Lapec prowadzi tutaj blog rowerowy

Rowerowo-górski blog cyniczno-ironiczny ;]

Wpisy archiwalne w kategorii

Rower

Dystans całkowity:44106.92 km (w terenie 886.24 km; 2.01%)
Czas w ruchu:2147:34
Średnia prędkość:20.38 km/h
Maksymalna prędkość:68.44 km/h
Suma kalorii:22255 kcal
Liczba aktywności:973
Średnio na aktywność:45.33 km i 2h 14m
Więcej statystyk

Poznańsko ;]

  • DST 66.66km
  • Czas 03:20
  • VAVG 20.00km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 31 października 2019 | dodano: 04.11.2019


Oj, obszerny to będzie wpis heh xD.



Z nie małymi problemami udało mi się dojechać do rodzinki do Poznania. Ogólnie droga przebiegła płynnie (Morfeusz na odcinku Wrocław - Luboń :P), ale te trzy (!!!) godziny opóźnienia PKS (Flixbus) mógłby sobie darować heh xD.

===================================
Dziś (czwartek) w planach było odwiedzenie Babuszki, ale Ciotka poszła sobie "na fuchę", dając mi luzy do końca dnia :). No to cóż by tu? :P.

Wstałem po 9:00 rano, ogarnąłem się, zobaczyłem przez okno i ... było idealnie. Słonko, pięknie (choć mogło by być cieplej), zero wiatru i choć Trollking zaproponował mi na dziś lasy, to ja jednak twardo zostałem przy swoim i udałem się na Radzewice ^_^

Początkowy odcinek przez miasto klasycznie przemilczę, następnie puściutka Wartostrada i Starołęcka, która to również nie była taka straszna jak to niektórzy opisują :P. Po niej już pełen komfort, minąłem jakieś wnioski i dojechałem do Radzewic. Wkurzały mnie ino jakieś bombowce robiące hałas nad głową oraz ... pęd powietrza skłaniający do płaczu xD. 

Do celu dojechałem leniwie i mogłem rozkoszować się nic(prócz piwa picia)nierobingiem ;). Żubr smakował wybornie, ale ponieważ "było zagrożenie" że wieczorem będę musiał jechać autem - to na jednym musiało się skończyć ;]

Na powrocie pierw drogowa masakra (opiszę na końcu), a po niej dojechałem ... do Lubonia, gdzie jakiś debil pulsacyjne zaczął mi trąbić (tak wiem, była śmieszka obok) i pewno bym go olał, ale zaczął mi wibrować telefon. Pewno (taaaa, to był Kuzyn) coś ważnego. Zjechałem więc i ... zaliczyłem Luboń z pozycji poziomej, na tym oto idealnie wyprofilowanym krawężniku xD

 Dobrze (i niedobrze) że byłem na dohamowaniu, bo wyglebiłem przy tam max 15km/h, więc ino portki i kolanko popsułem => tak coby było symetrycznie po "dzwonię" w górach heh.

Po tym fakcie pozostało mi ino dojechać do bazy czyli do Wujostwa ;)

Trasa:
Fotki:
Początkowy odcinek :]


Cenie, choć nie skorzystałem heh

BTW:

Starołęcka - super ulica, zero ruchu ;)

Dobra żartowałem, udało mi się po prostu przejechać w ostatniej chwili przed zamykającym się szlabanem :P

A tu już mniej śmiesznie => zobaczyłem na własne oczy te nadleśnictwo. Co się tam odpier*ala to jest jakaś masakra - co chwilę wycinki!!!. Jak tak dalej pójdzie to Śląsk będzie ..  płucami Polski xD

Milusio ^_^

Koniec obszaru zabudowanego XD

Grzybiarki (w tle) też były spotykane hehehe ;)


Na celu ^_^


Nazot => Warcisław
Most za Rogalinkiem jakby ktoś pytał ;]


Postój ... yyy krótki heh xD

Dworzec w Puszczykowie za to mega klimatyczny :-)

