Wpisy archiwalne w miesiącu
Listopad, 2019
Dystans całkowity: | 323.57 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 13:59 |
Średnia prędkość: | 20.90 km/h |
Maksymalna prędkość: | 57.52 km/h |
Suma kalorii: | 5130 kcal |
Liczba aktywności: | 9 |
Średnio na aktywność: | 35.95 km i 1h 59m |
Więcej statystyk |
Rzyki - Leskowiec (922m n.p.m.) - Rzyki
-
DST
18.96km
-
Kalorie 3002kcal
-
Aktywność Wędrówka
Wpis miał być już wczoraj, ale niestety kocisław stwierdził że z miliona miejsc na spanie najlepsze jest ... w środku wersalki xD. Pół wieczoru kombinowałem więc jak jej zablokować wejście "do Narnii" :D. Poniedziałek i wtorek spędziłem na malowaniu i sprzątaniu ale bez obaw, już nadrabiam :)
======================================
Co do genezy wyjazdu to tym razem nie będę się wysilał. Łukasz po prostu miał wizytę Batmana na chacie, więc stwierdził ... że ma całą sobotę wolną :D. Do ekipy (po namowach) dołączył Diobeł i mogliśmy ruszyć ku Leskowcowi. Na początek i koniec pętli została wybrana miejscowość Rzyki gdyż ani ja, ani Łukasz nie mieliśmy stamtąd śladu na GPS Workouts ^_^
Droga (z jednym małym pit stopem na sklep z płazem w logo) spłynęła szybko i mogliśmy ruszyć na ścieżkę dojściową do szlaku czarnego. Nudny to był odcinek i w tym miejscu podziękowania dla Marcina za zawrócenie mi pod chatą uwagi, cobym się cofnął po
Szlak wejściowy był już bardzo przyjemny, ale niestety formy już nie ma przez co trochę się męczyliśmy xD. Przed samym szczytem jeszcze schronisko (którym gardzę - fotki wyjaśnią), atak szczytowy (:D), a po nim już spokojny spacerek (ciągle z piwkiem w ręku) przy średnio pasującej mi temperaturze :D
W miejscu gdzie odbiliśmy ze szlaku czerwonego na żółty zaczął ... padać śnieg, co było miodem na buty me xD. Otóż moi kompani mieli buty odpowiednie, a ja popierniczałem w moich wysłużonych adidasach (xD) => no ślisko było heh. Tak przy okazji nadmienię że to był jeden z ich ostatnich wypadów, bo się popsuły. Co za ciulstwo (zjechane podeszwy i zrobiła się dziurka na czubku) produkują pfff => marne tam niecałe 4kkm i buty do wymiany - skandal :D.
Zejść bez dzwona się jakoś jednak udało i mogliśmy wrócić ponownie na durny, długi odcinek asfaltowy. Tu już Łukasz zaczął trochę marudzić, ale ogólnie z jedną wizytą w sklepie dotarliśmy na parking domykając pętlę. Później powrót do Kato, pizza u mnie i pierwsze malowanko wokół drzwi - dzięki Panowie za pomoc :)
Za tydzień do mnie przychodzi duchowny, więc jestem otwarty na propozycje. Ewentualnie pożyczę psa od Gochy, albo poszczuję kotem :P
Trasa: => przerwa w szlaku to rozładowany telefon - dzięki jeszcze raz Łukasz za power-banka ;]
Fotki:
Start i widok z parkingu
Nudny odcinek asfaltowy
A tu miła niespodzianka => skromny, ładny, z gustem, a nie kolejne "Pudziany" :-)
Na szlaku właściwym gdzie ...
... kierowca mógł się jeszcze napić :)
Dalej szlakiem czarnym ;]
Widać ciepełko :)
Drzwi ciepełka i wiecie co? Kij im w oko!!
BTW: :PPPP
Widoczek i ...
… informacja dla śnieżku, coby kolega Trollking mógł mi wysłać ładne, zimowe zdjęcie Kropy w WPN-ie :D
BTW 2: póki co jest klasycznie xD
Dojście na szczyt
I CEL
Widoki takie se xD
Wracamy
Widoczek i ...
... fotka klasyczna :P
Idziemy dalej ;]
Zielono ...
