Wieprzkowo
-
DST
42.55km
-
Kalorie 5000kcal
-
Aktywność Wędrówka
Sobota, 16 stycznia 2021 | dodano: 19.01.2021
Wyjazd się nawet nie skończył, a ja już mogę zacząć opisywać. Mamy godzinę 01:13, a ja se kwitnę w Żywcu, przy takim oto (termicznym) czymś ...
... oki, jednak nie popiszę, bo przestaje czuć palce u rąk xD.
====================
Dobra, mamy już niedzielę wieczór, siedzę sobie w cieplutkim domku i na całe szczęście nic mi nie ma ;]. Przynajmniej jak na razie heh :).
Co do samej genezy, to już w poprzednią sobotę zagadał do mnie Zientas o wyjazd w góry .. z noclegiem. A obostrzenia zapytałem? Jest chatka pod Baranią Górą co można spać za darmo - odpowiedział kolega. O taka:
Dziękuję, toster już kupiłem. Ale jest i kominek i można napalić i będzie ciepło i przytulnie - namawiał kolega dalej:
Wiertarkę również już posiadam!! I nawet jest miejsce do spania pod dachem!!:
Dziękuję ponownie, kombinerek też nie potrzebuje!! :P. Zientarski jednak nie przestawał namawiać i niechętnie dałem się namówić, że pojadę ino kawałek ich odprowadzić i wrócę do Kato na około 17:30.
=============
W czwartek odwiedziłem jeszcze rodziców, a po wizycie w domu rodzinnym poszedłem do Łukaszów i wyszło że Marzena ma przymiarkę kiecki ślubnej - Łukasz więc również zgłosił chęć wyjazdu. Ja byłem ciągle sceptyczny, ale co mi tam: Magda i tak szła (a jak się okazało jednak nie szła) do pracy w sobotę na rano. Będąc już w domu zadzwoniłem jeszcze do Diobła i on również zgodził się jechać, a w piątek do składu dołączył Janiol. Niby ekipa zacna, ale mi ciągle coś nie pasowało - jakieś przeczucie czy coś?
Skoro już jednak powiedziało się "a", to trzeba było powiedzieć "b". Wstałem ...
... i udałem się na dworzec na Piotro, gdzie czekali już Michał i Łukasz, a po chwili zjawił się Bartek.
Pociąg przyjechał minimalnie spóźniony, Diobeł już nim jechał, a ostatnia osoba (czyli Grzegorz) miała wsiąść w Tychach. Miała, ale nowy znajomy pomylił pociągi i dołączył do nas dopiero w Pszczynie xD. Reszta trasy zleciała w sympatycznej atmosferze i po 1:20h meldujemy się w tytułowym Radziechowym Wieprzu.
Na "dzień dobry" miły akcent, gdyż Pan kierowca jadący pługiem podniósł to coś co odśnieża dzięki czemu, nie uwaliliśmy się już na starcie. Pozdrawiam jeszcze raz i dzięki za odmachanie - jak jakimś cudem to przeczytasz ;)).
I tu się kończą (w moim przypadku) pozytywy. Pierwsze cztery kilometry to spokojny, cztero-kilometrowy spacer przez miasto.
Nawet ładna zima, ale co mi po tym, skoro w Katowicach mamy to samo?
XD.
Na początku szlaku właściwego Diobeł (chodzący na chwilę obecną o wiele więcej niż ja) pokazał nam plecy i tyle go było widziano :D. My natomiast postanowiliśmy wykonać sesję zdjęciową i popróbować specyfików (tego tyskiego już nigdy nie ruszę!!), które to każdy posiadał. Po dłuższej chwili ruszyliśmy szlakiem niebieskim.
Szlak jak szlak - widoków malutko, taki jakiś zwykły był, ale choć przetarty - dzięki ludzie ... i Dioble ;)
Ciągle bez jakiejś większej satysfakcji (z mojej strony) szliśmy ku górze, ale niestety im wyżej, tym robiły się coraz większe "frytki". Z peletonu oderwali się Łukasz i Grześ, a my w trójkę zaczęliśmy się coraz mocniej ślizgać na szlaku.