Dalej trasą R-9 => mostek coś (ze zdjęć) znajomy heh :D

I do bazy ^_^


Po tym wyjeździe w sumie mogę podsumowywać, bo ... nic więcej nie ukręciłem xD. Pierwszą rzeczą o którą pewno mieszkańcy Śląska zapytają to wiatr. Wychodzi na to że znowu mi się udało, bo cały dzień było bezwietrznie :D. Jutro w sumie (jak się okazało) też, w sobotę natomiast wiało, żeby nie było że ktoś wymyśla :P. Następna sprawa: gazeciarze. Kosmos po prostu tu jest - nasi (Śląscy) kierowcy są najlepsi na świecie, bo to się działo okolicach Rogalina i Puszczykowa przechodzi ludzkie pojęcie xD. W sumie to bardzo się cieszę, że mogę to opisać, a nie .. wąchać kwiatki od spodu xD. Do tego dochodzą dwie sprawy: fatalna jakość poboczy i fakt że na jednego poznaniaka przypadają chyba ze cztery auta => plus oczywiście klasyk czyli jedna osoba w aucie, bo po co więcej? xD. Żeby nie było tak pesymistycznie, to muszę przyznać że dziś bardzo ładnie odmachiwali ... kolarze!! Czyli jednak to tylko ci nasi mają przyklejone ręce do kierownicy heh :D.

===================================================
W piątek byłem już mego mocno nastawiony, że będę musiał wsiąść do auta. Tym razem jednak to Chrzestna "zablokowała" plan, argumentując to tym, że na cmentarzach będzie pewno pierdyliard osób. Super (:D), mogłem więc rano się poobijać, pogadać z Sąsiadką i po obiedzie odwiedzić Kropę i Tomka - kolejność oczywiście alfabetyczna heh.

Trollking pomimo sytuacji w jakiej się znalazł (śmierć brata teściowej), zaproponował mi odwiedzenie wieży widokowej, którą to poznałem tylko z jego relacji. Sympatycznie, pierw durną ulicą (choć widok na tabliczki ulic: Czeladzka, Będzińska godny xD), później już z piwkiem w ręku poszliśmy na Szachty obgadując was wszystkich :P. Następnie trochę gruntu, delikatne zgubienie się w poznańskiej "Strefie Mroku" i przez dziki cmentarz na autobus do bazy, która to ... okazała się nie być bazą noclegową. O tym jednak później :-)

Dzięki Tomek za znalezienie czasu i towarzystwo (i suwenire nikotynową heh) => teraz ino muszę się parę razy umyć, coby Arya zdrady nie wywąchała hehehe :D

Trasa:

Fotki:
ADHD (666) Kropa ...

... i jej słynne kijki :)

Ciekawe kiedy przejdzie na piłeczki :P

Na celu ;]



Strefa Mroku :D => więcej o niej we wpisie Tomka :)

Końcówka



===========================================
W piątek tak jak pisałem nie nocowałem na Wichrowych. Od razu jak przyjechałem z Zielonego (?? heh) Dębca to akurat pod blokiem czekała Kuzynka, która to zaproponowała mi nocleg u niej w Strzeszynie. Finalnie pomysł okazał się kapitalny, bo choć rano już mogłem prowadzić (alkomat rulez), to zostałem przez Iwonę wręczony, czyli idealnie :DDDD.

Drapania po plecach oczywiście nie zabrakło - gorzej że Viktor też chciał jak Wujek :D


Zjedliśmy więc w sobotę rano śniadanie, kawka, rura po Ciotkę i jazda do Pobiedzisk :]. Tam chwilka na cmentarzu i ... mogłem zobaczyć zdziwione oczy Toli na widok wnuka ;)

Dobrze, że ma się dobrze bo ...


Po piwku (Karmi i Perła) również wypiliśmy :):D

BTW: Pobiedziska XD


Pogadałem (i pokazałem jej, jej stare mieszkanie po remoncie) z Babuszką, nazot na Poznań i balanga heh. Pierw z Wujostwem, później z Kuzynem i długo niewidzianym Glizdą. Po tym zacnym wieczorze, udałem się na nocny autobus na dworzec i na odjeżdżający o 02:20 PKS do Kato :].

