Wpisy archiwalne w miesiącu
Październik, 2020
Dystans całkowity: | 391.54 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 18:46 |
Średnia prędkość: | 20.46 km/h |
Maksymalna prędkość: | 61.21 km/h |
Suma kalorii: | 1449 kcal |
Liczba aktywności: | 9 |
Średnio na aktywność: | 43.50 km i 2h 20m |
Więcej statystyk |
Błotny Racibórz 5k
-
DST
100.80km
-
Czas
04:54
-
VAVG
20.57km/h
-
Sprzęt Szkodnik
-
Aktywność Jazda na rowerze
Wyjazd na Racibórz i rezerwat Łężczok planowany był chyba od wiosny xD. Jak już mieliśmy jechać, to nas zamknęli, później Rybnik był czerwony, a następnie wybieraliśmy inne trasy i tak ... aż do dzisiaj ;].
Filip już na początku tygodnia podesłał trasę (Łukasz też się skusił pojechać) i mogliśmy zgodnie z planem, spotkać się o 9:00 pod "Panoramą" na Akademikach.
Wiązało się to oczywiście z takim porannym widokiem ...
... no ale co zrobić? :D
Na miejscu zbiórki chwila rozmowy i mogliśmy ruszyć pierw w kierunku Chudowa. Już na sam start, wiedziałem że nie ma za bardzo co błota omijać, bo zarówno ja, jak i Szkodnik wylądujemy wieczorem pod prysznicem xD. Niestety, tak jak się zaczął październik (deszczami), tak się kończył (lało przez czwartek i piątek) xD.
Do zamku dojechaliśmy już dość porządne ubrudzeni, ale zadowoleni. Strasznie te błoto hamowało i nawet delikatny wiatr w plecy za bardzo nie pomagał :\.
Po regeneracyjnym piwku ruszyliśmy dalej i ... wpadliśmy a jak, w błoto xD. Trudno => już i tak byłem cały w kropkach (patrz galeria), więc zabrudzenia nie robiły na mnie specjalnego wrażenia heh. Minęliśmy Szczygłowice, następnie Wilczą, Rudy (i sklep po "świętujące") i poprzez najlepszy (asfaltowy!!) leśny odcinek tego dnia, dojechaliśmy do mojego głównego celu dnia dzisiejszego.
5000km pękło nawet nie wiem kiedy i jak :). Najważniejsze że jednak udało się to dokręcić, przed jak mniemam zamknięciem nas w czterech ścianach xD. Jeszcze ino dwa DPD + dochodzić do celu, o którym to napisałem na końcu - w podsumowaniu :].
Ze świętowaniem na całe szczęście nie musieliśmy się za bardzo śpieszyć, bo czasu mieliśmy (do pociągu o 17:42) jak przysłowiowego (dosłownie i w przenośni) marasu ^_^. Wypiliśmy co mieliśmy, kolejno jeszcze kąsek tego kapitalnego szlaku, i przez jakieś wsie (np. Nędza :DDD) zawitaliśmy administracyjnie w Raciborzu ᕙ( • ‿ • )ᕗ. Tam pierw rezerwat o którym wspominałem na starcie, później na ładny "ogródek", następnie już do Raciborza właściwego => umyć rowery, zjeść kebaba i dokręcić do setki. Taki miałem plan, telefon miał niestety inny i ... mi się rozładował xD. Trudno - końcówki szlaku nie mam.
Po jedzonku na Łukasza liczniku widniał wynik 94km, a u mnie 92. Filip klasycznie miał wyrąbane na dokrętki (choć i tak już swoje trzy cyferki przejechał), a mnie Łukasz namówił żeby jednak do tych naszych 100km dokręcić. Kolega skończył wcześniej, ja jednak jeszcze te brakujące metry dokręciłem i mogliśmy się spotkać w pociągu do Katowic (•‿•).
Co do powrotu (to prócz ceny biletu) nie zgadzało się nic. Długo, mozolnie, kombinowanie (dzięki Łukasz za kąsek prądu), ale wrócić się udało. Reszta to historia - dołożyłbym niedzielny spacer z Magdą, ale Relive robi (albo i nie) co chce xD.