Ślizganie to jedno, choroba filipińska Janiola to drugie. Zientas mi poleciał do przodu (bo nocleg) i zostaliśmy w dwójkę xD. Sam miałbym ciężko Michała sprowadzić, więc do pomocy zszedł Łukasz i ponownie tym samym szlakiem (fotek brak) wróciliśmy do miasta. W mieście dogonił nas Marcin i mogliśmy wracać - oczywiście ponownie w dwóch grupach. Łukaszowi się spieszyło bo był umówiony, a Michała czekała (potwierdzam - żyje) rozmowa z żoną :D. Mi się jakoś ogólnie średnio szło - pewno to przez te nieodśnieżone chodniki ;). Oni pojechali po 18:00, my jakąś godzinę po nich, a Zientas i Grzegorz ostatecznie odpuścili nocleg w chatce (dobrze, bo mogłoby się skończyć podobnie tragicznie jak w Sudetach => info o tu), zadzwonili po szwagra Bartka i pojechali do niego.
Tym zdaniem powinienem kończyć opisywanie szlaku ... ale nie. To był dopiero początek jak się okazało (●__●). Jeszcze na PKP zadzwoniłem sobie do Magdy, a że z Łukaszem dokończyliśmy przed miastem to co mieliśmy wzięte na szlak, i zostałem rozpracowany xD. "OPR" słuszny jak najbardziej, ale rozkojarzyłem się na tyle, że w pociągu stwierdziłem że nie mam telefonu :O. Szybka analiza - musiał zostać na dworcu, kolejna analiza: i w Wilkowicach wysiadam! Zaraz coś przecież pojedzie pomyślałem. Taaaa, dobre 50 minut czekania (do poprzedniego do Wieprza zabrakło mi około kwadransa) i przyjechał pociąg ... ino do Żywca ;/. No nic, tu była choć poczekalnia, nieogrzewana, ale zawsze. Tam co? Godzina czekania!! Coraz bardziej zły, ale co zrobić? 21:28 jadę, o 22:15 wracam - luzik. Zjadłem, napiłem się kawki z automatu, i na trzy minuty przed planowanym odjazdem słyszę komunikat ... że pociąg jest opóźniony o conajmniej 40 minut. Nosz do nie napiszę czego. Cztery kilometry iścia i jak się uda że ten pociąg jedzie ze Zwardonia/Rajczy, to ogarnę powrót na chatę.
Szybki spacerek i melduje się na PKP - telefon grzecznie leżał na ziemi, więc albo nie trafiłem do kieszeni (w nowych galotach), albo ktoś go podniósł i rzucił na ziemie ¯\_(ツ)_/¯. Najważniejsze jednak, że jak się później okazało działał (choć był rozładowany - dzięki Łukasz za powerbanka, oddam w 100% naładowany), ekran nie był pęknięty i mogłem go (po oczywiście wcześniejszym ogrzaniu) podładować. Następnie na szybko sprawdziłem rozkład, no i niestety - ostatni pociąg jechał jednak z Żywca
.·´¯`(>▂<)´¯`·.
Godzina 22:10, zero opcji noclegowych, kolejny zug o ... 04:47, do tego wokoło pola i ponad dwucyfrowy mróz. Ehhh, jedyne na co rozsądnego wpadłem to wrócić się swoimi śladami do Żywca, zjeść jakiegoś kebaba, i poczekać do pociągu który odjeżdżał o godzinie 3:57. Tak zrobiłem, otwartego kebaba oczywiście nie znalazłem, ale wpadłem na stację benzynową po jakieś chrupki, zapalniczkę (moja oczywiście się popsuła - bo jak!!), hot doga i zaopatrzyłem się w bilon do automatu z herbatką w poczekalni na dworcu. Generalnie spoko - jakoś wytrzymam te cztery godziny. Co mogło pójść jednak nie tak? ¯\_(ツ)_/¯.
No co mogło pójść nie tak?. EHHH, faaajnie. W tym samym czasie Magda mi odchodziła od zmysłów, Łukasz, Marzena i Diobeł usilnie szukali kogoś (w sumie nie wiem po co heh, ale dzięki!!), kto by mógł po mnie ewentualnie pojechać, a najlepsze jest jednak to, że finalnie okazało się, że Zientas spał u teścia ... jakieś 10-15km ode mnie. Kto mógł jednak wiedzieć? XD.
