Rysy (2501m n.p.m.) na szkle ... już nie ma :)
-
DST
28.38km
-
Kalorie 5833kcal
-
Aktywność Wędrówka
Sobota, 1 sierpnia 2020 | dodano: 03.08.2020

Co do genezy tego wpisu, to powinniśmy się cofnąć o grubo ponad rok czasu. Już bowiem w zeszłym roku, naczelnym planem było wejście na Rysy. Niestety, chęci były ... pogody? no nie bałdzo xD. Tym razem jednak udało się wyjechać ᕙ(⇀‸↼‶)ᕗ i w tym miejscu mogę już napisać że Gocha i Marzena wlazły na dach Polski, a i ja i Łukasz zrobiliśmy Ryśnego hattricka - było to wszak nasze trzecie (a pierwsze wspólne) wejście na ten szczyt. No to zaczynamy:
Pośrednim sponsorem wyjazdu okazała się ... Tarta ...

... aczkolwiek i tak musiałem podskoczyć do Biedronki po parę niezbędnych (jedzenie) produktów. I tamże, zaczepił mnie (mega niegroźny) Sebix z dziarą na ryju xD. Poprosił o jakieś grosze do piwa, a dostał dwie puszki z puli wygranej. Nazwał mnie Bogiem (:D) - uświadom to sobie, sobie :DDD.
Po zakupach (nie, nie dla kitku heh) ...

... na chatę na relaks :].
=========
No i nie dość płynnie, przechodzimy do wycieczki właściwej. Pobudka o mega nieludzkiej porze (03:50 xD), pobudka (telefoniczna) Łukasza i Marzeny o 04:00, i chwilę po 4:45 wyjechaliśmy z Ochojca w stronę wysokich górek ᕙ( • ‿ • )ᕗ
Na miejscu meldujemy się (Morfeusz rulez) o 08:30, parkujemy (za 5.50 ojro) i mogliśmy ruszyć na taki oto szlaczek.

Ruszyli ;]

Idziemy dalej - spokojnie, ludzi umiarkowanie ...

... i pierwszy schron z przerwą na piwko :))

W drodze powrotnej Łukasz se kupił od nich kiełbe z grilla, i więcej na nas nie zarobili :D
BTW: dziewczyny również nic se nie kupiły :D

A u nas coraz fajniej ;]



Nabieramy wysokości :)

Gocha i jej kijki :D. Znaczy były jej, dopóki nie trzeba było rąk używać (wtedy były moje :D), tak jak dla przykładu tutaj heh ;]


A tu se z kimś gadałem - jak góry, to czerwony plecak :D. Ogólnie to te asekurację to bardziej chyba dla ozdoby były :P
Cały czas klimatycznie - tu pomału zaczynał mnie głód "atakować" :)

Na całe szczęście byliśmy blisko najwyższego schronu w Tatrach i ichżego słynnego kibla "WC Rysy" :D


Gocha z Marzeną skorzystały - ja se skorzystałem ... z okolicznego głazu :P
Po odpoczynku (i mielonce) mogliśmy zacząć godzinny atak szczytowy - bez szpilek oczywiście :D

Panowie na prawo, Panie na lewo :D

Stamtąd przyszliśmy ;]

Już blisko - widać szczyt ...

... but być musiał :P ...

... i szczytowo

A tu mnie Gocha chwyciła na słowackim (tytułowym) wierzchołku :)

Chwila rozmowy, smakołyk (xD) z Islandii do żołądka i się rozstaliśmy na jakieś sześć godzin. Moi towarzysze wrócili (tą samą) słowacką stroną do auta, ja natomiast postanowiłem wrócić przez polską stronę.

Nikt nie chciał ze mną iść, a taki fajny początek był :)))
O taki:



Być może wierzyli że ten autobus złapią przy schronie na 2245m. :DDD

Ogólnie to niezła historia z tym jest. O dwóch takich, co tabliczkę przystankową po pijaku wnieśli na szczyt :D. Została jako atrakcja :D
Dobra, mam filmik obiecany więc wróćmy do mnie. Do zejscia miałem wg szlaku 5:30', i o ile na początku szlak był mega fajny, to później stety/niestety stał się po prostu nudny

Niby łańcuchy, ale wg. mnie to kolejna trochę atrakcja. Do tego ludzie tak zamulali, że masakra. Tych np. ...

... wyprzedzałem chyba z 10 minut, do tego cały czas słuchając języka nazistowskiego - uszy normalnie więdły :D.
Idę dalej z ciągle tym samym widokiem, zbliżającego się Czarnego Stawu i MOka => a po łańcuchach, na buli, przycupnąłem se na browarka :)

Mroźnie i coraz niżej ^_^

Już jak widać ...

... ostatni schron, i mogłem wyciągać sobię z plecaka widać co :P

O ile mi zostało tylko jakieś 6km do przejścia asfaltem (z dość dobrą formą), to pojawiły się dwa niespodziewane problemy. Pierwszy to taki, że telefon mi się rozładował (wynik na Endo szlag trafił), a drugi to późniejsza informacja że dziewczyny też się ... rozładowały xD. Laski puściły więc faceta przodem, a same prawie na rzęsach powoli schodziły. Łukasz miał w planach jak najbliżej się da podjechać do nich samochodem, ale ... w mieście był masowy bieg uliczny i kibel xD.
Fajnie, ja zszedłem do Łysej Polany i mogłem w krótkich galotach poczekać na moich kompadres ... niecałe dwie godzinki xD. Dodam że było jakieś 11*C (sic!). Dobrze że miałem zapasową koszulkę i opaskę na uszy w plecaku, bo inaczej bym tam zamarzł.
Nudno jednak zdecydowanie nie miałem => jedna loszka (10/10) szukała właściciela pieska co się zgubił, a druga, nawalona angielka (bądź amerykanka) taka 1,5/10 pojeździła se na deskorolce wokoło ronda, radośnie se przy tym śpiewając :D

Zsumowaliśmy się ponownie o 21:40 i mogliśmy poprzez sklep pojechać Leonem ... na Leona w aucie koło noclegu :D. Po pijaku oczywiście nie prowadzimy heh :-).

