Lapec prowadzi tutaj blog rowerowy

Rowerowo-górski blog cyniczno-ironiczny ;]

Wpisy archiwalne w miesiącu

Lipiec, 2017

Dystans całkowity:614.26 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:26:40
Średnia prędkość:21.38 km/h
Maksymalna prędkość:58.65 km/h
Suma kalorii:6276 kcal
Liczba aktywności:13
Średnio na aktywność:47.25 km i 2h 25m
Więcej statystyk

Do Czech razy sztuka ;)

  • DST 102.84km
  • Czas 05:24
  • VAVG 19.04km/h
  • VMAX 52.42km/h
  • Sprzęt Krossiwo
  • Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 13 lipca 2017 | dodano: 14.07.2017


No w sumie nawet nie do trzech a do czterech razy sztuka (jeszcze zostało ustawienie przedniej przerzutki) ale rowerro działa :) W sobotę była wymieniona kaseta i łańcuch i nie pomogło ;/ więc w wtorek misja korba. Zakup zrobiony ale stara uparta zejść nie chciała ... nawet po młotkologii, zaś obsuwa. Dopiero na dzień przed planowanym od jakiegoś czasu wyjazdem na Czechy udało się wymienić korbę i kłopot zniknął. Znaczy puki co walczę na kadencji ale mi to wystarczy, najważniejsze że nie strzelam :-)
Dzięki jeszcze raz Diabolos :)
Wasza nowość która może wytrzyma dłużej niż poprzednia xD

Genezy wyjazdu nie było, był ino transport darmowy pochytany przez Marcina że źródeł tajnych i poufnych :-P
=================================
Do opisu właściwego => Rower sprawny, urlopy pochytane, pobudka o 4 rano i co? I pipa i leje i wieje i mokro i okropnie ;/ Wymiana telefonów z Devilem, chwila załamki ale jest nadzieja => prognozy w miarę łaskawie - do tego jeszcze przecież dotarcie czas zajmie i może się "wypada". Cóż zrobić :) po 5.00 wychodzę z parasolem w ręku, dochodzę do garażu wzdycham i jazda te 6km do Chorzowa na zbiórkę. Zdjęcia nie zrobiłem, musicie uwierzyć na słowo że jechało się tak se! :D
Na Batorym pakowanie się (na mokrego) do wozu i jazda. I choć deszcz padał lub napierd... praktycznie cała drogę to im bliżej mety tym spokojniej i nawet się przejaśniać zaczynało ;] Lądujemy na obrzeżach miasta i stwierdzamy że szału nie ma ale jest stabilnie :) Chwila dojazdu następnie dłuższy moment w Cieszynie gdzie bankomat, sklep i kantor i możemy ruszać na podbój hmm no właśnie xD w sumie planu nie było :-P Po przejechaniu granicy padło na Bohumin gdyż udało się jakąś ścieżkę na ten cel zlokalizować. No ale wiatr nie dawał za wygraną, do tego jednak cały czas podjazd i po przemyśleniu postanowiliśmy nie ryzykować ponad "setki" w obie strony. Skoro transport powrotny był zamówiony to pokręcimy się po okolicy i pojechaliśmy na coś tam ;] Przyjechaliśmy na coś tam i był w sumie ino kawałek (podjazdu a jak) na jezioro więc można by odwiedzić. Jezioro odhaczone później mała pomyłka, nawrót i lecimy na drugie jezioro coby mu smutno nie było. Ale jeszcze przed jeziorem nr 2 postój w celu odpoczynku. Już tu na tam ok 33 kilometrze czeskiej wycieczki walcząc z różnicami poziomów i wiatrem mieliśmy dość. Powrót jednak wiadomo w grę nie wchodził więc jazda na koń i walczymy dalej :) Miłe zjazdy trwały może że 2km i podjazdy od nowa => z czego jeden już przesadzony był ;/ Co najgorsza po ok 3 km wyjazdu na przełożeniu 2x2 nastąpił zjazd w stylu 30sek na ryj na szyję => dobrze ze choć widoczek ładny był :-) Następnie delikatny objazd zbiornika Żermanice i zaczęliśmy myśleć nt. obiadu. Trafiliśmy nawet na szlak na Frydek - Mistek który ... co chwile gdzieś uciekał xD Tak więc szutrami (był nawet górski odcinek leśny :D) i asfaltami decydujemy się jechać najprostszą drogą na Cieszyn. I tak se jedziemy z kolegą wiatrem i standardową czeską muzyka z głośników (znaną mi z Terchovej) w stronę polską zaliczając kolejne wzniesienia. I w sumie nie było by nic do pisania gdyby nie fakt że na chwile wiatr zlekceważyłem i prawie mnie gamoń do rowu zepchnął ;| Dobrze że jakoś na dwa razy udało się wycentrować tylnim hamulcem a Marcin miał na tyle miejsca że mógł mnie z prawej objechać. Oj dzwon przy ok 40km/h mógł by bolec i pokomplikować trochę plany bieżące xD Ogólnie mega dmuchało, na jednym z ostatnich fotek jest strzałką podjazd zaznaczony => zjazd mega miły a my ręce na klamkach i dohamowywanie do 20-25km.h gdyż każde przyśpieszenie było po prostu niebezpieczne. No nic rozważni (cały wyjazd i nawet Radlerek nie poszedł - mega dumny :P) docieramy do Cieszyna gdzie obiad, sklep i dojazd na parking w celu piwka i oczekiwania na transport powrotny :) W Chorzowie meldujemy się przez godzina 19.00 na liczniku 85km tak wiec jeszcze odwiedzam Załęże, Centrum i D3S coby ładniej wyglądało :)
Bankowo jeden z lepszych wyjazdów w tym roku choć te górki by se mogli darować :P
PS: Dodatkowo fajnie bo pierwszy raz w życiu (oczywiście jako pasażer) przejechałem się tirem :)
========================
Trasa => ino czeska, liczba podjazdów raczej nie przesadzona xD

