Biskupska Kupa :D
-
DST
21.47km
-
Aktywność Wędrówka
Ja tam nie nazywałem tego szczytu :D Dla mnie to zawsze była Biskupia Kopa, zaliczana do Korony Gór Polskich jako najwyższy szczyt gór Opawskich :) to tak ino z kuli wyjaśnienia tytułu ;]
=====================
Od początku :) Ucieszony że udało mi się namówić chłopaków (Łukasz & Filip) na te pasmo startujemy u mnie pod blokiem o 6.10 ... misja nr. 1 => na Ochojec po siostrę :) Skompletowani ok godziny ... 6.40 :D wyruszamy na trip. Po tam 2h "z kawałkiem" i postoju na Biedronkę w Prudniku meldujemy się w okolicach czeskich Petrovic gdzie na parkingu zostawiamy auto i stresy i uciekamy na pierwszy z dwóch celów jakim był Příčný vrch. Szczyt ten prócz tego że jest najwyższym szczytem całych gór Opawskich jest yyy żadny :D Chwilkę po szczycie następuje malutki popas w jagodach, których w tym roku będzie znowu multum - tak, tak Czupel czeka heh. Następnie już widząc główny cel kierujemy się do miasta przez drogę krzyżową (dosłownie - nie mylić z hasiokiem :P) z taką różnicą że od doopy strony - od końcowej stacji do pierwszej. W mieście strefa mroku, ładna pogoda, ciepełko a w mieście może z 10 osób. Mijamy je więc dość sprawnie, kombinując jeszcze ze szlakiem i rozpoczynamy mozolne podejście podKopę wróć Kupę :D Niby malutki szczyt ale po tyłku dał :)) choć w sumie widząc zajechaną / zafochaną panią Polkę która se z kolegami na rower pojechała to wcale tak źle nie było :D Na celu pifko (taniutko jak na knajpie w górach) i podziwianie widoków z wieży w towarzystwie siostry i Zlotego Bażanta :) Następnie na spokoju już jedzonko, chipsy, ciastka, orzeszki i takie sprawy, do auta zostało ino 1,5km w dół wiec istny chill :)
Podczas drogi powrotnej Łukasz dał nad popuszczać muzykę i mi zrobić izo więc droga nazot nawet nie wiem kiedy uciekła. W Katowicach meldujemy się o takiej porze że jeszcze spokojnie na 5,5km psa wylatać po lesie szło :)
-----------------------
Patrząc po ich oznaczenia to wyjazd wyglądał mniej więcej tak:
Petrov Boudy (706m) – Pod Vetrnou (740m) – Hermanovice (715m) – Pricny Vrch (975m) – Vyr (795m) – Medena Stola (515m) – Hadi Louky (455m) – ZLATE HORY – Svaty Rochus (515m) – Hoffmanova Lavicka (760m) – Biskupska Kupa (891m) – Pod Rudolfsheimem (885m) – Na Baźine (740m) - Petrov Boudy (706m)
A po naszemu tak :)
Góry jak góry - nie ma co się rozpisywać, trzeba zdjęcia dawać ;)
Początek a zarazem koniec wycieczki:
Bydzie ;]
Szlaki urozmaicone, raz single, raz drogi pożarowe ...
... nawet asfalt był
Z widokiem na Pradziada
Czeskie Janusze i Grażyny :D
Pierwsze widoki - już po pierwszym szczycie xD
Miasto widmo z widokiem na naszą górkę
Widok na Zlate Hory ... po mym przymusowym pit stopie :D
Kąsek szlaku, zdjęcie oczywiście wypłaszczone
I obijanie na górze :) lubimy to!!
Pamiętny zagajnik gdzie spałem po namiotem w 2012 roku :)
Chwila obijania i rura do auta. Dzięki i do następnych górek. Raczej już po Morskim Tripie - choć kto wie ;)
===================
Nie mam pomysłu na podpis :D
Od początku :) Ucieszony że udało mi się namówić chłopaków (Łukasz & Filip) na te pasmo startujemy u mnie pod blokiem o 6.10 ... misja nr. 1 => na Ochojec po siostrę :) Skompletowani ok godziny ... 6.40 :D wyruszamy na trip. Po tam 2h "z kawałkiem" i postoju na Biedronkę w Prudniku meldujemy się w okolicach czeskich Petrovic gdzie na parkingu zostawiamy auto i stresy i uciekamy na pierwszy z dwóch celów jakim był Příčný vrch. Szczyt ten prócz tego że jest najwyższym szczytem całych gór Opawskich jest yyy żadny :D Chwilkę po szczycie następuje malutki popas w jagodach, których w tym roku będzie znowu multum - tak, tak Czupel czeka heh. Następnie już widząc główny cel kierujemy się do miasta przez drogę krzyżową (dosłownie - nie mylić z hasiokiem :P) z taką różnicą że od doopy strony - od końcowej stacji do pierwszej. W mieście strefa mroku, ładna pogoda, ciepełko a w mieście może z 10 osób. Mijamy je więc dość sprawnie, kombinując jeszcze ze szlakiem i rozpoczynamy mozolne podejście pod
Podczas drogi powrotnej Łukasz dał nad popuszczać muzykę i mi zrobić izo więc droga nazot nawet nie wiem kiedy uciekła. W Katowicach meldujemy się o takiej porze że jeszcze spokojnie na 5,5km psa wylatać po lesie szło :)
-----------------------
Patrząc po ich oznaczenia to wyjazd wyglądał mniej więcej tak:
Petrov Boudy (706m) – Pod Vetrnou (740m) – Hermanovice (715m) – Pricny Vrch (975m) – Vyr (795m) – Medena Stola (515m) – Hadi Louky (455m) – ZLATE HORY – Svaty Rochus (515m) – Hoffmanova Lavicka (760m) – Biskupska Kupa (891m) – Pod Rudolfsheimem (885m) – Na Baźine (740m) - Petrov Boudy (706m)
A po naszemu tak :)
Góry jak góry - nie ma co się rozpisywać, trzeba zdjęcia dawać ;)
Początek a zarazem koniec wycieczki:
Bydzie ;]
Szlaki urozmaicone, raz single, raz drogi pożarowe ...
... nawet asfalt był
Z widokiem na Pradziada
Czeskie Janusze i Grażyny :D
Pierwsze widoki - już po pierwszym szczycie xD
Miasto widmo z widokiem na naszą górkę
Widok na Zlate Hory ... po mym przymusowym pit stopie :D
Kąsek szlaku, zdjęcie oczywiście wypłaszczone
I obijanie na górze :) lubimy to!!
Pamiętny zagajnik gdzie spałem po namiotem w 2012 roku :)
Chwila obijania i rura do auta. Dzięki i do następnych górek. Raczej już po Morskim Tripie - choć kto wie ;)
===================
Nie mam pomysłu na podpis :D
Kategoria Góry
komentarze
Gocha | 16:24 poniedziałek, 23 maja 2016 | linkuj
Taaaak było zacnie jeszcze mnie lydki bola po tej kupie :D
Komentuj