Wpisy archiwalne w miesiącu
Kwiecień, 2019
Dystans całkowity: | 237.04 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 10:01 |
Średnia prędkość: | 21.41 km/h |
Suma kalorii: | 2875 kcal |
Liczba aktywności: | 6 |
Średnio na aktywność: | 39.51 km i 2h 00m |
Więcej statystyk |
DPD 14/2019
-
DST
26.85km
-
Czas
01:15
-
VAVG
21.48km/h
-
Sprzęt Szkodnik
-
Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 24 kwietnia 2019 | dodano: 24.04.2019
W sumie to nie miałem dziś w planach kręcenia, ale po wczorajszej demolce kuchni na Piotrowicach, włączyłem sobie wieczorem telewizor i usłyszałem że idzie ocieplenie. Szybka kontrola Meteo ICM i faktycznie: rano plus dziesięć, popołudniu możliwa nawet "dwójka" z przodu. Nic ino jechać więc wstałem, zebrałem się i pojechałem :).
Rano klasycznie z małym urozmaiceniem w postaci Burowca, później popracowałem sobie zawrotne pięć godzin w moim biurze (+trzy "w gościach") i mogłem wracać. A wróciłem moją czwartą opcją czyli przez staw Upadowy, kąsek lasu i tradycyjne D3S :]
Ciągle wieje, ale wracałem w końcu w krótkich spodenkach, więc pogoda ma wybaczone ;).
Trasa ;]
Fotki:
Z rana => wieża ciśnień Huty Ferrum - okolice ul. Murckowskiej i DK-86
Z powrotu => las (z lewej strony) i ...
... nie las xD
Masz Morsie - kradzieje nawet suchych na ognisko nie zostawiają xD ;p
============================================================
Wiosna w pełni - Panowie trzeba uważać podczas jazdy ;) :P
Kategoria Rower
Glut wietrzno-mikołowski
-
DST
35.72km
-
Czas
01:44
-
VAVG
20.61km/h
-
Sprzęt Szkodnik
-
Aktywność Jazda na rowerze
Od czego by tu zacząć? Może od tego że po Jurze w końcu się wyspałem. Od soboty godziny 23:00 do dziś do 11:00 była tego niecała doba heh ;). Dziś po obiedzie mogłem więc na spokojnie ruszyć na spotkanie z (na) nowo tu piszącym Diobłem.
Po szybkim przywitaniu, ruszyliśmy na tytułowy Mikołów :) Pierw przez Ligotę i Piotrowice - wiało w twarz, następnie przez Podlesie - dostaliśmy bocznym, który to próbował nas na zmianę wmontować w krawężnik, albo zepchnąć na środek ulicy. Następnie zaś po twarzy i dopiero w okolicach Kopanin wiatr dał nam wjechać na najwyższy punkt dzisiejszej wycieczki, po czym ... znów przeszkadzał.
W Mikołowie, na DK-81 i na Kamionce w miarę OK, coby na Owsianej i Panewnikach zaś duć po mordzie. Na rybaczówce zagrożenie deszczowe udało się ominąć i powrót z wiatrem (a jak!!) w twarz przez Panewniki, Ligotę i ul. Rolną na garaż, coby choć glut wyszedł.
Na więcej i tak nie było ani chęci, ani możliwości xD. No prócz Żubra garażowego, po którego to trzeba było dokręcać (bez Endo), bo mi sklep na Stromej zamknęli przed czasem xD
Trasa:
Fotki:
Plus wiatru jest taki że widać góry z Katowic heh
Tu (choć mało) z ulicy Armii Krajowej ...
... a tu z mikołowskich Kopanin z żółtymi kwiatkami w tle ^_^
Widok na Katowice i maszt Kosztowy z rzepakowej miejscówki ;)
Na celu
Klimatycznie na szlaku kolejowym Katowice - Mikołów => ta chmura nas do samego garażu stresowała heh.
Rybaczówka i flagowe warunki wietrzne xD
Widok na szyszkę, znaczy na staw przy rybaczówce xDDD.
Temu co o tym zdecydował, osobiście nakopie do dooopy!!
Dobrze choć że Paweł ma się dobrze, bo jeszcze i jego wytną xD
Jutro ponownie praca, a po niej remont. Cóż, przynajmniej (po pracy) na chacie wiało nie będzie ;).
=========================================================
Pytanie ino czy będę miał gdzie pracować????
