Wpisy archiwalne w kategorii
Rower
Dystans całkowity: | 44106.92 km (w terenie 886.24 km; 2.01%) |
Czas w ruchu: | 2147:34 |
Średnia prędkość: | 20.38 km/h |
Maksymalna prędkość: | 68.44 km/h |
Suma kalorii: | 22255 kcal |
Liczba aktywności: | 973 |
Średnio na aktywność: | 45.33 km i 2h 14m |
Więcej statystyk |
DPD 2/2019
-
DST
25.41km
-
Czas
01:22
-
VAVG
18.59km/h
-
Sprzęt Krossiwo
-
Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 7 lutego 2019 | dodano: 07.02.2019
Na plan kręcenia dziś do pracy rowerem, wpadłem dopiero wczoraj na Piotrowicach => Filip po prostu wymyślił fajny plan na sobotnie górki (o ile oczywiście padać nie będzie), więc nie pojeżdżę. Na niedzielę zapowiadają natomiast deszcze niespokojne. A właśnie, Piotro, zatrzymajmy się na chwilę w tamtych klimatach. Tola po wtorkowej agonii, dziś zdrowie 8/10, humor 11/10, głód 52754/10 - cóż to się stało, moglibyście zapytać? Otóż dostała potwierdzenie że córeczka z poznańskich Wichrowych Wzgórz, jest już w pociągu. Wypłakała, terrorystka (nie moje słowa) jedna!! Teraz pewnie kolejny spektakl w poniedziałek albo we wtorek, jak Ciotka będzie odjeżdżać. Oskar za najbardziej dramatyczną postać, przyznany już na początku roku xD.
==========================================================
Wczoraj wszystko (łącznie z lekarzem babuszkowym) zostało załatwione, do tego zasnąłem przed kompem dość wcześnie i mogłem po 6:00 rano wyruszyć z garażu w stronę roboty. Przy okazji mogę pokazać piękno Katowic (niech zobaczą co stracili) dwójce moich komentujących tu znajomych którzy, kąpią się z jeziorze (jakby wanny w domu nie mieli hue hue) ...
... i oglądają zgniłe niebo ...
... gdzieś pod Radomiem xD. Także ten tego - ukradli mi jedno z moich największych marzeń, na zdrowie :) Mi się może uda zorzę zobaczyć (na żywo) ... w następnym wcieleniu heh.
==========================================================
Co do samej jazdy, to prócz tego że o mało nie zamarzyłem ...
i zębów (na lodzie) nie straciłem, to było całkiem spoko. Rześko (i smogowo) tak, ... o tak xD
Po robocie (było już trochę cieplej) wiedziałem ino że ponownie nie mogę pojechać przez Zawodzie, bo wiadomo.
Padło tym razem na przejazd przez Nikiszowiec ...
... skąd przez ul. Gospodarczą dostałem się na D3S, gdzie panowały takie oto warunki ...
... oczywiście ino przez około dwieście metrów :DDDD
Później już ino lodowa klasyka, Ptasie i do bazy na nagrodę :)
Planowałem jutro też jechać, ale póki co mi się odechciało. Może chęci wrócą, choć wątpię xD
========================================
BTW: a Piotrowicach już walentynkowo => ściana niedawno zamalowana, więc data to pewno rocznica jakaś.
Całe szczęście Joe Monster już dziś pomyślał i o mnie. Dziękuje ... :)
BTW2: Trzeba zawsze szukaj pozytywów ;]
Kategoria Rower
Po co mi to było?
-
DST
24.63km
-
Czas
01:14
-
VAVG
19.97km/h
-
Sprzęt Krossiwo
-
Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 3 lutego 2019 | dodano: 04.02.2019
Ehhhh, szkoda palce marnować na takie wpisy, ale co zrobić - trzeba odbębnić swoje.
Niby gdzieś przy końcu zeszłego tygodnia, Filip namawiał mnie na dzisiejszy trip na Tuliszów - niestety, wczorajsza przejażdżka określiła moją formę (kondycyjną i zdrowotną) na mocno niedostateczną, więc nie było co porywać się z motyką na słońce. Podziękowałem więc i zostało mi do ustalić czy jechać (samemu) na jakiegoś gluta rano i wrócić na 13:00 na obiad, czy zjeść i dopiero wtedy wyjechać, pamiętając o tym żeby zdążyć przed 16:00 i prognozowanymi opadami. Padło na opcję drugą.
Wyjechałem chwilę przed godziną 14:00 w przecudnym mrocznio-mglistym klimacie (temperatura około 5*C), przejechałem Brynów, Ochojec i lasem dojechałem do Murcek, na mój założony cel czyli tamtejszą hałdę. Wjeżdżać na nią się nie opłacało, więc po chwilowej przerwie ruszyłem w kierunku Giszowca (coby domknąć pętle) i .... się zaczęło!!
Pierw z wilgoci oszalał mi telefon, później jedna ze słuchawek przestała działać, następnie licznik zaczął wariować, zaliczyłem kałużę która zalała mi lewego buta, następnie zaczęło kropić, więc wpadłem na genialny plan coby sobie skrócić drogą lasem. Dzięki tej decyzji prócz jazdy rowerem zaliczyłem ... spacer przez dukty leśne - jechać po tym czymś się nie dało!!! Przechodzony odcinek dobrze widać na Relive. Po butnych kilometrach na krajówkę i w deszczu na garaż. Super w dechę ... i po co mi to było? xD
Idzie w pizdu z tą zimą, ODDAWAĆ UPAŁY!!!!!! hehehe
Trasa:
Fotki:
Początki na Brynowie
Ochojec
A tu już w lesie, wilgoć mocno dawała się we znaki, ale w takich klimatach ma wybaczone :-)
Mój założony cel, znaczy jest gdzieś tam przede mną :D
Tu się zaczęły atrakcje dnia dzisiejszego
Janina, mgłą skąpana ;]
A dotąd dojechałem => niby się dało jechać, ale szybciej szedłem po tej mokrej i śliskiej ścieżce xD
Z garażu ...
... i z domu => sześć ząbków czosnku, jedna (konkretna) papryczka chilii + Teraflu na noc => jak to nie pomoże, to spodziewajcie się epidemii :DDD
BTW: przynajmniej jak widać, samemu nie jadłem heh
==============================================================
Info z rana. Nie zaszkodziło, ale jednak trzeba walczyć (o zdrowie) dalej.
