Lapec prowadzi tutaj blog rowerowy

Rowerowo-górski blog cyniczno-ironiczny ;]

Wpisy archiwalne w miesiącu

Sierpień, 2018

Dystans całkowity:650.27 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:25:08
Średnia prędkość:22.04 km/h
Maksymalna prędkość:59.07 km/h
Suma kalorii:15835 kcal
Liczba aktywności:17
Średnio na aktywność:38.25 km i 2h 05m
Więcej statystyk

Bletka, tabletka, opisu nie ma ...

  • DST 56.80km
  • Czas 02:50
  • VAVG 20.05km/h
  • Sprzęt Szkodnik
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 12 sierpnia 2018 | dodano: 13.08.2018
Uczestnicy

... i formy też nie xD



Jakaś katastrofa ogólnie.
Wczoraj po dziewięciu dniach rozłąki z rowerem (nie licząc jednego klasycznego DPD), zebrałem się na spotkanie z Filipem w Tychach. Choć zebranie się ... to chyba za mocne słowo, bo po wczorajszym powrocie do domu ze spotkania z Kuzynem, wstałem około 11:00. Tak to jest jak się wraca bardzo grubo po północy z kebabem w ręku :-D
========================
Niechętnie zwlokłem się z łóżka po godzinie 14:00 i po około 45 minutach, mogłem niechętnie udać się na garaż i niechętnie "odpalić" Krossiwo. Niechętnie, przejechałem jakieś 200 metrów ... i chętnie stwierdziłem że przecież już od jakiegoś czasu myślę nad umyciem rowerów. Tak, to jest dobry plan na dziś, do tego zajmuje dość dużo czasu, cobym się nie nudził przed wieczornym ogniskiem :) Z resztą i tak się jeździć nie dało, bo temperatura zmalała do złowieszczych 23 stopni powyżej zera => no w takim mrozie to jeździł nie będę :D
Rowery zostały umyte i naoliwione, następnie wizyta w OBI po odtłuszczacz i fru na 18:20(?) na Ochojec. Ognisko bardzo porządnie się udało (tym razem już duże), były już wuszty, były śmiechy, kartofle i ... zaś przed drugą w nocy do chaty xD

Migawki z wczoraj ;]


Fajnie, uroczo, sympatycznie, no ale jednak dziś po obiedzie wypadałoby coś pokręcić. Padło ponownie na Tychy, gdyż jakoś tam mnie dziwnie ciągło - jak się okazało bardzo niesłusznie.
Wystartowaliśmy ok 15:30 i w towarzystwie Diobła, poprzez Ligotę, Podlesie oraz Mąkołowiec dotarliśmy do Miasta Aniołów, typowej Mekki rowerzystów, dotarliśmy do ... Śląskiego Lubonia. I w sumie taki był zamysł, bo już kiedyś obiecałem że pokaże pewnemu sympatycznemu koledze bogactwo naszego ościennego miasta. Do typowych klimatów jakie panują w Tychach, doszły standardowo fatalnie zaprojektowane ścieżki rowerowe oraz cała zgraja Januszy i Grażyn, czepiących się o byle co, zajeżdżających drogę oraz "buczących" na wszystko i wszystkich. Ale to jeszcze nie było najgorsze (XD), najgorsze były Paprocany, naprawdę nie wolno zamykać sklepów w niedzielę, bo ta cała hołota wychodzi i zachowuję się jakby była sama na tym świecie.

Jakoś obiecaliśmy pętlę wokół jeziora i nastąpiła jak najszybszą ucieczka z tej krainy mlekiem i miodem płynącej. Na Browar, Czułów, myk do Żabki i jazda na Hałdę Kostuchna. Tam w końcu nastąpiła chwila relaksu wśród ciszy i spokoju, z piwkiem owocowym, bez ludzi, z pięknym widokiem - wręcz idealnie :)

Pogadali i musieli wracać na garaż na spotkanie z Michałem w celu omówienia kolejnych Taterek. Umówione, pogadane i do domu ;]

Forma na urlopie i choć średnia przez korki na DDR-kach trochę przekłamana, to i tak jechało się mega średnio ... Trza ćwiczyć ;-)
========================
Trasa => https://www.relive.cc/view/e1176527616

Fotki:

Tychy:
Te z neta, bo w realu mi się rozmazało xD


Więcej?

Dobra, już nie będe was katował, było nawet ze dwa kilometry nowej DDR-ki z asfaltu, poza tym kostka, kostkę poganiała heh

Paprocany ...


