Lapec prowadzi tutaj blog rowerowy

Rowerowo-górski blog cyniczno-ironiczny ;]

Wpisy archiwalne w miesiącu

Październik, 2018

Dystans całkowity:675.46 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:29:52
Średnia prędkość:20.43 km/h
Maksymalna prędkość:54.08 km/h
Suma kalorii:7358 kcal
Liczba aktywności:14
Średnio na aktywność:48.25 km i 2h 42m
Więcej statystyk

Środa Kórnicka

  • DST 102.40km
  • Czas 04:36
  • VAVG 22.26km/h
  • Sprzęt Szkodnik
  • Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 10 października 2018 | dodano: 15.10.2018



Wróciłem ... i będę stopniowo nadrabiał wpisy, tak zwanie ... po lekku, w końcu mam urlop ;]



Dziś wyszło trochę mniej klasycznie niż zwykle. Zawsze była Środa w piątek, a Sobota w czwartek czy coś koło tego, oczywiście w poznańskich kręgach :-D
========================================================
Do rzeczy ;]
Zgodnie z planem miałem wyjechać około 10:00, ale ... standardowo się nie udało (Morfeusz xD) i wyjechałem o 12:00 :P Plus z tego taki że ubrałem się już idealnie na krótko, bo pogoda oscylowała w granicach 25 stopni, a do tego wiatr był zdecydowanie umiarkowany i ciepły ^_^

Pierw ruszyłem standardową trasą przez pierdyliard świateł, później bardzo ładną DDR-ką (leśną) w okolicach ZOO, a następnie już wjechałem na moją wcześniej założoną trasę. Jechało się przyjemnie, ruch samochodowy też nie był za duży i tak dotarłem do leśnego Pitt Stopu, gdzie pogadałem trochę z panią z opieki ... i się wkurzyłem xD Nie wnikajcie.

Po napoju wzmacniającym miałem już prostą drogę (gdzie nie musiałem zaglądać w mapę) do mojego pierwszego celu, czyli do Środy Wielkopolskiej. Na miejscu podjechałem na rynek (zdecydowanie dupy nie urywał), następnie dzięki koledze Trollkingowi zobaczyłem sobie stacja kolejki wąskotorowej oraz dworzec główny i mogłem skierować się w stronę Zaniemyśla.

Ominę w opowieści ten fragment bo prawie zginąłem pod kołami Tirów, które mijały mnie co chwilę "na zapałkę", a do tego zaliczyłem awarię która prawie zrujnowała mi wycieczkę. Finalnie wytrzymałem połowę tego odcinka i skręciłem na lewo na jakieś okoliczne wioski.

Tu już jechało się sympatycznie, szerokim asfaltem :) I tak bocznymi drogami, dotarłem do mojego drugiego celu na dziś czyli miejscowości Kórnik. Tam zobaczyłem sobie zamek i rynek (ten już był zdecydowanie fajny) skontrolowałem czas i niestety stwierdziłem ... że nie zdążę zobaczyć trzeciego punktu dzisiejszego planu czyli Radzewic ;/ Pojechałem więc bezpośrednio w kierunku domostwa, zaliczając jeszcze trasę zaproponowaną przez znanego tu Tomka ;]

Całkiem fajnie się jechało ... aż do Starołęki, gdzie niestety trafiłem na szlaban, który to wytworzył taki korek że koniec świata, po raz kolejny ledwo uszedłem z życiem xD. Przemęczyłem jednak te piekło i poprzez wieczorną Wartostradę po ciemku, dojechałem jeszcze na moje standardowe miejsce na piwko i mogłem udać się do Kuzynki na pizzę. Lubię :))

=============================================================
Trasa => https://www.relive.cc/view/e1212081182

Fotki:
Początkowy standard xD

Poznań ;]

Żółte kwiatki :P

Po postoju => dwie zagwozdki, wyprzedzać czy nie (wyprzedziłem) i gdzie jechać? (wyszło że na lewo) ;]

Z trasy ;]

A tu, miły Pan na piedestale pokazał mi kaj jechać ===========> dziękuję ;)

Przed Środą ;))

Główny cel dnia dzisiejszego

Droga nr. 432 + awaria ;/

Kórnik!!