… i biało xD
A na koniec śnieg ...
… ślizgawka ...
… i ponownie durny asfalt aż do parkingu ;]
Podziękował i do następnego :)
====================================================
Butny miesiąc miał być taki se, a wyszedł nawet niezły - jak na miesiąc praktycznie bez służbowych kilometrów oczywiście ;]
==============================================
Kategoria Góry
DPD 50(!!)/2019
-
DST
30.52km
-
Czas
01:29
-
VAVG
20.58km/h
-
Sprzęt Szkodnik
-
Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 28 listopada 2019 | dodano: 03.12.2019
Czas w końcu po nadrabiać zaległości xD. Pierw więc rower z czwartku, a w kolejnej wolnej chwili siądę do sobotnich górek ^_^
Opcji do ostatniego zaplanowanego na ten rok dojazdu do pracy miałem w sumie dwie, bo później prognozowali pogorszenie się (słusznie) pogody. W piątek straszyli deszczami, w czwartek natomiast wiedziałem że będę musiał wyjść służbowo w teren, a do tego wieczorem miałem zaplanowanego kotologa z Majką. Na całe szczęście teren znajdował się w pobliżu mojego domostwa (os. Odrodzenia), więc postanowiłem pokręcić w czwartek ^_^
BTW:
Rano pomimo trzech stopni powyżej zera jechało się super. Do pracy dojechałem klasycznie, a w niej dowiedziałem się że o 8:15 mamy szkolenie nt: Pracowniczych Planów Kapitałowych xD. Wniosek był jeden: zamiast jechać "na miasto" o 9:30, wyjechałem godzinę wcześniej, zostawiając na szkoleniu kolegę z biura, który to miał się ino dowiedzieć kiedy i jak się z tego (moim zdaniem) goofna wypisać :P
BTW 2: no pewnie xD
Wróciłem tym razem bez korków (juhu) przez Giszowiec i mogłem ruszyć na ul. Radockiego. Oj nie była to fajna ulica, ale na szczęście już ostatnia w tym roku (JUHU!!!), po niej wróciłem "z buta" na Piotro po kitku, ogarniając jeszcze po drodze jakieś swoje sprawy prywatne.
Droga w transporterze minęła o dziwo mega spokojnie, cała wizyta również. Uszy się leczą, kolejna dawka tabletki na robaki poszła do żołądka, a ponadto okazało się że kot składa się z kilo siedemset futra, kości i podzespołu (jeszcze nie) miauczącego, a to wystarczyło do zaszczepienia gada heh :]
Co do kota jeszcze na koniec to pierdoła albo śpi, albo się gdzieś blokuje (dziś spędziła z pół dnia w łóżku, a klinowała się już i za biurkiem i za szafą), albo nie dolatuje do parapetu, albo spada z drapaka, więc zaczynam coraz mocniej rozważać przywrócenie jej "roboczego" imienia xD
Trasa:
Fotki:
Poranek na Ligocie ;]
Z powrotu => Nikisz z innej perspektywy ;]
I leśnie, daremnie pffff
====================
Daremnie, ale ...
... będzie jeszcze "fajniej" :D
========================================
Podsumowywać nie ma za bardzo co :P. W listopadzie wyszło mi niecałe 300km, ale plan (50 DPD i 5kkm) udało się zrealizować => teraz już nic nie muszę :P
Kategoria Rower
DPD 49/2019 (5k km) + graty
-
DST
32.11km
-
Czas
01:35
-
VAVG
20.28km/h
-
Sprzęt Szkodnik
-
Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 26 listopada 2019 | dodano: 27.11.2019
Motywujący poranek (xD) - ino łóżko z rana pościeliłem, wkropliłem Majce lekarstwo do uszu, dostała żarcie, poszedłem do łazienki, wracam i ... jeszcze mogła mi kopa w rower dać :D. Dodam że omijała wyro (chyba że się chowała pod nim przed "obcymi") z daleka, znaczy się do wczoraj heh. Dobrze że nie mam tygrysa, bo by mnie na wersalkę wywaliła :D
Do wyra nie wchodziła, o jednym parapecie wiedziałem że łazi (ma prostą drogę => fotel - biurko - parapet), ale o tym w dużym pokoju nie miałem pojęcia. Niestety, skubana skoczna jest i szybciej aniżeli się spodziewałem wystąpił problem z kwiatkami ;/.
