jednak do kolejnego punktu czyli do Giszowca, gdzie porobiłem fotki tym razem z dedykacją dla Morsa :)
Ciiiiiii
Plac pod Lipami => Pan Chlor (na pierwszej fotce) gratis ;)
A w tym miejscu ...
... (staw Bolina) zadzwonił do mnie Zientas i stwierdził że idą z młodym w moje strony i zapytał czy nie mam ochoty dołączyć :].
Chętnie!! Mieszkam sam, pracuje sam, jeżdżę sam, więc czemu nie? :-)
Rura więc na chatę przez Janów ...
(BTW:)
... Nikisz ...
... i "zamkniętą" z obu stron D3S ...
... do bazy ;)
Jutro ponoć (z Filipem) będzie godniejszy wyjazd - zobaczymy co z tego wyjdzie :]
Aaaaaa i jeszcze trasa :-)
===========
Taaaa, jasne :P
Kategoria Rower
Prawie serwis xD
-
DST
51.92km
-
Czas
02:29
-
VAVG
20.91km/h
-
Sprzęt Szkodnik
-
Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 24 marca 2020 | dodano: 25.03.2020
W niedzielę jednak dopiąłem swego i ognisko (na odludziu) zrobiłem :P
Zainteresowanych nie było xD
Znaczy ... no prawie nie było ;)))))
===============
Nadszedł poniedziałek gdzie w sumie oprócz posprzątania mieszkania, prania i jednych odwiedzin nie zrobiłem nic => ojjjj, marny to będzie miesiąc butny xD
Dziś natomiast plan był jasny i klarowny - wizyta na serwisie. Jednakże Diobeł ustawił mi tylną przerzutkę i kadencję, Filip coś pokręcił i nawet nie najgorzej ustawił blat. Kwestą nie dająca mi jednak spokoju był młynek => otóż on ... nie działał wcale, a teraz dzięki testom i przełożeniu na zmianę 1x1 przeskakuje i od tej wartości i mogę dawać biegi "do góry". Wystarczy póki co - używam go ino trochę częściej aniżeli majeranku w kuchni, więc do kolejnej awarii (pewno linka tylnia) wystarczy ;]
Olewając więc wizytę na serwisie ruszyłem w sumie bez celu, ale chcąc wykorzystać wiejący w plecy wiatr pojechałem gdzieś na północny-zachód. Po około 23 km (od 10 km) Eldorado się skończyło. Zaczęła się walka żeby nie zostać przejechanym przez ciężarówki xD.
Później kolejna walka co by nie wpaść ryjem w gnojówkę i wylądowałem w Mikołowie, skąd już zostało mi ino dokręcić do jednego Trollkinga, coby to głupio nie wyglądało heh. Na koniec klasyczne piwko na Kolejarzu i na chatę grzać stopki, co hmmm? komuś do końca się nie podobało - nawet minuty sam tam nie byłem :D
Trasa:
- Telefon mi padł na ostatnim postoju, więc nie ma dojazdu na chatę
- Auto-pauza ... hmmm przeminęła z wiatrem xD
Fotki:
Ochojec na start ;]
Masaż tyłka na Kokocińcu :D
Przystań Panewniki
Sympatycznie w Rudzie Śląskiej
Tu już mniej sympatycznie - ruch ciężarówek (na fotce nie widać) ogromny plus wiatr pfff
Spokojniej ...
... choć wiało masakrycznie
xD
A już miałem kask okurzyć :P
Widoki z Mokrego w kierunku Kato - oj po-podjeżdżałem dziś trochę ;)
Mikołów
Dobry był też kolarz któremu to rozpędzonemu dałem pierwszeństwo będąc już na rondzie! "Kolega" jednak standardowo miał przyklejone ręce do kierownicy xD. W tym momencie nawet się nie zdziwiłem, ino machnąłem ręką. Jakież moje było zdziwienie ja go ponownie spotkałem na katowickiej ulicy Sandacza => nie dość że pozdrowił, to jeszcze głośno stwierdził "dzięki za Mikołów" o proszę ;)
Na zakończenie dwa wkurwy:
Dzięki dla miasta Mikołów za oparcie dla roweru ...