Wystarczy heh

Nocleg tym razem w Białce Tatrzańskiej, skąd o 10:00 wyspani (z wyjątkiem Marzeny i jej poparzonych od słońca nóg) mogliśmy udać się na ostatni "szlak". Oczywiście na taki, na który można wjechać autem, bo dziewczyny stanowczo odmówiły dalszego wędrowania :D.
Padło na Czarną Górę, do której to mieliśmy tam około 10 minut jazdy :)

Krową zazdroszczę widoczku :P
Dłuższy relaks i rura w drogę powrotną. Po drodze jeszcze ino malutki postój nad rzeczką na moczenie girek ...

... jedna stacja benzynowa, jedna Żabka i obiad w KFC w Czechowicach :).
Podziękował serdecznie za towarzystwo i nie wiem czy coś mówiłem ale ... JA CHCE NA KAJAK :DDDD.
==========================
A teraz se w domu posiedzę :P. Kot mnie na krok nie odpuszcza :D.

Kategoria Góry
DPD 41/2020 + Murcki
-
DST
36.22km
-
Czas
01:41
-
VAVG
21.52km/h
-
Sprzęt Szkodnik
-
Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 31 lipca 2020 | dodano: 31.07.2020

Zalatany ostatnio jestem. Wczoraj pierw teren służbowy na Chorzowskiej, później sklep w Centrum, następnie zakupy na Piotro, później na chatę ogarnąć trochę mieszkanie, a na końcu (wieczorem) do Zientasa przekazać klucze "do kota", bo w sobotę i niedzielę będę on-tour ;].
Padłem na pysk i rano ...

... no brawo ja :P.
Skoro jednak wstałem (nawet przed budzikiem), to postanowiłem pokręcić se do roboty.
Rano przez D3S i okolice Upadowego, z powrotem z dwiema "misjami". Pierwsza służbowa, czyli zobaczyć co się stało z parkingiem na ul. Zająca. Druga to natomiast odbiór (nieudany) mojego duplikatu karty ŚKUP (ważność się kończy i tak dopiero we wrześniu) na Radockiego. Reszta bez historii :P. Rano trochę zimnawo, a popołudniu trochę wietrznie => bywa heh ;).
Fotki:
Rano na D3S - w końcu bez słońca po oczach ;]. Choć może to i gorzej, bo jakby mnie oślepiło, to bym tego worka ze śmieciami nie zobaczył ;/

Popołudniu => klimatyczny wjazd na ulicę Adama

A tu (na Starej Wesołej) chyba nam rośnie DDR-ka => dobrze że choć bitumiczna ^_^

Mogło być gorzej xD

Zadanie służbowe - parking jest, ale dopiero co wybudowany, więc "młodzi" pewno 02.07.2020 błędu nie popełnili =_=
Kontrola jednak być musi :p

Klimat na ul. Cegielnia Murcki

Pech pfff

A tu (na końcu mojej jazdy) niespodzianka. Myślałem że ten tor już jest wyłączony z użytkowania ...

... a jednak nie jest ༼⁰o⁰;༽ :D

Miesięczne transfer na fotki wykorzystany na maksa ᕦ(ò_óˇ)ᕤ ;).

====================================
Mapka i Endo bez dzisiejszych KaeMów popołudniowych, więc do dystansu miesięcznego powinienem doliczam 21.5km + te pięć z setki (oświęcimskiej) co mi bateria w telefonie się rozładowała ;].
Lipiec więc można uznać za dość sympatyczno ... południowy ;].

Rowerowo więc wyszło 636km (brakło jednego DPD to fajnego wyniku :D), a butnie (stan na godzinę 13:30) ... klasycznie ;]

=========================
Czekamy na sierpień :DDD

Kategoria Rower
Leśne rozmowy o (m.in.) katowickich dziadach
-
DST
24.83km
-
Czas
01:23
-
VAVG
17.95km/h
-
Sprzęt Szkodnik
-
Aktywność Jazda na rowerze

Za weszło.com "GKS Katowice pozostanie natomiast na trzecim szczeblu rozgrywek. Choć przecież ekipa z ulicy Bukowej miała na finiszu sezonu wszelkie argumenty, by wywalczyć awans piętro wyżej. Chyba nie ma drugiego klubu w Polsce, który do tego stopnia wyspecjalizowałby się we frajerskich porażkach."
Nawet Onet się o artykuł podsumowujący ostatnie cztery lata pofatygował xD. Jest do przeczytania o tutaj.
BTW: xD.