Dzięki wszystkim za udany weekend, a wasze wpisy nadrobię jutro ◉‿◉. Znaczy mam taką nadzieję że nadrobię, bo w związku z pandemią dwie osoby z mojego działu "lądują" (z laptopami) na zdalnej, jedna z koleżanek ma dłuższe L-4, druga jest na dwutygodniowym urlopie, a kolega wziął opiekę na dziecko. Z ósemki w dziale, przynajmniej do końca tygodnia zostanie nas ... trzech. Ciężkie czasy nadchodzą ;/.
Endo się kończy z końcem roku (info o tu), ale póki jest, to TRASA:
... BTW: ...
... I Fotki:
Miejsce spotkania trzech rumaków ^_^
Początkowy odcinek
Jedziemy dalej
A tu już miejsce widome :)
Trochę zapomniany (przeze mnie) szlak z Chudowa w kierunku Szczygłowic
Klimacik, a Szkodnik coraz mniej biały heh xD
Dla przypomnienia, ciągle jesteśmy oczywiście na Śląsku ;)
Fajnie ...
... i nie fajnie ...
... ale choć do Gochy blisko ←_← :D
Czillll ...
... i zaś w lesie <( ̄︶ ̄)>
Moje ulubione zdjęcie
A tu - moja ulubiona cyferka dnia dzisiejszego ᕙ(⇀‸↼‶)ᕗ
Jedziemy dalej - uśmiech :P
Spokojny odcinek :]
I na koniec klimaty raciborskie czyli: rezerwat,
zaczarowany ogród,
myjnia (xD),
zachodzik,
i kończymy przy PKP ;]
Dziękuję za uwagę ◉‿◉ :P.
***** ***
Co do podsumowania miesiąca, to był jaki był - deszcze niespokojne, trochę "terenówki" służbowej i nie ma co zapominać o mojej bolącej przez parę dni girze xD. Bez dzisiejszej wycieczki (no i końcówki śladu z Rybnika) mapka wygląda następująco:
Piździernik zamknął się więc dystansem 378,4km. Słabo!!
Butnie jednak klasycznie, czyli bez zmian :P
W sumie to na dzień dzisiejszy w tym roku przedreptałem - 2674,5km. Do 3k brakuje więc ino(?) 324km => w dwa miesiące (niby zimne) raczej do zrobienia :)))
***** ***
W listopadzie życzę dużo zdrowia oczywiście bo jak jest, każdy widzi ...
Kategoria Rower
DPD 48/2020 + służbowo
-
DST
44.52km
-
Czas
02:07
-
VAVG
21.03km/h
-
Sprzęt Szkodnik
-
Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 27 października 2020 | dodano: 27.10.2020
Wczoraj bardzo fajnie się jechało to dziś, postanowiłem ponownie pokręcić ;].
BTW:
XD
Tym razem wstałem wcześniej (aniżeli np. wczoraj) i mogłem nieco pokombinować z trasą do Szopienic. Pojechałem m.in. przez ul. Gawronów i ul. Lotnisko, gdzie rządzący po fali skarg chyba(?) poszli po rozum do głowy!! Drzewa wygląda na to że zostaną (sorka za jakość - fotka "w locie" xD), a miało być o tak (link).
Teraz ino zagadka => na kij tam ścieżka rowerowa?? Tego chyba nikt nie wie xDDD.
Pozostała część trasy to ul. Pułaskiego, końcówka D3S, Zawodzie i skoro starczyło czasu to Burowiec ;].
===========
W pracy tym razem byłem ino trochę ponad połowę dniówki, i szef wysłał mnie w teren, żebym zobaczył dwie rzeczy i mu przed 14:00 oddzwonił co i jak. Płatne wyjście na rower, a do tego brak przymusu powrotu? Oki, wiadomo, protestów z mojej strony nie było ... końca :D.
Trasa powrotu do domu ułozyła się więc sama => Szopienice, okolice cmentarza i ... się zgubiłem (xD), ale choć klimatycznie były bo i kucyki ...
... i sympatyczny widok na wieże ciśnień na Korczaka ◉‿◉
Następnie, już planowo przejechałem Borki, Dąbrówkę, zobaczyłem pierwszy punkt kontrolno-służbowy na ul. Konduktorskiej i wjechałem do Parku Śląskiego, ofocić planetarium.
Mało klimatycznie wyszło heh xD
Pojechałem dalej ...
(nie umiem określić opisu :D)
... i wylądowałem przy Kotle Czarownic
Następnie zawitałem na "stare śmieci" zobaczyć ptk. nr. 2, i przez ulicę wiadomą ...
... w tej dzielnicy ...