... i mieszkańcom Katowic za kolejną chwilę sprzątania - a śmietnik był prawie pusty pffff :-\
===============
Jutro spacer, gdzie nawet nie myślę o jakimś kręceniu - jak wieje to się nie narzeka, tylko idzie na spacer xD
BTW:
Kategoria Rower
DPD 9/2020
-
DST
30.02km
-
Czas
01:25
-
VAVG
21.19km/h
-
Sprzęt Szkodnik
-
Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 20 marca 2020 | dodano: 20.03.2020
Na początek głos oddaje naczelnemu dzbanowi RP => pod tym linkiem możecie się dowiedzieć gdzie wysłać pieniążki jakbyście
chcieli pomóc w czasie pandemii ;]. Dziękuję za uwagę.
Co do samej jazdy to dziś ostatnie (na jakiś czas) DPD i przerwa w pracy wiążąca się oczywiście ... z pogorszeniem się pogody. Jakie to było do przewidzenia ;///. Dla waszej informacji długi urlop planuje na okres 13.07 - 24.07 => polecam więc wtedy spokojnie pracować, bo pewnie będzie lało cały czas xD.
Czas wyjazdu i trasa były klasyczne, ale dzięki "zielonej fali" i dodatkowemu lufcie w kołach do Szopienic dojechałem z mega zapasem czasowym, więc był czas ofocić dzieło Sylwestra Ambroziaka znajdujące się koło/i na terenie Browaru:
Co autor miał na myśli? O tu odpowiedz, choć ja i tak nie kumam => prosty człowiek jestem :)
Po odpracowaniu swojego nawet nie kombinowałem jak urozmaicić sobie powrót do domu. Po a) musiałem wszystkie moje "graty" i ciuchy spakować do plecaka i zabrać ze sobą, po b) straszyli (niepotrzebnie) deszczem od około 18:00, a jeszcze miałem w planach wyskoczyć do sklepu po piwo na wieczór i wrócić o suchości ;]
Klasyk minął mega sprawnie, a i przy okazji zobaczyłem jak się ma nasze miejsce na ognisko na Giszowcu :]
Cóż, dobrze się ma ^_^
==========================
Pokręcone, a teraz czas dla Marshalla i ... Majki, której to ranka wygoiła się w prawie 100% :)))
BTW: W pełni (Panią Śmierć) rozumiem heh ;)
Kategoria Rower
DPD 8/2020
-
DST
30.76km
-
Czas
01:31
-
VAVG
20.28km/h
-
Sprzęt Szkodnik
-
Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 19 marca 2020 | dodano: 19.03.2020
U mnie również ten sam bulszit xD. Niepewność była ino taka, że wczoraj jakiś chmiel został przeze mnie przyjęty więc jak wstałem o 05:30 to na "dzień dobry" dmuchnąłem sobie w alkomat - tak dla pewności ;]. Wyszedł istny BOND (heh) czyli 0.07 promila. Mogłem więc już wtedy wyruszyć, ale po co? :)
Wyjechałem o 6:15 i na spokojnie ponownie przez okolice Stawu Upadowego dotarłem do roboty.
BTW: Mój "ulubiony" (niestety niepubliczny) odcinek między ul. Porcelanową a w/w stawem xD
Dobrze że ruch jest tam rano malutki i przeważnie jeżdżę lewym pasem :P
Co do powrotu to około 12:30 zadzwonił do mnie Filip, który to zaproponował że jak po robocie do niego podjadę to mnie ... dmuchnie. Znaczy dmuchnie moje opony do prawidłowej wartości ;). Oczywiście się skusiłem i do kolegi przez Zawodzie dojechałem ;].
Owa czynność została wykonana, chwila rozmowy i ruszyłem na chatę przez Centrum, Załęże, Zaleską Hałdę, okolice byłej chaty i Ligotę :]
Jeszcze ino jutro (choć są prognozowane opady) i w sobotę nie chce widzieć roweru na oczy. Znaczy inaczej: nie chce czuć go pod tyłkiem, bo rower przecież stoi u mnie w sypialni heh ;)
Fotki powrotne:
Zawodzie
Centrum - kościół Mariacki
Ooooooo, dokładnie :*
i Brynów :]
=================================
Na koniec oda do Sosnowca!!
Kategoria Rower
DPD 7/2020
-
DST
31.94km
-
Czas
01:35
-
VAVG
20.17km/h
-
Sprzęt Szkodnik
-
Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 18 marca 2020 | dodano: 18.03.2020
Na dzisiejszą jazdę wszystko przygotowałem już wieczorem => wystarczyło ino rano wrzucić śniadanie do plecaka i w drogę ;]. Taki obrót sprawy, plus fakt że już wczoraj postanowiłem że pojadę przez Upadowy sprawił że mogłem pospać aż do godziny 05:35. Jupi :))).