Oki, byłem ubrany "na górsko" (dobrze być zmarzluchem => wysokie buty, dwie pary skarpet, góra i dół termoaktywne, polar itp.) więc termicznie czułem się nie najgorzej, ale ciągłe chodzenie i lekka senność trochę dokuczały, więc przycupnąłem sobie na przystanku autobusowym dając na chwilę odpocząć nogom. Po chwili ... miałem towarzystwo Panów z radiowozu heh xD. Zobaczyli siedzącego na przystanku, to pewno pomyśleli, że odwiozą sobie kolesia na nocleg ze szklanką wody rano w pakiecie xD. No nie, nawet przez chwilę po nawrotce nie pomyślałem o alkoholu, i po chwili rozmowy Panowie stwierdzili że do Katowic nie jadą i pojechali se w siną dal xD.
Później już generalnie chodziłem i co chwilę włączałem telefon, bo trochę gorzej znosił mrozy ode mnie :P. Finalnie więc dystans z sobotnio - niedzielnego "spacerku" ściągłem z opaski:
W niedzielę ino poszedłem po dziewczynę mą na dworzec i wróciłem jak ją odprowadziłem. Dzięki ogólnie za wyrozumiałość i troskę :*
Wracając do już w sumie niedzielnej nocy, to coś z sobą trzeba było robić. Najbardziej rozsądnie było zahaczyć o kolejne dwie stacje benzynowe na gorącą herbatkę. Oczywiście nie nadużywając gościnności ◉‿◉.
(BTW: Żywiec nocą ;])
Herbatka, 20 minut na ogrzanie, spacer na kolejną, powtórka, i mamy godzinę 03:00, gdzie skład mojego pociągu stał już na peronie od północy.
Pokręciłem się więc w okolicach poczekalni i samego pociągu, w nadziei że mnie zobaczą i trochę wcześniej "otworzą" skład.
BTW:
:P
Tak się stało - pociąg "otwarli' już(?) o 03:20!! Z radością poleciałem oczywiście do załogi podziękować za owy gest (•‿•). Jak się okazało, normalnie tego nie robią, ale mnie obserwowali i stwierdzili, że skoro nie jest pijany, to niech nie marznie :]. Chwilę pogadaliśmy i mogłem kupić nowy bilet (xD) i wrócić do kitku /ᐠ。ꞈ。ᐟ\. W sumie to jej mi było najbardziej szkoda, bo dostała racje żywieniowe "do wieczora" :/. Na całe szczęście jak wróciłem to jeszcze miała, więc głodna nie była ^_^.
A tu już zdjęcie z godziny 9:00.
Co mogę napisać prócz tego że był to jeden z najgorszych wyjazdów ostatnich lat? Planowałem wszystko ogarnąć na bilecie dziesięcio-godzinnym, a tu => tam 18zł, nazot 14.45, po telefon 5.95, i do domu 13.60zł. Bym już prawie (cenowo) dojechał do Jeleniej Góry i z powrotem. Szlak do bani, nawet nie wiem ile go było, a w niedzielę (się nie przyznałem :p) ledwo chodziłem :D. Poza tym tak jak pisałem wcześniej, ostatni raz tykam cytrynówki na bazie bimbru. Każdy kto jej spróbował w jakimś stopniu "się pozamiatał" - i tu info dla kobiet: tego naprawdę dużo nie było!! Rakietfiul jakiś czy co¯\(°_o)/¯? Pfff.
A co najlepsze jak teraz myślę (poniedziałek) to to, że przecież koło dworca jest postój taksówek. Z Żywca do telefonu miałem jakieś 4 km, w dwie strony no niech będzie nawet 10 km. Pojechać, zapłacić te nawet 30zł i wrócić. Mądry człowiek ... na całe szczęście nie po szkodzie ;).
Następnym razem jak będę miał przeczucie to nikaj nie jadę!! ... I zostaje przy Żubrze :P
Godzina 22:10, zero opcji noclegowych, kolejny zug o ... 04:47, do tego wokoło pola i ponad dwucyfrowy mróz. Ehhh, jedyne na co rozsądnego wpadłem to wrócić się swoimi śladami do Żywca, zjeść jakiegoś kebaba, i poczekać do pociągu który odjeżdżał o godzinie 3:57. Tak zrobiłem, otwartego kebaba oczywiście nie znalazłem, ale wpadłem na stację benzynową po jakieś chrupki, zapalniczkę (moja oczywiście się popsuła - bo jak!!), hot doga i zaopatrzyłem się w bilon do automatu z herbatką w poczekalni na dworcu. Generalnie spoko - jakoś wytrzymam te cztery godziny. Co mogło pójść jednak nie tak? ¯\_(ツ)_/¯.