I coś z Katowic czyli Hałda Kostuchna :)
Górki i Tychy (z daleka nawet ładne) w klimacie :)



===================================
Gocha? :D


Kategoria Rower

DPD 30/2018

  • DST 26.20km
  • Czas 01:11
  • VAVG 22.14km/h
  • Sprzęt Szkodnik
  • Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 9 sierpnia 2018 | dodano: 09.08.2018



A miałem dziś odpocząć i nic (oprócz pracy) nie robić ...

Po górach we wtorek (z pomocnikami) i w środę (samotnie, po pracy) dokończyłem rozpoczęte w piątek sprzątanie mieszkania na Piotrowicach. DPD planowałem dopiero na jutro. No niestety, Babuszka z Wielkopolski przewozi mi jakieś deszcze niespokojne i muszę czekać aż do rana, coby zobaczyć jak rozwinie się sytuacja pogodowa. Także żeby nie ryzykować zerowej aktywności rowerowej w tym tygodniu, postanowiłem się jednak ruszyć na sportowo ;]

Rano około 20 stopni i bez przygód. Po ośmiu godzinach pracy mogłem przy temperaturze sięgającej już około 35 kresek powyżej zera, wykonać nawrót do domu. Czy było mi ciepło? Nawet nie, skubany wmordewind ino czekał żeby mi dać po zębach xD Do Zawodzia się z gnojem męczyłem, później już ino przez patelnie zwaną D3S na Brynów. W sumie nic ciekawego do relacji ;)

EDIT: Na tą chwilę i z jutrzejszego DPD, i z sobotnio-niedzielnych gór wychodzi kicha => deszcze z każdą chwilą się czasowo rozprzestrzeniają.
Oby choć Perseidy szło skądś pooglądać bo będę gryzł jak będzie tak jak w środę xD

====================================================================================
Poza tym leń i nudy jak u naszego Sierściucha ;]


PS: Kuzynostre? Pal tam gumę, cobyś jakoś wcześnie był ;)
=================================================
Coś na koniec i do następnego ;)

ahahahahaha xD


Kategoria Rower

KGP Lubomir (904m n.p.m)

  • DST 10.20km
  • Kalorie 1578kcal
  • Aktywność Wędrówka
Poniedziałek, 6 sierpnia 2018 | dodano: 09.08.2018
Uczestnicy



Ostatni dzień wyjazdu, zaczął się w moim przypadku bólem głowy ;/ Do tego Łukasz ciągle był nie do końca dysponowany, tak więc drugi dzień w Tatrach musieliśmy przełożyć na MOCNO inny termin. Nie ma co robić coś na siłę ... no ale przecież, nie wrócimy tam bez jakiejś górki :D Wymeldowaliśmy się o godzinie 10:00 i postanowiliśmy zamienić (planowaną pierwotnie na dziś) Policę w Żywieckim na Lubomir we ... w sumie nie wiadomo czym - jedni mówią że jest w Makowskim, inni że w Wyspowym. Napiszę że Lubomir w Beskidach i wystarczy :D

Polica moim zdaniem byłaby o niebo fajniejsza, no ale niestety jest nieco trudniejsza i ma dłuższe podejście ;/

Wyjechaliśmy z Czarnej Góry i kierunek Pcim, a dokładniej górka przy schronisku na Kudłaczach :) Super, dzięki temu manewrowi ominęliśmy dwugodzinny szlak czarny, który już kiedyś robiłem i mam złe wspomnienia heh. Po dojechaniu na koniec asfaltu i osiągnięciu wysokości 720m n.p.m, Łukasz również się skusił spróbować zdobyć szczyt => zostało wszak niecałe 200m podejścia :)

Sam szlak pierw leśnym duktem wił się ku górze, później już szeroką pożarówką (przez Łysinę i Trzy Kopce) do Lubomira.
Na calu w sumie ino po fotce i nazot, bo i sam szczyt zalesiony (i mega średni), a i chwile przed nim znaleźliśmy sympatyczną ławeczkę z widoczkiem :) Tam przerwa i podział. Filip na przełęcz Sucha i zielonym, my na czerwony. Przy schronisku ponownie łączymy siły i do auta i z powrotem na Śląsk. Tak, był Morfeusz :D 

Dzięki Panowie za wyjazd ;))
==================================================================
Trasa => https://www.relive.cc/view/e1172492202

Fotki:
Ruszamy

Schronisko i lokator ;)

Tak, tu jest szlak czarny xD

A tu czerwony ;)

A oto i szczyt :)

Widok z ławeczki :)
Pitt Stop jak nic!! :)


Migawka z końcówki ...