Zachód na płytach, o których dzień później poczytałem ;)

Z powrotu, dzięki Tomek - fakt, było ciekawiej aniżeli przez Koninko :P

Babki? Laski? Dziewki? Jeden ujjj heh

Końcówka już w takich warunkach ;]
Klimatycznie ;]



================================================
Było idealnie, choć tego ciągle nie spotkałem ;(((
Co to za Adam? Zedytowałem poprzedni wpis :PP



Kategoria Rower

Dojazd + poznański glut startowy

  • DST 31.01km
  • Czas 01:33
  • VAVG 20.01km/h
  • Sprzęt Szkodnik
  • Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 9 października 2018 | dodano: 09.10.2018

Witam ... Powitałki puki co nie będzie, bo jestem bez kompa :]
Ehhh, z fona to ciężko nawet tekst wyśrodkować xD
=======================
Dziś ino na szybko napiszę, że dojechałem do Poznania :-) W sumie to miałem ten urlop spędzić zgodnie z planem w Rumunii, no ale co tam. To nie mogło wyjść ... i nie wyszło xD Zresztą mniejsza o to :P => jakieś pięknie kraje phi, lepiej se pojeździć rowerem z PKP, o tak:


Wagon rowerowy xDDD

Dobrze że to był jedyny (wagon się popsuł i musieli dać zastępczy) problem z jazdą. Do Opola pogadałem z Panią z Bielska o górkach, później BeeS, Morfeusz i takie tam i ... w sumie zleciało te pięć godzin, dość szybko ^_^

Wysiadłem ...

... no tego agenta nie spotkałem, ale postanowiłem jeszcze coś delikatnego zrobić, coby się później nie ruszać z Wichrowych.

Po sobotnim rowerze, górach w niedzielę, wczorajszym załataniu miliona spraw dla babci, z dużym plecakiem i tak bym daleko nie zajechał heh. Padło więc klasycznie na okolice Rynku, Maltę (super było dziś, przejezdne xD), Wartostradę i Park Cytadela ;-) Można uznać że było idealnie, czy nie można? No oczywiście że nie => ponarzekam :-P

Otóż, pierw przyjechałem na Dworzec, który no nie do końca jest przystosowany do rowerzystów, później wpadłem na remont (na ulicy Święty Marcin), następnie musiałem mieć oczy z każdej strony głowy, bo poznańscy ciągle myślą że czerwony kolor na sygnalizatorze jest dla ozdoby xD W ogólne to Pyry, ciągle myślą że cała droga jest jednym wielkim przejęciem dla pieszych, także ten tego heh. Do tego obowiązkowo telefon w ręce i nos w nim - co się zemściło na rondzie Śródka, gdzie koleś mi wlazł w rower, podczas czekania mojego na zielone, galotami w napęd, wczoraj smarowany => nie na za co :-P

Żeby nie było że tylko straty pieszych, to ja również zaparkowałem w barierkach na moście bodajże Chrobrego. Otóż pan jegomość, nie raczył się nawet o centymetry przesunąć, więc zostałem kołem w barierkach. Witam w Wielkopolsce, przynajmniej moja rodzina jest nadal normalna heh ;-)
============================================================
Trasy:
Katowicka => https://www.relive.cc/view/e1211449343

Poznańska => https://www.relive.cc/view/e1211607840


Fotki:
Jeszcze Katowice i taki oto widok miałem przed godziną 10:00 w Parku Kościuszki


A tu już Poznań ^_^

Szkodnik w Pyrlandii

Rynek ..