W niedzielę z Gochą przegląd internetu co może zostać a co nie, ponowna wizyta w OBI i wczoraj (poniedziałek) akcja => dwa kwiatki wziął Ojciec na Brynów, jeden "wylądował" na klatce, dwa w kuchni na górze szafki (pewno też polecą) i jeden (ten co stał koło drapaka) wyniosłem na hasiok. Był już nieźle poturbowany (heh), a do tego miał pękniętą (od dawna) doniczkę ;]
Grunt że teraz jest bezpiecznie - znaczy jeżeli chodzi o rośliny, bo kot wczoraj raz nie doleciał do celu :DDD
======================
Co do samej jazdy to kot po nocnych szaleństwach poszedł spać, a ja po dobrze przespanej nocy (lubię swój "twardy" sen :P) pojechałem poszaleć ... do roboty xD.
Jak na poranne trzy stopnie powyżej zera jechało się całkiem przyzwoicie ;]. Poranna mgła ino dodawała uroku i praktycznie bez przygód (klasycznie) dojechałem do Szopienic. Praktycznie oznaczało ino to, że po wyjeździe z ul. Huberta rozładowała mi się przednia latarka i "przeszła" w tryb migania. Zmieniać mi się jej jednak nie chciało i tak trochę spokojniej pojechałem dalej ;].
Po robocie brakowało mi tylko około trzech kilometrów do mojej "piątki". Wyjechałem z MZUM-u i ... wpadłem w korek xD. Jazda przez Giszowiec nie wchodziła w grę więc przekręciłem przez Upadowy, D3S, Ptasie Osiedle, Brynów, Ligotę i Akademiki. Tak na marginesie to ponoć pół miasta stało => uwielbiam swój dojazd do pracy rowerem albo pociągiem :D
Szykują się ostatnie trzy dni w miarę pogody. Dziś (środa) pojechałem zugiem, także mam jeszcze raczej ino dwa dni coby zrobić ostatnie DPD i symbolicznie "zamknąć rok" :).
Trasa => zapomniałem włączyć auto-pauze po górach xD
Fotki:
Ligota z rana
Po pracy => Upadowy i mój (jak co roku) cel ;]
Pstrykać nie było za bardzo co więc wklejam ino dwa (okolice ul. Drozdów i ul. Rolnej) Społem-y ;]
Mors pewno doceni ;)
Na zakończenie mogę wirtualnie pogratulować pewnego osiągnięcia Panu Robertowi z BeeSa, który to w sobotę (16.11.2019) dokręcił sobie do księżyca heh. D Jak widać w linku na naszej naturalnej satelicie również "sieją" kostkę brukową :DDD
======================================
BTW: :PPPPP
Kategoria Rower
Radhost (1129m n.p.m) oraz Radegast (1105m n.p.m)
-
DST
12.41km
-
Kalorie 2128kcal
-
Aktywność Wędrówka
Sobota, 23 listopada 2019 | dodano: 26.11.2019
Powitałka z dedykacją dla Morsa (heh) i od razu jak obiecałem w poprzednim wpisie (a raczej komentarzu), przedstawię wam imię kotka heh.
Miało być coś związanego z górami i nie miało być to imię ludzkie, no ale zachowanie kota który to zabawki na podłodze ma w głęboko w
Przy okazji się drzwiami pochwalę :P
PS: Kwiatka już nie ma - niedobry był dla futrzaka xD
Co do tripu właściwego to już w piątek mogłem Endo włączyć. Pierw teren służbowy, następnie powrót do domu, obiad, psie KaeMy, kolejno wycieczka do OBI, kilometry odprowadzeniowo-kebabowe i z Ochojca ... musiałem wracać z buta, bo wszystkie autobusy już pojechały xD. No ale te w sumie ponad 26km stanowiły idealną rozgrzewkę pod górki heh ;)
==================================
W sobotę rano Łukasz zjawił się u mnie punktualnie o 8:00 i mógł na start, chwilkę poczekać bo ... szukałem kota. Skoro próg z drzwi się doklejał, to Majka postanowiła zobaczyć co mam ciekawego pod wanną xD. Kot się szybko znalazł, następnie rura do auta po Marzenę i jazda na Czechy, zobaczyć co to nam dziś Łukasz zaplanował :-).