Fotkuf jak zawsze w takich przypadkach dużo heh
Rynek w Cieszynie => lubię swoje błotniki :D
PS: Krossiwo było świeżo po myjni ...
I jazda w nieznane - rozpoczynamy wycieczkę właściwą

Po ok kilometrze płaskiego się zaczęło ....
Ale przynajmniej nie padało i nawet względnie sucho było :)

Tutaj porzuciliśmy plany jechania na Bohumin
Choć nie powiem że jeszcze w tym roku będę chciał tam uderzyć - piszę na zapas jak by ktoś miał ochotę ;)
Podjazdów ciąg dalszy ale za tym winklem była bardzo przyjemna szutrówka wzdłuż torów w wiaterkiem w plecki :)

Cel: coś tam, coś tam :P

Vodní nádrž Těrlicko a po naszemu Zalew Cierlicki ;]

Mapa okolic w których trochę czasu zabawiliśmy

Przystanek - pitt stop :)

Soběšovice - chmury trochę przesadzone, zdjęcie poniżej pokazuje druga stronę nieba

Miody a widoczek znaleziony tak trochę z przypadku :))

15 minut wjeżdżania po czym minuta zjazdu na klamkach do tego xD
a w dole Vodní nádrž Žermanice czyli po prostu Zbiornik wodny Żermanice :)

Zapora owego zbiornika

Selfik i wiadomo :D


Widok (Dobry) na Łysą Górę

O popacz podjazd ...

Przystanek i okolice Cymbałka :DDD


ładne okolice że dodam ;]
A tu już mniej ładna laga do góry - niestety na dwa razy podjechana => "młynka" jednak finalnie brakowało

Cieszyn(y) z okolic Żukowa

Trzeci uczestnik wycieczki bawi się z drzewem heh

Rynek - tym razem naszych sąsiadów

Małe co nieco i do bazy :)


jutro DPD - stęskniłem się za kręceniem heh
=========================
Taki smutek na koniec .... :(


Kategoria Rower

Górki ponownie + rowerek :P

  • DST 19.40km
  • Kalorie 3251kcal
  • Aktywność Wędrówka
Niedziela, 9 lipca 2017 | dodano: 10.07.2017
Uczestnicy



Opcji innej na niedziele nie było! W piątek dłuższa chwila z chrzęsną z Poznania przy czymś mocniejszym, w sobotę natomiast zgodnie z planem był czas na naprawę roweru na ogródku. No niestety ;/ wina nie leżała po stronie łańcucha i kasety (sic!) ale przynajmniej udało się towarzysko pogadać i ustalić opcje rezerwową ;] Skoro nie ma koła normalnego (tym razem już nim ciepłem o zol) to choć na wodnym trochę pojeżdżę :-) A że sam rowerek jest passe to górki i jakiś szlak do tego trzeba ^_^ 

Prostą metodą wyszedł plan na Międzybrodzie i Jezioro Żywieckie :) Teraz szlak hmmm Magurka, Czupel lub Żar? W okolicach Czupla będziemy może jeszcze w tym miesiącu więc idziemy na górę Żal Żar (761m n.p.m.). W sumie to takie były wytyczne, ok 10km na szlaku i tam 2-3h na wodzie więc się nada ;]
I o dziwo po opuszczeniu asfaltu zaczęło być stromo xD Stromo ale całkiem przyjemnie się szło => ludzi mało, jeden Pan na hamulcach na piszczącym rowerze a my ku górze. I tak raz parami raz grupą szliśmy sobie gaworząc przy okazji :) Gocha miała cukierki i jakieś dziwne mandarynki, ja z Diobłem swoje przysmaki a Ania miała aparat heh. Przed samym Żarem jeszcze standardowa chwila przerwy na Kiczerze (831m n.p.m.) na kabanosa i jazda na cel.

