Wpisy archiwalne w miesiącu
Maj, 2018
Dystans całkowity: | 611.62 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 26:05 |
Średnia prędkość: | 22.17 km/h |
Maksymalna prędkość: | 54.20 km/h |
Suma kalorii: | 6213 kcal |
Liczba aktywności: | 14 |
Średnio na aktywność: | 43.69 km i 2h 10m |
Więcej statystyk |
Hałda Skalny (389m n.p.m.)
-
DST
45.56km
-
Czas
02:07
-
VAVG
21.52km/h
-
Sprzęt Szkodnik
-
Aktywność Jazda na rowerze
W sumie to dziś miałem odpocząć przed jutrzejszym służbowym terenem, no ale Filip wyskoczył z propozycja wyjazdu na Paprocany. Temat olałem bo to oklepane, no ale nastąpiła następna propozycja czyli: A może by tak na Hałdę Skalny w Łaziskach pojechać? Cel wydał mi się na tyle interesujący że zjadłem obiad i wystartowałem na umówione (na godzinę 14:45) spotkanie na Akademiki ;]
Do hałdy mieliśmy trochę ponad 15-kilometrów górkowatego terenu więc na spokojnie se pogadaliśmy i dość sprawnie wyjechaliśmy z Mikołowa. Te okolicę rządzą się jednak swoimi prawami (bankowo to nie jest Poznań :D) tak więc jednak trochę się zmęczyłem podjazdami, choć ... kwintesencja podjazdów nastąpiła dopiero podczas podjazdu pod hałdę xD Nogi dawały radę "jako tako" ... ale było ciężko heh. No nic podjechałem i oczom moim ukazał się przepiękny widok na nasze Beskidy, no po prostu bajka :) Ogólnie widok w każdą stronę miażdżył (nawet filmik jakiś tam nagrałem ale łapa się trzęsła i był nudny to nie wrzucę :P) i było co objeżdżać/oglądać. Ogólnie to fajnie tak se pojeździć po siedemnastu milionach ton śmieci => nie każdy tak może :D
Powrót był trochę mniej terenowy aniżeli przyjazd ale jednak ciągle na spokoju wracaliśmy przez Mokre, Rete Śmiłowicką i Kokociniec aby dotrzeć do garażu na zasłużonego Żubra. Do kompletu dołączył jeszcze Grzegorz który kręcił po okolicy, no i powiedzmy że się nawodniliśmy :)
Nogi do prania, a jutro trzeba iść - jak tam ktoś w pracy myśli że zrobię niewiadomo ile kilometrów to jest w błędzie :D W błędzie byłem również ja twierdząc że Szkodnik (dziś Pan Piszczałka) naprawi się sam, zamówienie na klocki dziś poszło do realizacji - to tak ino informacyjnie :)
==============================================
Trasa => https://www.relive.cc/view/e1115065898
Fotki:
Odrobinę za centrum Mikołowa już wiedzieliśmy że to był dobry kierunek :)
Nasz cel obok którego widać KWK Bolesław Śmiały.
Widok ze szczytu na Beskidy ...
... i Tychy - to te białe w oddali, bardziej z lewej strony ;]
Warunki wietrzne jak to na hałdach, stabilne :D
A tu nie wiem co się odMIKOŁOWiło xDDDDDD
Dzięki Filip za wycieczkę bo do takich widoków to nawet bym przejechał 100 kilometrów a nie ino 45 heh
===================================
Śmiech też od Niego, ale pasuje idealnie hehe
Kategoria Rower
Kiczora (989m n.p.m.) debiutancko
-
DST
18.03km
-
Kalorie 2631kcal
-
Aktywność Wędrówka
Sobota, 5 maja 2018 | dodano: 06.05.2018
Po rowerze i moim powrocie z Poznania, w piątek miałem już hasać po naszych kochanych Beskidach. No niestety, pies się Siostrze rozchorował tak więc wyjazd musieliśmy o jeden dzień przełożyć coby wrócił mój Siostrzeniec i przypilnował Arji. Przynajmniej zrobiliśmy grilla, co też było w dechę pomysłem bo co to za majówka bez karkówki i hamburgera okopconego dymem? ;-)
Dobre było :)
===========================
Dziś już natomiast zgodnie z planem spotkaliśmy się z Siostrą po godzinie 10:00 na PKP Piotrowice i po chwili czekania mogliśmy wsiadać do pociągu Kolei Śląskich jadącego do Wisły Głębce :-) Jechaliśmy nawet yyy pierwszą klasą (przynajmniej tak stwierdziła pewna Pani Grażyna ... której ogólnie słuchać się nie dało xD) co spowodowało że droga spłynęła dość szybko i poprzez sklep mogliśmy ruszać w kierunku naszych dwóch zaplanowanych szczytów czyli Kiczory i Stożka.