... do bazy.
Chęci było na więcej, ale jednak bardziej chciałem jeszcze zdążyć do fryzjera, bo nikt nie wie, co będzie za chwilę xD
=========
Ktoś może?
:PPP
Kategoria Rower
DPD 47/2020
-
DST
29.51km
-
Czas
01:25
-
VAVG
20.83km/h
-
Sprzęt Szkodnik
-
Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 26 października 2020 | dodano: 26.10.2020
W końcu doczekałem się jakiś w miarę normalnych (jak na jesień oczywiście) warunków pogodowych :). Weekend tym razem do najbardziej aktywnych nie należał, a jak to powszechnie wiadomo, jak się nie chce mieć zakwasów to trzeba ćwiczyć!! Znaczy dużo ćwiczyć (:P), zwłaszcza że na sobotę Filip szykuję jakąś "setkę" dla nas :].
ᕙ( • ‿ • )ᕗ => gotowym trzeba być ^_^.
Ruszyć się więc trzeba było i już wczoraj wieczorem spakowałem się na DPD. Wstałem, i w sumie można powiedzieć ... że zaspałem :DDD
BTW: cóż :P
Na całe szczęście czasowo o dojazd do roboty (przez okolice Upadowego) się nie martwiłem, bo zafundowałem se ino trochę mniej czasu na "ogarnięcie się".
Wyjechałem o 06:23, a w pracy zameldowałem się o 07:02. Bezstresowo oczywiście, bo w związku z wirusem (który jest w odwrocie) nie podpisujemy listy, ino kadrowa dzwoni po działach i pyta się kto jest ;].
=========
Co do samego kręcenia, to warunki (prócz temperatury i łezek w patrzałkach) były bardzo sympatyczne => mgła, ruch samochodowy znikomy, i ino trochę sobie pomarudziłem pod nosem, że po ostatniej wizycie na myjni zapomniałem nasmarować łańcucha ;/.
O taki poranek miałem:
D3S XD
W pracy na sam początek bez niespodzianek ...
... i trzeba było swoje osiem godzin przepracować :) :P.
Po niej nawrotka na chatę, gdzie pierw odwiedziłem Nikiszowiec, później pojechałem na Gisza, a na koniec trochę lasami (patrz fotki) i przez Ligotę do Majki ^_^. Bez atrakcji w sumie => choć podziękowanie światłami awaryjnymi od kierowca autobusu nr 674, którego to puściłem jak wyjeżdżał z zatoczki, można za takową uznać ;).
Coś z powrotu => odcinek Giszowiec - Ochojec, w końcu jesienne :].
==============================
Tym razem bez podpisu - podpis se sami wymyślcie ...
Kategoria Rower
Bagiennie po Bagiennej
-
DST
51.20km
-
Czas
02:38
-
VAVG
19.44km/h
-
Sprzęt Szkodnik
-
Aktywność Jazda na rowerze
Filip klasycznie (pod tym linkiem) więcej się nagadał na wyjeździe niż napisał, więc trzeba coś dołożyć od siebie heh :DDD
Skoro już to pisze, to wiecie że inwentaryzację "krajówki" przeżyłem. Trzy dni "zabawy" z TIR-ami (i dość średnio bezpiecznymi akcjami), ale skończyłem ją
BTW: choć kilometry butne trochę nadrobiłem, bo już myślałem (przez pogodę i kontuzję), że nawet tych marnych dwustu w tym miesiącu nie ogarnę xD
Co do samej jazdy, to zanim jeszcze dotarłem do końca tej durnej ulicy, odezwał się do mnie Filip, z pytaniem czy czegoś razem nie pokręcimy. Pomyślałem że w sumie czemu nie - bo i tak miałam w planach lasy (w obrębie mojego domostwa) ale co w towarzystwie, to jednak w towarzystwie ◉‿◉.
========
Ustawka w okolicach włości od Gochy o 15:30 i rura lasem w kierunku planowanej hałdy Ziemowit ^_^.
Pierw spokojnymi duktami, później kąsek Murcek, zaś lasy (+ jeden wkurw - patrz foto) i przez Lędziny meldujemy się na celu. Filip se podjechał, a mi oczywiście ... się nie chciało ¯\_(ツ)_/¯ :P.