... Schronisko w pełnej okazałości ...

... i koniec imprezy, dziękuje, dobranoc ;)

PS: parking płatny ... ino nikt nie chciał pieniędzy => a dokładnie nikomu się w tym upale pilnować paru aut nie chciało xD
=================================================================
Pozdro z Brynowa :P


Kategoria Góry

KGP Wysoka (1050m n.p.m.)

  • DST 9.70km
  • Kalorie 1372kcal
  • Aktywność Wędrówka
Niedziela, 5 sierpnia 2018 | dodano: 09.08.2018
Uczestnicy



Po nocy (gdzie jednak coś się wypiło :P) mieliśmy jechać na drugi szlak tatrzański. No niestety ... rano lało. Kibel. Do tego Łukasz po wczorajszym tripie zaliczył kontuzję w postaci pęcherza na stopie ;/
Postanowiliśmy więc się nie spieszyć i na spokojnie wymyślić sobie inny plan. Padło na Pieniny :) W sumie to plan się sam znalazł, gdyż trzeba było gdzieś jakiś obiad ogarnąć, a Filip znał miejsce w Krościenku gdzie ponoć była dobra pizza.

Przed popasem pojechaliśmy jeszcze zobaczyć (po raz pierwszy dzisiejszego dnia) widok z Litwinki i mogliśmy podjechać trochę ponad czterdzieści kilometrów do w/w miejscowości :)

Pizza na którą trochę poczekaliśmy (zjawiliśmy się przed otwarciem) była bardzo dobra i pojedzeni zostaliśmy podwiezieni do Jaworek, od których poprzez Wąwóz Homole udaliśmy się z Filipem w stronę szczytu koronnego. Łukasz tym razem odpuścił wycieczkę i pojechał sobie szukać apteki z plasterkami.
===========================================================
Na sam start ... ominęliśmy kasę. W sumie to nawet teraz nie umiem znaleźć informacji czy wstęp jest płatny czy nie xD Niektóre strony piszą że 1,50zł, inne że darmowy, no mniejsza o to => my uznaliśmy że jest darmowy :D
Sam Wąwóz (na którym już kiedyś byłem z Kuzynostre) bardzo przyjemny, ale i trochę niestety przeludniony. Co zrobisz? jak nic nie zrobisz :) Trochę po schodkach, trochę mostkami, trochę pod górkę i doszliśmy do Polany pod Wysoką i tamtejszej bazy namiotowej gdzie ... zaczęło konkretnie grzmieć. Konsternacja, zdążymy czy nie? Odpalam Meteoradar i wyszło że burza jest jeszcze kawałek od nas. Damy radę. Leniwie pod górkę ... i po chwili zaczęło kropić - na całe szczęście niegroźnie.
Szczyt (byliśmy sami), kilka fotek i w dół tą samą trasą, bez większych przygód, z jedną glebą (w moim wykonaniu) na mokrym drewnianym "krawężniku" :D Czy zdarzyliśmy? no pewnie że nie. Brakło może ze 5-7 minut. Konkretna ściana wody skutecznie nas przyśpieszyła do auta i ... gich w korek. Mrufki wracały z wczasów do domów xD

Przed kolacją jeszcze druga wizyta "na krzyżu" w celu zachodu słonka i prawie zamknąłem dzień. Prawie, bo pojedzony zachciało mi się jeszcze raz odwiedzić Litwinkę i popatrzeć z piwkiem (tak jak wczoraj z Łukaszem) na gwiazdki. Niestety nie dałem rady, klapki na błocie i trawie po ulewie nie były najlepszym pomysłem, a asfalt ... był beee :D
==================================================================================
Trasa => https://www.relive.cc/view/e1171928013

Fotki:
Widok z balkonu z domku na Krzyż, pogoda jak widać => potatrowane heh

Litwinka po raz pierwszy

Obiad i ...

... na szlak


Przyśpieszacz szczytowy :D
Gorsze niż widok, były tylko odgłosy Zeusowe heh


Polana pod Wysoką

i Ona ... z widokiem na Tatrę :P

Tak BTW => nie to żebym miał coś do symbolu Polski Walczącej, ale pisanie/malowanie po fladze? Serio?

Jeszcze coś z zejścia od Filipa ...



