3/4 ZT Wałbrzych => Waligóra 936m n.p.m.
-
DST
15.07km
-
Kalorie 1445kcal
-
Aktywność Wędrówka
Niedziela, 23 stycznia 2022 | dodano: 29.01.2022

Dziś już spałem trochę mniej heh. Wczorajszy zapas zdecydowanie mi wystarczył, ale jakoś, pierwszy do wstawania i tak nie byłem :P. W sumie to i tak nawet nie było takiej potrzeby, bo w niedzielę na początek naszego szlaku, dojeżdżały bezpośrednio ino cztery sztuki jednej linii autobusowej. Ten jedyny rozsądny ... był grubo po godzinie 10:00 => jak dla mnie miody :P 〜(꒪꒳꒪)〜
Wyszliśmy jednak i tak ze sporym zapasem czasowym, a tam, sklep z płazem w logo ... jeszcze zamknięty ಠ_ಠ. Trudno, jakieś śniadanie się zjadło, jakieś
Podróż? No nie powiem ... monotonna => ale za 4zł można było się przemęczyć :P. Na sam start => schronisko, i cześć wybrała zupę chmielową, cześć żur, a Łukasz myknął se pakiecik :D. Bo niby czemu by nie? ;)
Ogarnięci mogliśmy ruszyć więc w kierunku szczytu tytułowego. Czas wg oznaczeń: 20 minut czy 15? Już nie pamiętam :P. Nie ze mną jednak te numery, bo na Waligruszce byłem już dwa razy i pamiętam tamtą stromiznę xD. Ponownie trochę dłuższym wariantem, pierw spokojną pożarówką, a później super klimatycznym szlakiem docieramy na kolejny szczyt z KGP ^_^.
Na górze było trochę inaczej niż zwykle, bo spotkały się dwa tripy - nasz męski, i liczniejszy damski heh. Pierw my im zrobiliśmy zdjęcie zbiorowe, potem one nam. I jak tu nie wierzyć że kobiety są z Wenus, a mężczyźni z Marsa? Otwieramy piwo - one zdziwione ಠ‿ಠ. Panie mówią że schodzą (tak samo jak myśmy weszli), bo ... na dole czekają naleśniki z czekoladą. Aha ಠ‿ಠ xD. W górach jednak nikt nikogo nie osądza heh :D.
Nasz wariant z górki na (dupki) pazurki udało się jednak ponownie przejść bez kontuzji, i drugi raz, meldujemy się w schronisku Andrzejówka :]. Tam kolejny posiłek (dzięki Zientas za trzy fryty "na smaka") i rura ze stoku dla dzieci w ... mgłę xD. Myślałem że będzie gorzej, ale po chwili (jak to zobaczycie w fotorelacji) zrobiło się błogo, i (bo ilości ludzi na szlaku była minimalna) cicho ʘ‿ʘ.
Na temat tego odcinka raczej się jednak nie rozpisze => ot, taki szlak przez las heh. Przynajmniej na spokojnie mogliśmy sobie pogadać i powspominać ^_^. Nie ma nic przecież ważniejszego na zimowych, męskich wyjazdach ;).
Jeszcze w genezie mogłem napomnieć, że do tej Głuszycy chcieliśmy pójść ze względu na bar mleczny. Placki były tam genialne!! No ale oczywiście było zamknięte, a do tego zaliczyliśmy dość długi odcinek asfaltowy ಠ﹏ಠ.
Jedno, ostatnie piwko wypite na czworo (jeszcze raz dzięki Zientas!), następnie skakanie przez rzekę i ... prawie wpadliśmy w depresję przez te (Głuszyca) miasto xD.
Sklep (zero czegoś pożywnego w sklepie) i misja przystanek. A i jeszcze piwo pod wiatą autobusową, która to ... nie była przystankiem xD. Dobrze że autobus przyjechał punktualnie (i Janiol z Łukaszem ogarneli jego lokalizację), bo bym się powiesił tam heh xD.
Droga, integracja, ble, ble, ble i do konkretów:
Trasa:

Fotki:
Środek transportu + pierwsze metry ;]


I schron ...

... + jego okolice :)

Już na szlaku (◠‿◕)


Postój tym razem odpuściliśmy :D

Najlepszy odcinek wycieczki :)


BTW:



I szczyt sesese ;]

Mogę potwierdzić, że Janiol ma kurtkę TYLKO na zimowe tripy :D => rok 2013

Inna perspektywa tabliczki :DDDDD




:DDDDDDDD
Oki, w dół - stromo, ale względnie (pozdro Michał :D) stabilnie :)

Po drugim odpoczynku w schronie, ucieczka przed piskiem dzieci ...

... w mgłę xD

A następnie już na spokojnie po lesie ;]



I koniec dzisiejszego białego proszku => komuś potrzeba zadzwonić z drzewa? :DD

A na koniec przeprawa (nie, nie w tym miejscu) przez rzeczkę ...

... i do już mega depresji xD

Więcej zdjęć z Głuszycy nie mam - i dobrze xDDD
======================
Kończąc, no cóż, rozwaliło mnie haha :D

Kategoria Góry
2/4 ZT Wałbrzych => Borowa 853m n.p.m.
-
DST
14.07km
-
Kalorie 1349kcal
-
Aktywność Wędrówka
Sobota, 22 stycznia 2022 | dodano: 28.01.2022

Drugi dzień zimowego wyjazdu zaczął się od delikatnego bólu pleców => szesnaście godzin snu zrobiło jednak swoje :D. Na całe szczęście mieliśmy już opracowany plan na ten dzień (Janiol dodatkowo ogarnął komunikację miejską), więc pozostało tylko zjeść śniadanie i się zebrać. A no i oczywiście zahaczyć o sklep z płazem w logo :P. Autobus z przesiadką na kolejny autobus i meldujemy się na obrzeżach Wałbrzycha ᕙ( • ‿ • )ᕗ.
Tam już kiedyś byłem z Kuzynostre, ale wtedy i pogoda nam nie dopasowała, i nie istniała jeszcze wieża widokowa ʘ‿ʘ. Czyli w sumie wszyscy szli nie wiedząc co ich czeka na górze heh. Na szczycie meldujemy się ponownie dwóch grupach => pierw ja, a potem ludzie w rakach :P. Dodam ino że długo na kompanów nie czekałem
<( ̄︶ ̄)>.
Na szczycie klasyczna chwila dla fotoreporterów i powrót. Pierw ... najgorszym zejściem tego wyjazdu xD. No był armageddon, ale na całe szczęście skończyło się bez kontuzji ᕙ(⇀‸↼‶)ᕗ. Później już na spokojnie, z fajnymi widokami odwiedzamy platformę widokową, i ruszamy dalej w kierunku malutkich szczytów - Niedźwiadków ^_^
Na nich kolejna chwila przerwy i już ze sztucznym światłem w ręku (i na czole) mogliśmy ruszyć w kierunku naszego bezpośredniego autobusu miejskiego do domostwa :-). Żeby jednak nie było tak prosto, to pierw zobaczyliśmy wałbrzyski rynek, a później uzupełniliśmy kalorie popularnym włoskim plackiem z mięsem i jalapeno. A później do już domku ... na integrację => a jak! 〜(꒪꒳꒪)〜.
Fajny to był dzionek, ale jak było widać po powitałce, w moim uznaniu chyba najzimniejszy ;)


XDDDDDDDDD
Trasa:

Fotki:
Początek szlaku ;]


I pierwsze podejście ...

... a chwilę po tym momencie ... opuściłem ekipie "alpinistów" :P

Samotnie (nikt nie pomógł :D) ...

... ale za to mega klimatycznie 〜(꒪꒳꒪)〜



Przed fotkami ze szczytu, Kuzynostre przypomni jak tam wyglądało 9 lat temu O_o

No nie było niczego :D
A teraz :)))))



Ogólnie to mega polecam!!
Nie polecam za to zejścia ze szczytu zimą :D

Oczywiście fotka wypłaszczona, ale było mega ślisko :P
Już po najgorszym zejściu ...

... i na spokojnie :)



BTW: dokładnie :P

Jeszcze widok z platformy widokowej na Wałbrzych ...

... na chwilę do miasta ...