Na całe szczęście ... pogoda mi pomaga, siedzieć w domu. Pffffffffffffff.
Ładnie, ale wole lato heh ;)
====================================
Było, niestety ino jeden dzień ;////
Kategoria Rower
Wiosna, cieplejszy wieje wiatr ...
-
DST
50.83km
-
Czas
02:19
-
VAVG
21.94km/h
-
Sprzęt Krossiwo
-
Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 2 lutego 2019 | dodano: 02.02.2019
... no dobra, z tą wiosną to trochę przesadziłem, ale co do wiatru, to na całe szczęście jest tak, jak napisałem!!
Już koło środy - czwartku, dostałem informację że zbliża się halny, czyli jedyny wiatr ... który nie tylko toleruje, ale również uwielbiam!!! Halny jak dobrze wiecie (ewentualnie odsyłam o tu) jest wiatrem fenowym, który przeuroczo podnosi nam temperaturę :) Do tego część dowietrzna znajdowała się (jak zwykle) w Słowacji więc ... niech oni się męczą z deszczem i ... deszczem ze śniegiem, a my (część zawietrzna) na spokojnie cieszmy się temperaturą w granicach 11*C, którą to zastałem dziś przed wyjazdem - czyli w okolicach godziny 12:00 ;]
W sumie to miałem wyjechać dużo wcześniej, ale łóżko miało przyciąganie takie a nie inne, a do tego trochę mnie "kulosy" bolały po wczorajszym spacerze z Siostrą i psem (zdjęcia w linku). Poleżałem następnie zjadłem szybki obiad w postaci makaronu z sosem bez mięsnym i mogłem wyruszyć w sumie nie wiem gdzie xD. Planowałem albo Tychy albo Mikołów, ale życie ... albo wmorde(halno)wind miało dla mnie inny plan.
Dojechałem przez Ligotę, Piotrowice i inne paści do punktu widokowego przed Mikołowem, po czym nawróciłem, coby złapać trochę wiatru w plecy. Plan się udał ... aż do Kostuchny, gdzie zaś mną bujało z prawej na lewą xD
Przemęczyłem, zrobiłem Pitt Stop w lesie (na bezalkoholowe) i poprzez Wesołą, Starą Wesołą, Giszowiec i "krajówkę" (z góry założyłem, że dziś nie wyjeżdżam do lasu) na Ligotę, coby wykręcić ponoć jedyny słuszny dystans hehehe :-D
Trasa:
Fotki:
Wyjazd jak zawsze najgorszy choć dziś ... auto odwoziłem na garaż i wiecie co? Wjazd (po tym lodowisku) jednak był najgorszy :D
Ale co do roweru, to bajka :)))
W końcu jesienno-wiosenna kurteczka i rękawiczki bez palców :)))
Widok z Karkoślaskiej na Katowice ...
...i zjazd w (jak na luty) warunkach idealnych :)
Dla odmiany postój w warunkach tradycyjnych heh
Mysłowice i źródełko pw: popsutego gulika :P
Dobra, koniec żartów - Stara Wesoła i coś mi za jasno było ...
Ponoć remont za piętnaście baniek, ale szkoda i tak :((((
Tu jeszcze przez DK-81
yyyyy, a nie chwila, to sprzed dwóch tygodni!!!!
I już na Brynowie :))
===================================
Na zakończenie jeszcze anegdota. Przed samym dojazdem na garaż, musiałem zahaczyć o bankomat, bo odezwał się mój kolega Alan, któremu akurat wyjątkowo zabrakło 50 zł na yyy ... kwiatki urodzinowe dla dziewczyny xD Ja wszystko rozumiem, fajne kobiety mają już mężów, albo chłopaków, albo są pechowe (pozdro Gocha), albo są księżniczkami, które szukają faceta - metr osiemdziesiąt i przynajmniej 8000zł pensji, (przy okazji nie reprezentując sobą nic!!!), albo spotykam te, które zaniżają swoje wymogi i chcą ino mężczyzny który je pokocha (Seba się nie sprawdził) i przyjmie dar w postaci miłości jej dziecka ...
To że pogodziłem się z byciem samemu (oglądanie cycków babuszki się nie liczy) to okej, ale gdzie ja do jasnej cholery robię blont ( Mors, ten się nie liczy :)) )? XD
BTW: Alan (dobrze że tego nie czyta) kupił 2 piwa, fajki i czekoladki bo ... kwiaciarnie daleko, a i tak będą pewnie zamknięte ;))))
======================
Wiecie co? Czekam chyba na rozwój technologii
...
Kategoria Rower
DPD 1/2019
-
DST
25.73km
-
Czas
01:25
-
VAVG
18.16km/h
-
Sprzęt Krossiwo
-
Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 31 stycznia 2019 | dodano: 31.01.2019
W sumie to już wczoraj planowałem po pracy ruszyć na jakiegoś gluta, ale niestety moje eldorado wolności od babuszki, skończyło się prędzej niż się zaczęło. Do niektórych spraw jestem tam niezbędny, więc po obiedzie trzeba było pojechać na Piotro - autobusem oczywiście, bo na sześć kilometrów nie chciało mi się ubierać :P
Do faktu że opiekunka weekendowa w niedzielę odeszła, zdarzyłem się przyzwyczaić. Niespodzianką była informacja, że ta z tygodnia, też rzuca "ten biznes" - dziś (środa) był jej ostatni dzień. Ehhhh. Jak MOPS nic nie załatwi, to będąjazzy dżezy, bo Toli niestety (prócz wiadomych problemów zdrowotnych) zaczyna siadać psychika :- / Oj, nie wyszła człowiekowi ta starość, nie wyszła ...
====================================
Co do kręcenia, to dziś już nic nie stało na przeszkodzie coby się ruszyć. Znaczy stał - mój leń, ale na całe szczęście wczoraj wieczorem się już spakowałem i byłoby bez sensu rano przekładać "klamory" z plecaka do torby na ramię ;]
Wyjechałem więc (tym razem o jakieś 6-7 minut wcześniej niż zwykle) z garażu (przy dwóch stopniach na minusie) i przez jakieś dwa kilometry było nawet przyjemnie. Później wpadłem na lodowisko w Parku Kościuszki ...