Po przyjeździe na miejsce musieliśmy (znaczy Łukasz musiał, ja byłem na siku xD) wrócić się do miasta do bankomatu, gdyż na parkingu chcieli tylko gotówkę. Po tej misji mogliśmy już ruszyć na szlak ;]. Osób malutko, więc leniwie nabieraliśmy wysokości i tak aż do końca badyli, a tam ... Armagedon xD. Niestety w okolice szczytu można wjechać i kolejką i ponoć nawet autem, co ludzie skrzętnie wykorzystują. Pierdyliard ludzi (plus jeden w klapkach i bez skarpetek) prawie zdmuchnięci przez masakryczny wiatr na górze, zdobyliśmy obydwa zaplanowane szczyty i mogliśmy zacząć schodzenie do auta.
Na zejściu ludzi oczywiście o wiele mniej i gdyby nie mała pogadanka z pewnym Czechem(??), który to usilnie próbował odtworzyć moję "cześć", to by nie było nawet co opisywać heh. Ogólnie to nawet nieźle mu poszło - ostatnie tśiejść już było prawie idealne ;)
Po powrocie na parking, ruszyliśmy ku Ojczyźnie, gdzie patriotycznie ... Czechy przespałem :D. W Polsce McDonald's i dzięki sprawnemu kierowaniu przez Łukasza, mogłem wieczorem spotkać się z dawno niewidzianą Żanetą i nadrobić kolejne zaległości towarzyskie :-)
BTW: :P
Trasa:
Fotki:
Na początek parking i podziękowanie dla moich kompanów za promocję dla mnie ^_^
Już na szlaku - pierw asfalt ...
... widoczek ...
.... a później już klasycznie :-)
Koniec lasu, początek wiatru xD
Pierwszy z celów => Radhost i kaplica pw. Świętych Cyryla i Metodego
Widoczki z okolic masztu
Szkoda rezerwowego telefonu Łukasza w tym miejscu - ekran zaliczył konkretny szczał ;/
Grupówka ;]
Hotel Radegast
W końcu jakaś fotka bez miliona ludzi w tle heh ;)
Kolejne widoczki
Matko morsowa - tu aż mnie ćwiartki przeszły!!
BTW: xDDDDDD
Pewno niezależny mężczyzna z kotem :D
My na całe szczęście byliśmy ubrani komfortowo :)
Szczyt nr. 2 ;]
xDDDDDDD
Widok na przełęcz
I z dołu Pustevny - kicz, ale mają Morskie Oko (:D) ...
... ładny domek ...
... i pomniki kolegów z naszego rządu xD
Tam byliśmy :)
A tu schodzimy ;]
Ostatni widoczek ...
... i radośnie ...
... do auta - tego z otwartym bagażnikiem :D
Podziękował serdecznie i do następnego ;]
Nie powiem, bo widoczki były całkiem fajne, ale ta ilość osób pewno sprawi że nas szybko na tych szczytach nie zobaczą heh xD.
==================================
A niedziela była leniwa :P
Kategoria Góry
Wywiało na Tuliszów + nowa lokatorka ;]
-
DST
102.71km
-
Czas
04:51
-
VAVG
21.18km/h
-
VMAX
57.52km/h
-
Sprzęt Szkodnik
-
Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 16 listopada 2019 | dodano: 20.11.2019
Ledwo żyje xD. Nawet jakiejś specjalnej weny do pisania nie mam, ale drzwi wstawione :). Tata bombelka oczywiście półtorej godziny po wyjściu ekipy mnie odwiedził, coby zaznaczyć że syn się otarł o poręcz i ma teraz kurz w mieszkaniu na ... czwartym piętrze xD. Dla przypomnienia mieszkam na parterze - lubię gościa, on mnie pewnie też :D
No ale klatka schodowa dokładnie umyta (dziś jeszcze poprawie), w mieszkaniu się pomału "przejaśnia", więc można wrócić do opisania zaległego sobotniego kręcenia ;].
Wstałem, śniadanko, chwila rozmowy telefonicznej z Diobłem i w drogę - cel Tuliszów.