Spontanicznego wyjazdu bankowo nie żałuję. Wszystko wyszło idealnie, a do tego nawet pogoda dopisała :-). Dzięki wszystkim i ... do kolejnego, pewno w przyszłym roku ;)

Dziki jak widać nie próżnują xDDDD


ZDJĘCIA Z WCZORAJSZEGO OGNICHA W KOLEJNYM WPISIE - ZAPOMNIAŁEM TELEFONU DO ROBOTY :DDDD

=============================================
Co do podsumowania butnego to nie, wcale nie dochodziłem 31 października przed 23:00 brakujących czterystu metrów ...

... nic, a nic :DDDDDD

Ostatnia "trzy-setka" to była raczej na ten rok - przykuli mnie w robocie do biurka i kompa xD


=======================================
PS: Dobrze że wracałem do Kato, a nie na Siemce :D


Zmęczyłem, do następnego ^_^


Kategoria Rower

DPD 46/2019

  • DST 32.87km
  • Czas 01:33
  • VAVG 21.21km/h
  • Sprzęt Szkodnik
  • Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 29 października 2019 | dodano: 30.10.2019



A było tak pięknie, to nie - Jarosław musiał przylecieć i zabrać ciepło xD.

W poniedziałek trochę pozałatwiałem, jutro (środa) jadę do roboty już z plecakiem na Poznań, więc szansa na kręcenie była tylko dziś, Wstałem, ogarnąłem się, pojechałem i ... żałowałem heh xD. Startowe plus 5*C było jeszcze względne, ale piździernik na D3S już zachował się mega niepoważnie ... 

... i dał dość mocno po palcach u stóp mych heh.

BTW: Brawo Muchowiec i D3S xD

Suwałki, biegun zimna? => dobre sobie :P

Do pracy dojechałem jednak bez odmrożeń, przepracowałem swoje i wróciłem z grubsza swoimi śladami. Tym razem nie jechałem przez Gisza bo pewno tam nie dość że wuchta syfu, to jeszcze ślizgawka (w czasie dnia padało) na liściach się zapowiadała ;]

Fotki:
Do pracy

Z pracy

=============================================
W czwartek jak już pisałem szykują mi się odwiedziny babuszki + groby, więc mogę podsumowywać miesiąc kręcenia :).
Cóż by tu napisać? Szału nie ma, ale po a) pogoda była różno-średnia i po b) aż cztery razy udało się w górki pojechać => coś za coś :)
Do celu (5k) zostało trochę ponad 300km i cztery DPD - tak, to będzie misja (choć niekoniecznie) na listopad ;]

Butne kilometry podsumuje przy kolejnym wpisie, ale już wiem że do "czystu" nie dochodzę! Fatalny? to był miesiąc heheh :D
=====================================
A na koniec coś pod Helołim :PPP


Kategoria Rower

Myjnia

  • DST 38.74km
  • Czas 01:55
  • VAVG 20.21km/h
  • Sprzęt Szkodnik
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 27 października 2019 | dodano: 28.10.2019


Jak to pisze Filip - dzisiejszy wyjazd na myjnię był typowo bez sensu xD. Suche, nudne, nic nie wnoszące kilometry, ale skoro (już po obiedzie) wywlokłem Szkodnika na plac, to trzeba było go gdzieś wyprowadzić :)

Pierw ruszyłem w kierunku lasu, coby zrobić trochę kilometrów gruntowych i dobrudzić rower. Niestety, pierdyliard osób wpadło na ten sam (albo pieszy) plan. Oczywiście większość to typowe "święte krowy" - idą/jadą w trójkę całą szerokością ścieżki i wszystko mają trąbie xD. Uciekłem więc i udałem się stronę Mikołowa. Po co? Sam w sumie nie wiem. Jak wyjechałem, tak od razu wyjechałem. Później pojeździłem jeszcze trochę po okolicach willowych, zaś do lasu na Ochojec (dziwnie tak bez psa xD) i udałem się na tytułową myjnie.