... i na nocne Niedźwiadki :]



Ostatnie foto to miasto, więc nie mogło się skończyć inaczej :D


Pozdro Zientas :DDDDD
=======================
A to ma sens :DDDD

Kategoria Góry
1/4 ZT Wałbrzych => Chełmiec 850m n.p.m.
-
DST
13.83km
-
Kalorie 1325kcal
-
Aktywność Wędrówka
Piątek, 21 stycznia 2022 | dodano: 27.01.2022

W ubiegłym roku jakoś się nie złożyło że pojechaliśmy na zimowy wyjazd z chłopakami, ale już w tym, wróciliśmy do tej zacnej tradycji <( ̄︶ ̄)>. Co dziwne, nawet nie przypominam sobie że były prowadzone jakieś rozmowy dotyczące planowania xD. Chyba ten jeden wyjazd (do którego to nie wracamy) nam na rok 2021 wystarczył :D.
Termin ustalił tym razem zmieniający pracę Zientas, i mogliśmy zacząć kombinować co i jak w składzie: on, ja, Janiol i Łukasz ᕙ(⇀‸↼‶)ᕗ. Padło na depresyjny Wałbrzych ...

... ale trzeba uczciwie przyznać, że jako baza wypadowa był godny ;). Cel? No coś z Korony Gór Polskich bo koledzy ciągle zbierają szczyty ;).
Tym razem wyjazd nastąpił już wczoraj (po pracach naszych), a nie jak zwykle następnego dnia wcześnie rano. Cóż, zawsze się cieło koszt jednego noclegu, ale trzeba spojrzeć prawdzie w oczy => jesteśmy już (no z wyjątkiem Łukasza) Panami przed czterdziestką xD. Komfort zaczyna się liczyć hahaha :D.
BTW: choć ...

... :DDDDD
Jeszcze w ramach genezy trzeba pochwalić Łukasza, który to w ogóle się skusił na ten wyjazd. Powrót z ciepłego kraju dziś w południe, a już wieczorem był w Sudetach. Sześć godzin różnicy czasu było przeszkodą, ale chyba mniejszą aniżeli zamiana temperatury z +30*C ... na odczuwalne prognozowane minus 15 xD.

Na temat dojazdu nie mam za bardzo co więcej pisać, bo bardzo fajnie udało się nam zorganizować, a i Michał nie oszczędzał na paliwie na autostradzie ;). Wałbrzych, zameldowanie, integracja, prysznic i do wyra :P.
==============
Na pierwszy dzień był zaplanowany szlak, który to nie wymagał żadnego dojazdu. Ot, taki spod domostwa heh. Trzeba było wybrać ino kierunek iścia 。◕‿◕。. Wybrałem jedno, poszedłem drugie - bywa ¯\_(ツ)_/¯. Na całe szczęście było to typowe wszystko jedno - więc nic nie straciliśmy :P

... to co powyżej heh xD.
Trochę na około (czas był w sumie bardzo dobry) doszliśmy na nasz pierwszy tego wyjazdu (choć błędny, bo wysokość góry policzyli razem z masztem xD) szczyt z Korony Gór Polskich ... w dwóch grupach. Zientas ino został trochę z tyłu, bo miał swoje prywatne sprawy do załatwienia ʘ‿ʘ.
Na szczycie chwila dla fotoreporterów i zeszliśmy szlakiem, w którym to mieliśmy wejść :P. Nieważne, też był fajny hehehe ;). Na dole sklep i część na obiad, a cześć do domu odgrzewać gotowe jedzenie przywiezione yyyy z domu :].
Trasa:

Fotki:
Początek wycieczki - tak jak pisałem ... depresyjny xD

Tu już lepiej :P

I nasza kochana Polska cała ¯\_( ͠° ͟ʖ °͠ )_/¯. Tak, to był SZLAK!!

Psa nie mieliśmy, ale mieliśmy papierosy :P
Widać cel ...



Tu już było ślisko (xD) ...


... więc wybór padł na wariant dłuższy

O taki:

I szczyt <( ̄︶ ̄)>


(A ja już tam kiedyś byłem ;) ...

... chyba z trochę większą ilością włosów xD)
Zejście ʘ‿ʘ ...



... a miasta po raz kolejny nie skomentuje ಠωಠ


BTW:

Później już ino kolejna integracja, trzy osoby na basen, a jedna zapadła w szesnasto-godziny sen zimowy. Nie zgadnięcie która :D

=========
Było gratis :P

===========
Kolejne części wkrótce - ino nie mam za bardzo kiedy pisać ... bo Ochojec zwiedzamy :D

Kategoria Góry
DPD 1/2022
-
DST
28.32km
-
Czas
01:27
-
VAVG
19.53km/h
-
Sprzęt Szkodnik
-
Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 14 stycznia 2022 | dodano: 14.01.2022

Tak, kotek robi się coraz WIĘKSZA pieszczocha /ᐠ。ꞈ。ᐟ\ :D
Dobra, do kwestii rowerowych ;]. Nowy rok, więc i Nowy

... no tu nie będzie zaskoczenia :D. Życie zaczyna się po pięćdziesiątce ... przejechanych DPD oczywiście :P.
=========
Wczoraj założyłem że dziś debiutuje i to mi się udało ʘ‿ʘ . Poranek ...

... ogarnięcie siebie i Pchełki i mogłem ruszyć ubranym na cebularza w stronę Szopienic. Niby +1*C, ale wiatr miał zaniżać temperaturę o około pięć stopni Celsjusza. Jechało się jednak komfortowo termicznie i przez D3S i Zawodzie zameldowałem się w robocie. Przygód brak, widoków też :DDDD


Po pracy miałem ambitny cel przejechać sobie moim klasykiem przez Giszowiec i Ochojec. Wiatr jednak plany pokrzyżował doszczętnie xD. Pojechałem więc (a raczej powlokłem się) najprościej jak się da => przez Nowy Nikisz, D3S i Ligotę :]. Klimaty o takie:




90% powrotu z wmordę (duje masakrycznie nawet teraz - wieczorem) więc jutro pociąg ಠ_ಠ.
A nie (☞ ͡° ͜ʖ ͡°)☞ jutro weekend!!!
。◕‿◕。
=============================
Na chacie klasycznie - nawet szeleścić nie trzeba


:DDDDD
Kategoria Rower
Misja RR + podsumowanie górskie 2021
-
DST
16.01km
-
Kalorie 1535kcal
-
Aktywność Wędrówka
Sobota, 8 stycznia 2022 | dodano: 10.01.2022

Misja to oczywiście brygada RR na rodzinnej Rysiance ^_^. Ekipa w składzie ja, Magda, nasze rodzeństwo, no i jeszcze (polecam serdecznie filmik) ... ON :D. Kitku wyszło z kosza i zostało się pilnować domu => już bez focha, że jej żwirek wymieniłem rzecz jasna ;).
=========
Na początek praktycznie same (na całe szczęście niegroźne) komplikację ಠ_ಠ. Piotrek miał delikatne problemy z dojazdem koleją na Piotro, a Gocha dość średnio miała jak rano dojść na tutejszy dworzec xD. Kropka w ruch i zanim się wszystko ogarnęło, to było już po godzinie 09:00 heh. Dojazd do Węgierskiej Górki już bezproblemowy, tam sklep, Marshall sprawdził hamulce (i w sumie zderzak) miejscowego kierowcy, i tak oto w końcu udało się nam dojechać na parking w Żabnicy -Skałce ᕙ(⇀‸↼‶)ᕗ.
Pierw spokojny odcinek (z jedynym piwem w ręku heh), a później w górę i się zaczęła ... ślizgawka xD. Spodziewałem się w sumie tego, ale miejscami było groźnie heh :D. Wygranym był w sumie ino pies, wyposażony w pazurki ▼・ᴥ・▼ => radochę miał jednak przednią, i pewno jak następnym zobaczy otwarty bagażnik to wskoczy bez zastanowienia ;).
BTW:

