Lapec prowadzi tutaj blog rowerowy

Rowerowo-górski blog cyniczno-ironiczny ;]

Wpisy archiwalne w kategorii

Rower

Dystans całkowity:43338.76 km (w terenie 886.24 km; 2.04%)
Czas w ruchu:2108:14
Średnia prędkość:20.40 km/h
Maksymalna prędkość:68.44 km/h
Suma kalorii:22255 kcal
Liczba aktywności:954
Średnio na aktywność:45.43 km i 2h 14m
Więcej statystyk

BAU 2/4 => jezioro Tajno

  • DST 75.11km
  • Czas 03:31
  • VAVG 21.36km/h
  • Sprzęt Szkodnik
  • Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 7 września 2020 | dodano: 11.09.2020



Urlopu ciąg dalszy. Tym razem to tylko Łukasza obudziły dzwony kościelne (o 6:30 xD), ale i ja, jakoś specjalnie długo nie pospałem.

Po śniadanku wymyśliliśmy sobie, że pojedziemy gdzieś na południe, i dzięki aplikacji Green Velo, wybór padł na szlak niebieski. O taki!! :-).

========
Dojechać tam jednak trzeba było, więc pierw przez Augustów, który jest ponoć ... letnią stolicą Polski xD. Gardze w podobnym stosunku jak do tej zimowej stolicy, i w sumie ... do tej normalnej też :D.

Przejechaliśmy przez miasto, następnie trochę drogami gruntowymi, i poprzez jeden pitt stop, meldujemy się na w/w na szlaku.

Co można o nim napisać? Pierw trochę fajnego asfaltu przez las, krowy, następnie dość długi odcinek po piachu, krowy (i bunkier), później krowy, asfalt, krowy, krowy, sklep, krowy i meldujemy się na naszym niby docelowym punkcie, czyli jeziorze Tajno :]

Tam chwila relaksu i mogliśmy wracać. Jak przed sklepem miałem (malutką) chwilę kryzysu, to wracało się już genialnie. Wiatr w plecy roku swoje, a ja w końcu napiłem się piwa (na miejscu) pod (za) sklepem, a poza tym z atrakcji to ... były krowy ... i kury xD

xDDDD!!

Na końcu jeszcze udało się nam ogarnąć mega fajną miejscówkę przy jeziorze, trochę pogadać, napić się Żubra, i wystarczyło dokręcić tylko jakieś 4km do bazy ^_^.

A tam grill, malutka wódeczka, następnie wizyta w sklepie, a później długie rozmowy ze Śląskiem na tematy różne heh xD.

Trasa => https://www.relive.cc/view/vQvxZQZj3B6

Fotki:
Durne miasto ...

... i już można jechać bez ograniczeń xD


Postój nawadniający :-P

I jedziemy dalej ᕙ(⇀‸↼‶)ᕗ


Na tych gruntach trochę zboczyliśmy z trasy, ale choć dobre (za darmola) jabłuszka były :D

Nazot na szlaku właściwym :]

Niespodziewany bunkier na szlaku xD

Kręcimy dalej ...



... i przez sklepo-pocztę ...

... do celu 。◕‿◕。


Wracamy ^_^



Najlepsza miejscówka dnia dzisiejszego ...

... po której został ino kąsek do chaty ^_^



PS: Sorki za zaległości, ale wymyśliłem sobie nową aranżacje kuchni, i pewno trochę zejdzie zanim ogarnę te wpisy do końca xD. Na pocieszenie, Łukasz zaczął ogarniać filmik, więc pewno mu trochę też zejdzie i mam czas heh :-P. 

PS2: zmywarka już działa, huczy, i buczy
ᕙ( • ‿ • )ᕗ.

=======
A wieczorem (na Mazurach), może nie szwagier (ale Ojciec chrzestny od Majki :DDD), ogarnął co poniżej xDDD


:DDD.

GODNY KOLEJNY DZIEŃ (i wieczór) TO BYŁ heh ^_^.


Kategoria Rower

BAU 1/4 => Wigry (nie 3) + Ateny nocą xD

  • DST 127.11km
  • Czas 06:18
  • VAVG 20.18km/h
  • Sprzęt Szkodnik
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 6 września 2020 | dodano: 09.09.2020



Po wczorajszej jeździe autem (i alkoholu xD) padliśmy jak dwie bedki xD. Rano natomiast obudził nas pierw mój nie wyłączony budzik, a później, jakieś wycie z budynku obok. Tak, klasycznie musieliśmy mieć nocleg koło kościoła xD.