Ruszyłem na spokojnie około 10:30 i od razu pomyślałem że lepiej być nie może!! Cieplutko (jak na listopad), zero wiatru i ogólnie miód - malina ;]. Tak radośnie dojechałem gdzieś do okolic ... Brynowa, gdzie już zaczęło wiać. Wyjścia jednak nie było - trzeba było kręcić heh. Park Śląski, Siemianowice, Przełajka, Brzeziny i melduję się w okolicach Góry Siewierskiej, gdzie zlokalizowany jest mój ulubiony (długi) zjazd. Tym razem jednak zjeżdżałem z kolegą ... wiatrem i chyba ino na chwilę przekroczyłem 30km/h xD. Całe szczęście gdy zmieniłem kierunek (w okolicach Dębia) zaczęło mi dmuchać w plecki i do celu dojechałem raz, dwa ... zaliczając jeszcze po drodze sympatycznego V-maxa :]
Na miejscu miałem w planach wypicie jakiegoś Radlerka owocowego, ale pod "moim sklepem" w Przeczycach siedziała sobie jakaś podejrzana ekipa, a mi się nie chciało spinki wyciągać ;]. Trudno - obejdzie się bez bro :). Chwilę się więc pokręciłem po okolicy, następnie zaliczyłem dłuższy postój w tytułowym Tuliszowie i mogłem zabierać się za powrót.
Ogólnie nie jestem (chyba) jakoś specjalnie marudny jeżeli chodzi o wiatr, ale tu gamoń przeginał mocno!! Pierwszy odcinek aż do Pogorii 4 nawet JAKOŚ się dało jechać, ale odcinek jeziorny to już była totalna walka coby ... jechać do przodu, a nie się cofać heh xD. W tym samym czasie Diobła podobno chciało zwiać z górskiego szlaku heh. Przemęczyłem ten odcinek i później już mogłem zacząć się chować po Dąbrowach Górniczych i Będzinach. Przez myśl mi nawet przeszła opcja pociągowa z Będzina Ksawery, ale byście się tylko ze mnie śmiali, więc olałem ten pomysł :D.
Szybkie obliczenia w głowie i wyszło mi że jadąc klasycznie (Sosnowiec - Szopienice - D3S - chata) wykręcę około 90-92km - bez sensu zupełnie :P. Po Sosnowcu przekręciłem więc przez Dąbrówkę Małą, następnie Zawodzie, Giszowiec, klasyk (tu był kryzys) na Ochojec, skąd zostało mi ino pojechać na bogatsze Piotro do Żaby po nawodnienie i przez leśny odcinek dostać się na Kolejarz w celu konsumpcji złotego napoju ;]
Rano mocno żałowałem że nie wziąłem krótkich galotów, wieczorem sobie w głowie dziękowałem :D. Wymordowany,ale zadowolony i zmarznięty wróciłem - co jak co, to chyba była ostatnia "setka" w tym roku ;].
Trasa:
Fotki:
Moje stare okolice pomniejszone o jeden most od Kopalni "Wujek", niestety nie o ten pod którym się trzeba schylać heh
Dalej ... lamy :D
A tu mi się Poznań przypomina xD
Siemianowice również wymyśliły że skończą ścieżkę i zaczną ją trochę dalej - rowerzyści (jak widać) zrobili sobie gruntowy przejazd "na prosto" :DDD
Klasyczna fotka z Siemców ;]
Szkodnik, a nie żadna przełajka!! :D
Z trasy + warunki wietrzne
Klimatyczne niebo ...
... i jesienne ostatki ;]
BTW: szkoda mi tego zjazdu, co go wiatr "popsuł" :(
Pustość na drogach i nieoczekiwany dylemat heh
Nad Katowicami jednak było ciemno ...