Tak jak i mi moje biuro!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! xDDD
EDIT: Dzieci nie było, za to przyszła w gości kontrola rachunkowości (joł joł) => mają być do końca tygodnia, ale Kieras raczej do tego nie dopuści :P. Dziś jednak musiałem w teren wyemigrować - o taki, pokręcony trochę ;]
Kategoria Rower
Skałki z Cycówką w tle :P
-
DST
22.60km
-
Kalorie 2875kcal
-
Aktywność Wędrówka
Sobota, 20 kwietnia 2019 | dodano: 21.04.2019
Bo skoro Filip o Mosznie, to ja o cyckach :-P. Równowaga być musi ;]
Na start jednak geneza. Wyjazd zaczęliśmy kombinować w czwartek... i w sumie w czwartek zakończyliśmy planowanie xD. Gocha nie miała ochoty na spacerowanie, Marzenie zaś niestety zmarł ciężko chory Wujek. Myśleliśmy więc inaczej: albo rower albo góry, wszystko byle tylko nie widzieć Piotrowic xD.
Rower odpadł, bo Łukasz niespodziewanie zrobił se setkę po pracy, góry też odpadły bo kolega miał świąteczny dyżur w pracy, a chodzić z laptopem to raczej średnia sprawa. Maruda więc się uparł na Jurę i nie dość że namówił swoją dziewczynę, to jeszcze nakłonił moją Siostrę do wyjazdu :D. Brawo on => szlak musieliśmy tylko skorygować i wymyślić coś co ma tam około dziesięciu kilometrów. Przypomniał mi się zatem plener gdzie kiedyś zabrałem Kuzyna poznańskiego czyli Dolina Kobylańska, którą to pomyliłem niechcący z doliną Będkowską xD.
BTW: Gocha :PPPP
Wypiła czy tam wylała - mała różnica :D
Żeby jednak psu nie było żal, dzień zacząłem od przyjazdu na Ochojec, gdzie wykonaliśmy malutki spacer który to doliczyłem do dystansu. Następnie pod blok Gochy przyjechali maruda i Marzena i w drogę. Po godzinie (maruda się mało odzywał, a jak się już odezwał to marudził) dojechaliśmy na miejsce.
Ogólnie to uwielbiam mieszkać na Śląsku - godzina do gór, godzina do Jury, inne atrakcje na miejscu heh :))))
Dobra, wróćmy do kwintesencji wpisu. Po dojechaniu na miejsce, pokazałem marudzie gdzie planuję ognisko i ... maruda znów stał się Łukaszem. No dobra, Łukaszem z alergią, ale jednak Łukaszem ;). Radośnie mogliśmy zacząć więc wycieczkę - mega klimatyczną że dodam ;). Idąc w sumie bez planu, wykonaliśmy pętelkę, która to Łukasz korygował co chwilę. "Zaliczyliśmy" dolinę Kobylańską, wuchte leśnych duktów, okolice Omszalej Turni, Jastrzębiej Góry, następnie wąwóz i dolinę Bolechowicką, wleźliśmy w okolice jakiegoś tam krzyża, następnie do Karniowic i po dwóch nieudanych "misjach-sklep" do auta po popas ogniskowy ;).
Najsmaczniejsza cześć wycieczki rozpoczęła się od szukania miejsca pod palenisko - wszak nie tylko my wpadliśmy na taki plan.
Miejsce się znalazło dość szybko, ale niestety Łukasz musiał być "pod telefonem", a skałki skutecznie nam ukradły zasięg xD. Znalazł się ... yyyy na drzewie ...
... tak więc tam został umieszczony fon i do roboty - Łukasz po patyki, ja do rozpalania ;). Poszło mega gładko więc nastąpił kolejny podział. Laski do gotowania, Łukasz relaks, a ja po wszamaniu dwóch wusztów rura na mój główny cel czyli skałki => Hasacz znów się włączył :D.
Pierw na Wielbłąda, później jakąś pseudo ścieżką do kapliczki i jazda na pierwszą turę kartofli. Po niej nadszedł czas na drugą stronę doliny. Pierwsza skałka mega sympatyczna (taka po schodach) a później ... w dzicz - zero szlaku xD. Doszedłem jednak tam gdzie chciałem, zjechałem na dooopie i dzięki drzewkom zameldowałem się na dole na drugą porcje pyrek i Żubra ;).