:DDDDDDDD
Szlaku zielonego za bardzo opisywał nie będę (bo go średnio lubię), ale patrząc na nasz czas, to innego wyjścia nie było ತ_ತ. To co najlepsze było jak wiadomo na jego końcu. Widoki były po prostu petarda <( ̄︶ ̄)>. Szkoda ino że mój telefon (a raczej aparat) dość średnio zniósł temperaturę w okolicach dziesięciu kresek poniżej zera ಠ_ಠ. Galerię spróbuję sklecić ze zdjęć zrobionych przez moich towarzyszy ;).
Wracając do opisu, to kolejnym punktem był popas w którymś ze schronisk Rysianka/Lipowska. W pierwszym pierdyliard osób, a w drugim ino około miliona xD. Zjedliśmy więc na zewnętrznym i mogliśmy pojedzeni (tak, Marshall zdecydowanie bardziej woli kabanosy od ciastek :D) ruszyć dalej ^_^. Ciągle widokowo dochodzimy pod Lipowski Wierch i trzeba było się zdecydować czy idziemy zielonym czy żółtym szlakiem. Kobiety postawiły na ten bardziej widokowy (czyli przez Hale Redykalną) na czym chyba najbardziej skorzystał ... pies :D. Oj, było szaleństwo, ino te głupie kulki z lodu na łapkach przeszkadzały heh.
Po szczycie hali pozostało nam już ino jakieś półtorej godziny zejścia na parking. Mozolnie traciliśmy wysokość, a na końcu ... a jak? => lód. W "dzwonach" wygrała zdecydowanie Siostra ma, ale na całe szczęście obyło się bez kontuzji :P. Piotrka ino męczyła noga, ale też dał radę ᕙ(⇀‸↼‶)ᕗ.
Do auta i powrót. Cichy że dodam - albo brakowało disco polo, albo ja muszę siedzieć z tyłu ... a nie za kierownicą :DDDDD.
Trasa:

Fotki:
Początek śliski i dla Kropki i dla nas heh

A tu już ino dla nas :PP

Na tym odcinku Gocha jeszcze się trzymała :DDD
Ekipa ...

... i reszta szlaku również w kolażach :]


Dobra, widoczki ᕙ(⇀‸↼‶)ᕗ
Piesek już widzi (na prosto) górki wysokie ^_^

Są i one ᕙ( • ‿ • )ᕗ


Poza widoma być musiała :P
Między schroniskami :)

I popas na takich oto ławeczkach heh ;))

Dalej w jedynych, właściwych klimatach ʘ‿ʘ



Tam idziemy??? Oki ...

... w dół ...

... i do góry :D

Zdjęcie "w bok" trochę nie wyszło ...

... ale wujek Trollking pewnie i tak będzie dumny <( ̄︶ ̄)>
Jeszcze widoczek ...

... kąsek ślizgawki ...

... zachód ...

... i przy aucie o zmroku ᕙ(⇀‸↼‶)ᕗ

Na koniec tej części wpisu, dwumetrowy kij w tylną część ciała (albo dwudniowy maraton słuchania na słuchawkach piosenek ABBY) panu, który palił w piecu nie wiadomo czym, i przez parę sekund nic nie widziałem ಠωಠ. No i temu co szedł na czarno po poboczu, bez żadnego odblasku oczywiście. Tak, jestem maruda-kierowce - a poza tym, rowerzyści do lasu jeździć albo na ścieżki rowerowe!! No dobra, to ostatnie to żart oczywiście ;))).
==========
Żartem nie jest to, co zastaliśmy w domu ...

... :DDDDDD
===========
Co do podsumowania górskiego to tu już bankowo będzie topka! Jest ino jeden problem => nie mam pojęcia jak te wyjazdy ustawić, bo zacnych było w tym roku co najmniej kilka heh ;).
Co do podsumowania górskiego to tu już bankowo będzie topka! Jest ino jeden problem => nie mam pojęcia jak te wyjazdy ustawić, bo zacnych było w tym roku co najmniej kilka heh ;).
Zaczęło się dość szybko, bo od wyjazdu który to bankowo nie będzie w TOP-ie. Szesnasty (i w sumie siedemnasty xD) dzień stycznia, będzie mi się kojarzył zdecydowanie z zimnym piwem. W sumie to nawet miasto po którym spacerowałem, nazywa się jak popularne zimne piwo xD. Nie wracamy (w sumie nie wiem po co to nawet pisze) do tego :P. Żeby jednak nie było, mój plan był wykonalny - sprawdziliśmy to w późniejszym czasie z Magdą ;).
Kolejny wyjazd też do najbardziej fajnych nie należał (bo odbył się bezpośrednio przed dojazdem na pogrzeb Babuszki), ale choć mogłem debiutancko pokazać Łukaszowi Kozią Gór(k)ę. Po niej, w różnych ekipach kolejno zdobyliśmy takie szczyty i schrony jak: Potrójna (nowoodkryte super schronisko), Błatnia (kombinacje samochodowe + podryw "na Diobła" :D), Czupel, Rycerzowa, wspomniany wcześniej replay i wyjazdem na jurę krakowsko-częstochowską (Okiennik rządzi!!) mieliśmy zamknąć temat zimy ^_^. Udało się to oczywiście połowicznie, bo jeszcze na początku maja ... pochodziliśmy sobie po puszku xD. Szacun dla Magdy za znajdowanie krokusów ᕙ(⇀‸↼‶)ᕗ.
"Letni sezon" zaczęliśmy z moją ekipą z uczelni ... podejściem na prawie (xD) Skrzyczne, a później nastąpiło to, na co długo czekałem => czyli nocne wejście na Babią Górę, z najlepiej zmontowanym filmikiem wszechczasów? ᕙ(⇀‸↼‶)ᕗ. Po tym szlaku nastąpił miesięczny postój z górkami, ale wróciliśmy w wielkim stylu. Mogę GORĄCO polecić najcieplejszy wyjazd w tym roku na Hale Radykalną heh :D. Każdy się na tyle opalił (znaczy kto nie wybrał grilla nad Sołą oczywiście :P) że zaliczyliśmy kolejny miesiąc bez pagórków :D.
Druga połowa lipca to czas urlopu i wyjazdów polańczykowo-jeleniogórskich ;]. Tam pochodziliśmy pierw po rzece, zwiedziliśmy miasto, zdobyliśmy (:D) dwa potężne szczyty czyli: Kabajkę (606m n.p.m.) i Łokieć (435m n.p.m.) :DD. Druga część to nudna wietrzna Ślęża, zakorkowana Śnieżka i niespodzianka na koniec czyli Sokolik. Pewno by był w topce, ale niestety, trochę za krótki :P
Po urlopie nastąpiły dwa wyjazdy bombelkowe czyli: z Tosią i Leonem na Potrójną oraz z Lilii na Stożek. Kształtujemy co nie? :D. Mam ino nadzieję że Lilka nie zapamiętała że trochę oszukaliśmy na końcu wyciągiem :DDD. Końcówka września to tatrzańskie Baraniec i Sivy vrch, a przed nimi jeszcze roztrenowałem się z Magdą na Kotarzu i z Łukaszem na czeskim czymś tam :D. Ostatni kwartał roku to już ino wyjazdy do Andrzeja (swoją droga ciekawe kiedy tam w końcu na nocleg pojedziemy xD), z wiatrem na Boraczą przez Prusów, z grzecznym pieskiem na Klimczok, a ostatniego wyjazdu wspominać nie będę, bo była tam smutna pożegnałka :/. W sumie wydeptane 495km :)))
Oki, moja topka ;].
5. Ogólnie Polańczyk => absolutna cisza z pięknymi widokami. W mieście tłumy, a w górach nikogo. Ino w sumie tam pierwszy dzień nam nie wyszedł :))
=> http://lapec.bikestats.pl/1987464,Miasto-zle-szlak...
=> http://lapec.bikestats.pl/1988300,Czerwony-Lokiec-...
=> http://lapec.bikestats.pl/1988532,Solina-ponownie-...




4. Błatnia(z)/Boracza(l) => przepiękna zima przy minus 10*C!! Można napisać że był to wzorcowy wyjazd zimowy :))). No dobra, można odliczyć końcowy asfalt ... i początkowe kłopoty samochodowe ;)
http://lapec.bikestats.pl/1939498,Blatnia917mnpmst...




4. Błatnia(z)/Boracza(l) => drugie czwarte miejsce - dla urozmaicenia ... najcieplejsze heh. Na lekki minus delikatnie chwiejny asfalt na końcu i Magdy szyja xD. Ojj raczek jej długo nie schodził :DDD
http://lapec.bikestats.pl/1976187,Redykalne-1092-m...