Cóż więc zrobić? Śniadanko i na koń (heh)  => cel wschodni. Znaczy taki był plan, bo podczas konsumpcji chlebka, zagadaliśmy z koleżanką (jak się okazało z Lubonia k/Poznania - pozdro Tomek :D) co spała pokój obok. Sympatyczna dziewczyna zaproponowała nam wycieczkę nad jezioro Wigry, głównym szlakiem Green Velo. Brzmiało więc jak plan ^_^.

Ruszyliśmy przed 11:00 i na sam początek, tempem żółwia, musieliśmy wyjechać z miasta i znaleźć szlak. To się udało dość sprawnie i mogliśmy przejść do kolejnej misji: czyli znaleźć sklep zaopatrzony w nawadnianie. I tu (będąc w podlaskim, w niedzielę, jeżdżąc przeważnie po lasach i szutrach xD) ... pojawił się problem. Pierwszy czynny sklep trafiliśmy dopiero po około 40km => Łukasz był tak zadowolony że nawet datek na rozwój sklepu wrzucił (・o・) :DDD.

=========
Po zakupach zgodnie z mapą, mieliśmy bardzo długi odcinek leśny, więc pierw postój na piwko, a później ... tarka. Zemsta Hitlera pod Kórnikiem to pryszcz! Jakiś 20km po dziurach z masażem tyłka w gratisie xD. Gardziliśmy mocno xDDD.

Wyjechać się jednak z tego udało, i poprzez jakieś dziwne znaki drogowe w lesie, urocze wioski, i leniwe nabieranie kilometrów, znaleźliśmy się w okolicach tytułowego jeziora.

Tam pierw darmowa wieża widokowa (badyle niestety większość widoku zasłoniły), a następnie singielki w lesie. Góra, dół, korzenie, kładki => no fajnie było, ale po nogach dało mocno heh. 

Po wyjeździe z terenów gruntowych, gdzieś na dziewięćdziesiątym kilometrze pojawił się mój (na całe szczęście zażegnany) kryzys. Później mega dziurawą drogą na Ateny (:D), postój na piwko, i drogą wojewódzką do bazy. Na całe szczęście ani za bardzo ruchu nie było, a i pobocze do rowerów było godne.

Mega pozytywny dzień, ale znowu się przekonaliśmy, że płasko tutaj nie ma xD.

Trasa => https://www.relive.cc/view/vQvyDZVE8Kq


Fotki:
Szkodnik i miejsce dzwonienia o ... 06:30 rano pfff

Początkowy odcinek :]

Gruntowo sesese - lubimy mocno ◉‿◉


Tu też było sympatycznie ^_^

Takie spotkanie na szlaku heh

Śluza ... jakaś tam (:P) ...


... drogą ....

... i upragniony sklep, po którym ...

(...)

... napisał pitt stop w lesie :-P



Jedziemy dalej




Postój ...

... i dalej w trasę heh =_=


Klimatyczne
A tu już jezioro Wigry i darmowa wieża ... piwkowa :p



Najlepszy odcinek, ale po nogach dał xD



I (nocna) końcówka ◉‿◉



========
Było godnie, no ale są rzeczy ważne i ważniejsze :D. Mamy nowego bombelka na świecie :DDD



Kategoria Rower

Końskie na urlopu początek

  • DST 55.15km
  • Czas 02:41
  • VAVG 20.55km/h
  • Sprzęt Szkodnik
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 5 września 2020 | dodano: 09.09.2020

 
To co było a nie jest, nie pisze się w rejestr!! :P.  Co do genezy, to jakiś czas temu wymyśliliśmy sobie (z Łukaszem) wyjazd na 5 dni na Mazury, i w końcu nadszedł czas, na realizacje tego planu
<( ̄︶ ̄)>.

Z kitku z powitałki została Marzena, moją Majką opiekować się miały (dziękuję jeszcze raz!) naprzemiennie: ciocia Gosia, z jej ... matką chrzestną Marzeną :D. My z Łukaszem natomiast mogliśmy chwilę po 7:00 rano wyjechać z Piotrowic w kierunku północym :].