Po jedzonku zostało nam ino zagasić ognisko wodą z potoku, pozbierać śmieci, dojść do auta i udać się w drogę powrotną. Cycówka była niestety nie do zrobienia, ale ją widziałem heh ;)
Trasa a)
Arya - alkoholik ponoć widzi podwójnie ;)
Trasa b - główna)
Fotki => oj, będzie ich dużo :-P. Filmik może przeniesie zajączek :-P
Miejsce startowe => z parkingiem mega ciężko, ale na całe szczęście ktoś wyjeżdżał ^_^
Idziemy ;]
EEEE tam - głupoty piszą :-P
A tu w sumie racja ;))
Pierwsze atrakcje + moje pierwsze w tym sezonie krótkie spodenki ;].
Jeszcze o około 20 stopni za zimno, ale skoro się nie ma czego lubi ... ;)
Tu weszliśmy, ale ino Bozia była xD.
Przeszedłem koło niej wieczorkiem ;]
Szlakiem ... ze słonecznikiem oczywiście ;)
Łukasz (dzięki Samsungowi) artystycznie
Dalej szlakiem ... bez szlaku ;)
Rękuf jak mrufkuf u kolegi :D
Zdrowo tak? Oj woda krystaliczna, więc można było ^_^
Wąwóz Bolechowicki z dołu ...
(Miły widoczek - górki i chmurki w bonusie ;))
... i z góry
Z dedykacją dla Janiola :)
Widok z krzyża - dziewczyny nie wiem czemu nie chciały ;)
Dobra fryz poprawiony, a po nim kąsek asfaltu ...
... i relaks => co po niektórzy heh.
O tam było ognicho - za jabłonką :)
Ja natomiast pierw na Wielbłąda => oj ciężkie, śliskie wejście ...
... no ale coś za coś ;)
Idę dalej
Widoczek na końcu duktu :)
Gwoźdź wyjazdu!!
Nazot do góry.Nasze ognisko z czegoś tam - okolice Bodzia.
Łukasz był, dziewczyny nie chciały, zaś nie wiem czemu :D
Szlak ... bez szlaku, ponownie xD
No ok, to nie zachęcało heh.
I stąd schodziłem, albo dobra - na dooopie zjeżdżałem :P
W drodze do auta - tak było ;)
===========================
Pozdro!!
PS: Ocenzurowałem ;]]]]
PS2: Wasze wpisy obiecuję że nadrobię ;)
Kategoria Z Buta
Przeminęło z Będzinem
-
DST
54.08km
-
Czas
02:38
-
VAVG
20.54km/h
-
Sprzęt Szkodnik
-
Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 18 kwietnia 2019 | dodano: 18.04.2019
Sorki na start za brak aktywności, ale ostatnio od tej zacnej strony bardziej wolę przeglądanie ofert marketów budowlano-meblowych xD. Znaczy się nie wolę, ale wiadomo - jak mus to mus. Zresztą same oferty nie są złe, nawet kupowanie tych produktów nie jest złe!! Gorzej że jak się już wybierze i kupi, to samo się nie zrobi. A szkoda :P
Kasia tu myśli jeszcze, bo by miała prościej aniżeli u mnie :D
No ale walczymy - szczegółów póki co nie zdradzę, bo jestem kulturalny xD Liczba przekleństw by przerosła nie jednego/jedną z Was heh :D
Aaaaa, jeszcze na drugi start: biuro miałem bodajże na dwa dni. Dzieciaki ciągle mi je okupują więc między odwiedzinami "Parków Rozrywki" typu: OBI,
Na dziś bilans wyglądał następująco => 185km z buta w kwietniu i ... 97 kilometrów rowerowych. Kapitalnie wręcz - zmienić to więc trzeba było ;). Teren z czterech ostatnich dni, zrobiłem w trzy, więc wiedziałem że do pracy jadę tylko "złożyć życzenia świąteczne".
Po klasycznym dotarciu do Szopienic już jednak wiedziałem że ambitnie to nie pojeżdżę. Forma niet, czas niet, wiatr ... no tak: był i od rana gamoń przeszkadzał :/. Postanowiłem więc wykonać ino pięćdziesiątkę z celem w Będzinie.
Do miejsca docelowego dotarłem przez Sosnowiec, do którego to powróciłem po chwili przerwy przy zamku. Później przez Stawiki, Burowiec, Zawodzie, D3S na Ligotę po której zaliczyłem Panewniki i kąsek kilometrów gruntowych.
Wiecie co? Wiało!! Co do wyniku jednak nie mogę do końca usprawiedliwiać się w-morde(windem) - on se wieje bo lubi, gorzej że przez remont kondycja i (niestety) ambicja mi siada xD.