3. Dolina Danielki (Młada Hora) => szlak znany, średnio lubiany, Muńcuł nam nie wyszedł, ale klimaty jesienne i dobry humor zrobiły swoje :))
http://lapec.bikestats.pl/2010858,Jesienne-u-Bacy....




2. Ponownie Boracza => tym razem opcja z jak zawsze genialnym szlakiem przez Prusów. Łukasz - obowiązkowo do nadrobienia :)
http://lapec.bikestats.pl/2022023,WG-Prusow-1010m-...




1. Siwy Wierch => no wahałem się mocno, mając jeszcze w głowie schodzenie z popsutym kolanem ;/. Trzeba jednak przyznać że ten szlak był najlepszy :). Wyspałem się (:D), piękna słoneczna pogoda, absolutny brak gonitwy, no i ten sklep na końcu :D





A na końcu jeszcze dwa wyróżnienia czyli:
=> nocny ;] => http://lapec.bikestats.pl/1965962,Nocnie-na-Babiej...


=> i z pieskiem => http://lapec.bikestats.pl/2023079,Marshall-scy-111...


=============
Tyle :P

Druga połowa lipca to czas urlopu i wyjazdów polańczykowo-jeleniogórskich ;]. Tam pochodziliśmy pierw po rzece, zwiedziliśmy miasto, zdobyliśmy (:D) dwa potężne szczyty czyli: Kabajkę (606m n.p.m.) i Łokieć (435m n.p.m.) :DD. Druga część to nudna wietrzna Ślęża, zakorkowana Śnieżka i niespodzianka na koniec czyli Sokolik. Pewno by był w topce, ale niestety, trochę za krótki :P
Po urlopie nastąpiły dwa wyjazdy bombelkowe czyli: z Tosią i Leonem na Potrójną oraz z Lilii na Stożek. Kształtujemy co nie? :D. Mam ino nadzieję że Lilka nie zapamiętała że trochę oszukaliśmy na końcu wyciągiem :DDD. Końcówka września to tatrzańskie Baraniec i Sivy vrch, a przed nimi jeszcze roztrenowałem się z Magdą na Kotarzu i z Łukaszem na czeskim czymś tam :D. Ostatni kwartał roku to już ino wyjazdy do Andrzeja (swoją droga ciekawe kiedy tam w końcu na nocleg pojedziemy xD), z wiatrem na Boraczą przez Prusów, z grzecznym pieskiem na Klimczok, a ostatniego wyjazdu wspominać nie będę, bo była tam smutna pożegnałka :/. W sumie wydeptane 495km :)))
Oki, moja topka ;].
5. Ogólnie Polańczyk => absolutna cisza z pięknymi widokami. W mieście tłumy, a w górach nikogo. Ino w sumie tam pierwszy dzień nam nie wyszedł :))
=> http://lapec.bikestats.pl/1987464,Miasto-zle-szlak...
=> http://lapec.bikestats.pl/1988300,Czerwony-Lokiec-...
=> http://lapec.bikestats.pl/1988532,Solina-ponownie-...




4. Błatnia(z)/Boracza(l) => przepiękna zima przy minus 10*C!! Można napisać że był to wzorcowy wyjazd zimowy :))). No dobra, można odliczyć końcowy asfalt ... i początkowe kłopoty samochodowe ;)
http://lapec.bikestats.pl/1939498,Blatnia917mnpmst...




4. Błatnia(z)/Boracza(l) => drugie czwarte miejsce - dla urozmaicenia ... najcieplejsze heh. Na lekki minus delikatnie chwiejny asfalt na końcu i Magdy szyja xD. Ojj raczek jej długo nie schodził :DDD
http://lapec.bikestats.pl/1976187,Redykalne-1092-m...




3. Dolina Danielki (Młada Hora) => szlak znany, średnio lubiany, Muńcuł nam nie wyszedł, ale klimaty jesienne i dobry humor zrobiły swoje :))
http://lapec.bikestats.pl/2010858,Jesienne-u-Bacy....




2. Ponownie Boracza => tym razem opcja z jak zawsze genialnym szlakiem przez Prusów. Łukasz - obowiązkowo do nadrobienia :)
http://lapec.bikestats.pl/2022023,WG-Prusow-1010m-...




1. Siwy Wierch => no wahałem się mocno, mając jeszcze w głowie schodzenie z popsutym kolanem ;/. Trzeba jednak przyznać że ten szlak był najlepszy :). Wyspałem się (:D), piękna słoneczna pogoda, absolutny brak gonitwy, no i ten sklep na końcu :D





A na końcu jeszcze dwa wyróżnienia czyli:
=> nocny ;] => http://lapec.bikestats.pl/1965962,Nocnie-na-Babiej...


=> i z pieskiem => http://lapec.bikestats.pl/2023079,Marshall-scy-111...


=============
Tyle :P

Kategoria Z Buta
Żabnie na start
-
DST
52.15km
-
Czas
02:39
-
VAVG
19.68km/h
-
Sprzęt Szkodnik
-
Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 6 stycznia 2022 | dodano: 06.01.2022

A dzień dobry w nowym roku ^_^.
Zainicjować 2022 mieliśmy już w sumie w niedzielę jakimiś górkami (to był chyba jedyny dzień z "normalną" pogodą), ale leń był silniejszy :P. Może się uda w sobotę
。◕‿◕。 heh.
===============
Rowerowo też nawet nie było za bardzo co marzyć o jakiejś jeździe, bo warunki były ... jakie były:

xD
Sezon udało się rozpocząć natomiast niespodziewanie dziś ◉‿◉. Wolny dzień, to można było się na spokojnie wyspać ... do godziny 04:10 xD. Święto to ino taka czerwona data w kalendarzu, którą to, szefostwo Magdy firmy dość niewyraźnie widzi xD. Ranna zmiana, komunikacja miejska kursująca jak w niedzielę, wyjścia nie było, i trzeba było Kropkę odpalić :).
Piotro - Sosnowiec - Piotro, odstawienie auta, śniadanie, kofeina, i kontrola pogody. Do 9:00 miało być sucho, od 9:00 do 11:00 mżawka, od 11:00 do 12:00 deszcz a później ... to już na dwoje babka wróżyła ಠ_ಠ. Nawet na łóżko nie patrzyłem, ino chyc w cieplejsze ciuchy i w drogę - trzeba się ruszać, bo wiadomo:

:PPPPPPP
Na cel wybrałem sobie dziś Żabie Doły i tak na sam początek warunki wręcz idealne => względnie (jak na styczeń) ciepło, wiatru i ruchu samochodowego brak, i ino coś się słońce popsuło, ale już przywykłem do jeżdżenia po ciemku :D. Przejechałem Brynów, Park Śląski, następnie Chorzów Stary, miejsce docelowe i wróciłem przez Siemianowice Śląskie, Koszutkę, D3S i Brynów. Oczywiście nie od razu do domu, bo jeszcze miałem w planach odwiedzić Żabkę na bogatszych Piotrowicach ^_^
Prawie wyszło ¯\_(ツ)_/¯ ...

... musiałem więc podjechać na Ligotę, i wyszedł mi w sumie nie planowany Trollking heh. Zawsze coś :D.
A tak to zmarzłem w palce u stóp, środkowy odcinek i sama końcówka to wiatr po ryju, deszcze, śniegi, ale nie żałuję :P. Debiut odbębniony ;).
Trasa:

Fotki:
Dzień dobry Śląsk :D

Park Śląski - puściutki 。◕‿◕。

I Chorzów, na chwilę po delikatnej śnieżycy O_o

Miejsce docelowe ᕙ(⇀‸↼‶)ᕗ


BTW: zakazu oczywiście nie złamałem heh :D
Powrót - na chwilę w Piekarach Śląskich heh => i ucieczka :D

Siemianowice Śląskie i w sumie nic ciekawego:

A tu już Kato => i pierw kontrola DDR-ki na Korfantego

W sumie fajnie, ale że więcej niż 40 nie można? ¯\_(ツ)_/¯
Spodek z innych perspektyw 。◕‿◕。

Nowa i stara architektura + śmieszka z kostki ...

.... na którą to nie mam zamiaru narzekać, bo później jechałem Bulwarami Rawy :D
D3S ...

... a na prawie koniec dziwny mural:

Chłopak normalna? Dziewczyna rodzina? Coś tam? Ban na cukierki Skittles? Dzieci - ok, a gdzie zwierzak? Ehhhh, no nie zrozumie autora :DDD
Żabę natomiast zrozumie, bo to samo zrobiłem po powrocie ...