... następnie przez w miarę spokojnie ulicę: Ceglaną, Francuską, Lotnisko i Pułaskiego, dostałem się do DDR-ki i ... jeszcze gorszego lodowiska aniżeli w P.K. Średnia na poziomie 7km/h i tak była mega :D
Następnie przejechałem ulicą (olewając śliską śmieszkę) przez Zawodzie i dotarłem ... ino dwie minuty spóźniony do roboty. Lista była, więc bez tłumaczenia :)
Przepracowałem swoje i musiałem kombinować powrót. Zawodzie odpadało, gdyż przez budowę centrum przesiadkowego (wracam inną nitką niż rano) jest tam w pizdu marasu. Z opcji Nikiszowiec albo staw Upadowy, padło na to drugie.
Pomysł okazał się kapitalny (pfff) ...
... i tak jak T-king pisał wczoraj o trasach dla Justyny Kowalczyk, to ja mam niezłą propozycję dla Zbigniewa Bródki xD Spodziewałem się że będzie biało, ale w tym miejscu zrobiłem minę podobną do równouprawnionej Melisy xD.
Trochę przejechślizgałem, trochę przeszedłem i na całe szczęście obyło się bez zbierania zębów z poziomu gruntu :) Fajnie!! :)))
Następnie przez ul. Porcelanową na D3S, gdzie boczkiem już się dało w miarę spokojnie jechać ;]
Choć z tym byłoby łatwiej :P
Do faktu że opiekunka weekendowa w niedzielę odeszła, zdarzyłem się przyzwyczaić. Niespodzianką była informacja, że ta z tygodnia, też rzuca "ten biznes" - dziś (środa) był jej ostatni dzień. Ehhhh. Jak MOPS nic nie załatwi, to będą
====================================
Co do kręcenia, to dziś już nic nie stało na przeszkodzie coby się ruszyć. Znaczy stał - mój leń, ale na całe szczęście wczoraj wieczorem się już spakowałem i byłoby bez sensu rano przekładać "klamory" z plecaka do torby na ramię ;]
Wyjechałem więc (tym razem o jakieś 6-7 minut wcześniej niż zwykle) z garażu (przy dwóch stopniach na minusie) i przez jakieś dwa kilometry było nawet przyjemnie. Później wpadłem na lodowisko w Parku Kościuszki ...
... następnie przez w miarę spokojnie ulicę: Ceglaną, Francuską, Lotnisko i Pułaskiego, dostałem się do DDR-ki i ... jeszcze gorszego lodowiska aniżeli w P.K. Średnia na poziomie 7km/h i tak była mega :D
Następnie przejechałem ulicą (olewając śliską śmieszkę) przez Zawodzie i dotarłem ... ino dwie minuty spóźniony do roboty. Lista była, więc bez tłumaczenia :)
Przepracowałem swoje i musiałem kombinować powrót. Zawodzie odpadało, gdyż przez budowę centrum przesiadkowego (wracam inną nitką niż rano) jest tam w pizdu marasu. Z opcji Nikiszowiec albo staw Upadowy, padło na to drugie.
Pomysł okazał się kapitalny (pfff) ...
... i tak jak T-king pisał wczoraj o trasach dla Justyny Kowalczyk, to ja mam niezłą propozycję dla Zbigniewa Bródki xD Spodziewałem się że będzie biało, ale w tym miejscu zrobiłem minę podobną do równouprawnionej Melisy xD.
Trochę prze
Następnie przez ul. Porcelanową na D3S, gdzie boczkiem już się dało w miarę spokojnie jechać ;]
Choć z tym byłoby łatwiej :P
Długo jednak się jazdą nie nacieszyłem (plus, że choć się dało to objechać) - dziękuje(my) po raz kolejny KWK "Staszic" ...
... bo jak wiadomo, kopalnie nie mogą normalnie zasypywać wyrobiska piachem - taniej jest oczywiście metodą "na zawał". Kij z tym że pół miasta się zapada, grunt że fedrujemy. Nic nie napiszę i użyje ino ogólnego skrótu, na który składa się dwudziesta czwarta litera alfabetu łacińskiego, którą graficznie przedstawia się jako "X" oraz czwartą litera alfabetu, którą graficznie przedstawia się jako "D", celem wyrażenia mojej wdzięczności za demolowanie mi lasów xD
A tu już chwilkę dalej, żwirku trochę dali - miło z ich strony ;]
Reszta to asfalty, na które nie ma co transferu marnować => od jutra odwilż, więc nadejdzie czas i na nie (asfalty) :)
===================================
Debiutanckie odbębnione, ale mam wrażenie że to nie jest pora na dojazdy do roboty xD Szkoda że mam dojazd taki a nie inny, bo albo jadę tak jak przed chwilą opisałem ... albo wpadam w ścisłe Centrum, gdzie kręcę przez ogromną ilość postojów na światłach => spóźnienie gwarantowane iksD. Popołudniu natomiast albo mnie zabiją, albo przejadą, bo przecież wracam w godzinach szczytu xD
Mniejsza o to: rok temu było czterdzieści pięć wyjazdów - zobaczymy jak będzie w tym ;]
Po rowerku nastąpił Żuberek, w takich oto klimatach :))))
=============================
Podsumowując ten miesiąc, w sumie jestem mega ucieszony. Rowerowo wyszło więcej niż rok temu, a do tego fajne górki się udało zrobić :-)
Mapka ogólna ...
... I zbliżenie na "moje okolice" ^_^
Endo => tak biegałem ...i więcej "chyba" nie będę :P
A butnie w normie :))))))))))))))))))
=========================
Wpis powinien być opublikowany około godziny 18:00, ale niestety musiałem jechać na Piotro xD
Kij z tym :PPPPP Pierdu pierdu, dawać wiosnę :P
... bo jak wiadomo, kopalnie nie mogą normalnie zasypywać wyrobiska piachem - taniej jest oczywiście metodą "na zawał". Kij z tym że pół miasta się zapada, grunt że fedrujemy. Nic nie napiszę i użyje ino ogólnego skrótu, na który składa się dwudziesta czwarta litera alfabetu łacińskiego, którą graficznie przedstawia się jako "X" oraz czwartą litera alfabetu, którą graficznie przedstawia się jako "D", celem wyrażenia mojej wdzięczności za demolowanie mi lasów xD
A tu już chwilkę dalej, żwirku trochę dali - miło z ich strony ;]
Reszta to asfalty, na które nie ma co transferu marnować => od jutra odwilż, więc nadejdzie czas i na nie (asfalty) :)
===================================
Debiutanckie odbębnione, ale mam wrażenie że to nie jest pora na dojazdy do roboty xD Szkoda że mam dojazd taki a nie inny, bo albo jadę tak jak przed chwilą opisałem ... albo wpadam w ścisłe Centrum, gdzie kręcę przez ogromną ilość postojów na światłach => spóźnienie gwarantowane iksD. Popołudniu natomiast albo mnie zabiją, albo przejadą, bo przecież wracam w godzinach szczytu xD
Mniejsza o to: rok temu było czterdzieści pięć wyjazdów - zobaczymy jak będzie w tym ;]
Po rowerku nastąpił Żuberek, w takich oto klimatach :))))
=============================
Podsumowując ten miesiąc, w sumie jestem mega ucieszony. Rowerowo wyszło więcej niż rok temu, a do tego fajne górki się udało zrobić :-)
Mapka ogólna ...