Zgodnie z wcześniej założonym planem, na miejsce (Augustów) powinniśmy dotrzeć po około siedmiu godzinach. Szkopuł w tym, że po dojechaniu na miejsce, pod wieczór, miało zacząć latać xD. Ryzykować więc nie było sensu i postanowiliśmy zrobić sobie pitstop na trasie, na takie oto coś.

========
Zaparkować w Końskich (xD) jakimś cudem się udało i mogliśmy ruszyć na pętelkę :).
Pierw dojazd średnio-fajną trasą blachosmrodową, następnie sklep, gdzie Łukasz poszedł se po piwo (ja nie miałem smaka - piwo zresztą jest fuj), a mój Szkodnik obrósł w piórka, po pochwałach jakiegoś średnio trzeźwego rolnika :D. 

Co do samej trasy to pierw fajne, nowe, asfalty (z praktycznie zerowym ruchem samochodowym), a następnie kwintesencja roweru: czyli dukty leśne, z wszystkimi możliwymi nawierzchniami heh. Jechało się wybornie, odwiedziliśmy Piekło (+ ciut Nieba :D) i wróciliśmy do Leona. Na całe szczęście, Bozia go obroniła przed porysowaniem xD. Wiara w czasie pandemii jest mega dziwna, o czym też przekonaliśmy się, podczas próby rezerwacji noclegu xDDD.

======
Po kręceniu pięć godzin jazdy i zameldowaliśmy się na noclegu, gdzie ... no cóż - alkohol :D.

Trasa => https://www.relive.cc/view/v8qV83J5k3O


Fotki:

Bozia pilnująca auta heh. Leon jak się okazało, mega pojemny - rowerki i bagaże bardzo fajnie się zmieściły ^_^

Początek szlaku właściwego

Droga się skończyła ...

... i znowu się pojawiła heh


W końcu uroczy odcinek ←_←

Do nieba nie choooodzę ...

... ale wjeżdżam, na pełnej ... :D


I ogólnie foch. Dyskryminacja - zobaczcie se te nawierzchnie!! Nie ładnie, więc wróciliśmy Piekła, przejechaliśmy kawałek ... i co?


Bez komentarza! Na drwali jeszcze ponarzekam przy innych wpisać :P

A my dalej ᕙ(⇀‸↼‶)ᕗ

Jeszcze cychalter i kończę .. 

... wyjaśniając, czemu nie było żadnego alko na szlaku xD


Niecodzienny widok :D. I te auto ma zdecydowanie za dużo przycisków :DDD

=========
Resztę wpisów będę nadrabiał (a jest co!) jak ino będzie czas. Wasze też poczytam, bez obaw, a póki co => Pani Magdo, uwaga :D



Kategoria Rower

Żadnie

  • DST 33.04km
  • Czas 01:34
  • VAVG 21.09km/h
  • Sprzęt Szkodnik
  • Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 2 września 2020 | dodano: 02.09.2020


(Kitku się nie popsuł => ona tak ma :P)

===============
W niedzielę oglądałem z Janiolem mecz GieKSy (oczywiście przegrany => standard!!), następnie nastąpił spacer z Gochą i psem, w poniedziałek sprzątałem chatę, a wczoraj cały dzień lało. Ogarnąłem więc zakupy i zobaczyłem że jutro (czyli dziś) ma już nie padać. Jupi, super - będzie DPD!!.

Taaa jasne, moja droga do roboty, skończyła się ... po około 1,5km na dworcu w Ligocie. Padało, a moknąć nie zamierzałem. Pierw zdążyłem więc na pociąg relacji Racibórz - Katowice, gdzie kontrola biletów poszła sprawnie ... 

(Fotka z przesiadki)


... po czym wsiadłem do pociągu relacji Gliwice - Częstochowa, gdzie nastąpiła malutka atrakcja w postaci zachowania Pani konduktor która to, próbowała mi wmówić że mam zapłacić za bilet za rower xD. Pani nawet kontrolę przerwała i poszła szukać informacji (znaczy tak myślę) => racja była jednak w 100% po mojej stronie i ... już więcej jej nie zobaczyłem :P. Po tym fakcie, ino domokłem (dziwne "słowo" wiem heh) do roboty, zamykając "DP" wynikiem ... 2,4km. Ale choć nie ma już upałów c'nie chłopaki? O_o.

Jechać się jednak opłacało, bo wiedziałem że podczas dniówki mam jechać ogarnąć mój budżetowy bilet miesięczny ;]. Przed godziną 12:00 ruszyłem (przez Burowiec, Zawodzie i milion czerwonych świateł) na Kato ...