No co mogło pójść nie tak?. EHHH, faaajnie. W tym samym czasie Magda mi odchodziła od zmysłów, Łukasz, Marzena i Diobeł usilnie szukali kogoś (w sumie nie wiem po co heh, ale dzięki!!), kto by mógł po mnie ewentualnie pojechać, a najlepsze jest jednak to, że finalnie okazało się, że Zientas spał u teścia ... jakieś 10-15km ode mnie. Kto mógł jednak wiedzieć? XD.
Oki, byłem ubrany "na górsko" (dobrze być zmarzluchem => wysokie buty, dwie pary skarpet, góra i dół termoaktywne, polar itp.) więc termicznie czułem się nie najgorzej, ale ciągłe chodzenie i lekka senność trochę dokuczały, więc przycupnąłem sobie na przystanku autobusowym dając na chwilę odpocząć nogom. Po chwili ... miałem towarzystwo Panów z radiowozu heh xD. Zobaczyli siedzącego na przystanku, to pewno pomyśleli, że odwiozą sobie kolesia na nocleg ze szklanką wody rano w pakiecie xD. No nie, nawet przez chwilę po nawrotce nie pomyślałem o alkoholu, i po chwili rozmowy Panowie stwierdzili że do Katowic nie jadą i pojechali se w siną dal xD.
Później już generalnie chodziłem i co chwilę włączałem telefon, bo trochę gorzej znosił mrozy ode mnie :P. Finalnie więc dystans z sobotnio - niedzielnego "spacerku" ściągłem z opaski:
W niedzielę ino poszedłem po dziewczynę mą na dworzec i wróciłem jak ją odprowadziłem. Dzięki ogólnie za wyrozumiałość i troskę :*
Wracając do już w sumie niedzielnej nocy, to coś z sobą trzeba było robić. Najbardziej rozsądnie było zahaczyć o kolejne dwie stacje benzynowe na gorącą herbatkę. Oczywiście nie nadużywając gościnności ◉‿◉.
(BTW: Żywiec nocą ;])
Herbatka, 20 minut na ogrzanie, spacer na kolejną, powtórka, i mamy godzinę 03:00, gdzie skład mojego pociągu stał już na peronie od północy.
Pokręciłem się więc w okolicach poczekalni i samego pociągu, w nadziei że mnie zobaczą i trochę wcześniej "otworzą" skład.
BTW:
:P
Tak się stało - pociąg "otwarli' już(?) o 03:20!! Z radością poleciałem oczywiście do załogi podziękować za owy gest (•‿•). Jak się okazało, normalnie tego nie robią, ale mnie obserwowali i stwierdzili, że skoro nie jest pijany, to niech nie marznie :]. Chwilę pogadaliśmy i mogłem kupić nowy bilet (xD) i wrócić do kitku /ᐠ。ꞈ。ᐟ\. W sumie to jej mi było najbardziej szkoda, bo dostała racje żywieniowe "do wieczora" :/. Na całe szczęście jak wróciłem to jeszcze miała, więc głodna nie była ^_^.
A tu już zdjęcie z godziny 9:00.
Co mogę napisać prócz tego że był to jeden z najgorszych wyjazdów ostatnich lat? Planowałem wszystko ogarnąć na bilecie dziesięcio-godzinnym, a tu => tam 18zł, nazot 14.45, po telefon 5.95, i do domu 13.60zł. Bym już prawie (cenowo) dojechał do Jeleniej Góry i z powrotem. Szlak do bani, nawet nie wiem ile go było, a w niedzielę (się nie przyznałem :p) ledwo chodziłem :D. Poza tym tak jak pisałem wcześniej, ostatni raz tykam cytrynówki na bazie bimbru. Każdy kto jej spróbował w jakimś stopniu "się pozamiatał" - i tu info dla kobiet: tego naprawdę dużo nie było!! Rakietfiul jakiś czy co¯\(°_o)/¯? Pfff.
A co najlepsze jak teraz myślę (poniedziałek) to to, że przecież koło dworca jest postój taksówek. Z Żywca do telefonu miałem jakieś 4 km, w dwie strony no niech będzie nawet 10 km. Pojechać, zapłacić te nawet 30zł i wrócić. Mądry człowiek ... na całe szczęście nie po szkodzie ;).
Następnym razem jak będę miał przeczucie to nikaj nie jadę!! ... I zostaje przy Żubrze :P
=============
A śmiech dziś z życia wzięty :D.