Po odwiedzinach śląskiej górki (i mega fajnym zachodzie słońca, na farcie, a jak!), trzeba było jednak wracać. Zjazd z hałdy, ponownie Lędziny, następnie Ławki i ... się zaczęło xD. Filip i jego rower z trzema kilogramami błota na pokładzie (przez tytułowe bagno) spokojnie przejechał. Mój "Bieluch" (do tego garażowany w mieszkaniu) można powiedzieć ... no że przestał być biały xD. Cóż (O_o) heh.
Po
Trasa => auto pauza nie istniała, a do tego na końcu telefon padł xD.
Fotki:
Miejsce spotkania i jesień - taka se ...
[ ul. Leśników (Murcki) ]
... i wkurw.
Kto zna ten zna, oto miejsce odpoczynku w lesie (po zjeździe z Lędzińskiej) za skrzyżowaniem z Beskidzką przed trasą na np. Łysinę.
PFFFFFFFFFFFFFFFFFF!!!!
.·´¯`(>▂<)´¯`·.
Już trochę spokojniej
Brudny, brzydki, zurbanizowany Śląsk
I na celu
Rzadki widok - Filip pstryka zdjęcie na BeeSa :DDDD
Zachodzik, żelazkiem robiony ;]
Powrót w ciemnościach i błocie (xD) => choć akurat do tego miejsca mam sentyment ...
... mega dużo musiałem o nim gadać na obronie inżynierskiej, ale to nic, lubię te miejsce ;).
Na koniec, już nic nie było widać ...
... więc kończę :P.
===========================
W Polsce (prócz niegroźnego wirusa xDDD) bez zmian:
Kategoria Rower
Kaleki na Kozie(j) :P
-
DST
7.58km
-
Kalorie 1449kcal
-
Aktywność Wędrówka
Niedziela, 18 października 2020 | dodano: 19.10.2020
Na początek informacja dla jesiennej pogody - pie*d*l się!!
DZIĘKUJĘ ^_^.
Co do genezy, to tym razem szału nie będzie. Dreptając sobie w sobotę przed południem po Sosnowcu, zadzwonił do mnie Diobeł z prośbą o załatwienie (na jutro) samochodu i podwózkę do Bielska-Białej, w celu odbioru przyrządu do ćwiczeń rehabilitacyjnych.
EDIT => sprzęt działa i już się zwraca ^_^
Są tacy ludzie, którym się po prostu nie odmawia, więc jeszcze tego samego dnia wykonałem szybki telefon do Ojca i następnego dnia meldujemy się około 14:00 w Bielsku. A skoro już tam byliśmy, to zew natury ←_← zwyciężył. Jeden Marcin ciągle odczuwa stopę, a drugi majowy lot z wózka widłowego, no ale z Kozią Górą nie powinno być kłopotu!
Tempo jak widać (po mapce poniżej) leniwe => w sumie tak jak Majka z powitałki (:D), ale nie o to chodziło. Po Leskowcu (tak kolego, sprawdziłem - to nie było w tym roku :P) musiałem kompanowi w tym roku jakieś góry pokazać :D. Brzmiało jak (co się okazało trochę po ponad kilometrze) wyzwanie heh.
Bez spiny, spokojnie, weszliśmy na górę, wywiało nas porządnie i mogliśmy wracać do auta. Ludzi trochę było (pewno grzyby), rowerzystów cała masa, ino forma kajś uciekła. Tak jak było powiedziane - starzy się robimy ಠ_ಠ :P.
A stopa działa na tyle, że chyba od jutra (przez trzy dni) inwentaryzuje DK-79 (Bagienna) - i na co ja się przyznawałem?
¯\_(ツ)_/¯.
Plusy oczywiście również jakieś są => mniejszy kontakt z ludźmi (Magda oczywiście tego nie czyta, albo nie bierze do Siebie :p), bo jak wiadomo:
xDDDD.
Trasa:
Fotki:
Niecodzienny widok :DDDD
Idziemy ...
... a niektórzy nawet wjeżdżają - wariaty ;]
Ekipa wyjazdowa, tocząca się xD
I w końcu jakieś widoczki :)
Schron (bombelkowo, kolejkowo i drogaśnie - postój olany) ...
... i szczytek :P
BTW: XDDDDDD
Schodzimy
Norka zalało ...
... a my jeszcze chwila do auta i na chatę ;]
Droga powrotna bez żadnych przygód, ale zdecydowanie (no pacz/cię) wolę zająć miejsce pasażera! Czemu? ¯\_ʘ‿ʘ_/¯ ... tego zapewne nikt nie wie :DDD.