Po niej musiałem tylko trochę pojeździć, żeby wysuszyć Szkodnika :]. Ochojec (5 minut stania na jednych światłach), Brynów (3 minuty), Panewniki (3 minuty) i skończyłem ten pseudo wyjazd klasycznie na Kolejarzu. 

Ambitnie chciałem rano wyruszyć na coś konkretniejszego, ale jak zobaczyłem tą wichurę za oknem to podziękowałem heh :P. Popołudniu było już na całe szczęście znośnie i cieplutko *\0/* :)

Trasa = https://www.relive.cc/view/v8qV1pJYQ36
Auto-pauza została w górach xD



Zdjęcia
Leśno - bombelkowo, nie przepuszczą xD

Górki - mam nadzieję że widać ;)
EDIT: dobra, widzę że mało widać xD

Selfik :P

Ku zachodowi ...

... na bazę 


=======================================
Historyjka mi się z memów utworzyła :P

Mati w tym czasie ...

... więc trzeba działać :D


Kategoria Rower

Piękna polska ... Pszczyna :)

  • DST 83.59km
  • Czas 03:50
  • VAVG 21.81km/h
  • Sprzęt Szkodnik
  • Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 24 października 2019 | dodano: 25.10.2019



Już w poniedziałek podczas spaceru z Siorką wiedziałem że w któryś dzień tygodnia wezmę se urlop na rower :). Pierwotnie miała to być środa, ale ... pogodowo lepiej przedstawiał się czwartek ;]. Miejscem docelowym wyjazdu miała być Wisła.

Budzików nie wyłączałem, także wstałem o standardowej porze jakbym miał jechać na DPD. Znaczy tak dokładnie to nie wstałem, ino się przebudziłem (:P) => chyba byłbym niepoważny jakbym nie wykorzystał wolnego do trochę dłuższego spania :). Finalnie obudziłem się po 9:00, kawka, śniadanko i po 11:00 na spokojnie ruszyłem w kierunku Pszczyny.

Na dzień dobry ... wjechałem przednim kołem w kupę xDDD. Później już bez przygód przejechałem przez Podlesie, Tychy (te fajne) i dojechałem do Paprocan, które to postanowiłem objechać. Tam też ustaliłem (z samym sobą :D) że skoro w sobotę jadę z Zientasem pochodzić w górki, to dziś nie muszę tam jechać :P. Postanowiłem że wystarczą odwiedziny Pszczyny i powrót na kole zamiast pociągiem => czyli opcja tańsza heh ;). Do miejsca docelowego dojechałem przez Studzienice, zrobiłem parę fotek i zacząłem wracać. Słynnego kebaba nie jadłem (wiem, wiem, wbrew tradycji xD) bo miałem wałówkę w postaci tostów z kiełbaską, cebulką i jalapeno w plecaku ;].

Powrót wykonałem już mega klasycznie przez Piasek i Kobiór, po którym to wróciłem na swój ślad "poranny" i nim (z małymi modyfikacjami) dojechałem na Piotro. Dokręcać do dwóch Trolkingów mi się nie chciało, poza tym słuchawki mi się rozładowały a telefon ledwo źipiał na dziesięciu procentach baterii ;]

Dzień i tak uważam za mega udany, jechałem na pełnym lighcie a wyszła nawet sympatyczna średnia - tak z niczego :) Do tego ta cieplutka jesień mhmmmm miody :)

Trasa => https://www.relive.cc/view/v7O9wDBQQQq


Fotki:
Niecodzienny widok w Katowicach - szlaban zamknięty heh

Tychy - część fajna ;]

Jezioro Paprocańskie - bez ludzi, całkiem przyjemne

Leśnie

Trzeba było uważać xDDD

Okolice Studzienic czyli coś wyremontujemy, a coś zostawimy :D

Najlepszy punkt widokowy (w okolicy) na Beskidy - dziś jak widać kibel ...;/

Cel ;]