... I zbliżenie na "moje okolice" ^_^
Endo => tak biegałem ...i więcej "chyba" nie będę :P
A butnie w normie :))))))))))))))))))
=========================
Wpis powinien być opublikowany około godziny 18:00, ale niestety musiałem jechać na Piotro xD
Kij z tym :PPPPP Pierdu pierdu, dawać wiosnę :P
Kategoria Rower
Babuszka na okrągło
-
DST
24.74km
-
Czas
01:23
-
VAVG
17.88km/h
-
Sprzęt Krossiwo
-
Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 25 stycznia 2019 | dodano: 26.01.2019
Zacznę od raportu z zeszłego tygodnia. Dobra, koniec.
Warunki klimatyczne na Śląsku wciąż żyć nie dają, bo o ile skończyły się śnieżyce i zaspy, to zaczęły się mega mrozy, podczas których dopełni komfortu brakuje mi ino jakiś czterdziestu stopni Celsjusza xD
DPD więc odpadało, (a z resztą) ...
... tak samo jak jazda po pracy => dziwnym trafem po wyjściu Toli ze szpitala, Matkę trafiła grypa (która coś dziwnie się przeciąga ...), więc nawet nie było mi szkoda roweru, bo większość czasu po pracy i tak spędzam w Piotrowicach :/
================================
Wczoraj jednak w robocie stwierdziłem że w sobotę trzeba wyjść na rower. Co na to pogoda? No chyba se jaja robisz - włączam mrożenie! Trudno, Filip zagadywał o góry, więc niech będą Beskidy ... a rower na niedzielę. Dziś zadzwonił Grzegorz ostatnio widziany o TU, który zjechał ze Szkopów na urlop i zagadał o piwo w ... niedzielę => no przecież nie odmówię.
Szybkie spojrzenie na termometr i widzę TYLKO -4*C. Źle, ale nie tragicznie - można jechać ... do Babci (a jak!!!!) rowerem.
Około 17:30, ruszyłem więc z ambitnym zamiarem okręcenia czegoś więcej niż tylko "DBD". Wybór padł na Starganiec, i o dziwo po beznadziejnych pierwszych dwóch kilometrach, gdzie prawie palce u rąk mi odpadły, łzy w oczach spokoju nie dawały, do tego jechałem w korku, a na drodze było takie lustro .... że mógłbym spokojnie się w nim przejrzeć, to później jechało się całkiem spoko ;]
Ligota, Bema, Panewniki i znalazłem się na moim celu. Tam chwila na dymka i rura przez Zarzecze do miejsca docelowego.
Na Piotro standard i mogłem wracać. Wpadł mi jeszcze (po ogrzaniu się) do głowy plan, żeby odwiedzić D3S. Niestety, tylna lampka domagała się prądu, więc zahaczyłem tylko o nową g(ów)alerie, coby skontrolować nowe DDR-ki. Wiecie co? Nie wypowiem się!
Trasa => rilajf
Fotki:
Start w warunkach normalnych ... jak na ten rok xD
Starganiec w Mikołowie
Mam nadzieję że widoczna szklanka?
Dziś o dziwo dwa razy stałem na przejeździe xD
Z powrotu:
Tak, Libero lubi rowerzystów ^_^
===============================
Jutro góry => "Szpilberk" woli wódkę, więc filmiku nie będzie :P Mój durny opis, pewno pojawi się w poniedziałek => wszystko w wątrobie Grześka. Jak jutro pojedzie w góry "to nadrobimy zaległaśći" i w niedzielę albo rower, albo Ochojec, albo Batory - czas pokaże :P
==================================================
TĘSKNIEEEEEEEEE !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Kategoria Rower
Styczniowe Koparki
-
DST
71.82km
-
Czas
03:30
-
VAVG
20.52km/h
-
VMAX
37.34km/h
-
Sprzęt Krossiwo
-
Aktywność Jazda na rowerze
Na początek tego wpisu, chciałbym jednak napisać parę słów o naszej polskiej służbie zdrowia. To że ciekawie nie będzie, to wiadomo!
Otóż w piątek, Babcia dostała wypis ze szpitala. I chociaż ja byłem w pracy, to Ojciec wyszedł z założenia że ją odbierze. Dostał zjebę. Bo nie wolno, bo nie chodząca, więc musi ją odwieźć pogotowie. Proszę czekać w domu o 13:00, my ją odwieziemy. Matka pojechała na mieszkanie, a Babkę przywieźli ... chwilę po 18:00, bo nie było karetek. Fajnie. Ale przynajmniej z receptą przyjechali, które wyjątkowo (lekarstwa) miałem na wyczerpaniu. Zawsze jak to Toli zmieniają leki, to mam pół szuflady "cukierków" do wyrzucenia ;/
Wczoraj, nie dość że miałem mieć odwiedziny rodziny (nie poznańskiej) z Wielkopolski, to jeszcze trzeba było te leki wykupić. I jakie było moje zdziwienie w aptece, gdy się okazało że wszystkie leki były nierefundowane. Łat de fak?! Rura z powrotem na szpital, gdzie dowiedziałem się od lekarza prowadzącego, że owszem recepty wypisują, ale refundacje musi podpisać lekarz rodzinny. Co mam zrobić zapytałem? A no proszę pojechać do rodzinnego i niech tą receptę przepisze XDDDD. Wróciłem więc do Babci, ogarnąłem sklep, pogadaliśmy trochę gdzie każdy wypił to co lubi, czyli: ja piwo, a Babka kefir brzoskwiniowy i mogłem wracać na osiedle. Oj były smaki na coś więcej (niedyspozycja żołądkowa po piątkowym spacerze i spotkaniu z Zientasem skończyła dokuczać), ale byłem już umówiony na dziś z Filipem. Start około dwunastej, cel nie wiadomo => do picia została więc wytypowana mocna ... herbata :D
Wiem, wiem to rozwiązanie nie ma racji bytu, ale czasem bym chyba chciał ...