Pierwszy raz od bardzo długiego czasu, zapobiegawczo wziąłem czapkę na trip - no przydała się ...
... :)))))))
PS: Po pracy ponownie postałem sobie 1:40h w Szopienicach na dworcu, bo mój pociąg był opóźniony o godzinę - ODDAWAĆ UPAŁY!!
Kategoria Góry
komentarze
mors | 08:39 piątek, 26 marca 2021 | linkuj
Wpis w dechę ^-^ i akcja mrożąca krew w żyłach. ;)
Chociaż najbardziej spodobała mi się gołonoga loszka na śniegu w ostatnim democie. :) ;p
Chociaż najbardziej spodobała mi się gołonoga loszka na śniegu w ostatnim democie. :) ;p
devilek | 19:04 wtorek, 26 stycznia 2021 | linkuj
Na wiosnę lecę, jak pszczółka :D Skoro teraz byłem pierwszy na hali, to wiosennie jeszcze się i może zdążę wyspać w chatce pod Baranią, zanim dojdziecie :D
Zientas | 18:04 piątek, 22 stycznia 2021 | linkuj
Haha :) to nie za karę. My nie chcemy Was narażać na niebezpieczeństwo, srogi klimat i wszelkie niedogodności. Sami sobie zawsze poradzimy. W najgorszym wypadku ktoś zje kogoś a wątpię, że chciałabyś na to patrzeć :) podbijamy tam na wiosnę! Kto chętny?
Gocha | 15:12 piątek, 22 stycznia 2021 | linkuj
Najgorszy wypad ? No wiadomo, boście kobiety w domu zostawili....to za kare xD
Zientas | 21:09 czwartek, 21 stycznia 2021 | linkuj
Trip nie był najgorszy. Żałuję, że nie dotarliśmy do celu ale... alpiniści odpuszczają na 100m przed szczytem, więc nie ma bólu:) dużo poszło nie tak. Faktycznie nie było dużo % mimo to, poskładało mocniej lub słabiej ale zawsze. Czas nie był dobry, warunki tez hard core. Dobrze, że zeszliśmy. Nie mogłem zostawić Grzesia samego ( pierwszy trip zimą w góry). Wymiana z Łukaszem, spotkanie Diobla w drodze ehh... Szkoda, że się nie skumalismy. Założyliśmy, że wrociliscie wszyscy do domu w jednym kawałku a tu takie jaja i parę km od siebie. Chętnie wrócę na ten szlak na wiosnę i dojdę do tej chatki. Także kto chętny? :) a gość w chatce pod Śnieznikiem nie zamarzł tylko udusił się "treścią pokarmową " Także ten... :)
MJ | 22:15 wtorek, 19 stycznia 2021 | linkuj
Bad Trip ;-)
Ale miałem w domu opier.ol :-o
Dobrze, że dobrze się skończyło.
Dzięki chłopaki za pomoc w kryzysie, bo bez Was było by że mną źle.
Ale miałem w domu opier.ol :-o
Dobrze, że dobrze się skończyło.
Dzięki chłopaki za pomoc w kryzysie, bo bez Was było by że mną źle.
devilek | 22:14 wtorek, 19 stycznia 2021 | linkuj
Zientasa miałem zamiar ciągnąć na dół, ale On jednak wolał iść w górę. Plus, że mieli gdzie spać, bo pod Baranią to by chyba w niedzielę popołudniu doszli :P
Trollking | 21:32 wtorek, 19 stycznia 2021 | linkuj
Czytało się jak dobry horror, na szczęście bez ofiar :)
No dobra, kryminał, bo poszukiwania w tle.
Współczuję, ale będzie co opowiadać wnukom. Jakieś pewnie się znajdą, bo nie wiem czy swoich sobie życzysz (ja nie) :)))
Cóż więcej - dobrze napisane, brawo. Zdrówka życzę. I nigdy więcej bimbru, bo to zło. W przeciwieństwie do piwka :)
No dobra, kryminał, bo poszukiwania w tle.