Tempo musiało być dość żwawe bo choć trasa była ino na 16 kilometrów to jednak oszczędnie kupiliśmy bilety 10-cio godzinne, tak więc trzeba było zdarzyć na pociąg o 18:18. Nic trudnego :-) Na sam start poszliśmy sobie szlakiem (niebieskim) płyt betonowych, później lasem aż doszliśmy do dość porządnego podejścia po którym na chwilę się trochę wypłaszczyło. Potem ponownie wróciliśmy na krótkie płyty, żeby leśnym duktem dojść przez Mraźnicę (816m n.p.m.) do Przełęczy Łączecko (774m n.p.m.) Dokładnie do tej samej którą pokonywałem o tu => http://lapec.bikestats.pl/1611032,33-Prawie-Kiczor... Od tego miejsca rozpoczęliśmy dość solidną "wspinaczkę" szlakiem czerwonym aż na szczyt Kiczory. Na górze chwila dla reportera i w sumie faktycznie ... dawno już nie byliśmy razem na szczycie na którym oboje byliśmy pierwszy raz heh.
Ze szczytu już dość prosta i sympatyczna droga (przez Kyrkawice 973m n.p.m.) do Schroniska na Stożku w którym nastąpiło piwko i popas w postaci konserwy i dwóch bułek ;] Po odpoczynku poszliśmy sobie jeszcze na szczyt Wielkiego Stożka (978m n.p.m.) bo jak się okazało Gocha jeszcze tam nie była xD. Dziesięć sekund na szczycie i mogliśmy dość stromo schodzić w dół. I tak terenowo, lasem przez Mały Stożek (843m n.p.m.) doszliśmy do szlaku żółtego (utwardzony) który później zamieniliśmy na niebieski który ... zgubiliśmy, o tu:
Siostra o miodzie z mleczy zagadała i tyle było z planu kończenia wycieczki w Dziechcince :D Znaczy szlak był do uratowania, no ale wyszło że nasz pociąg i tak się zatrzymuje w Wiśle Kopydło tak więc bez różnicy :P Przed samym dojściem do owej dzielnicy stwierdziłem jednak że lepiej będzie pójść do Wisły Głębce - odległość ta sama, a tam mieliśmy pewność że sklep będzie. Zostało nam przecież i tak około godziny do dyliżansu więc była jeszcze opcja na zamoczenie stópek w Głębiczeku. Nasza miejscówka była zajęta przez lokalnych jegomości, ale poszliśmy troszkę dalej i plan wodny udało się zrealizować :) Na koniec pozostało nam ino dojść do dworca coby wsiąść na pierwszej stacji (z dobrymi miejscówkami) do pociągu do Katowic Piotrowic.
Tam misja Kebab i prosto do domu. No odpocząłem naprawdę, trochę się pogadało, trochę pomarudziło, ale jednak tego było mi trzeba ;]
PS: Kurde pierwsze piąć wycieczek w maju i już połowy miesięcznego transferu na zdjęcia nie ma xD
=================================================================
Trasa => https://www.relive.cc/view/e1114221383
Fotki:
Ruszamy ;]
Pierw spokojnie ...
... a później już w klimacie :))
Coraz wyżej i coraz więcej jagutkuf, oj szykują się kolejne górki pod te małe
Na szczycie ;] Siostrze chyba słonko w oczy raziło :D
Widoczek na Czechy z okolic szczytu
Pół godziny marszu i meldujemy się przy schronie na popas => osób o dziwo mało.
Zejście z Wielkiego Stożka
Przed nami Cieślar którego, olewamy i schodzimy ...