Do pracy pojechałem więc pociągiem, ale za to, po południu na rower wyciągnął mnie Dawid. W sumie nie ma co do opowiadania - większość trasy to leśne dukty, połączone z ciągłą rozmową i ... zupełnym olaniem średniej heh.
Trasa => https://www.relive.cc/view/vAOZxJ82joq
Zlepek fotek

Na końcu trzeba było ino trochę kółka w Szkodniku wyczyścić, więc pojeździłem trochę po płytach betonowych w okolicach Kolejarza.
Na plus fakt, że na moim standardowym miejscu piwa porowerowego, ciągle jest porządek ^_^

Fajnie ᕙ( • ‿ • )ᕗ. O komarach natomiast nic nie napiszę heh :D.

xDDD.
Kategoria Rower
DPD 40/2020
-
DST
30.68km
-
Czas
01:25
-
VAVG
21.66km/h
-
Sprzęt Szkodnik
-
Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 28 lipca 2020 | dodano: 28.07.2020

Pierw sprawy nie rowerowe pfff!!!!
Już myślałem że temat gór wyczerpałem wczorajszym wpisem. I w sumie do teraz nie wiem, czy mój mały "przyjaciel" (zadomowił się nad kolanem z tylnej strony uda) był z gór, czy już z Katowic.

Jedno wiem na pewno - skubanego musiałem 20 minut wydłubywać igłą, bo tak się wbił że masakra pfff. Mały, ale wariat.

xDDDDDDDDD
Druga sprawa to moja rozmowa po pracy z sąsiadem. Ja po prostu wiedziałem że tak będzie!! W niedzielę po 21:00, wieczorny spokój mieszkańców osiedla Zadole zakłóciły przeraźliwe wrzaski, krzyki, a na końcu płacz kobiety. Po raz kolejny dziki stwierdziły że las jest passe, tym razem ZABIJAJĄC (miał mniej szczęścia niż ten w Olsztynie), częściowo zjadając i porywając ze sobą zwłoki psa. I wszystko to na oczach jego/jej Pani. Ponoć piesek ważył około 15kg, miał 6 lat i był taki do kolan - pewno był ino trochę mniejszy od Marshalla.
Jak mówił sąsiad w obiegu już jest petycja o odstrzał tej bandy. Dość(!!), biedny Abi również przez nie "uczył się latać'!!
Rok w rok wyłapują, wywożą (ponoć gdzieś pod Przyczynę) "biedne", "głodne" zwierzątka i ... jest to samo. Ludzie naliczyli że jest już ich ponoć ponad czterdzieści sztuk (w tym trzy lochy z młodymi), i mają już zupełną olewkę. Dzień w dzień, między 22:00 a 05:00 rano se chodzą między blokami. Kij jakby ino tylko chodziły, ale jak zabiły, to niech przerobią je na kotlety i będzie jak w piosence Sabaton-u 40:1. Pyrsk!!. Ponoć również ludzie chcą żeby zamknąć im dostęp do Ślepiotki od strony Ligoty - trzymam za to kciuki mega mocno. Warchlaki już się przecież uczą że wśród ludzi jest najfajniej ...
Dobra, sytuacje będę monitorował ale póki co, raczej wieczorem nie ma co chodzić po osiedlu.
=============
Oki, do roweru marsz ;]. Kolejny raz przygotowywałem się na DPD bardziej pod kątem tego, że mam na niego szanse, aniżeli że go chce xD. Jutro miało padać (na całe szczęście prognozy się już zmieniają, choć alert o burzach w nocy i tak przyszedł), w czwartek teren służbowy, a na weekend jest duża szansa że jakieś (:D) górki wpadną, więc w piątek powinna być regeneracja. Ale to się dopiero zobaczy :).
Co do poranku to od razu dylemat jak się ubrać, coby było optymalnie O_o. Rano 16-18*C, popołudniu ponad 30 xD.
BTW: heh

Postanowiłem jednak pojechać "na krótko" i się opłaciło. Komfortowo i bardzo przyjemnie się jechało, gdzie dodatkowo zahaczyłem se (czas był) o kąsek ulicy Francuskiej ...

... i ul. Lotnisko :)

Tu po prawej stronie ma "wyrosnąć" DDR-ka, połączona z wycinką drzew. Ludzie się jednak buntują, i póki co prace nie ruszyły. Brawo ^_^.
===============
W pracy natomiast ... temperatura nie do zniesienia(!!) ..

.... znaczy oczywiście nie dla mnie, ino dla mojego kolegi z biura :D. Mi tam nie przeszkadza zbytnio - znaczy wole tak, aniżeli klima miała by być ustawiona na mróz heh :)).
BTW: Do Drezna się jednak nie wybieram :P

===========
Po pracy pozostało mi więc ino wrócić do domu. Dojechałem do skrzyżowania Szopienickiej i Oswobodzenia i ... korek. Trudno, skręciłem na Upadowy ...

... następnie (skoro rano nie jechałem) D3S ...

... coby przez Ligotę i "Kolejarz" dojechać na chatę.
Temperatura była wręcz wymarzona ...

... ale coś mało było rowerzystów xD. Niepoważni czy co? Może chodziło o wmordewind, który to obniżał temperaturę (i średnią!!) w sposób znaczny i masakryczny. Mógł se wyjątkowo darować dziś heh :D.
Jutro tak jak pisałem - zobaczymy. Dużo zależy też od wyniku dzisiejszego meczu barażowego o awans ... do finałowego meczu barażowego, o awans ... do Pierwszej Ligi xD.
=====================
A w domu ... klasycznie heh

Kotki nie jedzą psów - za co Whiskas i szyneczka dla Majkosa ;).
Kategoria Rower
Debiutanckie górki z Marshallem
-
DST
11.33km
-
Kalorie 1874kcal
-
Aktywność Wędrówka
Niedziela, 26 lipca 2020 | dodano: 27.07.2020

