Wpisy archiwalne w miesiącu
Wrzesień, 2018
Dystans całkowity: | 999.09 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 44:22 |
Średnia prędkość: | 21.62 km/h |
Maksymalna prędkość: | 60.68 km/h |
Suma kalorii: | 6030 kcal |
Liczba aktywności: | 17 |
Średnio na aktywność: | 58.77 km i 2h 57m |
Więcej statystyk |
DPD 36/2018
-
DST
26.34km
-
Czas
01:10
-
VAVG
22.58km/h
-
Sprzęt Szkodnik
-
Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 12 września 2018 | dodano: 13.09.2018
Po pomorskiej wycieczce, wracamy do rzeczywistości. Przynajmniej chwilowo, gdyż jeszcze zostało mi 16 dni urlopu, z którymi pewnie coś w najbliższym czasie wykombinuję :-)
W poniedziałek miałem jeszcze chwilę spokoju, którą poświęciłem między innymi na doczyszczenie napędu Szkodnika z piachu i myjnie. Wczoraj misja babuszka. A dziś już mogłem wrócić do kręcenia, gdyż pogoda na popołudnie zapowiadała się wybornie :-) Szkopuł ino w tym wybornie jest taki, że rano jadąc przez Staw Upadowy (przyspałem, a jak :D) towarzyszyła mi temperatura w granicach 11 kresek powyżej zera. Na powrocie natomiast przez Zawodzie i D3S miałem już prawie 30 stopni nad głową. Także wracamy do dylematu: czy bierzesz pół szafy ciuchów do plecaka, czy cierpisz w jedną ze stron xD Poza tym, bez przygód i atrakcji ;]
Oddawać moje upały i ekhem zabierać ten wmordewind z trasy z Szopienic na Brynów!!!! :-):-)
=============================================================
Ino jedno zdjęcie, bo pól transferu poszło na morze heh
Poranek z Rozwojem w tle ;]
==========================================
Trzeba korzystać puki można xD
Kategoria Rower
Stegna 4/4 => Powrót + Westerplatte
-
DST
61.96km
-
Czas
03:02
-
VAVG
20.43km/h
-
Sprzęt Szkodnik
-
Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 9 września 2018 | dodano: 12.09.2018
Po wczorajszym grillu, już nie było takiego spokojnego wstawania jak wczoraj gdyż trzeba było ogarnąć dojazd na pociąg.
Budziki więc zostały nastawione na okolicę godziny ósmej rano, a swój nawet nastawiłem na 7:15, coby mieć chwilę żeby kości rozprostować. Po paru drzemkach (:D) Łukasz znalazł "złoty sposób" na obudzenie mnie (zaś usnąłem po 2:00 w nocy) => przypadkowo (?) trącił Perłe, a brzdęk pustej flaszki o kafelki zrobił resztę xD No dobra, skoro już nie śpimy, to trzeba było się ogarniać, zrobić jakieś żarełko i popatrzeć na trasę która nas czekała. W planach ponad 50 km, więc wyjazd o 10:00 (pociąg o 14:00) brzmi dobrze, chyba?
Jak się okazało, to nie była idealnie wyliczona pora, gdyż na dworzec wpadliśmy 20 minut przed odjazdem naszego transportu xD Dobrze że nic się po drodze nie wydarzyło => jakaś awaria by mocno skomplikowała nasze plany. Tak na marginesie, jako zabezpieczenie zawsze mieliśmy opcję odpuścić (oszczędzając około dwadzieścia kilometrów) Westerplatte, ale tego woleliśmy uniknąć :)
===================================================
O 10:02 ostatnie spojrzenie na domostwo i pierw rura na prom do Mikoszewa, gdzie wyszła mega niespodzianka. Na odjazd (odpływ?) nie czekaliśmy nawet pięciu minut (kursy co pół godziny), choć według rozkładu byliśmy o parę minut spóźnieni :)
Po przepłynięciu Wisły, Łukasz odpalił czwarty bieg i goniąc poomijał mi wszystkie ciekawe zjazdy do lasu xD No ale rozumiałem, goniliśmy, więcej lepiej było podjechać gdzieś dalej i wiedzieć jak czasowo stoimy.
