Lapec prowadzi tutaj blog rowerowy

Rowerowo-górski blog cyniczno-ironiczny ;]

Wpisy archiwalne w miesiącu

Sierpień, 2020

Dystans całkowity:613.98 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:26:03
Średnia prędkość:21.99 km/h
Maksymalna prędkość:68.44 km/h
Suma kalorii:7504 kcal
Liczba aktywności:13
Średnio na aktywność:47.23 km i 2h 22m
Więcej statystyk

DPD 42/2020

  • DST 30.87km
  • Czas 01:25
  • VAVG 21.79km/h
  • Sprzęt Szkodnik
  • Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 5 sierpnia 2020 | dodano: 07.08.2020



Dziś ponownie wróciłem do DPD. Znowu jednak byłem bez wyjścia, bo jutro teren służbowy, więc (przynajmniej rano) było pokręcone. Jeszcze ciekawiej wygląda sprawa z weekendem, bo mam około miliona opcji, a ino (w poniedziałek odbieram wolny dzień za 15.08) trzy dni wolnego xD. Na urlopie pewno będę siedział sam z kotem - bo każdy będzie zajęty :D. Klasyk :)

Co do samej jazdy, to bez przygód pojechałem przez D3S (już posprzątali po TdP) i Zawodzie. Trochę niewyspany, ale z pozytywnym nastawieniem :)

BTW: To nie ja :)))


Po robocie ino jedna misja: podjechać i odebrać ogórasy od Ojca ;]. Giszowiec w tym układzie więc odpadał i pojechałem ponownie przez Zawodzie, oraz tym razem przez Muchowiec i Park Kościuszki.


Na Brynowie ...

... dłuższa chwila rozmowy, i przez Ligotę zaopatrzenie "wylądowało" na chacie ^_^


====================
Info wirusowe (choć on już nie jest groźny, krzywa zachowań się wypłaszacza ...

... idźcie tłumnie na wybory) => w pracy usłyszałem o kolejnym obostrzeniach:

"Stopień "czerwony" wprowadzono obecnie w powiatach ostrzeszowskim, nowosądeckim, wieluńskim, pszczyńskim, rybnickim, wodzisławskim oraz w Rybniku, Rudzie Śląskiej oraz Nowym Sączu" 

Fajnie - więc jak będzie się chciało pojechać rowerem do Rybnika, Raciborza, Pszczyny, czy gdzieś tam na północny- zachód (np. Gliwice, Bytom) to maska cały czas na ryju - suuuper. Dodam że na rybaczówce też się kiełbaski już oficjalnie nie zje - można usmażyć, wsiąść na rower, zjechać koło cmentarza w Panewnikach i wtedy smacznego. Korona atakuje mega mocno, a my czym żyjemy? Zaprzysiężeniem kurwa prezydenta ....




Kategoria Rower

Popaczeć na TdP :P

  • DST 16.43km
  • Czas 00:44
  • VAVG 22.40km/h
  • Sprzęt Szkodnik
  • Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 5 sierpnia 2020 | dodano: 05.08.2020



W poniedziałek (po górach) prócz pracy, nie zrobiłem kompletnie nic :P. Wczoraj za to, musiałem ogarnąć wszystko z dwóch dni xD. Byłem więc z badylkiem (dla żony Zientasa), jajcem niespodzianką (dla ich syna) oraz piwem (dla niego) na Zbożowej, gdzie podziękowałem za opiekę nad kitku podczas zdobywania Rysów :]. Później (i wcześniej) sklepy, następnie => pranie, gotowanie, mycie (się), sprzątanie i ... chwilę po północy padłem na twarz heh.

Z "atrakcji" to chyba ino fakt, że po wyjściu z pociągu, zobaczyłem że na tym niby nieczynnym torze (co go ostatnio opisywałem) jeżdżą nawet (no tu akurat stoi i czeka na wolny tor) pociągi towarowe z wagonami O_o.


=======
Do pracy (choć się jeszcze trochę łudziłem) pojechałem pociągiem, ale skoro u nas dzisiaj był Tour de Pologne, to Dyrektor zwolnił nas godzinę wcześniej do domu - szanuję heh. Szybko więc na chatę, obiad, ogarnąć kitku, i na rower pooglądać wyścig.

Pierwsze dwie pętle zobaczyłem z okolic mojego DPD (z Trzech Stawów), skąd jednak musiałem uciekać, bo za dużo wirusów koło mnie się zebrało xD.