... więc wylądowałem w Przeczycach :)
Mostek przed stawami rybnymi pomiędzy Przeczycami a Tuliszowem
I na celu
Nazot
P4 i warunki wietrzne - kierunek wichury ... wiadomy xD
Klasyczna fotka z Hutą Katowice
Odcinek który średnio lubię
Katowice - Staw Borki
I dobranoc :P
Kiedy kolejny rower? Kij wie - dołożyli nam terenów służbowych, czeka mnie jeszcze wizyta z Gochą w OBI, po fakturę się skoczyć i domyć te ukurzone mieszkanie do końca. Ale do mojego celu zostały już ino ochłapy (ok 15km), więc na luźno :)
===========================================
BTW: 07.12.2019 (sobota) mam kolędę - czekam więc na propozycję wycieczek całodniowe :DDDD
:DDDDDDDDDD
==========================
EDIT z wieczoru - dzięki Marzena i Łukasz za (niespodziewaną) góralkę na stałe na chacie i ... pomoc w sprzątaniu oczywiście ^_^
Wybór imienia in progress
Sorka za bajzel - po remoncie jest :-P
Żeby nie było że tak swobodnie się czuje, to już siedzi pod łóżkiem xD
Kategoria Rower
DPD 48/2019
-
DST
30.96km
-
Czas
01:29
-
VAVG
20.87km/h
-
Sprzęt Szkodnik
-
Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 15 listopada 2019 | dodano: 15.11.2019
No dobra, wstaje 5:35 heh :)
Od ostatniego kręcenia w sumie nic ciekawego (prócz nadrobienia zaległości towarzyskich z Filipem) się nie działo.
Na nadzielę mam zaplanowane (o 13:00) oglądanie meczu GieKSy z Kęsym (zobaczymy czy tym razem się zjawi :D), później pewno spacer z Gochą, a w poniedziałek urlop i misja pt: wymiana drzwi na chacie - w końcu xD. Wychodzi więc na to, że na rower miałem czas ino dziś i ... jutro ;]
Dodatkowo warunki zapowiadały/ją się wybornie :)
Rano do roboty pojechałem klasycznie przez D3S i Zawodzie ;]. Co do warunków to były jak najbardziej "okej" => trochę szkoda że mgła nie była konkretniejsza, ale nie mam co narzekać :P. Osiem stopni powyżej zera, zero wiatru i tak sobie bez przygód (i zdjęć, bo ... żadne nie wyszło xD) dojechałem do Szopienic.
W robocie pracowito, ale swoje się zrobiło i mogłem wracać uważając ino coby się nie "zakorkować" w okolicach Giszowca, gdzie zamknięto jeden pas dla blaszanych puszek.
Pierw więc Szopienicka, następnie trochę chodnikiem, później objazdem przez Koreę (dzielnica Kato), chwila w zatorze i przez las i Ochojec do bazy. Wielkie brawa dla kierowców, którzy to super mi się odsuwali (oczywiście jak mnie zobaczyli w lusterku) "robiąc" mi miejsce przy krawężniku!! Szanuję ^_^
Fajnie się kręciło, ale stety/niestety na nic więcej nie mogłem sobie dziś pozwolić. Obiad, pranie, wizyta w OBI, sklepy, "chińczyk" itp. => ale za to jutro mam cały dzień dla siebie i ... Szkodnika :)
Fotki ino z powrotu:
Nikisz ze środka ^_^
Śląsko i ... trochę nielegalnie ;)
Później już klasycznie ale ... choć się pochwalę nowym światełkiem z tyłu ... za całe 10 zeta :D ^_^
===============================================
Co do "śmiecha" - to jakie to życiowe :DDDDD
LINK DO LAMPKI
Kategoria Rower
W poszukiwaniu resztek jesieni
-
DST
54.18km
-
Czas
02:29
-
VAVG
21.82km/h
-
Sprzęt Szkodnik
-
Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 11 listopada 2019 | dodano: 12.11.2019
Wczoraj tak jak pisałem w jednym z komentarzy "kidrało" cały dzień. W sumie to nawet dobrze, bo mogłem nadrobić seriale i poobijać się trochę. Miałem ino jedną misję do zrobienia - wieczorem pójść do Żabki po piwo. No nie wyszło (:D) => leń na 120% :P.
:DDDDD
Dziś wstałem chwilę po 8:00, ogarnąłem się, zjadłem śniadanko ...