Dopiero rano około 8:00 ustaliliśmy że ruszamy na jedno z fajniejszych miejsc na Śląsku czyli jaworznickie Koparki. Spotykamy się koło Filipa domu i ruszamy w kierunku Szopienic. Następnie Mysłowice, Sosnowiec, Browar i zostały tylko Maczki. Tylko i aż ... bo po nich był podjazd (będzie na fotkach), dość konkretny xD W bólach i w mękach podjechałem, następnie nastąpił zjazd do Szczakowej do Żabki (niedziela niehandlowa) ...
Wychodzi że lepiej w niedziele zostawić pieniążki w kościele, aniżeli w sklepie - Państwo skorzysta ;)))
... później nawrót i rura na cel. Tam chwila przy czymś orzeźwiającym, standardowa sesja fotograficzna i mogliśmy wracać ... a że Filip chciał jeszcze mi pokazać nowy odcinek Velostrady, to najkrótszej trasy nie wybraliśmy. Po tej atrakcji już standardowo, z taką tylko różnicą, że Gizmo sobie jechał spokojnie, ja natomiast jechałem na rzęsach xD. Łubowiec, Sosnowiec Jęzor, Mysłowice, Rymera, Szopienice, Zawodzie i w miejscu startu, się żegnamy. Dzięki za wyjazd i wyrozumiałość :-D
Od Mariackiego został mi tylko (i aż) odcinek z Centrum na Brynów. Przemęczyłem go i mogłem "rozkoszować się" Żubrem na garażu :-) No dobra, żart, nie rozkoszowałem się, bo temperatura spadła ponownie do trzech kresek poniżej zera. W najcieplejszym okresie mieliśmy około jednego stopnia na plusie. Fajnie że choć nie wiało ;]
================================================================
Trasa => o tu ;] bądź poniżej
Przedwstęp z osiedla
Troll na wysokim poziomie :))))))))))))
Mi rączki nie marzły, więc zdjęć będzie sporo heh
Fotki:
Początkowy odcinek i jazda przez Park Kościuszki
Tak, tego zdecydowanie mi brakowało xD
Miejsce spotkania
Później klasycznie (jak do pracy) i aż do Sosnowca ...
... gdzie celowałem bane na moście - niestety trochę brakło czasu ;/
Fragment na którym się spodziewałem takiego czegoś, okropny odcinek bleeee
Tu już ładnie, nawet w lasach bez zalegającego śniegu :)
Durny podjazd (po Maczkach), ale na powrocie (Jaworzno - Centrum) mieliśmy nawet 10% ... w dół :)
Jaworzno Szczakowa ...
... i ichrza DDR-ka
Przed celem => zima nie daje o sobie zapomnieć xD
Dotarli do miejsca docelowego i sesja :)
Wariaty - płetwonurki :-P
Widok z góry na Szczakową, okno życia i fachowo zamontowaną tabliczkę :D
Velostrada i mój kompan - tu jeszcze przejezdna, później niestety śnieg, lód i ogólnie "pała" dla zarządzających!!
Początek zachodu przed Sosnowcem
I po zachodzie - Szopienice
Słonko zaszło, a łysy sobie odpoczywał ;]
Na koniec jeszcze raz lodowisko i do bazy :-)
=======================================
BTW: nie zapomnijcie => nie zapomnijcie, dziś ostatni dzień :DDDD
=======================================
BTW 2: Podczas słania do Poznania, tego oto zdjęcia (zrzut z kamerki Rysianki) z gór ...
... gruchnęła do mnie informacja, że nie tylko pewien Niemiec w drużynówce nie ustał w sobotę w Zakopanem ;/ Komentujący tu Kuzynostre, niestety również zaliczył bliskie spotkanie z białym dziadostwem i dostał taką oto gipsową skarpetkę ...
... na okres półtorej miesiąca. Zdrowiej tam Miszczu!!! :))
===================================================
A reszta tam uważać!!!!!!!!!
Kategoria Rower
Tola "tour"
-
DST
12.34km
-
Czas
00:38
-
VAVG
19.48km/h
-
Sprzęt Krossiwo
-
Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 17 stycznia 2019 | dodano: 17.01.2019
Zima w dalszym stopniu jest upośledzona xD
W niedzielę nawet nie myślałem o kręceniu, bo po górach sprzątałem u Babci. W poniedziałek odpoczywałem. Zerowy wynik następnych dni wyjaśnią poniższe zdjęcia ...
Fajnie, co nie? xD
====================================
Dziś natomiast wracając z roboty tramwajem, zauważyłem pierwszy raz w tym roku czarne jezdnię. Wiedziałem też, że muszę zjawić się (u Toli) w szpitalu. Nie kolidowało to jednak z faktem, że nie mogę dojechać do niego rowerem :-)
Klasycznie (przez Kalwarię) podjechałem pod Kolejowy i ... jednak nie zdecydowałem się zostawić roweru przypiętego do płotu, bo dość średnie "towarzystwo" się tam kręciło ;/
Podjechałem więc (przez ślizgawce w Parku Zadole) na mieszkanie me, zostawiłem Krossiwo, podszedłem z buta do Babki, ogarnąłem temat, wróciłem po koło i przez Ochojec wróciłem do bazy. Niby nic, a jaka radocha :-)
Trasa => była o taka ;]
Fotki:
Grząsko
Ślisko
Idealnie ...
... i do bazy :-P
==========================================
A po rowku nastąpiła "kolacja" w towarzystwie sympatycznym :-)
Głodny nie wyszedłem :DDD
Ale przed to też dziś na premierowe DPD nie pojechałem - dobrze się stało, bo bym jechał w śnieżycy, choć opadów tego białego gówna nie zapowiadali xD
==============================================
EDIT: dobrze że nie pojechałem (:D) => na powrocie wiatr, mróz i deszcz ze śniegiem :)
EDIT2: bo mnie rozbawiło hehehe
EDIT 3: bo mnie BARDZO rozbawiło :D
Kategoria Rower
Łiiiiii startowe
-
DST
15.62km
-
Czas
01:04
-
VAVG
14.64km/h
-
Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 4 stycznia 2019 | dodano: 05.01.2019
Na początek chodzona zaległość z grudnia.