Do Westerplatte dojechaliśmy z dość dobrym czasem i mogliśmy na spokojnie sobie pozwiedzać. Duża w tym zasługa ścieżek rowerowych jakie oferuje miasto Gdańsk. I napiszę tylko tyle, że skoro Poznań potrafi, Elbląg potrafi, Gdańsk potrafi, Tychy (no dobra, oni nie potrafią :D), to czemu w Katowicach taka posucha z DDR-kami? A najlepsi są kierowcy, którzy przez internet potrafią się burzyć że DDR-ki w Kato pojawiają się jak grzyby po deszczu xD Tak, te z kostki, albo te na chodnikach na których postawią znak C-13/C-16 i się baw. Jak mają takie coś robić, to już lepiej żeby nic nie robili, jezdnią się dobrze jeździ :)
Po zwiedzaniu zaś rura na dworzec i ... się zaczęło heh. Powrót w niedzielę (niby wymuszony pracą Łukasza) nie był do końca dobrym pomysłem xD Tłok, ścisk i co ino. Finalnie dobrze że udało się wrócić, ale ludzie chyba nie byli do końca zadowoleni z naszej obecności ;))
W Katowicach zameldowaliśmy się (po przesiadce w Wawie) o godzinie 22:14 i pozostał nam ino dojazd na Brynów, najprostszą możliwą trasą ... zawierającą sklep :D W chacie szybkie rozpakowanie i dziękuję bardzo, kolejny dłuższy wyjazd chyba w październiku na Poznań ;]
Relive => https://www.relive.cc/view/e1194398695
Endo nie odpalałem na odcinkach Stegna - Orlen - Stegna oraz Kato PKP - Brynów => stąd nieścisłości na linii Endo - dystans BeeSa ;]
Fotki:
Wracamy xD
Atrakcja za 5 złotych => przeprawa w Mikoszewie
Jak widać :)
Przed nami jak się okazało - rafineria LOTOS-a
Ścieżki rowerowe w okolicach Gdańska - kolejne miasto pokazuje że się da!
No może prócz pierwszej fotki, gdzie nie wiadomo czemu, kostkę kładą => ot, Polska ;)
Dzisiejszy cel pośredni :)
Ostatnie chwilę z wodą morską
A na koniec Gdańsk w czterech odsłonach :)
======================================================
Jako bonus trzy fotki z przesiadki xD
Wagony bezprzedziałowe, zdecydowanie lubię to, takie integracyjne :D
=================================================================
=================================================================
Finalnie wyszło coś takiego :)
Ponad 365 km w 5 dni (dojazd + cztery dni "morskie") oraz ponad siedemnaście godzin kręcenia ;]
Dzięki Łukasz za towarzystwo i zrobienie filmiku :)))
======================================================================
W sumie też już nie mam kłopotów z tyłkiem ...
... a jak bym nawet miał to ... jest alternatywa :))
Kategoria Rower
Stegna 3/4 => Elbląg
-
DST
93.49km
-
Czas
04:24
-
VAVG
21.25km/h
-
Sprzęt Szkodnik
-
Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 8 września 2018 | dodano: 11.09.2018
Dziś w sumie zgodnie z planem bo i wczorajsze oglądanie gwiazd skończyło się chwilę po 2:00 w nocy (przynajmniej w moim przypadku :D), jak i poranna pogoda (deszcze niespokojne) nie dawała za dużej możliwości na wczesny start. Zresztą i tak dziś miało być ino około 70km, więc nie spieszyło się nam zbytnio :)
Całe szczęście prognozy na popołudnie były łaskawe, także wyspałem się do godziny 10:30 i mogliśmy zacząć działać. Hmmm, działać to w sumie chyba za mocne słowo bo start zaplanowaliśmy na ... godzinę 14:00 ;)
Jak było założone, tak zostało wykonane i po pierwszym i drugim śniadaniu, dokładnie o godzinie 13:59 Łukasz oznajmił że jest gotów i mogliśmy wyruszyć na ten z dupy wzięty Elbląg :) Wystartowaliśmy pierw znaną nam trasą (dublowaliśmy odcinek z pierwszego dnia) którą dojechaliśmy do miejscowości Tujsk, gdzie odbiliśmy na jakieś lokalne wiochy. Od tego miejsca zaczęła się według mnie (naprawdę niespodziewanie) najlepsza wycieczka tego wyjazdu. Już myślałem że tego nie napisze, ale jednak po wczorajszym mega zajebistym dniu, dziś nastąpił chyba jeszcze lepszy trip pod względem widoków. W tym miejscu wrócę jeszcze do wiatru początkowego => tak nam wiał w plecy, że prawie mi licznik rozwaliło :D Później już nie było tak kolorowo, ale ten początek będę miło wspominał heh.