Żar hmm wiadomo ... ludzi cała masa więc ino po fotce i na dół. Była jeszcze opcja zjedzenia pizzy ale niestety 50 minut czekania nas zniechęciło ;/ Szlak w dół bez kombinowania wzdłuż kolejki => na górze oczywiście uciekaliśmy przed pierdyliardem leni kolejkowych :) Następnie poprzez standardowo bolące łydki, sklep, jakąś przekąskę obiadową i na rowerek czyli w sumie główny cel wyjazdu. Rowerowy dwugodzinny relaks się odbył i gdyby nie chęć Devila który sprawdził mokrość wody (humor trochę siadł) to by było bez przygód. Ogólnie to fajnie się pedałowało na wodzie, puszki ino za późno pakowaliśmy więc na przystani wyglądało to tak se heh. Powrót poprzez uciekające kurczaki z KFC w Oświęcimiu oraz spacer z Arją na Ochojcu bez zawirowań (-:
==================
Miły to był spontan ale teraz trzeba odpocząć i zadbać o wątrobę bo w ten weekend miała co robić :-D Może se padać, no niech jeden dzień zrobi przerwę bo w końcu trzeba ten rower naprawić pffff. Poza tym trochę już mi się tęskni ;-) a i dość przyjemny pomysł na internaszynal się zrodził (-: Dobra jak to gada kolega z biura dajesz zdjęcia bo opis i tak mało kto czyta :D
Trasa 1:

Fotki:
Pogoda idealna jak widać, dobry to był pomysł coby bez koszulki iść, szkoda ino że mi się "ramiączka" od plecaka zrobiły xD


Cel na widoku ;]

Zdrada :P

Nasz przyjemny choć lekko stromawy szlak

A ja się dziwie czemu tak często stopy podkręcam xD Jak łaże tak jak tu to by się wyjaśniło :D

Kiczera i widok z niej



Ekipa wyjazdowa

Zbiornik elektrowni szczytowo - pompowej Żar z daleka...

i bliska ;]

Szczyt

Koniec i kropka.

Chwila dla reporterki i na mandarynkę :P

choć w sumie ;))

Jeszcze jakieś foto => tak Aniu, tyle kilometrów do dołu zostało nie musiałaś pokazywać :P

Międzybrodzie Żywieckie i część druga :)


====================

Odpoczynek też potrzebny ;]


Do następnego...
=============================
... o ile pogoda pozwoli :P


Kategoria Góry

Takie se ... DPD (8/2017)

  • DST 25.30km
  • Czas 01:14
  • VAVG 20.51km/h
  • Sprzęt Krossiwo
  • Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 4 lipca 2017 | dodano: 04.07.2017


Co mnie podkusiło? Przecież wiem że krossiwo nadaje się do mechanika bardziej niż Marcinkiew pewien polityk do psychiatryka ;/ No ale podkusiło i pojechałem se na DPD. W sumie zdecydowało parę faktów: że weekend na lenia był => sobota zgodnie z planem deszczowa więc wizyta u Kęsego :) Następnie już w miarę pogodna niedziela gdzie .... musiałem odpocząć po wizycie u Kęsego :D Poniedziałek brak weny, jutro (środa) + ewentualnie czwartek teren służbowy i zaryzykowałem.
===============
No i dojazd o dziwo był w miarę przyjemny :) Powrót ... i ponowna śpiewka z piątku więc: wmordewind i pieśni (żałobne) mojej kasety tudzież (lubię te słowo :D) łańcucha. Dojechałem na garaż stwierdziłem że po trochę ponad dwóch miesiącach ponownie straciłem śrubę do mechanizmu korbowego i mogłem se iść na piwo xD Było super ... 3/10 :D
PS: na "blacie" nawet dobrze idzie :D

Trasa: Brak fotki :P Rano fon się aktualizował, nazot zaś endo coś po aktualizacji wariowało i wyszły głupoty xD
Brynów - park Kościuszki - Muchowiec - staw Upadowy - Szopienice - Zawodzie (urocze zepchnięcie z drogi przez TIRa xD) - D3S - Brynów
============================================
Fotek:
Pozytyw dzisiejszy ;] Dobre i tyle heh


=========================
Rebus => życie twój rower :D


Kategoria Rower