Co do genezy powitałki, to Majka miała troszkę stresujący poranek heh. Gocha posiadająca klucze do mojego domostwa (tak jak ja do jej), postanowiła dopilnować tego, cobym na bank wstał z wyra i nie zaspał na pociąg :D. Budzik miałem nastawiony na 08:00, a Siorka z psem przyszli o 07:55 i zostali na "dzień dobry" ... ofuczeni przez kota :D. Co prawda później pitła pod skrzynkę, następnie została zamknięta w kiblu, a na końcu za namową Siorki wylądowała (jak widać) na górze drapaka. Co się jednak najeżyła, to jej heh :). Kot obronny normalnie :D

Jeżeli chodzi o góry, to z Gochą umówiliśmy się już w piątek. Mając na uwadze fakt, że w sobotę będziemy z Janiolem u Kęsego w Mysłowicach, to domyślałem się jak to się może skończyć (%。 :D), i że z roweru i tak nic nie wyjdzie heh. Promile i pizza górą, GieKSa yyy dołem, ale o tym już pisałem i nie mam zamiaru się znowu denerwować. Jutro (wtorek) baraż (jeden z dwóch - finałowy ewentualnie w piątek) o 20:05. Oczekiwania? Brak, są daremi xD.
Co do samej wycieczki, to tak jak pisałem, Gocha zjawiła się u mnie przed 8:00 rano i po szybkich klachach udaliśmy się na dworzec w Piotrowicach, skąd o 8:51 odjeżdżał pociąg do Zwardonia. Minus był taki, że podstawili krótki skład, ale przynajmniej pozwolili usiąść w strefie zamkniętej przez wirusa i Marshall mógł komfortowo (na końcu składu) pierwszy raz przejechać się pociągiem <( ̄︶ ̄)>.
Trochę ponad godzina jazdy szybko minęła (chodź pociąg miał 10 minut spóźnienia), ale w tym miejscu muszę napisać że małe, ukraińskie dziecko o wiele lepiej orientowało się w sprawach maseczek, aniżeli większość Januszy i Grażyn z kicholami na wierzchu xD. W drodze powrotnej było to samo - ale to już stwierdziłem że też olewam i pojadłem se popcornu jak nikt nie widział :-P.
Dobra, bo to miał być szybki, krótki wpis a ... wychodzi jak zawsze heh.
Wysiedliśmy w Wilkowicach-Bystrej i cóż, sklep, i rura w górę. Średnio lubię ten odcinek Beskidów: bo po a) przechodzony, po b) mało widokowy, a po c) stromy heh. No ale zawsze było tam dużo jagodzin, więc pojechaliśmy :].
Szło się jednak mega przyjemnie, ludzi nie za dużo (jagód w sumie też pfff) i w sumie to była tylko jedna "atrakcja", a był nią ... Marshall :D. Piesek spuszczony ze smyczy witał się z wszystkimi na szlaku i bez marudzenia dawał się wszystkim głaskać ▼・ᴥ・▼ heh. No normalnie towarzyski jak nie wiem co :D. Gocha trafiła idealnie, tak samo zresztą jak ja z moim kotem heh.
Góra, sklep, schron, dół i w sumie samego szlaku nie ma co opisywać :P. Około kilograma jagód jednak zebraliśmy, więc bilet praktycznie się zwrócił :p.
Trasa:
Fotki:
Już na szlaku ;]

Spokojnie pod górkę ...

... i popas + pierwsze jagody :)))


Idziemy dalej ;]


Druga (za nami) polanka jagódkowa i psia radocha :P

W drodze do ...

... sklepu :)

Lodzik z czekoladą za 6 zeta, Żubr w puszcze tyle samo. Ehhh, a tam był taki fajny, tani sklep - uwielbiałem go, a teraz nim gardzę xD :p.
BTW: :D


xDDDDDDDD
Schron i miliony ludzi xD

Schodzimy => Kwiatuszek (:D) .... i jakiś badyl z czymś różowym :))) :D

Szlak rowerowy - Panowie walczą dzielnie :D


Nam by się pewnie nie chciało, no chyba że zjechać, to tak :DDDD.
:P


Coraz niżej ;]

Jeszcze chwilka ...

... i miasto

Malutki deszczyk ...

... i ten większy

Ale my byliśmy minutę od PKP ...

... więc idealnie 〜(꒪꒳꒪)〜.

Bardzo dobrze że nie kombinowaliśmy z dłuższym szlakiem, bo ja można przeczytać (o tu), to nieźle później tam lało :).
Trochę czekania z piwkiem w ręku (i popcornem - ale miałam smaka!!) mieliśmy, pociąg przyjechał, wróciliśmy na Piotro, gdzie Gocha zaliczyła spacerek do domu, a ja prawie z miejsca poszedłem spać. Usnąłem o 18:00, wstałem o 05:00 :D. Odespane heh. Prania ino nie wyciągłem (:P), ale to nic się nie stało. Prał się praktycznie ino czerwony plecak - bo piwo mi się w nim wylało heh :).
Podziękował za wypad => piesek górki ogarnia, więc jeszcze pewnie nie raz z nami pojedzie :)
==========================
I dokładnie :P

Kategoria Góry
Przed-meczowo na sportowo .... taaa ...
-
DST
51.11km
-
Czas
02:18
-
VAVG
22.22km/h
-
VMAX
58.99km/h
-
Sprzęt Szkodnik
-
Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 25 lipca 2020 | dodano: 25.07.2020
Piszę to w nerwach i od razu zaznaczam, że jak mi ktoś jakąś literówkę wypomni, to nie niech spie***** *** (stąd) i ma bana. I nie chodzi mi tu o rząd!!.