Zjechaliśmy więc w miejscowości Tujsk i mega spokojnymi asfaltami (przy malutkim ruchu samochodowym), jechaliśmy sobie grzecznie w kierunku naszego celu. Po około dwudziestu kilometrach nastąpił pierwszy Pitt Stop, coby uczcić okrągły dystans rowerowy wykonany w 2018 roku przez Łukasza. Po nim ponownie jechaliśmy spokojnie aż do punktu gdzie mieliśmy odbić na Drogę Krajową nr 7 i nią dostać się do miasta. Krajówek nie lubimy, a tu na całe szczęście był skrót, przez płyty, ale widok stamtąd był po prostu bajka, więc szło przecierpieć te nierówności :)
Wjechaliśmy do Elbląga i co się okazało? Okazało się tyle że tam jest naprawdę przecudowne, prawie jak Tychy ... tylko o parę procent lepiej :-D Do tego przez miasto przebiega szlak Green Velo, z którego trochę skorzystaliśmy ;] Pojawił się nawet plan żeby podjechać nim trochę dalej (okolice miejscowości Suchacz), ale czas był taki a nie inny i rozsądek wygrał z myślami. Zjechaliśmy więc na Stare Miasto, następnie przez parki: Planty, Traugutta, Dolinka (z fajnym strumyczkiem, choć gorszą nawierzchnią ścieżki) aż do Bażantarii, gdzie postanowiliśmy zacząć się wracać na bazę.
Ale żeby nie było tak że wracamy tą samą ścieżką co przyjechaliśmy, to jednak jakąś tam małą pętlę wypadałoby zrobić :) Pierw przez płyty (gdzie kolejne świętowanie, tym razem moje), jakiś typowy off road, sklep oraz atrakcje w postaci przejechania (zygzakiem xD) przez most pontonowy w miejscowości Nowakowo, dotarliśmy praktycznie już na zachód słońca do imprezy dożynkowej xD Ludzi kupę, zapach yyy kupy, więc nie zabawiliśmy tam i z powrotem wylądowaliśmy na naszej ścieżce :)
W tym miejscu trochę szkoda że most w Kępinach Wielkich był nieczynny, bo niestety musieliśmy ponownie się cofać do Bielnika Drugiego, dokładając parę dodatkowych kilometrów.
Domknęliśmy więc pętle i ruszyliśmy swoimi śladami (poprzez jeden Pitt Stop) do bazy. Nie była to tak bardzo łatwa sprawa, bo jednak było już ciemno, byliśmy zmęczeni i do tego wszystkiego zaczynało już delikatnie (13*C) piździć. Trochę gaworzyć, trochę ze słuchawkami w uszach, dotarliśmy (poprzez ponowne odwiedzenie sklepu w miejscowości Marzęcino) do drogi wojewódzkiej. Wystarczyło więc już ino przemęczyć ten ostatni odcinek. Na wieczór grill z kiełbaskami (i ponownie z gwieździstym niebem) oraz czymś mocniejszym i mogliśmy pakować się pod prysznic. Oczywiście osobno :-P
Jak to jest że zawsze najlepsze wyjazdy są z dupy wzięte? bo jak to inaczej określić że Elbląg wymyśliłem tylko po to żeby nie dublować za bardzo naszych odcinków, a tylko tamten kierunek "był otwarty". Wyszło najlepiej, i dobre!! :-)
====================================================================
Trasa => https://www.relive.cc/view/e1194199771
Tym razem moje Endo poległo ostatecznie, więc to co widzicie to kradziej od Łukasza ;))
Fotki:
Standardowy pakiet wyjazdowy => tosty :)
Ze szlaku => bardzo sympatyczne tereny :)
Jak nic postój :)
Jedziemy dalej, jakoś przyjemnie się patrzało na numer szlaku ;)
Płyty, a po lewej ...
... tak, dokładnie :)
Bardzo sympatyczne miasto, jak zresztą pisałem ;]
Rysą na szkle to ten szlak (Green Velo), który pokazywał nam ile jest świateł w Elblągu xD
Z lewej na prawą, z prawej na lewą heh
Parki Miejskie :)
I nawet kochane miasto mi stare, dobre Tychy przypomniało :))) Dziękuje :)
No jak nic postój!! :D
Pokaz jazdy zygzakiem w Nowakowie - nawet znak nakazujący takiej jazdy był :)
Ostatki widności czyli jazda ku zachodzącemu słonku ;]
Na koniec coś dobrego dla oczu ...