Na powrocie (tak, buduje się pałac kościół) zauważyłem że wyrasta nam DDR-ka!!
Cieszę się, bo szeroka i asfaltowa :)
 

Postój za Piaskiem.
Sympatycznie pod ognisko kiedyś - nawet patyczki są :)


Szutrowo

A to, to, nie wiem jak skomentować :D

Bitumicznie :)

I na chatę ku zachodzącemu słońcu :)

Po wycieczce kupiłem se jeszcze dwa izobronki, które to zostały przyjęte przez mój brzuszek (klasycznie) na Kolejarzu. Chwile po tym fakcie, zadzwonił Łukasz z propozycją wyjazdu na Wszystkich Świętych w Karkonosze. Ucieszyłem się mega, ale ... mina mi zrzedła jak zobaczyłem potencjalne prognozy. Ehhh, nie ma co ryzykować, a pojechać coby siedzieć w domku za pewnie miliony monet to bez sensu. Zmieniłem więc tok myślenia i już mam kupiony bilet na przyszłą środę (po pracy) do ... Babuszki, Kuzynostre i ... potencjalnie Kropy :). Bilet powrotny również zapłacony - wracam w nocy z soboty na niedzielę :)
==============================================
Nie mogłem się powstrzymać :DDDDD
BTW: Trola nie ja rysowałem :P


Kategoria Rower

Mroczne DP i D(P)D 45/2019

  • DST 34.87km
  • Czas 01:41
  • VAVG 20.71km/h
  • Sprzęt Szkodnik
  • Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 23 października 2019 | dodano: 23.10.2019


Wczoraj po robocie zgodnie z planem ogarnąłem okna, następnie zrobiłem dwa prania, plus tam jeszcze jakieś inne sprawy domowe i nawet nie było kiedy plecaka rozpakować. Wniosek? Skoro spakowany do pracy to trzeba jechać :D. Do tego zachęcała jeszcze informacja o porannych mgłach => zawsze to coś innego aniżeli nudne, klasyczne DPD ;].

Wstałem o 5:20 i zobaczyłem przez okno ... że mało co widzę heh. Trzeba było zatem wyjechać trochę wcześniej i pojechać ostrożniej niż zwykle. Do Szopienic (z widocznością na około 50m xD) dojechałem ulicami:

Kłodnicką ...

... Huberta ...

... i Trzech Stawów ;]

Milusio było, szkoda ino że w powietrzu unosiła się wilgoć => pół Katowic obudziłem moimi piszczącymi hamulcami :D
Wniosek? Nie hamować!! :P

=========================
W pracy tym razem dniówka była niekompletna jeżeli chodzi o sprawy biurowe. Została nam bowiem do przeglądu ulica Jaworowa na Ochojcu, więc chwila po 12:00 zmyłem się odstawić Szkodnika do bazy. Niestety droga po remoncie, wiec była niemożliwa do oceny z wysokości siodełka :) I w tym miejscu muszę wyjaśnić drugą cześć tytułu.

Po przejechaniu około dwóch i pół kilometra skapłem się że moja tylna lampka radośnie se dynda przy USB kompa mojego kumpla z biura xD. Nawrót, odbiór brakującego elementu i rura (przez Giszowiec i Ochojec) na chatę.

Fotki rowerowe z trasy Giszowiec - Ochojec ;]



W niej (chacie) chwila dla siebie i kolejna rura na służbowe kilometry ;]

Jutro urlop :). Normalnie bym go pewnie nie brał ino nastawiał się na weekend, ale po ) Zientas wierci dziurę w brzuchu (i wątrobie) o sobotnie górki, a po b) szkoda pogody na robotę :). Zobaczymy co mi wyjdzie z czwartkowego kręcenia ;]
====================================
BTW => jak będzie, tak będzie ;]



Kategoria Rower

DPD 44/2019

  • DST 31.90km
  • Czas 01:34
  • VAVG 20.36km/h
  • Sprzęt Szkodnik
  • Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 22 października 2019 | dodano: 23.10.2019



Na start napiszę ino że zaś nie mam ogrzewania na chacie xD. Mniejsza o to, choć pffffffff.