... i mogłem pomyśleć, coby tu wykombinować przed odwiedzinami Kęsego, do których to ... finalnie nie doszło. Kolega przesadził wczoraj z chmielem i dziś zaliczał problemy żołądkowe xD. Trochę szkoda, bo pewnie bym w górach wylądował ale na całe szczęście Janiol organizował spotkanie na Brynowie, więc wieczór miałem "uratowany" :]
Wiedząc jednak że Krystian przyjedzie albo autobusem 292 o 13:45, albo pociągiem o 14:38, albo go żona powiedzie, postanowiłem nie oddalać się zbytnio od Piotro i pokręcić się po okolicy, zakładając ponadto żeby nie wjeżdżać do lasu - błoto i te sprawy, wczoraj przecież cały dzień padało.
Pierw więc Zadole, następnie objazd Kokocińca, kolejno kontrola DDR-ki na Bema, później Obwodnica, Kochłowice i ... dostałem info od Kęsego. W związku z tym pokręciłem przez Wirek, Halembę i skoro ruch samochodowy był znikomy to pojechałem sobie pierw DK-44, następnie DK-81 do Zarzecza i dokręciłem do jednego Trollkinga przez Kostuchnę, ul. Cegielnia Murcki, Ochojec, ul. Kłodnicką i Akademiki do ... piwa w nagrodę ;). Po nim został mi ino niecały kilometr do bazy, którego to już Endo nie ogarnęło xD
Kierowcy dziś na "piątkę z plusem" wszyscy wręcz wzorowo mnie wyprzedzali :)
Trasa:
Fotki:
Jeszcze raz powitałka z Zadola :)
Warun dziś (jak na połowę listopada) genialny - no może mogło by trochę mniej wiać, ale nie narzekam :]
DDR-ka => zrobiliśmy co mogliśmy. Tam gdzie jeszcze nie było podbudowy jest asfalt, ale trochę kostki niestety musiało zostać
Dobre i tyle heh
Oczywiście nasi kochani milusińscy już również korzystają xD
Resztki jesieni znalezione :-)
Kochłowice ...
... i kolejna jesień - tym razem z okolic Paniowych
DK-44 i ...
... DK -81 => zawsze bawi mnie ten znak "Katowice 12", pomylone ino o jakieś ... 9km, albo brakuje plusa między 1 i 2 :DDD
Katowice z ... Katowic (ul. Leszczy)
Zostało mi ino pojechać ... galopem do bazy ;)
=====================================================
XDDDDDD
Kategoria Rower
Deszcz popsuł wyjazd ;/
-
DST
11.41km
-
Czas
00:37
-
VAVG
18.50km/h
-
Sprzęt Szkodnik
-
Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 9 listopada 2019 | dodano: 10.11.2019
Wczoraj zasypiając do pracy, zmaściłem niemiłosiernie. Jakbym był jeszcze "spakowany" na DPD, to pewnie bym pojechał, ale ... no nie byłem xD. Pociąg więc, po nim robota, po niej romantyczny (:DDDD) obiad z Gochą i do lasu, z płaczącą, piszczącą, skamlającą i w ogóle i szczególe Aryą, która chyba stwierdziła że skoro doszła na Piotro to teraz, natychmiast idziemy na spacer xD. Pierw jednak zjedliśmy, potem poszliśmy ...
O tak:
... i w tym miejscu muszę zgłosić mój kolejny cel na ten rok. Wyjazdów do pracy zostały trzy (47/50), KaeMów rowerowych 204 (4796/5000), a do tego ... z głupa zobaczyłem że mam wydeptane w tym roku (na dzień 10.11.2019) 2894km. No przecież nie wypada nie dochodzić do "trójki" :D. Służbowo została mi już ino jedna ulica, warunków do spacerów też coraz mniej, gór na razie nie planuje, ale myślę że ogarnę temat => Arya bankowo się nie obrazi na kilka dodatkowych spacerów hehehe :D
Szliśmy po ciemku, więc bez fotek.
Zdjęcie poglądowe ino wkleję :D
Co do dziś, to wstałem po 10:00 (bo niby kto mnie obudzi? :D), narobiłem zaległości w internecie, zjadłem obiad i postanowiłem pojechać do Katowic po bilet miesięczny. Niby dziś stary był jeszcze ważny i mogłem pojechać komunikacją miejską, ale rowerem to zawsze sympatyczniej ;). Wyjechałem po 16:30 (coby nie widzieć drzew informujących mnie że zbliża się gooofno, a nie piękne lato), przejechałem Piotro, Ligotę, Brynów i ... mnie zlało pfff.