... i brzusia :D
=========================================
Coś podobnego było na końcówce => Łukasz oczywiście po prawej, brakuje mi ino chmurki z opisem "rozpalasz tego grilla czy co?" :DDD
Kategoria Rower
Stegna 2/4 => Koniec Unii!!
-
DST
93.61km
-
Czas
04:28
-
VAVG
20.96km/h
-
Sprzęt Szkodnik
-
Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 7 września 2018 | dodano: 11.09.2018
No dobra, nie lękajcie się, aż tak źle jeszcze nie ma, choć przy polityce obecnego rządu kto wie? Żeby to nie był opis proroczy xD
Po wczorajszym dość intensywnym dniu, nastąpiła regeneracja senna, która trwała mniej więcej do godziny 8:30 rano. Później pomimo chęci, nie udało się nam wystartować o jakieś w miarę konkretnej (wczesnej) godzinie. Bo w sumie po co? Wszak urlop :-P
Wyspani, ogarnęliśmy jakieś szybkie śniadanie, później obiad (xD) i przed godziną 12:00 mogliśmy ruszyć na główny cel tego wyjazdu, czyli plan pt: "dać buzi" płotu oddzielającego nas od towarzysza Putina ;]
======================================
Zanim finalnie wyruszyliśmy, oczywiście nie obyło się bez moich perypetii z Endomondo, które za rany koguta nie potrafiło znaleźć GPS-a:-\ No ale nie ma tego złego, coby na dobre nie wyszło :P Dzięki tej sytuacji byliśmy w stanie (wręcz zmuszeni :D) zrobić pierwsze tego dnia
Po postoju mieliśmy trochę kombinacyjnie (dukty leśne + piachy) wjechać na asfalt, lecz ... wpadliśmy niespodziewanie na gwiazdę tego dnia :) Tak gwiazdę!!!! Szlak niby niedokończony (jego całkowite zakończenie planują na 2020 rok), ale już teraz jest naprawdę genialny :-) Całościowo po lasach i utwardzonej nawierzchni pojechaliśmy więc uśmiechnięci przed siebie. Trzeba również zaznaczyć że tu już było trochę pagórkowato, więc skończyło się nudne płaskostopie i trzeba było się w końcu trochę wysilić :) Milusio, choć nie powiem, łatwo mi nie było, bo jednak góra-dół po wczorajszym, dawały trochę po nogach, ale przynajmniej ominęliśmy planowany nudny asfalt z dublowaniem drogi powrotnej :)
No niestety, wszystko co dobre szybko się kończy. Dojechaliśmy do miejsca gdzie droga się popsuła i niestety musieliśmy wrócić na drogę wojewódzką nr 501 ;/
Asfaltem do Krynicy Morskiej, tam misja sklep i jazda na nasz pośredni cel (oczywiście znaleziony po drodze - przy okazji :D) czyli: punkt widokowy "Wielbłądzi Garb". Całkiem fajna wiata, na szczycie której dwoje
Trochę asfaltem nowym, trochę starym, dojechaliśmy do miejscowości Nowa Karczma (czy tam Piaski, do końca nie wiem jak to się zwie) gdzie wjechaliśmy na odcinek leśny, którego zwieńczeniem była granica Polsko-kacapska :) Będąc precyzyjnym to, to nie była nawet granica ino jakaś wojskowa strefa buforowa (oficjalnie ostoja zwierzyny), no ale za płot/szlaban nawet nie próbowaliśmy wjeżdżać. Nie było po co przemęczać Panów ze Straży Granicznej :)
Na plaży (wejście nr. 1 ;]) nawodnienie, opierz od pana strażnika że łazimy po wydmach i mogliśmy wrócić na szlak w kierunku bazy. Szlak ponownie leśny że dodam gdyż wróciliśmy na "nitkę" z pierwszego etapu, czyli fajnie :) I tak ponownie po płaskiemu dojechaliśmy do Krynicy Morskiej, gdzie ogarnęliśmy jakiś sklep i mogliśmy ruszać (asfaltem) w kierunku jakiegoś Pitt Stopu. Na nawodnienie została wybrana miejscowość Przebrno, gdzie krowy latają samopas, ale to nieważne, nam do szczęścia dużo nie potrzeba :)
Po przewie zostało tylko i aż niecałe 20 km do domku. Nudny asfalt, przed Biedronką dzwon (całe szczęście niegroźny) Łukasza, sklep, ratowanie piwa, które mi się otworzyło, zalewając pół plecaka (pfff) i jazda na grilla. Dziś już się nie chciało dokręcać, poza tym przyjechaliśmy już "po ćmoku" ;)
Malutka aluzja do dzisiejszego placu zabaw w Biedrze ...