Jak zaplanowałem tak wykonałem i o 06:56 zameldowałem się w pracy a tam ... zaś mierzenie temperatury ;/. Jak w poniedziałek "strzelali" w czoło, to tym razem wkładali termometr do ucha. Aż strach pomyśleć gdzie będą chcieli włożyć go następnym razem xD.
Wynik na poziomie 35,8*C dawał mi jednak możliwość heheszek z przełożoną: że niby jestem osłabiony i nie mogę pracować, ino muszę odpocząć i naładować baterię :P. Niestety, jej wskazało 34,5*C xD => termometr jak widać w stanie podobnym co nasza służba zdrowia. Aż strach to napisać ale .. no jest do dupy :DDDD.
Fotki ranne:
A po prawej stronie czai się ... (kamienny) żubr :]
Staw Upadowy
Po godzinie 15:00 nastąpił nawrót na chatę. Miałem pojechać klasycznie, ale niestety ... korek na Szopienickiej. Skręciłem więc w ul. Górniczego Dorobku i nazot na D3S, a tam ... masakra jakaś!! Wirus? Jaki wirus? Skoro pogoda jest, to myk z bombelkami na dwór. A później będzie ...
... sorki za brutalność => ale już wolę tych ludzi w lesie, aniżeli "milion" osób w skupisku na parkingu przy Dolinie!! :-\
Reszta trasy już na spokojnie: ul. Huberta, ul. Rolna, Panewniki i do lasu :]
Po piwku regeneracyjnym odstawić koło, zjeść kotleta, ogarnąć kota i na rura spacer z Marzeną i Łukaszem, którzy to podeszli/podjechali na Akademiki :]. Dzięki za odwiedziny: sam w domu (dzięki Filip za telefon), praktycznie sam w biurze, to choć się tu pogadałem i zaś jadłem pizze xD ;)))
Fotki popołudniowe:
Ponownie ładna pogoda - Nikisz :]
Chwila spokoju ...
... i nie spokoju ...
... i spokoju ;)
=====================
XDDDD :)
Kategoria Rower
DPD 6/2020
-
DST
29.81km
-
Czas
01:27
-
VAVG
20.56km/h
-
Sprzęt Szkodnik
-
Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 17 marca 2020 | dodano: 17.03.2020
Wczoraj po rowerze nawet obiadu nie zjadłem ino szybko wyciągłem transporter z szafy, następnie kota spod łóżka (:D), po czym udałem się z buta do kotologa. Tam szybka diagnoza że rana się dobrze zagoiła (git majonez kielecki-świętokrzyski!!) i można usunąć szwy => znaczy to co z nich zostało xD. Po wizycie jeszcze szybkie piwko z Gochą i rura na chatę gotować królewski obiad. Tak, był makaron (rarytas w obecnych czasach :D) z sosem Napoli "z tytki" :DDD
Kot znów w 100% do głaskania, ale pierw spanie :)
Co do dzisiejszej jazdy to w dalszym ciągu
Wyspany, wystartowałem jakieś 5 minut wcześniej niż zwykle co było dobrym pomysłem, bo stałem chyba na wszystkich możliwych czerwonych światłach xD.
Do roboty dojechałem jednak z dość sporym zapasem czasowym i tym razem nawet gir do kaloryfera nie musiałem przykładać. Było po a) cieplej (ok 2*C), a po b) jestem sam w biurze, więc na noc se nastawiłem kaloryfer na prawie maxa i wszedłem w sumie ... do sauny :P. Mega lubię cierpiełko ;)
Poranek na Zadolu:
Po robocie pogoda (ok 16*C) wręcz idealna, ale niestety nie wszystkie moje ciuchy z rana mieszczą mi się do plecaka ;/. Trochę się zgrzałem, ale do domu (poprzez slalom gigant w lesie xD) wróciłem. Przy okazji zobaczyłem co z krokusami przy kapliczce Świętego Huberta :]
Kwiatków jeszcze nie ma, ale będą :)
=================
W przeciwieństwie do takiej sytuacji => takowej już nie będzie :P
Teraz czekamy za Krajką - fartuszek już wyprany ;)
Kategoria Rower