=============================
Mi się podobało, ale no cóż? Niektórzy tak mają :P
Kategoria Góry
Przed Magdą do Madzi
-
DST
62.14km
-
Czas
03:02
-
VAVG
20.49km/h
-
Sprzęt Szkodnik
-
Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 10 października 2020 | dodano: 11.10.2020
W sumie to już sam nie wiem czy mam kota czy królika xD. Wiedziałem natomiast, że plan na dziś był yyy napięty. Po wczorajszym spotkaniu z Zientasem, pospałem tak na pół gwizdka. Super że Łukasz się zgodził opóźnić start z 9:15 na 9:45, więc był czas, coby na spokojne śniadanie ^_^. Cel?
:P
Ino czy dam radę? Stopa jednak jeszcze nie do końca wyleczona, a do tego wiatr absolutnie nie chciał z nami współpracować pfff. Na całe szczęście Łukasz po raz kolejny okazał się mega wyrozumiały i bez marudzenia znosił moje tempo żółwia xD.
***** ***
Po dojechaniu na Chudów, lekka (moja) rozkminka co i jak, i co ogólnie robimy? Czy uciągnę jeszcze 30-40km pedałując głównie prawą nogą? Źle jednak nie było, a do tego wiedziałem że będziemy mijać jakieś stacje kolejowe (gdzie mogłem zawinąć się do bazy) więc postanowiłem spróbować. Kto nie ryzykuje ten miodu nie pije => jak to się mówi.
***** ***
Łukasz pojechał swoim tempem (ja o ile mogłem, to próbowałem go gonić) i tak znaliśmy się na miejscu docelowym ◉‿◉. Pierw wiadomo - do sklepu po jakiegoś Radlerka, następnie nawodnienie nad jeziorem, później pojechaliśmy zobaczyć se rynek i na pociąg. A skoro mieliśmy jeszcze 40 minut do odjazdu ... to nawodnienie heh :P.
Mój kompan coś jeszcze kombinował żeby wrócić rowerem (ja przez girę i brak czasu odpuściłem) ale nie dość że pogoda była niepewna, to jeszcze ten wiatr ehh. 14 zł (9+5 za rower) to jednak nie majątek, więc wróciliśmy po leniu, korzystając z wygody Kolei Śląskich :P.
W domu na szybko obiad, wanna, pogłaskanie kitku, końcówka meczu Igi Świątek, i na kawkę i ciacho (dzięki Ewelina!!) do Sosnowca.
Wszystko udało się idealnie - o więcej takich dni poproszę ^_^. Choć teraz i deszcze niespokojne i Magda ma popołudniówki. Szkoda, ale chodź kitku będzie miało trochę będzie czasu dla siebie /ᐠ。ꞈ。ᐟ\ (◍•ᴗ•◍)❤
Trasa:
Fotki:
Leśnie do ...
... celu wiadomego heh
A tu już na spokojnie, terenami trochę zapomnianymi. Był też słynny płaski zjazd - tym razem w wersji ... płaski podjazd :DDD
Jedziemy ...
... i stoimy (znaczy ja) dalej :P
Prędkościomierz ... no prawie działał heh
Dobrze że bez punktów :DDDD
Już na celu ᕙ(⇀‸↼‶)ᕗ
Zwiedzamy <( ̄︶ ̄)>
Szacun dla Rybnika za DDR-ki :-)
Rynek ...
... i do bazy 。◕‿◕。
Było by :P. Dziś rano wstałem, zobaczyłem że pogoda jest mega depresyjna, ale ogólnie, to nawet te deszcze niespokojne nie zepsują mi dobrego humoru. No i przynajmniej nie ma upałów xDDDD :p.
***** ***
Dyć, potwierdzam
xDDDD
:P
Ino czy dam radę? Stopa jednak jeszcze nie do końca wyleczona, a do tego wiatr absolutnie nie chciał z nami współpracować pfff. Na całe szczęście Łukasz po raz kolejny okazał się mega wyrozumiały i bez marudzenia znosił moje tempo żółwia xD.
***** ***
Po dojechaniu na Chudów, lekka (moja) rozkminka co i jak, i co ogólnie robimy? Czy uciągnę jeszcze 30-40km pedałując głównie prawą nogą? Źle jednak nie było, a do tego wiedziałem że będziemy mijać jakieś stacje kolejowe (gdzie mogłem zawinąć się do bazy) więc postanowiłem spróbować. Kto nie ryzykuje ten miodu nie pije => jak to się mówi.