Nie, nikt nie zapomniał, ale wiara miała tak w trąbie swoje pociechy, że nie wiedziałem czy jestem w sklepie czy zoo ;|
Piękne gwieździste niebo, cisza i spokój ... do czasu. Stolik obok przyszły trzy dziewczyny i facet, który sam się określił jako gej artysta (:D) czyli ... koniec ciszy! Po jedzeniu i wysłuchania miliarda przekleństw w spokoju do pokoju, prysznic, piwo, sen ^_^ Dzień i tak wyszedł genialnie, nawet z tym ostatnim zgrzytem od naszej kochanej młodzieży :)
Trasa => https://www.relive.cc/view/e1193597958
Endo jak widać na Relive nie liczyło mi początku, części końca, całej Krynicy, ukradło niecałe 10km, dodało za to około 20-25 minut więc spoko :D
Tu ino poglądowo, dane do wpisu spisałem z Sigmy
Fotki:
Garaż taki trochę średni, ale zawsze heh
I jedziemy - znak w lesie zawsze fajny ;)
Parę zdjęć "gwiazdy" dnia :]
I to by było na tyle, nazot na asfalt do ...
... o tu :)
Wielbłądzi Garb
Jedziemy dalej, na drogach pustki :)
Nowa Karczma
Droga na Rosję i malutka atrakcja przed nią :)
Dojechali :)
Można jechać na piwo :) Łukaszowi ino coś kask nie pasował :D
Sorki, musiałem :DDDDD
Granica widoczna aż nadto, plaża kontra ostoja zwierzyny
Wracamy, ponownie szlakiem sympatycznym ;]
Krynica Morska
Szlak na ...
... Łukasz artystycznie ;)
Na koniec - kolacja :))
=============================================
XD
Kategoria Rower
Stegna 1/4 => Dojazd + Malbork + lokalnie
-
DST
101.08km
-
Czas
04:44
-
VAVG
21.35km/h
-
Sprzęt Szkodnik
-
Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 6 września 2018 | dodano: 10.09.2018
Już z urlopu właściwego :)
Z ostatniego wpisu wynikało że wsiedliśmy do pociągu. Hipotetycznie tak to mogłoby wyglądać, a w rzeczywistości było to narzędzie tortur, gdzie nawet największe siły Morfeusza nie dały rady się jakoś konkretnie przespać ;/ W tak nowoczesnym(?) i niewygodnym pociągu chyba nigdy nie jechałem => oddawać stare, dobre, przedziałowe wagony!!! Ujeeee!!! ;)
Dobra mniejsza o to, coś tam się jednak udało zdrzemnąć, ale to i tak była kropla w morzu potrzeb mych xD
=============================================
Trudno, wysiedliśmy zgodnie z planem w okolicach godziny 7:00 rano i ruszyliśmy w kierunku naszego pierwszego celu czyli nieczynnego mostu w Tczewie. Jakoś specjalnie długo żeśmy nie pojechali ... bo obiekt znajdował się około dwóch kilometrów od dworca :D
Atrakcja ofocona i mogliśmy skierować się pierw ścieżką rowerową, potem jezdnią asfaltową, następnie trochę po płytach, trochę gruntem, aż do Drogi Krajowej nr. 22 której ... w żaden sensowny sposób nie dało się ominąć - trzeba ją było po prostu przelecieć ;/ Krajówka została przeleciana(?:D) i znaleźliśmy się na pierwszym mega poważnym punkcie naszej wycieczki. Miasto to bardzo zachwalał Filip dodając że dnia może nie starczyć żeby je zwiedzić. Hmmmm napiszę tak: prócz zamku, McDonalda i wuchty wiary sępiącej fajki i kasę to hmm, dupy nie urwało :-P Opuściliśmy więc Malbork i ruszyliśmy w kierunku noclegu.
Jechało się kapitalnie wręcz :) Pola, bez wiatru, klimatycznie, nie za ciepło, nie za zimno i aż trochę dziwnie bo nawet ścieżka z kostki(!!) była prosta heh. Da się? Da! Po niej "wyrosła" (niestety jeszcze nie do końca skończona) DDR-ka z masy bitumicznej, która będzie na pewno mocno oblegana przez rowerzystów - bo fajna, ot tak po prostu :)
W międzyczasie zrobiliśmy jeszcze jeden mały przystanek nawadniający i wjechaliśmy do miejscowości Nowy Staw, gdzie była jakaś stara atrakcja. Po niej już ino drogą płaską jak naleśnik (czy tam płaskostopie Poznańskie) przejechaliśmy miejscowość Nowy Dwór Gdański i poprzez drugie i ostatnie nawodnienie uderzyliśmy na kwaterę.