... i ze Szczawnicy od Łukasza xD

==================================================
A na koniec bonusy wieczorne z Litwinki



======================================================================================
============================================================
Powodzenia :P


Kategoria Góry

Mała (2429m n.p.m.) Wysoka upalna

  • DST 22.33km
  • Kalorie 4181kcal
  • Aktywność Wędrówka
Sobota, 4 sierpnia 2018 | dodano: 08.08.2018
Uczestnicy


Nadrabiam xD

Geneza tego wyjazdu została opisana trochę wcześniej, więc przejdę od razu do konkretów :-) Po wczorajszym meczu, nastąpiło brutalne obudzenie mnie przed godziną szósta rano i mogliśmy udać się w kierunku "dobrego" czyli wysokich górek do naszych południowych sąsiadów :)
Droga spłynęła bardzo szybko (do tego Morfeusz również nie zawiódł) i w okolicach godziny dziesiątej znaleźliśmy się na początku naszego głównego szlaku. Pierwotnie mieliśmy tam iść drugiego dnia (po rozgrzewce), no ale pogoda na niedziele była delikatnie mówiąc niepewna. Trochę średnio było ryzykować :) 
===========================================
Pierw (po o dziwo darmowym parkingu) udaliśmy się w kierunku schroniska? Hotelu Dom Śląski (Sliezsky dom), znajdującym się na wysokości 1670m n.p.m. Odcinek sympatyczny => niecałe sześć kilometrów, półtorej godziny i pierdyliard ...



... stopni Celsjusza :D
Filip się nam trochę przysmażył, ale tak to w sumie obyło się bez ofiar heh.

Szlakami niebieskim i żółtym znaleźliśmy się w okolicach "schronu" gdzie nastąpił Pitt Stop przy Welickim Stawie. 

Chwilowe ochłodzenie nóżek i rura w kierunku Małej Wysokiej ... w okrojonym składzie xD => Gizmol nam uciekł dość konkretnie heh. No ale to Tatry więc po co się śpieszyć? Spokojnie doszliśmy do Poľskego hrebeňia (2200 m n.p.m.), po którym został już tylko nie za trudny technicznie (ale jednak męczący) czterdziestopięcio minutowy odciek na Východná Vysoká (2429 m n.p.m.) ;] No nie powiem, było widokowo!! Do tego dość klimatycznie, gdyż ludzi na tym odcinku nie było jakoś wyjątkowo dużo i nic się nie korkowało :-)

Na górze chwila odpoczynku w towarzystwie greckiego przysmaku i mogliśmy ruszać tą samą drogą w dół. Na Polskim Grzebieniu po raz kolejny połączyliśmy siły i tak spokojnie aż do schronu, hotelu? no mniejsza o to :P Tam szybki popas i rozpoczęliśmy schodzenie drogą asfaltową do auta.

Koło drogi był w sumie szlak zielony (użyliśmy go na końcówce), ale niestety został popsuty przez deszcze niespokojne. Ten etap choć długi, to nawet nie zmęczył zbytnio i udało się dość płynnie i bezpiecznie wrócić na parking :)
Później już ino trasa do Czarnej Góry, znaleźć nocleg (proste to to nie było) i można było odpalać ognisko w domku ... o którym nic nie napiszę xD Było dymnie co zresztą widać na końcu filmiku heh => https://www.youtube.com/watch?v=DYKEWNL4omk&featur... Filmik ogólnie warty polecenia, fajnie że jak Janiola nie ma, to Łukasz ogarna ;]

Trasa => https://www.relive.cc/view/e1171180420

Fotki:
Parking i hmmm standardowa myślówa "kaj ja zaś tam się pcham" :D

Początek szlaku był o taki, widoku starszej pani w samym portkach i cychaltrze wam oszczędzę :D

Hotel ...


... Velicke Pleso + wodospadzik...

... i pitt stop :)
Szlak był po drugiej stronie, woda lodowata, długo tak nie wytrzymałem :D


Walczymy dalej, czapucha obowiązkowa, bo słonko ...

... opalało :D
Filip nie narzekał, ciągle z uśmiechem heh


Dalej, szlak już odrobinę ciekawszy, choć męczył

Atrakcja ;)))

A tu już widać cel ;]

No stety/niestety pierw trzeba było wejść o tu ...

... o tak :D


Ostatnie 45 minut czyli atakujemy szczyt, w takich okolicznościach



Jeszcze widoczek - na Velicky, Ganek i Rysy i ...