... taką oto drogą
Na koniec jeszcze samojebka w lustrze :D
Ulga w Wiśle (a dokładniej w Głębiczeku) i do pociągu ;]
Sympatycznie było i choć na jeden dzień udało się odciąć od problemów i smutków życia codziennego xD
========================================
Dobrze że choć Gochę miałem xD
Kategoria Góry
Luboń + towarzysko
-
DST
65.52km
-
Czas
03:05
-
VAVG
21.25km/h
-
Sprzęt Krossiwo
-
Aktywność Jazda na rowerze
Część czwarta i ostatnia ;] Dziś po wczorajszych Obornikach wiedziałem że na pewno nie wystartuje wcześniej niż po obiedzie. Mniejszym problemem ale jednak problemem była pogoda która miała się trochę "skaszanić", ale jednak większym był fakt że wczoraj z Wujkiem pozwoliliśmy sobie na jakiś mocniejszy alkohol :) No cóż, trzeba było sobie pogadać heh. Wstałem więc około 9:00, zjadłem śniadanie i wróciłem do wyra :P
Wyspałem się do 12:00, zjadłem obiad, dmuchłem w alkomat i mogłem jechać na miasto. Policji w trzy du*y no ale na pewnego dojechałem do podstawowej misji dnia dzisiejszego czyli zawitałem na Dworcu Głównym coby sobie kupić bilet powrotny do Katowic ;] Połączeń oczywiście w bród ale tylko pięć obsługuje rowery, obliczając jeden praktycznie nocny, jeden bardzo wcześnie rano zostawały trzy => z czego jeden (nie wiem co za baran to wymyśli) jechał sobie przez Łódź ... ponad 6 godzin, no nie dobra zostały dwa o 10:27 (którym docelowo ppojechalen) i o 16:00. Wystartowałem więc po godzinie 14:00, powkurzałem się na kierowców, kupiłem bilet i co teraz? Do domu wracać bez sensu, więc postanowiłem zobaczyć na co TrollKing tak narzeka w tym Luboniu.
W sumie to się nie dowiedziałem :) Mnie mocniej Górczyn wymęczył heh. Dość średni ruch uliczny, studzienki pozapadane, światła ... bleeee. Sympatycznie zrobiło się dopiero na Świerczewie :) Z fajnej DDR-ki wjechałem do Lubonia gdzie zrobiłem małą przerwę na ćmika .. i zobaczyłem bardzo fajną (chyba) ścieżkę rowerową w kierunku Wildy biegnąca wzdłuż torów :)
No i to był plan na powrót! Teraz szybka pętelka po Luboniu (pojeździłem, wąsko i dziurawo), kolejno: olałem Puszczykowo i wróciłem się na wcześniej wspomnianą uroczą ścieżkę. Jednak urocza nie była, plus masaż tyłka w pakiecie heh. Następnie poprzez trochę przerażający cmentarz w lesie dojechałem do dworca na Dębcu, gdzie dostałem SMSa od Tomka. Szybka rozmowa, chłopak od razu ogarnął zakupy i przyjechał do mnie. Dzięki temu małemu gestowi mogłem zostać polizany przez ... małego zwariowanego pieska a następnie zostałem oprowadzony po Dębcu i okolicznych lasach :) Pokręciliśmy trochę i kolega mógł mnie ustawić z azymutem na Wartostradę (za co dziękuję) którą wróciłem pierw na Lechicka na jakąś piwną przerwę, a później już prosto do bazy. Tomek jesteś mega pozytywną osobą i nie zmieniaj się, a jak dalej będziesz narzekał to Cię na Tychy wywiozę :P
Trasa (bez odcinków WW - Poznań Gł i Katowice PKP- Brynów) => https://www.relive.cc/view/e1112234930
Fotki:
Poznań i jedna z wielu ścieżek przez miasto, szanuje :-)
A tego nie szanuję, kij mu w Opla
Sentymentalne, takich rzeczy się już za często nie ogląda ;-)
Nic ciekawszego w Luboniu nie znalazłam, sorki heh
Urocza ścieżka wzdłuż torów xD
Postój i ... Poczekuj :-D
Tomek w sumie więcej opowiadał ale jedno zdjęcie również pozwolił zrobić ;-) Miło z jego strony heh
Jeszcze Warta ...
... i Wartostrada na zakończenie ;-)
Pozdro z Wisły i soki za błędy, piszę z pociągu heh.