... a na nim ktoś se został obiad na jutro :-D

O taką Polskę "walczę" :-P

Malta, ha!! Drugi raz w tym roku, biedaki :-P:-P

Obowiązkowa trasa na pierwszy dzień, czyli Wartostrada ^_^

Cytadela, tu se trochę pokręciłem ...

... i znalazłem pokrewny humor ;-)


===================================================
Za błędy stylistyczne, sorki :-P

Dbam o bezpieczeństwo


Kategoria Rower

RPM + BRTS

  • DST 27.51km
  • Kalorie 4081kcal
  • Aktywność Wędrówka
Niedziela, 7 października 2018 | dodano: 09.10.2018
Uczestnicy



No i proszę, kolejne górki się trafiły ^_^
Co do genezy, to ponownie nie będzie ona jakoś super skomplikowana => tym razem koło środy, zapukał do mnie i Łukasza, Filip z propozycją zrobienia naszego zaległego szlaku na tytułową Hale R(ysiankę), P(ilsko) i Halę M(iziową) - BRTS to po prostu szczyt słowacki, który ponoć po naszemu się nazywa Palenica, no ale nikt tego nazewnictwa nie używa heh. Palenica to jest w Tatrach :-P
=========================
Do męskiej części ekipy dołączyła ponownie Marzena co cieszyło, bo już myślałem że z mojego chytrego planu będą nici, albo nawet na nim przegram. Otóż patrząc na ich rozwijający się związek, zakładałem że Łukasz zarazi swoją dziewczynę górami ... wyszło na odwrót i w sumie to Łukasz przestał jeździć xD

Dobrze że wszystko wraca do normy, a Sąsiadka wykazuje zdecydowanie górskie perspektywy :-)
========================
Umówiliśmy się więc na godzinę 8:00 rano, coby 10 minut później, podjechać pod siedzibę (:-D) Filipa i rozpocząć prawie bezproblemową podróż do wsi Sopotnia Mała Kolonia, "zaliczając" jeszcze Biedronkę, po zakupy. Czemu znowu prawie bezproblemową? Ano dlatego że mieliśmy podobną sytuację na DK86 przed Tychami xD

https://www.sadistic.pl/deer-collins-vt481433.htm

Łukasz wyhamował, także obyło się bez strat w zwierzynie, a i mechanik nie zarobił :-)
=======================
Na miejscu zjawiliśmy się chwilę po godzinie 10:00 i mogliśmy wyruszyć, pierw asfaltem, a później bardzo sympatycznym, jesiennym, szlakiem niebieskim do naszego pierwszego celu którym było moje ulubione schronisko czyli Rysianka.

BTW: dało się iść dalej tym asfaltem


Tam niestety, ale Tatry schowały się dość mocno za chmurami, więc zrobiliśmy sobie tylko jakoś małą przerwę na coś do picia i jedzenia (wiało xD) i ruszyliśmy w kierunku szlaku na halę Miziową. Delikatną sinusoidą doszliśmy w komplecie na BRTS, gdzie po chwili rozmowy mógł nastąpić podział. Czyli zakochańce poszli po prostu na schronisko, a ja z Filipem uderzyliśmy na najwyższy(?) nieformalnie szczyt Śląska (sam szczyt jest w Słowacji, parę chwil za granicą) czyli Pilsko.



Na początku było całkiem nieźle, Dziadek Łapeć z Filipem, dość fajnie uciekł Cioci Marzenie i Łukaszowi, no ale im wyżej tym gorzej i tuż przed Halą Słowikową, dostałem z odcięcia po nogach. Na całe szczęście po szybkim odpoczynku, udało się mi dogonić czekającego na mnie kolegę na Górze Pięciu Kopców :-). Później został już mam tylko odcinek przez błoto na najwyższy punkt dzisiejszego dnia :]

Tam kilka fotek (Filip, nie marudź :-P) i pierw po zdublowanym odcinku, a następnie szlakiem żółtym spotkaliśmy się ponownie z ekipą przy schronisku.