Powyżej ćwiartki, więc git ;]
====================================================
Wracamy do teraźniejszości. Dziś po paru dniach nicnierobingu (prócz pracy, spacerów z Siostrą i Babki oczywiście) w końcu się ruszyłem. Ruszyłem się ... prawie tak jak założyłem, bo od początku roku Filip zabiegał o dzisiejszy wyjazd w góry. Zabiegał ... zabiegał, zaaaabiegał ... aż finalnie pojechał se na narty xDDD. Trudno, pojadę sam pomyślałem. Plecak spakowany, pobudka o 7:00 rano i ... automatycznie mi przeszło :P Po co szukać śniegu w górach, skoro jest go pod dostatkiem w Kato? :)
Zapukałem więc rano do Łukasza, czyby się nie skusił na jakiś delikatny rower. Kolega się zgodził, więc umówiliśmy się chwilę po 12:00 przy OBI.
Wystartowałem z garażu i na dzień dobry przemoczyłem buty, potem oberwałem z błota pośniegowego (kierowcy dziękuję), coby finalnie stwierdzić że wyjazd ten był bardzo głupim pomysłem. No ale skoro już się spotkaliśmy, to wypadałoby chociaż te D3S zrobić.
Pierw na ulicy Huberta odbył się pierwszy w tym sezonie odcinek programu gwiazdy tańczą na lodzie, a później już w miarę względnie objechaliśmy stawik przy A-4 i wykonaliśmy nawrót. Dobrze że pług tam jeździł i zrobił w miarę dobre podłoże :)
Na ulicy Gawronów rozdzieliliśmy się - Łukasz pojechał przez Park Kościuszki, a ja przez Ptasie Osiedle. Tyle. Trzeba było zamiast tego, jechać w góry (xD), choć wypadałoby uczciwie napisać, że jak się spotkaliśmy to spodziewałem się gorszej wycieczki heh.
A ze średniej jestem dumny :P
========================================================
Trasa:
Fotki:
Fragment po ślizgawce => tam i tak bardziej patrzeliśmy coby orła nie wywinąć, a nie fotki robić :D
Oczywista oczywistość => po mega fajnych opadach śniegu ... klasyczna odwilż xD
Ekipa - po Łukaszu widać, że niby odwilż a i tak zimno było ;]
D3S
Na końcówce (i początku) kolorowo jednak nie było ...
... ale choć przynajmniej piwko zimne :P
============================
Gocha, o tym myśmy gadali wczoraj, Magda tego nie lubi :P
Bo lepiej jest tak ... i jak się ma pienionszki
Finalnie dostanie to :DDDDDDDDDDDDDDD
==============
Na koniec, pomyślności dla mojej poznańskiej Kuzynki ulubionej :-)
Niech wam się się układa :-)
Fotki:
Fragment po ślizgawce => tam i tak bardziej patrzeliśmy coby orła nie wywinąć, a nie fotki robić :D
Oczywista oczywistość => po mega fajnych opadach śniegu ... klasyczna odwilż xD
Ekipa - po Łukaszu widać, że niby odwilż a i tak zimno było ;]
D3S
Na końcówce (i początku) kolorowo jednak nie było ...
... ale choć przynajmniej piwko zimne :P
============================
Gocha, o tym myśmy gadali wczoraj, Magda tego nie lubi :P
Bo lepiej jest tak ... i jak się ma pienionszki
Finalnie dostanie to :DDDDDDDDDDDDDDD
==============
Na koniec, pomyślności dla mojej poznańskiej Kuzynki ulubionej :-)
Niech wam się się układa :-)
Kategoria Rower
DPD 45/2018 + podsumowanie (rowerowe) 2018
-
DST
42.58km
-
Czas
02:08
-
VAVG
19.96km/h
-
Sprzęt Krossiwo
-
Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 31 grudnia 2018 | dodano: 31.12.2018
Nawet się nie spodziewałem, że tak szybko po podsumowaniu górskim będę miał okazję opublikować podsumowanie rowerowe, ale niestety ... zmusiła mnie do tego sytuacja. Otóż dziś komunikacja wprowadziła se rozkład który obowiązuje w dni wolne od pracy. Autobus miałem o 6:03, pociąg o 5:50, samochód był potrzebny Ojcu, tak więc wyszło że najdłużej się wyśpię ... wybierając opcję rowerową :D
========================
Wstałem więc odrobinę wcześniej niż zwykle, popisałem z Diobłem i mogłem ruszyć w mżawce i delikatnym śnieżku w kierunku roboty. Jechało się przyjemnie (nie licząc mycia ryjka wodą spod kół), bo ruch samochodowy był praktycznie zerowy ;]
Po dniówce na drogę powrotną prognozy mówiły jasno, bez opadów!! Co się sprawdziło, a że dodatkowo pracę skończyłem dziś wcześniej, więc mogłem udać się na misje "ucho" ... czyli poszukać zegarmistrza, który posiada baterie pozwalającą słyszeć babuszce wnusia :-)
Pierw na Nikiszowiec, następnie Giszowiec, kolejno przez lasy na Ochojec i ... dooopa pipa, sklep zamknięty. Trudno, przez Zarzecze dostałem się na Akademiki i dotarłem do zegarmistrza na Ligocie, gdzie kupiłem to co trzeba było :-) Wróciłem przez Kłodnicką i Rolną, ogarnąłem myjnie i ... nastąpił czas na Żubra :-P Czyli to to misie lubią najbardziej heh.