Szczyt :))))



Oyzo (powyżej) => oczywiście ino symbolicznie po łyczku na górze ;]

Udało się nawet Polaków o fotkę poprosić :)
Łukasz pokazuje nam Kupole, Veszterov oraz Bradavice - szczyty bez szlaków czyli phi! :P
PS: Filip w tym czasie już na Grzebieniu wegetował heh


Schodzimy, tym samym szlakiem :)


I dopiero od Śląskiego Domu, trochę inaczej, czyli o tak ;)

Do jutra ;]
==========================================================
Mądrego to i dobrze poczytać :DDDDDDDD


Kategoria Góry

DPD 29/2018

  • DST 27.58km
  • Czas 01:10
  • VAVG 23.64km/h
  • Sprzęt Szkodnik
  • Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 2 sierpnia 2018 | dodano: 02.08.2018



Zważywszy na to że jutro nie planuje większej aktywności fizycznej (regeneracja przed Tatrami), to dziś bardziej dla spokojności sumienia postanowiłem ogarnąć se kolejne DPD ;]

Rano ponownie temperatura oscylująca w granicach 20*C, więc spokojnie i przyjemnie dojechałem sobie do roboty, coby po upływie standardowych ośmiu godzin wrócić klasycznie do bazy. Absolutnie żadnych przygód (milutko, cieplutko), no może z wyjątkiem tej, że mi się parking w biurze pomniejszył ;) Się chwali kolegę ;]


============================
Sobota - Niedziela Tatry, Poniedziałek Polica w Żywieckim, a we wtorek będę podziwiał widoki z parteru, podczas szorowania okien babuszkowych wróć yyy ... mych :D Więc raczej "do poczytania" dopiero w środę ;)
=================================================================================
Nie ma za co :P


Kategoria Rower

DPD 28/2018 + Piotro

  • DST 34.29km
  • Czas 01:33
  • VAVG 22.12km/h
  • Sprzęt Szkodnik
  • Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 1 sierpnia 2018 | dodano: 02.08.2018



Upałów ciąg dalszy, ale dziś choć w przeciwieństwie do wczorajszego dnia i jazdy "puszką" w celu załatwienia spraw bieżących, wskoczyłem sobie na rower ;] Niby nowe prawko wyrobione, ale jakoś magicznie moje nastawienie do prowadzenia auta się nie zmieniło heh.

Jeszcze przed prawidłowym opisem, pozwolę sobie na chwilę wrócić do wczorajszego meczu naszego miszcza ...

                                  
Wystarczy :D Można ino pogratulować poziomu ekstraklasy - Eurowpie*dol się jeszcze nie zakończył. Czekam na więcej :D
==========================================
Co do samej jazdy, to w sumie nie do końca wiedziałem czy pojadę. Jakiś chmiel się wczoraj przyjęło (podczas planowania weekendowych Tatr) więc rano alkomat poszedł w ruch => tak na wszelki wypadek. Pokazały się trzy zera, co dało mi zielone światło na kręcenie :) I to było ostanie zielone światło tego poranka xD Czerwona fala, z kulminacyjnym postojem sięgającym pięciu minut na Ceglanej, spowodował że zamiast spokojnego zapasu czasowego i odwiedzeniu bułkarni, wjechałem do roboty o 6:57. Oki, zdążyłem i w sumie jechało się nawet super - pogoda, słonko i zero wiatru :) Lubimy zdecydowanie!

Po pracy natomiast bonus, Piotrowice. Choć babuszka się smaży w Skórzewie (a ja "mam urlop" taaa) to jednak ta dzielnica mnie prześladuje :D Wychodzi że jestem/będę tam częściej niż normalnie :D Co zrobić, jak nic się nie zrobi? :) Nikiszowiec (ukradli zraszarkę ;/ - choć może i lepiej/gorzej => https://www.sadistic.pl/chodz-jebniemy-selfie-z-dz... :P), Giszowiec, następnie lasem do pętli brynowskiej, Ligota, Piotro, do Pani Doktór, nazot Piotro i do bazy. Wiało, ale i tak całościowo jazda na plus ;]
==================================
Trasa => https://www.relive.cc/view/e1169528066

Fotki:
Niestety, za długo było było spokojnie - Giszowiec DK-86

Ligota - i tu ruszyło, tym razem pozytywnie :)


==========================================================================
Podsumowanie lipca:
Poprzedni miesiąc udało się "uratować" drugą połową, bo jednak pierwsza część była ... no cóż, jesienno - górska. Finalnie dobrze że choć te pół tysiąca udało się ogarnąć ;] W sierpniu taki wynik biorę w ciemno, dwa przedłużone weekendy w Tatrach, pewno nie pomogą, ale choć teren służbowy się skończył i można DPD po nadrabiać ;)
       
===================================================
Na koniec coś dla marud
                                   
:D


Kategoria Rower