Współczuję, ale będzie co opowiadać wnukom. Jakieś pewnie się znajdą, bo nie wiem czy swoich sobie życzysz (ja nie) :)))
Cóż więcej - dobrze napisane, brawo. Zdrówka życzę. I nigdy więcej bimbru, bo to zło. W przeciwieństwie do piwka :)
devilek | 21:08 wtorek, 19 stycznia 2021 | linkuj
Gocha, odpadłabyś w kwalifikacjach :P
Łukasz ; nie marudź, bo było godnie, tylko trzeba było poszukać szlaku i to nie łatwego ;)
Nie wiem, co Wy macie z tym najgorszym wyjazdem ... :D
Łukasz ; nie marudź, bo było godnie, tylko trzeba było poszukać szlaku i to nie łatwego ;)
Nie wiem, co Wy macie z tym najgorszym wyjazdem ... :D
Łukasz | 19:22 wtorek, 19 stycznia 2021 | linkuj
No, musze przyznać, że najgorszy wyjazd ever - pozamiatało nas troche i tyle różnych błędów się skumulowało, że no cóż;p Na szczęście finalnie dobrze się skończyło.
Gocha | 15:44 wtorek, 19 stycznia 2021 | linkuj
Hahaha nie no sami HI MENI jak rany ale bym was lała po dupskach.....teraz sie jeszcze pochorujcie...
devilek | 15:07 wtorek, 19 stycznia 2021 | linkuj
Ja ? No co Ty. Wspominam jedynie warunki, które były trudne. Mi dojście na górę zajęło prawie 5h. Nie śmiałbym nawet obrażać, bo przecież każdy ma swoją skalę trudności :)
Było dobrze i twardo, nie dla leszczy :D
Było dobrze i twardo, nie dla leszczy :D
devilek | 12:17 wtorek, 19 stycznia 2021 | linkuj
Mazia ; to wcale nie było tak mało. 22km mi zeszły tam i nazot, a ich szlak zakończył się gdzieś w 1/4 podejścia. Warunki mega ciężkie, to nie obchodzeni chłopcy nie dali rady ;)
devilek | 12:12 wtorek, 19 stycznia 2021 | linkuj
Wtopa, wtopa ... Wyjazd był ok :) Warunki były mega trudne i nie każdy dał radę.
Kuzyn ; mogę zabrać pod skrzydełko w czasie torowania szlaku :D
Filip ; wyjazd godny. Uczestnicy także dopisali ;)
Kuzyn ; mogę zabrać pod skrzydełko w czasie torowania szlaku :D
Filip ; wyjazd godny. Uczestnicy także dopisali ;)
Mazia | 12:11 wtorek, 19 stycznia 2021 | linkuj
To była najkrótsza trasa, a najdłuższy wpis - trzeba umieć :D
W każdym razie, daliście w palnik nie ma co :p
Następnym razem to się umówcie u kogoś na kosztowanie trunków, wszyscy się wyśpią w spokoju :D
W każdym razie, daliście w palnik nie ma co :p
Następnym razem to się umówcie u kogoś na kosztowanie trunków, wszyscy się wyśpią w spokoju :D
Kuzyn | 09:08 wtorek, 19 stycznia 2021 | linkuj
Hehehe. A to dobry wyjazd był. :) Przygód się zachciało hehe. No ale dałeś radę. I jakie piękne śnieżne klimaty. A odnośnie klimatów, to ja na taki nocleg w tej chatce też chętnie bym się pisał. Lubię takie wyprawy.
devilek | 07:55 wtorek, 19 stycznia 2021 | linkuj
No i co by tutaj dodać hmmm :D Może, czy pożyczyć Ci jakieś zdjęcia z Hali Radziechowskiej :P
Ja też byłem trochę negatywnie nastawiony, ale finalnie ok. Trochę nudno przez całą drogę samemu ( 2 osoby spotkane w górę, parę osób na szczycie + Zientas i Grzegorz w czasie schodzenia ). Bardziej atrakcyjnie, czasami wesoło, czasami mniej zrobiło się gdy Was dogoniłem ;)
Pół godziny na dworcu w Radziechowym Wieprzu, było dla mnie jak wieczność ... A do dopiero noc w Żywcu lol
Pozdro dla całej Ekipy i do następnego !
Komentuj
Ja też byłem trochę negatywnie nastawiony, ale finalnie ok. Trochę nudno przez całą drogę samemu ( 2 osoby spotkane w górę, parę osób na szczycie + Zientas i Grzegorz w czasie schodzenia ). Bardziej atrakcyjnie, czasami wesoło, czasami mniej zrobiło się gdy Was dogoniłem ;)
Pół godziny na dworcu w Radziechowym Wieprzu, było dla mnie jak wieczność ... A do dopiero noc w Żywcu lol
Pozdro dla całej Ekipy i do następnego !