======================
Ogólnie wyszło mega fajnie => jestem zadowolony ^_^
==========
Do kolejnego ;-)
Kategoria Rower
Oborniki + MG
-
DST
76.22km
-
Czas
03:11
-
VAVG
23.94km/h
-
Sprzęt Krossiwo
-
Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 1 maja 2018 | dodano: 05.05.2018
Trzeci dzień zaczął się w sumie tak jak podejrzewałem czyli leniwie. Niebagatelne znaczenie miał niewątpliwie (:D) wynik alkomatu (na poziomie 0,6 promila) z rana => urlop mam i tłumaczył się nie będę :P Zresztą w sumie zakładałem że dziś sobie trochę dłużej poleżę, wybyczę się i ruszę dopiero po obiedzie, tak więc tym razem wszystko odbyło się zgodnie z planem ;]
Na obiad wjechała taka oto pizza, która w sumie miała być ostra (taaa, jasne) ale jednak była smaczna, tak więc jedzenie oceniam na plus :)
Pojadłem i mogłem ruszyć ze Strzeszyna (po godzinie 14:00) w kierunku mojego celu którym na dzień dzisiejszy były Oborniki Wielkopolskie. Po początkowej DDR-ce w miejscowości Suchy Las musiałem przejechać parokilometrowy odcinek drogi szybszego ruchu (mega średnia) coby skręcić w okolicach miejscowości Sobota na jakieś spokojne wioski :) Jechało się całkiem sympatycznie, no ale zaczął się poznański problem? Zaczęło wiać, pierw obrywałem wiatrem z boku, później miód na plecy me :) Praktycznie aż do samych Obornik dostawałem wiatrem po pleckach tudzież po tyłku - super w dechę, Brawo On, szanuje. Żeby jednak nie było tak kolorowo to muszę w tych okolicach zganić drogowców, fajne pagórkowate tereny a stan nawierzchni na poziomie średnio dostatecznym xD
W Obornikach chwila dla reportera i mogłem ruszać w stronę mojego drugiego celu czyli Murowanej Gośliny. Pierwotnie miałem połączyć Oborniki z Szamotułami no ale trasa na MG wydawała mi się spokojniejsza. I była, lecz niestety geografii nie oszukasz, skręciłem na prawo ... a wiatr kierunku nie zmienił xD Odrobinę przechylony, wśród mega miłego klimatu (z jedyną przerwą na Lecha Free) pokonałem ponad dwudziestokilometrowy odcinek miedzy miasteczkami nawet nie wiem kiedy :)
W Murowanej było ładnie ale w sumie już czas mnie trochę zaczął gonić. Tak więc po sesji na rynku postanowiłem ino poszukać dworca żeby kupić bilet powrotny do Katowic :) Niestety, stacja istnieje ... dworzec nie istnieje xD Trudno, bilet ogarnie se jutro a mi zostało około 20 km do bazy, pod wiatr. Skubany ani przez chwilę kierunku nie zmienił heh. Jakoś z trzema Pitt Stopami udało mi się jednak dojechać, ogarnąć piwko w lasku i na spokojnie udać się do Wujka na wannę i poczekać na wieczór z Ligą Mistrzów ;]
====================================================================
Trasa => https://www.relive.cc/view/e1111561299
Fotki:
Początkowy, fajny odcinek śmieszki ze Strzeszyna do Suchego Lasu
Pitt Stop => jednak jazda bez skarpetek nie była trafionym pomysłem hehe.
==============================================================================
To ta droga którą muszę zapomnieć jak najszybciej ;/ Dobrze że było jej ino około siedmiu kilometrów.
Już miło :)
Śmieszek postawił ograniczenie => tam się 15km/h jechać nie dało :D
xD
=======================================================
Widok na Objezierze i ...
... Folwark w tym miasteczku
Oborniki przed zjazdem na końcu którego mamy ... próg zwalniający. Brawo Wy xD
Szybki odcinek gdzie przeszkadzał ino ...
... boczny wiatr xD
O tym komu/czemu drzewa przeszkadzały, nic nie napiszę bo wiadomo ;/
Murowana Goślina, mega sympatyczne miasteczko ... albo jak pisała moja Kuzynka - wiocha :D
Lody Włoskie były, to tak dla informacji Kuzyna :)
Warta
I ostatkiem sił, na całe szczęście końcówka :)
=================================
Czasem tak jest xD
Na końcu nawet do tej granicy się nie zbliżałem, choć z tempa jestem mega zadowolony :)))))))
Nawet Filip pochwalił ;]
Kategoria Rower