Wczoraj wpadło (ku uciesze psa) dziesięć kilometrów z buta, a dziś postanowiłem pojechać po raz kolejny do roboty. Na początku roku założyłem sobie pięćdziesiąt takich dojazdów i raczej dopnę swego. Pewno gdyby nie remont/y to już by było z głowy, ale przecież już w najbliższy weekend przestawiamy zegarki więc nie będę musiał rano (marne pocieszenie) "nocnych" jeździć :)

 Dodatkowo praktycznie skończyłem teren służbowy wiec pozostałe sześć DPD powinno się spokojnie ogarnąć ;]

Ciekawostka :P


Co do jazdy to rano pojechałem klasycznie, wróciłem przez Giszowiec, Drewutnie, ul. Rolną i Ligotę - mapka zbędna ;]

Warunki do kręcenia były wyśmienite, ale nic nie dokręcałem bo na dziś zaplanowałem mycie okien. Kiedyś trzeba ;). Żeby nie było jednak tak kolorowo to na powrocie pierw wpadłem na korek na ul. Szopienickiej, następnie na roboty drogowe na DK-81, później nie mogłem wyjechać z ul. Huberta (światła "czułe" na samochody, a nie na rowery), a jak zwątpiłem to ... nie mogłem włączyć się do ruchu na # Kościuszki i Słowików. Reszta (prócz niedziałającej auto-pauzy w Endo i gazeciarzy w korku) wyłącznie "na plus" :P.

Fotki:
Zdjęcie z rana z Szopienic. Kilometr od pracy, dwadzieścia pięć minut do wschodu słońca xD

Z powrotu => Nikisz ...

... i coś co dawno temu "obiecałem" Trollkingowi w tym oto wpisie :]
Dodam ino że nikt nie leżał :P


==============================
Co do ogrzewania, to może tędy droga X
DDDD


Kategoria Rower

Rekreacyjne z Gochą

  • DST 44.21km
  • Czas 02:25
  • VAVG 18.29km/h
  • Sprzęt Szkodnik
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 20 października 2019 | dodano: 21.10.2019



Zanim dojdę do meritum to na start oczywiście tematy poboczne :P. W piątek (po pracy) zgodnie z planem miałem dzień towarzyski, gdzie głównym planem były odwiedziny u koleżanki ze studiów. Nie widzieliśmy się ze cztery lata, bo jak to mi powiedziała przez telefon - się jej trochę zachorowało. Tak, trochę (xD) => nowotwór złośliwy jamy ustnej z bonusem w postaci raka języka xDDDD. "Kwiatek" na całe szczęście swoją walkę ze skorupiakiem wygrała i (ona tak powiedziała :P) prócz krzywego ryja wszystko jest okej ;). Mnie oprócz jej zdrowia cieszy również fakt, że nie zmieniła się nic a nic - ciągle jest pozytywnie walnięta :-)

Po wizycie w Dąbrowie Górniczej zaliczyłem jeszcze postój na chwilę na Brynowie i do domu. Po takim piątku w sobotę raczej nie miałem ochoty na rower, ale w domu też nie zamierzałem siedzieć. Szybka wymiana wiadomości z Gochą i po obiedzie umówiliśmy się na spacer z psem <= więcej fotek Aryi w Relive ;]



Hałda Kostuchna odwiedzona, piętnaście kilometrów dodane do dystansu miesięcznego i mogłem pojechać ponownie na Brynów nakarmić kotka :]



DOKŁADNIE :PPP

Co do samego kręcenia to podczas spaceru Siostra sama zagadała o Chudów. No być nie może (:P) => takiej opcji z rąk nie mogłem wypuścić heh.