... :PPPPPPPP
============
Jeszcze butny wykres grudnia ...

... i roku 2021 ᕙ(⇀‸↼‶)ᕗ

==============
I co mogę dodać dodać na koniec?

Jeszcze butny wykres grudnia ...

... i roku 2021 ᕙ(⇀‸↼‶)ᕗ

==============
I co mogę dodać dodać na koniec?

Kategoria Rower
DPD 50(!!)/2021 + Podsumowanie 2021
-
DST
29.01km
-
Czas
01:34
-
VAVG
18.52km/h
-
Sprzęt Szkodnik
-
Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 29 grudnia 2021 | dodano: 29.12.2021

Na sam start, chciałbym zapewnić że kitku nabiera masy ᕙ(⇀‸↼‶)ᕗ. Jak była od razu śmiała, to teraz jest jeszcze bardziej śmielsza, i głośna, jeżeli chodzi o jedzenie oczywiście heh. A tak to do poduszki przytul kotek ( ◜‿◝ )


Parę dni temu skończyła się jednak taryfa ulgowa i Pchełka zaczyna dostawać delikatnie po ogonie jak coś źle zrobi :PPP. Nie ma łatwo - uczyć trzeba od małego ;).
============================
Co do roweru, to ostatnimi dniami i tak nie było możliwości jeżdżenia (oczywiście dla nie-nałogowców xD), ale szło choć dość ładne zachody słońca z Piotrowic pooglądać ;). Na przykład o taki:

BTW: trzeba było ino uważać bo POLREGIO jeńców nie bierze :DDD

Po dzisiejszej jeździe mogę natomiast napisać o tak ಠ‿ಠ => Ufffffff. Udało się na ostatnią chwilę dobić do mojego (do i od) celu szopienickiego ;]. Jutro ma padać deszcz (zresztą już teraz kropi), a w piątek jedziemy na sylwestra na sosnowiecki Klimontów, więc trzeba będzie szybko się w domu zameldować coby wszystko ogarnąć :).
Warunki pogodowe? No lepsze aniżeli ostatnio, bo rano było ino jakieś minus cztery - czyli całkiem spoko :). Godzina ruszenia za to była dziwna, bo po wczorajszej popołudniowej drzemce, wstałem chwilę po 5:00 i po niecałej godzinie już jechałem do roboty. Zapas miał na celu wcześniejszy przyjazd na Szopki, i jeszcze przed godziną 07:00 (o dziwo xD) rano ogarnięcie Żabki => urzędowi się Sygnalistów (ładniejsze stwierdzenie niż "Kapusiów") zachciało heh xD.
Ruszyłem więc zostawiając Kropkę za plecami ...

... i po chwili byłem już o tu:


Delikatne zmiany tam ostatnio nastąpiły :))
Wcześniejszy wyjazd miał też na celu opcje ostrożniejszej jazdy. Ogólnie to od pętli brynowskiej jechałem wolno i spokojnie, coby orła nie wywinąć. Tu już jednak na chwile mi ręce opadły xD. Łyżew niestety nie posiadam ...

... ale na całe szczęcie zobaczyłem odśnieżony chodnik z kostki => skorzystałem więc heh :P

A końcówka D3S ... to ponowne lodowisko xD

Orła na całe szczęście nie było, a ja z wykorzystaniem Zawodzia dojechałem do roboty o godzinie 6:47 ;].
Termicznie było nawet spoko, ale czekając na Kierownika w jego biurze ... prawie spłonąłem :D. Kaloryfer plus ubiór (grube skarpetki, buty, koszulka termoaktywna, koszulka, polar, bezrękawnik, kurtka, gacie, kalesony, dres, czapka, opaska, dwie pary rękawiczek) nie czyniły komfortowości termicznej heh :D. Rowerowo było za to całkiem spoko :)
Po robocie niby temperatura była już dodatnia, ale kombinować i tak nie zamierzałem ^_^. Wilhelmina, Nowy Nikiszowiec, D3S (choć tym razem trochę nielegalnie bo olałem ślizgawkę) ...

... i Brynów dojechałem do Ligoty, gdzie to, już jakiś czas temu zobaczyłem że moje zawiadomienie ...

... zostało uwzględnione ^_^. Jak chodząc po mieście mam wuchte dziwnych zgłoszeń, to ten Pan był miły, i logicznie argumentował swoje racje. Oczywiście zgodziłem się z nim i mogliśmy działać. Oto efekt:

Fotka z początku miesiąca jest chyba bardziej wyraźna

Niestety, więcej zrobić się nie dało - dofinansowanie unijne ←_←. Mam nadzieję że przynajmniej choć trochę ptactwu pomogłem =_=.
Później już zostało mi ino półtorej kilometra (z czyszczeniem opon na resztach śniegu) ...

... do kitku ʘ‿ʘ
================
Na więcej by i tak światła zabrakło ...

... a poza tym miałem gości zapowiedzianych ;).
========================
Czas na podsumowanie? Ino w sumie czego? ¯\_(ツ)_/¯. Na siedemdziesiąt wycieczek, pięćdziesiąt to były wyjazdy (czasem z dokrętkami) dopracowe xD. No ale taki to był rok ಠ﹏ಠ.
Zacząłem w sumie szybko, bo już czwartego stycznia coś tam przygluciłem, a później się zaczęło. Na początek babuszka zamkła oczy po raz ostatni (co oprócz smutku wiązało się z milionem spraw urzędowych ಠ_ಠ), a później ... Damian zaczął mi remontować łazienkę. Oznaczało to (kolejne) milion rzeczy w przedpokoju, oraz zaklejone drzwi do pokoju gdzie "śpi" Szkodnik => bez sensu było to ruszać ರ_ರ. Fachowiec więc pracował, a ja (my) bardziej skupiliśmy się na wyjazdach górskich!
Pomiędzy 23-cim lutym a 25-tym marca ino DPD + jakieś górki oczywiście, ale na całe szczęście w połowie tego okresu remont został skończony, a ja myślałem że od tego gluta .... ruszę z sezonem heh.
Zaczęło się owocnie => formę szykowałem kolejnymi dojazdami do pracy, zaliczając przy okazji Będzin. Później już był kwiecień, zaczęły się tereny służbowe, a poza tym, ja ciągle raz na jakiś czas dreptałem sobie radośnie do Magdy do Sosnowca ʘ‿ʘ. Uczestniczyłem też w jakże radosnej imprezie weselnej (pozdro dla Was!!) i zaliczyłem chyba jedyny (i tak o jeden więcej aniżeli z Gochą :D) w tym roku wyjazd z Filipem <( ̄︶ ̄)>
Maj to pierdoły typu Kosztowy, Stargańce, Tychy i jak już stwierdziłem że nogi zaczynają dość fajnie podawać, to ... Damian mi przyspieszył remont kuchni i przedpokoju z listopada na dzień po tyskim wyjeździe xD. Zaś kurz, pył, i zastawiony Szkodnik ಠωಠ. Pokręcone => ponownie jakieś góry, tereny służbowe, spacery na trasie Szopienice - Sosnowiec i dopiero od czerwca (po szczepieniu) mogłem ruszyć od nowa ᕙ(⇀‸↼‶)ᕗ.
Mogłem, i coś tam pojeździłem. Może nie było tego dużo, ale zawsze - Chudów, Wesoła, Łysina (+ ponowne Tychy), a później Magda zmieniła miejsce zamieszkania na jedyne właściwe. Rower więc ponownie się odstawił koło biurka (choć ciągle jakieś DPD się kręciło), a na główny plan wysunęła się misja pokazania lubej mej, co i jak w Piotrowicach. No i oczywiście tereny służbowe xD.
Lipiec zaczął się (oczywiście prócz kolejnych DPD i dreptania za które mi płacą) ponownie owocnie => bo od wyjazdu z Łukaszem na Palowice ᕙ(⇀‸↼‶)ᕗ. Później zaś same DPD (oczywiście w wolnej chwili od "liczenia dziur" w drogach) i urlop, na którym to świadomie nawet nie powąchałem pedałów => prócz oczywiście takich wodnych, ale to nie samo heh ;). O sierpniu nawet nie wspomnę [kolejne dojazdy do pracy + góry (upalne, ale o tym już w podsumowaniu górskim) + Tuc(hyhy)] i zastał mnie wrzesień ... gdzie już miałem wy*ebane. A, no i oczywiście jeszcze musiałem służbowo po mieście pochodzić ಠ﹏ಠ. Co gorsza, zostało jeszcze dwadzieścia DPD do ogarnięcia xD. We wrześniu przejechałem siedem takich wyjazdów, a do tego pokręciło się tu i ówdzie. Doszedł też wyjazd na Tatry, jakieś małe kręcenia czy to z Diobłem czy Łukaszem, ale najważniejsze że już nie miałem służbowego łażenia ʘ‿ʘ.
Październik zaczął się ponownie górsko, ale to było chyba najlepsze półtorej miesiąca w tym roku. W połowie listopada licznik DPD zatrzymał się na liczbie 47. Ponadto odwiedziłem Goczałkowice, Tuliszów, zmieniłem biuro w robocie, a co najważniejsze ... dzięki przychylności pogody, zaliczyliśmy z Łukaszem trochę poznańskiej ziemi :).