... sprawę załatwiłem, i wróciłem (przez Zawodzie, milion czerwonych świateł i ul. Rożdzieńską) na bazę ;].

Dniówkę dokończyłem i mogłem wracać. Klasycznie: przez Nikiszowiec, Giszowiec, lasem i tym razem nie przez Ochojec, ino przez Ligotę na bazę. Największym problemem tym razem nie był korek na Szopienickiej, ino ulica Karliczka. Tak, tam jest przedszkole - jeronie, jakby ci ludzie mogli, to by do klas tymi autami wjechali xD. Poza tym nic ciekawego się nie działo :P.

Zlepek fotek z powrotu ^_^


============
Co do podsumowania miesiąca, to było kiepsko => wynik ratują ino trzy "setki" wykręcone weekendowo. Reszta to paści, mniejsze lub ... ino trochę większe :P


Butnie - klasycznie, tak jak plus minus 1600km Trolla rowerowo heh :)


=============
BTW: Ha! Już wiem kim jestem ...


... dyć!!!! To ja :DDDD


Kategoria Rower

Żarnie

  • DST 105.77km
  • Czas 04:47
  • VAVG 22.11km/h
  • VMAX 68.44km/h
  • Sprzęt Szkodnik
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 29 sierpnia 2020 | dodano: 30.08.2020
Uczestnicy



Do pociągu przejdziemy na końcu, a zacząć wypadałoby od genezy. Cóż, wyjazd był planowany od jakiś ... trzech lat :D. Jakoś coś się zawsze nie zgrywało => zła pogoda, brak chęci, a czasem po prostu o górze Żar zapominaliśmy, i przypominaliśmy sobie o niej zimą heh. Tym razem w końcu się udało :). 

=========
W poniedziałek namówiłem na wyjazd Łukasza, we wtorek chęć wyraził Filip, a na dokładkę wczoraj odezwał się Dawid. Godnie więc ^_^.

Ekipa zgrana, pobudka i ... leje pfff. No ale trzeba było jechać, bo prognozy mówiły jasno, że później ma być już spoko :]. 

========
Wyjechałem chwilę przed 9:00 (a mogliśmy o 11:00!! :D) po drodze zgarnąłem pierw Dawida, później Łukasza i (po przeciekaniu deszczu pod drzewkiem) mogliśmy podjechać na Wesołą na spotkanie z Filipem. Od tego miejsca prowadzenie wycieczki przejął kolega Gizmo i w dojść sympatycznym tempie ...

... meldujemy się (z dwoma pitt-stopami) na początku podjazdu.

Tam na "dzień dobry" frytki (xD) => pierwszy pojechał Dawid, gonił (i co było rzeczą jasną - przegonił) go Filip, a my z Łukaszem zostaliśmy na dole na regeneracyjne piwko :P. Myśmy mieli po prostu czas, bo chłopaki postanowili wrócić na rowerach, a my mieliśmy grubo ponad cztery godziny (i ok. 25km) do pociągu w Pietrzykowicach Żywieckich :].

=========
Wjazd, hmmm? Od razu wiedziałem że robimy misje sroM (brzmi jak brzmi, ale to Mors od tyłu :D): czyli mniejsza o to jak wylądować na górze (podjazdy mnie nie kręcą), grunt żeby w 100% zjechać :D.

Jako że Łukasz startnął jakieś 7 minut przede mną, to pierw musiałem go złapać heh. Udało się, i jak tylko zobaczyłem że prowadzi rower, to ...  uczyniłem to samo. Na uj się męczyć? :P. Poprzez jeden mega skurcz Łukasza (a raczej dwa - bo obie nogi wysiadły xD) jakoś udało się (na górze) spotkać z ... Marzeną :D. 

Ex (:D) sąsiadka (z Załęskiej Hałdy :DDDD) przyjechała bowiem (autem) nam potowarzyszyć ... albo się pośmiać => nie wiem, nie wnikam. Fakt jest jednak taki (ok 75% wjechane, reszta wepchane), że na górze byłem mokry jak szczur heh :D.