Plamy ze smaru (bez żółtych i brązowych kropek :D) jak widać zeszły, i kotek mógł na spokojnie popilnować cobym się w wannie nie utopił :D. A poza tym to wczoraj ponownie zgodnie z planem => po DPD nie robiłem nic :P. Byłem ino w sklepie, gdzie po zakupach ...

... na spokojnie ... popłynąłem sobie na chatę xD

Szkoda że ino wędki nie wziąłem xDDD
=========
Naczelnym planem dnia dzisiejszego, było zaproszenie od Kesęgo na mecz GieKSy do Mysłowic. Skoro jednak spotkanie rozpoczynało się o 17:00, a do tego Janiol zaproponował mi podwózkę autem, to nie mogło się obejść bez ... roweru ;).
Wyspałem się do 8:30, poszwędałem się po chacie i wystartowałem z celem zrobienia Trollkinga. Cel: Chudów, ino nie trasą klasyczną (rano w lasach jeszcze pewno mokro było), ale asfaltem.
======
Już na sam początek (widząc kałuże w okolicach dworca w Piotrowicach), wiedziałem że dobrze zrobiłem heh.
Przejechałem Piotro, następnie podjazd pod Zarzecze, Mikołów, dwa podjazdy pod Bujaków i melduję się przy zamku, gdzie nastąpił postój.
Po nim pierw na Zabrze, następnie Ruda Śląska i mogłem w końcu wjechać w tereny zielone. Nimi również dojechałem do domostwa, ucinając sobie jeszcze na końcu miłą pogawędkę z koleżanką z pracy, która to wyszła z pieskiem :]
Mapa:
Fotki:
Mikołów z końca wjazdu

El Pączino (:D) zostało "olane" heh

Kierunek Bujaków :]

Gocha => nasze drzewko ciągle stoi!! ^_^

Z Bujakowa na Chudów => traktory, kombajny, częściowo nowy asfalt i takie tam różne =_=


Na celu ;)

Z powrotu => krótki odcinek Zabrza, i szacun za kąsek drogi dla rowerów, wydzielony z jezdni

Ruda Śląska i ...

... zauważony tam Kosiniak (Żółtaczka) - Kamysz :D

W końcu trochę lasu - uwielbiam ᕙ( • ‿ • )ᕗ

I końcówka ^_^

=======
Po meczu na chłodno. Dno, dna i kilo mułu. Dziękuję, dobranoc!! Śmiecha brak, śmiechem (pośmiewiskiem!!) jest pewien klub ze stolicy Górnego Śląska!!

GKS - Resovia 1-1. Jutro góry. Pyrsk!!

Plamy ze smaru (bez żółtych i brązowych kropek :D) jak widać zeszły, i kotek mógł na spokojnie popilnować cobym się w wannie nie utopił :D. A poza tym to wczoraj ponownie zgodnie z planem => po DPD nie robiłem nic :P. Byłem ino w sklepie, gdzie po zakupach ...

... na spokojnie ... popłynąłem sobie na chatę xD

Szkoda że ino wędki nie wziąłem xDDD
=========
Naczelnym planem dnia dzisiejszego, było zaproszenie od Kesęgo na mecz GieKSy do Mysłowic. Skoro jednak spotkanie rozpoczynało się o 17:00, a do tego Janiol zaproponował mi podwózkę autem, to nie mogło się obejść bez ... roweru ;).
Wyspałem się do 8:30, poszwędałem się po chacie i wystartowałem z celem zrobienia Trollkinga. Cel: Chudów, ino nie trasą klasyczną (rano w lasach jeszcze pewno mokro było), ale asfaltem.
======
Już na sam początek (widząc kałuże w okolicach dworca w Piotrowicach), wiedziałem że dobrze zrobiłem heh.
Przejechałem Piotro, następnie podjazd pod Zarzecze, Mikołów, dwa podjazdy pod Bujaków i melduję się przy zamku, gdzie nastąpił postój.
Po nim pierw na Zabrze, następnie Ruda Śląska i mogłem w końcu wjechać w tereny zielone. Nimi również dojechałem do domostwa, ucinając sobie jeszcze na końcu miłą pogawędkę z koleżanką z pracy, która to wyszła z pieskiem :]
Mapa:
Fotki:
Mikołów z końca wjazdu

El Pączino (:D) zostało "olane" heh

Kierunek Bujaków :]

Gocha => nasze drzewko ciągle stoi!! ^_^

Z Bujakowa na Chudów => traktory, kombajny, częściowo nowy asfalt i takie tam różne =_=


Na celu ;)

Z powrotu => krótki odcinek Zabrza, i szacun za kąsek drogi dla rowerów, wydzielony z jezdni

Ruda Śląska i ...

... zauważony tam Kosiniak (Żółtaczka) - Kamysz

W końcu trochę lasu - uwielbiam ᕙ( • ‿ • )ᕗ

I końcówka ^_^

=======
Po meczu na chłodno. Dno, dna i kilo mułu. Dziękuję, dobranoc!! Śmiecha brak, śmiechem (pośmiewiskiem!!) jest pewien klub ze stolicy Górnego Śląska!!