Później pokręciłem już ino popierdółki z kitku w tle, do których ze względów wiadomych ... nie chce wracać. Poza tym, to już pogody do kręcenia nie było :P
===================
Topki oczywiście nie robię ... bo nie ma z czego :P. Wkleję ino wg mnie najładniejsze fotki z tego sezonu :) ...







... mapkę śląską ...

... kaemy ...

...

... i do następnego ^_^

... a poza tym miałem gości zapowiedzianych ;).
========================
Czas na podsumowanie? Ino w sumie czego? ¯\_(ツ)_/¯. Na siedemdziesiąt wycieczek, pięćdziesiąt to były wyjazdy (czasem z dokrętkami) dopracowe xD. No ale taki to był rok ಠ﹏ಠ.
Zacząłem w sumie szybko, bo już czwartego stycznia coś tam przygluciłem, a później się zaczęło. Na początek babuszka zamkła oczy po raz ostatni (co oprócz smutku wiązało się z milionem spraw urzędowych ಠ_ಠ), a później ... Damian zaczął mi remontować łazienkę. Oznaczało to (kolejne) milion rzeczy w przedpokoju, oraz zaklejone drzwi do pokoju gdzie "śpi" Szkodnik => bez sensu było to ruszać ರ_ರ. Fachowiec więc pracował, a ja (my) bardziej skupiliśmy się na wyjazdach górskich!
Pomiędzy 23-cim lutym a 25-tym marca ino DPD + jakieś górki oczywiście, ale na całe szczęście w połowie tego okresu remont został skończony, a ja myślałem że od tego gluta .... ruszę z sezonem heh.
Zaczęło się owocnie => formę szykowałem kolejnymi dojazdami do pracy, zaliczając przy okazji Będzin. Później już był kwiecień, zaczęły się tereny służbowe, a poza tym, ja ciągle raz na jakiś czas dreptałem sobie radośnie do Magdy do Sosnowca ʘ‿ʘ. Uczestniczyłem też w jakże radosnej imprezie weselnej (pozdro dla Was!!) i zaliczyłem chyba jedyny (i tak o jeden więcej aniżeli z Gochą :D) w tym roku wyjazd z Filipem <( ̄︶ ̄)>
Maj to pierdoły typu Kosztowy, Stargańce, Tychy i jak już stwierdziłem że nogi zaczynają dość fajnie podawać, to ... Damian mi przyspieszył remont kuchni i przedpokoju z listopada na dzień po tyskim wyjeździe xD. Zaś kurz, pył, i zastawiony Szkodnik ಠωಠ. Pokręcone => ponownie jakieś góry, tereny służbowe, spacery na trasie Szopienice - Sosnowiec i dopiero od czerwca (po szczepieniu) mogłem ruszyć od nowa ᕙ(⇀‸↼‶)ᕗ.
Mogłem, i coś tam pojeździłem. Może nie było tego dużo, ale zawsze - Chudów, Wesoła, Łysina (+ ponowne Tychy), a później Magda zmieniła miejsce zamieszkania na jedyne właściwe. Rower więc ponownie się odstawił koło biurka (choć ciągle jakieś DPD się kręciło), a na główny plan wysunęła się misja pokazania lubej mej, co i jak w Piotrowicach. No i oczywiście tereny służbowe xD.
Lipiec zaczął się (oczywiście prócz kolejnych DPD i dreptania za które mi płacą) ponownie owocnie => bo od wyjazdu z Łukaszem na Palowice ᕙ(⇀‸↼‶)ᕗ. Później zaś same DPD (oczywiście w wolnej chwili od "liczenia dziur" w drogach) i urlop, na którym to świadomie nawet nie powąchałem pedałów => prócz oczywiście takich wodnych, ale to nie samo heh ;). O sierpniu nawet nie wspomnę [kolejne dojazdy do pracy + góry (upalne, ale o tym już w podsumowaniu górskim) + Tuc(hyhy)] i zastał mnie wrzesień ... gdzie już miałem wy*ebane. A, no i oczywiście jeszcze musiałem służbowo po mieście pochodzić ಠ﹏ಠ. Co gorsza, zostało jeszcze dwadzieścia DPD do ogarnięcia xD. We wrześniu przejechałem siedem takich wyjazdów, a do tego pokręciło się tu i ówdzie. Doszedł też wyjazd na Tatry, jakieś małe kręcenia czy to z Diobłem czy Łukaszem, ale najważniejsze że już nie miałem służbowego łażenia ʘ‿ʘ.
Październik zaczął się ponownie górsko, ale to było chyba najlepsze półtorej miesiąca w tym roku. W połowie listopada licznik DPD zatrzymał się na liczbie 47. Ponadto odwiedziłem Goczałkowice, Tuliszów, zmieniłem biuro w robocie, a co najważniejsze ... dzięki przychylności pogody, zaliczyliśmy z Łukaszem trochę poznańskiej ziemi :).

Później pokręciłem już ino popierdółki z kitku w tle, do których ze względów wiadomych ... nie chce wracać. Poza tym, to już pogody do kręcenia nie było :P
===================
Topki oczywiście nie robię ... bo nie ma z czego :P. Wkleję ino wg mnie najładniejsze fotki z tego sezonu :) ...







... mapkę śląską ...

... kaemy ...

...

... i do następnego ^_^
Kategoria Rower
Inaczej heh
-
DST
26.26km
-
Czas
01:18
-
VAVG
20.20km/h
-
Sprzęt Szkodnik
-
Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 18 grudnia 2021 | dodano: 18.12.2021

No coż za nieudany początek wpisu, nie dość że kotek za kratkami, to jeszcze literówka ehhhh ...

Teraz lepiej /ᐠ。ꞈ。ᐟ\ heh :P.
Nic się nie odzywałem, bo nie chciałem zapeszyć, ale tak - kotka Riri (imię z azylu dla zwierząt, choć pewnie je zmienimy ... albo i nie => zobaczymy zresztą :P) została wytransferowana z podkarpackiego miasta Tarnobrzeg do katowickich Piotrowic ʘ‿ʘ. Majki pewno nigdy mi nie zastąpi, ale już miałem dość patrzenia na pusty drapak ಠ_ಠ. Dobrze że choć przez te ostatnie dni mogliśmy się w domu ... zająć sprzątaniem! XD.
===========
Na poważnie szukaniem mieliśmy zająć się we wtorek, i z góry stwierdziliśmy że olewamy schroniska. Niestety, ich procedury mocno zniechęcają, zamiast zachęcać :/. Pozostał więc OLX i FB. Z tego drugiego była ciekawa opcja bielska, a z pierwszego, śliczna kotka ze świętokrzyskiego - niestety(?) Pani ani nie odbierała telefonu, ani nawet nie raczyła odpisać na SMS ¯\_ಠ_ಠ_/¯. Kij z nią, wróciłem po pracy do domu, whattsapp od Marzeny ze zdjęciem kitku, patrzę, i to było to!! Konsultacja z Magdą i decyzja - bierzemy, a do tego kotek jest w Katowicach-Giszowcu. Wypas!!! No właśnie yyyy no nie do końca - kotek był jednak w Tarnobrzegu, a że tam z adopcją zwierząt jest dość średnio, to azyl wystawia ogłoszenia do większych miast Polski. Tym razem padło na Katowice, czy dobrze, to się oczywiście okaże ;).
Podczas odmówienia transportu (kotka przywieźli, ale w sumie to sam bym po nią pojechał :P), Pani wytłumaczyła mi genezę, jak to ta mała pchła trafiła w takie miejsce. Cały miot (a nawet dwa) wylądował w rowie ಠ﹏ಠ. Ludzie zgłosili, ekipa przyjechała, odratowała, i oto mam/y kolejną "biedę" na chacie :D. Ostatnia rozmowa przedadopcyjna ino mnie utwierdziła że robię dobrze => trzy miski na szesnaście kotów?? Ehhh!! Teraz gorzej mieć nie będzie ;).
A co do kwestii rowerowych, to umówiony na odbiór pchły byłem dopiero na godzinę 13:30 pod IKEĄ, a wstałem po 8:00. Ogarnięcie spraw bieżących, wizyta w piekarni, śniadanie, soczek i stwierdziłem że powinno wystarczyć mi czasu na plus minus gluta <( ̄︶ ̄)>. Wszystko było uzależnione od telefonu od pani Marty - zaplanowałem więc, nic nie planować :D.
Na początek dubel mojej trasy (inaczej, bo po jasności) do pracy ...