Zostało więc nam ino zejście do auta ... dwugodzinne, gdzie moje zapasy wyglądały następująco: dwa ćmiki i jedno piwo heh. Jakoś dałem radę, cała reszta również ( BTW: ten szczyt z krzyżem przy namiotach to Buczynka - 1205m) i w sumie bardzo spokojnym tempem doszliśmy do asfaltu, gdzie jeszcze się łudziliśmy że będzie jakiś sklep => no nie było xD 

PS: nie kupujcie telefonów w Euronetach, licho gwarancję dajo :-D:-D:-D

Trasa:


Filmik:

Fotki:

Pierw asfaltem

Później lasem

Jesienne klimaty, w sumie lubię, choć zawsze lepiej wiosna wygląda, bo wiem że zaraz będzie ciepło ;-)

Przed-szczytowo ;]


Rysianka i popas 


Schronisko z dołu :)

Widok z oficjalnej kamerki :P
Filip uciekł heh


Ze szlaku Rysianka - BRTS


BRTS - z góry i z dołu

Przed-kryzysowo ...

... ale skoro oni dali radę, to ja też dam ;)

Zakochani w między czasie mieli czas wolny :)

A ja dzielnie szczytowałem ;]


Zejście szlakiem żółtym


Ponownie w komplecie i jakieś zdjątko grupowe

Zielonym do asfaltu

I końcówka ;]


Z drogi powrotnej mogę tylko opowiedzieć że jakieś pół godziny po wejściu do samochodu, zaczęło padać hehe ÷> idealnie oraz to że jednak udało się znaleźć sklep i poprzez KFC i wuchtę korków dojechać do domu ^_^

No takie rozpoczęcie urlopu to ja rozumiem :) Po raz kolejny dzięki wszystkim i czekamy na listopad, i gdzie myślę że znowu coś się uda zrobić, W końcu Wielka Racza czeka ;-)
=====================================
Obowiązuje również a samochodach :P



Kategoria Góry

Portfel cały wypchany ...

  • DST 55.56km
  • Czas 02:46
  • VAVG 20.08km/h
  • VMAX 54.08km/h
  • Sprzęt Szkodnik
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 6 października 2018 | dodano: 06.10.2018




dolaaaaara ............... i dokumentamiiiii, a Ty .......... a Ty, oddaj mnie xD



Dobra, o portfelu będzie później. Pierw do genezy.
Po tygodniu bez kręcenia, na który złożył się wyjazd w górki (niedziela), ból mięśni (poniedziałek-wtorek), deszcze niespokojne (wtorek-środa), początki grypy (środa-piątek), dziś już gardło było zdrowe, katar lał się w sposób kontrolowany, więc można by coś "zrobić", skoro pogoda była bajeczna .... jak na październik. W końcu zacząłem urlop, więc jak mogło być inaczej? heh.

Po wczorajszym i środowym maratonie u babuszki, zapukałem wieczorem do Siostry w celu zagadania co i jak - jednak bałem się nawrotu choroby ( rower brzydnie, a w niedzielę górki => co nigdy nie zbrzydnie ;] ), a na wczorajsze klachy i tak nie było czasu, bo pranie na Piotro (xD) => a tak to i pogadamy i się nie spocimy. Obopólna korzyść heh. 