Widoczki, sesja, jakieś rozmowy, nawodnienie i zjazd. Pierw ruszam ja, a po chwili za mną Łukasz. Jako wzmiankę chciałbym zaznaczyć że spotkałem/spotkaliśmy policję xD. Na górze był wszak dziki parking, na który to Janusze i Grażyny (pomimo zakazu!!) wjeżdżali xD. Pakiet 500- był aktywny hehehe :D. Marzena na całe szczęście do leniwych nie należy (i ma coś z wróżki), legalnie zaparkowała na dole i
godzinę sobie podreptała na szczyt :].

======
Dobra zjazd, mhmmm najlepszy, wyborny, wspaniały, i szkoda ... że tak szybko się skończył. Zjeżdżałbym go do końca świata i jeden dzień dłużej heh. Endo pokazuje V-maxa na poziomie 80km/h, ale bardziej ufam licznikowi, i wynik jest taki, jaki jest ^_^.

Pod tamą ponowne połączenie sił z kolegą (i poprzez sinusoidę góra - dół) zameldowaliśmy się nad jeziorem w celu konsumpcji chmielu. Później ino przez sklep, na dworzec i 40 minut w oczekiwaniu na dliżans do kitku ^_^. Dzięki panowie za mega sympatycznie spędzony dzień ╰(*´︶`*)╯

Trasa:


Fotki:
Start - ale choć nie ma upałów, c'nie chłopaki?

Tu już Filip przejął prowadzenie ... i dobrze ^_^

Postój i komplet rowerów ◉‿◉

Ekipa przed kopalnią "Piast"

A tu jednen z moich ulubionych odcinków (◍•ᴗ•◍)❤


Brzeszcze - Beatki (stra)Szydło nie widziałem :-P

Później było już na tyle ładnie, że nawet Filip ofocił :D

Następnie kapitalny odcinek - nowy asfalt, i praktycznie zero aut ༼⁰o⁰;༽

Widać cel

Durny podjazd z dedykacją ^_^

I na celu:


Po zjeździe, kolejna dedykacja - on wie :D

I do domku


=======
Na "śmiecha" ... brakło transferu (:P), a żarnie nie było w ogóle pfffff. Gardzę, tak samo jak tym podjazdem :P.


Kategoria Rower

DPD 45/2020

  • DST 29.16km
  • Czas 01:20
  • VAVG 21.87km/h
  • Sprzęt Szkodnik
  • Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 27 sierpnia 2020 | dodano: 27.08.2020



Wczoraj (tak jak pisałem) byłem na służbowym terenie, po którym to miałem w planach rower, i ogarnięcie jakiegoś małego gluta. Miałem, ale przy takiej wichurze, to poszedłem sobie (wszak pracowałem w okolicach mojego starego domostwa) do mamusi na kawusie :P.

Ogólnie 10km chodzenia spłynęło miło i szybko, ale zabolał mnie mocno widok (byłego już) stadionu Rozwoju Katowice ...

... ehhh, ino kozy wpuścić :(.

============
Skoro jednak wczoraj nie jeździłem (a jutro mam zamiar odpocząć przed sobotnią setką), to dziś trzeba było się ruszyć choć na DPD. Oczywiście bez dokrętki, bo na 18:00 mam zapowiedzianych zacnych gości ;].

Co do samej jazdy to koleżanka, która to w Sosnowcu pracuje na nocną zmianę, już o 05:30 mi odradzała wyjazd, bo cytuje (łeb chce urwać), ale co? Ja nie sprawdzę? :P. Ruszyłem i faktycznie wiało mega mocno ale ... w plecy :DDD. Nawet nie wiem kiedy (ostatnie 5km jechałem z kolegą z biura obok) znaleźliśmy się w Szopienicach z zapasem czasowym na poziomie niecałych dziesięciu minut :D.

W tym miejscu chciałbym tylko potwierdzić demota:


OOOOOOOOOOOOOjjjj tam:

:DDDDDD

Po robocie cud się nie stał i wiatr klasycznie nie zmienił swojego kierunku. A szkoda :P. Celem było więc po prostu dojechać do domu, poprzez najbardziej zalesione odcinki. Staneło na okolicach stawu Upadowego, następnie dawno nie przejechanym odcinkiem wzdłuż rurociągu ...

... D3S, Brynów (centrum przesiadkowe zapowiada się o wiele fajniej niż te z Zawodzia)

Na Ligotę. Tam jeszcze odwiedziłem sklep po piwko i odebrałem paczkę z kiosku ;]. Styka :].

================
A w polskiej piłce - bez zmian ...