Do dworca jednak dojechałem, bilet kupiłem, zobaczyłem co słychać na rynku i ... rura na pociąg. W deszczu jeździł nie będę!!
BTW: B/K => nie interweniowałem bo jechałem ino trzy stację, poza tym po zachowaniu ich dzieci (trójki), które to krzyczały, śmieciły, płakały, tarzały się po ziemi i łazili w butach po siedzeniach wywoskowałem że to patrioci z którymi nie ma co dyskutować xD
Z pociągu wysiadłem i ... zero deszczu. No to zrobię chodzi gluta pomyślałem. Niestety, po trochę ponad kilometrze znowu zaczęło walić żabami. Pier*olę, misja dom - listOPAD pełną parą pfff. Ale choć dobrze że nie ma upałów - pomyśleli niektórzy hehe :D.
Oczywiście jak już rower odstawiłem do wyschnięcia na chatę i pojechałem autobusem po najlepszy dodatek w słoiku zamknięty ...
(połowa jednego już w sałatce i tostach wyparowała :P)
... to deszczu nie stwierdzono xD
Trasa => bez komentarza ...
Fotki:
Stare, dobre okolice ;]
I kolorowe Kato, deszczem polane ;/
Dziś leje cały dzień, jutro mam gościa z Mysłowic więc raczej pokręcone pfff.
===========================
PS: Chyba znalazłem poprzednie wcielenie Morsa :DDDDDDD
Kategoria Rower
DPD 47/2019
-
DST
30.31km
-
Czas
01:29
-
VAVG
20.43km/h
-
Sprzęt Szkodnik
-
Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 6 listopada 2019 | dodano: 06.11.2019
:DDDDD
No to wróciłem sobie z Poznania na Górny Śląsk, gdzie niedziela była zaplanowana na dojazd, rozpakowanie się, pranie, szybkie spotkanie z Gochą i ... ognisko na Stargańcu :)
O takie:
Diobeł w żywiole heh :D
Sylwestrowo też było :)
Dzięki Marzena (również za transport :*), Łukasz i Marcin za towarzystwo => być może były to ostatnie kartofle z żaru w tym roku :). Zresztą ognisko było mi mega "na rękę", bo ... prócz kiełbasy nie miałem nic innego na obiad :DDDD
==========================
Po ognisku jak to zwykle bywa, nie było mi dane pokręcić w poniedziałek. Oczywiście wynikało to z tego, że miałem umówionego faceta od drzwi od razu po mojej pracy. A coście myśleli? :P. Szybki montaż nowego skrzydła, zakupy i ... skończył się mi dzień. We wtorek padało, więc dopiero dziś mogłem ruszyć na DPD ;]
Rano mega wilgotno, na powrocie pierw nie mogłem wyjechać z Szopienic, później wpadłem na korek na Szopienickiej, a następnie do lasu. W lesie niestety mega depresyjnie => już bym wolał żeby po "złotej jesieni" od razu spadł śnieg. Teraz jak się przejeżdża to nic ... ino se w łeb palnąć xD. Do bazy dojechałem (po błocie) klasycznie przez Ochojec. Raczej kończą się jazdy w terenie, a na asfalt ostatnio nie mam zbytnio ochoty ;/. Dokręcić "do wyznaczonego celu" jednak trzeba ;]
Fotki:
Poranek (w ruchu) na D3S
Z powrotu:
Coraz ciężej złapać jakieś mało pesymistyczne ujęcie :(
A tu już nie "dziki przejazd" => ponoć ruch pociągów został niedawno na tej (Ligota - Tychy) linii przywrócony. Jedni mówią o 20, inni o 60 pociągach towarowych na dobę. Fajnie, postoimy se na: Jankego, dwa razy w lesie, Cegielni Murcki, Szarych Szeregów, Boya-Żeleńskiego, Saskiej i w okolicach Mlecznej. Do tego raczej koniec mojego i Gochy skrótu ze Ślepiotki na Zadole :(
Na koniec (pozytywny) zachód słonka z okolic dworca w Piotrowicach
Jutro prognozy oszalały - raz piszą że deszcz z rana, raz że mżawka, a raz że bez opadów - o kolejnym DPD zdecyduje rano ;]
====================================
A z tym się zgodzę ;]
Kategoria Rower