GKS - Resovia 1-1. Jutro góry. Pyrsk!!
Kategoria Rower
DPD 39/2020
-
DST
31.21km
-
Czas
01:23
-
VAVG
22.56km/h
-
Sprzęt Szkodnik
-
Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 24 lipca 2020 | dodano: 24.07.2020

Wczoraj zgodnie z planem: po służbowym terenie nastąpił relaks, a wieczorem sprzątanie chaty. Skończyłem yyy ... dziś (ok. 00:20) xD. Mało istotny to szczegół, bo i tak chodzę spać grubo po północy ;]. Kitku też :P

Gorzej że pójść spać, a usnąć, to dwie różne sprawy. Jak ino zacząłem odpływać to usłyszałem ... no co ja mogłem usłyszeć? xD

Olałbym => a niech se possie (:P) i da mi święty spokój. Nie z Majką jednak takie numery!! "Ja Cię obronie, zabije i zjem dziada" - pomyślało kitku. Chyba z godzinę mi to albo polowało, albo skakało po mnie za komarem, a czas regeneracji sennej z każdą chwilą się skracał ...

Opaska pokazuje mi że usypiałem coś od 01:00 w nocy, a w głęboki sen zapadłem po 02:30 => dzięki kocie ... i komarzyco xD.
====================
Budzik (pierwszy z trzech :P) zgodnie z planem zadzwonił o 5:25, ale skoro miałem plecak spakowany i przygotowane śniadanie, to pospałem/poleżałem sobie do ostatecznego dzwonka, czyli do godziny 5:55. Kontrola pogody - słonko!!. Ok, krótkie galoty, kurteczka i jazda ... a na dworze +13*C. Piździ, miętowy oddech z ryja i ... prawie mi mózg zamarzł xD. Dobrze że miałem opaskę na uczy w plecaku, to na Ligocie se ją wyjąłem, i tak choć się trochę obroniłem przed chłodem heh ;].
Do roboty (przez Zawodzie) dojechałem ze spokojnym, pięcio-minutowym zapasem czasowym, z takim oto klasycznym słonkiem na brylach ;]

Po 15:00 nawrotka na chatę przez tym razem nie Giszowiec (korki piątkowe), ino przez Zawodzie (z Jackiem z zaprzyjaźnionego działu przetargów), D3S ...



... i ponownie Ligotę :].
Na końcu oczywiście zahaczyłem o piwko/a na "Kolejarzu" ...

... bo kto ze Śląska by se w piątek nie wypił zimnego browarka? No kto?

Ty się nie liczysz!! Ty se komary łap, a najlepiej w drugim pokoju :P
MIŁEGO WEEKENDU WSZYSTKIM!!
===============
BTW: !!!!!!!!!

======
EDIT: ma ktoś może jakiś sprawdzony sposób żeby usunąć smar z białego futerka? XD.

Nos i policzek umazany, bo się otre o napęd xD. Mogłem ją jednak "Pierdoła" nazwać :D
Kategoria Rower
I MIELI N-a to pojechać i pojechali ^_^
-
DST
63.15km
-
Czas
02:52
-
VAVG
22.03km/h
-
Sprzęt Szkodnik
-
Aktywność Jazda na rowerze

Wczoraj teren służbowy, jutro też, a dziś po robocie (w biurze) => rowerek ;].
Ustawka pod moim blokiem z Łukaszem o 17:20 i na "dzień dobry" ... kolega łapie awarie tylniego hamulca xD. No trudno, owy sprzęt został wyłączony z użytku, a my lekko spóźnieni pojechaliśmy (przez niekończący się remont # A.K z DK-81) ...

... "pod Poligrafa", zgarnęliśmy Dawida i mogliśmy ruszyć na tytułowy Imielin :).
Pierw lasami ...

... później poprzez postój nawadniający na Hamerli ...

... następnie przez mostek w Lędzinach - Zamościu ...

... dojechaliśmy w końcu do mega spokojnego odcinka :]

BTW: Kto co lubi :D

A w tym miejscu ...

... postanowiliśmy zrealizować plan, który to opisywałem podczas ostatniego wpisu z Oświęcimia. Tym razem górki miały się bankowo pokazać - szkoda było więc nie pojechać :].
Dość sprawnie meldujemy się na Smutnej Górze i co widzimy? Ano to: mhmmm
(✷‿✷)



Czas jednak (jak widać na ostatniej fotce) naglił, więc szybka ucieczka z owego miejsca :P.
Cykłem jeszcze ino foto na Dziećki ...

... ale tyle co tam było komarów, to jakaś maskara.
BTW: znalazłem fajną piosenkę o nich heh :D.
Jeszcze więc ino mały apel do przyrody ...

... i wracamy do naszej wycieczki :]>.
Godzina była coraz późna, więc ino dwie fotki ...


... i meldujemy się (przez ul. Beskidzką) na Ochojcu, gdzie każdy pojechał w swoją stronę. Znaczy Dawid poszedł, bo był pod swoim blokiem :DDDD.
Miało już nie być atrakcji, ale oczywiście "wpadłem" na dziki pod chatą. Nakopie im kiedyś w te tłuste cztery litery i na taczce do lasu wywiozę!!
============
Podsumowując => tempo dość niezłe wyszło (choć poprzebijam im kiedyś te cienkie oponki hehehe :D) pogoda też spoko (kurtka się jednak przydała), za dużo nie dublowaliśmy, ogólnie super południe i wieczor wyszedł :]. Szkoda ino że żadnego zdjęcia zachodu nie zrobiłem :/. Łukasz za mocne tempo dał => pewno głodny był :D.
I na koniec jeszcze mapka :]
==========
Dziś tak jak pisałem na wstępie, kolejny teren służbowy, BeeS napisany, teraz obiad, a później sprzątamy włości, coby na weekend był spokój :)