... choć jest progres :DDD

:DDDDD

Dobra, już się nie śmieje - GieKSa nawet pierwszej rundy w Pucharze Polski nie umiała przejść xD. Ale na niech to już szkoda "palcy" strzępić :P.


Kategoria Rower

DPD 44/2020

  • DST 28.70km
  • Czas 01:20
  • VAVG 21.53km/h
  • Sprzęt Szkodnik
  • Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 25 sierpnia 2020 | dodano: 25.08.2020


Niedzielny Marshall nie odbiegał zbytnio zachowaniem od ... każdego innego psa xD

:DDDDDDDD

==========
Zostawmy jednak niedzielne czyszczenie napędu (hahaha - jakby Diobeł to widział :D) od Gochy, i wróćmy do dzisiejszego kręcenia: yyyy ZACZĘŁO SIĘ!! I to nawet nie chodzi o to, że upały się skończyły, bardziej demotywuje mnie fakt, że zaś będę musiał na DPD pół szafy ze sobą wozić ;/. Dziś prognozowali zachmurzenie małe, rano +14*C, popołudniu natomiast około +25*C. Fajnie, c'nie?

Wstaje, patrze przez okno (na termometr) +13*C i mokro - no nic, plecak spakowany trzeba jechać, gdyż główną misją dnia dzisiejszego był transport tostownika (:P) z chaty do mojego biura ;]. Takie to trochę mniejsze aniżeli lodóweczka Morsa, ale mieściło się w plecaku, a w mojej "epie" już niekoniecznie ^_^.

Ruszyłem, i na "dzień dobry" ... zmokłem, bo się rozpadało. Faaajnie. Ciągle nie wiem czemu w Ligocie nie wsiadłem w pociąg(?), oraz co za trol (z małej i przez jedno "L" :D) podczas deszczu (przed D3S) zostawił takie oto coś włączone xD.

No ale padać przestało, ostrożnie przejechałem dolinę, i (o tu po lewej) ...

... prawie przez dziadygę zęby straciłem.

Dziadyga jechał pod górkę, ja z górki (ok. 22-25km/h), do tego mieliśmy przechodnia, który to szedł sobie środkiem asfaltu. Dokładnie na linii oddzielającej śmieszkę od chodnika. No nie spodziewałem się że Pan na starym klamorze klasycznym rowerze, w ostatniej chwili postanowi ominąć mokrą gałązkę lądując ... na środku DDR-ki. Hamowanie, tańcowanie, omijanie, i na całe szczęście tylko się z pieszym szmyrneliśmy kurtkami. Ufff było mega blisko. Dobrze że nawet nie straciłem na milimetr równowagi, a pieszy też się możne nauczy nie łazić środkiem (na granicy), skoro ma dwa metry szerokości chodnika.

Czy coś krzyczeli? Nie wiem, śpieszyło mi się i miałem słuchawki na uszach :P. Stać się jednak nic nie mogło, bo ino styklismy się materiałami (albo facet po prostu oberwał w kurtkę moim piaskiem od plecaka - już sam nie wiem xD) ale jakby doszło do kontaktu, to i tak ja (najmniej winny) bym leżał jako pierwszy i raczej najbardziej ucierpiał pfff.

Reszta trasy już bez przygód, i na cztery minuty przed czasem melduje się w Zarządzie. 

Osiem godzin minęło szybko, kurtka do plecaka, bezrękawnik i krótkie spodenki z plecaka, długie spodnie do plecaka i mogłem wracać.

Pierw spokojnie wjechałem (i zjechałem) Lwowską ...

... później mega korek na Szopienickiej, następnie (klasycznie) lasem na Ochojec, gdzie kolejny zjeb (spoglądając i patrząc mi w oczy czy ma wolne) wlazł mi na DDR-kę. Ominęłem (ufff) bezkolizyjnie i tym razem melduję się w domu, bez postoju na "Kolejarzu". Inne plany miałem niestety heh.

Na koniec żeby nie było aż tak marudząco, to się pochwalę nowym zakupem:

Padło (jak widać) na takie coś => https://allegro.pl/oferta/prox-minor-lampka-tylna...