Rano jeszcze pojechałem pociągiem do Krajki i o 13:10 ruszyliśmy w kierunku lasu, gdzie pierw ... slalom gigant między ludźmi => w taką pogodę to było raczej do przewidzenia xD. Minęliśmy Akademiki, Rete Śmiłowicką, Śmiłowice (tam sklep), DK-44, Paniowy i meldujemy się na celu. Przy zamku nawodnienie przy akompaniamencie hmmmm jakiejś wyjącej Pani i powrót (z jednym postojem) przez Starą Kuźnię i Zarzecze, bo jeszcze musiałem o Żabkę zahaczyć po kurczaczka i ...

:PPPPP

Trasa:
Raz nie wyłączyłem auto-pauzy xD


Fotki:
Początkowy odcinek ;]

Gocha na kole - a to nowość :DDDD

Na celu ;]

Normalnie wiosna xDDD

Droga powrotna :)

I już nazot w mieście złotego pociągu :D

=====================================
Do kolejnego ;]


Kategoria Rower

DPD 43/2019 + Sosnowiec

  • DST 54.10km
  • Czas 02:32
  • VAVG 21.36km/h
  • Sprzęt Szkodnik
  • Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 17 października 2019 | dodano: 18.10.2019



Wczoraj po służbowym terenie musiałem trochę pojeździć autem, ale oczywiście po południu miałem w planach jakąś małą, leśną przejażdżkę. Niestety jak ino odstawiłem samochód do garażu i oddałem dokumenty Ojcu, to pogoda się popsuła xDDD. Wróciłem więc na chatę, zjadłem obiad i ... poszedłem w kimono xD.

Jak wstałem to zacząłem planować jakiś rower na weekend (ewentualnie na piątek), ale pierw zadzwoniła koleżanka ze studiów z zaproszeniem na popas, następnie Marzena, a dokładając do tego że już wcześniej byłem umówiony z Janiolem to piątek mi maksymalne "wypadł" => zamiast kręcenia będzie towarzysko :]

===============================
Skoro w środę i piątek rower niet, to nie było wyjścia. Spakowany (wieczorem) wyruszyłem w czwartek rano w nocy do Szopienic.

XD


Standardowo jak mam zapis czasowy, to zawsze do roboty wjadę "na styk", a jak zaśpię to mam motywację i dojeżdżam wcześniej. Tym razem po przejechaniu bramy zarządu ... prawie rozjechałem główną Kadrową xD. Ale to jej wina (:P), bo coś mi się zdaje że wzięła listę o jakieś 30 sekund za wcześnie heh. Spóźnienie(??) oczywiście nie miało żadnych konsekwencji :)))

Po przepracowanych ośmiu godzinach, wiedziałem że nie wrócę od razu do domu. Chciałem wrócić na 18:00, więc był czas coby dokręcić choć do jednego Trollkinga :D

Na cel ustawiłem sobie zgliszcza mojej byłej uczelni oraz Trójkąt Trzech Cesarzy czyli po prostu ... miałem się pokręcić po Sosnowcu :-)

Pierw klasycznie przez szlak czerwony, następnie napotkałem remont na Ostrogórskiej który to zmusił mnie do odjazdu. Objechałem go (bez przygód) jakimiś bocznymi drogami i zameldowałem się na ul. Partyzantów. Po chwili przerwy, rura przez Dańdówkę i Niwkę (wuchta "gazeciarzy") na T3C, skąd wróciłem na Piotro przez Mysłowice i swój ślad poranny, odbijając tylko na końcu na Akademiki ;]

Kolejny wyjazd w (po południu) krótkich spodenkach => trzeba doceniać, bo każdy następny może być ostatni :(

Trasa:


Fotki:
Z rana klasyk => za ponad tydzień przestawiamy zegarki to powinno być jaśniej :)


Po robocie - szlak czerwony

WSE, a raczej jej pozostałości xD.
Uczelnia przeniosła się na Niwkę, ale czy jeszcze istnieje? Guzik mnie to obchodzi :P

Klasyczna bana :)

Na głównym (prócz pracy :P) celu


Na powrocie - masaż tyłka w Mysłowicach


XDDDDDD

Kato i nie pozostało mi nic innego niż ...