***** ***
Łukasz pojechał swoim tempem (ja o ile mogłem, to próbowałem go gonić) i tak znaliśmy się na miejscu docelowym ◉‿◉. Pierw wiadomo - do sklepu po jakiegoś Radlerka, następnie nawodnienie nad jeziorem, później pojechaliśmy zobaczyć se rynek i na pociąg. A skoro mieliśmy jeszcze 40 minut do odjazdu ... to nawodnienie heh :P.
Mój kompan coś jeszcze kombinował żeby wrócić rowerem (ja przez girę i brak czasu odpuściłem) ale nie dość że pogoda była niepewna, to jeszcze ten wiatr ehh. 14 zł (9+5 za rower) to jednak nie majątek, więc wróciliśmy po leniu, korzystając z wygody Kolei Śląskich :P.
W domu na szybko obiad, wanna, pogłaskanie kitku, końcówka meczu Igi Świątek, i na kawkę i ciacho (dzięki Ewelina!!) do Sosnowca.
Wszystko udało się idealnie - o więcej takich dni poproszę ^_^. Choć teraz i deszcze niespokojne i Magda ma popołudniówki. Szkoda, ale chodź kitku będzie miało trochę będzie czasu dla siebie /ᐠ。ꞈ。ᐟ\ (◍•ᴗ•◍)❤
Trasa:
Fotki:
Leśnie do ...
... celu wiadomego heh
A tu już na spokojnie, terenami trochę zapomnianymi. Był też słynny płaski zjazd - tym razem w wersji ... płaski podjazd :DDD
Jedziemy ...
... i stoimy (znaczy ja) dalej :P
Prędkościomierz ... no prawie działał heh
Dobrze że bez punktów :DDDD
Już na celu ᕙ(⇀‸↼‶)ᕗ
Zwiedzamy <( ̄︶ ̄)>
Szacun dla Rybnika za DDR-ki :-)
Rynek ...
... i do bazy 。◕‿◕。
Było by :P. Dziś rano wstałem, zobaczyłem że pogoda jest mega depresyjna, ale ogólnie, to nawet te deszcze niespokojne nie zepsują mi dobrego humoru. No i przynajmniej nie ma upałów xDDDD :p.
***** ***
Dyć, potwierdzam
xDDDD
Kategoria Rower
Test(op)owo
-
DST
11.70km
-
Czas
00:37
-
VAVG
18.97km/h
-
Sprzęt Szkodnik
-
Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 7 października 2020 | dodano: 08.10.2020
Wykrakałem xD. Na końcu piątkowego wpisu (w podsumowaniu) napisałem, że najważniejsze żeby obyło się bez kontuzji. Taaa! Już po sobotniej jeździe po orzechy, zaczynałem czuć jakieś "mrówki" w lewej stopie. Dojechałem (komunikacją miejską) na imprezę do Sosnowca, wieczorem czułem ją jeszcze mocniej, a rano ... już ledwo (u znajomych) buta założyłem. Niby z chodzeniem nie było aż tak źle, ale kładąc większy nacisk na prawą stronę, dołożyłem se zakwasy w prawej łydce. Fajnie, przez ostatnie dni chodziłem trochę jak ten kurczak z powitałki xDDD.
BTW:
Pozdro Diobeł!! :D
***** ***
Zakres ruchów (góra-dół) zwiększa się na całe szczęście z każdym dniem, trochę to rozchodziłem (przeważnie z dworca do roboty i nazot) i jest już w miarę dobrze. Znaczy jest na tyle dobrze, że postanowiłem zobaczyć jak gira zachowuje się w siodle ;]. Nic ambitnego oczywiście nie planowałem => pojechałem sobie ino na Starganiec ...
... i przez Zadole wróciłem do bazy. O takie leśne, malutkie coś ^_^.
Tragedii nie ma (lepiej się jeździ aniżeli chodzi) ale raczej takiej "setki" co Łukasz wczoraj proponował, to nie przejadę. Coś mniejszego w sobotę (EDIT: z ponownie z maską na ryju pff) jest raczej do zrobienia, o ile oczywiście pogoda na to pozwoli ;]. Zobaczymy zresztą, może te maści (których zapach Majce wąsy wykręca) zdziałają cuda? Czas pokaże - najważniejsze że obyło się bez lekarza i L-4 :)
Do końca tygodnia obejdzie się też niestety bez roweru (sic!), a szkoda, bo wschody słonka są ostatnio mega ładne ...