(warunki termiczne widać po torfowisku xD)

... a tu już ostatni staw z D3S, koło którego rzadko przyjeżdżam:

I Katowice 。◕‿◕。



A skoro ciągle nie było telefonu, to Brynów ^_^


BTW: z wczoraj

Dalej nic? To Park Kościuszki i kościółek Świętego Michała:

I tu już przyszedł SMS że godzina aktualna więc ...

... tyndy na Piotro :D
Na chacie szybko zamieniłem Szkodnika na Kropkę, zabrałem transporter, starą leżankę od Aryi, wuchte Whiskasów, Feliksów i innych maszketów od Majki (a niech biedne zwierzaki mają ←_←) i w drogę ◉‿◉. Odbiór kota opóźnił się o pół godziny, ale finalnie mamy ją ᕙ(⇀‸↼‶)ᕗ. Po dopełnieniu formalności adopcyjnych, pojechałem jeszcze po Magdę do pracy, i mogliśmy wracać z mega spokojnym, głodnym, i zestresowanym kitku (◍•ᴗ•◍).
Po jedzeniu nam się obudziła, ale pewno jeszcze będzie trzeba ją ze dwa tygodnie dobrze dokarmić, bo samo futro i kości z niej :/. Ogarniemy i yyy umyjemy - majkowym szamponem w piance oczywiście ;)


No zobaczymy w którą stronę to się rozwinie ;)

==========
Jutro deszcze niespokojne, ale i tak cóż zrobić?

Jakbym jakimś cudem zapomniał, to wszystkiego najlepszego Łukasz :DDDDDDDD
Kategoria Rower
DPD 49/2021
-
DST
29.42km
-
Czas
01:31
-
VAVG
19.40km/h
-
Sprzęt Szkodnik
-
Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 15 grudnia 2021 | dodano: 15.12.2021

Cóż, pogoda i tak nas (rowerowo) nie rozpieszczała ostatnio, ale jest grudzień, i zamiast kręcić to sie pije grzane winko i siedzi pod kocem :P. Znaczy jak się posprząta ... i ogarnie milion spraw, które to powodują że klimat przedświąteczny przeważnie robi się mega nerwowy ಠ﹏ಠ. Zmęczenie też już daje o sobie mocno znać, ale te dwa DPD (butnie do 3kkm brakuje mi już ino 13km więc raczej ogarnę xD) wypadało by jednak odhaczyć ᕙ(⇀‸↼‶)ᕗ.
=============
Dziś w końcu pojawiła się malutka poprawa pogody, i po wykonaniu porannych czynności ...

... mogłem "odpalić" Szkodnika ;]. Klimat? ... no średni. Dżdżysto było, jezdnie mokre, ludzie chodzący jak zombie, i pocieszała ino temperatura - dwa stopnie powyżej zera, którą to traktowałem jako rarytas :D. Aha, no i była obecna mgła


A tu powyżej, na chwilę przed zrobieniem tego zdjęcia, stanąłem jakieś dziesięć metrów od sarenki wyraźnie zdzwionej, że o tej porze ktoś tu się kręci :D
Tu za to praktycznie (jak widać) nic nie widać XD

I D3S => wielkie brawa dla zarządcy drogi: czyli Zakładowi Zieleni Miejskiej ಠ_ಠ. Połowę tego odcinka przejechałem jak na łyżwach, a drugą boczkiem-boczkiem bo było stabilniej.

Biegacze (sztuk dwie) na całe szczęście się mnie okrzyczeli => dzięki serdeczne :).
W pracy oczywiście zgłosiłem problem, a koleżanka mi obecała, że zadzwoni gdzie trzeba ◉‿◉. Czy to coś dało? Miało się to okazać w drodze powrotnej.
BTW:

Tempem żółwia, udało mi się jednak przejechać owy odcinek i wiedząc że jadę do roboty "na styk", odbiłem sobie na "Nowy Nikiszowiec", gdzie to nastąpiła ... powtórka z rozrywki xD. Tu już jednak nic nie mogłem zdziałać, bo droga jeszcze nie jest nikomu formalnie przekazana ಠ_ಠ

Wdrożyłem więc motyw Trollking-owy ... i olałem śmieszkę :P. Ominęły mnie cztery auta, ale każde w bezpiecznej odległości, i bezklaksonowej formie - też dzięki serdeczne za zrozumienie ʘ‿ʘ.
Reszta to punktualny dojazd Szopienicką i Lwowską do roboty, gdzie na początek nastąpił prysznic ^_^. Chwała za to, że mamy wonsza z wodą na bazie bo rower wyglądał ... no mało konferencyjnie heh.

A tu już lepiej <( ̄︶ ̄)>
==========
Po pracy powrót => pierw mżawka, mgła + smog ...

... a później miła niespodzianka => bo albo to badziewie stopniało, albo koleżanka Nela kogoś ruszyła ʘ‿ʘ


I kolejna niespodziewajka => w okolicach brynowskiej pętli ...

... (# ul. Brynowskiej i ul. św. Huberta) już nie będę jeździł po błocie ^_^

A końcówka ...

... to ponowna powtórka z rozrywki. Upałów nie stwierdzono ;).
Reszta dnia => do bani, prawie kompletnie ಠωಠ.
=================
Jutro do pracy pociągiem, później autobusem odebrać ostateczny dowód rejestracyjny od (nazwa chyba nie tragiczna) Kropki ...
(BTW 2):

... a w piątek rano zaś przymrozki - czyli pociąg :P.
Kategoria Rower
Czeski debiut (1082m n.p.m.) Kropki
-
Teren
22.77km
-
Aktywność Wędrówka
Sobota, 11 grudnia 2021 | dodano: 12.12.2021

Na początek smutne podsumowanie powitałki. Niestety, kot dostał leki które średnio pomagały, więc planowaną piątkową wizytę musiałem przełożyć na środowe popołudnie. Jak wróciłem z pracy to kot praktycznie ledwo zipiał O_o. Mój weterynarz ma czynne do 17:00, więc o pomoc poprosiłem Marzenę i Łukasza, których to kotolog jest czynny całą dobę. Tym razem już wiedziałem że jest źle, bo futro nawet nie protestowało przed transportem :/. Złapałem co łapłem, i rura do przychodni na Brynów. Diagnoza? ...