Przez Park Kościuszki dojechałem do # ulic Mikołowskiej, Barbary i Poniatowskiego, cykłem fotki i mogłem przez Brynów i Ligotę wrócić na chatę, zrobić piwo i ... dobry uczynek :]

Trasa => Endo nie ogarnęło pierwszego odcinka, a auto-pauzy nie kontrolowałem, bo patrzyłem na transmisję live ...
(o, tu ja w TV :p) 

...na telefonie =_=

Fotki:
Wyścig z D3S

Piękny rower i jakieś tam inne w tle ^_^

A w parku chyba(?) tor saneczkowy reaktywują ;)

Wyścig z okolic Centrum

I dziękuję Czesławowi za pustą Mikołowską :P


Po jeździe, tym razem pierw odstawiłem rower, a następnie poszedłem na nawodnienie (klasycznie) koło Ślepiotki. No i spotkałem starego znajomego, co się skradać nie umie xD.

Dobrze że zawsze noszę przy sobie coś na taką ewentualność heh


Talerzyk ktoś po grillu wyrzucił (gryyy!!) => po konsumpcji wylądował oczywiście tam gdzie jego (hasiok) miejsce. Tyle z pozytywnych spraw.

============
To miał być śmiech ale ...

...

... kurła ...

... lubiłem te buty. Co za szmelc - wytrzymały ino trochę ponad 2000km. Coraz gorsze te szczewiki robią heh xD. Dobrze że nam jeszcze nówki adidaski i trampałki (a idą upały mhmm), ale braku zapasu mieć nie lubię! Jak nic, trzeba jechać do Jeleniej, szukać tego bezdomnego co buty rozdaje :DDDD.

BTW: butki schowane oczywiście głęboko do szafy => przydarzą się na jakieś ogniska, albo jak komuś odbije i zacznie remontować :p. Póki się nie rozlecą - to ... no jeść nie wołają, nie wywalę :P.

=========
Drugi "gnój" to fakt, że dziś po raz kolejny nie będzie śmiecha. To co ten debil na finiszu zrobił swojemu rodakowi, to był kryminał. Aż mnie zabolało. Mam nadzieję że w ojczyźnie go odpowiednio potraktują, a poszkodowany (i sędzia!!) przeżyją ...


Kategoria Rower

Rysy (2501m n.p.m.) na szkle ... już nie ma :)

  • DST 28.38km
  • Kalorie 5833kcal
  • Aktywność Wędrówka
Sobota, 1 sierpnia 2020 | dodano: 03.08.2020



Co do genezy tego wpisu, to powinniśmy się cofnąć o grubo ponad rok czasu. Już bowiem w zeszłym roku, naczelnym planem było wejście na Rysy. Niestety, chęci były ... pogody? no nie bałdzo xD. Tym razem jednak udało się wyjechać ᕙ(⇀‸↼‶)ᕗ i w tym miejscu mogę już napisać że Gocha i Marzena wlazły na dach Polski, a i ja i Łukasz zrobiliśmy Ryśnego hattricka - było to wszak nasze trzecie (a pierwsze wspólne) wejście na ten szczyt. No to zaczynamy:

Pośrednim sponsorem wyjazdu okazała się ... Tarta ...

... aczkolwiek i tak musiałem podskoczyć do Biedronki po parę niezbędnych (jedzenie) produktów. I tamże, zaczepił mnie (mega niegroźny) Sebix z dziarą na ryju xD. Poprosił o jakieś grosze do piwa, a dostał dwie puszki z puli wygranej. Nazwał mnie Bogiem (:D) - uświadom to sobie, sobie :DDD.

Po zakupach (nie, nie dla kitku heh) ...

... na chatę na relaks :].

=========
No i nie dość płynnie, przechodzimy do wycieczki właściwej. Pobudka o mega nieludzkiej porze (03:50 xD), pobudka (telefoniczna) Łukasza i Marzeny o 04:00, i chwilę po 4:45 wyjechaliśmy z Ochojca w stronę wysokich górek ᕙ( • ‿ • )ᕗ

Na miejscu meldujemy się (Morfeusz rulez) o 08:30, parkujemy (za 5.50 ojro) i mogliśmy ruszyć na taki oto szlaczek.


Ruszyli ;]

Idziemy dalej - spokojnie, ludzi umiarkowanie ...