============================
Dziś Piotro, jutro Ochojec i ogarnięcie spraw Gochowych, a w sobotę ... raczej Jura (jak będzie => to będzie i BeeS i pewno filmik od Łukasza heh) z buta. Przecież dogoniłem trochę butne kaemy!!! Jak nic trzeba się przejść na jakiś dłuższy spacer z ogniskiem ;). Rower nie zając ... :-P
A właśnie na PKP w Piotro takiego spotkałem ... ale uciekł xD
Trasa:
Fotki:
Z rana nic nie ofociłem bo słońce po ryjku dawało, a tu już śniadanko koło stawu Hubertus - w tle (za drzewami) Sosnowiec budzi się ze snu
To zdjęcie musiałem dodać - dla uspokojenia ten odcinek miał może ze sto metrów heh
BTW: zawsze mogło być gorzej :P
Później już tak ...
... ale do czasu heh
XDDDDDD
Na celu
Z powrotu => ponownie w najdalej na południe wysuniętej dzielnicy Warszawy - i od razu dodam że ta DDR-ka jest spoko, ta będzińska za to jest tragiczna xD
Stawiki i zaś sympatycznie
A tu już Kato gdzie widzimy wieżę ciśnień na ulicy Korczaka z dalsza ...
... i z bliższa
D3S tym razem "z dupy" strony ;)
A na koniec coś gruntowego - przez remont nawet nie wiem kiedy się zazieleniło xD
===========================
Dziś bez śmiecha - samo (moje) życie ostatnio xDDD
Kategoria Rower
DPD 13/2019 + Dziećkowice
-
DST
71.62km
-
Czas
03:15
-
VAVG
22.04km/h
-
Sprzęt Szkodnik
-
Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 9 kwietnia 2019 | dodano: 09.04.2019
Kiedy to ja coś ostatnio pisałam? W środę. Tak więc w czwartek byłem w terenie ...
Na Giszowcu chyba znalazłem kadr do kontynuacji filmu "Zróbmy sobie wnuka" :DDD
... później Piotro. W piątek: pierw robota, a później ... padłem na ryj do wyra o 17:00 O_o. Organizm się zbuntował xD. W sobotę od rana remontowanie i w tym miejscu ponowne wielkie dzięki dla Gochy, Diobła, Łukasza i Marzeny za pomoc - super poszło ;).
W niedzielę nastąpił odstresowujący spacer z psem i poprawki na mieszkaniu.
Każda rzeczka jej - i prawie zawsze udało się z gracją z niej wyjść. Prawie :D
Nota za styl i brak telemarku adekwatna :P
W poniedziałek teren służbowy i ponowny atak blacho-smrodem (z fajną Thalią :-P) na największą ostatnio ukruszarkę budżetu mego czyli OBI.
==============================================
A co to dziś, to muszę zacząć nietypowo, bo od pochwał dla miłościwie nam panującemu rządowi. Otóż Jarosław, wraz ze spółką tak bardzo zagrali na nerwach nauczycielom że Ci postanowili sobie zastrajkować. W związku z tym mój Dyrektor stwierdził że trzeba stworzyć świetlicę w której to
Po konsultacjach z osobami które są odpowiedzialne za pracowników uzyskaliśmy informacje że to nie nasza sprawa że pracodawca nie jestem w stanie zapewnić nam miejsca pracy. Tak więc negocjujemy :D. Finalnie wyszło na to, że naprzemiennie chodzimy na nasz teren (który musimy skończyć do końca września), a co drugi dzień jesteśmy grupą interwencyjną - pod telefonem do 15:00, plus to co nam dadzą z rana. Spoko i tak ostatnio więcej jeżdżę autem aniżeli rowerem, więc będę mógł się "bawić" na Piotrowicach i przy okazji coś sprawdzić służbówko na mieście heh. Niech więc strajk trwa ... i trwa :D. Dobra, więcej do tej genezy wracał nie będę ;)
Ogólnie to póki co:
:PPPPP
=========================================
Rano podjechałem do firmy na kole, dowiedziałem się że nic dla nas nie ma, "pod telefonem" zostawiłem kolegę, a sam postanowiłem wykorzystać ponoć ostatni przyjemny dzień w tym tygodniu - niestety idzie ochłodzenie :-\. Padło na Dziećkowice, bo lubię heh. Trasy nie będę opisywał, bo była w sumie taka sama (albo podobna) jak TU albo TU.