BTW: znaczy sam xD, znaczy wróć => "sic!" :))
Kategoria Rower
Na spontanie, Oświęcim Panie ;)
-
DST
100.01km
-
Czas
04:26
-
VAVG
22.56km/h
-
VMAX
51.12km/h
-
Sprzęt Szkodnik
-
Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 18 lipca 2020 | dodano: 20.07.2020

Dziś jako "witam" biedna Krajka, w Majkowym wdzianku heh. Kocica Marzeny i Łukasza przeszła przez to samo, co moja w marcu i no cóż, kocim wujkiem ja też nie zostanę :D.
Szybkiego powrotu do pełniej sprawności życzę! ;).
A tak to w czwartek przespacerowałem się do mojego ulubionego (:D) obecnie kaleki z trzema szóstkami w ksywie (relive i fotki o tu), spotykając się przy okazji z Grzegorzem, który to zjechał do Polski na urlop.
W piątek DPD olałem, bo miało padać. Nie padało! Wieczorem miało być sucho więc idąc do sklepu ... zmokłem (sic!), ale przy okazji zobaczyłem że jutro do około 15:00 ma być okienko pogodowe. Plan na wieczorne piwkowanie został więc odpuszczony, kosztem jutrzejszej bardziej zdrowej formy spędzania wolnego czasu
( ◜‿◝ ).
Budzik na 08:00 rano (wstałam przed nim - a jak xD), ogarnięcie siebie i kota, śniadanie, kofeina i ruuura. Znaczy rura ta trwała jakieś ... 4km gdyż odezwał się Łukasz, wyrażając również chęć pokręcenia.
Ok, to poczekam ...

... => we dwójkę zawsze raźniej ^_^.
Chwilę po 10:00 spotkaliśmy się na Podlesiu i po chwili rozmowy ruszyliśmy w kierunku Tychów i tamtejszej DDR-ki. Odcinek zupełnie do zapomnienia, ale choć śląski Luboń udało się minąć, nie wjeżdżając w sumie do niego ;].
Później już klasycznie przez okolice Urbanowic (i ogarnięcie sklepu) dostaliśmy się nad jezioro Łysina, gdzie nastąpiło pierwsze tego tripu nawodnienie i kontrola chmur deszczowych. Deszcze niespokojne stacjonowały gdzieś na Słowacji, więc bez obaw ruszyliśmy w kierunku naszego celu. Minęliśmy kolejno: Bojszowy, Jedlinę (tu była opcja skrócenia trasy) aż do Hamęży, gdzie nastąpił kolejny pitt stop pomiędzy stawami Majszczyk i Bliźniak.
Do Oświęcimia został nam więc przysłowiowy rzut kamieniem i w mgnieniu oka tam się zameldowaliśmy. Atrakcje? W sumie brak => byliśmy ino koło obozu i "zjedliśmy" McDonalda xD. A i jeszcze co do obozu i apelu władz miasta, coby ludzie nie robili sobie tam fotek => bo nie wypada w miejscu takiej masakry szczerzyć się do zdjęcia. Taaaaa, pięć (płatnych) parkingów, trzy restauracje, SPA!!, budka z hott dogami, stragan z zabawkami i to wszystko na odcinku (JEDNEGO!!) kilometra od bram Auschwitz. Biznes is biznes xD.
BTW: chętni na zjeżdżalnie? xDDDDD

Dobra, mniejsza tam o to. Pojedzeni musieliśmy jakoś wrócić (oczywiście po kontroli opadów), gdzie na całe szczęście pogoda pozwoliła nam wrócić w najlepszy możliwy sposób, czyli rowerem. Jakby miało nas zlać, to była jeszcze opcja pociągowa ;]. Ino teraz jak? Jazda DK-44 groziła śmiercią lub trwałym kalectwem, więc do Chełmu Śląskiego wróciliśmy przez Gorzów. Sprawnie poszło i ponownie zameldowaliśmy się w naszym województwie :). Tam, klasyczną drogą dojechaliśmy do Bierunia i po raz pierwszy musieliśmy się chować przed deszczem xD. Wyjaśniło się przy okazji jak wracamy - spadła wuchta wody, więc opcja leśna odpadła w przedbiegach heh.
Łukasz poprowadził więc przez mysłowickie dzielnice: Krasowy, Brzezinkę, Słupną i Ćmoka, po których dojechaliśmy do katowickiej Wilhelminy, skąd odpaliłem moją (omijającą gruntowe odcinki) opcję DPD. Atrakcji być nie mogło, a była xD.
Kropić zaczęło już na zjeździe z 1-go Maja, ale tak nie groźnie, pojechaliśmy więc do kolejnego mostku przed D3S. Tam również było spoko i kręciliśmy dalej. Niestety, za zjazdem z ul. Francuskiej ... luneło :-I. Zanim dojechaliśmy do miejsca gdzie mogliśmy się schować, dość solidnie zmokliśmy! Na całe szczęście MEGA lunęło dopiero później - widok kompletnie mokrych rowerzystów, bezcenny xD.
Wypiliśmy po piwku i każdy pojechał ku swojemu domostwu. Ja oczywiście trochę na około żeby dobić do dwóch TrollKingów - wszak już nie padało ←_←.
W domku pierw ogarnąć kota, a później ja do wanny, a cała reszta (bez Szkodnika i Majki :D) do pralki. Nie żałuję jednak tego dnia ^_^. W sumie to wyszło jak zawsze ... na farcie. Dzięki Łukasz za towarzystwo i podwózkę/odwozkę na grilla ◉‿◉. O tym jednak na końcu - teraz rower ᕙ( • ‿ • )ᕗ.
Trasa:
Telefon niestety się rozładował za doliną xD. Dokręciłem tam do około 104km, ale wpisałem 100,01 - tak uczciwie :)
Fotki:
Już w komplecie ;]

Jeziorko Łysina i postój nawadniający :)

Omijanko :)


Jedziemy dalej => mega lubię ten odcinek

Korona xD

Dwie godziny było do meczycha (sparingowego), ale nas czas gonił :)

Wynik nieznany :P
Boćki

Prosto mogliśmy pojechać do Beatki Szydło, ale nie :P
Postój nr 2.
Tak, wiało :P

I już na małopolskim celu ;]

Obóz koncentracyjny ...