... i pierwszy schron z przerwą na piwko :))

W drodze powrotnej Łukasz se kupił od nich kiełbe z grilla, i więcej na nas nie zarobili :D

BTW: dziewczyny również nic se nie kupiły :D


A u nas coraz fajniej ;]



Nabieramy wysokości :)

Gocha i jej kijki :D. Znaczy były jej, dopóki nie trzeba było rąk używać (wtedy były moje :D), tak jak dla przykładu tutaj heh ;]


A tu se z kimś gadałem - jak góry, to czerwony plecak :D. Ogólnie to te asekurację to bardziej chyba dla ozdoby były :P

Cały czas klimatycznie - tu pomału zaczynał mnie głód "atakować" :) 

Na całe szczęście byliśmy blisko najwyższego schronu w Tatrach i ichżego słynnego kibla "WC Rysy" :D


Gocha z Marzeną skorzystały - ja se skorzystałem ... z okolicznego głazu :P

Po odpoczynku (i mielonce) mogliśmy zacząć godzinny atak szczytowy - bez szpilek oczywiście :D

Panowie na prawo, Panie na lewo :D

Stamtąd przyszliśmy ;]

Już blisko - widać szczyt ...

... but być musiał :P ...

... i szczytowo

A tu mnie Gocha chwyciła na słowackim (tytułowym) wierzchołku :)

Chwila rozmowy, smakołyk (xD) z Islandii do żołądka i się rozstaliśmy na jakieś sześć godzin. Moi towarzysze wrócili (tą samą) słowacką stroną do auta, ja natomiast postanowiłem wrócić przez polską stronę.

Nikt nie chciał ze mną iść, a taki fajny początek był :))) 

O taki:



Być może wierzyli że ten autobus złapią przy schronie na 2245m. :DDD

Ogólnie to niezła historia z tym jest. O dwóch takich, co tabliczkę przystankową po pijaku wnieśli na szczyt :D. Została jako atrakcja :D

Dobra, mam filmik obiecany więc wróćmy do mnie. Do zejscia miałem wg szlaku 5:30', i o ile na początku szlak był mega fajny, to później stety/niestety stał się po prostu nudny

Niby łańcuchy, ale wg. mnie to kolejna trochę atrakcja. Do tego ludzie tak zamulali, że masakra. Tych np. ...

... wyprzedzałem chyba z 10 minut, do tego cały czas słuchając języka nazistowskiego - uszy normalnie więdły :D.

Idę dalej z ciągle tym samym widokiem, zbliżającego się Czarnego Stawu i MOka => a po łańcuchach, na buli, przycupnąłem se na browarka :)

Mroźnie i coraz niżej ^_^

Już jak widać ...

... ostatni schron, i mogłem wyciągać sobię z plecaka widać co :P

O ile mi zostało tylko jakieś 6km do przejścia asfaltem (z dość dobrą formą), to pojawiły się dwa niespodziewane problemy. Pierwszy to taki, że telefon mi się rozładował (wynik na Endo szlag trafił), a drugi to późniejsza informacja że dziewczyny też się ... rozładowały xD. Laski puściły więc faceta przodem, a same prawie na rzęsach powoli schodziły. Łukasz miał w planach jak najbliżej się da podjechać do nich samochodem, ale ... w mieście był masowy bieg uliczny i kibel xD.

Fajnie, ja zszedłem do Łysej Polany i mogłem w krótkich galotach poczekać na moich kompadres ... niecałe dwie godzinki xD. Dodam że było jakieś 11*C (sic!). Dobrze że miałem zapasową koszulkę i opaskę na uszy w plecaku, bo inaczej bym tam zamarzł.

Nudno jednak zdecydowanie nie miałem => jedna loszka (10/10) szukała właściciela pieska co się zgubił, a druga, nawalona angielka (bądź amerykanka) taka 1,5/10 pojeździła se na deskorolce wokoło ronda, radośnie se przy tym śpiewając :D


Zsumowaliśmy się ponownie o 21:40 i mogliśmy poprzez sklep pojechać Leonem ... na Leona w aucie koło noclegu :D. Po pijaku oczywiście nie prowadzimy heh :-).

Wystarczy heh

Nocleg tym razem w Białce Tatrzańskiej, skąd o 10:00 wyspani (z wyjątkiem Marzeny i jej poparzonych od słońca nóg) mogliśmy udać się na ostatni "szlak". Oczywiście na taki, na który można wjechać autem, bo dziewczyny stanowczo odmówiły dalszego wędrowania :D.

Padło na Czarną Górę, do której to mieliśmy tam około 10 minut jazdy :)

Krową zazdroszczę widoczku :P

Dłuższy relaks i rura w drogę powrotną. Po drodze jeszcze ino malutki postój nad rzeczką na moczenie girek ...

... jedna stacja benzynowa, jedna Żabka i obiad w KFC w Czechowicach :).

Podziękował serdecznie za towarzystwo i nie wiem czy coś mówiłem ale ... JA CHCE NA KAJAK :DDDD.



==========================
A teraz se w domu posiedzę :P. Kot mnie na krok nie odpuszcza :D.



Kategoria Góry