Dostaliśmy się do pokoju, poszliśmy sobie do sklepu po jakąś wałówkę na obiad i nastąpił czas wolny w którym każdy robił to co chciał. Czyli dokładnie: ja poszedłem dokręcać do "setki" bo było mało (o tym za chwilę), a Łukasz "poszedł" na spotkanie z Morfeuszem :-D
Trasa poranna => https://www.relive.cc/view/e1192542432
Fotki:
Tczew i pierwsza atrakcja we mgle skąpana ;)
Widok na Stare Miasto i Wisłę
Dojazd do Krajówki, której nie pokaże na fotkach :P
Malbork - ładne zdjęcia więc tym razem nie zrobię kolaża, bo szkoda ;]
Ścieżki na trasie :)
Jako przerywnik, kwintesencja mojego życia na jednej fotce :D
Jeszcze do-szynka ...
... i na celu :)
=======================
Także Łukasz sobie smacznie spał, a ja zrobiłem porządek ze swoimi rzeczami i ruszyłem (około 15:30) w trasę którą wymyśliłem mega "na poczekaniu". Celowałem ino żeby pojeździć po odcinkach których nie mieliśmy w planach w ogólnych założeniach :) Pierw więc pokręciłem trochę przez Stegnę, później wpadłem na jakiś trzy kilometrowy odcinek po płytach, następnie dostałem wiatrem po plecach i dojechałem do gruntu gdzie ... oberwałem wiatrem ... tym razem już nie po plecach XD Ogólnie jak na pierwszej części nie wiało praktycznie wcale, to gdzieś od Nowego Stawu wiatr był coraz bardziej upierdliwy (twarzowy taki xD) i nie poprawił się do końca ;/
Wracając do mojej wycieczki: przejechałem Popowo, Stegienkę Osadę i wyliczyłem że może mi braknąć trochę do trzycyfrowego dystansu. Postanowiłem więc pierwszy raz przywitać się z morzem, przy okazji "pokazując" je Szkodnikowi :-) Także w miejscowości Jantar mały Pitt Stop, a po nim rura na mega super okoliczne dukty leśne. Były (o dziwo) podjazdy, single, wucha szyszek, szerokie ścieżki, bez ścieżek czyli najlepiej heh.
Ostatni tego dnia postój zrobiłem sobie między Jantarem a Stegną i tu już zamoczyłem stópki :) W ruch poszła również para Żubrów, a do tego się obudziła się Śpiąca Królewna która postanowiła do mnie dołączyć :) No i dobre => zanim Łukasz dojechał to zaczął się robić zachód, którego oczywiście przegapić i nie ofocić nie zamierzaliśmy ;) Po zachodzie ino misja Biedronka i do bazy.
Dzień na plus, wszystko idealnie, no może prócz Endo (Marcin M - jeszcze raz obrazisz mój telefon w jego obecności i Ci kopnę :P) i wiatru, ale to tam szczegół ;-)
Trasa => https://www.relive.cc/view/e1193048977
Fotki:
Tym razem już praktycznie bez asfaltów ufff ;)
W przerywniku, pochwalę się suwenirom ;) Dziękuje :)
PS: choć nie wiem czy to prezent dla mnie, czy otwieracz do dziwnych piw Łukasza :D
Morze po raz pierwszy - miejscowość Jantar
Na zachód, takimi oto ścieżkami :)
Morze po raz drugi ;]
===============================
Tego nie było ... ale i tak było zajebiście ;))))
W międzyczasie zrobiliśmy jeszcze jeden mały przystanek nawadniający i wjechaliśmy do miejscowości Nowy Staw, gdzie była jakaś stara atrakcja. Po niej już ino drogą płaską jak naleśnik (czy tam płaskostopie Poznańskie) przejechaliśmy miejscowość Nowy Dwór Gdański i poprzez drugie i ostatnie nawodnienie uderzyliśmy na kwaterę.