Endo dziś klasycznie => cztery restarty telefonu pozwoliło na taki oto Relive
Fotki:
Poranek z garażu ... i tyle z rana :P
Z powrotu:
Nikiszowiec i słynne okna z czerwonej cegły, kto nie wie czemu z czerwonej, to niech se wygoogluje :-P
Staw Janina, miło że jeszcze w klimatach leśnych xD
Droga przez las
A tu oto widzimy (Piotrowice) piękny przykład polskiej myśli technologicznej :-D
Ogólnie to mega dziwnie => dwa razy dziś stałem na przejeździe :O
W lesie klasycznie (sorki za jakość), ani człowiek nie wie co, gdzie i kiedy xD
Na koniec, Krossiwo przygotowane do następnego roku ^_^
Pisane na szybko, więc bez wytykania błędów proszę :-P
Przechodzę do podsumowanie grudnia ... niepełnego oczywiście. Endo zjadło ze trzydzieści kilometrów xD
Butne (mniej istotne) KaeMy jutro, ale przynajmniej jest 250km, więc git ;]
=========================================================
TADAM!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
PODSUMOWANIE 2018r:
Bo skoro żyje, (stety//niestety, niepotrzebne skreślić) to wypadałoby również coś napisać o kwintesencji tej zacnej strony, czyli o wycieczkach rowerowych. Po cichu liczyłem na jakieś zmiany w życiu w tym roku (nawet konkretne plany zostawały realizowane), ale koło maja/czerwca skończyłem się łudzić i zacząłem polować na przejeżdżające kolumny rządowe. Niestety, nie udało się. Ogólnie 2018 rok kończę (jak dobrze pamiętam) ino z dwoma "dzwonkami" na koncie. Malutkimi: czyli tym po Lublińcu, gdzie Łukasz ostrzegł mnie że ... droga wolna, możesz jechać (xD) oraz tym koło Łęczycy z Kuzynem. Kontuzji lub śmierci nawet blisko nie było.
OK, tu kończę smutne smuty, bo pewno i tak mało komu się chce je czytać. Macie je przy większości wpisów :P Na zakończenie wstępu można ino dodać że jestem kolejny rok bliżej śmierci (JUPI) => od razu optymizmem zawiało :)
Rowerowo wystartowałem już 5-tego stycznia, gdzie można napisać ... że to by było tyle ze stycznia :P Luty również przespany i normalne jeżdżenie zaczęło się dopiero od pierwszego DPD z dokręceniem, czyli parę dni po tym jak do mojego garażu dokoptował się Szkodnik, który to pierwsze poważne testy przeszedł na Rogoźniku i Pogorii i sezon zamknął takim oto wynikiem:
Na start "załatwię" DPD, gdyż prócz zwiększenia o dziewięć wyjazdów (36 do 45) to nie ma co opisywać. W tym roku w pracy w terenie dużo mi pomógł kolega z biura i sprawy służbowe dało się ogarnąć prosto, łatwo, szybko i przyjemnie. Czasami oczywiście ;-)
Trzydzieści "czyściochów" + piętnaście tripów z "dokręceniem" wykonałem samotnie z jednym małym wyjątkiem czyli Koparek z Diobłem. Koparki tak w ogóle dwa razy w tym roku robiłem, bo jeszcze o tutaj pojechałem i ino jest tu jeden błąd. Hmmm, tylko gdzie? A no Siostra zaś tam (pomimo ambitnych styczniowych założeń) nie dojechała xD Zaliczyła co prawda więcej wycieczek niż rok temu (kręciła ze mną dziewięć razy), gdzie zaczęła 15-go kwietnia, a skończyła 6-go października. Pojechała też na Łysinę z Grzegorzem, na której to kolega się pożegnał, zaliczając łączne (głównie przez kontuzję) ino trzy wycieczki. Łukasz pierwsze pół sezonu stracił na "kochaniu" (ok, rozumiem), później się obudził (szacun za morze) i chwała mu za to. Diobeł solidnie, Grzegorz i Gocha tak jak pisałem coś tam próbowali ... w przeciwieństwie do Sojera, Zientasa, Zenka i Janiola, którzy zupełnie rowerowo popadli w niepamięć. Na końcu wspomnę oczywiście o Filipie, który się odnalazł po jakimś tam czasie banicji i ogarniał temat koncertowo ^_^ Dzięki jego planom udało się mega dużo fajnych miejsc odwiedzić oraz ogarnąć Personal Best jednego rowerowego dnia. Z perspektywy czasu, trochę żałuję że nie wróciłem do domu "na kolę", bo siły były. Trudno, może za rok te 200km uda się ogarnąć, choć z biegiem czasu coraz mniej mi na tym zależy. Starość nie radość heh.
Z mniejszych wycieczek, nie zabrakło tych widokowych czyli na przykład: Hałdy Skalny, Hałdy Kostuchna (z Murcek jakoś nie było mega widoków w tym roku), Smutnej Góry, Klemensa czy Dorotki w smogu. W tym wątku by szło wymieniać i wymieniać, ale se daruje :P
Na całe szczęście udał się przynajmniej jeden wyjazd nocny, który finalnie okazał się jedynym w tym roku wyjazdem międzynarodowym. Oczywiście wyjazdy do Sosnowca (hłe hłe hłe) i zahaczenie o ruską granice również się zdarzały, ale tylko ten nam wyszedł stricte internaszynal :-) Będę go na pewno miło wspominał, choć było zimno ... i do ogniska daleko. A w tym miejscu trzeba zaznaczyć że nasze wyjazdy nocne, przeważnie odbywały się w ciepełku i kończyły się sympatycznym ogniskiem, a tu taka niespodzianka :-D Oczywiście nie liczę nocnego zakończenia tego wyjazdu na stacji PKP Brynów (pozdro Diobeł), które okazało się dość mocno yyy dzienne :D
Były też i góry ze Scottem których to nie mam pojęcia gdzie "włożyć" :D
Rok zakończył klasyczny wyjazd na Chudów i tam małe popierdółki jak dzisiejsze DPD ;]
====================================
Najlepsze wyjazdy w tym roku ponownie podzielę na pół, bo nie mam serca żeby wybierać z takiej ilości wyjazdów ino trzech wycieczek xD
Z części on-tourowej czyli dwóch wykazów do rodziny do Poznania i jednego morskiego tripu, wybieram taki oto pakiet:
Topka północna
1. Jeziornie => http://lapec.bikestats.pl/1712433,JP.html, gdzie Kuzyn z nawiązką odwdzięczył się za Nikiszowiec
2. Elbląg => http://lapec.bikestats.pl/1704370,Stegna-34-Elblag...
3. Oborniki i Murowana Goślina => http://lapec.bikestats.pl/1667781,Oborniki-MG.html
Pewno wysoko byłaby też Środa Wielkopolska, ale odcinek ze Środy drogą nr 432, był chyba najgorszym odcinkiem jaki przejechałem w tym roku, zresztą podobnie jak wyjazd na Szamotuły. Chodź tu przynajmniej nie bałem się o życie xD
=============================
Co do "naszych" wyjazdów to był klasyczny wyjazd na Wisłę, był i Kraków (wspominamy personal best) i bonusowo z tego co zaplanowałem Lubliniec (będzie w TOP-ce), Libiąż Częstochowa, Tuliszów w klimatach upalnych i dodatkowo na samym końcu Bielsko Biała. Każdy (a nie tylko jeden) z tych wyjazdów mógłby być z powodzeniem w najlepszej trójce podsumowania :) Postanowiłem jednak że najlepsze będą te:
Topka południowa
1. Chechło + Everest => http://lapec.bikestats.pl/1707496,Roza-Wiatrow-szc...
2. Lubliniec => http://lapec.bikestats.pl/1682122,Lubliniec-p-Lesn...
3. Świnna Poręba => http://lapec.bikestats.pl/1697656,Zbiornik-Swinna-...