Skorygować ino musiałem na końcówce, bo trzeba było sprawdzić jedną rzecz przy remoncie kanalizacji na ulicy Kamieńskiej. Mała to była różnica - po prostu zamiast przez Giszowiec, wróciłem przez Podlesie, Zarzecze i Ligotę ;).
Co do warunków to rano plus 7, później przy końcu licznik pokazał nawet +18. Wiatr? no był, ale delikatny - dziś i tak by mnie nawet huragan nie zniechęcił, taki głód kręcenia ;).
W garażu się zameldowałem trochę po 11:00. Siły na co najmniej setkę były - ale są priorytety heh.
Trasa:
Fotki:
Poranne słonko ...
... i śniadanko => tym razem w takim o to plenerze w tle
Kosztowy - najlepszy odcinek dziś!!
Lekko w dół, dobry asfalt, mały ruch samochodowy i ... wiatr w plecy ;)
Jeszcze nie na miejscu - ale swojsko ;)
Cel
- za brak widoku górek pffff
+ za czystą wodę
Coś z powrotu dla poznańskiej marudy DDR-kowej :-P
Mysłowice Ławki - niby wiocha ...
... a tu jeb (!!!!) szyb KWK Wesoła :D
Jedziemy dalej => las zły ...
... i las dobry ^_^
Gruntowo (chyba że jeździsz szosą :P) - najlepiej :)))))
Na koniec jeszcze raz coś o drzewach.
Otóż odwiedziłem przy okazji las smoleński.
Kiedyś tam już o nim pisałem.
No jest brzydki, ale wolę już takie coś, aniżeli postawić jakieś schody granitowe w środku miasta!!!
BTW: Oddaliłem się trochę - i o to ten las - palikami ogrodzony xDDDDDDDDD
Będę czekał aż Mors, pod chatą skończy drzewa siać i wyjdzie że puszczę zasadził :P:DDDDD
=====================================
Pozdro ...
... i do kolejnego ;]
Kategoria Rower
DPD 12/2019
-
DST
26.17km
-
Czas
01:09
-
VAVG
22.76km/h
-
Sprzęt Szkodnik
-
Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 3 kwietnia 2019 | dodano: 03.04.2019
Jutro teren, w piątek dniówka z Kierownikiem (choć tu jeszcze widzę cień szansy na kręcenie), w sobotę pewno cały dzień na Piotro i dopiero w niedzielę jakiś relaks. Możecie pisać: góry, rower, Jura - obojętne => choć pewno będzie padać (xD) heh. W sumie bym się nie obraził ;)))) :P.
==============================
Wczoraj na mieszkaniu po odkryciu "kolejnych atrakcji" nic ino szło się upić. Zrezygnowałem jednak z tego planu, coby dziś pojechać sobie do roboty i przemyśleć pewne kwestie. A co!!?? :P. Wystartowałem tradycyjnie (czasowo), co skutkowało przejazdem przez okolice Upadowego - bo szybciej ;].
Do pracy (pomimo dwóch postojów na poniższe fotki) na szczęście zdążyłem - nawet z dość spokojnym zapasem czasowym. Jechało się (prócz słonka w twarz) całkiem znośnie i nawet te ino cztery stopnie powyżej zera mi specjalnie nie przeszkadzały ^_^.
Fotki słonka o poranku ;]
=================================
W pracy dopompowałem opony i stwierdziłem że zobaczę jak u mnie z formą ;].
Wyszło jak na początek kwietnia (boczny wiatr, moja forma, korki i światła oraz fakt, że ciągle jeżdżę na kołach 2.25) dość fajnie ;). Aha, fotek z powrotu brak :-P.
W domu szybki obiad i musiałem wykonać czynność której to zbytnio nie lubię.
Autem [cholerni (oni jadą, a ja stoję w korku) rowerzyści!!!!! :PPPPPPP] ogarnąłem to co ogarnąć miałem (OBI) i nastąpił kolejny rekonesans z Gochą na włościach. Jeden pokój już jest praktycznie pod malowanie, no ale pojawił się problem z drugim. Kolor znajdujący się pod tapetą ... yyy, no cóż? Chyba nałożę z milion warstw farby, coby przypadkiem nie było prześwitów heh ;)
Dziś bez śmiecha, ino z życia wzięte.
Tak, w Obi pracują mężczyźni :D
Biały niezwykle przytulny ... też niczego sobie :DDDD
Kategoria Rower