Umówiliśmy się więc na godzinę 13:30, coby pierw po moim spóźnieniu, a później po Gochy spóźnieniu, wystartować o 14:00 na nasz cel którym dziś były Wrotki-Paprotki ^_^

Jak ruszyliśmy, tak zaliczyliśmy pierwszy postój. Moja (Sokole Oko) Siostra znalazła zabłąkany na ulicy portfel z chyba największą ilością dokumentów, jaką widziałem na oczy. Było też w nim jakieś dwa złote, 30 dolarów (amerykańskich) i jakieś azjatyckie (będą na foto-relacji) "złotówki".
No nic, facet lat 33, z dzieckiem, bez żadnych dokumentów swoich, (brakowało ino legitymacji jakiegoś honorowego yyyy "członka" na jakiejś stronce porno), dziecka, auta, itp, itd => no kibel, trzeba jakoś oddać. Sznupiemy, jest adres - hmm Mikołów, oki można podjechać, na FB typa nie ma i .......... olllle jest wizytówka z numerem. Gocha dzwoni, koleś odbiera i wie że zawalił :-D Podczas zapinania syna (w pasy!!!!, zboczuchy), bajtlik został mu na dachu i podczas jazdy spadł xD 

Obywatelskie oddanie mienia nastąpiło na Mąkołowcu, gdzie Pan stwierdził że nie ma kasy (nikt tego nie wymagał) na znaleźne (wiadomo, dolar nie pieniądz :-D) ale da nam likierek :-) Zawsze to lepsze aniżeli piernik za telefon, Gocha coś o tym wie :-D
======================================
Pojechaliśmy więc dalej zgodnie z planem, coby przed Żwakowem zaliczyć postój ... na sprawdzenie wartości prezentu :-P Zaspokoję więc też waszą ciekawość i napiszę że koszt "likierku" to ok 80 zł => jest rozgrzeszony, choć bardziej dla nas się liczył dobry uczynek, bo byłoby mi meeeeeeega żal synka (wizytówka biznesowa), jakby miał to wszystko załatwiać xD


Jemu nie wyszło :PP

Wróćmy więc do tripu. Dojechaliśmy przez wizytę w sklepie ABC, do Paprotek, gdzie nastąpiła przerwa na pogaduchy i konsumpcje piwka owocowego :)
Później wracaliśmy w miarę podobną trasą, gdzie wiadomo .... nie obyło się bez komplikacji. Ja wystartowałem trochę przodem, coby się przebrać z krótkich "galot" w długie, a Gocha stwierdziła ......... że zobaczy co słychać na innej ścieżce. Tak, to było planowane, prawie :P

Wróciłem się na nasz ostatni punkt, gdzie widziałem Siostrę i okazało się (a jak!! :D) że jej tam nie ma, więc telefon i zacząłem ją (Google mówiło o 7 minutach różnicy) gonić. Takim zacząłem gonić (pięć minut czekałem na przejeździe na ul. Niezapominajek) że, przegoniłem :P Minęliśmy się gdzie w okolicach Kostuchny i do garażu wróciłem sam xD Gocha jak się okazało, pojechała do domu xDDDDD

Czekanie na garażu w sumie mi zbrzydło, więc poszedłem sobie do lasku na piwko. Oj to było ciężkie piwko xD Już odpisuje dlaczego. Podszedł do mnie potencjalny przyszły radny miasta. Mateusz Lasik, takkkk "Longer" Marzena może coś więcej powie na temat tego człowieka, ale fakt, ogólny kosmos :-D Nie wnikajcie :DDDDDDDDDDDDDDDDD
===============================================================
Trasa => ucięło trochę, jak widać => https://www.relive.cc/view/e1209896127


Fotki:

Jest i Siostra ;]

Śmieszny "pienionc" (4,77zł), przeźroczysty taki :P

Rodzinny komplet ;]



To tak, BTW :PPP
========================================================
Lasy między Stacją Tychy a Tychy Żwaków

Nowa DDR-ka w Tychach Wilkowyjach => OMG, może jest jeszcze nadzieja? xD

"Gift", za dobry uczynek ;]

Cel ;]

Z powrotu zdjęć nie mam, Siostrę goniłem xD => Foto spod garażu ;)))

===================================
Jutro zaś góry ... i zaś bez kościoła i "Bożi" ehhhh, dobrze że jest jeszcze opcja dla mnie ;)

:PPPPPPPPPPPPPPP


Kategoria Rower