Najlepszy tekst roku, to chyba ten czas ze Stegnej
- jesteś pedałem
- nie, jestem gej artysta
- A te okulary?
- No jestem ślepy
- To jakie masz okulary
- zerówki xDDD
Cyferki:
Mapki:
Ogólna:
Wielkopolska:
Śląsko - Małopolska:
Morska znajduję się w gdańskim wpisie ;]
====================================================
Co do statystyk:
- jedenaście wyjazdów powyżej 100km oraz cztery między 90km a 100km - gdzie nie chciało się dokręcać :P
- ogólnie 114 wycieczek
- śr: 21,63km/h
Ponownie niestety nie wyszedł wyjazd rowerowy na okolice Zakopca (czy tam Pienin), oraz namiotowy trip na Jure => to chce w 2019r. Wrocław i Góra Żar (których raczej już nie chce :P) też się nie zmieściły, beż żalu :)
Co na przyszły rok?
W Poznaniu pewnie by się coś znalazło (Wronki, Gniezno), ale jeszcze nie wiem czy odwiedzę te rejony w przyszłym roku. Rododendrony ze wspomnianego tripu na Lubliniec (BTW: durne KŚ!!) bym odwiedził (kwitnące tym razem :P), rezerwat Łężczok (latem) i może fakt: coś pomyśleć o Green Velo, lub ogólnie wschodnich terenach? Zresztą, nie ma co planować :) Wszystko wyjdzie "w praniu" ]:->
Pozdrorower wszystkim :)
1. Chechło + Everest => http://lapec.bikestats.pl/1707496,Roza-Wiatrow-szc...
2. Lubliniec => http://lapec.bikestats.pl/1682122,Lubliniec-p-Lesn...
3. Świnna Poręba => http://lapec.bikestats.pl/1697656,Zbiornik-Swinna-...
Najlepszy tekst roku, to chyba ten czas ze Stegnej
- jesteś pedałem
- nie, jestem gej artysta
- A te okulary?
- No jestem ślepy
- To jakie masz okulary
- zerówki xDDD
Cyferki:
Mapki:
Ogólna:
Wielkopolska:
Śląsko - Małopolska:
Morska znajduję się w gdańskim wpisie ;]
====================================================
Co do statystyk:
- jedenaście wyjazdów powyżej 100km oraz cztery między 90km a 100km - gdzie nie chciało się dokręcać :P
- ogólnie 114 wycieczek
- śr: 21,63km/h
Ponownie niestety nie wyszedł wyjazd rowerowy na okolice Zakopca (czy tam Pienin), oraz namiotowy trip na Jure => to chce w 2019r. Wrocław i Góra Żar (których raczej już nie chce :P) też się nie zmieściły, beż żalu :)
Co na przyszły rok?
W Poznaniu pewnie by się coś znalazło (Wronki, Gniezno), ale jeszcze nie wiem czy odwiedzę te rejony w przyszłym roku. Rododendrony ze wspomnianego tripu na Lubliniec (BTW: durne KŚ!!) bym odwiedził (kwitnące tym razem :P), rezerwat Łężczok (latem) i może fakt: coś pomyśleć o Green Velo, lub ogólnie wschodnich terenach? Zresztą, nie ma co planować :) Wszystko wyjdzie "w praniu" ]:->
Pozdrorower wszystkim :)
Kategoria Rower
Porwany opłatek
-
DST
23.78km
-
Czas
01:10
-
VAVG
20.38km/h
-
Sprzęt Krossiwo
-
Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 24 grudnia 2018 | dodano: 24.12.2018
Znaczy będąc dokładnym, to opłatek z babcią i moją poznańską matką chrzestną został tradycyjnie połamany, a porwało się ponownie Endo xD
Zgodnie z moimi wcześniejszymi założeniami, dziś miałem odpuścić wszelaką aktywność fizyczną, na rzecz przygotowań świątecznych które to ... obchodzą mnie tylko trochę bardziej od wyników sportowych Realu Madryt, czy tam kondycji finansowej Ruchu Chorzów. Tradycja jednak rzecz święta, tak więc trzeba było przynajmniej pozgrywać pozory przed moją mega katolicką rodziną i od samego rana pomóc w przygotowaniach wigilijnych :-)
Plan był, natomiast sytuacja zmieniła się diametralnie po moim wczorajszym (piwnym) spotkaniu z Diobłem, które to ... skończyło się prędzej niż się zaczęło heh. Ktoś musi (jutro) pracować, żeby ktoś wolne mógł mieć ;]
Skoro więc w domu wylądowałem o mega przyzwoitej porze, to dużą część moich "obowiązków" mogłem zrobić wczoraj. Dziś ino dokończyłem i na spotkanie opłatkowe na Piotrowicach mogłem udać się przez Panewniki, Kochłowice, ponownie Panewniki i Akademiki, zaliczając choć małe co nieco. Po życzeniach u Babci (miło że pamiętała, bo pięć dni temu o moich urodzinach zapomniała xD), powrót na garaż został wykonany klasycznie ... omijając wjazd "pod Limbo" ::D
Nie Kuzyn, nie takich życzeń, choć wygrałeś zdecydowanie :DDDDD
Warunki: no nie do pozazdroszczenia. Śnieg, mżawka, wiatr, mokro i zimno. Czy się cieszę że pojechałem - TAK :D
Fotek nie robiłem.
Tu ino widok na Kochłowice, gdzie dziękuje żywiołom za wiatr - inaczej bym się udusił xDDD
=============================================================
Wczoraj było warzywne, to dziś dla odmiany ... mój (wymarzony) Krisbaum :D
BTW => to tak na zakończenie :)))))
Kategoria Rower