***** ***
PS: Moja współlokatorka z podzespołem miaucząco-mruczącym nie narzeka jednak na fakt, że siedzę w domu heh. No i oczywiście mnie nie drapie - by ino spróbowała :D
Pozdro Diobeł!! :D
***** ***
Zakres ruchów (góra-dół) zwiększa się na całe szczęście z każdym dniem, trochę to rozchodziłem (przeważnie z dworca do roboty i nazot) i jest już w miarę dobrze. Znaczy jest na tyle dobrze, że postanowiłem zobaczyć jak gira zachowuje się w siodle ;]. Nic ambitnego oczywiście nie planowałem => pojechałem sobie ino na Starganiec ...
... i przez Zadole wróciłem do bazy. O takie leśne, malutkie coś ^_^.
Tragedii nie ma (lepiej się jeździ aniżeli chodzi) ale raczej takiej "setki" co Łukasz wczoraj proponował, to nie przejadę. Coś mniejszego w sobotę (EDIT: z ponownie z maską na ryju pff) jest raczej do zrobienia, o ile oczywiście pogoda na to pozwoli ;]. Zobaczymy zresztą, może te maści (których zapach Majce wąsy wykręca) zdziałają cuda? Czas pokaże - najważniejsze że obyło się bez lekarza i L-4 :)
Do końca tygodnia obejdzie się też niestety bez roweru (sic!), a szkoda, bo wschody słonka są ostatnio mega ładne ...
***** ***
PS: Moja współlokatorka z podzespołem miaucząco-mruczącym nie narzeka jednak na fakt, że siedzę w domu heh. No i oczywiście mnie nie drapie - by ino spróbowała :D
Kategoria Rower
Orzeszkołów
-
DST
38.88km
-
Czas
01:52
-
VAVG
20.83km/h
-
VMAX
61.21km/h
-
Sprzęt Szkodnik
-
Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 3 października 2020 | dodano: 03.10.2020
Główną genezą tego wyjazdu był mój wczorajszy zakup - o taki:
I teraz cała masa pytań: czy inwestycja siedmiu złotych się opłacała? Czy działa? Czemu to dziadek do orzechów nie babcia? I podstawowe pytanie => czemu kupiłem rozgniatarkę ... skoro nie mam orzeszków na chacie? O_o xD.
To ostatnie szło jednak bardzo szybko zmienić, wycieczką do mikołowskiej dzielnicy Bujaków ;). Wstałem, ogarnąłem się i zobaczyłem przez okno - tak (patrz powitałka), wieje. Wszędzie trąbili że tak będzie, a ja nawet dostałem informację od Łukasza i Marzeny spod samiuśkich Tater, że mamy halny!!. Kocham ten wiatr - oczyszcza powietrze, podnosi temperaturę o parę stopni, a do tego przedmuchuje wszystko, otwierając super widoki ^_^. Brawo ( ˘ ³˘)♥ on!! ;)
Ruszyłem więc i na sam start, musiałem zaobserwować w którą stronę wieje, coby choć trochę go wykorzystać. Po wyjeździe z lasu ustaliłem że przemęczę odcinek przez Mokre i powinno mi dmuchać w plecy na dwóch podjazdach przed samym drzewem orzechowym. I tak było, a na samym zjeździe, udało się nawet wykręcić całkiem przyjemnego V-maxa ᕙ(⇀‸↼‶)ᕗ.
Do celu dojechałem i niestety mały zonk - malutkie orzechy i coś ich mało było, no ale swoje zabrałem :P.
Powrót to pierw Paniowy, później okolice Halemby i do domu ponownie lasami, chowając się (mało skuteczne) przed wmordewindem :-).
Oj, super się jeździło i pewno kręciłbym dalej, ale w okolicach 16:00-17:00 musiałem (chciałem) zameldować się ponownie w Sosnowcu :]
Trasa:
Fotki:
Początkowy odcinek leśny
Atrakcja heh
Mikołów Mokre
Widok z Bujakowa - dzięki halny ^_^
Z trasy powrotnej
Trochę się bałem wjeżdżać do lasu, ale na całe szczęście, takich widoków nie było za dużo :-)
Atrakcja - oczywiście zostawiłem go w spokoju, niech se rośnie heh
Jeszcze leśnie ...