Jutro natomiast teren służbowy => i tak, wstaje koło 06:00, ale (na całe szczęście) takich widoków nie mam :DDD

A raczej xDDD

===================
BeeS bez kotka, to nie BeeS, więc proszę ;]

:PPPPPPPP


Kategoria Rower

LR + Bibiela + GS + 4k = <( ̄︶ ̄)>

  • DST 101.33km
  • Czas 04:33
  • VAVG 22.27km/h
  • VMAX 53.59km/h
  • Sprzęt Szkodnik
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 22 sierpnia 2020 | dodano: 23.08.2020
Uczestnicy



Wczoraj w sumie znowu zalatany dzień, ale choć wyszedłem wcześniej z roboty, bo znowu musiałem szukać jakiejś dziury ze zgłoszenia. Co? Ja nie znajdę? :P

A że dziura wybój był koło fryzjera, to skorzystałem :P. Poza tym to sklepy, odbiory paczek z paczkomatu, mycie okien, i dziś rano wyglądałam ... jak Majka z powitałki heh.

Nawet te latające gówna ...

... mi podczas snu nie przeszkadzały xD.

Co do genezy dzisiejszego wyjazdu, to trzeba byłoby się cofnąć do środy, gdzie to Dawid, zaproponował mi wspólne sobotnie kręcenie. Pewno nie założył tego, że piątkowe piwo będzie aż tak dobrze smakować hehehe :D. Dawid więc odpadł, ale na całe szczęście już w piątek zapukałem do kolejnej osoby, która to uważa, że ciepełko jest mega w dechę :-P.

Ustawka więc z Filipem o godzinie 10:20 przy wieży TVP Katowice i rura na jakąś spokojną setkę rowerową heh. Mijamy Siemce, Piekary Śląskie, jakieś tam różne paści i meldujemy się na w celu, który to wyznaczył Filip - czyli Bibieli. Pozdro dla Roadrunnera w tym miejscu ^_^.

Po odwiedzinach przy sztucznym stawiku, wiedziałem że muszę do setki dokręcić!!. Filip postanowił mi  w tym jeszcze trochę pomóc i przeciągnął mnie ... na Górę Siewierską :D. Idealnie, szczyt podjechany (ufff) i mogliśmy przez Czeladź i nawodnienie na Dolinie Trzech Stawów wrócić do baz. 

Dzięki Filip za prowadzenie, towarzystwo, i chrupki przy okazji świętowania 4000 km. Jeszcze ino tysiąc, plus 7 dojazdów do pracy i jestem spełniony, w tym ... (sorki) zjebanym roku xD

Trasa => https://www.relive.cc/view/vAOZxD1ykoq


Fotki:
Miejsce spotkania ...

... i gonimy zająca który to, na chwilę zapomniał, że sam po Beskidzie Wyspowym nie jeździ heh

Granica Dobieszowic i Bobrownik => zamiast śmieszki, wyremontowali pobocze - w sumie spoko - szanuję :-D

Z górki:

Kierunek (niezdarny) wiadomy xD


Leśnie (finalnie wyszło około 1/4 szlaku po gruntach :]) po raz pierwszy
Tu trochę asfaltu i ... Filip na zdjęciu z gazeciarzem śląskim :p

Ponownie leśnie

I na celu:


Wracamy

Chechło ...

... I Świerklaniec

Po nawodnienie ...

... śląskie skwarki pozdrawiają poznański Zielony Dębiec :D :ppppppp.

XXXDDD - ale nie u nas, nam piwa nikt nie wypił, i jedno poszło na Rogoźniku ...

(później przez mój ulubiony asfalt)


... na drugie na Górze Siewierskiej (383m.n.p.m)

Zjazd

Jeszcze ino Czeladź - DDR-kę szanuję na bank będę z niej korzystał!!

Na Trzy Stawy gdzie ...

... nastąpiło świętowanie 4/5 mojego standardowego rocznego planu ^_^

W cieniu już bez szału ...

... więc trzeba było wracać ... do wiadomo kogo heh


===========
Dzięki Filip za jazdę i no cóż, nie z nami takie akcje :P



Kategoria Rower

DPD 43/2020

  • DST 30.64km
  • Czas 01:27
  • VAVG 21.13km/h
  • Sprzęt Szkodnik
  • Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 20 sierpnia 2020 | dodano: 20.08.2020



Wczoraj to był ogólnie mega dziwny dzień. Pierw, w trakcie roboty wysłali mnie szukać czegoś takiego:

Znalazłem (oczywiście :p), ale dopiero po 4km szukania xD. Co? ja nie znajdę??? :P.