Dostaliśmy się do pokoju, poszliśmy sobie do sklepu po jakąś wałówkę na obiad i nastąpił czas wolny w którym każdy robił to co chciał. Czyli dokładnie: ja poszedłem dokręcać do "setki" bo było mało (o tym za chwilę), a Łukasz "poszedł" na spotkanie z Morfeuszem :-D
Trasa poranna => https://www.relive.cc/view/e1192542432
Fotki:
Tczew i pierwsza atrakcja we mgle skąpana ;)
Widok na Stare Miasto i Wisłę
Dojazd do Krajówki, której nie pokaże na fotkach :P
Malbork - ładne zdjęcia więc tym razem nie zrobię kolaża, bo szkoda ;]
Ścieżki na trasie :)
Jako przerywnik, kwintesencja mojego życia na jednej fotce :D
Jeszcze do-szynka ...
... i na celu :)
=======================
Także Łukasz sobie smacznie spał, a ja zrobiłem porządek ze swoimi rzeczami i ruszyłem (około 15:30) w trasę którą wymyśliłem mega "na poczekaniu". Celowałem ino żeby pojeździć po odcinkach których nie mieliśmy w planach w ogólnych założeniach :) Pierw więc pokręciłem trochę przez Stegnę, później wpadłem na jakiś trzy kilometrowy odcinek po płytach, następnie dostałem wiatrem po plecach i dojechałem do gruntu gdzie ... oberwałem wiatrem ... tym razem już nie po plecach XD Ogólnie jak na pierwszej części nie wiało praktycznie wcale, to gdzieś od Nowego Stawu wiatr był coraz bardziej upierdliwy (twarzowy taki xD) i nie poprawił się do końca ;/
Wracając do mojej wycieczki: przejechałem Popowo, Stegienkę Osadę i wyliczyłem że może mi braknąć trochę do trzycyfrowego dystansu. Postanowiłem więc pierwszy raz przywitać się z morzem, przy okazji "pokazując" je Szkodnikowi :-) Także w miejscowości Jantar mały Pitt Stop, a po nim rura na mega super okoliczne dukty leśne. Były (o dziwo) podjazdy, single, wucha szyszek, szerokie ścieżki, bez ścieżek czyli najlepiej heh.
Ostatni tego dnia postój zrobiłem sobie między Jantarem a Stegną i tu już zamoczyłem stópki :) W ruch poszła również para Żubrów, a do tego się obudziła się Śpiąca Królewna która postanowiła do mnie dołączyć :) No i dobre => zanim Łukasz dojechał to zaczął się robić zachód, którego oczywiście przegapić i nie ofocić nie zamierzaliśmy ;) Po zachodzie ino misja Biedronka i do bazy.
Dzień na plus, wszystko idealnie, no może prócz Endo (Marcin M - jeszcze raz obrazisz mój telefon w jego obecności i Ci kopnę :P) i wiatru, ale to tam szczegół ;-)
Trasa => https://www.relive.cc/view/e1193048977
Fotki:
Tym razem już praktycznie bez asfaltów ufff ;)
W przerywniku, pochwalę się suwenirom ;) Dziękuje :)
PS: choć nie wiem czy to prezent dla mnie, czy otwieracz do dziwnych piw Łukasza :D
Morze po raz pierwszy - miejscowość Jantar
Na zachód, takimi oto ścieżkami :)
Morze po raz drugi ;]
===============================
Tego nie było ... ale i tak było zajebiście ;))))
Kategoria Rower
Przedwyjazdowo
-
DST
16.82km
-
Czas
00:50
-
VAVG
20.18km/h
-
Sprzęt Szkodnik
-
Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 5 września 2018 | dodano: 05.09.2018
Kolejne moje wpisy pojawią się dopiero w przyszłym tygodniu, tak więc na szybko napiszę ino że bieg przeżyłem :P W sumie to nawet całkiem sympatyczna impreza wyszła, a do tego wygraliśmy o minutę i dwadzieścia sekund z Urzędem Miasta sesese => mała rzecz, a cieszy heh.
Co do mojego biegu (indywidualnie zostałem sklasyfikowany na miejscu 890 na 2845 uczestników) to hmmm, potwierdzam, biegać nie będę, zostaje przy rowerze i chodzeniu, czy to po lesie, mieście, czy po górach ;))
Fotki:
Przed startem ... i weź teraz znajdź "swoich" xDDDD
Finalnie się udało :)
A tu sobie biegnę na ostatniej zmianie :)
W tym miejscu ciężko było wyprzedzać ;) ... i zobaczyć (usłyszeć) jak Marzena z Łukaszem mi kibicują :P
Dzięki za wsparcie duchowe i fotkę :)
==========================================
Jako podsumowanie, jedna z wielu suwenirów czyli kolejny (po rowerowych) medal doszedł do kolekcji ;]
=====================================================================================
Wracając do kręcenia:
Wczoraj miałem odpalać rower, ale brakło czasu ;/ Deszcze, mega późny teren służbowy [dwa dni na krajówce (https://www.relive.cc/view/e1191440110) zawsze zabawnie wyglądają - polecam :D], do tego sprawy babuszkowe i nie pykło. Na końcówce dnia, nawet w autobusie usłyszałem że kolejny przystanek to Brynów Kopalnia Wódek, a nie Wujek (xD) więc jednak chyba byłem zmęczony (pozdro Tola) i głodny ;-)
Dziś robota, po której pierw trochę odpocząłem, a później rura na garaż zobaczyć jak sakwa leży na Szkodniku i ... od razu małe testy. Była jeszcze wszak opcja przeprosić się z Krossiwem, które już swoje "z bagażnikiem" przejechało.