... i na koniec już na Piotro.
Rezerwowe miejsce na nawodnienie jest w pobliżu Kolejarza. Dobrze że tutaj z siekierami nie doszli ^_^
Tyle => orzeszki bezpieczne, Żubr ich pilnuje :D
===========
A na koniec ktoś, coś? Pilne :DDD
Kategoria Rower
DPD 46/2020 + Kato
-
DST
45.21km
-
Czas
02:11
-
VAVG
20.71km/h
-
Sprzęt Szkodnik
-
Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 2 października 2020 | dodano: 02.10.2020
Minął ponad miesiąc od ostatniego DPD, więc trzeba było coś z tym zrobić :). Trzeba było, ale chęci to jedno, a pogoda i sytuacje życiowo-służbowe to drugie ;/. Po urlopie pierw nie miałem gdzie trzymać Szkodnika (kontrola + malowanie biura), a potem (jak każdy na Śląsku widział) aura postanowiła zrobić ukłon zimnolubnym i ... się popsuć. W deszczu i zimnie jeździł nie będę (ಠ_ಠ), więc postanowiłem poczekać aż w końcu warunki pozwolą na jakieś kręcenie.
Wczorajsze sprawdzenie prognozy pogody w końcu dawało na to jakieś szanse => niby ino 10*C, ale (co najważniejsze) bez opadów ;]. Wstaje po 05:00 rano ... i zonk! Moja sympatyczna pogodynka z Sosnowca (zaczyna pracę godzinę przede mną) poinformowała mnie, że pada i ogólnie jest paskudnie. Suuuuper. Skoro jednak plecak miałem spakowany, to postanowiłem spróbować i najwyżej w Ligocie wsiąść w pociąg :].
Konieczne to jednak nie było, bo komfort termiczny miałem dobry, a i lekka mżawka jakoś specjalnie mi w jeździe nie przeszkadzała. Co prawda było mega ślisko ale miałem dość dobry czas, co pozwoliło pojechać ostrożnie, i obyło się bez dzwona ^_^. Takowego zaliczył jednak Pan Dzik przed D3S heh. Był ode mnie jakieś 50 metrów, wpadł kopytem w poślizg, pocałował fajkami asfalt i poleciał dalej :D. Poza tym zero atrakcji ;]
W połowie dniówki ponownie (i po raz ostatni w tym roku) miałem przerywnik pt. jazda po bilet miesięczny do Katowic :P. Także bez przygód, ale płatna godzinka jazdy na rowerze zawsze spoko heh ;].
Czasu nie było za dużo, więc ino jedna fotka z rynku w kierunku UFO :)
Po pracy już ino powrót na chatę. Na całe szczęście, w czasie dnia fajnie się ociepliło i choć miałem w planach ponownie jechać przez D3S, to mogłem wjechać (na Giszowcu) do lasu ...
... i tym razem przez Ligotę zameldować się na Piotro ᕙ(⇀‸↼‶)ᕗ.
Na koniec dzisiejsza mapka zbiorcza :)
==================
Co do podsumowania września, to w sumie ino mazurski wyjazd ogarnął temat xD.
(BTW ...
... xDD)
Pozostały dystans to troszkę ponad 100km po Katowicach xD.
Prócz wyjazdu z Łukaszem to i tak priorytetem na ten miesiąc okazała się przebudowa kuchni, a później tak jak pisałem ... lało xD. Zresztą i tak do celów (po dzisiejszej jeździe) zostały ino cztery wyjazdy do roboty i niecałe 300km do ogólnego dystansu. 300 - 4x 30km = 180 => czyli już zupełnie bez presji, zwłaszcza że jeszcze chce zrobić jesienną Przyczynę, a Łukasz "Żelazny Szlak Rowerowy". Najważniejsze to to, żeby obyło się bez chorób i kontuzji!
Mapki z września => tym razem cztery ;]
Co dziwi? => trafił się miesiąc bez D3S!! o_O.
A butnie? No pochodziłem, ale górek tym razem było trochę i jakoś tak wyszło ;]
Dokładając do tego, że w Zakopcu "zjadło" mi 15km, to wyszło prawie ...
... km :DDDD
=========
Zobaczymy co przyniesie nowy miesiąc, ogólnie to ... strach się bać :D
Kategoria Rower