... jedzonko ...

... i wracamy ;]


Smutna Góra widziana z boku => nie jechaliśmy tam bo: po a) i tak górek nie byłoby widać, a po b) Dawid chce tam pojechać ;]. Za niedługo osobny wpis z niej pewnie zrobię.

Najbardziej zabawny (oczywiście olany) zakaz na świecie :D. Tak to droga ... przez wieś xD.

No i postój ...

... dobrze że pod daszkiem ;]


xDDD
Walczymy dalej :)

Postój w Mysłowicach ... z komarami xD


Dalej Mysłowice

A tu już mój klasyczny most na Szopienickiej ;]

I chmura która nas dopadła ;/


Tyle z roweru.
=================================
W niedzielę natomiast rekreacyjnie pożegnaliśmy Grześka, któremu to kończy się urlop i wraca robić dla Niemca :P.
Przy okazji jakieś fotki z imprezy, Paweła (nie, nie został zjedzony heh) i ... Diobła, który to coraz lepiej łazi :))). Pozytywny to widok :)




:PPPPP
==========================
Paweł całkiem spoko (mógłby ino trochę mniej ryja drzeć xD), ale prawdziwy bohater jest ino jeden ;]

BTW:

Tak! :)
Kategoria Rower
DPD 38/2020 + nakarmić biedne kitkuuuu!!
-
DST
77.23km
-
Czas
03:37
-
VAVG
21.35km/h
-
VMAX
52.10km/h
-
Sprzęt Szkodnik
-
Aktywność Jazda na rowerze

Z dzisiejszym DPD miałem zadecydować wczoraj wieczorem, albo dziś rano. Już jednak podczas obiadu zerkłem na prognozę pogody (deszcze w czwartek i piątek) i wiedziałem, że nie mam co plecaka rozpakowywać heh.
Poranek, szybkie ogarnięcie się i grubo przed czasem ruszam w kierunku Szopienic, zostawiając (kociej wersji nie mam) "biedne" zwierzątko samotnie w domu xD.

:PPPP
Na start, minąłem pierwszy raz od dawna mój klasyczny ślad koło pętli "Brynów".
Pytanie ino czy mogłem tam skręcić z Kłodnickiej? hmmm?

No nic, trudno, o 6:20 i tak jest tam mały ruch, więc nikt nie trąbił :P
Później pojechałem swoją (bez D3S) trasą pandemiczną (Ceglana, Meteorologów, Lotnisko, Pułaskiego) => milutkie to było urozmaicenie :)

Po robocie rura na chatę, gdzie również nic ciekawego się nie działo, więc wrzucę tylko zdjęcie stawu Janina bo dawno go tu nie było :) :p.

================
Część II ;]
W domu obiad na szybko i udałem się na umówione wczoraj spotkanie (na godzinę 17:30) pod "Poligrafem". Tam szybka wymiana zdań z Phantom-em i Łukaszem i postanowiliśmy pojechać sobie na hałdę "Wesoła".
Pierw na spokojnie przez Ochojec, później poprzez moje wtargnięcie (słusznie otrąbione!) na rondo w Murckach, następnie lasy + ogarnięcie sklepu na Wesołej i meldujemy się ... przy maszcie Kosztowy xD. Tam chwila relaksu w towarzystwie chmielu (i komarów) i ruszyliśmy w kierunku celu głównego. Stety/niestety po drodze ukazał się nam kapitalny widok górek więc ... hałda nie zając, nie ucieknie, a my ruszyliśmy na chyba najlepszy punkt widokowy w okolicy czyli: wzgórze Klimont.
Przez Lędziny dojeżdżamy do celu, gdzie prócz widoku natrafiliśmy na drugą część mojego dzisiejszego tytułu. Kitku zjadł saszetkę prawie z asfaltem i mógł zająć się swoimi kocimi sprawami, a my nazot :P. Klasycznie mijamy Hamerle, Beskidzką, Kostuchnę, sklep z płazem w logo i kończymy wycieczkę na Kolejarzu, gdzie po izotoniku każdy pojechał swoją stronę. Podziękował serdecznie ^_^.
Trasa ogólna:
Fotki:
Postój na Wesołej :)

Dzięki uprzejmości Łukasza => bunkier + ... komary w pakiecie xD

RTCN Katowice/Kosztowy

Ciężki do ogarnięcia w całości na zdjęciu ;)
Górki widać ...

... więc jadziem na Kosztowy ;]


Zawalidrogi :P

Lędziny

I na celu:

Tytułowa misja => prawie z asfaltem zjadł/a xDDDD

Wracamy ;]

Hamerla zawsze spoko :)))


I w domku :))))

A dziś drugi raz w tym tygodniu zaspałem do roboty.
Duda jednak miał rację - faktycznie po jego reelekcji trochę mnie pracuje :D
=====================
BTW: kurde raczej nie ogarnę już nawet pierwszego punktu xD.

Kategoria Rower