Pojechałem do Siorki, zrobiliśmy kąsek po lesie z psem i powrót na chatę się dopakować ;] Testy udane - sorki Kross ;-)
Przed 22:00 spotkanie z Łukaszem i Sąsiadką mą, chwila pożegnań, łyczek żubra i męskiemu gronu został ino dojazd na PKP. Poprzez malutkie problemy ze sklepem, cel udało się osiągnąć i pisze do was z pociągu ^_^
Trasa => się tworzy i muli jak Endo dziś xD
EDIT: https://www.relive.cc/view/e1192278790
=========================================================
Dobra, mnie nie ma ale => pacz poniżej :))))
Kategoria Rower
Złośliwy Klemens
-
DST
44.35km
-
Czas
01:57
-
VAVG
22.74km/h
-
Sprzęt Szkodnik
-
Aktywność Jazda na rowerze
No to witam w setnym wpisie w tym roku ;)
===================================================================
Plany na dziś były dwa: czyli po a) się wyspać, a po b) zobaczyć sobie Smutną Górę :-)
Pierwotna ustawka u mnie na garażu o godzinie 12:00 się nie powiodła i ... została przełożona na godzinę 14:30. Bardziej z powodu lenistwa, ale mały procent też odegrały poranne opady. Kato pozdrawiają resztę kraju xDD
Tak, 14:30 to już była bardziej normalna godzina jak na sobotni wyjazd :P
Chwilę rozmowy i rura w kierunku Murcek. A nie, czekaj, musiałem znowu do Babci pojechać ... jak rany koguta, pomału znowu się zaczyna ;/ Ponowna, skrócona instrukcja obsługi telefonu i mogliśmy wyruszyć we wcześniej wspomnianym kierunku. BTW: coraz większe plony paprykowe mam ;)
Po przejechaniu Murcek, Marcin już po lekku dawał oznaki że jednak Smutna Góra nie jest do końca fajnym planem na dzisiaj i może sobie skrócimy i wjedziemy tylko na Świętego Klemensa? No dobra, nic na siłę, zwłaszcza że jak rzadko narzekam na wiatr, to dziś niestety dał mega "plaskacza" po twarzy ;/
Standardową trasą podjechaliśmy na kościółek, zrobiliśmy sobie przerwę na nawodnienie i ... zaczęliśmy nasłuchiwać odgłosów burzy, która była gdzieś w bliskiej okolicy.
Trudno, zjechaliśmy na dół gdzie podczas opadów można ewentualnie się schować pod wiatą przestankową (ponoć pod paśnikiem też :P) albo w lesie na postoju. I tak dojechaliśmy aż do daszku (przed ul. Beskidzką) gdzie ... przeczekaliśmy opady ;] Izotonik w ruch i po ustaniu deszczu (poprzez durne światła na DK-86) przez Murcki, Ochojec, pętlę Kościuszki do bazy. Później były już ino rozmowy o wszystkim i o niczym i mogliśmy się rozstać. Mało kilometrów, wrażeń dużo heh xD
Trasa => https://www.relive.cc/view/e1189485881
Endo tym razem zapomniało o autopauzie, a od kiedy zaczęły się problemy? A od czasu kiedy Złośnik stwierdził że mam już stary telefon i czas go zmienić. No to się Ksałomi obraziło xD
Fotki:
Ponownie ino z celu, parę kolejnych w Relive ;]
Od przodu i od tyłu ;)
==================================================================
Smutny widok z drogi powrotnej, ustrzelili jelenie :( uuuuuuuuje!
=======================================
PS: Zapomniałem przy podsumowaniu => ciągle stabilnie, ćwiartka być musi :PPP
================================================================================
A na koniec, nie skomentuje ;)
Kategoria Rower