... przez Kolejarz do bazy ;]

Pozdro i do następnego :)
====================================
BTW: Sam bym poszedł!!!!!! :DDD



Kategoria Rower

DPD 42/2019

  • DST 31.26km
  • Czas 01:30
  • VAVG 20.84km/h
  • Sprzęt Szkodnik
  • Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 15 października 2019 | dodano: 15.10.2019



Powitałka adekwatna do nastroju ;)
Na chacie ciągle nie działa ogrzewanie, ale na całe szczęście pogoda się trochę uspokoiła i moje stare kości zaczynają się rozgrzewać heh :D

Rano na dworze było plus 11, a jak wracałem to było już +21,5*C => jak na połowę października, to taką temperaturę cenie mocno!! Poza tym wykonałem klasyka czy do pracy przez D3S, Zawodzie i Burowiec, a wróciłem przez Giszowiec i Ochojec. Nic ciekawego się nie dzieło... więc nie mam o czym pisać :P

Nadrobić za to muszę wpis ze Słowacji => dobrze że ciągle mogę (MINIMALNIE!!) zwalać winę na Łukasza, który to też pewno walczy ... z filmikiem :DDDD

Fotki z dziś:
Z rana ...

... i z powrotu ^_^

=====================
Jutro teren służbowy i w końcu nie będę jechał jak plebs ino ... jak mistrz olimpijski mhmmmm
:DDDD

XDDDDDDDDDDDDDDDDDDDD


Kategoria Rower

Leśnie

  • DST 41.23km
  • Czas 02:14
  • VAVG 18.46km/h
  • Sprzęt Szkodnik
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 12 października 2019 | dodano: 14.10.2019


Ostatnio u mnie trochę krucho z czasem, bo zamiast pisać ... wolę działać :). Zaczynam jednak nadrabiać => nogi i tak po wczorajszym spacerze nie pozwalają mi na zbyt wiele xD. Góry opiszę (chyba) jutro, a dziś ogarnę sobotni rower :]

Chyba że mi palce odpadną z zimna, choć na chacie już zrobiło się aż 16*C :DDD

To że pogoda wróci i te durna gwiazda wystawi swój słoneczny łeb dzień po zakończeniu mojego urlopu, to wiedziałem. Trudno (xD), dobrze że chodź trafiło na weekend, co trzeba było wykorzystać ^_^. 

Po wczorajszych (piątek) odwiedzinach pierw u rodziców, następnie pomocy Diobłowi w wyniesieniu pralki na hasiok, a kończąc na wizytacji kota u Marzeny na chacie (po spacerze z Akademików) zameldowałem się grubo po północy. Nic nie napiszę o kierowcy nocnego, który to bardzo dokładnie sprawdzał wszystkim bilety xD. Spoko, ja mam, więc luz - większość jednak nie miała i wyszło że siedem przystanków jechałem niecałe pół godziny heh xD.

Rano leniwie wstałem, ogarnąłem śniadanie i spróbowałem wyciągnąć na koło pierw Gochę (nie odbierała telefonu), a następnie Diobeła. Marcin miał jednak inne p(iw)lany i zostałem sam ;].

Śpieszyć się więc nie musiałam i wyjechałem sobie dopiero po wczesnym obiedzie. Pierwotnie miał być Tuliszów albo Chudów, ale warunki wietrzne były na tyle okropne że postanowiłem sobie pojeździć po lasach :)

Nakręciłem się trochę (finalnie wyszło coś takiego), a skoro nie planowałem wyjeżdżać na ulicę to zahaczyłem o Rybaczowkę. Tam wypiłem piwko i ... udało mi się namówić Diobła na spotkanie. Miałem jednak do niego trochę ponad godzinkę, więc ruszyłem ponownie w las. Kolejne posiedzenie (ponownie na Rybaczówce) było już dłuższe i w okolicach godziny 20:00, każdy pojechał w swoją stronę :-)

Trasa:

Fotki:
Dziś bez opisów - Katowice i okolice ;]






Powrót nocny => cale szczęście że bez niespodzianek ;]

=============================
Dobranoc :P



Kategoria Rower