... najgorsza z możliwych - białaczka. Co niestety przy wynikach krwi od Majki, mogło oznaczać tylko jedno :( . Szok dla wszystkich - kot dwa i pół roku i wyrok.
Mogłem ją oczywiście od razu uspać, ale byłoby to nie fair w stosunku do Magdy, Łukasza i Marzeny. Dopłaciłem więc za mocny steryd i mając jeszcze nadzieje że coś magicznie się zmieni, wróciliśmy na Piotrowice => na wódkę, bo co nam zostało? Żeby nie było oczywiście do pracy następnego dnia nie szedłem - urlop i miłe słowa od Kierownika. Jak zawsze szanuję go w opór, zresztą tak samo, jak Anię która to Majkę znalazła w Bielsku. Do samego końca ją informowałem co się dzieje, i nawet pomimo tego że od dwóch lat jej na oczy nie widziała, to była w stanie wysłać mi pieniądze na leczenie O_o. Oczywiście obeszło się bez tego, ale takich ludzi już praktycznie nie ma!
Poranek, i szybko do kota. Jak wczoraj miała temperaturę na poziomie 40,6 stopni (na początku leczenia miała 40.2, następnego 39.6) Celsjusza, to dziś miała pewno powyżej 41 =_=. Wyszedłem więc na szybki, samotny spacer, oswoiłem się z myślą, zadzwoniłem jeszcze do mojego weterynarza (niestety, na samym wstępie mi powiedział że przy jej wynikach z białaczką mam co jej nie męczyć jak ją kocham), poleżałem się z nią trochę na łóżku, i ostatnia droga. Zimno było, ale pokazałem jej jeszcze trochę Brynowa - co mogło się przecież stać? Grypa? XD.
W przechodni nawet się nie bawiłem w dodatkowe badania, tylko od razu stwierdziłem że usypiamy. Majka już była bez życia (jak widać powyżej) i ku mojemu zaskoczeniu, po podpisaniu "eutanazji" Pani Doktur stwierdziła że dziękuję, przykro mi, i do widzenia. Jakie kurwa do widzenia??? Ja nie jestem jak jakieś Janusze i Grażyny - idę oczywiście z nią!! Schodami w dół, zastrzyk (mega szybko poszło), schodami do góry, i praktycznie prosto na spotkanie z Gochą i Marshallem. Praktycznie, bo z tego wszystkiego ... zapomniałem zapłacić xD.
Ogarnięte jednak zostało wszystko, a czy kot miał dobry dom - to nie mnie oceniać. Niech teraz grzeje kolana mojej babci, ona zawsze narzekała że marzną :DDDD. Jeszcze tylko muszę napisać w ramach rozgrzeszenia, że była malutka szansa żeby Majka ciągle była z nami. Transplantacja krwi, co około (kiedy się krew zużyję) plus minus 3 tygodnie - cena? Pomiędzy 800 a 1000zł za dawkę. Płacilibyśmy, jak by to mogło cokolwiek pomóc na dłuższą metę. Nie mogło, a za bardzo kochałem tego stwora żeby ją męczyć i narażać na takie stresy.
I wujek Trollking się nie martwi - my wiemy co w takiej sytuacji trzeba zrobić ;).
=============
A co do genezy wyjazdu to tym razem na szybko, bo tak też się zresztą wczoraj umówiliśmy. Magda na popołudniową zmianę, a mi trochę średnio było na rękę siedzieć cały dzień sam w domu =_=.
Bardziej może ciekawić tym razem środek transportu. Szalejącą inflacja w połączeniu z faktem, że kolega który w lipcu kupił Fiata i nie mógł się do niego kompletnie przyzwyczaić, sprzedał mi go w okazyjnej cenie => i tak, niecały miesiąc temu, stałem się właścicielem popularnej "kropki" :].
Mogłem ją oczywiście od razu uspać, ale byłoby to nie fair w stosunku do Magdy, Łukasza i Marzeny. Dopłaciłem więc za mocny steryd i mając jeszcze nadzieje że coś magicznie się zmieni, wróciliśmy na Piotrowice => na wódkę, bo co nam zostało? Żeby nie było oczywiście do pracy następnego dnia nie szedłem - urlop i miłe słowa od Kierownika. Jak zawsze szanuję go w opór, zresztą tak samo, jak Anię która to Majkę znalazła w Bielsku. Do samego końca ją informowałem co się dzieje, i nawet pomimo tego że od dwóch lat jej na oczy nie widziała, to była w stanie wysłać mi pieniądze na leczenie O_o. Oczywiście obeszło się bez tego, ale takich ludzi już praktycznie nie ma!
Poranek, i szybko do kota. Jak wczoraj miała temperaturę na poziomie 40,6 stopni (na początku leczenia miała 40.2, następnego 39.6) Celsjusza, to dziś miała pewno powyżej 41 =_=. Wyszedłem więc na szybki, samotny spacer, oswoiłem się z myślą, zadzwoniłem jeszcze do mojego weterynarza (niestety, na samym wstępie mi powiedział że przy jej wynikach z białaczką mam co jej nie męczyć jak ją kocham), poleżałem się z nią trochę na łóżku, i ostatnia droga. Zimno było, ale pokazałem jej jeszcze trochę Brynowa - co mogło się przecież stać? Grypa? XD.
W przechodni nawet się nie bawiłem w dodatkowe badania, tylko od razu stwierdziłem że usypiamy. Majka już była bez życia (jak widać powyżej) i ku mojemu zaskoczeniu, po podpisaniu "eutanazji" Pani Doktur stwierdziła że dziękuję, przykro mi, i do widzenia. Jakie kurwa do widzenia??? Ja nie jestem jak jakieś Janusze i Grażyny - idę oczywiście z nią!! Schodami w dół, zastrzyk (mega szybko poszło), schodami do góry, i praktycznie prosto na spotkanie z Gochą i Marshallem. Praktycznie, bo z tego wszystkiego ... zapomniałem zapłacić xD.
Ogarnięte jednak zostało wszystko, a czy kot miał dobry dom - to nie mnie oceniać. Niech teraz grzeje kolana mojej babci, ona zawsze narzekała że marzną :DDDD. Jeszcze tylko muszę napisać w ramach rozgrzeszenia, że była malutka szansa żeby Majka ciągle była z nami. Transplantacja krwi, co około (kiedy się krew zużyję) plus minus 3 tygodnie - cena? Pomiędzy 800 a 1000zł za dawkę. Płacilibyśmy, jak by to mogło cokolwiek pomóc na dłuższą metę. Nie mogło, a za bardzo kochałem tego stwora żeby ją męczyć i narażać na takie stresy.
I wujek Trollking się nie martwi - my wiemy co w takiej sytuacji trzeba zrobić ;).
=============
A co do genezy wyjazdu to tym razem na szybko, bo tak też się zresztą wczoraj umówiliśmy. Magda na popołudniową zmianę, a mi trochę średnio było na rękę siedzieć cały dzień sam w domu =_=.
Bardziej może ciekawić tym razem środek transportu. Szalejącą inflacja w połączeniu z faktem, że kolega który w lipcu kupił Fiata i nie mógł się do niego kompletnie przyzwyczaić, sprzedał mi go w okazyjnej cenie => i tak, niecały miesiąc temu, stałem się właścicielem popularnej "kropki" :].


Uważać więc na te tablice rejestracyjne na drodze :P. Listek (po koledze) se jednak zostawię jeszcze na jakiś czas :PP.
Rozpisałem się na wstępie dość mocno, ale na całe szczęście, ze szlakiem właściwym będzie tym razem krócej => bo to był po prostu spacer po lesie xD. Nieznamy tych rejonów, to nie widzieliśmy też co nas czeka heh. A punktów gdzie można było jakieś widoki pooglądać (na które to nawet pogoda nie pozwoliła) były może ze trzy xD. O, na przykład takie:


Parę szczytów zaliczonych i to ponad 22km meldujemy się na parkingu. Powrót, i na pizzę ^_^.
Trasa:

Fotki:
Początek szlaku ...

... i 10km takiej trasy ಠ ͜ʖ ಠ

A tu już fajniej - dobrze że Łukasz miał stuptuty heh

Pozdro dla Babiego xD ...

... i też dla drzewa ¯\_ಠ_ಠ_/¯

Idziemy dalej ^_^ ...


... i w mrok xD



Choć tragedii nie było :)
I najwyższy punkt wycieczki: ᕙ(⇀‸↼‶)ᕗ


Zejście ...




... a na końcu, to już gonitwa za Łukaszem i do auta ;)


Szlak zero-chmielny - czyli taki inny xD
========
Śmiecha oczywiście brak, ale wrócą, tak samo jak nowy /ᐠ。ꞈ。ᐟ\. W piątek z Łukaszem zdezynfekowaliśmy wszystko po Majce, a w niedzielę wysprzątaliśmy prawie (jutro dokończymy) całe mieszkanie z Magdą => trzeba być przygotowany (myślę że do końca roku ogarniemy) na nową lokatorkę ;). Choć Majki pewno długo nie zapomnę ... bo to był kot, z grupy tych genialnych :-/.
Kategoria Góry