Później (po robocie) wróciłem na chatę, i pierw naprawiałem telewizor (wszystkie kanały z TVP mi się "zgubiły", rozumiem TV, ale o 21:00 był mecz heh) xD. Misja okazała na całe szczęście (meczu) okazała się udana. Następnie ... zrobiłem se basen w kuchni. Łączenie syfonu z pionem strzeliło (xD) => no tu już naprawa nie mogła być udana, bo po ten plastik, trzeba było jechać jutro do OBI.

Zanim jednak sklep, to na odstresowanie pojechałem se rano kołem do roboty ^_^.

Trasę w końcu udało mi się całościowo zamknąć w jednym treningu, bo w biurze byłem tylko półtorej godziny (:p), a później na chatę (przez myjnię) w teren. O taki dokładnie :-).

Po zajęciach służbowych, ustawka z Gochą o 17:00 na Rolnej, a po zakupach naprawa przecieku => udana <( ̄︶ ̄)> :p.

Aktywny to był dzionek - padam na kota twarz :D.

Fotki:
Porannie ◉‿◉

Z powrotu:
Znak Ochojca (koło Siostry) ciągle molestowany :D ...

... i wasza umytość => Gocha, ucz się :D


============
Jutro ostatni (znaczy do poniedziałku) dzień pracy ...


... XD

Choć ma to swoje plusy:

:DDDDD


Kategoria Rower

Pog(rill)oriaaa ;)

  • DST 43.75km
  • Czas 02:04
  • VAVG 21.17km/h
  • Sprzęt Szkodnik
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 15 sierpnia 2020 | dodano: 17.08.2020



Fachman sam postanowił mnie poinformować (w sklepie z wódą w "epie"), że na takim hercklekocie, nie da rady nawet płytki przytrzymać - w sumie szanuję heh. Będę szanował jeszcze bardziej ... jak mi zaliczkę odda xD. Majka (jak widać) ... była ino trochę zdziwiona :D.

==========
W sprawie tego wyjazdu zdecydowałem się w ostatniej chwili, bo skoro mam bilet katowicki, to podróż w tą i z powrotem z Sosnowca do Dąbrowy Górniczej kosztuje mnie 10zł (5zł tam, i tyle samo nazot), a podróż pociągiem ino nazot (5zł za Siebie i 5zł za rower) tyle samo, no to cóż :P.

Wszystko fajnie, ale niestety nie wziąłem poprawki na wiatr xD. Całą drogę masakrował, kierunków nie zmieniał i równomiernie odbierał mi chęć do jazdy (sic!)!!. Ale skoro już wyruszyłem, to minąłem pierw moją standardową drogę do pracy, następnie Sosnowiec (i jego dzielnice czyli: Klimontów, Pekin i Zagórze) i dojechałem na Gołonóg ^_^

Tam niecała godzina na czekanie (w towarzystwie koleżanek z DG) na znajomych Sosnowca i ... no nie pojechaliśmy jednak na Pogorię. W słoneczny dzień, przy pięknej pogodzie, groziło to śmiercią lub trwałym kalectwem xD. Zresztą w sumie, było mi to na rękę, bo miałem bliżej do dworca heh.

Po grillu (z ekipą z uczelni) jeszcze dokręciłem (bocznymi uliczkami, z rozładowanym telefonem) na chatę, bo na Brynowie miałem niecałą godzinę czekania na pociąg - pogardziłem, choć byłoby za darmola. W sumie to cała droga powrotna była za darmo, bo z rowerem nie muszę iść po bilet, a Pan konduktor nie przeszedł :P

Trasa główna:


I fotki:
Trasy do roboty nie fotografowałem, bo szkoda transferu :P

Tu już na granicy Kato

Flagi mówią jak jest xD

Sosnowieckie ścieżki rowerowe - uwielbiam ;)

Szwedzki też się znalazł - i dobrze prawi heh

Na celu, a tu ...

... pociąg który miałem przyjechać :D

Jedzonko się robi ^_^

Nie, nie dla mnie :P

Jeszcze coś dla koneserów ...

... i nazot heh

Ostatnie zdjęcie, bo później telefon kaput :P



==================
Dziś tylko szybki spacer (11km) z Gochą i psem (fotki o tu) i to by było na tyle :P.

Aaaa nie, jeszcze kotek ...

... i Majkos ... dla spostrzegawczych heh


=========
:P



Kategoria Rower